Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-11-2007, 20:53   #1
 
Beriand's Avatar
 
Reputacja: 1 Beriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemu
[D&D]Nie za piękna okolica.

SPIS POSTACI:
Gracze-
Kar-shuk- półork, barbarzyńca
Nicram Timad- półelf, druid
Kersist- góral, druid
Jondhen Agosto- człowiek, łotr/woj
Cisza- diabelstwo, mnich
Elkan- człowiek, kapłan
Konstantin Thorn- człowiek , bard/woj

NPC:
Unfindel- półelf, czarodziej, ten od niedobrych [niekoniecznie złych]
Morries- elf, bard, wpływowa osoba na dworze Ashindar
Matteo- główny kapłan Heironeusa [tego NIE wiecie]
Ivor-człowiek, pewien rzemieślnik [no nie tylko...] którego poszukuje Nicram
Fileas- król Ashindar, człowiek wojownik.


*********************
Jondhem Agosto
Jondhem siedział na krześle w „poczekalni”, przed pokojem szefa gildii. Nie wiedział w jakiej sprawie go wezwano- oczywiście domyślał się. Zabójstwo. Eh… już 2 lata pracował w Ashindar dla tej właśnie gildii i co mu to dało? Pieniądze, sztylet i miecz… ale i tak w każdej chwili mógł zginąć…. Może pora zmienić zawód. Z rozmyślań wyrwał go głos szefa gildii:
-Jondheeeeem! Chodź już!
Wojownik posłusznie wszedł do gabinetu i skłonił się. Pokój był mały, z kominkiem po boku, biurkiem pod oknem i kilkoma obrazami. Jednak na ścianach były złote zdobienia.
-Dlaczego mnie wezwałeś, mistrzu? Kolejne zabójstwo?
-Tak… znaczy nie. Chyba coś bardziej subtelnego…. A zresztą sam nie wiem! Chyba kradzież… Co ty na to? Mam tutaj zwój teleportacyjny. Dostałem go kilka godzin temu od pewnego półelfa. Doprowadzi cię do domu zleceniodawcy.- po tych słowach mistrz spojrzał wyczekująco na Jondhema.

Kur-shak
Półork szedł wzdłuż ulicy i czytał napisy na domach. Szukał pewnej karczmy. Jeden ork w karczmie powiedział mu, że tamtejszy barman może znać tego maga, który… który… jeszcze dziś na wspomnienie tamtych dni po ciele potężnego wojownika przebiegał dreszcz wściekłości.. Kur-shak nie próbował nawet domyślać się skąd zwykły barman może znać takich ludzi….
Ale właśnie znalazł to czego szukał. Wślizgnął się do pustej gospody i podszedł do barmana. Był nim wysoki człowiek w średnim wieku, z długa blizną na twarzy. Gdy półork przekazał mu kto go przysłał i w jakiej sprawie przychodzi, ten wyprowadził go na zaplecze i powiedział:
-Posłuchaj mnie uważnie. Nie znam gościa o którym mówisz. Wiem, kto może to wiedzieć. Tylko uważaj- to bardzo potężny człek. W sumie półelf. Mogę cię do niego zaprowadzić… za 20 sztuk złota. To dużo, ale ta znajomość jest warta swej ceny. Więc jak będzie? Od razu mówię, że jeżeli się nie zgodzisz to masz małą szansę aby kto inny cię z nim poznał- barman spojrzał na Kur-shaka i uśmiechnął się.


Nicram Timag
Półelf krzyknął zdenerwowany:
-To w końcu wiesz czy nie?!- Miał już dość tego tchórzliwego, głupkowatego Niziołka.- Gadaj!
-Panie, proszę… ja sam nie.. nie wiem…
-Co mnie okłamujesz! Dobra- dam ci szansę. Mówisz co wiesz- wychodzisz stąd cały. Nie mówisz….- tu druid miał zamiar zrobić pauzę, lecz Niziołek desperacko krzyczał:
-Powiem! Powiem!
-Nie drzyj się tak!
-Dobrze, panie- odpowiedział cicho i służalczo Niziołek- ja sam nie wiem, ale mogę powiedzieć kto może panu powiedzieć. Wiem gdzie mieszka pewien mag… znaczy nie wiem….
-Na Ehlone! Albo zaraz powiesz albo cię zabiję!- Nicram z radością obserwował efekty swoich pogróżek. I tak nie miał najmniejszego zamiaru tknąć Niziołka. Ale najwyraźniej osiągnął swój cel.
-Bo ja mam pewien zwój… widzi pan, tych zwojów jest dużo, żeby tam cały czas nie chodzić. To sławny człek… i potężny! A więc mogę panu sprz…. Dać ten zwój i tam gdzie pan trafi tam będzie owy półelf.
Półelf… hm… To tak jak ja. Może mi pomóc. Nicram spojrzał na biednego Niziołka i rzekł:



