Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-09-2009, 10:54   #11
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Castiel spojrzał na zebranych w magazynie, spodziewał się trochę innej reakcji po ogłoszeniu tej informacji. Popatrzył na elfa, który oferował pomoc swojego psa, węch zwierzęcia z pewnością mógłby pomóc, problem był inny i Aasimar postanowił wyrazić go głośno. Najpierw odwrócił się w stronę elfa

-Dziękuję za ofertę pomocy, ale wątpię żeby po tym zdarzeniu, ten ktoś jeszcze tam siedział. Raczej zniknął, teraz obawiając się, że wyjdziemy tłumnie na poszukiwania. Mógł pójść poinformować swojego pracodawcę, co oznacz, że powinniśmy szybciej uwinąć się z tym urządzeniem - rzucił okiem na armatę, jak została pięknie nazwane to urządzenie miotające przez gnomkę i uśmiechnął się

-Wydaje mi się, że ma mniej więcej odpowiednie rozmiary, jeżeli obijemy ją drewnem ze wszystkich stron, będzie mogło ujść za trumnę. Możemy powiedzieć, że wieziemy w środku specjalny sarkofag, dla któregoś ze zmarłych kapłanów, lub nawet że towarzyszymy kapłanowi jako eskorta, w jego ostatniej drodze. Z pewnością sposób jest prosty, ale liczą się pozory. Jeżeli ktoś będzie chciał dokładnie sprawdzić, to i tak odkryje prawdę, w każdym kłamstwie jakim się zakryjemy. Powinno to jednak starczyć, dla większości ciekawskich ... -
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 05-09-2009, 00:05   #12
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Sylphia przemierzała dziarsko ulice Waterdeep, mając głęboko w poważaniu liczne, wlepione w nią spojrzenia, jak i dzielnicę w której się znajdowała. Bądź co bądź niektórzy już o niej słyszeli, inni rozpoznawali, a ci naiwni, którzy nie mieli bladego pojęcia, szybko zostawali w wyjątkowo elokwentne sposoby oświeceni. A mieli na co popatrzeć... kobieta bowiem w żaden sposób nie przypominała typowego mola książkowego, czy też raczej mówiąc Maga, nie tylko poprzez swoje zachowanie, lecz i niezwykle ekstrawagancki ubiór. Wysokie kozaczki, pończochy, wyjątkowo dziwacznie i odważnie skrojona sukienka ze sporą ilością koronek, falbanek i wstążek, do tego niewielka torba przewieszona przez ramię, na dłoniach bezpalczaste rękawiczki, na głowie kapelusik, a na nosie pewna "nowość", znana niektórym pod nazwą okulary.





Lubiła szokować, lubiła być w centrum zainteresowania, i przyprawiać o przysłowiowe opadanie szczęki. Jednak, gdy ktoś ją porównywał do ladacznicy, natychmiast kończyły się żarty i wszelkie wygłupy, a zaczęły latać "Błyskawice". Taka Sylphia już była, wybuchowa i często mocno nieobliczalna, mająca zmienny humor pięć razy na godzinę, co potrafiło wielu doprowadzić do białej gorączki. Nie była jednak chyba aż tak straszna, jak się wydawało... no dobrze, może i była.


~


Spotkanie z agentem Silverymoon w karczmie "Dalekie spojrzenie" przerodziło się szybko w cyrk na kółkach, co właściwie Maginię rozbawiło. By nie być w pewien pokręcony sposób stratną w owej insynuowanej krzykaninie, pokazała na odchodne mężczyźnie wyprostowany mały palec, co miało obraźliwie oznaczać porównanie do jego męskości, wywołując ubaw u paru osób popijających piwo.

Ruszyli więc dalej, tym razem do magazynu.

Witający ich Kapłan Gonda wyglądał dziwacznie, jeszcze jednak bardziej pijana Gnomka. Mikaal rozejrzała się po okrytym półmrokiem magazynie, a spory brak światła nie stanowił dla niej problemu, poprzez znajdujące się na koniuszku nosa okulary o przyciemnianych szybkach. Wkrótce wyjaśniono im, na czym ma polegać ich zadanie, jakie ma znaczenie, oraz wyjaśniono czym jest owy tajemniczy ładunek. Armata nie wywarła na Magini prawie żadnego wrażenia, dla niej był to tylko nieporęczny, cholernie ciężki kawał żelastwa, za to jednak dosyć drwiąca uwaga dotycząca przewagi owego złomu nad znajomością osób zajmujących się "Sztuką", doprowadziła do przerwania piłowania paznokci małym pilniczkiem.

Już miała się odezwać, ubiegł ją jednak nieogolony mężczyzna, wspominający o Wojennych Czarodziejach z Cormyru. Może to i dobrze, inaczej już by jej na starcie nie polubiła przynajmniej jedna osoba... . Sylphia przysłuchiwała się więc dalszym rozmowom, wywodom, i planom, siedząc z nogą założoną na nogę na beczce, na którą oczywiście położyła uprzednio chustkę.

- Można by tą armatę przykryć płachtą, a na płachtę rzucić "Niewidzialność", będzie wyglądać jakby wóz był pusty... - Bąknęła, dopiero po chwili podnosząc wzrok w kierunku reszty towarzystwa, i przerywając manicure - Sylphia van der Mikaal, Magini - Przedstawiła się w końcu, przejeżdżając przez chwilę po rondzie kapelusika palcami, w geście dziwnego powitania.

Grupka była różnorodna, była w niej dosyć bystra Wojowniczka (jakiś ewenement?), Elf-pseudopoeta marudzący o Cienistym Splocie, dwóch nerwowych mężczyzn będących chyba zwiadowcami, i jeszcze jeden, jakiś Roger, do którego profesji nie była całkiem pewna.

