Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-04-2013, 20:08   #1
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Legenda o...


Miała to być przyjemna, darmowa wycieczka. Któż nie chciał pojechać w szkockie góry, gdy fundowała firma? Zarówno Reina jak i Ray znaleźli się w grupie kilkunastu innych osób, zameldowanych w niewielkim hotelu w górskiej mieścinie Aviemore. Ona - nudna bibliotekarka, on - znużony pracą w korporacji inżynier. Lato już się zaczynało, a osłonięta górami dolina dawała ochronę przed wiatrem. Niewiele było do zwiedzania, pomijając rozciągające się wszędzie wokół szczyty i park narodowy. Wycieczka miała swoje punkty, które należało wypełnić. Jednym z nich była wędrówka na jakiś szczyt, już pierwszego dnia pobytu. Nie zdążyli się nawet lepiej poznać, z trudem zapamiętując co najwyżej swoje imiona.
Trwająca kilka godzin wspinaczka ciekawa była tylko i wyłącznie dla osób uwielbiających tego typu “odpoczynek”, wszyscy pozostali cierpieli, wlokąc się noga za nogą. Grupa rozciągnęła się i poszarpała. Ray i Reina nie wiedzieli nawet czy idą z przodu, czy może raczej z tyłu; interesował ich tylko jeden cel - schronisko, mające być gdzieś tam z przodu, już niedaleko.
Wtedy też ładna pogoda załamała się nagle. Zerwał się porywisty wiatr, nadciągnęły chmury, a gromy poczęły uderzać raz za razem.
A ta przeklęta ścieżka nie chciała się skończyć!
Przyspieszyli, wykrzesując z siebie ostatki sił. Zaczynał padać deszcz, szybko zmieniający się w ulewę, a wąskie górskie przejście nie oferowało ochrony między drzewami.
I wtedy błyskawica uderzyła tuż przed nimi, oślepiając, ogłuszając i przewracając.
Chyba stracili przytomność.

***


Obudzili się nagle, w tym samym momencie. Prócz delikatnego bólu głowy nic im nie było, choć szybko zaczęli się rozglądać na boki, a potem na siebie samych. Nie, naprzeciwko był zupełnie kto inny! I pogoda, choć ciągle było ciepło, to jakby za sucho jak na niedawną ulewę. Wszędzie wokół unosiła się także gęsta mgła - i tylko sama ścieżka nie wydawała się zmieniona, wyglądając podobnie do tego, jak ją zapamiętali.
Tylko co stało się z nimi samymi?!
Reina ręką wyczuła długie, rude pukle pięknych włosów, a spoglądając w dół dostrzegała piękne, szczupłe ciało ubrane w długą sukienkę na ramiączkach, z dużym dekoltem, ale także dziwnego kroju i jakby z drapiącego materiału ukrywającego z trudem małe, sterczące piersi. Ray także przyjrzał się zszokowany ciężkiemu, twardemu odzieniu ze skóry, wzmacnianego metalem. Obok leżał najprawdziwszy w świecie łuk, a przez plecy miał przewieszone coś ciężkiego i mało wygodnego, co po szybkim obmacaniu okazało się być prawdziwie średniowiecznym mieczem. Macając się dłonią po głowie odkrył również długie, niezbyt czyste włosy i brodę.

Reina przez chwilę z niedowierzaniem przesuwała palcami po czerwonawych puklach, a potem pomacała głowę jakby sprawdzając jak jej je do głowy przytwierdzono. W sumie była to całkiem absurdalna reakcja, bo o ile dałoby się komuś przyczepić do prawdziwych włosów, by wyglądały dosyć naturalnie, o tyle doczepienie głowy do innego ciała nie było jeszcze w zasięgu współczesnej technologii. Tak więc to co przeżywała musiało być snem. Fakt niesamowicie realistycznym i dość niezwykłym, ale jednak tylko snem. By sprawdzić swoją oczywistą teorię uszczypnęła się mocno w odsłonięte przedramię.
Ray usiadł i zamrugał oczami. Całkiem dokładnie pamiętał wydarzenia wydawałoby się, że sprzed chwili, za to zmieniły się cholernie ważne szczegóły, których nie szło nie zauważyć. Pierwszym była niezła laska podnosząca się z ziemi i wyglądająca na podobnie zdezorientowaną. Potem było jego własne ciało. Ubrali go w jakiś średniowieczny strój?!
- Chyba sobie ktoś jaja robi...
Pierwsze słowa wydobyły się z jego ust, zmienionym głosem. Może to przez to uderzenie. Dalsze oględziny pozwoliły stwierdzić następne zmiany. O lusterku nie było tu mowy. Ktoś go przebrał i ucharakteryzował?
- Hej! - odezwał się do kobiety. - Jak ja wyglądam? To znaczy dokładnie, jak byś mnie opisała?
Pytanie brzmiało idiotycznie, ale zdrowy rozsądek nie chciał dopuścić do siebie nierealistycznych opcji.

Rudowłosa uszczypnęła się całkiem mocno, a jednak poczuła wyłącznie ból, który takiemu uszczypnięciu musiał towarzyszyć. Z potencjalnego snu nie udało się jej wyrwać.
- Cholera - sapnęła, bo zapiekło bardziej niż myślała. W zasadzie wcale nie miało boleć! Jej rozmyślania przerwał głos siedzącego obok mężczyzny. Przyjrzała mu się uważnie i stwierdziła:
- Hmm. Wyglądasz jakbyś sporo czasu spędzał na siłowni i nie lubił fryzjera. Po za tym przydałoby ci się trochę więcej higieny osobistej - pociągnęła nosem - śmierdzisz.
- Myślisz, że nie czuję? - skrzywił się Ray, nachylając nad skórzaną kurtą i wąchając. - Chyba bardziej śmierdzą te skóry niż ja. Ale nie o to mi chodziło. Opisz moją twarz. Mam pieprzyk pod prawym okiem?
Kobieta nachyliła się i przez chwilę starannie badała jego twarz.
- Nic tu nie widzę. Masz brązowe oczy trochę za blisko osadzone, jak na klasyczne kanony piękna. Jasnobrązowe brwi i rzęsy. Włosy nieco ciemniejsze zaczynają ci siwieć, podobnie jak broda.
Nagle bez ostrzeżenia chwyciła go za wąsa i szarpnęła mocno:
- Wygląda na prawdziwy.
- Ej! - Odepchnął jej dłoń, wyrywając się z zamyślenia spowodowanego bliskością dekoltu. - Bez przesady. Czuję, że to prawdziwe. Albo jakaś dobra maska. Jestem Ray, swoją drogą. I chyba ktoś zrobił mi paskudny dowcip, którego nie rozumiem.
- Reina, szłam z Rayem tą drogą - wskazała dłonią w kierunku majaczącego we mgle szczytu. - Wyglądał zupełnie inaczej, zdecydowanie nie był taki przerośnięty - ruchem ręki wskazała jego szeroki tors. - To mnie ktoś robi głupie kawały i jeśli jesteś częścią tego kramu pozwę cię do sądu. - Uniosła w górę głowę i krzyknęła głośno - Wszystkich was pozwę. Jeszcze pożałujecie, że robicie na mnie jakieś pokręcone eksperymenty bez mojej zgody! Mam w rodzinie kilku prawników!
Ray westchnął głośno i wstał, rozglądając się. Wrzeszcząca kobieta nie poprawiała sytuacji.
- Cicho! Jak mają tu gdzieś kamery to tylko robisz z siebie pośmiewisko - pokręcił głową zdegustowany. Miecz na plecach przesunął się lekko i trącił go w tył głowy. - Cholera. A Reina, z którą ja szedłem, była pulchna i nijaka. Takie przeciwieństwo tego, co teraz widzę.
Słysząc jego pierwsze słowa zamilkła i zaczęła ostrożnie rozglądać się po najbliższej okolicy, wypatrując śladów obserwacji, kolejne dosłownie zmroziły ją od środka:
- Pulchna? Nijaka? - Sapnęła oburzona podpierając się pod boki i nie zdając sobie najwyraźniej sprawy, że przy tym ruchu jej raczej marnie osłonięty biust powędrował mocno w górę i do przodu. - Tak jakby Ray był jakimś herosem! Przez ten brzuch który sobie wyhodowałeś, ledwo powłóczyłeś nogami po drodze!
- Ale przynajmniej miałem w miarę ciekawą pracę - wzruszył ramionami, wgapiając się w wypięte cycki. - A raczej mam. To i tak jakaś ściema. Jesteś teraz piękną, szczupłą, zielonooką rudowłosą? Wierzysz w coś takiego?
Spojrzał na ścieżkę, w kierunku, w którym miało być schronisko.
- Pewnie cała ta wycieczka to jakieś oszustwo. A to dopiero pierwszy dzień, z całego długiego tygodnia.
Równie szybko jak poniosły ją nerwy uspokoiła się. Może temperament typowy dla rudzielców zaczynał jej się udzielać? Nigdy nie była taka porywcza. Reina odetchnęła kilka razy i stwierdziła:
- Może to na skutek wyładowania elektrycznego? Ostatnie co pamiętam przed przebudzeniem to waląca obok nas błyskawica. Czytałam, że pod wpływem porażenia prądem może nastąpić uszkodzenie mózgu. Myślisz, że mamy jakieś omamy? A może to wszystko projekcja mojego umysłu? Leżę teraz na OIOMie i umieram?
Upadła na ziemię klękając na kolanach:
- O Boże! Nie chcę jeszcze umierać!
- Sądząc po zachowaniu to faktycznie coś poszło ci na mózg - Ray powiedział to dość cicho. - Projekcje nie zawierają drugiej osoby w podobnej sytuacji. Może to być jeszcze jakieś wirtualne środowisko, chociaż nie wiedziałem, że już taka technologia istnieje.
Obszukał uważnie swoje ubranie, zbierając z ziemi także łuk. Strzelać z tego to on nie umiał, ale skoro mu go dali, to trzeba zachować pozory.
- Może powinniśmy pójść tą ścieżką i sprawdzić co nam przygotowali? Jestem głodny i spragniony, a żarcia nam nie zostawili.
Skinęła smętnie głową i podniosła się z ziemi. Jeśli to był jakiś eksperyment to zdecydowanie jej się to nie podobało. Nie przypominała sobie by pochopnie i bez uważnego czytania podpisywała ostatnio jakieś dokumenty. Z drugiej strony Może Ray miał rację? Ta darmowa wycieczka była bardzo podejrzana. Powlokła się za nim z nadzieją, że na końcu drogi będzie jakieś rozwiązanie.
 

