Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-03-2008, 15:45   #21
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jadł spokojnie, rozkoszując się każdym kesem. Może nie był tak głodny, jak niektórzy z jego towarzyszy, a może po prostu miał taki zwyczaj. Nie wiedział...
Tak samo jak nie wiedział, czemu nie pociąga go lśniące krwistą czerwienią wino.
Uważnie wsłuchiwał się w słowa człowieka, który kazał zwać się Benem. Miał nadzieję, że któreś z nich odświeży mu pamięć...
Blaukfurt? Góry Smoczego Grzbietu? Jaskinia? Podziemny korytarz? Trzęsienie ziemi? Kobieta?
Żadne z tych słów nie potrafiło przełamać bariery odgradzającej go od tego, co zapomniał.
Kobieta? - pomyślał. - Jaka kobieta?
Jedyną kobietą o której mógłby coś rzec była Lily, a z pewnością nie o niej mówił Ben.
Spojrzał na gospodarza.
- Mogę jedynie potwierdzić słowa mego towarzysza - skinął głową w stronę gnoma.
- Nie pamiętam żadnego powodu, który skłoniłby mnie do penetrowania jakiejś jaskini. Której zresztą też nie pamiętam.
Z trudem powstrzymał wzruszenie ramion.
- Wiesz o nas więcej, niż my sami - powiedział. - Czy ludzie z Blaukfurt mówili o nas coś więcej?
Miał cichą nadzieję, że mieszkańcy miasteczka powtarzali ich imiona...
 
Kerm jest offline  
Stary 03-03-2008, 17:30   #22
 
Verax's Avatar
 
Reputacja: 1 Verax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumny
Gdy Ben odpowiadał elfowi, niziołek na chwilę przestał jeść Fascynujący jest ten elf, tajemniczy, coś na mój kształt, tylko po co taki sztywny i nadęty? Nie wiem jak mogłem z nim podróżować wcześniej, bo chyba stanowiliśmy zgrany zespół... Skupił się na jedzeniu, ale nie uchybił nic z historii, którą opowiadał im sir Ben. Gdy Ben opowiadał o nas, o smoku, grocie, wyprawie, magicznych przedmiotach i ich byłej towarzysce niziołek przestał jeść i wpatrywał się ze zdziwieniem w mówcę:
-Benie, to chyba jakiś błąd, tak jak reszta drużyny nic nie pamiętam, a to co mówisz brzmi conajmniej jak opowieść, którą... -urwał zmieszany, po czym kontynuował ...no nieważne. Niewiarygodne, trudno mi w to uwierzyć- zamyślił się, przyszło mu coś do głowy:
-Mam pytanie, dlaczego nas szukałeś Benie? Oczywiście to szczęśliwe zrządzenie losu, że nas szukałeś, zawdzięczamy ci życie, ale dlaczego?- Spojrzał z zaciekawieniem w stronę Bena.
Było jeszcze coś co nie dawało mu spokoju, mianowicie Kobieta, nie znaleziono jej, ani jej ciała. Musi coś znaczyć w całej tej układance...
-Powiedziałeś, że podróżowała z nami kobieta- napił się wina, po czym wytarł rękawem usta, wygładził brodę wokoło ust i kontynuował:
- nie znaleziono jej ciała, widocznie ocalała, ale próbowano chociaż odszukać ją wśród żywych, w mieście jakimś albo co, posłano jakiś list za nią?- Jeśli nie, to sądzę, że może mieć coś wspólnego, z naszą obecną sytuacją... dodał w myślach, w tym momencie zdrowo i głośno beknął, co spowodowało zniesmaczenie wśród obecnych u stołu, rozejrzał się i powiedział:
-Dlaczego się tak patrzycie?- przytłoczony spojrzeniami, zaskoczył- Ach, Pardon, to chyba tak się mówiło- po czym uśmiechnął się szeroko, rumieniąc się przy tym i nie zważając na sytuację kontynuował jedzenie.
 

Ostatnio edytowane przez Verax : 03-04-2008 o 17:31.
Verax jest offline  
Stary 04-03-2008, 21:19   #23
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Volodni słuchał cierpliwie do końca monologu Bentheda... rewelacje jakie usłyszał były... były jedyną wskazówką tego co mogło zajść i tego kim jest. Niestety w chwili obecnej zwiadowca nie mógł stworzyć żadnej innej teorii, wiadomym było dla niego, że kupiec mógł kłamać.

