Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-10-2012, 05:35   #101
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
“Szczęśliwej Drogi”

Przebudził się zmarznięty, na domiar złego zlany dreszczami. Alkohol plus jego własna głupota... to właśnie był przepis na kłopoty jak i na śmierć. Gdyby nie futra i grube przyodziania które zwędził z magazynu dziś mógłby się już nie obudzić. Uprzątnął wszystko to co dało dało radę upchać do plecach, oby tylko rzemienie wytrzymały, a resztą zaś począł nieść na plecach. Wyglądał przezabawnie - skulony, zgarbiony od zimna z pękatym worem, włócznią, kuszą i oczywiście jego własnym mieczem. Z całym tym arsenałem udał się ku gospodzie bo i gdzież indziej miał pójść? O ile pamiętał zwała się ona Szczęśliwą Drogą - zupełnie bezsensowna nazwa. Trunki rzecz jasna były wykluczone, lecz ciepła strawa dobrze by mu zrobiła. Ciemne plamy dały o sobie znać gdy wchodził do przybytku - zachaczywszy o framugę o mało nie upadł z ogromem ekwipunku.

Idąc do karczmy Alnin minął Arabellę. Ze zdziwieniem spostrzegł, że ta postanowiła zrezygnować z zakrywania twarzy.

W samej karczmie nie działo się nic nadzwyczajnego. W sali siedział mężczyzna pasujący do opisu burmistrza.

Po chwili do środka wszedł także Ankarian, o mało co nie wpadając na stojącego w progu Alnina.

Zerkając na zabójcę pozwolił sobie tylko na prychnięcie. Nie zastanawiając się zbytnio zasiadł przy jednym za stołów zaś na zydlu obok położył wszystkie swoje toboły.

- Gospodarzu! Dajże jaką strawę!

Ank już miał coś powiedzieć do Alnina, ale zrezygnował. Zignorował jego obecność i podszedł do karczmarza.

- Gdzie tu macie piwnicę? Muszę do niej zajrzeć - zwrócił się do niego stanowczo, patrząc mu prosto w oczy.

- Dzisiaj jajecznica... Zaraz przyniosę. Ale od ciebie, panie - wskazał na Alnina - wezmę zapłatę z góry.

Ankarian podszedł do karczmarza.

- Gdzie tu macie piwnicę? Muszę do niej zajrzeć - zwrócił się do niego stanowczo, patrząc mu prosto w oczy.

Ten popatrzył się przez moment, jakby miał się poddać sugestii, następnie odpowiedział

- Piwnicę? Po co wam moja piwnica? Nie wiem, jakie na południu są maniery, ale nie przychodzi się ot-tak do ludzi i nie zagląda im do piwnic, jeżeli wie jegomość, co mam na myśli... Jeżeli interesują was trunki, które tam trzymam, to przyniosę, pokażę. Tak.

- Tenże osobnik już tak ma - skonstatował - nieszczęśnik buzdyganem oberwał w łeb od matki pół-orczycy - zaśmiał się - ostawcie go karczmarzu i podajcie ową jajecznicę... i co tam znajdzie się jeszcze - dodał po chwili. Zmierzył oberżystę dziwnym spojrzeniem. - Ale zapłacić? Pracuje dla burmistrza...

Ankarian westchnął cicho.

- Burmistrz mnie przysłał, więc pokaż mi piwnicę. Chyba, że wolisz dostać list, w którym burmistrz potwierdzi prawdziwość mych słów i każe udostępnić piwnice. -. powiedział do karczmarza. - A co do ciebie - zwrócił się do Alnina. - Zamilcz, jeśli nie chcesz powtórki z magazynu. Tym razem bez powstrzymywania się.

- Zaiste. Miarkujesz, iż ktoś uwierzy w twoje łgania? - prychnął - jaką znów powtórkę z magazynu? Zmysły żeś postradał? - nadal siedział w dosyć wygodniej dla niego pozycji - ostaw żeś tego biedaka bo strawę ma mi dać, ostaw go bo sam zaraz dostaniesz list ale prosto między oczy - odrzekł spokojnie.

- Hola, hola! Burmistrz ma swoje prawa, sam go przecież wybierałem, to wiem! Ale na pewno nikt nie dał mu prawa wysyłać ludzi, którzy załatwiają takie rzeczy bez grosza kultury. Nie wiem, czego chcecie od mojej piwnicy, panie. Zejdę tam razem z wami, jeżeli nalegacie. Co nie zmienia faktu, że powinniście się na przyszłość nauczyć, jak się zachowywać u kogoś w chałupie! A poza tym, jak burmistrz chce, to może was karmić, ja jego ludzi za darmo żywić nie będę.

