Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-07-2012, 14:10   #1
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Gdy odejdą bogowie...



“Gdy odejdą bogowie...”

Część I: Lód



Aronbor był niegdyś pięknym krajem. Jeszcze lat temu kilka, kwitł i rozwijał się, szczęśliwie odgrodzony od innych górami na wschodzie i południu, Zimnym Murem na północy a morzem na zachodzie. Prężna, oparta na handlu gospodarka, zamożna w pożywienie i specyficzne rudy, które wydobywano w licznych kopalniach, a także w niesamowite wyroby rzemieślników, radziła sobie doskonale, rosnąc w siłę i bogactwo. Zamknięte granice, a także wykorzystywanie większości ludności przez tych, którzy zdobyli najwięcej, szybko utworzyło specyficzną grupę. Bo trzeba wiedzieć, że choć była niezwykle droga, w Aronborze można było kupić rzecz niezwykłą: magię.

Wszystko wzięło się od olbrzymich kryształów, ponoć pochodzenia boskiego, które magazynowały i pochłaniały moc. Rozsiane po całym królestwie i kierowane przez gildię czarodziejów, tłumiły wszelkie przejawy naturalnej, zrodzonej z talentu magii, pochłaniały ją i co najważniejsze - magazynowały, umożliwiając jej wykorzystywanie przez innych. O to się także rozchodziło. Ściśle kontrolowany przepływ mocy można było bowiem... zakupić za odpowiednią cenę. Kwestią czasu było pojawienie się kogoś odpowiednio zachłannego i ambitnego, kto za pomocą politycznych gier, wojska i czystego złota kupił tyle, aby marzyć o staniu się jednym z bogów. Ten ktoś został zapamiętany jako król Salamander Chciwy, choć teraz jego imię wspomina niewielu, nawet w przekleństwach.

Bogowie potraktowali to bowiem jako obrazę i odwrócili się od mieszkańców Aronboru. Kryształy i drzemiąca w nich moc zgasły. Magia zanikła, a naturalne talenty prawie wymarły. Na modły kapłanów nie odpowiadał już nikt, a modlono się bardzo długo i żarliwie.

A potem nadeszła groza z północy.
Zimny Mur złamał się szybko, a następnie czarne, humanoidalne istoty z północy zalały cały kraj. Zwano ich Mrocznymi, Czarnymi i Żniwiarzami, ale nazwy nie były istotne. Były ich niezliczone ilości, pozbawieni pomocy, rozpieszczeni długim pokojem ludzie nie mieli z nimi szans. Nie minęło pół roku, gdy Aronbor ugiął się i znalazł całkowicie pod panowaniem nowych władców i ich cesarza. Większość ludzi została zabita lub zamieniona w niewolników. Sąsiedzi zza gór zadrżeli ze strachu, teraz żałując, że odmówili pomocy.

I nawet bogowie zdali sobie sprawę, że postąpili pochopnie zaburzając równowagę. Większość z nich była jednakże zbyt uparta i arogancka, aby się do tego przyznać.
Ale nie wszyscy.
Wciąż byli tacy, którzy wrogości, złu i nienawiści chcieli przeciwstawić miłość i honor.



 
Sekal jest offline  
Stary 15-07-2012, 12:41   #2
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Martha stawiała stopy ostrożnie, sprawdzając uważnie śnieg, po którym stąpała. Raki na butach znacznie zmniejszały jej ciężar, ale dziewczyna wiedziała, że lód w wyrąbanych niedawno przeręblach może być jeszcze zbyt cienki, aby ją utrzymać, zwłaszcza, gdy szybko przysypał go śnieg. Ciągle padający śnieg, trzeba dodać. Rudowłosa, opatulona w grube futra i z kapturem zasłaniającym niemal całą jej twarz, nie pamiętała już dnia, podczas którego świata nie zasłaniała biała mgiełka. Nie tu, na północy, na Zwiędłym Jeziorze, gdzie zima odpuszczała rzadko nawet przed pojawieniem się Mrocznych.
Natomiast gdy przybyli, świat zupełnie zapomniał co to wiosna.

Dziewczynie oszczędzono najgorszych widoków. Stary Harl zabrał ją kilka ładnych lat temu, przyjmując jak swoją i otaczając opieką zarówno ją samą, jak i talent, który w niej dostrzegł. Magia, powiadał. Przez jakiś czas nawet mu nie wierzyła, ale potem jej pokazał. Ostrożnie, tylko przy nim, aby kryształy nie odkryły tej małej cząstki. Dzięki niemu żyła.
I jedynie z daleka, z miejsca bliskiemu tego, w którym znajdowała się teraz, obserwowała dymy dogorywającego Searle, jedynego większego miasta w okolicy. Przynajmniej dawniej - obecnie wyłącznie wypalonej całkowicie ruiny. Martha nawet tam nie była, Czarni zbyt często wracali do takich miejsc, szukać ostatnich ludzi. I zamieniać ich w niewolników. Stary wiedział o tym zadziwiająco dużo, nigdy nie powiedział skąd.
A teraz, trzy dni temu, pochowała go.
I została jedynie z Duchem.