Kersist
Góral szedł ulica i podziwiał miasto. Jednocześnie dziwił się i zachwycał…. Bardzo podobały mu się ogromne kamienne budowle i liczni strażnicy, i wojsko we wspaniałych zbrojach. Aczkolwiek jednak…. Ten brud, ciasnota, pijacy i szumowiny. Kersist nie wiedział do końca co o tym sądzić. Zauważył że pewien człowiek w skórzanej zbroi przypatruje się mu, a potem zaczął za nim iść. Druid chwycił nóż i skręcił w zaułek… a ten człowiek dalej szedł za nim. Gdy już, już Kersist miał uderzyć, dziwny złodziej odezwał się:
-Ej ty, nie byłbyś zainteresowany pracą? Szukamy takich jak ty…. Tylko raczej moralność jest wadą. I nie próbuj nawet mnie atakować. Więc jak będzie?- spytał człowiek i popatrzył góralowi w oczy.
Czego on ode mnie chce?- pomyślał druid.

Elkan
Kapłan wszedł do świątyni. List ściskał w ręce. Tutejszy kościół Heironeusa nie był zbyt piękny. Ale ważne że był. I że go tu przysłano. Spytał pierwszego lepszego kapłana gdzie znajduje się główny kapłan. Skierowano go do obszernej sali na końcu bocznego korytarza. Była ona obwieszona obrazami i relikwiami. Gdy kapłan zauważył Elana podszedł do niego i zaczął:
-Witaj, Elkanie. Masz list? Wspaniale. Daj go- zabrał list z ręki kleryka- wiem już co z toba zrobić. Ale poczekaj chwilkę- po tych słowach kapłan szybko przeczytał list, po czym od razu powiedział- tak jak myślałem. Posłuchaj- mamy zrobić z ciebie członka 5-osobowej rady najwyższej kultu Heironeusa. Ale najpierw musisz zostać mistrzem. - Mistrzem? To słowo ogromnie zdziwiło Elana. On mistrzem? On w radzie? Na bogów, dlaczego teraz? Gdyby chcieli, mogli to zrobić dawno temu…. Ale- może umarł ktoś z rady? W każdym razie Elkan musiał słuchać dalej - Zanim jednak poddam cię Próbie, musze wiedzieć czy jesteś godzien zajmować wyższe stanowiska. Akurat mam dla ciebie misję. O Heironeusie, oby kiedyś nadszedł dzień bez nowych zleceń. Otóż pewien bard, Morries, szukał najemników gotowych podjąć się niebezpiecznej misji. Wiec jak będzie? Mogę cię od razu teleportować do willi tego barda, oczywiście jeśli chcesz.- po tym kapłan wyjął z kieszeni zwój i poczekał na odpowiedź. Choć wydawał się pewny, że wie co usłyszy.

Cisza
Mniszka powoli posuwał się uliczką. Po 3 tygodniach plecy nadal cholernie bolały…. Czego na właściwie szuka w Ashindar? I tak nie pożyje tu długo. A uciec nie ma szans. Już ściga ją jeden taki…. Jak on ma… no w każdym razie łowca głów. Jeżeli nie odnajdzie szybko pomocy to skończy jako kolejne ścierwo na śmietnisku. Cholera! A co- teraz nie jest w zakonie, wolno jej się wyrażać jak chce. Chociaż jednak ma cichą nadzieję na powrót do swojej spokojnej celi…
Co mówił ten strażnik? Ten jedyny który jej nie wyśmiał ani nie próbował zabić? Tak, willa na samym końcu tamtej ulicy. Ale jak długo jeszcze musi iśc? Zdawało jej się że idzie całą wieczność. Ból prawie pozbawiał ją przytomności. Po co szła dzisiaj 40 kilometrów? Wiedział że tak będzie….
-Jest! Ale wspaniała…- wyrwało jej się z piersi.
Willa była ogromna, piękna i z ogrodami. Tez wspaniałymi. Przy furtce stał strażnik. Gdy spytał się po co przychodzi, odpowiedziała po prostu:
-Do twojego pana. A teraz daj mi przejść.
Strażnik wybałuszył oczy, ale puścił dziwnego gościa bez słowa.
Cisza weszła do holu. Wszędzie krzątała się służba. Kamerdyner powiedział jej że pan jest w góry. A więc udała się tam. Kolejny sługa skierował ją dalej w lewo. Podeszła do drzwi, zapukała i weszła.


