Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-11-2008, 12:22   #31
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Vertigo spojrzał na list i popadł w krótką zadumę nad słowami w nim zawartymi. Nie odwracał również wzroku od towarzysza kobiety. Był podejrzany i wyjątkowo nieprzyjemny… kiedy tak myślał o tym draew ogarnęła go dziwna nostalgia, jakby przypominał mu coś, jakiś fragment jego życia. W tym momencie jego rozmyślaniom przerwał elf.

-Milady, czy masz zaufaną osobę która mogłaby odpowiedzieć na nasze pytania dotyczące okoliczności zniknięcia twego pupila? Może ochmistrz, majordomus, główny służący? Pytam gdyż nie chcemy jak przywoływać co chwilę bolesnych wspomnień, a jednak aby odnaleźć Pimpusia potrzebne będą nam informacje. Jednak porywacz lub porywacze mogliby się dowiedzieć, że zadajemy jakieś pytania w tej sprawie a tego powinniśmy unikać.


Odpowiedź przyszła dość szybko z ust przejętej kobiety.

- Mogłabym przysłać zarządcę domu. Lecz niestety najwcześniej jutro.- rzekła po dłuższym zastanowieniu. -Gdzie zatrzymaliście się w mieście?-
-Mieszkam w gospodzie "Pod pijanym kozłem"
¬ – dodał elf ku zdziwieniu Vertigo. Na twarzy draewa pojawił się wręcz nikły uśmiech

- To wręcz doskonale! – odparł draew –Ja również zatrzymałem się tymczasowo, nie znam jeszcze dobrze miasta, a gospoda wydawała się być raczej porządną, choć oczywiście nie ma jej co porównywać z tym eleganckim przybytkiem! Zaiste było by to obrazą! – dodał z szarmanckim uśmiechem – Co do ochmistrzyni to wielka szkoda, iż nie może nas zaszczycić swoją obecnością dzisiaj, niemniej jednak rozumiemy, iż ma sporo obowiązków. Nie łatwo w końcu zadbać o tak elegancki dom, którego jest pani zapewne posiadaczką… to na pewno bardzo kłopotliwe i dla Milady… zarządzać wszystkimi tymi służącymi i do tego prowadzić tak gustowny lokal! Miła pani, naprawdę podziwiam panią, nie jestem pewien czy sam dałbym radę sprostać takiemu zadaniu! – z pozoru słowa draewa mogły wyglądać jakby po prostu dalej się podlizywał kobiecie, ale służyły one pewnemu celowi.

- Do tego tyle kłopotów z tą służbą… zapewne nieraz musiała pani, którego to napomknąć, kogoś ukarać czy nawet zwolnić, ciężko dziś o dobrą służbę… kto wie być może to ktoś z owych wybrańców w akcie zemsty pomógł przy uprowadzenia Pimpusia? Czy moglibyśmy spotkać się z owymi ludźmi lub dowiedzieć się gdzie mieszkają? – spytał Vertigo uśmiechając się z troską wypowiadając imię zwierzęcia.

Spojrzał również kątem oka na elfa, będzie musiał uważać na tego osobnika, nie wyglądał na oszołoma jak tych dwóch w karczmie, choć zapewne nie był tak inteligentny jak draew, mógł być kłopotliwy. W każdym razie w tej sprawie może być całkiem przydatny.
 
Qumi jest offline  
Stary 23-11-2008, 20:12   #32
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
- Oczywiście panienko...Za dwie sztuki srebra dziennie...Posiłki są ekstra.


- Dziękuję bardzo. Lane'rhal lekko skłoniła głowę i odeszła. Karczmarz najwyraźniej miał tego dnia spory ruch.

Dwie sztuki srebra… Na razie pieniędzy jej wystarczy, ale co potem? Na pewno nie miała zamiaru wracać do Sol’orazan.

Bezwiednie pogładziła sierść trzymanej na rękach kotki i wyszła na zewnątrz. Nie bardzo wiedziała, co teraz ze sobą zrobić. Jak na razie pieniędzy ma dosyć. Poza tym, nie planuje przecież zatrzymać się w Allracji dłużej. Na razie w mieście prościej będzie jej się ukryć przed pościgiem, ale niedługo będzie tu bezpieczna. Może tydzień, może dwa, będzie mogła tu mieszkać. Raczej nie dłużej.

Wśród rozmyślań o swej niepewnej przyszłości, zawędrowała na targ. Chodziła bez celu wśród stoisk, oglądając stragany i ogłoszenia.

Była wolna, tylko co z tą wolnością zrobić?
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 24-11-2008, 15:43   #33
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
1 Mondeus Crudusa 5466 CK, Allracja, wieczór


Targowisko, Karczma „Pod Pijanym Kozłem”, pokój siva

-No dobra, mapa powinna wystarczyć. Ile sobie za nią liczysz?-
- Sześć pięciokilogramowych woreczków opium.- rzekł starzec po chwili namysłu.
- Sześć?!- siva aż zatkało z oburzenia.
- Niech ci będzie, trzy woreczki, ale nie mniej...- mruknął starzec.
- A wiesz ile to będzie kosztowało?!- trudno było stwierdzić czy Maahr pytał, czy narzekał na ten pomysł.
- Myślę, że sporo...ale chyba nie sądziłeś , że sprzedam mojej krwawicy za kilka działek?- rzekł Morgan.- Trzy woreczki... A teraz...Jestem bardzo zmęczony.-
Szajbus bezceremonialnie położył się spać, kończąc tym samym negocjacje. Po chwili słychać było jego chrapanie. Siv pozostał więc sam na sam z kłopotami. Samo zdobycie opium nie powinno być trudne. Skoro palarnia istniała legalnie, to zakup narkotyku zapewne nie stanowił problemu. Ale trzy woreczki, to dużo opium, i zapewne kosztowały o wiele więcej niż Maahr miał przy sobie. Wyprawa na bagna otaczające Allrację, stawała się coraz bardziej skomplikowanym przedsięwzięciem. Maahr nie miał wyboru, musiał zarobić pieniądze, a to oznaczało znalezienie dobrze płatnej pracy.