Wielki, śnieżnobiały wilkor biegał gdzieś w okolicy, jak zwykle niewidoczny nawet dla niej, chociaż wiedziała czego szukać. Harl zawsze potrafił się porozumiewać ze zwierzętami, ale gdy jego zabrakło, pozostał tylko on, jedyny z którym Martha nawiązała więź, nie rozumiejąc wciąż jej natury. Było to za mało, aby mogła samodzielnie trwać w tym miejscu. Potrzebowała innych, aby nie zwariować, nie zostać pochłoniętą przez biel zimy tego odludzia. Podejrzewała, że w tych czasach odludnych było znacznie więcej miejsc, wcześniej nawet zamieszkiwanych przez wielu. Na razie jednak potrzebowała pożywienia.
Znalazła wreszcie miejsce, którego szukała od jakiegoś czasu. Przykucnęła, odgarniając śnieg dłońmi w grubych rękawicach, aż w końcu dotarła do lodu. Wyjęła z przewieszonej przez plecy sakwy stalowy szpikulec i uderzyła kilka razy z całej siły, przebijając cienką warstwę. Kłęby pary wydobywały się z jej ust, gdy skończyła wyrąbywać przerębel w miejscu, w którym robiła to już wielokrotnie. Miała ich kilka i teraz bała się, że któreś w końcu zamarznie zbyt mocno. Bez pomocy Harla zrobienie dziury w grubym lodzie jeziora było prawie niemożliwe.

Zamrożona woda poddała się wreszcie, łamiąc się z cichym trzaskiem. Dziewczyna odruchowo poprawiła kosmyk rudych włosów, które wypadły jej spod kaptura po zbyt energicznych ruchach. Teraz za pomocą kolejnego narzędzia wyciągała bryły lodu, odrzucając je na bok. Stary zawsze powtarzał, żeby unikać kontaktu z wodą na wszelkie możliwe sposoby. Martha postanowiła, że będzie się go słuchała nawet po jego śmierci, wcześniej przecież nie mylił się w ogóle. Lub prawie w ogóle, ale nie miało to znaczenia. Miała własne możliwości, ale nie chciała ich używać, gdy nie musiała. Harl zapewniał ją, że kryształy umarły, ale strach był wciąż bardzo silny i żywy.
Przez te trzy dni nie zrobiła tego ani razu.
Ostrożnie założyła na haczyk niewielką przynętę i wsunęła do przerębla. Łowienie ryb stawało się coraz trudniejsze, niska temperatura zabijała ich pożywienie i w końcu zabijała też same ryby. Było ich jeszcze dużo, teraz gdy leżące nad Zwiędłym Jeziorem Searle przestało istnieć, nie miał kto wyniszczyć ich populacji zbyt gwałtownie. Te nieprzystosowane do wiecznej zimy niedługo zdechną, pozostałe mogą przetrwać. Martha nie miała zamiaru przebywać tu aż tak długo. Już teraz wariowała.

Zdążyła wyłowić trzy dość spore ryby, gdy do jej świadomości dotarły emocje Ducha. Po chwili poczuła także ten sam zapach co on, mdły, nieprzyjemny i intensywny. Zapach Czarnych, znała go już, wilkor napotykał ich co jakiś czas. Tym razem jednak i ona była poza schronieniem, narażona na wzrok tamtych. Szybko odnalazła zwierzę, teraz, gdy postanowiło podzielić się z nią tym co odkryło, było to już łatwe. Skraj lasu był niedaleko, ale ona była na zupełnie odsłoniętym jeziorze. Padła na śnieg, wkopując się w niego najgłębiej jak mogła. Biało-szare futra, które miała na sobie nie przyciągały uwagi, ale jeśli tamci mieli zamiar przejść gdzieś blisko...
 
Lady jest offline  
Stary 19-07-2012, 14:09   #3
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Spostrzegła ich szybko. Sześć wysokich sylwetek w czarnych futrach. Nie widziała nigdy żadnego z Mrocznych z bliska, ale nawet z tej odległości mogła ocenić, że byli średnio przynajmniej o głowę wyżsi od ludzi i choć budową bardzo ich przypominali, ich skóra miała szary odcień, od dość jasnego aż do prawie czarnego. Zatrzymali się na skraju lasu, tylko krótką chwilę obserwując otoczenie. To oni byli tu panami, nie mieli się czego obawiać, zdawała się mówić ich postawa. Jeden z nich pociągnął za sznurek, wyciągając zza drzew zdecydowanie ludzką sylwetkę i pchnął ją na śnieg. Czarni podążali na północ, to musiał być więc ich jeniec. Zaczęli niespiesznie rozbijać obozowisko.
Martha stłumiła przekleństwo. Ich zachowanie sprawiło, że musiała zostać tu aż do zmierzchu, do którego było niedługo, ale leżenie na lodzie nie ułatwiało czekania. Nie było mowy o dalszym łowieniu, dlatego ostrożnymi, powolnymi ruchami schowała wszystko do sakwy. Z pozostałymi czynnościami musiała poczekać do zapadnięcia ciemności. A przez głowę przelatywała jej cała nawała myśli, od tych rozsądnych aż po szaleńcze. Było ich sześciu, ona była jedna, więc nawet z pomocą ducha przewaga tamtych była trzykrotna. Stary zawsze powtarzał, aby unikać spotkań. Za wszelką cenę.
Tylko uniknięcia spotkania oznaczało śmierć więźnia. A Martha miała dość zarówno samotności jak i ciągłej ucieczki. Zdawała sobie sprawę, że będzie musiała użyć pełni swoich niezbyt wielkich zdolności, ale może dzięki temu także dowie się czegoś więcej? Cały czas bała się, że oni to wyczują. Dla samej weryfikacji tego warto było spróbować.
- Koniec bezczynności! - syknęła do siebie przez zęby, zdejmując z pleców łuk.

