Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-09-2012, 14:55   #1
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
[Komentarze] Głód

Głód


There are so many caterpillers
Hunger, greater now than ever
The trees hold their breath, die and fall
Man is like a blinded wolf
Hunger is all I feel
Hunger everywhere

Garmarna "Njaalkeme"




Witam Was w przygodzie w świecie Pieśni Lodu i Ognia G.R.R. Martina!


Na początek garść technikaliów:
- posty piszemy w trzeciej osobie, chyba że ktoś ma przemożną wolę pisać w pierwszej
- dialogi bez wyróżnień, od myślników
- myśli kursywą, albo również bez wyróżnień, byle było widać z tekście, że to myśli
- ogólnie nie nadużywamy formatowania
- wszelkie obrazki, muzyka, filmy itd. są OK, byle w klimacie i nie w nadmiarze
- tura trwa 10 dni, kto wie, że się nie wyrobi, zgłasza ten fakt i jest w porządku
- postacie osób, które opuściły 3 kolejki i jednocześnie nie dają znaku życia zostaną bezpowrotnie zjedzone przez Skagosów
- postacie osób, które zgłoszą zawczasu dłuższą nieobecność, przechodzą na mojego autopilota
- jeśli komuś do szczęścia/klimatu/czegokolwiek w poście jest potrzebny BN z tła w rodzaju stajennego, szeregowej wrony czy inny w tym typie, proszę sobie dokreować swobodnie i według potrzeb
- czytamy, co napisali inni. Jeśli ktoś wcześniej opisał, że samotne drzewo w oddali to rozdarta sosna, niech w poście następnego gracza nie zmienia się ona magicznie w dąb szypułkowy
- co wrzucone do wątku z przygodą, to się stało. Słowa padły, czyny zostały popełnione. Postacie osób, które paskudnie nadużyją tej zasady by np. porządzić się bez pozwolenia postacią innego gracza, zostaną na miejscu i bezpowrotnie zjedzone przez Skagosów.
- kocham wszystkich moich BN-ów egocentryczną miłością każdego grafomana. Wy nie musicie i zdziwiłabym się bardzo, gdybyście moje uczucia podzielali.

Tło


Mamy 278 rok po lądowaniu Aegona. Zbliża się zima. Biały kruk z Cytadeli jeszcze nie przyleciał, ale jest spodziewany lada dzień. Zdarzają się już przymrozki. Zima ma być długa, mroźna i ciężka. Czas wyciągać drugie futro, ciepłe onucki i gustowne czapki futrzane.

Poboczna, ale ważna kwestia pieniądza. Jednostką monetarną Westeros jest smok. Na Murze i po okolicach pałętają się również inne monety, bite w czasach, kiedy każde z 7 Królestw było faktycznie osobnym królestwem i miało własny pieniądz. Jednak w kontaktach z dzikimi czy Skagosami króluje najczęściej stary, dobry handel wymienny.

Nocna Straż, jak to Nocna Straż, strzeże Muru, ogromnej fortyfikacji zbudowanej głównie z lodu, mieszczącej się na północy Westeros. Mur ma 300 mil długości i jest wysoki na ponad 7000 stóp. Zgodnie z legendą został zbudowany 8,000 lat temu po okresie zwanym Długą Nocą przez Brandona Budowniczego. Zbudowano go w celu ochrony cywilizowanych mieszkańców Westeros przed zagrożeniami płynącymi z barbarzyńskiej północy, jakimiś mitycznymi Innymi, co to zamrażają wszystko i zjadają dzieci (hm...) oraz dzikimi.

O Straży: Night's Watch - A Wiki of Ice and Fire
Mapa świata (dzięki Kovix): http://www.sermountaingoat.co.uk/map...lative_map.jpg

Nocna Straż na chwilę obecną liczy 1200 braci, rozlokowanych w 3 zamieszkałych zamkach:
Czarny Zamek – siedziba Lorda Dowódcy – 500 głów
Wschodnia Strażnica – 400
Wieża Cieni – 300

Pozostałe zamki zostały opuszczone w bliższej lub dalszej przeszłości i stanowią obecnie mniej lub bardziej malownicze ruiny.

Wszystkie zamki Straży:
Zachodnia Strażnica
Wieża Cieni
Bastion Strażników
Szara Warta
Kamienne Drzwi
Szronowe Wzgórze
Icemark
Nocny Fort
Głębokie Jezioro
Brama Królowej
Czarny Zamek
Dębowa Tarcza
Leśna Strażnica
Sobolowy Dwór
Szronowa Brama
Długi Kurhan (dawniej Zimny Dom – tu siedzą obecnie Skagosi)
Pochodnie
Zielona Warta
Wschodnia Strażnica

Ostatnimi czasy Nocna Straż podupadła. W jej skład wchodzą głównie przestępcy, kryminaliści, wygnańcy polityczni czy szlachta pozbawiona tytułów. Tytuł brata z Nocnej Straży nie jest tak zaszczytny i prestiżowy jak był kiedyś. Jednak trzon Straży nadal jest zbudowany z uzdolnionych i oddanych swemu stanowisku ludzi.

Nocna Straż a kwestia skagoska


Ile z książek można było wycisnąć o Skagos, macie tu: Skagos - A Wiki of Ice and Fire

A na potrzeby naszej sesji...

Skagos charakterystyka krótka


Skagos i Skagosi to generalnie tajemnicza tajemnica, ale co nieco wiadomo. Więc dla postaci wron, dzikich i pochodzących z południa:

Skagos w starej mowie znaczy kamień. Skagosów rodzimym językiem jest stara mowa. Większość zna język Westeros na poziomie pozwalającym na jako takie dogadanie.
Mieszkańcy Skagos uważają się za bezpośrednich spadkobierców Pierwszych Ludzi i nazywają sami siebie „kamiennymi ludźmi”, czyli Skagosami. Reszta Westeros nazywa ich na ogół Skaggami – to określenie z niewiadomych przyczyn jest uważane przez Skagosów za obraźliwe i jeśli padnie w rozmowie, będzie świetnym powodem do bitki.
Oni jedzą ludzkie mięso.
Hodują jednorożce.
Skagos jest tam, gdzie jest, czyli niebezpiecznie blisko Muru, i nic nie wskazuje na to, by wyspa miała nagle odżeglować gdzieś w dal.
Wody wokół wyspy to straszny kocioł, przeprawić się tam to dokonanie samo w sobie. Skagos nigdy nie zostało zdobyte. Jak Skagosi dostali łupnia, to zawsze na lądzie. Na wyspie nikt ich nie ruszy i oni dobrze o tym wiedzą.
Skagos jest pełne Skagosów, i co jakiś czas jak im się robi ciasno albo nudno, wyprawiają się na ląd pomordować troszeczkę.
Oni jedzą ludzkie mięso...
Skagos to wredny typ, co żadnej okazji do bitki nie przepuści. Jak tylko mogą, to przywalą Straży. Jak się wyprawią za Mur, to radośnie tłuką dzikich. Jak pójdą na południe, to walczą z klanami z gór. A jak nie ma się z kim bić, to siedzą na swojej wyspie i biorą się za łby między sobą... wtedy oczywiście reszta zainteresowanych jest najszczęśliwsza.
A po walce jedzą ludzkie mięso!
Skagosami, tak jak dzikimi, rządzi magnar. Specyfiką wyspy jest to, że zawsze z tego samego rodu - który kiedyś, gdy trafił się jakiś magnar współpracujący i mniej krwiożerczy niż poprzednicy, został z fantazją przez Króla Północy uszlachcony. Magnar to nie jest zwykły dowódca. Magnar jest bogiem swoich ludzi.
Poza magnarem, Skagosi wierzą w starych bogów. Oprócz drzew modlą się podobno do jakiegoś straszliwego morskiego potwora, którego mają uosabiać kamienie wygładzone w jakiś szczególny sposób przez fale.
Rzeczonemu potworowi składają ofiary. Z ludzi. I jedzą ludzkie mięso.
Z racji położenia wyspy, magnarowie Skagos w negocjacjach ze Strażą z lubością wysuwają argument: dawajcie nam, co chcemy, albo odetniemy wam dostawy drogą morską i lądową, a potem wpadniemy z sąsiedzką wizytą, spalimy Wschodnią Strażnicę do poziomu gruntu, a tamtejsze wrony zjemy. Co ważne, chociaż tym straszą, nigdy tego drugiego nie zrobili. Jednak każdy Lord Dowódca, który taką propozycję usłyszy, musi mieć na uwadze... że zawsze jest ten pierwszy raz.
Jak Skagos weźmie się i wyprawi na ląd, oprócz zabijania stawia sobie za punkt honoru porwanie jakiejś kobiety i zabranie jej ze sobą na wyspę.
Skagijki tam na dole nie mają zębów, naprawdę. Kto zaglądał, ten wie. Ale jak Skagijka wyprawi się na ląd, stawia sobie za punkt honoru rozłożenie nóg przed mężczyzną, który na Skagosa nie wygląda. Najbliżej mają do wron... i wielu jest takich, co z tego korzystają.
Dzicy Skagosów nie lubią. Klany z gór Skagosów nie lubią... dziwicie się? Oni mordują i porywają kobiety, i jedzą ludzkie mięso. Nikt Skagosów nie lubi.
Bogowie chyba też nie za bardzo. Wśród Skagosów podejrzanie częstsze niż w reszcie populacji są rozmaite deformacje - od banalnej w postaci zajęczej wargi po gigantyzm. Mocniej zdeformowane noworodki pewnie mordują. Nie wiadomo w sumie, czy potem nie jedzą... trafisz za nimi?

No dobra. Dlaczego Straż dopuściła te potwory na swoją ziemię?

Bo pojawiła się szansa na odwilż stosunków pomiędzy Strażą a Skagos. Jeśli wziąć pod uwagę, że wzajemne pretensje i mordobicie ciągnie się sześćset lat, to gra naprawdę jest warta świeczki.

