Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-04-2010, 22:46   #11
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Siła Magicznego pocisku nie wyrządziła rozjuszonemu worgowi wiele krzywdy, ale dała Gabrielowi nieocenioną chwilę rozproszenia. Stwór o czerwonych ślepiach warknął złowrogo i energicznie skierował masywny łeb w stronę czarodziejki. Jego uszy postawione na sztorc, wraz z wyszczerzonymi kłami świadczyły, że bestii nie spodobał się ten zuchwały akt agresji. Sierść na grzbiecie jeżyła się jeszcze bardziej, a głośne warczenie powodowało u Nyarli ciarki na szyi. Te kilka sekund rozproszenia wystarczyły elfowi, by wykrzesać z siebie ukryte pokłady siły. Długouch skrzywił się na twarzy napierając z całych swych sił. Jedną ręką złapał czworonoga za gęste futro na boku karku, drugą chwycił za potężną, umięśnioną łapę i przewrócił zaskoczoną bestię na bok. Sam wartko przeturlał się na bok, robiąc przy tym sporo hałasu. Wypolerowana kolczuga była teraz ubrudzona z niewielkiej warstwy błota, znajdującego się na podłożu pieczary.


Wojownik zatrzymał się, zmieniając postawę i już po chwili klęczał na czworaka, około półtora metra od wstającego z ziemi worga. Szczupła dłoń Gabriela błyskawicznie sięgnęła leżącego na ziemi miecza. Palce zacisnęły się na rękojeści broni i po chwili mężczyzna był gotowy do dalszej walki, znów koncentrując na sobie uwagę wilkopodobnej bestii.
-Unikaj jego uwagi!- polecił głośnym krzykiem.
-Stój daleko, tak żeby na Ciebie nie skoczył! Nie daj mu się zajść!- dodał po chwili. W końcu można było dostrzec na twarzy wojownika jakieś emocje. Bardzo możliwe, że tylko podczas boju je pokazywał. Złość, koncentracja i chęć wygrania potyczki, przemawiały poprzez jego mimikę. Gabriel zmrużył oczy, wyczekując aż worg znów się na niego rzuci.
 
Nefarius jest offline  
Stary 21-04-2010, 23:10   #12
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Przez chwilę spojrzenia kobiety i zwierzęcia spotkały się. Pocisk, choć nie zaszkodził worgowi, najwyraźniej rozjuszył go bardziej. Ulżyło jej, gdy elfowi udało się w końcu wydostać spod czworonoga. Dziewczyna przypomniała sobie wszystkie znane zaklęcia, zastanawiając się, czy którekolwiek w jakiś sposób mogłoby zaszkodzić bestii, bez ściągania na nią większej uwagi niż jarząca się kula energii lecąca do celu.
Ale nic lepszego nie mogła wymyślić.

Jej uwadze nie umknęła zmiana, jaka zaszła w zachowaniu elfa. Zdecydowanie wolała go takiego - nawet złego i zdeterminowanego - niż tego ponurego mruka.

Na polecenie Gabriela cofnęła się parę kroków, śpiewnym głosem recytując tę samą formułę, co poprzednio. Delikatny ruch nadgarstka przekształcił energię, gromadzącą się wokół drżącej dłoni, w kolejny pocisk. Posłała go w kierunku bestii. Błękitno-fioletowa smuga śmignęła szybciej niż zdawałby się sugerować to ruch, jaki wykonała czarodziejka, by zaatakować. Kolejne iskry zabłysnęły i zgasły, gdy pocisk sięgnął celu.
 
Amanea jest offline  
Stary 21-04-2010, 23:19   #13
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację

Kolejny magiczny pocisk, trafił bezbłędnie torsu olbrzymiego czworonoga. Mimo iż rana nie była poważna, stwór pisnął dając dwójce towarzyszy znak, że odczuwa ból i są na dobrej drodze by go zabić. Worg znów wejrzał gniewnie na Nyarlę i wtedy kobieta dostrzegła, coś co mogło jej znacznie ułatwić walkę. Gdy bestia spoglądała w jej stronę zmrużyła oczy, gdy słoneczne promienie ją nieco oślepiły. Zaklinaczka słyszała kilka opowieści o worgach. Były one różne, lecz łączyło je kilka faktów, takich jak krwiożerczość czy nocny tryb życia. Szybko skojarzyła fakty i zrozumiała, że czworonóg był istotą nie przepadającą za światłem. Worg warknął na Nyarlę i jakby przez chwilę się zawahać czy by nie zaatakować właśnie jej, bo jak na razie to kobieta zadawała mu ból.

Czasu na myślenie nie miał Gabriel. Gdy bestia po raz kolejny była rozproszona za sprawą magii zaklinaczki, on natarł błyskawicznie do przodu. Być może miał w sobie coś z kota, gdyż sus, jakim pokonał odległość dzielącą go od bestii był pełen finezji i gracji. Stal jego miecza znów zalśniła. W całym tym chaosie dało się usłyszeć charakterystyczny świst przecinanego powietrza. Cios był niezwykle celny i precyzyjny. Tylko los szczęścia spowodował, że broń minęła aortę stwora o milimetry. Na kamienne podłoże trysnęła czerwona posoka. Worg zawył żałośnie. Kraniec miecza Gabriela ociekał ciepłą jeszcze krwią.

