Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-08-2012, 14:34   #71
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
- Aaronie Sigmundssonie! - gromko odezwał się Orik - Jesteś złodziejem bez czci i honoru! Przywłaszczyłeś sobie rzecz, która znalazła się w twych rękach przypadkiem, pomimo próśb właścicielki, nie proponując nawet zapłaty. Takim zachowaniem przynosisz wstyd swemu rodowi!

Tymczasem na temat rozdzielania się syn Oliego nie miał nic do powiedzenia. Był wojownikiem, wierzył, że każdy człowiek jest kowalem swego losu i może dysponować sobą, swoją własnością i swoim życiem. Jeśli przyjacielskie rady nie zatrzymywały Johansonów i Ronniela - należało uszanować ich decyzje.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 26-08-2012, 15:59   #72
 
SyskaXIII's Avatar
 
Reputacja: 1 SyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnie
Karl na prośbę brata odsunął się z nim na bok i zaczęli się sprzeczać:

- Wiesz dobrze, że to misja samobójcza. Nie możesz iść ze mną. – Beldar zwrócił się do brata gdy tylko odciągnął go na bok. - Twoim zadaniem jest pilnowanie Kesy, nie pomóc w szaleńczej misji swojemu bratu.
- Nic z tego bracie, nie pozwolę ci iść samemu, nawet jeśli to misja samobójcza to nie mógłbym wrócić, któregoś dnia do domu i powiedzieć ojcu, że jego najstarszy syn zginął. Kesą na pewno dobrze się zaopiekują, ze mną i tak nie byłaby aż tak bardzo bezpieczna, jestem na za lekkomyślny. Także albo idę z tobą albo ty nie idziesz nigdzie.
- Lepiej, żebyś wrócił tylko ty, niż żeby nie wrócił żaden z nas. Wątpię też by wilki były zadowolone z wycofania się z oferty pomocy. To ja wyszedłem z tą ofertą, więc to ja powinienem iść. Ty się w to nie mieszaj. Idź z innymi.
-przykro mi Beldar, albo idziemy razem albo nie pójdzie żadne z nas. A jeśli nie pójdziesz i sądzisz, że wilkom się to nie spodoba to jakimś dziwnym trafem nagle zginą jeśli tylko krzywo na ciebie spojrzą. Razem lub wcale i nie ma innych wymówek.
Czemu jesteś taki uparty? Nie lepiej szukać nowych przygód? Nie ciekawi cię co będzie dalej? Tutaj nie czeka cię nic przyjemnego. - Beldar coraz bardziej zastanawiał się czy nie użyć rozwiązania siłowego.
Słysząc za sobą słowa Ronniela myśliwy zrezygnował z dalszego przekonywania brata. Z założenia miała być to samotna misja. Jednak nie chciała taką pozostać.
- A róbcie co chcecie. A ty Karl pamiętaj. Jeśli zginiesz znajdę sposób by cię wskrzesić i torturować do końca mojego życia.
- Nie martw się bracie, nie sprawie ci tej przyjemności odparł z uśmiechem młodszy z braci
To dobrze. Rano ruszamy. Musimy odpocząć. - podjął decyzję Beldar.

~~***~~

Karl zwrócił się do wszystkich: [i] Wygląda na to, że od jutra nasze drogi się rozchodzą, obiecajmy sobie wszyscy, że wrócimy wszyscy żywi przynosząc wiele opowieści do domów i mam do wszystkich prośbę jeśli tylko któreś z was będzie się wahać z dalszym postępowaniem proszę, niech wraca od razu do domu. Nie chcę wracać do wioski i powiedzieć: " Niestety twoje dziecko zginęło ". A do Ciebie Oriku mam najważniejszą prośbę, zaopiekuj się nimi i nie pozwól żeby coś im się stało, zwłaszcza Kesie.
 
