Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-02-2010, 21:40   #371
 
Suarrilk's Avatar
 
Reputacja: 1 Suarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodze
Ezymander Murciélago

Musiał zasnąć, gdy uczta, którą Erytrea i jej kompani urządzili w elfim mieście, przeciągała się głęboko w noc.

Siostra znów zaprosiła go do rozmowy, co było mu miłe – z przyjemnością wzniósł toast z Ragnarem i wymienił z Brogiem uwagi na temat zapasów i walk gladiatorów, z uśmiechem przysłuchiwał się śpiewającej Livii. Z Nikkolasem wymienił kilka żartów oraz uwagi o dobrych potrawach – obaj mężczyźni byli ostrożni, poruszali jedynie niewiele znaczące, niezobowiązujące tematy, mając na uwadze Erytreę. Głos zaklinacza był niegłośny i miękki, płynny, melodyjny, jakby mag celowo go modulował - Ezymander także znał różne sztuczki i techniki, które pozwalały zawładnąć własnym głosem i nadać mu pożądane brzmienie, wywołać w rozmówcy pożądane wrażenie na dźwięk owego głosu, Murciélago odniósł wszelako wrażenie, iż u Dranstagera jest to naturalne i bezwiedne.

Musiał zasnąć, gdyż ocknął się raptem i uniósł powieki w sam raz, by dostrzec rozmazane, lecz wyraźnie dzienne światło...

Zerwał się z fotela, nie do końca pewien, czy śni, czy już się przebudził. Świat zawirował przed jego wzrokiem, oczy – oczy! – spłatały mu figla, wyczyniając niestworzone rzeczy z przestrzenią i odległościami – zdało mu się, że mozaikowa posadzka, mieniąca się barwami, lecz o nierozpoznawalnym, zamazanym wzorze – pochyla się pod niebezpiecznym kątem, dystans do niej skraca dziwacznie, aż zdumiony i zdezorientowany Ezymander zachwiał się, potknął i przewrócił – nic podobnego nie przytrafiło mu się od sześciu lat, odkąd nauczył się żyć ze swoim kalectwem.

Nie wstając, zacisnął powieki, potarł je palcami – ostrożnie, niepewnie – czując wypukłości, których nie powinno tam być, znów je rozwarł. Dojrzał niewyraźny obraz – swoje palce, światło, nogi fotela, podniósł głowę – blednąca zieleń poza tarasem i jesienne słońce, uniósł się ostrożnie, opierając o siedzenie fotela, stanął, spoglądając w dół, na swoje stopy, czekając, aż świeżo odzyskany – odzyskany! – wzrok wyostrzy się, aż organizm przypomni sobie, jak korzystać z tego zadziwiającego organu, jakim są ludzkie oczy, aż obraz nabierze normalnych wymiarów, rzeczywistej przestrzeni. Odetchnął głęboko, rozglądając się po tarasie, wybiegł do ogrodu, a jego pełne radości, zupełnie chłopięce okrzyki nie na żarty wystraszyły służbę – Felipe przybiegł sprawdzić, czy aby pan nie zrobił sobie krzywdy, i jakież było jego zdumienie, jak wielki przestrach, a zaraz potem radość, gdy odkrył, co rzeczywiście się zdarzyło.

Nie mógł się powstrzymać. Obiegł cały dom, by nacieszyć spojrzenie tak dobrze znanymi sprzed lat widokami – fakt, że nic tu się nie zmieniło, napawał go jednocześnie smutkiem i zadowoleniem. Wracając na taras, gdzie zostawił srebrny medalion Erytrei, minął lustro, w którym niegdyś, przed wystawnymi ucztami, przeglądała się matka. Zaskoczył go widok człowieka, którego ujrzał w odbiciu. Dłuższą chwilę zajęło mu skonstatowanie, że to on sam, że to jego oblicze ogląda – oczywiście, wiedział o tym, któż inny mógłby odbijać się w lustrze, skoro on przed nim stał, lecz jednocześnie ta wiedza pozostawała niejako poza jego świadomością. Zmienił się, lecz równocześnie pozostał niezmieniony. Wysoki, śniady, gładko ogolony i czarnowłosy, był niegdyś ulubieńcem kobiet, co skwapliwie był wykorzystywał. Jego rysy zmężniały, zmienił się zarys jego szczęki, zmieniła się budowa ciała. Oczy, ciemne, barwą przypominające nocne niebo, rozświetlone gwiazdami, były oczami jego siostry, oczami ich matki. Spoglądały żywo, z błyskiem, wargi same się uniosły w zawadiackim, nieco szelmowskim uśmieszku odsłaniając zęby. Zakręcił się na pięcie, pobiegł na taras. Erytrea! Dopięła swego, ta jego uparta, niemożliwa, kochana siostra.

