Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-11-2009, 23:29   #91
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Podczas gdy Roger i Sabrie zajęli się rabowaniem zwło...eee...to znaczy zbieraniem łupów i przydatnych przedmiotów, Castiel pognał po wierzchowce, swojego i Logaina, ile sił w nogach.

Tymczasem klnąc na czym świat stoi magini odebrała gnomce butelkę , łyknęła nieco płynu i zwróciła jej uwagę na swą ranę. Dru spojrzała okulary na tkwiącą strzałę, zachichotała dodając.- Ale cię urządzili. Nie martw się, trafiłaś w zręczne rączki medyczki. No to, gdzie ja miałam ten skalpel?
Chwilę grzebała w torbie, po czym wyjęła rozkładany niczym golarską brzytwę nóż. Zrobiła nacięcia na drzewcu strzały, by mieć lepszy chwyt po czym rzekła.- Wyrwę na trzy. Raz, dwa.
Szarpnęła dość mocno znienacka wyrywają strzałę z boku magini. Odrzuciła pocisk, po czym przyłożyła palce do brzegów rany nieco poszerzając rozdarcie w sukni czarodziejki z Waterdeep. Wymamrotała pod nosem, prośbę do Gonda o uleczenie rany. I po chwili rana zaczęła się zasklepiać, a dotyk gnomki wywoływał przyjemne ciepło biegnące od zanikającego miejsca zranienia.

Kastus zaś podszedł do wozu i sprawdził czy dodatkowy ciężar, jakim był megaraptor nie wyrządził większych uszkodzeń samego wozu.
Teu po wyjściu z cieni, wyrwał sobie strzały i ułożył się na wozie zgodnie z zaleceniami Morgana. Wkrótce pojawił się u jego boku Vraidem czuwając u boku rannego pana. Kapłan Gonda również wlazł na wóz i zaczął leczyć za pomocą boskiej potęgi Gonda rany elfa.
Następny do leczenia był Logain, którego mikstura uleczyła z większości obrażeń... lecz nie ze wszystkich. Owszem, można było się wściekać na Dru i lekceważyć Kaktusika. Ale w takich przypadkach ich pomoc była nieoceniona.

Sabrie odprawiła Alarę wywołując przy tym szloch u dziewczyny. Nie była to miła rola: robić za tą wredną i bezduszną, ale ktoś to musiał zrobić.

Castiel przybył najszybciej jak potrafił prowadząc też i wierzchowca Logaina. Tak więc wszystkie sprawy zostały załatwione... Przedmioty zostały zebrane, wóz przejechał przez bramę wzbudzając zdumienie i zazdrość u dwóch karawan oczekując pod murami miasta na świt.

Strażnicy nic nie odpowiedzieli na sugestię Rogera, jeden z nich tylko dodał. – Nie martw się i w naszym interesie jest by nikt nie wiedział co tu się naprawdę stało.
„Zwłaszcza tego, że dostaliście łapówkę za przymknięcie oczu.” Tak mógł powiedzieć Morgan, ale po co drażnić straż Waterdeep bez potrzeby?
W końcu opuścili miasto, ku uldze strażników...i to było najważniejsze.

Poza miastem Sabrie zainicjowała rozmowę. - To co robimy? Nocować w tej zaplutej gospodzie bym odradzała, ścisk tam i ciasnota, pełno typów podejrzanych, a i pewnie w stajniach na konie nawet miejsca nie będzie. Radziłabym oddalić się od miasta na kilka stajań i gdzieś na uboczu przeczekać do rana. Wtedy załatwimy ostatnie sprawunki - jeśli jakieś jeszcze komu zostały - i ruszymy do Silverymoon.
- Jest na uboczu całkiem ładna karczma „Pod Leśnym Ruczajem”.- wtrącił Kastus.- Niedaleko stąd. Można tam wypocząć i nabrać sił przed dalszą jazdą.-spojrzał po zebranych.- Rozumiem, że chcecie jak najszybciej dojechać do Silverymoon, ale krótki przestój dobrze nam zrobi. Wszystkim. A później raczej nie będziemy mieć okazji odpoczywać w tak komfortowych warunkach. Przydałoby się też obejrzeć wóz...czy nie doznał uszczerbku pod wpływem dodatkowego ciężaru, jakim był dinozaur. A sama karczma, jak wspomniałem, jest na uboczu. Nieprędko przyjdzie im pomysł, tam nas szukać.
Zanim jednak drużyna przeszła do rozwodzenia się nad propozycją kapłana Gonda, dzielna ochrona przesyłki rozważała czy jechać wprost, czy też udać się najpierw na południe by potem zawrócić na właściwą trasę. Ostatecznie wygrała opcja by jechać wprost do Silverymoon.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 15-11-2009 o 23:47.
abishai jest offline  
Stary 16-11-2009, 14:09   #92
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czy starcie się opłaciło? Może i tak.
Opuścili miasto, pozbyli się paru wrogów, zdobyli parę magicznych drobiazgów.
I zostawili za sobą parę trupów i co najmniej jedną spragnioną rewanżu kapłankę.
Oraz zapłakaną Alarę, która mogła, ale nie musiała być szpiegiem.
I która mogła, lecz nie musiała, zapałać niechęcią do Sabrie. I reszty kompanii.

