Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-11-2010, 20:57   #11
 
Rudzielec's Avatar
 
Reputacja: 1 Rudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodze
-Owszem, tacy jak ja czasem żyją zbyt długo i owszem normalne rzeczy przestają nas bawić. –Spojrzenie jakim Qiūfēng zmierzyła najemniczkę było pełne melancholii. Właściwie nie patrzyła na kobietę, ale jakby poza nią, oczami które wydawały się widzieć po wielokroć zbyt wiele. Tak mogłaby patrzeć babcia na swą wnuczkę, wspominając inne czasy, czasy kiedy sama była tak prosta i niewinna. Potem jakby otrząsając się z ciężaru i uśmiechając delikatnie kontynuowała. - Dlatego znajdujemy inne rzeczy które pomagają nam umilić czas i dać jakiś cel życiu. Poezja, filozofia, pasje to wszystko pozwala nam pozostać sobą a wręcz się rozwijać. W końcu każdy chce żyć prawda? A jeśli się żyje chce się to życie ułatwić, uprzyjemnić i ubogacić, nieprawdaż? Kto wie, może jeśli dożyjesz to i ty kiedyś docenisz którąś ze Sztuk Wzniosłych? Tak jak szanowna Pani Aria, której otwarty umysł na pewno przynosi chlubę i zaszczyt jej rodzinie. -Powiedziała przechylając głowę z uśmiechem i znowu wyglądała znowu jak dwudziestoletnia dziewczyna. Wątpiła aby najemniczka obruszyła się na przejście z nią na „ty” barbarzyńcy rzadko zauważali takie niuanse. Powinna jednak wyczuć jadowitą ironię w głosie rozmówczyni z Cesarstwa i kto wie może uda jej się pojąć aluzję i następnym razem wykrztusić „Pani”?
~Interesujące, czyżby Pani Aria miała jakiś pilny interes w Ruinach? Bo cóż innego można było robić w tym mieście? Zbieranie najemników, i ten „pośpiech” o którym wspominało to dziewczątko… Hmm chyba moja wizyta w tym mieście będzie bardziej emocjonująca niż myślałam…~
 
__________________
Kasia(moja przyszła MG)-"Ale ja nie wiem czy pamiętam jak prowadzić sesje!"
Sebastian(mój kuzyn)-"Spoko to jak jazda na jeżozwierzu, tego się nie zapomina."
Rudzielec jest offline  
Stary 16-11-2010, 01:10   #12
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
To miejsce zdecydowanie nie dało się zakwalifikować jako odpowiednie dla kogoś jej pokroju. Miejscem odpowiednim dla kogoś jej pokroju byłoby jakieś wielgachne pole bitwy, gdzie mogłaby ćwiartować sługusów zła na lewo i prawo, bez obawy o protokół dyplomatyczny, czy obowiązujące status quo. Tak, jej przełożony chyba zdębiał do reszty wysyłając ją na tego typu misję. Jeszcze kilka chwil temu była zmuszona powołać się na całą, posiadaną siłę woli żeby tylko spontanicznie nie wynaleźć nowej dyscypliny sportowej - rzutu panną Arią w dal. Chociaż, może i była to błędna decyzja. Owa aktywność z pewnością cieszyłaby się sporą sławą zarówno wśród krasnoludów, jak i orków. Próbując ostudzić buzujące pod powierzchnią skóry emocje, Hilda włóczyła się jak bezpański kundel, bez większego celu, czy kierunku.

Zmieniło się tutaj stosunkowo niewiele od jej ostatniej wizyty. Ot, paru sprzedawców najwyraźniej straciło głowy z jakiegoś mistycznego powodu, a ich stoiska zajęła zupełnie nowa, profesjonalnie wykonana budka z kamieni i metalu, w której urzędował niewielki goblin o wielkim uśmiechu na cwanej gębie, nonszalancko czyszczący ściereczką bardzo czystą, wysoką szklankę. Przed obszarem do niedawna pokrytym dywanami z magicznymi świecidełkami, stał teraz szereg zadbanych ławeczek i stolików, przy których siedzieli i w najlepsze zajadali i popijali obiad poszukiwacze przygód. Byli obsługiwani przez niewielkie, lekko kanciaste, uskrzydlone konstrukty, wyposażone w przymocowane tacki kelnerskie. Jak i w złowrogo wyglądający pręt, po którym przebiegały losowe wyładowania elektryczne; prawdopodobnie coś, co miało zapobiec próbom wymknięcia się bez uiszczenia zapłaty za posiłek. Lub napiwku. Zielonoskóry, który był albo barmanem, albo właścicielem całego tego kulinarnego szaleństwa, wyszczerzył w kierunku Prawicy Korda zęby, próbując chyba najszczerzej jak się da zachęcić ją do opróżnienia swojej sakiewki korzystając z jego usług.

