Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-01-2013, 21:27   #81
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Kesa pozwoliła magii przepłynąć przez swoje ciało.

Nic się nie zadziało. Kesa patrzyła nieruchomym wzrokiem na dziedziniec - wilki padały od strzał i cisów topora, część uciekła. Odparli atak, ale ona po raz kolejny poniosła porażkę. Bućko, Cedric, Rednas, teraz znów okazała się bezużyteczna… po raz kolejny przemknęło jej przez myśl, że wyprawa była błędem. Tym razem nie mogła nawet wesprzeć się wolą Bogów - za swoje ostatnia porażkę, niemożność wygenerowania banalnie prostej iluzji - winić mogła tylko siebie.

„Nie przesadzaj” zmitygowała samą siebie „Przecież poradzili sobie, nie twoim zdaniem jest walczyć”. Nie jej. Podniosła się podłogi i usiadła ciężko na łóżku. Ciało i umysł domagały się odpoczynku. Powinna zejść na dół, sprawdzić, pomóc…

„Ty jesteś narzędziem” – słowa matki zadźwięczały jej w głowie.

Tak. Zamknęła na powrót okiennice i wyciągnęła się na posłaniu. Zapadła w sen szybko. I nic tym razem nie było w stanie wytrącić jej z tej regeneracyjnej drzemki. We wsi było cicho. Nawet wilki oblegające ją dokoła jakby się rozleniwiły. Cisza.

Mgła otulała ją jak kołderka. Mięciutka. Cichutka. Bielutka. Sunęła przez nią powoli. Majestatycznie. W pewnym momencie z mgły wyłonił się kształt postaci. Przystanęła. Kształt zaczął się roztapiać i znikać.
Ruszyła dalej , zaciekawiona . Wierzyła, że Bogowie komunikuja się z ludmi za pomiota snów. I zmarli. I duchy. W śnie nic nie mogło jej się przytrafić. Poszła w stronę kształtu formującego się z mgły.
Postać wynurzyła się ponownie z mgły. Podeszła bliżej. Kształt był coraz wyraźniejszy aż przybrał postać Rednasa Kella. Elf spojrzał na nią. Był taki... inny. Niematerialny.
- Nie żyjesz - stwierdziła Kesa - odwiedziłeś mnie we śnie. Masz dla mnie jakąś wiadomość, Rednasie?
- Nie żyję? - ciężko było osądzić czy elf pytał, czy stwierdzał. - To jest... niespotykane... ale... wiadomość... Tak...
- Wisior - podpowiedziała Kesa - pamiętasz? Poczułeś coś.
- Tak... teraz sobie przypominam. Ma potężną moc. Czułem to! - w jego głosie usłyszała podniecenie.
- Nie opanowałeś jej. Zawładnęła tobą. Pamiętasz?
- Tak... nie spodziewałem się... nie spodziewałem się, że będzie tak potężny. To musiała być prastara magia.
- Dlaczego teraz się obudziła?
- To dziwne... lecz... Wiesz... poczułem magię gdy zabiły dzwony... Tam... w dzwonnicy... Myślałem, że to ty... ten wisior... Lecz on był inny...
- Inny? Co myślałeś, że ja? Nie rozumiem... Dzwony obudziły moc?
- Dzwony? Nie wiem... - wyczuła rozdrażnienie. - Gdy się obudziłem moc pulsowała mi w uszach... Znasz to uczucie? Później... gdy podeszłaś słyszałem tylko lekki szum. Ten szum pochodził od wisiora. Lecz mimo, że jest w nim potężna moc, to jednak nie on powodował pulsowanie... To coś ma źródło w dzwonnicy...
- A wilki? To coś w dzwonnicy przyciąga wilki?
- Wilki! - złość przebijała przez jego głos, choć twarz nie zmieniła się ogóle. - Czy mogłabyś coś dla mnie zrobić? - spytał już łagodnie.
- Oczywiście - zapewniła Kesa. - Jeśli zdołam.
- Dopilnuj, żeby moje ciało zostało spalone - spojrzał na nią wyczekująco.
- Masz moje słowo.
- Dzwonnica - powiedział jeszcze a jego postać zaczęła się rozmywać, by zniknąć zupełnie we mgle.
- Zegnaj, Rednasie.


Obudziła się nagle, jakby ktoś gwałtownie wyrwał ją za snu. A może wypchnął? Ale w izbie panowała cisza, nikogo nie było, poza nią i wspomnieniem snu.

Wstała i zeszła na dół, mijając pustą karczmę. Przelotnie zastanowiła się, gdzie wszystkich wywiało.

Dzwonnica. Musi odnaleźć Mateusza, poprosić o spalenie ciała elfa, a potem wejść na dzwonnicę. Obejrzeć dokładnie pomieszczenie z dzwonem. Poszukała w pamięci imienia dzwonnika.. Jonasz! Pamiętała jego niechętne spojrzenia. Czy coś ukrywał? Coś wiedział? Trzeba go odnaleźć, przepytać.. ale najważniejsze było nie wpuszczać nikogo na dzwonnicę. Dzwon musi zamilknąć na jakiś czas.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 30-01-2013, 20:55   #82
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
#14. Łuny nad osadą.

Orin Sorley, Nena Deacair.
Osada. Za chatą Sołtysa.

Marta wstała. Otarła łzy rękawem.

- Panowie - odezwała się wchodząc między Gzargha i Sorleya. - Dość już tajemnic. Dość już zła. Powiem wszystko co wiem. Sami rozsądzicie.