Zanim 600 lat temu nastąpił początek tej podjazdowej wojenki, stosunki układały się jak to między bliskimi sąsiadami. Czasami były waśnie, a czasami Skagosowie wespół zespół ze Strażą bili się z dzikimi aż miło. Kwitł handelek. Dobrze było, w sumie. Zaczęło się, jak to zwykle bywa, od dupy.

600 lat temu magnarem Skagos została baba, Sahayeda. Do Straży odnosiła się przyjaźnie i nie sprawiała większych problemów. I jak to bywa, jak stosunki są przynajmniej ciepławe, w ramach budowania ciepełka wskoczyła do wyra Errandowi Greystarkowi, dowódcy zamku, który wówczas nazywał się Zimny Dom, a obecnie znamy go pod nazwą Długiego Kurhanu. Errand Greystark z jakichkolwiek powodów ciągnął ten romansik, wrony włączając Lorda Dowódcę udawali, że nic nie widzą, i nic nie zapowiadało katastrofy.

I wtedy ruszył się na południe Król za Murem, którego imienia najstarsi górale już nie pamiętają. I walił prosto w Zimny Dom. Sahayeda w te pędy ruszyła na odsiecz. Doceńcie geniusz strategiczny, godny Danuty Targaryen - zamiast wylądować przed Murem i wspomóc jego obsadę, durna baba wysadziła tysiące swoich ludzi na północ od Muru i popruła szparko wzdłuż umocnień. Skończyło się, jak się skończyć musiało. Dzicy przyparli Skagosów do Muru pod Zimnym Domem i eliminowali drogą metodycznej wyrzynki. A Errand Greystark... nie otworzył bram, choć mógł. Patrzył z góry, jak dzicy i Skagosi toczą bitwę pod jego bramą. Pojechał tłumnie na czele wron dopiero, gdy dzikich, poszarpanych walką ze Skagosami, było już mało. I wygrał. Sahayeda zaś złożyła głowę w bitwie. Jeden ze Skagosów, który przeżył rzeź, twierdził, że jej ostatnim życzeniem było, by pochować ją obok mężczyzny, którego kochała... wzruszyliście się? To jadziem dalej.

Mimo wszystko, nadal nic nie zapowiadało katastrofy. Magnarem po śmierci Sahayedy został jej brat. Razem z ocalałymi Skagosami pomagał wronom w rozwiązaniu kwestii tysięcy trupów, psujących się w letnim słoneczku pod Murem. Nie dało rady ich spalić, więc przeciągnięto je za Mur, by oczyścić pole, i w pewnej odległości od strażnicy pochowano w wielkim kurhanie. Potem magnar zawinął się i wrócił na wyspę. Zaraza od trupów jednak wybuchła. Errand Greystark został oskarżony o to, że nie potrafił jej zapobiec. Został zdegradowany i piętnaście lat potem dożył kresu swych dni jako zwykła wrona w Wieży Cieni.

I jak tylko wyciągnął nogi i został pochowany, ze Skagos do Czarnego Zamku przybył nowy magnar, Karl. Syn Sahayedy, z mordy podejrzanie podobny do Greystarka. Zażądał kości mniemanego ojca. Lord Dowódca może miał powody, może Skagosów nie lubił (jak wszyscy), a może po prostu miał zły dzień. W każdym bądź razie odmówił. Karl się wściekł i wrócił na Skagos... południową stroną Muru, po drodze wybijając tylu braci, ilu tylko zdołał. W odwecie Straż pognała precz grupę Skagosów osiedlonych z dziada pradziada w Darze. Przy wypędzaniu padły trupy. Magnar Skagos tak jak wcześniej tych osadników miał gdzieś, tak nagle poczuł się z nimi blisko i osobiście spokrewniony. Zaczęła się regularna wojna, której kres położyła śmierć Karla.

Wojnie, ale nie skiepszczonym stosunkom. Jak to zwykle bywa, sprawa przez lata obrosła w kolejne wzajemne krzywdy. Przez sześćset lat trwały to potyczki, to morderstwa, to rajdy Skagosów na idące z dostawami na Mur wozy i inne tego typu podsrywania. Raz na jakiś czas konflikt urastał do rozmiarów wojny, i wtedy na ogół ruszał się Stark z Winterfell, Skagosów spychano z wielkimi stratami na morze i zostawiano... bo przecież nikt nie będzie atakował tej wyspy. Oczywiście, nawet w największym ferworze walk zdarzały się po obu stronach jednostki przyjazne. A to jakaś wrona znalazła za Murem poranionego Skagosa i opatrzyła rany, zamiast dobić. A to jakiś Skagos przybywał przywdziać czerń - najczęściej by schronić się w Straży przed gniewem magnara. Nieprzemijająca chęć Skagijek by puścić się z kimś, kto nie jest z pochodzenia Skagosem, nawet jeśli przypadkiem nosi czarne gacie, trwała sobie również przez lata, bez większego wpływu na konflikt.

I pięć lat temu bogowie uśmiechnęli się do Straży. Daleko na północy, już w wiecznych śniegach, Qhorin, wówczas jeszcze pełnopalcy, brnąc w śniegu wlazł na oddział Skagosów pod wodzą Moruad Magnar, siostry obecnego magnara. Qhorin szukał w śniegu dzikiego grasanta imieniem Weyland, który raz za razem był się przeprawiał za Mur i robił sporo zamieszania. Moruad Magnar szukała nie wiadomo czego - jedni mówią, że złota. Inni, że sławy. Jeszcze inni, że chłopa spoza wyspy, odwiecznym zwyczajem wszystkich Skagijek. I zamiast się w tym śniegu pozabijać, od słowa do słowa doszli do porozumienia, że droga im wypada w tym samym kierunku, a sama Moruad również chętnie zdjęłaby głowę Weylanda z barków. Więc poszli. O tym, jak pokonali Weylanda, śpiewa się pieśni... których treść się wyklucza wzajemnie, ale wszystkie co do jednej są piękne. Moruad z nikogo stała się nagle kimś. Powrót na Mur zajął im rok... i jakoś po drodze Qhorin przerobił Moruad na dozgonnego przyjaciela Straży. Liczba podejrzanych zejść wron w okolicy morskiego brzegu, które można było przypisać Skagosom, najpierw się zmniejszyła, by ostatecznie spaść do zera. Moruad osobiście ze swymi ludźmi osłaniała braci budowniczych ze Wschodniej Strażnicy, jak im się przyszło wyprawić po kamień na naprawę nabrzeża poza Mur. Raz za razem wykonywała też małe, lecz znaczące gesty wobec Lorda Dowódcy, pokazując, że jej na przyjaźni Straży bardzo zależy. Musiała wziąć w karby własnego brata magnara, bo coś o Endeharze ostatnio przycichło...

Więc kiedy trzy miesiące temu przyjechała do Czarnego Zamku z prośbą, że chciałaby oddać cześć zmarłym na Długim Kurhanie, no jakże, jakże można jej było odmówić? Poniewczasie okazało się, że oddawać cześć przyjechało ponad setka brodatych Skagosów. Siedzieli na kurhanie, chlali i śpiewali... i ciągle przyjeżdżali nowi, więc Qorgyle posłał po Moruad, by się, ekhm, może trochę ograniczyła.

Moruad, ciągle w grzecznym tonie, wskazała, że nie może zabronić swoim ludziom czcić zmarłych. Korzystając zaś z okazji, poprosiła o dostęp do biblioteki Straży... tak, tak. Dzikuska chyba umie czytać. A jak wyszła dwa dni potem, no to zgadnijcie, czego zażądała?

Pozwolenia na kopanie w Długim Kurhanie. W celu poszukiwania kości Erranda Greystarka, który miał tam zostać pochowany, by mogła zabrać je na Skagos i złożyć obok Sahayedy... Qorgyle próbował odmówić grzecznie, i wtedy Moruad wyjechała z argumentem, że ona w takim razie wraca na Skagos opowiedzieć bratu, że Straż nie chce współpracować i pluje na pamięć i ostatnią wolę bohaterskiej Sahayedy. Powiało grozą cokolwiek. Lord Dowódca lekko obłaskawił dzikuskę jakimś prezentem i w trybie pilnym ściągnął Półrękiego z Wieży Cieni, żeby ten jej przemówił do rozumu.

A legenda Straży, zamiast kopnąć Skagijkę w dupę i spacyfikować na miejscu, ledwie przyjechał, zaczął mówić z nia jednym właściwie głosem. Że oddanie kości Greystarka to gest, który Straż musi wykonać, jeśli chcemy mieć nadzieję na odwilż w tym wiekowym konflikcie. Że to było 600 lat temu, Greystarkowi zajedno, gdzie będzie leżał, ludzie, oddajmy jej te stare gnaty, nic nam od tego nie ubędzie, a może przybyć... i że Moruad zostanie kiedyś magnarem Skagos - więc lepiej zdobądźmy się na to małe przecież ustępstwo, pokażmy, że nie chowamy uraz, podajmy rękę.

Lord Dowódca się ugiął, Moruad wróciła na Długi Kurhan i zaczęła kopać, Skagosów robiło się tam z dnia na dzień coraz więcej, zaczynają rozłazić się po okolicy i chyba Straż straciła nad tym wszystkim kontrolę.

Qhorin cały czas trwa przy stanowisku "dajmy jej co chce, nie wkurwiajmy Moruad, przyszłej magnar Skagos" i ten trynd światopoglądowy właściwie nadal przeważa. Jednak pojawiają się już głosy, że Straż pozwoliła Skagijce na zbyt wiele, a sam Półręki tańczy na cienkiej linie pomiędzy lojalnością wobec Straży, a chyba prawdziwą i autentyczną przyjaźnią z Moruad.

Nasza przygoda zaczyna się w okolicach dnia, w którym do Czarnego Zamku przylatuje kruk ze Wschodniej Strażnicy. Przynosi wiadomość, że na brzegu morza znaleziono okaleczone i poćwiartowane zwłoki Enned, córki Endehara, obecnego magnara Skagos.


