Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-08-2010, 17:46   #101
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Zastanawiał się, czego właściwie te szczury się po nich spodziewały... że wydelegują jedną osobę do walki z tym molochem?

Sam pomysł był tak... naiwny, że nawet paladyn by na niego nie wpadł.

Jednak fakt był faktem, że w chwili obecnej leciało na nich morze piszczących szczurowych futer. Tak to przynajmniej wyglądało. Ronir wytrzeszczył oczy w niemym przerażeniu, lecz nie cofnął się. Ucieczka i tak nie miałaby większego sensu.

Stanął pewnie i czekał na pierwszego szczura, który nawinie mu się pod miecz.

________________________________
Ronir: 5k20 = 1+13+11+16+19
 
Gettor jest offline  
Stary 30-08-2010, 18:41   #102
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Corvus również był zdziwiony naiwnością szczurów, czy te małe gryzonie myślały ,że żądna zemsty grupa zachowa się honorowo? Jednak teraz faktem było iż zbliżał się do nich tabun małych gryzoni, wrzeszczących dziko. Jednak to nie one były głównym celem wojownika, w jego mniemaniu śmierć czempiona mogła złamać ich dzikiego ducha walki. Chwycił więc miecz w dłonie, mruknął do bogów prośbę o wsparcie w tej ciężkiej godzinie i począł przedzierać się w stronę wielkiego szczura.

Ciął każdego małego gnojka, który blokował mu drogę do czempiona. Miał nadzieje, że jego kompani zapewnią mu jakieś wsparcie.

~*~

k20=18+10+14+14+8
 
Ajas jest offline  
Stary 30-08-2010, 22:24   #103
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Szaropióra strzała złamała rozejm i w ułamku chwili w pieczarze rozpętało się piekło. Piekło, do którego za życia jeszcze zstąpili w piątkę, lecz z którego; to było niemal pewne; ujść z życiem szans nie mieli. Stare powiedzenie „I rycar dupa jak wrogów kupa” tu było w pełni unaocznione. Kolejna salwa bełtów Nydiana i Draholta pomknęła we wściekłą tłuszczę, ale pewnym było, że kolejnych zbyt wielu być nie może. Stojący na drodze szarży Corvus, Ronir i Vallan, który do nich dołączył, mogli powstrzymać tę szarżę przez chwilę, ale nie sposób było jej odeprzeć. To była walka skazana na porażkę. Porażkę, która już teraz zalęgła im się w sercu…

Potężne monstrum ruszyło naprzód rozgarniając przerośniętymi, sękatymi ramionami stających mu na drodze współbraci. Ich skowyt niknął w ogólnej wrzawie. Kilku ranionych wystrzelonymi pociskami nawet nie zauważono. Tłuszcza ruszyła na wyścigi ku stojącej w wylocie do pieczary piątce. W zasadzie zaś trójce broniących dostępu do kuszników zbrojnych. Wściekli, toczący pianę z ust rośli w oczach a pierwsze, na wyścigi, mknęły czworonożne futrzaste bestie, które były przerośniętymi braćmi zwykłych domowych szczurów. Jednak tu i teraz rwały do walki jak tresowane bojowe ogary. Drąc pazurami żwir i karki maruderów, byle szybciej! Byle chłeptać krew! Byle…

Miecze Vallana pierwsze napiły się krwi. Wypad, cięcie, młynek, uskok przed dwoma skaczącymi do gardła bestiami i obcas, który miażdży kark jednego na ziemi. Zęby orzące skórę nogi i furkoczący miecz. I pisk przeraźliwy zabijanych szczurów. Na których miejsce wpadają wciąż następne. Ronir jedyny miał tarczę. Jedyny wiedział jaki można zrobić z niej użytek. Wytrwał do chwili, kiedy czworonożne, szczurze ogary skoczyły chcąc rozszarpać mu gardło. Zwabione pozornym bezruchem. Uniósł ją w ostatniej chwili, lecz wystarczająco w porę. Uniósł i uderzył. Tarcza z trzaskiem któremu towarzyszył skowyt i pisk wyrżnęła najagresywniejszą czwórkę bestii, posłała ją pod nogi skundloną i otumanioną. Tu jednak wnet pracę rozpoczął miecz spadając na otępiałe istoty. Rozpoławiając je niemal bezkarnie. Kolejne jednak szły w ich ślady a za ogarami nadbiegali ich nadzorcy. I kroczył On. Corvus wysunął się naprzód świadom tego, że nie ma możliwości operowania swoim wielkim mieczem w tłumie. Potężnym zamachem zrobił sobie miejsce niemalże nie czując roztrzaskiwanych ciał. Wnet zrobiło się przy nim bardziej pusto, choć w wyłom po nim wskoczyli napastnicy. Nie zważał na to. Liczyło się tylko tu i teraz. I liczył się On. Corvus podświadomie czuł, że ta walka rozegra się między nim i wielkim, wściekłym, monstrualnie umięśnionym półszczurem. Takie coś nie miało prawa istnieć a istniało! Gdyby był bardziej wierzący właśnie teraz pewnie by się modlił. Pewnie się by modlił. Gdyby był. I gdyby to mogło pomóc mu w jakikolwiek sposób…

