Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-02-2012, 16:38   #51
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
Na ogromnym stole w sali kominkowej znów piętrzyło się jadło i napitek. Perypetie wczorajszej nocy dały się we znaki bohaterom, gdyż większość z nich była cicha i niewyspana.
Kiełbasy, żurek i ćwikła nęciły. Goście jedli ze smakiem, który ucieszył widać gospodynię, gdyż chwilowo przestała rugać swojego męża i uśmiechała się do gości. Dołączyli do grona z poprzedniego wieczoru również piloci w mundurach lotniczych.

Szum rotorów na dziedzińcu już ucichł dawno temu. Po skończonym śniadaniu, przy deserze, brzęk szkła zwrócił uwagę na szczyt stołu. Lekko poobijany Vernon wstał i przeszedł do sedna sprawy.
-Decyzje, jak się domyślam, każdy z was już podjął. Cieszy mnie to. Za 4 godziny wylot.
I podjął od razu
-Zapewne niektórzy z was chcieliby uzupełnić swoją amunicję i ekwipunek. Jakoże śniadanie każdy już zjadł, proszę za mną. Od razu mówię, że wszystko co zobaczycie jest do waszej dyspozycji.

Po czym wyszedł z sali, a goście wstali i wyszli za nim.

*****

Klapa Osprey’a zamknęła się. Wszyscy siedzieli wzdłuż ścian, przypięci pasami.
Śmigła zafurkotały i samolot wzbił się pionowo w górę i pomknął na północny wschód.
Zaopatrzeni w nowe zabawki siedzieli cicho, początkowo. Jak zwykle, okazało się, że krasnoludy przemyciły antałek miodu na pokład. Tym razem widocznie ugadując się wcześniej z pilotem, gdyż wyturlany został on z kabiny pilotów. Przedsiębiorcze krasnoludy nie chciały trwonić kilkunastu godzin podróży. Wolały je spożytkować w jakże przyjemny sposób.
Kabina ładownicza ospreya była ogromna. Był to iście model XXL. Miała ona wielkość małej hali. Na pokładzie znajdowały się już 4 prototypy dziwnych czterokołowych motorów.
Do tego skrzynie z amunicją, stojaki z karabinami, bronią białą i wszelkiej maści zbroją były ustawione tak, aby nie przeszkadzać.

Vernon odpiął się. Powstał i wyszedł na sam środek hali.
- Słuchajcie, mamy kilkanaście godzin lotu przed kolejną przesiadką. Proponuję wykorzystać ten czas bardziej efektywnie. Po śniadaniu odbyła się cała odprawa, szczegóły poznacie przy kolejnym przystanku naszej podróży.