- Ale jego - powiedział cicho do Ankariana, gdy ten kierował się do schodków, przechodząc obok - wolałbym nie zostawiać tu na górze samego z moimi córami. I chyba rozumie waść, dlaczego. Dlatego zapraszamy go również na dół, albo czekamy, aż sobie pójdzie.

Całkiem spora murowana piwnica nie wyróżniała się niczym szczególnym na pierwszy rzut oka. Niemal całkowicie była zastawiona beczkami, lecz choć tylko część z nich była pełna, to i tak znajdowały się tu spore zapasy trunków i jedzenia.

Ankarian jednak wiedział czego szukać. Niekoniecznie gdzie - mechanizmy ukrytych drzwi były siłą rzeczy dość powtarzalne, ale mogły być umiejscowione gdziekolwiek, zwłaszcza biorąc pod uwagę wiek budynku, układ piwnicy mógł się zmieniać wielokrotnie - więc zbadanie całej piwnicy zajęło mu sporo czasu w nikłym świetle.

- Jak się domyślam, haha, próbujecie odnaleźć jakieś tajne przejście, którym przemieszcza się Ambasador, gdy tu przychodzi, panie? Muszę was rozczarować, to z pewnością niemożliwe, wiedziałbym o tym, poza tym wychodząc z piwnicy musiałby przejść koło mnie niezauważony, tak więc to wszystko nie ma... - Karczmarz wszedł za róg, za którym zniknął chwilę temu Ankarian i zatrzymał się z rozdziawionymi ustami, patrząc w ziejącą ciemność.

Prawdę mówiąc, karczma miała przynajmniej dwa tajne wyjścia w piwnicy, jednak to, które otworzył Ankarian znajdowało się w tej części, gdzie ściany były wzmocnione deskami i wystarczyło je rozmontować. Drugie było po przeciwnej stronie - tam dostępu do ziemi bronił mur, lecz w jednym miejscu wnioskując po odgłosach, nie było ziemi, lecz powietrze. Jednak mało prawdopodobne było, by ktoś ostatnio przez nie przechodził.

W tunelu panowała nieprzenikniona ciemność, zdawała się wręcz zasysać nikłe światło z piwnicy. Ankarian nie miał pojęcia, jak rozległy może być system korytarzy, lecz wejście doń bez przygotowania z pewnością mogło skończyć się źle.
 
Issander jest offline  
Stary 18-10-2012, 05:46   #102
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Z wizytą u burmistrza

Droga z “Szczęśliwej Drogi” do domu burmistrza nie była daleka. Paul siedział właśnie nad jakimiś papierami, gdy Arabella weszła do środka. Wewnątrz unosił się ten sam przyjemny zapach, który Arabella zapamiętała z poprzedniego dnia, ale nigdzie nie było widać i słychać jego żony ani dzieci.

Po wejściu burmistrz rzucił jej pytające spojrzenie, jakby przez moment nie skojarzył, że ma przed sobą tą samą osobę którą gościł poprzedniego dnia, ale poza tym nie dał po sobie poznać zdziwienia odmienionym wyglądem kobiety.

- Tak? Masz jakieś pytania? Czy może czegoś potrzebujesz?

Uśmiechnęła się do burmistrza promiennie, zadowolona że ani słowem się nie zająknął o jej wyglądzie, nawet się nie skrzywił! Coraz bardziej podobała jej się ta mieścina.

- Witam. Potrzebuję nie czegoś lecz kogoś, konkretnie maga Yerbana. Zastałam go, czy może już wyszedł? Jeśli się minęliśmy byłabym wdzięczna za informację dokąd się udał.

- Mag najwyraźniej upodobał sobie ogrody przy Świątyni Tysiąca Bóstw. Zapewne tam go znajdziesz. Poza tym obawiam się, że nie najlepiej zniósł przeprawę przez Przełęcz w takich warunkach. Omówiłem z nim parę rzeczy i stwierdziliśmy, że lepiej będzie, jeżeli zostanie w Highmarket - te gobliny dalej tam są i jest on obecnie naszą jedyną łącznością ze światem. Opowiedział mi też o powierzonym mu zadaniu. Nie chciał zdradzić zbyt wiele, jedynie poprosił, żebym znalazł kogoś, kto będzie w stanie wykonać je dla niego. Jeżeli dobrze pamiętam, nie zgodziłaś się pomóc Highmarket, co niezmiernie mnie smuci, lecz być może mag będzie miał bardziej przekonujące argumenty.

