Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-08-2012, 12:47   #61
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Widząc, że nawet nie zdążył spróbować uspokoić bestii Ronniel sięgnął po łuk. Kesa klęczała na kolanach z twarzą w dłoniach. Nie trudno było się domyślić co się z nią działo. Elf wyjął strzałę z kołczanu i nałożył ją na cięciwę. Wymierzył w kark wilka i wypuścił pocisk.
- Ech... a mogły przeżyć. - powiedział do siebie.
Gdy już skrócił cierpienia bestii podszedł do młodej.
- Następnym razem sprawdź czy ktoś inny nie zajmuje się właśnie takimi stworzeniami. Mogły przeżyć. Potrafię się z takimi obchodzić. Możesz mi uwierzyć na słowo. - powiedział chłodno i udał się aby poszukać reszty kompani.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 22-08-2012, 14:59   #62
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Post wspólny z google.doc + post własny

- No dobrze Nutpthys, więc twierdzisz, że Ringo jest z prawie wymarłej rasy, wszystko to przez Abidala czy jak mu tam, wszystkich zabrali a ciebie zostawili w klatce i to my mamy pomóc ci w uratowaniu mieszkańców tej wioski pokonując wielkiego czarnoksiężnika z armią zielonoskórych poczwar na swoich usługach. Jak chcesz żebyśmy to zrobili ? Pójdziemy do jego kryjówki, “powiemy uwolnij ich i zniknij z tego świata bo inaczej pogryziemy cię po kostkach”? Jeśli on jest taki potężny jak twierdzisz to nasza broń nic mu nie zrobi, nasza broń tak na dobrą sprawę nie jest bronią tylko rzeczami, które mieliśmy w domu i najczęściej używanymi do codziennych obowiązków. Ja na pewną śmierć nie idę, co to to nie! Kesie też nie pozwolę tam iść, nie mogę dopuścić żeby coś jej się stało. - wtrącił jako pierwszy Karl nie zważając na innych.
- Nigdy nie wysłałabym was na pewną śmierć. Jak mówiłam Abadiel wdarł się do wioski i uwięził mnie niecnym podstępem. Gdyby nie to, nigdy by mu się nie udało uwięzić moich ludzi. Moja moc w obrębie wioski jest znaczna. Niestety im dalej od niej, tym bardziej słabnę. Abadiel o tym wiedział i wywabił mnie z wioski i z pomocą swych poddanych uwięził. Teraz jednak, gdy już jestem wolna mogę was wspomóc swoją magią. Nie oczekuje od was wcale, że pokonacie Abadiela w walce. To mogłoby faktycznie być ponad wasze siły. Chcę tylko, abyście odnaleźli i uwolnili mój lud oraz wszystkich innych, których więzi Abadiel. Pozbawiony ręk do pracy na pewno osłabnie. A wtedy będziemy mogli myśleć, jak się z nim rozprawić. Wtedy też będziecie mogli zdecydować, czy chcecie nam dalej pomagać, czy pójdziecie w swoją stronę. Proszę was jednak o to, byście teraz mi nie odmawiali. Nie mam skarbca pełnego złota i szlachetnych kamieni, ale na pewno znajdę sposób, by godziwie wynagrodzić wasz trud.
Aaron na słowa o wynagrodzeniu uśmiechnął się nieznacznie, a w zielonych oczach coś błysnęło.
- Moja pomoc nie będzie droga. - Powiedział, unosząc znacząco medalion.
- Co zmarłemu po nagrodzie? - zapytał Beldar ze smutkiem patrząc na spalone wilki. - Skoro bez niewolników straci całą swoją potęgę na pewno nie pozwoli by ktoś od tak wkradł się do jego siedziby i ich uwolnił. Ja na śmierć też się nie wybieram. Muszę znać więcej szczegółów. Konkretnych szczegółów. Czym jest twoja moc? Jak możesz nas wspomóc? Z czym będziemy mieć do czynienia? Bo jeśli te wilki - wskazał dłonią na swoich dwóch zwierzęcych towarzyszy - to sprawka tego całego Abadiela czy jak mu tam wolę nie wiedzieć co byłby w stanie zrobić z nami.
