Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-02-2010, 10:08   #1
 
konrad92's Avatar
 
Reputacja: 1 konrad92 nie jest za bardzo znanykonrad92 nie jest za bardzo znany
[D&D]Czarne słońce

Witaj w Nafiq, przyjacielu!
Każdego los tutaj wiedzie! Za bogactwem, za wiedzą, za jakąś brudną wizją wprawiania się w krwawym rzemiośle... Ba! Nawet honoru tu szukają! A najczęściej - ludzka parszywa ciekawość sprawia, że wielu tu kończy. Myślisz, że różnisz się czymś od tej chędążonej zgraji? Każdemu z was tak się wydaje! Każdy widzi jakąś świetlaną przyszłość, możliwość uratowania świata, kryształowe pojęcia. Phi! Łajno nie przyszłość! Siedzę w tym gównie już tak długo, że nie potrafię Ci nawet powiedzieć czy ono śmierdzi. A tacy jak Ty przybywają tutaj w świetlistych zbrojach z hasłami obrony życia takiego jakim je znamy. Po czym gnają te swoje bojowe rumaki wprost na przeciwnika. I tyle ich widziano!
A Oum padło! Portowe miasto Oum ai-Ghayar, parszywa potęga Sułtana, padło! Te raz te bestie ... te śmierdzące pokraki żywią się zaścielającymi jego ulice trupami i... Obrońcy! Rycerze psia ich mac. Wszyscy jednak o kończą.
Niech się w rzyc pocałują z tym i swoim i bohaterskimi czynami. Lepiej by w dom u dzieci strzegli, bo tu juz my
przegrali.
A co tu pomnie?! Nie przekonam Cie! Jeszcze nikogo nie prze konałem , jeno statki odprawiam , a wieczorami pije ..
Tak pije! bo nie chce pamiętać tych bestii, kto je raz zobaczył ten snu zaznać nie morze ! Ale nie każdy widział kto za
bestiami i stoi. A ja wiem ! Widziałem raz postacie. Jak ludzie kształtem. Tylko kształtem ... To oni bestie nasyłają,
niech ich otchłań pochłonie !
 
__________________
Nadzieja to luksus, na który mnie nie stać.

Ostatnio edytowane przez konrad92 : 03-02-2010 o 10:14.
konrad92 jest offline  
Stary 03-02-2010, 12:18   #2
 
Jumper's Avatar
 
Reputacja: 1 Jumper nie jest za bardzo znanyJumper nie jest za bardzo znanyJumper nie jest za bardzo znanyJumper nie jest za bardzo znany
Kolejna samotna noc i męczące mnie wciąż koszmary związane z przeszłością. Choć minęło już tyle czasu wciąż widzę tę samą twarz wuja i żądzę krwi w jego oczach. Od razu, gdy tylko usadowiłem się na swoim legowisku po pracy w gospodzie, bowiem właśnie w taki sposób często zarabiałem na jedzenie i nocleg, który zwykle nie był zbyt okazały. Tym razem dane mi było, bowiem spać w czymś co przypominało stodole, jednakże zmęczony pracą i wędrówką nie narzekałem tylko zamknąłem oczy i przeniosłem się w świat sennych marzeń, będąc głuchym na wszelkie hałasy dochodzące z zewnątrz. Jak się szybko okazało senne marzenia o szczęśliwej rodzinie szybko przeobraziły się w makabryczny koszmar, który wybudził mnie ze snu. Byłem cały zalany potem, a że powoli zaczynało świtać, postanowiłem już nie zasypiać, bowiem nie miałem ochoty przeżywać znów tego samego.

Jak okazało się w gospodzie miałem jeszcze bardzo dużo czasu do 8.00 więc postanowiłem coś zjeść i przyjrzeć się niektórym osobą znajdującym się w pomieszczeniu, bowiem jak mówił karczmarz zatrzymało się u niego wielu poszukiwaczy przygód.
"Ech... też bym chętnie podróżował po świecie w poszukiwaniu przygód, ale widać jak narazie nie jest mi to pisane."
Pomyślałem po czym zjadłem ostatni kęs jedzenia, które obiecał mi karczmarz za wczorajszą pracę po czym pożegnałem go i wyszedłem na zewnątrz mieszając się z ulicznym tłumem. Jak co rano widać było już pierwsze stragany rozstawiane na ulicach, a że jak już mówiłem zbudziłem się bardzo wcześnie, postanowiłem przejść się powolnym krokiem i rozejrzeć po okolicy. Stragany były bardzo interesujące i kolorowe, pewne było że każdy kto tu zajrzał, mógł dostać wszystko czego szukał.

