Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-11-2008, 15:00   #21
 
TwoHandedSword's Avatar
 
Reputacja: 1 TwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodze
- Przemoc? Brzydzę się przemocą. - rzekł Ratkin. - Jednak to prawda, miałem ciekawe życie. Szlaki na Tais bywają pełne niebezpieczeństw. Niemniej postępujesz... nieuprzejmie. Żądasz czyichś sekretów, nie okazując w zamian zaufania.
- Masz rację, masz rację! -
odparł szybko Kris - To nie było miłe...
Wypowiedzenie na głos przez półelfa tego, do czego chłopak nie chciał się przyznać przed samym sobą, sprowadziło do z powrotem na ziemię. Teraz sam się zastanawiał, dlaczego dał się ponieść emocjom.
- Ale żeby od razu nazywać moją ciekawość, rzecz zwyczajną dla wszystkich istot myślących, pożądaniem? Hmm... to zbyt wiele. Mówisz, że nie okazałem ci zaufania - Kris uśmiechnął się szeroko i wskazał palcem na Ratkina - W takim razie co powiesz na to, żebyśmy obaj zaufali komuś innemu, komuś bezstronnemu? Moja propozycja jest prosta: powierzmy wszystko Pani Losu, haha! - robiąc niewielką pauzę, Kris klasnął w dłonie - Zagrajmy w kości. Taak, wspaniałe narzędzie do rozwiązywania wszelkich problemów, odwieczne przyjaciółki na dobre i na złe... Za każdym razem zwycięzca zada pytanie przegranemu, a ten będzie musiał mu na nie odpowiedzieć. Odpowiedzieć zgodnie z prawdą! To chyba uczciwa propozycja? Nie będziesz mógł już powiedzieć, że ci nie ufam... nie będę przecież kłamał! Jak przegram, to przegram, zasad takich gier się nie łamie. Oddając wszystko w ręce wspaniałej Pani Losu postąpimy najlepiej! To co, przechodzimy do szczegółów? - uśmiech Krisa zdawał się powiększać z każdą chwilą. Chłopak zatarł ręce i czekał na odpowiedź "karczmarza".

Ratkin wyjął kość o sześciu ściankach spod baru, mówiąc. - Wyzywany ma prawo do ustalenia reguł chłopcze. Będziemy rzucać na zmianę raz ty raz ja. Każdy ma prawo do trzech rzutów, a ich wynik decyduje o tym kto odpowiada. Nieparzysty oznacza ciebie, parzysty, mnie. Jako gość, ty zaczynasz.
Podpierając się laską, półelf wyszedł zza kontuaru i podszedł do jednego ze stolików karczmy. Puścił kość po stole w kierunku chłopaka, Krisverithian przechwycił przedmiot i rzucił kością. Zatrzymała sie ukazując sześć oczek.
- Haha, no więc dobrze! Moje pierwsze pytanie brzmi... - Kris zastanawiał się chwilę nad tym jak ma sformułować zdanie, żeby Ratkin nie miał możliwości wykręcenia się od satysfakcjonującej chłopaka odpowiedzi jednocześnie bez uciekania się do kłamstwa - Jakie masz źródła dochodów oprócz karczmy?
- Oszczędności... Pozostałości po dawnych, specyficznych transakcjach. Czasem wygrana w Kolory Magii. -
rzekł enigmatycznie Ratkin. Półelf sięgnął po kość i rzucił ją nerwowym ruchem komentując. - Pani Losu cię widocznie lubi chłopcze, ale to kapryśna kochanka.
Wynik wykrzywił twarz półelfa w wyrazie niechęci... Wypadły cztery oczka.
- I znów ja! W takim razie... Chciałbym, żebyś zdradził mi sekret Szczurzej Nory. Do czego służy ten budynek, oprócz tego, że jest karczmą? Jeżeli faktycznie to prawdziwa karczma. - radość w głosie Krisa wyraźnie irytowała półelfa.
- Szczurza Nora to mój dom i przykrywka. Nikt mnie tu nie niepokoi, nawet ściągające haracze gangi. - odparł po chwili. - Nie próbują wyciskać wina z uschniętej winorośli.
Kris sięgnął po kość potrząsnął szybko dłonią i wyrzucił... dwa oczka. Tym razem Ratkin nie skomentował wyniku.
- No, no, Pani Losu jest dziś dla mnie wyjątkowo łaskawa... - Kris nie miał najmniejszego zamiaru ukrywać zadowolenia - Dlaczego nosisz opaskę na oku i podpierasz się laską? Tylko błagam Cię, nie mów mi, że to są dwa pytania!
- Bo są to dwa pytania. -
burknął półelf pocierając dłonią opaskę. - Obie te rany to pamiątki po nieprzyjemnych zdarzeniach. Oko straciłem walcząc z demonem strażniczym wezyra Alsida ibn Haazarth, noga to efekt pułapki z krasnoludzkiego skarbca Chardani. Teraz moja kolej.
Chardani... nazwa ta wydała się Krisowi znajoma. Przypomniał sobie dom i górników krasnoludzkiej kopalni. Chardani było dla nich wulgarnym przekleństwem.
Ratkin wziął kość do ręki, potrząsnął nią i rzucił. Tym razem wypadło pięć oczek.
- Jak widzisz na wierność Pani Losu, nie masz co liczyć. Więc jakie sekrety skrywasz chłopcze? - spytał Ratkin. - Po co przybyłeś do Allracji?
- W celach czysto zarobkowych. Chcę zarobić i się nie narobić, hehe. Nie wiem jeszcze w jaki sposób zdobędę pieniądze... Ale odpowiedziałem już na twoje pytanie, teraz mój rzut.

Kris wziął kość do dłoni i wyrzucił... pięć oczek. Po czym półelf spytał. - Co tu robi ten goblin, jakie on ma zamiary?
-Nie mówić. -
wysyczał Grok do Krisa, po czym wycelował w Ratkina kostur grożąc. - Ty napytać sobie biedy!
W dłoni Ratkina pojawił się sztylet, półelf błyskawicznie cisnął nim w Groka, oręż wbił się pomiędzy krzywymi nogami goblina. Zaś półelf rzekł chłodnym tonem głosu. - Nie myśl sobie, że spudłowałem. Nie łudźcie się... Żyjecie, bo wam na to pozwalam. I tylko od mojej dobrej woli zależy, czy wyjdziecie stąd... żywi. - po czym zwrócił się do Krisa. - Wyrzuciłem nieparzysty wynik, wypij więc nawarzone piwo. I odpowiedz na pytanie.
- Chłopie, uspokój się. -
chłopak nie ochłonął jeszcze po obejrzeniu tej sceny, ciągle miał wytrzeszczone oczy i wykrzywione usta – Zabijasz wszystkich, którzy tu przychodzą, tak? Czy tylko im grozisz? Przecież to tylko gra... Odpowiem na twoje pytanie, przecież dałem słowo. - Kris rzucił krótkie spojrzenie na Groka – Odpowiem... chociaż nie wiem zbyt wiele. Mam go bezpiecznie doprowadzić na bagna, nie za darmo oczywiście. Nic mi nie mówił na swój temat, po prostu jestem jego ochroniarzem. Heh, to słowo jakoś nie bardzo mi pasuje... Mam zadbać, żeby dotarł na bagna, ale nie mam zamiaru bić się za niego. Ja będę próbował znaleźć sposób, żeby przejść przez Port, a potem dalej, a on mi to wynagrodzi. Zwyczajne zlecenie. Nie mówił mi dlaczego chce się tam dostać, szczerze mówiąc nie interesuje mnie to aż tak bardzo, żeby wyciągać coś z niego na siłę.
- Ostatni rzut, nadal ufasz swemu szczęściu chłopcze? -
spytał Ratkin.
- Całkowicie nie ufam nikomu i niczemu. Poza Panią Losu. Tak więc można powiedzieć, że moja odpowiedź na twoje dodatkowe pytanie jest pozytywna.
Półelf rzucił kością... Ta potoczyła się po stole, cała trójka oczekiwała w napięciu na wynik...Trzy oczka.
- Co więc zamierzasz robić, gdy już przeżyjesz hecę z goblinem?
- Od razu hecę... Jestem dobrej myśli. Potem mam zamiar zarobić kolejne pieniądze. Nie wiem jeszcze jak, mam czas na zastanowienia. Może już niedługo będzie mnie stać na zakup własnej karczmy? -
Kris rozejrzał się dookoła, jakby oceniał, czy Szczurza Nora będzie odpowiednia. - Chcę sprzedać węża snów, magiczną bestię, którą przywiozłem do miasta, ale czy uda mi się to przed, czy po załatwieniu sprawy z Grokiem, ciężko jest mi powiedzieć.