A pomysły mieli naprawdę niezwykłe, jak ruszyć w podróż z tym żelastwem... .
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 05-09-2009, 09:12   #13
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sylphia van der Mikaal...

Roger uniósł się nieco i uprzejmie skinął głową, dzięki czemu rozbawienie płonące w jego oczach było niewidoczne.
Dobrze że Sylphia podała swoją profesję, bo inaczej łatwo można by sądzić, że zatrudniono panienkę, której jedynym zadaniem byłoby odwracanie uwagi ciekawskich od reszty towarzystwa.

- Obawiam się, że pomysł z niewidzialnością w tym wypadku nie przejdzie - powiedział, gdy Sylphia przedstawiła swoją propozycję. - Nikt nie uwierzy, że takie wielkie konie z takim wysiłkiem ciągną pusty wóz. Nie mówiąc już o pozostawianych śladach.

- Przedmiot na wozie powinien być wielki, ciężki i tak pospolity, że nikomu nie przyjdzie nawet do głowy cokolwiek podejrzewać.

- Wystarczyłby wtedy woźnica i jakiś jego pomocnik, zaś reszta kompanii towarzyszyłaby wozowi z pewnej odległości.
 
Kerm jest offline  
Stary 05-09-2009, 14:15   #14
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Początek znajomości rozpoczął się zwyczajnie. Od wymiany pomysłów, imion uprzejmości i czasami nieuprzejmości. Dwójka kapłanów niespecjalnie ingerowała w dyskusję najemników wychodząc z założenia, że płacą im za myślenie i ochronę. Co prawda, płacił im ktoś inny. Ale był to szczegół niewarty w uwagi według: zarówno Kastusa jak i Dru.

No to test "Ilu z nas potrafi wyszykować ogniste kule w jedną modlitwę?" został przeprowadzony. Dru uśmiechnęła się pod nosem. Chociaż ten "czaromiot" to była już lekka przesada. Gnomica na wiadomość o "gościu" łyknęła resztkę z butelki.
- Kaktusiku, podejdź no tu na chwilę. - powiedziała do kapłana, kiedy Roger skończył go przesłuchiwać. - No jeszcze bliżej.

Kastus niepewnie zrobił jeszcze kilka kroków.
- No chodź, chodź. Przecież ja nie gryzę. - uśmiech Dru sugerował coś zupełnie odwrotnego. - Nachyl się.
Kiedy kapłan pochylił się w stronę gnomicy, w jej dłoni pojawił się nagle papierowy wachlarz po czym płynnie wylądował na głowie Kastusa.
- Za co? - odsunął się raptownie i rozcierał siniaka na głowie.
- Za "ogniomiota". - "Broń" zniknęła w czeluściach jej rękawa.


By AlisaChristopher on deviantART

- W świątyni już niczego was nie uczą? Szanuj tych, którzy będą ci skórę chronić. - westchnęła. - Widzę, że będę ci musiała dać kilka lekcji dobrego wychowania.
Wstała, otrzepała spodnie i ponownie się przeciągnęła.
Kastus ze stoickim spokojem przyjął zarówno cios jak i burę od gnomki. Mruknął tylko.- Wybacz pani.
- Dobrze trzeba się spieszyć. Kaktus przelej alkohol ze szklanek do butelki, najlepiej tej, którą schowałam w siedzeniu woźnicy. - mrugnęła do podwładnego. - Potem sprawdzimy, czy Dziecinka dobrze jest przymocowana do wozu i jak się sam wóz miewa. - wydając polecenia drapała się po nosku. - Decyzję, jaką drogą wynosimy się z miasta pozostawiam wam. Pierwszy raz jestem na kontynencie, a wypadałoby wybrać coś najbardziej optymalnego.

Kastus pośpiesznie przelewał zawartość szklanek do butelki. Dru czekała aż podwładny się uwinie, zaplotła ramiona i tupała rytmicznie butem.
- Zgodzę się na wszystko, byle byście mi jej nie zniszczyli i nie rozmontowali na kawałki. - powiedziała po namyśle patrząc w stronę Rogera. - Pudełka, sarkofagi, girlandy kwiatów, nadbudowa stoiska z trunkami czy oranżadą, jakoś to przeżyję... my. - uśmiechnęła się, podbierając Kastusowi ostatnią szklankę i wypijając ją duszkiem. - Już, Kaktusiku?
- Tak pani.- odparł usłużnie kapłan, nie zwracając uwagi na notorycznie przekręcane imię.
Ruszyła w stronę wozu. Rozmowy kto jest lepszy w bitewne klocki jej nie bawiły. Zresztą jak na razie była jedyną osobą na kontynencie, która potrafiła obsługiwać Dziecinkę. Chociaż nie, Kaktus też to teoretycznie umiał.
- Tak pani.
Kastus już był za nią.
- No dobrze, to sprawdźmy, czy wszystkie więzy trzymają i tak dalej. - pogładziła armatę dłonią, jakby pieściła sierść kota. - A, zapomniałabym. Czy ktoś z was potrafi powozić? - odwróciła się na pięcie do towarzystwa bohaterów.

Byli pomysłowi i widać było, że każdy z tej grupki potrafi coś więcej niż machać mieczykiem ewentualnie różdżką. Żeby jeszcze byli w stanie opracować jeden wspólny plan i dojść do zgody. Kapłanka wszak słabo znała miasto jak i Faerun, więc nie mogła by podjąć odpowiedniej decyzji. A Kastus...wpatrzony w kapłankę z Lantanu niczym w świętą relikwię, z entuzjazmem poparłby dowolny pomysł Dru. Nieważne jak głupi i szalony.

