Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-11-2010, 23:20   #21
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Karczma „Po starym bażantem” nie była wykwintnym miejscem. Drewniane ściany z nieheblowanych bali. Podłoga wysypana piaskiem i słomą, drewniane ławy, drewniane siermiężne stoły. Kontuar...Nieco większa ława robiła za kontuar, za którym siedział łysy krasnolud o siwej rzednącej brodzie. Goście byli mieszaniną wojowników i łowców.
I spoglądali kosym okiem na wchodzącego półorka. Były to nieufne spojrzenia zazwyczaj, choć nie tak wrogie, jak się Thog spodziewał. Zasiedli z Greenbo, zamówili posiłek który niziołek opłacił z własnej kiesy... i piwo, którego półork nie pił stanowczo zbyt długo.
Wszystko przyniosła nieco pulchniutka ludzka służka krasnoludzkiego karczmarza.
-Kurwa pójdę spać i znowu będą mi się śniły te pierdolone koszmary. Jest tu jaki szamana?- spytał niziołka -Taki, co to mi powie, co za zioła wziąć, żeby mi przeszło.- wyjaśnił po chwili.
-Cóóż...są dwie świątynie. Jedna krasnoludzka, więc omijaj z daleka. Druga należy do Tempusa, to ludzki bóg wojny... czy coś w tym rodzaju.- niziołek machnął ręką wskazując mniej więcej położenie owego przybytku względem karczmy. A w każdym razie, kierunek w którym trzeba iść do przybytku Tempusa.
-Greenbo, a gdzie Darios?- odezwała siedząca w rogu ciemnowłosa kobieta, przeliczająca właśnie monety. Uzbrojenie jej w oczach orka przypominało igiełki. Niemniej, zapewne groźne igiełki.


-Zajmuje się negocjacjami.- odparł niziołek.- Wykończyliśmy szefa tej bandy goblinów, co się kryła w górach.
-Taaak.-
uśmiechnęła się kobieta. – I ile za niego zgarniecie? Jakieś resztki? Trzeba było trzymać się mnie.
-Może następnym razem.-
dyplomatycznie wyłgał się Greenbo. Kobieta przysiadła się do obu mężczyzn mówiąc.- Mam ciekawszą robotę i bezpieczniejszą. No i nie trzeba się szlajać po dolinach górskich.
-Dobrze wiesz, że on to lubi. Żebyś ty widziała, jak się ślinił, gdy znaleźliśmy ukrytą świątynię..
.- zaczął mówić, Greenbo, ale jakiś niziołek wtrącił się do rozmowy.


-Ukrytą świątynię? I co tam było?- spytał spoglądając na Greenbo, po czym zerknął na Ur’Thoga. A półorkowi ten niziołek wydał się bardzo znajomy. Ale, przecież to niemożliwe, prawda?
Greenbo musiał podzielić uwagę, pomiędzy nagabującą go kobietę, a wypytującego o szczegóły niziołka. A i tak zauważył wchodzącego do pomieszczenia karczmy, wysokiego ciemnoskórego mężczyznę w pełnej zbroi płytowej.


I na jego widok rzekł do Ur’Thoga.- O wilku mowa, a wilk tu. Tamten typek to Gunnar, naczelny kapłan świątyni Tempusa we Frostguard.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 28-11-2010, 12:51   #22
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Zielonoskóry przeskakiwał spojrzeniami z znajomego niziołka, na nieznajomą kobietę, oraz drugiego niziołka, którego skądś kojarzył. Gdy malec odezwał się, do Greenbo, Thog zmrużył oczy, próbując sobie z całych sił przypomnieć, skąd zna osobnika, jednak jego szare komórki nic nie potrafiły zdziałać. Wiele rzeczy zapomniał i wiele osób nie pamiętał. Być może kiedyś przyszło mu wraz z innymi orkami pogonić niziołka, gdy ten zabłąkał się na terenach łowieckich, zielonoskórych. Być może to Thog uciekał przed grupą łowców nagród, w której był karzeł. Z resztą nie robiło to Thogowi różnicy.
-To gadaj se, ja ide do tego człeka.- burknął do znajomka i podszedł do kapłana.

-Witaj, nazywam się Thog...- przedstawił się, mając na uwadze iż takie są właśnie obyczaje ludzi, elfów i masy innych nacji Faerunu. Kapłan wyglądał na raczej spokojną i opanowaną osobę i dużym rozsądku, z którego wszak klerycy słynęli.
Mężczyzna obrzucił orka obojętnym, acz ciekawskim spojrzeniem. Przez chwilę milczał nim rzekł.- Gunnar kapłan Tempusa.
-Od jakiegoś czasu miewam koszmary. Mam wrażenie, że ktoś do mnie mówi, podczas, gdy moi kamraci nie ruszają ustami. Wydaje mi się, że coś ze mną się dzieje.- wyjaśnił bez ogródek. Nie chciał zaprzyjaźniać się z mężem a zwyczajnie poprosić go o radę.
-Czy nie wiesz, co może mi być? Jakie mogą być powody, tego dziwactwa, które się wokół mnie dzieje?- spytał.

