Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-09-2010, 14:35   #1
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
[DnD] Mag

Wrota Baldura
Rok 1372

Mag zdecydowanie nie był zadowolony nowym uczniem. Chłopaka przyprowadzili godzinę temu. Najwyżej szesnastoletni Davlamin Milner wyglądał... normalnie. Szczupły, nie chudy, normalnej postury, nie za silny, blondi. Nic nie było takiego co go wyróżniało. Wredny charakter był zwyczajny u tak bogatych nastolatków, a Isavir bardzo nie lubił zarozumiałych bogaczy. Rodzice chłopaka byli rozsądnymi ludźmi, bogata rodzina z Wrót Baldura, ale miła i szczodra. Dla Isavira zapłacili sporo żeby chłopaka nauczył magi i wychował, przede wszystkim wychował, bo oni nie dawali mu rady. Młodzieniec się rządził, puszył, podobno. Stary mag już go nie lubił.

Nachylił się nad siedzącym chłopakiem bardzo przybliżając swoją pomarszczoną twarz do jego, oczywiście zwykłej mordy.
-Co chłopczyku? Późno się magi zaczniesz uczyć, gówno jak dla mnie z Ciebie będzie. Chyba, że się postarasz. Postarasz się?
...
milczenie
Isavir poprawił okulary. Wziął sobie krzesło i usiadł naprzeciw chłopaka.
Patrzył mu w oczy.
.
.
.
Przez pół minuty nikt nie mrugał, w końcu chłopak się odwórcił i skrzywił.
-He, wygrałem chłopczyku. Wracając do sprawy, będziesz zgrywał ważniaka czy zaczniemy się uczyć?
Chłopak dalej milczał.
- Na litość. Mam cię zacząć bić?
Dalej nic.
-Niech tak będzie.
W jednej chwili w dłoni maga pojawił się kij. W drugiej chwili kij mocno uderzył w głowę Davlamina. Rozległ się wrzask.
- NOOOO. Umiesz wydawać dźwięki. Przyda się w czarowaniu.
- Stary dureń! Uderzyłeś mnie!
- Będzie ładny guz. Nic więcej. Zaczniemy się od razu uczyć?
- NIE!
Parę ciosów kijem później chłopak szedł z wiadrami do studni. Szedł w łachmanach jakie dał mu mag. Po powrocie gdy tylko wszedł z wodą do wieży maga dostał kijem po nogach i upadł wylewając wodę.
- Ojej, jaka szkoda. Musisz uważać. A teraz przynieś wodę.
Sytuacja powtarzała się do północy tego dnia. Jak nie dostawał kijem przy samych drzwiach do na schodach, albo jeszcze przed wieżą.

Następnego dnia Davlamin czyścił podłogi. Za odpowiednią namową.
Mag dobrze się bawił.
Przez cały miesiąc chłopak nie miał żadnego związku z magią. Tylko z przemocą. Można powiedzieć, ze mag zachowywał się jak młodzieniec.
Isavir jednak nie był cały posiniaczony.
Po ów miesiącu, około szóstej rano chłopak został zbudzony.
Isavir położył na biurku chłopaka księgę i całe mnóstwo kartek.
- Sto razy przepiszesz na kartki zaklęcie ze strony trzeciej. Masz czas do północy.
Proste. Dopóki nie okazało się, że księga jest zapisana w nieznanym jeżyku.
Była kara. Potem jednak Isavir nauczył chłopaka wymowy ów zaklęcia. Dzięki niemu przez godzinę Davlamin znał dowolny język. Dziwne, ale działało. Przepisanie sto razy tego zaklęcia zajęło mu trzy dni.
Była kara.
- Dziecko drogie. Jeśli nie wyrecytujesz mi w tej chwili zaklęcia to otrzymasz mocne lanie. Tą chwilą byłą trzecia w nocy, ale zaklęcia zostało zapamiętane.
Przez cały rok, mocnego lania, Davlamin nauczył się na pamięć zaklęć pierwszego i zerowego poziomu. Znanie na pamieć nie znaczyło jednak, że umie się je rzucać. Mimo to Isavir był zadowolony, bardziej z siebie niż z chłopaka, ale wciąż...

Kiedy skończyło się wykuwanie na pamięć, zaczęła się praktyka. Przy rzucaniu magicznego pocisku nieraz było blisko śmierci. Potem jednak Davlamin nauczył się Tarczy i dało się przeżyć samobójcze pociski magi, które później tez opanował.

Szło mu całkiem szybko. Przez półtorej roku nauki stał się beznadziejnym magiem.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^

Ostatnio edytowane przez Fearqin : 06-10-2010 o 19:42.
Fearqin jest offline  
Stary 29-09-2010, 21:29   #2
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Davlamin, kiedy dowiedział się o decyzji jego rodziców na temat jego przyszłości, zdenerwował się jak rzadko. Rozbił kilka wazonów, poprzewracał krzesła w pomieszczeniu jadalnianym, porozrzucał wszystko co miał pod ręką, a czego nie zdążyli złapać służący. Był wściekły. Jak mogli jego, Davlamina Milnera, przyszłego właściciela kantorów, sklepów, magazynów i bogowie raczą wiedzieć czego jeszcze, wysyłać na naukę do jakiegoś zgrzybiałego, starego, śmierdzącego i obleśnego dziada?! Nie mieściło się to w jego głowie.
Jego krzyki, wrzaski i groźby na nic się jednak zdały. Decyzja rodziców była nieodwołalna. Nic nie dały także próby wzbudzenia w matce litości, która zawsze działała. Byli nieugięci.

Po przybyciu na miejsce, okazało się, że lokum starca śmierdziało, było w nim brudno, a miejsce, na którym miał spać, można było w najlepszym wypadku nazwać barłogiem. Po tym, jak SAM musiał przenieść wszystkie swoje rzeczy, których i tak wziął nad wyraz mało, starzec zaczął coś do niego mówić. Śmierdziało od niego starą rybą i potem. Chłopakowi aż zakręciło się w głowie. Davlamin postanowił jednak nie odzywać się do starca. Stwierdził, że dzięki temu ten każe mu wracać do domu, co zrobił by z czystą przyjemnością. Tak się jednak nie stało, co wielce chłopaka zdziwiło.
Po chwili wpatrywania się przez starca w oczy Davlamina, chłopak zainteresował się muchą, latającą koło okna. Była z pewnością ciekawsza niż ten kretyn, który miał go podobno czegoś nauczyć. Wątpliwym było jednak, czy sam cokolwiek potrafi, nie mówiąc już o przekazywaniu wiedzy.

