Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-09-2010, 08:39   #11
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Wyglądało to coraz ciekawiej. Co prawda zejście do piwniczki nie zaowocowało niczym specjalnym, no chyba że w kategorii Specjalne rozpatrywać nader żywotne i żarłoczne pająki, to niższy poziom podziemi obudził w Malu całkiem inne odczucia. Pajeczyny, stęchlizna i rozkład miały swój urok, ale mimo wszystko zachwytu nie budziły. Co innego jednak luksusy jakie znajdowały się kolejny poziom niżej. Zaciekawiony rozglądał się po dobrze zachowanych meblach i innych elementach wyposażenia, a nawet podszedł do jednej ze zbroi i zapukał w nią. Dźwięczała czysto i sprawiała wrażenie jak najbardziej solidnej i nie nadkruszonej zębem czasu. “Jak to się stało, że nikt się tutaj nie kręcił? Te wszystkie rzeczy wciąż muszą być warte fortunę, że nie wspomnieć o tym, że to całkiem miła kwatera, sam z chęcią bym się wprowadził tutaj na stałe” myślał z uznaniem o niegdysiejszej siedzibie wampira. Podobały mu się nawet szkielety porozrzucane malowniczo przy wejściu, z jednej strony dodawały uroku otoczeniu, z drugiej zaś z pewnością dodawały miłego dreszczyku ludziom, którzy się tutaj zapuszczali.

Livet szła za Malem uwżnie przyglądając się mijanym pomieszczeniom. Skrzywiła nos schodząc za nim schodami w dół, zapach jaki w niego uderzył spowodował, że miała chęć cofnąć się do kuchennego pomieszczenia, które właśnie opuścili. Zapach zapachem jednak widok jaki rozciągnął się przed jej oczami spowodował że zadrżała. “O matko! Obrzydliwość!”



Wzdrygnęła się na widok śmigających po pomieszczeniu pająków. Wiedziała, że nie są dla nich groźne, że nic im nie mogą zrobić, ale na samą myśl, że taki paskudny stwór muśnie ją chociaż swoją odnogą wzdrygnęła się kolejny raz. “Niech Mal idzie pierwszy... rozdepcze je, pouciekają, a jak nie to wlezą na niego”. Z uwagą spojrzała na idącego przed nią chłopaka. “Może już po nim łażą”, przez jej ciało przeleciał kolejny dreszcz obrzydzenia. “Nigdy ich nie lubiłam, zawsze napawały mnie obrzydzeniem i nadal tak jest. Teraz się ich już nie boję, ale lepiej niech trzymają się ode mnie z daleka”. Odetchnęła z ulgą kiedy kolejne pomieszczenie okazało się bardziej zadbane, a nawet dużo bardziej niż bardziej. Zaczęła się rozglądać czujnie.
- Mal... - syknęła - Maaaaaaaal! - dodała głośniej widząc, że chłopak zajęty podziwianiem tego co zastali nie zwraca na nią uwagi.

Mal poczuł jak dotychczasowy nastrój umyka. Głos Livet spowodował, ze natychmiast się sprężył i zaczął czujnie rozglądać w poszukiwaniu tego, co tak zaniepokoiło jego towarzyszkę. -Livet? co się stało? - zapytał gdy nic nie dostrzegł. “Czyżby wyczuwała coś swoimi wampirzymi zmysłami?” pomyślał zaniepokojony. Bardzo żałował, że jego umiejętności tak dalece odbiegają od tego co potrafiła Livet. W żaden sposób tego nie okazywał, ale widok jak zmieniała się w zwierzę budził w nim zazdrość. - Livet, no o co chodzi?
- Nie macaj tej zbroi, bo jeszcze się rozleci i narobi hałasu... Nie wiadomo czy te pomieszczenia napewno są puste. Chodźmy dalej.. ciekawe co jeszcze zobaczymy? - po chwili dodała jeszcze - Jak się okaże że jesteśmy tu sami to potem se wrócisz na macanki.
Zerknęła na skupione przy suficie nietoperze. “Może się w nie wmieszać? Będę jedną z wielu, mniejsze niebezpieczeństwo, że ktoś zwróci na mnie uwagę”, zaczęła rozważać możliwość wciśnięcia się między nie jako kolejny nietoperz.
-Jakie macanki Livet? - Mal się obruszył i ze złością obrócił w jej stronę. - Sprawdzam w jakim stanie są zbroje, ciekawi mnie kiedy to miejsce zostalo opuszczone. O ile w ogóle zostało. - W pewnym sensie posłuchał jednak kobiety i zaczął zachowywać się ciszej. Dobry nastrój go nie do końca opuścił, lecz w jego zachowaniu nie było już beztroskiej swobody, lecz ostrożna czujność.
-Livet, jak myślisz? To wszystko wcale nie wygląda na opuszczone. Tak jakby jeszcze niedawno ktoś tutaj był. - Mal w końcu zaczął odczuwać niepokój. Przypomniał sobie to co słyszał o poprzednim właścicielu i wyobraził sobie spotkanie z tak potężną istotą. Jak komuś takiemu wytłumaczyć czemu się szwenda po jego domu? Odepchnął zwątpienie machnięciem ręki i zabrał się dalej za penetrowanie podziemi. Dopiero teraz dostrzegł, że układ pomieszczeń to odwzorowanie tego co widzieli na powierzchni. “Dwa domy jeden nad drugim. Ale czemu ten jest w lepszym stanie?”
- Chodźmy, tam powinna być jadalnia z tego co pamiętam - powiedział i śmiało ruszył we wskazanym przez siebie kierunku. I tu spotkała ich kolejna niespodzianka, a właściwie dwie, jedna mniejsza, a druga duża.
- Livet, zobacz! Mamy stół przygotowany do kolacji! - Mal nie powstrzyamł się od uśmiechu na widok eleganckiej zastawy dla dwojga. - Siadamy? Ciekawe co podadzą - próbował zażartować, lecz widok kamiennej twarzy sprawił, że rozbawienie szybko spełzło z jego twarzy. Ruszył za dziewczyną do kolejnych pomieszczeń i przez jej ramię podążył spojrzeniem ku miejscu, w które się wpatrywała i zdębiał. - Co.. co to jest do jasnej cholery?
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline  
Stary 08-09-2010, 08:48   #12
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
- Łózio... - parsknęła śmiechem na jego oburzenie - A jak myślisz? To dom wampira, gdzie sypiał? W łóżku z baldachimem? Na podłodze? A może w salonie na górze zażywał słonecznych kąpieli podczas snu? Maaaaaaaallllllll... na jakim świecie Ty żyjesz???!!! Gdzieś Ty do tej pory sypiał co? - spojrzała na chłopaka lekko zdziwiona.”On jest nie z tego świata jak nic!” Widok sarkofagu w pierwszym momencie ją zaskoczył, ale przecież to było do przewidzenia, chyba było, tak przynajmniej jej się wydawało.
Reakcja Livet sprawiła, że chłopak się zakłopotał. Najwidoczniej jego zdumienie świadczyło o braku elementarnej wiedzy na temat wampirów, więc by zatuszować swoje zmieszanie szybkim krokiem podszedł do sarkofagu i zajrzał do środka. Z jakiegoś nie całkiem jasnego powodu widok wydał mu się bardzo przytulny i zachęcający do ułożenia się w kamiennym katafalku. “Przecież te kamienie muszą być cholernie zimne...” próbował jeszcze przez chwilę myśleć trzeźwo, lecz pokusa była nie do przezwyciężenia i nie opierając się jej już więcej wszedł do sarkofagu, po czym wygodnie się w nim ułożył.
- Ej!!! Wyłaź, ale to już!!! - ryknęła mu dziewczyna prosto w ucho - Nie sądzisz, że powinniśmy ustalić kto z nas się tu wygodnie rozłoży? Mal... wyłaź bo nie ręczę za siebie!
- Livet...., wampir wyszeptał błogo się uśmiechając, ale ja już tu wygodnie leżę. Nie wiem o co to całe zamieszanie. Tutaj gdzieś na pewno musi być druga trumna, zapasowa, dla gości. Idź poszukaj, nie męcz mnie więcej. - Zacisnął oczy i jak dziecko spróbował zignorować chcącą wyciągnąć go z trumny Livet.