Tymczasem od strony magazynowych drzwi rozległo się pukanie.- Otwierać, straż miejska Waterdeep!
- Idę, idę...- krzyknął Kastus i otworzył drzwi do magazynu. Przed magazynem stał, gruby mężczyzna w czarnym wdzianku i z mieczem przy pasie. A kubek w jego drugiej dłoni, świadczył że oderwano go od posiłku.

Sylphia spojrzała na grubasa, stwierdzając iż nosi on oficjalny strój urzędnika miejskiego. Ale twarzy nie rozpoznawała.
Towarzyszyło mu czterech mężczyzn uzbrojonych w ciężkie pałki, miecze. Ubranych w szaty w barwach miastach.

Straż miejska Waterdeep.
- O co chodzi?- spytał Kastus. A grubas burknął pod nosem. – Zalegacie z czynszem za wynajem magazynu.
Kapłan westchnął i spytał.- Pani, czy opłaciłaś czynsz , tak jak cię prosiłem?
Dru zrobiła jakąś dziwną minę. Poprawiła okularki, podrapała się po nosie. Zaczęła coś przeliczać po cichu na palcach. Spojrzała ukradkowo na pustawy mieszek. Chrząknęła.
- Istnieje szansa, że nie. - uśmiechnęła się szeroko. Kapłan obrzucił gnomkę załamanym spojrzeniem i rzekł.- Zapewniam, że jurto z rana ureguluję osobiście zaległości z naszej strony.
- Za późno. Do czasu zapłacenia czynszu, wszystko co znajduje się w magazynie przechodzi na własność miasta. A osoby w nim przebywające mają go opuścić w trybie natychmiastowym. –zarządził urzędnik, a Kastus wybąkał.- Że...co?
Dru powoli cofnęła się w stronę Armaty.
- Kaktusiku, to gdzie schowałeś łańcuch? - rzuciła się w stronę jego torby, leżącej na siedzeniu woźnicy. Kapłan zbladł pojmując zamiary swej przełożonej.- Pani, to nie jest dobry pomysł...Przykuwanie się do armaty niczego nie poprawi w tej sytuacji.
- Ja nie pytam, co ty o tym myślisz, tylko gdzie masz łańcuch... Aha! - przemieściła się koło bombardiery, łańcuch umieściła między szprychami koła i dokoła lufy. Możliwe, że zanim przykuła swoją rękę, rzuciła pod nosem "wybacz, słonko".
- No dobrze, to teraz niech się dzieje co chce. – radośnie usiadła na armacie okrakiem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 05-09-2009 o 17:03.
abishai jest offline  
Stary 06-09-2009, 12:36   #15
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Garstka pomysłów...
Gdyby tak mieli więcej czasu, to z pewnością doszliby do jakiegoś konstruktywnego wniosku. Logicznego, łatwego w realizacji...

- Kiedyś trzymałem w ręku lejce - powiedział. - Ale to było dość dawno i nie jestem pewien, jak by mi poszło powożenie na wąskich uliczkach. Osobiście wolałbym, żeby zajął się tym kto inny - dodał, okazując znaczną porcję samokrytycyzmu. I z cichą nadzieją, że jednak ominie go ta przyjemność. Wolał spoglądać na świat z wysokości siodła.



Walenie do drzwi przerwało wzajemną prezentację umiejętności.

"Goście, goście..." - pomyślał, sprawdzając przy okazji, czy broń jest odpowiednio łatwo dostępna.

Strażnicy Waterdeep, jeśli byli to oni, nie należeli do osób, które chciałby zobaczyć w tem właśnie momencie.
A jednak byli to strażnicy. I weszli. Niczym cztery owieczki pod wodzą barana. Wprost do legowiska wilków. Ale jak na razie lepiej było okazać cierpliwość. I nie rozszarpać nieboraków na kawałki.


Powód przybycia urzędników był całkiem prozaiczny.
Roger spojrzał na Dru. Nie dość, że przepiła fundusze przeznaczone na drogę, to jeszcze nie zapłaciła za czynsz, słusznie skądinąd uważając, że są przyjemniejsze sposoby wydawania pieniędzy. Ale czasami obowiązki są ważniejsze.
A Kastus był głupcem, skoro powierzył gnomce załatwienie jakiejkolwiek sprawy. Powinien był trzymać ją pod kluczem. Podobnie jak sakiewkę.
Zauroczony osioł...

Reakcja Dru na polecenie opuszczenia magazynu była zabawna. I gdyby nie było to krańcowo głupie, mogłoby wywołać powszechny śmiech i oklaski, zachęcające do dalszego stawiania biernego oporu.
Jakby nie było kowala... Czy maga.
W parę chwil gnomka, zakuta we własny łańcuch, zalazłaby się w lochu. Co z jednej strony ułatwiłoby podróż, a z drugiej... No cóż. Powszechna sensacja była elementem niezbyt wskazanym.
Podobnie jak zakopanie tamtej piątki pod podłoga magazynu...

Roger wstał i zrobił parę kroków w stronę urzędnika.

- Ten dług chyba nie jest aż tak wielki. I z pewnością korzystniejsze - delikatnie podkreślił to słowo - byłoby dla nas wszystkich, gdyby został zapłacony już teraz.

- Z pewnością dysponuje pan odpowiednimi pełnomocnictwami... I papierami. Dostaje pan pieniądze, a my zaświadczenie, że nie jesteśmy miastu nic winni. I rozstajemy się zadowoleni, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.

