Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-09-2010, 19:20   #21
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Nieznajome elfy zareagowały na ich słowa mniej więcej tak, jak część grupy na ich rewelacje. A to nie wróżyło dobrze. Ravarath nie do końca wiedziała czy postawa Avariona i Croto uspokoiła ją czy też przeciwnie - tylko bardziej zmartwiła. Zaś im więcej dowódca oddziału tłumaczył, tym wyżej wędrowały brwi elfki w przemożnym zdziwieniu i zaskoczeniu.
~ Więc to jednak prawda. ~ pomyślała.
~ Najwyraźniej.
Nie rozumiała, po co on to w ogóle komentuje, ale zazwyczaj nie rozumiała, co próbował osiągnąć. Wszak miał bardzo ograniczone pole działania... Odwróciła myśli od natarczywego głosu w głowie i napotkała wzrok Salarina.

Skinęła lekko elfowi, zgadzając się z jego słowami. Ruszyła za nim, w zamyśleniu skubiąc palcami dolną wargę. Przez więź łączącą ją z chowańcem, czuła niepokój Otta. W wolnej chwili zwróciła się szeptem do Salarina:
- Podobno niemożliwe, czasem bywa możliwe. Mam tylko nadzieję, że nikt się nie przyczepi do naszego znaleziska. Ja nie znalazłam jeszcze wszystkich odpowiedzi, których poszukiwałam tutaj...
I była to prawda, bowiem nie tylko po artefakt tutaj przyszła. Cóż, widok posterunku i Myth Drannor mógł rozwiać jej ostatnie wątpliwości odnośnie tego, co wydarzyło się w momencie rzucenia czaru przez Tomasa.
 
Amanea jest offline  
Stary 27-09-2010, 12:14   #22
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Cała ta sytuacja była co najmniej dziwna. To co usłyszeli od elfiego komanda wprawiło ich w takie same zdziwienie, jak to czego Avarion dowiedział się od nich. Postanowili jednak ruszyć za nimi, jak Sinthel zrozumiał, do jakiejś strażnicy. Miał nadzieję, że wszystko się niebawem wyjaśni.

Gdy ruszyli podszedł do niego Salarin
- Co o tym wszystkim sądzisz bracie? Mimo wszystko mam nadzieję, że jesteśmy nadal w "naszym" świecie bo jeśli nie...-zrobił zmartwioną minę- to Elirena jeszcze się nie narodziła.
-Nie wiem co o tym sądzić. Z nas dwóch, ty lepiej znasz się na takich sprawach. Jednak, jeśli to prawda, to nie tylko Elirena się nie narodziła, ale my też i wszyscy, których znaliśmy.
Sinthel zamyślił się na chwilę
-Mam nadzieję, że wkrótce wszystkiego się dowiemy. A kto wie, może pomoże to nam w naszych poszukiwaniach. Nie trać nadziei Sal, Znajdziemy sposób, by dotrzeć do Elireny...
Salarin przez chwilę pogrążył się w rozmyślaniach, jednak na dźwięk słowa "Sal" roześmiał się.
- Masz rację Sint. Spójrzmy na to z innej strony, jeśli jakimś cudem naprawdę cofnęliśmy się... to z pewnością znajdzie się tu ktoś kto będzie nam potrafił pomóc. To Myth Drannor miasto cudów, tu wszystko jest możliwe -jego dobry humor trwał ledwie chwilę. Ponownie zmarkotniał słysząc swoje własne słowa. Nie wierzył w cuda.
-Tak. Oby jeden z tych cudów, okazał się przydatny. Lepiej poczekajmy, co nasi elfi przyjaciele mają do powiedzenia i zaprezentowania.

Bracia skończyli rozmowę z trochę skwaszonymi minami. Wcale im się to wszystko nie podobało. Jednak musieli iść dalej. Sinthel rozglądał się dookoła. Wszystko tętniło życiem. Las był spokojny, ale głośny. Wszędzie dało się usłyszeć cichutkie dźwięki i hałasy istot żyjących w gęstwinie. Spojrzał w niebo i w oddali zobaczył delikatny cień. To Arii podążał za nimi. Elf nie przywoływał go bez potrzeby. Jego przyjaciel bowiem uwielbiał przestrzeń i mimo, że oddany tropicielowi, wolał czas spędzać w przestworzach, szybując majestatycznie na tle błękitnego nieba.

W końcu Sinthel opuścił wzrok i rozejrzał się po towarzyszach. Każdy zachodził w głowę o co tutaj chodzi, no może z wyjątkiem Hordyanki. Temu widać nie przeszkadzała ta sytuacja, ale mimo to szedł naburmuszony i chmurny, niby przerośnięte dziecko, któremu zabrano zabawkę. Obok niego szedł Jamfire, elf, który znał się chyba trochę na magii. I to z nim właśnie Sinthel postanowił zamienić dwa słowa.