Allracja, Targowisko


Plan kapłana udał się w 100% procentach. Oparty o muła półork, wyglądał groźnie...choć trudno było stwierdzić, czy ma jeszcze kontakt z rzeczywistością. Gdyż od dłuższego czasu, nie dawał zbyt wielu oznak życia, a żadnej oznaki przytomności. Kapłan szybko i głośno zaczął swą przemowę, która nie przekonała oponentów. Bo i jak skoro obaj jedynie starali się ukraść porzucone przypadkiem, zwierzę. Niemniej głośny głos Somka przyciągnął uwagę gawiedzi, oraz straży. A gdy kapłan zaczął grzebać i wyciągnął z sakwy kuszę, a załadowawszy ją krzyknął.- I jak się zapewne domyślacie, to jest mój muł, durne pały! Zmiatać mi stąd, albo żelazem poczęstuję! –
Obaj niedoszli „właściciele” Kufla ( a pieszczotliwiej Kufelka), wzięli nogi za pas odszczekując się kapłanowi, z bezpiecznej odległości. Ale pogróżki typu ”Jeszcze za to oberwiesz”, i „Masz przechlapane” nie zrobiły na Somku wielkiego wrażenia. I może to i dobrze, gdyż w tłumie błysnęły hełmy straży miejskiej. Dotąd jedynie przyglądającej się całemu zdarzeniu. Trudno było stwierdzić, co by zrobili, gdyby kapłana się wkurzył i strzelił z kuszy.
Pierwsze krople deszczu zaczęły spadać z nieba...Powoli zmierzchało się w Allracji, a wraz ze zmierzchem zwykł padać tutaj rzęsisty deszcz...Czas szukać schronienia.

Allracja, Targowisko, okolice słupa ogłoszeniowego


-...No więc jak? Założyłbym się, że taki mały zabójca przyda się wam i to bardzo, ale nie znajdę chyba nikogo na tyle naiwnego, żeby wziąć udział w zakładzie, w którym jestem skazany na zwycięstwo. - Kris wyszczerzył się w uśmiechu i czekał na reakcję Groka.
Grok spojrzał na Krisa z odrobiną wyższości skrytą za paciorkowatymi oczami i rzekł.- Ty myśleć...Grok goblin, więc Grok głupi...Grok,wielki szaman goblinów. Grok widzieć chromomometry gnomów. Grok wiedzieć, że one zabawki...zabawki nie zabijają.-
- Ale w środku jest klatka z zabójczą istotą.- odparł Kris.
- Ty widzieć kiedyś ta zabójcza istota?- spytał Grok.
- No tak...- rzekł w odpowiedzi młodzieniec.
- Aaaa... pokazać mi?- dopytywał się goblin. I tu pojawił się dla Krisa problem. Teraz jedynym sposobem pokazania węża snów było wyjęcie korka i wytrząśnięcie go z klatki. Tyle że wtedy mógłby uciec, lub co gorsza...zaatakować.
- To nie jest dobry pomysł.- rzekł Kris.
- Grok nie kupować węża w zegarku...prędzej kota w worku. Koty, smaczne.- rzekł goblin.- ...jednak ja rozważyć twa oferta wraz z inne szamany...Ty wtedy lepiej pokazać wąż i pokazać jak mu nakazać zabić wroga. Gobliny nie jaszczury...My nie dać się oszukać. –
Przeczytawszy ogłoszenie Kris ruszył w kierunku Portu, mimo oporów szamana.Wyłożył po drodze goblinowi swój plan, który nie wzbudził u goblina wielkiego entuzjazmu.
- Plan głupi, jaszczuroludzie móc znać Groka...Ty nie wiesz nic o Port, ani o bagnach. Zdobyć wpierw wieści, nie rzucać się na ślepo. Duchy mówić...zły pomysł.- narzekał Grok.
Niemniej Kris zignorował biadolenie goblina, wierząc w swą szczęśliwą gwiazdę...czas pokaże czy to był dobry czy zły pomysł.

Allracja, Port, wrota celne, wieczór


Wejście do Portu okazało się dość łatwe, pilnujące głównie przepływu towarów i pobierania opłat jaszczuroludzie zwrócili baczną, acz krótką uwagę na dwójkę przybyszy. I pozwolili mu przejść...Później, było gorzej. Kris zauważył, że poza jaszczuroludźmi niewiele tu było innych humanoidów. Obaj z Grokiem rzucali się w oczy.
Zaczęło się zmierzchać...krople deszczu najpierw pojedyncze, potem coraz liczniejsze, spadały na dachy. Patrol trójki jaszczuroludzi, który zdybał Groka i Krisa przy wejściu rzucił parę podejrzliwych spojrzeń po czym spytał.- Czego tu chcieć ty i ta parszywa pokraka?-
-Chciałem się zapisać na wyprawę przeciw goblinom, ten tutaj został przeze mnie schwytany...i będzie robił za mojego przewodnika .- rzekł chełpliwie Kris, musiał tak zabrzmieć by wypaść przekonująco.
- Pogromca goblinów?- największy jaszczur podrapał się po pysku z zakłopotaniem w oczach.- A nie wyglądasz. Sess’kar i Uks’athan, łapać gobosa i do karceru z nim! A ty chodź ze mną. Przedstawię cię Ili’uskowi...-
- Co?! Zdrada!! Ja cię przekląć człowieku! Zapłacisz za zdradę! Wyrwę zemstę...przyrzekać na duchy lasu!- wrzeszczał goblin, sprawnie i szybko złapany i obezwładniony przez dwójkę jaszczuroludzi. Przywódca patrolu, zaś rzekł.- Pośpiesz się człeku.-


Dzielnica Reprezentacyjna , Restauracja „Pod Złotym Lotosem”


- Do tego tyle kłopotów z tą służbą… zapewne nieraz musiała pani, którego to napomknąć, kogoś ukarać czy nawet zwolnić, ciężko dziś o dobrą służbę… kto wie być może to ktoś z owych wybrańców w akcie zemsty pomógł przy uprowadzenia Pimpusia? Czy moglibyśmy spotkać się z owymi ludźmi lub dowiedzieć się gdzie mieszkają? – spytał Vertigo uśmiechając się i z troską w głosie wypowiadając imię zwierzęcia.
- Służbą zajmuje się mój zarządca...jego wypytujcie.- rzekła Milady.- Ja sama nikogo nie zwalniałam. Po za tym mylisz się panie. Ja nie...
- To chyba wszystko, skoro przyjęliście robotę.- niespodziewanie wtrącił się półelf, wychodząc z cienia. – Pozwoli Milady, ustalenie szczegółów wynajmu ich usług zostawić mnie.-



Był dość pulchny jak na półelfa, o fantazyjnie ułożonych jasnobrązowych włosach i równo przystrzyżonej bródce. Jego lewy policzek zdobił prosty tatuaż. A szaty, choć proste w kroju i w ponurych barwach zrobione były z doskonałych tkanin.
- Skoro nalegasz...Cóż...dobrze.- elfka wstała i skierowała się do wyjścia z komnaty mówiąc tylko.- Do widzenia panom.-
Po jej wyjściu półelf zasiadł na jej miejscu i rzekł.- A więc szczegóły. Po pierwsze liczy się dyskrecja. Nie musicie i nie potrzebujecie znać tożsamości Milady, oficjalnie nigdy nie było tej rozmowy. Co do zapłaty, 500 sztuk złota do podziału między was dwóch to wystarczająca zapłata za tą robotę. Krenshara należy znaleźć i dostarczyć żywego. Pimpuś jest oswojony i raczej mało agresywny. Przynajmniej dotąd był. Co prawda lubi straszyć, ale rzadko atakuje.-
-Niemniej...- wyciągnął zza pasa fiolkę i postawił ją przed oboma elfami.