- W końcu gdybyście przejęli ten magazyn, ktoś musiałby zostać tu na straży - mówił dalej. - A jeśli wszystko załatwimy teraz, to za parę chwil wrócicie do swych domów, lub do zacisznej gospody, by mile spędzić wieczór.

Kubek w ręku urzędnika sugerował, że przed chwilą ciekawiej spędzał czas.

- Proponowałbym usiąść i nie zwracać na nią - głowa wskazał na Dru - uwagi. Ona lubi być w centrum uwagi kocha tego typu wystąpienia. Za chwilę zmieni zdanie. A w tym czasie my moglibyśmy wszystko załatwić i uregulować rachunki.

"Ciekawe, co się stało i kto nagle kazał mu tu przybiec, w środku nocy..."
 
Kerm jest offline  
Stary 06-09-2009, 16:20   #16
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Sabrie uważnie słuchała wypowiedzi przyszłych - a raczej obecnych już - towarzyszy ciesząc się, że nie należą oni do tego gatunku najemników, gdzie jeden przechwala się bardziej od drugiego, starając się zaimponować pracodawcy i wysępić najlepszą stawkę. Tu każdy przedstawiał rzeczowo swój punkt widzenia, starając się znaleźć najlepsze rozwiązanie. No, może z wyjątkiem elfiego czarodzieja - dziewczyna musiała się porządnie skupić, by z jego wypowiedzi wyłuskać jakieś konkrety.

Czekali na nich tydzień... Sabrii coraz mniej podobała się to zlecenie. Po co w ogóle wwozili ładunek do miasta tak dużego jak Waterdeep? A bo to jeden port jest w drodze do Silverymoon? Choćby Luskan - nadłożyliby co prawda sporo drogi, ale i nie mieliby takich problemów z wywózką. Jasne, w mniejszym mieście armata niewątpliwie zwróciłaby na siebie uwagę mieszkańców, lecz z kolei w Mieście Wspaniałości istniało wiele zorganizowanych grup chętnych przechwycić ładunek. Dziewczyna dobrze rozumiała irytację Morgana, który - choć na pierwszy rzut oka niezbyt sympatyczny - zadawał konkretne pytania. A brak gotówki jeszcze bardziej wszystko utrudniał. Dobrze, że mieli przynajmniej własnych magów. Sabrie z przyganą spojrzała na kapłankę, która siedziała tak zadowolona, jakby była panią sytuacji, a drobne trudności nie były jej problemem. Wojowniczka miała sporadycznie do czynienia z tak zwanymi naukowcami, którzy uważali, że skoro świat rzuca im kłody pod nogi to tym gorzej dla świata; nie sądziła jednak, że będzie musiała z kimś takim współpracować. Choć słowo "współpraca" nie była najlepszym określeniem tej sytuacji - "niańczenie" było o wiele bardziej stosowne. I to nie jednego, lecz dwojga kapłanów, gdyż Kastus nie dość, że nie był bardziej zorganizowany niż Dru, to jeszcze znajdował się całkowicie pod jej małym pantoflem.

Przeniosła wzrok z Morgana i kapłanów na resztę towarzystwa. Comyrski mag będzie zapewne pożytecznym towarzyszem, a jego naturalna reakcja na opinię Kastusa o "ogniomiotach" wywołała na twarzy dziewczyny lekki uśmiech. Co do van del Mikaal cóż... na razie nie wyglądała ani na przydatną, ani zainteresowaną zleceniem, lecz w końcu musiał istnieć powód inny niż waterdeepski rodowód dla którego wybrano ją do tego przedsięwzięcia. Chociaż patrząc na dotychczasową organizację Sabrie zaczynała w to wątpić. Mówiący o Planie Cienia - czymkolwiek by on nie był - elfi mag nie wzbudził w niej zaufania, a co do Castiela... Pierwszą reakcją dziewczyny na widok aasimara było odruchowe wciągnięcie powietrza i stłumione westchnienie zachwytu. Sabrie wiele słyszała o aasimarach, do tej pory jednak nie miała jednak okazji żadnego spotkać; a stojący przed nią mężczyzna stanowił ucieleśnienie jej wyobrażeń o tych niebiańskich istotach. Jednak rzeczowość jego słów ściągnęła dziewczynę spowrotem na ziemię i powstrzymała przed śmiesznością, którą niechybnie by się okryła skłaniając głęboko przed przybyszem, który na nikim innym nie zrobił takiego wrażenia.

Niestety wieści jakie przyniósł zmartwiły dziewczynę - podobnie jak on nie uważała, że czający się w mroku osobnik znalazł się tam przypadkiem; nie planowała jednak pogoni. Opryszek z pewnością znał zarówno swój zawód jak i miasto; a ona w pogoni za widmem mogłaby się co najwyżej zgubić. Poza tym rzucenie w pogoń wszystkich sił i pozostawienie ładunku na pastwę losu byłoby czystą głupotą. O wiele lepszym pomysłem wydawał się szybki wymarsz - a raczej odjazd. Iluzja sarkofagu również przypadła wojowniczce do gustu - oby to nie był tylko zły omen... Lecz propozycja padła z ust aasimara... Niestety by wywieźć sarkofag czy też zwłoki znów niezbędna była pomoc którejś ze świątyń (Sabrie nie była pewna, czy Waterdeep posiada świątynię Gonda), a do tego - pieniądze. Lub...