- Zeb był dobrym człowiekiem. Musiałam to jeszcze raz powiedzieć - obrzuciła krasnoluda złym spojrzeniem. - Bardzo dbał o wieś i jej mieszkańców. To było bardzo spokojne miejsce. Tutaj, z dala od miast, tego całego zgiełku i brudu... Miało to oczywiście i swoje wady.

- Gdy pojawił się Mateusz, to jakbyśmy dostali gwiazdkę z nieba. Uciekał przed czymś. Szukał schronienia. Tutaj go znalazł. Nie pytaliśmy się dlaczego. Może Zeb wiedział ale... to nie miało znaczenia. W naszej osadzie znalazł spokój. Pospolite choroby już nie były tak groźne. Zaopiekował się nami wszystkimi. Zeb chciał się odwdzięczyć. Cała nasza społeczność. Zbudowaliśmy dzwonnicę. Gdybyście to widzieli... wszyscy pomogali. To było piękne. Zeb uparł się, że kapłan musi mieć dzwonnicę a skoro dzwonnica to i dzwon.

Zamilkła, zacisnęła dłonie w pięści. Chlipnęła. Przetarła oczy rękawem.

- To przez ten przeklęty dzwon! Od tego się zaczęło. To całe jego szaleństwo i opętanie. Uzbierali złota... - spojrzała na błyszczące oczy krasnoluda. - Tak złota. Zawsze było go tutaj pełno. Wystarczy poszukać na bagnach. Pytacie skąd złoto na bagnach? Nie wiem. Pełno tam kości i świecidełek. Nigdy nikt się nad tym nie zastanawiał. Dziwicie się. Złoto ma może znaczenie w miastach. Tutaj... tutaj to tylko niepotrzebny kruszec. Nie nakarmisz nim dzieci ni bydła. Ale do wyrobu dzwonu nadawał się doskonale.

- Świecidełka na bagnach - wyszeptał Orin sam do siebie. - Kości...

Myślał szybko. ~Świecidełka na bagnach. Wielka bitwa. Kości. Magia. Czyżby to było to miejsce?~

- Zeb sprowadził ludwisarza - kontynuowała Marta. - Dzwonolej aż rozdziawił usta zobaczywszy tyle błyskotek, które kazano mu przetopić. Krzyczał, że szkoda, że one więcej warte... Odpowiednia cena zamknęła mu usta. To doprawdy niesamowite, co potrafi zdziałać złoto... i ile krzywdy wyrządzić.

- Gdy dzwon już wisiał i co rano rozbrzmiewał czystym dźwiękiem Zeb kazał zamykać dzwonnicę i nakazał wszystkim milczeć na temat dzwonu... i złota. Wtedy pojawił się ten człowiek. Anzelm? Zaczął węszyć, wypytywać. Pewnie ludwisarz nie trzymał gęby na kłódkę jak obiecał. Pewnego dnia, tuż przed waszym przybyciem, Anzelm zniknął. Ot wszystko... Sami widzicie, że z wilkami to nie ma wiele wspólnego.


Cathil Mahr, Ellfar Ravil
Osada. Północna brama.

Za kurnymi chatami była łąka, za nią ostrokół z mniejszą bramą, przez którą wyprowadzano zwierzęta na pastwiska, dalej kawałek pola i las. Wilczy podkop pod ostrokołem znajdował się kilkanaście metrów na prawo od bramy. Naprędce wymyślony plan szybko przeszedł weryfikację i równie szybko wcielono go w życie.

Chłopi wnieśli kamienie na ostrokół. Usypali z nich kopce tuż nad podkopem. Nie było smolarzy, którzy przygotowaliby smołę, pomysł z wrzątkiem też uznano za chybiony. Zrezygnowano też z kopania dołów, zajęłoby to zbyt dużo czasu a efekt mógłby być mało miarodajny. Zarżnięto za to owcę i pospiesznie poćwiartowano. Cathil z Ellfarem wypuszczono za bramę ze świeżym mięsem. Wilki leżały pod lasem w małych grupach, w cieniu, chroniąc się przed słońcem. Łucznicy porozrzucali mięso przed osadą, zostawiając największy kawałek wewnątrz wioski tuż przy wyjściu z podkopu. Kawałki mięsa prowadziły do dziury przed osadą.

Wiatr zmienił kierunek. Poniósł zapach w stronę lasu.Wilki podniosły łby. Wciągnęły powietrze. Wstały. Były głodne. Świeże mięso drażniło ich nozdrza. Powoli, grupa za grupą ruszały truchtem w kierunku osady. Zwietrzywszy myśliwych momentalnie przyspieszyły. Cathil z Ellfarem wypuścili strzały i nie czekając efektu schronili się za bramą. Stado dopadło bramy szarpiąc pazurami, warcząc. Wilki rzuciły się na mięso, które zaczęło znikać w ich paszczach. Gdy zbliżyły się do ostrokołu Gustaw poczęstował ich z góry strzałami a chłopi zaczęli zasypywać kamieniami. Zapach świeżego mięsa wewnątrz osady był jednak silny.

Pierwszy wilk wszedł do podkopu. Gdy tylko wyskoczył dwie strzały wbiły się w jego ciało. Łucznicy stali gotowi na następnego drapieżnika.

To było udane polowanie. Czternaście wilczych istnień straciło życie nim wilki odpuściły i odeszły od osady. Wszystko odbyło się bez strat.