SyskaXIII jest offline  
Stary 26-08-2012, 18:18   #73
 
korwinlk's Avatar
 
Reputacja: 1 korwinlk nie jest za bardzo znanykorwinlk nie jest za bardzo znany
Gdy bracia Jahansonowie stali odeszli na ubocze Bolesław zbliżył się do nich ukradkiem i przysłuchiwał się ich rozmowie. Jednak okazało się że nie on jedyny. Ronniel który siedział i mlaskał pierwszy odezwał się przerywając rozmowę braci. Po nim podszedł Bolesław.

Także z wami pójdę przyjaciele myśliwi a co do tego że ojciec może nas już nigdy nie zastać w domu, to wszyscy podjęliśmy takie ryzyko opuszczając naszą rodzinną wieś. Chociaż nieświadomie jednak zrobiliśmy to. Gdy siedziałem na dachu i strzelałem do pędzących w moją stronę jeźdźców zrozumiałem to. Życie poszukiwacza przygód nie jest usłane różami. Mimo to nadal chce nim być nawet jeśli miałbym nigdy nie wrócić do domu. Nie powstrzymasz mnie od iścia z tobą strasząc mnie śmiercią. W końcu każdy kiedyś ginie nawet elfy. A jeśli mag straci wilki to może przynajmniej uda nam się uchronić naszą wioskę przed atakiem w końcu jest blisko i może być następna. Niechaj wilki prowadzą.
 
__________________
Co tam komu w duszy gra
Co kto widzi w swoich snach
korwinlk jest offline  
Stary 26-08-2012, 21:06   #74
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Słowa Ronniela – ostre, ale szczere – pomogły Kesie przestać rozczulać się nad sobą.

„Co się zadziało, jest zadziane – powiedziała sobie – Tym wilkom życia nie zwrócę, a tą lekcję zapamiętam sobie do końca życia. Nie wolno używać ognia do żyjących istot”.

Otarła rękawem twarz rozmazując resztki łez. Przez chwile przysłuchiwała się wymianie zdań między chłopakami i wróżką, nie wtrącając się jednak. W końcu podjęła decyzję. W zaistniałej sytuacji mogła być tylko jedna. Podeszła do druida.

- Beldar – powiedziała, a w jej głosie brzmiała granitowa pewność – ja tez pójdę z tobą. Chcę pomóc innym wilkom. Bo te cierpiały i zginęły przeze mnie. Zadośći.. zadość.. zadośćuczynić – przypomniała sobie słowo.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 27-08-2012, 15:56   #75
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Taelryn pożegnał się z Marlowe. Było mu smutno, że przyjaciel postanowił go opuścić i wrócić do wioski, ale przecież nie będzie go zatrzymywać... Nie każdy czuł zew przygody, tak jak Taelryn. Ćwierćelf nie zamierzał wracać do wioski, przynajmniej przez kilka najbliższych lat. Miał jeszcze sporo rzeczy do zobaczenia - miasta, morze, smoki... Nie mógł wrócić.

Widząc reakcję Orika na to, iż Aaron postanowił zatrzymać naszyjnik dla siebie, Taelryn uznał, iż lepiej będzie jeśli zatroszczy się o coś ładnego dla siebie, nim syn kowala skończy wzniosłe przemowy.
Dużo ładnych rzeczy widział w domu w którym uwięziona była wróżka, tam więc się udał.
Jak zwykle, nikt nie zauważył jego zniknięcia.
Wybrał sobie kilka ładnych, niedużych rzeczy i jakby nigdy nic wrzucił je sobie do plecaka. Uznał, że powinien mieć przy sobie coś wartościowego, szczególnie jeśli mieli udać się do miasta... Przecież nikt z jego przyjaciół nie miał pieniędzy, gdyż w wiosce po prostu czegoś takiego nie potrzebowali. Każdy sobie pomagał, a jeśli już ktoś z kimś handlował to na zasadzie wymiany.