- Taaak... To ja może zmienię temat na, ee... nieco mniej stresujący. Potrzebuję paru informacji na temat Portu. Wchodząc tam ktoś będzie mnie sprawdzał? Przeszukiwał? Hmm... Gdybym, tak hipotetycznie, chciał przejść przez tą wspaniałą dzielnicę niezauważonym... jak duże miałbym z tym trudności? Jak będzie z przejściem na bagna? Znasz może kogoś, kto mógłby mi w tym pomóc? Po prostu chcę wraz z moim przyjacielem - Kris wskazał ręką na Groka. - nie wzbudzać zbędnego zainteresowania naszym malutkim wypadem na bagna. Iść i wrócić. Wszystko bez zbędnych komplikacji. To jak?
- W Porcie nie ma nic, co by mnie interesowało. A od gangów przemytniczych trzymam się z daleka.-
odparł Ratkin. - Widać jednak, że nie wiesz na co się porywasz. Jaszczuroludzie nazywają bagna Zielonym Piekłem, nie bez powodu.
- Nie wiem na co się porywam? Może i tak... Dlatego właśnie pytam! Hmm... Ale jednak mógłbyś mi powiedzieć, jeżeli oczywiście wiesz... Czy my dwaj -
chłopak wskazał na Groka śledzącego wzrokiem wyjątkowo tłustego szczura - możemy ot tak sobie wejść do Portu? Nie pytam już o bagna, tylko o sam Port.

Po otrzymaniu odpowiedzi i kilku słowach pożegnania Kris wraz z wlokącym się za nim Grokiem opuścili Szczurzą Norę. Chłopak chciał dowiedzieć się, czy na Targowisku, bądź gdzieś w Porcie znajdą się chętni na zakup zostawionego w klatce na wozie węża snów. W ostateczności sprzeda samą klatkę, nie mówiąc o zawartości. W końcu wydał niemałą sumkę, żeby przerobić ją na skomplikowany chronometr, a na coś takiego raczej znajdą się kupcy. Musiał też w końcu zacząć planować przejście przez dzielnicę jaszczuroludzi i dostanie się na bagna, do obozu goblinów, gdzie miał zabrać Groka. Chociaż po tym, co usłyszał od Ratkina, wyruszenie w głąb Zielonego Piekła raczej nie napawało go optymizmem.

- Słuchaj... mógłbyś złapać parę tych szczurów w karczmie półelfa, jak wrócimy tam z powrotem? Chodzi mi o żywe szczury. - Kris nie bardzo lubił rozmawiać z Grokiem, ale wolał załatwić pożywienie dla węża snów za darmo, niż płacić na Targowisku.
- A tak w ogóle... Czemu potrzebujesz kogoś, kto doprowadzi cię do obozu na bagnach? Coś ty zrobił tym jaszczurom, że aż tak się ich boisz, co? - Kris usiłował jak najwięcej wywnioskować z gestów, mimiki twarzy i tonu głosu goblina - I dlaczego uważasz, że źle zrobiłem, mówiąc Ratkinowi po co tu jesteś. To była uczciwa gra, musiałem odpowiedzieć. A poza tym, nie dowiedział się niczego ważnego. Jak już dotrzemy na bagna... Naprawdę będzie tam aż tak ciężko? Mam nadzieję, że dobrze wiesz, jak dojść do tego obozu... I że mnie, jako twojego towarzysza, towarzysza goblina, przynajmniej zielonoskórzy nie będą chcieli zastrzelić z ukrycia!
 
__________________
"Podróż się przeciąga, lecz ty panuj nad sobą
Sprawdź, czy działa miecz, wracamy inną drogą"

Ostatnio edytowane przez TwoHandedSword : 18-11-2008 o 21:37.
TwoHandedSword jest offline  
Stary 11-11-2008, 16:16   #22
 
Wissereth's Avatar
 
Reputacja: 1 Wissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodze
Vanyred


