Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-01-2011, 18:57   #11
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
Gaspare słuchała przystolnych towarzyszy ze zdrowym dystansem i zdecydowanie mniej zdrową pogardą. Dwaj siedzący tutaj panowie wyglądali na typków rodzaju, którego jej kult wynajmował zazwyczaj do brzydkiej, brudnej i przynoszącej mało chwały roboty za garść splamionych krwią monet. Tak...
Nie żeby miała coś przeciwko takim zajęciom. Zysk to zysk, złoto to złoto. Po prostu, ona wiedziała jak się cenić i nie dawała się wykorzystywać, ani tym bardziej-zostawiać z garścią miedziaków w dłoni i zreformatowaną pamięcią, zupełnie pozbawioną najmniejszego śladu tego, co zrobiło się ubiegłej nocy. Dlatego z pewną odrazą i politowaniem obserwowała to, jak panowie dają zakręcić sobą wokół palca mieszańca. Wyjątkowo cwanego mieszańca, trzeba dodać.
Wizje? Ha! Oczywiście, nikt nie mógł kwestionować w tej chwili statusu Sybilli jako Wyroczni; musiałaby w tym celu użyć zdecydowanie więcej magii maskującej, niż było warto. Ale czy ktokolwiek z nich mógł teraz mieć zupełną pewność, że ich drogi psiej krwi bękart rzeczywiście widział, co widział? Nie będą przecież kwestionować słów wyroczni; przyjmowanie wizji to jej praca i cel życia. Zupełnie naturalne jest przyjmowanie jej opowieści "na słowo".
I z tego powodu było to doskonałe narzędzie manipulacji.
Wspaniała zasłona dymna, by przykryć swoje prawdziwe cele. Tylko jakiego rodzaju ukryte intencje mogła posiadać uszata? Tego Gaspare jeszcze nie wiedziała, ale zdecydowanie miała już wyobrażenie, gdzie i o jakiej porze nocy ma zamiar do końca wyłączyć myślenie w pozostałych osobach przy stole. Heh. Na szczęście, mieszańce nie były w jej gustach.
Ale złośliwości na bok...mimo wszystko, nie miała powodu, by nie wysłuchać opowieści Sybilli i reszty zawezwanych przez nią osobników.
Kwestia zaginionych strażników wyglądała na dość zabawną. Co właściwie robili tam gdzie robili? Dlaczego ktoś niemalże wygodnie zadźgał pasterzyka tak, że tak czy siak można było zebrać jego zeznanie? Szczególnie, jeśli posiadają środki zdolne uniemożliwić wskrzeszenie...
Tak, uniemożliwianie wskrzeszenia. Miała kilka pomysłów jak można było tego dokonać (większość mówiąc prawdę, od razu wskoczyło jej do głowy ze względu na to, że sama nie raz zastanawiała się nad koszt-efektywnymi metodami na jej własny użytek), ale w tym konkretnym wypadku...
W tym konkretnym wypadku, pojawiało się rozwiązanie, które wyglądało zbyt zabawnie i błyskotliwie, by było prawdziwe. I wywoływało na jej twarzy szeroki, zupełnie nieprzystający osobie rozmyślającej o czyjeś śmierci uśmiech. Brakowało tylko maniakalnego śmiechu. Był za to chichot, na szczęście szybko utopiony porcją alkoholu.
Niziołkowie. Ten temat też spotęgował jej wesołość.
-Oczywiście, polimorfia lub przynajmniej klasyczna Zmiana Siebie to podstawa fachu. Trzeba byłoby być naprawdę odważnym idiotą, by mordować przy ludziach nosząc swoją własną twarz. Tylko...nie wiem czy pojmujecie, ale dostęp do zmiany kształtu w niziołka, daje przy okazji inne wesołe moce, wiecie? Zawieszając na chwileczkę pytanie w powietrzu, oblizała bardzo dokładnie swoje wargi i ich okolice językiem, w poszukiwaniu zagubionych kropel alkoholu -Chociażby zdolność zamiany w ptaka i wymknięcia się z paolowej obławy. Chyba, że nasz dzielny sponsor dogadał się nawet z druidami i niebo patroluje wspaniała jastrzębia policja? Heh...
Tak, z motywów zdecydowanie jednym z najsensowniejszych wydaje się być chęć zarobku lub zemsty na ojcu. Przy czym jeśli to pierwsze, to czy...
Zamilkła na chwilę, starając się dobrać odpowiednie sformułowanie. Chciwy uśmiech wylał się na jej twarz -...nie lepiej byłoby nazwać tej zbrodni porwaniem? Heheh...śmierć jest tylko temporalną niedogodnością. Przerwanie jej to jedynie kwestia odpowiednich środków. Więc...
. . .
Jakim problemem byłoby po prostu pochwycić czyjąś duszę i pod groźbą przerobienia jej na mydło lub eliksiry leczenia lekkich ran, zażądać okupu za klejnot, sztylet lub cokolwiek ją zawierające?
Podoba mi sie ten pomysł, Antara! Powinniśmy odwiedzić Czerwonych, spytać po ile sprzedają thinaun i usprawnić nieco ten mechanizm na nasz własny użytek! Ahahaha!