Biedny goblin miał jednak to nieszczęście, że ktoś zupełnie inny postanowił sobie uczynić z przeszywania Hildy wzrokiem hobby dnia. I tak, jak gałki oczne pana zielonego emitowały co najwyżej słabo ukrywaną chęć zysku i nieczyste marzenia godne niegrzecznych książeczek produkowanych masowo przez rozpalone niziołcze studentki Kolegium Bardów, tak to drugie spojrzenie zdawało się o wiele bardziej... doniosłe. Ciężko było Hildzie ustalić, jakie właściwie są jego cechy, z tego bardzo prostego powodu, iż najzwyczajniej w świecie nie potrafiła zlokalizować jego źródła, które najwyraźniej buzowało od złośliwej satysfakcji bycia anonimowym. Kryjący się w cieniach złośliwiec miał najwyraźniej doskonałą wprawę w denerwowaniu ludzi i nieludzi bez słów, bo terapeutyczne właściwości spaceru właśnie glabrezu ukradły w cholerę. Po krótkim obrzuceniu okolicy wzrokiem, panna Drachensang znalazła jedną, nadającą się do szpiegowania lokalizację: ciemny zaułek, wyglądający na zupełnie stereotypowe miejsce, przed którym ostrzegają piastunki młode dziewuszki – takie, gdzie traci się nie tylko złoto, a często kończy jako złowroga i groteskowa kupka kości. Które, o dziwo, malowniczo leżały niedaleko prowadzących tam schodków. Podejrzanie mroczna dekoracja, wywołująca kolejną już lawinę podejrzeń.

Całość tej sceny czuć było wyrafinowaną abstrakcją, typową dla pisarczyków którzy przedawkowali absynt, zaciągając się przy tym oparami atramentu. Rudowłosa mogła równie dobrze wkroczyć przed chwilą w sferę działań jakiegoś mistrza iluzji, lub innego fetyszysty. Choć na dobrą sprawę, kto byłby pewny swego na tyle żeby uprawiać tego typu sztuczki w samym centrum miasta? Kobieta wzruszyła ramionami. Na obecną chwilę nie pozostało jej nic innego jak wkroczyć prosto w paszczę lwa. Czyli w mroczny zaułek. Jej zaufany przyrząd do skracania niegodziwców o głowę, wciąż pozostawał przerzucony przez ramię. Mimo, że słońce znajdowało się wysoko nad rudą czupryną i nic nie stawało na drodze wszechmocnych promieni wampirobójczych, percepcja paladynki odmawiała zaakceptowania tego faktu po wstąpieniu w mroczną alejkę mroczności. Oczy były święcie przekonane, iż najwyraźniej jest już po zmroku. Brakowało tylko upiornego wycia.