Jak jednak zauważył później Gustaw, zbrakło by im trzody by w ten sposób wytępić wszystkie wilki. Te zaś zdawały się być coraz rozumniejsze i nie było pewności, że powtórnie nabrałyby się na ten sam podstęp.

Zasypano więc więc dół kamieniami i ziemią i zabrano się za sprzątanie osady.

Kesa z Imarii.
Osada. Dzwonnica.

Rozmowa z Mateuszem była trudna. Co prawda na spalenie ciała elfa przystał bez oporów, to nie mógł zrozumieć po co ten cały zachód z Jonaszem i dlaczego tak ważne jest by nie wpuszczać nikogo na dzwonnicę.

- Jonasz to tylko biedny, może trochę niepełnosprawny umysłowo, poczciwy chłopina - oponował.

Jednak upór Kesy był nie do złamania. Tym bardziej gdy się okazało, że klucze do wieży ma tylko rzeczony garbus. Zjawiał się on co rano w dzwonnicy, wchodził sam do wieży, bił w dzwony, zawsze trzy razy, po czym zamykając ją na klucz, wychodził. Kapłan wzruszył więc tylko ramionami i stwierdziwszy, że szczera rozmowa nikomu jeszcze nie zaszkodziła, poszli szukać klucznika. Okazało się jednak, że chłopina przepadł jak kamień w wodę. Koniec końców postanowili, że przydybią go rano, gdy będzie wchodził do wieży.


Wszyscy.
Osada.

To był pracowity dzień. Od rana. Atak wilków na osadę spowodował wiele strat. Drapieżniki zagryzły kilku wieśniaków, w tym sołtysa. Były jeszcze dwie ofiary, które nie zginęły z rąk wilków - Kella i starzec. Było też ponad dwadzieścia wilczych ciał przebitych strzałami, widłami, zatłuczonych kamieniami. Tym wszystkim należało się zająć nim mięso zacznie się psuć. Nim wieś opanuje jakaś zaraza.

Dlatego też na łące za chatami ustawiono trzy drewniane stosy. Na pierwszym spoczęły ciała chłopów, sołtysa, Cedrica oraz starca. Owinięte w białe płótna. Odprowadzane przez kondukt żałobny z kapłanem na czele.

Na drugi rzucono truchła wilków.

Na trzeci, na wyraźną prośbę Kesy i po jej usilnych prośbach złożono ciało Rednasa Kella.

Stosy podpalono. Tego wieczoru jasna łuna oświetlała osadę jeszcze długo po zapadnięciu zmroku.

Po ceremonii pogrzebowej wszyscy się rozeszli. Chociaż wszystko jeszcze pozostawało w sferze domysłów, coraz bardziej przekonywali się o tym, że jakąś rolę w tym wszystkim, w niezwykłym zachowaniu wilków, odgrywa dzwon i Jonasz. Postanowili spędzić noc w dzwonnicy i nie dopuścić do tego, żeby dzwon zabił znowu.

Kapłan, Kesa, Nena i Orin udali się na spoczynek do dzwonnicy. Gzargh, Cathil oraz Ellfar, zdecydowali spać na wozie, na placu.

Noc minęła spokojnie. Wszyscy czekali na przybycie dzwonnika. Ten jednak nie nadchodził. Jakież więc było zdumienie wszystkich gdy o brzasku dzwon zabił znowu. Czysto, dostojnie, trzy razy.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez GreK : 31-01-2013 o 18:48. Powód: zamiana "ann" na "es"
GreK jest offline  
Stary 05-02-2013, 11:44   #83
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Post wspólny: kanna, F.leja, Felidae

Kesa poderwała się na dźwięk dzwonu, który rozległ się centralnie nad jej głową. Chwile potem wpadli do dzwonnicy elf z krasnoludem.
- Co jest? - warknął krasnolud. - Przepuściliście tego wioskowego głupka?
- Nie
– odpowiedziała Kesa spokojnie i stanowczo - Nie wchodził tu. Szukałam go wczoraj, ale zaginął.

Podeszła do zamkniętych drzwi prowadzących na górę, do dzwona, i szarpnęła je energicznie.
Drzwi ani drgnęły. Zamknięte na zamek.
- Posuń się! - krasnolud odepchnął dziewczynę, napluł na dłonie i złapał za stylisko.

Ellfar położył mu dłoń na ramieniu.
- Poczekaj - powiedział łagodnie.
Elf podszedł do drzwi. Zaczął majstrować przy zamku.
- Zamknięty od środka - usłyszeli stuknięcie - kluczem.
Nacisnął klamkę. Drzwi otworzyły się cicho. W środku znajdowały się drewniane schody pnące się stromo w górę, w koło i w koło tuż przy ścianie wieży. Szerokie na pół metra, tak, że nie sposób było się na nich wyminąć.
- Nigdy tutaj nie byłem - przyznał Mateusz.
Kesa spojrzała na niego, zdziwiona.
- Pójdę pierwsza - zdecydowała .

Nie czekając na rekcję innych zaczęła wchodzić po stopniach. Dopiero teraz poczuła jak wewnątrz wieży pulsowała magia – jej natężenie narastało, im wyżej wspinała się medyczka. Schody były stabilne, nowe. Za nią ruszył Gzarg i Ellfar.
Orin zerknął na Nenę.
- Muszę to zobaczyć - powiedział i udał się za wszystkimi do wieży.
Nena nie pozostała w tyle. Podążyła zaraz za niziołkiem.