Pomysł ten naprawdę szczerze się jej podobał, o czym świadczył jej spaczony uśmiech. Po chwili jednak poskromiła go w bardziej...elegancką formę.
-...eheheh. Białe Kruki, Czerwone Łasice...pozwólcie zgadnąć. Ci pierwsi zajmują się przemytem rzadkich ksiąg zaklęć? Ah, ale tak, warto się z nimi skontaktować. Warto wykorzystać wszystkie istniejące opcje, dlatego hmm, z wielką przyjemnością będę wam towarzyszyć w podróży do "tamtego miejsca". Plus, chętnie porozmawiałabym z kapłanami, którzy próbowali wskrzesić chłopca. Więc, coś jeszcze na dzisiaj w tych sprawach, czy jedyne co pozostało to zapić się do końca? Jeśli tak, to ja podziękuje i oddalę się już w swoją stronę...
 
__________________
A true gamer should do his best to create the most powerful character possible! And to that end you need to find the most gamebreaking combination of skills, feats, weapons and armors! All of that for the ultimate purpose of making you character stronger and stronger!
That's the true essence of the RPG games!
Nemo jest offline  
Stary 23-01-2011, 16:34   #12
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Wieczór – 12 Mirtul 1385

Gospoda pod Chętną Dziewicą

Sybilla przysłuchiwała się dyskusji mając zamiar odezwać się w odpowiednim momencie. Spoglądała w międzyczasie na Nadię, która zdawała się dziwnie cicha. Być może śmierć Marco tak nią wstrząsnęła… ukłucie winy przeszyło wyrocznię, gdyby wcześniej się obudziła… no ale teraz nic na to poradzi, a nie stać ją na zamartwianie się teraz!

-Czy się nie boję? Bah!- odpowiedziała nieco pijana machając palcem –Nie mam na to czasu… wizje, które widziałam były s..s…straszne -wykrztusiła z siebie w końcu popijając browar –Jeśli to się stanie… jeśli znowu zawiodę… nie chcę być winna znowu czyjejś śmierci… - pijani mają to do siebie, że potrafią niemal błyskawicznie przechodzić w różne stany emocjonalne, dodajmy do tego fakt, że Sybilla był młodą dziewczyną, którą dręczyły duchy zmarłych, a wnioski same się nasuwają. Dziewczyna zasłoniła dłonią oczy, wydając z siebie dźwięk, który przypominał szloch, lecz już po chwili otarła dłonią twarz, klapnęła dłońmi o policzki i spojrzała poważnie, a przynajmniej na tyle ile mogła będąc pijana, na towarzyszy.

-Nie boję się i nie dam zastraszyć, jeśli o to pytasz!- powiedziała niemal gniewnie.

- Nie wiem nic o Czerwonych Łasicach czy innych gryzoniach… ale… o czym to ja mówiłam?- rozejrzała się po towarzyszach mrużąc oczy.

-Ehkem… no więc mógł zabójca uciec, faktycznie, ale obawiam się, że to nie koniec jego wizji. To miasto jest ważne, a misja zabójcy zdaje się mieć coś z tym wspólnego… wedle kapłanów dusza Marco jest uwięziona, ale jednocześnie obecna w zaświatach, jakby była zakładnikiem… więc możliwe, że masz rację. Nie wiem co to ten thinaun, ale jeśli mógłby się przydać…- podparła się łokciem o stół i położyła głowę na dłoni, wyglądała na senną.

Znowu spojrzała na Nadię.

-Czy wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej…- położyła głowę na stole. -Możesz przespać się u mnie, mieszkam niedaleko, ulica Srebrnej Pani 4, dwie ulice stąd.- dodała uśmiechając się.

-Hmm… to chyba wszystko na dzisiaj… o ile dobrze zrozumiałam Sevryk, Sairus idą ze mną, a Antara i Gaspare zostają w mieście? Nadia w sumie mogłaby wybrać się ze mną, jeśli to nie problem?- wzięła głęboki oddech.

-Dobra! To chyba na dzisiaj tyle! Dziękuję, że przyszliście, mam nadzieję, że dobrze się będzie nam współpracowało! Tutaj…- wyciągnęła mieszek ze złotymi motetami i położyła na stole- udało mi się dla nas zaliczkę załatwić, 500 sztuk złota, na ewentualne pokrycie kosztów. A teraz wybaczcie, muszę iść do siebie położyć się spać, jutro czeka nas męczący dzień.- i tak jak wstała tak padła na ziemię w pijaczym śnie.

Grupa spojrzała na Sybillę przyjemnie chrapiącą na brudnej podłodze gospody. Podniósł ją Sevryk z powrotem na krzesło.

-Najlepiej będzie jak wezmę ją do siebie do pokoju… bliżej będzie…- zaczął.

-Mam dwa łóżka w swoim pokoju, wygodniej jej będzie.- wtrącił się Sairus.

Nawiązała się krótka wymiana zdań, którą przerwała Nadia stanowczym, może nieco głośnym stwierdzeniem.

-Mieszka niedaleko, tam ją zabierzemy. I ja, tylko ja będą z nią nocować, czy wyrażam się jasno panowie?!- wstała uderzając dłonią o stół, tak, że kufry podskoczyły. Towarzyszyło temu lekkie zainteresowanie innych bywalców tegoż przybytku, a już w szczególności gdy wynosili dziewczynę opartą o barki Sevryka i Sairus.

