Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-11-2009, 23:07   #81
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Roger zaklął pod nosem.
Dwie strzały i obie przyjął na siebie ochroniarz.
Teoretycznie po to byli... By chronić swego pracodawcę, bądź pracodawczynię. Ale wszak chociaż raz mógłby jeden z drugim nieco zaniedbać obowiązki, zamiast przeszkadzać człowiekowi w robocie.

Z dachu, z charakterystycznym plaśnięciem, wydawanym podczas kontaktu z brukiem, spadło ciało łucznika. Widać komuś z sojuszników udało się dostać na dach i zrobić chociażby część porządków ze znajdującymi się tam natrętami.

I nagle zrobiło się jeszcze ciekawiej, gdy na wozie pojawił się groźnie wyglądający stwór. Z pewnością była to robota tej cholernej baby, której nie udało mu się ustrzelić. Pewnie przywołała to paskudztwo nie wiadomo skąd...

Do uszu Rogera dotarły nagle słowa Sylphii... Słowa, które zdecydowanie nie powinny się znaleźć w ustach damy. Nawet w takiej sytuacji...
Ale w jednym się z nią zgadzał całkowicie - trzeba było wreszcie pozbyć się tej kapłanki, zanim sprowadzi im na karki czegoś gorszego.
Poza tym istniała szansa, że po jej śmierci zniknie też sprowadzony przez nią stwór.

Roger uniósł łuk.
Kapłanka...
A gdyby się udało odpowiednio szybko jej pozbyć... Może jakiś zabłąkany ochroniarz, jeśli jeszcze któryś będzie się ruszać.
Na końcu pozostanie wyprawa na dach.
Trzeba się pozbyć do końca łuczników.
 
Kerm jest teraz online  
Stary 02-11-2009, 23:34   #82
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Sabrie z satysfakcją patrzyła, jak obydwa bełty zagłębiają się w ciało maga. Nie lubiła zabijać ludzi, ale oczywiście jeszcze bardziej nie lubiła, jak ludzie ci próbowali zabić innych ludzi - w tym i ją. Ryzykowna szarża Logaina dopełniła dzieła - głowa maga potoczyła się po bruku, a dziewczyna odwróciła wzrok w poszukiwaniu kolejnego celu, gdy wtem wóz ugiął się z głośnym skrzypnięciem, a przerażone lantany zaczęły szarpać się w uprzężach. Zapach krwi i wybuchy magicznych pocisków dostatecznie je spłoszyły, a teraz jeszcze to coś pojawiło im się nad głowami.

- Ożesz...
- Sabrie miała ochotę powtórzyć słowa magiczki, które rezonowały echem po całym placu, ale się powstrzymała. To, że trafiła na bestię którą pierwszy raz widziała na oczy nie było powodem, żeby tracić głowę. Tym bardziej, że bestia znajdowała się praktycznie bezpośrednio nad nią, odsłaniając najwrażliwsze części ciała: podgardle i brzuch. Toteż wojowniczka cisnęła bezużyteczną w tej chwili kuszę na ziemię, chwyciła miecz i wyprowadziła silny sztych w brzuch gada, tarczą zasłaniając głowę i ramiona przed kłami i pazurami bestii. Dodatkowa siła z wyskoku powinna wepchnąć miecz głęboko w trzewia potwora - potem wystarczy tylko pociągnąć broń w bok i niech potwór utopi się we własnych wnętrznościach. Co prawda mogła uciec i spróbować rozstrzelać gada, ale wtedy ryzykowałaby nie tylko bezpieczeństwo koni, ale i ludzi pod wozem - nie wiadomo co mogło Dru znów strzelić do głowy, a nawet Kastusowi-olbrzymowi przyda się pomoc.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 04-11-2009 o 07:56. Powód: kosmetyka ;)
Sayane jest offline  
Stary 04-11-2009, 19:36   #83
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
"Matko Mielikki ratuj" przebiegło przez myśl tropiciela, gdy po raz pierwszy ujrzał stwora, którego z jakiegoś piekielnego wymiaru wyrwała magia ich przeciwniczki. W swoim życiu Castiel przeszedł przez niezliczoną liczbę krain, podróżował przez dzikie ostępy nie raz i nie dwa stając naprzeciwko przeróżnym agresywnym i egzotycznym zwierzętom czy istotom. Takiego jednak widoku, jak do tej pory jego złote oczy nie widziały.