- To są ulubione perfumy Milady, których obficie używa.- dodał.- Są bardzo drogie, więc na fiolkę uważajcie. Skropieni nimi, powinniście być bezpieczni. Krenshar nie zaatakuje nikogo, kto pachnie jak jego właścicielka. Jak już znajdziecie Pimpusia, to sprowadźcie go tutaj. To wszystko panowie.-

Allracja, Targowisko


Lane'rhal przemierzała bez celu Targowisko... Pełne przemierzających je istot różnego pochodzenia. Krzykliwe barwy straganów przyciągały oko. A do uszu kobiety dochodziły mniej lub bardziej wulgarne zaczepki od podchmielonych klientów wychodzących z tawern. Targowisko było życia i nawet obecność nieumarłych wśród tego kolorowego tłumu nie wpływała na ogólne odczucia. Kupcy handlowali, najemnicy prężyli mięśnie, najemne kapelusze dyskutowały o magii, damy negocjowanego afektu...negocjowały z potencjalnymi klientami. W powietrzu rozbrzmiewały języki...Oprócz kupieckiego słychać było słowa gnolli, gnomów, krasnoludów elfów, jaszczuroludzi i goblinów...a nawet języki wywodzące się z egzotycznych krain południa jak i dalekiego wschodu. Słychać było dźwięki muzyki dochodzącej z różnych tawern, wydawało się że pieśni walczą ze sobą o ucho potencjalnych gości. Tak więc włóczyła się elfka, aż do wieczora...Gdy padający deszcz powoli rozpędził kupujących i sprzedawców. Zapadający zmrok i towarzyszący temu deszcz powodował, że targowisko powoli się wyludniało.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 24-11-2008, 17:21   #34
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
Noo... Poszli, w cholerę... - mruknął do siebie cicho. Opuściwszy lekko broń, pozbawił ją szybko amunicji - tak na wszelki wypadek... Po czym oklapł, sam oparłszy się o Kufla. - Dobry Kufelek... Czekaj ty, zaraz ci coś do żarcia znajdziemy, a dostaniesz ty jeszcze spore, soczyste jabłko na deser, ja ci to mówię... - przemawiał spokojnie, miękko, uspokajając rozedrgane nerwy. Odpoczywał chwilę, wiedząc że zaraz przyjdzie mu szukac noclegu i strawy dal całej trójki - nie zostawi tu przecie Thokka w tym stanie. I jeszcze strawa... Zbierało mu się na tęgi ból głowy, więc nie czekając nań, westchnął ciężko, po czym sprawdził stan obu towarzyszy - dobrze by było, gdby półork lazł sam, jak nie, to jakoś go doniesie, z pomocą zwierzęcia... Najpierw jednak sprzedawca jabłek... Zwolnił cięciwę, schował broń i ująwszy mocno swój drąg, ruszył na poszukiwania. Już po paru krokach zatrzymał się jednak, po czym zachichotał, i patrząc w mętne oczy Thokka zapytał - Tyy... A jak ty właściwie masz na imię, co?

Jeśli nie zdarzy się nic ciekawego, resztę czasu spędzi zapewne na poszukiwaniach pożywienia dla muła, nastepnie czegoś na prosty posiłek dla niego i Thokka (w tym drugim przypadku będzie to nieco obfitsze śniadanie).
A nie jest teraz w nastroju na poszukiwanie przygód, więc może sporo przeoczyć, tylko częściowo wbrew sobie. Poszuka też karczmy, gdzieś trza się kimnąć - tu rządzi juz wypadkowa między Somkowym niezrozumieniem dla luksusu (a tu już można wliczyć posiłki, tudzież widok z okna, przestrzeń i tym podobne... Wystarczy mu stosunkowo czysty siennik, czy raczej dwa. I czysta woda, jakby go naszło, coby się napić. Będzie obstawał przy dobrych warunkach dla Kufla, co nie oznacza, że stronić bedzie od roboty - sam go oporządzi. Ba, nawet POSPRZĄTA, czego robić nienawidzi.), niechęci do wydatków, a ogarniającym go powoli potwornym zmęczeniem, połaczonym z działaniem deszczu. Jak znajdzie, postara szybko, bez pogaduch wszystko załatwić, łącznie z dzbanem wody, po czym schowa się na wykupionym barłogu, zje coś, popije, i padnie, przypilnowawszy jeszcze resztkami sił, by tak jego towarzysz jak i ich bagaż przetrwał noc w jako takim stanie. Co oznacza, że co cenniejsze przedmioty wylądują pod nim, lub pod kupą innych rzeczy, tak ustawionych by coś spadało, brzęczało i hałasowało przy każdym poruszeniu. Jeśli bedzie miał jakieś drzwi, po prostu oprze o nie kostur z zawieszonym jakimś metalowym, brzęczącym cosiem, pierwszym jakim znajdzie (może nie licząc broni i pieniędzy). Thokka ułoży w miarę wygodnie, jednak nie będzie mu się chciało pozbawiać go pancerza, za to broń zdejmie mu z plerów i gdzieś obok ułoży. Sam też zzuje koszulkę kolczą, która wyląduje na spodzie wspomnianej górki. Najwyżej rankiem straci nieco czasu na pakowanie. Spać będzie gdzieś mniej więcej do wschodu słońca, co wynika z czystego przyzwyczajenia - modlitwy odmawia zazwyczaj o poranku, najlepiej w tej magicznej chwili (podobno takowa istnieje), gdy zmienia się wiatr. Póki co, padł już pewnie i chrapie niczym niedźwiedź. Śmierdzi pewnie podobnie, jednak nie bardzo się tym przejmuje.
 
Someirhle jest offline  
Stary 28-11-2008, 19:50   #35
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
Maahr chciał jeszcze coś powiedzieć, ale nie zdążył namyśleć się nad ofertą Morgana, a ten już zapadł w sen. Siv tylko wzruszył ramionami.
"W końcu sam zaproponowałem mu wielki ładunek, sam sobie jestem winien. Ale przynajmniej znalazłem trop, teraz powinno pójść z górki..." Tak, teraz wiedział, że jest naprawdę blisko i za wszelką cenę musiał zdobyć tą mapę. Piętnaście kilogramów opium było zaledwie drobiną w porównaniu z chwałą, jaką okryje się jego rasa, jeżeli uda mu się odnaleźć te ruiny. Szybko opanował podniecenie, jakie wywołała ta myśl. Żeby wypełnić swoją misję, Maahr nie mógł siedzieć z założonymi rękami.
"Muszę się dowiedzieć, skąd wziąć ten proszek." - pomyślał i zszedł na dół. Wciąż miał nieuregulowany rachunek z karczmarzem a przy okazji planował wypytać go o narkotyk. W końcu Szajbus nie krył się ze swoim nałogiem, więc musiało to być dość rozpowszechnione.
Kiedy Maahr znalazł się w głównej izbie, nie rozglądał się na boki, szeroka gama gości nie interesowała go specjalnie. Od razu podszedł do satyra stojącego za kontuarem i wyciągnął z sakiewki pieniądze.
-Osiem sztuk srebra, za mnie i za mojego "gościa", tak jak się umawialiśmy. - powiedział wręczając gospodarzowi należność. -Dajcie Morganowi jakieś śniadanie jak się obudzi, ale nie silcie się na luksusy i żadnych dokładek. - dodał kładąc na blacie kolejne pięć srebrnych monet.
-A tak przy okazji, nie wiecie, skąd można wziąć w tym mieście jakieś opium... dużo opium - powiedzmy piętnaście kilo? - zapytał.
Niezależnie od odpowiedzi zadał jeszcze jedno pytanie:
-I jeszcze jedna sprawa: nie orientujecie się może panie Tenbra, ile biorą jaszczurzy przewodnicy za wyprawę na bagno?
Właściwie sam wiedział o życiu na bagnach wszystko co trzeba, ale pomyślał, że w dłuższej podróży może lepiej będzie zdać się na kogoś z miejscowych.
 