Na słowa o staraniu się, młodzieniec uśmiechnął się jedynie ironicznie. Po usłyszeniu groźby, zrobił to samo. Był pewien, że starzec nie ośmieli się go nawet tknąć. Mylił się jednak. Po pierwszym uderzeniu, był w szoku.
- Stary dureń! Uderzyłeś mnie!- krzyknął, zrywając się na równe nogi.
- Będzie ładny guz. Nic więcej. Zaczniemy się od razu uczyć?
- NIE!- wrzasnął chłopak. Nie spodziewał się, że jego upór tak szybko zostanie utemperowany przez starego sadystę. Nie dość, że został zagoniony do fizycznej pracy, to jeszcze dostał jakieś stare, śmierdzące szmaty, w których musiał pracować. Tak wściekły jeszcze nie był nigdy. Do tego, starzec znęcał się nad nim. Podkładał mu kij pod nogi, aby ten wywracając się wylał wodę. Albo szorowanie podług. Czy ten stary kretyn nie miał od tego służby? Z resztą co go to obchodziło, czy kogoś od tego miał. Z pewnością Davlamin nie był od mycia podług, noszenia wody czy innych prac fizycznych, do których zmuszał go stary pryk.

Po miesiącu chłopak powoli przyzwyczajał się do pracy. Miał jednak nadzieję, że w końcu to się skończy. Nie miał zamiaru używać rąk stworzonych do liczenia pieniędzy, miłości, liczenia pieniędzy, przyjemności i liczenia pieniędzy, marnować na wykonywanie poleceń jakiegoś starego wapniaka.
Po miesiącu, Davlamin dostał inne zadanie. Miał przepisać jakieś zaklęcie. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że miał przepisać zaklęcie w języku, którego w ogóle nie znał. Miał na to cały dzień. Jak się szybko okazało, przepisanie sto razy zaklęcia w języku, którego zupełnie nie znał, nie było takie łatwe. Wręcz przeciwnie. Było cholernie trudne. Kiedy nie zdążył, dostał cęgi. Jak za wszystko, czego nie zrobił, czy co zrobił źle. Chociaż za to, co zrobił dobrze, też dostawał.

W ten dziwny sposób, młody chłopak nauczył się na pamięć kilku najprostszych zaklęć. Obudzony w środku nocy, potrafił recytować bez błędów wszystkie zaklęcia, które przepisywał po kilkaset razy. Z czasem, Isavir zaczął uczyć swojego ucznia rzucać te czary, które znał. Pierwsze próby okazały się klęską. Z czasem jednak, szło chłopakowi coraz lepiej. Potrafił rzucać podstawowe zaklęcia, które nawet spełniały swoje zadanie. Po prawie dwóch latach nauki zaczął dostrzegać światełko w tunelu. Widział dla siebie nadzieję na zakończenie nauki u sędziwego maga i co najważniejsze, efekty pracy przekraczały jego najśmielsze oczekiwania. A to był dopiero początek.
 
daamian87 jest offline  
Stary 30-09-2010, 12:28   #3
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
I rzekł Isavir do ucznia swego
- Młody. Nie podoba mi się twoje nastawienie. Jeśli nie będziesz "miły", to zabiję cię ja, albo ktoś kogo zdenerwujesz. Jeśli bicie cię nie pomaga, to od dziś zastosuję system kar i nagród. Jak dla sześciolatka. Dobrze?
- Niby czemu mam być dla ciebie miły?
- Tak jak powiedziałem. Zabiję cię. Znam takie czary o jakich ci się nie śniło młody.- Mag nie żartował. O nie.
Młodzieniec nie spuścił wzroku mimo wszystko.- Obaj dobrze wiemy, że mnie nie zabijesz. Moi rodzice płacą ci tyle, ile nie zarobiłeś przez całe swoje nędzne życie. Po za tym jeżeli coś mi się stanie, to rodzice ci tego nie darują a brat zemści się za moją śmierć.
Wiesz jaka jest moja specjalizacja w magi młody? Iluzja. Jeśli jesteś dość mądry, to już rozumiesz o co mi chodzi?- Szeroko otworzył jedno oko a drugie zamknął nachylając się ku Davlaimowi
Chłopak zamyślił się na chwilę.
- Długo nie uda ci się nikogo mamić. - odparł już mniej pewny siebie
- Rok, dwa. Akurat kiedy będziesz na tyle samodzielny by "wyruszyć" w poszukiwaniu przygód. A to niebezpieczne życie.
- Stary pierdoła...-mruknął cicho chłopak - Dobra, czego chcesz?