- Może macie jakieś propozycje na spędzenie tego czasu? Jakieś pytania? Prośby? Jesteśmy do waszej dyspozycji. Jeśli chcecie przejrzeć i dobrać ewentualnie jakiś podstawowy ekwipunek, jest on tam – wskazał ręką w stronę dziobu maszyny – w skrzyniach.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."
potacz jest offline  
Stary 11-02-2012, 21:13   #52
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Śniadanie przebiegło we względnie spokojnej atmosferze. Seatana jak zwykle zjadła niewiele, w porównaniu do pozostałych. Nie chodziło bynajmniej o kwestię dbania o linię. Ot, jej potrzeby były znacznie mniejsze niż przeciętnego człowieka, a już zdecydowanie mniejsze od potrzeb krasnoludów które sprawiały wrażenie jak gdyby były w stanie pochłonąć wszystko co znalazło się na stole, włączając w to zastawę.
Opuszczając jadalnie czuła lekki niepokój. Słowo “amunicja” wskazywało wyraźnie, że nie będą szli za honorowymi metodami walki, a za nowoczesną technologią której tak nie znosiła. Jej obawy potwierdziły się gdy wskazano im maszyny, którymi mieli polecieć. Miała ochotę pokręcić głową i otwarcie się sprzeciwić takiemu środkowi transportu jednak powstrzymała swoje dziecięce odruchy. Skoro misja tego wymagała, skoro wymagał tego honor, gotowa byłą poświęcić dla tego spokój swego ducha.
Siedząc obok Smitha starała się nie zwracać na siebie uwagi. Nic jednak nie mogła poradzić na uczucie strachu, które w niej wezbrało wraz z uruchomieniem silników i poderwaniem maszyn w górę. Zacisnęła dłoń na medalionie szukając pomocy w swych towarzyszach. Pochyliła głowę i zaczęła szeptać cichą modlitwę do Hefajstosa. Potrzebowała teraz jego siły i ognia, który odgrodziłby ją od świata w którym się znalazła.
Nie słuchała Vernona ani nie zwracała uwagi na krasnoludy. Nawet zachowanie Smitha zdawało się do niej nie docierać, zupełnie jakby nagle znalazła się sama, bezpieczna wśród wulkanicznych skał, w otoczeniu które znała i do którego zapewne miała nigdy nie powrócić.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 13-02-2012, 10:28   #53
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Całkiem jakby się wybierali na wojnę... Najwyraźniej osobnik odpowiedzialny za doekwipowanie wyprawy naoglądał się za dużo filmów niskobudżetowych i wydawało mu się, że paru desperados zdoła w walce zbrojnej pokonać tysiące przeciwników.
A może nie? Może miało się potwierdzić to, nad czym się już wcześniej zastanawiał? Może oni, grupka frajerów zwabionych przeróżnymi nagrodami, ma po prostu za zadanie odwrócić uwagę od tych, na których spoczywa prawdziwy ciężar misji, którzy po cichu przyjdą, chyłkiem, skrycie zrobią swoje i nie zwracając na siebie niczyjej uwagi odejdą, rozpływając się w mgle. A Phelanowi & Co. przypadnie rola bezimiennych (bo martwych) bohaterów.

Omijając z lekceważeniem skrzynie z bronią Phelan zaczął przeglądać wyposażenie specjalne. Parę pluskiew, trzy ‘latające oczy’, zakłócacz podsłuchu, dwie miniaturowe kamery, samobieżny robo-szpieg typu PAJĄK, wykrywacz podsłuchu i kamer, detektor ruchu. Do tego noktowizor, najnowszy model tasera, jeden egzemplarz EPIC’a, filtry do nosa, maska gazowa. W sumie zrobił się z tego dość pokaźny pakunek, ale do plecaka zmieściło się wszystko bez problemów. Na każdym lotnisku natychmiast zostałby zatrzymany, ale miał wrażenie, że oficjalną drogą przemieszczać się nie będę.
Pozostało tylko zaopatrzyć się w jakiś prowiant na drogę i można było ruszać.
 