Na boku istoty widniała paskudna, obficie krwawiąca rana. Gabriel odskoczył o krok w tył i przygotował się na kontratak stwora. Ten warknął złowrogo i chyba uznał ostatecznie, że pierwszy musi umrzeć elf. Worg pochylił się lekko do przodu i skoczył niespodziewanie zaciskając potężne szczęki na przedramieniu wojownika.
-Agrrr!- krzyknął Gabriel, gdy wielkie zębiska przeszły przez stalowe kółka jego zbroi i zatopiły się szczupłej ręce. I elfia krew spłynęła wartkim ciurkiem na kamienne podłoże jaskini. Nyarla była prawie pewna, że worg rozciął zębami elfią tętnicę...
 
Nefarius jest offline  
Stary 21-04-2010, 23:51   #14
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Radość z perfekcyjnie rzuconego zaklęcia minęła jeszcze szybciej, niż tkanie owego czaru trwało. Worg dostał, nawet pisnął, ale nadal był w pełni sprawny i równie groźny jak chwilę temu. Nyarla cofnęła się jeszcze o krok, posłuszna poleceniu Gabriela. Widząc jak worg mruży w świetle oczy, miała ochotę uderzyć się w czoło.
~ Oczywiście!

Zgarnęła z podłoża niewielki kamień. Kątem oka miała okazję obserwować wyprowadzony przez elfa cios. Naprawdę dał się bestii we znaki. Mogło im się udać. W momencie, gdy Nya miała oślepić na chwilę worga, ten rzucił się na wojownika a szczęki zacisnęły się na jego ramieniu.
- Nie! - wyrwało się zaklinaczce.
Ale już się stało. Dziewczyna przeraziła się nie na żarty. Przyszli tu poniekąd z jej powodu. A gdyby z początku zrobiła rzecz całkiem naturalną - rozświetliła jaskinię - możliwe, że uszliby z tego cało. Ale wolała popisać się swoją magią i skończyć sprawę szybko. Mogła tylko mieć nadzieję, że nie będzie miała na sumieniu Gabriela.

Teraz wszystko zależało od niej. Wolną dłonią sięgnęła do jednej z sakiewek i wyjęła z niej kawałek mchu, który w ciemności delikatnie fosforyzował. Skruszyła w palcach zasuszoną roślinkę i wypowiedziała pojedyncze słowo. Kamień w jej dłoni rozjarzył się silnym blaskiem. Rzuciła nim w kierunku worga. Było jej obojętne czy trafi, czy też nie. Chciała tylko zdezorientować zwierzę. Szykowała się już do stworzenia kolejnego pocisku. Musiało się to szybko skończyć, bo inaczej mężczyzna mógł stracić zbyt wiele krwi. I nie chciała myśleć jakie mogły być konsekwencje takiego rozwoju sytuacji.
 
Amanea jest offline  
Stary 21-04-2010, 23:53   #15
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Czar Nyarli okazał się zbawienny w skutkach. Worg od razu popuścił uścisk szczęk i cofnął się o kilka kroków do tyłu warcząc i szczekając na świetlistą kulę. Bestia nie była taka głupia, na jaką wyglądała. Lepszego efektu zaskoczenia nie mógł sobie wymarzyć Gabriel. Choć krew po jego ręce spływała niezwykle szybko, postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Po raz kolejny rzucił się do przodu przecinając powietrze swym dwuręcznym mieczem. Wykuta przez ludzi broń świsnęła i raz jeszcze dosięgła celu. Kolejny raz trysnęła krew. Worg pisnął głośno, gdy ostrze broni rozcinało jego bok. Stwór sapał ciężko, lecz miał w zamiarze bronić się do ostatniej kropli krwi. Zwierz odsunął się niemrawo o kilka kroków od elfa, lecz za sprawą jasnej kuli światła nie podejmował ataku próbując uniknąć oślepienia. Mimo wszystko wciąż kłapał potężnymi szczękami w stronę okrążającego go powoli Gabriela.

-Teraz! Uderz w niego swoim czarem!- krzyknął krwawiący i nieco bledszy elf. Stwór stał do Nyarli bokiem. Elf nie znał się na magii i nie wiedział, że pocisk sam kierował się do celu. Mimo wszystko zaklinaczka doceniła starania wojownika. Nie mogła zawieść. Wojak zwany Strzaskanymi Niebiosami walczył mężnie. Chciał by ta walka w końcu dobiegła końca. Dwuręczny miecz lekko drżał, prawdopodobnie zaczynał mu nieco ciążyć. Elf był gotowy stawić czoła przeciwnikowi, jednak zarówno on, jak i zaklinaczka mieli świadomość, że z tak paskudną raną na ręce długo nie utrzyma się na nogach o własnych siłach. Na szczęście worg, również był ciężko ranny i wystarczyłyby najmniejsze obrażenia by powalić bestię.
 