***

Rozmowa z elfem, mimo że dość lakoniczna i obojętna, dała tropicielowi sporo do myślenia. A jeśli nie uda im się już wrócić? Elirena na zawsze pozostanie w swoim więzieniu, nigdy jej nie odnajdą. Bo niby jak? Jeszcze nie mam jej na tym świecie. Sinthel posmutniał. Tak brakowało mu jej uśmiechu i pogody ducha. Jednak chwilę później rozchmurzył się. Nie mógł... nie mogli jej tak samej zostawić. Znajdą sposób, by wrócić. Znajdą sposób, by jej pomóc i sprowadzić z powrotem. Nie mogli się teraz poddać. Sinthel z pewną już miną i stanowczo uniesioną głową przyspieszył kroku i zrównał się z bratem. I szli tak obaj. Tak podobni i tak różni zarazem. Szli z determinacją w oczach. Z jasno obranym celem.
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline  
Stary 27-09-2010, 12:43   #23
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Uznawszy iż tak będzie najlepiej, grupa mocno pogubionych poszukiwaczy artefaktów ruszyła wraz z elfami do posterunku, przed miastem. Towarzysze niedoli wciąż wierzyli iż to wszystko to jakaś pomyłka, lub umysłowe upośledzenie elfów, które usilnie trzymają się swojej wersji. Potwierdzeniem słów długouchów miał być kierunek, który obrali. Ich kroki skierowane były dokładnie w tamtą stronę, z której przybyli towarzysze, w miejscu gdzie znaleźli elfi miecz i dostrzegli czarty, przed którymi uciekli. Spoglądali po sobie z zaniepokojeniem i zdezorientowaniem. 'Być może to pułapka?' zastanawiali się niektórzy. 'Może jakaś wielka mistyfikacja?' rozważali, ale nic na to nie wskazywało, gdyż wrodzone moce Ervana wyczulone na wszelakie zło, ostrzegłyby go.

Corrax pamiętał wielki i stary dąb, który mijali po drodze. Dokładnie w tym samym miejscu, ów drzewa nie było, a jego miejsce zajmowała niewielka polana z wysoką na metr trawą. Serca biły im coraz mocniej. Ci, którzy byli choć odrobinę związani z magią, czuli splot, którym emanowała cała okolica. Kompania w otoczeniu elfich strażników lasu nieubłaganie zbliżała się do miejsca, w którym znajdowały się stare ruiny, przewrócone mury, zawalone wieże i czarcie pomioty. Croto, który dumnie parł z przodu odsłonił gałąź krzaków, ostatecznie udowadniając towarzyszom o słuszności swoich słów. Mur, w którym znajdowała się wielka jak powóz dziura stała niewzruszony. Znad jego wysokiej struktury wznosiły się strażnicze wieże, oraz budowle postawione w iście elfim stylu.

-To chyba jakiś żart...- burknął ktoś z drużyny. Nogi lekko się pod nimi ugięły. Jeśli to była iluzja, to wykonana przez arcymistrza tej dziedziny, lecz nic nie wskazywało na to, iż widok, który ukazał się ich oczom jest przez kogoś stworzony. Croto pokierował grupę do bramy w murze, przez którą grupa przeszła. Czuli na sobie wzrok strażników tego miejsca, zarówno tych na murze, czy w wieżach, jak i tych krążących po dziedzińcu posterunku. Posterunek, to dość skromne określenie, gdyż znajdowała się tu masa mniejszych budynków, jak gdyby było to małe miasteczko, kolonia dla strażników, mimo iż Myth Drannor znajdowało się tak blisko.
-Teraz mi wierzycie?- spytał Avarion.

Grupa dotarła przed spory budynek, którego wykonaniem musiały zająć się krasnoludy. Grube mury, z niewielkimi, strzelistymi oknami pozbawiały złudzeń każdego, kto sądził iż tylko elfy przyłożyły rękę do rozbudowy tego miejsca. Z resztą widok krasnoludów nie był tu nikomu obcy. Spacerowały między elfami, zupełnie tak jak gdyby niesnaski na rasowym tle pomiędzy tymi nacjami w ogóle nie istniały. Ravarath, Salarin, a w szczególności Jamfire, znali historię stolicy Cormanthoru. Rasowe waśnie pojawiły się dopiero po upadku Myth Drannor, dlatego ich akurat widok wspólnie żyjących elfów i krasnoludów nie dziwił.
-Zaprowadzę was do Elenis, to ona tutaj sprawuje dowództwo.- odezwał się elf, z którym kompani rozmawiali od samego początku.

Długouch wszedł do budynku, zbudowanego przez krasnoludy i poprowadził grupę wąskim korytarzem na pierwsze piętro. Mimo iż ponoć budowla była autorstwa krzepkiego ludu, to jednak jego zdobieniem ewidentnie zajęły się elfy, co dało się poznać po barwnych, kolorowych obrazach, licznych popiersiach i płaskorzeźbach (choć te ostatnie były raczej robotą krasnoludów).
Avarion doprowadził ich pod drzwi, na które od razu zapukał.
-Proszę.- rozległ się kobiecy głos. Zgodnie z poleceniem długouch otworzył drzwi i wprowadził kompanów do środka. Gabinet elfki był ładnie urządzony, już na pierwszy rzut oka można było dostrzec iż to kobieta zajmowała się wystrojem wnętrza.

Pod ścianą, na prawo od wejścia stało wielkie biurko, z porządnie poukładanymi na nim papierami. Był i kałamarz z piórem. Elfka wstała z miejsca widząc Avariona w towarzystwie dość licznej grupy gości. Była ładna. Miała bardzo dziewczęcą urodę, ale każdy kto był odrobinę domyślny zdawał sobie sprawę iż to nie jej uroda doprowadziła ją na pozycję dowódczyni całego posterunku.
-Spotkaliśmy ich niedaleko posterunku... To bardzo dziwne. Twierdzą iż mamy 1372 rok, Mythal chroniący Myth Drannor nie istnieje, a miasto upadło... Upadnie za rok.- wyjaśnił pokrótce. Kobieta zmrużyła oczy. Była lekko zszokowana. Podeszła bliżej do kompanów i lekko się pokłoniła.
-Nazywam się Elenis. Opowiedzcie, mi co wam się przydarzyło.- poprosiła spokojnym tonem.

