lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   Samotna Twierdza (18+) (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/7290-samotna-twierdza-18-a.html)

Sekal 02-05-2009 21:08

Uśmiechała się do niego, gdy łagodnie spływali na niższy poziom. Miło było być trzymaną przez silne, męskie ramiona. Czuła te napięte mięśnie, ale Craig nie wydawał się przejmować jej ciężarem. Inna sprawa, że zawsze jej powtarzano, że jest bardzo lekka jak na swój wzrost i posturę. Ciekawe czy to również przez jej pochodzenie. Tak czy inaczej, opadła lekko na ziemię, uwalniając się z uścisku mężczyzny, delikatnie i jakby z rozmysłem. A może nie powinna prowadzić tej gry? Nigdy nic dobrego z tego nie wychodziło, faceci okazywali się tacy zazdrośni! Nie cierpiała, gdy chcieli sprawdzać ją na każdym kroku i nie wierzyli jej słowom. Z Craigiem zaś będzie musiała żyć w jednym zamku i to może nawet przez długie lata! Nie mogła sobie pozwolić na to, by wyrobił sobie o niej paskudne zdanie. Dlatego zadała to pytanie, zupełnie niespodziewanie nawet dla siebie samej.
-Wierzysz ludziom? Potrafisz być ufny? Wybacz, że pytam, ale mamy mieszkać tu razem...
Kącik jej ust uniósł się bardzo delikatnie.
-Bywasz zazdrosny?
Mrugnęła całkiem wesoło, chociaż tak na prawdę zamek opanowany przez mroczne siły wcale nie skłaniał do radości. Świętować będą, gdy już sprawdzą wszystkie komnaty.

Ruszyła za Savrasem, zgodnie z jego poleceniem trzymając się za plecami wojownika. Gdy otworzył drzwi i przystanął, kobieta podeszła do niego bliżej, prawie dotykając jego pleców. Odezwała się szeptem, bacznie przyglądając się nowemu korytarzowi.
-Na pewno nie będzie lepiej, gdy przodem wyślę żywiołaka? Od tyłu raczej mnie nic nie napadnie...
Dotknęła jego barku, nakazując mentalnie przyzwanemu stworzeniu ruszyć dalej. Korytarzyk był szeroki, dalej chyba otwierał się na jakieś większe pomieszczenie. Z boku stały jakieś podpórki na broń i chyba pancerze. Resztki zardzewiałego wyposażenia walały się jeszcze po podłodze. Tu już sufit był kamienny, tak samo solidny jak mury. Kula światła przesunęła się już na środek pomieszczenia, więc dwójka nowych właścicieli zameczku ruszyła przed siebie. Keira wskazała na piętrzące się na wciąż stojącym stole przedmioty.
-To chyba była kuźnia. A te manekiny dalej... może to coś na kształt koszar? W końcu żołnierze razem ze służbą nie mogli spać.
Nagle zauważyła coś w kącie i podeszła tam, podnosząc z ziemi i wycierając z kurzu i pyłu długą broń.


Przejechała po niej palcami, mrucząc proste zaklęcie. I aż uśmiechnęła się, gdy runy na broni zajaśniały.
-Jest magiczna, pewnie dlatego zachowała się w tak dobrym stanie. Wezmę, może kiedyś nawet uda mi się nauczyć tym posługiwać!
Prawie się roześmiała. Jakoś na razie nie widziała siebie wymachującą takim orężem! Co ciekawe, broń była jednak bardzo lekka, co przyjęła z radością. Nie była zbyt silną osobą. Wróciła do Craiga.
-Teraz przyda mi się do obrony, zawsze lepsze to niż nic.
Machnęła na próbę. Zahaczając o jakieś stare włócznie wetknięte w stojak i wywracając to wszystko. Huk był straszny, a Keira aż pobladła. Gdzieś dalej w zamku, w głównym budynku lub wieży, nie wiedziała jak to nazwać, rozległo się jakieś dzikie, potępieńcze wycie.
-Ups.
Uśmiech szybko zniknął z jej twarzy, powróciła pełna koncentracja. Zacisnęła wargi i ustawiła się za plecami Craiga. Bądź co bądź wiedziała kiedy zabawa się kończyła.

Eleanor 03-05-2009 15:53

Patrzył jak kula światła przesuwa się do wnętrza i powoli wydobywa z ciemności jego zarys. Keira miała rację sądząc po resztkach wyposażenia kiedyś była to podręczna kuźnia, a także, sądząc po stojakach na broń, zbrojownia. W tak małej twierdzy siłą rzeczy przestrzeń należało wykorzystywać maksymalnie, nie zdziwił go więc też widok stojących pod ścianą po prawej stronie, sfatygowanych i mocno nadszarpniętych przez czas, manekinów ćwiczebnych.
Oglądał wszystko z pozorną uwagą, tak naprawdę cały czas zastanawiając się nad odpowiedzią na ostatnie pytanie kobiety. Miał wrażenie, że od jego odpowiedzi zależało naprawdę wiele. Zdążył się już przekonać, że jeśli chodzi o kobiety, na pozornie błahe, rzucone niby przypadkiem pytania, spodziewały się poważnych odpowiedzi, od których potem uzależniały całe swe postępowanie i zachowanie wobec mężczyzny.