Tak czy inaczej, przez jakiś czas mogła tylko czekać. Niewiele też widziała, bojąc się wychylić bardziej, bowiem każda nierówność na jeziorze byłaby dla Czarnych łatwo zauważalna. Śnieg sypał cały czas, ukrywając coraz bardziej ją jak i ślady, które zostawiła. Przyszła z północy i tylko to, oraz ich lenistwo, sprawiało, że nie odkryli obecności dziewczyny. Duch krążył poza zasięgiem zmysłów wroga. Zwierzę już dawno zakwalifikowało wszystkich Mrocznych w poczet najbardziej znienawidzonych wrogów, zresztą tak samo jak Martha. Oboje wiedzieli, że noc przyniesie rzeź. Teraz było jednak tylko czekanie.
Nawet wtedy, gdy od ich strony dobiegł do uszu rudowłosej kobiecy krzyk, a ona sama wychyliła się lekko. Pozycja jednego z tamtych była jasna. Tylko jeden krzyk, a potem cisza, pełna rezygnacji i bólu. Martha zacisnęła zęby, teraz nie mogąc nic zrobić, w żaden sposób pomóc tamtej. Podejrzewała zresztą, że to wcale nie pierwszy gwałt, który przeżywała tamta. Musiała wytrzymać i ten.
Aż do momentu, gdy przyjdzie czas na zemstę.

Noc wreszcie zapadła. Czarni zapalili ognisko, dając do zrozumienia już bez wszelkich wątpliwości, jak bardzo są pewni siebie. Ogień rozjaśniał okolicę i zapewne oślepiał siedzących przed nim nieludzi. Nie znudzili się jeszcze kobietą, zaspokajając na niej swoje żądze, a może zwyczajnie bawiąc się cielesnym poniżaniem jej. Martha była gotowa do działania. Podniosła się powoli, cały czas starając się trzymać jak najniżej i unikać gwałtowniejszych ruchów. Czterech Mrocznych już położyło się na posłaniach, jeden z pozostałych gwałcił jeńca a ostatni pełnił prowizoryczną wartę, wgapiony bardziej w ogień niż w otoczenie. Nie byli przygotowani i to była jedyna szansa rudowłosej, która dopiero po dobrej półgodzinie dotarła do skraju lasu. Tam nabrała pewności, zbliżając się z każdym krokiem. Teraz należało zrobić coś jeszcze, coś czego bała się bardziej od samej walki.
Musiała użyć mocy.

Skoncentrowała się, sięgając wgłąb siebie. Stary zawsze mówił, że moc jest wewnątrz jej samej, rzadki przypadek i to na dodatek słabiej wykrywalny przez kryształy. Jak jednak miało być teraz? Poczuła znajome uczucie, a potem jej głowę wypełniły emocje, pochodzące od tych z obozowiska. Znudzenie wartownika, dokładnie to czego się spodziewała. Dalej było znacznie gorzej. Radość i zwykła sadystyczna satysfakcja tego między nogami kobiety, zmieszana z przyjemnością, choć tłumioną przez pozostałe emocje. Robili to dla zwykłej radości upokarzania, sukinsyny! Nawet jeśli powody nie miały znaczenia, Martha i tak z trudem panowała nad własnymi emocjami. Najbardziej poruszyły ją jednak te, które odbierała od dziewczyny. Był tam bowiem jedynie czysty ból i obojętność. Została złamana, a może moc rudowłosej była za mała? Miała nadzieję, że to drugie. Nie było się co dalej zastanawiać. Wbiła w śnieg dwie strzały, trzecią nakładając na cięciwę. Niestety nie była najlepszym strzelcem, dlatego planowała pociskami powalić tylko wartownika.
Naciągnęła cięciwę, celując długo i uważnie. A potem wystrzeliła, szybko sięgając po drugi pocisk i jednocześnie dając znak Duchowi.
 
Sekal jest offline  
Stary 06-09-2012, 23:58   #4
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Pierwszy pocisk uderzył w bok zaskoczonego wartownika, który krzyknął z bólu. Drugi był już wymierzony lepiej i przeszył szyję ciemnoskórego, posyłając go na ziemię, charczącego i już praktycznie martwego. Można się było jednakże spodziewać, że są oni bardziej wytrzymali od ludzi, a zaskoczenie traciła bardzo szybko. Pierwszy podniósł się gwałciciel, wciąż jeszcze z obnażonym penisem, widocznym w świetle niewielkiego ognia. Naciągnęła cięciwę i wypuściła trzecią strzałę w chwili, gdy czterej pozostali Czarni właśnie wstawali, sięgając po swoją broń. Ostatni pocisk trafił gwałciciela w brzuch, zagłębiając się głęboko w pozbawioną ochrony skórę. Jęknął i opadł na kolana.
To było wszystko jeśli chodziło o zaskoczonego i nieprzygotowanego przeciwnika. Pozostało czterech, uzbrojonych już i gotowych, ale Martha nie zamierzała się wycofać. Nie tym razem. Postanowiła do końca wykorzystać swoją przewagę, odrzucając łuk. Teraz musiała wydawać się im bezbronna. Ruszyła dokładnie wtedy, kiedy z zarośli z drugiej strony wypadł cichy jak noc Duch, potężnym skokiem dopadając jednego z nich. Wilkor był tak olbrzymi, że bez problemu dosięgnął szyi przeciwnika, zaciskając na niej swoje zęby. W rękach rudowłosej pojawiły się bliźniacze, krótkie ostrza, a ona sama zaatakowała ponownie zaskoczonych Mrocznych, tłumiąc w sobie strach. Wiedziała, że ma tylko kilka chwil, nim się otrząsną. Nim do ich świadomości dotrze fakt, że ktoś ośmielił się im przeciwstawić.