Wrócił akurat pod koniec rozmowy o podziale drużyny na dwie grupy. Dalej uważał pchanie się do domostwa czarnoksiężnika za zły pomysł, ale jak widać, tej bandzie z lasu nikt nie był w stanie przemówić do rozsądku - nawet największe "autorytety" w grupie - Aaron i Orik.
Przyjaciele podzielili się na dwie grupy, a Taelryn został w tej która nie miała zamiaru uwalniać wilków. Szczerze mówiąc, to ćwierćelfa niewiele obchodziły te zwierzęta. Bardziej obchodzili go zniewoleni mieszkańcy wioski... Ale przecież nie mógł im pomóc, prawda? Przynajmniej nie w bezpośredni sposób.
- Udajmy się do miasta - rzekł do grupy, z którą zamierzał pozostać. - Może uda nam się nakłonić tamtejszych ludzi, by nam pomogli. Poza tym, teraz o wiele trudniej będzie nam przeżyć w dziczy - wszak wszyscy myśliwi postanowili się od nas odłączyć.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 29-08-2012, 00:10   #76
 
Fenriz's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodzeFenriz jest na bardzo dobrej drodze
WSZYSCY
To była ich ostatnie wspólne chwile. Kto mógł przypuszczać, że zaledwie kilka dni po wyruszeniu z wioski i pierwszej prawdziwej przygodzie, przyjaciele się rozdzielą. Wydarzenie w opuszczonej wiosce mocno podzieliły przyjaciół.
Wszyscy jednak zgodzili się, że rozsądnie będzie tę noc spędzić jednak jeszcze razem.
Opuścili, więc wioskę i szli przez jeszcze przez jakiś czas. Chcieli oddalić się od wioski na wypadek, gdyby słudzy Abadiela wrócili w większej liczbie.
Księżyc stał już wysoko, gdy dotarli do kamienistej plaży nad rzeką, ukrytej pośród gęstego sitowia. Rozpalili niewielkie ognisko i po szybkim posiłku udali się na spoczynek. Dzięki talentom Beldara nie musieli wystawiać wart. Chłopak poprosił wilki, by te czuwały i w razie niebezpieczeństwa podniosły alarm.
Wszyscy mogli, więc udać się na zasłużony odpoczynek po tym jakże ciężkim i bogatym w doświadczenia dniu.


Nazajutrz przywitała ich jakże piękna i zachęcająca do dalszej wędrówki pogoda. Słońce od samego wschodu grzało bardzo mocno, co zapowiadało kolejny upalny dzień. Drużyna zjadła ostatni wspólny posiłek i zapadły ostateczne decyzje. Marlowe pożegnał się ze wszystkimi twierdząc, że on chyba jako jedyny z nich wszystkich nie nadaje się na bohatera, czy nawet awanturnika. Najlepiej zrobi, więc jak wróci do domu dopóki nie jest daleko. Przy okazji ostrzeże wszystkich przed tajemniczym Abadielem, który jest ponoć spragniony władzy i być może zacznie zapuszczać się w dalsze tereny.
Karl, Beldar, Ronniel, Bolesław i Kesa postanowili ruszyć na jakże niebezpieczną wyprawę do obozu Abadiela. Nie chodziło wcale o to, że chcą jednak pomóc Nutpthys. O wiele bardziej interesował ich los zmutowanych wilków i ich braci. Czekała ich niewątpliwie niezwykle trudna misja, ale byli gotowi się jej podjąć i spróbować swoich sił.
Orik, Begus, Aaron i Taelryn nie zamierzali ryzykować utraty życia i postanowili ruszyć dalej wzdłuż rzeki.
Przyjaciel pożegnali się serdecznie życząc sobie nawzajem szczęścia i powodzenia. I każda z grup poszła w swoją stronę.