 
Nefarius jest offline  
Stary 27-09-2010, 21:22   #24
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Kiedy Ravarath szepnęła do niego spojrzał na nią i odpowiedział:
- To znalezisko może być niezbitym dowodem na naszą prawdomówność. Wszakże byłby to bliźniaczy miecz, który w tym „wymiarze” zapewne nie istnieje. Im się okaże ważniejszy tym lepiej.

Szedł w skupieniu przyglądając się okolicy. Czuł się nieco dziwnie. Jakby mieszanka podekscytowania i niepokoju, czuł że zmierzają ku niebezpieczeństwu lecz było w tym wszystkim coś pociągającego. Im bliżej byli miejsca gdzie powinny się znajdować ruiny tym bardziej czuł wszechobecną magię. To było niesamowite, nigdy wcześniej nie miał takich odczuć. Splot czuł wcześniej wiele razy, nie miał wątpliwości że to właśnie on jednak… było w nim coś innego. To tak jakby porównać chleb wypieczony przez czeladnika z wyrobem mistrza. Teoretycznie to samo, ale ten drugi posiadał kunszt, smak i zapach nieporównywalny do pierwszego. Tak samo było tutaj, Salarin delektował się gamą odczuć, starał się złapać ich jak najwięcej.

W pewnej chwili przypomniał sobie o wysokiej magii elfów dzięki której według legendy powstał Mythal. Im dalej szli tym bardziej przekonywał się do swoich nieprawdopodobnych przypuszczeń. Kiedy dotarli do „ruin” stanął jak wryty.

- To niemożliwe… ja śnię prawda?

Spojrzał na Avariona, ale nic nie powiedział. Szedł dalej gapiąc się na posterunek i przecierając oczy jakby nadal ślepo wierzył, że to może wcale nie tak…. W końcu powiedzieć „cofnęliśmy się w czasie” to coś innego niż naprawdę to zrobić. Spojrzał na Sinthela, Ravarath, Corraxa i innych by dostrzec ich reakcje, może to zbiorowe omamy? Nie… tę opcję szybko odrzucił.

Na pytanie Avariona nie odpowiedział, jego mina mówiła i tak bardzo wiele. Spoglądał na elfy i krasnoludy rozmawiające ze sobą i był to kolejny dowód. Nigdzie indziej nie istniały takie relacje między tymi rasami, tylko w Myth Drannor. Elfy i krasnoludy mogły się tolerować, ale nie żyć ze sobą jak jeden lud, jak bracia. Przynajmniej nie w tych czasach w jakich Salarin się urodził.

Rozglądając się bacznie dostrzegł także połączenie dwóch różnych styli architektonicznych. Podążał za Avarionem wprost nie mogąc się doczekać kogo teraz spotkają i czego się dowiedzą. Pomimo licznych dowodów nadal cząstka jego umysłu odrzucała to co widział. Tylko jedna rzecz mogła to potwierdzić.

Wszedł razem z innymi do gabinetu Elenis i przyjrzał się jej dokładnie. Kiedy się ukłoniła odruchowo zrobił to samo. Jej pytanie nieco zaskoczyło Salarina, było takie… proste. Nie potrafił tego wyjaśnić nawet przed samym sobą. Spojrzał na swego brata po czym zaczął mówić.

- Jestem Salarin – pieśniarz klingi –nie wiedział przez chwilę od czego ma zacząć- Musisz wybaczyć, jestem zdezorientowany tą sytuacją. –uśmiechnął się nieznacznie- Zostaliśmy wynajęci w celu odnalezienie pewnego artefaktu w ruinach Myth Drannor. Oto on –wskazał na miecz trzymany przez Ravarath-

- Kiedy ledwo go zdobyliśmy musieliśmy uciekać przed całą zgrają czartów i innych biesów. Następnym etapem naszej wędrówki miała być teleportacja do Suzail którą miał kierować nasz towarzysz Tomas. Myśleliśmy, że wszystko się udało lecz zamiast w mieście znaleźliśmy się na polanie otoczeni przez elfów z oddziału Avariona
-zerknął na niego- Na dodatek Tomas zniknął. Wtedy dowiedzieliśmy się iście nieprawdopodobnych rzeczy. Początkowo myślałem, że bredzą w jakimś amoku, przecież Myth Drannor setki lat temu upadło. Podana nam została data różniąca się od „naszej” o ponad 600 lat! –zrobił krótką przerwę-

- Teraz jednak stoję tutaj. W posterunku z którego ruin ledwo uszedłem z życiem, posterunku nie dość że tętniącego życiem to zamieszkałego przez elfy oraz krasnoludy traktujące się jak bracia. Takie relacje między rasowe były tylko w Myth Drannor. Widzę połączone style architektoniczne dwóch ras, które w „moim” świecie w najlepszym wypadku się tolerują, w innym nienawidzą. Oddycham innym powietrzem, wyczuwam inny splot! To coś… po prostu brak mi słów, nie wiem co o tym myśleć, co o tym sądzić. Może oszalałem? Mythal powstał przy użyciu wysokiej magii, powiedz mi czy to właśnie to wyczuwam? Jak to się mogło stać? Podróże w czasie są niewykonalne… przynajmniej tak mi się wydaje. Czy pole dzikiej magii mogłoby wypaczyć efekt? Ja… ja już nic nie wiem.
–skrzywił się patrząc gdzieś w bok, był wyraźnie zagubiony-
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 27-09-2010 o 21:35.
Bronthion jest offline  
Stary 28-09-2010, 19:49   #25
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Dialog prowadzony z dowódcami elfiego patrolu wniósł więcej zamieszania do całej sytuacji, niż mogło się wydawać. Każdy z towarzyszy tonął w domysłach na temat tego, co mogło się stać. Aby potwierdzić prawdziwość informacji, podawanych przez elfa i krasnoluda, grupa udała się na posterunek wraz z grupą zwiadowców.