Odwrócił się na piekielny hałas, którego narobiła kobieta i popatrzył na nią trzymającą w dłoni broń i powiedział w miarę opanowanym tonem:
- Chyba nie masz zbyt wielkiej wiedzy na temat tego jak używa się broni... może na początek wzięłabyś coś prostszego, na przykład krótki miecz? - Podniósł lekko do góry trzymany w dłoni oręż - Wizja, że będziesz tym machać za moimi plecami przyprawia mnie o zimne dreszcze...Co zaś do twojego wcześniejszego pytania... - Zawahał się, a potem kontynuował poważnym tonem:
- Są ludzie, którym ufam, tacy, którzy nie zawiedli mojego zaufania i na których mogłem liczyć w trudnych momentach. Myślę, że zawsze na zaufanie należy sobie zasłużyć. Z drugiej strony nie zakładam z góry, że wszyscy są kłamcami i próbują mnie okantować... Powiedzmy, że mogę ofiarować komuś nowo poznanemu glejt zaufania, ale mogę też w każdej chwili odebrać go, kiedy to zaufanie zawiedzie. Co do zazdrości... Zazdrość zakłada uczucia, powiązania i pragnienia. Szczerze mówiąc, w moim życiu nie miałem wiele czasu na takie zaangażowanie, by mogło ono powodować uczucie zazdrości – Wzruszył ramionami – Wydaje mi się jednak, że gdyby ktoś nie stworzył solidnych podstaw do wzbudzenia we mnie takiego uczucia, to nie byłbym zazdrosny.

Odpowiadając dziewczynie przeszedł w pobliże manekinów i na wprost dwóch solidnych kamiennych podpór, podtrzymujących główny ciężar, rozpiętego nad pomieszczeniem sklepienia zauważył błysk światła w nikłym blasku płonącego miecza podążył w tamtym kierunku. W okrągłej ścianie, prawdopodobnie narożnej baszty, którą zapamiętał z widoku z zewnątrz, wmurowano kamienne stopnie wznoszące się promieniście ku górze. Stanął na pierwszym sprawdzając jego wytrzymałość. Wyglądał całkiem solidnie, więc mężczyzna ostrożnie skierował się ku górze.
- Keiro tutaj jest wejście na górę – Zawołał do kobiety i kontynuował wspinaczkę. Po zrobieniu dwóch okrążeń natrafił na drewniane drzwi mocno nadszarpnięte przez czas, to przez nie sączyło się do wnętrza światło dnia. Dotknął ich zaledwie, ale trzymały się już chyba tylko przez upór, bo pod tym dotykiem wyleciały z zawiasów na zewnątrz, a Creig odruchowo zamknął oczy chroniąc się przed silnym blaskiem słońca. Gdy oczy przyzwyczaiły się do jasności wyszedł na zewnątrz i z zachwytem rozejrzał po okolicy. Widok z murów obronnych był zaiste przepiękny.


Sekal 04-05-2009 13:20

Poszła za Craigiem, wysłuchując jego odpowiedzi. Broni jednak nie odłożyła, targając ją ze sobą po krętych schodach. Tym razem bardziej już uważała i nawet udało się jej o nic nie zawadzić. Nigdy nie była niezgrabna czy niezręczna, dlatego strącenie broni potraktowała jako wypadek przy pracy. Bardziej skupiła się na lekkiej analizie słów mężczyzny. Jak dla niej to próbował się lekko wymigać od prostej i konkretnej odpowiedzi. Przecież by go nie pogryzła. W zasadzie lubiła, gdy ktoś był o nią zazdrosny. Ale nie tylko jej samej traktowało pytanie, to i odpowiedzi nie dostała jednoznacznej. Głupia. Kiedyś zapyta go wprost. Może po następnych miłych podziękowaniach? Teraz wyszła na mury, zachłystując się widokiem.
-Piękny widok! Koniecznie będziemy musieli dobudować wysoką wieżę z tarasem widokowym!
Rozglądała się z uśmiechem na twarzy, chłonąc piękne widoki. Coraz bardziej podobało jej się to miejsce!

Dopiero po dłuższej chwili odpowiedziała Savrasowi, wciąż ściskając w dłoniach swoją nową broń. Jeden z końców postawiła na ziemi, przez co teraz wyglądała jakby trzymała halabardę.
-Nie zrobię ci krzywdy, już będę uważać! A taki długi kij chociaż może mi w czymś pomóc, co ja zrobię krótkim mieczem? Chyba rzucę! Tym można się i zastawić i machać wściekle odpędzając wroga, zanim jakiś przystojny wojownik przyjdzie mi z pomocą.
Mrugnęła do niego. Wolała nie nawiązywać już za bardzo do zaufania i zazdrości, by nie wyszło, że jej na tym bardzo zależy. Ale o jedno jeszcze spytać musiała.
-Nigdy nie byłeś zazdrosny o lepszych od siebie? Że dostąpili zaszczytów, że byli... po prostu lepsi? Ja opuściłam Waterdeep, gdy mój mistrz znalazł sobie nową pupilkę, cały czas mówiąc jaka to ona jest uzdolniona. Gówniara, pewnie wlazła mu do łóżka. Inna sprawa, że miała pewien talent. Wolałam nie zostawać na tyle długo, by się przekonać jak duży.
Wzruszyła ramionami, tak jakby nie miało to znaczenia. Dobrze wiedziała, że miało i nie powinna tego przywoływać teraz, gdy potrzebowali skupienia.