Makuleke jest offline  
Stary 30-11-2008, 18:04   #36
 
TwoHandedSword's Avatar
 
Reputacja: 1 TwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodze
"Jasna cholera, to przecież nie tak miało być! I niby co ja im teraz powiem?"

Kris człapał za przywódcą patrolu możliwie najwolniej, żeby zyskać choć trochę czasu na wymyślenie... w każdym razie robił to, żeby zyskać trochę czasu. Chwilę po tym, jak rozdzielono go z Grokiem, zaczął drapać się i klepać na szyi w miejscu, gdzie miał wytatuowane koło od wozu wpisane w monetę.

"No, Opiekunie Bezdroży, mam dla ciebie nie lada zadanie. Jesteś patronem przewodników, tak, czy nie? W końcu miał być moim przewodnikiem. Więc zrób coś, żeby ten zielony pokurcz wyszedł z tego cało. Jak miałem inaczej się tu dostać? Przecież nie wpuściliby nas na bagna, ot tak, po prostu. Żeby tylko te cholerne gady nie wplątały mnie w gorsze kłopoty... Co mam robić? Co ja mam robić?! Spokojnie Kris, zachowaj spokój, za momencik coś się wykombinuje..."

Myśli chłopaka plątały się w jego głowie coraz chaotyczniej. Nowe pomysły przychodziły w tempie, którego nie powstydziłby się elfi mag, ale... no cóż, tylko ta prędkość była do pozazdroszczenia. Kris sprawiał przez parę chwil wrażenie kompletnie nieobecnego, wzrok miał błędny, a nogi plątały mu się niemiłosiernie.

"Muszę uciekać, tak! Przecież te jaszczury będą chciały, żebym poszedł z nimi na bagna tłuc gobliny! Ten największy i najbrzydszy miał rację, nie wyglądam na wojownika i wcale nim nie jestem. Ale jak ja się im wywinę? Będę musiał zacząć coś kręcić o broni zostawionej na wozie przy karczmie, że niby na razie przyszedłem tylko po informacje. Rany, co to za najemnik, który nie nosi swojej broni przy sobie? Przecież ja mam ze sobą miecz, sztylet, kuszę... Powiem, że na gobliny mam coś specjalnego! Tak, wtedy będę mógł zwiać. Ale zaraz, co z Grokiem? Zabiją zielonego jak nic... A jeżeli on poważnie mówił o klątwie i zemście? Może on faktycznie jest jakimś wielkim szamanem? Przecież, do cholery, przyjechałem do tego miasta, żeby zgarnąć złoto za eskortę karzełka! Z takiej sumki nie można zbyt łatwo zrezygnować. Będę musiał spróbować odbić Groka... Ale jak? Jak... Pobiegnę do alchemików po chloroform, uśpię jaszczury i wypuszczę węża snów! A jeżeli mały skurczybyk zaatakuje mnie, a nie ich... Muszę szybko zdecydować, czy ratować goblina, czy zostawić go gadom... No jasne, że ratuję mu tyłek i eskortuję do obozu! Tylko co ja powiem jaszczurom, żeby wypuściły Groka... Wiem! On posiada baaardzo cenne informacje, może pomóc w wyprawie, ale gada tylko ze mną... eee... ale dlaczego? Hmm... Bo został przeklęty przez leśne duchy i za karę musi mi służyć... bo uratowałem mu życie, taaak... jak się topił, bo on nie umie pływać. No a ja nikomu nic nie powiem, haha, głupi nie jestem! Gdybym coś zdradził, to byłbym niepotrzebny w wyprawie i nie dostałbym ochrony. Tak trzeba będzie gadać!"

Kris odetchnął głęboko. Szczerze wierzył w swój kolejny plan. Postanowił, w miarę możliwości, wrócić po klatkę z wężem snów. Tak na wszelki wypadek. W każdym razie na pewno chciał uwolnić Groka, tłumacząc jaszczurom, że jest mu niezbędny do udziału w wyprawie. A te sekretne informacje to oczywiście wiedza dostępna jedynie najwyższym rangą szamanom. Położenie punktów obserwacyjnych, plan obozu... sprawy związane z duchami i rytuałami. Kris naturalnie zapewni gady, że goblin nie będzie próbował uciec.
 
__________________
"Podróż się przeciąga, lecz ty panuj nad sobą
Sprawdź, czy działa miecz, wracamy inną drogą"
TwoHandedSword jest offline  
Stary 01-12-2008, 14:27   #37
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Mondeus Crudusa 5466 CK, Allracja


Targowisko, Karczma „Pod Pijanym Satyrem”