Ostatnio edytowane przez Lady : 30-04-2013 o 20:43.
Lady jest offline  
Stary 30-04-2013, 20:13   #2
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Mgła nie ustępowała, podobnie jak wszystko inne wyglądając zwyczajnie i naturalnie. Kryła przed wzrokiem dwójki nietypowych wędrowców dalszą okolicę. Już po kilku pierwszych krokach poczuli zmiany. Ciała poruszały się tak jakby inaczej, a dodatkowo inne, nietypowe odzienie wzmacniało efekt nienaturalności. Rayowi ciążyła ciężka, ochronna skórznia, obciążona jeszcze przecież mieczem, łukiem i kołczanem ze strzałami. Z tyłu nawet wymacał długi nóż, także zatknięty w pochwę. Szło się z tym znacznie ciężej niż w lekkim, nowoczesnym ubraniu. Sukienka Reiny była znacznie lżejsza, mimo, iż obcierała trochę znajdujące się pod nią ciało. Całkiem nagie ciało, bowiem kobieta wyczuła, że prócz skórzanych sandałów wiązanych pod kolanami, pod spodem nie ma nawet majtek.

Wędrówka trwała zaskakująco krótko, może z piętnaście minut, gdy teren się wreszcie zmienił. Z jednej strony ścieżki ciągle było urwisko, z drugiej jednak teren wyraźnie się unosił, tworząc nieduży płaskowyż. Mgła nie ustępowała, za to po lewej stronie dostrzegli najpierw jeden, a później drugi budynek. Oba zbudowane z bali, pokryte strzechą, wyglądały jak żywe kopie średniowiecznych budowli, co szybko uświadomiła sobie oczytana Reina. Jeden z nich nie miał okien, być może służąc jako stodoła czy obora. Drugi miał niewielkie, ciemne okienka. Niedaleko nich ogrodzono spory teren, po którym kręciły się owce, meczące co i raz. Przed budynkiem siedział przywiązany do słupka pies, który wyczuł podchodzących.

Roy szedł pokracznie. Skórzane spodnie wżynały się tam gdzie nie powinny, kurta czy jak to się tam nazywało - obciążała. Bez przerwy poruszał barkami, ale ciężar ni diabła nie chciał zniknąć.
- Jak oni mogli łazić w czymś takim.
Dotarli już do jakiś zabudowań, zdecydowanie nie wyglądających na schronisko.
- I mieszkać w ten sposób! Aż dziw, że owieczki w osobnej zagrodzie.
Zerknął na towarzyszkę i westchnął. Co, teraz mieli się bawić w reality show z dawcami wełny? Przyjrzał się uważnie psu. Zwłaszcza długości łańcucha czy sznura, którym był przywiązany.
- Panie przodem - wymruczał. - To jakaś kompletna porażka. Gdzieś tu muszą być kamery. Może między belkami? Schronisko, też mi coś.

Idąc Reina przeanalizowała sytuację. Były dwa w miarę logiczne wytłumaczenia tej idiotycznej sytuacji. Albo zaaplikowano im jakieś środki powodujące omamy wzrokowe i halucynacje, przebrano ich i urządzono teren starając się o jak najdokładniejszą rekonstrukcję i teraz ich nagrywali, prawdopodobnie do jakiegoś programu kategorii “E”, albo zaaplikowali im inne środki, po których leżeli teraz nieprzytomni jakimś sterylnym laboratorium. Pracowały tylko jakieś części ich mózgów, sprzężone ze sobą ultranowoczesną technologią. W takim przypadku wszystko co widzieli i czego doświadczali było projekcją ich wyobraźni, lub obrazem zaaplikowanym im przez prześladowców. Tylko dlaczego oni?
Podzieliła się swoimi przemyśleniami z towarzyszem w niedoli.
- Jeśli prawdziwa jest druga opcja, możemy nigdzie nie znaleźć żadnej kamery. Będą sobie teraz używali na naszych mózgach. Jeśli organizatorzy wycieczki mieli z tym coś wspólnego, nikt się nie zainteresuje co się z nami stało do jej końca. Sami musimy znaleźć sposób jak się wyzwolić.
- Chwilowo jedyny sposób, by to potwierdzić to skoczyć z tego urwiska - wzruszył ramionami. - Ale ja nie chcę być tym, co tego spróbuje. Znam się trochę na technologii, o okularach googla słyszałem, o niczym takim jak to już nie. Tajne badania? Daj spokój, to tylko w filmach.
- A o możliwości zamiany ciała to niby słyszałeś? - Powiedziała kpiąco - A może jakieś magiczne wróżki przeniosły nas w czasie do świata celtyckich bohaterów? - Ponownie zmierzyła wzrokiem jego strój. - Jak dla mnie wyglądasz jak żywcem wyjęty z powieści Thomasa Molory’ego.
- Bardziej uwierzę w niesamowitą charakteryzację. Jakby to było coś umysłowego, to powinienem mieć jakieś umiejętności związane z wyglądem.

Ujął w ręce łuk, wyciągając strzałę z kołczanu. Razem z tą jedną wypadły jeszcze dwie inne. Chrząknął i przez kilka chwil próbował dobrze nałożyć strzałę na cięciwę. Wycelował w stodołę i napiął broń, puszczając palce. Pocisk poleciał gdzieś do połowy odległości i na ukos.
- Ta. To chyba załatwia sprawę umiejętności.
- Jeśli to charakteryzacja - Reina przejechała sugestywnie po swoim ciele, masując je dłońmi od piersi, poprzez brzuch, biodra i zatrzymując je pomiędzy udami - to ja sobie ją zostawię jako rekompensatę za straty moralne.
Zagapił się na nią, zapominając o łuku i strzałach. Bezwiednie pokiwał głową.
- Nie dziwię ci się - uśmiechnął się lekko. - Ale i tak nie wierzę w te zabawy naszym mózgiem. Stworzyli nam tam świat, ciała i ubrania i zupełnie nie zmienili sposobu myślenia? Chyba tym gadaniem daleko nie zajdziemy.
Westchnął i zaczął zbierać strzały z ziemi.

- I tak dywagując do niczego nie dojdziemy. Musimy się zastanowić co robimy dalej. Będziemy udawać, że bierzemy to wszystko na serio - Zatoczyła ręką po horyzoncie - czy domagamy się natychmiastowego uwolnienia. W drugim przypadku, jak będą się chcieli nami pobawić, może się zrobić dość nieprzyjemnie... Jak będziemy udawać, że wszystko jest normalne... bawić się w tę ich grę... w końcu musi nam się udać wyswobodzić.
- Jestem głodny - podsumował Ray, uznając, że nie ma sensu walczyć z systemem i robić z siebie debila. Zarzucił łuk na plecy i sięgnął po miecz, bardzo ostrożnie wydobywając go z pochwy. Zmierzył wzrokiem ostrze.
- Ta, to też wygląda na prawdziwe. Dobra piesku, mam nadzieję, że masz krótką tą smycz.
Trzymając ostrze w niegroźnej, jak mu się wydawało, pozycji, ruszył w kierunku mieszkalnej chaty, starając się obejść zwierzaka jak najszerszym łukiem.
- Nie wydaje ci się, ze jak podejdziesz do nich z wyciągniętą bronią to potraktują cię jak wroga?
Reina pobiega za nim spoglądając niepewnie na lśniące ostrze miecza. Widziała wcześniej sporo broni, ta wyglądała na ostra i niebezpieczną. Zakładając, że Ray potrafił się nią posługiwać z taką samą wprawą jak łukiem, starcie z przeciwnikiem broniącym swego domu, nie mogło się to dla nich dobrze skończyć.
- Wolę to niż tego kundla rozszarpującego mi gardło. Tym przynajmniej mogę tłuc jak maczugą - odparł mężczyzna nie spuszczając wzroku ze zwierzęcia.
 
Eleanor jest offline  
Stary 30-04-2013, 23:02   #3
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Pies uniósł głowę, a potem wstał, nie odrywając wzroku od podchodzącego mężczyzny. Z każdym krokiem z jego gardła wydobywał się coraz głośniejszy warkot. Nie był szczególnie wielkim zwierzęciem, krótkowłosym i czarnym, z białą sierścią wokół nosa i na brzuchu. Oczytana Reina sklasyfikowała go jako jakiś rodzaj psa pasterskiego. Gdy Ray zbliżył się na jakieś pięć metrów, zwierzę zaczęło głośno szczekać i podskakiwać, machając ogonem. Nie wyglądało na gotowe do ataku, ale nagle, z głośnym skrzypieniem, otworzyły się drzwi mieszkalnej chaty. Wykuśtykał z nich niski, siwowłosy mężczyzna w wełnianej czapie.


- Co tu chceta? - odezwał się zrozumiałym językiem z dziwnym akcentem. - Co żelazem straszyta?
Wskazał na miecz, sam w sękatej ręce trzymając siekierę do rąbania drewna.
- Przyganiał kocioł garnkowi. - Mruknęła pod nosem Reina, przezornie trzymając się za plecami postawnego mężczyzny.
- Eee.. - odpowiedział Ray, zaskoczony trochę tym co zobaczył. Może jednak nie powinien się dziwić? - Nikogo nie straszymy. Tylko pana pies wyglądał na nieco niespokojnego. Lekko zabłądziliśmy.
- Właśnie - przytaknęła kobieta wychylając się nieco zza naturalnej osłony. - Mógłby nam pan powiedzieć którędy do schroniska... eee... to znaczy eee... gdzie jest najbliższa gospoda, potrzebujemy schronienia na najbliższą noc.
- Co? - wolną ręką góral podrapał się po głowie pod czapką. - Co tam gadacie? Żelazo schowata, to pies nie będzie nerwowy.
Pokuśtykał dalej, przyglądając się im.
- Dziwnyście. Gospoda, tutaj? Może we Woolach, ze dzień drogi. Ale tu?