Po czwartym załamaniu schodów Kesa przeszła przez dziurę w podłodze. Sznur biegnący do dzwonu zawieszonego u szczytu wieży na długiej belce podskakiwał w górę i w dół, miotając się po całym pięterku. Schody prowadziły wzdłuż ścian wieży ciągle w górę aż na sam szczyt. Krasnolud i elf wyszli za nią. Usłyszeli tupot nóg. Ktoś wspinał się po schodach. Ravil sięgnął do kołczanu, nałożył strzałę na cięciwę.
- Mogę go sięgnąć - powiedział cicho.
- Ustrzel sukinsyna! - warknął Gzargh.

Cathil nie należała do osób dyplomatycznych, ale wydało jej się to przedwczesne.
- A wiemy kto to? - pomyślała, że może lepiej zadać temu komuś najpierw kilka pytań.
- Po co pytać? - Gzargh najwidoczniej do dyplomatów nie należał. - Ucieka, czyli ma coś na sumieniu. Strzelaj!
W wieży panował półmrok rozświetlany tylko przez światło wpadające przez wąskie okiennice i nie było widać dokładnie uciekającego.
- Ale nie atakuje - warknęła łowczyni i położyła rękę na ramieniu elfa - I tak chyba nie ma gdzie uciec?

Kesa zwolniła, kiedy usłyszała kroki. Przycisnęła się do ściany i szła wolniej i ostrożniej, uważniej patrząc pod nogi. Czy to możliwe, że do dzwonnicy było drugie wyjście? Przecież spędzili tam cała noc, obudziła by się, gdyby ktoś chodził.
Usłyszała głosy za sobą
- Nie strzelające - powiedziała stanowczo - już dość trupów.
Elf opuścił łuk.

Szli powoli. Kesa, za nią Cathil. Coraz wyżej i wyżej. Za nimi dysząc krasnolud. Elf został na podeście. Było stromo. Odległość do podestu zwiększała się strasząc głęboką, czarną dziurą. Było coraz wyżej i nie ulegało wątpliwości, że upadek z takiej wysokości oznaczał w najlepszym razie kalectwo a najprawdopodobniej śmierć.
Wspięli się już na tyle wysoko, że widzieli wielką, błyszczącą w smudze światła wpadającego przez wąskie okiennice, czaszę dzwonu.
- Złoto - zacharczał Gzargh.
- Nie dostaniecie go! - krzyknęła postać z góry, w której głosie rozpoznali Jonasza.

Na wysokości podstawy dzwonu znajdowała się płaska półka, za nią następna dwa metry wyżej i następna, i tak do samego dachu, połączone drabinami. Garbus wszedł na drugą półkę i zrzucił drabinę która je łączyła.
Od dzwonu biły pulsujące fale magii, które teraz Kesa wyczuwała ze zdwojoną siłą i które przyćmiewały trochę jej jasność myślenia.

- Jonasz! - zawołała Kesa - Jonasz! Tu nie chodzi o złoto. Pamiętasz mnie? Jestem Kesa, medyczka. Byłam na bagnach z Gustawem, znalazłam wisior na łańcuchu. Mogę wrócić i znaleźć więcej. Tu nie chodzi o złoto! Chodzi o wilki. - przerwała na moment - Pozwól mi wejść na górę. Znajdziemy sposób na uratowanie wioski. I twojego dzwona też.

Cathil pozwoliła znachorce mówić, a sama, po cichutku i bez pośpiechu zaczęła szukać miejsca odpowiedniego o oddania strzału. W razie jakichś komplikacji wolała być gotowa.
Łuczniczka ustawiła się na przeciwko garbusa. Była gotowa, żeby go ściągnąć.
- Nie! - krzyknął Jonasz. - Zeb mówił, że będą chcieli ukraść! Kazali pilnować. Jonasz będzie pilnować! Nikomu nie da! Nikomu!
- spójrzcie na mnie, Jonaszu
- Kesa odkleiła się od ściany i stanęła tak, żeby mój ja widzieć - Sądzicie, że dam radę sama go unieść? Chodzi o osadę, nie złoto. Sądzicie, że Zeb chciałby poświęcić osadę? Dajcie mi wyjść. Porozmawiamy.
- Co jeszcze Zeb mówił?
- wtrąciła zaciekawiona Cathil. Zachowywała spokój, ale warto by się dowiedzieć.
- Mówił, co będą kłamać, żeby Jonasza oszukać! Jonasz mądry. Jonasz nie da się nabrać. Nie da dzwonu!
- Erghhh....
- zniecierpliwił się krasnolud. - Gadanie! Zestrzel go - zwrócił się do Kesy - albo ja po niego pójdę!
- Szaleju żeście się najedli?
- syknęła Kesa - Mało wam trupów?! Sądzicie, że nieżywy coś powie?
- Kobieto, po co mi on?
- zdziwił się krasnolud. - Mnie jego gadanie nie potrzebne. Tam - wskazał na dzwon - jest moja nagroda.

- Jonasz!
- Kesa znów krzyknęła w górę - Tyko ja. Chyba się mnie nie boicie?
- Zabiliście Zeba!
- krzyknął i zapłakał. - Zabiliście go!
- To nie my, to wilki
- zaprotestowała Kesa - dzwon je tu ściągnął...

