Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-12-2012, 21:43   #1
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
[Nowy Świt] Niebezpieczeństwo na wschód od Vix

INFORMACJE O ŚWIECIE ([komentarze] Niebezpieczeństwo na wschód od Vix)
MECHANIKA ([komentarze] Niebezpieczeństwo na wschód od Vix)
UMIEJĘTNOŚCI I ZDOLNOŚCI ([komentarze] Niebezpieczeństwo na wschód od Vix)

Dlaczego właśnie ich wybrał Marcus, tego nie wiedział nikt. Być może ich twarze wzbudzały zaufanie. Może stary, doświadczony i poznaczony bliznami centurion uznał, że nie są zbyt niebezpieczni, w przeciwieństwie do innych najemników. A może po prostu wybrał ludzi na chybił-trafił i właśnie padło na nich. W każdym bądź razie zostali poproszeni przez niewolnika należącego do Marcusa, aby zjawić się w jego kwaterze wczesnym rankiem. Oczywiście domyślali się, że wezwanie ma związek ze zniknięciem ostatniego transportu wysłanego z Burrovicum do Drentius.

Konwój miał pojawić się w Drentius cztery dni temu. Wiózł broń, narzędzia, zapasy jedzenia i przede wszystkim pieniądze. Niespotykaną rzecz w zmienionym świecie. Trejanus stworzył namiastkę dobrze funkcjonującego państwa, więc i pieniądz miał w nim rację bytu. W odróżnieniu od reszty świata, gdzie królował handel wymienny, za krążki z podobizną władcy można było kupić niemal wszystko. Tak jak za dawnych czasów. Zgromadzeni w Drentius najemnicy z niecierpliwością wyczekiwali transportu, który oznaczał dla nich wypłatę dwumiesięcznego żołdu, a co za tym idzie możliwość picia do nieprzytomności, chędożenia i hazardu.

Marcus wiedział, że najemnik bez pieniędzy to zły najemnik. A zły najemnik to kłopoty. No bo co stało na przeszkodzie, aby tych stukilkudziesięciu typów, mieszanina ludzi z wszystkich możliwych zakątków świata, nagle uznało, że nie mają czego szukać w Drentius. Centurion w ciągu tych kilku dni bez przerwy wyobrażał sobie, co mogą zrobić najemnicy. I nigdy nie było to nic przyjemnego.

Konwój musiał zostać odnaleziony.

Rankiem osada spała. Ciemne, niskie chmury toczyły się po niebie, zwiastując kolejny deszczowy dzień. Po wybudowanej z masywnych, okorowanych pni palisadzie strażnicy przechadzali się powoli, czujnie wypatrując niebezpieczeństw jakie mogły nadejść z widocznego jako ciemna smuga na horyzoncie, lasu. Gdzieniegdzie, kryjąc się przed podmuchami zimnego wiatru, przemykały sylwetki mieszkańców. Ujadał pies. W oborach zaczęły muczeć krowy, czekając na poranne dojenie. Zapiał kogut. Jeszcze chwila i Drentius obudzi się do życia.

Dom zarządzającego z ramienia Trejanusa, centuriona znajdował się w centrum osady, tuż obok kamiennej świątyni przyozdobionej kolumnadą i niewielkiego amfiteatru, na którym od czasu do czasu odbywały się walki bądź zgromadzenia. Marcus już czekał. Na stole stał parujący dzban, wypełniony grzanym winem i patera ze świeżym pieczywem.

- Wyruszycie zaraz. Bez zwłoki – Markus po prostu wydał rozkaz. Nie wdawał się w dyskusje, ani nie silił się na wyjaśnienia. – Transport miał nadjechać północnym traktem, od Scentio. Rzekę miał przekroczyć po Starym Moście Fabiana i potem zjechać do nas. Wasze zadanie jest proste. Pojechać na północ i znaleźć konwój. Być może mieli jakieś kłopoty lub wystąpiły nieprzewidziane opóźnienia. Pieczę nad konwojem sprawuje decurion Regius. Odmaszerować!

- A, zapomniałbym. Jakieś pytania? – zapytał, gdy już skierowali się do drzwi. Ludzkie uczucia przeważyły nad wojskowym drylem. Marcus uśmiechnął się. – Może coś zjecie?
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 09-12-2012 o 13:05.
xeper jest offline  
Stary 04-12-2012, 20:18   #2
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Nie ― odparł usłużny głos. ― Wyruszymy natychmiast, o, centurionie!