Kiedy trafiłem już na plac za ratuszem wybrałem jakieś ustronne miejsce w cieniu i oparłem się o jedną ze ścian budynku i cierpliwie wyczekiwałem informacji. Codziennie rano bowiem, na podeście umieszczonym na środku placu, ogłaszano najróżniejsze zlecenia, których mogli się podjąć podróżnicy. Oczywiście za wykonanie zadania wojownicy, magowie, druidzi, łowcy... byli bardzo sowicie wynagradzani. Nawet krzyk strażnika nie wybudził mnie z transu w jaki wpadłem, nasłuchując pierwszych słów, które już za chwilę miały paść z mównicy. Tak głęboko zatraciłem się w sobie, że nawet hałas wywołany przez dwustu najemników zbytnio mnie nie rozpraszał.

W końcu jednak nadszedł najważniejszy moment podsumowania. Podniosłem wiec lekko głowę, by móc spojrzeć na mówcę i wyłapywałem każde słowo wychodzące z jego ust... Po dłuższym czasie wsłuchiwania się w imiona i przydziały do drużyn nie wyłapałem swojego imienia.
"Szlak by to trafił. Ot tak dawna widnieję w spisie najemników i ciągle nie mogę załapać się na żadną wyprawę. Niedługo zapuszczę tu korzenie..." Pełny złości opuściłem plac i pomaszerowałem pewnym korkiem w stronę karczmy, potrącając po drodze kilku przechodniów.
Nagle uderzyłem ręką w drzwi, które z hukiem uderzyły o ścianę, a ja sam usadowiłem się przy stoliku całkowicie pogrążonym w cieniu. Karczmarz już wiedział co zrobić, jak zwykle po ciężkim poranku przynosił mi kufel dobrego piwa na odstresowanie. W końcu w jego interesie było, abym miał dobre samopoczucie i dobrze wykonywał powierzoną mi pracę, która nie należała do lekkich. Nie miałem odwagi spojrzeć mu w twarz, dlatego czym prędzej wziąłem łyk piwa i przeniosłem swój wzrok za okno, wypowiadając po cichu...
- Dzięki.
 
Jumper jest offline  
Stary 03-02-2010, 19:46   #3
 
Nexus6's Avatar
 
Reputacja: 1 Nexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumny
"Przeklinam swego ojca, jego nienasycone ambicje i z schorowany umysł. Przez niego mą dusze targają leki i wątpliwości, co do wydarzeń tamtego wieczora w Archwood. Tak wielu tego dnia zginęło z jego reki, ja sam miałem się stać środkiem do osiągnięcia jego szaleńczego celu."

Na twarzy druida malował się wyraz pustki. Oczy błyszczały czujnie a we włosach zaczęło najwyraźniej coś rosnąc, gdyż nabrały dziwnego, jasnozielonego koloru. Dłonie, kurczowo zaciśnięte na kosturze, nosiły niezliczone zadrapania i blizny. Dla ludzi z okolic, musiał wyglądać na zagubionego.

Gdybym tylko umiał otworzyć wrota raz jeszcze – mamrotał pod nosem, przekraczając miasto.

Południowe słońce wysoko na niebie zalewało jego ulice. Napromieniowane gorącem kostki bruku falowały w oczach. Spocone dziewoje przyciągały wzrok kompanii trepów, którzy pośpiesznym truchtem przepłynęli główną ulicą pobrzękując przy tym stalą.