Karl, Beldar, Ronniel, Bolesław, Kesa
Zaraz po tym, jak pożegnali się z przyjaciółmi i oddalili się od swego nocnego obozu Beldar ponownie przemówił do wilków. Przyjaciele nie raz widzieli, jak przemawiał on do zwierząt i za każdym razem było to równie niezwykłe. Wilki nastawiły uszu i słuchały go uważnie. Nadal jednak wystarczyło na nie spojrzeć, by człowiek obleciał strach. W ich wyglądzie było coś co sprawiało, że po plecach przechodziły ciarki.
Na prośbę Beldara wilki mruknęły potwierdzającą i ruszyły przed siebie. Po kilku krokach ruszyły biegiem przed siebie. Zatrzymały się po około stu metrach i odwróciły się w kierunku grupy ludzi, czekając na nich. Przyjaciele ruszyli za nimi. Sytuacja powtarzała się wielokrotnie, aż cała drużyna dotarła do rozległego lasu. Zbliżało się południe i było naprawdę gorąco.
Przyjaciele postanowili odpocząć na skraju lasu w cieniu rozłożystych sosen. Beldar i Karl od razu spostrzegli, że las do którego mieli wejść jest bardzo starym lasem. Zarówno wielkość drzew, jak i szerokość pni o tym mówiła. Myśliwi czuli jednak coś jeszcze, co mniej obeznanym ludziom umykało. Chodziło o zapach. Ten mistyczny zapach, którym charakteryzują się prastare bory i puszcze. Jeżeli ten zapach czuć było już na skraju lasu, aż strach pomyśleć jak wygląda jego serce.
Przyjaciele odpoczywali i posilali się, gdy usłyszeli nagle wołanie:
- Ulryku! Ulryku mój kochany! Gdzie jesteś? Zostawić cię na chwilę, a ty już się gubisz? Urlyku odezwij się!
Głos dochodził z głębi lasu i należał najwyraźniej do jakieś kobiety.


Orik, Begus, Aaron, Taelryn

Po pożegnaniu z przyjaciółmi czwórka, która za nic nie chciała angażować się w śmiertelnie niebezpieczną przygodę ruszyła dalej wzdłuż rzeki.
Pogoda była do marszu idealna. Cudownie grzejące słońce, bezchmurne niebo i lekki, chłodny wietrzyk płynący od rzeki.
Większość podróży minęła na dyspucie pomiędzy Orikiem i Aaronem. Kwestia zabranego wróżce medalionu ciągle powracała. Słysząc przekomarzania się towarzyszy Taelryn cieszył się w duchu, że nikt nie wie o złotych talerzach i sztućcach, jakie wyniósł on z domu wójt. Gdyby Orik wiedział, co ma w plecaku zapewne także i jemu suszyłby o to głowę. A tak cała jego uwaga skupiła się na Aaronie.

Około południa grupa dotarła do miejsca, gdzie rzeka się rozwidlała. Jedna odnoga dalej biegła prosto niczym strzała, a druga skręcała w prawo i zaczynała się wić niczym wąż po piasku.
To właśnie z tej odnogi płynęła ku nim dużej wielkości tratwa. Na jej pokładzie znalazło się miejsce na ustawienie sporych rozmiarów budki z krytym dachem.
Wszyscy dostrzegli, że na pokładzie poza dwoma flisakami, który sterowali tratwą znajdują się także inne osoby. Było ich czterech i wszyscy siedzieli w kuckach z rękami założonymi za plecy. Wyglądało na to, że są oni skrępowani i uwięzieni. Tratwa wyraźnie zmierzała ku niewielkiej kamienistej plaży, która znajdowała się około stu metrów przed grupę wędrujących przyjaciół.
Gęste sitowie rosnące wzdłuż brzegu pozwalało na skrycie się i w razie konieczności obserwowanie tratwy z ukrycia. Mądrzejsi o doświadczenia z wróżką Nutpthys, przyjaciele musieli postanowić co dalej.
 
Fenriz jest offline  
Stary 30-08-2012, 10:17   #77
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
PLAŻA

Begus zdziwił się, że większość opowiedziała się za tym, by ruszać na złego czarnoksiężnika. ~Zmysły postradali~ pomyślał, można powiedzieć, że szkoda mu ich było. Chwilę się zastanawiał, czy zmienić zdanie, ale trzęsące się ze strachu nogi podpowiadały, Nie. Z ulgą usłyszał, że Orik, Aaron i Taelryn, też obrali taką drogę jak i on. Z nimi mógł czuć się bezpieczniej. Wyruszyli więc.