- Opętanie, klątwa, zatrucie narkotycznymi grzybkami, złe nawyki żywieniowe, a może sumienie cię ruszyło?- kapłan wymienił kilka przyczyn jednym tchem nie poświęcając żadnej większej uwagi. Po czym zaczął pić zamówione piwo w oczekiwaniu na posiłek.
Zielonoskóry przełknął ślinę i zacisnął lekko szczękę, jakby chciał zignorować fakt, iż właśnie to on został zignorowany.
-Niedawno byłem z Greenbo...- wskazał skinieniem głowy niziołka -I jego elfim ziomkiem w melinie goblinów, które sprawiały w okolicy problemy. Była tam jakaś stara świątynia. Tam głosy się nasiliły... Najgorzej było przy dziwacznym posągu, który przemawiał do dowódcy goblinów, zanim go wykończyliśmy.- miał nadzieję, że więcej szczegółów oznacza więcej informacji od kleryka.
- Więc klątwa... zapewne.- odparł krótko kapłan Tempusa popijając piwo i zerkając na półorka.

-Aha...- burknął zielonoskóry, jakby odpowiedź kapłana wcale go nie dziwiła ani nie szokowała -[i]Co mam zrobić, aby się z niej uwolnić?[i]- spytał.
-Jeśli to klątwa i nie jesteś wyznawcą Tempusa... to będziesz musiał zapłacić.- Gunnar podrapał się po podbródku.- 150 sztuk złota...o ile dobrze pamiętam.
Ur’Thog zamilknął na chwilę wytężając swój umysł. Przez chwilę chciał coś powiedzieć, jednak powstrzymał się. Dopiero kilka uderzeń serca później wejrzał na Gunnara i rzekł do niego.
-Opowiedz mi coś o Tempusie...
- Co by tu rzec. To bóstwo wojen, szanuje siłę wojownika i zew krwi, jaki walce towarzyszy. Lecz nie toleruje bestialstwa, czy okrucieństwa. Z wrogiem nakazuje rozprawiać się szybko, a poległych i swoich i przeciwnika szanować. Wojna jest naturalnym efektem cywilizacji. Tak jak burza oczyszcza pole do odrodzenia, tak i wojna niszczy stare, by dać miejsce nowemu. Tempus nie stoi po żadnej ze stron konfliktu, bowiem wojna sprawiedliwa to wymysł głupców. Na wojnie zwycięża siła i spryt, a nie argumenty jednej ze stron konfliktu.-zaczął mówić Gunnar jakoś nie przejmując się tym czy półork słucha, czy nie.

-A jeśli chciałbym porzucić starych bogów i przejść w wiarę w Tempusa. Pomógłbyś mi?- spytał bez ogródek. Fakt, iż dogmaty Boga Wojen były dla zielonoskórego atrakcyjne, nie był kłamstwem.
-To długa droga ...tak porzucać jednego boga na rzecz drugiego.-odparł kapłan przyglądając się badawczo.- Ale po to tu jestem.
Podrapał się za uchem.-Przyjdź na nabożeństwa wieczorne. To dobry początek.
Thog skinął głową. -Zatem do wieczora.- rzekł, po czym nie chcąc już przeszkadzać mężczyźnie wrócił do stolika przy którym siedział Greenbo. Miał nadzieję, iż w ten sposób uda mu się pozbyć wizji, koszmarów i głosów w głowie. Po za tym miał świadomość, że jako wyznawca jednego z ludzkich bóstw będzie inaczej postrzegany w takich osadach, jak ta, w której właśnie przebywał.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 08-12-2010, 21:13   #23
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rozmowy na tematy religijne przerwało wejście elfa. Darios rozejrzał się dookoła i upewniwszy się, że cała jego drużyna tu jest. Wejście elfa przyciągnęło uwagę nie tylko Thoga czy Greenbo. Przede wszystkim przyciągnęło uwagę kobiety rozmawiającej z niziołkiem.
-Daaaarios, kochanie, dłuuugo cię nie było!- wywrzeszczała na powitanie. A odpowiedzią na to były słowa elfa.- Witaj Styrio, jak tam...- tyle zdążył wydukać zanim kobieta oplotła go ramionami i przyssała swe usta do jego ust w pocałunku na podobieństwo winorośli oplatającej drzewo. Gdy już skończyła całować, Darios dokończył.- Widzę że tęskniłaś.
I zasiedli przy jednym stole. Greenbo, Darios, oraz Ur’Thog. Oraz owa ciemnowłosa kobietka z chustą na głowie, imieniem Styria. Ale ona usiadła elfowi na kolanach zamiast na krześle.
-Jako, że tylko zabiliśmy przywódcę, ale goblinów nie przepędziliśmy, to nie chciał wypłacić pełnej nagrody. Jeno trzy czwarte utargowałem. Sto pięćdziesiąt sztuk złota. Dla każdego po pięćdziesiąt.- rzekł ustawiając trzy słupki złotych monet.
Jeden słupek elf przesunął w kierunku półorka, drugi w kierunku Greenbo. Potem Darios rzekł .- Planuję wrócić do tamtej świątyni, ale w liczniejszym gronie. Tak więc jutro zawieszę ogłoszenie, ruszamy za pięć dni. Macie jakieś uwagi?
-Ja mam... czyli przez trzy dni jesteś mój?- spytała Styria całując usta Dariosa. Alchemik uśmiechnął się dodając.- Powiedzmy...
Greenbo zgarnął swoją działkę i spytał kobiety na kolana elfa. – Styrio... piszesz się na kolejną wyprawę?
-Moooże...- zaczęła się zastanawiać machając frywolnie nogami jak mała dziewczynka.- Zobaczymy za cztery dni.
-A ty Ur’ Thog?-
spytał elf pytając półorka.