Zaczął się na nich gapić, wyglądając jakby zupełnie nie rozumiał jak tu mogą o takie rzeczy pytać. Ray zaczął unosić broń, aby od razu schować ją do pochwy, ale w porę się zatrzymał. Zamiast tego zdjął ją z pleców i ostrożnie wsunął do środka ostrze. W międzyczasie szepnął do Reiny.
- Nie wiem jak tobie, ale mi nie zostawili żadnych pieniędzy. Musimy u niego coś wyżebrać? Zaraz mnie coś trafi.
- Niby gdzie miałabym trzymać pieniądze, mnie nie zostawili nawet majtek, nie mówiąc już o staniku - odszepnęła mu zgryźliwie w odpowiedzi. Potem rzuciła w kierunku starego człowieka spojrzenie i wysunęła się do przodu:
- Jak już powiedział mój towarzysz zgubiliśmy drogę, a wcześniej napadnięto mnie i obrabowano, ze wszystkiego - zrobiła zbolała minę, nie musiała nawet udawać, w końcu to wszystko było szczerą prawdą. - Nie mamy pieniędzy by zapłacić za nocleg czy jadło, ale może ciekawa opowieść zachęci cię do pomocy?

Jeśli mieli udawać czasy bez telewizji i innych mediów to opowiadacze historii zawsze byli mile goszczeni przez spragnionych rozrywki ludzi. Skoro ich prześladowcy postarali się o tak doskonałe odtworzenie materialnej rzeczywistości, musieli dbać i o realia socjologiczne. Miała nadzieję, że jej rozumowanie było logiczne. Inaczej jej żołądek zmieni się w suszona śliwkę. To nowe ciało może i było diablo atrakcyjne, ale bez jedzenia i zapasów tłuszczu, daleko nie pociągnie.
- Ten brak akurat mi się całkiem podoba - odszepnął jeszcze Ray, gdy kobieta skończyła mówić.
- Co? Napad? Tutaj? - góral machnął na psa, który odskoczył do tyłu i szczeknął. - Panienko, tyś za ładna na takie wyprawy. A opowieści, co mi z opowieści? Drwa narąbać trzeba, wody nanosić. Córa moja słabowita.
Ray zmrużył oczy, jeszcze raz się rozglądając. Poważnie, miał rąbać drewno lub nosić wiadra z wodą?! To po co mu dawali ten miecz? W odpowiedzi zaburczało mu w brzuchu.

- Mogę pomóc, ale w zamian dostaniemy kąt w domu, kolację i wytyczne jak dotrzeć do najbliższego mias... wsi?
Trzeba było zacząć od małych kroczków. Spojrzał w niebo, zdając sobie sprawę, że nie ma zielonego pojęcia która jest godzina.
- Chętnie pomogę w domu, skoro twoja córka nie domaga - Reina doszła do wniosku, że to nie mogło być trudne.
- Domagać domaga. - Odrzekł starzec. - Posprząta, ugotuje, owiec popilnuje. Ale do rąbania i noszenia słaba.
Panna Tremain westchnęła:
- No dobrze, w końcu równouprawnienia nie zamierzam się wyrzekać - popatrzyła na Raya: - Ty rąbiesz drewno, ja noszę wodę.
Starzec popatrzył dziwnie na kobietę, chwilę później uśmiechając się już szczerbatym uśmiechem. Podkuśtykał bliżej i wepchnął siekierę w ręce Raya.
- Drewno obok obory - przeniósł wzrok na Reinę. - Wiadra przy studni, tam - wskazał kierunek za domem, gdzie mgła zakrywała wszystko. - Trzeba nanosić do koryt dla zwierząt i do chałupy. No.
Odwrócił się i skierował w kierunku domu. Pies uspokojony już przysiadł na zadzie i patrzył na nich ciekawie.

Nie było innego wyjścia, nie było też tez rękawów do zakasania, więc kobieta ruszyła w kierunku wiader i zaczęła systematycznie wyciągać wodę ze studni i nosić wodę, już po trzecim była wykończona. Kondycję miała zdecydowanie z poprzedniego ciała. Cholera co za głupie niedopatrzenie. Ray siekierę trzymał w życiu kilka razy. Raz prawie odrąbał sobie stopę, gdy go dziadek w młodości uczył rąbać. Niewiele pamiętał, ale co tu było trudnego? Trzeba trafić w środek, potem poprawiać aż do skutku. Zdjął z siebie całe uzbrojenie i zabrał się za stertę leżącego przy oborze drwa.
Wiadra były duże, drewniane i ciężkie. Był tu też kij, dzięki któremu można było wieszać po jednym na obu końcach i nosić oba, ale Reina ledwo dawała radę z jednym. A szybko wyliczyła, że jak chciała wypełnić wszystkie koryta, to będzie musiała zrobić przynajmniej z dziesięć kursów. I ciągle pozostanie to do domu.

Ray wcale nie miał łatwiej. Do rąbania nie było ładnych pieńków, a całe wielkie gałęzie i nawet ściągnięty skądeś pień sporego drzewa. Drewno było twarde, siekiera odłupywała co najwyżej niewielkie fragmenty. Zajęcie się tym wszystkim to była przynajmniej godzina pracy, o ile mężczyzna w ogóle ją miał przetrwać. Przyjrzał się tej stercie drewna. Jasna cholera, nie tak wyobrażał sobie wakacje. Wybrał większość cieńszych gałęzi, zaglądając za budynek i sprawdzając ile widać od strony chaty. I czy przypadkiem starzec nie patrzy. A potem zaczął przeciągać te grube kawały za oborę, co by ich nie było widać.

To była jakaś chora zabawa. W czasach powszechnej kanalizacji, noszenie wiader z wodą wydawało się takie prymitywne i było takim marnowaniem energii. Przyjrzała się dokładnie miejscu w którym usytuowana była studnia. To było lekkie wzniesienie. Gdyby od tego miejsca poprowadzić system drewnianych kłód, wydrążonych w środku w taki sposób by cieńszy odcinek wchodził w szerszy można by swobodnie przeprowadzić wodę do najbliższego koryta. Wtedy wystarczyłoby tylko wlewać wodę przy studni, by popłynęła ona dalej... niestety to było rozwiązanie wymagające ciężkiego nakładu pracy, a ona marzyła tylko o tym po po prostu paść i już nic nie robić. Przy kolejnym wiadrze popatrzyła na ręce. Zaczynały robić się na nich nieprzyjemne otarcia. Te ręce raczej nigdy wcześniej nie pracowały fizycznie.
Reina potrząsnęła głową, chyba od przepracowania zaczynała majaczyć. To cały czas było jej ciało tylko na razie nie mogła zrozumieć dlaczego wszystkim się wydaje że wygląda inaczej niż dotąd.

Mając do porąbania ponad połowę mniej i na dodatek tylko tych cieńszych gałęzi, Ray poradził sobie całkiem szybko, co wcale nie znaczy, że się nie zmęczył. Grube, skórzane okrycie sprawiło, że pod spodem cały zrobił się mokry od potu. Podobnie zresztą jak i Reina, wlewająca do koryt kolejne wiadra, nie mając jednak siły, by w pełni wypełnić wszystkie. Sukienka przylepiała się do jej ciała, gdy niosła kolejne, widząc zbierającego się już do chaty mężczyznę.
Ray zatrzymał się, spoglądając na ledwo niosącą wiadro dziewczynę. Widok był całkiem przyjemny przynajmniej z dwóch powodów. Podszedł bliżej.
- Chyba nie chcesz przelać całej wody z tej studni? - spytał cicho.
- Jakoś nie mam ochoty na żarty - sapnęła - te koryta chyba są dziurawe, nigdy ich nie napełnię. - Dodała żałośnie. - patrz jakie mam poobcierane ręce - wyciągnęła do niego poranione dłonie. - i zupełnie połamałam sobie paznokcie. Te nowe, akrylowe tipsy kosztowały majątek!
Ray spojrzał w dół, przez sekundę może i patrząc na jej dłonie, a potem skupiając wzrok już bezpośrednio na dekolcie.
- Wiesz, nie wyglądają na tipsy. To wszystko tu wygląda na naturalne, nawet siekierę słabo naostrzyli. Za to nie wiem po co tyle dźwigasz. Weźmy ze dwa wiadra do tego śmiesznego domu i powiedzmy, że wszystko już zrobione - wzruszył ramionami. - Jestem cały mokry pod tym cholernym ubraniem. Przydałoby się jakieś miejsce na kąpiel.

Ray najwyraźniej nie wierzył w jej teorię o złudzeniach optycznych, z drugiej strony jeśli rzeczywiście była to mistyfikacja lub złudzenie to czemu przejmowała się uczciwością? Pewnie dlatego, że jako obowiązkowa bibliotekarka nigdy nie robiła niczego powierzchownie i byle jak.
- A jeśli to jakiś test i bez jego zdania będą nas dręczyli jeszcze dłużej? Po za tym może, całkiem teoretycznie, ten człowiek naprawdę mieszka w takich prymitywnych warunkach i ma słabowitą córkę, a my chcemy skorzystać z jego hojności, może powinniśmy mu pomóc uczciwie?
- Och, przestań - pokręcił głową. - Wpakowali nas w to i jeszcze wymagają ciężkiej pracy? Jeszcze nie zgłupiałem. Zresztą kosztować będzie ich to tylko miskę czegoś do żarcia, spanie i gadanie już nic nie kosztuje. Jak będziemy mieli tak w każdym gospodarstwie harować każdego dnia to padniemy trupem.
- Jak to w każdym gospodarstwie? Myślisz, że zrobili tę mistyfikację na jakąś większą skalę? - Jej zielone oczy były ogromne w szczupłej twarzy.
- Cholera ich wie. Kurde, ty nie wiesz jak teraz działasz na facetów, nie? - uśmiechnął się do niej kącikiem ust, wskazując brodą na jej ciało. - A czy zrobili coś więcej to przekonamy się jutro. Nie wiem, która jest godzina, ale raczej mam na razie dość wrażeń.
Uśmiechnęła się i pokręciła zalotnie biodrami:
- Na naszego gospodarza jednak to nie działa, skoro muszę targać te wiadra. - Najwyraźniej już całkiem zapomniała, że sama zgłosiła się do tej pracy.
- Jest stary i może ślepawy. Albo chciał, byś się tak spociła. To mógł być sprytny plan - Ray zaśmiał się cicho.
- Ok weźmy te wiadra do środka. - Zgodziła się z jego propozycją i razem poszli do chaty.
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 01-05-2013 o 11:07.
Sekal jest offline  
Stary 07-05-2013, 20:42   #4
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Otworzyli skrzypiące drzwi i weszli do izby. Na zewnątrz powoli się chyba ściemniało, ale w środku i tak światło dawały tylko zapalone świece, bo okna niewiele przepuszczały. Chata miała jedno tylko pomieszczenie, wyposażone we wszystko, co widzieli wcześniej wyłącznie w filmach historycznych lub takie udających. Palenisko, już z drwami wesoło pod nim trzaskającymi, proste sienniki i meble, gliniane naczynia, cynowy kocioł, słoma na podłodze i niezbyt ładny zapach wsi. Część sypialna odgrodzona była tylko jakąś zasłoną. Starzec siedział na zydlu, wgapiając się w ogień, a "aneksie kuchennym" stała całkiem młoda, ładna kobieta w sukience odsłaniającej ramiona. Łatwo dało się zauważyć, że i ona podobnie jak Reina pod spodem nie ma czegoś takiego jak stanik. Jeśli była to tylko inscenizacja to musieli zatrudnić odważnych i pełnych poświęceń aktorów.