Odwróciła się i skierowała ponownie na schody.
-Chodźmy, im szybciej się pozbędziemy tych lokatorów, tym lepiej. A i moje czary nie działają wiecznie.
Gestem wskazała na pozostałe na dole efekty jej magii - kulę światła i żywiołaka. Potem zbiegła szybko, mijając kuźnię i zaglądając za kolejne drzwi. Przodem oczywiście puściła światło i swojego ochroniarza. A w zasadzie to obu, Craig też się na takiego przecież świetnie nadawał. Weszła do nowego pomieszczenia jako ostatnia, rozglądając się ciekawie. Jeśli obok była kuźnia, to tutaj musiały być pomieszczenia dla straży z zamku. Duży jadalny stół, wciąż proste wnętrza. I pokoje. Uważając by nic znów nie strącić swoją bronią, dała znak Savrasowi, że jest gotowa i może iść dalej.

Eleanor 05-05-2009 13:24

Odetchnął głęboko chłodnym porannym powietrzem. Po zatęchłym wnętrzu zamku, i wszechobecnym tam zapachu pleśni i kurzu, ta ożywcza bryza była wprost cudowna, a widok, roztaczający się przed jego oczami wart był pióra poety, albo pędzla uzdolnionego pejzażysty. Craig lubił sztukę, we wszystkich jej przejawach, pewnie dlatego, że w domu gdzie spędzał dzieciństwo zawsze pełno ich się kręciło. ~Ciekawe czy Keira ma jakieś zdolności artystyczne~ pomyślał patrząc na kobietę stojąca obok i całą sobą chłonącą to, co dostrzegały jej oczy. Najwyraźniej i jej przypadł on do gustu. Zastanowił się nad pomysłem budowy wieży widokowej, to był całkiem niezły pomysł, nie tylko ze względów estetycznych ale i obronnych.

Czarodziejka najwyraźniej nie miała ochoty pozbywać się swojej nowej broni postanowił więc, że na wszelki wypadek, będzie się od niej trzymał jak najdalej. Jakoś nie miał zaufania do jej umiejętności bojowych. Niby od niechcenia rzuciła kolejne pytania. Ciekawe co jej chodziło po tej pięknej główce?
- Wszystko co mam zdobyłem własnym wysiłkiem. Musiałem być najlepszy – Roześmiał się widząc jej minę – Urodziłem się jak młodszy syn dość zamożnego szlachcica i od początku wiedziałem, że to mój brat zostanie panem na włościach - Jego głos stał się poważny – Tak, były takie chwile, że mu zazdrościłem. Nawet bardzo! To dlatego przyjechałem tutaj, w to odludne miejsce. Zawsze marzyłem o kawałku własnej ziemi i swoim zamku. Czy był jednak lepszy? Chyba tylko w tym, że urodził się pierwszy. Czasami zastanawiam się czy wszystko co robię, nie jest powodowane tym, by udowodnić sobie i innym, że to ja byłbym lepszym spadkobiercą? - Popatrzył uważnie na dziewczynę mijając ją w przejściu do kolejnego pomieszczenia i rozglądając się po nim uważnie
– Czy ta odpowiedź Cię satysfakcjonuje?

Spora prostokątna komnata była pusta, jeśli nie liczyć kilku połamanych stołów i krzeseł.. Z boku po prawej stronie znajdowały się cztery okna zasłonięte okiennicami, a między nimi drzwi wychodzące bezpośrednio na dziedziniec, o czym się przekonał otwierając je ostrożnie. Odsłonił okiennice i do wnętrza wpadło słoneczne światło, rozświetlając je dokładnie. W narożniku, na wprost przejścia, którym weszli, w okrągłej wieżyczce znajdowały się kręcone schody na piętro, a zaraz obok nich kolejne zamknięte drzwi.
- Drzwi czy piętro? - Zapytał Keirę wskazując na oba miejsca.
- Lepiej nie zostawiać potencjalnych przeciwników za plecami.
- Czyli piętro
- Stwierdził i ruszył do góry.

Wąskie kamienne schodki prowadziły na górne piętro, gdzie sądząc po butwiejących posłaniach znajdowała się sypialnia załogi twierdzy. Wchodząc po stopniach zauważył że w ścianie wieżyczki umieszczone były szczeliny obserwacyjne, z których można było zobaczyć całą okolice z tej strony zamku. Po lewej stronie od wieżyczki od razu zauważył światło. Jak się okazało było to wyjście na odciętą od reszty część murów obronnych. Kiedyś prawdopodobnie były to drzwi, ale pozostały po ich tylko poczerniałe resztki. Wyglądało to, jakby zostały spalone. W pomieszczeniu były jeszcze jedne drzwi na krótszej ścianie po przeciwnej stronie niż teraz stali. Cały czas tworzył w myślach plan zamku: Pomieszczenie za nimi usytuowano dokładnie nad kuźnią na parterze.