Nefarius jest offline  
Stary 22-04-2010, 00:18   #16
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Nya nie chciała w pośpiechu popełnić jakiegoś błędu, ale musiała działać natychmiast. Wymamrotała zaklęcie i wykonała odpowiedni gest. Wiedziała, że zrobiła to nieco za szybko i zbyt nerwowo, ale to musiało wystarczyć. Jeśli nie - prawdopodobnie będzie po nich. Pocisk magicznej energii pomknął ku worgowi. Rozległ się kolejny skowyt bólu i bestia z głuchym łupnięciem zwaliła się na podłoże. Blask czerwonych oczu przygasł wraz z ostatnią iskierką, która pozostała po magicznym pocisku.

Dziewczyna nie mogła zwlekać. Czym prędzej podbiegła do osłabionego elfa. Sięgnęła po sztylet i pozbawiła swoją suknię całkiem sporego pasa materiału. Obwiązała błękitną tkaniną ramię mężczyzny, zaciskając tak mocno jak tylko potrafiła. Tylko tyle mogła zrobić. Prowizoryczny opatrunek niemal natychmiast przesiąkł krwią.
~ Szlag! - powtarzała stale w myślach, próbując nie dać się ogarnąć panice.
- Przepraszam. Chodźmy stąd, może u Iana jest ktoś kto zajmie się tym lepiej...
Ruszyli powoli ku wyjściu. Choć Nyarla była szczuplejsza i drobniejsza niż wojownik, starała się służyć mu oparciem. Miała tylko nadzieję, że nie poniesie go żadna męska duma ani nic podobnego i nie będzie się on zbytnio forsował. Choć i tak wolałaby chyba takie zachowanie, niż utratę przytomności...
- Trzymaj się, już jesteśmy blisko. - powtarzała co jakiś czas, dziękując w duchu Tymorze za to, że jaskinia była tak niedaleko domostwa. W ciągu kilkunastu minut powinni być z powrotem. O ile żądlaki nie przysporzą im dodatkowych kłopotów...
 
Amanea jest offline  
Stary 22-04-2010, 11:17   #17
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Elf odsunął się nieco od kobiety unikając bliskiego kontaktu z nią. Zdziwiło ją to, ale uszanowała jego zachowanie i wolę. Mimo poważnej rany ręki elf biegł wytrwale w stronę domostwa Iana, pod górkę. Momentami nawet wyprzedzał biegnącą z nim zaklinaczkę. Trochę ją dziwiło jego zachowanie, ale sposób w jaki radził sobie z bólem trochę jej imponował. Wojownik nie panikował. Możliwe, że nawet nad tym nie myślał. Obrał sobie cel i konsekwentnie do niego dążył. Jego jasna cera zdawała się nieco blednąć. Miał zawziętą minę. W końcu pokonali drogę dzielącą ich od domu farmera. Ian wypatrywał ich cały czas, dlatego gdy przybiegli pod drzwi, te były już lekko otwarte. Mężczyzna stał w holu, w towarzystwie tęgiej kobiety trzymając zwinięte, czyste szmaty.
-Szybko, pójdźcie tutaj, opatrzymy tę ranę.- rzekł roztrzęsiony widokiem ociekającej po ręce posoki. Gospodarz wraz z żoną poprowadzili dwójkę kompanów do wielkiej kuchni i usadowili elfa na drewnianym taborecie. Kobieta wartko podniosła rękaw zbroi i przyjrzała się ranie. Ian w tym czasie namoczył jedną z szmat zimną wodą i przemył ranę.

-Spokojnie, nic mu niy bydzie!- oznajmiła kobieta. Ian przyłożył suchą szmatę do rany i podszedł do jednej z licznych szafek, stojących pod ścianą. Mężczyzna szukał czegoś w środku, a kiedy już znalazł oznajmił to głośnym "Mam!". Była to flaszka z przezroczystą cieczą.
-Spirytus krasnoludów. Trzeba obmyć ranę!- wyjaśnił. Elf wiedział co go czeka. Mocno zacisnął zęby i wejrzał gdzieś w róg pomieszczenia. Ian wylał dużą ilość alkoholu na przedramię a Gabriel wydał gardłowy pomruk bólu. Żona farmera prędko owinęła kolejną szmatą rękę wojaka.
-Cóż to sprawiło, że te cholerne robale wyniosły się z swojej jaskini?- spytała tęga kobieta.
-Worg się tam zadomowił. Pewnie był chory, albo ranny bo te bestie z reguły żyją w watahach.- wyjaśnił elf. W tym czasie Ian wyszedł z kuchni i nie było go kilka dobrych chwil. Gdy wrócił trzymał w ręku skórzany mieszek.
-To za fatygę...- odezwał się nieco speszonym tonem. Gabriel tylko pokręcił przecząco głową.
-Rozliczysz się panie z Oswaldem.-

Farmer kiwnął głową i odłożył mieszek z brzęczącą zawartością na blat stołu kuchennego. Szara szmata jeszcze trochę nasiąkła krwią, jednak nie tak bardzo jak w czasie biegu z jaskini do domu.
-Na nas już czas.- rzekł chłodno Gabriel wstając z stołka. -Żądlaki powinny lada dzień wrócić do swojej jaskini.- dodał po czym powoli skierował się w stronę drzwi.
-Dziękujemy...- zwróciła się do nich kobieta. Gabriel nawet się nie odwrócił. Długouch otworzył drzwi i ruszył wartkim krokiem w stronę czarnego rumaka, czekającego kilkadziesiąt metrów od domu. Był wyjątkowym bucem, ale widocznie taki był już jego charakter. Wykonywana profesja dodatkowo utwardzała grubą skorupę, którą elf stworzył wokół siebie. Wsiadł na konia nieco się krzywiąc na twarzy. Być może ręka wciąż bolała. Elf pomógł wsiąść kobiecie i ruszyli z powrotem w stronę Klejnotu Północy. Nyarla czuła, że ta walka dodała jej życiowego doświadczenia. Nauczyła się, że nie tylko magia zadająca ból może być szkodliwa dla przeciwnika.