Jeden z nich odwrócił się, aby pomóc kompanowi w starciu z wilkorem. Martha szybko dopadła do dwóch pozostałych, wyprowadzając w pierwszego z nich dwa ciosy. Jeden został sparowany z wielką siłą, ale zwinna kobieta skręciła minimalnie swoje ciało i drugie ostrze wbiło się w brzuch Czarnego, przebijając skórzaną zbroję, którą miał na sobie. Spróbowała błyskawicznie odskoczyć, ale śnieg utrudniał ruchy, a zasięg ramion tych nieludzi był ogromny. Pozostawiła miecz w ciele wroga, sprawiając tym samym, że zaczął tracić swoją materialność i znów wykręciła się maksymalnie. Drugi z wrogów i tak ją jednak zahaczył włócznią, która pozostawiła głęboki ślad na biodrze. Zaklęła, ale wciąż miała przewagę zaskoczenia i tego, że nie znali swojego przeciwnika. W pustej dłoni pojawił się sztylet, którym natychmiast cisnęła, a zaraz po nim rzuciła jeszcze mieczem, wybijając Mrocznego z rytmu. Ten trafiony wcześniej opadł na kolana, ale wcale nie zamierzał umierać! Byli znacznie wytrzymalsi od ludzi, ale teraz pozostało tylko trzech. Duch rozerwał tętnicę szyjną jednego z nich i teraz krążył wokół kolejnego, który trzymając włócznię umiejętnie kontrolował zwierzę, nie pozwalając mu podejść.

Martha jednak nie mogła teraz o nim myśleć. W jej dłoniach znów pojawiła się broń, co wyraźnie skonsternowało, ale i rozwścieczyło jej wrogów. Niemal tak, jakby ciągle nie dowierzali, że samotna ludzka dziewczyna może zrobić im krzywdę, mimo, że jeden potężnie krwawił z brzucha, a drugi z trafionego sztyletem ramienia. Musiała zakończyć to szybko, zanim ból i zimno odbiorą jej siłę. Sztuczki z rzucaniem już znali, dlatego teraz zbliżyła się ostrożniej. Byli ostrożniejsi, włócznik osłaniał tego z mieczem, który ledwo trzymał się na nogach. Śnieg uniemożliwiał szybki atak, a włócznia trzymała ją na dystans. Rudowłosa zaklęła w myślach. Nie potrafiła jeszcze dostosować swojej broni w pełni do tego, co podpowiadała jej głowa, więc pozostawała z bronią mniej skuteczną. Jej zdolności szermiercze też wciąż posotawiały dużo do życzenia - do tej chwili działała przez zaskoczenie, które nie mogło zamienić się w “walkę pozycyjną”, którą musiałaby przegrać z tymi doświadczonymi wojownikami. A może nie aż tak doświadczonymi? Gdy przyjrzała się twarzy tego krzywiącego się z bólu, dostrzegła jasnoszarą, młodą skórę i rysy, choć brutalne, to pozbawione oznak starzenia. Ile lat mogli żyć?
~Nie myśl o tym! Musisz ich zabić!~

Korzystając z ich zawahania, skupiła się po raz kolejny, sięgając wewnątrz siebie. I zaatakowała, szybka jak błyskawica. Grot włóczni uniósł się, ale minął ją i tylko drzewce obiły się o żebra, a to było za mało. Dopadła do wroga, wbijając w niego oba ostrza i odskakując od razu przed niemrawym ciosem rannego. Teraz widziała już tylko determinację na jego twarzy, ale on już był martwy. Miecz wbity w brzuch załatwia problemy takie jak on. Pozostał tylko jeden sprawny, ten, który właśnie cofał się przed wilkorem, widząc co stało się z jego towarzyszami. Był najwyraźniej młody, może nawet młodszy od Marthy biorąc pod uwagę standardy obu ras. Niedoświadczony w czymś innym od uważania się za lepszego. Rzucił się do wściekłego ataku na dziewczynę, rycząc coś w swoim języku.
Młody i głupi.
Duch nie czekał nawet chwili, doskakując do niego od tyłu i przewracając w śnieg swoim masywnym ciałem. Włócznia wypadła tamtemu z rąk, a ostatnie spojrzenie, które posłał rudowłosej, zawierało w sobie zarówno strach i błaganie. Nie miała litości, ani z nim, ani z tym rannym.
Stary jednak dobrze ją wyszkolił.
Nagle jej wzrok przyciągnęła leżąca na ziemi, wciąż obnażona nieznajoma. Wszelki tryumf szybko zniknął.
 