Karczma powoli zapełniała się wraz z nastaniem wieczora. Od razu widać było, że elita miasta omija to miejsce szerokim łukiem. Dwóch najemnych kapeluszy z rasy ludzi, w podniszczonych ubraniach tłoczyło się w kącie. Trzymali się z dala od spożywającego posiłek leardmoońskiego gnoma i jego pupilka, wyrośniętego złowieszczego wilka. W kącie, kilka koboldów w obwieszonych nożami i w skórzanych zbrojach omawiało jakieś własne interesy. Środkowy stolik jednak zajął spory półogr uzbrojony w długi dwuręcznym miecz rtęciowy. A po jego obu stronach siedziały w kusych i eksponujących ich zalety, dwie półelfie kobiety. Po miedzy stolikami zaś kręciła się młoda kelnerka obdarzona rogami, i kopytkami na końcu kozich nóg. Zapewne krewniaczka gospodarza. Całe to towarzystwo nie zwracało uwagę na siva omawiającego swe sprawy. Gospodarz przyjął opłatę za pokój.
-A tak przy okazji, nie wiecie, skąd można wziąć w tym mieście jakieś opium... dużo opium - powiedzmy piętnaście kilo? – zapytał Maahr.
-U cechu aptekarzy? – satyr, bardziej spytał niż stwierdził.- Tam chyba trzeba szukać. A stać cię na tyle opium?-
Niemniej Maahr zdążył zadać kolejne pytanie.
-I jeszcze jedna sprawa: nie orientujecie się może panie Tenebra, ile biorą jaszczurzy przewodnicy za wyprawę na bagno?
Satyr w milczeniu nalał kieliszek i...czekał. Maahr zapłacił i wypił kolejny kieliszek dzisiaj mocnego trunku.
-Dużo...Ale to zależy gdzie idziesz, i z jaką obstawą. Do tego typu wypraw jaszczury nie mają ustalonego cennika. Każdą z nich negocjuje się oddzielnie z radą plemienną lub jej przedstawicielem.- rzekł Kraxus, widząc pijącego siva.
I zwrócił pysk w kierunku wchodzących dwóch nowych gości, był to kapłan
Wesołego Podróżnika podtrzymujący zataczającego się półorka.
- Witamy pod pijanym satyrem, co podać?- spytał wchodzących Kraxus, zupełnie „zapominając” o Maahrze.
Somek wyliczył mu swoje potrzeby, przy czym Kraxus rzekł.- Dwie sztuki srebra, za osobę, trzy za zwierzaka z oporządzeniem go. Pokój dwuosobowy, czy może wspólne łoże...- a obejrzawszy gębę półorka, dodał.- ...dwuosobowy. Zdecydowanie. Dzban z wodą mogę dorzucic gratis do pokoju, a co zaś do posiłku. To dziś w menu mam, pijawki bagienne w dzikich ziołach lub kurczaki z rożna opiekane w sosie z bagiennych jagód. Szczególnie polecam pijawki, świeżo złowione.-

Port, okolice wrót celnych


Na idącego po zegar i wędrującego wraz chronometrem Krisa...eskortujący go jaszczuroludź patrzył jak na idiotę. I próbował zgadnąć po co mu ów zegar? Ssaki bywają takie ...dziwaczne. Wędrując przez Port Kris zaczął zdawać sobie sprawę z jednej dodatkowej niedogodności, której dotąd nie brał pod uwagę. Port był strasznie spory! A droga którą wybierał jaszczurzy przewodnika wiła się i kluczyła. Kris nie miał pojęcia jak dojść do wyjścia z dzielnicy nie mówiąc już o odnalezieniu goblina. Co gorsza, przemierzając w zapadającym zmroku dzielnicę widział tylko i wyłącznie jaszczuroludzi. Pod względem rasowym Port był jednolity. A to znacznie utrudniało przeniknięcie tutaj. Niemniej w końcu dotarli do chatynki zbudowanej zaschniętego błota, pokrytego żywicą i o dachu z trzciny.
- Poczekaj tutaj .- rzekł przewodnik i wszedł do środka. Po kilkunastu minutach wrócił i rzekł- Ili’usk przyjmie cię teraz.-
Chata w środku była lepiej urządzona... Kilimy na podłodze, nieco wybrudzone błotem, na ścianach wisiały miecze, wszystkie zdobione drogimi kamieniami, w mosiężnych świecznikach płonął ogień spalając aromatyczne drewno. W pokoju stało też spore dębowe biurko, za którym siedział jaszczur nie wyższy od Krisa. Ili’usk nie był tak mocno zbudowany, jak ten, który tu Krisa przeprowadził, ale też i wyglądał na bystrzejszego. Twarz miał pokryty rytualnymi malunkami. A szaty bogato zdobione, zaś u pasa wisiał mu krótki miecz, z klejnotem w rękojeści, który świecił czerwonym blaskiem.

Ili’usk coś pisał, gestem ręki wskazał na wiklinowe krzesło przed sobą. Następnie rzekł.- A więc... pogromco goblinów, masz jakieś imię?-
Po odpowiedzi Krisa przeszedł do meritum.-Opowieść o twoich czynach, jaką mi przedstawił przywódca patrolu, była...zajmująca? Taaak, to chyba odpowiednie słowo w kupieckim języku. Chętnie wysłucham opowieści o tym jak złapałeś goblina, i o tym gdzie go złapałeś...A także skąd ów gobliński szaman, wie o obozach na bagnach, skoro nie mógł być stąd. Niby dlaczego też miałby ci zdradzać swoich ziomków? A ty, czemu chcesz polować na gobliny i po co potrzebujesz przewodników, skoro każda wyprawa na te...upierdliwe stworzenia, jest prowadzona przez naszych tropicieli? I niby jak taki cherlak jak ty miałby pokonać gobliny? Taaak...mam dużo pytań i oczekuję odpowiedzi na nie.-
- Najpierw wypuścicie Groka- odparł Kris. - On posiada bardzo cenne informacje, może pomóc w wyprawie, ale gada tylko ze mną. Bo został przeklęty przez leśne duchy i za karę musi mi służyć, bo uratowałem mu życie, jak się topił, bo on nie umie pływać.-
-Uczymy się od was, ludzi...taaak.- rzekł odpowiedzi Ili’usk.- Umiemy przekonywać rozpalonym żelazem i obcęgami, a i my posiadamy szamanów. Jeśli nie przekonamy Groka, możemy w ten sposób przekonać ciebie, człowieczku. A ja nie bywam naiwny...Ów Grok, krzyczał o tym, że go zdradziłeś. Więc, być może jesteście obaj szpiegami? I do nas dochodzą pogłoski z miasta, być może służycie Domowi Kości?...Taaak...To w ich stylu. Więc bądź wylewny człowieku. Od tego może zależeć czy wyjdziesz z Portu, żywy i w całości.-
Tu na moment przerwał i wyjąwszy z biurka nieduża tykwę, upił z niej parę łyków.- Mamy całą noc na rozmowę człowieku. Więc mam nadzieję, że masz dużo do opowiedzenia.-

Targowisko, Allracja, okolice wrót wejściowych noc


Głuche uderzenia w ciężką bramę broniącą dostępu do miasta, obudziły z drzemki Grimkina, hobgoblinskiego żołnierza w służbie Histamiusa. Regiment w którym służył hobgoblin miał za zadanie pilnowanie murów, co wiązało się niestety z nocnymi wartami, których Grimkin nie cierpiał.
- Co się dobijasz po nocy?!- krzyknął hobgoblin otwierając niewielkie okno w bramie. - Wiesz która jest godzina?-
Grimkin obejrzał przybyszy, smukłe szczupłe konie zwane elfickim steedami, zdobny rząd. Szlachciury elfickie z jakiegoś królestwa. Hobgoblin rzekł na ich widok.- Możecie być i elfimi książetami, z rozkazu jego ekscelencji Histamiusa, nikt nie wjedzie do mia...-
Skryte pod płaszczami chroniącymi od powoli siąpiącego deszczu elfy nie czekały aż hobgoblin dokończy monolog. Jeden z nich wetknął w okno opieczętowany list mówiąc.- Poznajesz pieczęć goblini bękarcie?-
- Tak...już wpuszczam.- mruknął Grimkin, na widok pieczęci. List wrócił do właściciela, a hobgoblin otworzył wrota mrucząc pod nosem.- Przeklęta poczta dyplomatyczna.-
Szóstka elfów pędząc na złamanie karku pognała w kierunku dzielnicy reprezentacyjnej.

