Klnąc szpetnie pod nosem dobił jednego z jęczących stworów, nie z litości jednak, a z furii jaka go ogarnęła. Syknął i spojrzał na łydkę, a następnie na pokrytą śluzem włócznie. No tak, trucizna, można było się tego spodziewać po takich małych gnojkach, kto nie ma siły w ramionach nadrabia to podstępem. Jednak żaden specyfik nie działa od razu, to dawało mu trochę otuchy, spojrzał na towarzyszy i podpierając się na mieczu spytał. - Zna się któryś z was na opatrywaniu rano może? Strasznie piecze, a te włócznie ociekając jakimś śluzem. Wolałbym nie zginąć tu przez trucizny jakiś pieprzonych szczurów. |
Vallan będąc jeszcze w bitewnym szale, rozglądał się nerwowo, głośno dysząc. Jednak emocje szybko opadły, na widok błagających o litość niedobitków. Półelf podszedł do jednego z nich, zrobił minkę pełną litości i wbił mu krótki miecz w serce. Wstał, otrzepał się z kawałków mięsa i flaków, po czym zakręcił widowiskowo mieczami, co zakończył schowaniem ich w pochwy. - Znam się tylko na pierwszej pomocy ... ale nie na truciznach - Przyjrzał się ranie Corvusa i mocno się skrzywił - Jednak mogę to opatrzyć. _______________________~*~________________________ __ k20 = 16 |
Po skończonej walce Ronir miał mieszane uczucia. Cały czas próbował sam siebie przekonać, że to przecież te stworki zaatakowały ich jako pierwsze - przy pomocy tego wielkiego pająka. Jednak ten argument stawał się coraz słabszy w miarę jak paladyn dobijał umierające istoty. - Powinniśmy stąd odejść. - odparł sucho, po czym odchrząknął i dosłyszał słowa Corvusa. - Niestety nie znam się na leczeniu... może oni sami mają tutaj jakąś odtrutkę? - po tych słowach zabrał się do przeszukiwania okolicy. ________________________ Ronir: k20 = 11 |
O ile uczciwa walka bandy prymitywnych stworzeń i grupki poszukiwaczy przygód mu odpowiadała, o tyle dobijanie niezdolnych do walki przeciwników już nie. W końcu o takich czynach nie napisze się pieśni... - Panowie, zostawmy rannych. Teraz nic nam nie da ich śmierć... Mruknął tylko, zbliżając się do szczoroludzia, który dostał od niego bełtem. Zabrał pocisk i znów schował go do kołczanu. Dopiero teraz zwrócił uwagę na rannego towarzysza. Syknął tylko, bo nie wiedział, co powinien teraz zrobić. W końcu jednak podszedł do Vallana. - Potrzebna pomoc? |
Walka zakończyła się zwycięstwem. Kapłan odetchnął z ulgą i podszedł do jednego z starających się uciec szczurków. Wziął zamach i wpatrzył się w ślepia dziwoląga: - Na tym świecie nie ma litości. Walczysz, przegrywasz... giniesz - odrzekł do wroga, po czym uderzył go korbaczem w mordę. Nie interesowało go czy szczur go zrozumiał - zapewne nie. Nie był także zainteresowany pomocą, o którą prosił jeden z jego towarzyszy. Ale po przemyśleniu sprawy, postanowił pomóc... - walczymy przecież tu razem. Utrata jednego śmiałka może się zakończyć śmiercią każdego z osobna - pomyślał. Lecz widząc zakładany opatrunek postanowił, że jeżeli ten nie pomoże... to ranny, pomoc otrzyma od kapłana. Tymczasem elf śledził wzrokiem pełnym złości, każdy ruch paladyna. |
Dłonie mu drżały, kiedy ważył miecz w dłoni. Na chwilę nawet zapomniał o jego opłakanym stanie i wyobraził sobie epicką opowieść snutą przez jakiegoś trubadura wieczorem w karczmie o nim, odnajdującym ów miecz i pokonującym przy jego pomocy wszelkie zło tego świata. Łza zakręciła mu się w oku, kiedy się opamiętał i wrócił do rzeczywistości. - To jest dobry oręż. - powiedział do towarzyszy machając mieczem na próbę. - Wystarczy doprowadzić go do stanu sprzed... bycia rożnem i może posłużyć do ścięcia jeszcze wielu głów niegodziwców. - dodał, patrząc kątem oka na Nydiana. Następnie schował nowy miecz i podszedł do łodzi. - Myślę, że nie ma co marnować tutaj więcej czasu. O ile możesz chodzić i ewentualnie walczyć Corvusie to proponuję ruszać dalej, przy pomocy tej łodzi. Im krócej tu będziemy, tym lepiej. Oparł dłoń o krawędź łodzi i zaczął stukać palcami oczekując reakcji towarzyszy. |
Wojownik spojrzał na ostrze zdobyte przez paladyna i uśmiechnął się, na pierwszy rzut oka widać było ,że to dobra broń. Gdy Ronir zadał swe pytanie, Corvus zaśmiał się głośno i lekko tylko kuśtykając podszedł do łódki. - Nie takie rzeczy się w życiu znosiło, się zagoi jakoś. No wsiadajcie będzie trzeba powiosłować. Wojownik wrzucił plecak do łódki i zaczął szukać wioseł. ~*~ k20=3 |
Kapłan zaśmiał się cicho, gdy tylko poczuł na sobie wzrok paladyna. - Jeszcze zobaczymy, komu głowa pierwsza spadnie - odrzekł przyciszonym i obojętnym głosem, patrząc w dal. Wzrok przeniósł na łódkę. Solidna - tak się przynajmniej wydawało. Nie ma czasu do stracenia. Przerażać może jedynie ta woda... zbyt spokojna. Ale nie ma co gderać... brak drogi powrotnej. Elf rzucił plecak na łódkę i popatrzył się po raz kolejny w dal... być może spostrzeże jakiekolwiek zagrożenia. __________________________________ k20 = 10 |
Vallan, uznał, że będąc poważnie ranni, nie będą w stanie polować i zemrą z głodu. Zabicie ich, wcale nie wyglądało w jego oczach na rzeź. Tropiciel z uznaniem obejrzał dokładnie cały obóz. Jak na takie pokraki, to całkiem przytulnie. Przez myśl przeszło mu nawet, żeby się tu zatrzymać. Widok sporej łodzi, sprawił, że zechciał tu zostać jeszcze bardziej. Nie potrafił pływać i nie wiedział jakie wyposażone w macki stworzenie czyha pod wodą. Postanowił sprawdzać na bieżąco głębokość akwenu, więc zaczął rozglądać się za jakimś długim drągiem, albo w ostateczności wyrwać coś z palisady. ______________________~*~_________________________ ________ k20 = 10 k20 = 20 ( Jakby mi było potrzebne -.-) |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:01. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0