- Pani - zwróciła się do magini - mniemam, że zatrudniono panią do tego zadania nie tylko ze względu na pani powiązania z tutejszą gildią magów, ale i koneksje wśród mieszkańców miasta. Chętnie usłyszałabym co ma pani do zaproponowania prócz magicznych... - słowo "sztuczek" zawisło niewypowiedziane - ...umiejętności. Sabrie nie sądziła, żeby tak ekstrawagancka osóbka była pierwszym lepszym magiem i zapewne miała koneksje nie tylko w środowisku zawodowym. No, chyba że dzięki niej Waterdeep kontroluje sprawę armaty...

Rozmowę przerwało im walenie do drzwi. Dziewczyna odruchowo sięgnęła po miecz, lecz widząc straż miejską odsunęła dłoń od pasa, starając się wyglądać przyjacielsko i nieagresywne. Późna pora i wygląd grubasa wyraźnie wskazywały, że nie jest to jego zwyczajowy sposób wykonywania swych powinności. Najwyraźniej widziany przez Castiela szpieg doniósł komu trzeba, że po armatę przybyła obstawa. A cóż lepiej zatrzyma ładunek w mieście niż karząca ręka Waterdeep?

Wojowniczka przesunęła się dyskretnie na środek starając choć trochę zasłonić ładunek i gnomią wariatkę, przeklinając swój spóźniony refleks - trzeba było chwycić kapłankę za kark i osadzić w miejscu jak niesfornego dzieciaka, którym była. To zdecydowanie nie był czas na szacunek dla kapłanów - zresztą póki co zdecydowanie sobie na niego nie zapracowali, a wręcz przeciwnie. Sabrie miała szczerą ochotę zdzielić Kastusa przez łeb - bynajmniej nie wachlarzem (co to w ogóle za broń?!) i wbić do jego makówki trochę rozsądku. Jednak na zewnątrz zachowała spokojną, sympatyczną maskę mając nadzieję, że negocjacje Morgana przyniosą zamierzony efekt, i że mężczyzna ma wystarczającą ilośc gotówki. Bo nie sądziła, żeby chudy mieszek mógł wystarczyć. Chyba pierwszy raz w życiu będzie musiała zapłacić, żeby zarobić - to również dało jej do myślenia.
 
Sayane jest offline  
Stary 07-09-2009, 23:27   #17
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
- Wszelkie próby magicznej osłony ładunku moim zdaniem nie mają szans powodzenia. Plan Cienia odpada ze względy na zbyt duże niebezpieczeństwo dla nas… a jeszcze bardziej naszych dusz. Niewidzialność czy inne czary iluzji, są także nie do przyjęcia. Zarówno ze względu na kwestię jaką poruszył pan Morgan, jak i na drugą, jaką są magiczne zabezpieczenia przy bramach. Jeśli są choć w połowie tak dobre jak te z Suazil, to zaalarmują czarodziei Gildii, szybciej niż nam się wydaje. Takie alarmy na pewno są w Waterdeep, o czym pani, pani van der Mikaal zapewne wie… w to nie wątpię.

Przerwał na chwilę by kontynuować:

- Myślę, że najprościej byłoby tę armatę po prostu zamaskować, jak to wcześniej, ktoś z przedmówców zaproponował. Obudować dechami, zrobić z tego objazdowy cyrk, kolumnę do świątyni na Północy, czy jakiś ekscentryczny pomnik. Cokolwiek… będzie to bezpieczniejsze od próby przekupstwa, czy podróży Planem Cieni.

Ich dalszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi magazynu. Pukanie, a raczej łomocząca w odrzwia pięść. W wejściu stanął korpulentny kapitan straży, dla którego zważywszy na obwód pasa, służba była aż nadto łaskawa. „Coś takiego było by nie do pomyślenia w Cormyrze, lord Tarion, zwierzchnik straży, trzymał swoich podwładnych żelazną ręką.” Kufel piwa zapewne, trzymany w dłoni przez strażnika, świadczyły o tym, że jeszcze niedawno, oddawał się rozkoszą stołu w jakiejś przytulnej karczmie. Ktoś musiał go gwałtownie od tego zajęcia oderwać, w końcu, kto przychodzi po zaległy czynsz, w środku nocy.

- To chyba ma coś wspólnego z naszym tajemniczym obserwatorem – szepnął do stojącego obok niego Castiela. – Chyba ktoś bardzo chce sprawdzić, co tu jest…

Ruszył w kierunku strażników, Kastusa i próbującego się z nim dogadać Morgana.

- Pan Morgan ma rację, zachowanie panny Dru, jest niedopuszczalne. Jesteśmy wszak ludźmi konkretnymi i praworządnymi. Dlatego chcielibyśmy szybko uregulować zaległości wobec Waterdeep.

Mrugnął do Morgana, mając nadzieję, że ten zrozumie zagrywkę, która niedługo nastąpi.

- Panowie pozwolą, że się przedstawię. Logain al Verte. Służę świątyni Gonda w Everlundzie, jako pośrednik. Jestem człowiekiem interesu, i rozumiem, jak drogi jest czas. Również czas Wasz, panowie. Ile zatem jesteśmy winni miastu Wspaniałości? – na jego twarzy zagościł skruszony uśmiech, a dłonią potrząsnął wypchaną kiesą, którą wyciągnął z kieszeni płaszcza.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 08-09-2009 o 12:42.
merill jest offline  
Stary 08-09-2009, 00:26   #18
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Castiel kiwnął głową, zgadzając się z tezą swojego przyjaciela. Oczywiście nie był skory uwierzyć w przypadek, a na pewno nikt mu nie wmówi, że przybycie straży kilkanaście minut po przegonieniu z terenu jakiegoś szpicla. Wątpił również, żeby do sprawdzenia ich o tej porze przygnała tych ludzi chęć dobrego wypełnienia swoich obowiązków, raczej czyjś wypchany mieszek sprawił, że przybyli tutaj w takim tempie. A to oznaczało, że ktoś bardzo chciał przyjrzeć się urządzeniu, które było tutaj składowane, cała noc była aż nadto wystarczającym czasem, na przebadanie go, czy nawet wywiezienie niepostrzeżenie z tego miejsce. A to oznaczałoby zakończenie misji, jeszcze przed jej rozpoczęciem.