Lady jest offline  
Stary 20-09-2012, 16:07   #5
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Martha podeszła do niej szybko, starając się zignorować ból z własnych ran i zmuszonych nagle do silnego wysiłku mięśni. Przykryła dziewczynę, wracając do jednego z Mrocznych i zdejmując z niego ciepłe futro. Ależ oni byli ciężcy! Zdaje się, że naprawdę miała szczęście, że udało się ich pokonać i to praktycznie bez problemu. Gdy wreszcie się jej udało, wróciła do nieznajomej. Rozłożyła futro na ziemi przy ognisku i najdelikatniej jak umiała przesunęła tam dziewczynę, odgarniając z twarzy jej długie, brązowe włosy. Uśmiechnęła się smutno.
- Już dobrze... Nie zrobią ci więcej krzywdy, nikomu nie zrobią...
Tamta chyba jej nie słyszała, ale Martha nie dbała o to. Owinęła ją szczelnie i podrzuciła do ognia. Zanim stąd ruszą, musiała ją trochę ogrzać. Pewnie i tak nie mogła będzie sama iść. Była szczupła, niemal chuda, a siniaki na całym ciele mówiły trochę o tym, jak długo pozostawała w niewoli tych istot. Ilu ludzi jeszcze żyło? Ilu przetrwało w całym Aronborze?
Kolejne pytania niepotrzebne zajmujące jej umysł. Odrzuciła je, oczyściła swoje myśli, skupiła się na pustce. Jej ciało ogarnęło lekkie ciepło, doskonale niwelujące ból. Kolejna z nauk Starego, podobno także pochodziła z głębi jej samej. Szkoda, że nie mogła, nie umiała zrobić tego samego dla nieznajomej.

Rozejrzała się po pobojowisku, a na jej twarzy pojawił się grymas. Wszędzie były zwłoki i krew, nawet śnieg nie mógł zasłonić wszystkich śladów, dlatego chcąc nie chcąc musiała się tym zająć. Podrapała jeszcze Ducha za uchem.
- Pilnuj, aby nikt mi nie przeszkadzał, dobrze? Kto wie, mogą tu być następni.
Drugie zdanie powiedziała bardziej do siebie niż niego. Ściemniło się już poważnie i przebywanie w tym miejscu było niebezpieczne, zwłaszcza, że paliła ognisko. Martha była zdeterminowana. Do przerębla było dość daleko, ale i tak postanowiła przeciągnąć do niego wszystkie ciała. Wystarczyło kilka uderzeń, które poszerzyły go do odpowiedniej szerokości, aby wpychać do środka olbrzymie ciała Czarnych. Żaden z nich nie był faktycznie czarny, mogła też wreszcie przyjrzeć się ich twarzom, martwym i wreszcie rozluźnionym. Wyglądali niemal normalnie. I przede wszystkim, byli młodzi, miała co do tego prawie całkowitą pewność. To pewnie ich pierwsza misja, proste zadanie dostarczenia gdzieś jeńca.
Po tym co zobaczyła i czuła, cieszyła się, że nie będzie im dane podjąć się już niczego innego.

Gdy skończyła, była ledwo żywa. Zrobiło się także zupełnie ciemno, a przez grubą warstwę chmur nie przebijało się światło. Chodzenie po lesie w ciemnościach, mając jeszcze do opieki dziewczynę, która sama prawie nie była w stanie nic zrobić, nie należało do najprostszych. Martha miała nadzieję, że chociaż śnieg nie przestanie sypać i ukryje ten cały bałagan, który pozostał dookoła. Ze wszystkich rzeczy, jakie Mroczni mieli przy sobie, rudowłosa zabrała tylko trochę ziół, jedzenie w postaci suszonego mięsa i sera oraz solidną włócznię z czarnego drewna, którego wcześniej nie widziała na oczy. Resztę także wrzuciła do przerębla, wiedząc, że w tym miejscu nie będzie już mogła łowić. Coś za coś.
Wreszcie podeszła do nieznajomej i ukucnęła przed nią. Uśmiechnęła się smutno, wiedząc, że to nie pomoże. Ku jej zaskoczeniu, dziewczyna uniosła wzrok i popatrzyła na swoją wybawczynię. Odezwała się nawet jako pierwsza, bardzo cichym, drżącym głosem.
- Kim jesteś?
- Mam na imię Martha - utrzymała kontakt wzrokowy z dziewczyną, mimo bólu jaki mimowolnie czuła, gdy ją widziała. Bólu, który chciałaby załagodzić. - Zaprowadzę cię w bezpieczne miejsce. Możesz iść?
- Dam radę. Z tymi potworami dawałam... - głos jej się załamał, ale szybko wzięła oddech, próbując się odgrodzić od wspomnień. - Ja jestem Gwen. Dziękuję ci.
- Nie dziękuj. Nie mogę ci wiele zaoferować. - podała jej ramię i pomogła wstać. Brunetka zachwiała się, ale z pomocą Marthy utrzymała równowagę. - Możesz używać tej włóczni jako laski, jak zgaszę ogień to zrobi się tu zupełnie czarno. Muszę więc przygotować jakieś pochodnie. Musisz iść dokładnie krok w krok tak jak ja, nie bez powodu nie odnaleźli jeszcze mojej kryjówki.
Gwen tylko skinęła głową. Miała bardzo ładną twarz, teraz Martha widziała to dokładnie w świetle ognia. Ostre rysy, piękne, ciemne oczy i jasna cera, teraz ożywiona ogniem. Otrząsnęła się szybko, orientując się, że dziewczyna także się jej przygląda. To nie był odpowiedni moment na to, Stary opieprzyłby ją równo za tracenie czasu. Sprawdziła kilka żagwi i wzięła jedną, a także kilka jeszcze nie podpalonych. Droga mogła zabrać im sporo czasu. Dała także brunetce kawałek sera.
- Zjedz, musisz mieć energię. To nie tak blisko, w nocy wędrówka trwa długo.
W końcu, trzymając w ręku pochodnię, zgasiła ognisko i zasypała je śniegiem, kierując się w stronę jeziora. Niewidoczny wilkor pojawił się tuż obok, a Gwen aż podskoczyła.
- Spokojnie, to przyjaciel. Nazywa się Duch.
Nie przekonała tym dziewczyny, która co chwilę spoglądała na wielkie zwierzę, idąc śladem Marthy. Wkroczyły na zamarznięte jezioro, pierwszy i najłatwiejszy etap podróży.
 