Noc była ciemna. Ostatnim noce były wyjątkowo ciemne. Gwiazdy na niebie schowały się za czarnymi, nocnymi chmurami, jedynie księżyc czasami wychylał się nieśmiało. Było też dość zimno, choć pora roku była raczej ciepła. Sybilla w najlepsze chrapała, czasami mówiąc przez sen.

-Gbury…- było pierwszym słowem jakie powiedziała, co spotkała się ze śmiechem tej części drużyny, która nie niosła półelfki. Zabrzmiało to bowiem jakby mówiła do Sevryka i Sairusa. Przeszli parę metrów i wydała z siebie kolejne słowo.

- Upokorzeni…- już mniej zabawne, bardziej dziwne. Minęli pierwszą ulicę. Przed nimi skrzyżowanie za którym była ulica Srebrnej Pani.

-Atak! – wykrzyknęła przez sen co może nieco przestraszyło grupę w tej ciemności, ale żaden atak nie nastąpił. Zaczęła panować dziwna atmosfera… Grupa weszła już na ulicę Srebrnej Pani, gdy usłyszeli za sobą głosy.

-Ty patrzcie go! Toż to ten fircyk co cię przymroził Patricio?- ciężko było nie zauważyć grupy niosącej Sybillę gdyż akurat stali pod latarnią.

-A niech mnie pocałują wszystkie dziwki Otchłani w krocze! Toż to właśnie ten kozojebca! Chłopaki! Trzeba obcemu pokazać co się u nas robi z nietutejszymi, eh!- odrzekł uradowany, wciąż kuśtykając na jedną nogę.

-To ten?- odezwał się głęboki głos. W oddali ciężko go było zidentyfikować, ale grupa gburów zbliżała się, więc można było zauważyć już potężną sylwetkę, czarne włosy i wredną mordę.

-Tak, braciszku, to ten- wskazał palcem na Sevryka, a ten poznał głos złodzieja, którego niedawno ukarał i powstrzymał.

-Drogie panie i panowie- zaczął potężny gbur- Nic do was nie mamy, chcemy jedynie tego pana, więc proszę udajcie się z tą panną tam gdzie mieliście, a tego pana zostawcie nam.- zaproponował duży gbur, co skomentowała śpiąca Sybilla przez sen:

- Pięć minut… spóźnieni – wychrapała.

-Słucham?- odparł zdziwiony gbur, a inni za nim wydawali się trochę zażenowani, choć niewiedzieni dlaczego.

-A może i nimi się zajmijmy… szkoda by było takie kęski puścić bez obróbki…hehe- zaśmiał się lubieżnie.

-Hmmm… zobaczymy co powiedzą- odpowiedział duży gbur –A więc?- teraz skierował pytanie do grupy.
 
Qumi jest offline  
Stary 23-01-2011, 17:53   #13
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
Jak na pijaną, to strasznie wygadana...

Szli tak przez noc, niosąc poległą pracodawczynie. Jak by na to nie patrzeć, toż to właśnie ona ich zwerbowała. Mimo wszystko, co do przenocowania elfki miał prawe intencje. No może prawie prawe, gdyż widok zdziwienia na jej pięknej twarzy rankiem był by ogromnie komiczny, kiedy obudziła by się w tym samym łóżku co on. Na dodatek ciepłe słowa jakimi zostali uraczeni Sevryk oraz Sairus podkreśliły fakt, że nie warto płatać jej figli.

Haha, dwa łóżka. A to dobre...

Przechodząc tuż koło latarni, jednego z lepiej oświetlonych miejsc na tej ulicy, zatrzymało ich kilku bandytów. Najwidoczniej czekali albo na Sevryka, albo też na inną ofiarę. I nic dziwnego, gdyż jednym z nich był nieszczęśnik, z którym miał nieprzyjemność się dzisiaj spotkać. Aż łezka kręciła się w oku na jego widok...
Z miną zdziwionego orka przysłuchiwał się rozmowie braci. Gdzie to się tacy lęgli...
Poprawiając sobie bezwładną rękę Sybilli, rzucił kuśtykającemu komiczne spojrzenie.

-Kozojebca? - odparł zaskoczony - Za to ja nie biorę owcy na barana, kmiocie.

Sevryk wyszczerzył złośliwie zęby, jak gdyby riposta na wcześniejszą obrazę nasunęła mu się odruchowo. Niby nic, a jednak cieszy.
Pozycja w jakiej się teraz znaleźli była opłakana. Mógł ugościć ich dalszą wiązanką obelg, ale to się skończy oczywiście. Walka też zbytnio nie wchodziła w grę, gdyż w swych szeregach posiadali jednego neptyka.

- By cie pies chędożył, gamoniu!- odparł gniewnie by nadać wypowiedzi powagę - Nie widzisz że ta kobieta potrzebuje nagłej pomocy magicznej?! Została opętana przez inkuba! Nie wiesz co to jest inkub!? Taka odmiana sukuba. Atakuje niemagiczne obiekty humanoidalne w celu nadania ich snu aspektu seksualnego...