No właśnie... co właściwie miał zrobić ze swoim życiem. Był wolny. Miał gotówkę i co poza tym? Jaki cel mu został w życiu? Po tym jak stracił klan i część swej pamięci?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 09-12-2010, 20:07   #24
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Półork zamyślił się na chwilę wbijając swój wzrok w blat stołu, przy którym siedzieli. Złoto, które otrzymał od kompana w żaden sposób go nie satysfakcjonowało. Tym bardziej, że to on ratował dupsko Dariosa i to on zabił pokracznego stwora – dowódcę goblinów. Trudno, zdąży się jeszcze odkuć.
Dopiero po chwili milczenia pozostałych, oczekujących jego odpowiedzi, Thog wejrzał na niziołka, którego trochę polubił. Wszystko mówiło mu, że i tak nie ma nic lepszego do roboty. Po za tym sam chciał powrócić do świątyni aby zniszczyć straszliwy posąg. Teraz zaś miał ku temu okazję.
-Wchodzę w to.- warknął.

-Nie powiem wam nic o szczegółach wyprawy czy jakimś planie. Nie znam się na tym. Mogę wam pomóc toporem, czy siłą moich mięśni. Na nic więcej liczyć nie możecie.- zastrzegł od razu. Plan był prosty. Najpierw gobliny, potem posąg. Był pewien, że gdy już uda im się pozbyć zielonoskórych, którzy bez dowódcy przeżywają wewnętrzne konflikty, kompani pomogą mu z posągiem.
-Trzy dni? Niech tak będzie. Za trzy dni, o świcie będę gotów na drogę wyczekiwać was tutaj.- rzekł. Trochę mierziła go sceneria. Przepadał za lasem, śpiewem ptaków i wiatrem, który czuł na twarzy.

-Trzymaj. Nie potrzeba mi ich teraz.- rzekł do Greenbo, wręczając mu swoje zarobione złoto -Nie próbuj z tym zwiać, bo nie mam ochoty Cię ścigać.- dodał takim tonem, że trudno było jasno stwierdzić czy to żart czy wręcz przeciwnie.
Zielonoskóry wstał z miejsca i opuścił budynek. Do wieczora miał zamiar zbadać najbliższą okolicę, poznać tereny "w razie czego", oraz ewentualnie zapolować, jeśli w pobliżu pojawi się jaka zwierzyna. Gdy zaś nadejdzie odpowiedni czas, miał zamiar udać się do Gunnara, porozmawiać o nawróceniu. Prosty i nie trudny do zapamiętania plan.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 18-12-2010, 18:00   #25
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Opuszczenie karczmy i osady odbyło się bez problemu. Co prawda wędrówce półorka poprzez Frostguard, przyglądały się znowu czujne spojrzenia, a także niechętne spojrzenia, to jednak żadnej innej wrogości nie odczuł opuszczając miasto.
Strażnicy przy bramie odprowadzili go, aż do granicy lasu. I tam wreszcie tropiciel mógł odetchnąć pełnymi płucami. Zwłaszcza że las otaczający Frostguard od wchodu, był wspaniały.


Nie był to las górski, tylko nizinny, znacznie gęstszy, zarówno jeśli chodzi o poszycie jak i drzewa. Ptaki śpiewały, drzewa szumiały, a półork zgłębiał tajniki okolicznego lasu.
Aż do czasu...
Nagle ptaki przestały śpiewać i zrobiło się bardzo cicho. Półork wiedział co to oznacza. Albo w pobliżu jest duży drapieżnik, albo... jacyś humanoidzi.
Brzdęk cięciwy przeciął ciszę. Wystrzelony bełt mignął tuż obok głowy Ur’Thoga. I trafił w pobliskie drzewo. Ów bełt przez chwilę płonął, ale drzewo nie zajęło się ogniem. Było zbyt wilgoci w powietrze.
Po chwilę z całkowicie innej strony wyskoczył uzbrojony w topór i ciężko opancerzony krasnolud.