Głos należał do thoertiańskiego mężczyzny około trzydziestu lat. Miał on czarne, krótkie włosy, szczupłą twarz z wąskim podbródkiem, dość spory nos, który zdawał się nieco za duży jak na jego głowę, i przenikliwe spojrzenie. Był chudy i wysoki, a nosił krótką, skórzaną tunikę, na którą założona była poobijana zbroja ze stalowych pasów, z jakiej przed laty słynęły dzielne legiony Thoeru. Przy pasie miał miecz.

Tak naprawdę mężczyzna mógłby zadać parę pytań ― na przykład czemu Marcus Filo wybrał do wykonania tej misji przynajmniej w części wstrętnych cudzoziemców, takich, którzy zapewne napadli na konwój w pierwszej kolejności! Ale nie chciał, żeby to zabrzmiało, jakby w jego opinii centurion nie wiedział, co robi. Ostatnią rzeczą, jakiej teraz chciał, było obrażenie swojego pracodawcy, tym bardziej, że to mógł być początek jego kariery w siłach Trejanusa. Bycie najemnikiem było dobre, ale to nie to samo, co stanowisko w armii. Może nawet, z czasem, mógłby zostać oficerem albo członkiem prywatnej gwardii... Próby odbudowy Cesarstwa podejmowane przez Gubernatora dawały takie możliwości.

Musiał jednak przyznać, że to zadanie samo w sobie nie podobało mu się bardzo i chętnie wymieniłby je na jakieś inne, gdyby tamto także dawało perspektywę uzyskania osobistej wdzięczności centuriona. A nuż się okaże, że jacyś bandyci czy barbarzyńcy, albo ci odmieńcy żyjący w lesie, o których się czasami słyszy, zaatakowali transport, porwali, co się dało, i ponownie schronili się w puszczy. On spędził w dziczy... cóż, nie wiedział dokładnie, ale musiały to być całe lata. Najchętniej nie wracałby tam już nigdy. Potyczki z niechętnymi nowej władzy barbarzyńcami albo rozprawianie się z bandami złodziei, albo zbieranie podatków od ludzi, którzy nie chcieli się dzielić pieniędzmi z wybranymi prawowicie urzędnikami ― byle w zasięgu schronień ludzkich ― to było coś, czym mógłby się zająć. Ta wyprawa nie wiadomo gdzie... musiał przyznać, budziła w nim lekki strach. Za dużo wycierpiał tam, wśród drzew, gdzie chronił się przed potworami...

Ale nic z tego, o czym myślał, nie wypowiedział na głos. Tkwił tylko w pozycji na baczność, czekając aż inni także postanowią wyjść.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 04-12-2012, 21:41   #3
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Fabius Druzylius Faro miał w przeciwieństwie do swego towarzysza pytanie. A właściwie kilka pytań.

- Jeśli można, centurionie, chciałbym się dowiedzieć ile miało być tych wozów oraz ilu ludzi z nimi. A także czy podczas poprzednich kursów były jakieś opóźnienia, o których nie było słychać w koszarach i na mieście. Oraz ostatnie - jakie były ostatnie wiadomości o stanie mostu Fabiana. Na ile znam te tereny to jeśli to opóźnienie, to raczej tam dodał celem wyjaśnienia. Po czym dodał ponuro:

- A jeśli napad to niestety też tam.

Faro był niezbyt wielkim acz nie mikrym thoertaininem. Czarnowłosy, ubrany solidnie. W całości okryty znoszonym niebieskim płaszczem.
Konieczność wypadu w dzicz nie robiła na nim wrażenia. W końcu zwykle to tam żył. Stety lub niestety - zależy od punktu widzenia. Domyślał się że był to istotny czynnik determinujący centuriona do wyboru jego osoby.
 
