Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-04-2010, 20:28   #21
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Panorama Silvermoon majaczyła w oddali. Dopiero z odległości kilku mil dało się zobaczyć delikatną, różową aurę otaczającą całe miasto. Potężna magia elfów, którą emanował Mythal chroniła Klejnot Północy przed wszelkimi istotami, mającymi złe zamiary wobec miasta. Z daleka, wieczorami i rankami zaś lśnił perłowo-różową barwą, której z wnętrza ochronnej skorupy nie dało się zauważyć. Widoki, które mijali po drodze zapierały dech w piersi. Wszędzie dookoła z obszernego wzgórza dało się dostrzec połacie iglastych lasów, oraz górskie szczyty, które od jakiegoś czasu były gołe z śnieżnych czap. Już niespełna po jednym dniu podróży Nyarla zrozumiała, że ta podróż będzie straszliwie nudna. Co prawda towarzyszący jej mężczyźni byli rozmowni i co chwila zagajali z nowymi tematami, ale sama rozmowa w końcu i zaklinaczkę może zacząć nudzić.

-Formit jest kuzynem Aquela Jednookiego!- upierał się krasnoludzki woźnica. Siedzący blisko kobiety kapłan pokręcił głową i zawiesił ręce na piersi.
-Noż mówię Ci uparty ośle z brodą, że Aquel nie pochodzi z Silvermoon, a Formit tak!- kleryk stanowczo zaprzeczał, broniąc swoich racji.
-A cholera z nimi! Nie będziem się kłócić z powodu jakiego nizioła!-
-Ba...- Nastała chwila ciszy. Chwila, która jednak szybko miała się skończyć.
-A jak rodzicom na imię? Ja od lat mieszkam tu, więc powinienem skojarzyć.-
-Dajże jej już spokój!- wtrącił się Uthgaryta i mężczyźni znów zaczęli się kłócić. Nyarla spojrzała w dal. Widziała dwa jelenie spokojnie maszerujące po polanie, kilkanaście metrów od oddalone lasu. Zwierzęta musiały mieć doskonały słuch, lub wzrok gdyż ich łby były cały czas skierowane w stronę toczących się wozów.


Dzień powoli chylił się ku końcowi. Słońce z każdą chwilą było bliżej horyzontu nadając niebu pomarańczowy kolor. Noc zapowiadała się w miarę ciepła i bezchmurna, co cieszyło na szlaku.
-Dobra, zatrzymajmy się na tej polanie.- odezwał się Bruno, wskazując palcem obszerną łąkę. Krasnolud zbadał wzrokiem wskazane miejsce i po chwili zastanowienia odwrócił się do jadących za wozem Formita i Gabriela, machając im ręką by i oni skręcili. Brodacz pociągnął za lejce i konie zjechały z ścieżki, wjeżdżając w wysokie trawy. Wóz zatrzymał się kilkanaście metrów w głąb łąki. Po chwili dołączył do niego drugi wóz, tworząc literę "L", tak by kompania mogła rozbić obóz w miejscu gdzie oba wozy były blisko siebie, by nikt ich nie okrążył. Dopiero teraz Nyarla poczuła olbrzymią ulgę, gdy nie czuła już tych irytujących wstrząsów i hałasu.


Zarówno elf, jak i niziołek zeskoczyli z wozu, ale tylko Gabriel podszedł do Nyarli, Bruna i Rurika. Mały Kayl zniknął gdzieś w wysokiej trawie. Zaklinaczka miała świadomość, że maluch poszedł zrobić zwiad i zbadać, czy okolica jest bezpieczna.
-Zrób miejsce na ognisko.- elf zwrócił się do krasnoluda -A ty pomóż mi przytachać z wozu drewno.- odezwał się do Uthgaryty.
-Skąd tam się drewno wzięło?- spytał zdziwiony kapłan.
-Pomyśleliśmy z Formitem i nazbieraliśmy po drodze, nawet nie zauważyliście.- odrzekł elf opuszczając grupę. Kapłan spojrzał zdziwiony na krasnoluda i Nyarlę. Rurik wzruszył jedynie ramionami i wydął usta.


Kilkanaście minut później słup suchych patyków płonął dając ciepło i odrobinę światła. Zmrok zapadł szybko. To była mądra decyzja by zjechać już na odpoczynek. Wrócił i Kayl, który niespodziewanie wyłonił się z mroku.
-Czeka nas spokojna noc. Nie zauważyłem śladu inteligentnych istot.- wyjaśnił, po czym podszedł do paleniska i wystawił nieco zmarznięte dłonie. Mężczyźni rozmawiali o dalszej drodze. Z ich debaty wynikało, że chcą przejechać na zachód obok Wiecznych wrzosowisk i dotrzeć do miasteczka Nesme, gdzie po raz ostatni uzupełnią zapasy i ruszą wzdłuż rzeki na południowy wschód w kierunku Waterdeep. W rozmowie nie uczestniczył tylko Gabriel, który siedział, wpatrując się w ognisko, z narzuconym na plecy kocem. Nyarla miała już pewność, że nie był oziębły w stosunku do niej, a ogólnie miał naturę buca. Zaklinaczka spojrzała w górę i jej oczom ukazał się niesamowity widok milionów gwiazd.


Przez chwilę poczuła się bardzo samotnie. Mimo iż Demon nie odstępował jej na krok, to jednak potrzebowała choćby przez chwilę by ktoś ją przytulił. Widok był przynajmniej romantyczny. Niestety nie mogła liczyć na niczyją czułość. Krasnolud debatował z Brunonem i Formitem o niebezpieczeństwach w okolicach Wiecznych wrzosowisk. Gabriel zaś był myślami daleko od obozowiska na polanie. Był ogromną zagadką, której rozwiązanie zdawało się być niemożliwym. Elf wziął głęboki wdech i również spojrzał w niebo. Przez kilka sekund Nyarla miała nieodparte wrażenie, że jego mina pozbawiona uczuć przybrała wyrazu żalu i tęsknoty. Nie minęły jednak trzy uderzenia serca a elf znów spoważniał i wbił spojrzenie w płonące drewno...
 