Who is who na zimnej Północy

Martwi głosu nie mają?
Errand Greystark i Sahayeda Magnar



Romeo i Julia na Murze. Słuchajcie pieśni i płaczcie rzewnie. On był wroną, z pochodzenia Starkiem z bocznej gałęzi rodu, komendantem zamku zwanego Zimny Dom, ona była magnarem Skagos. Działa się ta cała rzecz między nimi 600 lat temu i póki się działa, nikt się tej wielkiej miłości nie sprzeciwiał. Ona kochała go do szaleństwa, poszła mu na pomoc, gdy jego zamek został zaatakowany... lecz on, przypomniawszy sobie wówczas nagle, że jest wroną, postawił bezpieczeństwo Muru i Straży ponad swą miłością. Ona dla niego oddała życie i to jest pieśń przede wszystkim o jej odwadze i oddaniu bez granic. On swą miłość stracił przez wierność przysiędze, potem zaś stracił i stanowisko, służył w Wieży Cieni i umarł, jak każdy, bo nawet bohaterowie pieśni w końcu umierają.
Potem zaś o gnaty Erranda Greystarka wybuchła ciągnąca się aż do dzisiaj awantura ze Skagosami. Co tak naprawdę o Errandzie i Sahayedzie wiadomo, prócz tego, że tak romantycznie i tragicznie się kochali? Otóż na pewno istnieli. Ona ponoć była przepiękna, choć miała białe włosy – posiwiała przedwcześnie we wczesnym dzieciństwie, a on był ponadprzeciętnie wysoki, iście olbrzym pośród ludzi. Tak mówią pieśni.
Co zaś mówi Lord Dowódca Qorgyle? Dopóki Moruad Magnar lub ktokolwiek ze Skagosów gości w Czarnym Zamku, Marbran każe tym braciom, którzy śpiewać umieją, śpiewać tę pieśń do upadłego, bo ona się Skagosom podoba. Przy Skagosach nazywa Sahayedę bohaterką, odważną i szlachetną kobietą, ąę Przyjacielem Straży, a Erranda nieszczęsnym człowiekiem, który musiał podjąć trudną i tragiczną decyzję. A jak tylko Skagosi znikną z pola widzenia... Marbran każe natychmiast przestać śpiewać.

Enned Magnar
Córka Endehara, obecnego magnara Skagos. Jedyny jego potomek. Nic o niej na dobrą sprawę nie było wiadomo – dopóki żyła. Pewnie chowana pod kloszem w jaskiniach. Obecnie jest martwa i Straży bardzo zależy, aby nie stała się przez to powszechnie znana. Jej okaleczone i poćwiartowane zwłoki znaleziono przy morskim brzegu niedaleko Wschodniej Strażnicy. Wstępna obdukcja wykazała, że Enned była jasnowłosą, całkiem ładną dziewczyną o bladej skórze, w wieku około 15 lat. Fakt posiadania szóstego, nadliczbowego palca na lewej stopie nie szpecił jej tak bardzo jak to, co zrobił z nią morderca. Enned jako tako poskładana spoczywa obecnie w mrozowni w Murze przy Wschodniej Strażnicy. O jej morderstwo tymczasowo jest oskarżony Aidan, brat zarządca z Nocnej Straży.
 
Asenat jest offline  
Stary 21-09-2012, 14:57   #2
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Weyland Wędrowiec
Pod tym ślicznym imieniem żył sobie i zdechł wielki dziki grasant. Wyprawiał się na południową stronę Muru i tak tam dawał czadu, że zrobił się bardzo słynną postacią. Gość był nie do złapania przez wiele lat – jak namordował, nagwałcił i nagrabił, zawsze jakimś cudem wykołował zwiadowców i pryskał z powrotem na dziką stronę. Wreszcie przyszła kryska i 5 lat temu ubił go daleko na północy, już w wiecznych śniegach podobno, Qhorin Półręki do spółki z Moruad Magnar. Jak cały fakt ubicia wyglądał, dokładnie nie wiadomo. Qhorin się w temacie niezmiennie nie wypowiada. Mówią o tym natomiast liczne pieśni, i ciekawe, kto je wymyśla – bo fakty się w nich wyjątkowo nie zgadzają. Raz to legenda Straży załatwia grasanta, raz Moruad, a raz wespół zespół. W pieśni rzuca się też w ucho nagłe i niemal magiczne zaginięcie oddziałów. Kiedy Półręki w pieśni spotyka Moruad Magnar, prowadzi całkiem liczny oddział wron, Skagijka też nie siedzi w śniegu sama. A jak przychodzi do ubicia Weylanda – nagle oddziały znikają. Ale wiecie... prawda barda.

Potwory ze Skagos

Endehar Magnar – magnar Skagos

http://images.epilogue.net/users/rus...ng_Warrior.jpg
Endehar ma swoje lata, w liczbie koło 50. Już to samo powinno postawić włosy sztorcem na głowie – gość nie dał się zabić przez taki kawał czasu. Nie, żeby ktoś nie próbował... Od 20 lat siedzi swoim wielkim, włochatym dupskiem na kamiennym tronie Królewskiego Domu i rządzi Skagos. Wysoki i potężny, pomimo lat zachował wielką siłę. Z wyglądu przypomina cokolwiek dobrego dziaduńcia i byli tacy, co dali się zwieść. Nie ufajcie tym oczkom – one tylko wyglądają na dobrotliwe. Endehar to ponoć pierwszorzędna świnia i lubi korzystać z tego pierwszego dobrego wrażenia, jaki daje jego wygląd, by rozdeptać buciorem czaszkę naiwniaka, który uwierzy w jego łaskawość. To także szaleniec, okrutnik i bydlę, które zabija własnych ludzi, bo lubi zapach krwi. Mógłby sobie w sumie podać rękę z Lordem Qorgyle'm – mówią, że ubił własnego ojca na łożu śmierci, bo jego zdaniem poprzedni magnar zbyt wolno umierał, a potem zabił starszego brata, bo mu stał na drodze. Ręki sobie jednak nie podadzą – Endehar Straży nienawidzi dogłębnie i przechwala się, że nim pójdzie do przodków, będzie pił krew z czaszki Lorda Dowódcy.

Moruad Magnar
http://a4.ec-images.myspacecdn.com/i...a3731578/l.jpg
Dlaczego Endehar wymordował całą rodzinę, a zostawił przy życiu siostrę? Spójrzmy... jest ładniutka i słodziutka. Niska i drobna, ciemnowłosa i czarnooka, strasznie piegowata. Nie ubiera się wystawnie, wbrew pochodzeniu. Pełna delikatnego wdzięku i niezwykle uprzejma w obejściu.
Gdy Endehar został magnarem miała jakieś 5 lat – może się ulitował, może wtedy kołatały mu się po łbie jakieś resztki człowieczeństwa? A może nie uznał jej za zagrożenie – baby magnarem zostawały zawsze w wyjątkowych okolicznościach, i nigdy nie były to baby w typie Moruad, która walczyć nie umie i nie nosi nawet broni, a do tego długie lata nie wykazywała ambicji, by się tłuc o władzę. Przez długie lata Moruad żyła tak, aby brat jak najrzadziej przypominał sobie o jej istnieniu. Spokojna i cicha, nigdy nie podnosi głosu, rozważna i w jakiś sposób mądra, wiele czasu spędzała ze świętymi ludźmi, którzy na Skagos opiekują się czardrzewami i miejscami, gdzie chowa się kości zmarłych. Moruad z punktu widzenia Straży przez większość swojego życia była nikim. A potem 5 lat temu wespół z Półrękim ubiła Weylanda i nagle zaczęła wyrastać na drugą siłę na Skagos. Obecnie jest traktowana jako bufor pomiędzy Strażą a magnarem. Jej ludzie w sposób widoczny darzą ją ogromnym szacunkiem, czcią wręcz. Ma posłuch. Nie wiadomo do końca, jaki stosunek ma magnar do tego, co obecnie jego siostra wyczynia na Długim Kurhanie i jakie są relacje pomiędzy rodzeństwem. Jednak Moruad siedzi na kurhanie, a magnar na Skagos.
Qhorin twierdził, że siostra magnara ma piękny głos i dar do składania pieśni – ale na Murze nigdy niczego nie zaśpiewała, więc trudno powiedzieć, czy to prawda.
Jest w niej jakieś niepokojące zwichnięcie emocji. Niezależnie od tego, co się dzieje, Moruad zawsze zachowuje spokojny dystans, zahaczający o obojętność. Niezależnie od tego, czy właśnie rzuca śmiertelne groźby czy coś pochwala – mówi tym samym tonem, cichym i wyważonym. Ma jakieś 25 lat. Chłopa czy dzieci brak, a przynajmniej nic nie wiadomo. Na realia skagoskie jest więc już starą bezżenną rurą... tylko że ciężko tak nazwać kogoś, kto wygląda na 18 lat góra.
Nie rozstaje się z najpaskudniejszym klejnotem, jaki dane było wam widzieć. Paskudztwo to kryształ z mlecznym wnętrzem, obłożony wokół kawałkami obsydianu, zamknięty w żelaznych pazurach, na żelaznym łańcuchu. Wygląda na pierońsko ciężki, a przede wszystkim jest pierońsko brzydki. Nazywa się to to Serce Zimy. Ponoć Półręki jej dał. Ponoć znalazł w ustach czardrzewa daleko na północy... albo ponoć zerwał z trupa Weylanda... ale nie, ponoć zerwał z szyi warga, co Weylandowi towarzyszył... wybierzcie sobie, którego barda słuchać, wszyscy pewnie są dalecy od prawdy, i takie łgarstwo podają, jakie im pasuje do rymu. W każdym bądź razie Moruad to paskudztwo nosi na szyi zawsze i bardzo dobrze, że nosi. Dzięki temu można ją poznać, bo z ubioru to się ona na tle Skagosów nie wyróżnia zupełnie.