Bestie wdarły się w wyłom po Corvusie w jednej chwili. Rozepchnęły samym ciężarem tłuszczy na boki starających się cofać Ronira i Vallana. Szczęknęły po raz ostatni kusze, gdy Draholt i Nydian strzelali już niemal w pyski stojących ledwie kilka kroków dalej bestii. Nie sposób było chybić, ale śmierć pierwszych napastników dawała szansę przetrwania kilku chwil dłużej. Chwil potrzebnych do dobycia oręża. Draholt wydobył swój miecz w ostatniej chwili tylko po to, by zasłoniwszy się nim przyjąć na klingę atak dwóch bestii. Szczęknęła stal, lecz on naparł z całych sił. Odrzucił ich na chwilę, lecz straszliwy ból w nodze zmusił go do strząśnięcia uczepionego się łydki ogara. Napastnicy natarli z furią gnani do boju żądzą mordu i ciężarem atakującej tłuszczy. Zaś Draholt cofał się do ściany, by choć plecy mieć osłonięte. Do ściany o którą wsparł się wraz z Vallanem. „Przynajmniej nie umrę samotnie” pomyślał. Choć umierać nie miał najmniejszej ochoty.

Nydian strzelił cofając się krok w tył, tak by to Draholt przyjął na siebie ciężar pierwszego ataku bestii, które przedarły się przez Ronira i Vallana. Wydobył korbacz, lecz poczuł już ukłucie w boku gdzie dziryt rozorał mu skórę. Napastnik, który go dzierżył, cofnął grot by ponowić atak. Nydian trzasnął w drzewce dzidy trzonkiem korbacza, złamał je bez trudu. Tłuk zafurkotał wbijając się w odsłonięty pysk szczurka, lecz na miejsce tego wskoczyło dwóch innych a jeszcze jeden zachodził go z boku. Uwieszony buciora ogar charczał, utrudniał ruchy. Nydian nie chciał tracić czasu i uwagi na czworonoga. Cofnął się w tył, nie pozwolił flankować. Wsparł się plecami o ścianę i cudze plecy. Kątem oka dostrzegł Ronira. I choć jeszcze niedawno nie uwierzył by, że życzyć mu będzie powodzenia w walce, ta chwila sprawiła, że było zupełnie inaczej. Korbacz z trzaskiem spadł na odsłonięty w nieudolnym wypadzie kark. Nydian znów się cofnął, sparował trzonkiem uderzenie siekiery. Poczuł smród i z przerażeniem dostrzegł kolejne bestie rzucajże się w ich stronę. „Przyjdzie mi umrzeć z tym świętoszkiem!” pomyślał ze zgrozą. Choć po prawdzie o wiele bardziej wolał by z owym świętoszkiem żyć…

Ronir wiedział, że w walce z tak wielką tłuszczą nie ma szans. Najprzedniejszy szermierz nie miałby szans a co dopiero on, który za mistrza w szermierce się nie uważał. Nie mieli z taką ilością bestii żadnych szans. Musieli umrzeć. Pozostało tylko drogo, najdrożej jak to możliwe, sprzedać swoje życie. Miecz furkotem ciął powietrze, parował z trzaskiem i z rykiem za którym szły szkarłatne fontanny kaleczył i zabijał. A mimo to rycerz wciąż się musiał cofać krwawiąc już z niezliczonej ilości powierzchownych ran. Wciąż jeszcze żył, choć w chwili, kiedy cofając się dotarł do ściany i Nydiana zrozumiał, że koniec jest już bliski. Mimo to rycerska maksyma „Kto walczy jeszcze nie przegrał” zmuszała go do walki. Więc walczył. I choć wciąż krwawił, to wciąż żył. I modlił się w cichości ducha by stan ten utrzymać na dłużej…

