lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [Lochy i smoki] - Przygoda, przygoda... (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/11448-lochy-i-smoki-przygoda-przygoda.html)

AJT 10-09-2012 12:49

~ Fajne to, to jest~ przeszło od razu Begusowi przez myśl, gdy zobaczył efekty pracy kryształu. ~ Tak mógłbym się pięknie skrywać. No fajne to, to.~

Z ciekawością spoglądał na niuchacza, który nagle im się ukazał i na jego zdezorientowanie. Nie wiedział co mogą teraz uczynić, by się nie ujawnili. Stał więc bez ruchu, spoglądając na Orika, a także na Ronniela, który zdawał się być poza zasięgiem czaru.

- Widać, że węch ich mocną stroną. Patrzcie jak próbuje nas wciąż wyniuchać. Przydałoby się zmylić go, by nam Taelryna nie wyczuł. Jakiegoś śmierdziela mu posłać - powiedział szeptem. Po czym wyszeptał parę słów i spojrzał ponownie na zdezorientowanego wąchacza, próbującego złapać trop.

Fenriz 10-09-2012 16:47

RZEKA
Ledwo Begus wypowiedział swoje uwagi na temat niezwykle czułego zmysłu powonienia flisaka, stała się rzecz nieprawdopodobna. W powietrzu dało się wyczuć bardzo specyficzną i niezwykle drażniąca woń amoniaku. Ostry zapach atakował zmysły i sprawiał, że aż kręciło się w głowie.
To samo musiał poczuć poszukujący ich flisak, gdyż wyprostował się nagle i aż przetarł oczy, a po chwili całą twarz. Jeszcze trzy razy próbował wyłapać zapach obcych, ale unoszący się w powietrzy drażniący aromat skutecznie mu to uniemożliwiał.
Zły i wręcz wściekły tupnął nogą o ziemię i zaczął wracać do swego brata, który oczekiwał go na brzegu.

Taelryn
- Bracie - rzekł flisak po powrocie z nie udanego zwiadu - Bardzo mi się to nie podoba. To jakaś dziwna magia. Na początku czułem wyraźną obecność ludzi w pobliżu. Ruszyłem ich tropem, a gdy byłem coraz bliżej pojawił się nagle obrzydliwy fetor, który uniemożliwił mi dalsze poszukiwania.
- Nie martw się. Nikt nam nie odbierze naszego łupu - wskazał głową związanych i zakneblowanych ludzi - Ruszajmy do Rotrig, czym prędzej. A jeżeli ktoś spróbuje nas zaatakować, to porachujemy mu kości - dodał wyciągając z tratwy, dwie potężne maczugi nabijane kolcami.

Karmazyn 10-09-2012 19:26

Drobne zwierzęta do powiedzenia miały dość sporo. Na nieszczęście dla Beldara informacje, jakimi się z nim dzieliły nawet w najdrobniejszym szczególe nie pokrywały się z zadawanymi przez niego pytaniami.

Zamiast tego udało mu się dowiedzieć, że mrówki nie specjalnie przepadają za dżdżownicami, bo te drugie często wpadają z niezapowiedzianymi, niechętnie widzianymi wizytami do mrowisk niszcząc tak starannie robione korytarze, że ślimakom nie podoba się rosnąca liczba powalonych drzew, bo pokonanie tych przeszkód zajmuje tym biednym jednonogom bardzo, bardzo dużo czasu, że…
Myśliwy w końcu poddał się i zaprzestał prób porozumienia się ze zwierzętami.

Na szczęście okazało się, że ostrożność, jaką większość grupy podjęła była zbędna. Beldar nie przejął się tym specjalnie. Kierował się przekonaniem, że życie nudne a długie jest lepsze od pełnego wrażeń a krótkiego.
Swoją drogą odcięty przez Ronniela jegomość był dość podobny do krasnoludów ze znanej starszemu Johansonowi książki. Tylko one raczej nie miały w zwyczaju wisieć na drzewie w pułapce na zwierzęta.

Nie mając lepszego pomysłu postanowił wysłuchać tego, co małżeństwo miało do powiedzenia. Nawet, jeśli byłyby to same plotki.

Wnerwik 11-09-2012 17:39

Blondyn wpatrywał się w braci-flisaków z dziwną fascynacją. Nie mógł oderwać od nich wzroku, przyglądał się jak... węszą?
Strach go sparaliżował, nie był w stanie odwrócić wzroku, nie był w stanie się choćby ruszyć. Czuł się niczym zwierzyna tropiona przez wilka, coraz bardziej opadająca z sił, coraz bliżej słysząca wycie prześladowców...

Nagle czar prysł, dokładnie w tym momencie gdy jeden z tajemniczych mężczyzn... po prostu sobie zniknął. To jeszcze bardziej przeraziło Taelryna, lecz w ostatniej chwili zdołał zdusić w sobie okrzyk. Nie zamierzał ułatwiać temu "psu", jak go nazwał w myślach, zadania.
Jeszcze bardziej przylgnął do ziemi (aczkolwiek cicho i powoli), chcąc się w jakiś sposób bardziej ukryć, choć nie było to możliwe. Bo jakże ukryć się przed kimś kogo się nie widziało? Kto w dodatku dysponował nadnaturalnym węchem?