Elf nie mógł uwierzyć w to, co się właśnie stało. Przenieśli się w czasie. Czytał o takich możliwościach, jednak nigdy nie miał z tym do czynienia na własnej skórze. Doświadczenie, niewątpliwie bardzo cenne, otwierało jednak przed elfem niezliczone możliwości. Jego rozmyślania przerwał jednak Sinthel.

Sinthel i reszta towarzyszy prowadzona przez grupę elfów, zamienił kilka słów z bratem. Pomimo bardzo dziwnej sytuacji widział w tym kilka plusów. Mogli się dowiedzieć bardzo ciekawych rzeczy, prowadzących ich bezpośrednio do Elireny. W końcu MythDrannor to miasto cudów. Jednak sprawa ta nie dawała mu spokoju, więc postanowił dowiedzieć się czegoś więcej. Jeżeli oczywiście mu się uda...
-Jamfire. Jamfire, zaczekaj chwilę, pytanie mam. - podbiegł do elfa.
-Co ty o tym wszystkim sądzisz? Znasz się na magii lepiej niż mój brat. Czy to możliwe, że cofnęliśmy się o ponad 600 lat w czasie?
Elf popatrzył na tropiciela zaskoczony. Do tej pory nie rozmawiali ze sobą, po za kurtuazyjną wymianą kilku zdań. Mag nie wyrobił sobie jeszcze na jego temat zdania, okazja nadarzyła się jednak sama.
-Teoretycznie tak. Nie spotkałem się nigdy z takim przypadkiem, jednak czytałem o tego typu ewenementach. - odparł, nie okazując żadnych
emocji.
Jedno zdanie. Nie kroiła się długa rozprawa o zawiłościach arkan magii.
-Aha... A wiesz może coś więcej? Podejrzewasz coś?
Widać było, że do Jamfire'a trzeba było podejść dość specyficznie. Konkretne pytania - konkretne odpowiedzi. Inaczej niczego się nie da wyciągnąć. Na szczęście, pomimo pierwszej wymiany pełnego zdania z elfem, nie wydawał się gburowaty.
Mag milczał przez chwilę, zdając się nie słyszeć w ogóle pytania, postawionego przez jego rozmówcę. Po chwili odparł jednak tym samym, pozbawionym emocji tonem.
- Magia często bywa.... nieprzewidywalna. Nie twierdzę, iż nasz, prawdopodobnie świętej już pamięci, przyjaciel nie był wystarczająco wykształcony, jednak mógł coś zepsuć, jeżeli można tak to nazwać. Jest to jednak mało prawdopodobne. Mam też dwie inne hipotezy na ten temat.-
Popatrzył nieprzeniknionym wzrokiem na elfa, i już wydawało się, iż nie powie nic więcej, gdy przemówił kolejny raz, niezwykle długo jak na siebie.
- Albo był to zabieg celowy, albo mieliśmy nieszczęście być w złym miejscu, w złym czasie. Istnieją bowiem miejsca, gdzie magia jest wypaczona i nie da się jej w pełni okiełznać. -
"A jednak rozmowa będzie trochę dłuższa"
-Rozumiem. Czyli albo ktoś nas tu wysłał specjalnie, i da się to odkręcić, albo mamy większego pecha niż goblin, który wpadł na jednego do karczmy w Silverymoon i nie da się z tym nic zrobić... Mam nadzieję, że to ta pierwsza opcja.
Sinthel zamyślił się na chwilę. Jeśli znaleźli się tutaj przypadkiem to bardzo niedobrze. I pewnie przyjdzie im umrzeć tutaj, zanim nawet ich pradziadowie zdążą się urodzić... Tak żałował, że nie ma z nimi teraz Elireny. Ona by wiedziała co zrobić. Zresztą, to ona zawsze wiedziała co robić. Największy głos rozsądku z całej ich trójki. Jednak teraz jej nie było. Musieli radzić sobie sami.
- W tym momencie i tak nie mamy wielu opcji. Zobaczymy, czego się dowiemy od tego komanda. A czy mogła by to być jakaś sztuczka tych czartów. Wiesz coś o nich?
- O demonach? Tak, mam na ich temat pewną wiedzę. Jeżeli chodzi o te, które mieliśmy okazję spotkać w ruinach, to były słabe stworzenia. Raczej sługusy. Kilka Uridezu, widziałem też jednego Glabrezu. Są one niebezpieczne, nie mają jednak mocy, aby przenieść nas w czasie. Tego jestem pewien. Natomiast ich wszechobecność w ruinach mogła wpłynąć na czas, do którego zostaliśmy przeniesieni. Są to jednak tylko moje przypuszczenia.
odparł elf, po czym zamilkł dając swojemu rozmówcy do zrozumienia, iż na ten moment dyskusję uważa za zamkniętą.

Kilka chwil później, oczom towarzyszy ukazały się mury Myth Drannor. Widok był zdumiewający. Zarówno z powodu wykonania jak i faktu, iż nie istnieją one od 600 lat. A przynajmniej nie istniały w ich rzeczywistości.