- Nie mogę dać ci medalionu - rzekła wróżka - Musisz mi go oddać, to potężny i bardzo niebezpieczny przedmiot. Nie mogę pozwolić, by trafił w niepowołane ręcę. To zapewne i po niego Abadiel przysłał swoich ludzi. On zrobi wszystko, by powiększyć jeszcze bardziej swoją moc.Wyprawa o którą was proszę na pewno jest niebezpieczna, ale dowiedliście przed chwilą, że potraficie sobie radzić w trudnych sytuacjach. Wyprawa ta wymagać będzie nei tylko odwagi i siły, ale przede wszystkim wielkiego sprytu. A wierzę, że go wam nie brakuje. Ja ze swej strony mogę was wspomóc odrobiną mojej mocy. Otoczę was magiczną opieką i błogosławieństwem. Mam też kilka przedmiotów, które mogą się wam przydać i wesprzeć was w tej misji. Proszę pomóżcie mi. Tylko w was jest moja nadzieja.
- Nic nie muszę. - Warknął Aaron w odpowiedzi. Uniósł medalion i założył go na szyję, chowając kryształ za koszulę. - Nie może dostać się w ręce Abadiela, tyle sam wiem. Za wiele w nim mocy. Biorąc pod uwagę fakt, że znaleźliśmy cię w klatce, bezbronną i uwiezioną... Cóż, medalion będzie bezpieczniejszy z nami.
Konkretnie to ta wróżka mówić nie umiała. Beldar nie zamierzał ponawiać prośby o bardziej dokładne wysławianie się. Zamiast tego podszedł do wilków. Ostrożnie położył obu ręce na pysku i spojrzał w oczy. To, że raz go posłuchały nie oznaczało, że może czuć się przy nich bezpiecznie. Skrzydlata nie była jedyną osobą, która mogła im coś powiedzieć. Tak przynajmniej sądził myśliwy. Zwierzęta były równie dobrymi informatorami, co ludzie czy nieludzie. Jeśli tylko te dwa osobniki wiedziały coś na dany temat a to, co z nimi zrobiono nie przeszkodzi chłopakowi w zrozumieniu ich.
„Przepraszam was za to, co zrobiono z dwoma z pośród was. Gdybym działał szybciej może do tego by nie doszło. Jeśli chcecie na kimś odreagować wasz gniew stoję przed wami. Jeśli nie proszę powiedzcie mi czy wiecie, co tu się dzieje?”
Beldar nadal wyczuwał niechęć wilków. Mimo, że go posłuchały nadal były wolnymi i pełnymi nienawiści bestiami, które mogły w każdej chwili zaatakować.
Na pytanie i prośbę chłopaka wilki przez dłuższą chwilę nie odpowiadały. Beldar czuł, że poruzumiewają się między sobą, zastanawiają ją. W końcu zamiast słów przed oczami chłopaka ukazała się przerażająca wizja.
Długie podziemne korytarze, ciągnące się w nieskończonośc. Wyrobiska przy których pracowali w pocie czoła przedstawiciele różnych ras. Ich strażnikami były zielone maszkary, które zostały przepędzone przed chwilą z wioski. W końcu oczom Beldara ukazała się komnata pod ścianami której stały długie półki z książkami oraz alchemiczny stół. Na środku pomieszczenia znajdował się drewniany blat na którym leżał skrępowany wilk. Jakiś zamaskowany człowiek podszedł do niego i zaczął szeptac coś nad uszem, by na koniec wlać mu do pyska jakąś miksturę. Na oczach Beldara wilka rósł niczym pompowany balon. Jego mięśnie pęczniały, kły wydłużały się, a sierć stawała się szorstka i nieprzyjemna.
Wizja zniknęła równie nagle co się pojawiła. Beldar klęczał przed wilkami i wpatrywał się w ich płonące wściekłą czerwienią ślepia. Teraz już wiedział, co się im stało.