Nefarius jest offline  
Stary 22-04-2010, 21:10   #22
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Nyarla podziwiała krajobraz roztaczający się dookoła. Piękno przyrody urzekało i napawało ją spokojem. Ciągłe sprzeczki towarzyszy podróży były momentami irytujące, ale wolała to od chłodnej ciszy. Czasem wtrąciła się w rozmowę, ale przez większość jazdy milczała. Od ciągłego hałasu poruszających się wozów i wstrząsów, jakie ruchowi towarzyszyły, zaczynała ją już boleć głowa.
~ Muszę się po prostu przyzwyczaić... - powtarzała sobie w duchu.

Słońce chylące się ku zachodowi, powoli wyłaniało nowe barwy w otaczającej ich przyrodzie. Wszystko nabrało odcieni pomarańczu, gdzieniegdzie także złota. Z ulgą przyjęła polecenie postoju. Niby przez ten cały czas nic nie robiła, ale czuła się jeszcze bardziej zmęczona niż po wydarzeniach dnia wczorajszego. Demonowi humor dopisywał. Kot baraszkował w wysokiej trawie. Ganiał za muszkami i skakał na chrząszcze i żuki. Zachowywał się jak mały kociak, co Nyarli zupełnie nie przeszkadzało. Gdy Kayl wrócił, postanowiła zawierzyć słowom niziołka i wziąwszy swoją torbę, usadowiła się w pobliżu rozpalonego już ogniska.

Otuliła się kocem i spojrzała w gwiazdy. Widok był niesamowity, wręcz hipnotyzujący. W mieście nigdy nie było widać tylu gwiazd. Zapragnęła wzbić się w niebo, znaleźć się bliżej nich. Lecz chłodny blask, jakim jaśniały, dobitnie uświadamiał jej, że nigdy nie będzie to możliwe. Pozostały jej tylko sny i marzenia. Na rozmowę toczącą się obok, nie zwracała uwagi. Westchnęła cicho, Demon zaczął łasić się do jej nóg, jakby wyczuwając pogarszający się nastrój właścicielki.
Pogładziła z czułością miękką sierść kota. Tak strasznie brakowało jej kogoś znajomego, bratniej duszy. Przyjaciela, który przytuliłby ją chociaż na krótką chwilę. Ale jedynym źródłem ciepła było płonące przed nią ognisko. Nie sądziła, że mimo towarzystwa w podróży, tak bardzo będzie jej brakować kogoś bliskiego. I to już pierwszego dnia...

Wpatrywała się w gwiazdy, wspominając sen, który pchnął ją do decyzji o wyjeździe. Miała nadzieję, że nie będzie to marny trud. Z drugiej strony kompletnie nie wiedziała czego oczekuje. Czuła się przybita i zgaszona. Przypomniała sobie piosenkę, którą w czasach dzieciństwa nauczyła ją jedna z nauczycielek. Chyba jedyna, którą Nya lubiła. Zaczęła nucić smętną melodię, po czym zaśpiewała cicho:

"Latać to nie znaczy
Tylko machać skrzydłami
Tak, że aż pióra lecą niewinne
Latać to znaczy
Zwiedzać przestworza latami
Zakończyć bajki dziecinne
...
Oczyścić swą duszę
Z brudu codzienności
Którym tak bardzo ocieka
Oczyścić swą duszę
Z naiwności
Która na głupców tylko czeka
...
Bo skrzydła nie dla ludzi
Choćby bardzo chcieli
Latać i wzbić się w powietrze
Bo skrzydła nie dla ludzi
Którzy zapomnieli
Gdzie ich uczucia i serce"

Umilkła. Wzięła na ręce demona i przytuliła policzek do jego pyszczka. Położyła sobie kota na kolanach i sięgnęła po torbę. Wyjęła z niej księgę, którą podarował jej Oswald. Zaczęła ją kartkować w chwiejnym świetle ogniska, przeglądając o czym traktuje. Od czasu do czasu gładziła grzbiet Demona.
 
Amanea jest offline  
Stary 22-04-2010, 22:22   #23
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Niebo nad rozległym oceanem było zachmurzone. Daleko na horyzoncie zbierały się burzowe chmury, zwiastujące potężny sztorm. Fale niespokojnie nacierały na piaszczystą plażę zalewając na krótkie chwile nogi spacerującej kobiety. Wiedziała, że sztorm nie dotrze do wybrzeża, jednak patrząc na oddalone chmury odczuwała dziwny niepokój. Nie mogła wyjaśnić tego zjawiska. Jakby jakaś jej cząstka była daleko za horyzontem i przekazywała jej obawy. Mimo wszystko wciąż czuła, że chce tam być. Czuła, że nawet największy w historii sztorm nie zatrzymałby jej na drodze do drugiego brzegu. Choć woda była chłodna, nie unikała kontaktu z nią. Mroczne niebo nagle rozjaśniło się od obszernej błyskawicy, przypominającej kształtem popękaną szybę. W ciągu kilku uderzeń serca Nyarla była świadkiem pojawienia się ponad dwudziestu chaotycznie skrzących błyskawic. Zjawisko pogodowe było jednak tak daleko, że kobieta nie słyszała grzmotów. Nagle jej uwagę przykuł kształt. Z plaży na której stała przypominał zaledwie małą, czarną kropkę. Krążył między jaskrawymi gromami, jakby igrał z pogodą i własnym życiem.




***

Gdy Nyarla otwarła oczy było jeszcze ciemno. Znaczący chłód pozwolił jej stwierdzić, że jest jeszcze noc. Dziwiła się że kompani ją zbudzili. Tuż obok niej leżał niziołek trzymając delikatnie dłoń na jej ustach, dając do zrozumienia, że ma zachować milczenie. Skinieniem głowy dała mu do zrozumienia, że dotarło do niej. Po ognisku pozostała jedynie, plama żarzących się kawałków drewna. Zaklinaczka odwróciła głowę w bok. Po jej lewej stronie kucał skupiony Rurik, trzymając w ręku przygotowaną do strzału kuszę o dziwacznej budowie. Na jego twarzy malowało się kompletne skupienie. Kobieta wejrzała w stronę wozu. Zaraz przy tylnym kole wozu, na którym jechała ona, stał Bruno dzierżąc swój dwuręczny młot w pogotowiu. Mężczyzna z zmrużonymi oczami rozglądał się po niebie jakby czegoś szukał, ale nie mógł dostrzec. Brakowało jej jeszcze jednej osoby. Na szczęście dostrzegła i jego. Gabriel stał przy drugim wozie, głaszcząc jednego z koni po łbie. W lewej ręce trzymał swój miecz, ostrzem opierający się o podłoże.