Słowa jak słowa, ale widok uśmiechu na jego twarzy doprowadziły dziewczynę do furii. Nie zastanawiając się wiele chwyciła go za nogi i wyciągnęła ze środka waląc nim z całym impetem o ziemię. “Ufff mimo, że jestem teraz nad wyraz silna to on jednak trochę waży, ale przy najmniej solidnie łomotnął”, uśmiechnęła się z satysfakcją stojąc nad chłopakiem.
- To może mi potowarzyszysz w tym szukaniu... Wiesz gościnna trumna może być akurat dla Ciebie wygodniejsza, nie chciałabym Cię pozbawić takich rarytasów - dodała pięknie się uśmiechając.
Mal zerwał się z ziemi z promieniującą czerwienią żądzą mordu w oczach - Ty... Ty.... wysyczał z siebie - i nie panując nad wściekłością zaczął iść w stronę Livet. Po dwóch krokach przyszło orzeźwienie. Swawolne spojrzenie wampirki przypomniało mu z jaką łatwością rzuciła nim, a także o tym że przewyższa go dalece w wampirzych umiejętnościach. - Tym razem ci odpuszczę, wiedz że mam szacunek dla dam - powiedział przez zaciśnięte zęby, z trudem imitując mało przekonywujący uśmiech na twarzy. Nagle zerwał się i gwałtownie przeskoczył ponad sarkofagiem tuż obok jej głowy, by chociaż trochę wytrącić wampirkę z jej samozadowolenia.
- Wiesz... ja też Cię bardzo polubiłam od pierwszej chwili gdy tylko Cię me oczy ujrzały - powiedziała ironicznie dziewczyna.
- Daruj sobie to gadanie, śpij dobrze jeśli nie boisz się, że coś może Ci się w trakcie snu przydarzyć - dodał wykrzywiając twarz w nareszcie szczerym uśmiechu.

- Mal... nie wydaje Ci się dziwne, ze w opuszczonym domostwie, stojące na stole talerze są idealnie czyste? - spytała nagle dziewczyna o to co ją cały czas niepokoiło, nie mając już ochoty na dalszą słowną przepychankę. - Ja mogę się przespać nawet pośród nietoperzy. Zmienię się i wcisnę między nie. Ty śpiąc tutaj na widoku będziesz wystawiony na wszelkie niebezpieczeństwo jakie się z tym wiąże. Nie chodzi mi o miejscówkę w tym wspaniałym “łożu” tylko o zastanowienie się czy to jest bezpieczne. Przecież sam wiesz, że jak już zaśniesz to nawet gdyby się ziemia waliła nic Cię nie obudzi. Może się też okazać że już się też nie obudzisz, bo jakiś miły uczynny gość zechce Ci ten sen przedłużyć na wieki. - dodała już ciszej, jednak widząc na sobie spojrzenie chłopaka wiedziała, że ją usłyszał.
Uznał, że nie warto przedłużać chwil swojego upokorzenia, więc z chęcią podjął zmianę tematu: - Tak czy inaczej musimy tutaj przeczekać dzień. Nie warto teraz deliberować nad tym co może się stać, skoro nie mamy wyboru. Zasnąć muszę . Mal odwrócił się od Livet i ruszył szukać jakiegoś innego miejsca do spania, przynajmniej trochę lepszego niż podłoga.
Dziewczyna nie zrażona jego obrazą podążyła krok krok za nim. - A zobacz co znalazłam! - wykrzyknęła nagle i podsunęła mu pod nos swojego nowego przyjaciela - To Tillit. Przywitaj się ładnie z Malem - dodała z uśmiechem widząc jak chłopak odskakuje na widok małego stworka.
Mal znowu poczuł jak mu przez Livet krew nabiega do głowy. - Zabierz to paskudztwo sprzed moich oczu- wrzasnął nie spoglądając nawet na to co miała w ręku. Poczuł że miarka się przebiera, lecz jednocześnie czuł też, że nie dałby rady wampirzycy. Zdusił w sobie swoją złość, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że jego oblicze w tym momencie tak pociemniało, że Livet bez problemu mogła odgadnąć jego myśli. - Nie lubię robactwa - dodał próbując przynajmniej trochę usprawiedliwić swój wybuch.
- Sam jesteś robactwo! Nawet na niego nie spojrzałeś! Chodź Tillit, nie ma co zaczepiać JAŚNIE PANA! On łoża z baldachimem poszukuje aby swe zwłoki w nim złożyć. Mam nadzieję, że wtedy Cię to Twoje ulubione robactwo oblezie. - tym razem to i ją opanowała taka złość, że chłopak dostrzegł w ciemności jej pałające czerwienią oczy.


Odwróciła się z zamachem na pięcie i podeszła do safkofagu i zaczęła go z zaciekawieniem oglądać. Szeptem mówiąc coś do trzymanego w dłoni Tillita.

Mal zmrużył oczy przyglądając się wybuchowi Livet. “Co się z nami dzieje?” Przecież to wszystko niewarte tych nerwów.” Potrząsnął głową i mówiąc - Niem mam już zamiaru z tobą dyskutować. Rób jak uważasz a, ja idę spać oddalił się pozostawiając ją za plecami. - Szybko rozejrzał się po pozostałych pomieszczeniach i choć nie odnalazł rezerwowego sarkofagu, to odnalazł ciemne, ze ścianami z kamieni pomieszczenie, które całkiem nieźle się nadawała do przeczekania dnia. Rozłożył się w nim na posadzce, na której rozrzucił parę dywanów z korytarza i zaczął spać.

Dziewczyna słyszała oddalające się kroki chłopaka. “Dureń, powinniśmy sprawdzić czy napewno tu jest bezpiecznie.” Po chwili jednak podążyła za nim przeszukując pomieszczenie za pomieszczeniem. “Gdzie on polazł?” Starała się go wywęszyć zmysłami ale niestety chłopak jako wampir nie zostawił po sobie żadnego śladu. Podeszła więc do łóżka z baldachimem i zajrzała czy posłuchał jej rady. Nie znalazłszy go tam ruszyła dalej. - Chodź Tillit, musimy go znaleźć, coś czuję, że nie powinniśmy się rozdzielać, zwłaszcza w czasie snu. Coś mnie tu niepokoi. Mijała kolejne pomieszczenie za pomieszczeniem, aż wreszcie natknęła się na opatulonego w niezbyt świeże dywany wampira. “Fujjjjjjjjj, ale se wybrał łoże do spania, chyba powinnam go zostawić w tamtym sarkofagu. No trudno.” Rozejrzała się po pomieszczeniu krzywiąc się na samą myśl, że tu dziś przyjdzie im spędzić nadchodzący dzień. Zaczęła się zastanawiać czy przybrać postać nietoperza i razem z Tillitem zakotwiczyć się w jakimś kącie pod sufitem. Jednak po chwili namysłu puściła “smoczka”, aby sam sobie wybrał miejsce do spania a sama przybierając postać wilka ułożyła się za plecami Mala. Chwilę jeszcze zerkała i nasłuchiwała czy coś jej nie zaniepokoi, nie ostrzeże, że jednak coś jest nie tak, po czym zamknęła oczy i zapadła w sen.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 08-09-2010, 08:50   #13
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Mal obudził się i od razu poczuł że coś jest inaczej. Nawet nie coś, lecz całkiem wszystko. Ledwie oderwał głowę od poduszki, to jego spojrzenie poszybowało daleko, sięgając każdego zakamarka w okolicznych wioskach. Widział wszystko, ze szczegółami, których wcześniej nawet nie dostrzegał przechodząc obok. Świat był taki wyraźny, piękny i... apetyczny. Gdzie nie spojrzał tętniły radośnie gorące, krwiste krwioobiegi, wystarczyło tylko sięgnąć by móc się nasycić. W drapieżnym uśmiechu rozchylił wargi ukazując piękne, lśniące bielą kły i podniósł się ze swojego łoża. W tym momencie poczuł się niepewnie. Zachwiał się, by nie upaść przytrzymał dłonią krawędzi sarkofagu. Coś było nie w porządku. Coś było nie tak. Podejrzliwie rozglądał się po otoczeniu natężając zmysły w daremnych próbach wypatrzenia tego czegoś, co budziło podskórne mrowienie niepokoju.
Przeliczył wszystkie listki na okolicznych drzewach i krzewach, odszukał i zinwetnaryzował mrówki, pszczoły i szerszenie i wciąż nie dostrzegał nic niepokojącego. To odepchnęło złe myśli na bok i sprawiło, że na ustach ponownie wykwitł triumfalny uśmiech. Przedwcześnie. Właśnie w tym momencie, zupełnie znikąd, tak jakby wyskoczyli spomiędzy ziarenek piasku, w drzwiach jego domostwa pojawili się dwaj osobnicy. Mężczyzna i kobieta... i... czyżby? Oboje byli wampirami. Napiął się jak struna, natychmiast przybierając bojową postawę i skoncentrował swoje zmysły na tej dwójce. Znał ich. Bardzo dobrze, choć nie mógł przypomnieć sobie skąd. Nie musiał sięgać pamięcią do wspomnień z nieludzko długiego życia, by rozpoznać z kim ma do czynienia. Spojrzał w jarzące się zielenią oczy mężczyzny i natychmiast otworzył swoje. To były jego oczy, to był on sam!
Gwałtownie uniósł sie z posłania i przez dłuższą chwilę bezskutecznie próbował uspokoić szalone bicie serca, lecz niemal doznał zawału gdy spojrzał w prawo, na czającego się tuż obok wilka. Zamarł bez ruchu nie będąc nawet w stanie złapać powietrza wwiercrając się oczami w bestię. Zrozumienie przyszło do niego razem z oddechem i po chwili, bez zastanowienia, wyciągnął słabą rękę by pogładzić futro. W tym momencie, być może przez sen, nie otwierając oczu Livet wyszczerzyła zęby i warknęła. Powoli, ponownie wstrzymując oddech wycofał swoją dłoń i położył się. Zamknął oczy obawiając się, że sen nie nadejdzie, lecz nic takiego się nie wydarzyło.
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline  
Stary 08-09-2010, 08:56   #14
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Livet sama nie wiedziała co ją obudziło. Wiedziała jednak, że coś jest nie tak. Powoli przesunęła ręką po posłaniu. “Posłaniu! Przecież kładłam się koło Mala na podłodze. “ Zerwała się gwałtownie i zaczęła przyglądać łożu z baldachimem na którym spała. “Jak się tu znalazłam? Gdzie jestem?” Rozglądała się po pomieszczeniu zastanawiając się gdzie podział się chłopak, obok którego ułożyła się do snu.