Sekal jest offline  
Stary 05-10-2012, 23:57   #6
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Nie rozmawiały podczas tego trudnego marszu. Rany Marthy przestały już boleć prawie zupełnie, jej naturalnie nienaturalne gojenie działało doprawdy niesamowicie. Ale mimo tego, że narzucała dość solidne tempo, Gwen robiła wszystko, aby nie zostawać w tyle. Zaciskała mocno zęby, przezwyciężając swój ból. Zmęczenie sprawiało przynajmniej, że nie myślała o tym, co się zdarzyło. Nie był to ich pierwszy gwałt na jej osobie, one wszystkie przeorały jej psychikę. One i to, że czuła się jak zwykłe bydło na rzeź, to jak traktowali wszystkich ludzi... Potrząsnęła głową, wyrzucając z niej wszystkie myśli. Bardzo potrzebowała towarzystwa, a rudowłosa odnalazła ją w ostatniej chwili. Następnego dnia zapewne opuściliby już tereny zamieszkiwane przez ludzi przed rozpoczęciem tego wszystkiego. Już to samo sprawiało, że czuła wdzięczność, chociaż wciąż mocno niedowierzającą. Bo ona sama zdążyła się już poddać, zaakceptować swoją powolną, straszną śmierć. Bogowie odeszli, nie wiedziała więc czemu dziękować za ten niesamowity ratunek. Podświadomie całą sobą dziękowała więc nieznajomej.

Martha nie zatrzymywała się, tylko obracała co jakiś czas, sprawdzając czy Gwen wciąż za nią idzie. Gesty współczucia w tej chwili nie miały najmniejszego sensu, znacznie pogorszyłyby sprawę. A dziewczyna mimo niewątpliwego bólu szła szybko. Podróżowanie z Czarnymi musiało ją bardzo wzmocnić, a może już wcześniej była przyzwyczajona do takich wędrówek. Ciemność trochę przeszkadzała, ale rudowłosa świetnie znała drogę, a dodatkowo miała przy sobie nieomylnego Ducha. W końcu dotarły więc do celu, pozornie nie różniącego się zbytnio od wcześniej mijanego otoczenia, prócz faktu, że wszędzie dookoła pojawiły się skały, obok wyrastających zewsząd drzew. Tutaj dziewczyna zwolniła i przepuściła towarzyszkę, sama zacierając za nimi ślady. Zawsze to kilka minut więcej w przypadku, gdyby ich tu odnaleziono.
Zeszły do niewielkiego, wyżłobionego naturalnie zagłębienia i przeszły pod gęstymi chaszczami, za którymi znajdowały się drzwi.

Rudowłosa weszła do środka, pociągając za sobą zaskoczoną Gwen. Dwuizbowa chata oparta była z jednej strony o skały, z pozostałych wkopana w ziemię i dobrze ukryta. Główna izba zawierała łóżka, piec, kominek, stół i krzesła, a także wiele zwierzęcych skór, znacznie ocieplających to wnętrze. Zawieszone były na ścianie jak i pokrywały prawie całą podłogę. Drugie pomieszczenie było znacznie zimniejsze, zamknięte podwójnymi drzwiami. Wydrążoną rynienką płynęła tam woda z ciepłego źródła, w pobliżu którego zbudowano chatę. Tutaj już nie miała w sobie ciepła, ale za to wciąż daleko było jej do zamarznięcia. W zimnym pomieszczeniu można było także przechowywać zapasy, których obecnie prawie nie było. Martha wzięła stamtąd jeden z ostatnich kawałków zamrożonego mięsa i wróciła do głównej izby, pokazując wciąż rozglądającej się Gwen łóżko.
- Usiądź i przykryj się, zagrzeję ci wody i ziół. Musimy cię ogrzać... i umyć.
Niewielkie okna nie dawały praktycznie żadnego światła, nawet w ciągu dnia, więc w nocy było tu prawie zupełnie ciemno. Tylko pochodnia dawała trochę ognia, ale rudowłosa wrzuciła ją do paleniska, gdzie trochę przygasła. Dziewczyna szybko zabrała się za podsycanie ognia. Brunetka wykonała polecenie, zagrzebując się w grube skóry. Drżala, a oczy jej się zamykały, domyślała się jednak, że nie mogła już teraz usnąć. Przyglądała się krzątającej “gospodyni”, i w końcu odezwała się, nie mogąc znieść ciszy. Jej głos był cichy, wciąż przestraszony.
- Czy... czy to wszystko twoje dzieło? - nagle znów zadrżała, widząc jak Martha odwraca się do niej z grymasem na twarzy. - Przepraszam, nie powinnam się odzywać...