Sekal 08-05-2009 12:02

Wysłuchała mężczyzny do końca, w myślach przyznając mu rację. Znała wielu takich, którzy w życiu woleli tylko wegetować, ale oni we dwójkę najwyraźniej do tej grupy nie należeli. Keira skinęła więc głową.
-Satysfakcjonuje, mój księciu.
Mrugnęła do niego, wciąż jednak zachowując ostrożność w oglądaniu pomieszczenia.
-Ja się chciałam po prostu uwolnić od miasta i braku perspektyw. Pewnie nie zaszłabym tak daleko, gdyby nie ta niesamowita okazja. Ciekawa jestem, czemu to sprzedawali. Zastanawiałeś się nad tym?
Podeszła bliżej Craiga, wchodząc za nim na piętro. Tu również było spokojnie.
-Jeśli to takie cenne i oni o tym wiedzieli... Może to obecność sąsiadów i niebezpieczna okolica? Drugi koniec świata? Z drugiej strony przecież sprzedali to za bezcen.
Na górze również było spokojnie, najwyraźniej lokatorzy, lub może tylko jeden lokator, znajdowali się w głównej wieży. Na wszelki wypadek wpuściła jeszcze żywiołaka do następnego pomieszczenia, ale nic nie znalazł.

Gdy zeszli na dół, po raz kolejny zresztą, Keira zatrzymała na chwilę swojego towarzysza tej dziwnej "wyprawy". Musiała chwilę odsapnąć, chociaż w zasadzie nie chodzili wiele, to ciasne pomieszczenia źle na nią wpływały. A może po prostu nie była przyzwyczajona? Tak czy inaczej podeszła do okna, chłonąc świeże powietrze i słońce, które coraz wyżej stało na horyzoncie.
-No to przynajmniej połowa za nami. Na razie nie było tak źle.
Odwróciła się do niego. Słońce oświetlało jej twarz, podkreślając lekko nieludzkie cechy zwiewnego wyglądu Storm.
-Jak myślisz, mają tu duże podziemia? Jak dotąd nie znaleźliśmy wejścia, więc pewnie jest tylko jedno. A to troszkę dziwne, zawsze mi się wydawało, że przynajmniej żołnierze muszą mieć wejście na dół, czy to do obrony czy do lochów...
Jeszcze raz przeczesała wzrokiem podłogę budynku, który musiał być koszarami, po czym spojrzała w oczy Savrasa.
-Chyba nie ma co dalej zwlekać. Moje czary powoli tracą swoją moc.

Następne drzwi były znacznie solidniejsze, bardzo mocno wzmocnione metalem i... zamknięte. Craig uniósł brew, gdy pod jego naporem nie ustąpiły, ale Keira odsunęła go delikatnie. Dotknęła leciutko zamka i wyszeptała kilka słów. Do dziurki od klucza wniknęła błękitna moc a po chwili rozległ się chroboczący odgłos odsuwanych rygli. Drzwi stanęły otworem. Krótki korytarz oddzielał ich od kolejnych wrót, ale tym razem uchylonych. Kula świetlna i żywiołak ruszyły w tamtą stronę. Jakiś cień mignął nagle za drzwiami, a Keira prawie przytuliła się do Savrasa.
-Widziałeś to?
Zanim dobrze zdążyła dokończyć zdanie, kula magii zniknęła zaś żywiołak wydał z siebie trzeszczący odgłos wyładowań elektrycznych i natarł na coś znajdującego się za drzwiami. Jego niematerialne ramiona młóciły powietrze, ścinając się z czymś równie niemym, jak on sam. Keira przygotowała kolejne zaklęcie, kiwając zachęcająco na towarzysza. Dotknęła go dłonią, delikatnie, łagodnie niczym wiatr.
-Moją kulę coś rozproszyło. Zaraz stworzę następną, ale nie mogę jej tam posłać. Mój czar przyspieszy dwukrotnie twoje ruchy, powodzenia.
Cmoknęła go niespodziewanie w policzek i odsunęła się, zaczynając kolejną inkantę, mającą przywołać kulę światła.

Eleanor 09-05-2009 17:49

Creig ruszył wprost ku uchylonym drzwiom, notując w pamięci, że w korytarzu znajduje się jeszcze dwoje zamkniętych wejść, po lewej i prawej stronie tych otwartych. Idąc wsunął dłoń do kieszeni i posypał czerwonawym proszkiem ostrze swego miecza, broń rozbłysła płomieniem jak pochodnia, rozświetlając dokładnie drogę mężczyzny.
Tak wyposażony wszedł do pomieszczenia w którym toczyła się zażarta walka. Jak na bezkształtną masę żywiołak radził sobie całkiem nieźle z trzema spowitymi w cień przeciwnikami. W zasadzie spowite w cień nie było dobrym wyrażeniem o istotach, które jakby były kwintesencją ciemności. Doszedł więc do wniosku, że jako takie stworzenia te nienawidzą z pewnością wszelkiego światła, zwłaszcza słonecznego, a że na sąsiedniej ścianie dostrzegł otwory zasłonięte drewnianymi okiennicami, pierwszą rzeczą jaką uczynił było doskoczenie do nich w celu odsunięcia tej zapory dla światła.