Odchyliła pościel, usiadła i spuściła nogi na posadzkę koło łózka. Zerknęła na siebie, była odziana tylko w cieniutką białą koszulkę. “Gdzie jest moje ubranie? Przecież nie będę wędrować po tym zamczysku tak ubrana.” Zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiego kolwiek odzienia. Jednak pierwsze co ujrzała to misę i stojący obok niej dzban z wodą. Podeszła na palcach i nalawszy wody do miski odstawiła dzbanek na miejsce. Zanurzyła dłonie w wodzie i nabrawszy ją w nie pochyliła się i obmyła twarz z resztek snu. Skończywszy poranną toaletę, rozczesała włosy i zaplotła je w warkocz. Ponownie zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu ubrania. Nagle jej wzrok zatrzymał się w rogu pomieszczenia, otworzyła szeroko oczy na widok jaki ujrzała i niepewnie podeszła bliżej. Wyciągnęła rękę i delikatnie dotknęła materiału sukni.


Oczy jej rozbłysły w zachwycie. “Zabrano mi moje rzeczy, więc nikt nie może mieć do mnie pretensji jak przyodzieję tą suknię.” Przekonywała sama siebie pospiesznie wdziewając na siebie odzienie. Podbiegła do lustra i przejrzała się w nim powoli okręcając aby ujrzeć jak wygląda ze wszystkich stron w pięknej sukni. Uśmiechnęła się do swojego oblicza w lustrze i pospiesznie ruszyła w stronę drzwi. Już miała chwycić za klamkę jak uświadomiła sobie, że przecież jest na bosaka. Zawróciła więc i zaczęła się rozglądać za butami.


Znalazłszy je pospiesznie wdziała na nogi i raźnym krokiem opuściła pokój. Szła powoli nasłuchując i rozglądając się wokoło z uwagą. Do jej uszu dobiegły dźwięki muzyki. “Bard... tutaj?” Zdziwiła się bardzo i ruszyła w kierunku skąd dobiegał ją coraz wyraźniejszy dźwięk wykonywanego właśnie utworu. Podeszła do drzwi i stanęła przed nimi zasłuchana w dźwięki muzyki.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=AVWhxoIkHtY&feature=related[/MEDIA]

Po chwili jednak ciekawość wzięła górę nad zachwytem jaki wzbudziła w niej muzyka wydobywana z instrumentu przez nieznanego barda. Nacisnęła klamkę i powoli uchyliła drzwi na tyle aby wsunąć się nie postrzeżenie do pomieszczenia z którego się ona wydobywała. Jej oczom ukazał się pięknie oświetlony pokój, który mijali już dziś razem z Malem. Tym razem jednak oprócz talerz na stole znajdowało się wspaniałe jadło. “Kolacja... taka romantyczna o jakiej mówił Mal”. Przypomniawszy sobie o chłopaku zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu czy gdzieś go nie ujrzy. Jednak nikogo nie było w pomieszczeniu oprócz niej. Podeszła do stołu i poczuła głód. “Dziwne... od tak dawna już nie czułam głodu na widok normalnego jadła. Co tu się dzieje? Gdzie podział się mój współtowarzysz i kto przygotował nam tą ucztę.” Usiadła za stołem i nałożyła sobie na talerz trochę jedzenia. Zobaczywszy wino nalała sobie go do kieliszka i uniosła go do ust rozkoszując się jego wybornym smakiem. Przymknęła oczy, wsłuchała się w piękne dźwięki muzyki i pozwoliła aby wyborne wino spłynęło jej do gardła pieszcząc ja swoim smakiem. Już miała otworzyć oczy kiedy poczuła dotyk ust na swojej szyi i szept... - Mam nadzieję Kochanie, że kolacja będzie smakować nam obojgu...

Starała się odwrócić, ale mimo wysiłku nie mogła tego zrobić, starała się więc wsłuchać w brzmiący tuż koło jej ucha głos, aby zorientować się czy to Mal. Jednak i tego nie była wstanie rozpoznać. Poczuła kolejne muśnięcie ust na szyi i napinając wszystkie swoje zmysły zerwała się z okrzykiem.
Krzyczała jeszcze chwilę siedząc na podłodze koło śpiącego Mala. “To sen! To tylko sen”, uświadomiła sobie rozglądając się po pomieszczeniu w którym zasypiała leżąc koło chłopaka. Wzdrygnęła się jednak i pospiesznie uniosła dłoń do szyi czując na niej nadal dotyk. -Tillit, to Ty, aleś mnie wystraszył... - szepnęła do wtulającego się w jej szyję stworka. “Musiałam we śnie mimowolnie przybrać swoją postać”, pomyślała i zerkając na głęboko śpiącego wampira obok znów zamieniła się w wilka i ułożyła do snu. “Mam nadzieję, że tym razem mój sen będzie miał milsze zakończenie...”
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 08-09-2010, 09:01   #15
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację


Nad Lisowem wstał nowy dzień, szarą mgłą otulając budzące się do życia domostwa. Obrady w karczmie, na które trafił Mal, trwały długo, lecz poświęcony na nie czas nie był czasem straconym. Wieśniacy rozeszli się do swoich domów z sercami pałającymi gniewem i nadzieją na lepsze jutro... jeśli zaś nie jutro to z pewnością na kolejny dzień. Wielu z nich, zwłaszcza młodych, długo nie mogło jeszcze zasnąć. Ich serca biły w podnieceniu, krew pulsowała w żyłach, w oczach świecił żar i żądza krwi - niemal tak wielka, jak u wampirów.



Tylko Atuon nie mógł zmusić się do zaśnięcia. Co prawda źle sypiał odkąd wysłano go to tej zapadłej dziury, ta noc była jednak najgorsza. Słyszał opowieści swoich poprzedników o Baronie i codziennie dziękował Chauntei, że starego wampira trafił szlag. Nie rozumiał nostalgii sędziwych wieśniaków za “starymi, dobrymi czasami”, czasami w których co prawda żadna dziewczyna nie mogła czuć się bezpieczna, lecz za to bezpieczne były okoliczne wsie. Prawie tak, jakby mieli własnego maga, kapłana i boga w jednym. Bluźnierstwo!

A zresztą... co to za różnica? Tyle czasu zajęło zaprowadzenie tu jakiego-takiego porządku, a tu wampir powrócił! Co prawda wszyscy zgodnie twierdzili, że Baron to być nie może, a łowcy - przynajmniej ci, którzy ośmielili się podejść pod zrujnowane dworzyszcze - donosili, iż było tak samo zapuszczone jak przez ostatnie kilka lat, lecz nie zmieniało to faktu, że co noc ktoś ginął... lub powracał z martwych. Atuon miał już dość obcinania głów i przebijania serc kołkiem. Gdy niemal rozwalił klatkę piersiową pięciolatki by spełnić “swój obowiązek” rzygał potem przez pół dnia. Do tej pory twarz małej stałą mu przed oczami. Miał wrażenie, że zaraz otworzy oczy i spojrzy na niego z wyrzutem za to, co z robił z jej małym ciałkiem. Robił co do niego należało, a mimo to czuł się jak zbrodniarz. Jakby sam zabijał tych ludzi. Martwych - potencjalnie-nieumarłych ludzi. Wampiry.