Był jednak doświadczonym tropicielem, a do tego był również odważny. Wiedział, że ucieczka w tym momencie byłaby po pierwsze nie honorowa, gdyż nie zostawiało się swoich towarzyszy w niebezpieczeństwie, a po drugie na pewno w takiej sytuacji, w jakiej obecnie się wszyscy znaleźli nie byłaby też mądrym rozwiązaniem.

Wszystkie te rozważania płynęły rwącym potokiem przez umysł Aasimara, gdy tymczasem władzę nad jego członkami przejęły stare odruchy. Praktycznie bez udziału mózgu Castiel przyjął pozycję do walki. Oba jego sejmitary zatoczyły szybkie kółko w powietrzu, gdy krew zaczęła się gotować w jego żyłach. W końcu czym ten zwierzak, może różnić się od innych, które przyszło mu zabić?

W momencie gdy zauważył Sabrie ruszającą do ataku również postanowił uderzyć. Miał zamiar odrąbać temu stworzeniu głowę, co jak co, ale nauczył się, że jest to jeden z najpewniejszych sposobów na pozbycie się przeciwnika. Był całkowicie skoncentrowany na swoim przeciwniku. "Niech się dzieje twoja wola o bogini" podniósł w myślach krótką modlitwę ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 06-11-2009, 11:20   #84
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Sytuacja nie była zbyt sympatyczna. Owszem zdołali uzyskać niewielką przewagę po tym jak pozbyli się maga i jednego z łucznik na dachu, ale kapłanka wydawała się być bardzo potężna, szykowała już jakieś zaklęcie... Teu został dość mocno ranny, oddech stał się cięższy i nierówny. W tej chwili musiał przede wszystkim zadbać o siebie i swoje życie. Vraidem dobrze sobie radził na dachu i a mag wierzył w jego umiejętności. Nie wiedzieć czemu Sylphia biegła w jego stronę, jakby tu było bezpiecznie... owszem wydostanie się poza obszar ciszy, ale wystawi na atak łuczników, jak Teu.

Nie przejmują się biegnącą kobietą, elf użył swych... w pewnym sensie już naturalnych zdolności. Jego więź z ciemnością była bardzo silna, silniejsza z każdym dniem. Czasem przeklinał to, czasem błogosławił - teraz robił zapewne to drugie.

Ciemność okrążyła Teu, podobnie jak kiedy chował się w ciemności. Tym razem jednak było nieco inaczej. Mag nie zanurzył się w mroku, to mrok pochłonął Teu. Wszechogarniające walczących cienie stały się wokół niego grubsze, bardziej żywe, bardziej ciche... jego ciało zaczęło się rozmazywać i znikać. Nie tak samo znikać jak w przypadku zwyczajnej magii za pomocą zaklęcia niewidzialności, ale cienie falując i zmieniając kształty sprawiały, że nie można było odróżnić maga od tła, na którym stał. Jeśli ktoś mógł odgadnąć, gdzie stał. Tuż po zakończeniu zaklęcia mag zmienił miejsce w którym stał ruszył w stronę budynku na przeciw, skryty za obrazem cieni, był praktycznie niewidoczny.

