Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-04-2012, 15:01   #351
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
„Dirith...!”

[media]http://www.youtube.com/watch?v=1nj8s5-vDos[/media]

Howl by *wyldraven on deviantART

* * *

Browsing deviantART
....
Waterfall by `Saimain on deviantART
....
Ice Cave Chant by ~SnowWolfMystic on deviantART
– Cześć...
– Oh...! Witaj, Kti. Co zamierzasz teraz robić, kiedy wyścig dobiegł końca?
– Szczerze to czuję się trochę kiepsko...
– Dlaczego ? – zaniepokoił się Elsevir.
– Wiesz, nie powinnam się przejmować, ale ta gadka o powinności kleryka, odpowiedzialności i w ogóle...
– Dirith sam wybrał swój los.
– Tak, ale gdyby tego nie zrobił!? – jęknęła Kiti. - Ktoś mógł wpakować się w niezłe tarapaty… przeze mnie przeze mnie przeze mnie!
– Nie mów tak, to nieprawda! – zapewnił Elsevir.
– Zdecydowałam się nie wybierać jedynki dlatego że sądziłam że oni mają wolny wybór i wiedzą co robią, a jeśli ktoś ryzykuje wiedząc że Chaos może posiąść jego duszę to jego sprawa… Ale potem stwierdziłam, że przecież powinnam go ostrzec albo ratować!... Sama nie wiem..
– Dusze, które raz pomyślą o drodze Chaosu, nie przestaną o niej myśleć. Sadzę, że dobrze się stało. Żywa przydasz się tym duszom bardziej aniżeli martwa, czy opętana – pocieszył troskliwie.
– Czuję się trochę głupio… Ale po części chociaż zrozumiałam dlaczego Barbak się wahał.
– Rozumiem.
– Nie jest to jednak przyjemne uczucie…
– Cóż, stało się. Podejrzewam, iż Verion i reszta Chaosu miały w tym działaniu swój cel. Stało się tak a nie inaczej, lecz nie był to tylko twój wybór, Kiti, to był wybór nas wszystkich – westchnął Elsevir. – Verion spytał, czy ja i Keeshe chcemy wziąć od niego te karteczki i wpisać swoje liczby…
– Naprawdę!? – oniemiała Kiti.
– Tak – uśmiechnął się elf. – Odmówiłem. Keeshe również. Nie dlatego, że nie braliśmy przecież udziału w wyścigu… Po prostu uznałem, że to Wolna Wola i wybór każdego z nich, czy zaprzedać swoją duszę czy nie. Też dziwnie się z tym czułem, ale teraz uważam, że mieli do tego prawo, a my mieliśmy prawo dać im tę szansę.
– Nie powinniśmy byli, być może…
– Tak, ostatecznie, ciężko znaleźć zwycięzców i przegranych tego wyścigu.
– To był bardzo ciekawy wyścig! – przytaknęła.
– Początkowo chciałem przyjąć tę karteczkę… Mógłbym swoim życzeniem… pomóc ci.
– Mnie!? – zdziwiła się.
– Tyle razy mówiłaś mi, że wstydzisz się przy mnie swojego wilczego wcielenia…
– Ah! – jęknęła Kiti. – Tak, chciałabym być trochę mniej owłosiona, wiesz, dwie ręce, dwie nogi, takie tam… Gdybym wygrała wyścig, właśnie tego bym sobie życzyła, chciałabym… móc być z tobą, Elsevir.
Zapadła chwila ciszy. Elf uśmiechnął się czule, przykucnął i przytulił białą wilczycę.
- Nie wydaje mi się, aby coś stało na przeszkodzie – zaśmiał się elf.
- Wiem, ale… sam widziałeś… te dwarfy, te drowy… Ludzie się gapią, śmieją się…! Zresztą to takie kłopotliwe, jak ja będę ci pomagać, nie mogę gotować, sprzątać, co najwyżej zwierzynę na polowaniu wytropię!...
- Nie wydaje mi się, aby to była „klątwa”, to po prostu jedna z rzeczy, jakie sprawiają, iż jesteś wyjątkowa! – uśmiechnął się Elsevir. – Zresztą, z Klątwami radzisz sobie świetnie, słyszałem, jak piszczała z bólu nawet z tak dużej odległości jaka nas wtedy dzieliła! – zaśmiał się.
- To były straszne chwile! – przyznała. – Tak się o ciebie bałam!