Zaś dzisiejszy dzień miał być najgorszy.

***

Tymczasem Igon chwiejnym krokiem wracał do wsi. Drzewa falowały mu przed oczami, ziemia pod stopami zdawała się o wiele za bardzo wyboista. Czuł się jak na potężnym kacu, słaby jak niemowlę, a mimo to... mimo to odczuwał w sercu dziwną lekkość, euforię jak po miłosnej eksplozji, niepokój i oczekiwanie, a także pustkę i poczucie porzucenia. Często odwracał się, lecz wokół siebie widział tylko drzewa; nic, co choćby blado przypominało mu dzisiejszą noc nie pojawiało się w zasięgu wzroku. Wiedział, że przyszedł tu po coś ważnego... ale po co? Dla kogo?

Nagły szelest odwrócił jego uwagę od sennych rozmyślań. Powoli odwrócił się w stronę odzianej w jedwabie postaci, która powłóczystym krokiem zmierzała w jego stronę. Nie miał ochoty krzyczeć, ani uciekać. Zdać by się nawet mogło, że przez jego śmiertelnie bladą twarz przemknął lekki, pełen ulgi uśmiech.
- To nieładnie tak przerywać w połowie... - aksamitny szept dosięgnął jego uszu niemal w tym samym momencie, gdy szczupła dłoń chwyciła go za krocze a druga popchnęła na leśną ściółkę. Długie palce z łatwością rozwiązały troki spodni z samodziału i wślizgnęły się pod szorstki materiał, obejmując to, co samo się już do nich garnęło. Reszta ubrania zniknęła nie wiadomo kiedy, Igon zaś z błogim uśmiechem i rozrzuconymi członkami leżał na ziemi, poddając się pieszczocie. Gdzieś w głębi jego duszy jakiś głosik mówił, że to nie tak, że to niewłaściwe, że tak nie powinno być... jednak został on zalany kolejnymi falami rozkoszy. Gdy wilgotne usta objęły jego męskość, chłopak mógł tylko jęczeć w ekstazie. I jęczał w niej dalej, nawet gdy został przewrócony na brzuch a ból, jakiego nigdy w życiu nie doznał rozdarł jego ciało i wbijał się w nie raz za razem, coraz mocniej i głębiej. Dłonie, które nigdy nie poznały co to fizyczna praca pieściły go z niezwykłą sprawnością aż do szczytu - targany spazmami rozkoszy Igon prawie nie poczuł kłów, które rozorały mu gardło, a usta, które dały mu tyle przyjemności chłeptały teraz wzbudzoną wytryskiem krew. A gdy ostatnia biała kropla spadła na murawę, gdy ostatnia czerwona spłynęła w mordercze gardło chłopak usłyszał szept: Wrócisz do mnie... - i skonał.

Istota zaś nieśpiesznie odziała się i odwróciła w stronę lasu. Czuła jeszcze jedną owieczkę, która przed świtem wymagała zaspokojenia. Wymagała z pewnością, w końcu porzucono ją w połowie rytuału. Istota zmarszczyła pięknie ukształtowane brwi, a czerwone oczy rozbłysły złowieszczym blaskiem.
- Tak się nie robi...

***

Livet nie wiedziała co zbudziło ją ponownie. Nie był to zły sen; nie był to także zmierzch. Podniosła się z posłania i ruszyła do góry. Okienko nad schodami ostrzeże ją, czy zabójcze słońce zniknęło już za horyzontem. Ostrożnie wspinała się po schodach, a poczucie zagrożenia - oraz głód - wzmagały się z każdą chwilą. Wokół pachniała krew - dużo czerwonej, świeżej krwi tętniącej w żyłach, wzburzonej czymś nieznanym, doprawionej cudowną przyprawą strachu i gniewu. Tym razem jednak ten gniew był wymierzony przeciw mieszkańcom tego domostwa, a zapach krwi coraz silniej mieszał się ze znienawidzonym smrodem srebra i czosnku - tak silnie, że Livet nie była w stanie wyjść na zewnątrz. Nie mogłaby zresztą - złoty blask rozlewał się po piwnicy, blokując drogę. Słońce stało niemal w zenicie; do tego najwyraźniej zapowiadał się piękny dzień. Przytuliła się do ściany nasłuchując; rytmiczne dudnienie wskazywało położenie intruzów. Jeden, drugi... dwunasty, piętnasty... Co najmniej dwudziestu chłopa kręciło się po dworzyszczu, a miała wrażenie, że na polanie jest ich więcej. A może to tylko lęk mącił jej zmysły? W każdym razie nieśli czosnek, cel ich wyprawy mógł więc być tylko jeden: pozdziemia.

Tymczasem Mal obudził się niedługo po swej nowej towarzyszce. Do tej pory nie potrzebował towarzystwa - przynajmniej tak sobie mówił - lecz posiadanie przy sobie kogoś o podobnych... walorach było miłą odmianą. Zamiat Livet zobaczył jednak Tilita. Paskudne stworzenie wlepiało w niego swoje paciorkowate ślepka, w których lśniło - tak, z pewnością! - politowanie zmieszane z pogardą. Wampir zamachnął się na smoczka - czy też nietoperza - ale ten tylko przefrunął kawałek dalej, po drodze spuszczając na mężczyznę nieco płynnych odchodów. Tego Malowi było za wiele - nie zważając na nic rzucił się w pogoń za przebrzydłym stworem, który podfruwając i podrygując drażnił się ze ścigającym. Zapatrzony w Tilita Mal nawet nie zauważył, gdy znalazł się przy schodach do runicznej sali - stworek wykonał nad nimi ostatni piruet, Mal poczuł zaś jak jego nogi tracą oparcie i z łomotem runął w ciemność.

Tilit zawisł nad schodami, słuchając siarczystych przekleństw wampira, po czym ze spokojem pofrunął na swoje miejsce na posłaniu.
 
Sayane jest offline  
Stary 09-09-2010, 14:52   #16
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Livet stała nasłuchując chwilę. “Chyba mamy kłopoty. Ech... miałam rację, że nie powinniśmy się tak grzecznie układać do snu tylko powinniśmy się rozejrzeć za jakimś wyjściem, aby być przygotowanym na taka sytuację. Co się stało to się nie odstanie. Teraz musimy coś szybko wymyślić. Muszę obudzić Mala.” Odwróciła się na pięcie i cicho zeszła do pomieszczenia, które jeszcze parę chwil wcześniej dzieliła z wampirem. Rozejrzała się wokoło w poszukiwaniu chłopaka i nie znalazłszy go stanęła na środku zdziwiona.”A tego gdzie znów wywiało? Gdzie on polazł?” Zaczęła nasłuchiwać czy oprócz “intruzów” usłyszy Mala. Nie słyszała kroków a jednak poczuła na szyi mokry dotyk. Odchyliła lekko głowę pozwalając aby miła pieszczota odsunęła myśl o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Uniosła dłoń do góry i pogłaskała po głowie tulącego się do jej szyi smoczka. - Nie wiesz gdzie podział się ten zapaleniec? Nawet jak wiesz to i tak się tym ze mną nie podzielisz. Nie przepadasz chyba za nim co? szeptała czule delikatnie czochrając go po główce.

Malowi szumiało w głowie morze, a może nawet nie morze, lecz ocean. Spróbował podnieść się, lecz podłoga była tak rozkołysana, że ostatecznie skończył na czworakach. Przezwyciężając ból głowy rozejrzał się i skierował w kierunku najbliższej ściany, po której wspiął się do pozycji vertykalnej. Świat wciąż falował, w głowie szumiało, ale myśli zaczęły się rozjaśniać. “O rany, powinienem uważać... Niech no ja tylko dorwę to cholerstwo gdy Livet nie będzie widziała...” Ruch ziemi powoli się uspokoił i Mal spokojnie, kroczek po kroczku ruszył wzdłuż ściany obserwując tajemnicze inskrypcje. Nie miał pojęcia co mogą oznaczać, mimo to wyszukiwał wśród nich jakichś prawidłowości, może wskazówek, może łutu szczęścia. Jego dłonie przesuwały się po ścianach szukając punktów zaczepienia, czegoś co mogłoby świadczyć, że to coś więcej niż zwykła ściana.
Nagle Maowi zdało się, że coś słyszy, nadstawił uszy, a po chwili wrzasnął: - Livet! co się dzieje? Co Ty wyprawiasz?.