No i zaczyna się pomyślał elf słysząc niekończące się "za dodatkową opłatą", jeżeli zgodziłby się na warunki gospodarza najpewniej jego sakiewka opustoszałaby drugiego dnia pobytu. Oczywiście go nie winił w końcu nie prowadził przytułku dla bezdomnych tylko interes mający przynieść zysk, co nie znaczyło że ten elf da się oskubać bez walki. Więc jaką cenę za tygodniowy pobyt w twym zacnym przybytku proponujesz gospodarzu? Spytał elf odkładając swój kubek w którym brakowało tylko łyka napoju, zdecydowanie o lyk za dużo...
-Cóż, powiedział satyr lekko zmieniając ton wypowiedzi. -Za pokój dla tak szlachetnego pana wraz z odpowiednim wyżywieniem będzie to 2 sztuki złota dziennie a więc po podliczeniu za ten tydzień będzie to 16 sztuk złota. zakończył z uśmiechem.
-Wybaczcie gospodarzu ale chyba się nie zrozumieliśmy, rzekł mag spokojnie doskonale wiedząc jak się gra w tą grę. -Nie chcę kupić mieszkania lecz wynająć pokój na tydzień i to płacąc z góry okrągłymi, nie poobcinanymi na brzegach monetami których nie dotknęli jeszcze tutejsi fałszerze. Jestem przekonany że w zupełności wystarczy pięć srebrników na dwa dni pobytu w zwykłym prostym pokoju z łóżkiem, lampką i jakimś stołkiem.
-Ależ szanowny panie! Sapnął Satyr. -Ktoś wprowadził cię w błąd rozmyślnie zaniżając ceny jakie w mej gospodzie pozwalają mi ledwo wiązać koniec z końcem, ale poszedłbym z torbami jeżeli zgodziłbym się na mniej niż 15 srebrników dziennie!
-Zgodzę się łaskawy Satyrze jeżeli mówisz tu o cenie za dwa dni. Odparł raźno elf.
-Ależ paniczu! W tym przybytku nie obrażałbym was kwaterą o standardzie godnym tak niskiej ceny, rozumiem jednak, że możecie pragnąć panie wytchnienia od zgiełku miasta więc ośmielę się zaproponować nieco mniejszą lecz równie przytulną kwaterę za jedyne jedną złotą monetę za dzień razem z trzema zwykłymi posiłkami.
-Nie wiem naprawdę gospodarzu, wybrałem twoją karczmę ze względu na szacunek i przyjaźń jakie żywię dla twego rodzaju, jednak chyba będę musiał zobaczyć czy może twoi szanowni konkurenci nie znaleźliby dla mnie pokoju za rozsądniejszą cenę, niższą o na przykład sztukę srebra?
-Zaprawdę rzekł Satyr -smutny byłby to dzień w którym Kraxus Tenebra nie przyjąłby pod swój dach porządnej duszy z powodu jednej srebrnej monety na dzień którą mógłby odpuścić w imię przyjaźni. Rzekł wyciągając dłoń w stronę elfa z błyskiem uznania ale i rozbawienia w oczach. Najwyraźniej targowanie się sprawia mu taką radość jak sam interes, pomyślał elf ściskając prawicę swego nowego gospodarza.
-A więc 9 srebrnych monet dziennie za pokój i trzy posiłki, płacę za tydzień z góry więc 7 złotych monet i dwie srebrne. Trzeba to uczcić, napij się ze mną panie rzekł elf kładąc na blat jeszcze jedną złotą monetę, krzepki ten twój trunek wart by uczcić nim zawarcie nowej przyjaźni powiedział z uśmiechem mag. To wywołało salwę zwierzęcego rechotu u jego gospodarza
-Ha! To dobre młodzieńcze, udałeś mi się. Czemu nie, napiję się z tobą. Ale uważaj bo to naprawdę podstępny napój, wiem bo sam go warzyłem! Lekkie przeciąganie głosek przez Kraxusa Tenebrę nie przeszkadzało Vanyredowi, po chwili rozmowy na temat podatków i haraczy oraz ciężkiego życia w mieście zorientował się że przyzwyczaił się do tej maniery. Wypytał karczmarza o sklepy w okolicy oraz o jego zdanie na temat organizowanej w dżunglę wyprawy na gobliny, skosztował kurczaka dzieląc się posiłkiem z Tsu. Po czym udał się do łaźni. Łaźnia parowa była niedużym pokoikiem bez okien, wyjąwszy dwa niewielkie otwory prawie u sufitu, zbitym z sosnowych bali. Na środku znajdowało zagłębienie wysypane kamieniami przypominające szary gruz. -No proszę „alchemiczny żar” pomyślał elf substancja rozgrzewająca się pod wpływem wilgoci, ciekawy pomysł, czyżby Kraxus sam na to wpadł czy może to powszechna sztuczka? Nieopodal drzwi stała konwia z zimną wodą, zapewne do polewania żaru i opłukania się po skorzystaniu z łaźni. Po wygrzaniu się w parze i spłukaniu chłodną wodą przebrał się w zapasowe ubranie o dziwo prawie nie pokryte sierścią jego łasicy i ruszył do gospody „Pod złotym lotosem”. Przechodząc przez główną salę zauważył że jego gospodarz rozmawiał z jakąś młodą kobietą, nawet tak nieobeznany młodzieniec jak Vanyred zauważał jej odmienność. Poruszała się z gracją która przyprawiała zawsze dumnego ze swej zręczności maga o kompleksy, a z kilku słów które usłyszał wywnioskował że jest albo aktorką albo brała lekcje dykcji. Nie była stąd, czemu więc wybrała taką karczmę, czyżby również dopiero co tutaj przyjechała? Nie zachowywała się jak szlachcianka ale wyglądała na szlachetnie urodzoną. -Hmm matka wiedziałaby kto to na pierwszy rzut oka, mnie brak jej obycia z dworem, dzięki Bogom. Powiódł wzrokiem za nią gdy oddalała się najwyraźniej do swej kwatery. Machnął ręką Kraxusowi że wychodzi, satyr rozmawiał z jakimś zakapturzonym jegomościem więc tylko skinął głową. Ulice miasta były zatłoczone ale bez trudności, rozpytując się o drogę, dotarł do celu. Budowla robiła wrażenie tak jak i obecny w jej wystroju styl widoczny w każdym szczególe. Po chwili podszedł do jednego ze strażników i powiedział:
-Witam, jestem Vanyred N`althis przybyłem tu s prawie ogłoszenia, czy któryś z panów mógłby powiedzieć mi do kogo powinienem się zgłosić w tej sprawie? Jeden z ochroniarzy otaksował go wzrokiem po czym głębokim głosem rzekł:
-Proszę poczekać zaraz przyślę dla pana przewodnika. Zniknął we wnętrzu karczmy by po chwili wrócić z młodą dziewczyną. Proszę za mną dobry panie rzekło dziewczę i poprowadziło elfa,najwyraźniej pomieszczeniami dla służby, do komnaty w której poprosiła go o zaczekanie na przyszłego pracodawcę. -Echhh no i to tyle jeśli chodzi o dobre wrażenie, pomyślał elf wspominając trasę którą wybrała jego przewodniczka, -albo chcą zachować tajemnicę ze względu na przyszłego pracodawcę albo po prostu nie chcieli obrzydzać moim widokiem dnia gościom tego przybytku. ~Lepiej być w cieniu Bracie~ przesłała mu myśl Tsu ~to nie jest nasz teren lepiej nie rzucać się w oczy.~ Trudno było odmówić prawdy słowom jego chowańca, Vanyred zdecydowanie nie chciałby urazić jakiegoś wpływowego jegomościa a przecież wiadomo było że w tym mieście mogło się to skończyć naprawdę nieprzyjemnie. Po chwili jego przewodniczka znowu pojawiła się w pokoju prowadząc Draewa który najwyraźniej również przybył tu w sprawie pracy!
-Witam jestem Vanyred N`althis, powiedział elf uspokajając się że w tym mieście jest miejsce dla prawie każdej rasy i nie ma potrzeby reagować zbyt gwałtownie -jak rozumiem wy panie również przybyliście tu w sprawie ogłoszenia? W tym momencie Służąca wróciła z pieczonym bażantem w buraczkach i butelką wina, po jej wyjściu zapadła nieco niezręczna cisza przerywana tylko sapnięciami Tsu węszącej bażanta...
 
Wissereth jest offline  
Stary 11-11-2008, 20:42   #23
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
-Gdzie ...na wszystkie...piekła...jestem?

Wziąwszy pod uwagę stan, w jakim jeszcze niedawno znajdował się człowiek, pytanie było zupełnie zrozumiałe. Jednak fakt, że człowiek ten przed chwilą go pocałował, zbił Maahra z tropu. Planował poczekać aż Morgan dojdzie do siebie, i wtedy wynegocjować z nim odpowiednią umowę albo przynajmniej wyciągnąć jakieś informacje, a tu nagle taka niespodzianka... Siv postanowił jednak o tym zapomnieć i przejść do tego, co naprawdę go interesowało.

-Witamy z powrotem w realnym świecie, panie Morgan - rzucił z nutą ironii w głosie. - Jest pan teraz w karczmie "Pod Pijanym Kozłem", w Dzielnicy Targowej, a ja nazywam się Maahr i w żadnym wypadku nie jestem księżniczką. Jednak mimo tego, że nie potrzebuję odczarowania, ciągle mam do pana interes.