Hwarhen Bez Żony, wojownik ze skagoskiego klanu Crowl
http://collider.com/wp-content/uploa...ry-vikings.jpg
Mleczny brat Moruad, prawie dwa razy od niej starszy. Najlepszy jej przyjaciel i zaufany totumfacki, wszędzie z nią jeździ, także na wizyty do wron. Przydomek wziął mu się stąd, że ponoć co znalazł sobie babę i ją przyhołubił, do serca i czego innego przytulił, to ona w ciągu roku mu umierała, z takiej czy innej przyczyny. I tak dziewięć razy pod rząd. Klątwa jakaś? Z ostatniej żony, nim zmarła, doczekał się przynajmniej córki. I wszyscy to wiecie, bo Skagos chwali się córką najdalej w piątej minucie rozmowy nawet obcemu człowiekowi. Jak znajduje wolną chwilę, to wyciąga woreczek z kośćmi i przerażający, zębaty pilnik. Z kości, dylu dylu, rzeźbi figurki zwierząt i ludzi, bardzo udatne miniaturki.
Hwarhen w starej mowie oznacza ponoć „niezłomny w walce” - i za Skagosem idzie taka właśnie sława. Ma 37 lat, wielkie łapska i wielki topór. Włos, a raczej sierść na głowie i twarzy, czarna siwiejąca, oczy brązowe z żółtymi plamkami, czerwona plama po odmrożeniu po lewej stronie ryja. Dogłębnie oddany siostrze magnara. W bitce straszny i bezwzględny. W rozmowie zaskakująco otwarty i przyjazny, a jak ktoś mu jeszcze wyjdzie naprzeciw i dobre słowo powie – rozpromienia się jak słoneczko.

Nocna Straż

Marbran Qorgyle - Lord Dowódca. Dornijczyk, jak to Dornijczyk gorącokrwisty i charakterny. Tajemnicą poliszynela jest, że trafił na Mur za trucicielstwo. Chciał sobie skrócić kolejkę do dziedziczenia. Otruł więc ojca, najstarszego brata i parę przypadkowych osób dla niepoznaki. No i złapali go in flagranti, jak próbował otruć wuja. Dzicy uważają, że jest czarownikiem i boją się go jak diabli. Nazywają go Czarnym Pająkiem. Człek uważny i przebiegły. Dopóki się nie wścieknie, to iście ludzki pan, dbający o swych ludzi, hojny i skłonny do wspaniałomyślnych gestów. Ma ok. 50 lat, typ zakonserwowany, taki, którego ząb czasu ledwo tyka. Przed wyniesieniem na Lorda Dowódcę był zwiadowcą – stąd też i siatka blizn na jego czerepie, który niedawno zaczął sobie golić na zero. Niewysoki, smagły, szczupły, trzyma się prosto jakby kij połknął.

Ulmer Rysiowa Morda - Pierwszy Zwiadowca. Człek z gminu. Nie ma takich ludzi. To jest po prostu niemożliwe, żeby normalny człowiek był tak szybki. Bolton przyłapał go dziewięć lat temu na swej ziemi, szlachtującego zabitego jelenia. W trakcie całowania butów i błagania o litość Ulmer ściągnął Boltona z siodła i zanim ktokolwiek zdążył rozdziawić mordę ze zdziwienia, Ulmer już pocinał galopkiem w stronę ziem Starków. Bolton ścigał go z ogarami. Jak zabili pod nim konia - uciekał na piechotę. Dwa bite dni. Gdy tylko dopadł ziem Starków, rzucił się pod nogi pierwszemu zbrojnemu z wilkorem na piersi, jakiego tylko zobaczył. Sprawa w tej sytuacji oparła się o Winterfell. A Stark oczywiście pogroził Boltonowi palcem, że poluje na ludzi na jego ziemi, a Ulmera posłał na Mur w klatce. Mówią, że przez jej pręty Ulmer zdążył jeszcze pokazać Boltonowi pięknego wała. Lubi wypić i jeśli nie idzie na zwiad za Mur, pozostaje w stanie po użyciu. Nie lubi szlachty. Niski, krępy i brzydki – a urody nie dodają mu szczególnie czerwieniejące przy gniewie czy przepiciu paćki na twarzy – blizny po ospie. Nikt nie wie, ile ma lat.

Fallon Farwynd - Pierwszy Budowniczy. Żelazny Człowiek. Mówi, że zawsze miał rękę do kamuszków. Faktycznie, ręce do kosztowności ma lepkie jak mało kto. Na Murze za zbójowanie. Nie na morzu bynajmniej, ale na lądzie, tuż pod bokiem Lannisterów. Rekruter wyciągnął go z kamieniołomu, gdzie miał dokonać żywota łupiąc piaskowce. Straszny prostak, ale braci się przecież, jak rodziny, nie wybiera... Jasnowłosy grubas o nalanej mordzie i wielkim brzuszysku.

Hugo Flint - Pierwszy Zarządca. Człowiek z klanów. 45 lat. Wiecznie zmartwiony mały człowieczek z wiecznie zwisającym z czerwonego od mrozu nosa smarkiem. Wszędzie go pełno - swoją zarządczą wędrówkę po Czarnym Zamku zaczyna długo przed świtem, a kończy długo po tym, jak wszyscy, którzy mogli, posnęli. Na Murze na ochotnika, plotka mówi, że ze względu na jakąś smutną historię, w której brał udział jego brat oraz dziewczyna z klanu Norreyów. Średnio raz na dwa lata Hugona ceremonialnie odwiedza rodzina, w liczbie około 50 sztuk na raz. To zawsze wesołe dni dla wron, bo klanowcy, zwłaszcza w grupie, to diabelnie weseli ludzie.

Maester Aemon – wiadomo kto. Maester w Czarnym Zamku i zaufany Qorgyl'a.

Ser Oswyn Bettley – komendant Wschodniej Strażnicy. W herbie ma trzy pszczoły – i jak mówią, każda z żądłem gotowym do użarcia. Ma 24 lata i już się dochapał zaszczytnej funkcji w każdym bądź razie. Przy okazji użądlił też nie raz i nie dwa ser Denysa Mallistera – dlatego też Lord Dowódca woli ich trzymać daleko od siebie. Typ bardziej wierny idei od legendarnych budowniczych Muru. Cokolwiek zrobicie, możecie być pewni – w oczach Bettleya i tak nie możecie się nazywać Prawdziwymi Ludźmi z Nocnej Straży. Wysoki, ciemnowłosy, z gładką buźką młodzianka.

Ser Denys Mallister – komendant Wieży Cieni. Szlachcic całą gębą. Oddany Straży jak mało kto. Ambitny jak cholera, ale w sumie strawny w obejściu, dobry przywódca.


Qhorin Półręki
http://awoiaf.westeros.org/images/th...n_Halfhand.jpg
zwiadowca z Wieży Cieni. Żywa legenda Straży. Takim zwiadowcą chcą zostać wszyscy rekruci, jak dorosną. Gość, który w pół roku nauczył się rąbać mieczem lewą ręką, gdy mu prawą okaleczono. Świetny szermierz, szanowany dowódca o wielkim doświadczeniu. „Powolny w słowach, szybki w czynach”. Poważny i wyważony, jak już wpada w gniew, to ten gniew jest zawsze zimny. Surowy i wymagający tak dla siebie, jak i dla innych, mimo wszystko sprawiedliwy w często bezwzględnych osądach. Nie wiadomo, za co na Murze. Nigdy o tym nie mówił, a zapytany zawsze przypomni, że braci o to pytać nie należy. Ostoja moralności, zasad, honoru, czego tam sobie chcecie. Prawdziwy człowiek Nocnej Straży i szkoda, że takich nie ma więcej. Człowiek kryształ. Wina nie pija, na dziewczyny nie chadza. To co tam było z tą Skagijką Moruad? Uwierzcie, że o człowieku takiego formatu jak Półręki nie chodzą żadne pieprzne plotki. To po prostu nie-mo-żli-we, żeby coś tam tego... Wszyscy milcząco zakładają, że być to nie może, by siostrę magnara przekonywał do przyjaźni ze Strażą drogą fiku-miku pod futrami. Wszyscy jakoś milcząco i zgodnie zakładają, że siedzieli sobie zwiadowca ze Skagijką przy ognisku, i Qhorin tak długo i uparcie nawijał, aż Skagijkę zmiażdżył siłą i głębokim sensem swoich racji. Obecnie, kiedy się widują, trzymają wobec siebie dystans, jakże właściwy pomiędzy bratem z Nocnej Straży a kobietą, która się mieni Straży przyjacielem. Półręki nie wypowiada się o Moruad inaczej niż w tonie szacunku wobec przyszłej magnar Skagos. A Moruad... Moruad mimo wszystko, gdy Qhorin stracił palce przyjechała pędem do Wieży Cieni, żeby się z nim zobaczyć i porozmawiać. I był to jedyny raz, kiedy w jakiś sposób dała wyraz temu, że jej zależy.
Obecnie Półręki to główny piewca sojuszu ze Skagosami. 30 lat tak jakoś. Wysoki i potężny, długoręki i długonogi, pewnie Żelazny Człowiek. Szare oczy, ciemne włosy spięte w warkocz, troszkę już mu się przysiwiało.

Mort – Mort był sierotą, dzieckiem ulicy z Królewskiej Przystani, nad którym rekruter wziął się i zlitował. Czasami na Mur trafiają dzieci, najczęściej nie przeżywają. Mort przeżył. Jaja z nim były jak diabli, bo on nawet słowa w ludzkim języku poza "błagam" i "panie, daj" nie potrafił powiedzieć. Kradł żarcie i nie tylko... no dziecko ulicy po prostu. Ale powoli go Straż odkarmiła i wyprowadziła na ludzi. Obecnie ma 16 lat i można zaryzykować stwierdzenie, że jest normalny. Rok temu dopuścili go do przysięgania i zrobili zwiadowcą. A niejaki Roddard Worsworn dostał propozycję nie do odrzucenia - żeby wziął Morta i nauczył go tyle, ile zdoła z tego, co sam wie i umie. Takie "mistrzowanie" młodszym braciom zdarza się nie tylko wśród zwiadowców, ale np. u zarządców, którzy mają jakiś cenny dla Straży fach w ręku i warto, żeby ich wiedza nie przepadła razem z nimi. Nieodmiennie taka propozycja jest uznawana za zaszczyt, docenienie umiejętności itp. Roddard się zgodził i ma Morta na karku, chłonącego chciwie każde słowo. Mort jest chudy jak tyka, ma rzadkie, jasne włosięta i patrzy na Roddarda jakby ten był bogiem.