Dzięki czarowi Keiry udało mu się dopaść do pierwszego zanim jedno ze stworzeń, porzuciwszy żywiołaka nie ruszyło wprost na niego. Mógł się teraz przekonać, że otwieranie zamka i jednoczesne odganianie od siebie natrętnego przeciwnika jest trochę wkurzające. W końcu zamek ustąpił, a cieniolubna istota odsunęła się gwałtownie poza zasięg słonecznego światła. Kolejne skoble odskoczyły już bez problemu. W oświetlonym już mocno pomieszczeniu Craig zobaczył jak żywiołak efektownie wykańcza jednego ze swych wrogów, sam błyskawicznie dopadł kolejnego wyraźnie szykującego się do ucieczki i kilkoma cieciami magicznego miecza zamienił go w kupkę szarego popiołu. Ostatni jednak zdołał zbiec schodami, które znajdowały się w rogu pomieszczenia i prowadziły w dół:
- Chyba znaleźliśmy wejście do podziemi – powiedział do Keiry, która właśnie weszła do komnaty – W dzień raczej nic stamtąd nie wypełznie, ale w nocy wolałbym nie nocować w tym pomieszczeniu. Nie wiadomo co jeszcze może się tam czaić w ciemności. W korytarzu jest jeszcze dwoje drzwi, chodź sprawdzimy najpierw co się za nimi kryje.

Najpierw sprawdził wejście po lewej. Nie były zamknięte na zamek , a w świetle wciąż emanującym z płonącego miecza mógł od razu stwierdzić, ze jest całkiem puste i kiedyś stanowiło chyba właściwa zamkową zbrojownię. Teraz było to pobojowisko, resztki zbroi, zniszczonej broni i butwiejących chorągwi, to było wszystko co pozostało z wyposażenia. Wszystko leżało na podłodze, jakby ktoś w złości dokonał tu specjalnego aktu wandalizmu. Nie sądził, by można było w tych śmieciach odnaleźć coś cennego.

Drzwi po prawej znowu musiała otworzyć Keira swoją magiczną sztuczką. Tak jak się spodziewał było to wejście do głównej wieży. Nie spodziewał się natomiast zupełnie tego, co zobaczył po ich otwarciu. Przepiękna komnata z krzyżowym sklepieniem, była prawdopodobnie reprezentacyjna sala twierdzy. Utwierdzały w tym zwłaszcza nadal wiszące na ścianach i słupach proporce. Ich barwy straciły już swój blask, ale nadal były świadectwem dawnej chwały tutejszych władyków.


Sekal 10-05-2009 15:33

Popatrzyła na osypującą się kupkę popiołu, jaka została z kolejnego nieumarłego. Już miała coś powiedzieć, gdy rozejrzała się wreszcie po komnacie. I uśmiechnęła z zadowoleniem. Podobało się jej to co widziała, sala była na prawdę ładna jeśli wzięło się pod uwagę niewielkie rozmiary samego zamku.
-Już widzę te uczty, które tu wyprawimy.
Wykonała kilka płynnych ruchów, jakby naśladując figury taneczne. Wydawało się, że płynie nad podłogą, poruszając się jak na lodzie. Zrobiła piruet i zatrzymała się nagle, wciąż z tajemniczym uśmiechem na ustach.
-Umiesz tańczyć, prawda?
Roześmiała się z tego co robiła. Zupełnie przez chwilę zapomniała o niebezpieczeństwie czającym się tuż obok i na dole i pewnie na górze. Nawet zastanawiała się, czy nie wyciągnąć Craiga na środek sali i nie zatańczyć, ale powstrzymał ją płonący miecz i jej własne zaklęcie przyspieszenia, za którym by nigdy nie nadążyła. Wysłała mu więc niemego całusa i skierowała kulę światła w dół schodów.
-Jeśli boją się światła, to dzięki temu nie wyjdą. Chodźmy najpierw na górę.

Były dwa wejścia, Keira skierowała się więc do tego pierwszego, umieszczonego w baszcie. Po drodze minęli jakieś solidne drzwi, które Savras przez chwilę próbował otworzyć, ale gdy uchylił lekko, już wiedzieli co tam jest. Potworny smród zmusił ich do szybkiego odwrotu i zatrzaśnięcia drzwi na powrót.
-Teraz to dopiero mogę się ciszyć, że potrafię przywołać niewidzialnego sługę, który tu posprząta bez najmniejszych narzekań!
Wciąż zasłaniając nos ręką, wbiegła szybko na schody i dopiero tam zwolniła. Zaklęcie przyspieszenia skończyło się już, ale żywiołak ciągle niestrudzenie poruszał się przed nią, stanowiąc solidną tarczę przeciwko potencjalnym niebezpieczeństwom. Keira zamilkła już zupełnie, bowiem wchodząc widziała światło rzucane przez jakiś płomień. Tu na górze ktoś musiał być. Gdy znaleźli się wreszcie na piętrze, wskazała przejście i posłała tam żywiołaka.


Szli powoli, starając się zachowywać całkowitą ciszę. Coś się tam obok ruszało, czuła to. Drgania powietrza wywoływali nie tylko oni sami i płonący w kominku ogień, ale coś jeszcze, coś na tyle dużego, by czuła to wyraźnie. Dotknęła pleców Craiga, zatrzymując go. Najciszej jak umiała wyszeptała zaklęcie i mężczyzna nagle zniknął.
-Ściągnę na siebie uwagę tego czegoś, ty uderzysz z boku. Idź, mój bohaterze.
To co robiła było niebezpieczne, ale bez ryzyka nie mogło być efektów. Przestała być małą dziewczynką już dawno temu. Nie miała pojęcia gdzie teraz znajduje się Savras, ale miała nadzieję, że spełniał jej prośbę czy polecenie, sama nie wiedziała, czym były jej słowa. Sama wyszeptała kolejną inkantę i wokół niej pojawiły się nagle jej iluzoryczne, lustrzane odbicia. Pięć takich samych czarodziejek dawało jej już większą szansę uniknięcia ciosów. Przełknęła głośno ślinę i poszła dalej, wyglądając zza rogu. Ku jej zaskoczeniu, to... coś już na nią czekało.