Przez chwilę siv milczał, mając świadomość, że człowiek może potrzebować jeszcze nieco czasu na dojście do siebie. Kiedy z oczu Szajbusa zniknął już wyraz oszołomienia, kontynuował:

-Przejdę od razu do rzeczy, nie lubię długich wstępów. Szukam pewnego miejsca w Bagiennym Lesie i słyszałem, że Szajbus Morgan zna go lepiej nawet od rdzennych jaszczuroludzi. Czy dobrze trafiłem? - tu Maahr uśmiechnął się lekko, widząc przed sobą zaniedbanego starca, narkomana o nieco mętnym wzorku, który bardziej przypominał mu nieporadne dziecko niż doświadczonego podróżnika, ale uśmiech trwał tylko chwilę. Sprawa, z którą miał zamiar zwrócić się do Morgana była daleko ważniejsza niż jego osobiste uprzedzenia.

-Ta, jeżeli chodzi o bagna, nie znajdziesz lepszego ode mnie... - odrzekł urażony powątpiewaniem Szajbus. Chciał chyba jeszcze coś powiedzieć i już nawet otworzył usta, ale siv nie zwrócił na to uwagi.

-Czy w takim razie może mi pan powiedzieć, czy słyszał pan o jakichś siedzibach rasy siv'ów albo jakichś wzniesionych przez nich budowlach w Lesie?

Zadawszy pytanie, Maahr zamilkł, ale odpowiedź nadeszła, jeszcze zanim wypowiedział ostatnie słowo.

-... ale do jasnej cholery, człowieku... czy jak tam cię zwać... Zabierasz mnie jeden diabeł wie gdzie kiedy akurat śpię! Czy wydaje ci się to normalne?! Jeśli to jest porwanie, to nie mam nic, nie została mi nawet jedna działka - tu mężczyzna wyjął zza pazuchy mały skórzany woreczek i potrząsnął nim w powietrzu na dowód prawdziwości swoich słów. Kiedy jednak z woreczka wysypała się odrobina białego proszku, Szajbus z niezwykłym refleksem podstawił dłoń, łapiąc zachłannie tą resztkę. Ta chwila odwrócenia uwagi sprawiła, że najwyraźniej stracił wątek i starzec zająknął się.

-...tego, znaczy się, o czym mówiłeś? Że niby szukasz jakichś ruin w Bagiennym Lesie?
 
Makuleke jest offline  
Stary 14-11-2008, 15:25   #24
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
W tym to momencie Somek zatrzymał się, przyjrzał się jaszczurom, zebrał do kupy rozbiegane myśli, po czym w jednej chwili zaczął wygladac tak trzeźwo, jak tylko był w stanie. Czyli, jak na jego oko, całkiem przytomnie. Równie przytomnie postarał się powstrzymac od dalszego zataczania się Thokka, niech sobie postoi, w miarę możliwości prosto... Po czym znów spojrzał na strażników.
-Jam jest Someirhle i jak słyszałem szukają tu takich, co to natłukli by trochę goblinów na bagnach. Wraz z kolegą uznaliśmy, że robota to dla nas w sam raz... - Tu poklepał nieco po plecach półorka, majac nadzieję wydobyć z niego sensowne potwierdzenie - Prawda, stary?- Niezależnie od efektu stara się kontynuować, jednocześnie zastanawiajac się, gdzie tez zgubił zamiar zebrania WIĘKSZEJ grupy ZANIM pójdzie do portu. Świat jest smutny i pełen porzuconych planów. Chwilę po tym nadchodzi kolejna myśl. Dlaczego to zawsze są moje plany? - Właśnie szukamy kogoś kto wskaże nam drogę...- rzuca okiem na magiczną broń, nastepnie wgłąb przejścia, a potem rzucone w myśli pytanie powraca z zakamarków jego umysłu pobrzmiewając dziwnym echem: Po prostu się ich nie trzymasz, młotku. Jak dotychczas nie otrzymywał odpowiedzi od samego siebie, więc nieco go to zdziwiło - na tyle, by wyłaczyć się na chwilę, z dość głupią miną. Ocknąwszy się mgnienie oka później i usłyszawszy już tylko pogłos czichś słów, wykrztusił z siebie przytłumione pospiesznie, początkowo oprytskliwe - Co, do dias... Słucham?

Swoją drogą, jak tylko dostanie się do środka, na pewno przyjrzy się niektórym budynkom, znaczy tym niezamieszkanym. Karczmy mają tą wadę, że bywają tłoczne. I nakarmi muła, o ile go nie zgubił.
 

Ostatnio edytowane przez Someirhle : 14-11-2008 o 15:29.
Someirhle jest offline  
Stary 15-11-2008, 18:38   #25
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Dwóch osiłków przed restauracją było nieco zaskakujące, według Vertigo nieco zbyt wulgarne, lecz bynajmniej nie na miejscu biorąc pod uwagę charakter miasta. Mimo wszystko nieco gorszył ich widok biorąc pod uwagę subtelne piękno tej dzielnicy. Szczegółowo przycięte żywopłoty i rzeźby z krzewów, kamienne wzory w formie chodników, delikatne stonowane ozdoby przy domach i eleganckie, acz niekrzykliwe czy wyolbrzymione płaskorzeźby – to wszystko wyjątkowo podobało się draewowi, na tyle, że zapragnął tu zamieszkać kiedy tylko zyska okazję.

Aby osiągnąć ten cel jednak będzie potrzebował zapewne więcej niż złota – wpływów. Dobrze zrobił zgłaszając się do tego zadania. Restauracja wyglądała naprawdę elegancko, choć podziemny elf miał wrażenie, że bywał w elegantszych miejscach, obecnie wędrując przez wioski, nie widział nic bardziej elegantszego.

- Proszę się udać za mną. – rzekła przewodniczka którą zawołali strażnicy-półolbrzymi. Jak i powiedziała, tak i draew uczynił. Zaprowadziła go do jeszcze bardziej eleganckiego pomieszczenia niż sama restauracja. Zauważył tam, iż ktoś jeszcze czeka na zlecenie. Potencjalna konkurencja bądź sojusznik. Elf przedstawił się jako Vanyred N`althis. Mimo jego całkiem niezłej maski, dla męskiego draewa była ona niczym. Vertigo nie potrafił tego określić skąd w nim takie zachowanie, lecz tylko takie tolerował dla siebie, po prostu wiedział, że męski draew powinien nieokazywać emocji, był szkolony w tej sztuce od urodzenia aż po śmierć. Dlatego gdy tylko usłyszał ton barwy głosu elfa wyczuł napięcie w nim panujące, przyjrzał się ruchom jego ciała, sposobowi w jaki patrzył, gdzie patrzył, czyli mówiąc prościej zmierzył go wzrokiem. Następnie usiadł, nalał sobie lampę wina. Zamoczył wargi delikatnie w trunku i podziwiał gammę smaków jakie się w nim znajdowały. Po tym znowu spojrzał na elfa z pewną dozą ciekawości i zadowolenia.

-Tak cóż… jam jest Vertigo. To zaszczyt pana poznać, panie Vanyred – lekko skinął głową w bardzo formalny sposób. Zanim odpowiedział na pytanie elfa skosztował dań jakie im podano, ale tylko mały kęs.

-Wyborny ten trunek, jak i strawa, czyż nie? I tak przybyłem tutaj w sprawie zlecenia. Wydało mi się ono bardzo… intrygujące.. tak to dobre słowo… - dodał w zamyśleniu.