Hilda czuła się niczym podczas ostatniej wizyty na nawiedzonym cmentarzu, tyle że bez żadnych umarlaków do pochowania. Podczas rzeczowego, ostrożnego i zdecydowanego rozeznania, Prawica Korda omal nie skróciła o głowę biednego szczura, który nagle i po diable przebiegł jej przed nogami w bardzo efekciarskim stylu. I był to szczur o tyle mistyczny, że gdy ostre narzędzie Hildy odruchowo przeszło przez jego szyję, dzielny mały gryzoń który mógł, wciąż biegł w najlepsze, bez jakiejkolwiek widocznej czy niewidocznej rany. Zupełnie jakby płomiennowłosa chybiła. Tylko, że tak się nie stało. Kilka kroków później, dostrzegła na ścianach ponure świeczki, płonące błękitnymi płomieniami i nadające całemu temu miejscu niezwykłą, pozagrobową poświatę. I były o tyle dziwne, że pojawiły się z powietrza. Wraz ze swoim objawieniem rozdarły ciemność zupełnie spowijającą koniec alejki, odsłaniając ponure, adamantowe drzwi, w których klamkę zastąpiono chyba czaszką skrywającą mechanizm otwierający wrota pomiędzy swymi zębami. Najbardziej jednak w oczy rzucały się prawdziwe kości, wypełnione mistycznymi, błękitnymi płynami. Tworzącymi piękny, fascynujący wręcz efekt, układający się w napis:
…ZAJAZD POD ZOMBINIĄ GOSPODYNIĄ...
Tak. To wyjaśniało wszystkie te bajeranckie efekty jakich uświadczyła do tej pory. Nim jednak Hilda zdążyła się zdecydować, co uczynić z tym fantem, poczuła jak pomiędzy łopatki wbija jej się kpiące, drwiące spojrzenie, tym razem najprawdopodobniej promieniujące z samego wejścia do alejki.

Mrugnęła kilka razy, spoglądając na szyld. Jej usta delikatnie się otworzyły, jakby chciała uczynić jakiś buzujący konsternacją komentarz, ale... zamiast tego jednie potrząsnęła głową i przejechała dłonią po twarzy z góry na dół. Ktokolwiek wymyślił taką nazwę dla lokalu, najpewniej potrzebował długiego urlopu na tej maleńkiej wysepce, gdzie magowie “leczyli” choroby psychiczne. W dodatku jej tajemniczy adorator znowu ujawnił swoją obecność... i to całkiem blisko, bo tuż za jej plecami. Wejść do środka, czy... a szlag z tym wszystkim. Odwróciła się natychmiast, gotowa do zamaszystego ciosu.


Przede wszystkim, okazało się, że adoratorów było troje. Chociaż tak naprawdę tylko bezczelnie uśmiechająca się, uzbrojona niewiasta, najprawdopodobniej wyznająca tą samą filozofię odzieżową co Drachensang, była godna uwagi. Odsłaniała niewiele mniej ciała, niż dzielna paladynka. Jedynym, co zdobiło jej tors, było swoiste metalowe bikini. Nieco roztropniej odziane były jej kończyny, zamknięte w płytach z tego samego materiału. W opancerzonej dłoni panienka trzymała pięknie zdobioną tarczę, jednak w taki sposób, że zastosowanie jej do obrony obecnie byłoby czynem wysoce nieprawdopodobnym. Zupełnie tak, jakby jej posiadaczka dawała wszystkim do zrozumienia, że takie bzdury są jej niepotrzebne, ale etykieta zawodu wymaga posiadania chociaż jednego talerza bojowego. Wewnętrzna strona drugiej ręki opierała się na gałce wciąż tkwiącego w pochwie miecza. Nie była na niej zaciśnięta; po prostu dawała do zrozumienia, że jego właścicielka w każdej chwili może dobyć ostrza bez najmniejszego wysiłku. Na głowie natarczywej panienki o rozdmuchanym ego znajdowało się dziwaczne coś, co ciężko było nazwać hełmem, a prędzej jakąś jego częścią zostawioną tylko dlatego, że prawdopodobnie pasowała jej ona do fikuśnej fryzury.

