Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-10-2010, 20:17   #1
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
[d&d 18+] Wpadki i Przypadki

Everton, ładne miasto o tej porze roku... Przestronne brukowane uliczki, na których stały stragany z jedzeniem i innymi towarami, oraz hałaśliwymi przekupkami je prowadzącymi. Murowane domy porośnięte bluszczem.
Bogaci kupcy i ich żony przechadzający się uliczkami i prowadzący rozmowy.
Posłańcy biegnący z ważnymi wieściami. I to wszystko pod czujnym okiem straży miejskiej... no może nie aż tak czujnym, by złapać każdego złodzieja. Zwłaszcza gdy czasami oczy strażników zaślepia złota moneta łapówki.
Dzień jak co dzień, w tak gwarnym mieście jak Evertown.

I podobnie jak w wielu innych miastach Srebnobrzegu, pełno tu było podróżnych i najemników. Nie nowina to zresztą. Od czasu do czasu bowiem w tłustych zadkach rad miejskich i padrone najbardziej wpływowych rodzin, budził się wojenny duch. I chęć pokazania tym „obleśnym bobkom” z miasta obok, kto tu jest najsilniejszy. Jednym słowem od czasu do czasu miasta brały się za łby, tocząc wojny w których krew przelewali głównie wynajęci na tą okazję awanturnicy i oddziały zaciężne. Potem były kontrybucje, haracze, podział ziemi, ktoś się bogacił, ktoś tracił majątek. I przez jakichś okres czasu panował spokój. Aż do następnej „wojenki”. A pomiędzy wojenkami zawsze znajdzie się pracodawca potrzebujący usług bohaterów.
Tak jak i teraz...

Niewielkie ogłoszenie zwabiło do karczmy „Pod Piwożłopem”, dość różnorodne towarzystwo.
Sama karczma była gwarna i głośna...i tłoczna.


I wypełniona głównie najemnikami różnej maści. Czemu więc z tej grupki najemników przy stoliku Gaspaccia i Romualda zjawiły się tak...ciekawe osobniki?
Ciemnowłosy mężczyzna i dwie młode, i co zauważył Gaspaccio, urodziwe kobiety wydawali się normalnie, ale dalej? Rudowłose czupiradło, będące chyba młodzieńcem...chyba.
Małe coś opancerzone niczym żuk, rywalizowało o palmę najmniejszego osobnika w karczmie z... miniaturką niziołka?
Ogólnie towarzystwo nie było grupą wojowniczych amazonek o jakiej Gaccio marzył, ale... na bezrybiu i rak ryba.
I właśnie zanim zdążył przywitać całą ...drużynę, niziołek odezwał się do Romualda.
- Jassssna cholibka, to zasssscyt, zassscyt jest posnać takiego bohatera, takiego poetę snacy się, takiego jak Romu.... Romu... ach, Romualdo! - zapowietrzył się z wrażenia niski człowieczek o ruchliwych oczkach naćpanej myszki i podobnej aparycji. Jedynie brak dwóch przednich zębów przeczył całościowemu wrażeniu gryzoniowatości.

- Ale do zecy, do zecy, o sobie cos, tak? - rozsiadł się na ławie, z hukiem zrzucając z pleców swój pokaźny bagaż. - To teges... - podrapał się po rozczochranej czuprynie. - Teges... od cego by tu zacąć jak wsystko takie ciekawe.... Bo strasliwie ciekawy ten was Faerun, wies? - wbił spojrzenie w Romualda. - Tyle pięknych... zecy.... które tak łatwo się gubią... Ale do zecy, do zecy, tak. No to zem się urodził gdzieś co wam nic nie powie, bo to nie tu tylko gdzie indziej było. Znacy się w innym świecie, bo żem ze mgły wysedł. Ale wcale nie żałuje, bo to PRZYGODA była, że hej! Raz byłem tam, a potem mnie nie było, bo byłem już tutaj! Magia że hej! No i... - i ten mały stworek o wyglądzie czegoś pomiędzy niziołkiem a miniaturką elfa kontynuowało perorę na temat wspaniałości Faerunu, z której nie wynikało ani kim jest, ani co umie, ani nawet jak się nazywa. Na moment przerwał, by przepłukać gardło po tak długim monologu.
- I teges... Ze zaufanych ludziów sukas do swej misji, to wiedz, że mnie mozes zaufać w tsystu procentach, nawet tych wyskokowych! Co prawda złodziejem nie jestem, ale jak cos tseba będzie wypatseć, albo znaleźć, albo psynieść, albo się w tłum wmiesać to ja się nadam i-de-al-nie! I jedyną nagrodą będzie dla mnie towazystwo twoje, Romualdo! Podziwiam cie... eee... wierse twe odkąd zem tu się znalazł, tutaj właśnie, tak, cudne są i fantastycne, sam bym takie pisać chciał. Ale je wyśpiewywać mogę, bo zawse bardem być chciałem, tylko casu nie miałem. Więc mogę się w tłum gości weselnych jako bard wmiesać, o!

-WIEL-KIEeee ZADKI MAJĄ KRASNOLUDZKIE PANNY.... - niziołek zawył z fałszem godnym samego Romualda, źle akcentując słowa i pustym kubkiem wybijając kulawy rytm. - Aaaa z koooPALNI Je zaNIEŚĆ tsa prosto DO wanNYyyyy!