Ruprecht, Trzeci Tego Imienia – Każdy prawdziwy heros musi mieć fajne zwierzątko. Aegon miał smoki, Żelaźni ludzie Naggę, Baelor siostrę w wieży, a Mort ma Ruprechta Trzeciego. Ruprecht jest tresowanym, czarnym szczurem. Umie różne sztuczki, między innymi kradnie żarcie z misek przy stole. Podróżuje w kapturze Morta i gapi się na świat sprytnymi, czerwonymi oczyskami.

Aidan
– zarządca ze Wschodniej Strażnicy, syn tkacza z Białego Portu. W czerni za psucie monety. 31 lat. Człek łagodnej natury. Obecnie zwariował, i nie można się z nim za bardzo dogadać. Na chwilę obecny główny podejrzany o zabicie Enned. Przebywa we Wschodniej Strażnicy pod kluczem.

Lars
– koniuszy we Wschodniej Strażnicy. 46 lat. Natura siekierą ciosana, nie rozczula się ani nad sobą, ani nad współbraćmi, ani nad końmi, które ma pod swoją pieczą. Pochodzi z Paluchów.

Maester Najlepszy Mikael – maester Wschodniej Strażnicy. W swoim łańcuchu ma aż cztery ogniwa – i jak sam mówi, zamknijcie jadaczki, bo jestem najlepszym maesterem, na jakiego zasłużyliście psubraty. 33 lata, pyskaty jak diabeł i tak samo przystojny, wrrrrr.... Na szczęście dla innych – najczęściej kłóci się z Bettleyem.

Nuk
– Skagos, który 20 lat temu zwiał z wyspy i przyjął czerń na ochotnika. Nigdy nie mówił, czemu opuścił swoich. Z początku był we Wschodniej Strażnicy zwiadowcą, ale gdy z powodu paprzącej się rany maester Najlepszy uchapał mu pół stopy siekierą, dołączył do zarządców. Obecnie ma ponad 50 lat i jest „przynieś, wynieś, pozamiataj, ognia pilnuj”.

Sir Janne Hadley
– zwiadowca ze Wschodniej Strażnicy. Rycerz w typie buca. Ma problemy z pamięcią – dziwne w dość młodym – 35 lat – wieku. Jest wybitnie na tym punkcie drażliwy.

Harle Mojszy Snow i Ferny Żonka – Harle jest bękartem jednego z Gloverów, ochotnikiem, zwiadowcą. Ferny jest sierotą, którego przyciągnięto na Mur z litości, obecnie budowniczym. Na Mur przyjechali 16 lat temu jednym transportem i Harle jakoś od początku był z niemową Fernym w świetnej komitywie. Razem się uczyli, jak być dobrą wroną. Razem składali przysięgę. Jak potem Harlego skierowano do innego zamku – ten nie spoczął, póki nie wychodził przeniesienia. Harle Snow ogólnie słynie z tego, że jest do rzeczy „mojszych” bardzo przywiązany. Niektórzy szybko wyrastają z tego dziecinnego odkrycia, że coś jest „moje”, więc „nie dam, bo w dziób”. Harlemu nie przeszło do tej pory, więc pewnie do śmierci mu już nie przejdzie. Rzucił się kiedyś z gołymi rękami na rosomaka, który zakradł się do zwiadowców i próbował ściągnąć z ogniska pieczonego koziołka... Rosomak to wiecie, potrafi rozpędzić watahę wilków, takie to bydlę, że nawet niedźwiedzi się nie boi. A przed Harlem uciekł. Pewnie pierwszy raz mu się zdarzyło, że człowiek go ugryzł. Ferny jest oczywiście dla Harlego „mojszy”. Jest kamieniarzem, a kiedy nie dogląda Muru, ceruje Harlemu onucki. Mieszkają sobie razem w jednej celi i bardzo się lubią. Jak bardzo? Serio was to interesuje?
Obaj ze Wschodniej Strażnicy.

Blane
- zwiadowca z Czarnego Zamku. 27 lat, czarnowłosy brodacz w cokolwiek dornijskim typie, syn posługaczki z Lannisportu. Człek w sumie młody, ale darzony przez braci szacunkiem i estymą. Lojalny i honorny. Najszczęśliwszy jest za Murem i dobrze się dogaduje z dzikimi i ... dlatego też Lord Dowódca zrobił go szefem pięciu braci, wysłanych na Długi Kurhan, by patrzyli Moruad Magnar na ręce. Blane nie jest z tego powodu szczęśliwy i coraz częściej o tym mówi. Siedzenie bezczynne przy pijących i kopiących w ziemi Skagosach i opędzanie siebie i braci pod komendą od natarczywych zalotów Skagijek wyraźnie go męczy. Coraz częściej śle do dowództwa prośby, że po trzech miesiącach to może by ktoś już go zluzował i zastąpił.

Mance Rayder
- 16 lat. Zwiadowca. Dziki, który przyjął czerń, dziecko przygarnięte przez zwiadowców z Wieży Cieni. Radosny i beztroski typek z lutnią, głową pełną pieśni i wiecznym uśmiechem wiecznego chłopca. Najlepszy kumpel Qhorina. Obecnie są na siebie trochę obrażeni. Poszło oczywiście o Skagosów, których Mance strasznie nie lubi.

Lista jest niepełna i będzie uzupełniana
 
Asenat jest offline  
Stary 21-09-2012, 15:03   #3
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Dzicy

Gwiazda i 7 braci


Księżniczka Śnieżka i 7 krasnoludków w nawiedzonym lesie. Zbójują metodą „na zagubioną ślicznotkę”. Sadzają siostrę pod drzewem i czekają zaczajeni na frajera, którego mordują i ograbiają do zera. 11 lat temu na ślicznotkę w lesie natknął się Joran Lannister i ujął ciężarną Gwiazdę tekstem, że dla zbrzuchaconych bab i ich nienarodzonych dzieci najlepsza jest konina... i kazał dla Gwiazdy zabić konia. Gwiazda od tego czasu darzy Straż może nie jakimś wielkim szacunkiem – ale przynajmniej nie wrogością. Miłością darzy Jorana Lannistera, którego uważa za coś w rodzaju dobrego ducha swojej rodziny... jego imieniem nazwała najstarszego syna w każdym bądź razie. Gwiazda bachorów ma około 15... jak się osiąga taki wynik? Trzeba zacząć w wieku 11 lat i rodzić co rok, w tym bliźniaki. Obecnie na zbója chodzą w 6 braci plus Gwiazda na wabia – jeden brat zawsze pilnuje w siedlisku bachorów. Zwiadowcy są tu zawsze miłymi gośćmi... o tę kolczugę, co ją nosi jeden z braci Gwiazdy, niewątpliwie ściągniętą w czasach przed Joranem Lannisterem z zabitego zwiadowcy nikt rozumnie nie pyta. Te czasy to już przeszłość.
Gwiazda jest nieustannie w ciąży, i jak to baba w ciąży, ma humory. Jednak jest przyjacielem Straży.

Żmija i Cedrica Ręka Sztormu
http://www.asiantrendsmonitoring.com...7/old-lady.jpg
http://images1.wikia.nocookie.net/__...1a_h_large.jpg
Matka i córka. Stara siwa raszpla i ładny rudzielec wart każdego grzechu. Przewodzą rybackim plemionom, sprzymierzone ściśle ze Wschodnią Strażnicą.


Raymund Tocząca się Czaszka
Grasant, łupieżca i cholernie charyzmatyczny dziki przywódca. Podobno wroni bękart, podobno siłą zrobiony. Nie raz i nie dwa zalazł Straży za skórę i zawsze wychodził zwycięski. Straż ma z nim problem nie od wczoraj. Czas jakiś temu polazł w góry daleko na północy i był niby z nim spokój. Do teraz.

----------------------------------------------------------------------------------


Tyle na początek. Jestem w strasznym proszku życiowym i zawodowym - temat ogarnę dokładniej w przyszłym tygodniu. Także kwestię mechaniki. Tymczasem możecie się zapoznać - większość z wron pewnie się widziała więcej niż jeden raz w życiu, Alysa też nie odwiedza Muru po raz pierwszy, a osoba towarzyszącej zawsze Moruad dziewczyny mogła się komuś rzucić w oko. Woltron i McHeir - Wasze postacie znają się jak najbardziej. Proszę więc o zamieszczenie w komentarzach notki o swoim herosie.

Mała kwestia poboczna na początek. Kto widział Moruad Magnar, a komu się nie zdarzyło? Taka niby pierepałkia, ale rozwiążmy ją od razu... w historii 1, słownie jeden, z Was zaznaczył fakt spotkania z tą miłą dziewoją. Ale miła dziewoja czule przyjaźni się ze Strażą od 5 lat, od 3 miesięcy intensywnie. Dlatego też reszcie dodałam z rozdzielnika, drogą kulania kosteczką. 1 oznaczało - brak kontaktu, a 5 częste kontakty.

I tak:

Roddard Worsworn - widziałeś. Jeden raz. Ciemno było. Krótka gadka. Może ją rozpoznasz z gęby, ale może być problem.

Willam Snow - widywałeś często podczas jej wizyt w Czarnym Zamku. Raz nawet przy stole wsuwaliście tego samego bażanta i byłeś indagowany w kwestiach końskich. Było też bardzo dramatyczne spotkanie nr 1 - o którym będzie w przygodzie. Rozpoznasz bez problemu.

Engan - jakoś tak się zawinęły okoliczności, że się nie trafiło. Jak Skagosi zjeżdżali do Czarnego Zamku, Engan zawsze nasuwał siekierą w nawiedzonym lesie, z dala od cywilizacji.

Joran Lannister - oprócz zaznaczonego w historii spotkania widywałeś miłą dziewoję kilka razy, jak Marbran dał Joranowi zielone światło na odwiedzenie Skagosów na Długim Kurhanie (tak tak, żeby tam wleźć, trzeba mieć osobiste pozwoleństwo szefa). Spędziliście razem dość czasu, byś mógł sądzić, że poznasz jej gębę nawet jak przyjdzie jej fantazja pomalować się w wojenne barwy.