Konstantin Thorn
-A więc panie Thorn… chce pan zarobić tak? Owszem mam robótkę, idealną dla najemników. Ale potrzebuję kilku ludzi- mówił Morries, wpływowy bard. Bardzo wpływowy. Był średniego wzrostu księżycowym elfem. Obok jego fotela leżała wspaniała lutnia. Przed nim to stał Konstantin- ty też jesteś bardem. Szanuję to. Jeżeli znajdą się jeszcze 2-3 osoby to wyznaczę wam zadanie. Bardzo niebezpieczne. Ale nagroda warta jest ryzyka. Dla ciebie będzie to… powiedzmy 500 sztuk złota. Co ty na to?- Konstantin nie zdążył odpowiedzieć, bo drzwi za nim otworzyły się i….


Cisza, Konstantin
Morries ze zdziwieniem patrzył, jak do jego komnaty wchodzi niska, wyraźnie zmęczona mniszka w obdartym ubraniu.
-Na bogów! A ty tu czego chcesz?! Aj, wybacz moją nieuprzejmość. Widzę żeś chyba ranna. Masz, wypij to- bard wręczył Ciszy dziwną niebieską miksturę- to specjalny wywar, który na pewno uleczy twoje rany i zmęczenie. A teraz powiedz czego chcesz.- Morriesa ucieszyła niepomiernie wizyta mniszki, ponieważ zapewne słusznie domyślał się, że przybyła ona tutaj szukać pracy. Dziwny dzień, zaprawdę dziwny dzień….
 

Ostatnio edytowane przez Beriand : 26-11-2007 o 17:17.
Beriand jest offline  
Stary 18-11-2007, 21:53   #2
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Jego ciężkie buty głośno dudniły kiedy przechodził przez wrota świątyni. W jednej ręce trzymał list, drugą zaś przeczesywał swe mlecznobiałe, długie do ramion włosy. Na twarzy miał dwie blizny (jedną przechodzącą przez prawy policzek, a drugą przez czoło) - pamiątki po stoczonych bitwach.

Był średniego wzrostu - między 5 a 6 stóp. Przy pasie miał przypięty miecz, a na plecach lekką stalową tarczę.

Został skierowany do głównego kapłana świątyni. Człowiek zaczął mówić tak szybko, że Elkan ledwie nadążał.
- Witaj, Elkanie... list... Daj go- zabrał list z ręki Elkana, który ledwie się zorientował o co chodzi. - wiem już... zrobić... Ale poczekaj chwilkę...- po tych słowach główny kapłan szybko przeczytał list, a Elkan przetrawiał słowa, które do niego właśnie dotarły. Po chwili jego rozmówca już kontynuował.- tak jak myślałem...mamy zrobić z ciebie członka pięcioosobowej rady najwyższej... Ale najpierw... mistrzem...
Mistrzem? JA mistrzem? Chyba z kimś mnie pomylili... A może to nie do mnie mówi? pomyślał Elkan.
- ...poddam cię Próbie... - kontynuował główny kapłan. - muszę wiedzieć... godzien...wyższe stanowiska... mam dla ciebie misję...pewien bard, Morries, szukał najemników...
Najemnik? JA? On chyba żartuje? - znów pomyślał Elkan.
- gotowych podjąć się niebezpiecznej misji. Wiec jak będzie? Mogę cię od razu teleportować do willi tego barda, oczywiście jeśli chcesz.- po tym kapłan wyjął z kieszeni zwój i poczekał na odpowiedź.

Elkan otrząsnął się po tym jak do jego mózgu dotarło to co usłyszał.
- Ja najemnikiem? - powtórzył jakby niepewien. - Ależ mistrzu... Ja żyję by służyć Heironeusowi a nie jakimś podrzędnym gildiom... - spojrzał jeszcze raz na twarz najwyższego kapłana, który wydawał się być niewzruszony. No cóż, taka dola. - Sądzę że nie mam wyboru... - powiedział bardzo cicho, jakby do siebie. - Jestem gotów. - powiedział wreszcie i czekał aż zostanie przeniesiony przez czar.

Jednak pewna myśl przebiegła mu przez umysł kiedy był już teleportowany:
Od kiedy to kapłan umie rzucać czary wtajemniczeń?
 