Wampirzyca słysząc wrzask chłopaka poczuła jak wszystkie włoski na jej ciele stają dęba “O matko! Dureń, jak nic dureń... teraz to chyba we wsi było słychać że tu jesteśmy.” Nie marnując ani sekundy popędziła na dół i dopadła do chłopaka. Nie zapanowała nad pierwszym odruchem i huknęła go z całej pary w ucho. Po czym wysyczała:
- Zwariowałeś!!! Nie słyszysz, że mamy gości... życie Ci niemiłe? Teraz tylko miejmy nadzieję, że w tym hałasie co sami robią nie usłyszeli Twoich wrzasków. - dodała nasłuchując - Mury tutaj grube, to może nie dosłyszeli. Patrzyła na chłopaka z wyrzutem, a z nad jej ramienia z takim samym wyrzutem patrzyły oczy Tillita. Mina jaką zrobił na widok smoczka Mal, sprawiła że Livet pierwszy raz od poznania chłopaka zaczęła się cofać do tyłu.
- Mal... - zaczęła niepewnie - Mal...

Livet jak zawsze zaskoczyła Mala. “Czy ona nie potrafi inaczej, jak agresywnie? Co z niej za kobieta?” Coraz bardziej niechętny do wampirki Mal ugryzł się jednak w język zanim wypowiedział te słowa. Nie chciał zaogniać sytuacji jeszcze bardziej, zwłaszcza że w oczach Livet dostrzegł coś na kształt lęku. No nie tyle lęku co obawy, ona chyba nie znała strachu..
- Co masz na myśli mówiąc gości? - Niewiadomo czemu przypomniał mu się sen i poczuł mrówki biegające mu po skórze - to... pojawił się ktoś? Wolał nie mówić na głos swoich przypuszczeń w obawie, że zostanie wyśmiany.
- Sam posłuchaj. Nie słyszysz tych kroków? Nie czujesz zapachu krwi? Krwi jak krwi ale oni mają ze sobą czosnek. Jak myślisz po co? Zrobią nam zupkę czosnkową?- szepnęła zdenerwowana dziewczyna.
Mal dopiero teraz oderwał swoją uwagę od Livet i skierował zmysły dalej, ku otaczającemu ich światu. Wystarczyło przestać się koncentrować na wampirce by odkryć jak wielu ludzi zmierza w ich kierunku i jak wielkie grozi im niebezpieczeństwo. Błyskawicznie narosło w nim zdenerwowanie i przełknął ślinę w nagle wyschniętym gardle. - Idzie tu cały tłum... czego oni szukają? Sam się przeklął w myśli za tak bezsensowne pytanie, bo przecież było jasne, że wampirów. Czyli tak jakby jego samego i Livet. Zwrócił spojrzenie w stronę kobiety i wyszeptał ledwie poruszając ustami - Odkryłaś może coś? Gdzie się schować? Jak uciec? - Nie czekał na jej odpowiedź, lecz niemal w panice zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Jego wzrok ponownie przykuł wielki sarkofag. “Przecież wampir, który tu mieszkał musiał mieć jakieś zabezpieczenia. Sposoby na sytuacje taka jak ta”. - Tutaj musi coś być, jakiś klucz, sposób- powiedział nie zdając sobie sprawy z tego że wypowiada słowa na głos.
- Na co sposób? Jaki klucz znowu? - Livet w pierwszym momencie nie wiedziała o co chodzi chłopakowi. - Mal... Ty się lepiej zastanów jak stąd zwiejemy? Nie chciało Ci się szukać drogi ucieczki na taki wypadek tylko spać polazłeś. Ech a ja razem z Tobą, czułam, że powinniśmy poszukać. Czułam i zignorowałam, a teraz mamy co mamy. - zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu w nadziei, że i ją ono czymś natchnie.

Mal dopiero teraz skojarzył, że Livet może nie wiedzieć co to za dwór i kto w nim kiedyś mieszkał. Pacnął się ręką w głowę i powiedział: Wczoraj byłem świadkiem rozmowy w karczmie, z której wynikało, że mieszał tu potężny wampir, który rządził całą okolicą. Po chwili zastanowienia kontynuował - Nie wiem czy słyszałaś, ale ostatnio znowu jakiś wampir się tutaj pojawił i ludzie są wkurzeni. To pewnie z tego powodu tutaj przyszli. Wiesz może coś o tym nowym? - dokończył przyglądając się jej uważnie.
- Przyszli tu pewnie po tym jak dziabnęliśmy tych dwóch młodzików. Mówiłam, że gdybyśmy zostawili tylko tego jednego co ja go miło potraktowałam, to tamtych dwóch by zaświadczyło, że on żyw i pewnie by nas tu nie szukali. Nic mi nie wiadomo o żadnym wampirze. Ani tu ani gdzie kolwiek indziej - przy ostatnich słowach głos jej zadrżał na wspomnienie ojca i tego co jej uczynił - Mal! Ale mam pomysł. Mówisz, że mieszkał tu wampir co rządził okolicą? Czy oni się go słuchali, tak aby na jego rozkaz opuścili to miejsce? Jak myślisz?
- Livet... wiem dokładnie tyle co ci powiedziałem. A i jeszcze tyle, że ten wampir znikł wiele lat temu. Ludzie wciąż go pamiętają, ale jak widać już się tak nie boją. Nie byłoby ich tutaj. A poza tym... skąd byś go wzięła? Zniknął bez śladu, czyżbyś coś odkryła?
- Wampir to wampir, męski głos jest potrzebny. Wydrzesz się na nich, że czemu Ci spokój zakłócają? Czy już nie pamiętają jak to jest jak “Ty tu panowałeś” i takie tam, na zasadzie, że nie życzysz sobie intruzów. I że wynocha stąd. Jak myślisz zadziała? - spytała z nadzieją patrząc na chłopaka - Tylko wiesz tak głos trochę bardziej po męsku wysil, tak aby się wystraszyli słysząc swego pana.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 09-09-2010, 14:58   #17
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Mal zastanowił się chwilę nad pomysłem Livet i nagle, nie zastanawiając się więcej wrzasnął ile miał siły w płucach: - Wróciłem i jestem cholernie głodny! Chodźcie do mnie na posiłek! Nie każcie mi czekać, bo mój gniew będzie nie do opisania! Jego głos pomknął gromem. Ku największemu zaskoczeniu samego Mala, jego słowa potężniały nieomal rozsadzając pomieszczenie w którym się znajdowali, a wydostając się z niego zaczęły wprowadzać w wibracje ściany, posadzki, najpierw kondygnacji na której się znajdowali a później całego budynku. Zdawało się że trwają bez końca i wciąż narastają, potężniejąc i przyprawiając o dreszcze i niepokój, a gdy w końcu ucichły zapanowała grobowa cisza. Nawet Mal bał się poruszyć w obawie, że może spotkać go najgorsze. Spojrzał na Livet, chrząknął i się zapytał: Khm... o to chodziło? Tak może być?
Dziewczyna stała jak zamurowana naprzeciw wampira i zastanawiała się czy uda jej się kiedykolwiek pozbyć dzwonienia w uszach. Przełykała ślinę raz po raz i myślała co ma odpowiedzieć chłopakowi.
- Tyyyyyyyyyyyyyy naprawdę masz coś z głową! Nie kazałam Ci się wydzierać tutaj, tak od razu! Myślałam, że poleziesz bliżej schodów i tam się na nich wydrzesz. Teraz to nie dość, że wiedzą, że tu jesteśmy to jeszcze ta cholerna ruina zwali się nam na łeb! - Z obawą zerkała na sufit nad nimi oczekując, że lada chwila znajdzie się on w miejscu, które oni zajmują. Nie czekając na reakcję jaką wywołał wrzask Mala podeszła do sarkofagu i opierając o niego dłonie zaczęła go pchać.
Mal westchnął i filozoficznie pomyślał: - Tej to się nigdy nie dogodzi... - Myśl ta jednak szybko pierzchła, gdyż sytuacja była nie do pozazdroszczenia. Przyłączył się do Livet i z całej siły popchnął sarkofag. Po chwili zadał pytanie:
- Livet.... co my właściwie robimy?
Wampirzyca spojrzała na niego i ukazując kły w ironicznym uśmiechu odrzekła: - Ćwiczymy cierpliwość... a nieeeeeeeee... przepraszam raczej mięśnie. Ech, sam mówiłeś, że mieszkał tu wampir, musiał mieć jakąś kryjówkę na taką sytuację, może pod tym sarkofagiem? Sama już nie wiem, ale nie mam zamiaru czekać tu, aż po nas przyjdą. - nie czekając na to co jej odpowie zaparła się i znów próbowała ruszyć sarkofag z miejsca.