Po kilku minutach żwawego galopu rumak dowiózł duet do bram miasta. Elf nakazał wierzchowcowi zwolnić nieco, by przypadkiem kogoś nie stratował. Wciąż milczał. Kierowany przez Gabriela koń zatrzymał się w końcu pod Dębem elfów, miejscem gdzie mieszkał Oswald. Nyarla zeszła z grzbietu wierzchowca. Nawet gdyby chciała mu podziękować, lub chociażby pożegnać się, on nie dał jej na to żadnych szans. Energicznym bodnięciem pogonił wierzchowca do przodu i już po kilku chwilach zniknął zaklinaczce z widoku. Kobieta nie tracąc czasu zeszła do podziemnego domostwa krasnoluda. Brodacz zdawał się jej tak prędko nie spodziewać. Gdy tylko pojawiła się w drzwiach wejrzał na nią nieco zdziwiony.
-Już żeście wrócili?- spytał unosząc brwi. -To dobrze, bardzo dobrze. Problem rozwiązany ta?- kontynuował przesłuchanie. -To świetnie. Pozbyliście się problemu? Gdybyście się nie pozbyli, to by Cię tu nie było...- sam sobie odpowiedział.

Krasnolud wstał i podszedł do regału, na którym stała masa książek. Oswald sięgnął ręką po jedną i wyciągnął z poukładanego rzędu.
-Masz. To taka mała nagroda, za dobrą robotę.- wręczył niewieście księgę o czerwonej okładce. -Zasłużyłaś sobie. Przyjdź jutro o świcie tutaj pod moje domostwo. Weź ze sobą swoje rzeczy, ale nie bierz jedzenia, będziem mieć zapasy na wozie.- wyjaśnił, po czym odprowadził ją do drzwi.
-Weź koniecznie kota, pozżera myszy, jak jakieś się będą kręcić na transporcie skór.- dodał na koniec po czym pożegnał ją lekkim klepnięciem w plecy. Drzwi za nią zatrzasnęły się. Miała do wieczora jeszcze trochę czasu. Już nie mogła się doczekać wyprawy na zachód.
 
Nefarius jest offline  
Stary 22-04-2010, 16:08   #18
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Postawa Gabriela - mimo wszystko - zaimponowała Nyarli. Elf jaki był, taki był, ale wyglądało na to, że do raz obranego celu dąży bez względu na wszystko. I bez względu na wszystkich chyba także. Stale dręczyły ją niewielkie wyrzuty sumienia, że to przez nią tak ucierpiał. Że gdyby nie jej błąd, to wszystko mogło potoczyć się nieco inaczej.
~ Co się stało, to się nie odstanie. - przeszło jej przez myśl, gdy już udało im się dostać do domu Iana. Ledwie weszli do budynku, gospodarz wraz z towarzyszką zajęli się raną wojownika. Demon miauknął żałośnie i otarł się o kostki właścicielki, reagując na jej niepokój potrzebą głaskania. Dziewczyna łapiąc oddech po biegu, pochyliła się i wzięła kota na ręce. Zapewnienie kobiety, że elfowi nic nie będzie, czarownica przyjęła z niemałą ulgą.
~ Chociaż tyle...
Nyarli zrobiło się słabo. Widok i zapach krwi sprawił, że czuła w ustach metaliczny posmak. Nie potrafiła sobie wyobrazić bólu, jaki musiał odczuć Gabriel, gdy przemyto mu ranę. Ale on jedynie warknął gardłowo. Dziewczyna przemilczała krótką rozmowę, nie miała od siebie nic do dodania. Podążyła za wojownikiem do wyjścia, w progu jednak odwróciła się w stronę mieszkańców domu.
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że już tu nie wrócą. Do zobaczenia. - powiedziała krótko i zdobyła się na nieznaczny uśmiech.

Nyarla, z demonem w rękach, dogoniła elfa. W milczeniu dosiadła konia. Przez moment chciała nawet zaproponować, że wróci pieszo, żeby nie drażnić mężczyzny swoją obecnością dłużej niż to potrzebne. Widząc wyciągniętą ku sobie dłoń, zrezygnowała. Tak jak poprzednio objęła jeźdźca. Tym razem nie było to tak ekscytujące. Odnosiła wrażenie, że Gabrielowi jej bliskość nie była miła. Wyrzuty sumienia powoli cichły, mimo wszystko nauczyła się czegoś i było to ważne doświadczenie.