~*~
Używam Dancing Shadows tylko na siebie
 
Qumi jest offline  
Stary 07-11-2009, 21:00   #85
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Gnomka miała podły nastrój. Ba! Była zła. Nie, nie, to słowo nie oddawało dobrze jej stanu. Ona gotowała się cała w środku, wściekłość pożerała ją od wewnątrz. KTOŚ odważył się zaatakować JEJ MALEŃSTWO. Pomijając, że spać jej nie dali, traktowali przez cały dzień jak pakunek, zabrali kości do gry, to jeszcze ktoś WAŻYŁ się rzucić na nią CISZĘ. Ha! Na tym kontynencie bezczelność nie miała granic. Skończyła właśnie ładować pistolety, kiedy wóz nad jej głową widocznie się ugiął. Dru zamrugała, trybiki jej umysłu zaskoczyły, w kilka chwil przetwarzając posiadane dane i przeprowadzając skomplikowane obliczenia. Aż zatrzęsło nią ze złości. Armata to nie półka! Nie służy do przetrzymywania WAŻĄCYCH TONĘ, NIEPORĘCZNYCH ISTOT ŻYWYCH (wynik obliczeń i ciągłe poruszenia wozu sugerowały coś paskudnego, co z pewnością porysuje powierzchnię Maleństwa).

Tymczasem Alara, nie za bardzo wiedząc, co też ze sobą zrobić, przysunęła się do Dru, szukając u niej ratunku. Coś mówiła, ale wszystkie słowa utonęły w ciszy.

Gnomka wyszarpnęła z torby piersiówkę i pociągnęła solidny łyk. Żadna głupia, mieszczańska koza nie będzie jej niszczyć wysokiej klasy sprzętu! Kapłanka wepchnęła w dłonie Alary resztkę alkoholu i na kolanach wymaszerowała spod wozu, biegiem opuszczając strefę ciszy.

Dziewczyna łyknęła na odwagę i udała się za kapłanką w tej samej pozycji. Kiedy już odzyskała głos, zaczęła wypowiadać słowa magii i gestami wskazując na Castiela. A jego ruchy stały się nadnaturalnie szybkie*.

W tym czasie Dru zakasała rękawy, docierając w końcu do nadnaturalnej stopy Kastusa, w którą z całej siły kopnęła. Kiedy już udało jej się zwrócić uwagę kapłana, machając rękami zmusiła go do postawienia siebie na dachu najbliższego budynku.

Niebezpieczne błyski w jej oczach sprawiły, że Kastus tylko westchnął. Zaczęła szeptać przez zęby i agresywnie poruszać dłońmi, a kiedy skończyła na jej twarzy ukazał się szaleńczy uśmiech. Kapłanka zadbała, aby czar trafił prosto w rudą wywłokę, z dala od jej najemników. Przynajmniej bardzo się starała.

Przez chwilę nic się nie działo. Po czym na niebie ukazał się jasny punkt, który szybko się powiększał. Szybciej i jaśniej. Jaśniej i szybciej.
Kastus wtedy zrozumiał. W ich kierunku zbliżała się śmiercionośna kometa.



Maniakalny uśmiech Dru komponował się idealnie z tym, co się miało zaraz
zdarzyć.

________________________

*Alara rzuciła na Castiela "Przyspieszenie"
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein

Ostatnio edytowane przez Latilen : 07-11-2009 o 21:06.
Latilen jest offline  
Stary 08-11-2009, 22:28   #86
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Bitwa to chaos...
Owszem generałowie mogą paplać o strategii, planach ataku manewrach oskrzydlających etc...
Ale czy żołnierz idący w szeregu widzi genialność owych planów? Nie. Dla niego walka to chaos, to umierający wokoło wrogowie i sojusznicy. To machanie desperacko mieczem w nadziei na rozpłatania brzucha przeciwnikowi, zanim on zrobi to jemu. To unikanie strzał i modlenie się do bogów, by wrodzy magowie ciskali kule ognia w oddział obok.

I ten właśnie chaos ogarnął obszar przy wrotach miasta.

Kapłanka Maski mamrotała czar, gdy elf go próbował skontrować i przejąć moc jej magii. Przez chwilę moc boska szamotała się pomiędzy Teu, a służką Maski. Jednak ostatecznie wyrwała się z jego objęć. I kapłanka była w stanie rzucić swój czar. Elf otoczył się cieniami i skrył w ciemności nocy. Mógł pogardzać kapłanką Maski, ale musiał przed sobą przyznać, że tym razem to ona wygrała.
Nad kapłanką i jej dwoma ochroniarzami pojawiła się widmowa głowa niedźwiedzia w niemym ryku. I w obu ochroniarzy wstąpiły jakby nowe siły. W tym i w tego który pędził na znikającego w ciemności elfa. A gdy go zgubił, rozejrzał się za nowym celem...którym była magini . Bowiem...