Wpatrywała się w nowoprzybyłych z lekką niepewnością wymalowaną na twarzy.
- Jestem Martha. W..witajcie. Przybywacie z daleka?
Wyraźnie była zafascynowana, zwłaszcza Rayem, a może bardziej jego bronią. Ciekawe jak jawili się w jej oczach?
- Ciekawe do jakiego stopnia są w stanie posunąć się w tej mistyfikacji? - Szepnęła Reina nachylając się w kierunku Roya - Może wypróbujesz na niej swoje męskie wdzięki? Potem zobaczymy sobie powtórki na You Tube.
- Ta, a ty będziesz się gapiła, razem z tym staruszkiem? - odszepnął Roy, choć widać było, że wcale mu się to podoba.
Parsknęła śmiechem, zaraz jednak zakryła usta dłonią:
- Nigdy jeszcze nie widziałam takiej sceny na żywo, w telewizji czy w kinie, nawet jeśli na dużym ekranie to jednak nie to samo, ale dziadkowi, jeśli dba o realia może się to nie spodobać i poszczuje nas psem. Może więc usuń mu się z oczu - mrugnęła do mężczyzny.
Otworzył szerzej oczy i zamrugał, patrząc na nią.
- Z jego, ale z twoich nie? Będziesz musiała odwdzięczyć mi się tym samym.
Odchrząknął i wreszcie powiedział głośniej, do dziewczyny.
- Ja jestem Ray a to Reina. Na dobrą sprawę nie wiemy czy przybywamy z daleka, bo się... zgubiliśmy - uśmiechnął się do dziewczyny czymś, co uznał, że może być przyjaznym uśmiechem, chociaż nigdy nie widział "siebie" w lustrze. A potem przeniósł wzrok na starca - Zrobiliśmy co było trzeba.
Głowa starca poruszyła się, potakując na usłyszane słowa. Wydawał się przysypiać.
- Tak tak. Martha strawę robi.
Głos miał bardziej zmęczony niż wtedy na podwórzu. Dziewczyna, rumieniąc się chyba, zbliżyła się bardziej do dwójki obcych. Prawie otarła się o Raya piersiami.
- On tak zawsze, zwłaszcza tu. Odkąd Ken zachorował i nie rusza się z łóżka - wskazała na kotarę częściowo odgradzającą pomieszczenie. Jak można nie wiedzieć, czy daleko się zaszło? - wróciła do wcześniejszych słów Raya.
Mężczyzna zbliżył się do niej bardziej, delikatnie obejmując w pasie, aby sprawdzić jej reakcję i niemal szepcząc na ucho. Szkoda, że to ciężkie ubranie nie pozwalało odpowiednio delektować się dotykiem wdzięków kobiecych.
- Niewiele pamiętamy, z tego co się wydarzyło. Tylko nie mów o tym ojcu - mrugnął do niej, dodając głośniej - Ken to twój brat? Co się mu stało?
Czując ramię mężczyzny, Martha jeszcze bardziej zbliżyła się do niego. Szeptała, co chwilę zerkając na ojca.
- On dziwny się zrobił. Z łóżka wychodzić nie chce, słabowity taki. A nawet rozpalony nie jest. Nawet znachor był, ale nic nie pomógł.
Stanęła na palcach, opierając się na ramieniu Raya, by szepnąć tak, że oboje razem z Reiną ledwo to usłyszeli.
- Ja sobie myślę, że ktoś na niego urok jakiś mógł rzucić!
Słysząc ostatnie słowa dziewczyny panna Tremain wywróciła oczami. Zobaczyć to mógł tylko Collins, bowiem Martha wpatrywała się w niego cielęcym wzrokiem, zupełnie nie zwracając uwagi na kobietę. Jeśli ktoś tutaj myślał, że nabiorą się na takie teksty, musieli mieć nie po kolei w głowie. Za kogo oni ich brali?
- Ciekawe kto? - Zapytała jednak udając, że traktuje tę historię serio.
Ray w sumie nie narzekał. Rozmowa była irracjonalna, ale kobieta jak najbardziej realna. Zjechał dłonią na jej tyłek, ciekaw jak daleko to wszystko może zajść.
- Może powinnaś na niego spojrzeć, Reino? - wyszczerzył się do rudowłosej. - Moja towarzyszka jest bardzo oczytana i może wiedzieć co dolega twojemu bratu - dodał dla informacji Marthy.
- W górach nietruno o wiedźmę - tutejsza dziewczyna pokiwała głową z dużą dozą pewności w głosie. - Są też wędrowni dziwacy, którzy mogą różne rzeczy, jak coś im się nie spodoba. Ken bardzo pragnął kobiety i może gdzieś łapy wepchnął gdzie nie trzeba - spłoniła się, bo na jej zgrabnym, jędrnym tyłeczku wylądowała dłoń Raya. Nie wyglądała na chętną na wyswobodzenie się.
Reina pokazała Rayowi język, ale bez dalszych protestów ruszyła w kierunku zasłony. W sumie była ciekawa co tez sobie umyślili scenarzyści tej farsy. Mogła bez problemu wymyślić kilka ciekawych sposobów “pseudonaukowych” jak symulanta postawić do pionu. Ciekawe do jakiego stopnia zaangażowany w grę był ten zespół aktorów?

Reina odsłoniła kotarę, która kryła łóżko, a raczej barłóg jakiś, złożony z futer i jakiegoś rodzaju pościeli - kobieta jednak nie na nią patrzyła. Leżał tam imponujący w swej muskulaturze, czarnowłosy mężczyzna. Wszystkie mięśnie były doskonale widoczne, bowiem jego jedyne ubranie stanowiły metalowe bransolety na nadgarstkach. Łącznie z bardzo doskonale wykształconym członkiem, leżącym raczej smętnie między nogami Kena. W dłoni trzymał on jakiś bukłak, a oczy miał białe. Może właśnie to co pił sprawiło, że wyglądały na prawie pozbawione tęczówek.

Pierwszy raz w życiu Reinie dosłownie opadła szczęka. Przez dłuższy czas po prostu stała i gapiła się jak ciele na malowane wrota. Tego zupełnie się nie spodziewała. W tej imprezie najwyraźniej musieli zaangżować jakichś aktorów porno, albo przynajmniej jednego. Facet był naprawdę imponujący. Nawet w stanie spoczynku robił wrażenie. Bibliotekarka zaczęła się zastanawiać jak dużo może urosnąć. Czytała kiedyś o słynnym aktorze porno zwanym Long Dong Silver. Miał mieć członka długości osiemnastu cali, po przejściu na emeryturę ujawnił jednak, że była to tylko mistyfikacja. Jego imponujący męski ogran był zwykłą protezą, wykonaną przez zręcznego artystę i okazał się elastycznym rękawem z pianki lateksowej. Czego to ludzie nie wymyślą dla pięciu minut popularności w mediach? Ta myśl obudziła realistkę zamieszkującą ciało panny Tremain. Osobiście nie miała ochoty stać się pożywką dla łowców sensacji. Zamiast więc skierować dłoni tam gdzie najbardziej pragnęła ją położyć, sięgnęła ponad nagim torsem po butelkę, którą trzymał w dłoni.
 
Lady jest offline  
Stary 07-05-2013, 20:50   #5
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Ray, również nieco ciekawy, zerknął w tamtą stronę, szeroko otwierając oczy.
- To twój brat? - spytał nieco z głupia frant. Podobieństwo ciężko było dostrzec. - Jeśli potrzebował kobiety, to aż dziwię się, że żadnej nie znalazł.
Odwrócił się do Marthy, z bliska patrząc w jej oczy i zniżając głos.
- A czy ty pragniesz mężczyzny?
Jeśli to poszło tak daleko, to dlaczego nie sprawdzić wszystkich możliwości? Zwłaszcza, że bliskość pięknej kobiety działała na niego tak jak powinna działać na każdego sprawnego faceta.
Martha zaniemówiła na chwilę, a potem jeszcze mocniej spłoniła, zwinnie wyślizgując się z jego uścisku.
- Ojciec mnie ukarze, jak nie przygotuję strawy. Ale potem... - spuściła nieco wzrok. - Żyjemy w odosobnieniu, nieczęsto mamy możliwość spotykać innych. Zwłaszcza takich... pociągających.
Szybko odwróciła się i ponownie zajęła jedzeniem, wsypując do kociołka to co ubijała w mniejszym naczyniu.

Reina wyrwała Kenowi bukłak bez większych trudności. Mężczyzna tylko coś mruknął. W środku była jeszcze prawie połowa zawartości, która śmierdziała kwaśnym mlekiem wymieszanym z czystym etanolem. Kobieta pociągnęła nosem ~Klątwa! Jasne! - Mruknęła do siebie pod nosem - I do tego stara jak świat!~
- Nic dziwnego, że jest w takim stanie, skoro najwyraźniej nadużywa alkoholu - powiedziała wysuwając się zza zasłony i potrząsając bukłakiem. Popatrzyła na Marthę - Skąd twój brat bierze to świństwo? To jest właśnie przyczyna waszych problemów. Gdyby przestał to pić mógłby znowu być prawdziwym mężczyzną.
Skoro mieli ochotę na zabawę. Mogła im dostarczyć nieco rozrywki. Choć może nie na taką czekali.
- Na początek pomogłaby mu lodowata kąpiel i solidne baty na gołe pośladki. - powiedziała z z błyskiem w oczach. Ciekawe jak to się spodoba tej pornograficznej aktorzynie.
- Alkohol? - Ray zainteresował się tym co robiła Reina. - Daj trochę. Dobrze mi to zrobi. I zasłoń tę kotarę, nieszczególnie chce mi się na niego patrzeć. Wolę twoje nowe wdzięki.