- Zdobyliśmy coś ciekawego? - spytał.

Mieli paru magów, zatem identyfikacja zdobyczy nie powinna sprawić trudności. A sprzedanie, przy okazji, niepotrzebnych rzeczy dałoby okazję do podreperowania wspólnych finansów.




Pod Leśnym Ruczajem... Piękna, wprost zachęcająca do odpoczynku nazwa...

- Jak daleko mamy do tej karczmy? - spytał Roger.

Kastus spojrzał w niebo.

- Gdybyśmy teraz wyruszyli, to byśmy dojechali tam koło świtu - odparł Kastus.

- Świt? - Roger pokręcił głową. Łatwo było zauważyć, że nie tylko on ma pewne obiekcje. - Sabrie ma rację. Najpierw zatrzymajmy się na mały postój. Znajdźmy jakieś w miarę ustronne miejsce pod gołym niebem. Tam mógłbyś obejrzeć wóz, Kastusie. - Logika Kastusa pozostawiała odrobinę do życzenia... To, czy wóz wymaga naprawy, należało sprawdzić jak najszybciej, zanim landara się rozsypie z trzaskiem, grzebiąc nadzieje na sukces. - Mam nadzieję, że w razie konieczności razem z Dru możecie nieco podszykować nasz pojazd, przynajmniej na tyle, byśmy mogli ruszyć dalej. W końcu jesteście kapłanami Gonda, więc chyba możecie to zrobić narzędziami albo magicznie. Ale nie jedźmy po nocy, tylko jak wzejdzie słońce.
- Czy ta karczma jest chociaż po drodze? - spytał Kastusa.

- I tak, i nie... - odparł Kastus. - Leży w pobliżu traktu... jakieś dwie godzinki jazdy w bok.

- Nie wiem, jak wy... - Roger zwrócił się do pozostałych członków kompanii. - Karczma mi odpowiada, ale nie w tej chwili. Robimy postój, sprawdzamy wóz, rano jedziemy dalej. Koło południa wpadniemy na obiad do tego Ruczaju Leśnego i uzupełnimy zapasy prowiantu na drogę. Kto jest za?

- I mam jeszcze pytanie do magów... Można sprawić, by ten cały wóz ważył mniej? Łatwiej by się nam podróżowało.
 
Kerm jest offline  
Stary 16-11-2009, 19:41   #93
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Kapłana Gonda zaskoczyły słowa Morgana. Wręcz zamurowały na tyle, że potrafił jedynie wydukać odpowiedzi. Drujednak była nieco bardziej odporna na szok, możliwe że dzięki wlanym w siebie procentom. Gnomka pokręciła głową z politowaniem dodając:
- To jest wóz specjalnie przystosowany do przewozu ładunków, zaprojektowany przeze mnie i wykonany przez grupę specjalistów precyzyjny mechanizm, wzmocniony i składający się z wielu elementów harmonijnie współpracujących ze sobą, a nie byle garnek. Naprawa poważniejszych uszkodzeń wozu będzie wymagała warsztatu lub przynajmniej kuźni.

Zeskoczyła z wozu i pieszczotliwie potarła dłonią drewniane koło wozu, dodając.- Jeśli na trasie "coś się zepsuje", to ładunek zostanie unieruchomiony.
Spojrzała na Kastusa pytając. – Oglądałeś pysia tuż po tej całej awanturze, prawda? Co sądzisz? - poklepała wóz tak, jak się klepie psa bądź konia, widocznie "pysio" to kolejne z gamy określeń, których używała w stosunku zarówno do armaty i wozu.
- Po ciemku wiele zoczyć się dało. Myślę, że jeszcze kilka godzin jazdy obyłoby się bez uszczerbku. -odparł kapłan.- Ale potem... Nie dałbym gwarancji na następne dwa dni, bez choćby pobieżnego przeglądu. Zauważyłem jednak zarysowania na tylnych wspornikach, a i tylna oś też wygląda nieciekawie.