Alysa Qorgyle - szanse na spotkanko były w porównaniu z wronami mizerne, jednak jakieś były... ale nie wyszło. Znasz tylko z opisów.

Skagosi tego problemu rzecz jasna nie mają.
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 05-10-2012 o 11:42.
Asenat jest offline  
Stary 21-09-2012, 18:43   #4
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
No to ja zacznę zapoznanie

Tak jak wynika z nazwiska Alysa jest krewną Marbrana, taką której nie miał interesu mordować, czyli córką.

Z prawego łoża, z czasów sprzed Muru. Obecnie jest jedynym znanym żyjącym potomkiem Lorda Dowódcy.

Na Murze jest/będzie czwarty raz. Była tu pacholęciem szesnaście lat temu, młodą kobietą osiem lat temu, młoda kobietą cztery lata wstecz i … młodą kobietą ;] obecnie. Poprzednie trzy razy była z bratem, nie trzeba było się dopytywać żeby zauważyć rodzinne podobieństwo całej trójki. Brat był przyrodni, bękarci, ale uznany przez ojca.

Na imię miał Willem. Przyznam, że wskutek zawiłych okoliczności jakie towarzyszyły jego przyjściu na świat, sporo zastanawiałam się jak miał na nazwisko. Ale chyba Manwood, nie Sand i nie Qorgyle.

Ci których interesują czarne ptaki i słowa, które przynoszą, wiedzą, że niedawno przyniosły one wieści o śmierci Willema.

Po raz trzeci Alysie jako ochrona towarzyszy najemnik,Tytus Sand. Tytus właściwie wygląda jak rycerz, nawet ma herb na tarczy. Skorpiona z lilią w kleszczach.
Córkę i ojca łączą serdeczne stosunki. Tak przynajmniej wygląda to na zewnątrz.

Alysa nie jest typem marudzącym, nie piszczy na widok myszy, nie skarży się na tłuste jedzenie, woła, że zimno ze śmiechem, a gdy wjeżdża na Mur oczy wilgotnieją jej tylko od wiatru. Widziano ją na placu ćwiczeń jak rzucała pod okiem Ulmera włócznią i wcale źle jej nie szło, na koniu trzyma się prosto i pewnie. Nie płonie rumieńcem od sprośnym żartów, ale nie toleruje osobistych komentarzy. Zdarzyło się, że jakiejś zbyt wymownej Wronie przyłożył Tytus, dowodząc tym samym swych umiejętności. A raz, gdy siły były nierówne Alysa zwyczajnie doniosła ojcu. Oczywiście uprzedziwszy kretynów, że to zrobi. Inna rzecz, że niekoniecznie zrozumieli skomplikowaną metaforę, że każdy walczy bronią, jaką posiada.

Ci, którzy nasłuchali się głupich bajek o Dornijakach mogą być zawiedzeni. Żadne sprośne plotki nie towarzyszyły jej pobytom. Może zwyczajnie nie kręcą jej łatwe, żyjące w celibacie cele.

Niemniej jej spódnice nie mają zbyt wielu falban a gorsety nie piłują tali. Śmieje się głośno pokazując zęby, pije pędzony przez Ulmera bimber, a gdy ktoś do niej normalnie zagada, odpowiada.

Jak to ujęła Asenat ustami Ulmera, ona nie jest żadną kobietą, ona jest Marbranem w kiecce.
W trakcie sesji mam nadzieję udowodnić, że jest jednym i drugim
A oto Alysa.
I jej opis:
Jest ładna, choć nie tak piękna jak matka i z pewnością nie spodoba się każdemu. Sama ma wrażenie, że mężczyzn bardziej przyciąga temperamentem niż urodą. Bardzo przypomina ojca, szczupła, niewysoka, ciemnowłosa. Ma drobną twarz, ładne usta, głęboko osadzone oczy i proste ciemne brwi, które często nadają jej twarzy surowy wygląd. Po matce, dornijce z gór, odziedziczyła jasną skórę. Czas jeszcze nie odcisnął na niej piętna.

Pozdrawiam wszystkich i życzę udanej, owocnej zabawy, obyśmy pisali choć ze dwa razy lepiej niż Martin i mieli z tego minimum połowę tej radości, jakiej bałaganiarz dostarcza swoim czytelnikom.

Ps, choć może od tego powinnam zacząć. Asenat , strasznie się cieszę na sesję u Ciebie. No co tu dużo gadać: Dzięki
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 21-09-2012 o 18:46.
Hellian jest offline  
Stary 22-09-2012, 23:33   #5
 
Kovix's Avatar
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
Roddard Worsworn jest zwiadowcą z Czarnego Zamku. Tam znają go lub słyszeli o nim prawie wszyscy zwiadowcy, duża część młodzików i rekrutów i część pozostałych braci. Nikt jednak nie może się pochwalić dobrą znajomością z Roddardem, ponieważ ten nikomu nie ujawnił swojej historii. Zwykle jest małomówny i nie okazuje emocji. Chodzą o nim najróżniejsze historie, w których Roddard (znany często jako Kruk) występuje jako masowy morderca z Królewskiej Przystani, gwałciciel z okolic Riverrun, bękart jakiegoś Starka, albo syn innego wielkiego lorda, który popadł w niełaskę i został zesłany na Mur. Roddard nigdy nie potwierdza, ale też niczemu nie zaprzecza.
Kruk jest znany jako jeden z najlepszych, albo nawet najlepszy, tropiciel z Czarnego Zamku.

Krąży kilka opowieści i anegdot o jego czynach. Najbardziej znaną historią o Roddardzie była ta, kiedy łowca wrócił z tygodniowego patrolu i dowiedział się, że dzień po jego wyjeździe grupa dezerterów od dzikich porwała jednego z młodszych braci. Jednak przez cały tydzień lało i wszyscy utrzymywali, że deszcz zmył ślady, a nawet zapach porywaczy. Roddard nic nie mówiąc wsiadł na konia i wyjechał.

Wrócił po dwóch dniach, z czterema głowami dzikich w plecaku i porwanym młodzikiem, zziębniętym i głodnym.

Podobno od razu po przyjeździe (chociaż w to już część braci już nie wierzyła), wszedł do komnaty jadalnej, wysypał głowy na podłogę, posadził uratowanego kompana przy stole, a do osłupiałego Lorda Dowódcy powiedział:

-Braci się nie zostawia.

I wyszedł.

Ci, którzy widzieli Kruka w akcji, podkreślają jego umiejętność posługiwania się łukiem, świetne zdolności tropienia i poruszania się w głuszy i wielką skuteczność.

Kruk raczej nie ma wrogów w Straży, chociaż niektórzy mają mu za złe, że ciężko z nim zacząć dłuższą rozmowę. Niektórzy też uważają go za dziwaka.
Roddard zna oczywiście całe dowództwo. Znał też Blane’a, którego bardzo cenił i z którym dobrze się dogadywał. Nosi się z zamiarem wysłania kruka do Blane’a, ale boi się, że ten poprosi go o zastępstwo przy Moruad, czego wybitnie by nie chciał.

Jeśli chodzi o BG ( będę dodawał stopniowo, może po konsultacji z niektórymi postaciami ).

Alysa – słyszał o niej, widział ją może ze dwa razy, ale nigdy z nią nie rozmawiał. Starał się nie wejść jej w drogę, bo nie do końca rozumie, czego szuka na Murze, a cokolwiek by to nie było, nie jest to na pewno sprawa Roddarda Worsworna.

Roddard jest wysokim, chudym mężczyzną, o długich kończynach i pociągłej twarzy. Ma czarne włosy, brązowe oczy, nos długi i prosty, brwi ciemne i gęste, a prawą część jego twarzy zdobi długa blizna, idąca od ucha prawie do ust – nie wiadomo, jak się jej dorobił, ale bracia, którzy służą co najmniej tyle, ile Roddard (czyli dziesięć lat albo więcej), utrzymują, że przybył już z nią na Mur. Wygląda na około dwadzieścia pięć lat.

Avatar dodam, jak odkopię taki, co mi się podobał, a obecnie nie mam czasu szukać (jestem na wakacjach).
 
__________________
Incepcja - przekraczamy granice snu...
Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy...
Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie...
Kovix jest offline  
Stary 25-09-2012, 23:56   #6
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Słów przygarść o samym Enganie:

Engan wrońcem jest od 7 lat, a na Czarnym Zamku przebywa 5 rok. Należy do względnej starszyzny zarządców i jest jednym z tych, którzy troszczą się o to by zima, nie zima, było co pod kocioł wrzucić i z czego drzewce strzał, czy włócznie robić. Dlatego też jego względnie codziennym zajęciem jest zebranie stosownej ekipy młodzików, czy leserów i nasuwanie siekierą w nawiedzonym lesie. Zajęcie to jest co tu dużo mówić ciężkie. Temperatura często jest tak niska, że smarki w nosie zamarzają, a że nawet wtedy czasem mus uzupełnić zapasy, tych co coś nieznacznego przeskrobali wysyła się na taką karną wycieczkę, którą prowadzi Engan. Najczęściej jednak do takich wypadów dochodzi wiosną i latem gdy jest cieplej i wyrąb ma więcej sensu. Przez resztę roku miejscem pracy Engana jest niewielki tartak przy Czarnym Zamku. Tutaj prymu nie wiedzie, ale na drewnie się zna i roboty żadnej się nie boi.

Mimo tego jednak, że praca z Enganem to na ogół wypluwanie płuc i długo pamiętana zadyszka, jest on dość przyjaźnie nastawiony do nowych zarządców i rekrutów. Jak wie, że ktoś się wyraźnie nie nadaje do mordęgi to wybierze innego. Zwykle jakiegoś miglanca. Albo rudzielca. Tych ostatnich najczęściej. Z nieznanych przyczyn.

Po robocie daje się poznać jako człek nie stroniący od towarzystwa. Śmieje się dużo i szczerze. Je, pije, a jak się dzicy zlezą to nawet śpiewa. Szczególnie miło wypatruje najazdu rodziny Flinta, z której junakami już za pierwszym razem omal się nie pobili, a w efekcie końcowym szczerze przypadli sobie do gustu.