Vallan uwijał się jak w ukropie. Nie był w mieczach mistrzem, ale i tak w ciągu ledwie kilku chwil swój kunszt podszkolił znacznie. Krwawił i wciąż się cofał pod naporem wrogów, ale wciąż żył. Czuł pulsowanie w boku, w udzie i łydce, ale nie miał czasu na drobnostki. Kolejny wypad, parada, blok i i cięcie sinistrem. I znów krok w tył. Do skały. Do Draholta. Druha, któremu pewnie już nie przyjdzie nigdy zaśpiewać pieśni. Choć każdy z nich chciał desperacko żyć. Cięcie, blok, zasłona, finta i pchnięcie. I krew tryskająca na twarz, charkot umierającego, skowyt bólu z własnych ust, gdy ostrze wykorzystującego sytuację „szczurka” godzi w odsłonięty pchnięciem bok. „Żyj! Żyj!” powtarzający w myślach głos. Finta, parada, cięcie…





Corvus czuł, że starcie to zakończy się dlań śmiercią. To było niemal pewne. Mimo to postanowił choć zabrać ze sobą wielkiego skurwysyna. „Jesteśmy tu tylko ty i ja!” powiedział w myślach do bestii a ta zdając się rozumieć w myślach wypowiedziane słowa wojownika skoczyła do przodu i potężnym zamachem roztrąciła nie bez ofiar stojące mu na drodze „szczurki”.

- Arrggghhh!!! – ryknęła wściekle stając kilka kroków od Corvusa. A ten nie pozostał jej dłużny. A zaraz po tym runęli sobie na spotkanie.

Corvus widział gołym okiem, że monstrum jest silniejsze i szybsze. Było zbudowane niczym gladiator i choć Corvus nie miał sobie niczego do zarzucenia czuł, że na gołe pięści nie miałby z wielkim szczurem żadnych szans. Tyle, że on nie miał gołych pięści. Miał wielki miecz, którego zasięg znacznie przewyższał zwisające z kosmatych łap kule na stalowych łańcuchach. Pozostało to jedynie wykorzystać. Zawinął mieczem młynka, po czym wzniósł go nad głowę i skoczył na spotkanie bestii schodząc w bok, markując atak. Chciał ją sprowokować i mu się udało. Znów ryknęła i skoczyła naprzód kręcąc młyńce kulami. Wyciął ją z półobrotu w bok, siłą ciosu powinien rozpłatać a jedynie rozorał potężnie, do kości wzniesione ramię. Siła ciosu i nim szarpnęła, bo bestia starała się mu wyrwać oręż a zaraz po tym odpowiedzieć. Corvus wyszarpnął miecz i chciał powtórzyć cios. Bestia była na to za szybka. Skoczyła wielkim susem skracając dystans. Miecz w jednej chwili stał się bezużyteczny i Corvus wiedział, że musi się cofnąć, by znów móc mieczem walczyć. Nie było jednak jak. Pozostał unik przed wielką kulą. Unik i… drugiego uniku już nie zdołał zrobić. Kula walnęła go w plecy wyduszając powietrze z płóc, rzucając nim prosto w ramiona i pod zęby potwora. Który rozwarł pysk wściekle warcząc. Ciosu nosalem hełmu z pewnością się nie spodziewał. Corvus wyrżnął go raz i poprawił po raz wtóry czując płynącą mu po twarzy posokę bestii. Chciał uderzyć po raz trzeci, ale bestia zwolniła chwyt. Upadła na ziemię upuszczona kula na łańcuchu a Corvus już odskakiwał, by znów móc skorzystać ze swego miecza. Tyle, że bestia też już doszła do siebie a Corvus poczuł na ustach krew. Widocznie cios w plecy kolczastą kulą też nie pozostał bez efektu. To, że umrze w tej pieczarze, to już wiedział. Jednak teraz Corvus dostrzegał szanse na zabranie ze sobą tego wielkiego skurwiela. I wiedział, że uczyni wszystko, by zamiar swój spełnić…



============================================

Jak poprzednio 5d20. I powodzenia, bo Wam potrzebne. Piszcie te posty, jakby miały być Waszymi ostatnimi…


.
 
Bielon jest offline  
Stary 30-08-2010, 22:47   #104
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Cięcie, parowanie, blok, ból, cięcie, ból, blok, parowanie, ból...

