16-03-2012, 07:39 | #1 |
Reputacja: 1 | [Komentarze] Królobójca Dobra. Myślę że post będzie najpóźniej w niedziele. Jeśli chcecie możecie przedstawić ogólnie swoje postaci, tak napisać o tym o czym każdy powinien wiedzieć. Niektórzy z was już od jakiegoś czasu pewnie byli w tej kompanii, zanim wziął ją na swój żołd jaśnie pan książę Magnus VIII ,,Ognisty'' von Flammend i wysłał w prezencie cesarzowi wraz ze swoim bratem. Niektórzy z was, dokładnie to dwóch zacznie w innych miejscach, będą to Szrama i Thornsen Grimm. Dlaczego? Dowiecie się już z pierwszego postu. Jeśli chodzi o kompanie, to składa się ona z 60 najmitów (w tym niektórzy z was), nie licząc kapitana Magnusa ,,Rudego'' von Flammenda i kilkunastu markietanek, tudzież markietanów, sługów i cyrulika.Myślicie że to dużo? Zobaczymy ilu zostanie was po szturmie na miasto, a wszystko będzie zależało między innymi od rozkazów kapitana i dyscypliny, jaką zdoła mu się utrzymać. Sam kapitan jest nowy w odziale i nie sprawdzony jeszcze w bitwie, więc żołnierze nie wiedzą czy można mu zaufać i jak będzie prowadził ich w boju. W drugim poście przedstawie najważniejsze dla fabuły postaci, mejsca itd. Powodzenia! Dzięki Kermowi mamy też dokument na google dock. Poniżej link żeby nie trzeba było szukać wśród komentarzy: https://docs.google.com/document/d/1...plCWHw_Sw/edit Ostatnio edytowane przez Ebon Hawk : 17-03-2012 o 18:15. |
16-03-2012, 07:40 | #2 |
Reputacja: 1 | Postaci Cesarz Karol I Z Meven Imperrator Cesarstwa, król Meven, Zachodniego Burren, książę Helgesladu, Girlanu, Altermarku, protektor Wschodniej Marhii i Związku Kantońskiego etc. Ten ostatni tytuł może być niesmaczny dla mieszkańców kantonów, zwłasza że ów ,,protektor'' wysłał armie aby paliły i plądrowały ich ziemie. Syn Gravona Ambitny i inteligentny młodzieniec, który uważa że tylko odzyskuje swoje ziemie poprzez ich podbój. Gdyby nie ten pretekst znalazłby pewnie sobie inny. Wielu ludzi uważa go za krwawego tyrana ale to przecież syn swojego ojca. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~ Edmund Heigh Marszałek, główny dowódca wojsk cesarza Karola Meveńskiego. Człowiek pochodzący z ludu, spodobał się jeszcze ojcu swojego teraźniejszego pana, Gravona, gdy jako zwykły dziesiętnik poprowadził mały oddział piechoty i zdobył wrogą chorągiew podczas jednej z bitew. Po tym wydarzeniu został setnikiem i coraz szybciej piął się w górę mimo braku dobrego pochodzenia, aż do zostania najlepszym dowódcą w armii. Zawsze opowiadał się po stronie Gravona, a potem jego syna. Rycerstwo ledwo znosi go na stanowisku marszałka, jednak nie może nie doceniać jego osiągnięć. Ludzie powszechnie znają jego uwielbienie dla swojego poprzedniego pana, oddaje mu niemal boską cześć. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~ Armand Junk Inżynier wojskowy, specjalista od budowy fortyfikacji, dowódca Ochotniczego Hufcu Ulm. Czterdziestokilkuletni mężczyzna, były burmistrz miasta Ulm. Kiedy rada miejska dowiedziała się że chce oddać miasto dla Karola Meveńskiego ledwo uszedł z życiem, zaś miasto jak i cały kanton przyłączyło się do Konfederatów. Po dostaniu się na dwór samozwańczego cesarza, zaczął formować ochotniczą armię, złożoną z żołnierzy pochodzących z kantonu Ulm. Obecnie stan Ochotniczego Hufca Ulm wynosi około 500 ludzi, nie licząc wozów i cywili. Ze względu na znajomość fortyfikacji miasta jest jednym z głównych autorów planu ataku, zaś po zwycięstwie mają obsadzić garnizon. Sam hufiec walczy w barwach miasta Ulm. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~ Herman Gruss Z zawodu kwatermistrz armii marszałka Heigha, z zamiłowania zboczeniec, dewiant i pedofil. Uwielbia młode dziewczynki i wraz z wojną zebrał sobie taki mały haremik składający się z kilkunastu bidulek, które odkupił od żołnierzy w zamian za zniżki na jego towary i specjalne rzeczy. Przy sobie zostawia tylko najładniejsze, inne zaś po wykorzystaniu, te którymi się znudził albo które mu podpadną oddaje dla żołnierzy. Ma wielkie wpływy w armii, więc większość boi mu się narażać. Miejsca Wkrótce Ostatnio edytowane przez Ebon Hawk : 18-03-2012 o 00:27. |