Przede wszystkim był kupcem, i mimo swojej budowy, nie wyruszył by szukać przygód za "ich" drużyną wraz z całą karawaną, która ich eskortowała. Istniała oczywiście możliwość, że nie szukał przygód, a tylko chciał spotkać swoich "bohaterów". Dodatkowo wspomniał o tajemniczej kobiecie, która z "nimi" podróżowała... stawiając wszystkich w bardzo precyzyjnej sytuacji, gdzie powinni jej szukać. Jeśli kłamie, to może tam coś innego na nich czekać, jeśli mówi prawdę to i tak muszą to sprawdzić. Jedno jest pewne, czy tego chcą czy nie, "drużyna", której częścią był Volodni została w sprytny sposób zmuszona do robienia tego, czego kupiec sobie zażyczył.

-Nie tylko kajdany potrafią więzić- Volodni pierwszy raz użył swojego, ciężkiego, matowego głosu. Był on ciężki, jak wielkie drzewa w puszczy, i gruby jak pnie tych drzew. Czy był przyjemny, czy nie, ciężko określić, lecz to jak rzadko go używał i w jaki sposób, sprawiało, że chwilowo w powietrzu unosiła się krótka cisza, zanim ktoś powiedział coś innego.
 
Qumi jest offline  
Stary 05-03-2008, 21:49   #24
 
Blady's Avatar
 
Reputacja: 1 Blady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemu
Kruk odleciał z blatu stołu w stronę lasu. Elf ubrany w czarne obwisłe szaty, gdy tylko usłyszał odpowiedz na swe pytanie wstał i wolnym krokiem poszedł w stronę lasu cały czas zasłaniając swoją zabliźnioną Twarz.

Vaxtor, trzeba coś przekąsić. Upolowałeś już coś?

- Oczywiście mój panie.- odezwał się znajomy głos w jego głowie.
W tym ciemnym lesie mógł wreszcie swobodnie porozmyślać. I co będzie dalej? Przecież ja bez swej księgi jestem całkowicie bezużyteczny.
Po chwili znalazł go Vaxtor. Trzymał w szponach ścierwo jakiegoś zdechłego królika. Drax przerwał go na dwie części i jedną z nich rzucił w stronę kruka. Nienawidził tego ludzkiego jedzenia. Nienawidził wszystkiego co ludzkie.
Sam zaczął zanurzać swoje ostre zęby w surowym mięsie.
Nie mogę już wytrzymać w obecności tych ludzi. To oni nam to zrobili.
Panie przecież to nie Ci. Z tymi podróżowałeś, a inny uratował nam życie.
Zamilcz. Innym razem bym Cię skarcił. Wszyscy ludzie są tacy sami. Ta rasa tak ma. Najpierw tworzą a potem niszczą. Muszę trochę odpocząć. Vaxtor poleć do nich, zajmij me miejsce przy stole i słuchaj uważnie. Muszę mieć na to wszystko oko. Jak zjem i wypocznę, wrócę.

Drax dokończył królika i chwilę myślał siedząc przy drzewie. Każda próba przypomnienia sobie jakiegoś czaru kończyła się niepowodzeniem, nawet czarów które kiedyś znał na tyle by przygotowywać je bez swej księgi. Dzięki Vaxtorowi spoczywającemu na stole słyszał wszystko co działo się przy nim. Dopiero kiedy kupiec odszedł od stołu Drax wyłonił się z lasu.
 
Blady jest offline  
Stary 06-03-2008, 19:28   #25
 
Kud*aty's Avatar
 
Reputacja: 1 Kud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłośćKud*aty ma wspaniałą przyszłość
Benthed słuchał uważnie wręcz łapczywie waszych odpowiedzi i pytań. Gdy ostatni z was skończył swoją kwestię Ben ściągnął czoło i powstał od stołu. Począł się przechadzać tak jakby to miało pomóc mu się skupić. Z jego twarzy można było wyczytać, iż nad czymś głęboko myśli.

