Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-01-2011, 01:57   #1
 
Takeda's Avatar
 
Reputacja: 1 Takeda ma wyłączoną reputację
[D&D 3.5 Eberron] Dobre złego początki


Breland, gdzieś w okolicach Smoczych Szczytów
- Nareszcie! - krzyknęliście prawie jednocześnie, gdy zauważyliście światła kolejowej stacji.
Przemoczeni do suchej nitki, marzyliście już tylko o jednym. O ciepłym miejsce w najbliższej karczmie i kuflu grzanego wina, którzy wypędziłby z waszych kości to przenikliwe zimno. Niestety sny o karczemnym napitku i ciepłym kącie musiały jeszcze poczekać. Wszak dopiero połowa waszego zadania została wykonana. Odebraliście już paczkę od kuriera, ale należało ją jeszcze dostarczyć zleceniodawcy. Pakunek spoczywał bezpiecznie w torbie jednego z was. Na szczęście stacja pojawiła się na horyzoncie, co dawało choć cień szansy na chwilę odpoczynku.
Gdy wasze stopy stanęły w końcu na podeście stacyjki odetchnęliście z ulgą. Udaliście się do poczekalni, gdzie zrzuciliście mokre płaszcze i plecaki. W poczekalni siedziała tylko kilkoro pasażerów. Para elfów, niziołek siedzący na kufrze oraz trójka ludzi. Wszyscy obserwowali was bacznie od samego progu. Ich spojrzenia wyraźnie mówiły, że nie lubią awanturników waszego pokroju i to niezależnie od przyświecających wam intencji.
Krople rzęsistego deszczu rozbijały się z głośnym hukiem o blaszany dach stacyjki. Ten cholerny deszcz nie przestawał padać już od tygodni, to jest od momentu gdy wyruszyliście z Wroat. Widząc wasze zmęczone twarze, brodaty krasnolud pełniący tutaj funkcję zawiadowcy stacji, podał wam po kubku gorącej kawy. Przyjęliście ten gest ze zdziwieniem, ale i uśmiechami na twarzy.
- To wam pomoże się rozgrzać - rzekł z uśmiechem, ukazując rząd żółtych zepsutych zębów.
Gdy gorący płyn przepływał wam przez przełyk, poczuliście nie wypowiedzianą ulgę. Przyjemne ciepło rozlało się po wszystkich waszych członkach.
- Tymi, tam się nie przejmujcie - rzekł przyciszonym głosem i ruchem głowy wskazał pozostałych pasażerów czekających na przyjazd pociągu - Oni nie wiedzą, co to życie na szlaku.
Uśmiechnął się ponownie, puszczając do was jednocześnie oko.
Wedle rozkładu do przyjazdu pociągu pozostało jeszcze dwie godziny. W sam raz na małą drzemkę przed podróżą. Jeden z was pozostał jednak czujny i spod przymkniętych powiek obserwował siedzących w poczekalni. Wszak jak mówi stare przysłowie "licho nie śpi". Do tej pory mieliście szczęście i nikt nie przeszkodził wam w wykonaniu zadania. Co wcale nie oznacza, że jeszcze nie stanie. Ustalona zapłata i pokaźna zaliczka wyraźnie sugerowały, że wasz pracodawca przewidywał kłopoty na szlaku. Gdyby tak nie było, po paczkę pojechałby sam, a nie wynajmował was.


Gwizd i poruszenie w poczekalni sprawiło, że wszyscy przebudziliście się. Zanim zebraliście swoje rzeczy wszyscy pasażerowie przenieśli się już na peron. Deszcz nadal padał, nieprzerwanym strumieniem. Dobrze, że drogi do Wroat nie musicie pokonywać pieszo. Pociąg wjechał na stację i zatrzymał się. Nikt z niego nie wysiadł, więc oczekujący pasażerowi ruszyli do drzwi wagonów. Także wy zajęliście miejsca w wyznaczonym wam przedziale. Mimo, że pieniędzy z zaliczki starczyłoby spokojnie na podróż w pierwszej klasie, musieliście niestety zadowolić się miejsce w najtańszej klasie. Mimo życzliwości krasnoludzkiego zawiadowcy stacji nie dało się nic zrobić. Wszystkie miejsca, zarówno w pierwszej klasie, jak i wagon sypialny, były zajęte. Czekało więc na was tylko kilka rzędów prostych drewnianych ławek i towarzystwo znanych już wam z poczekalni podróżnych. Najważniejsze jednak, że było ciepło i nie padało na głowę.
Pociąg ruszył, a wy po krótkiej dyskusji ustaliliście kolejność czuwania. Czekała was ponad doba podróży, więc nadal warto było być czujnym.