...sytuacja pod i wokół wozu, bardzo się zmieniła wraz pojawieniem żarłocznej wersji dinozaura i mega Kaktusika. Sabrie i Castiel na widok potwora zareagowali tak samo. Oboje starali się trafić gada, Castiel w głowę, Sabrie w brzuch. Oba miejsca były jednak trudno dostępne, bo nie dość, że dinozaur był duży, to jeszcze stał na wozie. I jego brzuch, gardło i głowa, były poza zasięgiem ich mieczy. Pozostawało więc kłucie bestii w nogi, w nadziei że to rozsierdzi ją na tyle by, zaatakowała któreś z nich, zbliżając wrażliwe obszary w zasięg ich broni.
Taktyka działała, potwór schylał się raz w jedną raz w drugą stronę próbując ugryźć drażniące ją osoby. A Sabrie i Castiel starali się uniknąć zębów potwora, i trafić go boleśnie... Uniki na razie wychodziły, gorzej z trafieniem. Ale to pojawienie się olbrzymiego Kastusa zmieniło sytuację. Megaraptor stracił zainteresowanie drażniącymi go istotami i zaatakował większy cel. Paszcza potwora trafiła w ramię kapłana, wbijając mocno kły. Kastus jednak zacisnął zęby z bólu i zdzielił megaraptora w łeb swym buzdyganem. Zaś towarzystwo spod wozu ewakuowało się poza obszar Ciszy. Chowaniec Teu zdołał już pozbawić łuku kolejnego łucznika, więc szansa na snajperski postrzał znacząco zmalała. A gdy Kastus uwolnił się od zębatego pyska, Dru wyraziła mu swoje polecenia. A kapłan natychmiast je wykonał, delikatnie podnosząc swą przełożoną.
Alara odwdzięczyła swemu wybawicielowi przyspieszając jego ruchy. Zaś magini... klnąc siarczyście posłała jedną kulę ognia w ochroniarzy i kapłankę.

Ten bliższy magini szczupakiem wyskoczył poza zasięg czaru, ten dalszy nie miał tyle szczęścia. Sama kapłanka stojąc wśród płomieni dopalających się beczek uśmiechała się pogardliwie, kula ognia nie zrobiła na niej wrażenia.

Za to strzała Morgana, która ją dosięgła, już tak. Rogerowi w końcu bowiem udało się ją trafić. Poprzednie użycia łuku zakończyły się chybienie, oraz ponownym przyjęciem kolejnej strzały na klatę przez jednego z jej ochroniarzy.

Strzała wystrzelona przez Morgana, stercząca z boku kapłanki, to było za mało, by zaspokoić głód krwi Sylphii. Wypowiedziała kolejne słowa magii pomiędzy jej dłoni wystrzelił stożek zimnego powiewu natychmiastowo zmieniający wodę w powietrzu w lód. I stożek ten objął swym zasięgiem obu ochroniarzy, jak i kapłankę. Całą trójką poważnie raniąc. Ale to nie wystarczyło, by zabić którekolwiek z nich. A rozwścieczony ochroniarz pędził na nią. Czarodziejka była w tarapatach, mogła co prawda rzucić na niego jakiś czar, lecz jeśli ten zawiedzie...to nie zdąży uniknąć, ani uciec i skończy w dwóch kawałkach rozpłatana dwuręcznym mieczem. W dodatku pojawił się ból w boku. To ostatni ze strzelców, postrzelił maginię, zanim dopadł go migopies Teu. Czarodziejka zdecydowała się uciec, ta walka od początku nie przebiegała po jej myśli. Dobrze chociaż że strzała uwięzła w fiszbinach gorsetu i rana nie była tak poważna, jak poprzednia. Większy problemem był rozwścieczony mężczyzna z wielkim dwuręcznym mieczem i soplem zwisającym z nosa...i z pretensjami do magini. W umyśle Syplhii instynkt samozachowawczy zatriumfował tymczasowo nad wściekłością... Tymczasowo.

