lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   Nowy Cień (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/10415-nowy-cien.html)

Urunmu 27-08-2011 20:43

Nowy Cień
 
Witajcie!
Mam zaszczyt rozpocząć sesję rpg o nazwie Nowy Cień!
----------Co było przed...---------
Król Eldarion usiłuje poznać spisek orków. Sęk w tym, że przeczuwa go, ale nie ma dowodów. Dlatego postanawia stworzyć specjalną drużynę, która ma się dowiedzieć co i jak...
- Panie, wzywałeś mnie. - spytał człowiek, od przekazywania informacji innym.
Eldarion pokiwał głową.
- Masz pójść po osoby, które wypisałem na tej liście i zawołać do mnie.
- Twój rozkaz zostanie wykonany bez zwłoki.

***

Wybrani przez króla zjawili się u niego jakiś czas potem.
- Witajcie wybrani! Pojedynczo nic nie zdziałacie, ale razem... Myślę, że wiele. Trzeba dowiedzieć się, czy coś się dzieje. Podejrzewam spisek orków, ale nie mam pewności. Musicie się tego dowiedzieć. Sądzę, że oni tak naprawdę nie chcą paktować, chcą czegoś więcej. Ale to wy macie dowieść, jaka jest prawda. Kto uważa, że nie podoła tej misji niech powie to teraz. Później, nie ma odwrotu.
// tu zaczyna większość (od rozmowy z królem)

PS. Jak w przypadku Severda, on zaczyna inaczej chyba

Saverock 28-08-2011 12:23

Zaraz, skąd się tutaj wziął Erthar? Zalał się w trupa i postanowił dołączyć do armii? Nie! To niemożliwe. Aż takim durniem nie był. Czekaj, czekaj. Coś mu się przebijało w tym cholernie bolącym łbie. A nie, to organizm upominał się o alkohol. Nawet nie mógł się wyspać, bo zaciągali go przed oblicze jakiegoś pieprzonego, tak pieprzonego w dupę przez orki, króla, który jeszcze wyczuwał jakiś spisek. Wyrżnąć wszystkie orki i po kłopocie. Wyrżnąć? Tak, już był wiadomy cel młodzieńca. Przecież on tu przybył, aby wykorzystać okazję i walczyć z orkami, a nie szukać jakiegoś spisku.

Wracając do tego, co się działo, to już by on wygarnął temu królowi i wszystkim wokół, co o nich myśli. Pierwsze byłoby na pewno rozkazanie uciszenia się tej koronowanej głowie, bo tylko głowa bolała od jego jazgotu. Erthar sięgnął po bukłak przy pasie i pociągnął z niego piwo, jakby nigdy nic.
- Od razu lepiej, co? - zapytał sam siebie. Przesunął dłonią po twarzy i przeklną na głos. Nawet nie dali mu czasu na to, aby się ogolił. Ta całą sytuacja z każdą chwilą coraz mniej mu się podobała. Szczerze to miał ochotę sobie stąd wyjść bez słowa, ale pod wątpliwość zostało poddane to, czy da sobie radę z tym zadaniem. Parsknął śmiechem.
- Pewnie, że słyszałem. On myśli sobie, że nie damy rady – dalej mówił do samego siebie. Chyba miał tak zawsze. Wystąpił o krok, może dwa w stronę króla i przez moment patrzył na niego.
- Ta koronowana dupa nie dość, że marnuje nasz czas, to jeszcze twierdzi, że nie poradzimy sobie z taką błahostką! - krzyknął. Zdecydowanie nie obchodziło go to, że ma do czynienia z jakimś tam królem.