Sprawa naszyjnika niewiele obchodziła młodego gnoma. Lepiej że Aaron go ma, niż ta skrzydlata. Takie było jego zdanie. Begusem nie targały moralne rozterki, nic a nic. Ale nie miał zamiaru stawać też jako strona konfliktu. Lepiej pozostać w cieniu, jak zawsze.

Gdy ujrzeli tratwę, Begus spojrzał na pozostałych. Oj jaką miał nadzieję, że Orik nie ruszy na pomoc zniewolonym. Tych dwóch flisaków wyglądało na ogromnych, za dużych jak na gnoma, jak i pewnie jego towarzyszy. A biorąc pod uwagę, że pochwycili już czwórkę, to kolejna czwórka dzieci nie będzie dla nich problemem.

Najlepiej będzie się skryć teraz w sitowiu. Tu ich nie zauważą…
 
AJT jest offline  
Stary 31-08-2012, 17:15   #78
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Skraj lasu

Rzadko, kiedy zdarza się, że człowiek dostaje to, co chce. Częściej nie dostaje nic lub dostaje coś, czego nie chce nawet w najczarniejszych koszmarach. Sytuacja Beldara kształtowała się na pograniczu drugiej i trzeciej możliwości. Co prawda wyruszył na pomoc wilkom, lecz nie zrobił tego samego. Czwórka jego przyjaciół postanowiła zaryzykować swoje życie i ruszyć by pomóc mu w ratowaniu zwierząt. Wszystkiemu mogła być winna przemowa, jaką wygłosił przed opuszczeniem wioski. Pewnie przez nią nie był teraz sam. Żałował, że w ogóle wtedy się odezwał.
Właśnie przez takie myśli najstarszy z myśliwych praktycznie nie odzywał się do innych. Jedynie, jako taki kontakt utrzymywał z wilkami, prosząc je by badały teren przed nimi.
Upał nie poprawiał nastroju młodzieńca. Każdy krok poprzedzała dokładna obserwacja okolicy. Palce lewej dłoni zaciśnięte miał na kiju. Pewna część jego umysłu krzyczała, by porzucić misję. Była ona jednak dość skutecznie zagłuszana przez resztę umysłu.

Dopiero dotarcie do lasu poprawiło jego humor. Stanął na jego skraju i głęboko wciągnął powietrze.
-I oto masz las Bogusławie. – przemówił przyjaźnie – Prastara puszcza, w którym twoja kusza zapewne nie będzie miała okazji by się nudzić.
Posiłek w cieniu drzew był chyba najlepszym, co mogło ich obecnie spotkać. Przynajmniej tak było według Beldara. Myśliwy zawsze lubił takie miejsca. Co prawda wiek lasu nie był powodem do radości, ale w tej chwili wszelkie zmartwienia odeszły na dalszy plan.

Głos dobiegający z głębi lasu gwałtownie przybliżył ten plan do teraźniejszości. Chłopak instynktownie chwycił kij. Rozejrzał się po najbliższej okolicy poszukując źródła głosu. Nie udało mu się nic dostrzec. Na domiar złego wilki gdzieś poszły. Ich zmysły byłyby w tej chwili dość pomocne. Problem zagubionej miłości nieznajomej był jej problemem i najlepiej jeśliby takim pozostał. Już jedna kobieta wpędziła ich w niezłe problemy.
Zawsze to jednak lepiej było mieć pojęcie dzieje się w okolicy. A któż lepiej mógł o tym wiedzieć, jeśli nie tutejsze zwierzęta? Pozostawało jedynie znaleźć jakieś, za co Beldar niezwłocznie się zabrał.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 31-08-2012, 20:57   #79
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Całą drogę Ronniel szedł w milczeniu. Gorąco nie dawało mu żyć. Nienawidził tak prażącego słońca. Cały czas starał się iść zasłonięty przed światłem przez drzewa. Nocami dopiero jego oczy mogły normalnie funkcjonować. Przyjaciele mogli zauważyć, że przed zaśnięciem elf oddala się na chwilę od reszty i wyciąga swój sztylet. Przyglądał mu się, a w świetle księżyca ostrze połyskiwało bladą błękitną poświatą. Podobnie amulet w kształcie księżyca wiszący na srebrnym łańcuszku przy szyi elfa.