Gettor jest offline  
Stary 19-11-2007, 11:58   #3
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Kersist chowa nóż z powrotem za skórzany pas obejmujący kraciasty kilt i patrzy z nowym zainteresowaniem na wątpliwej reputacji jegomościa. Nigdy nie lubił takich szczurów, którzy wyręczają się w prawdziwej męskiej pracy innymi. Z drugiej strony w mieście bez pieniądza sobie nie poradzi.
Raz jeszcze omiata wzrokiem rozmówcę taksującym spojrzeniem.
- Takich jak ja, mówisz? - odpowiada śmiejąc się w duchu. Na ogół "ludzie z miasta" na widok wielkoludów w kiltach chwytali za bron i wskakiwali na wozy,a tu proszę szukali "takich jak on". Kersist spogląda na niebo w stronę paru leniwie przesuwających się kłębiastych obłoczków jakby szukając tam odpowiedzi na pytanie jegomościa. Nie znalazłszy jednak niczego poza nieprzyjemnym powiewem psujących się warzyw od strony slumsów, które minął, krzywi się i dorzuca:
- No dobra, co to za robota?
 
Marrrt jest offline  
Stary 19-11-2007, 15:43   #4
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
- Na bogów! A ty tu czego chcesz?! Aj, wybacz moją nieuprzejmość. Widzę żeś chyba ranna. Masz, wypij to.- rzekł nieznajomy.

Cisza oparła się o komodę. Robiła jej się niedobrze, bardzo niedobrze. Czuła że zaraz upadnie na podłogę. Plecy cholernie bolały, rana ciągle piekła. Ale nie mogę, pomyślała, nie mogę pozwolić by ból nade mną zapanował. Szybko zrobiła kilka głębokich wdechów. Kim są ci nieznajomi i czego od niej chcą. Zwłaszcza ten kto podał jej tę miksturę.

Opatuliła się szczelniej płaszczem, niemal zakrywając przezroczystą, czarną koszulę, a co za tym idzie jej nagie piersi. Kaptur też nasunęła głębiej na twarz. Nie chciała by ktoś zobaczył jej tatuaż, kruka z rozwiniętymi skrzydłami, obejmującego całą twarz. Jedyne co można było spod niego zobaczyć to przerażone, dzikie oczy o kolorze krwi. Powoli wzięła obandażowaną dłonią eliksir i szukając jednocześnie potwierdzenia w zachowaniu nieznajomego wypiła.

- Ja...- zaczęła. Nie skończyła jednak bo plecy ponownie zapiekły. Mocniej. Trucizna, pomyślała?

Czym prędzej zgięła nogę i wyciągnęła jeden ze sztyletów ukrytych w pochewkach w butach. Przyłożyła nieznajomemu do szyi.

- Co to jest?- spytała.

Jednak po chwili ból zelżał. A po chwili ustąpił. To było dziwne uczucie. Całe dni się męczyła z plecami, nie dało się wyprostować, a szczególnie położyć na plecach, a spać jakoś musiała. A teraz, jak ręką odjął. Co to za mikstura?

Odwróciła się zakłopotana, jednocześnie zdejmując ostrze sztyletu z szyi barda. Włożyła go powoli w pochewkę przy bucie.

- Przepraszam.- odparła. Tylko na to było ją stać w takich okolicznościach.
 

Ostatnio edytowane przez RyldArgith : 27-11-2007 o 22:59.
RyldArgith jest offline  
Stary 19-11-2007, 16:31   #5
 
Radioaktywny's Avatar
 
Reputacja: 1 Radioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemu
Kar-shuk wędrował ulicami Ashindar w poszukiwaniu gospody. Nie umiał dobrze czytać lecz jej szyld potrafił rozpoznać. Jego potężnie zbudowane ciało okrywał płaszcz. Półork był młody i mało inteligentny ale przypuszczał że jego widok w zbroi i z toporem mógłby wywołać zainteresowanie, a tego chciał za wszelką cenę uniknąć. Miał bowiem do wypełnienia misję, od której zależał jego honor, a przypadkowe potyczki w mieście mogły by mu przeszkodzić. Widoczna była jedynie jego twarz, przez którą biegła blizna przecinająca prawe oko.

Wielogodzinna podróż zmęczyła go bardzo, jego nogi z trudem odrywały się, lecz oto właśnie oczom jego ukazały się drzwi, nad którymi wisiał szyld z namalowanym kuflem piwa. Na jego twarzy po raz pierwszy od długiego czasu pojawił się uśmiech. Bezzwłocznie wszedł do środka.