Panna wpatrywała się w Hildę prowokacyjnym spojrzeniem, ze złośliwym uśmiechem tańczącym na ustach, które tkwiły w stanie lekkiego rozwarcia, tak jakby nie mogła się zdecydować, jaki komentarz otwierający będzie najbardziej chamsko dostojny. Wyglądała na osobę, która samym swym istnieniem może doprowadzać ludzi do szaleństwa i wściekłości.
Towarzysząca jej para jednak sprawiała wrażenie istot, które prezentowały typ dużo bardziej przypadający Hildzie do gustu. Zakuci w stal od stóp po szyję, z długim ostrzem u boku, z płaszczami podróżnymi zawieszonymi na ramionach. W przeciwieństwie jednak do stojącej na ich czele damy, promieniowali aurą dostojnej, milczącej godności. Przypominali parę rycerzy, wyprawionych na misję zwalczania zła i niesprawiedliwości, którym jako przywódczyni krucjaty trafiła się idiotka o wybujałym ego i totalnie irytującym sposobie bycia. I co najgorsze, mimo wszystko, wydawała się być osobą która przynajmniej połowę wiary w swoje możliwości potrafi udowodnić wymachując ostrymi przedmiotami. Na skraju pamięci Hildy, nieśmiało zatańczyło spostrzeżenie, że noszone przez nich symbole należą do jednego z zakonów pochodzącego z Unii. Właściwie, to z każdą sekundą, stawało się to pewniejsze. Jednak, mimo iż miała ogólne pojęcie odnośnie ich przynależności...
- Szlachetna Prawica Korda, Hilda Drachensang!
Głos liderki rycerzy pełen był jadowitej drwiny.
- Jak miło spotkać Cię ponownie, i to w takich pięknych okolicznościach przyrody, heh.
... nie posiadała jakiegokolwiek pomysłu na temat tego, kim mogli być jako jednostki. Bo mimo tego, co sugerowały słowa szałogennej damy, nie potrafiła sobie jej przypomnieć w żaden sposób. Miało to swoje plusy, jak i minusy.

- Nie przypominam sobie, żebym miała już tą wątpliwą przyjemność. A gdybyś nie zauważyła, terminy “przyroda” i “miasto” zwykle nie idą ze sobą w parze. Nie mniej jednak... nosisz na sobie insygnia Unii dziewczyno, więc zapewne sprowadza Cię do mnie coś konkretnego. Mów więc.
Wyprostowała się i strzeliła nadgarstkiem. Nie widziała konieczności by silić się na większą ilość agresji i ordynarności, choć to dziewuszysko wyprowadziło by z równowagi Planetara. Broni wciąż nie opuściła i dalej zdawała się gotowa do rozwalenia kilku makówek.
 
Highlander jest offline  
Stary 21-11-2010, 19:41   #13
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
-Nie zostaliśmy chyba sobie formalnie przedstawieni,-tu Qiūfēng wymownie spojrzała na gospodynię.- więc nie wiem w jakiej formie rozpocząć. Jedyne co mogę powiedzieć w sprawie Li Bai to że przez sześćdziesiąt lat swego życia zdobył sobie sławę zarówno poety, jak i stratega, oraz przetrwał intrygi Dworu Cesarskiego. Osobiście miałam też okazję podziwiać jego umiejętności walki, zdecydowanie nie ustępował większości widzianych przeze mnie kobiet i mężczyzn z tutejszych wybrzeży. Lecz prawda o tym co spowodowało tą tragedię pozostaje niestety poza naszym zasięgiem.-Westchnęła z żalem kobieta.- Jeśli dobrze pamiętam, uderzenie odwetowe zatrzymało się dopiero na granicy ziem innego klanu, z którym Li Bai z sukcesem zawarł kilka umów handlowych, zostawiając po sobie tylko wodę, niebo i ziemię. Niestety mimo iż mój lud ceni opanowanie i spokój potrafimy całkiem żywiołowo reagować na różne sprawy. Ale, opowieści o bitwach i innych przygodach wojennych można chyba zostawić na później. Jeśli się nie mylę moja recytacja wstrzymała ważną rozmowę Pani Arii, jeśli to możliwe proszę mi wybaczyć i kontynuować.[

Gospodyni przyglądała się całej sytuacji jak zahipnotyzowana. Kłótnie, wzajemne przytyki i cała ta atmosfera zdawały się pogrążać Arię w polewie nostalgicznych wspomnień, doprawionych przyprawą lekko uniesionych kącików ust. Nie wtrącała się w dyskusje, leniwie i troszeczkę nieobecnie oddając się roli obserwatora. Dopiero po chwili, gdy całe dwie panie zechciały, by kontynuowała swą"ważną rozmowę", zatrzepotała rzęsami jakby przebudziła się nagle z głębokiego snu.
-Och, nie ma najmniejszego problemu. Jest pani naszym gościem i to pani wysuwa się na pierwszy plan, o interesach możemy porozmawiać później. I tak też zrobimy. Spojrzała z ukosa na Nothis - Jeśli nudzą panią rozmowy, błagam o wybaczenie. Moja wina, moja bardzo wielka wina, iż zaniedbałam rozrywki dla swych gości i najemników. Jeśli pozwolicie, wymknę się na chwilkę, by sprowadzić nieco zabawy do tego smutnego pokoju.
Uniosła się i ukłoniła z gracją, ruchem oczu wskazując pannie Hildzie drzwi, do których sama sekundę później się udała.