Wyszczerzył się i znalazł sobie miejsce do siedzenia. Westchnął z ulgą. W końcu na nogach byli już długo. Przynajmniej licząc tylko to co pamiętał.
Starzec nagle ocknął się, jakby przywołany do rzeczywistości słowami Reiny.
- To jedyny napój, który przyjmuje, obca kobieto! - warknął niemal, zdenerwowany. - Za kogo ty się uważasz, że myślisz, że wszystko wiesz?! Sfermentowane owcze mleko, sam mu je robię. Zaczął już po tym, jak jakaś wiedźma urokiem go poraziła! Może nawet taka jak ty bezwstydnica.
Martha nic nie rzekła, bardziej się skupiając na mieszaniu strawy i nie unosząc wzroku.
Reina wzruszyła ramionami:
- Rób co chcesz starcze. Jak chcesz wykończyć syna twoja sprawa. My stąd odejdziemy i to nie my będziemy patrzeć jak marnieje i w końcu umiera z powodu zatrutej wątroby.
Potem pokręciła głową i usiadła w kącie. Nie miała pojęcia co ją naszło. Wczuła się jakby to wszystko było prawdą. Potęga mediów była zaiste wielka.
- Zatrutego czego? - spojrzał na rudowłosą kobietę dziwnie. Na szczęście jego córka chwilę później ustawiła na środku stołu dużą miskę, do której przelała sporo czegoś, co wyglądało na pierwszy rzut oka na gulasz. Taki najgorszego rodzaju. Położyła obok drewniane łyżki. Jej ojciec szybko zasiadł i zaczął siorbać gęstą, głównie chyba jednak warzywną zupę. Rozgotowanego mięsa nie było w środku prawie wcale.
- Siadajcie, jedzcie... nie jest to wystawna uczta, ale na tyle nas stać.

Ray zerknął na Reinę, a potem z powrotem na stół. Nie ma to jak dbanie o szczegóły. Dość niepewnie zasiadł za stołem i wziął do ręki drewniany sztuciec. W końcu po to właśnie rąbał to cholerne drewno. Nabrał żarcia na łyżkę i uniósł do ust, pewny, że organizatorzy nie mogli przecież ich zatruć. Równie pewny był tego, że będzie to obrzydliwe. Zamknął oczy i włożył to do ust, starając się jak najszybciej połknąć i nie wąchać.
Panna Tremain poszła w jego ślady najpierw uważnie oglądając drewnianą łyżkę. To była bez wątpienia ręczna robota. Na drewnie widać było wyraźnie pociągnięcia dłutem. Żadna maszyna nie wykonałaby czegoś takiego. Naprawdę się starali jeśli chodziło o staranność odtworzenia szczegółów. Już miała sięgnąć po strawę gdy dotarło do niej, że wszyscy sięgają do tej samej miski. Soki żołądkowe podeszły jej go gardła gdy zaśliniona łyżka starca wylądowała z powrotem we wspólnym naczyniu. Odłożyła łyżkę z głośnym stuknięciem:
- No to już zdecydowana przesada! - Powiedziała głośno spoglądając w przestrzeń gdzieś w kierunku, gdzie musieli za pomocą kamer czaić się ich dręczyciele. - To niehigieniczne i poniżej ludzkiej godności! Jestem wykształconą, kulturalna kobieta i nigdy nie zgodzę się na takie prymitywne traktowanie!

Ray poczuł smak rozgotowanych warzyw, niepokojąco przypominających niezbyt świeżą rzepę, zmieszaną z czymś jeszcze i to wszystko ugotowane na mięsnym, tłustym wywarze niczym z kebabu - choć kawałków mięsa znajdowało się tu niewiele, to zapach baraniny dominował. Było to lekko posolone i doprawione niewielką ilością ziół. Mimo tego zdecydowanie nie należało do rzeczy smacznych, zwłaszcza dla ludzi przyzwyczajonych do luksusów XXI wieku. To jednak nie jego grymas i zachowanie wywyołał nagłą, martwą prawie ciszę, jaka zapanowała przy stole. Mowa wygłoszona przez Reinę sprawiła, że starzec najpierw zbladł, a potem mocno poczerwieniał.
- Co?! Damulka?! To ja goszczę pod swoim dachem, a ty coś gadasz, że źle? Od ust sobie odejmuję, a ty źle? To won!
Wskazał jej drzwi, dygocząc ze złości. Najwyraźniej na pewne kwestie był przeczulony.
Kobieta zerwała się od stołu:
- A pewnie, że pójdę i to prosto do najbliższego sądu. Jeszcze gorzko wszyscy pożałujecie, że próbujecie się zabawiać kosztem kogoś, kto sobie absolutnie czegoś takiego nie życzy. To jest naruszenie mojej osobistej wolności i godności jeśli dodać do tego tego zapijaczonego ekshibicjonistę za zasłoną!

Po tych słowach odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła w kierunku wyjścia. Ray popatrzył za nią. Trochę nie dziwił się temu zachowaniu, z drugiej jednak strony chwilowo nie mieli wyjścia. Podejrzewał, że wieczór był już blisko. Odłożył łyżkę, w duchu dziękując, że ma to chociaż tę dobrą stronę, że nie musi jeść tego paskudztwa i wstał.
- Wybacz proszę, gospodarzu. Reina nie jest przyzwyczajona... do pewnych rzeczy. Powinniśmy być już dawno u siebie, a pozostajemy gdzieś w nieznanych nam górach. Ona nie chciała nikogo obrazić.
Wiedział, że w przekonywaniu to nie jest zbyt dobry, ale za to był duży i miał broń. Jeśli to inscenizacja, to ten tutaj nie powinien zbytnio szarżować. Mężczyzna szybko wyszedł za rudowłosą.
- Nie uważasz, że trochę przesadziłaś? Musimy gdzieś przenocować, jutro wrócimy tą samą drogą. Ale po nocy łaził nie będę, nawet latarki nie mamy.
Wzruszyła ramionami:
- Może... - Zaraz jednak obudził się w niej buntowniczy duch - choć właściwie nie! Nie podoba mi się, że igrają z nami i nie będę jadła z tym śliniącym się dziadem z jednej miski. Prędzej bym zwymiotowała. Widziałeś jakie miał zepsute zęby? Jak w dzisiejszych czasach można się tak zapuścić? Ohyda! - wzdrygnęła się z obrzydzenia. - Wolę głodować!
- To głoduj w ciszy. Jakbyś miała męską naturę, to byś przeleciała tego golasa i byłby spokój - Ray zaplótł ręce na piersi, patrząc na kobietę. - Robienie scen nic nie zmieni. Jeśli to aktorzy to dobrze grają swoje role - wzruszył ramionami.
 
Sekal jest offline  
Stary 07-05-2013, 23:25   #6
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Reina popatrzyła z odrazą na Raya:
- Jak możesz myśleć tylko fiutem to idź do tej paniusi i ją sobie przeleć. Potem nie płacz jak cię zarazi jakimś syfem. Sądząc po stanie uzębienia jej tatusia i zapachu braciszka, odo higieny nie przywiązują wielkiej wagi. Pewnie dlatego wynajęli właśnie ich do odgrywania tej szopki. Nie jestem jakąś desperatką, którą zaraz swędzi między nogami na widok nagiego faceta, by się rzucać na nieprzytomnego pijaka wielką pałą.
- Szkoda, to byłby niesamowity widok - westchnął z rozczarowaniem. - Chociaż doceń ich przykładanie się do szczegółów! Ja nie mogę tak zupełnie na poważnie, inaczej można by się faktycznie wkurzyć.
- Nie masz pojęcia jaka jestem wściekła - Kobieta dla zobrazowania swoich słów wyciągnęła przed siebie ręce zaciśnięte w piąstki. - Normalnie jak bym teraz dopadła kogoś, kto nam to zrobił nie ręczyłabym za siebie. - Jej oczy błyszczały dziko i skrzyły się złością. Jej włosy falowały przy każdym słowie wokół twarzy odbijając promienie zachodzącego słońca.
Najwyraźniej mit o płomienności natury rudowłosych miał w sobie sporo prawdy. Była w tym momencie oszałamiająco piękna.

Ray przyjrzał się jej dokładnie.
- Mówią, że złość piękności szkodzi, ale w twoim przypadku jest chyba odwrotnie.
W sumie jej nie znał i nie miał pojęcia jak zareagować, dla niego złość nie miała teraz sensu.
- Szkoda teraz marnować siły. Ciesz się tym niesamowitym wyglądem, może się okazać, że będziesz strasznie wkurzona, gdy znów wrócisz do swojego starego.
- Niby co ma mnie cieszyć? Nawet nie ma tu porządnego lustra bym się mogła sobie przyjrzeć.
Wybuch złości musiał ją jednak zmęczyć, bo westchnęła zrezygnowana opuszczając dłonie.
- Chciałabym się obudzić i przekonać, że to wszystko było tylko jakimś idiotycznym snem.

Podszedł do niej i delikatnie poklepał ją po ramieniu.
- Tak tak. Oboje jesteśmy w tej samej sytuacji. Musimy się zwyczajnie dowiedzieć o co tu chodzi. Jutro wrócimy tą ścieżką i już - racjonalizm Raya nie pozwolił mu na zbyt wiele gwałtownych emocji. - W wodzie można się całkiem nieźle sobie przyjrzeć.
- To nie ma znaczenia. Ta twarz jest nieprawdziwa. Kiedy wrócę do normalnego życia zniknie. Lepiej się do niej nie przywiązywać - Racjonalizm bibliotekarki ponownie przejął kontrolę nad jej emocjami.
- A jeśli jest prawdziwa? - mężczyzna uśmiechnął się. - A jeśli nawet nie jest, to nie warto przez chwilę pokorzystać z życia? Tej papki w końcu nikt jeść nam w sumie nie nakazuje.
Popatrzyła na niego z niedowierzaniem:
- Pokorzystać? Skorzystać to ja mogę z darmowego karnetu do spa, albo talonu na wycieczkę. Jak jest korzyść z wyglądu, choćby nie wiem jak atrakcyjnego, kiedy człowiek przebywa w takiej zabitej dechami głuszy?
- Po co ci spa z takim wyglądem?! - otworzył szeroko oczy z niedowierzaniem. - Chyba raczej plaża na nudystów - zaśmiał się.
- No właśnie to mi przypomniało, że prawdopodobnie tutaj wszędzie znajdują się kamery. Może ty masz ochotę na publiczne pokazy swoich męskich możliwości. - powiedziała pukając go palcem w tors - Ja nie! A to oznacza, że nawet umyć się nie mogę porządnie z obawy przed podglądaczami. Zresztą i tak nigdzie pewnie nie znajdę czegoś tak nowoczesnego jak mydło. - Dodała kpiąco.
- Typowa marudna baba. I gdzie spędzisz noc? Tu, na zewnątrz, w tej cienkiej sukieneczce? Przez nią i tak sporo widać - uśmiechnął się cierpko. - Ja zamierzam spać tutaj. Nawet jak trzeba było przełknąć tę łyżkę papki.