I w końcu do niej dotarło - ta mgła, która przytłumiała jej myśli, to emanacja czarnej magii promującej od dzwonu. Ona wyczuwała ją wyraźnie, na innych też musiała oddziaływać, choć nie mieli tego świadomości. Wpędzała ich w jakieś szaleństwo, zmuszając do bezsensownej wspinaczki na wieżę...Przecież stąd nie było innego wyjścia.
Odwróciła się, patrząc na krasnoluda.
- Zejdźmy. - zaproponowała - Magia płynąca z dzwonu mąci nam myśli... Przecież Jonasz stąd nie wyjdzie, poczekamy na dole.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 05-02-2013, 17:42   #84
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Nena nie wchodziła po schodach, za duży był tłok, chociaż czuła jak coś ją przyciąga. Wilki... one także wyczuwały ten zew. Jak długo dzwon będzie bił, tak długo nie będą mieli spokoju i nie będą mogli opuścić wsi.
- Czy dzwon w jakiś sposób można by było zdjąć z wieży? Może strącić? - spytała kiedy wszyscy zeszli na dół? - Moglibyśmy go zatopić na bagnach skoro jest tak niebezpieczny... Tylko jak przekonać Jonasza? Mateuszu - zwróciła się do kapłana jakby nagle cos jej się przypomniało - czy ty coś wiesz o tej bitwie na bagnach, o której chciał nam dziadunio opowiedzieć?
Mateusz spojrzał na nią spod cienia kaptura.
- Bitwy? Nie słyszałem o żadnej bitwie.
- Bo tak sobie myślę, że skoro złoto, z którego wytopiono dzwon znaleziono na bagnach to może to od tych poległych było, w tej tajemniczej bitwie? Może ktoś klątwę jakąś nałożył? Kto tutaj może jeszcze coś o historii okolicy wiedzieć? - myślała na głos
Niziołek chrząknął.
- Jeśli... jeśli to jest ta bitwa, o której myślę, to nie sądzę, żeby ktokolwiek z żyjących o niej pamiętał - wtrącił.
- Orinie, ty coś wiesz? - zdziwiła się Nena - o jakiej bitwie mówisz? Skąd się dowiedziałeś?*
Orin westchnął.
- Nie sądziłem, że... Tak, słyszałem o pewnej bitwie, która miała miejsce bardzo dawno temu. Gdzieś w tej puszczy. Słyszałem legendy. Nie sądziłem, że odbyła się tuż pod tą osadą. To znaczy... Osada musiała być postawiona długo po tym zdarzeniu. Mieszkańcy pewnie nawet nie zdają sobie sprawy. Lecz wszystko wskazuje na to, że to właśnie na terenach bagien ta bitwa się odbyła.
- Ciekawe kto i o co walczył? Wszystko to jakieś strasznie tajemnicze jest.

- Z tego co wiem, to po jednej stronie walczyły elfy. Po drugiej ludzie i krasnoludy. Zdaje się, że to jakieś mroczne elfy były, magią walczyły.
- To i nie dziwne, że złoto przeklęte być mogło. Ale żeby aż tyle czarnej magii tyle lat przetrwało? - Nena pokręciła głową w geście niedowierzania.

- Eeeetam - warknął krasnolud. - Przeklęte czy nie, to złoto! Wejdźmy na wieżę i weźmy tyle ile nam się należy.
- Chcesz skończyć jak nasz mag? Proszę bardzo. Miłość do złota cię zaślepia krasnoludzie. - Nena była oburzona zachłannością Gzargha. - Czarna magia to nie przelewki, widzisz co z ludżmi we wsi porobiła? O wilkach nie wspomnę

- Elf sam magiem był. Kto mieczem wojuje ten od miecza ginie! A ludziska we wsi? Co znimi? Normalne!

- Ja się nie przyłączę, dla mnie to kradzież, a po drugie nie chcę mieć z tym złotem nic wspólnego. Jestem za tym, żeby je zatopić na bagnach.

Krasnolud prychnął tylko ale nie powiedział nic więcej, tylko usunął się w kąt i tam czekał co inni postanowią.

Mateusz obserwował całą tą wymianę zdań uważnie. W końcu rzekł.

- Mnie się widzi, co ten dzwon rzeczywiście może być, tak jak mówicie, przyczyną tego wszystkiego. Ja ludzi przekonać mogę do waszych racji. Myślę, że mnie posłuchają. Z Jonaszem spróbować mogę ale sukcesu nie gwarantuję. Ale co z dzwonem chcecie zrobić? Zatopić na bagnach? Przecie on z pół tony będzie ważyć. Jak go chcecie przewieźć?

Krasnolud stęknął tylko.
- Znalazłam wisior na bagnach - wtrąciła Kesa - Rednas nie opanował jego magii... pochłonęła go. Jest zwodnicza, bardzo kusząca, ale i bardzo silna. Jeśli ta sama magia spoczywa w dzwonie... - pokręciła głową - Nie wiem, czy zatopienie go wystarczy.