Isavir odszedł trochę od chłopca, bardzo z siebie zadowolony.
- Hehe. Jestem miłym staruszkiem. Wystarczy, że zmienisz swój charakter o sto osiemdziesiąt stopni, (że się tak wyrażę matematycznie). Jeśli dostrzegę poprawę w twoim nastawieniu względem mnie i innych, to pozwolę Ci wyłazić z wieży nie tylko po zakupy, jakbyś był moją małą córcią.
Davlamin już miał się odezwać. Miał kilka epitetów na końcu języka idealnie pasujących do sytuacji, jednak powstrzymał się. Nie miał zamiaru ryzykować życiem przy tym oszołomie.
- A coś konkretniej można?
- Zacznę Ci dawać troszkę kasy z tego co mi płacą rodzice. Za to, że tak ładnie odkurzasz, myjesz podłogi i dotrzymujesz towarzystwa staruszkowi. Na co je wydasz to nei moja sprawa, kurtyzany, wino, nie moja sprawa. Polecam jednak zainwestować w naukę.
- Niby jak mogę na tym zarobić?
Będziesz lepszym magiem. Może takim jak ja. A się opłaca.- Nachylił sie znów- Elfki lecą na magów
Na te słowa chłopak wyraźnie się ożywił.
- Czyli ja będę się uczył, a ty będziesz mi za to płacił? Dobrze rozumiem? - spytał podejrzliwym tonem młodzieniec
- Wciąż będziesz miał inne obowiązki, sprzątanie i takie tam. Mam jednak nadzieję, ze nauczy cię to, że opłaca się tego... starać, pomagać i tak dalej. Być miłym ogólnie. Jasne?
- Po co być miłym dla innych, jeżeli jest się potężnym? I tak cie słuchają, bez różnicy czy jesteś dla nich miły czy nie.
~ZAKUTA, TĘPA PAŁA.~ pomyślał spokojnie Isavir.
- Durny ty. Potężny może i tak. Ale zwracasz siłą uwagę na siebie. Ściągniesz na siebie silniejszych. Jeśli możesz rozwiązać konflikt bez walki, to zrób tak, a na pewno nie pokazuj jaki z ciebie avatar boski.
- Wtedy będą się mnie bać. A to przynosi wymierne korzyści. - uśmiechnął się paskudnie młodzik.
Isavir roześmiał się.
- BAĆ SIĘ? CIEBIE? Spójrz na siebie. Chłopi się Ciebie przestraszą jak myszy dopóki nie rzucisz kuli ognia. Rzucą się na ciebie kupą i przekłują widłami.
Młody spuścił głowę. Po chwili jednak podniósł ją, a w jego oczach widniał gniew.
- Dlatego właśnie te wieśniaki muszą się mnie bać!-
- Bo przekłują cię widłami? Ile zrobisz tą kulą ognia? Dom może dwa spłoną, patrząc na twoje umiejętności. Masz nie powodować by się Ciebie bali, tylko by cię szanowali. SZANOWALI, JASNE?
- Co ci daje szacunek, starcze? Czemu tak usilnie chcesz abym dążył do szacunku, a nie strachu?
- Kapusta którą kupujesz co tydzień. Wiesz dlaczego mam ją za pół ceny? Bo mnie tu we Wrotach szanują. Bo im pomagam. Gdyby się mnie bali już dawno nasłaliby skrytobójców, a z nimi nie chcesz się zapoznać. Strach nie jest taki prosty, gdy wywołujesz go w dużej grupie ludzi.- To była najlepsza kapusta w całym Faerunie. To był dobry przykład.
Davlamin zamyślił się dłuższą chwilę. Popatrzył na starca i powiedział
-Może masz rację...
- Zresztą pomyśl. Ile jest wiosek obleganych przez bandytów dłużej niż przez miesiąc? Zawsze trafiają się poszukiwacze przygód, którzy rozprawią się ze złym magiem i hersztem bandy. Mam rację. Poza tym dzięki temu, że byłem taki miły i pomocny, uzyskałem eliksir długowieczności. Jestem człowiekiem, a żyję we wrotach sto lat. Drugie sto spędziłem na szlaku.
Chłopak popatrzył z czystym zachwytem na czarodzieja. - Na prawdę?
- Opowiedz mi, jak go zdobyłeś, proszę! - pierwszy raz od przybycia do maga Davlamin użył tego magicznego słowa, zupełnie z resztą niezamierzenie.
- Na to mój drogi, musisz zapracować.- Isavir był z siebie bardzo, ale to bardzo zadowolony.
Twarz chłopaka momentalnie spochmurniała.
-Jak?- spytał niechętnie
- Bardzo dobrze. Nie powiedziałeś czegoś w stylu "Dawaj stary grzybie" tylko grzecznie zapytałeś. Jeśli więc spełnisz moje wymagania, to pod koniec twojej nauki powiem Ci jak i gdzie zdobyłem miksturę. Co ty na to?
- Niech będzie...- burknął zły młodziak.

- Dostaniesz pięć złotych monet na miesiąc. Jeśli się postarasz, zwiększę tą sumę.
-Tylko tyle?! - zawył rozczarowany Davlamin
-Będziesz ze mną jeszcze trzy lata. zarobisz całe mnóstwo złota! Nie bądź chciwy. Dojdą do tego specjalne, powiedzmy zadania. Dowiesz się w swoim czasie.
- Co mam robić? - spytał niechętnie
- Na razie to co do tej pory, ale zacznę cie uczyć lepszych zaklęć. Poza tym raz czy dwa wyruszymy, gdy będziesz gotów poza miasto. Dowiesz się w swoim czasie. Dziennie masz dwie godziny wolnego, oraz całą niedzielę dla siebie, wtedy rób co chcesz. Ale nie dosłownie.- Chyba stary mag trafił do chłopaka.
-To znaczy?
- Jak to? Czas wolny. Idź do miasta, znajdź przyjaciół do licha! Zdobądź zaufanie ludzi jako uczeń genialnego maga. Rób co chcesz, ale nie zabijaj, nie kradnij, nie gwałć, nie łam prawa. I bądz kurde miły.

Isavir oddalił się od chłopca. Wyczerpał się tą rozmową.
Trochę chłopaka okłamał. Nie w sprawie eliksiru co było całkowitą prawdą. Tylko w sprawie zabicia go. Trochę zaczynał małego lubić. Poza tym iluzja nie była główną szkołą Isavira. Byłą nią nekromancja, ale tego chłopak wiedzieć nie musiał.
Przynajmniej na razie.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^

Ostatnio edytowane przez Fearqin : 30-09-2010 o 14:18.
Fearqin jest offline  
Stary 30-09-2010, 20:06   #4
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
W umyśle i sposobie postrzegania Davlamina coś drgnęło. Nie była to lawina, która zmieniła tok myślenia młodego ucznia, jednak coś zaczynało się zmieniać. Star mag zaczynał wpływać na młody, nieukształtowany jeszcze umysł. Pytanie polegało na tym, jak ukształtuje chłopaka.

Davlamin po kolejnej lekcji, tym razem werbalnej, wyszedł z wieży, zgodnie z obietnicą czarodzieja. Szedł sam nie do końca wiedząc gdzie, zamyślony nad tym, co usłyszał. A raczej co mu kilka chwil wcześniej wpojono. Przechadzał się po uliczkach Wrót, mimo iż w ogóle nie znał miasta. Jego dotychczasowe wyjścia ograniczały się do pobliskiego kramu, gdzie Isavir kupował jedzenie, a młodzieniec nosił je do wieży.
Jego brat opowiadał mu o Wrotach. Bywał w nich wielokrotnie, czy to z ojcem handlować i zawierać nowe kontakty, czy z jego przyjaciółmi. Przyjaciele. Znajomi. Davlamin uświadomił sobie, że nigdy nie miał prawdziwego przyjaciela.