Potężny, ponad dwumetrowy stwór, musiał być czymś na kształt ogra. Ramiona trzymał splecione na piersi i patrzył na nią złośliwie. Przy boku wisiał mu olbrzymi miecz. Przestraszona Keira pisnęła cicho i podskoczyła aż, cofając się o krok. Jej drżące dłonie zaczęły splatać zaklęcie, a żywiołak wyleciał przed nią, kierując się na wroga. Lepiej by Craig był tuż obok! Ogrzy mag wyciągnął przed siebie potężne ramię i wytrysnął z niego stożek czystego mrozu, pochłaniając sobą przywołaną istotę, która w jednej chwili zamarzła i rozbiła się o podłogę na tysiąc kawałeczków. Niesamowite zimno doleciało i do Keiry, która prawie nie straciła koncentracji. Savrasie, na bogów, pospiesz się!

Eleanor 11-05-2009 15:36

Jak dotąd nie spotkali w twierdzy niczego naprawdę niebezpiecznego. Za to tutaj na pierwszym pietrze głównej wierzy rozgościł się najwyraźniej ogrowy mag. Creig doskonale zdawał sobie sprawę, ze to niebezpieczny przeciwnik i pozostawianie Keiry na wprost niego, pozbawionej obrony żywiołaka, było bardzo niebezpieczne. Dziewczyna zaryzykowała, dając mu szansę niezauważalnego zbliżenia się do przeciwnika i możliwość zadania mu decydującego ciosu i musiał to wykorzystać jak najlepiej. Przejście nie było szerokie, zaledwie kilka metrów, a ogr stał dokładnie na jego środku z nonszalanckim uśmiechem, najwyraźniej zupełnie lekceważąc młodą magiczkę. Przyglądał się jej jak naukowiec interesującemu insektowi, którego niedługo będzie mógł zastosować jako przedmiot swych badań.
Mężczyźnie przebiegł po plecach dreszcz, na myśl co mogłoby się stać, gdyby Keira weszła tu zupełnie sama. To nasunęło kolejna konkluzję: Chyba zaczynał coraz bardziej lubić tę dziewczynę!

Przesunął się pod ścianę i ostrożnie by nie zrobić czegoś, co wytrąciłoby go przedwcześnie ze stanu niewidzialności. Stwór był wielki, miał chyba ponad dwa i pół metra. Savras, ze swym wzrostem dobrze ponad sto osiemdziesiąt centymetrów, czuł się przy nim jak karzełek. Podszedł szybko od tyłu. Miejsce zadania ciosu wybrał precyzyjnie. Lewa nerka była doskonałym celem, oby tylko wyszło mu precyzyjne umiejscowienie. Nie był doskonałym znawcą ogrzej anatomii, ale zważywszy, że był to humanoid, rozmieszczenie głównych organów powinien mieć w miarę podobne do ludzkiego.
W momencie gdy wznosił swój miecz pozostali także nie próżnowali. Pięć identycznych czarodziejek wystrzeliło w kierunku maga pięć błyskawic. Wolał nie myśleć co by się stało, gdyby jego ostrze tkwiło w tym momencie w ciele maga! Zanim jednak czar go dopadł ogr także uwolnił przygotowywane zaklęcie. Pięć czarodziejek upadło, ale tylko jedna pozostała na ziemi, reszta rozpadła się w nicość.

Creig uderzył z wściekłością w ciało. Błyskawica wyraźnie nie uczyniła mu wielkich szkód, ale od jego ciosu zwinął się z bólu i zaryczał dziko.
Chciał mu wymierzyć kolejny cios w brzuch, gdy stwór obrócił się do niego przodem, ale ten machnął w niego ręką, odrzucając od siebie spory kawałek i wyszarpnął z pochwy miecz. Mężczyzna zdołał utrzymać równowagę, ale niestety stracił już przewagę zaskoczenia. Kolos wzniósł miecz z wyraźnym zamiarem rozpłatania go na pół. Przyśpieszenie jednak działało Creig ruszył na wroga, przebiegł obok świszczącego mu koło ucha ostrza. Wykorzystał energie przeciwnika przeciw niemu i ciął ścięgna opadającego w dół ramienia. Miecz wypadł z ręki wroga, ale on sam nie wyglądał jakby chciał się poddać. Błyskawicznie schylił się po broń, unikając kolejnego ciosu i ponownie zaatakował tym razem lewą ręką. Odsłonił się jednak przy tym ruchu, a wytrawny wojownik natychmiast wykorzystał jego błąd tnąc mieczem tym razem w okolice śledziony. To wyraźnie pokonało jego morale! Wykrzywione złością oblicze rozpłynęło się we mgłę, ale do Savrasa dotarły jeszcze wyrzucone z nienawiścią słowa:
- Pilnuj się człowieku! Spotkamy się jeszcze, a wtedy pożałujesz dnia, w którym stanąłeś na mojej drodze!
Dym przepłynął przez pomieszczenie i wysączył się przez rozbite okno zanim Craig zdążył jakikolwiek sposób zareagować. Nie myślał teraz jednak o uciekającym przeciwniku. Podbiegł do leżącej bez ruchu dziewczyny i uniósł lekko jej głowę. Oddychała spokojnie! Najwyraźniej tylko została uśpiona. Podniósł ją delikatnie i skierował się do komnaty, w której uchylonych drzwiach wypatrzył wielkie łoże.