- Więc panie elfie, jeśli dobrze rozumiem zlecenie, które nam dadzą może okazać się nieco kłopotliwe, dlatego wybaczy pan jeśli od razu przejdę do rzeczy. Uważam, że powinniśmy zawrzeć tymczasowy sojusz i razem spróbować je wypełnić, zapewne sam zleceniodawca może być podobnego zdania. Podzielimy się zapłatą… po połowie… to chyba uczciwa oferta? – odparł draew. Nie lubił zbytnio rozmawiać o sobie, głównie z tego powodu iż sam niewiele wiedział na ten temat, dlatego wolał być rzeczowy zamiast rozchodzić się nad czyimiś traumami czy życiorysem, który prawdę mówiąc zwykle był nudniejszy od szkieletu wydłubującego sobie na ulicy kawałki błota z pomiędzy kości…

***

Kiedy Vertigo usłyszał treść ich zadania nie mógł wręcz się powstrzymać unosząc delikatnie brew do góry, szybko jednak jego twarz zaczęła przypominać idealną maskę troski i uprzejmości.

-To zaprawdę okropne! Jak można tak traktować bezbronne zwierzę i jeszcze w tak plugawy sposób żądać okupu! Toż to czyn bardziej haniebny od jakiegokolwiek, który znam, ale nie martw się pani, obiecuję, z ręką na sercu, iż wkrótce odnajd..dziemy wraz z moim elfim przyjacielem Pimpusia! Niech pani nie martwi się również o rozgłos, również mi na sercu leży los Pimpusia nie chciałbym aby ponownie ktoś próbował go porwać, barbarzyńcy! – Vertigo udawał jak najlepiej umiał, częściowo przejmując osobowość kobiety, która przed nim stała. Sprawa wydawała mu się cudownie satyrystyczna, lecz mimo wszystko bardzo poważnie traktował swoje plany wobec miasta, dlatego musiał poważne traktować i tą sprawę.

-Milady, jeśli więc pozwolisz chciałbym spytać jak dawno zaginęło to szlachetne zwierze, czy kogoś pani podejrzewa? Jeśli łaska to byłbym zaszczycony mogą porozmawiać z pani bliskim przyjacielem, może zdołał zauważyć to co umknęło pani delikatnemu spojrzeniu. Jeśli to człowiek tak mądry jak pani twierdzi wstydem by było nie spytać go i nie udać się do niego po radę! – draew chciał szczególnie zobaczyć się z jegomościem, gdyż ten doradzając tej żałosnej kobiecie milczenie stał się głównym podejrzanym w „Zagadzce Pimpusia” jak nazwał ku swojemu rozbawieniu Vertigo nazwę tej misji.
 
Qumi jest offline  
Stary 16-11-2008, 16:32   #26
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
1 Mondeus Crudusa 5466 CK, Allracja


Targowisko, Karczma „Szczurza Nora”


- Nie wiem na co się porywam? Może i tak... Dlatego właśnie pytam! Hmm... Ale jednak mógłbyś mi powiedzieć, jeżeli oczywiście wiesz... Czy my dwaj - chłopak wskazał na Groka śledzącego wzrokiem wyjątkowo tłustego szczura - możemy ot tak sobie wejść do Portu? Nie pytam już o bagna, tylko o sam Port.-
- Nie wiem, nie obchodzi mnie nic co dotyczy Portu. Dla mnie, nie ma tam nic interesującego.- odparł Ratkin dając wyraźnie do zrozumienia, że nic więcej nie powie.
Krisowi pozostało więc wędrowanie po Targowisku w celu sprzedania węża, a potem klatki...Na samego węża chętnych nie było. Zwierzę było zbyt ryzykowne by go hodować i zbyt mały był na niego popyt. Również klatka była trudnym do sprzedania towarem. Owszem, znaleźli się chętni, ale ich oferty były dużo poniżej oczekiwań Krisa. Sprzedając klatkę Kris mógł liczyć na spore straty w stosunku do inwestycji jakie w nią włożył.
- Słuchaj... mógłbyś złapać parę tych szczurów w karczmie półelfa, jak wrócimy tam z powrotem? Chodzi mi o żywe szczury. - spytał Kris.
- Nie Grok załatwiać posiłek dla Kris, tylko Kris dla Grok.- odparł dumnie goblin.- Ja klient, ty usługodwawca... usługodówca, usługodawca.-
- A tak w ogóle... Czemu potrzebujesz kogoś, kto doprowadzi cię do obozu na bagnach? Coś ty zrobił tym jaszczurom, że aż tak się ich boisz, co? - dopytywał się dalej Kris.- I dlaczego uważasz, że źle zrobiłem, mówiąc Ratkinowi po co tu jesteś. To była uczciwa gra, musiałem odpowiedzieć. A poza tym, nie dowiedział się niczego ważnego. Jak już dotrzemy na bagna... Naprawdę będzie tam aż tak ciężko? Mam nadzieję, że dobrze wiesz, jak dojść do tego obozu... I że mnie, jako twojego towarzysza, towarzysza goblina, przynajmniej zielonoskórzy nie będą chcieli zastrzelić z ukrycia!-
Twarz goblina spochmurniała, Grok wysyczał tylko gniewnie.-Ty nie być godny zaufania, za wścibski, za wiele gadać...Niegodny tajemnic goblinów. Gobliny prowadzić wojna z jaszczurzy lud. Wie to każdy w Allracja...Ty nie musieć wiedzieć więcej. Ty nie umieć trzymać język za zębami. Ja nie ufać półelf od szczury i tobie radzić, by czynić tak samo. A może wtedy...pożyć dłużej.-

Targowisko, Karczma „Pod Pijanym Kozłem”, pokój siva

-...tego, znaczy się, o czym mówiłeś? Że niby szukasz jakichś ruin w Bagiennym Lesie?
- Ruin lub osad mojej rasy.- rzekł Maahr.
-Znaczy się takich żaboludzi, jak ty?- dopytywał się starzec. A Maahr powoli tracił cierpliwość.- Sivów! Sivów! Nie jestem żaboludziem, tylko sivem!-
-Siv...jasne. Niech ci będzie żab...-rzekł starzec gramoląc się z łoża. Wstał, podszedł do okna i otworzył je na oścież. Wykonał parę głębokich oddechów. Następnie pozbawionym nadziei głosem spytał.- Nie masz przypadkiem trochę opium, albo innego ziela?-
-Nie.-rzekł Maahr, powoli tracąc nadzieję, na uzyskanie czegokolwiek od starego narkomana.
- Szkoda, po paru dymkach lepiej mi się myśli...Widziałem...Wiesz, za goblinami i dzikimi jaszczuroludami są ruiny, mnóstwo ruin zapomnianych miast...Metropolii przy których Allracja wyda ci się prowincjonalnym miasteczkiem. Są też ruiny ozdobione obrazkami stworów takich jak ty.-rzekł w końcu Morgan.
-Zaprowadzisz mnie tam?- spytał siv.
-O nie! Za żadne pieniądze nie wrócę do Ss’elkt Ars’cg! Radź sobie sam!- rzekł zaskakująco energicznie i głośno Szajbus Morgan.
- Ss’elkt Ars’cg?- spytal Maahr.
-Z jaszczurzego, Zielone Piekło. -rzekł Morgan.- Tak jaszczury nazywają Wielki Bagienny Las. Według mnie, trafna nazwa.-

Dzielnica Reprezentacyjna , Restauracja „Pod Złotym Lotosem”