"Jestem w Nafiqu, tyle się dowiedziałem od umęczonych mieszkańców tego miejsca, które najwyraźniej lata świetności miało już za sobą. Gorąc i motłoch nie dawał myślom w mej głowie najdrobniejszej szansy przeżycia. Nigdy nie lubiłem miast, a tego w szczególności. W niedaleko położonym lesie odnalazłem oazę spokoju i mogłem wreszcie zobaczyć się z Connie. W mieście nikt nie powitałby jej z otwartymi ramionami, chyba że w tych ramionach trzymano by widły. Mieszczuchy zawsze tak reagowały na dzikie zwierzęta, zwłaszcza jeśli to był wilk."

Pozdrowił skinieniem głowy napotkanego sprzedawcę z targowiska, któremu wyrwał z objęć śmierci konająca córę. Biedaczka zarażona przez jakąś miejscową chorobę, potrzebowała tylko naparu z dziurawca i zaklęcia regeneracji aby dojść do siebie. W zamian Kordek udzielał mu schronienia w swej… stajni, ale lepsze to niż moknąć. Zresztą miał okazje aby zaprzyjaźnić się z kłaczą, która nie znosiła za ciasno zapiętego siodła, o czym poinformował właściciela. Ten skwitował to niedowierzaniem, wyległym na jego twarzy.

Przez chwilę zrobiło mu się ciemno przed oczyma, także musiał przystanąć w cieniu i ogarnąwszy się z lekka skierował swe kroki do karczmy. Choć nie przepadał za tego typu miejscami to musiał przepłukać gardło. Coś mocniejszego nie zawadzi – pomyślał.

Otworzył skrzypiące, hebanowe drzwi po czym omiótł raczącą się napitkiem gawiedź. Kilku chłopa, jakaś wesołą dziewucha i śpiewak. Co ja tu robię... – rozważał, gdy jego wątpliwości znienacka zostały rozwiane przez zakapturzona postać, która wpadła do środka otwierając drzwi z łoskotem.

Skierował swe kroki do najbliższego stolika i skinął na karczmarza, który z dzbanem pędził w jego kierunku, widocznie dostrzegł jego spragnione oblicze. Westchnął cicho i zaczął błądzić spojrzeniem po bywalcach...
 
__________________
W myśleniu najbardziej przeszkadzały im głowy.

Ostatnio edytowane przez Nexus6 : 03-02-2010 o 19:51.
Nexus6 jest offline  
Stary 03-02-2010, 20:03   #4
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Nafiq. Miasto raczej nie było bogate ale mimo to wyglądało całkiem ładnie w świetle dnia. Jak już wysiadłem ze statku i przestałem wymiotować oraz czuć pod nogami jak ziemia się kołysze (jak to zapewne zawsze bywa ,gdy przez około miesiąc płyniesz na statku prawie nie siadając) obserwowałem port przez, hm- godzinę? Ze statków (przypłynęły łącznie dwa gdy tak siedziałem i patrzyłem) wysiadali głównie najemnicy. Zapewne nie przybyli tu w tym samym celu co ja tylko po to by zdobyć pieniądze na nieszczególnie chwalebne sposoby. Gardzę takimi jak oni ,zabiją własną matkę byle tylko mieć na wino. Są jednak tacy poszukiwacze przygód ,których cele są bardziej godne podziwu. Zdobywają chwałę pomagając potrzebujących bronią biednych i uciśnionych ryzykując własnym życiem. Właśnie do takich pragnę należeć.

W końcu musiałem udać się na poszukiwanie noclegu i posiłku ,gdyż to całe wypróżnianie się przez całą drogę sprawiło iż straciłem na wadzę. Miasto z każdym krokiem podobało mi się coraz mniej ,co krok burdele , tawerny w których słychać tylko odgłosy bójek i gwałtów. Zacząłem się zastanawiać czy dobrze zrobiłem przybywając tu. Morze nic tu już nie można zmienić. Nie. Nie wolno mi tak myśleć ,zawsze trzeba mieć choćby ziarno nadziei.I tak właśnie oto dzięki wierze w to ,że znajdę odpowiednią tawernę w końcu dotarłem do gospody ,,Pogodne Wiatry". Obiecująca nazwa muszę przyznać a tylko tam wydawało się być spokojnie. W środku nie było wiele osób. Karczmarz ,Kelnerka i paru gościu i jeszcze jakiś nędzny śpiewak przez którego od razu zaczęła boleć mnie głowa ,na moje szczęście skończył gdy tylko usiadłem. Panowała więc cisza. Mój stolik był tuż przy barze więc ,po chwili kelnerka podeszła i zapytała mnie
-Co podać panie?
-Najtańszy pośiłek jaki macie
Mimo iż byłem niesamowicie głodny musiałem oszczędzać. Zacząłem myśleć co dalej ,ale akurat dostałem talerz z dwoma kanapkami .Nie czas na myślenie trzeba się postarać nie umrzeć z głodu.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^