Chłopak przechadzał się ze swoimi świeżo zarobionymi pieniędzmi. Szukał sposobu na ich pomnożenie. Szedł którąś z bocznych uliczek, sam do końca nie wiedział gdzie się znajdował. Nie podobała mu się ta dzielnica. Śmierdziało w niej jak z obory, wszędzie było brudno i niemiło. Idąc w kierunku centrum miasta, taką przynajmniej miał nadzieję, natrafił na biednego, żebrającego chłopca. Dzieciak był bez ręki. Davlaminowi zrobiło się go żal, wyjął więc z sakiewki jedną z monet i wrzucił mu do wystawionej czapki. Młody żebrak na widok złotej monety otworzył szeroko oczy i wyjękał podziękowanie.

Młody czarodziej szedł dalej, kiedy zza rogu wyszła banda czterech wyrostków. Największy z nich, prawdopodobnie ich przywódca, był wyższy o dwie głowy od chłopaka. Odepchnęli go jedynie ze swojej drogi, idąc w stronę żebraka. Davlamina coś tknęło. Przystanął i przyglądał się grupie mięśniaków. Podeszli do chłopca, któremu przed chwilą pomógł, i zaczęli się z niego wyśmiewać. Po chwili zabrali mu czapkę z pieniędzmi, a raczej z jedną monetą, którą otrzymał od szczupłego ucznia. Tego było za wiele.
Młodzieniec podbiegł do grupy.
- Ej! Zostawcie go w spokoju! - krzyknął do czterech napastników.
Jeden z osiłków obraca się na wszystkie strony mówiąc - Cooo?- W końcu dostrzegł Davlamina - A tutaj jesteś, nie wiedziałem, że mam patrzeć w dół.
- Zostawcie go! - powtórzył już mniej pewny siebie.
Inny osiłek, z twarzą nieskażaną myśleniem spytał
- Co? Jak to? W sensie czemu to?
- Bo...bo tak nie można. - odparł zmieszany prostotą pytania Davlamin.
- Doprawdy. Mi powiedziano, że jest to wręcz wskazane, dobre dla zdrowia. Mojego zdrowia.
Po tych słowach, czterech wyrostków zaczęło zbliżać się do przyszłego maga. Ten, niewiele myśląc, kopnął największego z nich w krocze. Trafił idealnie, bowiem ułamek chwili później zwijał się na ziemi z bólu. Davlamin nie miał jednak okazji widzieć pokonanego, sam bowiem wylądował na ziemi, bity i kopany ze wszystkich stron przez jego przydupasów.

Kiedy stanowczo za późno skończyli pastwić się nad młodym Davlaminem i poszli, chłopak zaczął zbierać się z ziemi. Na szczęście, półgłówki nie pomyślały nawet o przeszukaniu go. Mimo licznych stłuczeń, siniaków i obtarć, doprowadził się do jako - takiego stanu używalności, i ruszył z powrotem do wieży Isavira, klnąc pod nosem na czym świat stoi. Dowlekł się, przyciągając po drodze wzrok przechodniów i handlarzy na targu.

Isavir ogląda chłopaka dokładnie, po czym stwierdza
- Znalazłes sobie nowego nauczyciela? Widzę, że ma dobre metody. Hm?
-To nie jest śmieszne! Chciałem pomóc jednemu chłopakowi, a tamci mnie pobili! I co mi z tego twojego szacunku przyszło?! krzyczał zdenerwowany i poobijany chłopak.
- Cóż. Pamiętasz co wcześniej Ci mówiłem, że jeśli możesz rozwiązać konflikt bez walki to tak zrób. Mogłeś wezwać straże.
- Nie moja wina że to zasrane miasto jest pełne pieprzonych barbarzyńców!
- Młodzieńcze. W takim razie przejdziemy do intensywnej nauki czarów defensywnych i ofensywnych. Powiedz mi teraz czy pytałeś tego chłopczyka, którego ekhem... "Uratowałeś", o imię. Tożsamość.
-Nie, kiedy mnie bili - przesadnie zaakcentował to słowo - uciekł. Ale nie miał ręki, i żebrał o pieniądze.
- Ajajaj. Dobrze. Ile było tych "Wielkich Przerażajacych Barbarzyńców"?
- Nie śmiej się starcze! Ciekawe co byś zrobił na moim miejscu!
- To co należy. Odpowiedz na moje pytanie bardzo cię proszę.
- Czterech.
- Okej. Wracam za dwie godziny. Przygotuj kapuściany obiadek.


Kiedy stary mistrz zniknął, Davlamin przebrał się, przemył rany i zabrał się do przygotowywania obiadu. Mag wrócił równo dwie godziny później. Podczas kapuścianego obiadku rzekł:
- Od dzisiaj Wielcy Przerażający Barbarzyńcy robią zakupy za Ciebie. Będziesz miał więcej czasu na naukę. Bardzo dobry obiad.-
Powiedział mag biorąc dokładkę kapuścianej papki.
-Najlepsza kapusta w Faerunie. dodał przed nabraniem kolejnej łyżki.

Davlamin nawet nie pytał jak ich znalazł i co z nimi zrobił. Nauczył się już, że gdyby stary chciał mu to powiedzieć, zrobił by to od razu. Skoro milczał, tak miało być.
 
daamian87 jest offline  
Stary 03-10-2010, 19:19   #5
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Isavir wszedł z impetem do pokoju przerywając czynność Davlamina .
- CHŁOPCZE!
-Cze...Słucham?
- Stwierdziłem, że nadszedł czas by...- Mag zamyślił się na chwilę, chyba mruczy - ALCHEMIA! Tak, poduczę cię płynów robienia. - Mag zdecydowanie zachowywał się dziwnie, znaczy się dziwniej niż zwykle.
-He? - odparł niemrawo chłopak. Nie wiedział czy stary znowu się spił, czy napalił jakiegoś zielska.
- No dobra, nie będziesz w miksturach geniuszem, nauczę cie jak robić mikstury leczenia, Byczej Siły i tym podobnych. Pragniesz tego, czy chcesz nauczyć się...- Tu mag rozejrzał się po pokoju- czegoś innego?
-A czego innego możesz mnie nauczyć?
- Ten... tego. Czego?! Hmmm. A czego byś chciał?- Mag chyba nie przygotował się na taką odpowiedź chłopaka.
-No nie wiem...A czego możesz mnie nauczyć?
- A czego chcesz? Nie zaraz! To głupie.
~To głupie! Zaraz, znowu się powtarzam...~