Myśliwy był zszokowany tym, co zobaczył. Chore eksperymenty na wilkach zamieniające je w maszyny do zabijania. Nie mógł długo dojść do siebie. Pytanie jakie zadał przyszło mu z trudem.
“Chcecie uwolnić swoich pobratyńców? Chcecie wyglądać tak jak dawniej?”
Wilki przystały na propozycję Beldara i były gotowe wyruszyć, choćby zaraz.
- [i]Skoro ten magik schwytał cię poza wioską i wiedział że w swojej wiosce jesteś silna to dlaczego znaleźliśmy cię w wiosce wróżko? - Bolesław spytał podejrzliwie. Spostrzeżenie było trafne ciekawe jak wróżka spróbuje się wyłgać, jakoś jej nie wierze. Pomyślał
- Przypuszczam, że chciał zwabić inne duchy i jej również schwytać. Nie wiem tego jednak na pewno. Szalony umysł Abadiela kroczy dziwnymi ścieżkami.
- Inne duchy? Jesteś więc duchem?
- Bracie, co ci pokazały wilki ? Nutpthys duchem ? przecież to nie możliwe, mogę ją dotknąć, duchów nie można dotykać więc nie może być duchem. Nie wiem, róbcie co chcecie, idziemy pomóc lub nie, wasza decyzja. Ja w każdym razie trzymam się blisko Kesy żeby jej się nic nie stało. O właśnie, Nutpthys, znajdę tutaj gdzieś jakieś kije żebym mógł zrobić strzały?
Beldar długo klęczał przy wilkach zastanawiając się co też z tym wszystkim zrobić. Jeśli sytuacja przedstawiała się tak, jak pokazały mu wilki...
- Potrafisz przywrócić je do normalności? - Jego słowa skierowane były do wróżki. - Jeśli chcemy tam iść czeka nas przeprawa przez długie korytarze znajdujące się pod ziemią. Jest tam pełno tych zielonych strażników, z którymi mieliśmy do czynienia w wiosce. Do tego pewnie dojdą inne zmutowane wilki. Czemu o tym nam nie mówisz? – Pytanie było wypowiedziane z wyrzutem. Można było się też doszukać złości.
- Jakbyś nie zauważył, Beldarze, wróżka nie mówiła nam o wielu rzeczach i nie odpowiedziała na wiele pytań. - Odezwał się Aaron. Trzymał się w znacznej odległości od wilków, jednak obserwował je z ciekawością. - Poza tym, obawiam się, czy cokolwiek oprócz naprawdę potężnej magii byłoby w stanie im pomóc. Mutacje nie są łatwe do uzdrowienia. Magiczne mutacje - prawie że niemożliwe.
- Przykro mi ja nie umiem im pomóc, ani przywrócić do normalności. Zapewniam was jednak, że jestem z wami szczera i nigdy w niczym was nie oszukałam. Mam dość ciągłego oskarżania mnie o kłamastwo. Nie wiem wiele o siedzibie Abadiela. Nigdy tam nie była. Bardzo możliwe, że czeka was trudne zadanie, ale wierzę że jesteście w stanie to zrobić. W was moja i nie tylko moja nadzieja. To jak pomożecie mi, czy nie?
- Wiem, że Abadiel jest tym złym. - Beldar wpatrywał się w skrzydlatą - Wiem też, że krzywdzi przedstawicieli różnych ras i zwierzęta. Nie wiem natomiast czy ty w tym konflikcie aby na pewno jesteś tą dobrą. Ale nie martw się. Nie wiem jak reszta, lecz ja wyruszę do jego siedziby. Nie, nie dla ciebie... Zrobię to dla wilków. One pomimo, że nie potrafią mówić, przekonały mnie lepiej niż jakiekolwiek twoje słowo.
Myśliwy rozejrzał się po wiosce w poszukiwaniu czegoś.
- Macie tu gdzieś jakąś łopatę?
- Bracie jesteś pewien swojej decyzji ? A tak w ogóle to na co ci łopata? Tak czy inaczej jeśli ty idziesz to ja też, nie pozwolę ci iść samemu.
- Pewny jestem, że wplątaliśmy się w coś, z czego raczej od tak się nie wyplątamy.
- odparł najstarszy z myśliwych podchodząc do trucheł wilków - Chciałbym je zakopać. W końcu nie z własnej woli stały się wściekłe i krwiożercze.