vanadu jest offline  
Stary 05-12-2012, 12:30   #4
 
Coen's Avatar
 
Reputacja: 1 Coen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodze
-Czekałem na to od jakiegoś czasu! Ruszajmy na wyprawę!- wyśpiewał pełen gorliwości Rusanaman. Za pewne dlatego, że wietrzył w tej wyprawie dobry interes. Skoro mógł zarobić i jeszcze komuś obić ryj to była to dla niego wystarczająca motywacja.
Abdul to wysoki mężczyzna o czarnych, długich do ramion włosach i oczach o niezwykłym kolorze rubinu. Nie był nazbyt umięśniony, raczej żylasty. Ponoć pociągał kobiety, na pewno miał w sobie to coś. Rzadko kiedy musiał płacić za chędożenie. Kobiety wybierały jego, dlatego rzadko widywano go w okolicy zamtuzów. O wiele częściej w miejskich karczmach. Gani oczywiście nie pił, nie pozwały mu na to przekonania, lubił, jednak zabawę, bijatyki i towarzystwo ludzi.
Ubrany był w zwykły dla siebie przyodziewek to jest- stare, schodzone buty skórzane; rękawice wykonane z takiego samego materiału. Tułów zaś okrywała długa zielona peleryna.
Oparł się wygodnie o ścianę i czekał.
 
__________________
"Wyobraźnia jest początkiem tworzenia.
Wyobrażasz sobie to, czego pragniesz,
chcesz tego, co sobie wyobraziłeś i w końcu
tworzysz to, czego chcesz."

Ostatnio edytowane przez Coen : 05-12-2012 o 14:37.
Coen jest offline  
Stary 05-12-2012, 14:00   #5
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Młody czarodziej stał z boku spoglądając uważnie na każdego z najemników, a także słuchając ich pytań i odpowiedzi. Sam nie zadawał kolejnych, nie uważał, by było to konieczne. Ubrany w ciemne, luźne szaty mężczyzna, był młodym thoeriańczykiem specjalizującyzym się we władaniu żywiołami. Balbinus Lucretius Veneficus, jak się zwał, był szczupłym chłopakiem o pociągłej, można by rzec cwaniakowatej twarzy. Już z niej dało się wyczytać, że jest uparty i dumny, co w sumie nie wyróżniało go od innych przedstawicieli swej rasy. Pierwsze prezentowane przez niego gesty zdawały się to tylko potwierdzać.

Zadanie rzeczywiście wydawało się mu proste, ale jak to zwykle już bywało, pewnie okaże się inne. Zresztą proste, nie proste, Balbinus sobie i tak z nim poradzi, poradziłby sobie nawet sam, ale jak tamci też zmierzają w tym kierunku...
 
AJT jest offline  
Stary 05-12-2012, 16:26   #6
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Twarz Eyjolfa na pewno nie wzbudzała zaufania, więc Marcus na pewno nie wybrał go z tego powodu. Nie wyglądał na niezbyt niebezpiecznego... wręcz przeciwnie. Musiał wybierać na chybił trafił.
Bowiem czyż tak wyglądający człek wydaje się być godnym zaufania? Matki zazwyczaj chroniły przed nim swe dzieci, czyniąc znaki odpędzające złe duchy. Prości chłopi grozili mu widłami, a lepiej urodzeni odsuwali się ze wstrętem.
Jedynie najemnicy, ludzie wojny, nie odsuwali się od niego. Potrafił walczyć o swoje, więc go szanowali.

Był wysoki i barczysty, acz chudy, żylasty wręcz. Całe jego ciało pokrywały wyryte runy, dodatkowo wzmocnione czarnym barwnikiem. Całe. Od stóp aż po czubek głowy. Był ogolony na łyso. Ba! Nie miał nawet brwi. Na ich miejscu były wytatuowane niewielkie znaki.
Ale reszta najemników nie mogła tego widzieć - odziany był w obszerną, brązową szatę, a na głowę zarzucony miał kaptur.

Niektórzy brali go za demona. Było to zabawne, biorąc pod uwagę, że właśnie przed nimi miał chronić ludzkość.
Starał się pomagać jak mógł. Dlatego właśnie zgłosił się do tej misji.

Nie zadawał pytań, za to z uwagą słuchał odpowiedzi Marcusa. Nie był głupcem, wiedział, że dodatkowe informacje mogą się przydać... lecz jeśli ktoś inny podjął się zadania wydobycia ich z centuriona to nie zamierzał mu przeszkadzać.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 05-12-2012, 17:25   #7
 
Darnox's Avatar
 
Reputacja: 1 Darnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodze
- Ruszajmy, bez mitrężenia. - Narib podniósł się zza stołu. Nim odszedł, wyjął za poły koszuli porwany, gdzieniegdzie uplamiony krwią modlitewnik. Wymamrotał krótką modlitwę poczym uczynił znak Jedynego na swym czole i ucałował amulet wiszący na szyi.