Jamfire był zarówno zachwycony co zdumiony. Nie miał do tej pory do czynienia z tak silną magią. Było to fascynujące i zaskakujące zjawisko dla elfa. Patrzył na wszystko z niedowierzaniem. Elfy i krasnoludy, żyjące ramię w ramię. Połączenie dwóch tak odmiennych kultur, tak odmiennych światów. W czasach Jamfire'a nacje, które w najlepszym razie nie akceptowały się, tutaj żyły wspólnie. Przez moment zapomniał się i odsłonił twarz, szybko jednak zreflektował się i nałożył kaptur z powrotem, mając na uwadze osobę, która mogła go mimo wszystko poznać. A nie był na to gotowy. I nie wiedział, czy w ogóle będzie.

Towarzysze zostali zaprowadzeni do gabinetu niejakiej Elenis. Gabinet, który zajmowała, urządzony był zapewne przez nią samą. Mag pokiwał z uznaniem głową na widok porządku, jaki panował tak na dużym biurku, jak i w całym pomieszczeniu. Po krótkim przywitaniu, drużyna została zapytana o jej losy.
~Krótko i na temat. Podoba mi się ta kobieta.~ ocenił krótko szpiczasto uchy mag. Zanim ktokolwiek zdążył się odezwać, głos zabrał Salarin. Mówił długo, dużo i często nie na temat.
~Wspaniale, więcej powiedzieć już chyba nie mógł.~ myślał zły elf. Nie pochwalał wylewności, szczególnie w sytuacji która nie jest do końca jasna i klarowna. A ów elf mówił stanowczo za dużo. Jamfire miał tylko nadzieję, że nikt z tego powodu nie ucierpi.

-Witaj pani.- odezwał się mag kiedy tylko Salarin na chwilę umilkł, kłaniając się nisko i z gracją.
-Zwą mnie Jamfire Moonshadow, jak zapewne zauważyłaś jestem elfem. Jak raczył wspomnieć mój przedmówca..- tu gestem ręki wskazał Salarina -..sami nie wiemy do końca, co się tak na prawdę wydarzyło. Przypuszczam, iż nasze pojawienie się w tym samym miejscu, jednak 600 lat wcześniej jest wynikiem kilku wydarzeń. Magia od zawsze była silna w tym miejscu, co nie zmieniło się i po upadku tego wspaniałego miejsca. Jednak obecność demonów, od których w ruinach roi się, przynajmniej w naszych czasach, mogła wypaczyć magię i wywołać taki efekt.- skończył, kłaniając się równie nisko co przy rozpoczęciu rozmowy, po czym cofnął się na swoje miejsce.
 
daamian87 jest offline  
Stary 28-09-2010, 21:51   #26
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Słuchała zdumiona, tego co do powiedzenia miała dwójka elfów. Zarówno jeden jak i drugi ostrzelali kobietę dziesiątkami pytań, na które nikt jej nie odpowie, nawet oni sami. Kobieta pokręciła głową i uniosła ręce w geście protestu spoglądając gdzieś na podłogę.
-Zaraz! O jakim wy upadku mówicie?- spytała zdezorientowana. Czy przybyszom mogło chodzić o upadek?... Upadek Myth Drannor?! Czy to w ogóle było możliwe? Miasto wspaniałości, centrum i zarazem skrzyżowanie licznych kultur, siedziby wielkich arcymagów i wspaniałych wojowników, stolica Cormanthoru.
-Czy wy chcecie mi powiedzieć, że Myth Drannor padnie?!- spytała zdumiona nie wierząc w odpowiedź, która przecież była tak jasna, po ich wypowiedziach.

-Dokładnie tak.- pozbawiony uczuć głos Jamfire'a pozbawił ją złudzeń. Elenis zachwiała się lekko. Na szczęście tuż za sobą miała biurko, na którym usiadła, rozwalając idealnie poukładane karty papieru, na których znajdowały się różne notatki.
-Ale nasz plan?...- spytała spoglądając na Avariona, jak gdyby nie była pewna, czy może im o ów planie powiedzieć.
-Wiemy, że tak zwana Armia Ciemności planuje zaatakować Myth Drannor. Planujemy wyeliminować dowódców demonicznych sił, aby nie miał kto nimi przewodzić i wewnętrzne waśnie o władzę doprowadziły czarty do upadku.-

-Ten plan również się nie powiedzie.- skomentował rzeczowo Jamfire. Avarion zamilknął jakby rażony piorunem. Teraz i on wejrzał na Elenis, jak gdyby nie wiedział, co dalej ma powiedzieć.
-Dlaczego Azuth nas opuścił... Gdyby tu był... Pewnie poradziłby nam, co mamy czynić...- syknęła zszokowana elfka. Jamfire przypomniał sobie iż Azuth, zanim stał się bóstwem czarodziejów i magicznego porządku, był arcymagiem, oraz jednym z nielicznych Mistrzów Wysokiej Magii w Myth Drannor, po za elfami.
-Opowiedzcie mi proszę więcej o upadku Myth Drannor. O waszych czasach... Macie jakieś plany?- spytała spoglądając na twarz każdego z rozmówców z osobna, poświęcając mu kilka przeciągających się sekund.
 
Nefarius jest offline  
Stary 29-09-2010, 09:51   #27
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Widząc reakcję Elenis nie potrzebował kolejnych dowodów, naprawdę cofnęli się czasie. Spojrzał w oczy kobiety i zaczął mówić:

- Jeżeli jest teraz rok 713 to już dwa lata temu na te ziemie przedostała się trójka potężnych demonów. Weszli oni od północy i posuwają się co raz bardziej w kierunku stolicy, zgadza się? Za rok rozpocznie się wojna zwana wojną płaczu.