* * *

Aaron nie miał najmniejszej ochoty ryzykować życia swojego i swoich przyjaciół, by pomóc Nutpthys, która od początku zdawała mu się podejrzana. Wróżka twierdziła, że nigdy ich nie oszukała i trochę w tym racji miała. Jednak dla chłopaka, granica pomiędzy oszustwem a pominięciem niewygodnej prawdy była bardzo cienka.

-Nigdy nie byłaś z nami całkowicie szczera. - Zwrócił się do kobiety. - Omijałaś odpowiedzi na niewygodne pytania, jak chociażby na moje o krąg z kości w podziemiach. Teraz chcesz, żebyśmy pomogli ci uwolnić twój lud. Nie zauważyłaś jednak, że jesteśmy tylko bandą dzieciaków, które w starciu z tym całym Abadielem popadają jak muchy.

Skrzywił się nieznacznie na słowa o bandzie dzieciaków. Chciałby myśleć, że są czymś więcej, jednak taka była prawda. A tej się nie wybiera. Można ją tylko zaakceptować.

Prawda w tym momencie wyglądała tak, że nie byli w stanie pomóc ani tym porwanym ludziom, ani wilkom, które zdawały się słuchać Beldara. Dostanie się do siedziby Abadiela byłoby łatwe, o wiele łatwiejsze niż wyjście, którego niektórzy z nich z pewnością by nie przeżyli. Co do wilków... Cóż, Aaron mógłby spróbować odwrócić proces, przez który przeszły. To jest, jeśli w grę wchodziłaby tylko alchemia. Jednak coś mu mówiło, że magia również miała w tym swój udział. Nigdy nie wykonywał tak skomplikowanych procedur i jak już powiedział, mutacje są trudne do odwrócenia, niemalże niemożliwe.

Przypadek beznadziejny.

A jak młody alchemik zapatrywał się na takie, wszystkim było wiadome.

- Nie możemy ci pomóc. - Odezwał się w końcu. - Ani tobie, ani twemu ludowi, ani nawet tym wilkom.

Odwrócił się w stronę swoich przyjaciół.

- Wszystko to jest ponad nasze siły. Ruszajmy. Jak najdalej i jak najszybciej.

„I módlmy się, żeby kłopoty nie zdecydowały się ruszyć za nami”, dodał w myślach.
 
__________________
"Information age is the modern joke."

Ostatnio edytowane przez Aro : 22-08-2012 o 15:05. Powód: Format tekstu.
Aro jest offline  
Stary 22-08-2012, 15:33   #63
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Beldar nie do końca był pewny do podjętej przez siebie decyzji. Chciał pomóc wilkom. Prośby wróżki nie przekonały go ani odrobinę. Czuł, że nie mówiła im o niczym. Ukrywała coś istotnego. Być może współpracę z tym całym Abadielem. Nie był pewny. Tak samo jak czegokolwiek odkąd weszki do wioski.
Zwierzęta, które zostały jego sprzymierzeńcami wydawały się przekazywać mu prawdziwy obraz. Mogła to być jednak jakaś magiczna sztuczka. Nie znał się na magii, a tej w tej sprawie było dużo.