Dopadł stolika, w panice stwierdził, że naszyjnika z medalionem na nim nie ma, z przyzwyczajenia rzucił się na klęczki, chcąc wymacać go na podłodze, co – oczywiście – okazało się zupełnie niepotrzebne, zaraz bowiem dostrzegł przedmiot pod fotelem, pochwycił mieniący się w słonecznych promieniach wisior, wesoło zakrzyknął:
- Erytreo! – myśląc już o konnej przejażdżce po okolicy, o wyprawie do Alaghôn, w głąb Turmish, na północ, poza morze, do miast, w których bywał i miał przyjaciół, a także do tych, w których jeszcze nigdy nie był, a w jego duszy odradzało się, rosło, buszowało pragnienie piękna, pragnienie emocji, pragnienie wyzwań... - Erytreo?

Nie odpowiadała. Mężczyzna potrząsnął amuletem – zepsuł się? Musiał upaść mu w nocy, gdy przysnął, przedtem nie upuścił go nigdy, nie miał pojęcia, czy to mogło medalionowi zaszkodzić – ale na ile znał się na magii, sądził, że nie powinno – przywołał siostrę jeszcze raz, i ponownie, lecz z takim samym skutkiem...

Raptem wspomniał dziwne, niepokojące odgłosy, które nawiedziły go we śnie, okrzyki, szczęk oręża, inkantacje w smoczym języku, stłumione dźwięki, których pochodzenia nie umiał odgadnąć, nazwać – wydawało mu się, iż był to jedynie sen, może przyśniła mu się jakaś bitwa, może jeszcze coś innego, mało przyjemnego... A co, jeśli to wcale nie był sen? Co, jeśli rzeczywiście doszło do walki, a on usłyszał ją przez wciąż aktywny medalion? Co, jeśli Erytrea została w niej ranna lub, o zgrozo, jeśli zginęła i dlatego nie odpowiada? Lecz, w takim razie, jak mogło spełnić się jej życzenie?

Chłód popłynął wzdłuż jego kręgosłupa i zmroził serce. Przecież nie mieli jeszcze wszystkich kluczy, dlaczego życzenie się spełniło?

Ezymander nienawidził bezczynności. Teraz też postąpił tak, jak zwykł to zazwyczaj czynić – pospieszywszy do stajni, wskoczył na konia, nie kłopocząc się siodłaniem go, i ukrywszy medalion na piersi, popędził galopem do miasta, odwiedzić swego druha, czarodzieja Cristóbala Estebana Magnusa, i zadać mu kilka istotnych pytań.
 
__________________
"Umysł ludzki bardziej jest wszechświatem niż sam wszechświat".
[John Fowles, Mag]
Suarrilk jest offline  
Stary 17-02-2010, 09:56   #372
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Palce krasnoluda z pozoru swobodnie trzymające topór pobielały, co było jedyną oznaką niepokoju jaki targał Brogiem. Palce i oczy, które uważnie wpatrywały się w ifryta.
Krasnolud nie ufał magom, a ten cały ognisty wyglądał mu na niezłego sukinsyna.
Toteż gdy nagle zjawiła się Martha i rzuciła mu się na szyję dość obcesowo ją odepchnął mrucząc.
- Pójdziesz babo, czego mnie boćkasz ?
Zebrało jej się na krotochwile, gdy w pobliżu był potencjalnie najbardziej groźny mag jakiego w życiu spotkali.
Dopiero gdy ifryt rozpłynął się w powietrzu Brog odetchnął z ulgą i rozejrzał się w koło trzymając jednak cały czas w łapach topór, ot tak w razie czego.
Nieco uspokojony uśmiechnął się do Marthy i przyciągnął ją do siebie.
- Choć no do mnie Ty chudzinko. – ujął w ręce jej głowę i pocałował dziewczynę w czoło.
Przyjrzał jej się przez chwilę.
- Nic się nie zmieniłaś … to dobrze …
Następny do inspekcji był Falkon. Na szczęście i on wydawał się być sobą, tak jak i inni ożywieni.
Krasnolud usiadł ciężko na tronie. W końcu był jakby bohaterem. Miał za sobą dwie ciężkie potyczki w krótkim czasie i czuł to w kościach. W kościach i brzuchu, który burcząc domagał się swoich praw. Wyciągnął z torby kawałek kiełbasy, by ją ugryźć.
Brog nie bardzo rozumiał tej całej dyskusji o powrocie. Wrócą tak, jak się tu dostali. Przez ten wywracający na nice pierdzielony portal.
Krasnolud zamarł z kiełbasą w gębie. Może lepiej nic nie jeść przed podróżą ?
- A żeby tych magów stado ogrów obtańcowało, a w rzyci z tym wszystkim. – mruknął przełykając kawał mięsa.
Dopiero gdy zjadł i popił był gotów do drogi. W międzyczasie reszta ochłonęła na tyle, by wrócić do rzeczywistości. Przysłuchując się Erytrei dotarło do niego, że muszą szukać nowej drogi, bo stare przejście było tylko w jedną stronę. I zniknęło jak rubin z jego tarczy.
- Szkoda. Ładny był kamyczek. No dobra ludziska. Czas do domu. Ragnar zaczekaj.
Zawołał idąc za kapłanem przez wejście, którym wszedł do komnaty ifryt.
- Kto wie co tu jeszcze może być. Lepiej trzymać się razem.
Z kolejne pomieszczenia prowadziły drzwi do … kolejnych pomieszczeń.
- To będzie długi dzień. – mruknął zaglądając po kolei do każdej komnaty.
- Eliot ! – zawołał do maga – Wyciągnij no jakiś pergamin i rysik. Trzeba będzie robić mapę, bo nas ty zima zastanie. Hehe, a przydałoby się nawet, by ifryt odmroził sobie dupsko.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 17-02-2010, 10:15   #373
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://eleanor3.wrzuta.pl/sr/f/1dUqegvCwX9/celtic_woman_-_nella_fantasia.mp3[/MEDIA]