Livet i Mal naprawdę nie żałowali sił. Zaparli się całą swoją mocą o sarkofag by go przesunąć. Mięśnie im stężały, rysy twarzy od wysiłku się wyostrzyły i nabrały posępnego wyrazu. Nic to jednak nie dało, sarkofag nie drgnął nawet na milimetr. Mal ze złością oderwał dłonie od chłodnego marmuru i sapiąc rzucił w stronę Livet. - I co teraz? Dużo jeszcze tych ćwiczeń? Mi już się przejadły. - odstąpił dwa, trzy kroki od sarkofagu i wytężył słuch. Nic się nie działo, czyżby udało mu się przepłoszyć ludzi? Czy też to tylko cisza przed burzą? Ponownie spojrzał na zamyśloną Livet - I co? Knujesz coś teraz? zapytał.
Dziewczyna dyszała ze zmęczenia. Ich wysiłek wydawał się daremny, sarkofag nia a nic nie drgnął. Słysząc pytanie Mala zaprzestała próżnego wysiłku i już miała mu coś opowiedzieć, kiedy przez jej głowę przemknęła wizja wpadających do pomieszczenia wieśniaków z kołkiem osikowym w jednej dłoni a czosnkiem w drugiej. Pochyliła się ponownie i sapiąc z wysiłku wystękała:
- Pchaj Mal pchaj... to cholerstwo musi się chyba przesunąć? - widząc jednak, że chłopak stoi z założonymi rękoma ironicznie jej się przyglądając zaprzestała próżnego wysiłku - No dobrze to sam mi powiedz co teraz? Może Ty masz jakiś genialny pomysł jak z tej sytuacji wybrnąć?
Mal bardzo chciałby mieć genialny pomysł. Wziąłby w ciemno nawet skuteczny bez cienia genialności. Ale..... wzruszył tylko ramionami i powiedział jedyną rzecz jaka przychodziła mu do głowy. -Miałaś rację, że trzeba było przed zaśnięciem obejrzeć dokładnie to miejsce. Teraz, nawet jeśli jest gdzieś ukryte tajne przejście, to nie ma czasu aby poszukać. - Wampir nerwowo przeszedł się po komnacie w tą i z powrotem próbując odtworzyć w pamięci układ pomieszczeń. - Nigdzie się nie schowamy, odnajdą nas co byśmy nie robili. Może jest sposób na zablokowanie przejścia? Coś co powstrzyma ich do nocy. Wtedy będziemy mieli większe szanse.
- Mal! Wiem! Jak szliśmy tutaj w jednym z pomieszczeń w rogu przy suficie wisiały nietoperze. Po prostu się przemieńmy i wmieszajmy miedzy nie, w ten sposób przeczekamy wizytację - zerknęła na chłopaka czekając w napięciu co powie na jej nowy pomysł.
Livet.... - Mal westchnął nadspodziewanie cicho jak na niego. -Ty możesz tak zrobić, lecz ja.... ja jeszcze nigdy nie przeobrażałem się w żadne zwierzę. Nie wiem jak to zrobić. Później, już raźniejszym głosem dodał - A poza tym przecież będą wiedzieć że wampiry mogą zmienic sie w nietoperze. Nie wróżę tym tutaj - skinął głową w górę podkreślając o co mu chodzi - wielkiej przyszłości. Lecz w ostateczności lepsze to niż dać się wyprowadzić na słońce. Co by nie było nie poddam się bez walki - warknął szczerząc kły w złości. Pożałują, że weszli mi w drogę!
Dziewczyna spojrzała na wampira z niepokojem. - Jak nie umiesz? Zamknij oczy napnij się i hyc już jesteś nietoperzem albo wilkiem. No spróbuj! Przecież oni nie będą ganiali nietoperzy po całym domostwie, zawsze gdzieś da radę się wcisnąć i przeczekać.Pomieszczenia tu wysokie nie wszędzie ludzkie oko dojrzy to co chce dojrzeć przy świetle z jakim tu przyszli. Mal! Co Ty zamierzasz? Lepiej mi najpierw to powiedz jest nas dwoje a ich multum. Musimy znaleźć jakąś kryjówkę, wszystkim nie damy rady. Chyba, że uda nam się jakoś ich wypłoszyć. Twój wrzask chyba coś zadziałał jakoś nie słychać ich kroków...
Mal zamknął oczy i zaczął się napinać. “Nietoperz... nietoperz... nietoperz” kołatało się w jego głowie gdy usiłował wyobrazić sobie, że zmienia się w tą latającą mysz. Nie wiedział co prawda co konkretnie powinien napinać, więc na wszelki wypadek spiął się cały. Zacisnął wszystkie mięśnie, mocno tak, że aż się przygiął, wstrzymał oddech i poczerwieniał na twarzy, i.... nic.Nawet przez chwilkę nie poczuł, że coś się zmienia, że mógłby przeobrazić się w nietoperza czy wilka, czy w cokolwiek innego. Rozluźnił się i powoli, przez zęby nabrał powietrza. - Wiesz Livet, nietoperza to raczej ze mnie nie będzie. Na pewno nie dzisiaj. Będę musiał poszukać innego rozwiązania. Zwrócił swoją uwagę ku otaczającemu ich światu i wzdrygnął się. Ludzie nigdzie nie zniknęli. Czuł wyraźnie jak kręcą się dookoła zastanawiając się nad tym kto pierwszy z nich powinien przekroczyć bramę posiadłości i narazić potężnemu wampirowi.
Livet przyglądając się Malowi z wrażenia nie świadomie aż otworzyła usta i stała tak z rozdziawioną buzią patrząc na poczynania wampira. “Chyba mu coś zaszkodziło. Wygląda jakby za chwilę miał wybuchnąć. Może lepiej się odsunę...” Powoli zaczęła przesuwać się krok po kroku do tylu.Słysząc jednak co chłopak powiedział, uświadomiła sobie, że to były jego próby zmienienia postaci. “Ech... chyba nic z tego nie będzie, potem musimy o tym porozmawiać, teraz nie ma co marnować na to czasu”
- Masz potrzymaj go. Tylko delikatnie! - powiedziała do chłopaka wciskając mu Tillita w dłonie - A ja pójdę zerknąć gdzie znajdują się nasi “goście”
-Nigdzie nie pójdziesz sama! - Wrzasnął Mal, mając na myśli bardziej to, że nie ma zamiaru zostawać sam w tym miejscu. - I zabierz ode mnie to paskudztwo! Auć! - Tillit zdaje się zrozumiał co Mal wykrzykuje, bo zdecydowanie dziabnął wampira w palec gdy padło słowo “paskudztwo”. Zezłoszczony chłopak machnął ręką, w której trzymał stworzenie, tak że oderwało się od niego i poleciało do wampirki wściekle sycząc, po czym ruszył za Livet.
Dziewczyna zerknęła na smoczka i widząc jego zadowoloną mine sama się uśmiechnęła mimowolnie. “Jak nic lubią się. Jeszcze trochę takich czułości i nie będą mogli bez siebie żyć. Ech czego on się czepia? Jakie paskudztwo? Przecież Tillit jest taki uroczy. Teraz wygląda taj jakby się uśmiechał” Pogłaskała smoczka po łebku i zerknęła ponownie na wampira.
- Czemu tak machasz tymi łapami? Mogłeś mu zrobić krzywdę. Zobacz jaki on malutki i milutki. Nie nazywaj go też paskudztwo! Nazwałam go Tillit i tak proszę abyś o nim mówił. To że Ty mi się nie podobasz nie znaczy że nazywam Cię paskudztwo czy jakoś tak! - obruszyła się słysząc kolejny raz jak Mal nazywa jej pupilka “paskudztwem”.Po czym posadziwszy sobie stworzonko na ramieniu ruszyła w stronę wyjścia jeszcze raz posyłając groźnie spojrzenie chłopakowi.
Wampir powlókł się za swoją towarzyszką zły na siebie że nie potrafi zamienić się w nietoperza, zły na Tillita, że jest taki paskudny, a najbardziej zły na Livet, że w ogóle jest. Nic mu już nie przychodziło do głowy co możnaby zrobić, wiec zaczął myślami coraz bardziej kierować się w kierunku nieuniknionej konfrontacji. “Dobrze, żę nie ma tutaj dostępu do światła słonecznego, to da nam swobodę walki. układ pomieszczeń, korytarze też dają przewagę broniacym, gdyż atakujacy nie mogą uderzyć pelną siłą. Oberwie sie im zanim nas dopadną....” Zmartwiony westchnął ciężko, gdyż nie ulegało wątpliwości, że się nie obronią przed takim tłumem. Nagle wpadł na pomysł. - Livet, zbierzmy przy wejściu wszystko co się będzie paliło i gdy będą chcieli wejść, to podpalmy. Może to na dam wystarczająco wiele czasu. “Wystarczająco? Ale do czego?” sam nie znał odpowiedzi na to pytanie.
- Podpalimy? Czym podpalimy? - spytała dziewczyna w myślach zastanawiając się nad pomysłem Mala. - Może powinnam zmienic się jednak w nietoperza i polecieć zobaczyć ilu ich jest i gdzie są? Jak myślisz Mal? - spytała po chwili niepewnie. Perspektywa przebywania z wieśniakami uzbroionymi w czosnek i nie wiadomo w co jeszcze jakoś jej nie zachęcała do zbytniego entuzjazmu.
-A słońce? Dzień przecież jest. Na pewno możesz lecieć? - Mal wyraził swoje wątpliwości co do pomysłu Livet.
- Masz rację, jak świeci słońce to nie mogę. Nie pozostaje nam nic innego jak na razie czekać. Może jednak wystraszył ich Twój wrzask. Czuję zapach krwi, więc muszą być w pobliżu, jednak od dłuższego czasu nie słychać nic. Poczekamy?
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline  
Stary 10-09-2010, 18:01   #18
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Gdy na dole Mal i Livet współdziałali w komitywie lepszej niż większość przedstawicieli ich gatunku osiąga w przeciągu kilkuset lat, na górze trwały przygotowania. A raczej przygotowania mentalne, gdyż wieśniacy zwieźli do lasu wszelkie znane im akcesoria do walki z wampirami i musieli już tylko zebrać się w sobie by zejść na dół.