Obudził was krzyk i tupot nóg. Zdezorientowani nagłym wybudzeniem, przez chwilę szukaliście źródła zagrożenia. Wasze dłonie instynktownie spoczęły na broni. Wtedy zauważyliście wystraszoną gnomkę stojącą w połowie drogi pomiędzy wami, a drzwiami do kolejnego przedziału. Ubrana w podarty i zniszczony płaszcz i skórzaną czapkę z daszkiem wyglądała na ubogą złodziejkę lub żebraczkę, jedynie duża skórzana torba przeczyła temu obrazowi. Po chwili drzwi otworzyły się z głośnym hukiem i do środka wbiegło dwóch zbrojnokutych. Widząc was zwolnili i zatrzymali się w półkroku. Przerażona gnomka patrzyła to na was, to na stojących za nią dwóch osobników.
Wtedy zauważyliście, że ze skórzanej torby gnomki wystaje dokładnie takie samo drewniane pudełko jakie wieziecie. Nie mogło być mowy o pomyłce. Nawet z tej odległości można było rozpoznać tą samą magiczną pieczęć. Oczy wszystkich uczestników awantury skupiły się w tym jednym punkcie.
Po chwili wasze spojrzenia się skrzyżowały. Oczy każdego z uczestników mówiły co innego. Gnomka przerażona całą sytuacja patrzyła na was błagalnym wzrokiem i prosiła o pomoc. Zbrojnokuci wpatrywali się w was, a ich oczy mówiły tylko jedno "odpuście, to nie wasza sprawa" A wy pełni zdziwienia i zaskoczeni, zastanawialiście się jak powinniście zareagować.
Powietrze aż pulsowało od mieszkanki różnych emocji. Mieszanki jakże wybuchowej.
 
__________________
"Lepiej w ciszy lojalności dochować...
Nigdy nie wiesz, gdzie czai się sztruks" Sokół
Takeda jest offline  
Stary 20-01-2011, 08:48   #2
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny





Gdyby nie pogodamożna by uznać, że to lekka robota. Maroco i tak miał lepiej niż pozostali, bo będąc changelingiem pokrył swoją skórę, pod ubraniem, gęstą sierścią. Więc nawet jak coś przelewało się za kołnierzem, czy też ubranie przemakało na szwach, nie odczuwał zimna i wody tak mocno. To jedna z zalet bycia zmiennokształtnym.

Teraz musiał się jeszcze pilnować, bo nikt z jego nowej drużyny nie wiedział, jakiej jest rasy, a Ribiera nie lubiał tego zdradzać, jeśli nie musiał. Zawsze chciał mieć schowanych kilka atutów.

Ciekawe czy za dwa pudełeczka, dostaniemy premię
. Widok pudełeczka obudził w nim ciekawość i to całkiem sporą. Walka z zbrojnokutmi nie była zachęcająca, ale z drugiej strony dawno też nie miał okazji do treningu. Wstając wysunął się na środek korytarza, ale w razie szarzy, uznał, że da radę odskoczyć pomiędzy ławki po drugiej stronie. Obecnie między nim, a zbrojnokutymi była gnomka, jednak Maroco był pewny, że kto jak kto, ale ona uniknie ognia.

- Wyjaśnijcie mi chłopcy, czemu zakłócacie mój spokój? - obie jego dłonie, które wyciągnął przed siebie zapłonęły ogniem.
Zaklęcie płonących dłoni raczej nie zabije zbrojnokutych, ale może ich przerazić. W końcu raczej nie są szkoleniu w magii, i mogą je uznać za coś o wiele potężniejszego.
 
deMaus jest offline  
Stary 20-01-2011, 14:42   #3
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację



Zerwałem się na nogi. Mam raczej czujny sen także byłem prawdopodobnie nie co mniej zdezorientowany niż moich towarzysze. Pomimo to zawsze jest to nagłe wyrwanie ze snu.