-No to zmów paciorek, zielone ścierwo. Bo za chwilę zginiesz.-
ryknął na powitanie.
Z drugiej strony pojawił się kolejny krasnolud.


Łysy o zdecydowanie krótszej brodzie i z blizną na twarzy. Przy pasie miał krótki miecz i sztylet. A w dłoni trzymał łuk mówiąc.- Żywcem go weźmiemy. Martwy nic nie powie.
Z kolejnych dwóch stron, wyszła gnomka uzbrojona w ognistą kuszę i wycelowała kolejny bełt, w półorka.


Nie była tu sama. Wkrótce obok niej pojawił się gnom, a w jego ręku obracała się proca z dość dużym i dziwnym pociskiem.


Półork był otoczony...a przeciwnik miał zdecydowanie przewagę liczebną. I nie wyglądali na ułomków.
A wkrótce zza drzewa wyłonił się spory krasnolud w mithrilowej kolczudze i z ogniście rudymi, choć już siwiejącymi włosami.


Przy pasie miał krótki miecz i spoglądał na Ur’Thoga.- Poddaj się półorku, mamy przewagę taktyczną. Złóż broń, po czym mów, jakie plemię orków z Czarnego Lasu i w jakich celach cię tu przysłało.
Thog rozważał swoją sytuację. Uciec nie mógł. Był otoczony ze wszystkich stron. Zwyciężyć, tym bardziej. Tej walki nie mógł wygrać mieczem, ale może... słowami?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 19-12-2010, 16:04   #26
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Ut-Thog poświęcił każdej pojawiającej się na widoku personie kilka chwil, spoglądając na nią uważnie, oceniając jej możliwości bojowe, uzbrojenie, oraz widoczne gołym okiem talenty. Nie musiał długo myśleć, by dojść do wniosku iż ma przejebane, bo został wzięty za dzikiego orka. Zielonoskóry schylił się, położył u swych stóp topór i wyprostował się, unosząc ręce w geście poddania się.
-Uh! Oh! Ale mnie zaskoczyliście! Prawiem nie zauważył, że tu się czaicie...- sarkazm w jego głosie mógł być policzkiem dla każdego szanującego się najemnika. Mógł mu przysporzyć dodatkowych kłopotów, ale jednocześnie dawał do myślenia.

Zdecydowana większość zielonoskórych była na tyle głupia, że nie tylko nie rozumiała sarkazmów, ale nie potrafiła nawet odpowiednio zaintonować swej wypowiedzi, by przynajmniej udawać kąśliwość swych słów. Drugą sprawą, która mogła nieco uratować zielonoskórego była doskonała znajomość języka wspólnego, którego Thog musiał się nauczyć, a to tylko dlatego, że był jednym z posłańców, którzy rozmawiali z ludzkimi bandytami, czyhającymi na szlakach, nieopodal terenów łowieckich jego dawnego plemienia.
-Fajne bełciki, takie efekciarskie...- skomentował płonący pocisk -A Ciebie to w całym lesie słychać brodaczu. Następnym razem załóż lżejszą zbroję.- pouczył rudobrodego.

-No to o co pytaliście?- nie bał się bo niby czego? Wszak każdy człowiek, elf, krasnolud, gnom czy niziołek mieszkający na Północy, miał ochotę wbić mu ostrze w plecy, może po za krasnoludami, bo ci bili bez podchodów, raczej od frontu.
-Aha o plemię. No to moje plemie nie ma nazwy. Jego przywódcą jest niziołek Greenbo, zaś jego prawą ręką elf Darios. Ja zaś jestem ich że tak powiem... Taranem, o!- zastanowił się. Nie był szczególnie bystrym rozmówcą, ale wystarczająco by trochę zakpić z poszukiwaczy przygód, którym zdawało się, że trafili na dzikiego orka.

-Darios.-wtrąciła krasnoludka, a potem spojrzała na rudobrodego. Ten zaś odparł.- Jak ów Darios...wygląda?
Wyglądało na to, że znali imię elfa. Ale chcieli się upewnić, że Thog rzeczywiście go zna.
-Darios to szczupły, wysoki elf. Obwieszony jakimiś flakonami i masą innych świecidełek. Dziwny facet. Jak widzi ruiny to nawet niebezpieczeństwa nie są dla niego przeszkodą.- odrzekł na słowa rudobrodego. A krasnoludy pokiwały głowami, potwierdzając jego słowa.
-To może ja się o coś spytam?... Wydaje wam się, że gdybym był z orkami, to łaziłbym samotnie, tak blisko osady? Widzieliście kiedyś pojedynczy patrol zielonoskórych?!- spytał rozkładając ręce. Wydawało mu się, że dał grupce dość argumentów świadczących o tym iż nie jest dzikusem, który się zgubił. Pozostało mu tylko czekać na ich odpowiedź.