A więc nic nie wiecie, nic nie pamiętacie... - człowiek przemówił po dłuższej chwili. Spoglądał teraz na każdego członka "drużyny" z osobna. Zaczął od człowieka. Ty nazywasz się Dart Greenwald. Nie wiem skąd pochodzisz, nie chwaliłeś się tym. Podobno jesteś świetnym szermierzem oraz dobrym łucznikiem. Następnie jego wzrok padł na gnoma. Ciebie gnomie nazywają Aldo Grimbigr i pochodzisz z Atraxfall. Jesteś... - sir Benthed zaciął się na chwilę, ale po chwili opamiętał się i skończył - dobrym wojownikiem. W promieniu kilkuset kilometrów nie widziano lepszego od Ciebie zwiadowca. A mówią na Ciebie Uru - przemówił kupiec do człowieka - drzewa. Tyle tylko wiem na Twój temat. O niziołku natomiast można by gadać całymi godzinami, chwalić Twój spryt, zręczne dłonie - tu kąciki jego ust lekko zadrgały - czy umiejętność unikania kłopotów. Nazywasz się Celerus i pochodzisz z okolic Waterdeep. Co tam robiłeś nie wie nikt, chociaż chodzą różne plotki - teraz już wyraźnie człowiek się śmiał. Nie był to jednak śmiech szyderczy, bardziej serdeczny. Pozostał mi już tylko elf, który przed chwilą nas opuścił. Ma na imię Drax i podobno jest magiem. Jest dość skryty. Przemawia za pośrednictwem swojego kruka. Jak widać nikt go nie zatrzymywał. Mówię to po to, aby Ci którym się jeszcze wydaje, że są więzieni przekonali się, że tak nie jest. - mówiąc to Ben spojrzał znacząco na Uru. Co do kobiety. Była bardzo tajemnicza. Nie mówiła za dużo o sobie. Ma na imię Jena. To wszystko co wiem.

Teraz gospodarz ponownie zaczął przechadzać się wokół stołu z frasobliwą miną. Po chwili przywołał sługę, który natychmiast mu się pokłonił. Albercie, przynieś moją szkatułkę oraz młot... Sługa odszedł by po chwili pojawić się z młotem owiniętym białym materiałem w jednej ręce oraz z pozłacaną szkatułką w drugiej. Wszystko to złożył na stole i odszedł. Benthed otworzył szkatułkę w której znajdowała się biżuteria. Wyjął z niej wisior z symbolem Lathandera, medalion z symbolem Heironeusa oraz pierścień ze złotym jednorożcem na błękitnym tle. Wisior oraz młot postawił przed gnomem. Aldo to są rzeczy które nie zostały zniszczone a należały do Ciebie. Natomiast pierścień i medalion należą do Ciebie, Dart. - mówiąc to podał mu błyskotki.

Obiad dobiegł końca. Po gorących daniach wniesiono desery oraz białe wino. Czas płynął szybko przy rozmowie. Po około dwóch godzinach przybył zbrojny, który wcześniej zapowiadał wam obiad. Ukłonił się i przemówił:

- Panie - rzekł - wszystko gotowe do drogi. Czekamy tylko na Twój rozkaz.

- Dziękuję Ci za wiadomość Arnoldzie. Idź i poinformuj wszystkich, że ruszamy. A was zapraszam do mojej karety gdzie spokojnie dojedziemy do mojej posesji. A, i gdybyście mogli odszukać tego elfa i przekazać mu, iż odjeżdżamy. Byłbym bardzo wdzięczny.

Oboje odeszli w stronę karet. Arnold nie raczył na was nawet spojrzeć. Nagle wśród stołu zaroiło się od ludzi którzy błyskawicznie zebrali wszystko ze stołu, po czym rozkręcili go i w częściach położyli na jednym z wozów. Chwilę później siedzieliście już w karecie. Gdy słońce chyliło się ku zachodowi zjechaliście z gościńca. Niedługo później znajdowaliście się przed bardzo dużym kamiennym domem wykonanym z największą starannością. Otoczony był przepięknym ogrodem w którym znajdowały się liczne rzeźby. Na wschód od niego można było zobaczyć bardzo niewyraźne rysy dużego miasta. Karawana zatrzymała się. Z drzwi tego pięknego domu wybiegły dwie młode dziewczyny. Jedna o kasztanowych włosach, ładnej niewinnej twarzy oraz błękitnej prostej sukni wyglądała na jakieś dwadzieścia parę lat. Druga natomiast przeciętnej urody o włosach czarnych jak noc przybrana w taką sama suknię wyglądała o wiele młodziej. Gdy wysiedliście z karety odszukały między wami Bena i rzuciły mu się na szyję. Moje córeczki - mówił mężczyzna przyciskając je do piersi. Widać było, że naprawdę bardzo miłuje te dwa istnienia. Po tej jakże wzruszającej scenie Tigkilor powiedział:

To są moje córki Acela - tu wskazał na starszą - i Haila. Zaprowadzą was do domu i ugoszczą. Ja tymczasem muszę udać się jeszcze do miasta. Nie czekacie na mnie, bo mogę wrócić późno. Do jutra. Postaram się o waszym przypadku coś dowiedzieć.

Benthed wsiadł do karety i wrócił do orszaku. Kilku zbrojnych na, których czele był Arnold podjechali do kobiet i zsiedli z koni. Wszyscy ukłonili się przed nimi a Arnold ucałował je nawet w dłonie. Miło Cię widzieć Panienko Acela'o, Miło Cię widzieć Panienko Haila'o - mówił rycerz całując dziewczyny w dłonie. Nam również - odpowiedziała Acela, po czym zwróciła się do was:

Mój ojciec już nas przedstawił. Teraz zapraszam do środka. Kolacja już czeka...
 
__________________
Nie-Kud*aty, ale ciągle z metalu...
Kud*aty jest offline  
Stary 06-03-2008, 20:32   #26
 
Verax's Avatar
 
Reputacja: 1 Verax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumnyVerax ma z czego być dumny
Wszyscy, którzy utracili cały swój pamięciowy dobytek, wypowiedzieli się. W miarę jak każdy z nich odpowiadał Benowi, nie mógł on powstrzymać zdziwienia i zakłopotania.
Niziołek skończył jeść, wyjął sobie resztki jedzenia, które utkwiły mu między zębami. Wtedy zaczął przemawiać ich gospodarz.
Celerus, celerus, jak to blisko brzmi, może rzeczywiście się tak nazywałem. Wszak ważne, że mam jakiekolwiek imię i nie powiem podoba mi się zaniepokoił go jednak śmiech Bena, spojrzał na niego badawczo. Grunt, że już coś wiem o moich kompanach i o sobie. Chyba już wiem skąd u mnie taki sposób bycia- uśmiechnął się pod nosem- i chyba już wiem czym się pałałem przed utratą pamięci.
W tym momencie wzrok Celerusa przykuły błyskotki i złota szkatułka, spojrzał z nutką zazdrości na Darta, po czym rzekł, z nadzieją w głosie:
-Benie, a może znalazłeś coś wartościowego co do mnie należało?
Tymczasem do stołu zaczęto znosić dania poobiednie, Celerus się rozchmurzył i kolejny już raz zaczął zajadać desery, popijając białym winem i rozmawiając towarzyszami stołu.
Iście królewska uczta, lepiej korzystać, bo to się może szybko skończyć
Miał racje, po pewnym czasie przyszedł ten sam człowiek i zapowiedział odjazd. Obozowisko spakowało się i znów ruszyli w drogę do posesji sir Bena, jak ów zapowiedział.
W czasie podróży niziołka zmorzył sen, gdy dotarli do posesji Bena, ktoś szturchnął go, a ten przebudzając się w sennej mgle zobaczył dość duży dom, zadbany i z pięknym ogrodem
-Fiu, fiu piękna siedziba- jego oczy chłonęły każdy szczegół tego dzieła architektury, kipiącego złotem i obfitością czuję, że gdzieś już w takich miejscach bywałem.
Do karawany wybiegły dwie młode kobiety, przytuliły mocno swojego ojca, po czym przedstawiły się wszystkim.
Młodsza zwróciła się do nich zapraszając ich na kolację:
-Witaj, miło mi Acelo, nazywam się Celerus- po tych słowach skierował swoje kroki za młodą kobietą rodzaju ludzkiego, która była zdecydowanie wyższa od niziołka.
Znowu posiłek, błagam niech ten sen się nie kończy.
 