Szybko ogarnąłem wzrokiem sytuację, której się znaleźliśmy. Dwaj zbrojnokuci na końcu wagonu, przestraszona gnomka w połowie drogo między nami, a przybyłymi, pudełko bliźniaczo podobne do naszego…

Zaraz, zaraz – pomyślałem. Czy to jest nasze pudełko czy tylko do złudzenia podobne. Albo nas właśnie okradziono albo ta sprawa jest bardziej skomplikowana niż na to by wyglądało.

Spostrzegłem, że Maroco zareagował pierwszy. Na ile się już orientowałem to prostym dość czarem dającym efekt płonących dłoni próbował zrobić wrażenie na zbrojnokutych.

Przewidując, że wydarzenia mogą się potoczyć szybko i nieprzewidywalnie nie zastanawiałem się nawet przez chwilę z reakcją. Dla wyrównania szans wstałem, wyszedłem również na środek wagonu jednak ustawiając się lekko w tyłu i po przekątnej od Maroco.

Nie dobywałem mojej katany gdyż potrzebowałem na to mniej niż mgnienia oka, a jedynie poprawiłem ja żeby była lepiej widoczna.

- Też chętnie usłyszę odpowiedź na to pytanie. Więc cóż was panowie sprowadza?
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 20-01-2011, 15:27   #4
 
Slywalk's Avatar
 
Reputacja: 1 Slywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodze
Obudziłem się słysząc krzyki i tupot nóg. Chwilę dochodziłem do siebie po smacznym śnie a potem rozejrzałem się po wagonie. Zobaczyłem gnomkę , była bardzo wystraszona, za stali dwaj zbrojnokuci. Patrzyłem to na nią to na nich, przeczuwając że za chwilę nasza dobra passa się skończy.
Kiedy Alaster i Draugdinn wstali byłem rawie pewien że poleje się krew. Chyba że obcy zauważą i przestraszą się siły argumentów Ribiera.
Wstałem, nie mając nic do dodania do wypowiedzianych już pytań. Ponieważ przejście było wąskie i jeśli doszłoby do walki to mój krótki miecz by tylko przeszkadzał walczącym ustawiłem się dalej za plecami kotołaka zostawiając jeszcze miejsce dla pozostałych towarzyszy jeśli mieliby ochotę na bitkę. Lewą ręką trzymałem łuk, a prawa czaiła się w okolicach kołczanu na plecach.
 

Ostatnio edytowane przez Slywalk : 21-01-2011 o 15:07.
Slywalk jest offline  
Stary 20-01-2011, 18:55   #5
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Podróż pociągiem nie była w moim odczuciu rozwiązaniem sensownym, z wielu względów. Jedynym jej plusem było to, że nie padało na głowę, chociaż impregnowana peleryna dobrze spełniała swoje zadanie, podobnie jak twarde, podróżne buty. Oczywiście lepiej jak na głowę nie padało, niż jak padało. Usadowiłem się na drewniej ławeczce i wyciągnąłem nogi przed siebie.

Lekki sen został przerwany przez jakieś hałasy i moja ręka odruchowo powędrowała w kierunku sztyletu. Nie zmieniając pozycji otworzyłem oczy i oceniłem sytuację. Jedną nogę podkurczyłem, aby w razie czego móc szybko wstać. Co mnie obchodzą problemy jakiejś gnomki? Czy to, że ma przesyłkę podobną do naszej? Jej problemy są jej problemami...

Wygląda jednak na to, że ktoś pragnie się wykazać - proszę bardzo - poczekam i popatrzę. Jakakolwiek walka w wagonie była z góry skazana na poważne problemy; w sumie to już było tutaj zdecydowanie za pełno. W wąskim przejściu można się było co najwyżej pozabijać o własną broń, a nie walczyć... Trzech na dwu w wąskim przejściu to i tak było o trzech za dużo. Ja planowałem coś zupełnie innego. Jeżeli tylko gnomka będzie usiłowała zwiać z pakunkiem, który nota bene przecież właśnie mogła nam podwędzić - pomyślałem spoglądając z ukosa na plecak, w którym przesyłka powinna się znajdować. W każdym razie jak będzie usiłowała zwiewać to... Reszta powinna sobie dać radę, a jak sobie nie da to wtedy ożenię komuś sztylet.
 