- W skutek nadmiaru portali niedaleko Myth Drannor doszło do osłabienia granicy świata materialnego i planów. Wykorzystały do diabły wkraczając w ogromnej liczbie na plan materialny tuż przy stolicy Cormanthyru. Dokładnie nie wiadomo jak to się stało, jedno jest pewne. Ktoś przywołał demony które zaatakowały ziemie Dragonreach. –zrobił krótką przerwę- Armia ciemności dosięgnęła kapitana Fflara stacjonującego razem z kompanią „Tarcza Myth Drannor” na posterunku obserwacyjnym na północ od miasta Helmgrove. Nikt z tej jednostki nie ocalał. Kolejna bitwa miała miejsce w Burnt Ridge gdzie setki czarodziejów straciło życie.

- 21 dnia Czasu kwiatów rozpoczęło się oblężenie Myth Drannor zwane „Oblężeniem Ciemności”. Główna część armii oraz najlepsi czarodzieje zostali zabici, w tym momencie pozostało jedynie trzy tysiące obrońców. Zginęły tysiące demonów lecz ich liczba była zbyt wielka by mogły zostać zatrzymane, na każdego martwego przybywały setki innych. W punkcie kulminacyjnym bitwy jeden z demonicznych dowódców wyzwał kapitana Fflara Starbrowa Melrutha na pojedynek. Obaj zginęli pochłonięci przez magiczny wybuch, ciał nie odnaleziono.

- Dokładnie 15 dnia Przypływu lata 714 roku armia Cormanthoru została pokonana przez siły demonów co ostatecznie doprowadziło do upadku miasta. Przeżyła jedynie garstka.

Zamilkł na chwile starając się przypomnieć sobie czy to już wszystko co na ten temat wiedział zarówno z książek jak i opowiadań matki. Niestety na daną chwilę nic więcej nie pamiętał. Im dłużej to opowiadał tym czuł się gorzej, normalnie jakby przekazywał tę historię przy cieple domowego ogniska nic by mu nie było... może to perspektywa znalezienia się w centrum tych strasznych wydarzeń?

- Jakie mam plany? –spojrzał na Sinthela- razem z bratem mamy pewien bardzo ważny dla nas problem. Pomożemy wam naszą wiedzą i mieczem w zamian za możliwość konsultacji z najwybitniejszymi arcymagami Myth Drannor. To dla nas bardzo ważne –uśmiechnął się nieznacznie-

Wiedział, że stawia twarde warunki. Na dodatek nie pytał Sinthela o zdanie… ale przecież robił to dla niej, powinien zrozumieć.
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 29-09-2010 o 09:57.
Bronthion jest offline  
Stary 29-09-2010, 10:31   #28
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Ravarath była kompletnie zszokowana widokiem ruin. Czy też raczej miasta, które było wcześniej ruinami. A w zasadzie miasta, którym były ruiny wcześniej. Albo i później... W przypadku elfi - zachwyt mieszał się z niepokojem. Słowa Salarina na temat artefaktu ledwie do niej dotarły. Pokiwała tylko lekko głową na znak, że go słyszy, ale poza tym całą jej uwagę pochłaniała otaczająca ją społeczność, przyozdobiona pięknymi architektonicznymi tworami w stylu, którego nigdy nie widziała na żywo. Czytała o tym, owszem, ale w bardzo rzadkich i starych księgach. Tymczasem tutaj naprawdę to wszystko istniało.
- MUSIMY być w Myth Drannor z czasów jego wspaniałości... - wyszeptała to, co zdawało się już oczywiste, mówiąc ni to do siebie, ni do pozostałych.
~ Na to wygląda, wiesz co to oznacza, prawda? Wiesz ile możesz się tu dowiedzieć. ~
Wiedziała. Świetnie wiedziała. A to sprawiało, że była jeszcze bardziej zszokowana. Słowa pozostałych zupełnie do niej nie trafiały.

Jedynym co przykuło jego uwagę była odsłonięta twarz Jamfire'a. Elfka nie miała wcześniej okazji, by naprawdę dobrze przyjrzeć się magowi. Spojrzała na niego, przeż tę krótką chwilę obserwując twarz czarodzieja, na której rysowało się identyczne zdumienie, zaskoczenie i zachwyt jak u pozostałych. Jeśli coś tak wpłynęło na niego, to naprawdę było niezwykłe. Ale było coś jeszcze... Coś w mężczyźnie wydało jej się znajome. Może to błysk w oczach, może linia podbródka, może wyraz twarzy.
~ Nieważne. ~ pomyślała.
Prawdopodobieństwo, by go znała było znikomo małe. Choć mogła spotkać go wcześniej w jakiejś bibliotece czy świątyni. Wszak wiadomo, że były to miejsca, przez które przewijało się mnóstwo osób, które poszukiwały wiedzy i mocy.

Nawet nie wiedziała, jak bardzo się myliła.

Ravarath milczała, nawet nie przedstawiła się kobiecie, do której zaprowadził ich Avarion. Miała wiele do przemyślenia, była nieco nieobecna i wyraźnie zatroskana. Salarin wziął na siebie trud rozmowy, co bynajmniej jej nie przeszkadzało. Nie było sensu się przekrzykiwać. Nikt z nich nie wniósłby żadnych rewelacyjnych wieści do tej rozmowy. Elfia dowódczyni wydawała się równie wstrząśnięta co cała ich grupa. Na szczęście nie wzięła ich z góry za wariatów, dzięki czemu elf miał sposobność do opisania zdarzeń, które doprowadziły do upadku miasta. O ile się orientowała, wszystko przekazał poprawnie i zgodnie z faktami, które można znaleźć było w różnych źródłach. Elenis pytała ich także o plany... Dziewczyna wsunęła dłoń do torby i musnęła palcami zawiniątka zawierające kawałek metalu, przez który to wszystko się zaczęło. Przed oczami stawały jej kolejne obrazy. Obrazy przeszłości, zdarzeń, miejsc... Osób.
~ Jestem z Tobą, zawsze, jak obiecałem. ~ przebiło się do jej świadomości.
Elfka prychnęła cicho, nie zdając sobie sprawy z tego, że wszyscy owo prychnięcie dosłyszeli.