- Czyli... w najgorszym przypadku trzeba by tylną oś rozebrać. Ale to albo przy lepszym świetle, albo nad ranem. -
skwitowała jego odpowiedź Dru, westchnęła i pieszczotliwie potarła koło mówiąc.-Nie martw się skarbie, mamusia jest przy tobie.

Zaczęła coś mówić do siebie przyciszonym tonem. A może do wozu? Zakorkowała butelkę i schowała ją pod jedną z klepek.

- A i chcę odzyskać moje kości do gry. - wyciągnęła dłoń w stronę Morgana.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein

Ostatnio edytowane przez Latilen : 16-11-2009 o 19:44.
Latilen jest offline  
Stary 16-11-2009, 21:04   #94
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ton, z jakim Dru wygłaszała swoje mądrości nie zrobił na Rogerze najmniejszego wrażenia.
A raczej zrobił. Negatywne.
Kapłanka była mocniejsza w mowie, niż w czynach. A to, że zaprojektowany przez nią wóz z ledwością mógł udźwignąć kolejne jej dzieciątko, armatą zwane, nie świadczyło o niej zbyt dobrze.
W dodatku jakby nie rozumiała prostej zależności - im co bardziej skomplikowane, tym się może szybciej zepsuć.

- Widocznie źle oceniłem twoje możliwości, Dru - powiedział spokojnie. Bez cienia złośliwości, może raczej z odrobiną żalu. - Przykro mi - dorzucił.

- Skoro wóz jest nadwyrężony, to tym bardziej musimy jechać przy świetle dziennym - stwierdził. - Zobaczymy wtedy każdy wybój.

- A jeśli chodzi o kości, to nie ma mowy. Dostaniesz je, jak dotrzemy do Silverymoon. Chyba, że wcześniej zajdzie konieczność skorzystania z nich. Wybacz, ale dosyć mamy kłopotów bez twojego zamiłowania do hazardu. - Dyplomatycznie nie wspomniał o zamiłowaniu do alkoholi. - I tych akurat kości.
- Zaangażowano nas, byśmy dowieźli przesyłkę na miejsce
- wyjaśnił - a to oznacza, ze powinniśmy, w miarę możliwości, unikać problemów, a nie mnożyć je bez powodu.
 
Kerm jest offline  
Stary 17-11-2009, 10:05   #95
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Sabrie westchnęła cicho, po raz nie wiadomo który z kolei od czasu opuszczenia "Dalekiego spojrzenia". Nie rozumiała czemu kapłani tak upierając się przy podróży nocą. Przecież ochrona nie protestowała przeciw wizycie w karczmie i kuźni, tylko przeciw przemierzaniu kilkugodzinnej drogi w ciemnościach. Unikanie zbędnego ryzyka stanowiło jeden z aspektów ich pracy. Rozumieli (może nawet bardziej niż gondyjczycy) potrzebę ewentualnej naprawy wozu. Mimo to odpoczynek i sen - zwłaszcza dla świeżo wyleczonych - potrzebny był teraz, a nie za pięć godzin. Chyba że Kastus chciał w ogóle podróżować nocą. Cóż... przynajmniej Morgan zdjął z niej ciężar przekonywania - a raczej drażnienia - Drucilli, z którą najwyraźniej miał jeszcze jakieś porachunki. Wojowniczka zerknęła na beczkę z trunkiem smętnie kiwającą się na wozie. Na nic się zdała wcześniejsza inspekcja wozu - kapłanka będzie miała co pić aż do Silverymoon. Chociaż z jej spustem... zapewne beczka zostanie opróżniona jeszcze przed Yartar. Ciekawe gdzie się to wszystko mieści?