Alkohol krążył w żyłach Vanyreda. Z każdą radą za którą musiał zapłacić, wychylił też kieliszek trunku satyra, trunku dość dużej mocy. Nic dziwnego,że umysł elfa nie pracował na najwyższych obrotach i dopiero podczas rozmowy z draewem Vertigo zdołał poukładać zdobyte informacje w jakieś sensowne wnioski. Z tego co pamiętał z rozmowy z Kraxusem, satyr doradzał aby żywność i stroje kupować na targowisku, a broń i magicznej przedmioty w dzielnicy alchemików, zwłaszcza eliksiry stamtąd polecał. Dziwnym trafem losu zapamiętał wypowiedź satyra dotyczącą wyprawy do Wielkiego Bagiennego Lasu słowo w słowo.
- Wyprawa na gobliny. Taaa...nic nowego, co kilka tygodni jaszczuroludzie ją organizują. Gobliny przeszkadzają im w zbieraniu roślin, atakują tragarzy. Więc gdy te ataki stają się nieznośne, zbierają bandy frajerów i wysyłają na wojenne obozy tych istot. Naiwni najemnicy otrzymują obietnicę tak hojnej zapłaty, że nie zauważają haczyka ukrytego pod złotem. Na bagnach gobliny są u siebie i znają trucizny nie gorzej od miejscowych alchemików. A dla jaszczuroludzi liczy się zniszczenie obozów za wszelką cenę. Życie najemników nie ma dla nich znaczenia. Nawet lepiej jak zginą w walce. Nie trzeba będzie im płacić. Zresztą gobliny to najmniejszy z problemów, są jeszcze wywerny, krokodyle oraz inne potwory. No i likantropy, tworzone przez skrywający się na bagnach druidzki krąg Furii Lasu. Nic więc dziwnego, że z każdej wyprawy wraca nie więcej niż połowa najemników.
Alkohol który płynął w żyłach szlachetnego elfa utrudniał nieco myślenie. Lecz Vanyred nie był pijany. W karczmie pilnował się by nie pić zbyt wiele. Niemniej to wystarczyło, by w rozmowie to draew początkowo przejął inicjatywę.

***

Kobieta albo była tak naiwna albo tylko udawała. Bowiem przyjęła udawaną troskę Vertigo za prawdziwe uczucia. Draew uznał, że jest naiwna, samice były w końcu istotami niższego rzędu, pozbawionymi przenikliwości.
-Milady, jeśli więc pozwolisz chciałbym spytać jak dawno zaginęło to szlachetne zwierze, czy kogoś pani podejrzewa? Jeśli łaska to byłbym zaszczycony mogą porozmawiać z pani bliskim przyjacielem, może zdołał zauważyć to co umknęło pani delikatnemu spojrzeniu. Jeśli to człowiek tak mądry jak pani twierdzi wstydem by było nie spytać go i nie udać się do niego po radę! –dodał po chwili.
-O tak! Bandytów! Ci okrutnicy przysłali list z żądaniem okupu za mego pieszczoszka. Wraz z jego obrożą i kagańcem. -rzekła kobieta szlochając.- Spełniłam ich żądania, umieściłam pieniądze tam gdzie chcieli, ale nie zjawili się po nie. Nie oddali też mego Pimpusia i przestali się ze mną kontaktować.-
Po tych słowach podała obu elfom list do przeczytania.

MAMY TWEGO PIESZCZOSZKA. JEŻELI JESZCZE CHCESZ ZOBACZYĆ SWEGO KRENSHARA ŻYWEGO, TO ZROBISZ CO NASTĘPUJE. ZAWIESISZ WOREK Z 20 RUBINAMI O WARTOŚCI CONAJMNIEJ 1000 SZ W WORKU, NA DREWNIANYM PALU W OGRODACH SWEJ POSIADŁOŚCI 25 WUALENA. NIE PRÓBUJ NAS OSZUKAĆ, ALBO POSZUKIWAĆ, BO TWÓJ PIMPUŚ ZGINIE.

Gdy elfka spojrzała w kierunku bliskiego przyjaciela, ten skinął przecząco głową. Widać nie chciał się w to angażować...A może był inny powód?
Vertigo spojrzał na list, 25 Wualena, czyli kilka dni temu. Skoro porywacze chcieli okupu, czego go nie odebrali?

Allracja, Port, wrota celne


Jaszuroludź w spokoju wysłuchał bełkotliwej wypowiedzi Somka. Zbliżył pysk w kierunku twarzy kapłana. Jego nozdrza wciągnęły powietrze. Pysk wygiął się w wyrazie irytacji.- Wy pijani! Przyjść jutro, trzeźwi! Udacie się do Sesslitha, on zbiera chętnych do walki z goblinami.-
-A możemy się... przekimać w którymś z tych... niezamieszkanych budynków?- spytał Somek.
- Tylko jaszczuroludzie mogą przebywać na ziemiach jaszczuroludzi. Port należy do Czterech Pazurów, ty spać na swojej ziemi ssaku! A skoro nie masz innych interesów w Porcie, zaprowadzimy cię do wyjścia.- rzekł strażnik i wraz pomocnikami ostrożnie, acz stanowczo wyrzucili obu „dzielnych wojaków” z Portu do Targowiska.

Allracja, Targowisko


Wyrzucony poza granice Portu Somek mógł jedynie rozejrzeć się za mułem...A gdzie on jest?! Kapłan skupił resztki swej pamięci. Te resztki które nie były zamglone alkoholem. I przypomniawszy sobie , gdzie zostawił muła udał się w tamtym kierunku...I zobaczył dwóch obszarpańców kłócących się o jego zwierzaka. Każdy z nich ciągnął muła w swoją stronę, krzycząc głośno o tym że to do niego należy Somkowy wierzchowiec. Powoli zaczynał się gromadzić wokół nich tłumek gapiów. Somek ocenił obu pretendentów do swego muła. Obaj byli ludźmi, niższymi od Somka czy na wpół przytomnego Thokka. Obaj byli uzbrojeni w zakrzywione noże, spory arsenał obelg i przekleństw, a także piskliwe głosiki.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 16-11-2008 o 19:21.
abishai jest offline  
Stary 18-11-2008, 21:21   #27
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
-Radź sobie sam! - te słowa szczególnie zmartwiły Maahra, „żaboludzi” na razie wyrzucił z pamięci - nie chciał zbyt szybko zniechęcać potencjalnego sojusznika. Całe życie spędził pośród bagien i nie można powiedzieć, że bał się konfrontacji z Lasem, ale liczył na pomoc doświadczonego przewodnika bo samemu mógł szukać drogi bardzo długo. Zastanowił się chwilę nad całą sytuacją i postanowił spróbować jeszcze jednej, być może mało prawdopodobnej szansy.

-A co, jeśli załatwiłbym ci twoje opium? - spytał, mierząc wzrokiem Morgana. - Tyle, że mógłbyś nie wstawać przez miesiąc... Zaprowadziłbyś mnie tam? Co ty na to?

Siv zawiesił głos, czekając na odpowiedź starca. Jego nałóg dawał pewne nadzieje. Co prawda, Maahr nie wiedział, jak może zdobyć narkotyk, ale był pewny, że w dużym mieście o tak złożonej strukturze uda mu się znaleźć jakiś sposób na wywiązanie się z danej obietnicy. Jak jednak mógł się domyślać, podróżnik odrzucił jego ofertę.