Reina wskazała dłonią wejście do chaty:
- Proszę bardzo. Droga wolna. - Po czym odwróciła się i ruszyła drogą, którą wcześniej dotarli do chaty. Miała zamiar wrócić do cywilizacji, nawet gdyby miała iść z powrotem całą noc. Organizatorzy tej szopki nie mogli daleko rozciągnąć swoich macek. Człowiek szedł na piechotę około czterech kilometrów. Rano będzie już daleko. Tym bardziej, że zamierzała zejść z tej przeklętej góry. Ray tylko westchnął. Jej życie jej sprawa. Przecież nie musiał niańczyć kobiety poznanej dzień wcześniej. Wrócił do izby zastanawiając się kiedy Reina zmieni zdanie.
 
Eleanor jest offline  
Stary 10-05-2013, 19:41   #7
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Reina weszła ponownie na ścieżkę, omijając merdającego ogonem psa i już po kilkudziesięciu krokach straciła gospodarstwo z zasięgu wzroku. Zdała sobie sprawę, że robi się coraz ciemniej, a mgła chyba tylko gęstnieje. Mijały minuty, a zasięg wzroku rudowłosej zmalał do kilku metrów. Zrobiło się również chłodniej. Przed nią jawiła się jedynie słabo wydeptana górska ścieżka, z urwiskiem po obu stronach. Tego drugiego już nie widziała. Potknęła się. Chyba była już w miejscu, w którym uderzył piorun, ale w tych warunkach nie dało się tego stwierdzić. Czy gdzieś przed nią nie stała przypadkiem jakaś postać? Majaczyła we mgle, niewyraźna.
- Jest tutaj ktoś? - Powiedziała niepewnie. W jej głosie wyraźnie słychać było strach. Poprzednia buta zupełnie z niej wyparowała. Nagle powody dla których odeszła z tamtej chaty wydały jej się śmieszne i dziecinne. Może jednak powinna wrócić i przyznać się do błędu?
Nikt nie odpowiedział na jej pytanie. Mgła wydawała się pochłonąć zupełnie jej słowa, które wydały się wyjątkowo ciche i słabe. Białe opary unosiły się zewsząd, a Reinie wydało się, że postać z przodu zniknęła, tylko po to, by pojawić się z tyłu. Gdzieś zaświszczał wiatr. A może to nie wiatr? Poczuła dreszcze, niekoniecznie wywołane tylko zimnem, W ciemnym zamglonym lesie, poczuła się nagle bardzo zagubiona. Niepewnie odwróciła się i zaczęła powoli posuwać do przodu, z powrotem do ludzi i poczucia bezpieczeństwa, jakie ze sobą nieśli.
O dziwo, tym razem sylwetka z mgły nie zniknęła. Co więcej, ukształtowała się na podobieństwo człowieka w płaszczu. Niczym z tanich filmów grozy. Nawet jego głos, bo odezwał się, brzmiał nieco chrapliwie, chociaż nie starczo.
- Sama w górach, niebezpiecznie. Zwłaszcza teraz, podczas pełni. Magia ożywa.
Nie była jeszcze w stanie dostrzec szczegółów mówiącego mężczyzny.
Umysł Reiny zaczął pracować intensywnie. Albo nieznajomy był kolejną ofiarą eksperymentu, albo niewinnym wędrowcem przemierzającym góry, albo następnym aktorem zaangażowanym w to szalone przedsięwzięcie. Odpowiedź na jedno proste pytanie mogła rozwiać wszystkie te wątpliwości:
- Szłam do schroniska. Czy to jeszcze daleko? - Zapytała starając się nie pokazać po głosie jak bardzo się boi. Przecież równie dobrze mógł to też być zboczeniec albo morderca. Tylko co wtedy robiłby w górach? Tutaj chyba trudniej o ofiarę niż w miejskim parku? Z drugiej strony może ona łatwiej zniknąć bez śladu...
Mężczyzna zbliżył się o kolejny krok. Pod kapturem dostrzegła zarys jego twarzy.


- Schronisko? Najbliższa wieś nazywa się inaczej. Będzie do niej jeszcze ćwierć dnia drogi. W nocy niebezpiecznie. Zbłądziłaś, nieznajoma?
Nie wykonywał żadnych ruchów, jak gdyby nie chciał jej przestraszyć, z drugiej strony jego wysoka sylwetka we mgle i tak robiła swoje.
- Nie, skąd? - Odpowiedź nieznajomego była wykrętna. Mogła się tego spodziewać. - Tak sobie spaceruję we mgle czekając na okazję. - Powiedziała sarkastycznie. Mimo dziwnych okoliczności mężczyzna nie wydawał jej się jednak seryjnym mordercą.
- Moja chata znajduje się niedaleko, możesz spędzić w niej noc. Nikt nie powinien pozostawać na zewnątrz po zapadnięciu ciemności. Przez zasłonę czasami udaje się przedostawać stworom.
Mówił to śmiertelnie poważnie, niskim, cichym głosem. Wyciągnął otwartą dłoń.
- Poprowadzę cię.
Popatrzyła uważnie na wyciągniętą rękę, ale nie zrobiła żadnego ruchu:
- Stworom? - Zapytała obawiając się odpowiedzi.
- Stwory. Z równoległego świata cienia. Ostatnio widywano je nawet w dzień. Niektórzy twierdzą nawet, że zbliża się dzień zagłady i zwiastują erę ciemności. Zwykle to bajania, ale stwory są prawdziwe.
Jego ręka ciągle pozostawała wyciągnięta w geście zaproszenia.
Raina westchnęła zrezygnowana. Jednak aktor. Najchętniej wróciłaby z powrotem do Raya, ale nie była pewna czy trafi w tej mgle do tamtej chaty.
- Rozumiem, że nie pożyczysz mi komórki? - Powiedziała zrezygnowana zbliżając się do niego. Nie dotknęła jednak wyciągniętej ręki. Potrafiła chodzić bez wspierania się o męskie ramię.
Spojrzał na nią dziwnie, nie odpowiadając. Ręki nie opuścił, za to wskazał drogę. Chyba, bo pokazywał na stromy, kamienisty stok. Jego spojrzenie cały czas taksowało sylwetkę Reiny.
- Trzeba zejść tędy. To niedaleko.
- Latarki pewnie też nie masz? - Powiedziała kobieta spoglądając z rezygnacją na stromiznę. - Znasz starego mężczyznę, który mieszka tutaj niedaleko z córką i synem? - Zapytała nie ruszając się z miejsca. Jeśli potwierdzi, będzie miała pewność, że jest z nimi w zmowie.
- Wymieniam się z nimi czasami, rzeczami i słowem. Za dobrze nie znam. Używasz dziwnych słów. Skąd jesteś?
Miała wrażenie, że niewidoczne spod kaptura oczy przewiercają ją na wylot. Jego ręka zmieniła pozycję, teraz trzymał dłoń w okolicach pasa.
- Z Londynu - Popatrzyła uważnie na jego rękę i odsunęła się nieco. - Jeśli chcesz mi coś zrobić uprzedzam, że znam Aikido - Nie miała zamiaru tłumaczyć, że tylko teoretycznie, może nabierze się na jej blef. Na wszelki wypadek spróbowała przybrać podstawową pozycję wyjściową Kamae, którą zapamiętała ze zdjęć. Stanęła bokiem w rozkroku, na lekko ugiętych nogach i jedną z nich wysunęła do przodu. Jedną rękę lekko ugiętą skierowała w jego kierunku, drugą uniosła nieco poniżej szyi. Zupełnie zapomniała, że suknia w którą ją ubrali miała z boku solidne rozcięcie, które teraz rozchyliło się i całkowicie obnażyło jej długą, kształtną nogę, aż po udo. Na skutek uniesienia rąk także jej piersi przemieściły się wędrując seksownie w górę i napierając na szorstki materiał.
Mężczyzna chyba był w szoku. Patrzył tylko, nie wykonując żadnych ruchów. Mimo, że ciemniało coraz bardziej, to musiał doskonale widzieć wszystko, co mu przypadkiem pokazała.
- Nigdy nie słyszałem o Londynie. Czy... - zawahał się - ...aikito, to jakaś sztuka uprawiania miłości?
Parsknęła śmiechem zauważając absurdalność sytuacji. Wyraz jego twarzy był bezcenny. Nigdy nie słyszał o Londynie? Naprawdę zabrzmiało autentycznie. Reina opuściła ręce i stanęła znowu normalnie:
- Dobry jesteś. Naprawdę dobry. Świetnie was uczą tego panowania nad twarzą. Normalnie powinieneś grać w pokera zamiast marnować się w kiepskich reality show. Kamienna twarz to pięćdziesiąt procent wygranej.
Powoli pokręcił głową, ciągle dłoń trzymając w wyraźnej gotowości.
- Nie omamisz mnie, wiedźmo. Idź w swoją stronę. Zaraz będzie ciemno.
Zaczął się powoli przesuwać w kierunku miejsca, które wcześniej sam wskazywał.
- I zostawisz mnie tu samą? - Zadarła w górę brodę. Mimo hardej postawy nie chciała ponownie sama pozostać w lesie - Mówiłeś, że to niebezpieczne... -
Nagle zdała sobie sprawę jaka jest zmęczona i głodna. Osunęła się na ziemię i zwiesiła głowę:
- Ja chcę po prostu wrócić do domu. Dlaczego mnie więzicie? Dlaczego mi to robicie? - powiedziała ze smutkiem.
Mężczyzna wykonał jakiś ruch dłonią.
- Nikt cię przecież nie więzi. Musisz być albo wiedźmą... albo stworem!
On teraz też zdradzał oznaki zdenerwowania.
- Chcialem ci tylko pomóc. Błagam nie rób mi krzywdy.
Pokręciła głową:
- Nie żartuj sobie ze mnie. Niby jak miałabym cię skrzywdzić? - Wyciągnęła przed siebie puste dłonie. - Nie mam broni i do cholery doskonale wiesz, że nie jestem wiedźmą. One nie istnieją, są tylko wytworem ludzkich przesądów i zabobonów, które upowszechniły się przez media i powieści.
Ponownie opuściła dłonie:
- Jestem tylko głodna, zmęczona i nie mam pojęcia dlaczego się tutaj znalazłam. To znaczy pamiętam, jak szłam tą ścieżką pod górę do schroniska, a potem w pobliżu strzelił piorun i od kiedy się obudziłam wszyscy udają, że świat się zmienił. Ja rozumiem, że dobrze ci zapłacili za tę scenę... - westchnęła - pomożesz mi wrócić jutro do hotelu jeśli będę dziś udawała, że wierzę w to wszystko? - zatoczyła dłonią wokoło na chwilę zatrzymując ją wyciągniętą w jego kierunku.