Dueus Crudusa 5466 CK, Allracja


Kolejny poranek w mieście przyniósł opowieści o nagłym przyjeździe do miasta grupki istot. Jako że przy wieczorze brama jest zamykana i tylko nieliczni uprzywilejowani mogą wjechać. Plotkarze łączyli owych jeźdźców z wizytą rodu Praxis. Zapewne przewozili zalecenia do ambasady. O wiele popularniejsza była plotka, że wieźli oni lekarstwo na chorobę Histamiusa. Jednak nawet ta nowina, nie przytłaczała innej plotki. Ponoć druidzi Furii Lasu szykują niespodziankę dla miasta. Przyzwanie jakieś straszliwego potwora, klątwę likantropii albo rzadką zarazę. To miało tłumaczyć wzmożoną czujność straży...W końcu, za kilka dni minie pół roku od ostatniego dużego aktu terroryzmu jaki zorganizował Durgan Krwawy i jego klika.

Cytat:
Łowcy goblinów być potrzebni, płacić 3 sztuki złota od głowy goblina. Szykować się wyprawa. Chętni zgłaszać się do Port, rozmawiać z radą plemienną.

Iluzjonista, iluzjonistka lub pomysłowy mag lub czarodziejka niech się zgłosi do „Gwiazdy Wieczoru” w Świetlistej Dzielnicy. Preferowana, młoda ładna kobieta. O szczegóły pytać kierownika.


Za głowę Durgana Krwawego wyznaczono 1000 sztuk złota. Za członków jego druidycznego kręgu : Malrakira zwanego Furiatem, T’skrega Smoczypyska, Kalhuuna po 400 sztuk złota.
Dowodu uśmiercenia przynieść do baraków straży w Dzielnicy Reprezentacyjnej.


Poszukiwany żywy lub martwy (Preferowany żywy) Alcrist Złotosłów Gnackel, podejrzany o członkowstwo w kulcie Drwiącego. Nagroda 800 sztuk złota.
Osobnika lub dowód uśmiercenia przynieść do baraków straży w Dzielnicy Reprezentacyjnej.

Marzysz o karierze wojskowej? Wstąp do straży miejskiej, zdobądź doświadczenie i prestiż. Kontakt w sklepie „Kuźnia Grimmira”, Dzielnica Alchemików.

Dom Kości poszukuje kilka sprawnych w boju wojowników i czarodziei do wykonania delikatnej misji. O szczegóły pytać kapłana Maksiusa.

Poetę i fechtmistrza o wzroście do 176 cm zatrudnię na kilka dni. Kaelus Teodoric z Dzielnicy Alchemików.

Niskich wzrostu i silnych duchem...Do wymagającej hartu ducha roboty zatrudnię. Garum Stoneberger z cechu architektów Dzielnica Alchemików.

Dyskretna misja dla dyskretnych i finezyjnych ludzi i nieludzi, dobrze znających miasto. O szczegóły pytać w ambasadzie Sol’orazan.

Haerticus a’el Yaelon przyjmie do terminu snycerskiego dwóch chętnych i utalentowanych osobników. Najlepiej elfów lub półelfów, chcących poznać to stare i szlachetne rzemiosło.
Dla utalentowanych, możliwość przystąpienia do gildii.

Targowisko, Karczma „Pod Pijanym Satyrem”


Somek zbudził się niewielkim kacem i dobrym nastroju...Pobieżna obserwacja otoczenia pozwalała stwierdzić, iż nic mu nie zginęło. Także rzeczy jego towarzysza, które imię umknęło kapłanowi, leżały tam gdzie je Somek pozostawił. Słońce świeciło na nieboskłonie. Wstawał nowy dzień, a wraz z nim nowe drogi od przejścia i nowe szlaki do odkrycia.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 10-12-2008 o 09:31.
abishai jest offline  
Stary 04-12-2008, 15:03   #38
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Lane'rhal chodziła bez celu po okolicy, podziwiając tętniące życiem miasto. Wszystko tu, było dla niej nowe. Nigdy nie pozwalano jej włóczyć się samej po mieście, zawsze zabraniano uczestnictwa w festynowych zabawach. Zmuszana była do chodzenia po mieście w obstawie, unikając większych skupisk pospólstwa. Elfka czuła, że rodzina trzyma ją na uwięzi. Na bardzo krótkiej smyczy. Dla jej bezpieczeństwa. Ale przecież jest dorosła. Sama może o sobie decydować.

Gdy spacerowała tak bez celu, do jej uszu dobiegły odgłosy pięknej muzyki. Kierowana swym czułym uchem, błyskawicznie dotarła do źródła tych pięknych dźwięków. Przez długi czas stała, zasłuchana w słowa ballady o Pięciu Bohaterach Allracji. Wiele razy słyszała tą legendę, ale to wykonanie było… Niezwykłe. Bard lekko uderzał dłonią w struny lutni, idealnie dobierając nuty.

Nie mogła jednak stać tam dłużej. Bard zakończył swą balladę, wyraźnie dając publiczności do zrozumienia, że oczekuje bardziej materialne i, co za tym idzie, wymiernej nagrody, niż słowa pochwały. Lane’rhal dała mu pięć sztuk złota i poszła dalej.

Długo jeszcze bez celu krążyła po mieście, nie zatrzymując się nigdzie na dłużej. Czy już zorientowali się, że uciekła? Może już wyruszyła pogoń? Czy kogokolwiek zmyli sygnet porzucony w trawie? A co… A co, jeśli się nie uda? Nie. Przecież nie może się nie udać…

Nawet nie zwróciła uwagi, gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, zalewając całe miasto czerwienią. Dopiero pierwsze krople deszczu przywróciły Lane do rzeczywistości. Ludzie uciekali do domów, ale jej deszcz nie przeszkadzał. Spokojnie wróciła do karczmy, która przecież była niedaleko. Nie zdążyła nawet zbyt zmoknąć. Zamówiła posiłek i usiadła przy stole, by spokojnie go zjeść.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 06-12-2008, 23:46   #39
 