Zaryzykował. Wiedział, że może nie wrócić. Nie mógł jednak pozwolić by zwierzęta cierpiały. Nie mógł jednak iść sam. Swoich przyjaciół przekonywać nie zamierzał. Miał nawet zamiar użyć wszelakich argumentów by za nim nie podążali. Nawet siłowych.
Gdy tylko uda mu się zdobyć łopatę lub cokolwiek innego chciał pochować spalone wilki. Później zamierzał udać się na spacer po okolicy wioski w poszukiwaniu dzikich zwierząt. To z nich chciał zrobić swoich sprzymierzeńców. Chciał im przedstawić wybór. Albo mu pomogą, albo jakiś szaleniec zrobi z nich potwory.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 23-08-2012, 09:15   #64
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Podczas starcia Taelryn nie przydał się na wiele drużynie. Ot, jedynie otworzył kłódkę w klatce wróżki, a ta zniknęła. W czasie gdy inni walczyli, strzelali z łuków i rzucali kulami ognia on się po prostu... przyglądał.
Nie był wojownikiem i nie zamierzał nim nigdy zostać. Poza tym, na co zdałyby się jego malutkie noże na takie wielkie bestie? Tylko by je rozwścieczył...

Na szczęście wygrali i to bez strat własnych. Lecz wróżce nie wystarczało, że ją uwolnili i obronili. Chciała by uwolnili jej lud z lochów wielkiego złego czarnoksiężnika... Istne szaleństwo. Choć z drugiej strony, z pewnością udałoby mu się zakraść do tej twierdzy... To byłoby wyzwanie, choć niebezpieczne. Śmiertelnie niebezpieczne. No i to byłby dobry uczynek, prawda?
Postanowił się odezwać dopiero pod koniec rozmowy z wróżką.
- Ej, wiecie co? - Zwrócił się do przyjaciół. - Ja rozumiem, że jej nie ufamy. Ale powinniśmy pomóc w jakiś sposób... Jesteśmy bohaterami, tak? Prawdziwi bohaterowie by tego tak nie zostawili. - Rozejrzał się po swoich towarzyszach. Miny mieli raczej nieprzychylne. Większość chciała jak najszybciej opuścić wioskę, nim zaatakuje ich coś jeszcze. Zachowanie tchórzliwe, lecz całkiem rozsądne. - Jeżeli nie chcecie ruszyć do siedziby tego maga, to chociaż powinniśmy sprowadzić jakąś pomoc. Jeżeli to tak zostawimy to nie wiadomo co z tego wyniknie. A co jeśli czarnoksiężnik będzie potrzebował nowych niewolników? Nasz dom może być w niebezpieczeństwie. Jeśli nie teraz to za parę lat. - Westchnął. - Nie możemy tego tak zostawić - powtórzył.
Jego spojrzenie powędrowało w stronę Nutpthys.
- Wróżko, gdzie moglibyśmy uzyskać pomoc? Może jest w okolicy jakiś gród albo nawet miasto?
 
Wnerwik jest offline  
Stary 23-08-2012, 18:38   #65
 
Fenriz's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodze
Mimo szczerych słów Nutpthys przyjaciele nadal nie byli przekonani, co do prawdziwości jej intencji i całkowitej uczciwości. Tak, jak mówił Aaron wiele kwestii pomijała ona milczeniem, a to przecież oznaczało, że chciała coś ukryć.
- Jestem wobec was całkowicie szczera - powiedziała lekko załamującym się głosem wróżka, opiekunka wioski - Musicie chyba pochodzić z okolic, gdzie ludzie są bardzo podejrzliwi. Jestem wam wdzięczna za pomoc, ale błagam nie porzucajcie mnie i moich ludzi tylko wy możecie ich wspomóc. Nigdy was nie okłamałam, a pominęłam jedynie sprawy które uważane są w tej wiosce za tabu. Jeżeli jednak nalegacie to złamię je. Kości które widziałeś Aaronie, to szczątki poprzednich wodzów wioski. Są ona tam złożone, by ich duchy opiekowały się tym miejsce i całą społecznością. Ja jestem ich wysłanniczką i pełnię rolę opiekuna i strażnika.
Wtedy odezwał się milczący od dłuższego czasu Taelryn. Jego mowa miała natchnąć towarzyszy do działania. Przecież po to wyruszyli z domu, by przeżyć przygodę. Czy jednak starcie z potężnym czarnoksiężnikiem było tym czego pragnęli? Już teraz mogli zginąć w starciu z wilkami, a co dopiero w jego siedzibie, gdzie tych bestii będzie wielokrotnie więcej.
Widząc, że przemową nic nie wskórał Taelryn, zapytał wróżki:
- Wróżko, gdzie moglibyśmy uzyskać pomoc? Może jest w okolicy jakiś gród albo nawet miasto?
- Trzy dni drogi stąd jest niewielkie miasteczko - rzekła zasmucona Nutpthys - To dość duża osada. Muszę was jednak ostrzec, że żyją tam strasznie okrutni i skąpi ludzie. Kiedyś żyliśmy z nimi w zgodzie, ale gdy oni porzucili kult przodków i zwrócili się ku nowej wierze, która przynieśli kupcy ze wschodu nasze drogi się rozeszły. Ci nowi bogowie są źli i okrutni. Nie przypuszczam, abyście znaleźli tam kogokolwiek kto będzie chciał mi pomóc.
Skoro nie chcecie mi pomóc, to nie ma innego wyjścia jak pożegnać się z wami. Proszę jedynie na koniec, by Aaron oddał mi moją własność, a będziemy mogli rozstać się w pokoju.