- Nie wiesz o czym mówisz. Nie rozumiem co. Nie wmówisz mi tego. Swoje widziałem. Tak piękne bywają tylko wiedźmy.
Cofał się coraz bardziej, już był tylko niewyraźną sylwetką. Jego głos ciągle pełen był niepokoju.
- Jeśli przyrzekniesz na swoją krew, że nie rzucisz na mnie uroku, to możesz ze mną pójść. Musimy się spieszyć. Nawet wiedźma nie będzie bezpieczna w nocy w tej mgle!
Reina postanowiła poddać się, przynajmniej na jakiś czas.
- Przysięgam na swoją krew, że nie rzucę na ciebie uroku. - Powiedziała choć w jej ustach brzmiało to strasznie idiotycznie i melodramatycznie. Kto by był na tyle naiwny, by wierzyć w takie bzdety?
Zatrzymał się, przyglądając bacznie.
- Przysięga nie jest ważna bez kilku kropel krwi.
No, no. Melodramat sięgał na wyżyny.
- Oczywiście... jak mogłam o tym nie pomyśleć. - Reina popatrzyła na stojącego nad nią mężczyzny - Pewnie masz coś ostrego? Jakoś nie mam ochoty odgryzać sobie palców.
Zbliżył się i wyciągnął dłoń z czymś wyglądającym na mini-sierp. Miał tylko kilka centymetrów długości. Kobieta wysunęła dłoń w kierunku ostrza cały czas powtarzając sobie, że jest skończoną idiotką, skoro się na to godzi.
- Gdy natnę, musisz wypowiedzieć przysięgę jeszcze raz - nieznajomy ciągle brzmiał niezbyt pewnie. Przeciągnął ostrym narzędziem po jej dłoni, delikatnie rozcinając skórę. Kilka kropel krwi pojawiło się natychmiast.
- Przysięgam... - Reina zupełnie zapomniała, że nienawidzi widoku krwi, poczuła jak zbiera jej się na mdłości, a przed oczami pojawiając się mroczki - …że nie rzucę na ciebie uroku... - ledwo dokończyła słabym głosem, a potem osunęła się na ziemię zemdlona.
 
Lady jest offline  
Stary 10-05-2013, 23:09   #8
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Gdy się obudziła, leżała na mało wygodnym, drapiącym sienniku, niezbyt dokładnie przykrytym skórą jakiegoś dużego zwierzęcia. Chyba niedźwiedzia. Obróciła się. Przez niewielkie, zasłonięte okno nie przechodziła nawet odrobina światła, a jedynym jego źródłem w izbie był ogień płonący w kominku. Kamiennym, nierównym i trochę za mocno dymiącym, bo delikatny dym unosił się nad niskim sufitem. Cała izba nie była duża, kilka kroków dalej widziała mężczyznę, już bez płaszcza, w prostym ubraniu. Stał odwrócony do niej plecami.
Zanim otworzyła oczy miała nadzieję, że wszystko co się przydarzyło było tylko szalonym snem. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie na chatę, by rozwiały się jej nadzieje. Westchnęła i uniosła się z barłogu.
Jej ruch sprawił, że nieznajomy się obrócił. Nie miał już na sobie kaptura i teraz widziała całą jego twarz z kilkudniowym zarostem. Długie włosy związane miał z tyłu. Przez chwilę przyglądał się jej bez słowa. Potem przemówił cicho.
- To nie było rozsądne. Mogłem cię tam zostawić.
- Mogłeś - Skinęła głową - Więc dlaczego tego nie zrobiłeś? - W pierwszej chwili pomyślała sobie przy tym, że chyba rzeczywiście podmieniono jej ciało, skoro ten mężczyzna był w stanie przytargać ją do chaty. Jej prawdziwa sylwetka doprowadziłaby go do zadyszki już po kilku krokach. Zaraz jednak zwymyślała sobie od naiwnych. Przecież jak była zemdlona mogli ją bez problemu przenieść w kilka osób.
- Bo wtedy pozostałabyś sama, porzucona na pastwę cienia. Nie mógłbym tego zrobić nawet wiedźmie.
Zbliżył się, jego rozchełstana, prosta koszula częściowo odkrywała umięśniony, pokryty lekkim zarostem tors.
- Jesteś głodna, spragniona? Zauważyłem, że nie masz przy sobie absolutnie nic. Niebezpiecznie tak udawać się w podróż.
Reina mimowolnie spłonęła rumieńcem przypominając sobie, że pod szorstką suknią nie miała bielizny:
- Już przecież mówiłam, że straciłam przytomność gdy obok mnie uderzył piorun. Kiedy byłam nieprzytomna, ktoś zabrał mi moje rzeczy i zostawił tylko tę suknię - popatrzyła na niego oskarżycielsko. - Jestem taka głodna, że zjadłabym konia z kopytami, ale mam nadzieję, że pozwolisz mi zjeść z własnej miski?
- Koniny nie mam, mam kilka króli. Ciężko coś złowić w taką pogodę.
Odwrócił się ponownie, unosząc jakiś kociołek i wieszając go nad ogniem.

- Tak bez powodu straciłaś przytomność? Jak przed tym, gdy upadłaś na ziemię i zmuszony byłem cię nieść?
W jego głosie wyczuwała delikatną ironię. Nie skomentowała jego ironicznego tonu. Strzepnęła niewidzialny pyłek ze swojej sukni i powiedziała takim samym tonem:
- Jestem delikatną, wrażliwą kobietą.
- Ten Londyn to musi być zamek jakiegoś bogatego rycerza? Nigdy nie spotkałem takiej... dziwnej kobiety jak ty.
Usiadł na zydlu obok łóżka, przyglądając się jej uważnie. Postanowiła zacisnąć zęby i nie próbować więcej dowodzić prawdy. Skoro miał ochotę się bawić w kotka i myszkę proszę bardzo:
- Leży na południu, nad morzem. - Powiedziała tylko. - Tam uchodzę za całkowicie zwyczajną. Opiekuję się... starymi księgami. - Dokończyła z błyskiem w oczach.
- Całkowicie zwyczajną? To niemożliwe. To musi być niezwykła kraina.
Uśmiechnął się kącikiem ust, tym razem chyba zupełnie bez ironii. Zębów aktora nie miał - mimo, iż nie były zepsute a z ust mu nie śmierdziało, to nie były ani wielce równe, ani szczególnie białe.
- I musi leżeć daleko. Nie wiem czy będę potrafił pomóc ci tam wrócić. Znam tylko okolicę. Jestem Jonathan. Lepiej spędzić tę noc w przyjacielskich stosunkach, siennik jest tylko jeden.
Kobieta obrzuciła krytycznym wzrokiem wąskie posłanie. Już wiedziała że jest twarde i niewygodne:
- Jestem Reina - postanowiła nie wymieniać swojego nazwiska. Jeśli to gdzieś puszczają nie chciała, by stało się publiczne. Świat pełen był zboczeńców w najróżniejszy sposób szukających ofiar, a ludzie z mediów byli na nich szczególnie narażeni. - Jeśli przez “przyjacielskie” stosunki rozumiesz seks, to wolę spać na podłodze - powiedziała unosząc do góry brodę.
- Nie jesteś zbyt miła. I przyjacielska. I dziwnie mówisz. Tak jak gdybym zrobił ci jakąś krzywdę, a nie tylko chciał pomóc.
Spoglądał w jej oczy, ale pewna była, że i na dekolt zsunęło się jego spojrzenie z kilka razy.
- Nie przyniosłem cię tu do tego, by uprawiać z tobą miłość. Jeśli chcesz, wyjrzyj na zewnątrz. w takich warunkach byś została.

Ponieważ Reina była ciekawska z natury postanowiła się przekonać co przygotowali na zewnątrz. To pewnie będzie niezła inscenizacja. Szkoda by w sumie było przepuścić takie widowisko. Podeszła do drzwi by wyjść na zewnątrz. Drzwi uchyliły się z cichym skrzypnięciem. A za nimi była jedynie ciemność. Absolutna, całkowita ciemność. Gdy wyciągnęła rękę, nie widziała jej zupełnie. Oczy wychwyciły wyłącznie kilka jaśniejszych pasm mgły, przepływającej powoli obok. Była rozczarowana. Spędziła wystarczająco wiele nocy na biwakach, w górach by taka aura robiła na niej wrażenie. Także podczas pochmurnej pogody gdy chmury zasłaniały gwiazdy i księżyc tak jak dziś.
- No I? Ciemna noc i trochę mgły. To wszystko? Spodziewałam się jakichś latających smoków ziejących ogniem, albo chociaż ducha z płonącymi oczami. - Powiedziała kpiąco spoglądając na swojego gospodarza przez ramię.
Uśmiechnął się i wskazał jej noc.
- Proszę, wyjdź. Ja cię przekonywać nie potrzebuję. Tam na ścieżce nie wyglądałaś tak pewnie, jak tu w chacie.
Po jego oczach i tonie można było poznać, że go zirytowała.
- Kto miałby ochotę spędzać noc na gołej ziemi i bez jedzenia? Tylko głupiec. Nie jestem głupia, ale nie boję się ciemnej nocy. Zbyt wiele ich przeżyłam, by się przejmować. Tyle że wtedy miałam namiot, ciepły śpiwór i turystyczne żarcie na pociechę.
- Wtedy nie było to w tych górach. Nie w czasie stworów.
Mówił to z przekonaniem, nie podzielając jej pewności siebie.
- Samotna osoba na tutejszych szlakach w nocy nie ma szans. To już nie jest bezpieczna okolica, jeśli kiedykolwiek nią była.