-Dziękuję bardzo. Lepiej już pójdę, nie chcę przeszkadzać w pracy, a i Yerban może zmienić zdanie co do ogrodów, a tym samym miejsce pobytu. Do widzenia.- odparła szybko nim burmistrz zdążył powiedzieć coś jeszcze, na przykład dlaczego to powinna zgodzić się dla niego pracować, ukłoniła się i wyszła.

Od razu skierowała się do wspomnianej świątyni, w sumie to cieszyła się że mag właśnie tam się udał gdyż sama miała ochotę ją zwiedzić, a znając umiejętności starca i jego chęć do dzielenia się informacjami była pewna, że przy okazji dowie się czegoś ciekawego.

Zastała maga rozmawiającego z uśmiechniętym staruszkiem z miotłą, którego z początku wzięła za kapłana, ale wkrótce dowiedziała się, że jest to powszechny błąd, a tak naprawdę pełni on funkcję miejscowego ogrodnika. Arabella widziała już ładniejsze ogrody - każda rezydencja jaką widziała na południu miała większy - lecz nie mogła odmówić talentu staruszkowi. Wychodowanie czegokolwiek w tak surowym klimacie, w dodatku w górach musiało graniczyć z niemożliwością i biorąc to pod uwagę, ogrody prezentowały się całkiem nieźle.

- To jest ta młoda dama, która towarzyszyła mi w podróży tutaj. - Zero reakcji na wygląd. - Dobrze, że mnie znalazłaś. Postanowiłem, że muszę ci powierzyć pewne informacje... Ale to może poczekać. Widać po tobie, że chcesz się o coś zapytać, z pewnością w tym momencie jest to dla ciebie ważniejsze.
 
Issander jest offline  
Stary 18-10-2012, 05:47   #103
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Rynek

Białowłosy gdy tylko wstał i zjadł poranny posiłek, skierował się na rynek. Chciał bowiem poznać ludową wersję legendy, głównie dlatego, że wiedział, iż te dwie wersje mogą być od siebie całkowicie różne, a prawda zapewne i tak leży po środku.

Na rynku podszedł do najstarzej wyglądającej przekupki, ukłonił się grzecznie po czym zapytał:

- Dobra kobieto, zechciałabyś może powiedzieć mi legendę o włóczni i mieczu?

Jak można było się spodziewać, wersja opowiedziana przez przekupkę skupiała się bardziej na heroizmie postaci, jednoznacznie wskazywała na to, kto był zły, a kto dobry, bez uzasadniania. Była także mniej bogata w szczegóły. Oprócz tego, nie różniły się wcale.

Pewnie dla każdego człowieka ta informacja nic by nie znaczyła, ale to, że legendy były niemal takie same pozwalało mu tylko podejrzewać, że jest w niej więcej niż jedno ziarno prawdy. Białowłosy uznał, że najlepiej będzie mu spotkać z resztą grupy, nie miał w końcu pojęcia co może żyć w jaskini z włócznią. Gdyby zaś udało mu się przekonać grupę do sprawdzenia tego tropu, miałby dużo większe szanse powodzenia. Dlatego też ruszył z powrotem do “wędzarni” mając nadzieję, że spotka tam chociaż kilka znajomych twarzy.
 
Issander jest offline  
Stary 18-10-2012, 06:03   #104
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
“Wędzarnia”

Gdy Gelid dotarł do Wędzarni, udało mu się znaleźć pokój, lecz miejscowi rzucali mu nieprzyjemne spojrzenia. Najwyraźniej wchodząc przerwał im jakąś ożywioną dyskusję. Jednak po chwili wrócili do własnych zajęć, a po kolejnej - przestali się z tym kryć. Co więcej, dyskusja była tak ożywiona, że nawet w swoim pokoju Gelid doskonale wszystko słyszał. Zmusił się przez chwilę, by powalczyć ze snem.

Jak łatwo się domyślić, rozmawiali o polityce, co jest ulubionym zajęciem ludzi, którzy nie mają na nic wpływu. Większość osób zdecydowanie popierała ambasadora i Legion, lecz spierali się o metody postępowania. Karczmarz wykazywał się częściowo ekstremistycznymi poglądami.