Przyjaciele spojrzeli po sobie i szybko zgodzili się z Aaronem, że próba pomocy Nutpthys i jej ludowi oznaczałaby dla nich śmierć. Musieli opuścić wioskę i szukać przygód, gdzie indziej.
Jedynie Beldar i Karl chcieli udać się do siedziby Abadiela. Nawet jednak ich nie przekonała wróżka, a wilki z którymi rozmawiał Beldar.

Większość przyjaciół wyszła ze świątyni. Wydawało się, że w tym miejscu część z nich rozdzieli się i pójdzie w swoją stronę. Także Marlowe stwierdził, że wróci do wioski i że to co przeżył wystarczy mu na resztę życia. On wolał jednak spokojne życie w Idleville.

W świątyni został jedynie Aaron i Nutpthys.
- Jeszcze raz proszę, byś oddał mi moją własność. Kradzież to zły czyn i sprowadza na jego sprawcę samo nieszczęście. Ostrzegam cię. - głos wróżki zmienił się i czuć w nim było rosnącą agresję - Oddaj mi mój kryształ.
 
Fenriz jest offline  
Stary 24-08-2012, 10:37   #66
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Begus dawał coraz więcej wiary słowom wróżki. Ale w sumie wiele jego postawa się nie zmieniła. Nie był on dzielną, bohaterską personą, mogącą stawiać się przeciw niebezpieczeństwu. On był małym, zlęknionym gnomem, który skrywał wszystkie swe strachy za maską gbura.

Spojrzał na pozostałych towarzyszy, na tą większość, która miała zamiar opuścić wioskę. Ich wybór go cieszył i z pewnością miał zamiar go utrzymywać. Przygodę jeszcze znajdą, cóż tym dzieciom przyniesie śmierć na początku swej wielkiej drogi? Nutpthys i cała wioska nie obronili się, a banda ‘szczeniaków’ pokona złego czarnoksiężnika ze zgrają swych groźnych pomocników. Ta myśl nie wydawała się realistyczna Begusowi. Zdrowy rozsądek podpowiadał ~Spieprzaj gdzie pieprz rośnie~. I tak też Begus miał zamiar zrobić.

Z tego miejsca nie interesowały go żadne skarby, starał zapomnieć o zmęczeniu, chciał iść, iść nim więcej zielonoskórych tu wróci. Pewnie w strone miasta prowadził jakiś szlak. Mniej lub bardziej uczęszczany, ale zawsze to jakaś droga. Optował za tym, by udać się nią.
 
AJT jest offline  
Stary 24-08-2012, 19:32   #67
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Syn Oliego nie doczekał się udziału w walce. I wcale mu to nie przeszkadzało. Traktował swą pozycję jako ostatnią redutę, więc ucieszyło go, że wrogowie zostali odpędzeni, nim do niej dotarli.