- Miło zobaczyć, że pani tego przybytku jest w stanie oddzielić pracę od przyjemności. Zwłaszcza kiedy owa przyjemność nadmiernie interesuje się pracą…
Długowłosa powstała na równe nogi i udała się spokojnym krokiem za gospodynią, nie kryjąc delikatnego uśmiechu rysującego się na jej twarzy. Ten został bezbłędnie zaadresowany do niewiasty z Cesarstwa, która mimo całej swojej elokwencji i ogłady, najwidoczniej nigdy nie nauczyła się, że nie należy wtykać nosa w cudze sprawy.

Niedługo później, do sali powrócila pani gospodyni. Na jej twarzy malował się tajemniczy uśmiech, a oczy błyszczały, nadając całości niecodziennego blasku. W dłoniach trzymała ciężką torbę, wypełnioną po brzegi jakimiś przedmiotami. Nie kłopocząc służby, zamknęła nogą drzwi za sobą. Hildy zaś było brak.
-Wybaczcie, ale pani Drachensang zdecydowała się nas opuścić.-Powiodła wzrokiem po zebranych, szacując ich reakcje -Mam nadzieje, że nie nudziłyscie się zbytnio. A jeśli tak, to nie martwcie się; wasza nuda straci głowę niczym ośmiołbia hydra!-Z nadludzką wręcz dramatycznością wywrócila torbę do góry spodem. Zawartość wysypała się na stół. Były to...zabawki. Zabawki przeznaczone dla młodych magów i magiń, służące gimnastyce umysłowej. Łamigłówki różnego stopnia trudności. Gospodyni ponownie przepłynęła wzrokiem po zebranych, zatrzymując się na gościu z Cesarstwa. Niemalże...wyzywająco. Nic nie mówiła. Przedmioty przed nią lężące wystarczająco głośno przemawiały za nią. Pozostawało jednak pytanie; czy ktokolwiek z gości sięgnie po trudniejsze mechanizmy, czy będzie obawiać się ośmieszenia i intelektualnej kompromitacji?

Qiūfēng zaczęła się głośno śmiać. Zasłoniła twarz wachlarzem lecz nie mogła przestać i jej dźwięczny śmiech rozlegał się jeszcze dobrą minutę nim udało jej się go opanować.
-Rzeczywiście udało się Pani mnie rozbawić choć nie cierpiałam z powodu nudy. Miałam raczej nadzieję na występ Pani Hildy. Może pieśń jednego z owych pijanych, bezzębnych bardów ze slumsów Alvirath których twórczość tak wychwalała? Wydawała się być wielką jej miłośniczką… -Ironia w głosie kobiety była ledwo wyczuwalna.-Jednak to, -tu skinęła wachlarzem w stronę sterty zabawek na stole.- jest zdecydowanie lepszą krotochwilą niż mogłabym się spodziewać. Ach, -tu kobieta otarła delikatnym muśnięciem łezkę z oka.- jakie to odświeżające. Sama Pani na to wpadła?-powiedziała unosząc na wachlarzu jedną z zabawek składającą się z kilku niewielkich metalowych obręczy, najwyraźniej tworzących bransoletkę po złożeniu w odpowiedniej kolejności. Przyglądała jej się ciekawie przez chwilę i delikatnie potrząsnęła niczym dzwoneczkiem. Dzyń, dzyń, dzyń cicho zaśpiewały metalowe pierścienie.- Wyborne po prostu. Jak mądrości świątobliwych mnichów z góry Shi. Przypomnieć nam o prostocie i pokorze młodości, obraźliwym czy niestosownym w innych okolicznościach czynem lub słowem, dając temat do przemyśleń. Zaprawdę nie przesadziła Pani mówiąc iż interesują ją zwyczaje mego kraju. – powiedziała unosząc kielich w toaście w stronę gospodyni. Ta odpowiedziała jej jedynie wymuszonym i pół uprzejmym skinieniem głowy...
Atmosfera ta, pozbawiona jakiejkolwiek radości która kojarzyłaby się z zabawkami, unosiła się w pomieszczeniu jeszcze długo, długo po tym, jak obiad został zakończony, a goście rozeszli się zająć swoimi własnymi sprawami.
 