Kolejny dzień przyniósł ze sobą następne godziny męki w żarze. Idący przez krzaki Ronniel gdy usłyszał głos schylił się i wytężył słuch. Czuł mniej więcej skąd dobiega wołanie i jak daleko może być ta kobieta. Dobył sztyletu i skradając się próbował odnaleźć kogoś zwanego Ulrykiem albo poszukiwaczkę tego jegomościa.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 01-09-2012, 02:10   #80
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
PLAŻA

Alchemik po raz kolejny obrócił szkarłatny kryształ w palcach, podziwiając tańczące na nim promienie słońca. W wiosce był chciwy, chciał go dostać i postawił na swoim. Jednak zamiast zacząć go studiować i poznawać potencjał tego, w mniemaniu chłopaka, artefaktu, jego myśli błądziły wokół rozdzielenia się, które miało miejsce z samego rana. Nie dawał po sobie znać, ale był niespokojny o ich dalsze losy. Na ratunek wilkom ruszyła większość jego przyjaciół, wszyscy myśliwi razem z Ronnielem i Kesą. Nie zatrzymywał ich, mimo że chciał. Na próżno też miał nadzieję, że noc wybije im z głowy ten szaleńczy pomysł. Nic więc dziwnego, że jakoś nie potrafił wykrzesać z siebie choćby odrobiny radości z powodu posiadania medalionu. Zwłaszcza, że jak na razie przyniósł skutek odwrotny od zamierzonego.

* * *


- Nie rozumiesz. - Warknął Aaron w stronę Orika, kiedy kwestia medalionu wróciła po raz kolejny.

Poprzedniego wieczoru skwitował wybuch młodego kowala jedynie bąknięciem, że „porozmawiają o tym później”. Coraz szybciej gęstniejąca ciemność wokół nich i zmęczenie dające się we znaki skutecznie odroczyło nieuchronne starcie. To jest, do momentu rozdzielenia się przyjaciół. Na drodze wzdłuż rzeki nie było sposobu na uniknięcie rozmowy i alchemik chcąc, nie chcąc, musiał podjąć rękawicę, mając za widzów Begusa i Taelryna.

- Medalion jest magiczny. Magiczny i niebezpieczny w niepowołanych rękach. - Oznajmił, obdarzając Orika spojrzeniem, w którym powoli zaczynały tańczyć zielone iskry. - Ta cała wróżka już raz została zamknięta w klatce, a lud, który rzekomo miała bronić, porwany. Sama mi powiedziała, że w tym tutaj... - Wskazał palcem na naszyjnik, schowany pod koszulą. - Drzemie potęga. Jak myślisz, co stałoby się, gdyby Abadiel go dostał w swoje ręce?

Głos Aarona z każdym kolejnym słowem wzbogacał się o tony, które świadczyły o narastającej złości. Miał ochotę krzyczeć, jednak zadowolił się jedynie podniesionym tonem.

- A dostałby, gdybym oddał go Nutpthys. Pokazała już, że zupełnie nie nadaje się na opiekunkę i strażniczkę czegokolwiek. - Wbił wzrok w Orika, nie zwracając zupełnie uwagi na pozostałą dwójkę. - I gdyby tak się stało, jak myślisz, czy Beldar i reszta przeżyliby swoją wyprawę? Wątpię. Przy odrobinie szczęścia, Abadiel dowie się, kto posiada amulet i skoncentruje się na nim. Skieruje uwagę gdzie indziej i szanse naszych przyjaciół wzrosną.