Jak nie groźbą, to mądrym gadaniem. I tym, i tym można takiego przestraszyć. Przerwał na chwile, łapiąc oddech. Oby cała reszta się zorientowała w blefie

- Inkub może także opętać i was, niemagicznych! Wpełźnie wam do głowy, i będzie was chędożył non stop w rzyć, aż nie zmienicie orientacji na chłopców. My wszyscy magicy, a ten tu - wskazał głową na Sairusa- łowcą demonów jest. Jeno sam w swoim rodzaju. Dobrze wam radzę panowie, odsuńcie się bo dla własnego i waszego dobra mój but spotka się z waszymi tyłkami byle by tylko on się nie wydostał.

Blef zdawał się mieć wszystko, co powinno skłonić ich do szybkiego myślenia. Nerwowe ruchy Sevryka tylko ponaglały ich, by dokonali najsłuszniejszej decyzji
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan
Hermit jest offline  
Stary 23-01-2011, 20:15   #14
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Blef Sevryka podziałał, choć nie do końca. Owszem zbiry uciekały aż się kurzyło, nawet ten kuśtykający, ale jeden z nich został. Ten duży, ten o głębokim głosie. Zmierzył grupę wzrokiem. Był sam, ich pięcioro.

- Masz szczęście... Sevryku.- uśmiechnął się szeroko i jakby nienaturalnie.--Pilnuj ten swojej wyroczni... inkub... następnym razem lepiej wymyśl coś lepszego...- po czym cofnął się w tył, zatapiając się w cień i zniknął wraz z podmuchem wiatru.

Lekko zmieszani podążyliście wraz z chrapiącą Sybillą do jej domu. Był to mały dom, zadbany od zewnątrz, w środku nie prezentował się tak dobrze. Nie chodziło tu o kurz czy uschnięte kwiaty w wazonie, ale o stosy porozrzucanych papierów, pergaminów i ksiąg, gdzieniegdzie święte symbole i figurki, a nawet lutnia.

Dom był kwintesencję tego co niektórzy nazywają "kreatywnym chaosem." Był parter, piętro i strych. Na piętrze były dwie sypialnie w których panował względny porządek. W kuchni również było więcej ksiąg niż osprzętu kuchennego. Po ułożeniu Sybilli do snu przyszła pora aby omówić tę dziwną napaść i wszelkie niedopowiedziane sprawy.
 
Qumi jest offline  
Stary 28-01-2011, 21:58   #15
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Sairus na widok zbliżających się złodziejaszków, uśmiechnął się pod nosem. Przez zajmowanie się sprawą tego całego morderstwa, nie miał czasu na żadne zlecenie. To się trochę na nim odbiło, bo długo nie walczył i bał się, że wyjdzie z wprawy. A w jego zawodzie równałoby się to ze śmiercią. Jednak mu na tamten świat się nie śpieszyło i dlatego czekał na jakąś okazję do walki. Właśnie z pojawieniem się tych gości, pojawiła się okazja, aby kogoś zabić. Coś takiego odpowiadało mężczyźnie. Już miał sprowokować walkę, ale Sevryk musiał się wpieprzyć i wszystko zepsuć. Zakichany tchórz. Skoro tak bardzo nie chciał walczyć, to mógł się oddalić z resztą, a on sam pozbyłby się kłopotów. Teraz tamci uciekli, ale mogli wrócić, a jeśli Sairus by się tym zajął, to już nikt nie mógłby wrócić i nie byłoby żadnych problemów. Jednak oczywiście Sevryk musiał pokazać, że potrafi sobie poradzić ze wszystkim. Gdy dotarli już do domu Sybilly i położyli ją spać, chciał powiedzieć co myślał o tym co zrobił Sevryk, ale się powstrzymał. Lepiej było nie dawać po sobie poznać, że lubi się zabijać. Jeszcze byłyby przez to jakieś kłopoty, a mężczyzna ich nie potrzebował.
- Coś Ty zrobił, że tamci się do Ciebie przyczepili? - Zapytał po chwili Sevryka. Wiedza ta była mu potrzebna, bo chciał wiedzieć, czy jest jeszcze szansa, że kiedyś będą mieli z nimi kłopoty. Nie miałby nic przeciwko temu, aby pojawili się oni po raz kolejny. Wtedy już nie pozwoliłby zająć się wszystkim Sevrykowi i sam by się z nimi rozprawił. Oczywiście czerpiąc z tego przyjemność.
 
Saverock jest offline  
Stary 30-01-2011, 20:24   #16
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
To była jedna z tych chwil, kiedy poczuł na jelitach co dziś jadł na obiad. Co prawda, zachował się tak jak należało. Spokojnie, rzetelnie, przekonująco, dodając w to przestawienie cząstkę siebie. Jak aktor w teatrze.

Kiedy ostatni z całej tej zgrai oddalił się wtapiając się w ciemność nocnych zaułków miasta, Sevrykowi nadal w głowie brzmiało ostatnie zdanie

"- Masz szczęście... Sevryku. Pilnuj tej swojej wyroczni... inkub... następnym razem lepiej wymyśl coś lepszego..."

Przez kark, niczym ostry sztylet przeleciała mu kropla potu,wywołując w nim lekkie wzdrygnięcie. Stał tak jeszcze chwile wpatrując się w mrok, z lekkim zmartwieniem.