Najemnik był dosyć wysoki i barczysty. Mocarne ramiona pokrywała biała, luźna koszula, na której tył spływał kucyk długich, gęstych, kręconych włosów, wyłażący spod niedbale zawiązanego turbanu. Szeroki skórzany pas trzymał wiśniowe szarawary,wpuszczone w wysokie buty. U jego boku zwisała szabla, a z drugiej strony sajdak z wykrzywionym, runsanamańskim łukiem.

Mężczyzna ruszył ku drzwiom, razem z pozostałymi.
 
Darnox jest offline  
Stary 05-12-2012, 19:19   #8
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Sześć ciężkich wozów, każdy zaprzężony w dwójkę wołów – centurion odpowiedział rzeczowo pytajacemu Fabiusowi. Wciąż nie mógł się pozbyć wojskowych nawyków, chociaż legiony przestały istnieć ponad dziesięć lat temu. – Do dwudziestu ludzi, w tym woźniców. Połowa z nich to kawalerzyści. Dowodzi, jak już mówiłem doświadczony oficer, Regius. Opóźnienia rzadko się zdarzają. Okolica powinna być bezpieczna. Wojsko Trejanusa utrzymuje porządek. A co do mostu, to chyba wszyscy wiedzą w jakim jest stanie. Środkowe przęsło zostało porwane przez rzekę. Teraz w jego miejscu wznosi się drewniana konstrukcja, która pozwala przekroczyć rzekę.

Więcej pytań nie było. Nikt nie pokusił się o łyk wina czy kęs chleba. Marcus nic sobie z tego nie robił. Gdy już opuścili jego dom, rozsiadł się wygodnie i przystąpił do jedzenia.

Nim wyruszyli, zaczął padać deszcz. Rzęsiste potoki lejące się z nieba, nie poprawiały warunków jakie panowały na trakcie. Było chłodno i mokro. Szeroko rozlane kałuże utrudniały wędrówkę, a tylko dwóch Rusanamani posiadało konie. Wyglądało na to, że do Mostu Fabiana dotrą ze sporym opóźnieniem. Choć w dzisiejszych czasach trudno było zakładać, że gdzieś się dotrze na czas. Po drodze zazwyczaj coś się działo...

Tym razem pierwszy dzień podróży minął spokojnie. Podróżowali razem, w tym gronie po raz pierwszy i początkowo patrzyli na siebie niemal wrogo. Szczególnie, że Thoerowie i Rusanamani nigdy nie pałali do siebie sympatią. Na przestrzeni wieków Cesarstwo i Sułtanat wielokrotnie prowadziły ze sobą wojny, podczas których obie strony wykazywały się potwornym okrucieństwem. A do zakapturzonego Relhada po prostu nie mieli zaufania. Już na pierwszy rzut oka widać było, że był magiem. Magiem był też jeden z Thoerów, sądząc po stroju i na niego też patrzono krzywo. Wszyscy wiedzieli, że to magia była przyczyną nieszczęść...

Wieczorem słońce zachodziło krwawo. Nic szczególnego, ale wzbudzało to nadal w ludziach niepokój, obawy. Wyglądało na to, że rozbijanie wieczornego obozowiska nieco zbliży tych obcych sobie ludzi. Zazwyczaj tak było. A jeśli nie, to w przyszłości trudno będzie im razem współpracować, zaufać sobie wzajemnie.

W oddali, z morza traw i wątłych krzaków dochodziły odgłosy nocy. Wycie, ujadanie, dzikie pomruki, szelesty i inne dźwięki, których źródła można się było tylko domyślać. Noc, mimo hałasów, minęła spokojnie. Wartownicy byli czujni i nie raz się zdarzyło, że zrywali wszystkich na nogi. Jednak wszystkie alarmy okazały się fałszywe.

Kolejny dzień niczym nie różnił się od poprzedniego. Znowu chmury i deszcz. Trzeba było jechać dalej na północ. Drugi dzień minął. Nastał trzeci, niemal taki sam jak drugi... Nic nie wskazywało na zmianę pogody, ale pogoda jak i wiele innych rzeczy w dzisiejszym świecie, była nieprzewidywalna.