Zostawiwszy Morganowi trud rozmowy z Drucillą, Sabrie odeszła od wozu i - sprawdziwszy wpierw najbliższą okolicę - oparła się plecami o drzewo i wpatrzyła się w niebo. Chmury płynęły leniwie, a niezliczone gwiazdy migotały pomiędzy nimi. Noc była piękna i dziewczyna odetchnęła pełną piersią wdychając świeży zapach trawy, wiatru i gleby - tak różne od miejskiego zaduchu Waterdeep. Przeciągnęła się mocno; dopiero teraz poczuła, że jest w pracy - a nie w osobliwym przedszkolu, gdzie trzeba uważać na każde słowo i użerać się z nieodpowiedzialnymi najemcami i współpracownikami. Na trakcie wszystko było zwykle proste: podróż - popas - podróż - popas. Czasem walka z jakimiś przydrożnymi bandytami, najemnymi zabójcami czy bezczelnymi potworami. Czasem kłotnia z karawaną czy powozem, który nie dość szybko ustąpił z drogi, lub któremu nie dość szybko ustąpiono. A potem znów: podróż - popas - podróż - popas. Bardziej zapchlone gospody, mniej zapchlone gospody. Bardziej interesujący ludzie, mniej interesujący ludzie. I wszystko się jakoś kręciło, odwiecznym rytmem podróżującego najemnika.
Niestety od czasu do czasu trafiały się zlecenia polityczne, niejasne, tajemnicze, w których nic nie szło tak jak trzeba. Jednak nawet wtedy Sabrie pozwalano zebrać własną drużynę najemników czy helmitów, których siły znała a umysły potrafiła ocenić. Nie tak jak teraz - bezsensowna zbieranina ludzi; owszem, silnych, utalentowanych i prawych, ale kompletnie nieprzygotowanych do wspólnego wypełniania zadania. Zadania, od którego - ponoć - zależała przyszłość Silverymoon.

Jakiś cień przysłonił księżyc i poszybował dalej w noc. Gdzieś zahukała sowa... a może puszczyk? Wojowniczka sięgnęła do sakiewki i zamyśliła się. Upór Morgana sugerował, że jednak rozbiją obóz gdzieś w okolicy. Dziewczyna przyłożyła do ust krótki flet i wydobyła z niego kilka dźwięków brzmiących jak ptasi trel, po czym schowała instrument. Sygnał odbił się echem od pobliskich drzew i pomknął w mrok.
 
Sayane jest offline  
Stary 17-11-2009, 13:16   #96
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Gdy tylko powrócił do grupy przywiązał konie najbliżej jak mógł i dał im odpocząć. Nie martwił się o swojego. Gwiazda wywiozła go z wielu niebezpiecznych sytuacji. Ludzie mogli się śmiać, ale ta klacz była jego towarzyszką. Aasimar dobrze ją wyszkolił, a zwierzę zdawało się rozumieć wiele intencji jego pana. Dla niektórych dziwne mogłoby się wydawać takie przywiązanie do zwierzęcia, ale gdyby nie ono Castiel mógłby już kilka przynajmniej razy nie żyć. Dbali o siebie nawzajem ... większość życia spędzonego w dzikich ostępach nauczyło tropiciela, żeby szanował liczne zwierzęta. Były dużo mądrzejsze niż wielu mogłoby podejrzewać.

Kłótnia pomiędzy Dru a Morganem nie obchodziła go. Podobnie jak zresztą większość tej kompanii. Pracowali razem, ale tylko tyle. Każdy miał jakieś swoje cele, które chciał osiągnąć przewożąc tą armatę. Ich pracodawca obiecał coś każdemu aby ich tutaj ściągnąć i rozchodziło się o to, żeby zdobyć te pieniądze. Skoro inni woleli spędzać czas na kłótniach to ich problem ... Aasimar nie miał zamiaru się w to mieszać. Miał lepsze rzeczy do roboty.

Z jednej z kieszeni swojego płaszcza wyjął mapę i zaczął się jej dokładnie przyglądać jednocześnie przypominając sobie każdą drogę. Wyglądało na to, że zatrzymają się w karczmie, ale potem będzie trzeba zdecydować co dalej. Castiel pragnął znaleźć w miarę bezpieczną drogę przez las, która oczywiście nie uszkodzi wozu, a także pozwoli schować się przed nieproszonym wzrokiem. Musiała jakaś tutaj być.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty

Ostatnio edytowane przez Hawkeye : 17-11-2009 o 13:34.
Hawkeye jest offline  
Stary 20-11-2009, 21:32   #97
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Logain z wdzięcznością skinął głową Castielowi, który przyprowadził ich konie. Nadal nie czuł się najlepiej i wciąż siedział na tyle wozu. Głowa go bolała, odczuwał nudności. Był to wynik zarówno uderzenia magicznej energii. jak również zażycia mikstury leczniczej. Potrzebował czasu, by to przeszło. Uwiązał swojego rumaka do tylnej burty wozu za uzdę, a sam wyciągnął się na wozie, nie włączał sie w dyskusję Sabrie i kapłanów, Ci ostatni i tak pewnie zrobią co uważają za słuszne.