Z ciekawością popatrzył na przytulnie urządzone pomieszczenie. Ogrowy mag zainstalował się w nim dość wygodnie. Pewnie nie sądził, że ktoś się zainteresuje tym miejscem i dlatego zupełnie go nie zabezpieczył.
Ułożył Keire na posłaniu i zaczął dokładnie oglądać szczegóły. Zwłaszcza zainteresowała go skrzynia leżąca przy łożu. Podniósł wieko i zagwizdał. Kufer do połowy wypełniony był złotymi monetami i klejnotami!

Upewniwszy się, że dziewczynie nic nie grozi poszedł zwiedzać resztę pomieszczeń. Kolejny pokój także był sypialnią, ale w znacznie gorszym stanie. Tak samo jak niewielki pokoik łączący obie komnaty i przylegający do niej mniejszy pokój po zachodniej stronie zamku. Pozostało jeszcze piętro. Ostrożnie wszedł po schodach, a potem nie wypatrzywszy nic ciekawego ani niebezpiecznego obszedł znajdujące się tam pokoje. Niestety stan ich był wręcz opłakany. Dach na górze musiał przeciekać w kilku miejscach, bo na drewnianym belkowaniu sufitu i na podłodze widać było ciemne plamy po wodzie. Meble częściowo porozbijane, częściowo butwiejące, nie nadawały się do niczego więcej po za spaleniem. Zobaczył wszystko co chciał. Najwyraźniej ta część twierdzy była już wolna od przeciwników. Pozostały im tylko podziemia, ale tymi się zajmą kiedy dziewczyna w końcu się obudzi.
Zszedł na dół i wyciągnął wygodnie na posłaniu obok Keiry. Miał chwilkę czasu na odpoczynek. Dlaczego jej więc nie wykorzystać?

Sekal 12-05-2009 14:31

Obudziła się nagle, zlana zimnym potem. Nie za bardzo wiedziała co się stało, ani gdzie się znalazła. Magia? A może już nie żyła? Nie, nie czuła by bolących pleców, ułożonych na czymś miękkim. Stęknęła cicho i uniosła głowę, w której lekko szumiało. Obmacała potylicę, znajdując sporego guza. To musiało się stać, gdy upadła na podłogę! Ale jeśli żyła, umrzeć musiał ów ogr, z którym walczyła. A Craig? Rozejrzała się z lekkim niepokojem i ciekawością, ale kręcąc szyją powoli, gdyby coś jeszcze było uszkodzone. Na szczęście nie było tak źle, musiała więc być pod wpływem jakiegoś czaru, chociaż nawet nie wiedziała jakiego. Zwykłe zaklęcie snu na pewno by na nią nie podziałało! To też była sprawa do zastanowienia się, ale nie na teraz. Dostrzegła obok siebie Savrasa, śpiącego sobie w najlepsze. Nie wydawał się ranny ani potraktowany zaklęciem. Po prostu... ucinał sobie drzemkę?! Potrząsnęła nim gwałtownie i zrobiła groźną minę, gdy tylko otworzył oczy i na nią spojrzał.

-Dziękuję za uratowanie, bohaterze!
Jej głos był nieszczególnie słodki, chociaż wdzięczność też w nim przebrzmiewała.
-I za... nie dobranie się do mojej czci.
Wesołe ogniki zatańczyły w jej oczach, a na usta powrócił uśmiech. Nie potrafiła się powstrzymać przed zaśmianiem się. Chwila grozy jaką przeżyła już należała do przeszłości.
-Ale nie pomyślałeś, że jeszcze nie wszystko zbadaliśmy! Z podziemi mogło wyjść też coś, co się światła nie boi!
Wydęła wargi w prawie obrażonym geście. W pewien sposób się z nim bawiła i była prawie pewna, że on nie traktuje tego wszystkiego zupełnie na poważnie. Poczucie humoru było ważne, a Keira cieszyła się, że nic im nie było. To jej o czymś przypomniało.
-A właśnie, zabiłeś tego ogra?
Zanim odpowiedział, kobieta już wstała, poprawiając swoją suknię. Ciekawe czy Craig jej dokładnie dotykał, gdy była nieprzytomna? To była... dość podniecająca myśl. Spojrzała na niego zmysłowym wzrokiem, wygładzając materiał na piersiach i biodrach. Chyba nie potrafiła być przy nim wstydliwa, nie miała pojęcia czemu.