Makuleke's Avatar
 
Reputacja: 1 Makuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znanyMakuleke wkrótce będzie znany
Usłyszawszy to, czego chciał się dowiedzieć, Maahr wrócił do swojego pokoju, który wypełniało donośne chrapanie Morgana. Nie przejmując się jednak zanadto śpiącym człowiekiem, siv przystąpił do codziennych ćwiczeń połączonych z medytacją. Powolny ruch przy przechodzeniu od jednej pozycji do drugiej był u niego tak wyuczony, że odbywał się poza świadomością, pozwalając całemu ciału rozluźnić się a umysłowi osiągnąć równowagę.
Zaczął od postawy Dębu. Szeroko rozstawione nogi, wyprostowana sylwetka i wyciągnięte ręce. Wyciszenie i spokój rozchodzą się orzeźwiającą falą po całym ciele. Umysł wraca do korzeni, do podstawy, która go ukształtowała. Dąb jest znakiem mądrości, bo potrafi słuchać. Przez cały czas trwa nieporuszony przyglądając się temu, co go otacza. „Co tak właściwie dzisiaj się wydarzyło?” - pojawia się pytanie w głowie mnicha. Ciągłe napięcie i niepewność, towarzyszące pierwszemu spotkaniu z tak wielkim skupiskiem, odchodzą. Liczy się to, z czym tu przybył i to, co tu znalazł. „Jaki właściwie postęp zrobiłem? Co powinienem robić dalej?” - pyta sam siebie.
Siv powoli prostuje uniesione ręce, wznosząc dłonie wysoko nad głowę. Wygina się w łuk, tak, żeby stojąc na ziemi mógł patrzeć w górę, przyjmuje postawę Ptaka. „Wiem już, że Pierwsze Siedlisko istnieje i wiem, skąd wziąć mapę, która do niego prowadzi.” Ptak wzleciał ponad gęstwinę Drzew, z góry widać wszystko lepiej. Wystarczy postawić pytania, a odpowiedzi przyjdą same.
Mnich unosi ręce jeszcze wyżej, tak że stykają się ze sobą tworząc okrąg, wspina się na palce. Ptak widzi nad sobą Słońce, które oświetla cały świat. „Karczmarz mówił coś o tych, jak on to nazwał? A... alchemikach. Zdaje się, że mają ich tu całą dzielnicę, trzeba będzie tam jutro iść i spytać o to opium, ale skąd ja wezmę na nie pieniądze?” Dla wolnego siva zatrudnienie się u jakiegoś człowieka lub krasnoluda jest trudną decyzją. „Przecież nie ukradnę tego opium... Jakaś praca na pewno się znajdzie.”
Kiedy Maahr podejmuje decyzję, przechodzi z pozycji Słońca do pozycji Deszczowej Chmury. To, co pochodzi z wysoka, wraca na ziemię, ciągle trzeba wyrabiać w sobie pokorę. Deszcz formuje się w strumień, który podąża gdzieś daleko, ku swojemu celowi, siv kończy medytację i kładzie się spać tak jak stał, w swoim jedynym ubraniu.

***

Rano Maahr obudził się pełen energii. Wiedział już dobrze, co ma robić. Było wcześnie, za oknem panowała senna szarość poranka, słońce jeszcze nie zapłonęło wysoko nad horyzontem. Siv zszedł na dół starając się nie budzić swojego współlokatora. Zjadł na śniadanie to, co karczmarz miał akurat ciepłego, żeby nie czekać zbytnio. Miał jeszcze sporo czasu zanim w mieście zapanuje gwar załatwianych interesów i będzie mógł zająć się swoimi sprawami, i miał zamiar wykorzystać ten czas na poranne ćwiczenia. Poranny trening różnił się mocno od wieczornej medytacji. Zamiast z powolnych, uspokajających ruchów, składał się ze skoków, salt, przewrotów i zadawanych w powietrze ciosów. Żeby mieć odpowiednią swobodę poruszania, Maahr wyszedł na miasto w poszukiwaniu jakiegoś parku lub przynajmniej pustego zaułka. Jeżeli nic takiego nie znalazł, ogranicza nieco repertuar ćwiczeń i wykonuje wszystkie podczas lekkiego truchtu po ulicach miasta.
Kiedy już skończył poranny trening, wrócił na Targowisko i podszedł do słupa z ogłoszeniami. Kolejne oferty dla najemnych osiłków i płatnych złodziei zdecydowanie go odpychały. Mimo całej determinacji nie mógł w sobie przełamać niechęci do takiego zajęcia. Ale jedno z wiszących na słupie ogłoszeń przykuło jego uwagę.
Niskich wzrostem i silnych duchem...Do wymagającej hartu ducha roboty zatrudnię. Garum Stoneberger z cechu architektów Dzielnica Alchemików.

Hart ducha z pewnością był jedną z jego mocniejszych stron, a i ze wzrostem nieco ponad półtora metra nie był szczególnym gigantem. Na dodatek pracodawca był najwyraźniej jednych z alchemików, o których mówił Kraxus, więc jak na razie wszystko układało się bardzo pomyślnie. Nie zwlekając więc długo, Maahr skierował swoje kroki do Dzielnicy Alchemików, a dopytawszy się o drogę, do jegomościa imieniem Garum Stonebreaker.
 
Makuleke jest offline  
Stary 09-12-2008, 13:56   #40
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Mondeus Crudusa 5466 CK, Allracja


Wraz z pierwszymi promieniami słońca niewielka karawana kupiecka podjechała do zachodniej bramy Allracji. Było to zaledwie dwa wozy zaprzęgnięte parą koni i czterech uzbrojonych jeźdźców. Inglorin wygodnie siedział obok otyłego niziołka o imieniu Lucius, choć po tygodniowej wspólnej podróży zwracał się do właściciela karawany per Lucek. Niziołek był dobrze wyekwipowany jak przystało na jego rasę. Miał wiele pysznych przysmaków, niektóre z nich Inglorin kosztował pierwszy raz w swoim krótkim życiu. Lucius raczył swego 'przyjaciela' wieloma opowiadaniami o całej krainie którą przemierzał, o swoim rodzinnym domu, o Allracji. Jak się miało później okazać niziołek mocno ubarwiał swoje opowieści, choć przez to jego opowiadania były miłe do wysłuchania rozpalając w sercu młodego półelfa chęć do podróżowania.

Tydzień temu młody półelf pożegnał się ze swoją rodziną. Jego mistrz, a zarazem bardzo bliska mu osoba, postanowił wysłać swojego ucznia na termin do swego przyjaciela czarodzieja, alchemika i botanika Xarkusa, który był także wykładowcą magii. Mistrz Volfram nie chciał za wiele powiedzieć, wręczył Inglorinowi list do owego maga wskazał gdzie go szukać i życzył powodzenia. I nic ponad to, żadnych wskazówek, odpowiedzi na zadawane pytania. Od swojego rodzeństwa otrzymał także drobne upominki, Siostra podarowała mu flakonik na łańcuszku zawierający perfumę o właściwościach odkażających, od swego Brata otrzymał kuszę z bełtami. To był jego ostatni wspólny posiłek, który odbywał się każdego tygodnia w domu Jonasza, ludzkiego brata Inglorina. Dzieci jego siostry Gemy i brata jak zwykle były bardzo ruchliwe i głośne, jak zwykle dziadek raczył wszystkich pięknym opowiadaniem na temat odległych krain, jak zwykle opowiadanie miało jakiś przekaz. Także w przerwach w jedzeniu prowadzono ożywione rozmowy na niemal każdy temat, z listy były wykluczone rozmowy o zajęciach codziennych. Na konec rodzinnego posiłku, wszyscy jak zwykle, rozpoczeli szykować się do wyjścia, jednak tym razem Inglorin pożegnał się z Rodziną. Nad ranem ujżał ich po raz ostatni, przyszli ostatni raz się z nim pożegnać.