Ostatnio edytowane przez Fearqin : 04-02-2010 o 10:27.
Fearqin jest offline  
Stary 03-02-2010, 21:38   #5
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Statek, jak to statek, kolebał się na boki, a ja stałem na burcie i patrzyłem na znikające w oddali inne statki a także mewy które majestatycznie leciały nad horyzontem. „ciekawe czego ten zleceniodawca chce, no i dlaczego chce koniecznie kogoś młodego?” Miałem wiele czasu na myślenie i to robiłem. Obserwowałem też oczywiście marynarzy, „ostrożności nigdy nie zawadzi”, tego pierwszego uczą w gildii skrytobójców. Pierwsze co zauważyłem to że wszyscy palą, fajki były wszędzie a tytoń po pewnym czasie osiągnął horrendalne ceny, miałem szczęście że nie paliłem, palenie na pewno nie jest dobre dla skrytobójcy. Mnóstwo czasu spędzałem na pilnowaniu swego ekwipunku, wielu ludzi nie wie ilu jest złodziei którzy mieszkają w dokach a gdy ktoś wyglądający na bogatego wchodzi na pokład statku to zaciągają się do załogi i próbują go okraść, na szczęście musiałem zabić tylko jednego złodzieja który spróbował mnie okraść w niewłaściwym momencie, można uznać iż inhumacja za pomocą noża nie jest zbyt elegancka ale na pewno jest skuteczna.

Teppic wreszcie wszedł na ląd, zaciągnął się świeżym morskim powietrzem. Ruszył ulicą, miał zadanie jakiś Hurrag chciał kogoś inhumować, zabójcy nigdy nie używają słowa „zabić”, jest zbyt ordynarne, poza tym źle się kojarzy. Okazało się że Hurrag to niezbyt szanowana w Nifig osoba, za to był na tyle bogaty że stać go na skrytobójcę. Wreszcie dotarłem na miejsce, bogato wyglądający dom, odźwierny przy drzwiach anonsujący wszystkich wchodzących, wreszcie mogłem porozmawiać ze słynnym Hurragiem, nie była to długa rozmowa, dostałem tylko listę nazwisk i nazwę dobrej karczmy „Pogodne wiatry”. Na szczęście wyręczył mnie troszkę i podał adres jednego ze swych wrogów, niejakiego Arthura, ja nie czekam, jeszcze tego samego dnia rozpocząłem przygotowania, musiałem zawsze być przygotowany na to iż będę musiał od razu rozpocząć wykonywanie zadania, no i niestety to się przydało, dotarła do mnie plotka iż Arthur zamierza wyjechać z miasta, musiałem działać.

Biegłem po dachach, jak zwykle zresztą, poruszałem się prawie bezgłośnie, słychać było ciche z a czasem głośniejsze brzdęknięcia dachówek, nie miałem orientacji w tym mieście ale udało mi się znaleźć drogę, wskoczyłem przez okno, ogłuszyłem sługę i wyciągnąłem kuszę, niewielka kusza niewiele ważyła lub tak i się wydawało z tego powodu iż miałem ją kilka lat i przyzwyczaiłem się do jej ciężaru trafiałem z niej w głowę lub klatkę piersiową, tak żeby zabić z sześciu, metrów, wpadłem do sypialni i strzeliłem do Arthura który akurat spał, następnie wyszedłem przez okno zabierając ze sobą wszystko co było moje.