Zaczęła się gra o naprawdę wysoką stawkę. Zachowanie gnomki, chociaż pod pewnymi względami zabawne na pewno nie ułatwiało im zadania. A drugi kapłan, który miał im towarzyszyć w podróży ... cóż również nie należał do najbardziej przydatnych osób, a na pewno nie w tym momencie. Zachowywał się lepiej od gnomki, to prawda, ale wyglądało na to, że całe życie spędził w jakimś zamkniętym klasztorze, albo nad książkami i nie znał świata. Był wpatrzony w swoją szefową jak w jakiś obrazek i ufał jej, z rzeczami które powinien załatwić sam, w ten sposób znaleźli się w tej a nie innej sytuacji.

Aasimar oczekiwał rozwoju sytuacji, aczkolwiek pewnie nie będzie należał on do najszczęśliwszych, jeżeli zostali lepiej opłaceni, to mogą nie chcieć się stąd wynieść. Trzeba było zagrać jeszcze jedną kartą. Castiel lekko odchylając płaszcz, mając nadzieję, że nie będzie musiał użyć broni znajdującej się obecnie bezpiecznie w pochwie wysunął się z grupki

- Cieszy nas wasza pracowitość i możecie być pewni, że zostanie ona zanotowana panie .... -
mówił spokojnym głosem, mówił władczym głosem, wkładając to wszystkie swoje zdolności. Cała jego postawa, miała mówić, że sprawa czynszu mało go obchodzi, całe jego jestestwo miało mówić, że piątka ludzi stojących przed nim są tylko małym dyskomfortem, a być może czymś co mu przeszkodziło w ważnej sprawie. Miało to sprawić wrażenie, że nie stoi przed nimi byle podróżnik, ale jakaś ważna persona.

-Panie Logain proszę zapisać nazwisko tego człowieka i później przesłać nam do akt, jak tylko przybędzie pan do siebie ... proszę się nie martwić współpraca między naszymi kościołami zawiera odpowiednią klauzulę -

Po tych słowach ponownie zwrócił uwagę, na stojącego urzędnika. Podczas poprzedniego zdania zdawało się jednak, że całkowicie zapomniał o jego obecności. Na pewno był teraz w małej konfuzji. I to powinno działać na ich korzyść, właściwie duże kłamstwo było czasami łatwiej sprzedać niż małe, a sztuka polegała na tym, że ludzie wierzyli w pozory. Jakby od niechcenia Castiel zaczął polerować swój rodowy sygnet, znów przez chwilę nie zwracając na nikogo uwagi.

-Jak już wspominałem, jesteśmy zadowoleni, że służby publiczne tego miasta działają tak sprawnie, gdyby tylko inni brali z panów przykład. Jednakże jak wspomnieli już moi .... - tutaj przez chwilę tropiciel zawahał się jakby szukał jakiegoś odpowiedniego słowa - moi współpracownicy ... musiała zajść jakaś pomyłka. - Aasimar skończył polerować sygnet i spojrzał prosto w oczy urzędnika. Wiedział, że jego spojrzenie robiło zazwyczaj ogromne wrażenie, na większości śmiertelników, a wątpił żeby ten urzędnik należał do najbardziej odpornych. Utkwił w nim swoje spojrzenie i odezwał się już zimniejszym i twardszym głosem

-Odbywają się tutaj jednak ważne sprawy kościołów ... przynajmniej jeszcze przez jakiś czas. Obecni tutaj panowie uregulują rachunek, a potem proszę opuścić ten teren, który nadal o ile sprawdzałem jest prywatny, a w obecnej chwili zważywszy na obecność kapłanów, powiedziałbym, że również pod pewnymi względami ... świątynny. Oczywiście jeżeli chce pan o tym porozmawiać, jestem pewien, że jest to możliwe, oczywiście nie w tej chwili, ale jestem pewien, że możemy wezwać .... specjalistów, zajmujących się rozmowami i teologią - Castiel uśmiechnął się szeroko. Niech teraz urzędnik zacznie się zastanawiać w co właściwie wdepnął. W końcu miło spędzał posiłek ... dlatego już po chwili uśmiech Aasimara stał się przyjemniejszy a i wzrok zelżał. Teraz przecież, będziemy bardzo ostrożni

-Wie pan jaką czasami taka praca może być kłopotem ... setki papierków do wypełnienia, masa pergaminów, które wymagają podpisania. Czasami mam dość takich wszystkich formalności. Myślę, że możemy to wszystko załatwić bardzo sprawnie, jak rozsądne istoty i uniknijmy zbędnego marnowania papieru - Miał szczerą nadzieję, że ta mowa wyrze na tym człowieku odpowiednie wrażenie. W końcu kto by się chciał mieszać w sprawy religijne ... można sobie narobić wrogów wśród bogów ... albo gorzej, wśród pewnych komórek organizacji kościelnych, które lubiły zadawać pytania ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 08-09-2009, 19:17   #19
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
- A od kiedy wóz na brukowanej ulicy zostawia ślady?? - Sylphia spojrzała dziwnym wzrokiem na Rogera. Dalszej dyskusji jednak nie było, były za to kolejne pomysły na wywiezienie armaty... .