Dziewczyna zsiadła z wierzchowca pod Dębem elfów. Wojownik ruszył dalej tak, jakby w ogóle jej tam nie było. Westchnęła cicho, przytuliła policzek do miękkiej sierści Demona. Zachowanie mężczyzny sprawiło jej niemałą przykrość. Była nauczona, że uprzejmość powinna być odwzajemniana i bardzo rzadko spotykała się z tak chłodnym i odpychającym traktowaniem. Musiała się jednak przygotować na to, że nie jest to ostatni raz, gdy ktoś tak się do niej odnosi. Niebawem wyruszy na zachód, a tam nie znając nikogo i nie będąc znaną, może być nawet gorzej.
~ Tak samo, gorzej chyba się nie da... - pomyślała, wchodząc do gabinetu Oswalda.

Musiała wyglądać jak siedem nieszczęść w podartej, ubrudzonej u dołu krwią, sukni. Krasnolud jednak nie skomentował tego, za co była mu zresztą wdzięczna.
- Tak, wróciliśmy. Problemem nie były w zasadzie żądlaki same w sobie. Podobno nigdy nie zapuszczały się w okolice domostwa. W ich jaskini zadomowił się worg. Dlatego musiały się stamtąd wynieść. Lada dzień wrócą do siebie. - uśmiechnęła się do krasnoluda.
Powiodła za nim spojrzeniem, gdy podszedł do regału. Uniosła brwi, zdziwiona, gdy podał jej księgę. Nie miała w zwyczaju odmawiać przyjmowania prezentów, ale nie omieszkała skomentować:
- Dziękuję. Choć możliwość wyprawienia się z Twoimi wozami byłaby wystarczającą nagrodą. - uśmiechnęła się z wdzięcznością.
Wysłuchała jeszcze instrukcji Oswalda i dodała:
- Oczywiście, Demon jedzie z nami. Do widzenia i dziękuję raz jeszcze. - pożegnała się i drzwi za nią zamknęły się.

Mimo, że aby być gotową o świcie musiała się wcześniej położyć, miała jeszcze sporo czasu. Postanowiła udać się do Nathazala. Czarodziej nie wiedział jeszcze, że Nyarla opuści Silverymoon, więc uznała za stosowne poinformować go o tym. I pożegnać się. Droga przez miasto minęła jej na rozmyślaniu o jutrzejszej podróży. Zastanawiała się, czy wśród wynajętych mieczy znajdzie się ktoś, z kim będzie mogła choćby porozmawiać czy spędzić czasem wieczór. Sen także powrócił w zakamarki jej umysłu. Po dzisiejszej przygodzie jeszcze bardziej odczuwała potrzebę wyrwania się, swobodnego lotu, oderwania się od ziemi... Na razie jednak musiała wystarczyć jej wyobraźnia.

Do gabinetu przyjaciela weszła - jak zwykle - bez pukania. Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie z westchnieniem. Pokój był duży i przytulny, urządzony z przepychem. Podłoga była przykryta grubym, miękkim dywanem. Regały dookoła zastawione różnymi księgami i stertami pergaminów. W rogu, na stoliku pyszniło się małe laboratorium alchemiczne. Po drugiej stronie stała szeroka, miękka kanapa i drugi stolik, z karafką z winem. A przy wielkim biurku pod ścianą, na przeciw drzwi, siedział Nathazal, zagłębiony w lekturze jakiejś księgi.
Usłyszała niezadowolony pomruk:
- Czego znów?
Uśmiechnęła się lekko, ciekawa jak przyjaciel zareaguje na niezapowiedzianą wizytę.
- Wyjeżdżam do Waterdeep. - rzuciła krótko i bez ogródek.


Mag spojrzał na nią i na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, którego nie potrafiła nie odwzajemnić. Zaraz jednak mężczyzna zmarszczył brwi. Wstał i podszedł do niej.
- Co Ci się stało? Jak Ty wyglądasz... Siadaj. - wskazał jej kanapę i podszedł do stolika, by nalać jej wina.
- Po prostu ciężki dzień, tak poza tym to jestem cała. - odparła.
Rozsiadła się na kanapie, Demona postawiła na dywanie, wiedząc, że zaraz znajdzie sobie na nim jakieś miejsce do leniuchowania. I pewnie na środku pokoju, ale Nathazalowi nigdy to nie przeszkadzało. Mężczyzna podał jej kielich i sam usiadł obok. Natychmiast zmieniła pozycję, przytuliła się do niego, kładąc mu na ramieniu głowę. Uśmiechnęła się czując jego dłoń w swoich włosach.
- Mówisz, że wyjeżdżasz? - zapytał.
- Tak, chcę dotrzeć na wybrzeże, a wydaje mi się, że najłatwiej dostać się stąd do Waterdeep. Potem będę się zastanawiać co dalej. - odparła, popijając wino.
- Co dalej? Wrócisz, a cóż innego. - nie słysząc jednak żadnego zapewnienie dodał - Bo wrócisz, prawda?
Dziewczyna westchnęła cicho.
- Mam nadzieję. Nie śmiej się, ale to wszystko przez sen.
- Jaki sen?
Opowiedziała mu o śnie, o wizycie u Arvana, o spotkaniu z Oswaldem. Na temat rozwiązania problemu żądlaków wspomniała tylko, że się udało. Mag wiedział, że jeśli Nyarla nie chce o czymś mówić, to nic mu nie powie, więc nie naciskał. Pozwolił jej się wygadać.
- Rozumiem. Ale to trochę nierozważne, tak gonić za snem, nie uważasz? - podsumował.
- Uważam. Ale nie widzę innego wyjścia. To siedzi głęboko we mnie. Nie potrafię tego zignorować...
Nathazal pokiwał głową i delikatnie stuknął swoim kielichem o jej.
- Za udaną podróż. - wymówił krótki toast.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i upiła łyk wina.