Zdecydowanie za dużo bólu.
Wiedział, że ciężko krwawi w przynajmniej czterech miejscach, kolejne kilkanaście miał obolałe. Splunął krwią...

Teoretycznie nie powinien już stać na nogach. To się nie kalkulowało... przynajmniej w warunkach normalnych. Tym aktualnym daleko było do normalnych.

Zaryczał z bólu, kiedy kolejny przeciwnik go ugodził w bok.

Władco Słońca, Jaśniejący
Ogień Twój niechaj siłą mi będzie i pomocą
Światło Twe niechaj drogę mi wskaże i wrogów oślepi
Bo Tyś jest mym Panem, Tobie ufam
Dzięki Tobie płomień wiary mej nie zgaśnie nigdy...


Oczy paladyna zaświeciły się wściekle na złoty kolor, niby dwa malutkie płomienie świec. Zaryczał znów, tym razem z furią atakując najbliższego przeciwnika.

__________________________________
Ronir: użycie zdolności Ugodzenie Zła
Ronir: 5k20 = 18+4+13+2+11
 
Gettor jest offline  
Stary 30-08-2010, 23:00   #105
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Krew spłynęła mu po twarzy, czuł niesamowity ból w plecach. Widział jednak, że i wielkolud poczuł jego cios. W około panował rozgardiasz, wrzaski małych szczurów, co jakiś czas krzyk jego towarzyszy. Jednak uszy Corvusa były martwe na te dźwięki, teraz był tylko on i wielki szczur. Nawet jeżeli zginie tu zalany falą małych jaskiniowych skurwieli, to tego wielkiego pośle do demonów. Zapomniał o rannej nodze i o wściekłości na raniącego go szczura, w ostatecznej walce, bitwie decydującej o życiu nie było miejsca na gniew. Gniew rodził błędy, a błędy rodziły śmierć, prosta kalkulacja.

Wystawił język i zlizał krew cieknąca po twarzy, wielki szczur ryknął w jego stronę, tez krwawił. Corvus poprawił chwyt na mieczu, jeżeli umrze, to jak wojownik, walcząc do ostatniej kropli krwi. Krzyknął głośno i ruszył naprzeciw wielkiemu szczurowi, niczym na spotkanie ze swoim przeznaczeniem. Teraz nie liczyło się to by przeżyć, to że byli martwi stało się niemal pewne. Ale jeżeli powali tego olbrzyma, to jego śmierć nie pójdzie na marne.

~*~

k20=18+19+1+16+15
 
Ajas jest offline  
Stary 30-08-2010, 23:34   #106
 
Lechun's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skał
Strzał. Ładuj. Strzał. Ładuj. Strza... Cholerny ból nogi!

Draholt aż zawył z bólu, stracił już poczucie czasu - nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Może już jest ostatni?

Strzał. Ładuj. Strzał. Ładuj... Strzał.

Koniec, przeciwnik był już na wyciągnięcie paskudnych łap. I był liczny. Tak, z pewnością już nikt nie żyje. A zaraz i on będzie przygrywać Oghmie.

Odrzucił kuszę(może kogoś trafił w głowę i ogłuszył na tyle, by go stratować?) i dobył miecza. Z dzikim krzykiem rzucił się na potwory. W ostatniej chwili sparował może śmiertelny cios.

W końcu spotkał towarzysza.
- Jakiś plan? - Krzyknął mu do ucha. Zresztą, jazgot był taki, że pewnie i tak nie usłyszał...

---------------------------------
5k20=8+17+12+20+13
 
__________________
Maturzysto! Podczas gdy Ty czytasz podpis jakiegoś grafomana, matura zbliża się wielkimi krokami. Gratuluję priorytetów. :D
Lechun jest offline  
Stary 31-08-2010, 00:35   #107
 
Olian's Avatar
 
Reputacja: 1 Olian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skałOlian jest jak klejnot wśród skał
Śmierć… tylko tyle kapłan widział w tej walce… śmierć, nie jego wrogów, ale jego towarzyszy. Nikomu w takiej chwili nie życzył odejścia na ten drugi świat, nawet paladynowi, którego gdyby nie ta sytuacji sam chętnie by ukatrupił. Ale teraz to nie było ważne, czas zakończyć stare waśnie, na chwilę chociaż.