Parrot 28-08-2011 12:33

Severd wędrował przez Gondor w stronę szczyty Mindolluiny. Dzisiaj był Dzień Minstreli, więc w południowej części Zjednoczonego Królestwa, w Minas Tirith odbywał się jarmark i konkurs na najlepszego grajka kraju. Najstarszy syn zmarłego już Imrahila, Elphir, był namiestnikiem Eldariona w stolicy, sprawując rządy razem z potomkiem Faramira i innymi możnowładcami państwa.
W końcu bard dotarł do Wielkiej Bramy Minas Tirith. Na zewnątrz było wiele straganów i kramarzy, a i w pierwszych trzech kręgach murów ich nie brakowało. Wyżej stoiska się przerzedzały, aż znikały zupełnie.
Severd zaczął się wspinać, nasłuchując dookoła powtarzanych plotek o kontaktach z orkami, niedaleko Mordoru. Według większości mieszczan, król pchał się w paszczę lwa, pertraktując z goblinami.
Severd wzruszył ramionami. Praktycznie go to nie obchodziło, a w teorii... młodzieniec nie znał żadnych teorii, oprócz nauk starego grajka co do grania na lutni.
Minstrel w końcu doszedł do ostatniego kręgu, gdzie przed salą tronową zebrał się spory tłum harfiarzy, flecistów, skrzypków i grajków najróżniejszego rodzaju.
Jakiś staruszek wskazał Severdowi miejsce koło siebie.
- Jesteś z Północy, co?
Bard kiwnął głową, wpatrzony w Białe Drzewo, chronione przez gwardzistów.
- Taak... piękne krainy. Rivendell, Shire, Bree, Fornost, Forlindon... bywałem tam kiedyś, tak bywałem, ale teraz kości nie te co kiedyś, w krzyżu łupie. A tobie radzę, byś nawet nie startował w tych zawodach. Posmutniejesz tylko. Popatrz, widzisz tamtego strojnisia w kapeluszu z tym ogromnym piórem? - spytał mężczyzna, pokazując palcem - To sam Ataron. Jego rodzina pochodzi z Umbaru, ale wychował się w Dol Amrot. Elphir zna go od małego, i to zapewne jego wybierze na nadwornego grajka. Ludzie powiadają, że na harfie grywała sama pani Arwena, matka miłościwie nam panującego Eldariona, ale kto to wie? Ludzie także mówią, że Ataron kiedyś uciszył burzę...
Severd przerwał staruszkowi potok słów:
- Chwila. Skoro nikt nie ma szans, to po co w ogóle wszyscy tu czekają?
Starzec uśmiechnął się, pstrykając palcami.
- Gra toczy się o drugie miejsce. Syn Faramira, Elboron, wybiera dziś także królewskiego gońca. To także zależy od gry, gdyż posłaniec jest jakby zastępcą barda królewskiego. Kiedy on zachoruje, goniec przygrywa władcy. Przenosi także oczywiście przesyłki i listy.
Severd pokiwał głową i poszedł zapisać do się na liście oczekujących. Kiedy wywołano Atarona, rozległ się pomruk zawodu. Zdarzało się czasem, że świeży atrament rozlewał się, i imię zawodnika rozmazywało się.
Po chwili Ataron wyszedł, uśmiechnięty od ucha do ucha, jednak jego oczy pozostały czarne i melancholijne..
W końcu nadeszła kolej Severda. Zagrał najlepszą i najbardziej melodyjną balladę jaką umiał, mówiącą o czarnym rycerzu z Worcestershire. Na zakończenie wszyscy bardzo go chwalili, tylko Elphir pozostał chmurny.
W końcu nadeszło ogłoszenie wyników. Oczywiście Ataron został nadwornym bardem, a gońcem królewskim jego uczeń, Brahor. Severd jednakże został wyróżniony wśród tłumu minstreli i został grajkiem Elborona, lorda Ithilien.
Po kilku godzinach został wezwany przez hrabiego.
- Brawo, mój chłopcze. Świetnie się spisałeś. Od początku głosowałem na ciebie, jednak wszyscy dali głos na Atarona i tego głupca Brahora. Miejmy nadzieję, że nie wyniknie z tego jakieś nieszczęście.
Lord westchnął ociężale. Zapieczętował jakiś zwitek papieru i podał go Severdowi.
- Chętnie zostawiłbym ciebie przy sobie, jednak musisz zanieść Eldarionowi ten raport o odbudowie mostu w Osgiliath. Niestety, to ja jestem za to odpowiedzialny. No, ale jedź już. W stajniach zgłoś się po konia, imieniem Dentes, jest to rumak śmigły i nieznający zmęczenia. No, jedź.
Chłopak ukłonił się i w podskokach ruszył do stajen. Galopem wyjechał z Minas Tirith i ruszył w drogę do obozu królewskiego, umiejscowionego pod stokami Gór Popielnych.