Gdy niebezpieczeństwo zostało zażegnane, młodzi bohaterowie rozpoczęli naradę - co dalej robić, dokąd wyruszyć, czy zaufać tajemniczej wróżce? Orik przysłuchiwał się, rozważał i wreszcie zabrał głos.

- Moja pani - rzekł wpierw do Nutpthys - Powiem wprost: uwierzyłem ci. Jestem wojownikiem i nie dla mnie zawiłości i drugie dna. Moja robota jest prosta, tak jak moje słowa: tak na tak, nie na nie. Jednak twe zwlekania, unikanie odpowiedzi i brak otwartości zasiały niepewność w sercach mych towarzyszy i odebrały ci wiarygodności w ich oczach. Nie pomogę ci - nie dlatego, bym źle życzył tobie i twej wiosce, ale dlatego, że moja lojalność należy się wpierw moim przyjaciołom - to z nimi trzeba mi iść, dbać o spójność i bezpieczeństwo tej drużyny. Życzę ci jednak, byś odnalazła bohaterów, chętnych podjęcia się tego, czego my się nie podjęliśmy.

Zwrócił się tymczasem do Aarona:

- Aaronie, oddaj tej pani naszyjnik. Nie należy on do ciebie, a znalazł się w twych rękach przypadkiem.

Po czym rzekł do wszystkich:

- Przyjaciele! Znów przychodzi nam wyruszyć w poszukiwaniu przygody. Nim jednak wybierzemy cel, wysłuchajcie mej prośby: nie rozdzielajmy się. Jakkolwiek słuszne mogą być wybory pojedynczych z nas, czasem należy zrezygnować z nich, wybrać kompromis dla dobra drużyny. Tylko działając razem możemy zapewnić sobie bezpieczeństwo i sukces w wielkim świecie, o którym tak mało wiemy. Wyruszyliśmy jako drużyna i w drużynowym braterstwie nasza siła. Nie jesteśmy pojedynczo silni, nie jesteśmy doświadczeni, nie wiemy, co czeka nas wokoło. Trzymanie się razem - to nasz największy atut. Beldar… - odwrócił się do młodego druida - proszę.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 24-08-2012, 20:12   #68
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Beldar czuł się zagubiony. Chociaż to słowo w pełni nie oddawało stanu, w jakim się znalazł. Wiedział, że misja, jakiej się podjął była samobójcza. Szanse, że wyjdzie z siedziby Abadiela żywy były znikome. Wolał sobie nawet nie wyobrażać, co też się z nim stanie w razie pojmania przez wroga. Tak było lepiej. I bezpieczniej dla zdrowia psychicznego.

Pomimo to nie zamierzał się wycofywać. Decyzję podjął niemal w momencie przekazania mu przez wilki wizji. Ruszy pomóc swoim zwierzęcym towarzyszom w oswobodzeniu ich pobratymców. I zanosiło się, że zrobi to samemu.
Nie miał swoim przyjaciołom za złe podjętej przez nich decyzji. Tak było nawet lepiej. Nie sposób było wymagać od nich by ryzykując własnym życiem ruszyli z myśliwym by wspomóc go w jego krucjacie.