Szedłem sobie ulicą, była spokojna noc gdy nagle usłyszałem hałas, wkrótce za zakrętu wyłonił się powóz zaprzężony w dwa konie, dorożka jechała tak szybko jak pozwalały jej na to ulice, uskoczyłem na bok i, zrządzenie los sprawiło iż wylądowałem przed drzwiami gospody „ Pogodne wiatry”, moje rzeczy już tam były gdyż je tam umieściłem przed wyruszeniem na misję, przebrałem się w swój codzienny prosty acz elegancki strój. Stylowa czarna koszula i spodnie, proste ubranie, no i oczywiście kapelusz, wszystko to pasowało do gentlemana.

-Karczmarzu, proszę cię nalej mi szklaneczkę whiskey i może jakiegoś kurczaka.

Moje szkolenie kazało mi obserwować gości aby wiedzieć czy czegoś nie kombinują i nie dybią czasem na mój majątek lub moje życie.
 

Ostatnio edytowane przez pteroslaw : 04-02-2010 o 16:30.
pteroslaw jest offline  
Stary 03-02-2010, 21:51   #6
 
Tanis's Avatar
 
Reputacja: 1 Tanis nie jest za bardzo znany
Tego dnia obudziłem się strasznie późno. Glim jak zwykle szwędał się gdzieś po mieście, sądzę że był na nogach już od dobrych kilku godzin. W Nafiq byłem dopiero od dwóch tygodni, więc miasto codziennie mnie zaskakiwało. Najbardziej niepokoili mnie ci dziwni ludzie- najemnicy. Nie budzili oni sympatii i nie sądze by mieli dobre zamiary. Łódź rybacka była w naprawie, więc miałem wolne od pracy. Ze względu na brak zapasów żywności postanowiłem udać się do karczmy. Tylko się ubrałem i od razu wyszedłem z domku. Podążałem wąskimi uliczkami, mijając po drodze najróżniejsze stragany. Jak zwykle zatrzymałem się przy stoisku z akcesoriami rybackimi. Porozmawiałem chwilę z właścicielem sklepu i ruszyłem w dalszą drogę. W Nafiq nie często spotyka się krasnoludów, więc miejscowi obywatele często kierowali podejrzliwe spojrzenia ku mojej osobie. Nie przejmowałem się tym. Idąc wciąż rozglądałem się za przyjacielem. Nigdzie nie mogłem go dostrzec. –Że też on zna tyle zakątków tego miasta- mruczałem pod nosem zastanawiając się co też Glim może porabiać. Wreszcie udało mi się dojść do karczmy. Wszedłem do środka. Poczułem się nie swojo. To nie był ten budynek, w którym jadałem przez całe życie. Karczma mojego ojca była zupełnie inna. Pamiętałem specyficzny zapach, który tam panował. Od razu przypomniała mi się śmierć ojca. Byłem już z nią pogodzony. Po nim zostały mi tylko słowa, które ciągle powtarzał: „Żyj i spełniaj swoje marzenia”, nosiłem też jego portret. Stałem chwilę i myślałem o przeszłości. Zdałem sobie sprawę że nie ma sensu się pogrążać bo i tak nic już nie zmienię. Zająłem więc miejsce. Po chwili podszedł do mnie kelner. Poprosiłem o mięso z gęsi – tą szlachetną potrawę jadał mój ojciec. Do picia zamówiłem standardowo krasnoludzie piwo. Kelner był na tyle miły że zaproponował mi na nie zniżkę. „Jesteś krasnoludem, więc coś ci się należy” powiedział. Poczułem się zaszczycony, rzadko słyszałem takie słowa. Być może robił to tylko dla napiwku, lecz nie miało to dla mnie większego znaczenie. Zjadłem posiłek i wypiłem piwo. Coś podpowiadało mi bym jeszcze nie wracał. Więc czekałem….
 

Ostatnio edytowane przez Tanis : 03-02-2010 o 22:03.
Tanis jest offline  
Stary 04-02-2010, 08:41   #7
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
-Bardzo ci dziękuje młodzieńcze. Nie wiem jak bym sobie bez ciebie poradził
-To żaden problem. Ciesze się, że mogłem pomóc.