Elf stracił już nadzieję, nadzieję na przeżycie, na lepsze jutro, na lepszą przyszłość. Zaczął się modlić, aby pan jego przyjął go bez względu na wszystko co uczynił przeciwko jemu, bogu tyranii. W dłoni trzymał korbacz, lecz z sił już opadał, tylko modlitwa mu pozostała. Jego twarz powędrowała w dół, oczy wpatrzyły się w ziemię zalaną krwią, nic już nie istniało dla kapłana, tylko on i modlitwa.

Wnet, nie wiedział skąd coś wpłynęło do jego umysłu - czyżby Hextor w końcu zauważył swego oddanego sługę?

Nydian podniósł wzrok i poderwał wartko głowę do góry. Starał się skoncentrować, jednak tu było to praktycznie nie możliwe, ale kto nie spróbuje nigdy się nie dowie. Kapłan zamknął oczy, przez sekundę nic się nie działo, potem głośny krzyk elfa nastał nagle:
Hextorze! Zwiastunie piekła, bitewna plago!
Ciebie proszę o moc, moc którą zesłałeś na mnie w dawnych czasach!
Pokaż swą siłę, przekaż ją przez sługę swego!
Objaw nam siebie! Niech każdy z twych wrogów ze strachu drży


Nagle ślepia jego pełne złości i gniewu, skierowały się w stronę przerośniętego szczura. Kapłan podniósł powoli rękę do góry i skierował dłoń w stronę „mięśniaka”. Z palców wystrzeliła ledwo widoczna mała smuga, ponurego, granatowo-czarnego światła - uderzyła w szczura prosto w mordę, wdzierając się do jego umysłu.

Gdy było po wszystkim, elf uchwycił mocno korbacz i zaczął walczyć o życie… którego tak bardo nie chciał stracić.

_______________________
Użycie czaru: Zagłada
5k20 = 6 + 2 + 20 + 16 +8
 

Ostatnio edytowane przez Olian : 31-08-2010 o 00:37.
Olian jest offline  
Stary 31-08-2010, 09:12   #108
 
Farałon's Avatar
 
Reputacja: 1 Farałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie coś
Nie zważał na rany, poziom adrenaliny był na tyle wysoki, że Vallan był wstanie odcinać kolejne kończyny, przebijać kolejnych wrogów. Kolejne cięcia, pchnięcia i kopniaki wykonywał automatycznie. Nie słyszał nic, może to od tych wszystkich wrzasków i pisków, może właśnie odchodził na tę drugą lepszą stronę? Półelf nie był wierzący, nie wierzył w żadne bóstwo. Jednak teraz tego żałował, brakowało mu czegoś, co mogło by go wesprzeć w tej chwili. Chwili porażki? Rozłupując kolejną szczurzą czaszkę, nie myślał o śmierci tutaj, razem z grupą towarzyszy, jak o porażce. Zaszczytem było umrzeć walcząc ramie w ramie z tak dobrymi wojownikami.

W bitewnym szale, ledwo zdołał dostrzec Draholta, który był zdecydowanie mu najbliższy. Odepchnął kilku wrogów, tak by stanąć tuż obok barda i wspólnie się osłaniać. Odpowiedział na szabko zadane pytanie:

- Plan?! Nie mam! Walcz póki możesz, ja też będę! Szkoda tylko, że nie zaśpiewasz nikomu o tej bitwie, mój przyjacielu! - Skończył krzyki, przysunął się jeszcze bliżej barda, tak, że żaden wróg nie miał do nich dojścia, bo był trzymany na odległość tańczących mieczy.

Vallan spojrzał na swe rany. Cały był w posoce, nie widział jednak czy swojej, czy cudzej. Bólu nie czuł, ale gdy zobaczył liczne rozcięcia, mocno się przeraził. Teraz wiedział, że to ostatnia bitwa, jaką stoczy. Jedyne co mógł zrobić, to sprawić żeby ta bitwa potrwała trochę dłużej.

________________________~*~_______________________ ______________

k20 = 9 + 19 + 11 + 4 + 1
( Kur*a ...)
 