-Jasne... nieraz pojedyncze orki zakradały się na raz z kilku stron do osady. Nie będą się czaić przecież razem, by być bardziej widocznymi?- odparł retorycznie gnom.
-Chyba mówimy o innych orkach...- Ur’Thog zrobił skwaszoną minę, jakby -gnomowi ta słowna zagrywka się nie udała.
-Możliwe...a co ty tu robisz? Znaczy w tym lesie. Darios nie polazł -przypadkiem w góry na gobliny polować?-zmienił temat rudobrody. Co prawda krasnoludy i gnom nie trzymały półorka “na muszce”...ale nadal były ostrożne względem niego.
-Polazł.- skwitował zielonoskóry -Zabiliśmy goblińskiego przywódcę i wróciliśmy do osady po nagrodę. Niebawem wracamy tam, żeby podobijać pozostałe przy życiu gobliny.- wytłumaczył. -Co robie w lesie? A to zbrodnia? Wykroczenie? Czy co?- spytał zdziwiony.
-Ani zbrodnia, ani wykroczenie...ani zapewne tajemnica. Więc możesz powiedzieć, prawda?-spytał rudobrody krasnolud.

-Odzyskuje spokój ducha.- odrzekł zwięźle.
-Spokój ducha...powiadasz.-odparł rudobrody i zmienił temat.-A walczyć umiesz... bez broni?
Zielonoskóry spoważniał i zmrużył oczy nie spuszczając kontaktu wzrokowego z krasnoludem -A co, chcesz sie przekonać? Czy może twoje ziomki są za słabymi zawodnikami, żebyś z nimi mógł potrenować?- spytał wojaka.
-We Frostguard jest arena. Jak ktoś chce sie sprawdzić...i zarobić.- odparł rudobrody i zawołał. -Ruszamy... nie ma to sterczeć jak kołki.- Cała grupka ruszyła w kierunku osady, zostawiając orka samego. Thog odsapnął głośno, gdy grupka zniknęła mu z oczu. Zagrał twardziela o stalowych nerwach i wyszło mu to na dobre. Wiedział jednak, że sporo ryzykował odnosząc się do osobników bez specjalnego szacunku. Na szczęście nic mu się nie przytrafiło i mógł spokojnie spędzić resztę dnia.

Przedzierał się przez gęste krzewy, przyglądał się dziczy w postaci roślin i zwierząt, oraz rozmyślał, nad tym co mu się ostatnio przytrafiło. Koszmary, wizje i głosy w głowie nie opuszczały go ani na chwilę, choć najgorzej było w ruinach starej świątyni. Kręcił głową na samą myśl o tym co mu się działo w obliczu kamiennego posągu. Dzień powoli zbliżał się ku końcowi. On zaś miał ostatecznie pożegnać się z przeszłością, porzucając starych bogów, na rzecz odpowiadającego mu dogmatami Tempusa. Ciekaw był, w jaki sposób kapłan będzie chciał go nawrócić, jednak skoro sam tego chciał, to nie było się czego obawiać. Ruszył z powrotem do osady, do świątyni.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 28-12-2010, 20:09   #27
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Świątynia Tempusa znajdowała w centrum osady i wyróżniała się wyglądem. Bo nie rozmiarami. Budowla była niewiele większa powierzchniowo niż karczma.
Duża wielodachowa szopa, z małymi wejściami i z oknami przystosowanymi dla kuszników...


miała pewne walory obronne. I niewiele artystycznych.
W środku był podest z niewielkim ołtarzykiem dla kapłana Tempusa, a na ścianach malunki jego symbolu.


Zapewne przez oddanego wyznawcę, który miał więcej entuzjazmu niż talentu.