- Słuszna uwaga - odezwał się Mateusz. - Zawsze może znaleźć się ktoś, kto kiedyś zacznie szukać.
- Zależy jak głębokie jest to bagno - dodała Nena - w innym przypadku chyba tylko jakiś mag mógłby sprawdzić co to za zaklęcie uśpione jest w dzwonie. Znacie kogoś takiego? - sama pomyślała o magu z Wieży Czterech Wichrów, tyle, że ten był daleko stąd...
Mateusz pokręcił przecząco głową.
Dosłownie chwilę później druidka odezwała się ponownie.
- Jest taki ktoś. Słyszałam, że włada potężną magią. Mieszka w Wieży Czterech Wichrów, tuż u podnóża Gór Dawnych Szlaków. Z tym, że ktoś musiałby go tutaj sprowadzić.
- Jak to daleko? - spytał Orin.
- Daleko... - odparła dość ponuro - Ze dwa miesiące w tą i z powrotem.
- Czy dzwon... jeśli nie wydaje dźwięku, jest niebezpieczny? - drążył niziołek
- Kesa? - spytała Nena
- Wiem tylko, że im wyżej wspinałam się w dzwonnicy, tym odczucie magii było silniejsze - czyli da się go wyczuć nawet wtedy, kiedy milczy. Mącił mi myśli. Ale może to tylko echo, magiczne echo jego bicia.. Nie wiem. Mam też wrażenie, że Rednas “uruchomił” w jakiś spsób magię w wisiorze - chciał poznać jej moc.
- Hmmmm....- zamruczała Nena - czyli nic nie jest pewne. Wilki pewnie nie będą atakować wsi jeśli dzwon nie będzie dzwonił, ale też nie opuszczą tej okolicy.
- Moze tak być.. choć trudno przewidzieć, ile to magiczne echo będzie trwało. Jak długo utrzyma tu wilki.
- Mamy tak siedzieć i czekać? - spytał kapłan. - Zróbmy coś.
- Może gdy stopimy dzwon, to straci swą moc? - spytał Gzargh
- Nie ma gwarancji - Kesa pokręciła powątpiewająco głową - Przecież złoto z bagien było już przetapiane w formę dzwonu i nie wydaje się, żeby straciło moc. Moc w kruszcu jest zaklęta, nie formie.
- Słusznie prawisz - Nena przytaknęła Kesie
- Choć - dodała Kesa po chwili namysłu - może wystarczy zabranie serca dzwonu. Tymczasowo, przynajmniej.
- To dało by nam trochę potrzebnego czasu. Mogę poprowadzić chętnych do tego maga. Kto chciałby mi towarzyszyć? Może on potrafiłby zdjąć tę klątwę - spojrzała znacząco na krasnoluda.
- Dwa miesiace.. może dłużej. bez żadnej gwarancji.. - Kesa znów pokręciła głową, wahając się.
- Ale jeśli się uda... jeśli będziemy świadkami potężnego rytuału i dowiemy się jakiejś tajemnicy - kusiła druidka. Kesa byłaby cennym towarzyszem. - I przy okazji spełnilibyśmy dobry uczynek wyzwalając tych ludzi od wpływu czarnej magii...
Orin nie zastanawiał się długo.
- Ja pojadę! - krzyknął wesoło. Perspektywa zobaczenia maga była bardzo kusząca a poza tym polubił druidkę.
- Ja też się zgłaszam - zaoferował się Gzargh po chwili ociągania.
- Ja też pójdę - powiedział milczący do tej chwili Ellfar. Wizja spotkania z magiem go przekonała. Tego przecież szukał.
Kesa milczała, zastanawiając się. Dobre uczynki - jako takie - niespecjalnie ją interesowały. Mozliwość styku z magia była jednak kusząca...
- Nie musimy podejmowac decyzji w tej chwili - odpowiedziała - Na początek zadbajmy o unieruchomienie dzwonu. Mateuszu, spróbujcie ściagnąć Jonasza. Dalej od dzwonnicy powinien być bardziej powolny naszym działaniom.
- Dobrze - odparł kapłan. - Pozwólcie, że sam z nim porozmawiam.
Mówiąc to poszedł do wieży.
- Mateuszu - usłyszał głos Kesy - Jak już zejdzie - zależy mi, żeby być przy tej rozmowie.
Mateusz kiwnął głową i zniknął za drzwiami.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
Stary 06-02-2013, 08:48   #85
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Cathil zerwała się na równe nogi i od razu sięgnęła po łuk. Zrobiło jej się głupio, gdy zrozumiała, że to dzwon bije w najlepsze, a zaraz potem odczuła irytację w związku z tym właśnie faktem. Mruknęła, burknęła, przetarła oczy, pozbywając się śpiochów i z ręką zaciśniętą na łuku ruszyła w stronę Dzwonnicy.
Nie była sama. Gzargh, elf, druidka, znachorka i kurdupel także chcieli chyba po swojemu porozmawiać z dzwonnikiem-dowcipnisiem. A może nie, nastrój był jakiś taki napięty. Jej towarzysze chyba wiedzieli więcej niż ona. Coś szarpało ich nerwy. Cathil splunęła kwaśną nocną śliną i została trochę w tyle - najlepsza pozycja dla łucznika i tchórza.

Drzwi do dzwonnicy były zamknięte, Krasnolud chciał je roztrzaskać, elf miał jednak lepszy pomysł. Zaczął majstrować przy zamku.

- Zamknięty od środka - usłyszeli stuknięcie - kluczem.

Nacisnął klamkę. Drzwi otworzyły się cicho. W środku znajdowały się drewniane schody pnące się stromo w górę, w koło i w koło tuż przy ścianie wieży. Szerokie na pół metra, tak, że nie sposób było się na nich wyminąć.

Znachorka zdecydowała się iść pierwsza. Powiedziała też coś o magii. Na czoło Cathil wystąpił zimny pot. Przeczuwała, że dzieje się tu coś nienaturalnego, ale wolała jednak pozostawać w niepewności. Magia! Same kłopoty. Ruszyła za grupą, wciąż z tyłu. Może zasłonią ją kiedy dookoła zaczną się fajerwerki?