-No. Tak ze się nie musicie o nic martwić - oznajmił radośnie. - A psy okazji znalazłem to pod stołem. Ładne, prawda? - wyciągnął w stronę mężczyzn jeden z pierścieni Gasspacia. - Wase to? Niesamowite jaki ten świat mały! Dobze, że to znalazłem, bo by się jeszcze zgubiło - zadowolony z siebie zwrócił “zgubę” właścicielowi.
-To mnie cieszy.- odparł Gaspaccio szybko odbierając pierścień i wstając.- Panowie i panie...zebraliśmy się tutaj.


Gdy wstawał można było ocenić, że Gaccio ma posturę najemnika i odpowiednią muskulaturę, uwydatnianą przez odpowiednio dobrane ciemne stroje, podkreślający niecodzienną, niemal platynową barwę jego włosów. Idealnie współgrającą z ciemną karnacją.- Zebraliśmy się z powodu niego.
Wskazał na milczącego dotąd poetę, wyraźnie zaskoczonego, że wśród grupy najemników jest fan jego twórczości. Romualdo był osobnikiem młodym o rozmarzonym spojrzeniu. Jego twarz była zamyślona, niemal zadumana, acz ozdobiona nieśmiałym uśmiechem. Często określanym przez kobiety słowami: „niebrzydki chłopak”.


Może dlatego, że będąc delikatnej urody, ubierał się w szaty równie delikatne i lekko powiewne. Nie dodające mu niestety męskości, ale za to pasujące do rozmarzonego i romantycznego stylu bycia poety.
-Mój przyjaciel się zakochał.- kontynuował Gaspaccio, wskazując na poetę.- Problem w tym, że obiekt jego uczucia, stanie wkrótce na kobiercu małżeńskim. Wbrew swej woli. W grę wchodzi polityka więc nie powiem, kim jest cel jego uczuć.
Gaspaccio rozejrzał się po okolicy dodając cicho.- Szpiedzy są...wszędzie.
Potarł kark mówiąc.- Misja polega na odbiciu owej...hmm...iskierki. I znalezieniu klechy który ich ożeni. Resztę szczegółów poznacie podczas owej misji. Ja jestem Gaspaccio Montenegro...Pewnie niewiele wam mówi to nazwisko, lecz wiedzcie że mój ojciec jest bogatym właścicielem ziemskim. Nagroda was więc nie minie.
Po czym wskazał znów na półelfa mówiąc.- A mój przyjaciel Romualdo, jak już zauważył... kurdu... niziołek, jest znanym poetą, więc zostaniecie unieśmiertelnieni w jakimś sonecie, czy cuś.
Gaccio usiadł z powrotem na krześle mówiąc.- Jakieś pytania?

Lecz zanim ktokolwiek zdołał się odezwać, do blondyna podeszła służka i zaczęła coś szeptać na ucho.


-Dzięki Patty. Jestem ci bardzo wdzięczny, co udowodnię przy najbliższej okazji.- westchnął Gaccio i rzekł do półelfa.- Ona się dowiedziała.
-Ona? Czy ona nie rozumie, że moje serce należy tylko jednego kwiatu na tym świecie? -
półelf przyłożył ręce do serce, jakby chciał już profilaktycznie zabezpieczyć je przed podstępną modliszką, która chce skalać jego czyste uczucie. - Tylko do jednej osoby mogę płonąć miłością najczystszą, najdoskonalszą. Tylko jeden klejnot budzi me najskrytsze pragnienia. Och, Gaccio, czy ona nie może mi dać spokoju? - osunął się z wystudiowaną gracją na krzesło, okrył przedramieniem oczy.

Tylko dwie osoby rozumiały o kim mówi Romualdo. Niziołek i Gaccio. Ona. Angelika Victoria Belacrouix. Córka jednego wpływowych padrone miasta. Kobieta piękna, inteligentna, zmysłowa, urocza, ale też władcza i piekielnie sprytna...oraz wpływowa. I zakochana po uszy w Romualdo. Była jego patronką literacką. To głównie dzięki niej poeta był tak sławny, mimo problemów półelfa związanych występami na żywo.
Uważała się za kogoś, kto jego będzie żoną. I nie było tygodnia by nie próbowała go uwieść. A szlachcica dziwiło, że jak dotąd jej się to nie udawało...cóż...do niedawna się dziwił.
- Jest jeszcze gorzej, przyjacielu - Gaccio z grobową miną pokiwał głową. - Wykorzystując wpływy w straży miejskiej i w Zakonie Tempusa Angelika zatrzasnęła nam drzwi. Straże miejskie mają rozkaz nie wypuszczać cię z miasta.

Poeta drżącą dłonią dobył perfumowanej chusty, którą przytknął do nosa i ust. Zbladł, jakby już był niewinną ofiarą leżącą na ołtarzu lubieżnych chuci.

- Och... Co my teraz zrobimy? - spytał bezradnie.

Szlachcic spojrzał na najemników i rzekł.- Cóż...macie jakieś pomysły, chłopcy i dziewczęta?
- Wina... -
zakrzyknął omdlewającym głosem Romualdo. - Wina... błagam...
-Co racja to racja...wina przynieś kwiatuszku, dla wszystkich.- rzekł Gaspaccio do Patty nie zrażając się mdlejącym poetą. Zapewne przywykł do takich widoków.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-10-2010 o 23:07. Powód: BYK
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172