Ostatnio edytowane przez Verax : 03-04-2008 o 17:31.
Verax jest offline  
Stary 07-03-2008, 08:19   #27
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Uważnie wpatrywał się w Bena, niemal pożerał go wzrokiem. Z niecierpliwością czekał na słowa, które mogły, acz nie musiały, stanowić klucz do jego pamięci.
Dart... Dart Greenwald... - powtórzył powoli w myślach, starając się jak najbardziej utrwalić te słowa.
Nic mu nie przypominały, ale miał nadzieję, że z czasem się do nich przyzwyczai.
Z niemal równą uwagą wysłuchiwał imion i nazwisk tych, którzy podobno byli jego towarzyszami. Okazało się jednak, że były to dla niego tylko i wyłącznie słowa. Podobnie jak imię kobiety.
Jena... Jena... Jena... - powtórzył parę razy. Ale z niepamięci nie wyłoniła się żadna twarz...
Mimo pulsującej w żyłach niecierpliwości spokojnie wyciągnął rękę po podane mu przedmioty.
Obejrzał widniejącego na pierścieniu jednorożca i automatycznym ruchem wsunął pierścień na serdeczny palec lewej ręki. Musiał to pewnie robić latami, bo chociaż umysł nic nie pamiętał, to ciało bez wahania wykonywało zakodowane odruchy.
To pewnie władania bronią też nie zapomniałem - ucieszył się.
Nagle zapragnął poczuć w dłoni ciężar miecza...
Spojrzał na medalion. Widok dłoni dzierżącej błyskawicę był mu dziwnie znajomy. Mimowolnie uśmiechnął się. Przez moment trzymał medalion w dłoni czując, jak chłodny początkowo metal rozgrzewa się, a potem założył medalion na szyję.

Podróż karetą upłynęła w milczeniu. Ben się nie odzywał, a i reszta nic nie mówiła.
Może, tak jak ja, przyzwyczajają się do swoich imion - pomyślał.
Gdy pojazd zatrzymał się przed domem z radością wysiadł i przeciągnął się. Chociaż siedzenia były miękkie, a oparcia wygodne, podróż trwała dość długo...

Przez moment wpatrywał się w twarze młodej kobiety i jej siostry, a potem ukłonił się i powiedział:
- Dart Greenwald.
Nie wiedzieć czemu te dwa słowa sprawiły mu niewypowiedzianą przyjemność.
- Miło mi was poznać
- dodał z uśmiechem.
Gdy dziewczyny ruszyły w głąb domu bez wahania podążył za nimi.
 
Kerm jest offline  
Stary 08-03-2008, 13:54   #28
 
Bulny's Avatar
 
Reputacja: 1 Bulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputację
Aldo Grimbigr? - szepnął gnom, pod nosem, słysząc swoje dane personalne. Słowa te często przechodziły mu przez myśl, ale nie wiedział że tak się nazywa. Całkiem ładnie zresztą.

Niski mężczyzna ucieszony faktem poznania samego siebie popatrzył na kupca wyciągającego coś z pod lady. Nagle gnomem niemalże rzuciło w tył. Ben trzymał w rękach młot, i znak Lathandera. Choć symbol bóstwa nie zrobił na Aldo wrażenia, to młot wprawił go w osłupienie. Wyglądał identycznie, jak ten, który Grimbigr widział w myślach podczas kąpieli. Srebrny obuch, złote okucia, ornamenty. Wszystko wyglądało tak jak podczas wizji. Tym razem jednak nie ciagnęło go w stronę broni. Poczuł przed nią ogromny respekt i strach. Przez chwilę wpatrywał się niemo jak Benthed kładzie oręż na stół, a potem zagłębił się w intensywne zamyślenie.

Po chwili odważył się wziąć młot do ręki, i w ułamku sekundy coś uderzyło w niego z siłą lodowatej strzały. Była to kolejna wizja.