Inglorin chciał dostać się do Allracji tak aby wydać na ten cel możliwie jak najmniej, a jeśliby ktoś mu za to jeszcze by zapłacił to już był by usatysfakcjonowany. Przez kilka dni wyczekiwał cierpliwie okazji, w końcu przeznaczenie dało mu możliwość zrealizowania planu. Do niewielkiego miasteczka Ayr przybyła karawana kupiecka zmierzająca do Allracji i dalej na wschód. Udało mu się zaprzyjaźnić z jednym z tragarzy karawany, a dzień przed wyruszeniem karawany spić go efekt wzmacniając silnie halucynogennym narkotykiem. Nad ranem zapytał się właściciela karawany czy nie znalazłaby się dla niego praca. Przez cały czas starał się pracować ale tak żeby się nie napracować, a jedyną możliwością na niepracowanie była rozmowa z kupcem w godzinach pracy. Przez pierwsze dni pracował solidnie przysłuchując się prywatnym rozmową kupca. Niziołek był dość wylewny i wyraźnie brakowało mu towarzystwa do trunku i rozmowy. Inglorin na początku zagadywał na luźne tematy z czasem coraz bardziej zagłębiając się w tematy prywatne. Zdobywał powoli zaufanie i przyjaźń Luciusa, a piątego dnia zapieczętował swoją wygodną podróż urokiem, zaklęciem którym 'przywiązał' do siebie Luciusa. Od tej pory Lucius uważał go za swego szczerego przyjaciela, Inglorin więc spędzał czas na rozmowach jadąc w dość komfortowych warunkach. To dawało możliwość aby zapewnić sobie dobry start. Wypytywał o wszystko co wiedział Lucius na temat Allracji. Dowiedział się o prawach jakimi się rządzi Allracja, obyczajach, gildiach, karczmach, o wolnym rynku,o miejscach bezpiecznych i takich w które lepiej się nie zapuszczać nawet za dnia. Niestety niczego nie dowiedział się na temat Xarkusa. Jedna rzecz jednak uradowała serce półelfa, wolny rynek, to znaczyło nie mniej nie więcej, że można szybko się wzbogacić lub zbankrutować. Inglorin zamierzał się wzbogacić.

Gdy przekroczyli bramę karawana ruszyła do karczmy, w której Lucius zatrzymywał się za każdym razem gdy bywał w Allracji. Stamtąd w towarzystwie Inglorina halfling udał się dokonać niezbędnych opłat w urzędzie, następnie musiał zadbać o przygotowanie towarów na sprzedaż, o opłacenie haraczu i noclegu dla pracowników, w tym dla Inglorina.
Podczas załatwiania formalności Inglorin miał czas aby obejrzeć miasto i zachwycić się kilkoma dziełami sztuki natury martwej jak i żywej. Do wieczora Inglorin zajęty był pomaganiem Luciusowi, po kolacji był zbyt zmęczony aby wypuszczać się do dzielnicy Alchemików, a tym bardziej szukać swojego przyszłego nauczyciela Xarkusa. Postanowił więc wziąć gorącą kąpiel i spędzić resztę wieczoru w karczmie, jedyną atrakcyjną rozrywką dla niego było sączenie wina i obserwowanie tutejszych gości. Siedział samotnie, Lucius i większość jego pracowników poszła spać, kolejnego dnia ruszali w dalszą podróż. Lucius wymienił niemal od ręki cztery bale dobrej jakości materiału za dwie sakwy z suszonymi ziołami z bagien.

Następnego dnia Inglorin stał w oknie wyczekując wschodu słońca, miasto powoli budziło się do życia. Karczma także zaczynała ożywać, Lucius i jego pracownicy szykowali się do drogi, ospali krzątali się to tu to tam. Na dole Inglorin zastał Luciusa siedzącego przy śniadaniu.
- A kogo to moje zaspane oczy widzą. Inglorinie mój przyjacielu zapraszam do stołu na śniadanie. - Wskazał otyłą, krótką ręką wolne miejsce przy stole.
- Witaj Lucek, jak się spało? - Usiadł przy stole i rozpoczął śniadanie od łyku wina.
- Bardzo dobrze, w końcu mogłem się wyspać. Ale niebawem znów ruszam i będziemy musieli się pożegnać, ja ruszam dalej na wschód, powodzenia życzę w zdobyciu majątku, Inglorinie.
- Dziękuję, na pewno się przyda trochę szczęścia. Ja także życzę ci bezpiecznej podróży, przyjacielu. Mam nadzieję, że spotkamy się jak będziesz wracał. Bym był szczęśliwy móc cię ponownie zobaczyć w dobrym zdrowiu Lucius, więc dbaj o siebie i jedz więcej.
Niziołek zaśmiał się poruszyło to olbrzymie ilości tkanki miękkiej, która teraz przypominała wzburzone morze okryte skórą.
- Niestety zawiodę cię Inglorinie, w podróży nie da się dobrze żyć, droga jest niewygodna, jedzenie jest marne, a nie będę już wspominał o braku dobrego napitku wyostrzającego apetyt. Jeśli tak będę żył to zapewne wychudnę strasznie, już teraz wyglądam jakbym prawie nic nie jadł.
Krótkie spojrzenie na stół Inglorina zainicjowane słowem 'praiwe nic'. "Dwa dzbanki piwa, butelka wina, dwanaście gotowanych jaj, dwa bochenki chleba, półmisek smalcu ze skwarkami, dwa kurczaki, choć jeden znikający w otchłani niziołczej paszczy, półmisek z owocami i stos placków ziemniaczanych ze słojem dżemu."- To prawda, prawie nic nie jesz.
- Sam widzisz, jak ja mogę dbać o swoją kondycję nie mając odpowiednich posiłków - wciąż z pełnymi ustami - przypomnij mi proszę abym po śniadaniu wręczył ci Twoją zapłatę.Inglorin kiwnął głową. - Lucek, mam do ciebie drobną prośbę, naprawdę drobiazg - gdy niziołek nadstawił ucha, półelf kontynuował - czy byłbyś taki miły... i opłacił mi karczmę na kilka najbliższych dni - mówiąc te słowa wykonał gest jakby odganiał muchę znad stołu, jednak palce dłoni złożył w znak i wyszeptał, w krótkiej pauzie, słowo jakim związał Zauroczenie na niziołku.
"Jak silnie go zauroczyłem okaże się po jego hojności."
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.
Manji jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172