Poprzedniego wieczoru wszystko zdawało się prostsze. Podniosłe mowy i duża ilośc gorzałki zagrzewały wszystkich do boju. Podobnie było w pozostałych wioskach. Rankiem jednak zaledwie połowa chętnych stawiła się w umówionym miejscu, a jeszcze mniejsza ilość była chętna zejść na dół mimo, że mniej więcej wiedzieli, co tam mogą znaleźć. Wypakowanie broni, czosnku, amuletów i luster zdawało się ciągnąć w nieskończoność... i niektórzy bardzo chcieli, by koniec przygotowań nie nadszedł. Niestety sołtys Lisowa, Rufus, przewodzący wyprawie nie miał zamiaru rezygnować, przekleństwami i kuksańcami popędzając opornych.

- Wróciłem i jestem cholernie głodny! Chodźcie do mnie na posiłek! Nie każcie mi czekać, bo mój gniew będzie nie do opisania!

Potężny krzyk odbił się echem od murów dworzyszcza. Wszyscy drgnęli; co strachliwsi upuścili nawet broń i jedno lustro. Brzdęk tłuczonego szkła spotęgował tylko przestrach. Kilku starszych, pamiętających czasy barona dyskretnie wycofało się w leśną gęstwinę.
- Spokój! - rynknął Rufus. - Spokój, tchórze! To nie baron! Nie ma go tu! Gdyby był, to by do nas przyszedł, jak zawsze! Do wsi po daninę a nie krył się po lasach i podbierał ludzi jak wilk owce! Chcecie, żeby nam całe wsie wybił? Chcecie co rano kołkować swoje dzieci i sąsiadów! Milczeć! - wrzasnął, zagłuszając nieśmiałe protesty. - Ja idę i Atuon też idzie! - wskazał na trzęsącego się kapłana, który zdecydowanie nie miał ochoty schodzić na dół - Chauntea będzie nas chronić! A jak który jeszcze jedno lustro stłucze to nogi z dupy powyrywam!

Nie oglądając się za siebie założył na rękę drewnianą tarczę z symbolem bogini i ruszył w stronę piwnicy, tupiąc głośno dla dodania sobie pewności. W duchu bał się jak cholera, wiedział jednak że jeśli on stchórzy reszta pójdzie za jego przykładem, a morderstwa nigdy się nie skończą. Mimo to poczuł ukłucie rozczarowania, gdy w dawnej kuchni zebrało się nie więcej niż piętnastu chłopa obwieszonych czosnkiem i drewnianymi medalionami. Reszta “śmiałków” została na zewnątrz lub uciekła.
- Mówca to ze mnie nie jest... - mruknął, rozpalając pochodnię, po czym ruszył w mrok.

***

Tymczasem poniżej Mal i Livet czekali na rozwój wypadków. Ten zaś nie był dla nich pomyślny - zapach czosnku robił się coraz silniejszy, a odgłos kroków - coraz bardziej wyraźny. Wkrótce blady płomień pierwszej pochodni padł na czerwony dywan, a tańczące po ścianach refleksy światła sugerowały, że wieśniacy zakupili drogie lustra, lub przynajmniej dobrze wypolerowali jakieś patelnie. Jakiś drżący głos zaklinał Chaunteę, by przegnała czające się w podziemiach zło. Oboje czuliście smród strachu - nie tylko modlącego się, ale wszystkich zebranych. Mimo to ludzie uparcie parli dalej.

Ostrożnie wycofaliście się wgłąb siedziby. Za wyjątkiem dwóch pokoi dla służby, pozostałe cztery były przechodnie, umożliwiając krążenie w kółko. Napastników było jednak wielu, dobrze uzbrojonych i zdeterminowanych. Dokładnie oświetali sobie drogę, prewencyjnie dźgając wokół widłami, kosami, a nawet niewielkimi mieczami. Livet zauważyła, że obecne tu nietoperze wycofały się na niższy poziom - tam wieśniacy na pewno nie sięgną sufitu. Czy to jednak wystarczy? Tilit wbił pazurki w ramię wampirzycy, zwężonymi oczami wpatrując się w mrok, po czym czknął wypuszczając smużkę dymu.
 