- Skąd znasz moje imię, ścierwojadzie -
szepnął chyba trochę za głośnio pod nosem - ale co racja, do następnego...

***

- A nie słyszałeś ? - odparł bardziej odburkując niechętnie, niż odpowiadając - przymroziłem mu kolano podczas ucieczki z rabunkiem, ot co.

Odwrócił się raz jeszcze, by zorientować się czy o niczym nie zapomnieli. Wyrocznia najwyraźniej smacznie spała, nie zdając sobie sprawy z tego, co przed niecałym pacierzem temu miało miejsce. Wraz z nią miał pozostać jeden z członków dotychczas tu zebranych, ale czy to mogło wystarczyć...

- Myślę że należą się dla was przeprosiny -
rzekł skłaniając się w stronę pań- za to co maiło miejsce przed kilkoma chwilami. Nazywam się Sevryk Blackwood, czego nie przedstawiłem wam na początku naszej jak że krótkiej znajomości. A to co miało miejsce, to nic więcej jak mała sprzeczka z tutejszym podziemiem, jak dobrze mniemam.

Postąpił krok, omijając wszelkie przeszkody na drodze. Podszedł do stołu, przeglądając skromnymi ruchami dłoni jego zawartość.

- Dobrze jest czasem uniknąć przelewy krwi, czyż nie? Tak czy inaczej - energicznym ruchem odwrócił się do pozostałych - naszej pracodawczyni może coś grozić. Uderzyłem w stół, a nożyce się odezwały. Najwidoczniej i ona ma jakiś zatarg z tutejszymi, albo i tyczy się to tej sprawy. Proponował bym, by jedna osoba dodatkowo pozostała z naszą wieszczką, ot tak dla pewności.

Oparł się o dość solidny blat, po czym dodał po chwilowym namyśle

- Niekoniecznie muszę to być ja, ale mimo wszystko czuje się nieco odpowiedzialny za to, co miało miejsce na ulicy. Ostatnio nie sypiam zbyt wiele, tak więc i sofa mi wystarczy.

Skończył, wpatrując się z zmartwieniem w podłogę pokoiku.

Trzeba kiedyś pomyśleć o aktorstwie...
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan
Hermit jest offline  
Stary 30-01-2011, 22:11   #17
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Sairus teraz sobie przypomniał, jak jeden ze złodziejaszków coś mówił o przymrożeniu. Jednak nie przejął się tym. Wtedy myślał o czymś całkiem innym. Szykował się do walki, którą chciał z nimi stoczyć. Układał dokładny plan. Kogo i jak zaatakować jako pierwszego i następnego z kolei. Ale oczywiście wszystko poszło na marne, bo ten dureń Sevryk musiał się wtrącić i rozwiązać wszystko jakimś durnym blefem. Dla niego było to nie do pomyślenia. Jak można była zmarnować taka okazję do walki? Już wyobrażał sobie jako mogła to być rzeź i żałował, że do niej nie doszło. Niestety na tę chwile musiało mu starczyć tylko wyobrażanie sobie tego, więc przez moment myślał tylko o tym co się nie stało, a stać się mogło. Dopiero to co powiedział Blackwood wyrwało go z zamyślenia. Od razu zaśmiał się głośno.
- Chyba żartujesz? Jesteś właśnie tą osoba, która powinna trzymać się daleko od Sybilly. To do Ciebie tamci coś mieli, więc Twoja obecność tylko ich przyciągnie, a to nie zapewni bezpieczeństwa naszej pracodawczyni. Najlepiej oddal się stąd i spróbuj przyciągnąć ich uwagę, wtedy Sybilla będzie bezpieczna, a to jest teraz najważniejsze. - Odezwał się, gdy opanował śmiech. Mówił dużo, aby inni się z nim zgodzili i go poparli. Musiał mieć pewność, że Sevryk nie zostanie tutaj z Sybillą. To byłoby dla niego nie do zniesienia.
- Jednak ktoś musi tu zostać. Powinien to być ktoś, kto mógłby w razie czego obronić Sybillę. Wiem Nadio, że pewnie Ty będziesz chciała zostać, ale jednak powinien tu być też jakiś mężczyzna. Ja mogę zapewnić, że zrobię wszystko, aby zapewnić bezpieczeństwo Sybilli. - Kontynuował po krótkiej przerwie na zastanowienie. Miał nadzieję, że inni go poprą i w końcu tutaj zostanie. Jednak i tak najważniejsze było, aby nie zostawał tutaj Sevryk.
 