Ravarath zmieszała się nieco i odchrząknęła cicho.
- Wszystko, co powiedział Salarin zgadza się z ogólnodostępnymi w ... naszych czasach ... źródłami. Jestem Ravarath Al'thiana i moim planem jest powrót do ... do czasu, z którego tu trafiliśmy. Jednak jeśli reszta grupy zdecyduje o pozostaniu tu i wspomożeniu was, to i ja zostanę. - odetchnęła cicho, powoli wypuszczając powietrze - Dla nikogo nie jest tajemnicą, że Myth Drannor było ... jest potężne i skrywa wiele skarbów i sekretów. Możemy się od Was dużo nauczyć, możemy też pomóc miastu przetrwać. Ale to wiąże się z wielkimi konsekwencjami. Nie sądzę, by zmienianie linii czasu kończyło się dobrze. - wyjaśniła swój punkt widzenia - Przede wszystkim - jeśli pomożemy wam przetrwać, co stanie się z naszymi czasami? Jak to będzie wyglądało? A jeśli i tak czeka was upadek? - wzruszyła ramionami.
Tak, pragnęła informacji. Tak, całe życie szukała wiedzy, którą mogła odnaleźć tutaj. Ale czy było to warte takiego mieszania w czasie? Zmienienia świata dla własnych potrzeb? Konsekwencje mogły być niewyobrażalne. W głowie zdążyła ułożyć już kilka scenariuszy tego, co działoby się późńiej...
 
Amanea jest offline  
Stary 29-09-2010, 10:59   #29
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Rozmowy z towarzyszami poszerzyły nieznacznie perspektywę sprawy. Jednak to wciąż było za mało. Pomimo przypuszczeń, domysłów i przesłanek, Sinthel nie bardzo wierzył, że mogli cofnąć się w czasie. W końcu gdyby to było możliwe ot tak, Myth Drannor by nie upadł, Elfie Królestwo by nie upadło i Elirena...

Sinthel szedł tak zamyślony patrząc pod nogi. Nie przewidział takiego obrotu sprawy. Wszystko się skomplikowało. Talanis, Elirena... Wszystko było nie tak jak powinno. Mieli zwiedzić Fearun, a potem spokojnie powrócić do domu...

Z zamyślenia wyrwał go Arii. Głośny pisk orła od razu otrzeźwił zachmurzoną głowę elfa. Widać, czuł on smutek i natłok problemów swojego przyjaciela i postanowił przylecieć, by go pocieszyć. Sinthel wyciągnął prawą rękę, osłoniętą skórzanym ochraniaczem i Arii, zataczając coraz to mniejsze kręgi, wylądował w końcu delikatnie na lewym ramieniu swego pana, skrzecząc donośnie.
-Dzięki przyjacielu... - szepnął to pierzastego towarzysza Sinthel i pogłaskał delikatnie po złożonych skrzydłach.

Nawet Salarin, pomimo swojego buńczyczno-zawadiackiego charakteru, nie potrafił tak podnieść elfa na duchu, jak Arii. Czasem Sinthel zastanawiał się, czym to jest spowodowane, ale szybko uznawał, że takie rozmyślenia nie mają sensu. Z bratem łączyły go zupełnie inne relacje niż z Ariim.

Gdy w końcu dotarli do celu ich oczom ukazała się wspaniała budowla. Potężne mury broniły dostępu do strzelistych wież i innych zabudowań. Całość niemal świeciła się od magii. Takiej architektury Sinthel nigdy nie widział. Wszystko było tak...niezwykłe, tak wspaniałe. Szedł nie dowierzając. Miejsce to tętniło życiem. Wszędzie krzątały się elfi i krasnoludy. Plotkujące, rozmawiające, żartujące. Jakby urodzili się braćmi. Sinthel nie przepadał za krasnoludami ze względu na ich gruboskórność, brak finezji i subtelności, i pierdzenie przy stołach. Jednak nie miał też okazji na dłuższą rozmowę z którym z przedstawicieli tej rasy. Oh, oczywiście był Hordyanki, ale i nie był on zbyt rozmowny a i pokazywał te wszystkie cechy krasnoludów, które Sinthela od nich odpychały. Tutaj było zgoła inaczej.

Gdy tropiciel, zaraz za resztą, wszedł na dziedziniec, miał wrażenie, że zaprowadzono go do samego Myth Drannor. Jednak okazało się tylko okoliczną strażnicą. Tylko?! To jak musiało wyglądać miast, jeśli to była "tylko" strażnica.

Avarion zaprowadził ich do dowódcy całej placówki. Okazała się nią elfka - Elenis. Bardzo urodziwa elfka, swoją drogą. Pierwszy zaczął Salarin - przedstawił się. Nawet nieźle mu to wyszło, pomijając fakt, że trochę przesadził z dawkowaniem informacji. Do niego dołączył się Jamfire i tego było już za wiele. Pod elfią panią ugięły się nogi, a Avarion stał, jakby go ktoś w ziemię wmurował. Teraz Sinthel miał pewność - to nie były ani omamy, ani złudzenie, ani nic innego, na co zdawało się, miał nadzieję.