Po chwili czarownica poczuła za sprawą magicznej więzi z chowańcem, spory niepokój Demona. Kot choć leżał tuż obok swej pani przekazywał mentalnie Nyarli uczucie strachu i wielkiej obawy. Musiała wejrzeć na niebo by zrozumieć, przed czym kryje się grupa. Nagle na tle jasnych gwiazd dostrzegła skrzydlaty kształt. Stwór przypominał nieco smoka, lecz był dużo mniejszy i nie widać mu było przednich łap.
-Wyvern...- syknął szeptem niziołek widząc jej zdziwienie. Słyszała o tych istotach wiele złego. Ci wyjątkowo głupi drapieżnicy, atakowali każdą słabszą istotę, żądląc przeciwnika jadowitym kolcem na krańcu ogona. Stwór krążył kilkadziesiąt metrów nad obozem jakby zastanawiał się czy opłaca mu się atakować. Klęczący na jedno kolano brodacz przełknął ślinę i poprawił opartą o ramię kuszę samopowtarzalną. Każdy z kompanów kobiety był gotowy do ewentualnej walki...
 
Nefarius jest offline  
Stary 23-04-2010, 10:14   #24
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Wybudzonej ze snu dziewczynie, powrót do rzeczywistości zajął nieco czasu. Sen się zmienił, choć nie wiedziała czy na lepsze czy na gorsze. Mimo to, uznała zmianę za dobry znak. Z pewnością wyruszenie w podróż wpłynęło na to, co widziała we śnie. Odniosła wrażenie, że jej wyprawa nie skończy się na odwiedzeniu klifów i spoglądaniu w ocean. Cokolwiek zsyłało te wizje, zdawało się być daleko za horyzontem, tam, gdzie nie sięgał wzrok. Zastanawiały ją tylko jaśniejące błyskawice, ich ilość... i maleńka, czarna kropka krążąca pośród odległej burzy. Całe rozważania trwały ledwie kilka uderzeń serca.

Dopiero teraz do jej świadomości w pełni zaczęło docierać to, co się dzieje. Chłód nocy nieubłaganie przedzierał się przez koc i ubranie. Czuła na ustach dłoń niziołka. Jedynym źródłem światła był zimny, odległy blask gwiazd. Obok niej był także Rurik, przy wozach dostrzegła sylwetki Bruno i Gabriela, który uspokajał jednego z koni. Wszyscy zachowywali milczenie, więc dziewczyna postanowiła nie burzyć tej ciszy nawet szeptem. Udzielał się jej strach Demona. Dopiero teraz dostrzegła, że gwiazdy przesłania ciemny, skrzydlaty kształt. Przez moment zazdrościła istocie nieograniczonej niczym wolności i możliwości obserwacji otoczenia z tak wysoka. Jednak uczucie to szybko wyparowało, zastąpione kolejnym dreszczem niepokoju. Coś, czego bało się czterech mężczyzn, skutecznie mogło przestraszyć jedną kobietę. Doceniła obecność niziołka i krasnoluda u boku, ale jeśli stworzenie zdecydowałoby się na atak, mogłoby się to źle skończyć.

Mogła spróbować przestraszyć w jakiś sposób wyvernę, ale nie zrobiła nic. Nie chciała zwrócić uwagi stworzenia, zagroziłaby nie tylko sobie, ale i pozostałym. Zamarła w bezruchu, oczekując na ruch bestii. Jeśli odleci i zostawi ich w spokoju, unikną walki. Jeśli zaatakuje, nie będą mieli wyjścia, jak tylko bronić się z całych sił. Wbiła spojrzenie w kołującą nad nimi istotę...
 
Amanea jest offline  
Stary 23-04-2010, 11:12   #25
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Czas zdawał się dłużyć niemiłosiernie gdy skrzydlaty gad krążył nad łąką, a pociągowe konie z każdą kolejną chwilą bały się coraz bardziej. Nawet obecność opiekuńczego wobec nich Gabriela zaczynała niewiele dawać. W końcu jeden z koni zarżał głośno tupiąc kopytami. Wszyscy wejrzeli na zwierza czując tę straszną niemoc. Nagle na wysokości rozległ się głośny skowyt bestii. Wyvern musiał usłyszeć przestraszonego konia i miał już pewność, że na polanie ktoś jest.
-Schowaj się tak by nie mógł Ci nic zrobić!- polecił gromko Formit, samemu odpinając pasek utrzymujący na jego plecach kuszę. Malec błyskawicznie oparł broń o ziemię i z trudem naciągnął cięciwę, następnie nałożył na wydrążone w drewnie miejsce stalowy bełt. W tym samym czasie Gabriel uniósł swój miecz ostrzem do góry i trzymając broń oburącz pochylił się nieco, uważając by stwór nie zapikował z powietrza chcąc w ten sposób najbardziej zaszkodzić grupie.
-Uthgarze, napełnił swego wiernego sługę siłą i sprytem, bym mógł walczyć mężnie niczym wilk!- modlił się Bruno, zaś Rurik wartko odbezpieczył swoją nietypową kuszę.

Wyvern z każdą chwilą krążył niżej i niżej. Stwór nagle zniknął by po chwili wyłonić się z strony ścieżki, którą jechały wozy. Bestia przeleciała kilka metrów nad ziemią z niesamowitą szybkością. Gad wydał z siebie złowrogi krzyk, który jeszcze bardziej wystraszył konie. Wyvern przeleciał kilkadziesiąt metrów i zawrócił pędząc z na przeciwka, wprost w stronę obozowiska. Nyarla usłyszała serię dziwnych dźwięków, przypominających wypluwanie bełtów. Tak też było. Egzotyczna kusza Rurika wystrzeliwała jeden za drugim, a krasnolud wcale nie musiał naciągać cięciwy. Ogromny rozrzut broni, w połączeniu z niezwykłym refleksem gada sprawił, że żaden pocisk nie trafił celu, a przynajmniej stwór nie dał tego po sobie poznać. Dopiero gdy mały Formit wymierzył i strzelił z swojej kuszy, bełt trafił, co dało się poznać po syknięciu zbliżającej się kreatury. Wyvern rozpostarł skrzydła spowalniając lot i wylądował na ziemi kilka metrów od dogasającego ogniska.