Vernon obudził się w swojej kwaterze w domu Burmistrza. Wydarzenia ostatniej nocy przyniosły mu jedynie trochę więcej informacji odnośnie sytuacji na północy. Vernon nie za wiele zyskał wczorajszą rozmową z karczmarzem “Szczęśliwej Drogi”, jedynie lekkie ukierunkowanie i kilka wiadomości nakreślających nastroje w miasteczku.
Zaplanował udać się na śniadanie. Do “Wędzarni”. Obrócił się na łóżku na plecy i zaczął rozmyślać.
Po prawie godzinnym rozmyślaniu wstał i zaczął się ubierać. Wychodząc przygotowany, obrał kierunek “Wędzarni”.

Rankiem Vernon udał się do Wędzarni. Spotkał tam Gelida, który to właśnie miejsce wybrał na nocleg i właśnie zbierał się do wyjścia. W pijalni nie było nikogo poza jednym mężczyzną, który najwyraźniej wypił poprzedniego dnia za dużo i się zasiedział - przespał całą noc na jednej z ław i nawet teraz co chwila cicho pochrapywał i mamrotał coś przez sen. Karczmarz krzątał się pomiędzy zapleczem a kontuarem.

- Taa? - zaczął opryskliwie karczmarz. - Czego tu chcą z samego rana? Sprawę jaką mają? Tyle się tu tych obcych teraz wzięło - wymamrotał do siebie pod nosem.

-Jo! Jest. Mata coś do żarcia? - warknął spode łba do niego Vernon, po czym podniósł część swojej chusty okrywającą lewą część twarzy. Ukazała się poorana bliznami część twarzy, praktycznie w dużej części zdeformowana. Czerwone oko z dziwną ciemnoczerwoną pionową źrenicą ujrzało wreszcie świat.
Rozsiadł się przy szynkwasie i mocnym ruchem ręki odsunął sprzed siebie brudne naczynia, nie zwalając przy tym żadnego.
Przyglądał się karczmarzowi z zaciekawieniem. Chciał zobaczyć jego wyraz twarzy.

Karczmarz odpowiedział nieprzyjemnym spojrzeniem.

- Mamy rybę, gotowaną lub wędzoną. I surową, soloną, jeżeli sobie życzysz. Jest jeszcze zupa rybna, jeżeli chcesz coś innego. I jeżeli liczysz na zniżkę lub kredyt, to nie osiągniesz tego strasząc mnie bliznami.

- Straszyć nikt nikogo nie będzie, bo i po co? Daj Pan wędzonej ryby.
Vernon sięgnął do kieszeni i położył na stole kilka monet.
- Przejazdem jestem. Te jebane gobliny na przełęczy dały mi popalić. Chuj wie skąd one się tam wzięły! Dużo ich tam Panie, mówię Ci. Ledwom uciekł.

- Gobliny, taa? Więc jesteście tymi ludźmi od burmistrza? - Karczmarz rozejrzał się nerwowo, mimo, że nikogo innego w sali nie było. - Słuchajcie więc, bo nie będę się powtarzać. Lepiej nie przychodźcie tu więcej. Chcę to załatwić szybko.

Karczmarz poszedł zaryglować drzwi, lecz nim to zrobił do środka wszedł Gelid. Nastąpiła wymiana spojrzeń, po której wpuścił go do środka i zasunął ciężką sztabę.

Szybko i nerwowo zaczął tłumaczyć, jak wyglądają sprawy.

Jakkolwiek karczmarz zdecydowanie należał do frakcji Rybaków, podzielał ich poglądy i nie darzył sympatią burmistrza, to domyślał się, że Legion najpewniej wcale nie przysłuży się ich sprawie. Miał on inną wizję, ale chciał dobra dla swojego miasta, a w Legionie widział jedynie jego zniszczenie, gdyż Legionowi najprawdopodobniej zależy na nim jedynie ze względów strategicznych. Dlatego też niechętnym okiem patrzył na wystąpienia Ambasadora, lecz nie był w stanie nic zrobić, gdyż większość Rybaków dała się ponieść fanatyzmowi. Dlatego również udawał fanatyka. Gdyby tego nie robił, straciłby znaczną część przychodów, a gdyby spróbował odmówić Ambasadorowi, mógłby nawet spowodować wybuch zamieszek.

Zaprowadził ich do piwnicy i ciągle zdenerwowany pokazał im wejście do tajnego tunelu i wręczając pochodnie.