Lubi się bić. Ma wielkie łapska. Wielkie groźne łapska, których w zawodach na rękę od tych 4 lat nie położył nikt poza jednym dzikim zwiadowcą co to rok temu ze zwiadu nie wrócił. Łapska te siłą i twardością zdawać by się mogło wcale nie ustępują ścinanej w nawiedzonym lesie dębinie. Engan lubi to wykorzystywać. Jak się z kimś pobije to zwykle jest to już swój chłop. No chyba, że ów tak źle wspomina bitkę, że swoim być nie chce i nie zamierza. Na takich Engan wzrusza ramionami. On sam takoż nie zwykł się obrażać. Pod tak postrzegane bicie się nie podciąga się oczywiście wszelakiego “rżnięcia na ostre”.

Lubi Skagijki. Trudno ich nie lubić.

Nie lubi Skagosów. Trudno mu się dziwić.

Jak kto dociekliwy to wie, że Engan ma za sobą morską przeszłość i został wcielony do Straży jako przemytnik. Jak kto spostrzegawczy to zauważy, że wzmianka o tym napawa go pewnego rodzaju rozrzewnieniem. Co zaś się tyczy pochodzenia to nie ukrywa, że pochodzi z Karhold. Gmin ma zresztą wypisany na swojej nikczemnie ciosanej gębie.


Słów nieco o relacjach z BG:

Alysę zna. Widzieli się. Marbran wysłał go na wyrąb i nakazał strzec jakiejś kobiety która będzie im towarzyszyć. Była nią oczywiście Alysa. Prawie nie rozmawiali, bo i o czym. Przyuważył natomiast, że podczas wyrębu szukała czegoś w okolicy. I znalazła. Wielkiego paskudnego insekta, którego schowała do słoika. Potem widzieli się jeszcze podczas wieczerzy. No i tam już sobie pogwarzyli na zaskakująco dobrej stopie. Czym się wieczór skończył, Engan nie pamięta dokładnie. Napewno niczym dobrym, bo tak się spił, że rano rzygał jak kot.

Worsworna zna pobieżnie. Jak prawie każdy zresztą. Kim był, co robił... Tyle wersji ile ozorów. A Worsworn jak go na spytki wziąć zasępia się tylko, albo uśmiecha półgębkiem słuchając kolejnych pomysłów. Engan nic do niego nie ma. Wie tylko, że solidny i nazbyt mrukliwy. Serdecznie natomiast odnosi się do podopiecznego Worsworna - Morta.


Słów kilka o wyglądzie:


Engan ma trzydzieści kilka lat i można go krótko opisać jako kawał chłopa. Mierzy dobre metr dziewięćdziesiąt i nie ma takiego, który by zaliczył go do ułomków. Nieskomplikowane rysy twarzy, wyraźnie zarysowana szczęka, duży nos i podchodzące pod szczyt głowy zakola od razu zdradzają jego pochodzenie i jeśli coś w nim jest w stanie skupić na dłuższą chwilę spojrzenie naprawdę uważnego obserwatora to oczy Engana. Wcale jak na prostaka niegłupie i pozbawione zarówno niepewności jak i zobojętnienia jakie wyzierają bardzo często ze wzroku Braci.


Słów wiecheć o przezwisku:

Pierwsza przyczyna “Kamyka” szwenda się po wschodnim wybrzeżu Westeros i nosi nazwisko Hadley. Ale, że to daleko to o tym jak Engan rozpłatał łeb Hadleyowi wiedzą głównie bracia ze Wschodniej Strażnicy. Na Czarnym Zamku Kamyka czasem zwie się Kamykiem, bo na wyrąb zwykł zabierać ze sobą... kamyk. Taki w sam raz mieszczący się w jego łapsku. Jak twierdził na snarki i grumkiny. W praktyce na wilki, czarne wiewiórki, rosomaki i inne problemy drwali. A że rzucanie kamieniami nie przystoi bratu szczególnie tak rosłemu, niektórzy postrzegali to jako nieco zabawne. W każdym razie tak było dopóki podczas jednej ze wspólnych wieczerzy Engan nie musiał rozdzielić bijących się rekrutów. Właściwie nawet nie zdążył ich rozdzielić. Uderzył tylko bardzo mocno dłonią w stół. Akurat w miejsce gdzie spoczywał hełm jednego z chłopaków. I akurat w dłoni miał swój kamyk. Niby nic takiego, ale jakoś wyobraźnia każdemu podsunęła wizję swojej głowy w tymże hełmie. Bo tam gdzie powinna być głowa, był teraz zakleszczony w powyginanej stali kamyk.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 26-09-2012, 16:54   #7
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Dobra, lecimy pomału z koksem. Wątek wisi, wstawiłam żebyście mogli powklejać podobizny swych herosów. Szerokość 150 myślę wystarczy? Na razie tekst wisi dla Kovixa i Marrta. Dla wszystkich powinny pojawić się wątki do końca tygodnia.

Kovix - info o Gwieździe i jej braciaszkach wkleję do komentarzy powyżej jakoś tak jutro. Sprawę masz jasną - Straż zgubiła trzech zwiadowców. Gwiazda może coś wiedzieć.

Marrrt. Masz zagadkę pt. jakie są różnice w przedstawionych obrazkach. Ponadto, musisz podjąć samodzielną (straszne :P) decyzję, czy Engan Blane'owi powiedział o śmierci Enned. Blane siedzi ze Skagosami na kurhanie i jak coś, to jego głowa spadnie pierwsza. Bettley posłał Engana do czarnego Zamku zaraz po tym, jak wróciliście z wybrzeża. Co nagle to wiadomo co... żadnych rozkazów w sprawie informowania braci pilnujących Skagosów Bettley nie wydał. A może powinni wiedzieć? Poza tym, ze wszystkich atrakcji na Długim Kurhanie (morderstwo, zjedzenie po morderstwie, kradzież, rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia, gwałt zbiorowy itp.) Engan wylosował samotną babę z kawałkiem mięsa. Chyba nie tak źle?
 
Asenat jest offline  
Stary 27-09-2012, 01:30   #8
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
no to ja kurtuazyjnie przywitam się ze wszystkimi życząc udanej zabawy no i przedstawię Septę...

Willam Snow (Ryswell) zwany Septą

Tak to ten od koni… w Straży nieomalże dwadzieścia lat. Przysięgę złożył jeszcze nim Marbran Qorgyle został Lordem Dowódcą. Jego poletkiem niby jest tylko Czarny Zamek i centralne końskie zasoby to jednak Septa ma znaczący wpływ na to na jakich wierzchowcach jeżdżą Wrony. Odpowiada zarówno za kupno jak i hodowlę. Dba o stajnie, o to by ze skromne fundusze zrobić co się da i o to by odpowiednie konie trafiały w odpowiednie miejsca… czyli na zwiad, na roboty czy na mięso.

Jest typem który nie lubi jak ktoś z buciorami pakuje mu się do królestwa. Jako, że zna się na koniach jak mało kto w straży, układa je też prawie tak dobrze jak królewski kawalkator tedy ma trudność w akceptowaniu zdania odmiennego od jego własnego w kwestii wierzchowców. A czy to jest jakiś Stark czy smark, Lannister czy inny minister, kłusownik czy inny obwieś to już nie ma dla niego znaczenia. Czasem ma to przykre konsekwencje to jednak jak ktoś chciał źle z nim żyć to mu się wpierdzielał w robotę i go pouczał.

Willam to typ raczej spokojny może trochę cichy… ale z całą pewnością nie jest jakimś dającym sobie skakać po głowie odludkiem albo rachującym na zimno zabójcą. Właściwie to tego zabójcy jest w nim mało. Wprawdzie częściej dogaduje się z końmi niż z ludźmi to i tak równy z niego chłop. Zdecydowanie więcej słucha niż mówi, czasem coś doradzi… Szacunek jaki ma to na pozór jest to suma jego pozycji w straży, doświadczenia i koneksji. Ale niekiedy ujawnia się coś ponad to. Jak każdy chłop lubi od czasu do czasu się napić, od czasu do czasu pograć w kości i od czasu do czasu podupczyć… Czasem się wkurzy i da po mordzie a czasem weźmie go melancholia… szczególnie na jesień to wtedy zaraza zabrała mu rodzinę… a może to przez to że nadchodzi zima i ubywa wtedy słońca którego i tak jest jak na lekarstwo. Któż to może wiedzieć. Ci co to już nie jedną wiosnę w Straży byli wiedzą że najbardziej drażliwy w pierwszym kwartale roku… I faktycznie w tym to właśnie okresie powstało kilka anegdot na jego temat, kilka historycznych mordobić się wydarzyło z jego udziałem no i kilka skrzętnie ukrywanych faktów zostało wymazanych z kronik.

Dlaczego Speta… no bo jest kurna spokojny jak Septa! To chyba widać? No nie! A ci co bardziej dociekliwi są odsyłani do Ulmera bo geneza tego przydomku jest z nim związana. Również z jakimś niezwykle spokojnym wierzchowcem, wybitym barkiem i obitymi żebrami… I kto by pomyślał, że to wszystko mógł sprawić najspokojniejszy konik w całej Nocnej Straży… spokojny niczym...