Saverock jest offline  
Stary 30-01-2011, 23:14   #18
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
- A może tobie kmiocie przywiążę kiełbasę do szyi, i potraktuje cie butem w rzyć na zachętę? - odparł twardo, jak gdyby sól wpadła mu do oka. Zmierzył go wzrokiem zarezerwowanym tylko dla wybranych. Dla tych, którzy nie ważą słów z głową, ale z czymś innym.
-Myślisz jajami, dobrze prawie? Ojciec paladyn? Wyjdziemy stąd obaj, i skierujemy się w stronę karczmy. Panie zostawimy same.
Odbił się od stołu, jak sprężyna nie spuszczając swego tandetnie zażenowanego wzroku z Sairusa
- Zostawię tutaj nadajnik magiczny w razie czego - skierował swe słowa w stronę damskiej części zgromadzonych - ale nie ręczę że będę w stanie odebrać przekaz z większej odległości
Nie czekając zbytnio na odpowiedź, gdyż pytanie było dla niego bardziej retoryczne, zakreślił kilka zawiłych kół w powietrzu palcem prawej ręki wtórując przy tym cichą inkantacją. Chwile później opuścił dłoń.
-Gotowe. Pozwolicie że się oddale na spoczynek. W końcu jutro czeka nas nie lichy dzień - odrzekł kończąc uśmiechem.
- A tobie dam drugą szanse - wskazał krótkim gestem na Sairusa- byś cofnął te słowa. Normalnie za mniejsze obelgi przestawiałem nos piąchą, ale możesz to potraktować jako gest miłosierdzia. Drogie panie, oraz Ty, dobrej nocy.
Po czym skierował się wolnym krokiem w stronę drzwi wyjściowych. Nie śpieszył się, ale i nie mozolił się z marszem, a to tylko dlatego, by usłyszeć czy ktoś ma jeszcze coś do powiedzenia.
Co za tępy typ
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan
Hermit jest offline  
Stary 01-02-2011, 20:25   #19
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Noc – 12 Mirtul 1385

Dom Sybilli

Sairus znał wielu cwaniaczków i ludzi tak niebezpiecznych, że spacer po linie nad przepaścią, z przepaską na oczach, trzymając w jednej ręce szklankę kwasu, wydawał się spacerem po miejskim parku w towarzystwie pięknej damy. Sevryk natomiast wywołał w nim niemiłe uczucie, być może był to instynkt, ale człowiek ten wydawał się niebezpieczny. Z irytacją przełknął zatem Sairus dumę, pracując z taką klientelę była to bardzo ważna zdolność, i przemilczał słowa Sevryka, jedynie pozwalając oczom wpatrywać się gniewnie. Być może warto by było się dowiedzieć czegoś o tym fircyku…

Nadia westchnęła głośno słuchając tej wymiany zdań. Podróżując z facetami zdążyła się przyzwyczaić do tego typu utarczek, z tego powodu też nie bała się przełamać milczenia.

- A ja wam powiem moi mili, że zamiast stroszyć piórka jak napalone koguty powinniście wracać do siebie. Dom kobiety to nie miejsce na bójki czy konkursy męskości i cnotliwości.- dodała już nieco zmęczona, a więc i poirytowana. Pora była późna, a dzień był dość męczący.

Całemu zdarzeniu przyglądali się Gaspare i Antara, milczeli jednak, no może oprócz Gaspare, które raz czy dwa zagwizdała zachęcająco podczas potyczki słownej Sairusa i Sevryka.

- Sairus, Sevryk i Sybilla. Trzy „S’ki”. – i zaczęła chichotać do Antara
- Kwestia wielkości to rzecz względna.- odparł po cichu.

Jednak już po chwili Nadia zaczęła wypraszać towarzystwo za drzwi, i trzeba przyznać, że kobita miała krzepę! Na pożegnanie rzuciła tylko.

-Jutro rano się tutaj spotkamy. Dobranoc.

Droga powrotna do gospody czy innych przybytków odbyła się bez problemów i przykrych wydarzeń. Leżąc tak w swoich łóżkach każdy rozmyślał nad tym co usłyszał i zobaczył dzisiaj, a było o czym rozmyślać… potem nadszedł sen.

***
Sen Gaspare

Szczyt wieży. Jak tu się znalazła, nie wiedziała. Ciepły wiatr delikatnie oplótł jej lica i sylwetkę. On czekał. Już od tak dawna. W dole ludzie niczym mrówki poruszali się, nieświadomi ani jej, ani jego. Czy był jej kochankiem? Nie była pewna, lecz wiele dla niej znaczył, nie tylko dla niej, dla wielu innych również.

Promienie słońca słabły z każdą chwilą, zbliżał się wieczór. Lecz on, odgłos jego stóp, był coraz bliżej. Bicie jej własnego serca jej o tym przypominało, gdyż z każdą chwilą, zniecierpliwione, biło coraz mocniej. Odwróciła się, przed nią drzwi, za nimi on.

Słońce schowało się za horyzontem. Nawet gwiazd już nie było widać. Drzwi wciąż były zamknięte, choć on stał tuż za nimi. W panice rzuca się do drzwi, lecz nieważne jak szybko biegnie, jak desperacko pragnie je otworzyć, nigdy nie może do nich dobiec.

***
Sen Sevryka

To był deszczowy dzień. Mimo to krew wciąż farbowała ziemię głębokim odcieniem czerwieni. Wiele krwi przelano dzisiaj, wielu zginęło, lecz czy wystarczająco wielu? Czy nie mógł zrobić więcej? Czemu zawiódł? Czemu ci, którzy na niego liczyli leżeli teraz w kałuży krwi, gdy jemu złośliwa Tymora darowała życie? Czemu?

Krople deszczu znikały wśród brudnych, krwawych kałuż. Stał tam długo, bardzo długo, aż krew ściemniała, aż kałuże stały się czarne, mimo tego, że deszcz ciągle padał. Najbardziej mu było żal ich, dziewczyn, które tak na niego liczyły, a tak bardzo je zwiódł. Gdyby tylko mógł go powstrzymać, gdyby mógł je uratować… a tak ich krew również spływała po jego ostrzu. Mnóstwo krwi, i mimo deszczu, krwi było coraz więcej.