-Co najmniej...-odburknął chłopak.
Mag chwilę pomyślał. Spoglądał co chwilę na ucznia swego. W końcu rzekł
- Wiesz co chłopcze. Nie jesteś już taki zły, charakterem i w magii, jestem z Ciebie zadowolony i chcę Ci coś zdradzić. Dwie rzeczy właściwie. Hmmm? - Zamruczał Isavir przybliżając sie do chłopca z wyrazem twarzy mówiącym "Hmmm?"
Davlamin odsunął się od starca, nie będąc pewnym jego zachowania. -Eee, może chcesz odpocząć? Albo coś? - spytał niepewnie
- A może chcesz w ryj?- Zapytał mag odsuwając się od chłopaka- Powiem tak, jest to rzecz, którą jak zobaczysz to twój brzuch zacznie się rozpuszczać, a niedługo potem, jeśli wydmuchasz swój mały mózg... no, powiem tylko, że będziesz potrzebował bardzo dużej chusteczki. - Sytuacja wydawała się nie prowadzić donikąd. Mag był jakby... ostrożny, na swój zwariowany sposób.
Starzec widząc, że chłopak nie kuma postanowił iść na całość
- Nekromancja- Powiedział tak cicho jakby mówił do swojego nieistniejacego przyjaciela.
Szczęka chłopaka opadła tak nisko, jak nigdy do tej pory. Oczy patrzyły z niedowierzaniem na mistrza.
-Ne...Nek...Nekromancja?
- Ne...Nek... TAK! I weś ty tą szczękę myj!- Mag szybko wrócił do jako takiej "normalnej postawy"- Ekhem, tak rozmowa i kontrola nad zmarłymi, znaczy się rozmawiasz z nimi i je możesz kontrolować i przywoływać... wiesz o co chodzi.
-Super! - uradowany Davlamin aż podskoczył z radości.
- Emmm, co? Serio? Aha. No dobra. Jedna sprawa- Isavir znowu zbliżył się do chłopaka- Ale musisz mnie uważnie na tych lekcjach słuchać. Stosować się. Gdy przestaniesz być moim uczniem i się dowiem, że się nie stosujesz do mych zasad. Znajdę cię i zabiję.- Mimo, że mag często tak groził chłopakowi, to teraz brzmiało to poważnie jak nigdy dotąd.
-I zmienisz w zombiaka, super perspektywa. - odgryzł się młody uczeń.
- Nie jesteś nawet w połowie tak zabawny jak ja, stary, doświadczony, legendarny kawalarz i babiarz. Nieważne, jutro o czwartej rano na strychu.
- Haha, dobre starcze. - odparł chłopak

Tak też młody mag rozpoczął naukę... NEKROMANCJI!!!
Uczniem był sprawnym, to prawda. Mimo, że naukę rozpoczął nader późno. Z małą pomocą mistrza w wieku lat osiemnastu przywołał szkielet... szczura oczywiście. Acz moc jego rosłą i ćwiczył nawet po godzinach w czasie wolnym, o tak.
Nie raz bywało groźnie, ale robił postępy. Nekromancja była jego przeznaczeniem, gdyby śmiertelnicy mogli mieć przeznaczenie oczywiście.


Isavir wszedł do pokoju. Od kiedy zaczął uczyć Davlamina nekromancji ich stosunki są bardziej... poufne. - Chodź. Idziemy na farmę.
Chłopak wstał i bez słowa ruszył za swoim mistrzem.
Co chwilę po drodze Isavir lukał na chłopaka. W końcu nie wytrzymał i chrząknął. Gdy to nic nie dało orzekł
- Widzę, że bardzo chcesz wiedzieć po co idziemy na farmę?
- Skoro tak twierdzisz...- odburknął zmęczony chłopak
- Wiedziałem, że nie wytrzymasz. Ta dzisiejsza młodzież- Rzekł zadowolony z siebie starzec- Jak każdy normalny mag musisz mieć chowanca. Nawet ja mam moją żabę, stara, ale jara. Tobie proponuję świnię. Zobaczysz jak wygląda i będzie Ci łatwiej przywołać takiego chowńca. Możesz też wybrać jakąś "zmyślną" kreaturę. Imp, albo co. Z nimi można przynajmniej rozmawiać.- Gdyby chłopak naprawdę wybrał świnię, Isavir śmiałby się z niego do końca swych dni.
- Świnia jako chowaniec? Kiedyś twoje żarty starcze były lepsze. Czytałem coś o chowańcach. Chcę orła. - odpowiedział krótko Davlamin
Mag zniósł obrazę i zawrócił do wieży.
- Niech będzie orzeł paniczu.

Tak też chłopczyk przywołał po dniu chowańca. Całkiem sam.
- Nazwij go. A potem przygotuj się do drogi. Twoja nauka się skończyła. Odwiedzimy mojego przyjaciela za czasów kiedy byłem podróżnikiem. Jeśli dobrze się spiszesz, to powiem Ci to co tak bardzo chciałeś wiedzieć.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^

Ostatnio edytowane przez Fearqin : 03-10-2010 o 19:22.
Fearqin jest offline  
Stary 04-10-2010, 10:58   #6
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Davlamin zdziwił się wielce, kiedy dowiedział się o nauce nekromancji. Zawsze postrzegał to jako domenę zła, śmierci. Mimo to temat intrygował go, nawet bardzo. Nie wiedział, czy jego mistrz będzie w ogóle chciał z nim na ten temat rozmawiać, nie mówiąc już o nauce go tej części magii. Jak się okazało, nie tyle nie był do niej negatywnie nastawiony, co sam zgłębiał jej tajemnice.

Pierwszy kontakt z nekromancją był dla młodzieńca zupełnie neutralny, jeżeli tak można nazwać kontakt ze śmiercią. Nauka zakazanej często dziedziny magii szła chłopakowi niezmiernie dobrze. Uczył się podstaw, starzec przekazywał mu swoją wiedzę na ten temat, wpajał mu jednak równocześnie zasady, jakimi powinien kierować się mag przy kontrolowaniu zmarłych. Davlamin nie miał zamiaru zostać nekromantą w złym tego słowa znaczeniu. Nie zależało mu na przywołaniu armii umarłych i władzy nad światem. Przynajmniej jeszcze nie teraz.

Młody uczeń zgłębiał tajniki mrocznej części magii kiedy tylko miał czas. Zafascynowała go ta forma kontrolowania mocy Splotu. Godziny wolnego czasu spędzał nad księgami kryjące tajemnice nekromancji. Z czasem robił coraz większe postępy. Kilka razy ćwiczenia wymknęły się spod kontroli, i gdyby nie interwencja starego Isavira, mogło by się skończyć to na prawdę źle.