Aschaar jest offline  
Stary 20-01-2011, 19:44   #6
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
Ten sen zdawał mi się bardziej realistyczny, niż zwykle. A może to było tylko zatarte wspomnienie... Biegłem sam przez las. Wszystko wydawało się takie wielkie, tylko ja taki mały. Biegłem co sił w nogach przed siebie, tylko dlaczego? Jaki był cel mojego biegu? W dłoni spoczywał mi mały, drewniany mieczyk, którym zawsze bawiłem się przed obejściem.
Nagle obraz lasu się rozwiał, a sam spostrzegłem że stoję już na miejscu. Czułem, że to właśnie tutaj kierowały mnie moje stopy. Patrzałem na wody morza, które wzburzone targało falami ku brzegu. Obróciłem się, i dostrzegłem mężczyznę przeszytego strzałami. Jedna była złamana. Spoglądał mi w oczy, a ja jemu. Czułem wtedy dziwne uczucie. Nie był to strach, lecz smutek przemieszany z radością. Wojownik zdawał mi się znajomy, lecz nigdy nie mogłem przypomnieć sobie kim on jest. Trauma z dzieciństwa, albo może pokręcony sen? Kto to wie...


Mężczyzna mamrotał coś, lecz straszcie cicho. Jego słowa wydawały się niczym szept, a jednak usta otwierał szeroko. Postanowiłem podejść, zaciekawiony jak nigdy wcześniej, lecz obraz począł powoli się rozwijać

~*~

A jednak usnąłem. Przymknąłem oczy zaledwie na chwile, a sen skradł mnie w swoje odmęty. Przez głowę przelatywało mi masę złych uczuć. Złość targała mną na boki, lecz nie poruszyłem się. Jak spałem oparty z kapturem zarzuconym na głowę, tak dalej trwałem w tej samej pozycji. W przedziale panował gwar. Z głosów poznałem, że w zamieszaniu biorą udział moi znajomi. Kąpani, od siedmiu boleści. Przezornie, spokojnym ruchem przesunąłem prawą dłoń z kolana, do pasa. Jako ze nadal byłem skryty pod płaszczem, nikt nie widział, na czym teraz trzymam rękę. Nie, to był jednak sztylet. Dając spokojnie toczyć się wydarzeniom, chrapnąłem przeciągle i od mamrotałem coś, jako że niby nic mnie nie zbudziło.

Niech ino się okaże że zrobili to zamieszanie na marne, a sam sprawie im nagły ból szczęki
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan
Hermit jest offline  
Stary 21-01-2011, 01:24   #7
 
Takeda's Avatar
 
Reputacja: 1 Takeda ma wyłączoną reputację
Stara krasnoludzka mądrość "nie wsadzaj nosa w nie swoje sprawy, bo możesz oberwać", najwyraźniej była wam kompletnie obca. Drzemiąca w was chęć przygód i pragnienie wyzwań oraz nuda ostatnich dni sprawiła, że mimo lekkiego zdezorientowania zareagowaliście szybko i zdecydowanie. Pierwszy na równe nogi poderwał się Alaster. Był strasznie oburzony tym, że ktoś zakłóca mu sen. Podniósł się z ławki i stanął obok gnomki, blokując jednocześnie przejście. Właścicielka skórzanej torby wyraźnie odetchnęła z ulgą na ten widok. Jegh jednak na tym nie skończył. Zażądał wyjaśnień od stojących przy drzwiach zbrojnokuty, gestykulując przy tym mocno płonącymi dłońmi. Stojąca obok gnomka uśmiechnęła się lekko kącikiem ust na ten widok.
Nie tylko Alaster palił się do konfrontacji. Po chwili za jego plecami pojawił się Draugdin, który równie dosadnym głosem powtórzył prośbę o wyjaśnienie sytuacji. I by zaakcentować, że nie zadowoli się marnymi kłamstewkami, zdecydowanym gestem poprawił miecz u pasa.
Wasza znajomość trwa dopiero kilkanaście dni, ale wygląda na to, że jesteście coraz lepiej zgrani. Altan stanął za wami nie mówiąc ani słowa, jednak wykonane gest mówiły sama za siebie. W trójkę patrzyliście w stronę stojących przy drzwiach zbrojnokuty. Wasze zdecydowane, pozbawione strachu spojrzenia wyrażały złość i gotowość do walki, gdyby wasi przeciwnicy nie zechcieli spełnić waszej prośby.
Jedynie młody Niklach, nie wiadomo czy ze strachu, czy może przebiegłości, nie ruszył się z miejsca i bacznie obserwował gnomkę. A może on po prostu nie lubił tłoku? Jego mina nie zdradzała wiele z jego myśli i uczuć. Wyglądał na zgubionego w zaistniałej sytuacji.
Rehbert natomiast, który twierdził, że należał kiedyś do kompanii najemników spał jak gdyby nigdy nic. Na dodatek chrapał głośno i mamrotał coś pod nosem.