- Niestety nie znam drogi. Mam nadzieję, że uda wam się to załatwić jak trzeba. Jeżeli nie... Chyba rozumiecie moją sytuację. Narażam się obydwu stronom. A wszystko dla dobra mojego miasta...
 
Issander jest offline  
Stary 20-10-2012, 17:21   #105
 
Sketch's Avatar
 
Reputacja: 1 Sketch nie jest za bardzo znanySketch nie jest za bardzo znany
- Zasraniec - bąknął pod nosem i walnął pięścią w stół- Ale ja nigdzie się nie ruszam psia mać! Czekajcie sobie... albo racja. Co mi tam - machnął ręką na pozór obojętnie i uśmiechnął się tajemniczo. - Ruszam z wami. - Wstał, po czym zabrał swoje toboły.

Choć przez jego własny miecz, kuszę i włócznię na plecach nieco spowalniał pochód tej małej ekspedycji, poruszał się swobodniej niż na górze, z racji tego, iż ciemność zlewała się z plamami, które do tej pory nie znikły. Trzymał się z tyłu.
- Oberżysto - zaczął spokojnie - miarkowałeś kiedyś co by było jakby przypadek sprawił, iż zmuszony byłbyś tu zostać na dosyć długo? Córy pewno zaskoczyła by wieść od nieznajomego o ich ojczulku - dodał po chwili z nikłym rozbawieniem w głosie, po czym o mało co nie wpadł na karczmarza, który ni z tego ni z owego zatrzymał się.
 
Sketch jest offline  
Stary 20-10-2012, 20:20   #106
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Skłoniła się obu mężczyznom na powitanie. Brak reakcji Yerbana na jej wygląd w ogóle jej nie zdziwił, mag przecież wiedział jak wygląda, natomiast ogrodnik okazał godne podziwu opanowanie, które coraz bardziej była skłonna uznać za cechę wszystkich mieszkańców Highmarket.
-Witam, na imię mi Arabella.-powiedziała wyciągając zdrową dłoń do opiekuna świątyni i patrząc mu w oczy ciekawa czy ją uściśnie.
-Właściwie to chciałabym o coś prosić.- zwróciła się do maga- Widziałam jak nastawiłeś złamany nos Ankariana, chciałabym byś obejrzał również moją dłoń. Oczywiście jeśli to nie będzie kłopot.
 
Agape jest offline  
Stary 21-10-2012, 01:10   #107
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Gelid wszedł do "Wędzarni" w ostatnim momencie. Wysłuchał opowieści karczmarza stojąc pod ścianą z rękami złożonymi na piersi. Nie odzywał się też w czasie gdy oberżysta prowadził ich do piwnicy. Dopiero zobaczywszy tunel białowłosy postanowił się odezwać.

-Pójdę z wami, ale jeśli to jakaś pułapka, to ostrzegam, że nikt nie wyjdzie z tego tunelu.- W głosie białowłosego dało się wyczuć pewność siebie. Wynikała ona z wilgoci powietrza.

Lodowy wąż wziął głeboki wdech po czym wkroczył w ciemność tunelu...
 

Ostatnio edytowane przez pteroslaw : 22-10-2012 o 22:10.
pteroslaw jest offline  
Stary 21-10-2012, 11:03   #108
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Ankarian zignorował gadanie karczmarza. Wolał się skupić na swoim aktualnym celu. W piwnicy musiało być jakieś tajne przejście. W końcu jak inaczej ambasador miałby się tak nagle pojawiać i znikać? Po krótkich poszukiwaniach Udało mu się znaleźć, to czego szukał. Żadnego mechanizmu, tylko zwyczajne deski. Przynajmniej ułatwiło mu to poszukiwania.

Ank uśmiechnął się pod nosem, widząc reakcję gospodarza na widok ciemnego tunelu. Dzięki temu tunelowi był chociaż jakiś ślad, mogący pomóc znaleźć ambasadora.

- Potrzebuję pochodni, albo dwóch - powiedział do karczmarza i spojrzał na Alnina. - A raczej potrzebujemy. Pójdziesz ze mną - oznajmił twardo. Czekając, aż karczmarz przygotuje pochodnie, sam przygotowywał zaklęcie, mające pomóc mu w wędrówce przez ciemny tunel. Wprawdzie pochodnie częściowo rozwiążą problem, ale będą oświetlały za mały obszar.
 