-Nigdy przenigdy, za żadne skarby tej ziemi...Ale, mogę sprzedać mapę - odparł po chwili wachania Morgan.

-Mapę? Daj mi na nią rzucić okiem - zaciekawił się Maahr. W końcu mapa to jakiś konkret, na którym mógł oprzeć swój plan.

-Nie mam jej przy sobie. Zresztą i tak ci jej nie pokażę, zanim nie zapłacisz, nie myśl, że jestem taki głupi - odpowiedział z przebiegłym uśmiechem starzec. - Myśl sobie co chcesz, ale nie ma na świecie przewodnika, który by mi dorównał - dodał chełpliwie.

Siv namyślał się przez moment, ale doszedł do wniosku, że musi zaryzykować nawet jeśli miałby kupić kota w worku.
”W razie czego znajdzie się jakiś sposób żeby odzyskać zapłatę.”

-No dobra, mapa powinna wystarczyć. Ile sobie za nią liczysz?
 

Ostatnio edytowane przez Makuleke : 18-11-2008 o 21:23.
Makuleke jest offline  
Stary 22-11-2008, 01:49   #28
 
Wissereth's Avatar
 
Reputacja: 1 Wissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodzeWissereth jest na bardzo dobrej drodze
Vanyred

Młody mag zastanawiał się nad trzymanym w dłoniach listem, jego obecność sugerowała porwanie dla okupu. Ale kto na litość Alissayi porywałby dla okupu krenshara?! Elf czytał o tych stworzeniach i wiedział co nieco, na tyle dużo aby wiedzieć że uprowadzenie takiego stwora było trudnym przedsięwzięciem, grożącym poważnymi obrażeniami a nawet śmiercią.
-Milady, powiedział elf gdy jego ciemnoskóry towarzysz przestał na moment podlizywać się klientce- Czy masz zaufaną osobę która mogłaby odpowiedzieć na nasze pytania dotyczące okoliczności zniknięcia twego pupila? Może ochmistrz, majordomus, główny służący? Pytam gdyż nie chcemy jak przywoływać co chwilę bolesnych wspomnień, a jednak aby odnaleźć Pimpusia potrzebne będą nam informacje. Jednak porywacz lub porywacze mogliby się dowiedzieć, że zadajemy jakieś pytania w tej sprawie a tego powinniśmy unikać.

- Mogłabym przysłać zarządcę domu. Lecz niestety najwcześniej jutro.- rzekła po dłuższym zastanowieniu. -Gdzie zatrzymaliście sie w mieście?-
-Mieszkam w gospodzie "Pod pijanym kozłem" -odpowiedział elf i zobaczył kątem oka zdziwienie na twarzy swego ciemnoskórego "kuzyna" postanowił jednak nie drążyć tematu i skupił się na czytaniu listu po raz kolejny. Jeśli ktoś zadawał sobie tyle trudu aby porwać kota to dlaczego nie odebrał okupu? To było bez sensu o ile to okup jest ważny w tej sprawie a porwanie nie jest jakimś rodzajem dywersji...

Myśli elfa biegły wielotorowo: Krenshar zniknął za to pojawiły się jego obroża i kaganiec, znaczy że Pimpuś mógł gryźć przynajmniej przez chwilę, możliwe więc, że porywacz lub porywacze nie żyją a kocurek pożywia się ich resztkami w jakiejś piwnicy gdzie go trzymano... Równie dobrze mogło chodzić o młodziutkiego krenshara łatwiejszego do ukrycia karmienia i transportu, o co koniecznie trzeba będzie zapytać. Ewentualnie dobry przyjaciel Milady mógł zaaranżować całą sprawę aby jej pieszczoch nie odgryzł jej twarzy pewnego pięknego popołudnia...
Echh najlepiej byłoby rozejrzeć się na miejscu i popytać służbę ale nie ma pewności że któreś ze służących nie jest w sprawę zamieszane, a wręcz jest to niemal pewne. Vanyred, układając w myślach długą listę pytań które zamierzał zadać zarządcy domostwa ich klientki, zastanawiał się również czy jego nowy współpracownik przyda się jakoś w tej sprawie, oprócz robienia wrażenia na zleceniodawczyni...
 
Wissereth jest offline  
Stary 22-11-2008, 13:43   #29
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
Argh... - tylko tyle z siebie wydobył na ten widok. Po czym zwrócił się do pół-orka - Tyy... Mam phrośbę... Podejdziemy tera do tego muła, a ty się o niego oprzesz... I groźnie będziesz wyglądał, ook? - Po czym ruszył, podpierając towarzysza ku swojej własności i dwóm wesołkom, psia ich mać... Wołając głosem pełnym dobrych chęci, na ile zdołał je z siebie wykrzesać - Hej, panowie... po co ta kłótnia! - oczywiście lekkiej bełkotliwości nie zdołał się pozbyć... - Wasz spór możżna... Łatwo rozwiązać! Wysztarczy zajrzeć do sakw, właściciel znać bedzie ich zawartoszć! - Na wypadek gdyby naszło ich coś głupiego, postukuje mocno sporym kijaszkiem, po czym "dokuje" Thokka przy mule, co powinno nieco utrudnić manewrowanie zwierzęciem. - Na pszykład ta... - podchodzi i dobiera się do ładunku, oszywiście tam, gdzie schował kuszę - wiecie, co zawieera? - Dla niego to pewnik, że nie wiedzą... Bo i skąd niby? Zresztą, nawet gdyby się domyślali, nie zamierza sobie przerywać. - Otósz to jeszt moja kusza. - Pokazuje zawartość pakunku, po czym napina wspomnianą broń - lekką, myśliwską w gruncie rzeczy kuszę. Co nie oznacza, że nie potrafi zrobić kuku. - I co tam jeszcze jest? Ano, mój bełt. - Wyciąga tenże przedmiot i osadza go w kuszy. - I jak się zapewne domyślacie, to jest mój muł, durne pały! Zmiatać mi stąd, albo żelazem poczęstuję! - Tak się wydarł, że aż mu ślina z ust poszła. Jak się nieco wypije, to w którymś momencie nadchodzi chęć, by łby rozwalać. To jest włąśnie ta chwila, przynajmniej jak dla Somka. Kuszą celuje w bliższego mu delikwenta.

Jeśli zdołają mu skutecznie przeszkodzić gdzies po drodze, to on im skutecznie łby kijem porozwala, o ile mu się uda. No, raczej ich nie pozabija, dobijać nie będzie, uciekających też ścigać niet. Prędzej zadba o to, by padnięte łotry nie zdechły na bruku (jak już sobie trochę powalczy, to mu pewnie rozsądek wróci). Jeśli któryś zdecyduje się spróbować szczęścia gdy już ma w łapie kuszę, Somek z niej nie wystrzeli, za to odrzuciwszy wzmiankowaną broń, chwyci za kij, lub w ostateczności za nóż. Jeśli pojawi się straż - cóż, zna zawartość sakw i tak bedzie argumentował. Szczególnie, że gdzieś tam powinny tkwić zapiski zrobione jego ręką. A muł ma na imię Kufel. O.
 