***
Sen Sairusa

Skryty w ciemności nie mógł tego zauważyć. Nie. Ciemność, która czai się głębiej niż otchłań jego własnego serca i sercu wielu jemu podobnych. Nie tego się spodziewał, nie tego oczekiwał, nie to było mu obiecane. Spojrzał na swoje ręce.

Były czarne, jednak nie od zaschniętej krwi, a od braku światła. Nie wiedział, skąd mógł wiedzieć, że można je stracić? Że gama kolorów, błysk w oku, barwy uczuć, że to wszystko można stracić, że można ci to ukraść. I tylko mrok, tylko ciemność i uczucie pustki pozostaje. W cieni, ukryty, zniewolony… zagubiony. I nikt, nawet on, nie może znaleźć drogi wyjścia z tego mroku.

***
Sen Antara

Podczas całego swojego życia nie mógł tego przewidzieć. Nie zauważył tego, czemu tego nie zauważył? Czemu nie zdziwiło go to? Odchodzili, jeden po drugim. Powodów było wiele, lecz zawsze, a to zawsze, pojawiali się nowi. Jak robaki żerujące na martwym truchle, tak i oni pojawiali się tam, gdzie innych już nie było. Inni też nie zauważyli. Myśleli, że tak miało być, bo przecież to się zdarza, a tylu chętnych, a takie koszty.

I on tego nie zauważył. Nawet podczas tej sceny, podczas tego płaczu, a gdyby… gdyby już wtedy wiedział, to co by zmienił? Czy mógłby zmienić? Może ona by wiedziała, może… ale ciemność jest nieubłagana, owija serca i umysły, całe miasta i narody, całe światy.

Czego więc szukał? Po co wciąż tu stał, gdy to co zostało znalezione tak wiele ich kosztowało? Czy nie zrobił już dość? Czemu tyle pytań ma w głowie, czy nie mogą pójść w zapomnienie…? Tak bardzo by chciał w nie odejść, zapomnieć i…

***
Sen Nadii

Ta radość! W końcu! Stała z uśmiechem na twarzy, czekała na niego, on czekał na nią. Tak dawno go nie widziała, tak bardzo tęskniła! Łzy szczęścia poleciały jej po policzkach gdy podszedł do niej, a gdy to zobaczył otarł je. Jego dotyk był chłodny, lecz jej gorące ciało tylko jeszcze bardziej przez to go pożądało.

Uśmiechnął się do niej, objął ją, ona objęła jego. Nie mogła się doczekać aż powie innym, udowodni im że się mylą! Udowodni im, że potrafi! Udowodni im, że wszystko można naprawić. I nawet ten ból, ten nowy ból, który się narodził w jej sercu gdy go objęła, nawet on nie mógł jej przeszkodzić. Czuła się w jego ramionach taka wolna, taka bezbronna. Sen przyszedł do niej szybko, cień zasłonił wzrok, lecz wiedziała, że kiedy się przebudzi, odrodzi się w jego ramionach.

***

Poranek – 13 Mitrul 1385

Dom Sybilli

Przyszedł poranek. Błogie promienie słońca oświetliły sypialnie każdego z osobna. Noc była długa, lecz nawet jej pożądliwe objęcia nie mogły się równać z porannym ciepłem dnia. Poranna toaleta, śniadanie i parę krótkich chwil wytchnienia, a potem wizyta u Sybilli.

W dzień na ulicach był spory tłok. I chociaż łatwiej było znaleźć drogę, to tłum skutecznie utrudniał samą wyprawę do domu Sybilli. Za każdym razem gdy kolejna osoba podchodziła do drzwi, w momencie gdy miała zamiar zapukać, wyrocznia otwierała drzwi i zapraszała do środka. W domu zaparzyła herbatę i wyciągnęła ciasteczka. Uprzątnęła nieco salon, choć zapewne była to sprawka Nadii raczej niż Sybilli.

Kiedy wszyscy byli na miejscu wyrocznia najpierw przeprosiła za swoje „naganne” zachowanie.

-Przepraszam was za wczoraj, nie powinnam tyle pić… Oghma nie zlecał mi tak wielkich misji do tej pory…- westchnęła.

-No ale skoro tu już jesteśmy to możemy zabrać się do interesów!- wzięła głęboki oddech i uśmiechnęła się szczerze.

-Gaspare, Antara rozumiem, że chcecie zostać w mieście, czy chcecie z resztą wybrać się do lasu?- rzuciła w ich stronę –No cóż, w każdym razie mamy jeszcze jedną sprawę do załatwienia w mieście, więc macie jeszcze trochę czasu na zastanowienie.- dodała z uśmiechem popijając herbatę.

-Musimy udać się po wóz i konie. Nie daleko mieszka pan Marsello, wynajmuje on takie wozy. Ktoś z was potrafi powozić? Bo jeśli nie trzeba będzie znaleźć przewoźnika również… jak tylko dopijecie herbatę to ruszamy!- po czym wypiła resztę herbaty jednym haustem.