W sali zgromadziło się wielu ludzi i półelfów. A każdy z nich wyglądał na doświadczonego wojownika. Było też tu kilku tropicieli oraz łotrzyków. Były też krasnoludy, acz nieliczne.
Bo niewielu z brodatego ludu, odstępowało od wiary w bogów swego panteonu.
Na podest świątyni wszedł Gunnar i uroczystości religijne się rozpoczęły.
Zaczęło się od wspólnych modłów do boga, potem było kazanie.- Tempus nie wygrywa bitwy, pomaga wojownikom zasługującym na zwycięstwo w bitwie. wojna jest sprawiedliwa, gdyż uciska i pomocy wszystkich jednakowo. I w każdym boju, może zarówno być umrzeć jak i stać się wielkim przywódcą dla swoich towarzyszy. Wojny nie należy się obawiać. Powinna być postrzegana jako naturalny fenomen, jako burzę burzy, którą cywilizacja przynosi samym swoim istnieniem. Uzbrój wszystkich, dla których walka jest potrzebna, nawet wrogów. Stosuj odwrót z beznadziejnej walki, ale nigdy nie unikaj boju jeśli masz szansę na zwycięstwo. Zabij przeciwnika zdecydowanie i kończ walkę szybko. Bój nie powinien się opierać na powolne ścieraniu, traceniu sił lub bezsensownym przeciąganiu działań wojennych. Czcij pamięć o zmarłych, który padli przed tobą. Zawsze broń w co wierzysz, by nie zostało ci zabrane. Nie ubliżaj wrogom i szanuj wszystkich, w których płonie męstwo niezależnie od wieku, płci i rasy. Tempus patrzy na łaskawym okiem na tych, którzy walczą honorowo, bez uciekania się do takich chwytów tchórzy niszczących domy, rodziny, lub zwierzęta, gdy wróg jest daleko, albo atakując od tyłu. Chyba, że przewaga liczebna jest po stronie wroga. Rozważaj skutki przemocy podczas wojny, i nie wywołuj wojny lekkomyślnie. Przymilny i złotousty tchórz nie potrafiący bronić swych przekonań może narobić więcej szkód niż najbardziej energiczny tyran, łupieżca czy przywódca hordy.
Długie i lekko nużące kazanie. A potem jeden, po drugim, kolejni wojownicy wchodzili na podest i zostawiali na nich broń różnego rodzaju w ofierze dla Tempusa. Broń zdobyta na wrogu. I opowiadali o bojach w których ją zdobyli. Głównie w bojach z goblinami i orkami z lasów.
Potem było błogosławieństwo i... na podest wszedł ów rudobrody krasnolud z lasu.
- Jak zwykle ogłaszam przyjęcie chętnych którzy chcą się zmierzyć na arenie. Stawka jak zwykle 20 sztuk złota za zwycięstwo, ale tym razem... ten kto zwycięży 10 razy z rzędu. Zdobędzie magiczny pas.- ryknął krasnal co wzbudziło entuzjazm wśród wojowników Tempusa.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 31-12-2010, 17:58   #28
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Półork siedział spokojnie z boku, przyglądając się z uwagą wszystkiemu, co działo się wewnątrz świątyni. Spoglądał na kleryka, spoglądał również na wsłuchujących się w kazanie wiernych tempusytów. Trochę go to nawet interesowało. Gdy zaś wszystko dobiegło końca zielonoskóry wstał i podszedł do krasnoluda.
-Też się zgłoszę.- rzekł gromko, choć akurat nie to było jego głównym celem podejścia do ołtarza, gdzie wyświęcano broń wojowników.
- No to mamy ciekawy okaz do boju. Zaczynasz dziś? Czy wolisz wpierw zobaczyć jak to wygląda?- spytał rudobrody krasnal.
-Zobaczę najpierw jak to wygląda.- odrzekł zielonoskóry -A teraz wybacz.- dodał, po czym podszedł do Gunnara.
-Tak jak się umawialiśmy. Przyszedłem i wysłuchałem twojego kazania.- zameldował się.
-No i? Co o tym sądzisz?-spytał kapłan spoglądając wprost w oczy półorka.

-Dogmaty twojego boga odpowiadają mi. Nie przepadam za takimi, którzy w walce za dużo kombinują a wróg, który stanie z Tobą do walki, okazuje odwagę i za to należy mu się szacunek, więc i dręczenie jeńca nie wchodzi w grę.- odpowiedział.
-To dobre na początek.- odparł Gunnar uśmiechając się nieco. Potarł czoło dodając.- Ale to dopiero pierwszy krok. Jesteś gotów na kolejne?
Zielonoskóry skinął głową, ukazując swoje zdecydowanie i pewność siebie. Był gotowy. Szczerze chciał porzucić stare, orkowe bożki na rzecz tego boga, którego dogmaty mu odpowiadają.
-Na początek pokaż oddanie jego ideałom w walce na arenie. Potem, gdy będziesz gotów, wyślę cię z misją od samego Tempusa.-rzekł w odpowiedzi Gunnar.- A gdy ją spełnisz... zostaniesz przyjęty w szeregi jego wyznawców.
-Myślałem, że to trochę prostsze.- rzekł z zastanowieniem w głosie -Oni wszyscy również wykonywali misje dla kościoła?- spytał spoglądając na masę wiernych.