W tej samej chwili Drucilla triumfowała nad otoczeniem stojąc na dachu i wypowiadając modlitwę zakończoną słowami. – O wielki Gondzie, opiekunie wynalazców, ześlij narzędzie kary, na tych co twe sługi napadają.
Modlitwę gnomka zakończyła maniakalnym śmiechem, patrząc jak "narzędzie kary" zlatuje z niebios.

Mając dobrą pozycję do obserwacji pola bitwy i niebios Morgan i Teu cofnęli się pod budynki. Inni nie mieli tyle szczęścia. Po chwili meteor łupnął o ziemię...wywołując falę wstrząsową, zabijając odłamkami jednego z ochroniarzy i raniąc kapłankę, oraz obalając ją na ziemię. Wstrząs też doszedł do magini i jej napastnika. Ale obu jakoś udało się utrzymać na nogach. Jednak nie dinozaurowi stojącemu na chybotliwym wszak wozie. Zwierzę straciło równowagę i spadło do tyłu, poza wóz. Spadł akurat na obszar, na którym stała magini i atakujący ją ochroniarz. Sylphii udało się uskoczyć, jej prześladowcy już nie. Głośne chrupnięcia świadczyły o tym, że megaraptor sporo ważył.
A i sam potwór był lekko oszołomiony upadkiem. Sytuacja, której nie można było nie wykorzystać. Przyspieszony Castiel i Sabrie dopadli jak najszybciej dinozaura. Ich oręż wbijał się w ciało bestii, zadając śmiertelne rany. Do których to ran, dołączył pocisk z łuku Morgana.

Po śmierci ciało bestii znikło, zostawiając po sobie pamiątkę, pogruchotane ciało ochroniarza.
Rozwścieczona obrotem sytuacji kapłanka Maski wypowiedziała kolejne słowa magii i znikła w błysku światła.
Także pozbawieni broni zasięgowej łucznicy, zaczęli ewakuować się z dachu, a ukryty w cieniu budynku tajemniczy osobnik również się wycofał.

Logain obserwował ten przebieg akcji z uśmiechem. Cios magii czarownika jaki poczuł, okazał się poważniejszy niż mu się wydawało. Ledwie stał, opierając się na orężu, a po chwili zemdlał i upadł na ziemię.

Kastus zabrał z dachu gnomkę, zanim czar który na siebie rzucił, przestał działać. Zmęczony i dość poważnie ranny kapłan usiadł pod ścianą budynku i zaczął zużywać przygotowane czary lecznicze. Dru zaś zadowolona z przebiegu akcji i z tego, że jej dziecinka nie odniosła poważnych uszkodzeń, wdrapała się na dyszel wozu i wyjąwszy z tajnej skrytki butelkę alkoholu przyglądała się z satysfakcją pamiątce jaką zostawiła Waterdeep, meteorytowemu kraterowi.

Strażniczy miejscy którzy dotąd obserwowali przebieg bitwy ukryci za rogami budynków, postanowili wyjść z ukrycia. Jeden udał się otworzyć bramę, drugi podszedł w pobliże wozu i krzyknął.- Hej, wy?! Chcecie opuścić miasto, prawda? Więc zabierajcie swoje manatki i zjeżdżajcie stąd, zanim zjawi się tu więcej straży miejskiej. I zaczną nam wszystkim zadawać niewygodne pytania! No już! Wynocha mi stąd!
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-11-2009 o 11:03.
abishai jest offline  
Stary 10-11-2009, 18:00   #87
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- A niech to...

Roger nie dokończył.
Bynajmniej nie z braku słów, a z braku czasu.
Powiększający się z każdą chwilą, coraz jaśniejszy punkt zwiastował zdecydowanie niebezpieczeństwo.
I nie było na co się oglądać, tylko szukać schronienia. Dru była całkowicie nieodpowiedzialna i równie dobrze mogła spuścić to nadlatujące coś na głowę tamtej kapłanki, jak i na któregoś ze sprzymierzeńców. A chociaż widok z pewnością byłby wspaniały, to jednak była to chwila, w której rozsądek liczył się bardziej niż odwaga i zamiłowanie do podziwiania pięknych efektów wizualnych.