W karczmie nie było nikogo. Ciemne pomieszczenie oświetlało tylko kilka świec. W blasku jednej z nich Kar-shuk dostrzegł człowieka stojącego za ladą. Rozejrzał się jeszcze raz czy aby na pewno nie ma nikogo poza nimi i kierując swoje kroki w kierunku barmana rozpoczął rozmowę

-Kar-shuk witać właściciel karczma. Mnie przysłać tutaj Graash. On mówić, że ty znać człowiek-morderca orków. Kar-shuk szukać ten człowiek.

Mimo że półork kiepsko mówił we wspólnej mowie, barman widocznie zrozumiał o kogo chodzi, gdyż bardzo speszony zaprosił gościa na zaplecze. Tam powiedział że zna półelfa, który wie gdzie przebywa przywódca szajki. Jednak karczmarz zażądał 20 sztuk złota za udzielenie informacji.

Na samą myśl o współpracy z półelfem po plecach Kar-shuka przeszedł dreszcz. Jak większość jego braci miał uprzedzenia do elfów. Ale nie to było powodem dla którego miałby rezygnować z zadania, gorsze było to, iż informacja o tym elfie kosztowała aż taką sumę. Oszczędność nie była cechą orka. Jeśli tylko coś zarobił, zaraz wydawał te pieniądze na jedzenie bądź trunki, przez co nie miał przy sobie ani grosza. Smutnym tonem odpowiedział na słowa gospodarza.

-Kar-shuk nie mieć złoto ale właściciel karczma musieć pomóc Kar-shuk. Człowiek-morderca orków zwabić orki z wioska Kar-shuk w pułapka i zabić wszystkie. Tylko Kar-shuk uciec i teraz szukać zemsta. Jak by sie czuć właściciel karczma gdyby ktoś przyjść i zabić jego rodzina? Kar-shuk móc odpracować złoto ale on potrzebować informacja o półelf. Ty musieć pomóc Kar-shuk...

To rzekłszy błagalnym wzrokiem spojrzał na barmana...
 
Radioaktywny jest offline  
Stary 19-11-2007, 16:31   #6
qaz
 
qaz's Avatar
 
Reputacja: 1 qaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie coś
Nicram napawał się widokiem przerażonego Niziołka, który powoli zaczynał mu działać na nerwy. Zawsze był neutralny w ocenie innych, lecz po spotkaniu z tym osobnikiem słowo Niziołek nabrało nowych synonimicznych znaczeń: tchórz i głupek. Timad nie był w prawdzie złym druidem jednak nie przebierał w środkach by osiągnąć swój cel. Drobne groźby zawsze potrafiły odpowiednio zmotywować rozmówcę. Nie inaczej było w tym przypadku.
-Na Ehlone! Albo zaraz powiesz albo cię zabiję!
-Bo ja mam pewien zwój… widzi pan, tych zwojów jest dużo, żeby tam cały czas nie chodzić. To sławny człek… i potężny! A więc mogę panu sprz…. Dać ten zwój i tam gdzie pan trafi tam będzie owy półelf.

Elf półkrwi uśmiechnął się, można by rzec, niemal życzliwie do przestraszonego rozmówcy. Milczał chwilę bawiąc się listkami bluszczu który oplatał jego lewe ramię. I nagle jego umysł uderzyła dziwna konkluzja"jak niewiele mnie różni od takiego niziołka,tyle podobieństw: lekko spiczaste uszy, pociągłe rysy..". Trwało to ułamek sekundy po którym odrzucił tę myśl z obrzydzeniem na bok.

-iDużo zwojów powiadasz? Więc nie zrobi CI to różnicy jeśli zabiorę sobie kilka na pamiątkę co?-uśmiechnął się ponownie, tym razem złośliwie. Widząc cofającego się ze strachu niziołka dodał- Zuch chłopak, będę jeszcze z ciebie ludzie...nie, raczej nie będą... Cóż zanim ruszę dalej, może mnie ugościsz i powiesz coś o tym Potężnym człeku, widzisz jestem żądny wiedzy...a nie krwi... chwilowo.

Przeczesał dłonią krótkie czarne włosy czekając dalszych reakcji niziołka. Ten trop mógł okazac się jedynym słusznym, i najwidoczniej Timad zostanie zmuszony do "teleportacji". Jakże ta myśl była dla niego niesmaczna, to takie nienaturalne...
 
__________________
Dobry Polak , to mądry i światły człowiek , otwarty na innych ludzi i inne kultury , ale też człowiek ostrożny , człowiek czujny , mający regał książek , komputer z internetem i Ak 47 na strychu <joke>
qaz jest offline  
Stary 19-11-2007, 18:08   #7
 
Yourek's Avatar
 
Reputacja: 1 Yourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputację
-Jondheeeeen! Chodź już!