-Nie wszyscy... ale, przejście na inną wiarę to niełatwy proces. Nie można, ot tak porzucić jednych bogów na rzecz drugich.-odparł kapłan i dodał.- Nie będzie to ciężka misja i zapewne związana będzie z walką.
Zielonoskóry jak miał to w zwyczaju kiwnął głową -Niech tak będzie. Co zatem mam zrobić?- spytał. Trochę go to przerastało. Spodziewał się kilku zaklęć, czy obrzędu a nie biegania w imię kościoła. Ciekaw był, czy później będzie tak samo, czy raczej będzie już z powrotem wolnym strzelcem.
-Na razie arena.- odparł kapłan.-A ja w tym czasie pomodlę się do Tempusa, by dostać wskazówki co do misji dla ciebie.-
-Niech tak będzie.- rzekł do Gunnara, po czym znów podszedł do rudobrodego krasnoluda -Zmieniłem zdanie. Mogę zaczynać od zaraz.- zwrócił się do brodacza. W istocie miał jeszcze dwa całe dni do wyprawy do tajemniczej świątyni, więc mógł je wykorzystać tak jak lubił a przy tym jeszcze coś zarobić.
-Dobra. Zasady są proste. Żadnej broni, zbroi, magii, żadnego uderzania leżącego. Żadnych ciosów, które ewidentnie służą do okaleczenia przeciwnika, żadnego wpychania palców w oko, żadnego gryzienia, żadnej walki po poddaniu się przeciwnika. - krasnolud wyliczył zasady na palcach.-Jeśli ci się reguły ci odpowiadają, przyjdź na arenę wieczorem i pytaj o Krasnira, to ja.-

-Zatem to walka na gołe pięści?- chciał się upewnić, choć słowo walka raczej nie jest odpowiednie, bo prędzej można to określić zapasami.
-Tak... w coś tym stylu.-odparł krasnolud uśmiechając się nieco... ironicznie.
Zielonoskóry skinął głową. Wszystko było dla niego jasne. Thog odwrócił się na pięcie i opuścił świątynię. Ciekaw był jak ta cała arena w ogóle wygląda.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 09-01-2011, 15:05   #29
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Ale najpierw należało coś zjeść... Dopiero po posiłku, który półork, musiał opłacić. Na szczęście miał trochę drobnych. Więc opłacił sobie jedzenie. Trzeba będzie jednak odszukać niziołka by opłacić sobie nocleg. Lub wygrać pieniądze na arenie.
O właśnie... arena. Ur’Thog ruszył by ją obejrzeć. Na szczęście łatwo było do niej trafić. Znajdowała się w centrum i była zarządzana przez ród krasnoludzki Firebeard. Skąd taka nazwa rodu, łatwo się buło domyślić. Same rudzielce. Ród Firebeardów był kiedyś znamienitym i wpływowym krasnoludzkim klanem z Mithrilowej Hali. Tak było przed pojawieniem się Shimmerglooma, cienistego smoka który przepędził krasnoludy z ich siedziby. Co prawda smok został zabity przez krasnoluda o imieniu Bruenor, który był obecnie władcą tej twierdzy, to jednak klan Firebeardów nie zdecydował się na powrót.
Ponoć dlatego, że klan Firebeard i klan Battlehammer z którego wywodził się obecny władca, nie przepadały za sobą. Takie plotki zbierał barbarzyńca, zmierzając na miejsce.

Arena nie była imponującym obiektem. Ot okrąg o średnicy 10 metrów wysypany piaskiem i popiołem. Oraz otoczony niskim płotkiem, tylko symbolicznie oddzielającym walczących od widzów. W końcu we Frostguard nie toczyły krwawe walki. A raczej bardziej cywilizowane „bójki karczemne.”
Wieczorem zebrał się wokół niej duży tłumek, ludzi i krasnoludów głównie, choć czasem trafił się i niziołek. Rozpoczęły się walki, pierwszą stoczyli dwaj rośli ludzie.
Kolejną miała być walka Thoga z Dulgarem. Tak przynajmniej półork usłyszał, gdy spotkał Krasnira Firebearda. Ten się ucieszył i pokazał , gdzie półork ma złożyć broń i zbroję, których nie używano podczas walk. Zapewnił też, że nic nie zostanie skradzione.
-Walczymy na gołe klaty.-stwierdził rudy krasnolud.
Tak więc półork obserwował dwóch zaciekle, kopiących i boksujących się mężczyzn, oraz widownię dopingującą swych faworytów, zakładających się o to kto zwycięży.
Pomiędzy nimi mignęła półorkowi, znajoma postać. Dziewczyna o głowie obwiązanej chustą. Przyjaciółka Dariosa o imieniu Styria.
Ale nie miał czasu o tym myśleć. Bo właśnie jeden wojowników, dostał z łokcia w szczękę. I obróciwszy się wokół własnej osi. Upadł jak długi na ziemię.
Zwycięzca został ogłoszony i wyszedł w glorii zwycięzcy, a nieprzytomnego przegranego zniesiono z areny.
A na ring wkroczył Ur’Thog i Dulgar Firebeard.
Przeciwnik półorka był duży... jak na swoją rasę.