Roger chwycił wodze swego wierzchowca i nie czekając na rozwój sytuacji schował się za najbliższym rogiem.
Huk, po którym zatrzęsła się ziemia, świadczył o tym, że decyzja była ze wszech miar rozsądna.

Ledwo grunt na którym stał uspokoił się nieco, Roger wysunął się zza rogu.
Akurat w czas, by poczęstować leżącego potwora celną strzałą.



Gdy wroga kapłanka rozpłynęła się w powietrzu, najwyraźniej mając chwilowo dosyć konfrontacji, Roger ruszył w stronę wozu, zatrzymując się tylko na moment, by obszukać łucznika, który nie przeżył zetknięcia się z brukiem.
To, co znajdowało się przy zwłokach nie stanowiło być może oszałamiającego majątku, ale zawsze mogło się przydać, szczególnie komuś, kto wyruszał w dłuższą podróż.
Świetnej roboty łuk i dziesięć tej samej jakości strzał, które szybko znalazły miejsce w kołczanie Rogera. Reszty strzał też nie warto było pozostawiać, podobnie jak świetnego sztyletu i misternie zdobionych karwaszy.

Omijając łukiem meteorytowy krater Roger dotarł do wozu, akurat w odpowiednim momencie, by usłyszeć nad wyraz rozsądne słowa strażnika.
Rada była na tyle trafna, że warto było z niej skorzystać, i to jak najszybciej. Nie było na co czekać.

- Zmykajmy stąd, nim lokalne władze każą nam zapłacić za te całe zniszczenia - powiedział Roger, gdy znalazł się obok wozu. - Rannych zapraszam na wóz, można im pomóc jak już będziemy poza murami miasta.

- Castielu? Mógłbyś sprawdzić, czy któryś z tych osiłków - wskazał na leżących ochroniarzy - nie ma czegoś cennego? Lub umożliwiającego identyfikację? Ja zobaczę, co z Logainem...

Sprawę poganiania i użerania się z szaloną kapłanką pozostawił tym razem komu innemu.

Logain leżał niedaleko bramy, tuż obok zabitego przez siebie maga.
Nim jednak Roger zdążył podejść do Logaina, ten otworzył oczy.

- Żyjesz... - W głosie Rogera zabrzmiał cień zadowolenia. - Pomóc ci wstać? - zaproponował.

Co prawda Logain mógł potrzebować leczenia, ale mieli w drużynie kapłana. I kapłankę, chociaż, sądząc z zachowania tej ostatniej, Dru bardziej nadawała się do sprowadzania kłopotów, niż leczenia ran.
Ale... któż mógł wiedzieć. Może alkohol nie był jedyną dobrą rzeczą tkwiącą w 'Mówcie mi'...



Podszedł do ciała maga.
Przedmiotów przy nim było parę i to dość ciekawych. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Różdżka, płaszcz, jakiś zwój. I flakonik. Pełen.
Pozostawiając na potem problem identyfikacji i podziału zdobyczy zgarnął wszystko i wrzucił na wóz.
Wskoczył na konia i podjechał do strażnika, który w tym czasie zdążył już do końca otworzyć bramę.

- Macie tu maga - wskazał na leżące na ziemi ciało - mam więc nadzieją, że nie będzie problemów ze znalezieniem sprawcy tego całego bałaganu - powiedział jak najbardziej przekonującym tonem.

Odwrócił się w stronę wozu i gestem zaprosił wszystkich do pośpiechu.

- Nie guzdrać się - powiedział. - Do Wrót daleka droga, zaś Amn jest jeszcze dalej.
 