Alaster Jegh, Draugdin, Altan
W trójkę stanęliście obok gnomki niczym straż przy królowej w chwili zagrożenia. Wasze zimne niczym stal spojrzenia wbiliście w stojących na przeciwko zbrojnokutych. Czekając na ich odpowiedź uświadomiliście sobie, że walka w ciasnym przedziale pędzącego pociągu może stanowić spory problem. I nie chodziło bynajmniej o siłę waszych przeciwników, ale o straszne zagęszczenie przestrzeni i brak swobody ruchu. W tej sytuacji prędzej byście się poranili nawzajem niż zaszkodzili zbrojnokutym. Było już jednak za późno, by się wycofać. Z kamiennymi twarzami staliście, więc dalej twardo u boku gnomki.
Zbrojnokuci w bezruchu patrzyli na was pokaz siły i zdecydowania. Ich stoicki spokój i milczenie bardzo was niepokoiły. Mimo humanoidalnych kształtów wyglądali nieludzko. Golemy z drewna i stali ożywione za pomocą magii. Ponoć mają własną świadomość, a jak niektórzy twierdzą nawet duszę. Czy to jednak możliwe, żeby za tymi kamiennymi twarzami kryły się ludzkie uczucia. Wielu twierdzi, że nie. W tej chwili jesteście gotowi się z nimi zgodzić.
Cisza jak zapadła po waszych słowa zaczynała się niepokojąco dłużyć. Rytmiczny stukot kół odmierzał kolejne sekundy pełne napięcia i niepewności.
Przemknęło wam przez myśl, że oni obmyślają taktykę. Zostali wszak stworzeni jako doskonali żołnierze, a ich nieprzeciętne umiejętności zostały nie raz potwierdzone w zakończonej niedawno wojnie.
Zaczęliście się mocno obawiać, czy słusznie postąpiliście stając im na drodze. Przewaga liczebna jest zdecydowanie po waszej stronie, ale doświadczenie i zgranie niekoniecznie. Znaliście się słabo i nie mieliście do tej pory poznać nawzajem swoich umiejętności, a tym bardziej wypracować taktyki zwarć. Każda upływająca sekunda uświadamiała wam, że popełniliście błąd. Stłoczeni na małej przestrzeni stanowiliście łatwy cel, a na domiar złego obronna w tych warunkach graniczyła z cudem. Zaczęliście zazdrościć śpiącemu Rehbertowi i wystraszonemu Niklachowi. Wystraszonemu, phi... Wasz strach i obawa o to co się stanie były o niebo większe. Mieniące się jednostajnym blaskiem oczy zbrojnokutych wpatrywały się was. Zaczynało to być nie do zniesienia.
Już mieliście odezwać się ponownie, gdy jeden z nich ruszył się gwałtownie. Wasze mięśnie napięte jak postronki, spięły się jeszcze bardziej. Zbrojnokuty jednak tylko szybko przykucnął, by zrównać się wzrokiem z gnomką.
- Myślisz, że jesteś sprytna co? - odezwał się, a jego głos brzmiał jakby wydobywał się z wnętrza metalowej tuby - To się jeszcze okaże.
Po tych słowach ponownie się wyprostował i rzekł do was:
- Do zobaczenia panowie!
Mieliście dziwne uczucie, że to zwykłe pożegnanie zabrzmiało jak groźba.
Zbrojnokuci nie odrywając od was oczu zaczęli opuszczać przedział.