Człowiek wstał z krzesła. Przejechał ręką po łysej jak kolano głowie, po czym sprawdzając instynktownie czy w lewym uchu srebrny kolczyk z kamieniem szlachetnym dodający mu zawadiackiego wyglądu, trzyma się dobrze, wszedł do gabinetu. Ciemny, brązowy, skórzany pancerz nie wydawał głośnych dźwięków w takcie chodu. Był idealnie dopasowany. Czarne skórzane buty zabezpieczały jego nogi, a jednocześnie nie były ciężkie. Górną część torsu zakrywał szeroki, można by rzec, szal, pod którym był ciemnobrązowy, bardzo podniszczony już, płaszcz z kapturem sięgający do łydek. Szal nie osłaniał jednak całkiem szyi. Tę funkcję pełnił za niego brązowy materiał imitujący bandanę. Mężczyzna wyglądał z tym, jakby dolną część twarzy miał owiniętą bandażami. Spod płaszcza dawałoby się zauważyć przypięte do pasa sakiewki oraz dwie wspaniale wykonane ostrza. Z lewej strony sztylet, z prawej rapier.

-Dlaczego mnie wezwałeś, mistrzu? Kolejne zabójstwo? - spytał swoim zimnym, pozbawionym entuzjazmu głosem. Usłyszawszy dziwną, łamiącą się odpowiedź, popatrzył uważnie na pracodawcę, po czym rzekł:
-Teleportacja...cóż za niecodzienny sposób podróży. Mam przez to rozumieć, iż zależy ci na szybkim dotarciu do zleceniodawcy. W dodatku nie udzieliłeś mi konkretniejszych informacji. Przypadek? A może po prostu chcesz się mnie pozbyć?
Nie czekając na odpowiedź, wybuch gniewu tudzież gwałtowne zaprzeczenie odpowiedział cały czas patrząc na pracodawcę.
- Jak zawsze otwarty na niecodzienne zlecenia. mam tylko nadzieję, że nie pakujesz mnie w jakieś bagno bez wyjścia. - na twarzy Jondhena pojawił się lekki, pełen ironii uśmiech, gdy wyciągał rękę po zwój.
 
__________________
W takich sytuacjach, gdy warstwa nakłada się na warstwę, gdy wszystko jest fasadą, wplecioną w sieci oszustwa, prawdą jest to, co z nią uczynisz. - Artemis Entreri

Ostatnio edytowane przez Yourek : 20-11-2007 o 17:14.
Yourek jest offline  
Stary 20-11-2007, 00:29   #8
 
dziobon's Avatar
 
Reputacja: 1 dziobon ma wyłączoną reputację
Konstantin Thorn

Konstantin o prostej twarzy patrzył się teraz na diablę, które co dopiero weszło do pokoju gdzie przebywał. "Pewnie najemnik", pomyślał. Tak naprawdę to Konstantin nie był najemnikiem, a prostym szlachcicem, bardem. Był więcej niż średniego wzrostu i stał prosto przed gościnnym zleceniodawcą mając spuszczone ręce, a w nich trzymał kapelusz z piórem. Miecz przewieszony przez pas przesunął do tyłu aby mógł okazać szacunek temu, który go przyjął. Próbował się nie stresować ale kiedy usłyszał kwotę, która będzie jego wynagrodzeniem nie umiał utrzymać nerwów. Cieszył się, że nie będzie podejmował tej misji sam, gdyż zawsze jest możliwość, że partnerzy wyręczą go przez większość roboty. Poprawił swoją koszule, która teraz nieprzyjemna mokra od potu kleiła się do ciała. Konstantin nie chciał aby wykryli jego podniecenie taką ofertą bo nie chciał stracić tej okazji. Chciał ujść za profesjonalistę w swoim zawodzie, dlatego nie chciał pokazywać uczuć, przez które mogliby uznać go za słabeusza. - Jeżeli już mówimy o pieniądzach to powiedz, jakie jest ryzyko - odrzekł próbując skrzyżować wzrok z oczami barda. - Nie mam dużego wyboru. Uważam bowiem, że trafiła mi się dogodna sytuacja i nie chcę jej stracić. Czy kompanów mam sam poszukać, czy raczej czekać aż sami się zgłoszą - mówiąc końcówkę skierował wzrok na stronę diablęta. Konstantin już od razu nie napełniał się przyjaźnią do tej postaci. Kiedy wszedł poczuł do niego niechęć. "Jak w ogóle się tu znalazł? I dlaczego przyszedł tu taki nieogarnięty jak do stajni? W jakich czasach my teraz żyjemy... Nie ma już prawdziwych poszukiwaczy przygód".
 