Śnieg. Wszędzie śnieg. Wszystko zasłonięte białym puchem porywanym przez wichurę. Z daleka widać jakąś półkę skalną. Zwisają z niej ogromne sople lodu. Tak wielkie, jak ogr osiągający pełnię dojrzałości. Na występie pokrytym lodem stały dwie postacie. Z jednej strony mężczyzna, w czarno-srebrzystej zbroi z pod której widać było jedynie przymrużone oczy. Pancerz jego był piękny. Głowę przykrywał zdobiony, piękny płytowy hełm, który w miejscu oczu wojownika świecił czerwonawą poświatą. Kirys był cały czarny. Na prawym ramieniu widniał znak księżyca, a na lewym słońca. Na pierś zbrojnego opadał znak Lathandera zawieszony na pięknym złotym łańcuchu. Wyglądał tak samo jak ten otrzymany od Bena. Kończyny również pokryte były czarno-srebrnym pancerzem. Wojownik trzymał w rękach piękny młot, a na plecach miał czarną pelerynę ze znakiem Boga Słońca wyszywanym złotymi nićmi.

Na przeciwko niego stał wielki stwór. Może nawet z sześć razy wyższy niż jego przeciwnik. Bestia wyglądała, jak dobrze umięśniony człowiek obdarty ze skóry i pozbawiony wszystkich kości. W ręku trzymał podwójne ostrze, które wyglądało jak broń z najgorszych koszmarów. Stwór rozdziawił swoją bezzębną paszczę wyjąc przeraźliwie, a potem wzniósł do góry oręż ukazując okropną dziurę w brzuchu.

Obie postacie krążyły w koło posyłając sobie nawzajem groźne spojrzenia. W końcu jednak olbrzym zaatakował. Zamachnął się jednym z potężnych ostrzy, lecz jego przeciwnik uskoczył w bok zasłaniając się przy okazji oburęcznym młotem. Ziemia pod walczącymi zatrzęsła się, tak jakby nasyp skalny miał zaraz runąć w dół. Pochłonięci walką wojownicy jednak nie zdawali sobie z tego sprawy. Zbrojny postanowił odwdzięczyć się swoim uderzeniem. Przebiegł między nogami bestii i uderzył ją w kostkę lewej nogi. Potwór wydał z siebie przeraźliwy ryk, gdy potężny cios rozkruszył mu kość, a potem kopnął go prąd o ogromnaj mocy. Olbrzym szybko uskoczył w tył podpierając sie ręką ziemi.

Na tym przerażająca wizja się skończyła. Gnom otrząsnął się siedząc dalej przy stole. Rozejrzał się po towarzyszach widząc, iż jego sen trwał dosyć długo, i zdążyli się oni zniecierpliwić. Aldo momentalnie odwrócił od nich wzrok. Nie wiedział o co chodzi. Kim jest ta bestia? Kim był jej przeciwnik? Toż to nie mógł być on sam. A może jednak. Multum myśli zaprzątało mu głowę, tak samo teraz, jak i podczas odjazdu. Nie odzywał się do nikogo. Patrzył jedynie na owiniętą w szmaty broń, jakby starając się przypomnieć sobie czym?; a może kim?; ona na prawdę jest.

Gdy jednak podróż karawany dobiegała końca Aldo zdołał otrząsnąć się ze straszliwych wizji i prawie o nich zapomnieć. Cały czas miał nadzieję, że one nie wrócą. Po nich czuł ogromną wewnętrzną niemoc i strach przed niewiadomym.

Kiedy karawana się zatrzymała niski mężczyzna wziął ostrożnie młot, i zszedł z wozu. Zobaczył dwie młode panny witające się z kupcem. Najwyraźniej jego córki. Gnom poczekał aż rycerz i Dart przywitają się z nimi, po czym sam podszedł całując je po rękach. Na jego plecach przez cały czas wisiał młot, wzięty z wozu.
- Aldo Grimbigr. Miło mi panienki poznać. - rzekł całując obie po rękach, po czym poszedł za nimi korzystając z zaproszenia.
 