Kerm jest teraz online  
Stary 12-11-2009, 22:33   #88
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Spory chaos, rozgrywający się tuż przy bramie Wateerdep, wywołany potyczką na ulicy z nieznanymi siłami, jakie stanęły na drodze grupce mającej na głowie wyjątkowo nieporęczny ładunek, osiągnął swój zenit. Oprócz krzyków walczących, świstu pocisków, i huczącej magii, w końcu pierdyknęło naprawdę porządnie, budząc chyba większą część miasta. Efektem tego wszystkiego było kilku rannych, parę trupów, i spory krater w bruku ulicy.

Całość zaś zwieńczyły kolejne bluzgi Magini.

Została bowiem po raz kolejny zraniona strzałą, tym razem w bok. I choć oczywiście rana nie była tak straszna jak poprzednia, do przyjemnych oczywiście nie należała. Sylphia trzymając się za krwawiący bok, z wystającym z ciała pociskiem... splunęła krwią.
Wiele rzeczy nie przebiegło po jej myśli, wiele zagrań spaliło - czy też raczej na ironię, nic nie spaliło - i znów wystawiło jej nerwy na próbę. Cholerny pseudo-poeta, zamiast ją osłaniać gdzieś zniknął, zostawiając samą wystawioną na odstrzał, co też miało swój cholerny efekt. Jak można być takim przeklętym idiotą, widząc, że gdy do niego biegnie, po prostu znikać?.

- Idiota! - Krzyknęła, przywołując zdziwione spojrzenia towarzyszy. Chociaż... "towarzysze" było raczej nieodpowiednim słowem, ledwie co znała tą bandę pokręconych osóbek.

Ruszyła do wozu i do Dru, chlejącej znowu jakąś flaszkę. Capnęła jej butelkę z dłoni, napiła się, kaszlnęła, trzepnęło nią, po czym zaklnęła. Dokładnie w tej kolejności.

- "Nie guzdrać się" - powiedział Roger - "Do Wrót daleka droga, zaś Amn jest jeszcze dalej".

W odpowiedzi machnęła lekceważąco ręką, mając w poważaniu słowa pośpiechu. Czy on bowiem nie widział, że z niej wystaje strzała??.

- Słuchaj, mam taki... - Zaczęła Sylphia, ale tym razem wtrącił się strażnik. Wszem i wobec burzył się okropnie z powodu zaistniałej sytuacji, grożąc pojawieniem się jego kolegów.
- Zamknij ryj!! - Wrzasnęła do gwardzisty, po czym ponownie zagadnęła do Gnomki - Mam taki pewien problem, pomożesz? - Wskazała lewą dłonią swój zakrwawiony bok z wystającą strzałą, który ciągle uciskała prawą kończyną, by nieco powstrzymać krwawienie.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 14-11-2009, 20:56   #89
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Trzeba było przyznać, że gnomka jak zabierała się do walki to z przytupem. Gdyby wszystko robiła tak sprawnie... Co prawda jej efektowne (lecz efektywne) czary ściągną im zaraz na głowę pół miasta, ale przynajmniej szybko załatwiły sprawę. I chyba koniom też coś zrobiła, gdyż lantany stały posłusznie na swoim miejscu, nie spłoszone ani wielkim potworem nad ich głowami, ani upadkiem meteorytu. A może po prostu były przyzwyczajone do wyczynów swojej małej pani...?
Sabrie nie traciła więcej czasu na czcze rozważania - szybko wytarła miecz o płaszcz jednego ze zmarłych i obszukała kieszenie obydwóch ochroniarzy. Niestety nie mieli nic, co mogłoby pomóc w identyfikacji ich zleceniodawcy. Mieli za to niezłe miecze, przyjemnie ciężkie mieszki, a jeden z nich nawet interesujący pierścień i różdżkę. Wojowniczka wrzuciła wszystko do plecaka, po czym pomogła rannym zapakować się na wóz.