Resztę wieczoru spędziła z Nathazalem. Zasiedziała się dłużej, niż planowała. Ale sporo czasu zajęło jej przekonanie go, że zostawanie dziś na noc nie będzie najlepszym pomysłem. Mogłaby rano zaspać... Wróciła do domu na godzinę przed północą. Chciała przed snem przejrzeć księgę od Oswalda, ale uznała, że równie dobrze może to zrobić jutro, w drodze. Wzięła kąpiel, zrobiła kolację dla siebie i chowańca, a po powrocie do pokoju przygotowała wszystkie potrzebne na następny dzień rzeczy. Przyszykowała również szatę na podróż - w podobnym kroju jak ta, którą miała na sobie dziś, z wygodnymi rozcięciami po bokach. Postawiła przy krześle zakupione przed południem buty, wygodne i wytrzymałe. Wszystko oczekiwało poranka, tak aby nie musiała już rano niczego szukać.

W końcu położyła się do łóżka. To był długi, pełen wrażeń dzień. Nim jednak przyszedł sen, nawiedziło ją jeszcze raz wspomnienie Strzaskanych Niebios.
~ Ciekawe imię... - przeszło jej przez myśl.
Pozwoliła sobie wrócić myślami do spotkania na Arenie. Wtedy Gabriel zrobił na niej spore wrażenie i nie spodziewała się, że wszystko skończy się aż tak źle. Westchnęła i przewróciła się na drugi bok. Kocie oczy zamigotały w ciemności i rozległo się przeciągłe miauknięcie. Nyarla uśmiechnęła się lekko i podrapała Demona za uchem. Kot zaczął mruczeć i ta melodia ukołysała ją do snu...
 
Amanea jest offline  
Stary 22-04-2010, 18:08   #19
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację



Rozdział I: Długa droga na zachód


22 dzień Czasu kwiatów 1372 roku rachuby dolin


-Kurwa Formit rusz dupsko i ładuj te cholerne skóry!- rozległ się znajomy Nyarli głos Gabriela. Ku jej zdziwieniu i on kręcił się pod domostwem Oswalda, przy dwóch czterokołowych wozach. Swoją ranną rękę musiał uleczyć magią, gdyż nosząc ciężkie skrzynie z towarem krasnoluda, nawet się nie krzywił z bólu. Jego kolczuga znów lśniła czystością i refleksjami słonecznego światła. Elf podał niesioną skrzynię pucułowatemu krasnoludowi, z dziwaczną kuszą zawieszoną na plecach. Brodacz odebrał skrzynię, położył w wolnym miejscu i podniósł się, spoglądając z zdziwieniem na zbliżającą się Nyarlę.
-Ta tu czego szuka?...- burknął pod nosem, a stojący koło wozu Gabriel wejrzał przez ramię i skinął głową do zaklinaczki.
-To Nya. Jedzie z nami.- krasnolud przytaknął dając do zrozumienia, że rozumie. Gdy kobieta podeszła do wozu Gabriel wskazał ręką dwa stopnie, którymi można się było dostać na wóz.

-Wchodź i rozgość się.- rzekł, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył powoli w stronę zejścia do domu Oswalda.
-No... Ekhem... Jam jest Rurik Dziesięć Bełtów.- przedstawił się, przy czym lekko się pochylił. Krasnolud miał na sobie wygodne, podróżne ubranie. Z pod ciepłej kurty widać było lśniące kółeczka jego kolczej koszulki. Kusza, którą miał przewieszoną przez plecy była nietypowa, gdyż zamiast miejsca na bełt, miała wmontowaną dziwną skrzynkę, w której od bełtów aż się roiło. Był dość młody jak na przedstawiciela krzepkiego ludu. Miał około pięćdziesięciu lat. Bujna zadbana broda, dumnie powiewała na wietrze. Mądre oczy w kolorze ciemnego brązu uważnie lustrowały nieznajomą kobietę. U pasa kusznika spoczywał mały, jednoręczny toporek. Jego idealnie gładka głowica świadczyła o tym, że zbyt często właściciel z niego nie korzystał.


-Ten leniwy gnojek to Kayl.- przedstawił kompana. Zaklinaczka odwróciła się i ujrzała siedzącego na dachu niewielkiego budynku niziołka, który miał w ustach dymiącego skręta. Niziołek wejrzał na krasnoluda i nieznacznie uniósł środkowy palec lewej dłoni.
-Ale mówimy mu Formit, bo jest ruchliwy jak te przerośnięte mrówki w swoim gnieździe.- Rurik wyjaśnił dziwny pseudonim kompana. Kayl miał na sobie lekką, skórzaną zbroję z ćwiekami. Szary płaszcz z kapturem falował, za sprawą porywistego wiatru z północy. Niziołek miał w ręku krótki miecz. Zza pasa wystawała zaś niewielka pochwa na sztylet, który tylko uważny obserwator mógł zauważyć. Również i ten malec potrafił posługiwać się kuszą, lecz zdecydowanie nie używał jej na co dzień, gdyż broń była schowana pod jego płaszczem, a z takiego miejsca dobywanie broni nie jest ani wygodne ani szybkie.