Trzeciego dnia od wyruszenia z Drentius, daleko przed sobą dostrzegli krążące nad czymś stado czarnych ptaków. Chwilę potem dało się usłyszeć ich niskie, chrapliwe głosy. Słodki zapach śmierci roztaczał się wszędzie wokół mostu i w końcu dostrzegli konwój. Wozy były powywracane, rozbite. Na ciałach zaszlachtowanych ludzi posilały się ptaki i brunatne wilki, które oddaliły się na bezpieczną odległość, szczerząc tylko kły i ujadając.
 
xeper jest offline  
Stary 05-12-2012, 22:48   #9
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Me imię to Livius Hallex ― przedstawił się, wyszedłszy razem z innymi z domu centuriona Filo. ― Moi towarzysze ― dodał, spoglądając przelotnie na każdego z nich, a jego spojrzenie sugerowało raczej, że większości nie uznaje wcale za swych kompanów ― zgadzam się, że najprawdopodobniej napadnięto na transport na moście. Chociaż może uśmiechnie się do nas Myrthes, a konwój tylko gdzieś ugrzązł! W każdym razie nie przeciążajmy się, bierzmy tylko broń i to, co trzeba mieć na trakcie. Szybko tam dotrzemy i równie szybko wrócimy.

Następnie oddalił się i wrócił wkrótce, gdy się zebrali koło bramy przed odejściem, wyposażony w spory plecak oraz kwadratową tarczę i dwa oszczepy. Podczas drogi nie rozmawiał dużo z innymi, łypiąc na nich podejrzliwie i trzymając się trochę z boku, jakby ci śniadoskórzy ludzie z Sułtanatu mieli się zebrać i go razem pobić. Jeszcze bardziej ponure spojrzenia posyłał obu czarodziejom, ale na razie jakiekolwiek komentarze zatrzymywał dla siebie. Jedyną osobą, z którą próbował choć trochę rozmawiać dla uprzyjemnienia sobie drogi, był Druzylius Faro.

Gdy dotarli wreszcie na miejsce, jego obawy potwierdziły się. Odwrócił wzrok od nieprzyjemnego widoku i po chwili coś w nim się poruszyło, poczuł nagłe tchnienie strachu ― zaczął się rozglądać, jakby sprawcy wciąż mieli czaić się w pobliżu i wyskoczyć na nich od tyłu, jeśli nie będą uważać.
No dobrze... A więc... już wiemy, co się stało ― stwierdził nieco drżącym głosem. Nie chciał wyjść na tchórza, ale jakoś nie mógł się całkiem opanować. ― Wracajmy do Marcusa Filo i powiedzmy mu, co zastaliśmy. Tylko... weźmy coś jako dowód. Obejrzyjmy ciała, jeśli jest wśród nich decurion Regius, to pewnie będzie miał coś, co wyraźnie należy tylko do niego i czego byśmy inaczej nie mogli zdobyć.

Ostatnie słowa wypowiedział z wyraźną niechęcią i zacisnął usta. Wyciągnął miecz z pochwy.
Uważajcie na wilki. Trzeba je przepędzić ― powiedział, ruszając w stronę mostu. Po chwili wahania dodał: ― Zobaczmy też, czy nie ostało się coś z przewożonych zapasów. Barbarzyńcy nie mają użytku z naszej monety, więc może nie wzięli złota...

Ta myśl dodała mu troszkę otuchy, choć był to gorzki rodzaj nadziei, gdyż zasadniczo obecność pieniędzy nie zmieniała niczego z tej tragedii.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 05-12-2012, 23:02   #10
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
- Nie sądzę byśmy coś znaleźli ale warto poszukać. Ale przede wszystkim rozeznać się w śladach. Może napastnicy nie odeszli daleko. Po za tym nie stawiałbym od razu na bandytów. Chętnych na taki konwój nie brak. Nie wracałbym tak szybko, nie mamy nic po za złą wiadomością, raczej stawiam na małe łowy, co wy na to towarzysze? co rzekłszy wziął się za przepatrywanie śladów, oglądanie pozostałych resztek szukając strzał, broni, czy jakichkolwiek innych tropów. Zaczął krążyć między resztkami wozów rozglądając się uważnie. W rękach dzierżył łuk by odpędzić wilki. W międzyczasie rzucił: - Może warto by sprokurować jakowyś stos pogrzebowy. Długo to nie zajmie a godniej to będzie niż trupy na pastę bydląt porzucić.
 
vanadu jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172