Agape 30-08-2011 10:36

Minęło ledwie kilkanaście dni od momentu jak została wcielona do wojska, jeszcze nie zdążyła się połapać, o co w tym wszystkim chodzi. Wszyscy chodzili sztywni jakby połknęli szczotki, co chwila salutowali i wywrzaskiwali, jej zdaniem zupełnie niepotrzebnie, niezrozumiałe meldunki. Bez przerwy odbywały się ćwiczenia, po których była zupełnie wyczerpana, tak że nie miała już siły myśleć. Więc kiedy jej dowódca ją wezwał i oświadczył, że ma stawić się przed królem Eldarionem z przyzwyczajenia zasalutowała sprężyście i wrzasnęła:
- Tak jest!- dopiero po chwili dotarło do niej, co przed chwilą zostało powiedziane.
- Aale przed kkrólem?- wyjąkała skołowana, jednak nie było już odwrotu, została wyprowadzona z koszar.
***

Zupełnie nie wiedziała, co ze sobą zrobić, jak powinna się zachować. Stała więc skurczona za resztą przybyłych i starała się nie zwracać na siebie uwagi Jego Wysokości. „Co ja tu robię? Czego on ode mnie chce?”- zastanawiała się gorączkowo i wtedy padły te słowa. Orkowie! Miała iść dowiedzieć się, co knują Orkowie, to był jakiś czysty absurd, a co ważniejsze pewna śmierć. „Dlaczego mnie to spotyka? Dlaczego nie wybrał jakichś bohaterów?”- zapytała sama siebie i natychmiast uzyskała odpowiedź: „Bo bohaterów mu szkoda, a paru wyrzutków nie robi mu żadnej różnicy.” Poczuła się naprawdę strasznie, jej nieśmiałe marzenia o tym, że kiedyś powróci do rodzinnej wioski rozwiały się jak poranna mgła. Niespodziewanie odezwał się jeden z przybyłych. Jego słowa poraziły ją jak grom. Nigdy w życiu przez myśl by jej nie przeszło, że ktokolwiek może tak odezwać się do króla, skuliła się w sobie jeszcze bardziej w oczekiwaniu na jego słuszny gniew. „Jak nic każe nas wszystkich wbić na pale.” Po jej usianych piegami policzkach pociekły łzy.

Subject16 04-09-2011 13:43

Nessuno zrozumiał co się stało dopiero gdy zobaczył króla. Wcześniej jakiś durny żołnierz pchał go do tego miejsca. Gdy tylko usłyszał o orkach...Pomyślał, że może podczas walki będzie mógł się wyżyć. Po samym oddechu można było poczuć, że jest cholernie nachlany.Król pieprzył dalej jakieś bzdury a on tylko myślał kiedy to się skończy bo musi się napić. Zachwiał się ale zdążył się wyprostować. Niestety przy drugim podejściu grawitacja wygrała. Przewrócił się na ziemie i zaczął chrapać. Oczywiście musiał zasnąć w takiej chwili...

Poczuł, że ktoś go klepie po twarzy. Oczywiście...Znowu jakiś debil maca mnie po ryju. Podniósł się i chciał strzelić mu w nos. Na szczęście żołnierz w ostatniej chwili się uchylił. Nessuno zachwiał się ponownie ale udało mu się wyprostować. Poszedł gdzieś dalej i zwymiotował.

