Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-12-2009, 11:19   #1
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
[D&D 3.5ed FR] Pewnego razu w Silvermoon



Pewnego razu w Silvermoon


Prolog

Dzień zapowiadał się normalnie. Valden oglądał panoramę Silvermoon z pobliskiego wzgórza, jakieś pięć mil na południowy wschód od miasta. Klejnot Północy, był jedynym takim miastem w całym Faerunie, które przyciągało do siebie sługi natury, druidów, potrafiących zmieniać nastawienie zwierząt a nawet pogodę. Było to bowiem jedyne takie osiedle, w którym mieszkańcy żyli w zgodzie z naturą. Nikt nie karczował pobliskich lasów. Nikt nie wybijał zwierzyny. Silvaerenowie od niepamiętnych dziejów szanowali naturę, a ta uszanowała ich, wgłębiając w umysły druidów dziwne poczucie zaufania, do miasta. Nikogo w mieście nie dziwił widok elfa odzianego w wilcze futra, w towarzystwie ogromnego niedźwiedzia brunatnego, czy też gnoma w prowizorycznej zbroi z kawałków wysuszonego drzewa, po którym harcowało stadko zadowolonych wiewiórek.
Początkowo Valden chciał ominąć miasto. Nie czuł potrzeby ograniczania swej swobody, otaczającymi miasto murami. Coś jednak nie dawało mu spokoju. Dziwne przeczucie, którego pochodzenia nie mógł wyjaśnić. Zdawało mu się, że miasto go potrzebuje. Nigdy wcześniej tak się nie czuł. W końcu jednak zdecydował się i zszedł z wzgórza, kierując się wprost na Silvermoon. Im bliżej miasta się znajdował tym przeczucie rosło na sile. Stojąc pod bramą Klejnotu Północy miał już pewność, że coś jest nie tak. Słyszał kiedyś legendy o wspaniałych ogrodach w Silvermoon. O wielu dzielnicach, specjalnie zalesianych. Słyszał o wielu kapłanach Mielikki i Lurue, którzy dbali o całe te naturalne bogactwa. Teraz jednak wszystkie te opowieści zdawały mu się mocno naciągnięte. Z miejsca, w którym stał widać było usychające drzewa, tracące liście. Wysuszone krzewy, które jedynie szpeciły ogrody, w których ktoś je wcześniej posiał. A ptactwo? Niewiele go było, jedynie wrony i kruki siedziały na suchych gałęziach, jakby czekając aż stan zdrowia roślin udzeli się również mieszkańcom miasta.


-Witaj przybyszu!- donośny i męski głos elfiego strażnika wyrwał Valdena z konsternacji. Mężczyzna odziany w błyszczącą zbroję, z przytwierdzoną do naramienników zieloną peleryną podszedł bliżej druida. -Niechaj dobrodziejstwa natury, spadają na Ciebie bardziej niż na nasze miasto panie.- dodał po chwili, dając do zrozumienia, że każdy Silvaeren jest świadomy dziwacznego niespotykanego nigdy wcześniej stanu zdrowia miejskiej roślinności. -Możesz panie wejść z swym kompanem...- tu spojrzał na Szarego -Jednak bądź czujny. Zwierzęta za murami naszego miasta ostatnimi czasy zdają się być zaniepokojone.- wyjaśnił, spoglądając na wielkiego wilka, stojącego grzecznie obok nogi pana -Wejdźcie śmiało.- zaprosił gościa gestem ręki, skierowanym w stronę otwartych bram, po czym wrócił na swe stanowisko, pod drewniany posterunek, tuż przed wysokim murem.
Valden wszedł do miasta. Faktycznie widok, który uderzył jego oczy był przynajmniej przygnębiający. Tłoczący się ulicami mieszkańcy mieli sposępniałe miny. Tematy, na które rozprawiali były ściśle z sobą związane. Jedni przekonywali drugich, że to klątwa jaka. Inni wspominali, że zły czar, który truje miasto. Jeszcze inni rozprawiali o spisku, przeciwko jaśnie pani Alustriel. Tak na prawdę jednak nikt nie miał pojęcia, co mogło być powodem choroby rośli.
Valden nie znał miasta. Szedł cały czas przed siebie. Zatrzymał się dopiero przed potężnym dębem, którego pień był grubości czterokołowego wozu. Drzewo było wysokie na ponad sto stóp. Choć potężne i olbrzymie, ten dąb również nie uchronił się przed dziwaczną chorobą. I jego gałęzie były opustoszałe z liści, kora zaś słaba i krusząca się.


Przed dębem klęczała niewysoka kobieta. Posturą i sylwetką przypominała krasnoludzką niewiastę. Miała na sobie brązowe odzienie. Była mocno skupiona, jej wzrok wbity był w umierający dąb. Szeptała coś pod nosem. Coś, czego zwykli przechodnie zrozumieć nie mogli, Valden jednak rozumiał tę mowę. Sam potrafił się w niej porozumiewać. -Siły natury... Nie skazujcie że tych wszystkich zielonolistnych na śmierć... Proszą o to nie tylko wasi oddani słudzy, ale i cała społeczność Silvermoon...- szeptała w koło, jakby modląc się, a drzewo miało być świętym emblematem, przez które płynęły modły do bogów.
 

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 18-12-2009 o 11:25.
Nefarius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172