Saverock jest offline  
Stary 21-10-2012, 23:24   #109
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Znów to samo. Ten sam sen noc w noc. Tym razem jednak było coś innego, coś się zmieniło.
Ach. Słowa. Przepełnione mocą, acz opanowane. Wypowiadane wśród cichego huku niewielkiego ogniska płomieni, które płonęły na wprost Gregoriusa.


- ZDOBYŁEŚ OSTRZE... DOBRZE... – Mógł słyszeć zadowolenie głosu. W płomieniach błysnęły znane już z wcześniejszych snów twarze.
- ZNAJDŹ ICH... DOŁĄCZ DO NICH... POMÓŻ IM... – Płomienie zahuczały głośniej, niczym ryk frustracji, wibrujący przez powietrze. Widać było że komunikacja sprawia im wyraźne problemy.
- POROZMAWIAMY PONOWNIE... WKRÓTCE...

A Gregorius obudził się w swoim łóżku na piętrze, zlany potem. Schodząc z posłania, podszedł do miednicy z wodą, by nieco się ochłodzić. Musiał przyznać, te sny budziły jego zainteresowanie. I zaniepokojenie. Widać było, że zainteresowała się nim jakaś moc. Na chwilę obecną wydawała się ona pomocna i dość przyjazna, ale Exardesco wolał zachować ostrożność. Był wykorzystywany wielokrotnie w swoim życiu. Sam również parę razy wykorzystał głupotę ludzką. Był zbyt inteligentny by wierzyć we wszystko co zobaczył.

Wczorajsze konwersacje również nie rzuciły dużo światła na całą sytuację. Najemnik nie spodziewał się dużo, ale miał nadzieję uzyskać przynajmniej trochę. Kobieta, mężczyzna dopiero teraz zorientował się że nigdy nie spytał jej o imię, była posiadaczką ostrza które teraz leżało na jego stole. Rozstała się z nim zaskakująco łatwo, biorąc pod uwagę jego... wyjątkowość. Gdy wczoraj wieczorem udał się do lasu by sprawdzić jego skuteczność, bez żadnego problemu zdołał obalić drzewo jednym ciosem. W tej chwili ostrze wróciło do postaci laski. Najemnik był ciekaw czy uda mu się je wykorzystać w przyszłości. Na razie miał swoje własne ostrze, nie dorównujące tamtemu jakością, ale z pewnością bardziej pewne. Postanowił z rana wpaść do znajomego handlarza, by zdobyć jakąś tkaninę i sznurki, by zabezpieczyć ostrze przez ciężkimi warunkami atmosferycznymi.

Mag również okazał się mało przydatny. Choć dowiedział się parę rzeczy o ostrzu, nie wiedział praktycznie niczego o jego poprzednim właścicielu. Najwyraźniej był on staruszkiem, nazywał się Hono, i zginął gdzieś po drodze. Coś przed nim ukrywał. Człowiek który dożywa do starego wieku i posiada taką broń, nie umiera tak po prostu.

Na razie jednak postanowił zostawić tę sprawę w spokoju. Na wszystko przyjdzie czas...

*******

Później tego dnia, jedząc śniadanie, dostrzegł kolejne dwie osoby pasujące do jego wizji. Na dodatek pracowały one dla burmistrza. Prawie zbyt wygodnie. Westchnął delikatnie. Kończąc jedzenie, wstał od stołu, by ruszyć do piwnicy. Magiczny miecz, obwinięty w płótno przewiesił przez plecy, tak by nie ograniczał on jego ruchów. Swój własny, półtoraręczny miecz stalowy, miał w pochwie pod lewą ręką. Zszedł w spokoju do piwnicy. Co ciekawe, miał wrażenie że płomienie kominka zamigotały delikatnie gdy je mijał. Stwierdził że było to zapewne złudzenie, i postanowił się nim nie przejmować.

Już na dole, widząc otwarte tajemne przejścia, rzucił do Ankariana, który według niego wyglądał na bardziej inteligentnego z dwóch.
- Paul wspominał że zatrudnił paru nowych pomocników. Wspominał również że wspominał o mnie. Tak trudno było powiedzieć że idziecie polować na ambasadora? – Westchnął delikatnie. – Idę z wami. Dostaję zapłatę za rozwiązanie tego problemu, więc nie mogę was puścić samych. – Wzruszył ramionami. – Złoto to złoto. Przyjezdni przodem. – rzucił ze złośliwym uśmiechem.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline  
Stary 25-10-2012, 03:15   #110
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Ogrodnik popatrzył się na Arabellę chwilę, po czym uścisnął jej dłoń. Kobieta zorientowała się, że najwyraźniej w tych stronach nie jest to praktykowane, lecz miał on styczność z taką ilością przyjezdnych, że rozpoznał gest.