Po czwartym załamaniu schodów przeszła przez dziurę w podłodze. Sznur biegnący do dzwonu zawieszonego u szczytu wieży na długiej belce podskakiwał w górę i w dół, miotając się po całym pięterku. Schody prowadziły wzdłuż ścian wieży ciągle w górę aż na sam szczyt. Usłyszała tupot nóg. Ktoś wspinał się po schodach. Ravil sięgnął do kołczanu, nałożył strzałę na cięciwę.

- Mogę go sięgnąć - powiedział cicho.

- Ustrzel sukinsyna! - warknął Gzargh.

Cathil nie należała do osób dyplomatycznych, ale wydało jej się to przedwczesne.
- A wiemy kto to? - pomyślała, że może lepiej zadać temu komuś najpierw kilka pytań. No i wolała być pewna, że to nie jakiś nekromanta, albo demon z piekielnych wymiarów, którego strzały jedynie zirytują.

- Po co pytać? - Gzargh najwidoczniej także nie grzeszył powściągliwością - Ucieka, czyli ma coś na sumieniu. Strzelaj!

W wieży panował półmrok rozświetlany tylko przez światło wpadające przez wąskie okiennice i nie było widać dokładnie uciekającego.

- Ale nie atakuje - warknęła łowczyni i położyła rękę na ramieniu elfa - I tak chyba nie ma gdzie uciec?

Elf opuścił łuk. Znachorka wspinała się wyżej za uciekającym. Cathil ruszyła za nią w górę. Kobieta zdawała się wiedzieć o co tu chodzi, warto było trzymać się blisko niej.

Szły powoli. Kesa, za nią Cathil. Coraz wyżej i wyżej. Za nimi dysząc krasnolud. Elf został na podeście. Było stromo. Odległość do podestu zwiększała się strasząc głęboką, czarną dziurą. Było coraz wyżej i nie ulegało wątpliwości, że upadek z takiej wysokości oznaczał w najlepszym razie kalectwo a najprawdopodobniej śmierć.

Wspieli się już na tyle wysoko, że widzieli wielką, błyszczącą w smudze światła wpadającego przez wąskie okiennice, czaszę dzwonu. Cathil wciąz dziwiła się, że serce ma jeszcze w piersi, a nie w gardle.

- Złoto - zacharczał Gzargh.

- Nie dostaniecie go! - krzyknęła postać z góry, w której głosie rozpoznali Jonasza. Serce Cathil podskoczyło i opadło z ulgą. To tylko ta mała parszywa gnida. I po co te nerwy? Odetchnęła i poprawiła chwyt na łuku, wytarłszy mokre dłonie o tunikę,

Na wysokości podstawy dzwonu znajdowała się płaska półka, za nią następna dwa metry wyżej i następna, i tak do samego dachu, połączone drabinami. Garbus wszedł na drugą półkę i zrzucił drabinę która je łączyła.

- Jonasz! - zawołała znachorka - Jonasz! Tu nie chodzi o złoto. Pamietasz mnie? Jestem Kesa, medyczka. Byłam na bagnach z Gustawem, znalazłam wisior na łańcuchu. Moge wrócić i znaleźć więcej. Tu nie chodzi o złoto! Chodzi o wilki. - przerwała na moment - Pozwól mi wejśc na górę. Znajdziemy sposób na uratownanie wioski. I twojego dzwona też.

Cathil pozwoliła kobiecie mówić, a sama, po cichutku i bez pośpiechu zaczęła szukać miejsca odpowiedniego o oddania strzału. W razie jakichś komplikacji wolała być gotowa. Do ludzi mogła strzeląc, to nienaturalne stwory budziły jej niepokój.


- Nie! - krzyknął Jonasz. - Zeb mówił, że będą chcieli ukraść! Kazali pilnować. Jonasz będzie pilnować! Nikomu nie da! Nikomu!

- Spójrzcie na mnie, Jonaszu - znachorka odkleiła się od ściany i stanęła tak, żeby mógł ja widzieć - Sądzicie, że dam radę sama go unieść? Chodzi o osadę, nie złoto. Sądzicie, że Zeb chciałby poświęcić osadę? Dajcie mi wyjść. Porozmawiamy.

- Co jeszcze Zeb mówił? - wtrąciła zaciekawiona Cathil. Zachowywała spokój, ale warto by się dowiedzieć.

- Mówił, co będą kłamać, żeby Jonasza oszukać! Jonasz mądry. Jonasz nie da się nabrać. Nie da dzwonu!

- Erghhh.... - zniecierpliwił się krasnolud. - Gadanie! Zestrzel go - zwrócił się do Kesy - albo ja po niego pójdę!

- Szaleju żeście się najedli? - syknęła Kesa - Mało wam trupów?! Sądzicie, że nieżywy coś powie?

- Kobieto, po co mi on? - zdziwił się krasnolud. - Mnie jego gadanie niepotrzebne. Tam - wskazał na dzwon - Jest moja nagroda.

- Jonasz! - krzyknęła znów w górę - Tylko ja. Chyba się mnie nie boicie?

- Zabiliście Zeba! - krzyknął i zapłakał. - Zabiliście go!

- To nie my, to wilki - zaprotestowała Kesa - Dzwon je tu ściągnął - Cathil spojrzała z konsternacją na mówiącą, a potem na dzwon. No tak, to wiele wyjaśniało.
- Zejdźmy. - zaproponowała znachorka - Magia płynąca z dzwonu mąci nam myśli... Przecież Jonasz stąd nie wyjdzie, poczekamy na dole.

