|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
30-10-2010, 22:43 | #131 | |
Reputacja: 1 | 17 Uktar Sielskie Sioło Królestwo Pięciu Miast Cytat:
Iulus Manorian, skromny sługa Tyra Sprawiedliwego
__________________ Sanguinius, clad me in rightful mind, strengthen me against the desires of flesh. By the Blood am I made... By the Blood am I armoured... By the Blood... I will endure. | |
04-11-2010, 18:13 | #132 |
Reputacja: 1 | Śnili... Starzy i młodzi... mężczyźni i kobiety..., ludzie i nieludzie... uzdolnieni i nieświadomi swych darów... wybrańcy i ignoranci... Do każdego zakątka Królestwa płynął jeden sen. Przeciskał się przez kominy, pod progami, przez utkane pakułami okna, przemykał między drzewami i wśród skał. Wędrował do drewnianych chat, kamiennych domów, granitowych twierdz, do gniazd, jaskiń i jam. Wirował w porywach zimnego wiatru, rozpadał się w świetle księżyca, zawisał na drzewach jak upiorne babie lato. Wędrował w bezczasie by w ciągu tej jednej nocy odnaleźć tych, których szukał: silnych, lecz słabych; niewinnych lecz grzesznych; szczęśliwych lecz smutnych... Wybranych. W nocy spadł pierwszy śnieg. Słońce powoli wznosiło się nad Królestwem. Jego promienie odbijały się w wiszących z dachów soplach, w szronie na gałęziach drzew i zaspach przy płotach. Oświetlały zimowy krajobraz czekając na dzieci, które z krzykiem wybiegną na zewnątrz by porzucać się kulkami; i na dorosłych, którzy z sarkaniem odrzucą z ganków śnieg. Jednak podwórka i drogi były puste... Tylko z wnętrz domów dobiegał szloch opuszczonych mężów, żon, dzieci, rodziców, przyjaciół i kochanków. Wielu nie przeżyło tej nocy - ich zimne ciała leżały sztywno na posłaniach, a nieruchome twarze nie wyrażały nic. Nie było ich jednak aż tak wielu... Nikt nie podniósł alarmu. Nikt nie podejrzewał zarazy. Nikt nie wykrył klątwy. Kapłani orzekli, że bogowie wezwali ich dusze... 〄 〄 〄 Wróż Henryk w milczeniu wpatrywał się w ciało swojej wnuczki. Marie nie wyglądała jakby spała... wyglądała, jakby jej tam po prostu nie było. Pusta skorupa wystygła, krew stężała w żyłach, biel pokryła dziecięce policzki. Nie było komu cieszyć się pierwszym śniegiem. Po jakimś czasie starzec zawinął drobne ciałko w koc i z niejakim trudem wyniósł je na dwór. Zagrzebał zwłoki Marie głęboko w białym puchu i dokładnie zabezpieczył je przed dzikimi zwierzętami. Potem poszedł do obórki. Wierzył, że dusza dziewczynki kiedyś wróci - a bydlątka się przecież same nie nakarmią. 〄 〄 〄 W wielkim, kamiennym kominku buzował ogień, podsycany przez sumiennych służących. Wiszące na ścianach kilimy i gruby dywan również chroniły przed chłodem. Aromat korzennego wina roznosił się po kamiennej komnacie. Na szerokim, dębowym biurku leżał stos starych pergaminów i ksiąg, jednak to nie ich wartość przykuwała teraz uwagę czarodziejki. Kobieta ostrożnie wodziła dłonią po starożytnych herbach i zdobieniach, szukając ukrytych znaków i run. Obracała w palcach każdy przedmiot, zapisując uwagi i wnioski w niewielkim notatniku. - Na pewno nie podać ci lupy? - zgrzybiały gnom po raz kolejny przerwał jej pracę. Biały wąż zasyczał ostrzegawczo. Czarodziejka zignorowała pytanie. - Jesteś pewna, że to ten? - po jakimś czasie gnom ponownie przerwał milczenie. Kobieta bez słowa rzuciła mu trzymany przedmiot. Trzasnęło i mężczyzna zaczął ssać poparzone palce, patrząc na nią z wyrzutem. Miał zamiar coś powiedzieć, przerwało mu jednak pojawienie się niewielkiego ptaszka, który wleciał przez zamknięte okno i usiadłszy na ramieniu magiczny rozwiał się w smużkę dymu. - Znaleziono kolejny przedmiot; na dalekim południu - rzekła cicho. - Jedziesz? - retorycznie spytał gnom. - Znam tamten rejon. Nie potrwa to długo. Zresztą... mamy coraz mniej czasu - w zamyśleniu spojrzała na padający za oknem śnieg i blady rąbek księżyca. - Myślisz, że mu się uda? - Chcesz ryzykować? - odbiła pytanie. Mężczyzna zmilczał. - Słyszałem, że to Meyaia posłała go na wschód - rzekł po chwili. Tym razem to czarodziejka przedłużyła ciszę. - To nie ma znaczenia. - Może oni... - On zbiera dusze - ucięła krótko. - Myślisz, że grupka nadętych wojaków coś zmieni? Nigdy nie zmienia... 〄 〄 〄 Twierdza Złamanego Topora tonęła w zimowej ciszy. Czysty śnieg otulał grube, kamienne mury, osypywał się z blanków, wytłumiał kroki i głosy. Pachołkowie i służba szybko przemykali z drzwi do drzwi, chroniąc się przed szczypiącym mrozem. Jedynie ci, których wzywał obowiązek kulili się na posterunkach, szczelniej owijając płaszczami. Śnieg skrzypiał pod kopytami wierzchowców gdy niewielka karawana Silvercrossbowa mijała potężny most, kierując się na stary leśny trakt. Najemnicy kiwali się w siodłach, ziewając i trąc oczy. Wczorajsza noc była ostatnią spędzoną w karczmie, toteż przeholowali z trunkami bardziej niż zwykle. Jastrzębie biły mocno skrzydłami unosząc się nad swoimi właścicielami. Helfdan jechał przodem, Iulus z Raydgastem czuwali nad szykiem. Aesdil dumał nad zdobytymi informacjami, rozważając różne warianty wydarzeń. Wszystko było tak, jak być powinno. Na razie... Ostatnio edytowane przez Sayane : 15-08-2013 o 16:45. |
|
| |