Kerm jest offline  
Stary 19-02-2012, 02:01   #54
 
villentretenmerth's Avatar
 
Reputacja: 1 villentretenmerth nie jest za bardzo znanyvillentretenmerth nie jest za bardzo znanyvillentretenmerth nie jest za bardzo znany
"jak ja kurwa nie nawidzę..." cisnęło się na usta. Jednak zanim byłby wstanie dokończyć zdanie do foliowej torby wracało śniadanie. choroba lokomocyjna dawała się we znaki Weenglaafowi. Rozbuchane śmiechem krasnoludy leczyły go swoim alkoholem... Weenglaaf miał dość zimy. Pragnął lata, okresu wegetacyjnego roślin i alkoholu z brzozowej wody, którego z takim umiłowaniem pędził w swym leśnym zaciszu. Krwiste podkrążone oczka ukradkiem spoglądały na współpasażerów. Smith wybauszał oczy jakby nie był w stanie uwierzyć, że znalazł się tam gdzie się znalazł. Vernon patetycznym tonem dawał upust swoim oratorskim zapędom. Rycerz płonącej róży... zakuty... Go najbardziej było szkoda Weenglaafowi. bądź co bądź, każdy jest tu z swojego wyboru, ale zakonnik przez propagandę religijną jest tego wyboru pozbawiony. Phelan... Przebierając amunicje i technologiczne cudeńka miał minę nastroszonego pawia. dumny, jego oczy latały jak nornice, z wprawą wybrzydzając w sprzęcie. Był jakiś inny... pachniał inaczej niż reszta. teraz... gdy są zamknięci w tej metalowej puszce, bliżej mógł się przywąchać każdemu. Phelan, najbardziej tajemnicza postać na pokładzie coraz bardziej intrygowała Borowego.
"kurww" cisnęło się na usta, gdy podniósł głowę znad "worka ze śniadaniem". "No i jeszcze ta Eldfall. Pachnąca chaosem i okresem. Zachowuje się jakby mnie tu w ogóle nie było. może wyparła wydarzenia wczorajszego dnia. Roztrojona uczepiona tego człowieka. ciekawe jaką grupę krwi ma ten Smith..." Weenglaaf rozmyślał trochę o swoim śnie. ile z niego jest prawdą? czy były to wpełni majaki jego zwyrodniałego umysłu, czy przebłysk z przeszłości. Nie chciał bardzo, by ten sen był przebłyskiem rzeczywistych zdarzeń z ubiegłej nocy.
"ciekawe jak daleko lecimy, czy van der Merve mnie znajdzie.... zwłaszcza bez bransolet" spojrzał na swoje ręce. wytarte włosy na przegubach utwierdzały go w poczuciu odosobnienia.
Rozmyślał czy dobrze postąpił i dlaczego coraz bardziej rośnie w nim chęć zatopienia kłów w...
"kurwww" chciałby wypowiedzieć patrząc co pozostało z obfitego śniadania.
 
villentretenmerth jest offline  
Stary 19-02-2012, 11:07   #55
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
John Smith palił jednej za drugim papierosem. Był trzeźwy a rzadko mu się to zdarzało. Spoglądał co jakiś czas na Seatane lecz nie odezwał się do niej słowem, co jakiś czas tylko racząc ją uśmiechem.

"Co ja tu kurwa robię. Oj John.. John.. jak zawsze potrafisz się władować w gówno po uszy.." - upominał się w myślach

- .. dobrać ewentualnie jakiś podstawowy ekwipunek, jest on tam -... - w skrzyniach. - usłyszał John i ocknął się.

Wstał i udał się do skrzynek i stojaków z bronią. Uśmiechnął się pod nosem i zaczął wybierać. Na pierwszy rzut poszedł karabin maszynowy Ares. Magazynek na 30 nabojów o kalibrze 5,56x45 NATO, do którego można było doczepić pas z amunicją, liczącą 100 sztuk.


Kolejny stojak i tym razem Smith rzekł:

- O tak.. chodź maleńki do taty

Wybór egzorcysty padł na DAO-12 zwana potocznie Striker Protecta. Strzelba półautomatyczna, mająca swój rodowód z Południowej Afryki, mająca obrotowy magazynek na 12 naboi 500/800 mm.



Do tego John wziął kilka granatów dymnych oraz kamizelkę kuloodporną. Przezorności nigdy za wiele, a że chyba jako jedyny z tego towarzystwa, był normalny wolał być przygotowany. Resztę czasu poświęcił na modlitwie i poświęceniu nabojów do swojego Smith and Wesson 460XVR. Bębenek tego rewolweru mógł pomieścić tylko pięć naboi, lecz ich kaliber był zabójczy .460 S&W Magnum.

John palił i święcił naboje. Diabli wiedzieli, kogo tam spotka, ale o tym zamierzał dowiedzieć się na odprawie.
John także postanowił zaopatrzyć się w noktowizor, nadajniki które w razie problemów ułatwiły by komunikację oraz system GPS. Strzeżonego Pan Bóg strzeże..
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 19-02-2012 o 18:21.
valtharys jest offline  
Stary 21-02-2012, 16:21   #56
 