- Zawsze może skoczyć - mruknęła Cathil, ale wzruszyła ramionami i opuściła łuk. Kobieta miała rację. Łowczyni zeszła na dół.

Dalej były rozmowy, których słuchała jednym uchem. Drugie wietrzyła, relaksując się przy ścianie dzwonnicy. Takie nerwy z samego rana to nie dla niej. Z drugiej strony warto było się dowiedzieć co pozostali zamierzają zrobić z taką ilością złota. Gdyby Cathil udało się uszczknąc choćby odrobinkę byłaby bardzo szczęśliwa. W końcu postanowiłą trzymac z krasnoludem, póki co, on był najbardziej pewnym źródłem dochodów. W myślach Cathil już budowała swój nowy dom. Prosta drewniana chata stała w samym sercu puszczy, niedaleko czystego strumienia. W oknach wisiały zebrane zioła i korzonki. Przy jednej ścianie schły zajęcze skórki, przy drugiej stał pieniek z toporem. Drzewa szumiały, słońce grzało twarz, pachniała trawa i śpieały małe bure ptaszki. To było dobre marzenie.

 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline  
Stary 07-02-2013, 19:25   #86
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
#15. Dzwon.


Wszyscy.

Osada.


Mateusz zdołał przekonać Jonasza. Chociaż zajęło mu to kilka godzin i Gzargh musiał się usunąć z widoku. Z mieszkańcami nie było problemu. Wierzyli ślepo w kapłana. Nawet Marta nie oponowała. Wręcz można było odnieść wrażenie, że ciężar spadł z jej barków.


Przygotowania do całej operacji zajęły im resztę dnia. Przez cały ten czas dzwonnik snuł się ciągle między nimi i patrzył na nich podejrzliwie. Na noc wieżę zamknięto odebranymi Jonaszowi kluczami a w dzwonnicy zostali na straży Gzargh z Ellfarem. Kapłan poszedł razem z Jonaszem spać do jego chaty.

Gdy nastał ranek dnia następnego obudziła ich cisza. Pierwsza od wielu miesięcy w tej osadzie. Serce dzwonu ściągnięto z wielką starannością aby nie wzbudzić choćby najmniejszego dźwięku. Garbus przyglądał się wszystkiemu z niepokojem. Kesa nawet podczas bezpośredniej styczności z dzwonem nie czuła już dudnienia magii w skroniach. Ciągle czuła płynącą od niego moc ale była ona już wyciszona. Nena zaś wyczuwała dezorientację wilków. Ciągle jeszcze czuły tęsknotę, lecz w ich odczucia wdzierała się już powoli niepewność i zagubienie.

Kilkudziesięciokilogramowe serce złożono w skrzyni wyłożonej sianem. Jonasz otrzymał nowe, odpowiedzialne zadanie. Pilnowanie wieży wraz z dzwonem i jego sercem. Po tej propozycji przestał się boczyć, był znowu ważny. Tak minął dzień drugi, po którym nastał drugi “cichy” poranek. Część stad zaczęła opuszczać terytorium wokół osady. W mieszkańców wioski wstąpiła nowa nadzieja.

Długo dyskutowano na temat dzwonu oraz co z nim począć. W końcu wygrał pomysł przedstawiony przez druidkę. Postanowiono ruszyć do Wieży Czterech Wichrów, tuż u podnóża Gór Dawnych Szlaków. Tam, według półelfki, miał mieszkać w ruinach twierdzy arcymag, który mógł im pomóc wyciszyć magię dzwonu.

Prócz głównego celu, który im przyświecał, każdy miał swój własny, osobisty, dla którego zgodził się w udziale w tej wyprawie.

Decair chciała rozwiązać zagadkę swego pochodzenia, kryształowych miast, które pojawiały się w jej głowie i tajemniczego tatuaża.

Orin Sorley podekscytowany był samą myślą o podróży do tak egzotycznego miejsca, możliwością spotkania się z arcymagiem. Mógł być świadkiem niezwykłych wydarzeń, które później mógłby opiewać w pieśniach. Arcymag mógł też rozwiać trochę mgłę tajemniczości owiewającą ową wielką bitwę, która miała miejsce pod osadą.

Gzargh liczył na to, że po zrzuceniu zaklęcia dostanie swoją dolę złota z półtonowego dzwonu.

Cathil Mahr podobnie jak krasnolud miała chrapkę na złoto. Poza tym polubiła krasnoluda.

Ellfar Ravil ciekaw był arcymaga. Cichutko liczył na to, że może mógłby wyzwolić w nim magię. Tego wszak pragnął.

Jedynie Kesa z Imari była niezdecydowana. Może brakowało jej właśnie tego dodatkowego, osobistego bodźca. Musiała jednak podjąć jakąś decyzję.

Wyprawa ruszyła w końcu drugiego dnia po unieruchomieniu dzwona. Mieli wrócić za dwa miesiące. Kapłan miał przykazane, że gdyby nie wrócili do trzech miesięcy, miał utopić dzwon na bagnach.

Wyruszyli pełni nadzieji na pozytywne zakończenie przygody. Nie wiedzieli, że w kieszeni elfa, obudzona do życia wyzwala się ciemna moc zaklęta w grudce złota zabranej z osady. Moc, która miała sprawić, że powodzenie wyprawy stanęło pod znakiem zapytania.

KONIEC

ciąg dalszy (być może) nastąpi
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez GreK : 09-02-2013 o 19:03.
GreK jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172