Urunmu 04-09-2011 14:29

Furion zaczynał się już niecierpliwić. Musiał ślęczeć w tym namiocie nudząc się, a wolał uzupełnić wpis w dzienniku. Dotyczyć miał dnia wcześniej, gdy pokłócił się z zapyszałym wojownikiem. Nie obeszło się bez pojedynku, w którym wygrał tylko dlatego, że jak każdy wie: "Ten kto nie ćwiczy, słabnie". O to jak prezentowało się wydarzenie:

Tina, jego starsza siostra, rozmawiała z nim o swojej pracy. Skarżyła się, że musi leczyć rany każdego, a w większości od pojedynków z nudy robionych. Nagle usłyszał głos mężczyzny:
- Ej ty! Nie za piękna dla ciebie, czarnowłosy przydupasie?
Tego już było mu za wiele. Nie lubił, jak ktoś go tak nazywa obrażając jego godność. Zastanawiał się, czy nie sięgnąć po broń, ale rozsądek przeważył szalę.
- To mój brat, dziwaku. - odparła Tina rozbawiona. Zaczepiający, zaczerwienił się ze wstydu i złości. Jego towarzysze roześmieli się w głos.
- Ale ci dogadała Bandarionie. Zupełnie jakby ona c... - przerwał mówić, bo oberwał w twarz. Gdy się podniósł, już miał oberwać drugi raz, ale Furion powstrzymał bijącego.
- Nie wolno bić słabszych.
Bandarion z gniewną miną sięgnął po swój miecz, i klingi się zdeżyły. Wojownik Fanre, specjalnie się cofał przed ciosami udając słabszego. W końcu jego przeciwnik zaczął walić jak najmocniej i pewny siebie, ze złowieszczym śmiechem. W odpowiedniej chwili, Furion zrobił blok, odpychając miecz i zranił przeciwnika niedaleko serca. Chciał go zranić, nie zabić. Bandarion krzyknął z bólu. Tina podeszła do niego, lecz on ją odepchnął.
- Ej wy, zanieście go do mojego namiotu. Postaram się go uleczyć.
I się stało po jej myśli, a Furion już miał iść do swego namiotu, gdy zaczepił go posłaniec.
- Masz iść przed oblicze króla Eldariona. Ponoć bardzo ważna sprawa.
No nie... Trudno, wpis do dzienika będzie musiał zaczekać... Odparł:
- Ruszę przed jego oblicze, najszybciej jak potrafię.
I ruszył powolnymi krokami.

Tak właśnie znalazł się w namiocie, a gdy był świadkiem wyczynów dwóch mężczyzn: ćpuna i pijaka, nie sądził, że misja się powiedzie.
- Panie, czy konieczne jest, by ci dwaj ruszali z nami? Nie sądzę, by się przydali...
Usłyszał chichoty, a król powstrzymał je ruchem dłoni.
- Furionie, ci dwaj się przydadzą. Jeszcze wspomnisz moje słowa.
Nie wspomnę... Wręcz przeciwnie.

Saverock 04-09-2011 17:45

Co to był za król? Żadnej reakcji. „Zatkało go” zaśmiał się Erthar w myślach. Ruszył w stronę wyjścia z namiotu. Nie widział powodu, aby dłużej marnować tutaj czas. Zatrzymały go jednak słowa jednego z obecnych i potem reakcja króla. Odwrócił się w stronę nieznajomego.
- Pewnie, że będzie wspominał... Jak straci głowę razem z kilkoma orkami od naszego ciosu – powiedział, dotykając ręką bydle, znaczy rękojeść miecza, który miał na plecach. Chociaż do tego bardziej pasowało bydle. Ostrze ukryte w skórzanej pochwie, a rękojeść grubo owinięta skórami. Musiał być ciężki i to bardzo. Dobrze, że nie było jeszcze większe od właściciela, bo wtedy ważyłoby chyba tonę. Jednak nie było widać, aby Erthar zwracał uwagę na wagę swego oręża. Jakby go wcale nie miał. Nie oczekiwał nawet, że ktokolwiek zareaguje. Popatrzył na jedyną kobietę w namiocie i uśmiechnął się lekko.
- Zamknij się, przecież widzę – warknął sam na siebie, a potem sięgnął po bukłak i znowu napił się piwa.
- Też tak myślę. Przydałoby się ją pocieszyć – rzekł cicho. Wszystko już zostało powiedziane. Więcej w tym namiocie zapewne się nie dowie. Młodzieniec odwrócił się plecami do wszystkich.
- Tak, ruszamy, aby wyrżnąć wszystkich orków w pień! Znaczy się znaleźć dowody na spisek, ale jedno nie wyklucza drugiego! - krzyknął, wychodząc na zewnątrz.
- Sam im powiedz, żeby się w końcu ruszyli. - dało się słyszeć jego krzyk już spoza namiotu. Nie miał zamiaru czekać nie wiadomo, ile na pozostałych.