- Może gdybyś nie kazała tamtemu zeppelinowi zawrócić po mnie, wygrałabyś ten wyścig – zaśmiał się elf.
- Nie czuję się przegrana, nie nie nie! – wtuliła się w niego, merdając wesoło ogonem. -Więc dokąd teraz wyruszymy?
- Zostałem samcem alfa…?
- Aha i czy teraz, kiedy już nie jesteś prezenterem, nadal będziesz chodził z gołą klatą? – buchnęła śmiechem.
- Jeśli tak wolisz! – zaśmiał się elf. – Ahahaha, twoje futro, łaskocze!...
- Chodźmy do domu.
- Tak, chodźmy...
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 24-04-2012, 01:32   #352
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Zawsze wszystko się kiedyś kończy, lub na nowo zaczyna. Tak było i w tej chwili. Dirith dostrzegł szanse łatwego zyskania siły, lub chociaż pewnego zabezpieczenia na wypadek losowej porażki i z niej skorzystał. Czy to źle? Do tej pory zawsze o wszystko zawzięcie walczył i z satysfakcją zbierał potem łupy zdobyte w tej walce.. jednak teraz wydawało się że poszedł po prostu na łatwiznę. Tak jednak nie było. Dirith po prostu postanowił zobaczyć co się stanie jeśli wpisze 1. Troche z ciekawości, trochę dlatego, żeby nie zginąć kiedy prędzej czy później trafi w końcu na kogoś kto go zabije. A w jego zawodzie mogłoby to się stać za 5 minut, dzień, dwa, miesiąc czy też kilka lat. Tak czy inaczej by to nastąpiło, więc czemu nie zaopatrzyć się w odpowiednią polisę ubezpieczeniową?
Co prawda przez jego wybór stał się bardziej podatny na magię bieli i prawdopodobnie jeszcze jakieś ograniczenia... jednak bezkres możliwości jakie właśnie się przed nim otwierały stał się dosłownie przygniatający i nie do ogarnięcia w pierwszej chwili. Dlatego mroczny elf, a właściwie już demon tylko wyglądający jak drow, stał wpatrując się w mgły i starał się pojąć to co właśnie czuł, widział i słyszał. Dopiero dźwięk głosu Veriona go oprzytomniał. Starał się obrócić w jego kierunku. Zaraz potem spanikował nieco i spróbował złapać się za rękę po czym spojrzał na nie. Jako drow potrafił poruszać się zręcznie i często obserwatorom mogło wydawać się, że porusza się zupełnie nic nie ważąc oraz ruchem pełnym gracji, tak samo jak każdy inny elf. Dirith w tej chwili dokładnie tak się czuł. Czuł się dziwnie lekki oraz każdy, nawet najgwałtowniejszy jego ruch nie sprawiał żadnego nawet najmniejszego oporu. Było pewne, że przez jakiś czas będzie musiał się do tego przyzwyczaić.
Słysząc ostrzeżenie odnośnie hierarchii tylko uśmiechnął się lekko. Dirith został stworzony jako chimera. Prosta maszynka do siekania byle mocniej i agresywniej kiedy jego pan sobie tego życzył. Dodatkowo nie był jedyną taką maszynką. Jako że Riktel nadal ciągle eksperymentował, często organizował walki między swoimi tworami. Dodatkowo jedyne zasady jakie uczył przestrzegać swoje chimery były bardzo proste:
1. Każda z chimer miała być mu posłuszna. Nawet jeśli wydał rozkaz popełnienia samobójstwa, rozkaz miał być wykonany. Dotyczyło to także ochrony Riktela, który srogo karał wszelkie próby niesubordynacji lub chociażby zbyt agresywne słowa wymierzone w jego kierunku
2. Ani kroku w tył. Żaden rodzaj tchórzostwa nie był tolerowany w najmniejszym stopniu. Dotyczyło to zarówno unikania konfliktów, jak i przesunięcia stopy choćby o centymetr do tyłu podczas walki.