__________________
"Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;)
Bulny jest offline  
Stary 10-03-2008, 19:28   #29
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Uru… to imię przynosi wiele wspomnień, knieje i stare gaje Rashemenu i woń żywicy unoszącej się w powietrzu… Rashemen- kraina duchów, miejsce urodzenia Uru. Uczucie, które wypełniało go nie dawno zdobyło nowego znaczenia- poznał cel swojej wędrówki. Teraz wiedział, że musi z nimi podążać, nie aby odkryć przeszłość, ale przyszłość swego ludu. Z doświadczeniami jakie zbierze będzie mógł pokazać Volodni dokąd powinni zmierzać. Niemniej nadal nie pamiętał tych, z którymi przyszło mu wędrować, pamiętał jedynie gwiezdnego elfa, ale jego nigdzie nie mógł spostrzec. Nie dostał również niczego z „ocalałych” przedmiotów, więc nadal jedyne co posiadał to szata, którą miał na sobie, czyli nic wartościowego.

Kobiety tym bardziej nie pamiętał, imię Jena było mu nieznane. Wiedział jednak, że niedługo tam wyruszą. Wkrótce po rozdaniu przedmiotów wyruszyli wszyscy razem, włącznie z elfim magiem. Za jakiś czas przybyli do kamiennego domu, dla Uru ani jego ogrody, ani on sam nie były tak wspaniałe jak mogły się wydawać w oczach innych. Sztucznie złożone do kupy kamienie, przymocowane jakąś zaprawą, ogród, który nie ma już wiele wspólnego z naturą, jest raczej odwzorowaniem ludzkich ambicji. Nagle wybiegły dwie ludzkie dziewczyny.

Zaproszono ich na posiłek.. kolejny… ludzie byli tacy wątli.. potrzebowali tyle pożywienia..
-Nic dziwnego że lasy i łąki giną, jeśli ich głód jest tak wielki.

- Nie jestem głodny, idę do ogrodu- powiedział krótko i rzeczowo Uru a w ogrodzie położył się pod dębem i przyglądał liściom i światłu, które przez nie przelatywało.
 
Qumi jest offline  
Stary 10-03-2008, 22:21   #30
 
Blady's Avatar
 
Reputacja: 1 Blady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemu
Gdy tylko skończyła się uczta, Drax wyszedł z lasu i wsiadł do karety. Jak zwykle nie zamienił ani słowa z towarzyszami, jednak cały czas w myślach rozmawiał z Vaxtorem.
Teraz nic nam nie grozi więc będziesz siedział na moim ramieniu przez cały czas podróży.
Oczywiście mój Panie.

Elf, cały czas zakrywając swe zmasakrowane usta, bacznie przyglądał się towarzyszą z pod kaptura. W głowie maga roiło się od zagadek. Przez całą podróż rozmyślał o swojej księdze czarów o której opowiedział mu Vaxtor. Gdzie ona może teraz być? Ciekawe czy ktoś jej teraz używa. Jak by tu zdobyć nową księgę. Przecież na to trzeba sporo złota.
Ale księga nie była rzeczą która go najbardziej interesowała.
Czemu ten kupiec wydaje na nas tyle kasy. To przecież człowiek, na pewno będzie chciał rekompensaty za uratowanie życia i czas spędzony w jego luksusach.
Przydała by mi się maska, aby zakryć me zranione usta. Nie będę o nic prosił tego człowieka. Taka maska musi być zrobiona przez elfa. Czuje się jak głupiec cały czas zakrywając swe usta. Gorzej jednak by się czuł gdyby każdy z obecnych widział wszystkie blizny i rany z których ciągle, do końca jego dni będzie spływać ropa i krew.
Po paru godzinach podróży, gdy wóz zatrzymał się Drax stanął przed wielkim, bogato zdobionym domem.
No tak. Tego mogłem się spodziewać. Plugawa żmija bogaci się na biedocie innych istot. Przecież to człowiek. Na nic innego go nie stać. tylko człowiek potrafi wykarczować cały las żeby zrobić z niego meble do najbogatrzych domów.
Vaxtor. Przeleć się wokół domu i sprawdź okolice. Potem poleć do miasta za tym kupcem i obserwuj co tam będzie robił. Tylko dyskretnie, tak żeby Cię nie zobaczył. Co pół godziny masz przylatywać na taką odległość żebyśmy mogli się komunikować. Masz na siebie uważać.
Gdy kruk odleciał sprawdzić teren Elf robił wszystko to co reszta jego towarzyszy. Został bez możliwości porozumiewania się z innymi, ale w zamian może się dowie co ten człowiek planuje.
 
Blady jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172