- Nazywam się Lu-Tze, moja pani. Niestety muszę teraz odejść. Jesień ułożyła na moich trawnikach dywan z liści i mój obowiązek wzywa do ich uprzątnięcia.

Gdy już odszedł, Arabella zauważyła, że najwyraźniej chciał zostawić ją samą z magiem, gdyż liści było niewiele - tak jakby trawniki zostały uprzątnięte najwyżej godzinę-dwie temu. W dodatku liście wyraźnie nie leżały długo - były wszak jeszcze kolorowe, nie zdążyły zbrązowieć.

Mimo to, nie było tu ludzi, którzy by je zbierali. Przygotowania do nadchodzącej, ciężkiej zimy z pewnością były dla tutejszych bardzo trudne, a do tego doszła jeszcze cała ta sytuacja z Legionem Wyzwolenia na Północy.

- Właściwie to chciałabym o coś prosić.- Zwróciła się do maga, gdy zostali sami. - Widziałam jak nastawiłeś złamany nos Ankariana, chciałabym byś obejrzał również moją dłoń. Oczywiście jeśli to nie będzie kłopot.

- Hm. Hm... - Mag delikatnie ujął jej dłoń i przyglądał się, pomrukując. - Hm... To nie będzie proste. Widzisz, magia lecznicza w najprostrzym wydaniu wygląda tak, że pobudza się naturalną regenerację, jednocześnie dostarczając ciału energię potrzebną na odbudowanie się. Jednak odkażając ranę alkoholem, jakby to powiedzieć... - Mag zastanowił się przez chwilę - Zabiłaś skórę naokoło rany. Martwa nie odbuduje się nawet przy użyciu najsilniejszej magii. Żeby tego dokonać, musiałbym się najpierw pozbyć się tej martwej warstwy... Co, jak się domyślasz, byłoby dla ciebie wyjątkowo bolesne. Oprócz tego trwałoby to przynajmniej z pół dnia i byłoby dla mnie wyjątkowo wyczerpujące, a mam na głowie tyle spraw, którymi muszę się zająć. Ale nie obawiaj się, dziecko. Użyczę ci trochę maści, która złagodzi ból, choć niestety go uśmierzy.

- Nie chcę być nieuprzejma, ale nie wydajesz się być szczególnie zajęty czymkolwiek.

- Och, moja droga - Odparł mag. - Polityka tak czasem wygląda. Uwierz mi, że cały czas kombinuję z burmistrzem, jak zachować pokój w tych stronach. Na razie musimy ostrzec ludzi z Ostatniego Bastionu o Legionie. Nie ma tam żadnego maga, by przesłać mu wiadomość. Próbowaliśmy użyć ptaków, lecz goblińscy Władcy Bestii używają orłów, by przechwycić wiadomości.

Widzisz, moja droga... To miasto jest istotne jako punkt strategiczny, dlatego wątpię, żeby Legion potraktował je źle. Z pewnością nie będzie chciał robić sobie wroga za plecami. Oni z pewnością chcą je zdobyć, gdyż jest to jedyne miejsce, w którym można przeprowadzić przez góry armię. Gdy już to zrobią, pewnie ustanowią burmistrzem jakąś marionetkę. Gdy już przejdą na południe, Highmarket przestanie ich interesować. Na Północy osłabnie handel, więc miast po prostu stanie się na powrót biedne...

Lecz Ostatni Bastion... Ostatni Bastion szykuje się na wojnę z Cesarstwem. Umacnia się od strony wybrzeża. Mężczyźni, którzy mogli chwycić za broń, wypłynęli na południe, na wojnę. A Legion pragnie zająć żyzne i ciepłe ziemie Bastionu. Obawiam się, że jego mieszkańców czeka pogrom. Gdy mężczyźni będą odpierać ataki Cesarstwa, Legion wyrżnie ich rodziny... A oni nie mają pojęcia o tym zagrożeniu. Musimy temu zaradzić. Mam nadzieję, że teraz dostrzegasz, jak bardzo jest to istotne.

Arabella słuchała maga z rosnącym przerażeniem.

- Niestety... To jeszcze nie wszystko. Chodzi o tą sprawę, o której chcialem porozmawiać. Czy zechcesz wysłuchać mojej prośby?