Do tego kilka kopniaków tu i tam.. po czym mógł obserwować jak jego twory walczyły do upadłego. Trzeba było potem co prawda zabrać sie do poskładania walczących, jednak i na to miał sposób. Wystarczyło kilka odpowiednich eliksirów, czy efektywnych zaklęć i nawet nie musiał dużo odrywać się od swoich badań. Na przegranych często nie marnował nawet czasu albo pozwalając im zdechnąć albo samemu dobijając. W ten sposób dodatkowo wiedział które z jego tworów są silniejsze. Bardzo mu to odpowiadało, gdyż dzięki temu miał niewiele słabych okazów pod swoimi rozkazami, których siła była raczej wyrównana. Dirith był jednym z takich okazów. Po latach mało przyjemnych eksperymentów stał się bardzo agresywny. Na tyle, że w połączeniu z genami tygrysa potrafił zatracić się zupełnie w walce nie zważając na otrzymywane rany. Był do tego na tyle szybki i silny, że Riktel bardzo rzadko musiał go leczyć, dlatego bardzo szybko awansował w hierarchii. Po pewnym czasie zwrócił się nawet przeciwko swojemu twórcy. I to dwukrotnie.
- A co ty wiesz o hierarchii? - zaśmiał się odpowiadając w powietrze, gdyż Verion zdążył już teleportować sie do reszty uczestników Był jednak pewien, że zostanie przez niego usłyszany. - Może jakbyś był jedną z chimer Riktela, to coś być o niej wiedział. - stwierdził ironicznie dobrze znając zasady działania takiej piramidki siły. Sam jednak nie zamierzał tym razem zbyt mocno w nią ingerować. Ot po prostu zamierzał nie mieszać się w sprawy innych demonów, samemu zajmując się własnymi. Jakie były to sprawy? To wiedział tylko on.
- A co do klatki... to powodzenia. - rzucił uśmiechając się tym razem zadziornie nie zamierzając pełnić w niej żadnych dyżurów. Następnie odwrócił się i zaczął iść po planie mgieł. Zaraz potem teleportował się z niego na plan materialny.
Pojawił się znów niedaleko wierzy w której magowie kończyli właśnie odpędzać klątwę. Wyczuł to dość dobrze, gdyż po prostu wyczuwał jej obecność. Przez chwilę zastanowił się nad tym ciekawym uczuciem, potem jednak ruszył zamierzając chwilę odczekać. Dosłyszał przy okazji fragment rozmowy między nimi.
- Co ty do diaska robiłeś, że zostałeś zaatakowany przez tak parszywe paskudztwa? To jeden z twoich tworów? - powiedział mag który odwiedzał właściciela wierzy.
- Nie, to na pewno nie jeden z moich, ani nie sądzę żeby to było jako związane z moją pracą. - stwierdził wyraźnie zrzucając winę na kolegę.
- Że niby jak miałem z tym coś do czynienia? Pfff... Mam lepsze rzeczy do roboty, niż zadawanie się z jakimiś drowami. -
- Jakimi znowu drowami?
- To nie wiedziałeś? Podczas ataku przez okno wskoczył jakiś drow i chciał mnie zaatakować.
- Jak przez okno? Przecież jesteśmy na piątym piętrze, więc jak mógł przez okno wskoczyć tutaj drow? Oni przecież skrzydeł nie mają. - oburzył się właściciel. - Czyżbyś znowu nie mógł wytrzymać do końca i musiałeś zacząć palić te zioła jeszcze przed końcem roboty?
- Że co? Że niby paliłem coś dzisiaj? Za kogo ty mnie masz? Mówiłem ci przecież, że tamten różowy słoń którego widziałem u mnie podczas eksperymentów był efektem oparów unoszących się podczas ważenia tej mikstury a nie palenia ziół...
- Ta na pewno.. tylko ja jakiś omamów od nich nie miałem..
W tym momencie Dirith postanowił się pojawić z powrotem w pracowni. Magowie byli wyraźnie zdziwieni pojawieniem się drowa. A przynajmniej jeden był zdziwiony, gdyż drugi nawet był z tego zadowolony.
- Ha! Wiedziałem! Mówiłem, że właśnie widziałem tego drowa! - wykrzyczał wskazując na Diritha.