Wpatrywał się w czyste, nocne niebo. Gwiazdy i księżyc dawały wystarczającą ilość światła. Nagle zerwał się czując delikatne pulsowanie ciepła na piersi. Początkowo myślał, że mu się zdaje. Sięgnął ręką pod kaftan i wyczuł drżenie amuletu. W dłoni zalśnił, jarzący się purpurowym światłem mały posążek cormyrskiego smoka. "Na Azutha!" - pomyślał gorączkowo, stało się coś bardzo niedobrego. Ten znak, jakiego teraz doświadczał, stanowił wezwanie. Wezwanie dla każdego wojennego maga do powrotu. W obronie najwyższej racji stanu. Każdy z adeptów dołączających do elitarnego grona magicznych wojowników, wiązał swoje życie przysięgą geas, ojczyzną i jej potrzebami. Zignorowanie tego sygnału mogło być dla niego straszliwe w konsekwencjach.

Wskoczył na swojego wierzchowca... podjechał do Castiela i szybko zamienił z nim kilka słów. Po czym assimar ze zrozumieniem kiwnął głową.

Chwilę później Logain cwałował w kierunku Waterdeep. Musiał jak najszybciej dostać się do miejskiej gildii magów, tylko tam uiszczając odpowiednio dużą opłatę mógł się teleportować do Suazil... sprawa nie cierpiała zwłoki.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 21-11-2009, 16:52   #98
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Decyzja Teu o zmianie miejsca gdzie stał okazała się nader korzystną. Stało się bowiem coś niezbyt oczekiwanego, a przynajmniej mag tego nie przewidział. Dru, gnomia kapłanka Gonda i postarach okolicznych gospód, przywołała z nieba potężną kometę, która z hukiem uderzyła w ziemię ranią lub zabijając tych, którzy stali zbyt blisko. Ukryty w ciemności, ciężko jednak dyszący elf z szeroko otwartymi ustami spojrzał na pobojowisko.

-Skąd kapłanka Gonda ma taką moc...? Coś mi tu nie pasuje... – stwierdził ponuro w myślach. Wyglądało na to, że ich zleceniodawcy nie powiedzieli im znacznie więcej niż się tego spodziewał. Mimo szybkiego zakończenia starcia, zachowanie gnomki było bardzo niestosowne do sytuacji. Była jak ogień, który w swej pasji pożera wszystko dookoła, mimo wydawałoby się urzekającego wyglądu. W przyszłości zapewne spowoduje wiele problemów.

W tej chwili jednak potrzebował jej, lub jej wielbiciela, pomocy. Kiedy więc tylko walka ustała, strażnicy w przerażeniu wysłuchali rad Morgana, Teu „pozwolił” opatrzyć się i uleczyć kapłanom, choć miał pewne wątpliwości czy to bezpieczne po tym co właśnie zaszło.

Sabrie odprawiła dziewczynę – elfi mag nie był pewny czy to właściwa decyzja. Chętnie najpierw wysłuchałby skąd jest ta dziewczyna i co tu robi, bo niewiele rozumiał z całej tej sytuacji. Nie mieszał się jednak, nie miał powodu, nie miał ochoty. Pomogła ona też pozbierać co było wartościowego przy ciałach, choć z tego co zauważył Teu nie było tam nic zbyt ciekawego.

W końcu jednak opuścili miasto. Elf spojrzał za siebie, nie był pewny czy to już ostatni raz jak widzi to miasto, nie będzie raczej za nim tęsknił, ale tu znajduje się gildia w której pracuje, czy być może pracował, oraz parę innych miejsc, w których lubił przebywać. Obok szedł Vraidem, jak zwykle obserwując otoczenie. Choć, paradoksalnie, poza murami miasta zdawał się być, zarówno on jak i jego mistrz, bardziej rozluźniony.

Kastus zaproponował wizytę w jakiejś gospodzie, Dru zaczęła się skarżyć na stan wozu. Rozpoczęła się kłótnia, wzajemne docinki i próby ustanowienia autorytetu – nieco nużące dla elfiego maga. Nie był właściwie pewny swojej roli w całym tym przedsięwzięciu.