Otrzymałem wcześniej wiadomość od Kapituły magów z Betanii. Jednak do niedawna nie byłem w stanie się domyślić, czego dotyczyła. Zmieniło się to, gdy porozmawiałem z burmistrzem, a także z Lu-Tze, który naprowadził mnie na właściwy trop.

Widzisz, wśród magów byli tacy, którzy uważali, że istnieje czwarty rodzaj magii. Oprócz magii demonicznej, z której korzystają Zaklinacze i Kapłani, magii Języka, której używają Magowie oraz magii energii, z której korzystają Źródła - postulowali jeszcze istnienie magii umysłu, dzięki której człowiek tylko z pomocą myśli mógłby kształtować świat. Co ciekawe, badania wykazały, że mają rację, jednak ten typ magii w naszym świecie jest bardzo słaby. Nawet najbardziej utalentowani psionicy mają bardzo ograniczony zasób zdolności. Często wykorzystujemy psionikę, nawet o tym nie wiedząc.

Wyobraź sobie sytuację, gdy grasz z kimś w kości. Bardzo chcesz, by wypadła szóstka... Kość się toczy... Zaciskasz wargi... I jest - szóstka! To właśnie magia umysłu... Taka jest mniej-więcej siła psioniki dostępnej człowiekowi. Nic więc dziwnego, że badania nad nią zaniechano... Lecz nie wszyscy tak uczynili.

Działo się to w zamierzchłych czasach, gdy magowie często byli brutalni, wywoływali wojny i niszczyli się nawzajem. Powstała sekta, której celem było stworzenie "nowego człowieka", będącego w stanie korzystać z psioniki w większym zakresie. Nazwali się Nienarodzonymi, gdyż uważali się za niższy rodzaj ludzki w stosunku do tego, który zamierzali stworzyć. Wiedzieli, że sami nigdy się nie narodzą jako ten drugi...

Udało im się, choć na temat tego, co właściwie osiągneli istnieje wiele teorii. Wielka wojna pomiędzy magami a Nienarodzonymi była jednym z powodów, dla których magowie zaczeli łączyć się w Kapituły i wspólnie radzić sobie z problemami, które ich nękały. Do tamtej pory każdy mag sam w sobie był instytucją.

Od Lu-Tze dowiedziałem się, że kilka miesięcy temu przez Highmarket przechodził inny mag - potwierdza to wizja, jaką mi zesłano. Udał się on do wioski Springwater, lecz nie wiem, czy miało to związek z czymś, czego dowiedział się o Nienarodzonych.

Chciałbym, byś wyruszyła w jego ślady i zbadała tą sprawę. Burmistrz powiedział, że w tym samym kierunku wyśle wkrótce resztę najemników - jeżeli się zgodzisz, wyrusz razem z nimi.

Proszę cię o to z dwóch względów. Nie tylko muszę zostać tutaj, by spróbować ochronić tych ludzi. Nie, jest też drugi powód.

Według starych podań, magia umysłu była znacznie szybsza od magii Języka. Wielu Magów zginęło, nie będąz w stanie się obronić. Obawiam się, że może mnie czekać taki sam los. Natomiast magia Zaklinaczy... jest równie szybka. Z pewnością zaklinacze lepiej by sobie poradzili z tym zagrożeniem, gdyby byli tu jacyś
- Mag mrugnął do niej okiem. - Oczywiście nie proszę cię o bezmyślne narażanie się. Wystarczy zebrać informacje, a wtedy będę mógł je przesłać Kapitule z Betanii.

Zapewne zastanawiasz się, jak ta sekta może być groźna. Cóż... Podania mówią, że magia umysłu w jakiś sposób wypaczyła Nienarodzonych, choć nie podaje jak. Ponadto zgodnie z ich ideologią uważają się za lepszy gatunek od innych ludzi. W dawnych czasach ich celem była całkowita eksterminacja wszystkich innych świadomych istot i uczynienie z nich niewolników swoich psychicznych mocy. Właśnie tak. Nie podbicie żadnych terenów. Nie wojna z magami. Zabicie lub zniewolenie wszystkich ludzi na świecie.

Ponadto, magowie z Kapituły w wizji, którą mi wysłali, wydawali się być bardziej przestraszeni Nienarodzonymi, niż wojną z Cesarstwem, w której obecnie uczestniczy osiem państw. Wnioski wyciągnij sama.
 
Issander jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172