Jakiś czas później, mistrz nakazał wybrać swojemu młodemu uczniowi swojego chowańca. Davlamin był już do tego przygotowany, czytał o tym dość dużo i myślał nad formą swojego chowańca. Mimo złośliwych docinek starego maga, chłopak wiedział, że zaimponował mu swoją wiedzą na ten temat.
Jako chowańca wybrał sobie orła. To zwierze imponowało mu, i zadziwiało go jednocześnie. Niejednokrotnie obserwował te stworzenia, szybujące wysoko na niebie, czy polujące. Było w nich coś tajemniczego, coś zachwycającego.

Po przywołaniu chowańca, którego chłopak przywołał całkowicie samodzielnie, starzec poinformował go o dwóch ważnych rzeczach. Po pierwsze, zgodnie z jego słowami, nauka młodzieńca dobiegła końca. A przynajmniej podstawowa część nauki. Drugą ważną informacją było fakt wyruszenia w drogę. Davlamin miał przygotować się do drogi.

Fakt wyruszenia po za Wrota, z konkretnym celem, zawładnął młodym umysłem. Chłopak nie widział nigdy innego miasta, nie licząc Wrót i pomniejszych wiosek. Był podekscytowany wizją podróży ze starym magiem, który mimo swojego dziwnego zachowania skrywał wiele tajemnic, które Davlamin chciał poznać.
 
daamian87 jest offline  
Stary 05-10-2010, 19:32   #7
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Wyruszyli z rana. Szli spokojnie i powoli. Widać Isavirowi się jednak nie spieszyło. Podczas podróży wyjawił cel uczniowi.
- Sobie idziemy do Beregost. Wioska utrzymuje z obsługi karawan wędrujących pomiędzy Amn a Wrotami Baldura. Droga Wybrzeża jest dzięki temu bardzo bezpieczna, bo wynajmują dużo podróżników do obrony karawan. Bandyci wiedzą, że mają małe szanse, bo wielu magów i doświadczonych awanturników podejmuje się ochrony karawany w drodze do Amn, albo Wrót. Możemy czuć się bezpieczni. - Mag skończył mówić nie mówiąc uczniowi właściwie niczego o celu wyprawy. Dopiero podczas pierwszego postoju znów przemówił.

- Widzisz mój uczniu. W Beregoście była niegdyś szkoła magii. Była to bardzo dobra szkoła, dzięki niej miasteczko się rozwijało. Jednak zawistni czarodzieje z Calimshanu spalili szkołę. Ruiny wciąż stoją we wschodniej części miasteczka.
Mag chrząknął i pokazał uczniowi gestem, że mogą ruszać dalej.

- Zastanawiasz się pewnie po co Ci to mówię. Chodzi o to, że ja i paru magów znajomych, chcemy szkołę odbudować. Naszym zadaniem jest więc znalezienie odpowiedniego miejsca dla siedziby gildii. Bo tak, nie będzie to szkoła, lecz gildia nekromantów. Zapomniałem, heh. Wszystko mi się dziś miesza.

Mag zamyślił się na pół godzinki. Potem podczas posiłku znowu się odezwał.
- Blisko Beregostu jest pewna wieża. Nie chodzi mi o wieżę Durgala, mimo, że Potomek Bhaala oczyścił ją ze zła to odbudowanie jej jest zbyt niebezpieczne. Moi przyjaciele rozejrzeli się więc w innej wieży. Należała niegdyś do Coratry Woodsoul, elfiej czarodziejki, przeklętej przez bogów warto wspomnieć za różne naprawdę niefajne czyny. Aczkolwiek nekromanci odkryli tam cztery poziomy lochów. Oczyścili już dwa pierwsze, zaoferowałem im pomoc, przy okazji sprawdzę czego się nauczyłeś. Będę Ci towarzyszył bo są tam jakieś takie dziwa.
Isavir spojrzał na chłopca. Nie, już mężczyznę, zdolnego, młodego maga.
- Musisz naprawdę uważać. Podobno znaleźli tam ślady Quaggothów. Dziwne stwory, dla mnie niby żadne wyzwanie, ale żadnego wroga nie wolno lekceważyć.

Ruszyli więc dalej. W końcu zeszli z drogi i poszli na wschód od wspomnianego miasteczka Baregost. Dotarli do wieży. Przed jej drzwiami stało trzech mężczyzn. Jeden z nich, łysy, magicznie tworzył na drzwiach runiczny krąg.

Jeden z mężczyzn stojacych z tyłu spostrzegł nadchodzącego Davlamina i Isavira. Uśmiechnął się i krzyknął do starego maga
- ISAVIR! Stary draniu. Jak zwykle punktualny.
Drugi mag nie mający lepszego zajęcia niż patrzenie jak jego przyjaciel pieczętuje drzwi podszedł z uśmiechem do Isavira o objął go.
Cała trójka zaczęła wymieniać uprzejmości, nawet gdy czwarty mag podszedł do nich kończąc robotę. Nikt nie wspomniał o Davlaminie.
Dopiero Łysy mag, który jak wynikło z rozmowy nazywał się Jamnan, spojrzał na adepta i zapytał jego mistrza
- To jest ten twój uczeń? Nie wygląda na takiego uzdolnionego jak mówiłeś.
Reszta magów zgodziła się z Jamnanem. Blondyn z długimi włosami nazywał się Leorar, a starszy mag Trail, obydwaj wpatrywali się w Davlamina.
Isavir mógł w tej chwili powiedzieć tylko jedno.
- Cóż. Bo taki uzdolniony nie jest.
Oczywiście bardzo rozbawiło to jego i resztę magów. Dopiero po chwili sprostował.
- Cóż. Pozory mylą przyjaciele. Ma zadatki na całkiem niezłego nekromantę, czy też maga ogólnego. Nie narzucam mu tego jak poprzedniemu uczniowi.
Dziwne Isavir nigdy nie wspominał, że miał wcześniej ucznia.

Runy na drzwiach miały wiele zastosowań. Alaram, zabezpieczenie bojowe, zapewnienie niewidzialności przed osobami przed, którymi trzeba było wieżę ukryć. Magia zawarta w tym kręgu przekraczała wielokrotnie umiejętności Davlamina.
W środku wieża była bardzo czysta. Hol i piętra wyższe już oczyszczono i przygotowano. Dwa pierwsze piętra lochów również były już gotowe do użytku, wszystko za pewne, za pomocą magii.