- Trzeba warty ustanowić, zamiast czas trwonić. Do świtu droga wciąż daleka, w nocy niebezpieczeństwo na każdego czeka. Ja, dzięki temu kim jestem, przez to czym jestem, prze to skąd jestem – mogę wartę pełnić wraz z kimś niemal całą noc. Lecz i ja odpoczynku zmuszony jestem poczuć moc.
 
Qumi jest offline  
Stary 22-11-2009, 04:46   #99
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
- Mam to wszystko w głębokim poważaniu - Odezwała się Magini, znajdując się na tyle wozu, gdzie urządziła sobie pod armatą całkiem przytulne gniazdko za pomocą podróżnego płaszcza. Przez dłuższą chwilę grzebała w swojej przewieszonej przez ramię niewielkiej torbie, po czym wyciągnęła z niej flaszkę. Zalewając się procentami, klnęła pod nosem na temat swojej sukni, jej ubiór bowiem dorobił się kilku nowych, nieprzewidzianych dla owego, dosyć drogiego stroju dziur, oraz paru plam krwi.

- "I mam jeszcze pytanie do magów... Można sprawić, by ten cały wóz ważył mniej? Łatwiej by się nam podróżowało." - Spytał Roger, co doprowadziło do uniesienia się jednej z brewek Magini.

- A co wy sobie myślicie?! - Oburzyła się całkiem mocno Sylphia - Że magią można rozwiązać każdy problem?. Czy ja wyglądam na jakiegoś pomocnika tragarzy czy coś?. Nie wszystko idzie rozwiązać za pomocą Sztuki, czasem potrzebna jest całkiem zwyczajna siła mięśni i bystry umysł, a tego u was chyba pod dostatkiem, zwłaszcza pierwszego co?.

Jak zwykle, jej zachowanie mocno nadwyrężało cierpliwość towarzyszących jej osób... .

- Mnie to wszystko obojętne, chociaż nie mam nic przeciw karczmie i wygodnemu łożu, nie wspominając o kąpieli, która przydałaby się nie tylko mnie, bowiem jak tak dalej pójdzie, to można nas będzie prędzej wywąchać niż zauważyć... .

Dziwnie spojrzała na Castiela.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest teraz online  
Stary 22-11-2009, 11:44   #100
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Syphia i Dru.
Idealnie się dobrały.
Obie tylko potrafiły narzekać. Jedna i druga niewiele pomocna w realizacji zwykłych obowiązków. Nie tylko Dru wzmacniała swe nadwątlone siły fizyczne i psychiczne trunkami o zwiększonej ilości alkoholu. Jak się właśnie okazało, Syphia również. Obie też usiłowały być dowcipnie złośliwe.

Dwie baby z wozu?

Uśmiechnął się uprzejmie. Przynajmniej miał taką nadzieję.

- Dziękuję za wykład na temat nieprzydatności magii w życiu codziennym. Zdaję sobie sprawę z tego, że magowie są ograniczeni... w swoich możliwościach. - "A część ma ogromne braki, jeśli chodzi o kulturę osobistą. Tudzież zbyt wielkie mniemanie o sobie." - Obiecuję, że już ci nie będę więcej zawracać głowy żadnymi pytaniami ani prośbami.

Że też akurat im się musiał trafić taki wybrakowany egzemplarz.

- Jeszcze raz bardzo dziękuję za informację i równie mocno przepraszam za zawracanie głowy. - Ukłonił się uprzejmie. Żałował, że nie miał kapelusza z wielkim rondem, bo zrobiłby to jeszcze bardziej efektownie.

Co prawda miał nadzieję, że Sylphia zidentyfikuje magiczne przedmioty zdobyte podczas potyczki, ale najwyraźniej nie było na co liczyć. Jak na razie znajdujący się w magiczce duch współpracy smacznie spał. Albo wyemigrował na stałe.

Podszedł do stojącej na warcie Sabrie.

- Obudź mnie za jakieś dwie...

Wypowiedź przerwał tętent kopyt.
Roger obrócił się, akurat na czas, by zobaczyć odjeżdżającego galopem Logaina.

- A temu co się stało? - zadał całkowicie retoryczne pytanie, na które Sabrie z pewnością nie potrafiła odpowiedzieć. - Przypomniał sobie nagle, że zostawił garnek z mlekiem na ogniu? - powiedział. Niezbyt wesołym tonem.

- Jeśli nas opuścił, to niemal szkoda, że pozbyliśmy się Alary - dorzucił. - Żartuję - dodał na wszelki wypadem.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172