__________________
A true gamer should do his best to create the most powerful character possible! And to that end you need to find the most gamebreaking combination of skills, feats, weapons and armors! All of that for the ultimate purpose of making you character stronger and stronger!
That's the true essence of the RPG games!
Nemo jest offline  
Stary 22-11-2010, 19:23   #14
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Mięśnie twarzy nieznajomej o arogancko wycelowanym ku niebu nosie zadrżały lekko, jakby niezwykle poruszone przez jakąś wstrząsające ziemią i niebiosami obrazą. Dłoń na rękojeści miecza drgnęła, co znaczyło tyle, że mało brakowało, a nadęta primadonna sięgnęłaby po broń. Hilda miała pewnego rodzaju doświadczenie odnośnie tego, co siedzi ludziom w głowach. Wyniesione co prawda głównie z oglądania ich wnętrzności, ale jednak. W tym wypadku, wyobraźnia podsuwała jej dość nieciekawe obrazy.
- Och. Widzę, że jesteś zaiste zbyt pochłonięta swymi obecnymi sprawami, by pamiętać o tak nieznacznych wspominkach z przeszłości!
Takie przesłanie niosły słowa. Ciało i ton głosu krzyczały zaś:
“Jak śmiesz nie pamiętać? Najwyraźniej pamięć Twoja ucierpiała z powodu nadmiaru krasnoludzkiej wódki, bądź razów ogrzego młota!”
Tyle że pewnie w mniej przyjaznej dzieciom wersji.
- Ale nieważne, o tym będziemy mogły pomówić, gdy znajdziesz chwilkę wolną od piastowania obowiązków, czy to względem słodkiej damy, czy zakonu. Swoją drogą… którą z tych powinności stawiasz wyżej w swojej hierarchii, o Hildo Niszczycielko?
Złośliwe ogniki zatańczyły w oczach wojowniczki, a twarz przyjęła wyraz w sam raz dla kogoś, kto ma w rękawie wielki sekret zdolny niszczyć ludziom życia i uważa go tak zabawny, że nie może się doczekać by się nim z kimś podzielić.

- Oczywiście moje obowiązki względem zakonu.
Odpowiedziała bez zastanowienia. Na całe szczęście dziwna, wyniosła panienka nie raczyła zaserwować w tym pytaniu trzeciej opcji, która miałaby szansę naprawdę wywrócić kompas moralny Hildy do góry nogami. Dzięki temu płomiennowłosa mogła pozwolić sobie na potraktowanie owego pytania jak kwestii dotyczącej zeszłorocznego śniegu.
- Rozumiem, rozumiem…
Dama pokiwała głową w sposób prześmiewczy.
- Wybacz moją niewiedzę, ale nie jestem obeznana w waszej kordyckiej doktrynie…
Złotowłosa za nic na świecie nie chciała sobie odpuścić.
- Proszę, przypomnij mi, co właściwie należy do waszych obowiązków, nie licząc zapasów w błocie i przekrzykiwania się przy stole?
Towarzysząca jej, zakuta w stal prawdziwa pani rycerz westchnęła tylko smutno, z jakiegoś bliżej nieznanego powodu. Czy był to wyraz zasmucenia “barbarzyńskością” kordytów, czy dziecinnymi zaczepkami liderki która nie potrafiła się zebrać aby przekazać główną nowinę, nie wiadomo. Głośne sapnięcie, porównywalne tylko z tym jaki może wydawać czerwony smok przed przerobieniem na pieczeń pechowych poszukiwaczy, wydobyło się z ust panny Drachensang. Choć agresywne nacechowanie tego dźwięku mogło zostać niewłaściwie odebrane. Blondynka równie dobrze mogłaby próbować wyprowadzić z równowagi łańcuch górski. Hilda przewróciła oczyma jak parą kuglarskich szkiełek.
- Czy zmierzasz do czegoś konkretnego, dziewczyno? Bo jeśli starasz się budować napięcie, wychodzi Ci to dość słabo. Konkrety proszę, jestem w trakcie wykonywania misji i nie mam czasu na bezsensowne ploteczki.