W podróży Azhar często spotykałm prostych ludzi z jeszcze prostrzymi problemami, które dla nich są jak olbrzymia góra - zdradziecka, bezwzględna i nie do przebycia. Mężczyzna spotkał tego farmera 4 dni temu. Starał się zaorać pole. Wędrowiec zaniemówił gdy zobaczył, że to on zakłada chomonto, a jego syn - na oko dziesięcioletni będzie go prowadził. Doskonale pamiętał pierwszą rozmowę z rolnikiem. Był zrozpaczony. Jakis dekadzień temu ubił swojego konia, aby mogli przeżyć do zbiorów, do których było jeszcze daleko. Odłożyłem swój dobytek koło niewielkiej studni przed domem. Nie było tego wiele, ale i wiele było mu potrzeba.
Razem zaorali pole w cztery dni. Farmer z synem prawdopodobnie nie dali by rady zaorać całego i musieliby oprawić tylko jego część.

-Proszę weź to. To nasze wszystkie oszczędności. Tobie bardziej się przydadzą.

Azhar wyraźnie zaskoczony odparł
-Zatrzymaj to proszę. Nie potrzebuję złota.
-Nie możesz odejść bez nagrody. Nie pozwolę na to. Jeśli nie chcesz złota to mam inny pomysł. Poczekaj tu chwilę.


Farmer szybkim krokiem wszedł do chaty. Kilka minut później wrócił z zawiniętym tobołkiem.
-Weź to. To chleb, który upiekła moja żona. Przynajmniej tak możemy się odwdzięczyć.
Mimo woli mężczyzna uśmiechnął się
-Dobrze więc.
Chwycił zawiniątko. Pachniało wspaniale. Żona farmera piekła wyśmienite pieczywo. W całej okolicy unosił się jego słodki zapach.
-Muszę już ruszać. Bywajcie w zdrowiu.
Pożegnał się z rodziną i ruszył w swoją drogę. Najbliższym celem było miasto Nafiq.
Nie wiedział co go tam czeka. Miał nadzieję, że w końcu znajdzie jakiś trop w jego poszukiwaniach.

***

Dwa dni później dotarł do bram miasta. Cóż, niewiele miast widział w swoim życiu i nie był przekonany czy naprawdę chcę tam wejść, jednak nie miał wyjścia.
Na ulicach panował gorąc i gwar.

Tłum miejscami malał w innych natomiast miejscach zbijał się w jedną niskładną masę kolorowych ubrań i uczesań.

"Tylko gdzie mam zacząć poszukiwania? Nie mam pojęcia"
Nie wiedział od czego zacząć. Gdzie iśc, kogo pytać. A tym bardziej czy znajdzie tutaj jakiekolwiek odpowiedzi. Słońce piekło niesamowicie.
"Trzeba gdzieś odpocząć"
Zagadnął pewnego przechodnia na ulicy.
-Najbliższa tawerna? Pogodne wiatry. Musisz iść tą ulicą. Karczma będzie po prawej stronie

Drzwi do karczmy otworzyły się. Stanął w nich muskularnie zbudowany mężczyna o ciemnych włosach i spokojnym spojrzeniu. Miał na sobie tylko proste sandały i spodnie. Tors całkowicie odsłonięty, jednak na plecach zarzuconą miał niedzwiedzią skórkę, która sięgała mu do połowy pleców, a z przodu na lewej piersi leżała niedźwiedzia łapa. W jednym ręku trzymał tobołek z materiał a w drugim kostur.
Niespiesznie podszedł do baru i powiedział do barmana
-Dzban wody poprosze.
Barman zrobił dziwnął minę, mężczyzna jednak nie zwrócił na to uwagi.
Szynkarz postawił przed nim dzban i kubek.
-Dzięki - posłał właścicielowi delikatny uśmiech.
Znalazł wolny stoli i usiadł.
Rozwinął zawiniątko i zdziwił się bardzo.
"Stary poczciwiec" - pomyślał
Poza bohenkiem chleba w tobołku była niewielka sakiewka. Ta sama, którą chciał mu podarować przed domem. Po chwili zadumy zaczął jeść aromatyczny chleb, popijając co jakiś czas wodą, cały czas zastanawiając się co ma teraz robić.
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline  
Stary 04-02-2010, 19:30   #8
 