villentretenmerth's Avatar
 
Reputacja: 1 villentretenmerth nie jest za bardzo znanyvillentretenmerth nie jest za bardzo znanyvillentretenmerth nie jest za bardzo znany
Gdy Weenglaaf pozbył się całego dzisiejszego śniadania, poczuł się lepiej. postanowił dokuśtykać do skrzyń z bronią. Najpierw spojrzał na broń białą. Ładne wykonane i solidne cudeńka. Niestety prawie wszystkie do otwartej walki. A takiej walki Weenglaaf nie lubił. Nie miał zamiaru głupio zginąć. Życie w lesie wymęczyło jego organizm, reumatyzmy, boleriozy, włośnie i inne cudy niewida już dość go osłabiły, by nie mieć szans z jakimś najemnym bandziorem w wojskowym egzoszkielecie. Przynajmniej nie miał takich szans w dzień.
Znalazł dla siebie całkiem zgrabnie wyważone ciężkie sztylety do rzucania. Jego poprzednie zaginęły w cielsku pięknego odyńca, gdy po pijaku postanowił sprawdzić swoją celność. Tak więc na noże czekały dwa pasy przewieszone przez piersi z odpowiednimi mocowaniami. Zachwycił się pięknymi toporami. Jednak nie zamierzał iść na wojnę z dwuręcznym toporem jak w średniowieczu. Znalazł dla siebie idealną broń. Malutki toporem z uszkiem do przywiązywania. O niebo lepiej wykonany niż jego. Bez skrupułów wymienił broń przy odpowiednim pasie. Pozostałe skrzynie mieściły w sobie już konwencjonalną broń. Doskonałą by wyskoczyć na pierwszą linie i zginąć z wielką dziurą zamiast wnętrzności. Rozwinął swoją wytrzymałą płachtę z rozciągliwego polimeru. Zaczął ostrożnie wrzucać do niej pasy z granatami, uśmiechając się paskudnie przy fosforowych. Robią efekt, gdy wybuchają nieszczęśnikowi nad głową, przy uruchomieniu pułapki. Trochę materiałów wybuchowych i całą górę zapalników. Dorzucił jeszcze garść małych min. A tak by pozbawić kogoś nogi, albo przerwać gąsienicę transportera, czy czego tam ludzie używają.
Tak lubił walczyć. Tak lubił zabijać. W bezpiecznej odległości uchlewać się w barze, gdy wrogowie padają pokotem przez jego pułapki.
Usiadł. trzeźwość mu przeszkadzała. Musiał jednak się ogarnąć, jeśli chce wyjść cało z misji, która na kilometr pachnie kamikadze.
__________________________________________________ ______

Weenglaaf usiadł na swoje miejsce. Nikt za bardzo nie kwapił się do rozmowy. Powstała cisza mniej lub lepiej znanych mu towarzyszy, przy wtórze śmiechów krasnoludów gdzieś dalej skłaniała do rozmyślań.
Weenglaaf zastanawiał się patrząc na bledszą niż zwykle (jeśli to możliwe) Seatane, na ile jego zmęczony umysł zmieszał senne majaki z rzeczywistością. Czy przypadkiem... chyba nie, zwłaszcza że siedzi prawie wszczepiona w Tego człowieka... Tylko dlaczego, gdy na nich patrzył wdzierał się mu do głowy ich obraz wśród śnieżnej zawieji, a do tego widziany z góry.
Lestad i Parov... patrzyli na niego z większym dystansem niż zwykle, dokładnie obserwując każdy ruch. Czyżby przez to, że się umył? "I dlaczego tak mnie bolą plecy?"
Z resztą nie ważne.
Katterine van der Merve. Miał dziwne przeczucie, że jego sen... nie był do końca zwykłym snem. Może ona go spowodowała, bądź co bądź, znała się trochę na magii. Coś chciała mu przekazać, pewnie od dłuższego czasu mierzonego w latach, ale baba to tylko baba, nie powie wprost. Miał nadzieje, że oddalą się na tyle szybko i daleko, by Ona nie mogła go znaleźć.
 

Ostatnio edytowane przez villentretenmerth : 01-03-2012 o 18:27.
villentretenmerth jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172