Z podziemnego wejścia do domostwa Oswalda wyłonił się ciężkozbrojny człowiek. Napierśnik jego zbroi zdobił stalowy symbol Uthgara - boga wilków i barbarzyńców Północy. Zaraz za nim wyłonił się Gabriel. Oboje oni nieśli kolejne skrzynie z przewożonym do Waterdeep towarem. Gdy kleryk podszedł do wozu, podał skrzynię Rurikowi i wspiął się na górę. Człek zbliżył się do Nyarli i uścisnął jej po męsku dłoń.
-Bądź pozdrowiona!- rzekł donośnym głosem, typowego człowieka pobliskich regionów. -Jestem Bruno syn Ursusa.- wyjaśnił kobiecie. -Zajmę się waszym duchowym wychowaniem podczas tej podróży...- rzekł, po czym po chwili milczenia z poważną miną parsknął śmiechem.
-Jak widać jestem kapłanem Uthgara. Jeśli się skaleczysz, to przyjdź do mnie uleczę twoje rany.- rzekł z dumą i skinął jej głową. Kapłan schylił się i podniósł z jednej z skrzyń futro zimowego wilka, które narzucił na plecy, dzięki czemu zastąpiło mu ono płaszcz.


Gabriel podał ostatnią skrzynię Rurikowi i podszedł do drugiego powozu, który był już dawno załadowany.
-Znajdź sobie pani wygodne miejsce i przyzwyczaj się do niego, bo długo na nim będziesz siedzieć.- zażartował krasnolud, po czym puścił niewieście oczko. Brodaty kleryk zarzucił na liczne skrzynie grubą płachtę, którą przymocował do wozu za pomocą sznurów. W miejscu, które zostało wskazane Nyarli leżał potężny, dwuręczny młot, którego głowica musiała ważyć grubo ponad piętnaście kilogramów. Broń musiała nieść bolesną i druzgocącą śmierć w walce. Uthgaryta odsunął młot i usiadł na miejscu, gdzie broń spoczywała. Rurik zaś usiadł na wygodnym siedzeniu do powożenia i złapał za lejce. Dwa, pociągowe konie prychnęły czując, że niebawem w końcu ruszą. Formit zeskoczył z dachu i miękko wylądował na brukowanej kostce. Szybko podbiegł do wozu, który prowadził Gabriel i z gracją się na niego wspiął, siadając obok znajomego elfa.
-Gotowa, czy nie, ruszamy!- krzyknął rozochocony brodacz, po czym wydał za pomocą lejców koniom rozkaz wyruszenia.

Wóz krasnoluda ruszył energicznie do przodu, a kilka metrów za nim jechał drugi, który powoził Strzaskane Niebiosa. Elf spoglądał przed siebie, uważając by zbytnio nie zbliżyć się do pierwszego z wozów. Siedzący obok niziołek, bawił się mieczykiem i opowiadał coś kompanowi, jednak głośne dźwięki kół, uderzających o brukowaną kostkę zagłuszał wszystko dookoła i nawet jeśli Nyarla bardzo by chciała nie mogła usłyszeć, o czym rozmawiała tamta dwójka.
-No moja droga. Jesteś z tego miasta?- zagadał dużo bardziej rozmowny od Gabriela, Bruno. -To wspaniałe miejsce, bardzo przyjazne dla wszystkich. Musisz się odzwyczaić, gdyż Waterdeep nie dba o mieszkańców, a już tym bardziej o przyjezdnych...- przestrzegł kobietę.
-Co ją straszysz? Widzisz, że to urodziwa dziewucha! Jaki chłop dałby jej krzywde zrobić?- wtrącił się brodaty woźnica.
-Może krasnoludy dbają o swe kobiety, ludzie niestety bywają inni. Czasami, chcą wziąć siłą to czego nie mogą dostać po dobroci.- zripostował kapłan. Towarzysze wdali się w burzliwą debatę na temat mężczyzn, jakby zapominając o towarzystwie Nyarli.





++++++
Doświadczenie: 1350 PD
 
Nefarius jest offline  
Stary 22-04-2010, 20:02   #20
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Długi, poranny spacer do Dębu elfów otrzeźwił i ostatecznie obudził Nyarlę. Zapowiadał się ładny dzień. Mimo wczesnej pory, na ulicach spotykała już sporo ludzi. Nie zwracała jednak na nich większej uwagi. Liczyło się tylko to, że niebawem ruszy w podróż. Długą podróż na zachód, która być może zaprowadzi ją w końcu na miejsce ze snów. Była podekscytowana i pełna oczekiwania. Demon z kolei był wyraźnie niezadowolony z tak wczesnej pobudki i opuszczenia ciepłego łóżka. Wiercił się tak, że dziewczyna ledwie mogła go utrzymać, obciążona dodatkowym bagażem, który zabierała w podróż.
- Nie drap mnie, bo porwiesz rękaw. Chcesz to zaraz będziesz szedł na własnych łapach... - zagroziła szeptem. Chyba podziałało, bo kot miauknął jeszcze żałośnie, po czym uspokoił się i tylko fukał nerwowo od czasu do czasu.