Domestos2000's Avatar
 
Reputacja: 1 Domestos2000 jest na bardzo dobrej drodzeDomestos2000 jest na bardzo dobrej drodzeDomestos2000 jest na bardzo dobrej drodzeDomestos2000 jest na bardzo dobrej drodzeDomestos2000 jest na bardzo dobrej drodzeDomestos2000 jest na bardzo dobrej drodzeDomestos2000 jest na bardzo dobrej drodzeDomestos2000 jest na bardzo dobrej drodzeDomestos2000 jest na bardzo dobrej drodzeDomestos2000 jest na bardzo dobrej drodzeDomestos2000 jest na bardzo dobrej drodze
Było południe, gdy Palkemem wszedł do miasta. Nikt go nie zatrzymywał. Nikt nie miał powodu to zrobić. Wyglądał przecież jak kot. "Przede wszystkim trzeba znaleźć Azhara" pomyślał. "Ale wcześniej można się rozejrzeć." Zobaczył port, burdele i inne "atrakcje". Nagle zatrzymał się. "Zapach alkoholu... No tak. Gdzieś tu jest karczma. Jak nic zatrzymał się w knajpie. I pewnie zamówił coś, co nie uderza do głowy. Po dwóch dniach całe Nafiq będzie o nim mówić."

* * *

Wszedł do karczmy. Karczmarz przebiegł po nim wzrokiem. Zobaczył obrożę i przyczepiony do niej list. Wrócił do obowiązków. "Pewnie myśli, że jestem jakimś tresowanym zwierzakiem. Gdyby znał prawdę... To się chyba nazywa "egzorcyzmy". Ciekawe co się wtedy czuje?" Palkemem rozejrzał się. "Taak. To on. Skąpo ubrany. Zapewne w tym dzbanku jest woda. Głupiec." Podszedł do stolika i głośno zamiauczał. Tak aby go usłyszał. Potem wymownie, bardzo wymownie, spojrzał na kopertę. "Ciekawe czy go zaskoczy ta informacja."
 
__________________
A ty gdzie byłeś 30 Czerwca – 3 Lipca 2011?

Ostatnio edytowane przez Domestos2000 : 06-02-2010 o 14:30.
Domestos2000 jest offline  
Stary 04-02-2010, 20:12   #9
 
konrad92's Avatar
 
Reputacja: 1 konrad92 nie jest za bardzo znanykonrad92 nie jest za bardzo znany
Kolejny spokojny dzień w Nafiq... czy napewno spokojny??
Tawerna "Pogodne wiatry" jest to piętrowy budynek znajdujący się w dokach.
Jego parter to przede wszystkim duża sala na której znajdowały się stoły i ławy. Pozostała część to kuchnia i spichlerz. Natomiast na parterze znajdowały się pokoje do wynajęcia. Tego popołudnia nie było wiele osub w karczmie, zaledwie paru chłopów i paru poszukiwaczy przygód.
Nagle dziwi do karczmy otworzyły się szeroko i do karczmy wkroczyło 10 uzbrojonych żołnierzy Sułtana oraz Herold. Pięciu żołnierzy miało już naciągnięte kusze gotowe do strzału natomiast pozostałych pięciu miało miecze i byli gotowi do stawiania im jakiegokolwiek buntu, nie wyglądali na rekrutów lecz na dobrze wyszkolonych wojowników.

-Zgodnie z wolą, Jego Wszechmocmości, Chwały Zachodu, Sułtana Zefiru wszyscy uzbrojeni patronaci tegoż lokal, tj tawerny Pogodnych Wiatrów zostają niniejszym, zgodnie z wolą władz najwyższych oraz mając na uwadze dobro Sułtanatu Zefiru oraz Królestw Wschodnich, włączeni do regularnych oddziałów Sułtana. Proszę udać się wraz z oficerami celem skoszarowania oraz odprawy. Wszelka niesubordynacja będzie surowo karana.- Przeczytał herold z kartki.