Stwór musiał ważyć ponad tonę, gdyż Nyarla poczuła dość silny wstrząs, gdy bestia osiadła na podłożu. Gad zwinął skrzydła i ryknął gromko, co u kompanów wywołało kolejny dreszcz na plecach. Nie mogli jednak się bać. Wyvern był tylko jeden i wspólnymi siłami mogli mu podołać. Gabriel nie czekał ani chwili. Wartko opuścił miejsce, w którym czekał na walkę i podbiegł do stwora z jego prawej strony. Wielki jaszczur zawył raz jeszcze. Nagle jego ogon wystrzelił do przodu w stronę Gabriela tak szybko, że Nya z ledwością dostrzegła ten ruch. Elf był zwinny. Odskoczył o krok i jadowity kolec tylko śmignął mu przed twarzą.
-Cholerny szmelc gnomów! Znowu się zaciął!- krzyknął Rurik. W jego głosie można było usłyszeć panikę mieszaną z irytacją. Nya psychicznie była gotowa na bój, choć miała świadomość, że Wyvern to nie worg i już tak łatwo nie pójdzie.

Koło zaklinaczki przebiegł Bruno ściskając mocno swój bojowy młot.
-Agr!- krzyknął jakby chciał przestraszyć przeciwnika, stwór jednak nie czuł strachu. Również zawył i zatrzepotał skrzydłami. Wielki, rogaty łeb gada niespodziewanie uderzył Bruna, przewracając go na plecy. Nim do walki dołączył się Formit, z ziemi podniosła się Nyarla by w końcu cisnąć w przeciwnika jednym z swoim zaklęć. Wtedy też Wyvern zwrócił na nią uwagę. Stwór wejrzał bystrym wzrokiem na kobietę a ona poczuła, że na nią patrzy. Wszyscy byli zaskoczeni, gdy jaszczur nagle wzbił się w powietrze, przeleciał nad głowami Gabriela i Kayla, oraz nad leżącym Brunonem i wylądował tuż koło wozu, lądując trzy metry przed Nyarlą.
-Nya uciekaj stamtąd!- krzyknął elfi wojak, lecz jej nogi odmawiały posłuszeństwa. Miała świadomość, że ucieczka byłaby najlepszym rozwiązaniem, lecz nie wiedzieć czemu nie potrafiła się ruszyć.

Wyvern zawył raz jeszcze i zrobił w jej kierunku krok, wtedy i on znieruchomiał. Gad ruszał energicznie nozdrzami wciągając otaczające kobietę powietrze. Bestia cofnęła się strachliwie od Nyarli i wydając z siebie żałosny pomruk, dość panicznie wzbiła się w powietrze. Po kilku chwilach stwór zniknął z oczu rozproszonej grupki.
-No nareszcie!- krzyknął Rurik, lecz już nie było do czego strzelać, gdy broń była gotowa do działania. Gabriel podszedł do przewróconego Bruna i pomógł mu wstać.
-Coś Ty mu zrobiła?- spytał zdziwiony całą sceną niziołek.
 
Nefarius jest offline  
Stary 23-04-2010, 12:23   #26
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
~ Cholera! - pomyślała, słysząc rżenie konia. Nie mogła jednak mieć mu za złe, biedactwo musiało być naprawdę przerażone. Pewnie nawet bardziej niż malutki Demon. Mieli ledwie kilka uderzeń serca na przygotowanie się do obrony i - w konsekwencji - do walki. Mężczyźni naszykowali broń, a dziewczyna zgodnie z poleceniem Kayla, podniosła się z ziemi i podbiegła do jednego z wozów. Musiała mieć wgląd na walkę, żeby w razie czego wspomóc pozostałych magią. A jednocześnie potrzebowała chociaż szczątkowej osłony. Czarniejszy niż noc kot, pobiegł za właścicielką i schował się pod wozem, przyciskając się do jednego w kół. Tylko zielone oczy błysnęły w ciemności.

Nyarla obserwowała lot wyverny. Na chwilę bestia zniknęła jej z oczu, by znów pojawić się nieopodal. Gdzieś w głębi duszy dziewczyna poczuła niewytłumaczalny zachwyt. Sposób w jaki stworzenie układało skrzydła, płynny ruch, gra mięśni... to wszystko urzekało czarodziejkę. Znów poczuła nieodpartą chęć wzbicia się w powietrze. Szybko jednak wróciła do tego, co tu i teraz. Rurik potraktował gada salwą z kuszy, jednak ten skutecznie uniknął wszystkich pocisków. Dopiero bełt Formita dosięgnął celu. Wyverna syknęła, a Nyarla poczuła jak ściska się jej serce. Bestia atakowała ich, miała mordercze zamiary, ale mimo to zaklinaczka nie chciała, by coś, co może latać, utraciło na zawsze możliwość wzbicia się w przestworza. Lądowanie ciężkiego stworzenia, niemal zbiło Nyarlę z nóg.

Szybkość z jaką bestia zaatakowała ogonem była imponująca. Dziewczyna była pewna, że Gabriel oberwie zatrutym kolcem. Ten jednak jeszcze szybciej uskoczył, o włos unikając trafienia. Widząc z jaką łatwością stwór przewrócił rosłego Bruna, Nyarla uznała, że czas włączyć się do walki. Nim Formit dobiegł do przeciwnika, w dłoni kobiety zaczęła jaśnieć kula czystej, magicznej energii. To zwróciło uwagę bestii, która w mgnieniu oka znalazła się przed zaklinaczką. Usłyszała jeszcze tylko krzyk Gabriela...
~ Zmartwił się, że będzie jedna osoba mniej?
...przeszło jej przez myśl...