16-03-2012, 08:12 | #3 |
Administrator Reputacja: 1 | Witam zatem wszystkich i życzę przeżycia najbliższego boju, jak i długiej i przyjemnej zabawy podczas sesji. |
16-03-2012, 11:14 | #4 |
Reputacja: 1 | Witam Mam nadzieję, że podołam ! |
16-03-2012, 16:37 | #5 |
Reputacja: 1 | Witam wszystkich, mam nadzieję że sesja ta przyniesie nam możliwie dużą ilość satysfakcji. I wszyscy dożyjemy końca przygody. Wstępną charakterystykę postaci planuję umieścić w pierwszym wpisie. Pozdrawiam
__________________ "Co zbawienie nam, czy piekło! Byle życie nie uciekło!" |
16-03-2012, 19:39 | #6 |
Reputacja: 1 | Dziękuję za przyjęcie. Do zobaczenia na placu boju... Mały wstępniak do mojej postaci. Pierwsze koty za płoty... Kilka lat wcześniej... Na Nimivaldeńskim rynku zebrana tłuszcza brzęczała niczym rój much nad wzdętym trupem krowy. Smrodu niedomytych, spoconych ciał nie chciał rozwiać nawet najlżejszy podmuch wiatru. Było jasno. Było upalnie. Było duszno. Na środku, na drewnianym podeście postawiono szubienicę. Przez surową belkę przewieszono dwie pętle. Ich nadejście poprzedziło buczenie tłumu dochodzące od strony ratusza, w którego podziemiach znajdowały się lochy. Motłoch niczym jedna, żywa masa poruszył się, zafalował, zaśmierdział intensywniej. Szpaler halabardzistów torował drogę. Pilnował, żeby nie doszło do samosądu. Na nadjeżdżający wóz posypał się grad zgnitych owoców. Przed wozem szedł kat. Zwalisty mężczyzna z nagim, owłosionym torsem i czerwonym kapturem przysłaniającym głowę. Utykał na jedną nogę. Orszak posuwał się powoli, dając czas na podniesienie i tak już gorącej atmosfery, urągiwania i gwizdy. Na wozie siedziały plecami do siebie dwie osoby. Dwudziestokilkuletnia dziewczyna patrzyła na rozwrzeszczanych ludzi z pogardą. Przelatujące wokół niej owoce nie robiły na niej wrażenia. Siedzący za nią, kilkunastoletni co najwyżej chłopak zanosił się od płaczu. W końcu szpaler doszedł do podestu, w końcu kat wszedł na scenę, sprawdził czy konopne sznury są dobrze zamocowane, w końcu wóz dojechał a skazańców zwleczono na ziemię. Dziewczyna szarpnęła się, nie chciała być ciągnięta na szafot. Sama ruszyła w jego kierunku. Chłopak natomiast wyrywał się i kopał. Odwróciła się do niego i szczeknęła coś krótko. Przestał się rzucać. Opuścił ramiona zrezygnowany. Powlókł się przytrzymywany przez strażników. Oczy wszystkich zwrócone były dzisiaj na tą małą scenę, na której miał się rozegrać mały spektakl. Było jasno. Było upalnie. Było duszno. Nikt nie zauważył młodego mężczyzny na dachu jednego z budynków otaczających rynek. Prawa strona jego twarzy była jedną, krwawą, nabrzmiałą raną, która piekła i pulsowała. Nagrzane dachówki parzyły go w dłonie. Nie zwracał jednak uwagi ani na opuchniętą twarz ani na poparzoną skórę. Jak inni dzisiejszego dnia oglądał zafundowane przez miasto widowisko. Tłum zawył w zachwycie gdy nogi dziewczyny zadyndały w powietrzu. Ciało zadrgało konwulsyjnie. Po chwili to samo spotkało chłopca. Spektakl dobiegł końca. Mężczyzna na budynku wspiął się na szczyt dachu i przeszedł na drugą stronę kalenicy. Jeszcze dziś opuści miasto. Jeszcze dziś rozpocznie nowe życie. To jemu miano zaciągnąć pętlę na szyi. To on wykpił się śmierci raną na twarzy, po której zostanie mu na zawsze blizna. Nie czuł żalu po towarzyszach, którzy dzisiaj odeszli. Był wdzięczny losowi za to, że dał mu nauczkę, za to, że dał mu drugą szansę.