Miasto Nyth

Po herbatce grupa wybrała się na miasto. Ciężko było podążać za Sybillą w tym tłumie, ale na szczęście co chwila robiła postój, aby wszyscy mogli do niej dotrzeć. Ludzi ciągle przybywało, co sprawiało, że Nyth stało się idealnym obiektem westchnień wszelkiej maści kieszonkowców, o czym grupa zdała sobie sprawę szybko gdy ktoś próbował, na jego nieszczęście, skraść sakiewkę Sairusowi, który po wczorajszym wieczorze tylko czekał na okazję żeby ulżyć swojej frustracji.

Chwycił chłopaka za rękę i ścisnął tak mocno, że ten krzyknął jakby mu kości miażdżono. Wykręcił mu rękę w tył, za plecy i przyłożył do ziemi głowę. Chłopak próbował się wić, ale ból mu nie pozwalał. W końcu puścił go, posyłając mu jeszcze kopniaka na drogę, dokładnie w stronę straży miejskiej, która bez pytań zwinęła chłopaka.

Sybilla wyczekująco spoglądała na Sairusa i rzuciła tylko

-Szybciej- zniecierpliwiona.

Kiedy dotarli na miejsce okazało się, że pan Marsello już nie prowadzi tutaj interesów.

-Nie ma go, musiał sprzedać interes. Przykro mi, ale ja nie zajmuję się wypożyczaniem wozów- odpowiedział człowiek o ciemnych włosach i krzywym nosie. Miał binokle na głowie i raczej parszywy wyraz twarzy. Najwidoczniej cieszyła go niedola innych, obecnie Sybilli.

Ta jednak nie miała zamiaru rozpaczać i ruszyła do innych handlarzy wozami w mieście. Tylko jeden wciąż był w interesie, a przez to cena jego usług nie była tania.

-Ciężkie czasu, ot co. Długi mnie duszą, jeśli ich nie spłacę…- westchnął. -Jeśli chodzi o przewoźnika to mój syn się może nadać…- odparł z nadzieją w głosie, naprawdę potrzebował pieniędzy.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 01-02-2011 o 23:14.
Qumi jest offline  
Stary 02-02-2011, 12:09   #20
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Sairus po powrocie do domu, usiadł sobie wygodnie w fotelu i zajął się piciem wina. Wpatrując się w ogień palący się w kominku, myślał nawet, aby wrócić do domu Sybilly i sprawdzić, czy wszystko tam w porządku, ale po chwili zrezygnował. Po prostu dopił resztę wina i poszedł na górę do sypialni. A gdy tylko się położył, sen przyszedł błyskawicznie.
*****
Następnego ranka od razu poszedł do Sybilly, tak jak było umówione. Wyrocznia nie musiała za nic przepraszać. Z gorszymi wyzwiskami miał do czynienia, więc to co ona mówiła, gdy niósł ją z Sevrykiem, nie było jakieś obraźliwe i machnął na to ręką. Bardziej chciałby, aby to Sevryk przeprosił go za te wczorajsze groźby, ale wiedział, że nigdy to nie nastąpi. Jedno było pewne, wieczorem będzie trzeba poszukać jakiś informacji o tym mężczyźnie. Lepiej wiedzieć z kim dokładnie ma się do czynienia, bo potem można być niemile zaskoczonym.
*****
Sairus uwielbiał takie sytuację, gdy ktoś próbował go okraść. Mógł skopać kogoś beż żadnych konsekwencji. Jednak nie to było najlepsze w tym wszystkich. Chwilą na, którą czekał było to, jak strażnicy zabierali złodziejaszka ze sobą. To było takie zabawne, że Sairus ledwo powstrzymywał się przed śmiechem. Straż miała przed sobą zabójcę, a zajmowała się jakimś złodziejem. Normalnie, jakby zabójstwo nie było przestępstwem. No, ale kto będzie podejrzewał wzorowego mieszkańca Nyth, jakim był Sairus o to, że jest zabójcą. No dobra, prawie wzorowego. Jednak nie zmienia to faktu, że wystarczy trochę poudawać i wszyscy dają ci spokój. Pieniądze też pomagają, bo straż zawsze była, jest i będzie na nie łasa. Gdy w końcu z resztą odszukali jedynego handlarza wozami w mieście, uśmiechnął się słabo. Nareszcie koniec łażenia po całym mieście. Jakby wiedział, że tak to będzie wyglądało, to sam poszukałby go jeszcze wczoraj przed snem i nie trzeba by tracić czasu. Słysząc tłumaczenie handlarza, który wspominał o długach, pokiwał lekko głową. Długami mógłby się zająć. Wystarczyłoby, dowiedzieć się u kogo handlarz miał te długi. Jednak po dłuższym zastanowieniu Sairus zrezygnował z proponowanie tego. Wolał nie ryzykować bo jeszcze inni kazaliby mu się zając tym teraz, zamiast jechać za miasto z Sybillą, a tego na pewno by nie chciał.
- Ja mogę coś dołożyć od siebie na wynajęcie tego wozu. - Powiedział po chwili. Złodziejaszek nie był wstanie go okraść, to zabójca może teraz zapłacić po części za ten wóz. Mógłby nawet zapłacić za wszystko, ale co za dużo, to niezdrowo.
 
Saverock jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172