- Wybaczcie to nagłe zniknięcie, miałem coś do załatwienia. - stwierdził mroczny elf. Choć w zasadzie to już demon, tylko wyglądający dokładnie tak samo jak w swoim materialnym wcieleniu przed przejściem na wyższy plan egzystencji. - Na czym to stanęliśmy? Ah tak, już sobie przypomniałem. - zamyślił się na chwilę, po czym zaczął przemieniać się w tygrysołaka. Tym razem przemiana była dość szybka, jednak kości nie trzeszczały już tak bardzo. Zbroja jednak nadal była wchłonięta przez wyrastające futro oraz nabierające masy ciało. Znowu jak poprzednio dłonie zmieniły nieco wygląd a z palców wyrosły pazury, głowa stała się tygrysim łbem oraz nogi przyjęły formę tylnych tygrysich łap.
- Niesamowite! - wykrzyczał zdumiony mag.
- To demon! - wrzasnął drugi wystawiając rękę i układając palce w jakimś magicznym geście rozpoczynając jednocześnie jakąś inkantację. Dirith czuł "w kościach", że nie będzie to przyjemne zaklęcie więc trzeba było je powstrzymać. Przeteleportował się obok atakującego maga. Bardzo szybko z Tysiąca Ostrzy uformował miecz, którym po prostu odciął człowiekowi wyciągniętą dłoń. Ten wrzasnął z bólu.
Dopiero ten krzyk wytrącił ze zdumienia właściciela wierzy. Przestraszony zaczął rzucać na siebie jakąś osłonę. Demon w tym czasie uderzył ranionego czarodzieja w mostek łamiąc przy tym żebra. Nieco zaskoczony z jaką łatwością mu to poszło, postanowił na drugi raz uważać. Nie chciał tym razem zabić swoich celów, tylko pojmać żywcem w celu późniejszego przesłuchania. Dlatego następny cios wymierzony w skroń nie był już tak silny, jednak nadal pozbawił cel przytomności.
Zatem do rozprawienia pozostał jeszcze tylko jeden, który właśnie w niego celował mamrocząc kolejne zaklęcie. Dirith nie był jednak amatorem i dobrze wiedział aby pozostawać w ruchu. Dlatego teleportował się z jednego kąta pomieszczenia w drugi nie pozwalając magowi na namierzenie celu. Zaczął także atakować teleportując się do jego boku lub za plecy i uderzając ostrzem o tarczę. Nie trwało to jednak długo, zanim owa osłona została przełamana pozostawiając jej twórcę bezradnego na cios pięścią mający go ogłuszyć. Tak też się stało i teraz obaj ludzie leżeli nieprzytomni na ziemi.
Demon zmienił się z powrotem w drowa i spojrzał na pokonanych przeciwników bluźniąc pod nosem.
- Damn, that was just too easy..
Następnie związał ich i wziął się za przeszukiwanie przejętej właśnie wierzy w oczekiwaniu aż któryś z magów się obudzi aby odpowiedzieć mu na kilka zadanym grzeczniej lub mniej pytań. Nie trwało to długo zanim znalazł odpowiednie mutageny, tak jak przypuszczał. Co prawda teraz nie były mu już w zasadzie potrzebne, ale skoro już i tak był w wierzy i pobił dwóch magów, więc czemu by ich miał nie wziąć? Wziął je więc je do ręki i postanowił teleportować się do swojej kryjówki, gdzie trzymał mogące mu się przydać rzeczy. Była ona w dość odludnym miejscu, więc nie zaglądał tam częsta. Teraz z racji nowych umiejętności miał okazję do niej zajrzeć i wrócić zanim jego ofiary się obudzą.
Zniknął więc z wierzy... a kiedy to się stało trzymane w ręku fiolki po prostu upadły na ziemię i potłukły się. W tej chwili gdzieś na odludziu dało się usłyszeć wściekły krzyk i solidną wiązankę drowich bluzgów, po których można było wnioskować iż przesłuchanie czarodziejów nie będzie przebiegało zbyt łagodnie.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who