__________________ LUBIĘ PBF (miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną) Ostatnio edytowane przez Kerm : 16-03-2012 o 23:19. |
17-03-2012, 08:31 | #7 |
Reputacja: 1 | Szary liść, góra i dół; taniec i śpiew; najpiękniejsze chwile, które spędzał na obserwacji przyrody- dzisiejszy ranek nie różnił się od wszystkich, które przeżył w tym mieście człowiek –egzotyczny; kupiec z wyboru, nie zamiłowania. Dziś wstał wyjątkowo wcześnie. Kiedy podnosił się z podłogi, na której zwykle zasypiał, na dworze było mroczno i ponuro, było ciemno i cicho. On był zmęczony. Zaropiałe oczy przeszkadzały tylko chwilę, bo obok posłania leżała miednica z lodowatą wodą, przyniesioną poprzedniego wieczora z oddalonego o kilkaset metrów jeziora. Choć wiele osób dopiero zasypiało, jeszcze więcej kosztowało radości spędzania upojnych wieczorów razem; choć tysiące całe śniły właśnie najpiękniejsze marzenia on i jemu podobni rozpoczynali kolejny dzień ciężkiej pracy. Na placu nie było jeszcze nikogo, dziś to On wyprzedził wszystkich i pierwszy zaczął wykładać swoje towary. Ostatnio zrobił dosyć dobry zakup, który w niedługim czasie miał dać mu majątek. Już niedługo na pustym placu, gdzie teraz pięknego walca tańczą pojedyncze listki hulające w rytmie dyktowanym przez podmuchy porannego wiatru, tak zwykłego w tym obszarze miał rozpocząć się wielki jarmark. Ów listki, ów pusty plac , przypominały mu o jego mieście, przypominały mu o jego dzieciństwie. Zamyślił się. -Słońce na pewno wyszło już zza pojedynczych wzniesień otaczających miasto.- Kupczyk musiał się pospieszyć… Choć w mieście wciąż królował mrok zarzucony niczym sieć przez potężny cień zabudowań miejskich. On musiał się śpieszyć. Wahał się, że nie zdąży przed wyjściem na ulice dzikiego tłumu, który miał go wzbogacić. Od dawna chciał zatrudnić pomocnika, ale, kto by chciał pracować za kilka miedziaków dziennie. Przeto dziś znów cały trud spadł na jego ręce. Kilka godzin później wyszli na plac pierwsi klienci. Oczywiście cisi nie byli zainteresowani artykułami, które prezentował. Byli to: karczmarz pędzący do straganu za kapustą, jakby ta miała uratować jego skórę; ochlej, który szukał okazji, kilka dzieciaków pędzących do pracy i piękna kobieta. Ów kobieta odziana skąpo wychodziła przez okno z wysokiego domu zadaszonego dziwnym materiałem. Ten dom należał do znajomego mu kupczyka… Choć wszystko zaczęło się zwyczajnie(…), niekoniecznie miało się tak zakończyć. Ostatnio edytowane przez kortill : 17-03-2012 o 08:41. |
17-03-2012, 10:22 | #8 |
Reputacja: 1 | Również witam wszystkich i liczę na to, że nie pozabijamy się zaraz na początku (lub nas nie zabiją, różne plotki chodzą...). Oczywiście na dobrą zabawę także liczę... I na krew... I na trupy... I na... No dobra, resztę zachowam dla siebie . Co do postaci: Kalayna to szesnastoletnia służka kondotiera Carla Orsiniego. Tyle o niej wiadomo tym, którzy nie interesują się tą warstwą społeczną. Pozostali przeważnie widzą w niej cichą, posłuszną dziewczynę, oddaną swemu panu. Może nawet ciut za bardzo, wedle niektórych. Szczególnie biorąc pod uwagę opinię i plotki jakie krążą na temat Orsiniego, który wśród ludzi uważany jest za osobę okrutną i mściwą aczkolwiek dobrze się z tym kryjącą. Co takie słodkie dziewczę robi u jego boku, nikt nie wie, ale i tu nie brak złośliwych plotek. W tych akurat nie tkwi nawet ziarno prawdy... Zawsze ma przy sobie dwa zdobne sztylety i nigdy nie widziano jej bez opaski (zwanej przez złośliwców obrożą) na szyi. Ubiór ma prosty, jak przystoi służce, niekiedy tylko nieco zbyt swobodny (rozcięcia spódnicy do wysokości mniej więcej połowy ud, po bokach). Króluje w nim czerń i czerwień.
__________________ “Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.” |
17-03-2012, 10:36 | #9 | |
Administrator Reputacja: 1 | Cytat:
A w ogóle Carlo to kondotier, dosyć już doświadczony w bojach, co z Księstw Południowych przybył, lecz dla jakich powodów do cesarza Karola przystał, tego nikt nie wie. | |
17-03-2012, 15:48 | #10 |
Reputacja: 1 | Dobra, większość posta już mam, a jak się postaram to może nawet przed północą będzie Google dock mi się spodobał, tam chyba każdy może robić wpisy, jeśli ma dostęp. Ja od tego specjalistą nie jestem, więc jeśli ktośby takiego założył to mógłby wkleić link tutaj. |
| |