__________________
"Za stodołą, gdzieś na płocie,
kogut gromko pieje,
zaraz przyjdę, miła do cię,
tylko się odleję" - A.Sapkowski "Coś się kończy, coś zaczyna"
dziobon jest offline  
Stary 20-11-2007, 13:11   #9
 
Beriand's Avatar
 
Reputacja: 1 Beriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemuBeriand to imię znane każdemu
Konstantin, Cisza

- Ja...- zaczęła mniszka. Jednak nie skończyła. Najwyraźniej zastanawiała się co to za mikstura, ale jednak wypiła ją.
Po chwili jednak wyciągnęła nóż i przyłożyła go do gardła Morriesa . ten jednak rzekł szybko:
-Nie radziłbym, pani.- Cisza poczuła na plecach chłód ostrza- Nie masz się czego obawiać. To nie trucizna.
-Co to jest?- spytała mniszka.
-Eh, długo by mówić. Wywar leczniczy, ot co.
Odwróciła się zakłopotana, jednocześnie zdejmując ostrze sztyletu z szyi barda.
- Przepraszam.
-Nie ma za co. Niektórzy tak reagują. To dobrze żeś ostrożna. Przyda się ktoś taki podczas tego zadania, o tak. Ale przejdźmy do rzeczy.- rzekł bard i podszedł do szafy, ale nie dane mu było skończyć, ponieważ Konstantin rzekł:
Jeżeli już mówimy o pieniądzach to powiedz, poczuł do niego niechęć. Nie mam dużego wyboru. Uważam bowiem, że trafiła mi się dogodna sytuacja i nie chcę jej stracić. Czy kompanów mam sam poszukać, czy raczej czekać aż sami się zgłoszą - mówiąc końcówkę skierował wzrok na stronę diablęta.
-Cieszę się ze uważasz zapłatę za godną, bo chyba o to ci chodzi. Czy musisz szukać? No cóż- nagle urwał, bo zauważył teleportującego się w rogu Elkana.


Elkan
Elkan zaskoczony odpowiedział:
- Ja najemnikiem? Ależ mistrzu... Ja żyję by służyć Heironeusowi a nie jakimś podrzędnym gildiom... - spojrzał jeszcze raz na twarz najwyższego kapłana. - Sądzę że nie mam wyboru... - powiedział bardzo cicho, jakby do siebie. - Jestem gotów.
-I mam nadzieję że będziesz służył. Ale zanim to się stanie musimy wiedzieć, czy jesteś godny. Zresztą ta misja da wiele dobrego Ashindar. Przynajmniej według mnie, i to nie od razu. Więc skoro jesteś gotów, to cię teleportuję.


Elkan, Cisza, Konstantin
Cisza na widok kapłana syknął i sięgnęła po drąg, Konstantin wyciągnął miecz. A sam Elkan opierał się oszołomiony o ścianę. Tylko Morries zachował spokój. Dokończył zdanie:
-sądzę że daleko szukać nie musisz. Pan pewnie jest kapłanem Heironeusa, tak? Powiadomiono mnie.- w tym momencie Elkan odzyskał świadomość, a pozostali schowali broń.- A więc pewnie chcecie abym wyjaśnił wam co nieco. Ah, droga pani, wybacz ze cię pominąłem…. ale ty także szukasz pracy? O kapłanie wiem, a ty co byś chciała w zamian? Nie krepuj się- dodał, widząc jej zmieszanie-Lepiej żebyśmy wiedzieli o sobie jak najwięcej. I może przedstawmy się- Ja jestem Morries.


Kersist
- Takich jak ja, mówisz? – odrzekł najwyraźniej zdziwiony i rozbawiony druid- No dobra, co to za robota?
-Oh, źle mnie zrozumiałeś.-człowiek uśmiechnął się szczerze- To raczej jest propozycja długofalowa. Aczkolwiek możesz zrezygnować po pierwszym zadaniu, lub nawet przed. Ale wątpię. Mój pracodawca zapewnia świetne nagrody. Mogę cię do niego zabrać. Więc co- spytał po raz kolejny złodziej.