Nicklach Stiger
Pozostałeś na miejscu. W przejściu pomiędzy ławkami było i tak już wystarczająco tłoczno. W takim tłoku twoja obecność tylko by jeszcze bardziej pogorszyła obecną sytuację. Twoi w gorącej wodzie kąpani towarzysze, najwyraźniej nie zdawali sobie z tego sprawy. Ich problem. Twoje pozycja miała dwie podstawowe zalety. Po pierwsze miałeś cały czas oko na gnomkę, która wszak była powodem awantury, a po drugie w chwili ataku zbrojnokutych miałeś najlepszą pozycję zarówno do ataku, jak i obrony. Gdy Alaster stanął w obronie gnomki, ta odetchnęła z ulgą. Sama nie miała szans, by uciec przed pościgiem. Teraz gdy w jej obronie stanęło trzech awanturników jej szanse na wyjście cało z opresji wyraźnie wzrosły. Po tym jak najpierw Jegh, potem Draugdin zażądali wyjaśnienia sytuacji na jej twarzy pojawił się uśmiech. Uspokojona przebiegiem zdarzeń, poprawił torbę i wsunęła głębiej drewniane pudełko. I dopiero w tej chwili poczuła, że ją obserwujesz. Przez chwile na jej twarzy zagościł grymas zmieszania. Szybko jednak zawadiacki uśmiech zmazał skonfundowanie.
- Myślisz, że jesteś sprytna co? - wasze małe tete-a-tete przerwał tubalny głos jednego ze zbrojnokutych.
Gnomka obróciła się w jego stronę i w napięciu czekała na dalszy rozwój wydarzeń.
- Do zobaczenia panowie! - dodał po chwili golem.
Usłyszałeś odgłos otwieranych drzwi. Najwyraźniej chwilowo zbrojnokuci odpuścili gnomce, a tym samym twoim towarzyszom. Wyglądało na to, że mieli więcej rozumu niż oni.

Rehbert Graf
Z zamkniętymi oczami i ręką na broni nasłuchiwałeś co się wydarzy. Po tym jak twoi kompanii zażądali wyjaśnień co się tak właściwie dzieje, zapanowała długa niezręczna cisza. Stukot kół pociągu odmierzał kolejne sekundy. Zdawałeś sobie sprawę, że ty i Nicklach macie najlepsze pozycje do walki w razie ataku zbrojnokutych. Reszta drużyny zareagowała zbyt gwałtownie i teraz pewnie pluła sobie w brodę. Zastanawiałeś się czy zbrojnokuci tak długo myślą nad odpowiedzią, czy po prostu obmyślają strategię ataku.
Nagle usłyszałeś szurnięcie, a po chwili szczęk broni. Jak się na szczęście okazało nie był to początek walki, tylko słabe nerwy twoich kompanów. Gwałtowny ruch zbrojnokutego sprawił, że ich mięśnie sam się skurczyły i spięły.
- Myślisz, że jesteś sprytna co? - te słowa najwyraźniej musiały być skierowane do gnomki.
- Do zobaczenia panowie! - pożegnał się golem i usłyszałeś odgłos otwieranych drzwi.
Wygląda na to, że walki nie będzie. Przynajmniej na razie.

WSZYSCY
Gdy zbrojnokuci opuścili przedział do końca mają was na oku, wasza uwaga skupiła się na gnomce. To ona była główną przyczyną awantury, która tylko dzięki rozwadze i ostrożności golemów nie skończyła się rozlewem krwi.
Gnomka zdjęła z głowy podniszczoną skórzaną czapkę z daszkiem i ukłoniła się przed wami.
- Frida Cantelupi Gryzylda Tralk, ale możecie mi mówić Frida lub Mysza jak kto woli. - uśmiechnęła się, patrząc na wasze zacięte twarze - Bardzo wam dziękuję. Gdyby nie wy byłoby ze mną krucho, a tak... Mysza znowu uszła cało - posyła wam kolejny zawadiacki i zakłada czapkę z powrotem na głowę.
 
__________________
"Lepiej w ciszy lojalności dochować...
Nigdy nie wiesz, gdzie czai się sztruks" Sokół

Ostatnio edytowane przez Takeda : 21-01-2011 o 15:53. Powód: poprawa imienia postaci deMausa
Takeda jest offline  
Stary 21-01-2011, 11:52   #8
 