Farałon jest offline  
Stary 31-08-2010, 20:46   #109
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Nie było już miejsca na szerokie zamachy, na finty, uskoki i parady. Walka przybrała zupełnie inny wymiar. Wymiar masarski rzec by można. Już nie miecze i korbacze a noże, sztylety, pazury i zęby. Pierwotna walka o przetrwanie gatunków, które nie powinny mieć szansy się spotkać. Których zły los, żądza przygód i odwieczne, tak bardzo naturalne pragnienie łupu i bogactwa zetknęło w tym pradawnym podziemiu. Zetknęły w sposób brutalny. W sposób z którego tylko jedna strona mogła wyjść zwycięsko. Pazury i zęby przeciw nożom i kułakom. I dzikiej woli przetrwania…

Corvus zaryczał nie mniej wściekle co jego przeciwnik. Nie było czasu na wymyślne taktyki. Nie było też na nie sił. Zalewająca oczy krew sączyła się z rany na głowie, której nawet nie poczuł. Ból w plecach i smak krwi w ustach. I ciemne plamy przed oczyma. Słabł. Jednak jak przystało na człowieka nie wiedział, że czas się poddać. Nie chciał. Nie mógł. Nie przywykł do tego. Podobnie zresztą jak jego kompani, którzy choć zalani falą przeciwników wciąż dawali odpór, wciąż walczyli. Lub może raczej umierali po trosze. Z każdym zadanym ciosem, szarpnięciem i ugryzieniem. Któż wiedzieć to mógł?

Draholt pierwszy runął pod natłokiem napastników. Nie miał sił dźwigać na swoich barkach trzech „szczurów” którzy skoczyli wespół i przez chwilę nawet walczyli o miejsce na jego karku ze sobą samym. Bard jednak nie miał czasu się nimi zająć. Jego ramie szarpało dwóch innych a nogę orały czworonożne ogary. Mimo to kopał, szarpał się i gryzł. Póki nie padł pod ciężarem przemożnych sił. Wciąż jednak walczył. W desperacji i samotności, choć Vallan stał ledwie krok obok. I tropiciel stracił już jeden miecz a z drugiego ostał się ledwie ułomek. Miał nóż, lecz czasu nie było by doń sięgnąć. Krwawił z rozoranego ramienia, ze skłutej piersi i z rozerwanego policzka. Jednak wciąż jeszcze się odgryzał swoim przeciwnikom, choć życie wyciekało zeń obficiej niż z innych. Czując upadek druha skoczył mu jednak na pomoc. Resztką sił. Szukając śmierci na tej samej mogile.

Ronir z Nydianem plecy w plecy walczyli bez nadziei na zwycięstwo modląc się do zgoła odmiennych bogów. Wiedząc, że tu i teraz są braćmi. I że takimi pozostaną kładąc swe żywota na jednym, wspólnym szańcu. Ramię przy ramieniu. Mój brat, mój wróg. Nydian czuł się podle. Pan opuścił go właśnie w tej chwili. Teraz, kiedy najbardziej był potrzebny, kiedy kładł największą ofiarę z siebie samego na chwałę Pana. Wściekle miotając się ze swoim korbaczem krzyczał w furii imię Pana a jego brat po mieczu, Ronir, zanosił nie mniej gromkie modły do swego Boga. Obaj zajęci byli jednak chyba innymi sprawami, bo naraz paladyn otrzymał potężny cios i ukląkł. Dostrzegł jeszcze wzniesioną nad swą głową maczugę, ale nie miał sił podnieść tarczy, na której wisiała czereda futrzaków. Nydian skoczył, przyjął na bok cios dzirytu, lecz roztrzaskał głowę tego, który dzierżył maczugę. Jednak ofiara z krwi kapłana nie poszła na marne. Paladyn powstał. W samą porę, by sparować tarczą dwie dzidy, które mierzyły w plecy odsłoniętego kapłana. Sparował, lecz jeden wszedł mu pod pancerz i utkwił w piersi. Krótkim ciosem miecza urąbał dzidę przy samym grocie i w tej właśnie chwili poczuł kolejny cios, gdzieś z tyłu. Upadł na kolana po raz wtóry. Wciąż jednak dzierżąc miecz. Nawet klęcząc mógł wciąż walczyć. Nydian, który właśnie się odwracał, dostrzegł szarżującego na wielkiego szczura Corvusa. Krwawiącego nie mniej niż oni wszyscy, zataczającego się pod ciężarem swego dwuręcznego miecza, jednak nieugięcie prącego naprzód. Kapłan chyba już po raz ostatni odwołał się do swego Boga. I wskazał krzycząc coś niezrozumiale, na wielkiego szczura, który właśnie w tej chwili zwarł się po raz kolejny z Corvusem. Promień mocy pomknął na spotkanie bestii…