Ostatnio edytowane przez eTo : 24-04-2012 o 16:26.
eTo jest offline  
Stary 24-04-2012, 23:31   #353
 
ZauraK's Avatar
 
Reputacja: 1 ZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumny
Kiedy już Barelard zaczął oddychać po przednim dowcipie Veriona postanowił się czym prędzej ewakuować zanim jego rozkwitająca żądza mordu nakaże rzucić mu się na dowcipnisia. Jak mniemał nie byłby to najlepszy pomysł, a w dodatku czekało na niego tyle dzieł. Czym prędzej zabrał mapę z drogą do swej wieży i wskoczył na dywanik. Popatrzył jeszcze na pozostałych zawodników z piskiem op... tzn. ze świstem frędzli puścił się do swego raju.
Przez chwilę jeszcze zamajaczyła w umyśle maga jakaś chora wizja z udziałem Keese, ale rucha jaki zauważył kątem oka wyleczył go momentalnie z wszelkich wizji. Keese natomiast stała SPOKOJNIE i SPOKOJNIE żonglowała trzema nożami. Chyba nikt jej nie powiedział o cekinach? Barelard na wszelki wypadek się skulił i zniknął momentalnie za linią horyzontu.
 
__________________
ZauraK
ZauraK jest offline  
Stary 25-04-2012, 15:34   #354
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Tomisław podrapał się po głowie. Myślał o swoim życzeniu. Może mieć wszystko. Może mieć kolejną kanapkę i to była dość kusząca myśl, ale nie było to jego życzeniem. Widział tutaj cuda na patyku, jakiś gość stał się bóstwem, ktoś tam wygrał... no właśnie. Wygrał. Tomisław już chciał powiedzieć, że jego życzeniem jest zmiana wyniku całej tej gry, żeby to on był zwycięzcą, ale zahamował się. To by było nie fair. Prawdą jest, że Tomisław niewiele angażował się przez jakiś czas - zwłaszcza w czasie swojego ciągu alkoholowego. Aczkolwiek, to może... życzeniem Tomisława jest...

Pozostanie jako nieśmiertelny BN
w grach prowadzonych przez Almenę.

A jeśli to z jakiegoś powodu nie będzie respektowane to nie bacząc już dalej na zasady uczciwej gry Tomisław chce być okrzykniętym zwycięzcą Byle Do Przodu. Ewentualnie, żeby anulować cały wyścig i żeby wszyscy uczestnicy cofnęli się w czasie do samego jego początku i zaczęli jeszcze raz - powiedział adwokat, który reprezentuje interesy Tomisława. Zupełnie nie wiadomo skąd tu się znalazł, ale tańczy.


Tomisław potwierdził co powiedział adwokat, gdyż taka jest między nimi umowa, że Tomisław wyraźnie musi potwierdzać słowa adwokata. Nie bez kozery Tomisław jest profesorem nauk prawa i chaosu na Uniwersytecie im. T. Fortress 2.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=x8b11e_n-ak[/media]
 
Anonim jest offline  
Stary 01-05-2012, 13:40   #355
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Verion podrapał się po głowie.
- Dobrze, zobaczymy co da się zrobić!;3
Zerknął kątem oka na Keeshe, która żonglowała sztyletami.
- A tobie co?
- A nie wiem, nudziło mi się – drowka schowała sztylety za plecy.
- Jakaś nowa magiczna klątwa? – zastanowił się demon.
- Nie wiem, ale poczułam nagłą potrzebę zakupu mnóstwa kolorowych cekinów...

THE END
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172