...i wszystko na chwilę zwolniło. Chciała uciekać, cisnąć pociskiem w wyvernę i odbiec, by ani szczęki ani ogon jej nie dosięgnęły. Jednak nie mogła się ruszyć. Jej uszu doszedł ryk bestii, która już miała się na nią rzucić i nagle również znieruchomiała. Ich spojrzenia spotkały się. Nyarla poczuła jak zapada się w ciemność głębokich, gadzich oczu. Gad węszył zapamiętale. Wszystko trwało mgnienie oka, ale kobiecie wydawało się, że mijają całe minuty. Nagle dojrzała w oczach wyverny strach, rozległ się głuchy pomruk, po czym nagle stwór znów znalazł się nad nimi i odleciał w dal. Dziewczyna odprowadziła go spojrzeniem.

Nyarla spojrzała za siebie, spodziewając się dojrzeć coś, co przestraszyło gada. Ale nikt za nią nie stał. Nic z tego nie rozumiała. Nigdy o czymś takim nie słyszała. To nie było normalne.
- Ja? - odpowiedziała elokwentnie na pytanie niziołka, zebrała się jednak w garść i wykrztusiła - Ja nic... Tylko stałam, nie mogłam się w ogóle ruszyć.
Potrząsnęła głową. Dotknęła włosów, twarzy, szyi. Nadal była sobą, więc dlaczego wyverna po prostu jej nie zabiła?
- Ch... Chyba już nie wróci. - powiedziała słabo i chwiejnym krokiem wróciła do posłania. Demon nie odstępował jej na krok.
 
Amanea jest offline  
Stary 23-04-2010, 14:10   #27
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Formit wzruszył ramionami i przewiesił przez pierś kuszę. Niziołek zdawał się w pełni zawierzyć słowom zaklinaczki. Kapłan nawet nie widział, co się stało. Pewnie i tak interpretował sobie w duchu zdarzenie boską interwencją swego opiekuna. Rurik zawiesił swą kuszę tak jak zrobił to niziołek i wartko podszedł do przerażonych koni pociągowych głaskając te, które ciągły jego wóz. Tylko Gabriel spoglądał podejrzliwie na kobietę. Być może miał swoje teorie. Może nie potrafił uwierzyć tak prostemu rozwiązaniu, jakie przedstawiała Nyarla.
-Do świtu zaledwie dwie godziny. Przygotujcie się do wymarszu. Jak zrobi się widno ruszamy.- rozkazał elf, po czym przetarł ostrze swego miecza, z drobinek ziemi, na której opierał broń. Garbiel wsunął w końcu miecz do pochwy i zasypał dogasające ognisko rozkopaną ziemią. Gwiazdy powoli znikały z nieboskłonu a ten od wschodu z czarnego zmieniał się w szaroniebieski.

23 dzień Czasu kwiatów 1372 roku rachuby dolin

Gdy zrobiło się dość jasno wozy zostały zaprzęgnięte i grupa wróciła na ścieżkę. Milczeli. Byli jeszcze dość zmęczeni po niedospanej nocy. Gdy Nyarla obejrzała się w stronę drugiego wozu dostrzegła, że również i Formit nie jest tak rozmowny jak poprzedniego dnia. Teren, po którym poruszali się wędrowcy stawał się powoli równy. Wzgórza z każdą kolejną milą stawały się mniej obszerne i wysokie. Jedyne góry, które kompani widzieli, to największe w całym regionie, góry Dachu Świata na Północy. Wielkie, wiecznie ośnieżone szczyty majaczyły dziesiątki, jeśli nie setki mil od szlaku, którym się poruszali. Szum Rzeki Rauvin stawał się coraz głośniejszy. Wozy znów jechały kilkadziesiąt metrów od szerokiego koryta jednej, z największych rzek Krain. Już z daleka widzieli wspaniały most budowany niegdyś przez krasnoludzkich rzemieślników.


Do zachodu słońca pozostało jeszcze sporo czasu, to też Krasnolud po namowie z Brunonem postanowili jechać dalej, nie robiąc przerwy. Kostka brukowa, z której składał się most mimo sporego wieku wciąż była gładka i jadąc po niej kompani nie czuli zbyt wielkich wstrząsów. Po trzech godzinach jazdy podróżnicy ujrzeli pierwsze krajobrazy Wiecznych Wrzosowisk, które miały im towarzyszyć przez kilka kolejnych dni. Nad wilgotną ziemią unosiła się gęsta biała mgła. Mroczne, iglaste lasy skrywały w sobie wiele tajemnic i niebezpieczeństw. Liczne trolle, nagi a nawet zjawy zamieszkiwały centralne części tych podmokłych terenów. W końcu Rurik uznał, że to dobry czas na odpoczynek. Wozy zatrzymały się tuż przy ścieżce by koła nie ugrzęzły w miękkiej ziemi. Gdy krasnolud zajmował się rozbijaniem obozu do niewiasty zagadał niziołek.
-Opowiedz nam coś o sobie...-
 
Nefarius jest offline  
Stary 23-04-2010, 15:34   #28
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Nie dbała o to, kto uwierzył, a kto nie. To nie miało znaczenia. Pierwszy raz w życiu stała oko w oko z wyverną. I nigdy by się nie spodziewała, że spotkanie zakończy się w ten sposób. Postanowiła, że jak wróci do Silverymoon, porozmawia o tym z Nathazalem.
~ Jeśli wrócę...
Może bardziej doświadczony mag, który posiadał imponujący księgozbiór znajdzie jakieś wytłumaczenie dla tej sytuacji. W zwykły przypadek nie byłaby w stanie uwierzyć. Coś się stało, tylko nie miała pojęcia co. Siedziała na posłaniu gładząc grzbiet Demona. Zerknęła w niebo, obserwując jak gasną gwiazdy i wstaje dzień. Gdy już otrząsnęła się z zamyślenia, zajęła się zwijaniem posłania i zbieraniem się do dalszej podróży.

Droga mijała im raczej w milczeniu. Zmęczona czarodziejka zazdrościła swemu kotu, że potrafi spać nawet w takich warunkach. Zadowolone mruczenie Demona, zwiniętego w kłębek na jej kolanach, trochę poprawiało jej nastrój. Gdy znudziło ją oglądanie powoli zmieniającego się krajobrazu, sięgnęła ponownie po księgę od Oswalda. Wczoraj nie wyczytała z niej zbyt wiele, z powodu słabego oświetlenia. Wiedziała tylko, że gdzieniegdzie znajdują się jakieś ryciny, ozdabiające drobne pismo. Ale teraz, w pełnym słońcu, postanowiła ponownie przyjrzeć się treści. Księga nie posiadała tytułu. Okładka była gładka, pozbawiona jakichkolwiek znaczeń. W środku, na stronie tytułowej także nie było żadnych słów. Jedynie kolorowa ilustracja, która swoimi barwami i detalami przykuła na dłużej uwagę Nyarli. Przesunęła opuszkami palców po kartce, wodząc nimi wzdłuż konturów rysunku.