Za to do Maginii odezwała się jasnowłosa wyglądająca na wojowniczkę, poruszając dosyć istotny temat. Na szczęście była uprzejma, Sylphia lekko więc się uśmiechnęła, nabrała porządnie powietrza, by rozpocząć wyjątkowo długi potok słów, jednak wtedy wydarzył się cyrk ze strażą.

Rozpoczęły się liczne wywody, prośby, sugestie.

Widząc co się święci Sylphia szybko zeskoczyła z beczki, po czym ruszyła do drzwi. Miała zamiar zablokować przejście własnym ciałem, i powstrzymać urzędasa oraz strażników przed wejściem do magazynu, a co ważniejsze, przed gapieniem się na armatę. Po drodze minęła zaś Logana, czy jak mu tam było, posyłając niespodziewanie mężczyźnie wyjątkowo zabójcze spojrzenie.

Co było tego przyczyną?. Przyczyna była niezwykle, prosta, a zarazem i niezwykle banalna. "Logan" śmiał mieć bowiem dokładnie ten sam pomysł co ona!!.

- Witam dzielnych przedstawicieli władz - Odezwała się, właściwie to... napierając swoim ciałem na ciało dosyć obleśnego urzędasa. A miała czym napierać. Jednak grubas nie miał za grosz kultury, dzielnie oparł się jej natarciu. I brzuch mężczyzny zderzył się z biustem czarodziejki w dziwacznym boju.

Roger wstał i zrobił parę kroków w stronę urzędnika.
- Ten dług chyba nie jest aż tak wielki. I z pewnością korzystniejsze - delikatnie podkreślił to słowo - byłoby dla nas wszystkich, gdyby został zapłacony już teraz.
- Co też się tak strasznego wydarzyło, nie zapłacono za czynsz?. A ileż to? - Posłała mężczyznom niezwykle zabójczy uśmiech, dzwoniąc jednocześnie sakiewką w dłoni.
- No...tego to co prawda jest 25 sztuk złota, ale ja nie mogę przyjąć. Prawo nie pozwala.- rzekł gruby urzędnik, nieco się pocąc ze zdenerwowania. Dodał po dłuższej chwili - Jak jutro opłacicie czynsz, odzyskacie towar. A teraz opuście magazyn i zdejmijcie tą wrzeszczącą histeryczkę z tego...czegoś.

Magini dziwnie, i jakby niekontrolowanie zadrgało oko... .

- Magazyn opuścimy natychmiast, zabierając również to coś i histeryczkę - Nie odpuszczała zarówno słownie, jak i fizycznie, wciąż blokując drogę swoim ciałem - A prawo respektujemy, podobnie jak 50 złociszy... .
Wprost przytknęła do jego nosa sakiewkę, mając nadzieję, że pojął jej aluzję.

Kastus po chwili rozmyślań rzekł głośno.
- 25 sztuk złota, dotąd wynajęcie magazynu kosztowało 10 sztuk złota na dekadzień.
- Eeee...kara za zwłokę??- mruknął nerwowo urzędas i był się coraz bardziej spocony. Następnie rzekł do czarodziejki.- Proponowanie łapówki...no wie pani? Toż to pogwałcenie prawa...tak, pogwałcenie. – i dodał pojednawczym tonem głosu.- Weźcie pani tą gnomkę, opuście magazyn, a rano...zapłacicie karę i odzyskacie wszystko.

Ależ to pech, jest ponad 2000 miejskich urzędników, a do magazynu musiał zawędrować jeden z tych nielicznych uczciwych.

- Z pewnością dysponuje pan odpowiednimi pełnomocnictwami... I papierami. Dostaje pan pieniądze, a my zaświadczenie, że nie jesteśmy miastu nic winni. I rozstajemy się zadowoleni, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. – na te słowa Morgana, urzędnik zbladł, potem spurpurowiał i wreszcie wrzasnął.- Nie...nie mam. Nie potrzebuję papierów by wy...by spełnić me obowiązki!
Grubas robił się coraz bardziej nerwowy, a i strażnicy za nim coś między sobą szeptali.

- W końcu gdybyście przejęli ten magazyn, ktoś musiałby zostać tu na straży - mówił dalej. - A jeśli wszystko załatwimy teraz, to za parę chwil wrócicie do swych domów, lub do zacisznej gospody, by mile spędzić wieczór.

- Jak się stąd zabierzecie.- odparł coraz bardziej wściekły urzędas.- To będę mógł wrócić do gospody. A zostając tu, utrudniacie sprawę i nam i sobie.

- Nie myślcie, mnie stąd nie zdejmiecie!- wtrąciła gnomka, mocniej obejmując nogami lufę działa.

- Proponowałbym usiąść i nie zwracać na nią - Roger głową wskazał na Dru - uwagi. Ona lubi być w centrum uwagi kocha tego typu wystąpienia. Za chwilę zmieni zdanie. A w tym czasie my moglibyśmy wszystko załatwić i uregulować rachunki.

Przeklęty grubas jednak nie ustępował, a coraz większa ilość towarzystwa zaczynała dołączać do dyskusji... .

Sylphia odeszła więc od urzędnika, klnąc wyjątkowo siarczyście pod nosem. W miarę jednak jak oddalała się od urzędasa w głąb magazynu, jej klnięcie cichło i cichło, zamieniając się szybko w zawiłą formułkę, i Magini rzuciła na urzędasa "Dominację nad osobą"!. W końcu się ponownie zwróciła w jego stronę, wbijając wzrok w jego gębę.