Someirhle jest offline  
Stary 22-11-2008, 19:36   #30
 
TwoHandedSword's Avatar
 
Reputacja: 1 TwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodze
"<<Za wścibski, za wiele gadać...>> Bla, bla, bla! Co temu knypkowi nie pasuje, przecież nic nam się nie stało! Usługodówca, zielona jego mać... A babka głucha i szczerbata! <<Niegodny tajemnic goblinów.>> Hehe, ważne, że te gobliny <<prowadzić woja z jaszczurzy lud.>> A na takiej wojnie przecież wszystkie chwyty dozwolone. Mój mały przyjaciel może się przydać zaplutym konusom, napuszczą go na gadzich synów, a ten może narobić niezłego zamieszania... Byleby chcieli go kupić. A co tam kupić, chodzi o cenę! Tutaj też by się ktoś znalazł, ale widzę, że w Allracji panuje inny niż znany przeze mnie dotychczas system wyceny towarów i usług. Najpierw ten kaleka z karczmy chce garść złota za pobyt w swojej zapuszczonej spelunie, a potem głąby z Targowiska wmawiają mi, że dwieście sztuk złota za mój niesamowity chronometr to o wiele za dużo. Trzymajcie tak dalej panie i panowie, a nikt wam nawet psich odchodów nie sprzeda. Przecież muszę mieć z tego jakiś zysk! Zainwestowałem okrągłą stówkę w przerobienie klatki, żeby w oczach niewtajemniczonych była fenomenalnym urządzonkiem do pomiaru czasu, więc chcę z tego wyciągnąć trochę więcej, niż pięćdziesiąt sztuk złota. A tamten włochaty skurczybyk, ze straganem obok sklepu z przyprawami, to dopiero miał tupet! Żeby nie pieprzone konsekwencje, to kosmaty żłób byłby wyrwał ode mnie w szczękę. Słowo daję, dwie dychy za takie bajeczne cudeńko... Przecież, do jasnej cholery, to jest robota gnomów! Masa srebra, drogie kamienie, wszystko zdobione przez prawdziwych artystów. Nawet gdyby wszystko było ze zwykłej stali, to nie wziąłbym mniej, niż trzydzieści sztuk. Założę się, że takie mechanizmy, jak ten u mnie, mają w swoich pałacykach burżuje z Dzielnicy Reprezentacyjnej. A ci mi mówią, że to nic specjalnego! Jeszcze zobaczymy, kto tutaj powinien iść po ziółka do znachora i komu interesy idą gorzej niż ścieżka przez las. Tylko cena od karłów z bagien ma być porządna, nie to co tutaj, wtedy się pośmiejemy"

Kris właściwie zadecydował za gobliny. Nie rozpatrywał wszystkiego jako możliwości, wybiegł bardzo daleko w przyszłość i nie kwapił się, żeby wracać. Bardzo w jego stylu. Zakończył wreszcie swoje rozmyślania, stanąwszy kilka metrów przed słupem ogłoszeniowym pośrodku Targowiska. Żeby móc przeczytać cokolwiek, musiał albo chwilę poczekać, albo zastosować chamstwo i łokcie. Póki co nie miał ochoty na przepychanie się przez tłum.
- Słuchaj Grok, czy wy tam, na tych bagnach, nie preferujecie raczej walki z ukrycia? Gęsty las, znany tylko wam teren... - Kris nie odzywał się go goblina od dłuższego czasu. Ten wlókł się za nim bez słowa, patrząc na chłopaka z jeszcze mniejszym szacunkiem, niż przed wejściem do "Szczurzej Nory". - Bo widzisz, chyba miałbym dla ciebie propozycję. Dla ciebie i twoich ziomków z obozu. Wyobraź sobie sytuację, w której jeden z was może wytłuc dwa tuziny gadów, obserwując ich z daleka. Wszystko dzieje się bezszelestnie, a napastnik nie używa żadnej broni. Gdybyście tak mogli zaatakować pod osłoną nocy obóz jaszczuroludzi, zabijając przy tym wszystkich, oprócz strażników? Wszystkich, którzy byliby pogrążeni we śnie? To jedyny warunek! Dwóch, czy trzech gapowatych jaszczurów chyba nie stanowi problemu dla waszych wojowników, prawda? Tak się składa, że mam do sprzedania pewne stworzenie, dzięki któremu możliwe stałoby się to, o czym ci opowiadam. Do pokonania dwóch tuzinów przeciwników potrzeba dużo więcej goblinów, niż do zabicia samych strażników, nie mylę się, co? Żeby wypuścić stworzenie, o którym ci mówię, potrzebna jest tylko jedna osoba, która potem może zająć się czymś innym. Chodzi mi o węża snów, wspominałem o nim w karczmie półelfa... Bestia jest magiczna, żywi się snami innych istot. Po zjedzeniu takiego snu ofiara jest martwa. Wszystko cichuteńko i bez wysiłku. No więc jak? Założyłbym się, że taki mały zabójca przyda się wam i to bardzo, ale nie znajdę chyba nikogo na tyle naiwnego, żeby wziąć udział w zakładzie, w którym jestem skazany na zwycięstwo. - Kris wyszczerzył sie w uśmiechu i czekał na reakcję Groka.

Doczekawszy się wreszcie odejścia otaczającej słup ogłoszeniowy kilkunastoosobowej grupy krasnoludów, sprawiających wrażenie wykąpanych w piwie, chłopak podszedł bliżej. Długo nie mógł trafić na coś, co by go zaciekawiło. Bynajmniej nie dlatego, że brakowało ogłoszeń mogących wzbudzić jego zainteresowanie. Kris miał kłopoty z czytaniem. Z pisaniem było jeszcze gorzej, ale na szczęście umiejętność ta nie była wymagana przez tego, kto zamieścił ogłoszenie, w które chłopak wlepił oczy.
Cytat:
Łowcy goblinów być potrzebni, płacić 3 sztuki złota od głowy goblina. Szykować się wyprawa. Chętni zgłaszać się do Port, rozmawiać z radą plemienną.
- Wiem już, jak dostaniemy się na bagna! Tylko pamiętaj, że to ja decyduję o sposobie wykonania swojej pracy. Usługodwawca, hehe. Wnioskując z tego, co mówił Ratkin, w Porcie panują zasady jaszczuroludzi. A na bagnach jest jeszcze gorzej... Gady organizują wyprawę. Zgadnij, na kogo będą polować. Mój plan jest taki: zgłoszę się do wyprawy, a ty będziesz moim przewodnikiem. Inaczej mogą być problemy nawet z wejściem do Portu. Powiem jaszczurom, że schwytałem cię, żebyś przeprowadził nas bezpiecznie do celu. W końcu nikt nie wie więcej o zasadzkach goblinów, niż jeden z nich! Zanim zacznie się heca, my zwiniemy się do twojego obozu. No chyba, że jaszczury będą chciały zaatakować właśnie ten... Tak czy siak, ja wykonam swoją pracę. Masz jakieś propozycje? Zastrzeżeń nie zgłaszaj, nie ma sensu. To jest mój plan, moja działka... zleceniodawco.

Kris wysłuchał, co miał do powiedzenia Grok, w trakcie drogi do Portu. Przed wrotami celnymi wziął głęboki oddech i dał goblinowi ostatnie wskazówki. "Nie odzywasz się niepytany, nie podnosisz głowy za wysoko, nie prostujesz się za bardzo, nie wkurzasz jaszczurów i starasz się, żeby wszystko poszło po mojej myśli."
 
__________________
"Podróż się przeciąga, lecz ty panuj nad sobą
Sprawdź, czy działa miecz, wracamy inną drogą"
TwoHandedSword jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172