- Rozumiem cię Orliku, ale nie mogę tego zrobić. – Beldar odpowiedział na słowa kowala. [i] – Wiem, że SAM wiele nie zdziałam, lecz znacie mnie zapewne wystarczająco długo by wiedzieć, że nie mogę zostawić tych zwierząt samych sobie. Jestem posiadaczem niezwykłego daru, którego dokładnych właściwości zawsze chciałem się dowiedzieć. Zwierzęta traktują mnie jak swojego, jestem w stanie się z nimi porozumieć tak jak z wami. Możliwe, że nawet lepiej. Właśnie ze względu na ten dar nie mogę teraz iść z wami. Zawsze uważałem, że w życiu nie ma nic za darmo. Być może właśnie takie działanie będzie moją zapłatą za tę zdolność. [i] – chłopak zrobił przerwę.
Zastanawiał się jak powiedzieć reszcie to, co jemu nie dawało spokoju od początku ataku na wioskę.
- Poza tym, wątpię by ten cały Abadiel od tak sobie darował nam zabicie swoich ludzi. A zdecydowanie lepiej by jego gniew spoczął na jednym z nas zamiast na wszystkich.
– myśliwy znowu zamilkł.
Zbliżył się do swojego brata, znacząco kładąc rękę na jego ramieniu. –A co do ciebie młody to musimy porozmawiać chwilę na uboczu.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 24-08-2012, 21:17   #69
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Ronniel siedział ja jednej z ławek i przeżuwał suszone mięso, które wziął ze sobą jako prowiant. Z uniesioną jedną brwią przysłuchiwał się w milczeniu (nie licząc mlaskania).
- Wiesz co Beldar? Sam ubiłem dwóch. Więc jeśli dojdzie do jakiejś zemsty tego całego Abadiela to również będę jej elementem. W dodatku... mam jakieś dziwne przeczucie, że dowiem się w końcu co oznacza ten amulet wiszący na mojej szyi i czemu co noc zaczyna bić dziwnym srebrnym blaskiem. Cóż... to kiedy ruszamy? - zapytał wyjmując sztylet i odkrawając sobie pajdę chleba.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 26-08-2012, 13:57   #70
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Alchemik jedynie westchnął i wywrócił oczami, kiedy po raz kolejny został „poproszony” o oddanie wróżce amuletu. Nie zamierzał się z nim jak na razie rozstawać i kiedy został sam na sam z Nutpthys, tyle jej powiedział. Jej agresywny ton sprawił, że chłopak przełknął głośno ślinę i zaczął się powoli cofać do drzwi świątyni. Był gotów bronić się i krzyczeć wniebogłosy o pomoc przyjaciół, gdyby kobieta go zaatakowała. Atak nie nadszedł. Ciszę przerwało jedynie kilka słów w obcym języku i cichy trzask, kiedy wróżka po prostu zniknęła. Mimo że jej już tutaj nie było, to słowa ostrzeżenia nadal dźwięczały w głowie alchemika. Nie zamierzał jednak zastanawiać się nad ich znaczeniem i zawoalowaną w nich groźbą. Mieli ważniejsze sprawy na głowie.

* * *

- Nie powinniśmy się rozdzielać. - Aaron zgodził się z Orikiem, kiedy wyszedł ze świątyni i dołączył do innych. - To jest, jak na razie. Zostaliśmy zaatakowani, zbliża się noc i niedługo zmęczenie skutecznie uniemożliwi nam podróż.

Odwrócił się w stronę braci, którzy właśnie prowadzili zaciętą dyskusję na uboczu i podniósł głos, tak żeby wszyscy go słyszeli.

- Powinniśmy ruszyć dalej wzdłuż rzeki, dwie, może trzy ligi i rozbić obóz. Wszyscy razem. - Rozejrzał się w poszukiwaniu wsparcia. - Może ci, co nas zaatakowali byli jedynie zwiadowcami. Kto wie, w okolicy może być ich więcej. Może zostaniecie złapani albo zabici, zanim będziecie w stanie pomóc wilkom. - Zwrócił się do braci, Bolesława i Ronniela. - Zostańcie z nami chociaż do rana, dopóki nie przekonamy się, że okolica jest w miarę bezpieczna.

Aaron jednak nie powiedział na głos tego, co chciał. Że przez noc może znajdą sposób, by zatrzymać swych przyjaciół, którzy chcieli ruszyć na spotkanie swojej śmierci. Coś podpowiadało chłopakowi, że jeśli się rozdzielą, już więcej się nie zobaczą. Marlowe ruszył z powrotem do Idleville, myśliwi i Ronniel lada moment mogli ruszyć w swoją stronę. Jeśli po jednej przygodzie stracą połowę swych towarzyszy, jak potoczy się druga czy trzecia? Zwłaszcza że większość osób, które znały się na walce, zamierzała się rozdzielić.

Musieli znaleźć sposób, żeby ich zatrzymać. A zagryziona warga alchemika dawała świadectwo, że pod czarną czupryną trwa właśnie burza mózgów.
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172