Miłośniczka rozmów godnych starych bab przy rozwieszaniu prania wybuchła głośnym, nieeleganckim śmiechem, który swoją nutą kojarzył się ognistowłosej z terroryzowanym seksualnie kotem. Chciała w końcu zamknąć tą męczącą zmysły jadaczkę, ale ktoś postanowił ją w tym wyręczyć. Rycerska para była może nie rozgniewana tą sytuacją, ale z całą pewnością-zażenowana. Trudno się im dziwić; pół targu przyglądało się grupie z ciekawością, która mogła przeobrazić się następnie w złośliwe plotki. A te miały szansę z reputacją rycerzy zrobić to, co pewien słynny Illithid ze stawiającą się cesarską psioniczką. Dlatego też dama w stal okuta wyprostowała dwa palce lewej dłoni i w lekkim, pełnym gracji i spokoju ruchu, skierowała je w stronę niedojrzałej liderki. Wystrzeliło z nich coś w rodzaju szarego dymu, który dotarł do warg niewychowanej wojowniczki, tylko po to, by zniknąć... razem z jej ustami. Nastąpiło nagłe, magiczne przymuszone milczenie, na które uciszona zareagowała szeroko otwartymi oczyma i niemalże dobyciem broni. Jednak jeden z towarzyszy powstrzymał ją klepnięciem w ramię. Bez zbędnych dodatków, wyciągnął ukrywany przez swoją szefową zwój z pieczęcią oznaczającą tylko jedno - wiadomość wagi najwyższej. Bez ogródek wręczył go Hildzie, wymawiając tylko dwa, krótkie słowa.
- Przykro mi.

Prawica Korda od razu przełamała woskową zaporę, chcąc zajrzeć do środka i poznać treść owej enigmatycznej wiadomości. To co przeczytała ujawniło się postronnym w formie delikatnego zdziwienia na jej twarzy. Informacji o wielkiej tragedii, tudzież kataklizmie trudno było się doszukać na skrawku papieru, nie mniej jednak prośba Najwyższego Kapłana sama w sobie zdawała się dość dziwna. Relokalizacja i nowe zadanie? Teraz? W takim momencie? Czyżby trzymała w dłoniach jakąś podróbkę? Nie, niemożliwe. W przeszłości zdarzały się już podobne sytuacje, jednak nigdy w trakcie trwania misji. Sprawa musiała być naprawdę poważna, a sądząc po ujawnionej lokalizacji „specyficzne” talenty Niszczycielki będzie można skutecznie tam wykorzystać. Krwawa Hilda kiwnęła głową z góry na dół, okazując swoje zrozumienie dla zaistniałych okoliczności.
- Kto przejmie moje obowiązku względem panny Arii?
W odpowiedzi kobieta zakuta w zbroję skinęła tylko głową na zakneblowaną blondynkę. W miarę jak gest wchodził w życie, uśmiech na twarzy Niszczycielki zaczął zajmować coraz więcej miejsca. W końcu osiągnął rozmiary od ucha do ucha, co w połączeniu z nieco zbyt ostrymi końcówkami białych zębisk dawało dość niemiłe wrażenie.
- Nie wiem czy to aby nie nazbyt surowa kara, ale mam dziwne wrażenie, że moja zastępczyni i panna Aria przypadną sobie do gustu. Albo to, albo ich znajomość spowoduje wyrwę w czasoprzestrzeni. Wyruszam bezzwłocznie… i życzę powodzenia.
Ciągle w drodze, ciągle nowe wyzwania. Wybranka Korda nie mogła narzekać na nudę.
 
Highlander jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172