Rudowłosa powoli pokręciła głową. Zawiesiła niewielki garnek nad ogniem, a potem podeszła do Gwen, siadając obok. Na jej ustach pojawił się cień uśmiechu, a dłonią bardzo delikatnie przykryła dłoń drugiej dziewczyny.
- Nie bój się. Już nie jesteś wśród tamtych. Ja... po prostu trzy dni temu zmarł Stary, to znaczy mój mentor. Miał na imię Harl. To jego miejsce, on mnie tu przygarnął i uczył, używać i ukrywać moje zdolności.
Brunetka uspakajała się powoli, nie odsuwając się. Przysunęła się nawet bliżej, jak osoba spragniona dotyku, ciepłego i przyjaznego.
- Jesteś czarodziejką? - ożywiła się. - Podejrzewam, że mnie właśnie dlatego ciągnęli tam do siebie... bo znam magię. Niewiele, ale szybko to zauważono. Inni... inni ludzie na mnie donieśli. Po tym jak Czarni przyszli, bardzo wielu się zmieniło...
Martha słuchała uważnie, dla niej były to nowości. Zdziwiło ją jednak zachowanie dziewczyny.
- Po tym co poczułam w twojej głowie, myślałam, że nie ma już dla ciebie nadziei. Spotkaliśmy razem ze Starym... kilku złamanych. Mówił, że nie tamci nie mogli ich wyczuć, bo ich umysły były puste.
Druga z dziewczyn pokręciła głową. Ścisnęła mocniej dłoń rudowłosej. Miała zimne, szczupłe ręce.
- A mimo to mnie uratowałaś... dziękuję ci za to. Z całego serca - jej duże oczy także wyrażały tę wdzięczność. - Zamknęłam przed nimi umysł. Odcięłam się zupełnie, kiedyś... kiedyś nauczyła mnie tego moja matka. Teraz czuję ból... ale nie pamiętam nawet co mi robili. Nie do końca. Na szczęście odważniejsi stali się dopiero po oddaleniu od swoich mistrzów, jak ich nazywają.

Martha wyswobodziła się delikatnie. Wstała i nalała nieco wywaru z kociołka do glinianego kubka, przynosząc to Gwen.
- Są obrzydliwe, ale to mieszanka Starego. Oczyszczają i rozgrzewają, mają także wpływ na umysł. Pozytywny - dodała szybko. - Masz we krwi magię, prawda? To dlatego cię ciągnęli do swoich. Ja przetrwałam ukryta tutaj, ponoć mam magię w głowie, to z niej wszystko wychodzi. Nie znam się na tym, ale potrafię na przykład stworzyć sobie broń. Dzięki temu zabiłam Czarnych - Martha mówiła jakby od wieków nie miała okazji się do nikogo odezwać. Stary rzadko się odzywał. - Nie wiem jak oni to sprawdzają, ale mój mentor twierdził, że tylko ci z prawdziwym talentem do czegoś się nadają, mogą przetrwać i nie zwariować - przerwała na moment. - Musisz... się rozebrać. Spalimy wszystko co masz na sobie. Jesteś mojego wzrostu, mam trochę zapasowych rzeczy.
Zabrała się za przygotowywanie jedzenia w drugim z kociołków. Ogień w palenisku szybko rozgrzewał niedużą izbę, doskonale zabezpieczoną przed przenikaniem zimna z zewnątrz. Jego ciepłe światło sprawiało również, że obie dziewczyny szybko się rozgrzewały. Gwen wypiła szybko zioła, nie krzywiąc się nawet i nie zważając, że trochę parzą w gardło.
- Od dawna nie miałam w ustach nic ciepłego...

Ku zdziwieniu Marthy wstała i zaczęła się rozbierać, nawet nie próbując odwracać się od rudowłosej. Na jej wzrok uśmiechnęła się smutno.
- Wiem, że nie wyglądam za pięknie, ale... zapomniałam co to wstyd. Oni nas trzymali w jednym pomieszczeniu. Zwykle się tego nie robiło, aby nie prowokować.... ale ja jestem przekonana, że mnie nie skrzywdzisz.
Odrzucała kolejne fragmenty podartego, brudnego i niedopasowanego ubrania. Ciało miała bardzo blade, wychudzone. Malutkie piersi lekko sterczały, a tylko na nogach wciąż widać było mięśnie i trochę tłuszczu, przez co nie były chude jak patyki, w przeciwieństwie do rąk. Widać było, że brunetka przez długi czas dostawała zbyt mało pożywienia. Martha nie odwróciła wzroku, przełykając ślinę. Nigdy w życiu nie widziała nagiej kobiety, zresztą nagiego mężczyzny też nie pamiętała, prócz Starego. A Stary był przecież stary. Uśmiechnęła się ciepło do drugiej dziewczyny.
- Jesteś piękna, bardzo piękna. Tylko... trzeba cię podtuczyć. - Z trudem wróciła do przygotowywania jedzenia, wskazując na kosz w jednym z kątów. - Tam znajdziesz ubrania, wybierz sobie coś dla siebie. W nocy nawet pod futrami bywa zimno, gdy ogień przygasa.