Nastała noc. Przy kolacji postanowiono, że Davlamin wraz z Isavirem zejdą na trzeci i czwarty poziom i oczyszczą go. Isavir jednak, będzie interweniował tylko w ostateczności.
Jeśli Milnerowi się uda, zostanie przyjęty do gildii i już nie będzie uczniem, ale prawdziwym magiem.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 14-10-2010, 20:47   #8
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Chłopak podążał za swoim mistrzem z niekrytym podnieceniem. Do tej pory magią operował tylko w sterylnych warunkach wieży pod okiem starca, nie miał możliwości swobodnego wyboru rzucanych czarów. Ale miało się to zmienić.

Droga była spokojna. W międzyczasie młody Davlamin dowiedział się w zarysie czego dotyczy ich podróż. Droga minęła obu magom dość sprawnie, wieczorem byli na miejscu. Jak się okazało, wieża którą mieli oczyścić, nie była nadzwyczajna. Nie robiła na młodym adepcie żadnego wrażenia. Po szybkim przywitaniu, młody uczeń udał się na spoczynek, pozwalając starcowi powspominać z kolegami stare dobre czasy. Sam był na tyle zmęczony, że błyskawicznie zasnął.

Następny dzień rozpoczął się niesmacznym śniadaniem. Po podstawowych czynnościach porannych, spędzeniu kilku dłuższych chwil na wyborze i zapamiętaniu odpowiednich, miał nadzieję młodzieniec, czarów na walkę z potworami, stanął obok swego mistrza przed drzwiami do wieży.

Chłopak dostał od swojego mistrza trzy mikstury leczenia średnich ran, po czym został poinstruowany do wejścia do wieży. Sam utrzymywał średni dystans za plecami Davlamina. Gdy obaj zeszli na niższy poziom zapadła ciemność. Młody mag zapalił pochodnię i rozejrzał się po lochach. Wszędzie śmierdziało gnojem i moczem. Stwory, które zamieszkiwały te podziemia nie wychodziły stąd od dawna. Przed magami był jeden długi korytarz. Po obu jego stronach znajdowały się drzwi. Młodzieniec popatrzył na swojego mistrza, po czym wybrał drzwi po lewej stronie. Drzwi ustąpiły bez problemu, jednak stare zawiasy wydały okropny dźwięk, niosący się przez korytarz. Na środku pomieszczenia stało łóżko, starsze nawet od Isavira. Kilka mebli przy ścianach, na nich rzeczy codziennego użytku. Wszystko dotknięte niszczycielskim palcem czasu.

Chłopak zaczął buszować po pomieszczeniu w poszukiwaniu wartościowych rzeczy. Znalazł jedynie kilka szkiców, wyglądających na mapę lochów i pamiętnik. Schował wszystko i opuścił pomieszczenie, i skierował się od razu do kolejnych drzwi. Kolejne pomieszczenie było znacznie większe od poprzedniego. Jego wystrój także różnił się znacząco. Na podłodze zamiast mebli znajdowała się krew. Dużo krwi. Zakrzepłej, jak i w miarę świeżej. Mocno zdziwiło to Davlamina, popatrzył pytająco na starca.
- O co tu chodzi?-
- Nie jestem pewien, zobacz notatki. Może i są stare, ale coś będzie dało się rozczytać. Tak myślę.-
Młody mag wziął do ręki znaleziony przed chwilą notes i zaczął go przeglądać. Spora część jest podniszczona, jedynie mniej więcej środek księgi da się rozczytać:
Przeprowadzałam dzisiaj kolejne badania. Znowu spełzły na niczym. Pojawił się też pewien problem. Quaggothy z których plemienia, czy co tam one mają, porywałam podmioty badań zaczęły rozglądać się wokół mojej wieży. Muszę się zabarykadować i włożyć więcej wysiłku w badania. Myślę, że jestem już blisko.
Isavir czytał notatki razem z Davlaminem. Po skończonej lekturze powiedział.
- Cóż, chyba Quaggothy wygrały i z tego co mówili moi przyjaciele, zadomowili się tutaj. Miej się na baczności. po czym zdjął kij z pleców. Chłopak zrobił to samo, kiwając tylko poważnie głową na znak, iż zrozumiał. Przeszukując szybko pokój odnalazł jedynie dużą ilość sierści należącej do Quaggothów. Po opuszczeniu pomieszczenia, które zapewne było salą tortur, udali się w głąb korytarza. W pewnym momencie ciszę, która panuje w lochach przerwał stary mag.
- Dziwne, te stwory zamieszkują podmrok. Nic mi nie wiadomo o przejściu do podziemi w pobliżu.-
Korytarz, którym obaj magowie szli, był całkowicie pusty. W końcu dotarli do końca korytarza, zwieńczonego masywnymi, wzmocnionymi metalowymi prętami drzwiami. Przed nimi, po prawej stronie korytarza, znajdowały się kolejne drzwi, te jednak były zwyczajne. Tam też skierował się Davlamin.

W pokoju było dziwnie. Młodzieniec, po przekroczeniu progu, poczuł niepokój. W rogu pomieszczenia leżał szkielet, najwyraźniej elfki, lub ludzkiej kobiety. W całym pokoju widać było ślady wybuchów, niewiele zostało z mebli. Szybkie przeszukanie go pozwoliło odnaleźć tylko kilka maczug i kolejne szkielety. Nagle uszu obu magów dobiegł dźwięk otwieranych na korytarzu drzwi i głosy rozmów, w języku którego młody mag nie znał. Szybko zgasił pochodnię i wraz ze swoim mistrzem schowali się. W ciemnościach, jakie zapanowały, obaj magowie dostrzegli jedynie zarys dwóch sylwetek, przechodzących korytarzem. Zatrzymały się one, jedna z nich gestem ręki pokazała drugiej otwarte drzwi, po czym w rękach obu znalazła się broń. Młodzieniec popatrzył tylko na swojego mistrza, po czym rozpoczął inkantację. Między jego palcami zaczęła narastać moc Splotu, formując magiczne pociski. W oczach Davlamina zabłysnęło zacięcie i nieustępliwość.
 