- "Bierz mieszek, zapłata uregulowana, i wynocha z magazynu, wracajcie do swoich poprzednich zajęć!" - Rozkazy mentalne Sylphi do najdelikatniejszych nie należały... .
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 09-09-2009, 21:21   #20
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wojna i negocjacje są tym samym. Różnią się tylko używanymi w nich środkami.
Armia atakowana z wielu stron jednocześnie narażona jest na chaos i panikę. Urzędnik być może armią nie był, ale „atakowany” ze wszystkich stron przez zgromadzonych ludzi popadał powoli w panikę.
Najpierw „atak” rozpoczął Morgan, potem czarodziejka...
Kolejne natarcia przypuszczał Logain al Mandragoran, kreując się na dobrotliwego przedsiębiorcę. - Panowie pozwolą, że się przedstawię. Logain al Verte. Służę świątyni Gonda w Everlundzie, jako pośrednik. Jestem człowiekiem interesu, i rozumiem, jak drogi jest czas. Również czas Wasz, panowie. Ile zatem jesteśmy winni miastu Wspaniałości? – na jego twarzy zagościł skruszony uśmiech, a dłonią potrząsnął wypchaną kiesą, którą wyciągnął z kieszeni płaszcza.
Sugestia była dośc wyraźna...nie tylko deklarował zapłacenie wspomnianej sumy. Ale nawet dorzucenie coś „ekstra”. Było więc dziwne że mimo tej przynęty urzędnik trwał w swym uporze mówiąc.- Nie...jak już wspomniałem nie jestem osobą przeznaczoną do zbierania pieniędzy. Ja mam tylko zapieczętować magazyn.
Kolejny atak przypuścił Castiel kierując się zasadą: nie piórem go to mieczem. Zaczął go straszyć tajemniczymi konszachtami między świątyniami. I niezbyt dobrym pomysłem mieszania się w te konszachty. Zrobiło to wrażenie na urzędniku, jak i na przysłuchującej się temu straży. Wszyscy oni zbledli, zaś sam grubasowi nogi drżały.
Jedna nawet ten podstęp nie stępił uporu urzędasa. Gdyż drżącym głosem rzekł.- Mało mnie obchodzą wasze sprawy! –
i nerwowym drżącym głosem dodał.- Pommyłki to wywy se wyjaśniajjcie z urzędem mmmiasta. Ja mmam prostete rozzkazy do wykonania. Zabezpiepieczyć towar w magazynie i zapieczęttować magazyzyn. A resszta nie jest moim zmart..wieniem.

Tymczasem kapłan i gnomka zajęli się czymś innym. Dru pochyliła się do przodu i starała się dosięgnąć szaty Kastusa. Kapłan bowiem, stojąc przy armacie kontemplował łańcuchy. I obmyślał sposoby ich rozerwania. Przecież nie mógł zostawić swej przełożonej na lufie. Nawet nie zwrócił uwagi na machającą mu nad głową rączkę Dru. Która nie mogła dosięgnąć szat.
- Psyt, psyt. – Dru dyskretnie zwróciła jego uwagę na siebie. A gdy się zbliżył, chwyciła go za kaptur szaty i przyciągnęła do siebie.
- Daj pokrowiec. No już, już bez dyskusji. – rzekła mu prosto w oczy.
- Pani, jak mogłaś zapomnieć zapłacić. –rzekł z wyraźnym wyrzutem w głosie kapłan posłusznie zasłaniając i armatę i siedzącą na niej kapłankę.
- JA tylko powiedziałam, że nie jestem pewna czy zapłaciłam. Jak mnie wysłałeś zapłacić, to mijałam kasyno, ale jestem zupełnie pewna, że odpowiednia ilość sztuk złota została w mieszku. Ale nie wiem czy dotarłam do ratusza. Głowa mnie boli, w takich warunkach źle się myśli.- zaczęła usprawiedliwiać się Dru.
- Pani, mówiłem żebyś tyle nie piła wczoraj.- westchnął Kastus.
- To przez waterdeepski klimat Kaktusiku. Zwykle piję więcej i nic mi nie jest. –spod pokrowca wydobył się cichy głosik kapłanki.
- Jak wygląda stan "nic mi nie jest"?- wątpliwości w głosie kapłana były aż nadto wyrażne.
- O poranku jestem w stanie odmówić modlitwę do Gonda i przynajmniej nie zawodzę jak ty.- ironiczny głosik Dru wyraźnie świadczył, że wie o czym mówi.
- Śpiewać to jakby dwa razy się modlić. –odparł urażony kapłan.
- Zarzynać pieśni religijne to wkładać palec w oko bogu. –syknęła spod pokrowca Dru. A Kastus odparł.- Liczą się intencje.
- Talent też.-
gnomka była nadal nie przekonana. Jednak Kastus zwrócił uwagę na coś innego. Na czarodziejkę mamroczącą coś pod nosem...choć głównie to zwrócił uwagę na jej dekolt mocno podkreślany przez wyzywający krój koszuli, czy gorsetu...czy czymkolwiek był ten skrawek materiału więcej odkrywający niż zakrywający.

Użycie sztuki nie zawiodło Sylphii...Uparty urzędnik chwycił za mieszek oferowany przez czarodziejkę i bezbarwnym tonem głosu rzekł. –Zapłata uregulowana, wracam do swoich zajęć.
- Cymain, co ty robisz?-
rzekł jeden ze strażników.- Znasz rozkazy szefa.
Ale strażnik obok położył dłoń na ramieniu kumpla dodając.- Daj spokój Gregor, sprawa spalona. Wynosimy się stąd, póki jeszcze możemy.
I strażnicy na czele z opętanym przez magię czarodziejki urzędnikiem, zaczęli się wycofywać w kierunku uliczek miasta.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 11-09-2009 o 10:45.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172