Tak się składa że jedynymi uzbrojonymi "patronatami" w gospodzie byli owi poszukiwacze przygód. Nie mają wyjścia muszą udać się na odprawę. gdzie zostają oczywiście odeskortowani przez żołnierzy. Widać akcja miała większą skalę niż tylko w tawernie pogodnych wiatrów ponieważ na placu znajduje się duża liczba zszokowanych "rekrutów".

-Idźcie na plac- warknoł na nich żołnierz najwyższy rangą.
 
__________________
Nadzieja to luksus, na który mnie nie stać.
konrad92 jest offline  
Stary 05-02-2010, 00:15   #10
 
Nexus6's Avatar
 
Reputacja: 1 Nexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumnyNexus6 ma z czego być dumny
Selltar z ciekawością przyglądał się coraz to nowym przybyszom. Zakapturzona postać o potężnej sylwetce, wpatrzona w okno siedziała przy stoliku już dłuższy czas. W drugim kącie rycerz w lśniącej zbroi spożywał swój posiłek, jakby nigdy nie jadł, nawet kot … najwyraźniej pocztowy, bo jak wytłumaczyć przyczepiona do niego kartkę? - się zjawił.
Pociągnął kolejny łyk ciemnego piwa, zaczynał być w coraz to lepszym nastroju... który swym brutalnym wtargnięciem, przerwała kompania żołnierzy.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=xH7jwPjYl9k[/MEDIA]

-Zgodnie z wolą, Jego Wszechmocności, Chwały Zachodu, Sułtana Zefiru wszyscy uzbrojeni patronaci tegoż lokal, tj tawerny Pogodnych Wiatrów…
Słuchał z niedowierzaniem. On w oddziałach Sułtana? Chyba żeby wyczarować mu jagódki na zawołanie. Mam zginać w tym obcym kraju, za obce idee… Bzdura! Targnęła nim fala sprzeciwu przez co w pierwszej chwili chciał rzucić pnącza na zbrojnych i czmychnąć. Ukryte w rękawach dłonie złożył w trójkąt, gotowy do zaklęcia… dał jednak za wygraną gdy spostrzegł złowrogo błyszczące groty, osadzone na ciężkich kuszach. Jak nie po dobroci, to siłą mnie wezmą.

Dostrzegł zdziwienie, jakie zawitało na twarzy pozostałych bywalców karczmy, zastanawiając się czy ten dziarsko wyglądający krasnolud nie zrobi zaraz czegoś równie głupiego…
Pewnym krokiem, do Seltara podszedł mężczyzna z purpurowym płaszczem i wyszytym nań odznaczeniu.

- Nie wyglądasz mi na awanturnika – rzekł oficer, którego brodę szpeciła paskudna blizna.
- Bo nim nie jestem – odrzekł Selltar.
Żołnierz zlustrował go dokładniej i spytał – Umiesz leczyć ?
Odpowiedział milczeniem.
- Przydasz się, do szeregu! – warknął.
- Udraan! – zaklął w elfim, co żołnierz skwitował miną imbecyla wyraźnie nie rozumiejąc.

Ścisnąwszy swój kostur, ruszył jak mu kazano.

***



Ulice powoli spowijał mrok. Zachód słońca przyniósł ze sobą chłodne powietrze o morskim zapachu i gdyby nie ta niefortunna sytuacja, byłoby całkiem przyjemnie, pomyślał.
Opanowany już lecz nadal spięty, spostrzegł iż ma towarzyszy w swej niedoli, poczuł się przez to odrobinę lepiej.
Na placu został wciśnięty w tłum rekrutów, którzy wyglądali na równie przybitych. Spojrzał na towarzyszącego mu od karczmy elegancko ubranego mężczyznę, który odpowiedział mu skinieniem głowy.

Omiótł spojrzeniem tłum i podenerwowanych żołnierzy, zastanawiając się jak dalej potoczy się ta emocjonująca przygoda.

- Krraaa, krraa kraa! – zaskrzeczał kruk, przyglądając się im z nad gałęzi, jakby z nich szydząc.

Gdybym tak mógł przemienić się w ptaka i poszybować...
 
__________________
W myśleniu najbardziej przeszkadzały im głowy.

Ostatnio edytowane przez Nexus6 : 05-02-2010 o 00:18.
Nexus6 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172