Zanim zdążył dobrze odpowiedzieć na jej potok słów, podeszła do skrzyni, otwierając wieko. I aż zachłysnęła się z radości.
-Cudownie! Będziemy mieli na podstawowe naprawy, a może starczy jeszcze na coś więcej?
Wyszukała ładny rubin, przykładając sobie do sukni. Pokręciła głową z niezadowoleniem.
-Mam nadzieję, że są tu jakieś diamenty lub brylanty, najlepiej pasują do mojej urody.
Mrugnęła radośnie do Savrasa, czekając teraz już całkiem cierpliwie aż jej odpowie na pytania. Potem odnalazła swoją broń, stając w pozycji prawie gotowej. Ale zupełnie niegroźnej, z ręką położoną na całkiem krągłym biodrze i miną zbyt radosną.
-Zostało mi jeszcze kilka zaklęć. Zwiedźmy piwnice, będziemy mieć to z głowy. Gdy już to będzie za nami, przyzwę sługi by zaczęły czyścić wychodek. Takie zaniedbanie!
Przestała mówić na chwilkę, zastanawiając się nad czymś.
-Ale na dzisiejszą noc mamy chyba tylko jedno łóżko. Mój domek rozsypie się, jeśli jeszcze tego nie zrobił. Ale za to jest chyba wystarczająco duże...
Przejechała językiem po wardze i ruszyła do wyjścia.

Eleanor 12-05-2009 16:56

~Wygląda na to, że Keira szybko wróciła do formy~ Pomyślał Creig otwierając oczy, gdy kobieta zaczęła bezceremonialnie nim potrząsać. ~ A przez chwilę było tak pięknie...~ Uśmiechnął się do siebie zastanawiając jakiego czaru mógł użyć orczy mag, że podziałał na kobietę tak skutecznie...? Dobrze byłoby wiedzieć...
- Nie interesuje mnie zabawa szmacianą lalką. Nie wiem czy zauważyłaś, ale wyrosłem już z chłopięcych spodni – Nie wiedział, czy czuć się rozbawionym czy urażonym lekko sugestią, że mógłby ją wykorzystać, gdy była całkowicie bezbronna. Zanim został wojownikiem i magiem, był przede wszystkim szlachcicem i pewne zasady wpajano mu od kołyski.

Wstał przyglądając się grzebiącej z wielkim entuzjazmem w kufrze ze skarbem kobiecie:
- Pomyślałem, że skoro i tak jesteś nieprzytomna nic nie zaszkodzi jeśli chwilę sam odpocznę przed kolejna walką. Obejrzałem resztę tej części twierdzy. Obok są jeszcze dwie komnaty, ale bez mebli i zapuszczone. Jest jeszcze piętro. Ono jednak nie nadaje się do zamieszkania bez porządnego remontu dachu. Tę komnatę prawdopodobnie urządził sobie nasz ostatni adwersarz, a skarb, którym się zachwycasz jest pewnie jego własnością. Niestety nie mam dobrych wieści, kiedy już go prawie wykończyłem zamienił się w obłok dymu i uciekł przez rozbite okno. Obawiam się, że nam nie daruje tego wszystkiego i wróci znacznie silniejszy. Właściwie jestem tego pewien, bo słyszałem jego obietnicę. Będziemy więc musieli się dobrze na to przygotować.

Kiedy czarodziejka ruszyła do wyjścia dodał w kierunku jej pleców:
- Skoro aż tak Ci się spieszy do kolejnej walki chodźmy.
Ruszył za dziewczyną już bez słowa i tak nagadał się sporo, kiedy jednak usłyszał jej ostatnia wypowiedź ponownie poczuł się skonsternowany. Za kogo ona go miała? Za jakiegoś niewyżytego dzikusa? To nasuwało proste pytanie: Z jakimi ludźmi, a raczej mężczyznami dotąd miała do czynienia? Wolał się nad tym nie zastanawiać. On jednak potrafił panować nad sobą i to doskonale i potrafi jej to udowodnić. Odetchnął głęboko i odpowiedział spokojnym tonem:
- Co do łóżka Keiro. Nie martw się zupełnie. Mam koce, mogę sobie zrobić posłanie w pokoju obok. Jestem przyzwyczajony do gorszych warunków, tam przynajmniej jest sucho i dach nad głową.
Wyminął kobietę przy schodach do podziemi dodając:
- Pozwól, że pójdę przodem, nie wiadomo co może się rzucić na tę twoją śliczną szyjkę – Myśl o walce była nagle całkiem kusząca.

Wysunął miecz, który po kilku jego słowach ponownie zabłysnął magicznym blaskiem i zaczął schodzić na dół. Zaraz na granicy cienia rzucił się na niego stwór, który wcześniej uciekł tutaj z góry. Savras, był jednak na to przygotowany. Takie istoty nie miały wiele inteligencji, ca bynajmniej go nie martwiło. Przynajmniej były przewidywalne. Usunął się w linii ataku przejeżdżając po eterycznych plecach swym magicznym mieczem, który teraz dodatkowo zadawał obrażenia od ognia. Ostrze przejechało przez niematerialne ciało pozornie nie czyniąc mu krzywdy. Musiało jednak w jakiś sposób zadziałać, bo istota jakby zmalała i wyblakła, odwróciła się w ponownym ataku i rzuciła na mężczyznę, ten uskoczył zręcznie, za wszelką cenę unikając bezpośredniego kontaktu. Cień atakował całkiem bezładnie, więc kolejne cięcie ponownie rozpłatało jego niematerialne ciało. Chyba nie doszedł do siebie po walce z żywiołakiem, bo po nim zasyczał i w chmurze pyłu opadł na ziemię. Droga do podziemi stała przed nimi otworem.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:01.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172