Corvus rzucił się naprzód po raz kolejny biorąc potężny zamach. Dotychczas bestia niemal lekceważąco parowała łańcuchami jego ciosy, choć kilka doszło, ale impet gdzieś został stracony. Teraz wielki szczur też chciał skończyć ze swoim wrogiem. To było żenujące i godzące w jego godność. Wszyscy pozostali przybysze już niemal zostali pokonani a on wciąż walczył z tym upartym człekiem. Bestia tym razem skoczyła na spotkanie Corvusa. Skoczyła i jej szponiasta łapa ujechała na jakimś skowyczącym pobratymcu. Skowyt deptanego mocarną stopą stworka utonął w wyciu, warkocie i szczęku oręża, ale co najważniejsze wielki szczur stracił równowagę. Tylko na chwilkę. To wystarczyło. Miecz uderzył niestety nie z pełnego zamachu, ale i tak trafił głęboko wdzierając się w lewy bark. Ramię wielkoluda zwiotczało, opadło dziwnie a on sam zawył, lecz drugi cios był jeszcze gorszy. Potężny brzeszczot miecza wyrżnął w bark po raz wtóry i urąbał ramię grzęznąc w boku. Corvus szarpnął miecz nie zważając na skowyt wielkiej bestii, ale klinga gdzieś pośród kości utknęła. Corvus poczuł jak szponiasta łapa chwyta go za ramię, rzucił się w tył, pośliznął gubiąc się, porzucając chęć wyszarpnięcia oręża. Wielki szczur nieporadnie skoczył i wylądował na upadającym Corvusie, przygniatając go swym ciężarem. Gdzieś przez pieczarę przemknął promień, ale mało kto dostrzegł go w ogóle. Corvus uchylił się w bok nie zważając na zalewającą mu twarz z urąbanego ramienia bestii posokę. Potężne szczęki minęły mu twarz o włos. Desperacko macając dłońmi wokół siebie Corvus namacał w końcu rękojeść ułamanego, cudzego miecza. Schwycił go mocniej i nie czekając ni chwili wbił go na oślep w miejsce, gdzie winien być kark i szyja bestii. Poczuł opór i usłyszał charkot agonalny. Wyszarpnął ułomek i wbił po raz wtóry nie zważając na orzące mu pierś pazury. Jednak z każdym kolejnym ciosem wielka bestia słabła i wiotczała. W pieczarze zaś zdawało się, że zapanowała cisza.

„Szczurki” zupełnie nie były gotowe na taki obrót spraw. Ich czempion, wielki mocarz, wódz bitewny umierał pod ciosami jednego z przybyszów! Już nawet się nie bronił a każdy kolejny cios spychał go w bok coraz bardziej aż w końcu runął na bok uwalniając skonanego walką ale pijanego zwycięstwem Corvusa. Pozostawieni samym sobie przez wycofujących się bezradnie i w bezładzie za palisadę „szczurków”, tych z nich którzy byli w stanie się podnieść, śmiałkowie również wlekli się jak najdalej od palisady. Świadomi tego, że choć udało im się przeżyć starcie wcale nie jest tak pewne, że uda im się przeżyć z powodu rozmiaru i liczby odniesionych ran…


.
 
Bielon jest offline  
Stary 31-08-2010, 22:14   #110
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Splunął krwią w bok. Do oczu wlewał mu się pot wymieszany z czerwoną posoką, spływający z czoła.
Wygraliśmy?
Spojrzał raz jeszcze. Nie, nie wygrali. A już na pewno nie w pełnym tego słowa znaczeniu…

Tarcza i miecz obwisły mu na ramionach. Naraz stały się dlań bardzo, bardzo ciężkie. Oparł się o ścianę jaskini dysząc ciężko z wysiłku.
- Musimy się wycofać… – powiedział po chwili, kiedy złapał oddech.

Jęknął, kiedy spróbował się poruszyć – bolało go dokładnie wszystko, co tylko mogło boleć. Wiele z tych miejsc dlatego, że akurat krwawiły…
Jednak mimo to był w lepszym stanie, niż jego towarzysze…

Tytanicznym wysiłkiem schował miecz i tarczę, po czym pomógł wstać Corvusowi.
- Do brzegu… – rzucił do swoich towarzyszy, po czym zaczął iść w tamtym kierunku, wspierając wojownika w chodzie.

__________________________________
Ronir: k20 = 13
 
Gettor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172