Kolejna strona również była niemal pusta. Tak, jakby autor dzieła planował zatytułować je dopiero po zakończeniu pisania. Jedynie w dolnym, prawym rogu widniała krótka notka:

...dla mojej ukochanej.

I tylko tyle. Żadnego podpisu czy choćby inicjałów. Czarodziejka zaczęła się zastanawiać co też ta księga mogła robić u Oswalda. I skąd mógł ją mieć. Przełożyła kolejną kartę i zaczytała się w drobne pismo. Już pierwsze zdania wciągnęły ją na tyle, że kompletnie przestała zwracać uwagę na otoczenie. Opowieść mówiła o znalezionym smoczym jaju, którym zajął się mały chłopiec. Z jaja wykluł się srebrzysty smok, który dorastał wraz z dzieckiem i stał się jego najwierniejszym i najbliższym przyjacielem. Kolejne strony opisywały wspólne przygody nietypowej pary. Najbardziej fascynowały dziewczynę opisy wspólnego lotu. Momentami tekst zdobiony był czarno-białymi szkicami przedstawiającymi chłopca lub smoka. Gdy dotarła do końca opowieści, całą następną stronę wypełniał szczegółowy opis srebrnego smoka, wraz z kolorowymi ilustracjami, ukazującymi w detalach pysk, szyję, ogon czy układ łusek. Jeśli mogła mieć wątpliwości co do wiarygodności opisanych historii, nie miała żadnych wątpliwości odnośnie informacji o pięknym stworzeniu.
Szybkie przekartkowanie księgi utwierdziło ją w przekonaniu, że cała jest napisana w podobny sposób. Najpierw historia czy legenda o smoku, a później ilustracja obrazująca ów gatunek. Poczuła głęboką wdzięczność do Oswalda za ten piękny i wartościowy prezent. Postanowiła, że kolejne historie zachowa sobie na następne dni podróży - po jednej na każdy dzień.

Gdy Kayl poprosił, by opowiedziała coś o sobie, spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem. W zasadzie nie powinna się dziwić, że kompani, z którymi spędzi jeszcze sporo czasu, chcieliby wiedzieć o niej coś więcej niż imię i to, że para się magią. Obdarzyła niziołka uśmiechem i usiadła na rozłożonym już posłaniu.
- Jak już mówiłam Rurikowi i Bruno - urodziłam się i wychowałam w Silverymoon. - zaczęła - Moi rodzice - Shila i Sirelegh - nigdy nie mieli dla mnie czasu, to bardzo zapracowani ludzie, dlatego też całe moje dzieciństwo to siedzenie w domu i specjalnie wynajęci nauczyciele, którzy dbali o moje wychowanie i edukację.
~ Uważaj, bo wezmą cię za dziewczynkę, która nie korzystała nigdy z życia... - skomentowała w duchu pierwszą część swojej wypowiedzi.
- Ale potem zaczęły objawiać się moje talenty. Z początku nie kontrolowałam swojej magii, wydawało się to nieszkodliwe, do czasu aż spaliłam nam bibliotekę. - uśmiechnęła się na wspomnienie popłochu jaki zapanował w domu tamtego dnia. - Posłali mnie na Uniwersytet, gdzie nadrobiłam straty, na które skazało mnie dzieciństwo w domu. Poznałam mnóstwo osób, całe dnie - i noce też - spędzałam w towarzystwie przyjaciół, w różnych miejscach. Chodzenie na zajęcia znudziło mi się jak tylko udało mi się zapanować nad moją magią. Zaczęłam więc pracować dla przyjaciela, może kojarzycie Arvana? Znają się z Oswaldem... - zapytała z uśmiechem, po czym kontynuowała - W końcu zapragnęłam zobaczyć nieco świata. W pierwszej kolejności chciałabym spojrzeć na bezmiar oceanu. Dlatego szukałam okazji udania się na wybrzeże w czyimś towarzystwie. Arvan posłał mnie do Oswalda i oto jestem...
Rozłożyła ręce, jakby podkreślając swoją obecność w obozowisku. Celowo nie wspomniała, że to nękające ją sny sprawiły, że opuściła Klejnot Północ. Nie wiedziała jednak, jak zareagowaliby na wzmiankę o tym.
~ Powiem im, jeśli zajdzie taka potrzeba...
 
Amanea jest offline  
Stary 23-04-2010, 16:42   #29
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację

Kayl pokręcił głową, gdy kobieta pytała czy zna jej rodziców. Formit zdawał się być typowym najemnikiem, szukającym dobrego zarobku i przygody, życie w mieście pewnie go nudziło. Inny natomiast był Rurik. Brodacz choć sprzedawał swe umiejętności wynajmującym go osobom, to zdawał się być typem mieszczańskiego najemnika, który woli spędzać czas w gospodzie niż na szlaku. Nie pokazywał tego po sobie. Tego wieczoru to Gabriel udał się na zwiad. Krasnoludzki kusznik jak poprzednio zajął się rozpalaniem ogniska, zaś Uthgarski kapłan siedział na wozie z źdźbłem trawy w ustach, obserwując okolicę.
-Ja znam się dość dobrze z tymi łachudrami. Oswald ma do nas zaufanie i przeważnie to właśnie my służymy mu pomocą.- wyjaśnił, jakby czując, że i kobiecie należy się choćby mała wiedza na temat jej kompanów.
-Większość życia spędziłem w terenie. Robiłem zwiad, sprawdzałem czy na trakcie nie ma pułapek, wiesz o co chodzi...- rzekł malec.