- Siadaj pani na kozła i ruszajmy stąd jak najszybciej - zwróciła się uprzejmym tonem do Drucilli. - Bo zaraz będziemy mieć na głowie połowę tutejszych magów i straży miejskiej. A wasze maleństwo na pewno ich zainteresuje... w kategoriach przetopienia na lemiesze.
- A pani - te słowa skierowała do Alary - lepiej jak oddali do jakiejś karczmy i nie będzie przyznawać do znajomości z nami. Sama pani widzi jak niebezpiecznym towarzystwem jesteśmy.
- Ale, ale...w grupie raźniej, a samemu też niebezpiecznie - zaczęła smutno mówić dziewczyna. Spojrzała na Castiela. - Myślę że on mnie obroni.
- Zadaniem Castiela tak jak i nas wszystkich jest ochrona naszych pracodawców. A ty - z całym szacunkiem - do nich nie należysz. Sama zresztą widzisz, że jeszcze nie wyjechaliśmy z miasta a już są problemy - w naszym towarzystwie mogłaś zginąć. Zapewniam Cię pani, że o tej porze roku znajdziesz wiele karawan zmierzających do Silverymoon, o wiele bezpieczniejszych i lepiej chronionych niż ta.
- Ale ale... - Alara rozejrzała się po zebranych i łzy napłynęły jej do oczu widząc, że nie znalazła nikogo... kto stanąłby w jej obronie. Nawet Castiel udał, że jest zajęty czymś innym. Dziewczyna rozpłakała się i pognała w boczną uliczkę. Sabrie westchnęła z ulgą - przynajmniej jeden problem z głowy. Nawet jeśli dziewczyna potrafiłaby w drodze o siebie zadbać - na co z jej histerią w obliczu walki się nie zanosiło - to na tajną misję nie zabiera się obcych.

Popędziła towarzyszy, rzucając pogardliwe spojrzenia strażnikom (łapówka łapówką, ale żeby pod ich nosami ludzi mordować?!) i wreszcie wyjechali za mury miasta. Nieopodal stały dwie karawany oczekując na poranne otwarcie bram. Widać w "Dalekim spojrzeniu" brakło już dla nich miejsc. Kupcy obrzucili ich zdumionym spojrzeniami, ale nie skomentowali tak niezwykłego o tej porze dnia widoku. Gdy odeszli wystarczająco daleko zagadnęła resztę.

- To co robimy? Nocować w tej zaplutej gospodzie bym odradzała, ścisk tam i ciasnota, pełno typów podejrzanych, a i pewnie w stajniach na konie nawet miejsca nie będzie. Radziłabym oddalić się od miasta na kilka stajań i gdzieś na uboczu przeczekać do rana. Wtedy załatwimy ostatnie sprawunki - jeśli jakieś jeszcze komu zostały - i ruszymy do Silverymoon.
 
Sayane jest offline  
Stary 15-11-2009, 22:35   #90
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Logain uśmiechnął się z mściwą satysfakcją, patrząc jak głowa wrażego maga potoczyła się po kamieniach waterdeepskiego bruku. Chwilę później poczuł, z odpowiednim opóźnieniem, ból w boku w który uderzyła magiczna energia. Przed oczyma mu pociemniało, a myśli zawirowały i osunęły się w ciemność.

Ocknął się chwilę później, a może całą Wieczność. Zobaczył nad sobą cień Rogera, zapewnił go, że wszystko jest w porządku. Choć nie było… głowa go bolała, a prawy bok rwał, jak uderzony maczugą lodowego olbrzyma. Szybko wysupłał z sakiewki małą, fioletową fiolkę. Jednym haustem pochłoną lecznicza miksturę, mimowolnie skrzywiając usta, pomimo tylu bitew i ran, nie potrafił się przyzwyczaić do cierpkiego smaku magicznego dekoktu.

Ruszył w kierunku reszty, zabierając się na wóz. Nie skomentował zabrania, czy nie zabrania Alary, po prostu uznał to nie za swoją sprawę. Sztuczka ze zmyleniem strażnika wydawała mu się dobra dla lokalnych głąbów, takich jak ów strażnik. Nie łudził się jednak by to wyprowadziło w pole bandytów, którzy tak mocno pożądali tajemniczego ładunku dla Silvermoon. Niemniej jednak nie wpawając się w dyskusje, wyjeżdżał z resztą towarzystwa z miasta.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172