Piesiu 11-09-2011 19:49

-Chodź tutaj ty gnoju! -krzyku nie dało się raczej odróżnić od innych. W karczmie było gwarno. Tfu! Był burdel. Zasłona nie mogła się spalić bo spaliła się już kiedyś. Grupka broniła się niczym w Ereborze oblężonym przez orków. W ich prymitywną barykadę leciały krzesła, części stołów i oczywiście butelki... Jak zwykle było super. I jak zwykle zakończenie było bardzo łatwe do przewidzenia...

~ - ~ - ~ - ~


-Tutaj. Nie! Co za idiota. Na podłogę debilu. -
Strażnicy złożyli cielsko na podłogę. Ciut brutalnie bo krasnolud mamrotał i kilka razy kopnął ich we śnie. Pięknym śnie o bójce w karczmie...
-Gdzie wieziemy ? - Dowódca podał posłańcowi kopertę. Rozkaz musiał być cholernie ważny. Cholera. Znowu dałem się złapać pomyślał strażnik. Przecież ja nie umiem czytać...

~ - ~ - ~ - ~


Przekleństwa ciągle plątały się po jego bolącej głowie. Nie pamiętał tylko czy głowa bolała go z kaca czy od uderzenia pałką... Zresztą w obecnej sytuacji była to ostatnia rzecz o której powinien myśleć brudny,skacowany i wredny krasnolud stojący przed królem który zachowywał się trochę irracjonalnie. Kołysał się teraz we wszystkie kierunki świata przewracając przepitymi oczami po obecnych.



Topór, noże i tarcze zabrali mu przy wejściu strażnicy. Teraz miał tylko kolczugę i tunikę. Wodził błędnymi, przepitymi oczyma po zebranych: bratnia dusza, kobieta amazonka, jakiś świr i mordercy. Ciekaw był tyko co mieli zrobić. Ale tak bywa kiedy nie słucha się na odprawie.



Nagle jego zabłąkane natrafiły na manierkę w której coś miło chlupało... Trzęsącymi się rękami odkorkował i wypił zawartość do dna. Mhmmm krasnoludzka wódka miło rozlała się po żołądku i wreszcie zaczął zwracać uwagę na świat dookoła niego. I tu przeżył drugą niespodziankę - była bitka. A przynajmniej się zapowiadało. Kolesie mieli przy sobie broń ,ale co tam na razie tylko straszą.



-Ej ty fiucie! - zwrócił się do Erthara płosząc jakieś ptaki i sprawiając że kilku strażników podniosło głowy. -Ty mały orkowy pomiocie chodź tutaj -ciągnął dalej i nie czekając na reakcje "przeciwnika" zaczął przebierać krótkimi nogami w jego stronę. Plan był prosty. Podejść i szybkim ciosem głową w brzuch znokautować przeciwnika. Nie jednego cwaniaczka już tak wykończył...