- Więc nie tylko okradłeś kobietę, która prosiła cię o pomoc, ale też zaplanowałeś jej rolę przynęty? - Odparł Orik. - A bezpieczeństwa naszych przyjaciół w to nie mieszaj. Wszystko, co mówisz to przypuszczenia i mętne wykręty. Przypuszczasz, że Nutpthys nie podołałaby zadaniu, przypuszczasz, że twój czyn odwróci uwagę Abadiela. Fakty, Aaronie. Fakty są takie, że zabrałeś tą rzecz, bo chciałeś. Przedłożyłeś magiczne pokusy nad zrobienie tego, co właściwe.

- Skąd wiesz, co jest właściwe? - Zripostował alchemik. - Za dużo kucia metalu, za mało czytania ksiąg. I nie, nie tych, gdzie rzeczy są albo czarne, albo białe. Tak łatwo w życiu nie ma, za dużo odcieni szarości. Czasami dobre uczynki mają katastrofalne skutki i na odwrót. Wróżce nie zaufał nikt z naszych przyjaciół, dlaczego ja miałbym postąpić inaczej? Kto wie, co stałoby się, gdybym oddał jej amulet. Mogłaby zwrócić się przeciwko nam. Byłbyś gotów wziąć na siebie taką odpowiedzialność?

Przerwał na chwilę, pozwalając słowom zapuścić korzenie i kontynuował, zanim Orik zdążył odpowiedzieć.

- Jakbyś się czuł, gdyby polała się krew? Byłaby na twoich rękach. Nadal czułbyś się dumny, że nie skalałeś swojego honoru? - Pokręcił głową. - Rozumiem cię, Orik, naprawdę. Postaraj się zrozumieć mnie. Jesteś księciem na białym rumaku, co do tego nikt z nas nie ma wątpliwości. Dla takich ratowanie księżniczek i zarzynanie smoków jest czymś naturalnym. Podejmowanie trudnych decyzji - już nie. Jeśli chcesz prawić kazania, jak wielce podłą rzecz zrobiłem, proszę bardzo. Nie mam nic przeciwko. Wolę mieć plamę na honorze, niż martwych przyjaciół. Nigdy nie widziałeś, jak wiele jest brzydkich sposobów na śmierć.

- Za dużo ksiąg alchemiku, za dużo obracania słowami i ich znaczeniami. Wszystko, co mówisz - to przypuszczenia. Każda twoja wymówka opiera się na „co by było gdyby?”. I na każde „co by było gdyby?” odpowiadasz sobie „na pewno byłoby źle, gdybym nie ukradł naszyjnika”. To paskudna logika, bo każdą zbrodnię możesz rozgrzeszyć wizją wyimaginowanych alternatyw. Fakty, Aaronie! Fakty są takie, że popełniłeś podły czyn na osobie, która ci zaufała.

Orik machnął ręką, jakby odganiał muchę.

- I jeśli, jak sam mówisz, możesz żyć z plamą na honorze - proszę bardzo - żyj.

* * *

Od tamtej chwili Aaron zdawał się trzymać z dala od Orika. To jest, na tyle, by być w zasięgu wzroku i słuchu. Wymiana słów, jeśli tylko takowa nastąpiła, była niezwykle skromna. I mimo, że czarnowłosemu nie przypadło to do gustu, rozumiał. Minie wiele czasu, zanim ta różnica zdań przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie.

Teraz jednak nie było czasu na oziębłe milczenie. Tratwa sama w sobie była niegroźna, za to jej pasażerowie mogliby się tacy okazać. Zwłaszcza, że ostrza tych z wiosłami wyglądały na całkiem dobrze naostrzone.

- Poczekajmy. W tym tamtym... - Wskazał wzniesioną na pokładzie budkę. - Może siedzieć więcej ludzi. Zobaczmy, co zrobią.

Zielone oczy uważnie śledziły każdy ruch tratwy i jej załogi. Zagryzione wargi świadczyły o tym, że Aaron analizuje sytuację i jak to miał w zwyczaju, układał plany co do ewentualnych działań.
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172