Kiedy zbliżała się do celu, dobiegł ją głos Strzaskanych Niebios. Prawie zatrzymała się w miejscu. Prawie. Był ostatnią osobą, której się tu spodziewała. Aż nie wiedziała co o tym myśleć. Cieszyć się? Że znów go spotkała i będzie miała szansę odwdzięczyć się za pomoc i zrewanżować za walkę w jaskini. Czy może klnąć na czym świat stoi? Bo całą, długą drogę będzie jej towarzyszył chłód bijący od elfa. Stłumiła westchnienie. Zbliżając się do wozów usłyszała krótką wymianę zdań na jej temat. Doznała kolejnego szoku, bo Gabriel nie tylko na nią spojrzał, ale i skinął jej głową. A na dodatek - przedstawił ją krasnoludowi.
~ Pewnie Oswald przypomniał mu moje imię. - szybko znalazła rozwiązanie.

Odprowadziła wojownika wzrokiem, gdy ten ruszył w stronę zejścia do domostwa. Przeniosła spojrzenie na krasnoluda z kuszą i uśmiechnęła się uprzejmie. Na jego nieznaczny ukłon, odpowiedziała dworskim - niemal - dygnięciem.
- Nyarla Salvani - przedstawiła się - Niektórzy mówią mi 'Nya'. - dodała.
~ Jeszcze by się Gabriel obraził, gdybym powiedziała 'znajomi'. - pomyślała z rozgoryczeniem.
Krasnolud wyglądał na całkiem przyjemnego kompana. Przedstawił jej również siedzącego na dachu niziołka. Dziewczyna uśmiechnęła się do Kayla, zwanego Formitem i pomachała do niego.
Zgodnie z poleceniem elfa, weszła do wozu i o jedną ze skrzyń oparła swoją torbę oraz plecak. W końcu mogła także puścić Demona, ręka zaczynała jej już cierpnąć od niańczenia kociaka.
- Bądź grzeczny. - powiedziała czule do kota, drapiąc go za uchem.
Gdy opuściła wóz podszedł do niej mężczyzna z symbolem Uthgara. Krzepki uścisk jego dłoni sprawił, że aż rozbolały ją kości palców. Cieszyła się, że będzie z nimi jakiś kleryk. Wydawało jej się, że to właśnie Bruno zajął się wczorajszą raną Gabriela, po której najwyraźniej nie było już śladu.

Cała kompania zrobiła na niej bardzo dobre wrażenie. Wszyscy odnieśli się do niej uprzejmie i - na swój sposób - ciepło.
~ Prawie wszyscy... - rzuciła krótkie spojrzenie na Gabriela. Mimo całej jego nieprzyjaznej osobowości i tego muru zimna jakim się otaczał, było w nim coś, co strasznie Nyarlę pociągało. Ona sama wyglądała przy tych wszystkich uzbrojonych mężczyznach jak mała, bezbronna dziewczynka. Odziana w prostą szatę, za jedyną materialną broń mając niewielki sztylet, sprawiała raczej wrażenie osoby, którą trzeba chronić, niż osoby, która ma chronić.
Przeczesała włosy dłońmi i wróciła na wóz. Zajęła miejsce między kapłanem a siedzeniem woźnicy, które zajmował krasnolud. Demon nie czekał ani chwili. Wskoczył na kolana czarownicy i zaczął udeptywać materiał na jej udach, mrucząc przy tym błogo, wielce zadowolony z siebie.

- Tak, w Silverymoon mieszkam od urodzenia. - tylko tyle zdążyła powiedzieć nim Bruno pociągnął rozmowę dalej. Krasnoluda obdarzyła pełnym wdzięczności uśmiechem za ciepłe słowo. Ale to, co powiedział kapłan nie spodobało jej się. Słyszała co prawda różne historie, ale nie potrafiła sobie wyobrazić, żeby ktoś chciał posiąść ją siłą. Wzdrygnęła się mimowolnie i zanurzyła palce w sierści Demona.

Stukot kół o brukowaną kostkę zagłuszał rozmowy. Nyarla słuchała wywodów Bruna i Rurika, od czasu do czasu wtrącając coś od siebie. Skupiła się jednak głównie na mieście, które opuszczali. Tu się urodziła i tu spędziła całe dotychczasowe życie. Mijali znajome budynki, czasem wśród zdążających do pracy osób, widziała jakąś znajomą twarz. Nie wiedziała ile czasu minie, nim ponownie tu zawita. Zaczęła trochę żałować, że nie pożegnała się wczoraj czulej z Silathielem albo nie została na noc u Nathazala. Wyglądało na to, że nieprędko dozna znów takiego ciepła, jakie potrafili jej ofiarować tylko przyjaciele. Jednak czuła, że podróż na wybrzeże może okazać się czymś naprawdę niezwykłym. Nieważne, w jaki sposób tam dotrze. Choćby miała tu pięciu Gabrieli, zamierzała miło wspominać tę wyprawę.
 
Amanea jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172