Urunmu 14-09-2011 09:34

Plany krasnoluda, nie uszły uwadze czarnego wojownika. Próbował, ale nie udało mu się ukryć rozbawienia.
- Dziwi mnie, wasza obojętność na sytuację... - powiedział przyjaźnie. Usłyszeli krótki okrzyk bólu i odgłos upadającego ciała.
Lepiej będzie, jeśli sprawdzę, czy nic mu nie jest... - pomyślał i uczynił to co miał w planach.
- Dobra, żyje... Czy mamy jakieś szanse, na bardziej przydatne informacje, wasza wysokość?
Furion rozejrzał się po twarzach towarzyszy. Ciekawa gromadka... Swoją uwagę poświęcił kobiecie. Po jej ekwipunku stwierdził, że na pewno nie jest wojowniczką... Ani Łucznikiem, bo oni używają bardziej długich łuków, a ujrzałem krótki. To zostaje zabójca albo ... taa, to jest to. Ona jest łotrzykiem. Zadowolony z siebie, że rozwiązał problem, co do dziwaka, nie miał wątpliwości. Zauważył bowiem dłuższy łuk niż dostrzegł u kobiety.
Przerwał swoje rozpoznania, gdy usłyszał głos króla.
- Może lepiej będzie, jeśli zdradzę wasze imiona... A więc tak, krasnolud zwie się Gondur. Sądzę, że możecie na nim polegać. Ten młody i sprawny człowiek... - wskazał na łucznika - to Nessuno. Chociaż zbyt przekonująco nie wygląda, to może się przyda. Dalej Agape, młoda i sprytna. No i oczywiście widocznie po alkoholu Erthar Measer. Silny, swoim pokaźnym mieczem zabije pewnie sporo przeciwników. Ale postarajcie się go powstrzymywać od niepotrzebnych walk. Kolejny łucznik - Ilimir. Jest przydatny dla armii Gondoru jak mało kto... No i oczywiście Furion Fanre, czarny wojownik o zdrowym rozsądku. Myślę, że jakoś się dogadacie w tej grupie. Może być ciężko, ale nie nie możliwe do zrobienia.

//
Jeśli ktoś dojdzie do sesji i będzie chciał zaczynać razem z innymi, niech da mi znać, a dodam go do listy wymienionej przez króla Eldariona.
//

-Twierdzę, że możemy dać radę towarzysze! Pewnie sporo z was uważa, że to nie możliwe. Mylicie się. Damy radę, bo w nas wierzą. - powiedział zachęcająco czarny wojownik.
Król zadowolony jego słowami, spytał się:
-Jeszcze jakieś pytania?

Saverock 14-09-2011 17:12

Erthar obolały wstał z ziemi. Zaraz, co się przed chwilą stało? A tak, od razu sobie przypomniał. Usłyszał jakiś krzyk, odwrócił się i brodaty konus uderzył głową w jego brzuch.
- Co te krasnoludzkie ścierwo sobie wyobraża? Mogłeś mnie ostrzec idioto! - warknął młodzieniec, otrzepując się z kurzu. Tego było za wiele. Wprawdzie oboje byli w jednej grupie, ale to nie oznaczała, że będzie dla każdego milutkim chłopczykiem. Jak dla niego, to nawet sam mógłby się zająć tą misją, a przed tym zabić wszystkich, którzy mieli mu towarzyszyć. Na razie się hamował, atakując obrazami. Jednak dłużej tak być nie mogło. Zawsze odpowiadał siłą na siłę. Tym razem nie zamierzał tego zmieniać. Wreszcie rozładuje trochę swoich nerwów. Do orków daleko, więc trzeba zadowolić się zaplutym, śmierdzącym krasnoludkiem. I przy okazji pokazać pozostałym, aby lepiej nie denerwowali tak wielkiego wojownika, jakim był Erthar.

Młodzik napił się piwa, a potem zmierzył wzrokiem wroga. Tak, dokładnie. Krasnolud był już teraz dla niego wrogiem. Posłał mu wściekłe spojrzenie. Był naprawdę wściekły. Gdyby tylko był milszy, dałby pozostałym radę, aby się oddalili, jeśli chcą przeżyć.
- Krasnoludzkie ścierwo, stawaj do walki! Tu i teraz, tylko my! Jeśli nie przyjmiesz wyzwania, uznamy Cię za tchórza! - krzyknął do krasnala, nie przejmując się, że byli tutaj inni. Niech mu tylko ktoś próbuje zabronić walki. Wtedy do rozwścieczy go chyba do granic możliwości.
- Dalej, wyciągaj broń i walcz, śmieciu! Nie ma co przedłużać i tak stracisz tą swoją śmierdzącą łepetynę! - kolejny krzyk w stronę krasnoluda. Erthar już bardzo się niecierpliwił. Czekał tylko, aż jego wróg się odezwie i przystanie na walkę. Albo nie przystanie. Dla niego to nie robiło różnicy, bo i tak zamierzał walczyć, chociażby miał zmusić brodacza do pojedynku.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:10.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172