Sayane jest offline  
Stary 17-09-2010, 10:16   #19
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Sytuacja w jakiej się znaleźli wyglądała czarno. Zarówno w przenośni jak i dosłownie, gdyż w komnatach panowały nieprzeniknione ciemności. Znaczy się nieprzeniknione dla ludzkiego oka, gdyż dla wampirzego jak najbardziej. Mal zaczął się zastanawiać nad tą różnicą i po chwili zaczął mu światać w głowie pomysł. - Posłuchaj Livet. Pamiętasz zbroje jakie molestowaliśmy? Jeśli porozstawiamy je w komnatach i korytarzach, to w panujących tu ciemnościach, nawet rozświetlanych światłem pochodni będą zwodziły ludzi, spowolniały ich i dawały nam szansę siania zamieszania.
Livet, która całą swoją uwagę skupiła na nasłuchiwaniu czy nie nadchodzą polujący na nich ludzie, usłyszawszy słowo “molestowaliśmy” w pierwszym momencie się najeżyła i odpowiedziała chłopakowi sycząc przez zęby:
- Jakie molestowaliśmv? Jakie molestowaliśmy?! Sam je obmacywałeś ja ich nawet palcem nie tknęłam! - słysząc jednak jego dalsze słowa ugryzła się w język i dodała - Możemy spróbować. Ekhm... ekhm... to znaczy pewnie masz racje, może to nam pomoże. Wiesz tak sobie dumam, że może Tillit by sobie do nich poleciał i narobił im małego zamieszania, wiesz w ciemności mogą i jego się przestraszyć. Jak myślisz? Gdybyśmy go poprosili to może by zrozumiał... - podsunęła swój pomysł patrząc na bekającego smoczka z uśmiechem.
- Livet... ale czy on nie jest nieco zbyt mały? Szybciej skrzydełka sobie o pochodnie osmali niż kogokolwiek wystraszy - Mal powątpiewająco spojrzał na Tillita, który znowu jakby rozumiejąc co się o nim mówi wściekle zasyczał spoglądając na wampira. - Ciekawe jak by zareagowali, gdyby w zbrojach ukryć palące się pochodnie. Efekt gorejących oczu mógłby trochę namącić im w głowach. Chłopak wolał skoncentrować się na tym co można zrobić w obecnej sytuacji, niż na zbliżającym się nieuchronnie końcu jego nieżywota. - I wiesz co? Musimy znaleźć sposób na gaszenie pochodni. Bez światła będą całkowicie bezradni i będziemy mogli wybrać ich jeden po drugim niczym raki z saka.
Dziewczyna jeszcze raz spojrzała na smoczka.
- To dobrze że jest mały, przeleci nad nimi jak strzała i nawieje. Jakoś Tobie nie przeszkadzało, że jest mały, opędzałeś się od niego jak od jakiegoś ogromniastego stwora. Skąd weźmiesz pochodznie aby wsadzić w zbroje? A co do gaszenia, masz rację... tylko jak? - już miała na końcu języka. “Zademonstrowałeś jakie masz płuca wydzierając się więc pewnie i oddech będziesz miał taki, że nie tylko pochodnie ale i trzymających je w dłoniach ludzi zdmuchniesz”, ale pomyślała, że znów się jej będzie czepiał, że jest nie miła, więc zatrzymała swoją uwagę dla siebie. Zerknęła na Tilla, pogłaskała go po gółwce i szepnęła:
- Pomożesz nam prawda? Rozumiesz co do Ciebie mówię, na pewno rozumiesz. Postarasz się jakoś ich nastraszyć? - smoczek popatrzył na nią i poderwał się do lotu w stronę wyjścia z pomieszczenia, w którym się znajdowali. Dziewczyna zdążyła jeszcze wyszeptać - Uważaj na siebie... proszę... - i odwróciła się do wampira, aby pomóc mu w realizowaniu jego planu.
- Mal! Popatrz na dywan! Jak staną na nim nasi goście to możemy pociągnąć go do siebie za drugi koniec, wywalą się i może pochodnie im zgasną, a i potłuką się przy okazji i lustra jeżeli takie ze sobą taszczą. Co o tym myślisz? - podzieliła się z wampirem swoim pomysłem jaki jej się nasunął do głowy gdy lustrowała pomieszczenie wzrokiem.
-A w ogóle damy radę go przesunąć? Na tyle mocno, żeby ludzie popadali? Na pewno by myśleli że im się sufit wali na głowy. Mal wyszczerzył zęby na mysl o panice jaką by to wzbudziło. - Do gaszenia pochodni możnaby użyć namoczonych zasłon, narzut, serwet. Tak, zdecydowanie lepiej było myśleć o walce, przygotowywać się do niej niż rozpaczać. Wampir czuł jak narasta w nim energia i chęć walki. Jego myśli stawały się coraz bardziej czerwone, posoka ściekała z nich już nie kroplami, lecz potokami. Co chwilę odsłaniał kły w drapieżnym usmiechu i oblizywał zęby. - Pozbierajmy miecze, włócznie, wszystko co można użyć do rzucenia. Gdy tylko znajdą się w drzwiach oberwą. To im da do myślenia.
- A czemu mięlibyśmy nie dać rady? Przecież siłę mamy, ja sama wywaliłam Cię bez problemu z miejscówki jaką sobie wybrałeś do spania. - przypomniała Livet chłopakowi zdarzenie przy sarkofagu - we dwoje nie będziemy mieli żadnego problemu z pociągnięciem za dywan.Musimy tylko ukucnąć na jego końcu, tak aby nas od razu nie dojrzeli i pociągnąć jak kilku z nich stanie na nim. Zrobi się zamieszanie na pewno, a my zwiejemy dalej. Może się też wystraszą i jednak zrezygnują z włażenia dalej...
- Wykorzystamy każdą szansę- Mal nie miał co do tego żadnej wątpliwości. - Drogo zapłacą za to, że zadarli z nami. Damy im taką nauczkę, że do końca życia nie zapomną. Z energią zabrał się za ciąganie zbroi i rozstawianie w różnych miejscach tak, aby jak najbardziej sprawiały wrażenie czających się ludzi i przyciągały uwagę, tak by przyciągać spojrzenie odwracając od czegoś innego. Specjalnie ciągał je tak aby robić jak najwięcej hałasu. Hurkot i brzęk metalu roznosił się wielkim hukiem po całej okolicy przysparzając wieśniakom dodatkowych rozterek.
Na koniec przygotowań przyciągnęli z jadalni solidny stół i ustawili tak by w każdej chwili móc go chwycić.
Dziewczyna zabrała się za pomaganie wampirowi. Poprzez hałas jaki robili nie wiedziała, gdzie znajdują się ich prześladowcy. Ustawiwszy jedną ze zbroi w pobliżu wejścia, szturchnęła Mala w bok.
- Idziemy na korytarz i tam poczekamy jak wlezą na ten długi dywan co? Pociągniemy i w nogi... Potem poczekamy na nich tutaj i zadziałamy tymi zbrojami? Posłuchajmy też czy Tillit coś zdziałał, może oni już nawiali, a my niepotrzebnie tu robimy raban...

Mal na dźwięk słów dziewczyny wstrzymał się i wytężył słuch. Szybko zdał sobie sprawę, że ludzie byli już tuż tuż i że już pora przygotować się do stawienia im czoła. - Livet... jesteś gotowa? Szepnął doskonale wiedząc, że tak.. Schowani za rogiem w napięciu czekali na nadchodzących. Nie trwało długo aż na schodach pojawił się blask pochodni, a do uszu dotarły odgłosy stąpania po schodach. Mal wyszczerzył kły ciesząc się z wahania jakie słyszał w krokach ludzi. Calym sobą czuł że sie lękają i napawało go to radością. W krótce stało się. Sylwetki niosące pochodnie jedna po drugiej wstępowały na czerwone sukno.
- Teraz - Szepnęła Livet i niczym dwa bezszelestne cienie skoczyli do dywanu, chwycili go i z całej siły szarpnęli wyrywając go spod nóg napastników. Ludzie poczuli jak im ziemia spod nóg ucieka i w panice zaczęli wywracać się i krzyczeć. W chwili największego zamieszania para wampirów chwyciła ciężki stół i wykorzystując do tego wszystkie swoje siły cisnęli w sam środek zgiełku. Dębowy blat pomknął korytarzem i ciężko uderzył w znajdujących się na jego końcu ludzi.
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline  
Stary 17-09-2010, 10:28   #20
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Wampirza improwizacja przyniosła nadspodziewanie dobre efekty. Oboje widzieli w ciemnościach kłębowisko ludzkich ciał, słyszeli krzyki i zapach krwi wypływającej z pękniętych żył. Ktoś jęczał, ktoś klął, ktoś wołał mamy, inny skarżył się na złamaną nogę. Napastnicy próbowali równocześnie pozbierać się z ziemi, pomóc rannym i nie zakłuć nawzajem bronią. Tupot stóp świadczył, że jeden czy dwóch napastników zwyczajnie zwiało. Zgodnie z przewidywaniami Livet uderzeniu mebla towarzyszył też dźwięk tłuczonego szkła - wampiry nie musiały bać się już luster. Pochodnie upadły na ziemię, tląc się stłumionym światłem... jednak nie wszystkie. Kurta jednego z wieśniaków buchnęła nagle jasnym płomieniem, koncentrując się w okolicach klatki piersiowej. Najwyraźniej nieszczęśnik wziął ze sobą alkohol dla kurażu, a teraz zawartość rozbitej piersiówki stanowiła znakomitą pożywkę dla ognia. Płonący mężczyzna wpadł w panikę; zamiast ściągnąć ubranie zerwał się na równe nogi, po czym - wrzeszcząc z bólu i przerażenia - pomknął wgłąb korytarza, mijając parę osłupiałych wampirów i przewracając jedną ze zbroi-straszaków. Rumor upadającego metalu przestraszył go jeszcze bardziej - jego krzyk ucichł dopiero gdy jego stopy straciły oparcie, a on sam runął po schodach w dół. Po chwili z niższego poziomu wydobywał się już tylko swąd palonego ciała.

Paradoksalnie jednak płonący towarzysz otrzeźwił resztę wieśniaków. Stół wyrządził największe szkody na końcu pochodu, toteż przywódcy i kapłanowi nie stała się krzywda. Co prawda Livet wyraźnie czuła, że postać w szarych szatach zmoczyła się ze strachu, ale stojący obok mężczyzna nie zamierzał się poddawać.
- Wstawać! Pochodnie w górę! Jakob! Kor! Wyprowadźcie rannych na górę, niech inni się nimi zajmą i wracajcie zaraz! Reszta za mną!
- Ale wampir...
- Nie ma żadnego wampira! A na pewno nie ma tu Barona! Jaki wampir rzucałby w nas stołem, hę? Chcecie, żeby wasze dzieciaki skończyły jak Lisa? Łapać widły i za mną! - to powiedziawszy ruszył do przodu, machając pochodnią trzymaną w lewej ręce jak bronią. Reszta niepewnie podążyła za nim.
 
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172