Alysa
Pamięta ją doskonale… niby to oczywiste biorąc ilość kiecek na Murze… ale ją zapamiętał lepiej. Jakieś nie tak stare dzieje bo jej brat Willam jeszcze żył… była dość mocna pijatyka, w której o zgrozo i ta dziewka uczestniczyła. Septa odpadł stosunkowo wcześnie. Ulmer walczył zaciekle, nie pamięta kto jeszcze tam był… ale to nieważne. W każdym bądź razie kiedy się przebudził z pijackiego zgonu, większość już leżała pokotem a ranek zaglądał w okno… a Alysa chyba jako jedyna trzymała pion… nie wylewając przy tym za kołnierz. Trochę przerażające to było… Niemniej jednak postanowił jej też dać dobrą radę jak opuszczała ostatnim razem Czarny Zamek. Rzecz jasna sprawa tyczyła się wierzchowca… zacnej krwi ogier z Białego Portu, świetnie ułożony i w ogóle wszystko ekstra. Zasugerował aby się go pozbyła im szybciej tym lepiej bo to takie bydle któremu czort siedzi pod skórą i niewiadomo kiedy wylezie… Na pytanie skąd wie, zbył ją jakimś kłamstwem. Nawet dość wiarygodnym ale poznała po nim, że łże nie wnikała jednak. Posłuchała, no prawie… zmieniła wierzchowca a tamten był jako luzak… niestety nieszczęściu się nie udało zapobiec. Koń na jednym z popasów wpadł w furię i stratował jednego chłopaka a zbrojny przez niego kopnięty w czerep do teraz ślini się i robi pod siebie.

Kamyk
Engana poznał w pierwszym kwartale roku… Bubek dostał dziesięć koni na wycinkę… wrócił z ośmioma i do tego prawie, że zajechanymi. A jako, że dla Septy coś takiego jak „nadzwyczajny pech” nie istnieje od słowa do słowa zrobiła się spora awantura bo po solidnej harówce w lesie Ostatnią rzeczą o jakiej marzył Kamyk była połajanka o jakieś dwie chabety. A jako, że koniec końców w mordobiciu uczestniczyło prawie ze dwudziestu chłopa Qorgyle ich tak przeczołgał, że aż głowa mała a dupa szczypała przez miesiąc… ale nic tak nie zbliża jak wkurw na człowieka, który ich koci niczym rekrutów w straży i wysyła zimą za Mur… no i poszukiwanie ciepła we wnętrzu padniętego wierzchowca…


Ten kto bardziej obeznany z mankamentami fizycznymi rodów wywodzących się z Północy z miejsca rozpozna szczękę i oczy typowe dla Ryswellów. Septa wyprzeć się pochodzenia nie może.

Jest mężczyzną w kwiecie wieku… zbliżającym się do czwartego krzyżyka. Raczej barczysty i dobrze zbudowany… a przed zimnem to prócz ciepłych ubrań ochrania go warstewka tłuszczyku. Co czasem mogłoby się wydać dziwne na wikcie Nocnej Straży. Przy wzroście nieco mniejszym niż sto osiemdziesiąt centymetrów ważył blisko setki. Oczywiście dalece było mu do jakiś podwójnych podbródków, serdelkowatych rąk to jednak zwinnością nie grzeszył.

Oczy błękitne niczym bezchmurne niebo nad Murem… a przy tym dość przenikliwe. Myliłby się jednak ten kto pomyślałby że są one równie lodowate. Jak kto się przyjrzy to potrafił w nich dostrzec dużo cierpliwości, spokoju i zrozumienia.

Nosił się jak to każdy brat. Ciepło! Pod utwardzanym kaletem ze skóry wołu nosił kilka warstw ubrań od lnianej bielizny przez wełniane swetry… Przy pasie miał miecz. Krótki i ciężki. Bardziej do walki pieszo niż konnej. Do tego jeszcze jakiś toporek i dwa noże… jeden to właściwie kozik co to nim dobrze było suszoną kiełbasę odcinać ale drugi to już był poważny zawodnik… dwadzieścia pięć centymetrów stali nóż typu navajos.
 
baltazar jest offline  
Stary 27-09-2012, 15:48   #9
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Kolejny odcinek dla Skagosów.

McHeir - na barkach Tyrii właśnie spoczęły losy tej wojny, a przynajmniej od niej zależy, jak szybko mordobicie się zacznie. Moruad wysłała Tyrię z Hwarhenem, żeby wprawnie uciszyli Olrama. I Tyria może rozkaz wypełnić, mszcząc się przy okazji na członku wrogiego klanu, albo i nie. Hwarhen jest lojalny wobec Moruad, ale można go zawsze nagiąć czy oszukać chociażby. Moruad po powrocie Tyrii nie zażądała okazania głowy. Ona już myśli jak magnar - a magnar nie sprawdza wykonania swoich rozkazów... magnar po prostu upierdziela łebki nieposłusznym, jak nieposłuszeństwo wyjdzie na jaw. Pamiętaj też, że jeśli Tyria puści Olrama wolno, toooo... nie minie tydzień a na Murze będą serwować pieczone wrony. Twoja decyzja.

Woltron - w całej akcji z okradaniem Domu Żywego Boga Erland uczestniczył dlatego, że Moruad runy starej mowy co prawda czytać umie, ale nie tak biegle jak Erland. Potrzebowała kogoś, kto jej z bezwzględną pewnością powie, który truposz leży gdzie. Bo obrobiła do zera tylko tych, którzy za życia sprzyjali Straży. W jaskiniach Erland protestować nie mógł - po prostu gdyby coś palnął, poleciałby w przepaść za tym nieszczęśnikiem, któremu kazała skakać. Ale... co zrobił potem? Próbował ciągnąć Moruad za język póki była na Skagos? Nakablował komuś? Zachował dla siebie? Ważne decyzje. Zrabowane zmarłym złoto chyba zabrała ze sobą... ale złoto to w sumie pikuś. Ona ukradła Sahayedzie kości kochanka. I jako świętemu człowiekowi mówię Ci - w zaświatach zabulgotało.

Obydwoje: dostaliście po dobrym koniu i błogosławieństwie Moruad na drogę. Jeśli Olram został ubity, wieziecie też pewnie jego głowę. Dawanie głów w podarunku to jeden z najsłodszych skagoskich obyczajów. Startujecie tak z 2 godziny przez zmrokiem i jeszcze trochę możecie dzisiaj ujechać. Proszę dociągnąć posty do położenia postaci spać. Hwarhen z wami jedzie.
 
Asenat jest offline  
Stary 27-09-2012, 21:22   #10
 
McHeir's Avatar
 
Reputacja: 1 McHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwuMcHeir jest godny podziwu
Dobrze, moja kolej. Niech będą najważniejsze informacje podane lekkostrawnie

Tyria „Strzała” Grey
Skagijka, 16 zim na karku, od dwóch lat „przyboczna” Moruad. Jej matka Gudrid z rodu Stane jest mleczną siostrą Moruad, ale jak Tyria była mała, nawiała na południe z ojcem Tyrii, de facto Greyjoyem. Tak więc w Skagijce płynie krew dwóch szlachetnych rodów. Kiedy Tyria miała 14 lat, jej rodzina postanowiła wzmocnić sojusz z rodem Crowl i wydać dziewczynę niezbyt urodziwegmu Skagosowi, Svenowi Crowl. No dobrze, nie oszukujmy się. Człowiek brutalny jak rozjuszony niedźwiedź, brzydki jak nocny koszmar… i inne takie smaczki. Tyria miała już uciekać na południe, dokładnie na Żelazne Wyspy, gdy niespodziewanie zjawiła się Moruad Magnar i wzięła ją pod swoje skrzydła, oczekując w zamian lojalności. A do swojej przybocznej straży, do której należy też wierny Hwarhen Crowl, Moruad nie włączyła Tyrii tylko dlatego, by na fali współczucia ratować dziewczynę. Jej umiejętności tropienia i rozwaga bardzo się przydają.
Ogólnie rzecz biorąc, klany Crowl, a w szczególności Stane, są na nią cięte. Z tego względu musi uważać na siebie na Długim Kurhanie (ludzie Svena krzywo na nią patrzą...). O powrocie na Skagos nawet nie ma mowy! Tyria z pewnością zostałaby zjedzona żywcem przez ludzi, których obraziła swoją niechętną postawą wobec niedoszłego męża. A że Moruad ma poważanie, Tyrii nikt nie tyka. Ciekawe, jak długo.
Chętnie odcina się od przeszłości i związków z własnym rodem Stane, który ze względu na ucieczkę jej matki, obarczał córkę odpowiedzialnością za hańbę. A miłe to nie było, więc Tyria obrała sobie inne nazwisko.

Kto widział Moruad, widział również i Tyrię. Dziewczyna jest cieniem przywódczyni, nawet na Czarnym Zamku. A cień nie mówi. Do czasu...

Alysa i Engan – nie widzieli obu Skagijek jak już zostało napisane.

Krótko można opisać charakter Tyrii: ostoja spokoju. W odróżnieniu od gwałtownych i brutalnych Skagosów (których nie lubi), młoda Skagijka pomyśli trzy razy zanim podejmie decyzję. Woli rozwiązywać konflikty dyplomatycznie, ale też nikt nie może odmówić jej stanowczego działania w razie potrzeby. Ma oczy i uszy otwarte. Mało mówi, dużo słucha. Do końca potrafi zachować trzeźwy umysł i zimną krew, gdzie większość ludzi traci w panice głowę (czasami dosłownie…).

Z wyglądu niczym się nie wyróżnia. Drobna, 170 cm wzrostu, niebieskie oczy i czarne włosy. Typowy Greyjoy. Na prawej stronie twarzy (oko i usta) po spotkaniu z niepokornym wilkorem pojawiły się dwie szramy po pazurach.
Zwykle pod białym futrem (lub kilkoma warstwami, zależy od mrozu) nosi skórzaną kurtkę. Taka namiastka zbroi. Do tego prawie nie rozstaje się z łukiem i kołczanem na strzały, a już na pewno nie zostawia swojego jednoręcznego miecza.

Przydomek? Strzela celnie, szybko i pewnie jak diabli. Nie lubi marnować strzał.

Walka? Raczej unika. Jeśli już trzeba, to trzyma przeciwników na odległość zasięgu strzał. Jeśli trzeba bliżej to nawet sprawnie macha jednoręcznym mieczem.



Oto Kieł Tyrii (biały wilk), z którym przyjaźni się od ponad pół roku



----
Woltron! Trzeba nam ustalić jedną wersję wydarzeń, tj. wzajemnych stosunków. Rody Crowl i Stane mnie nie nie lubią. A Twoja postać?

No dobrze... A kwestia doc?
 
__________________
Yup!

Ostatnio edytowane przez McHeir : 27-09-2012 o 22:13.
McHeir jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172