Niziołek uznał jednak, że rozmowa z kobietą jest dla niego zbyt niewygodna z ziemi, to też niczym kot wskoczył z gracją na koło i po chwili już siedział na drewnianym boku, który utrzymywał przewożony towar na powierzchni powozu.
-Rurik pochodzi z krasnoludzkiego klanu Ironfist.- Nya od razu zauważyła nieścisłość w wypowiedzi niziołka. Krasnolud pierwszego dnia przedstawił się jako Rurik Dziesięć Bełtów. Formit chyba dostrzegł zastanawiającą się minę rozmówczyni i postanowił prędko wyjaśnić o co chodzi z nazwiskiem krasnoluda.
-Jego rodzina okryła się hańbą opuszczając Króla Bruneora, podczas próby odbicia Mithrilowej Hali. On, wraz z bratem jako jedyni przedstawiciele swego klanu udali się z setkami krasnoludów. Udało im się. Rurik zaprzyjaźnił się w Mithrilowej Hali z pewnym gnomem, który lubował się w tworzeniu zadziwiających wynalazków.- kontynuował malec.

-Jak widać, jeden z tych wynalazków niemal nie przysporzył mu wczoraj kłopotów.- mówił o nietypowej kuszy, z której korzystał Rurik. -Jest wyjątkiem w całej rodzinie. Wszyscy kuzyni i przodkowie preferowali topory i młoty, ewentualnie miecze, on zaś specjalizował się w strzelaniu z kuszy. Ma wyborny cel i sokole oko, a i refleks jego jest godny pozazdroszczenia.- wyjaśnił Formit. Nyarla tylko przytakiwała nie mogąc się doczekać, aż malec opowie o Gabrielu.
-Bruno od młodego był wychowywany wśród Uthgarskich barbarzyńców, w szczepie podniebnego kucyka. Niech jednak zabawna nazwa Cię nie zmyli. Ci wojownicy są niezwykle mężni i odważni. Jak widać to do niego odezwał się sam Uthgar i od tamtej pory odprawia modły do tego boga, za co patron pozwala mu korzystać z magii, obcej mi i tobie.- wyjaśnił. Nya wejrzała na Brunona i faktycznie wyglądał na dumnego wojownika, choć ciężka zbroja nie pasowała jej do wizerunku barbarzyńcy.

-A Gabriel? Gabriel to też skomplikowana historia. Nie wiem czy wiesz, ale on nie jest takim zwykłym elfem...- rzekł i zaklinaczka poczuła jak serce nieco mocniej jej zabiło. -To Avariel...- kolejne słowa niziołka mocno ją zszokowały. Dopiero teraz blizny na łopatkach, oraz nietypowy pseudonim nabrały sensu. Wszak avariele to wymierająca odmiana elfów, których natura obdarzyła niczym u aniołów pierzastymi skrzydłami. To też wyjaśniało niezwykłą gibkość Gabriela i same nietypowe imię.
-Kiedyś został zdradzony przez ludzi, którym pomógł. Tamci prawie go zabili i odrąbali jego skrzydła.- kontynuował i dla Nyi kolejne fakty stały się oczywiste. Zrozumiała, że dlatego nie pałał do niej zbytnią sympatią. Była człowiekiem. Reprezentowała rasę, która pozbawiła go godności i rodowodu. Rasy, która pozbawiła go możliwości latania.

Nyarla przełknęła ślinę a niziołek zmrużył oczy.
-Ma ciężki charakter, ale z czasem się przyzwyczaisz. Nie ufa żadnemu z nas, ale my ufamy jemu. Jest świetnym wojownikiem. Czasami myślę, że jest bardziej zwinny niż ja i Rurik razem wzięci.- kontynuował. -Możesz mu mówić Strzaskane Niebiosa. Ale nie pytaj o przeszłość. Może kiedyś sam Ci opowie. Choć wątpię. Znam się z nim kilka lat i nigdy nie wspomniał o wydarzeniach z przeszłości. Dobrze zna się z Oswaldem. To właśnie krasnolud pomógł mu, gdy był ciężko ranny. Opiekował się nim i dał dach nad głową. A gdy Gabriel ozdrowiał Oswald opłacił mu nauczyciela, który pokazał jak walczyć. Od tamtej pory Gabriel wiernie odpłaca się krasnoludowi za jego dobroć. To może dlatego tak bardzo ceni sobie towarzystwo krzepkiego ludu?- rzekł pytającym tonem, jakby sam to rozważał.
-Trudno to stwierdzić, ale Strzaskane Niebiosa jest starszy od nas wszystkich razem wziętych. Kiedyś wspominał, że ma ponad trzy wieki życia za sobą...- niziołek zamilknął, gdy wspomniany elf pojawił się nieopodal, wracając ze zwiadu. Nya zastanawiała się ile było prawdy w tym co opowiedział jej Formit.


Wieczory stawały się coraz dłuższe. Przypływ Lata zbliżał się nieubłaganie, co wróżyło udaną podróż. Kompani mogli być pewni, że na szlaku nie zastanie ich śnieg, ani obfity deszcz. Choć te drugi mógł spaść, to jednak sporadycznie i w niewielkich ilościach. Rozpalone ognisko dawało ciepło, choć tego wieczoru kompani nie czuli takiego chłodu jak poprzednio. Ogień przede wszystkim miał za zadanie odstraszyć drapieżniki. Gdy Nya siedziała przy palenisku patrząc jak Rurik piecze nabitego na stalowy drąg zająca, którego upolował niziołek, przyszedł Demon, wchodząc jej na nogi i zawijając się w kłębek, jak to miał w zwyczaju. Kobieta ukradkiem dostrzegła rozmawiającego Gabriela z Formitem. Nie słyszała wszystkiego, jednak do jej uszu dotarło kilka niepokojących słów. "Dwa trolle, błędne ogniki i smród śmierci", wystarczyły jej zupełnie by mieć świadomość, że na terenie Wiecznych Wrzosowisk będą musieli stale być czujni.

Niespodziewanie ciszę przy ognisku przerwał Bruno, który cały dzień przesiedział na wozie.
-Duchy przodków ostrzegają mnie. Duchy szepcą mi na ucho, że zepsuta kobieta może wyrządzić nam krzywdę. Mówią mi, że musimy mieć się na baczności.- odezwał się do ogółu spoglądając gdzieś w dal. Widząc zdziwioną minę Nyarli Rurik jedynie pokręcił głową by kobieta nie przejmowała się za bardzo słowami kapłana...
 