daamian87 jest offline  
Stary 18-10-2010, 20:19   #9
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Dwa niedźwiedzio podobne stwory rzuciły się na młodego i niezbyt pięknego maga (przynajmniej był młody). Ten od razu rzucił swój popisowy numer, Magiczny Pocisk. Skutek był (ku zaskoczeniu Isavira) zabójczy. Dwa pociski wypaliły głowę dla Quaggotha.
Drugi miś obejrzał się na chwilę i z furią uderzył kamienną maczugą w Davlamina. Chłopiec uchylił się i barbarzyńca uderzył w starą półkę zza magiem. Młodzieniec podczas uniku wyciągnął sztylet. Potem znów uchylił się przed atakiem i wbił nóż pod żebra Quaggotha. Ten zawył i dał okazję do następnego ataku. Gardło zostało mu poderżnięte.
Dav, obryzgany krwią misia gapił się to na siebie to na przeciwnika bez głowy. Isavir, który tylko się przyglądał rzekł:
- Nie bój się. On nie będzie się bronił. NIE MA GŁOWY!
Bardzo go to rozbawiło.
Młody czarodziej popatrzył na ciało jeszcze przez chwilę, kopnął truchło i wyszedł ostrożnie z pomieszczenia. Usłyszał wtedy ryki, dochodziły z miejsca z którego przylazły misie.
- Co teraz geniuszu? - Zapytał niemal serio Isavir.
- Idziemy dalej. W końcu po coś tu przyszliśmy. - odparł chłopak.
- Po czystkę chłopczyku. Sakrament Piuryfikacji, albo jakoś tak.
Gdy schodzili w dół schodami na niższy poziom poczuli odór. Dziwne jednak było to, że na ścianach znajdowały się pochodnie.
- To Ci nowosć, te miśki są przyzwyczajone do ciemności.
- A nie powinny być? - spytał z ironią w głosie chłopak
- Eh. Przygotuj lepiej swoją Magiczno Pociskową artylerię. Na tym poziomie mogą być dziesiątki słodkich niedźwiedzi.

Gdy raczyli zejść na dół, w sporej sali czekało na nich jedenastu gniewnych Quaggothów.
- A niech mnie chłopcze. Usłyszeli nas i zastawili "pułapkę".
Podczas tej wypowiedzi, Isavir zaczął formować kule ognia pomiedzy rękami, a Quaggothy rozpoczęły szarżę. Mieli nie najlepszą taktykę.
Davlamin zaczął rzucać Kwasowe Zioniecie.
Oba zaklęcia dziwnie się pokryły. Kiedy w sam środek grupy uderzył wielki ogień został on pokryty kwasem. Truchła, które legły u stóp Isavira zarówno się paliły jak i topiły.
- Niesamowite widowisko artystyczne. Moglibyśmy an tym zarabiać. A teraz prowadz. Zaraz zaczną cuchniec jak nic przedtem.
-Już cuchną. - rzucił tylko Davlamin przechodząc ostrożnie pomiędzy ciałami.
Jako, że misie nie znalazły zastosowania dla tej sali lepszego niż łazienka, nie było tu nic do przeszukania.
Jedyne drzwi był zamknięte. Na szczęście młodzieniec był na to przygotowany i rzucił Otwarcie Zamka.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 19-10-2010, 18:50   #10
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Walka była błyskawiczna. Efekty leżały na ziemi i dogorywały w płomieniach i kwasie. Widok był zapewne niezbyt miły. Na młodzieńcu nie robił jednak większego wrażenia.

Po przejściu nad zwłokami, znaleźli się przed kolejnymi zamkniętymi drzwiami. Szybki czar pozwolił dwóm czarodziejom na otwarcie drzwi i dostanie się do środka. Pomieszczenie różniło się znacząco od tego, z którego właśnie wyszli.
Pokój wyglądał na wyremontowany. Kiedyś stały w nim kolumny, zostały jednak zburzone. Wszystko zmieniono tak by Quaggothy mogły funkcjonować w nim na co dzień. Wielka sala podzielona była na sypialnie, kuchnię i coś, co prawdopodobnie służyć miało za salę treningową.
Szybkie przeszukanie pomieszczenia przez Davlamina pozwoliło mu wzbogacić się jedynie o kilka sztuk złota. Ponadto w pomieszczeniu znajdowało się kilka sztuk prymitywnej broni, mięso i przedmioty codziennego użytku. Niestety, nic specjalnego nie wpadło w ręce młodego maga.

Na końcu pomieszczenia znajdowały się kolejne drzwi, do których skierowali się magowie. Kiedy do nich podeszli, usłyszeli dobiegające z wnętrza krzyki, jęki i dźwięk sugerujący uderzenia bata. Po otwarciu drzwi oczom towarzyszy ukazał się widok komnaty, zburzonej na rzecz jamy, która prowadziła w dół. Z przejścia wychodziły szare krasnoludy, niosące skrzynie. W pomieszczeniu znajdowało się też paru Quaggothów, każdy uzbrojony w bicz, którym od czasu do czasu poganiali krasnoludy. W rogu komnaty leżał stos skrzyń wypełnionych złotem i różnymi przedmiotami. Ponadto w pomieszczeniu znajdowała się postać, której nikt nie spodziewał się spotkać. Illithid.

Isavir od razu zaczął inkantację, to samo uczynił jego uczeń. Po chwili przed młodym czarodziejem pojawiło się magiczne ostrze, które błyskawicznie zaatakowało Illithida. W tym samym momencie wszystko uległo zmianie. Quaggothy i Svinffebli leżeli martwi na ziemi. Na ilithida ruszył wielki zombie z dwuręcznym toporem i w zbroi płytowej.

Mieczy przywołany przez młodego maga przebił brzuch przeciwnika, nie dając mu czasu na interwencję. Reszty dzieła dokończył zombie ze swoim toporem.
-Kurdę, szybko poszło. skomentował stary czarodziej.
Młodzieniec kiwnął tylko głową. Był zmęczony. Do tej pory nie miał okazji korzystać z magii w takim stopniu, i to w dodatku w czasie walki z prawdziwym przeciwnikiem, który mógł w każdej chwili go zabić.
- Pójdziemy po resztę, zabezpieczymy to przejście i zajmiemy się skarbami. do umysłu Davlamina dotarły słowa starego maga. Kiwnął tylko głową, nie mając siły się odezwać.
Popatrzył podejrzliwie w stronę zejścia wgłąb. Zgarnął do kieszeni kilkanaście monet, dwa pierścienie i jakiś medalion. Starzec popatrzył na niego, a ten powiedział tylko.
-No co, tak na wszelki wypadek.. po czym obaj ruszyli w drogę powrotną.
 
daamian87 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172