Wysoki jak na krasnoluda, o brzuchu, wielkim jak bęben i sękatych łapskach. Ubrany w dziwny strój, stanął na szeroko rozstawionych nogach gotując się do walki. Postać półorka nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. I barbarzyńca był pewien, że nie należy Dulgrara lekceważyć.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 14-01-2011, 09:45   #30
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Półork podobnie jak jego przeciwnik stanął w lekkim rozkroku. Chwilę zastanawiał się jak zaatakować, by nie dać się brodaczowi uderzyć. W końcu powoli zaczął krążyć wokół rudobrodego, próbując poznać go choć trochę, sprawdzić jak się rusza, czy może utyka, lub coś w ten deseń. Thog zrozumiał, że musi działać racjonalnie, mądrze, bo sama siła nic tu nie da. Krasnolud jest niskim przeciwnikiem. Ma krótki zasięg ramion i nóg, zatem należy trzymać go z dala. Półork wyprostował się i niespodziewanie podniósł nogę chcąc kopnąć przeciwnika.

A krasnolud czekał... w ciszy i skupieniu. Obserwował barbarzyńcę, aż... Gdy ten się zbliżył i go kopnął, krasnolud sparował po części cios zasłaniając się ramionami i zaszarżował błyskawicznie, by go dopaść. Chwycił Thoga w pasie zaciskając na nim ramiona z siłą imadła.
Była to szansa dla półorka, który choć przyciśnięty w pasie przez rudzielca już ułożył sobie w głowie nowy plan. Wykorzystując po raz kolejny różnicę wzrostu spróbował objąć on ręką szyję krasnoluda i pochylić się do przodu, tak by głowa i ramiona zielonoskórego znajdowały się za plecami niższego oponenta.
Niełatwo było objąć, kark krasnoluda przypominał bardziej grupy pieniek, niż szyję. A ramiona brodacza zaciskały się coraz mocniej, wyciskając dech z płuc półokra. W końcu jednak Thogowi się udało. I w samą porę, bo już barbarzyńca zaczął powoli omdlewać.

Półork wiedział, że działa resztkami sił, dlatego postanowił to wartko skończyć. Gdy tylko udało mu się uchwycić kark krasnoluda, zielonoskóry z całych sił zaparł się i pociągnął schwytanego brodacza w tył. Miał pewien plan. Chciał przewrócić się na plecy, zaś odsłoniętą głową rudzielca, pod swoją pachą, planował uderzyć o podłoże. Nie był to zbyt delikatny sposób ale mógł się udać i Thog miał nadzieję, że tak się stanie.
Plan się udał, półork wytężając wszystkie siły z trudem przerzucił krasnala lądując plecami na ziemi i grzmocąc jego głowę o ziemię. Nie udało się jednak utrzymać jego głowy pod pachą. A rudobrody miał twardą czaszkę. Nieco oszołomiony wyswobodził się z uścisku, gdy Thog łapał haustami powietrze i wycofał się czekając jego zielonoskóry przeciwnik stanie na nogi.
~Walcz z przeciwnikiem tak by wygrać. Użyj każdego możliwego sposobu...~ Thog przypomniał sobie mniej więcej słowa Tempusyty, który tłumaczył mu dogmaty Boga Wojny. Wstając złapał w garść odrobinę piasku, po czym podskoczył w stronę krasnoluda i sypnął mu nim w oczy. Wszak nie był to pojedynek rycerzy, szczycących się honorem i godnością a zwyczajne zapasy.

Rozwścieczony krasnolud, trafiony piaskiem w oczy ruszył na ślepo na wroga. Ręce rozłożył szeroko , by pochwycić przeciwnika i przygnieść go swym impetem. Dulgar zdecydowanie preferował walkę w zwarciu.
To był najlepszy moment do zadania ostatecznego ciosu. Półork wykorzystał impet rozpędzonego krasnoluda. Sam w odpowiednim momencie wystawił nogę w przód wysoko jak tylko mógł, chcąc zakończyć walkę solidnym kopniakiem w twarz rudobrodego. Wiedział, że teraz krasnolud nie widząc zamiarów Thoga nie da rady zasłonić się przed ciosem.
I krasnolud padł na ziemię, nieprzytomny. A arena wybuchła okrzykami. Już wcześniej było głośno, ale skupiony na walce Thog nie zwracał na nie uwagi.

Zielonoskóry pomógł wstać pokonanemu przeciwnikowi, wiedząc, że oślepiony i obity może mieć z tym problem. W ten też sposób okazał szacunek przeciwnikowi, o którym wspominają dogmaty Tempusa. Walka dobiegła końca. Thog potraktował to jako kolejne wyzwanie, które sprawiło mu nie małą przyjemność. Ciekaw był z kim przyjdzie mu się zmierzyć następnego dnia. Najgorsze jednak było to, że niebawem wraz z Dariosem i Grenbo mają wyruszać ponownie do przeklętej świątyni i Thog nie będzie mógł dotrwać do końca w turnieju na arenie.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172