Kar-shuk
Barbarzyńca wysłuchał barmana i odrzekł zmartwiony:
-Kar-shuk nie mieć złoto ale właściciel karczma musieć pomóc Kar-shuk. Człowiek-morderca orków zwabić orki z wioska Kar-shuk w pułapka i zabić wszystkie. Tylko Kar-shuk uciec i teraz szukać zemsta. Jak by sie czuć właściciel karczma gdyby ktoś przyjść i zabić jego rodzina? Kar-shuk móc odpracować złoto ale on potrzebować informacja o półelf. Ty musieć pomóc Kar-shuk...
To rzekłszy błagalnym wzrokiem spojrzał na barmana... Ten jednak spojrzał na niego ze zdziwieniem, zjechał wzrokiem do jego pasa i rzekł:
-A ta ukryta za płaszczem sakiewka to co? Nie ze mną te numery, „biedaku”- roześmiał się barman- Na pewno masz tam coś niecoś.
Kar-shuk uderzył się ręką w czoło. No tak! A pieniądze od Graasha?

[Półork mieć napisane w karcie 50 sz ]


Nicram
-Dużo zwojów powiadasz? Więc nie zrobi CI to różnicy jeśli zabiorę sobie kilka na pamiątkę co?-druid uśmiechnął się, tym razem złośliwie. Widząc cofającego się ze strachu niziołka dodał- Zuch chłopak, będę jeszcze z ciebie ludzie...nie, raczej nie będą... Cóż zanim ruszę dalej, może mnie ugościsz i powiesz coś o tym Potężnym człeku, widzisz jestem żądny wiedzy...a nie krwi... chwilowo.
Przeczesał dłonią krótkie czarne włosy czekając dalszych reakcji niziołka.
-Pannie, źle mnnie zrozummiałeś…-mówił coraz bardziej przestraszony karzeł- Jest wiele zwojów, lecz ja mam tylko jeden. Panie, a cco ja mogę wiedzieć? Zwą go Unfindel, to pół-eelf… i jest magiem. Takim, z nnatury, nie czarodziejem. Panie trzymaj zwójjj i daj mi odejść- wydarł się Niziołek.


Jondhen
-Teleportacja...cóż za niecodzienny sposób podróży. Mam przez to rozumieć, iż zależy ci na szybkim dotarciu do zleceniodawcy. W dodatku nie udzieliłeś mi konkretniejszych informacji. Przypadek? A może po prostu chcesz się mnie pozbyć?
Nie czekając na odpowiedź dodał:
- Jak zawsze otwarty na niecodzienne zlecenia. Mam tylko nadzieję, że nie pakujesz mnie w jakieś bagno bez wyjścia. - na twarzy Jondhena pojawił się lekki, pełen ironii uśmiech, gdy wyciągał rękę po zwój.
-Tak, z chęcią bym się ciebie pozbył. I zapewne to robię. Z tego co powiedział owy półelf-kurier… a zresztą. Nie mam konkretnych informacji. Możliwe że to bagno bez wyjścia, możliwe że to otwarty skarbiec… możliwe że to pułapka. Ale wątpię w to.- oczy mistrza zeszły na wyciągniętą dłoń zabójcy- hm…. Chcesz się sam teleportować? Nie sądzę. A więc zgoda- upewnił się mistrz- jeśli tak to zejdź niżej to Arsivasa i poproś o użycie zwoju.
 

Ostatnio edytowane przez Beriand : 20-11-2007 o 15:32.
Beriand jest offline  
Stary 20-11-2007, 14:38   #10
 
Radioaktywny's Avatar
 
Reputacja: 1 Radioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemuRadioaktywny to imię znane każdemu
Kar-shuk ze zdziwieniem popatrzył na barmana nie wiedząc o co mu chodzi, a następnie zaczął przeszukiwać płaszcz. Ku jego zdziwieniu faktycznie była tam sakiewka. Za duża ilość piwa podczas rozmowy z Graashem sprawiła że półork całkiem zapomniał o pieniadzach od niego. Zakłopotany, wysypał zawartość na stół. Przeliczył wszystko, odliczył 20 sztuk, przesunął w kierunku karczmarza a resztę włożył z powrotem do worka. Nie wiedział jakim cudem barman wypatrzył tą sakiewkę skoro sam jej nie zauważył ale wolał w to nie wnikać. W końcu to była jego jedyna szansa na znalezienie swego wroga. Gdy gospodarz liczył pieniądze Kar-shuk podrzucając woreczkiem zabrał głos

-Właściciel karczma prowadzić Kar-shuk do półelf. Ale najpierw właściciel karczma dać Kar-shuk piwo i duże mięso...
 
Radioaktywny jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172