Ćwierćelf zaczął już nawet rozważać ucieczkę, lecz gdy już miał się zerwać i popędzić w las poczuł dziwny fetor.
Zapach sprawił, iż chciało mu się wymiotować... lecz najwyraźniej podziałał również na niedoszłego łowcę, gdyż ten ponownie się zmaterializował i, najwyraźniej niepocieszony, poszedł wypłakać się do braciszka.

Taelryn zrozumiał, że to właśnie była jego szansa. Zaczął się przekradać w stronę swych przyjaciół, tak szybko jak tylko mógł jednocześnie pozostając niezauważonym. Na całe szczęście nie musiał martwić się tym, że ktoś go wyczuje - fetor nadal unosił się w powietrzu, za co młody łotrzyk dziękował światu.

- To porywacze - obwieścił towarzyszom, gdy tylko znalazł się w odpowiedniej odległości, by go usłyszeli... gdy będzie szeptał, oczywiście. Co z tego, że flisacy go nie czuli, skoro mogli go usłyszeć?
- Musimy jakoś odwrócić ich uwagę i uwolnić tych ludzi - stwierdził. Wiedział, że towarzysze podzielają jego punkt widzenia - to nie było "odległe" zło w postaci czarnoksiężnika, który hen gdzieś tam daleko przeprowadzał magiczne badania na zwierzętach. Tu była dwójka porywacza i czwórka związanych ludzi, którzy zapewne zostaną... W zasadzie Taelryn nie miał pojęcia co te paskudne rodzeństwo zrobi z tymi ludźmi, lecz podejrzewał, że nie będzie to nic miłego.
- Ja mógłbym zacząć uciekać, a wtedy oni... albo chociaż jeden z nich zacząłby mnie gonić. Wtedy byście mogli załatwić drugiego i rozwiązać tych ludzi - podsunął pomysł w nagłym przypływie odwagi. - Tylko musimy zrobić coś, by byli widoczni. Jak znikną to nie mamy szans.

Aro 12-09-2012 22:52

Aaron nie czuł się dobrze. Wręcz przeciwnie. Drżał jakby z zimna, nogi odmawiały mu posłuszeństwa i cały świat groził nagłym zerwaniem się do obrotów. Zbladł znacznie, co biorąc pod uwagę i tak bladą cerę od spędzania godzin nad księgami, wyglądało dosyć... Upiornie.

Ten dziwny fetor wcale mu nie pomagał. Wzmacniał jedynie pulsowanie w skroniach. Najwyraźniej jego organizm nie był przyzwyczajony do bycia przekaźnikiem energii. Moc naszyjnika przetoczyła się przezeń jak sztorm i kolejna próba rzuciłaby go pewnie na skraj wytrzymałości.

Teraz jednak próbował doprowadzić się do porządku, wyrównać oddech i bicie serca. Niebezpieczeństwo nie przeminęło; musiał być zdolny do pomocy.

Nie myślał nawet jakim cudem Taelryn ich widzi. Zamiast szukać jakichś dziur w zaklęciu, wysłuchał przyjaciela i notując jego słowa w umyśle, jakiekolwiek analizy odłożył na później.

- Taelryn, oni nas nie widzą. - Odezwał się Aaron. - Znaczy ciebie tak, ale mnie, Orika i Begusa nie. Użyłem amuletu. - Wskazał dłonią kryształ i uśmiechnął się. - I rozbiłem zasłonę tego, który się skradał. Pewnie wiedzą, że zniknięcie nic im nie da i nie będą go nawet próbować. Zresztą chyba widać, skoro dobyli tych... - Machnął dłonią w stronę uzbrojonych flisaków. - Jakkolwiek to się zwie. I nie będziesz robić za przynętę.

Pierwszy chyba raz dobył takiego tonu, który nie akceptował sprzeciwu. Najwyraźniej euforia i adrenalina dodały chłopakowi pewności siebie.

- Begus, poślij to w nich. - Rzucił do gnoma, podając mu fiolkę księżycowego błysku. - Jak tylko fiolka będzie w powietrzu, zamykamy oczy i czekamy na krzyki tamtych. Orik i Taelryn, kiedy tamci będą oślepieni, próbujecie ich rozbroić lub spowolnić. Wrzućcie ich do rzeki czy coś. Wszystko, bylebym miał wystarczająco dużo czasu na uwolnienie tych związanych. Gotowi?

Aaron, dobywając sztyletu, miał nadzieję że nikt nie będzie się sprzeciwiał. Nie mieli czasu na kłótnie czy dyskusje i szukanie nowego planu. Ten alchemika do najlepszych i najbezpieczniejszych nie należał, ale mieli jako taką przewagę. Flisacy będą oślepieni i zanim zdołają odzyskać wzrok, Aaron zdąży przechylić szalę na ich stronę. W końcu osiem kontra dwa brzmiało o niebo lepiej niż cztery kontra dwa.

Mógł tylko mieć nadzieję, że nikt z nich nie zostanie ranny. Te kolczate maczugi wyglądały naprawdę paskudnie.

AJT 13-09-2012 08:33

Begus popsioczył trochę pod nosem, jednak ostatecznie przekonany, chwycił fiolkę od Aarona. Zresztą w planie jego rola ograniczała się do rzucenie nią. To powinno być bezpieczne... Jeśli tylko towarzysze przeżyją, to on też... Trzeba będzie im więc pomóc przeżyć...

- No, gotowi... - rzekł bez entuzjazmu, a po chwili fiolka wzniosła się powietrze, rzucona jak tylko najmocniej gnom poptrafił.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:16.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172