Salarin w całym zamieszaniu i podekscytowaniu powiedział troszkę za dużo, ale w sumie może to i lepiej.
-Powinniśmy się wszyscy troszeczkę uspokoić. Tak, wiem że to musi być cios, dowiedzieć się, że klejnot tego świata wkrótce upadnie. Tak samo dla nas była ciosem informacja, że jesteśmy tu, a raczej kiedy... jesteśmy. - ostatnie zdanie zabrzmiało wyjątkowo idiotycznie, ale retoryka, Sinthel, miał zamiar zając się trochę później. Zwrócił się do brata.
-Nie możemy w takiej sytuacji stawiać naszym braciom warunków. Czas pokaże co będzie. - miał nadzieję, że Sal go zrozumie. Jemu tez na sercu leżał los Elireny, ale w tej chwili ona nawet się nie urodziła, więc nic nie mogą dla niej zrobić.
-Co robić pytacie? Mam pomysł, choć szalony i jestem prawie pewien, że to się nie uda. - Sinthel zrobił dłuższą pauzę, aby wszyscy chwilę ochłonęli i skoncentrowali się na tym, co mówi
-Pomożemy wam. Przynajmniej ja i Sal, bo za resztę nie mogę mówić. Pomoc to będzie niewielka, ale być może nieoceniona. Podróżuje z nami kilka osób, które znają się na magii, a co najważniejsze znają historię tego miejsca. Jak mój brat wspomniał, do katastrofy ma dojść za rok. Mamy więc czas, by coś z tym zrobić. My mamy informacje. Musimy obmyślić plan pokonania demonów, lub co lepsze, niedopuszczenia by dostały się tutaj. Ja się nie znam na tych sprawach, bardziej pomocni będą moi towarzysze. Jednak dla mnie dwie sprawy są oczywiste. Pierwsza - nie możecie się teraz poddać, bo usłyszeliście, że i tak przegracie. Druga - w tej chwili nie znamy sposobu by powrócić do swoich czasów. - to zdanie szczególnie kierował do Hordyankiego, którego poznał jako osobę nieobliczalną.
-Powinniśmy zrobić wszystko, by uratować ten klejnot.

Sinthel miał nadzieję, że Elenis przystanie na to. Zresztą i tak nie mieli innego wyboru. A co do Salarina i reszty jego towarzyszy, miał nadzieję, że zrozumieją go. Nie mógł bowiem bezczynnie patrzeć i odejść, kiedy wiedział, że to miejsce zostanie zrównane z ziemią. Że mogli coś zrobić, ale nie zrobili. Czuł gdzieś głęboko potrzebę przyczynienia się w tej wojnie. Nie wiedział skąd to się wzięło. Po prostu to czuł i wtedy pomyślał ~Elirena zrobiła by to samo...~ i jakoś lżej mu się zrobiło na duszy. Co do swego brata był pewien, zresztą sam to powiedział przed chwilą. Do reszty jednak nie miał pewności. Nie poznał ich na tyle, by ręczyć, za którekolwiek. Jednak będzie co będzie, jak sam rzekł. Czas pokaże.
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...

Ostatnio edytowane przez Nathias : 29-09-2010 o 11:07. Powód: trochę ortografii :)
Nathias jest offline  
Stary 29-09-2010, 11:01   #30
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
~Kamień na kamieniu. Żadna znowu wspaniałą budowla. No ba. Jak dla mnie to kupa gówna.~ Rozwój sytuacji był dosyć skomplikowany jak dla takiego prostego krasnoluda. Nie tak dawno rabowali te ruiny, a teraz... daleko temu miastu od ruin. Robhun miał szczerą nadzieję, że ktoś mu to wytłumaczy.
Duża ilość krasnoludów i elfów w jednym miejscu. To już był szczyt. Obydwie rasy powinny się nawzajem wyrzynać, a nie słodko się witać. Już Hordyanki to rozgryzie, a potem krwawo zakończy. Tylko jeszcze nie wiedział o co mu właściwie chodzi.

Posterunek elfików był nawet... ładny, ale to tylko omylne, pierwsze wrażenie. Te całe miasto... Myth... jakoś tam, powinno inaczej wyglądać.
Aha! Genialna myśl przyszłą Robhunowi przez genialną głowę. Skoro tak blisko były demony, a krasnale i elfy żyły ze sobą to miały pakt z demonami! Dlatego ich schwytali, bo zabili demony. Chociaż nie, to trochę dziwne, nawet jak na chorego psychicznie krasnoluda.

Gdy Avarion (bo tak miał na imię śmieszny elf) zaprowadził ich do jeszcze jednej elfki, Robhun czuł się bardzo nieswojo. Same długouche stworki. ~Hłe hłe, ale te uszki to można fajnie obcinać. Tego jeszcze nie próbowałem. Ohohoh, zapamiętam tą kolejną genialną myśl.~ Robhun chciał ją nawet zapisać, ale nie wiedział na czym polega zdolność pisania i czytania. Po co to komu?

~CO DO LICHA?!~ Zmienienie biegu czasu. Całkowity szok dla krasnoluda. Dopiero po chwili, gdy spostrzegł, że z otwartych szeroko ust ucieka ślina zamknął buźkę i uspokoił się.
Plan, pytała o plan bezczelna. Zawsze był jeden, jedyny plan. Zabić ich wszystkich. Jego towarzysze zdecydowanie za dużo mówili. Szczególnie Salarin. Podawał za dużo nazw. Ha! Jakby ktoś go rozumiał! Idiota.
Jamfire też się rozgadał, ale przynajmniej był ostrożny. Kretyn. Po co mówić więcej niż dwa-try zdania?

Aczkolwiek jeśli nie trzeba zabijać to trzeba czekać na taki czas. Okazja nadarzy się sama.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172