Hermit's Avatar
 
Reputacja: 1 Hermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodzeHermit jest na bardzo dobrej drodze
Dalej pozostając w bez ruchu przysłuchiwałem się całemu zajściu. Kamraci muszą być niewiarygodnie posrani w gacie, skoro ich bohaterski występek zakończył się na kilku słowach i przenikliwej ciszy. Sam już myślałem, czy by nie ratować ich z opresji, ale dorośli są. Co ja będę się wpierdzielał między wódkę a zagrychę. Ostrą stal mają, walczyć pewnie też potrafią, czego im więcej teraz tam trzeba. Na szczęście, ich szczęście napastnicy zdecydowali sobie jednak odpuścić zwady, przynajmniej tak mi się zdawało.
'- Myślisz, że jesteś sprytna co?'
Rzekł jeden, głosem nieludzkim który chyba pierwszy raz słyszałem na uszy. I nie tyle dziwiła mnie barwa głosu, co zwrot 'sprytna'. Wszak czy jakaś kobieta jest powodem sporu?
Następnie padły słowa rozwiewające jego domysły i wątpliwości
'- Do zobaczenia panowie!'
Walki nie będzie, ale sposób w jaki to wypowiedzieli był jednoznaczny. Kiedyś się z nimi jeszcze zobaczymy.
Jeśli powód sporu nie był wart urodą, albo czymś innym, to wyśmieje ich w żywe oczy. Jeszcze w żywe
Dalej spoczywałem w bez ruchu, miarowo oddychając jak by nigdy nic. Jeno mnie nerwy nosiły na tych głupców, ale to w swoim czasie.
Po całej sprawie wszyscy podeszli do swoich miejsc, sądząc po tupocie licznych par butów. Swym słuchem wychwyciłem jedne, nie co drobniejsze, ale nie byłem tego pewien.
'- Frida Cantelupi Gryzylda Tralk, ale możecie mi mówić Frida lub Mysza(...)'
Rozległ się w przedziale głos na pewno nie należący do człowieka
Cholerny nieludzi
Przez głowę przeleciało mi wiele pytań, lecz z większością dałem sobie spokój. Bo po zawracać sobie głowę pierdołami.
- A więc Myszko - rzekłem z pod kaptura umyślnie zdrobniając jej miano- dlaczegoż to ci źli panowie postanowili cię ścigać?
Wolnym ruchem z ciągnąłem kaptur z głowy, ukazując twarz nie mniej zaciętą i skrzywioną, jak głodny wilk dopadający ofiarę w zimie.
- I dlaczego k@$#a musieliście mnie budzić?!
 
__________________
"Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła"
Chan
Hermit jest offline  
Stary 21-01-2011, 16:10   #9
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Zbrojnokuci odeszli. A my po dłuższej chwili wróciliśmy na swoje miejsca w wagonie.

Może nie było to zbyt rozsądne posunięcie, gdyż gdyby doszło do walki w tak ciasnym przejściu nasza przewaga liczebna szybko odwróciła by się na naszą niekorzyść. Jeszcze mogliśmy się sami pokaleczyć. Nie sądzę też aby nasza przewaga była decydującym argumentem, dla którego tamci odstąpili. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że tak to się nie skończy i jeszcze będzie nam dane się z nimi spotkać. Trzeba być czujnym. – pomyślałem.

Spojrzałem na pozostałych dwóch członków naszej drużyny. Nadal spali na swoich miejscach. Spali lub jedynie sprawiali takie wrażenie. Nie znaliśmy się jeszcze dobrze. To przecież dopiero nasze drugie wspólne zlecenie. Daleko nam jeszcze do poznania w pełni możliwości każdego z nas i daleko nam jeszcze do współpracy jako jedna drużyna, żeby sobie wzajemnie pomagać i się uzupełniać, a nie przeszkadzać. Może – jak pożyjemy wystarczająco długo – dane nam będzie tego kiedyś doczekać.

Chwilowo sytuacja wydawała się na opanowaną. Skupił więc swoja uwagę na osobie będącej przyczyną tego nagłego i dość tajemniczego zdarzenia. Widziałem, że należą nam się jakieś wyjaśnienia, gdy spod swojego kaptura odezwał się Rehbert. Myślałem, że śpi.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 21-01-2011, 17:48   #10
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Panowie poradzili sobie, choć jak się okazało nie było z czym. Prawie. Sytuacja była coraz bardziej ciekawa.

Nie ruszając się z miejsca i nie otwierając szerzej oczu powiedziałem:
- Sam się do diabła obudziłeś, więc nie płacz... Czy mógłbyś sprawdzić czy przesyłka jest na miejscu? - zapytałem delikatnie podnosząc głowę i spoglądając na właściciela plecaka z pudełkiem. - Panienka ma ciekawe drewniane pudełko, które tak skrzętnie chowa...

- Bardzo mi niezmiernie poznać - stwierdziłem patrząc z ukosa na gnomkę - co właściwie się stało, ze zasłużyła pani na względy zbrojnokutych? - zapytałem znudzonym głosem zanim towarzysze usiedli.
 

Ostatnio edytowane przez Aschaar : 21-01-2011 o 22:22.
Aschaar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172