Gwen skinęła głową, przeglądając przez dłuższą chwilę zebrane tam ubrania. Nałożyła przez głowę długą wełnianą koszulę i wciągnęła spodnie, wracając na łóżko. Rudowłosa w tym czasie zawiesiła nad ogniem kociołek z potrawką, podrzucając jeszcze do ognia. Drewna również należało narąbać, ale jej ręce gwałtownie zaprotestowały, usiadła więc znów obok brunetki.
- Jeszcze dziś miałam plany, aby nazbierać żywnowści i udać się na południe. Ale teraz... Zdecydowanie potrzebujesz odpoczynku, nabrania sił. Tak jak ja potrzebowałam towarzystwa.
Druga z dziewczyn okryła je futrem, wpatrując się w płomienie.
- Tam nie ma już czego szukać. Czarni kontrolują wszystko i wyłapują takich jak ja czy ty. A inni ludzie wcale nie są pomocni. Bogowie naprawdę nas opuścili, Martha... Tacy jak ty to wyjątek, nawet jeśli gdzieś żyją to z dala od dawnych miast, nie wiemy nawet jak ich znaleźć! Całą straż złapano i zabito, tak przynajmniej mówią. Ja tam nie wrócę, nie mogę...
Podkuliła nogi i objęła je ramionami. Rudowłosa westchnęła.
- Ale ja nie mogę żyć tak jak teraz. Bezczynnie. Oni w końcu nas wyczują i zaatakują nieprzygotowane. A z drugiej strony, musimy ćwiczyć to co umiemy, aby być w stanie się im przeciwstawić. Teraz tu zostaniemy, przynajmniej przez jakiś czas. Opowiesz mi jak tam jest? Prawie nic nie pamiętam z południa, byłam tam tylko będąc małą dziewczynką, zanim zabrał mnie Stary Harl.

Gwen zamyśliła się, patrząc przed siebie pustym, smutnym spojrzeniem. Otrząsnęła się po chwili, mrugając oczami. Otarła szybko pojedynczą łzę.
- Pochodzę z Mayborn. To nie tak daleko na południe jak mogłabyś sądzić. Chociaż stąd, gdy widzi się niedalekie górskie szczyty, to wszystko może wydawać się niezwykle odległe. Gdy się urodziłam to było dobrze prosperujące, duże miasto. Niedaleko był kryształ gromadzący magię, były też szlaki handlowe i rozstaje, więc naoglądałam się nawet przemarszu wojska. Nawet kilku Strażników z Muru, chociaż powiadają, że prawie nigdy nie opuszczali swoich posterunków. Ale już wtedy musieli błagać o rekrutów, a to co im dawaliśmy pochodziło co najwyżej z więzień, bo ochotników nie było.
Przerwała na chwilę, potrząsając głową. Przysunęła się też bliżej Marthy, tak że teraz opierały się o siebie.
- A teraz? Ruiny, w których żyje resztka ludzi. Większość zginęła, pozostali zostali zamienieni w niewolników, a to na dodatek wyzwoliło najgorsze ludzkie cechy. Nie potrafimy się już zebrać w sobie, walczyć, być twardzi. Tylko wciąż myślą jak polepszyć swój osobisty byt chociaż minimalnie. Lata powodzenia zniszczyły Aronborczyków, Martha. Jedyni twardzi ludzie pozostali z bezpośredniej bliskości Zimnego Muru, ale was pierwszych zalała fala Czarnych i być może jesteś ostatnią.
Rudowłosa pokręciła głową, obejmując Gwen i przytulając, raz i mocno. Nie była przezwyczajona do dotyku innego człowieka, zwłaszcza kobiecego i czułego.
- Na pewno nie. Ale wszyscy są poukrywani, tak jak ja. Myślisz... myślisz, że mogłybyśmy nauczyć się zaklęć pozwalających nam ich odszukać? Zgromadzić w jednym miejscu? Nie, to głupie, przecież i tak nie mamy szans z Mrocznymi.
Brunetka nie mogła się nie zgodzić, ale nadzieja zawsze umierała ostatnia.
- Chyba, że bogowie wrócą. Nasza magia się nie wyczerpuje, a może Czarni zaatakowali tylko dla tej zgromadzonej w kryształach? Ona im się skończy,,,
- Ale oni też potrafią walczyć i jest ich całe mrowie!
- Pokonałaś już kilku i to sama. A mimo wszystko nie widziałam ich tak znowu niezwykle dużo. Zwykle posługują się sługami i niewolnikami, mającymi tylko nieliczne z ich cech.

Martha westchnęła, nieprzekonana. Wstała, podchodząc do gotującego się jedzenia i sprawdzając twardość mięsa.
- To tylko gadanie. A jesteśmy tylko dwoma dziewczynami pośrodku niczego, umiejącymi tylko kilka magicznych sztuczek. Ja nawet nie wiem jak zachowywać się w stosunku do innych ludzi. Wielka przywódczyni co drży, gdy siedzi obok ładnej dziewczyny.
Zaśmiała się krótko, jednak Gwen nie podzieliła tej wesołości. Ale nie starała się kontynuować tematu, który teraz faktycznie nie mógł nic zmienić.
- Dlatego musimy znaleźć innych. A czułości łatwo się nauczyć. Pamiętam te jej odrobiny, które otrzymywałam przed pojawieniem się Mrocznych. Pokażę ci, jeśli chcesz. Myślę, że będziemy tego potrzebowały, twardość i nieczułość to zły sposób. Tak ich nie pokonamy. Chodź, to mięso na pewno jeszcze nie jest dobre.
Wyciągnęła dłonie i uśmiechnęła się delikatnie. Tutaj, w ciepłej i cichej izbie ukrytego domu, czuła się tak dobrze, jak nie czuła się od lat. Fakt, że Martha podeszła i pozwoliła objąć w pasie, siadając tuż przed nią, również mocno się do tego przyczyniło. Rudowłosa zadrżała, ale pozostała w tej pozycji, powoli się odprężając.
 
Lady jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172