Gdy radosne powitania, wyjaśnienia i rozmowy dobiegły końca, zebrali swój ekwipunek i postanowili poszukać drogi powrotnej do swojego świata oraz Arai, bo może jednak przeniosło ją tylko w inne miejsce pałacu.
Kilka godzin zajęło im przejście całego pałacowego kompleksu. Był ogromny i całkowicie pusty. Tak jakby ze zniknięciem Pana przepadli i wszyscy jego słudzy. Pewnie dopiero za sto lat, kiedy Imran al Karim się przebudzi, życie powróci w to miejsce.
Choć szukali bardzo dokładnie, nigdzie nie znaleźli ani jakichkolwiek śladów półelfki ani czegoś co mogłoby być portalem i drogą do domu.
Nie pozostawało nic innego, jak wyruszyć w ognisty, niegościnny świat i spróbować tam. Może będą mieli więcej szczęścia.

***

...i tu kończy się opowieść o Ifrycie i dzielnych śmiałkach, którzy próbowali do niego dotrzeć.

Starzec zamknął grubą księgę i ściągnął druciane okulary. Przetarł zmęczone oczy i popatrzył na siedzącą obok niego, wspartą ramionami o oparcie fotela, małą złotowłosą dziewczynkę.
Jej oczy wpatrywały się w niego prawie bez mrugnięcia, a otwarta buzia wyraźnie świadczyła o tym jak bardzo pochłonęła ją czytana opowieść.
- Jak to koniec dziadku?! - W brązowych oczach dziewczynki pojawiło się ogromne rozczarowanie - Powiedz czy znaleźli portal i wrócili do domu?
Siwowłosy mężczyzna uśmiechnął się z czułością, pogłaskał ją po złotych loczkach i pokiwał głową:
- Tak kochanie. Znaleźli i wrócili.
- Ale jak? Kiedy? I co się stało potem?
- To już słoneczko są zupełnie inne opowieści...

Wielkie jak groch łzy wypełniły oczy i spłynęły na policzki. Starzec odłożył księgę, wziął dziewczynkę na ręce i przytulił:
- Nie płacz kochanie. Jutro zaczniemy nową przygodę, a potem następna i jeszcze kolejną. Na pewno się z nich dowiemy czy Lurienowi udało się uratować Malantheę i czy Araia go odnalazła. Czy Ezymander będzie na miejscu, by spotkać swoją siostrę, kiedy wróci ona do ich rodzinnego domu. Czy Erytrea będzie szczęśliwa z Nikkolasem i kim będzie ich dziecko. Przekonamy się czy Livia poślubi Eliota.
Łzy obeschły, mała uniosła główkę i wyszeptała:
- A Ragnar i Borg? Falkon i Martha?
- Brogowi na pewno kiedyś uda się odnależć to, czego szansę odzyskania poświęcił teraz, dla przyjaciół. Jest zbyt twardogłowy by poddać się bez walki. Może nawet powróci do Talagbar by pogodzić się z Gunillą? Kto wie?
Ragnar? Wróci do poszukiwań Róży Przedwiecznych Wiatrów. On tez należy do gatunku tych co nigdy nie dają za wygraną. Chociaż czasami są w stanie poczekać ze spełnieniem swych pragnień dla dobra innych.
A Martha i Falkon? Kto wie? Może zostaną tylko przyjaciółmi... może czymś więcej...

Popatrzył na główkę dziecka, oparta o swoja pierś. Mała spała uśmiechając się przez sen. Było już późno, za kilka godzin nastanie nowy świt:
- Zaczniemy czytać jutro. Ty wybierzesz od czego...
Powiedział cicho, a jego spojrzenie pobiegło w kierunku piętrzących się wszędzie ksiąg i manuskryptów. Uśmiechnął się do siebie.

 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172