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 23-04-2010 o 16:45.
Nefarius jest offline  
Stary 25-04-2010, 14:34   #30
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany

Uważnie przysłuchiwała się opowieści niziołka. Była wdzięczna, że w zamian za nieco informacji o niej samej, odwdzięczył się jej krótkim opisem całego towarzystwa. Poczuła się wśród nich nieco pewniej, przekonana, że rzeczywiście może im ufać. Dobrze było dowiedzieć się czegoś o kompanach; wiedzieć, że nie pierwszy raz podróżują razem. Rurik był niezwykle honorowym przedstawicielem swego ludu, a zamiłowanie do walki dystansowej niezmiernie jej imponowało. Podobnie Bruno miał w sobie coś, co nie wskazywało na jego pochodzenie. O barbarzyńcach nasłuchała się wiele, choć nieczęsto jakichś spotykała. Budzili w niej raczej niepokój, podczas, gdy kapłan wydawał się być bardzo uprzejmym i ciepłym człowiekiem. Doceniła gest Kayla. Nie mogła się jednak doczekać, aż Formit powie jej coś o Gabrielu. Choć gdyby nie powiedział ani słowa i tylko machnąłby ręką, nie zdziwiłaby się.

Gdy Kayl zaczął mówić o wojowniku, Nyarla poczuła jak jej serce najpierw zamarło, pełne oczekiwania, a potem uderzyło mocniej. Słowa niziołka wyjaśniły bardzo dużo i wiele zachowań i sytuacji połączyły w całość. Dziewczyna była w szoku, a jednocześnie poczuła okropny żal; smutek ściskający serce i wkradający się w najgłębsze zakamarki duszy.
~ Już nigdy nie wzbije się w przestworza... - pomyślała, zerkając w niebo.
Słuchając o Strzaskanych Niebiosach nie mogła złapać tchu, a może tylko tak jej się wydawało. Zapiekły ją oczy. Starała się wyobrazić sobie jak to jest... Latać, być wolnym i nagle stracić skrzydła. Próbować wzbić się do lotu, ale nie móc. Zapragnąć poczuć łapany w skrzydła wiatr i poruszać nimi. Skrzydłami, których już nie ma. Ledwie udało jej się dotrwać do końca opowieści, bez okazywania emocji, które nią owładnęły. Gdy Gabriel pojawił się w obozowisku, Formit zamilkł, a Nya tylko uśmiechnęła się blado w podzięce za rozmowę. Wstała i ruszyła ku ścieżce, którą tu dotarli, a Demon podreptał za nią.

Wiedziała, że do Wrzosowisk niedaleko, uznała jednak, że jeśli przejdzie się kawałek w stronę, z której przyjechali i będzie trzymała się w zasięgu głosu, nic się nie stanie. Potrzebowała chwili samotności, chciała pomyśleć nie rozpraszana obecnością towarzyszy. Otuliła się płaszczem i szła niespiesznie, pogrążona w rozmyślaniach. Wspomniała to, co Kayl mówił o Gabrielu...
~ 'Nie ufa żadnemu z nas, ale my ufamy jemu.'
Dziewczyna spojrzała na Demona, który niezrażony brakiem uwagi właścicielki, dzielnie dreptał za nią.
- Skoro nie ufa im, to jak mógłby zaufać mnie, co kocie? Mnie, człowiekowi, przedstawicielowi rasy, która pozbawiła go wolności... pozbawiła go życia, Demon. - zakończyła cicho, spoglądając smutnym wzrokiem na chowańca. Westchnęła cicho i kontynuowała swoją wędrówkę.
Potrafiła sobie wyobrazić, że czasem trzeba zabić dla lepszej sprawy. Wiedziała, że czasem trzeba zranić, by osiągnąć cel. Ale nie mogła zrozumieć, jak można zrobić coś takiego. Sama nigdy nie latała, ale pragnęła tego i wiedziała, że musi to być niesamowite uczucie. Jej miało się to nigdy nie udać. Nawet jeśli, to zawsze byłaby od czegoś zależna. Ale skrzydlaty elf, który już nigdy nie wzbije się w przestworza? Zrozumiała wszystko, zrozumiała jego zachowanie, chłód, odrzucenie, niechęć do siebie samej; zrozumiała imię, przydomek, tęskne spojrzenie rzucone przy ognisku w niebo. Spojrzała w górę.
~ Strzaskane Niebiosa...
Dojrzała dwa kołujące gdzieś w chmurach ptaki. Poczuła się jeszcze bardziej przybita.
Demon miauknął przeciągle w odpowiedzi na uczucia ogarniające Nyarlę. Czarodziejka pochyliła się i wzięła kota na ręce. Trzymała go przez chwilę przed sobą, tak by patrzeć mu w oczy.
- I co? Co mam mu powiedzieć? Że nie wszyscy ludzie są tacy sami? Że jest ktoś, kto go rozumie? Że ja go rozumiem? - zapytała kota z żalem - Nic to nie da. Może mam go przeprosić za okrucieństwo ludzi? 'Przepraszam' nie zwróci mu skrzydeł i życia, Demon.
Głos zadrżał jej przy ostatnim zdaniu, przytuliła do siebie kota i ruszyła w drogę powrotną do obozowiska.

Siedziała przy ogniu, zapatrzona w niego bezmyślnie, odruchowo gładziła Demona po grzbiecie wsłuchując się w zadowolone mruczenie kotka. Dosłyszała co nieco z rozmowy Gabriela i Formita, co uświadomiło jej, że od teraz będą musieli znacznie bardziej uważać. To, że wyverna dała im spokój, nie znaczy, że nie spotkają nic groźniejszego.
Słowa Bruno zaskoczyły Nyarlę. Rurik gestem polecił jej, by nie przejmowała się zbytnio jego słowami. Ale czarodziejka, która w ostatnich dniach przekonała się, że nawet sny mogą mieć niemałe znaczenie, zaniepokoiła się nie na żarty. Jednocześnie obawiała się czy któryś z kompanów nie uzna, że ów zepsutą kobietą z tej dziwnej przepowiedni jest właśnie ona. Sama zaś miała nadzieję, że tak nie jest...
 
Amanea jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172