Weszła z powrotem zamykając drzwi chaty:
- Ktoś zniknął? Zginął? Znaleziono okaleczone zwłoki? - Zapytała. Skoro chciał się bawić w tę historię dlaczego nie. Przynajmniej trzymała go na dystans od swojego teoretycznie nowego i zajebiście ponętnego ciałka i tak za często zapuszczał żurawia w jego kierunku.
- Zdarzyło się, na szczęście niewielu tu ludzi. Mordowane są głównie zwierzęta. Widziałem kilka tak zaszlachtowanych.
Wstał i zdjął kociołek z ognia, przelewając część jego zawartości do miski. Tę wręczył dziewczynie wraz z łyżką. Sam nie jadł. A strawa pachniała jak gulasz, choć nie z mięsa, do którego przywykła. Potrawa nie była zła. Mało przyprawiona, niezbyt słona, ale w sumie zjadliwa, a głód był najlepszą przyprawą. Mimo głodu jadła jednak elegancko. Nie siorbiąc, gryząc dokładnie według kanonów prawidłowego spożywania i cały czas trzymając plecy prosto jakby połknęła kij. Gdy skończyła podziękowała rozglądając się jednocześnie za serwetką. Tłusty gulasz pozostawił nieco osadu na jej ustach. Jak można się było spodziewać niczego takiego nie było w zasięgu jej wzroku starannie więc oblizała wargi językiem.

Gdy jadła to nie przyglądał się zbyt natarczywie, ale zmieniło się to, gdy zaczęła zlizywać tłuszcz z ponętnych warg. Wtedy przez chwilę nie odrywał wzroku. Machinalnie niemal odebrał miskę. Na takim odludziu nie miał kobiety pewnie od bardzo dawna, więc co się dziwić?
Reina za to zastanawiała się nad kolejnym problemem:
- Gdzie jest toaleta? - Zapytała.
- Co jest? - na jego twarzy pojawiło się zdziwienie. Jeśli udawał, to był świetnym aktorem.
- Miejsce gdzie mogę wziąć prysznic i załatwić osobiste potrzeby. - Powiedziała zrezygnowanym tonem. Skoro udawał, że nie wie co to, pewnie zaraz powie, że nie ma tu takiego miejsca. W końcu był facetem, nie miał problemów z większością potrzeb.
- Nie wiem co to prysznic, ale wychodek jest na zewnątrz. Teraz możesz do nocnika.
Wskazał stojące w rogu wiaderko. Sam wziął miskę i wstał, krzątając się po izbie.

Jeśli myślał że będzie sikać do wiadra do tego w jego obecności, w tym pokoju gdzie mogły być ukryte kamery, chyba miał nie po kolei w głowie. Z drugiej strony ci zboczeńcy mogli zainstalować kamery także w wychodku, jak pięknie nazwał miejsce do którego nawet król chodzi piechotą, jej “rozkoszny” gospodarz.
Nie zastanawiając się wiele wyszła na zewnątrz. W tej ciemności była szansa, że nie trafi na miejsce, w którym zainstalowano kamerę z noktowizją. Zresztą mgła powinna i ten problem wyeliminować.
Po dwóch krokach straciła z oczu chatę. Całkowita ciemność otoczyła ją szczelnie. Słyszała tylko szum. Potknęła się, czując, że teren jest pochyły i kamienisty. Nie miała ochoty ryzykować skręcenia kostki, albo zgubienia się we mgle. Kucnęła więc i ulżyła obciążonemu pęcherzowi. Wtedy zdała sobie sprawę z kolejnego problemu nie miała przy sobie papieru... Przesunęła się kawałek od miejsca w którym załatwiła potrzeby i spróbowała namierzyć rękoma coś do podtarcia.
Jej ręka najpierw nie natrafiła na nic. Potem kiedy przesunęła się nieco, czując jak kamyki osypują się spod jej stóp, złapała odruchowo i nadziała się na igły. Dość mocno, bo nie spodziewała się ich tak blisko. Wiatr zawiał mocniej. Był zimny. Miała wrażenie, jakby coś otarło się o jej nogę. Do ciemności jej oczy wydawały się zupełnie nie przyzwyczajać. To nie było przyjemne. Dreszcz przebiegł przez jej ciało i nie była do końca pewna czy tylko z zimna. Te opowieść, które snuł Jonathan w końcu podziałały na jej wyobraźnię. Szybkim krokiem ruszyła w stronę chaty, albo przynajmniej tam gdzie uważała, że chata się znajduje.
 
Eleanor jest offline  
Stary 12-05-2013, 17:52   #9
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Ray wszedł do wnętrza, słysząc w środku głośne chrapanie. Okazało się, że starzec po zjedzeniu natychmiast się położył. Martha ciągle siedziała przy stole, wyglądając na smutną. Wskazała na miskę.
- Ona nie wróci? Te góry są niebezpieczne nocą, łatwo spaść. Zjedz, zostało jeszcze.
Chrapanie obok było naprawdę głośne. Ray skrzywił się, słysząc je. Zasiadł jednak za stołem.
- Nie wiem czy wróci, nie jestem jej opiekunem. Odradzałem jej to. Chyba przez to wszystko przeszedł mi apetyt. Przynajmniej na jedzenie.
Mrugnął do Marthy, nie mogąc się przed tym powstrzymać. Tylko to chrapanie! Tutaj i tak nie dało się spać.
- Macie w tej stodole trochę suchego siana? - spytał i spojrzał dość znacząco na piersi dziewczyny.

Dziewczyna nachyliła się, ramiączka jej sukienki jakby same zsunęły się trochę niżej i tylko kilka centymetrów brakowało, by zaczęły odsłaniać piersi.
- Ojca nic nie obudzi. Zmieścimy się oboje na moim sienniku, wojowniku... - popatrzyła na niego przeciągle.
Ta, wojowniku. Nie ma to jak zostać wsadzonym do takiego ciała. Ciągle nie wiedział, czy to dobra aktorka, zdecydowanie również porno, czy może jednak jakaś wirtualna projekcja. Wcale nie przeszkadzało mu to pożerać ją wzrokiem.
- Robiłaś już takie rzeczy przy ojcu? Ja chyba bym wolał jednak spać w bardziej... intymnym miejscu. Lepiej nie kusić losu, i tak już go mocno zdenerwowaliśmy - rozłożył ramiona uśmiechając się przepraszająco.
- Och, na pewno się nie obudzi. Z bratem wielokrotnie byliśmy... głośni - zachichotała.

Nagle uniosła się i błyskawicznie znalazła na kolanach Raya, obejmując go ramieniem.
- Nie bój się... - wyszeptała mu do ucha, przyklejając się do niego ciepłym ciałem.
- Z bratem?! - Ray popatrzył na nią w szoku. Nie dość, że przy ojcu to jeszcze z tym bydlakiem co tam leżał? To nie do średniowiecza go chyba przeniesiono a do średniowiecznego pornosa. Takiego hard. - No nie wiem. A dlaczego tak nalegasz, by tu?
Chciał zerknąć w jej oczy, ale na wysokości swoich miał jędrny biust. Przełknął ślinę i objął ją delikatnie w talii.
Mina Marthy trochę zmarniała, a ona sama przytuliła się jeszcze bardziej. Chyba zadrżała.
- Bywa tu taki jeden pustelnik. Mieszka niedaleko. Mówił nam o jakiś potworach wychodzących w nocy. Czasami znajdujemy martwą owcę. I wcale nie wygląda na zagryzioną przez wilka!
Nagle nachyliła się i pocałowała go w usta, krótko i mocno. Pachniała zjedzoną kolacją i ziołami.
- Ochronisz nas, prawda? Tak bardzo chciałabym się wyrwać z tego miejsca!
Ray zamrugał oczami. Ta kobieta szybko zabierała się do rzeczy! I to niedorzeczne pytanie. Potwory? To jakaś gra komputerowa czy co? Zaczynał się mocniej przychylać do tej koncepcji, ta aktorka była za dobra. On sam parsknąłby śmiechem, gdyby musiał przekonująco opowiadać o jakiś potworach.
- Sam chciałbym się najpierw stąd wydostać, wierz mi. O potworach nic nie wiem. Skoro giną tylko owce, to do chat nie wchodzą prawda? To i do stodoły by nie weszły.

Czy naprawdę dawał się wciągnąć w tę dziwaczną grę? Badania ludzi umieszczonych w kompletnie irracjonalnych warunkach. Ciekawe jak duże kary organizatorzy są gotowi ponieść, skoro chcieli mieć faktycznie nieuświadomione króliki doświadczalne.
Martha bawiła się już zapięciami jego twardej zbroi. Niezbyt uważnie go nawet już słuchała.
- Tu jest ogień, jest znacznie bezpieczniej. One nie boją się przestrzeni, a światła. Tak tłumaczył ten pustelnik. Musimy co noc utrzymywać choć jedno źródło światła. To jest straszne. Muszę się stąd wydostać.
Nachyliła się, szepcząc mu do ucha. Piersi opierały się o tors, zbroja nie pozwalała cokolwiek odczuwać. Dziewczyna jednak odpięła już jeden z rzemieni. Nie miał pojęcia co zrobić. Z jednej strony przerażała go nieco wizja przespania się z tą dziewczyną. Z drugiej wcale nie była taka zła. Nigdy nie miał takiej ładnej, ponętnej kobiety i to zaczynało przeważać szalę.
- W takim razie dlaczego sama stąd nie odejdziesz? Nawet jakbyś miała sobie nie poradzić sama, to znalezienie męża dla tak pięknej kobiety nie będzie stanowiło problemu.

Martha niecierpliwie odpięła drugi rzemień, unosząc jego pokrytą metalowymi kółeczkami zbroję, pragnąc wyraźnie zdjąć ją z jego ciała.
- Nie znam świata. Nie umiałabym żyć tam sama. A tutaj ciężko samej odejść. Ojciec by się dowiedział, gdybym nie odeszła zbyt daleko. Czy rudowłosa kobieta jest znachorką? Czy to co mówiła o Kenie to prawda? - zmieniła nagle temat. Wcale nie zaprzestając prób rozebrania Raya.
Chyba zdjęcie tej niewygodnej zbroi, pod którą ciągle był mokry od potu, nie zrobi wielkiej różnicy? Pomógł jej i wkrótce pozostał tylko w szorstkiej bluzie, którą miał pod spodem. Zdecydowanie bardziej cienkiej, dlatego teraz opierające się o niego ciało dziewczyny doskonale wyczuwał.
- Trochę czytała, ale nie sądzę, by naprawdę umiała leczyć. Co nie zmienia faktu, że na początek faktycznie powinien odłożyć to co pije. Co mu poza tym dolega, to nie wiem.

Nie był to temat, o którym chciałby rozmawiać. Mężczyzna wcale nie był za dobrze zasłonięty tą kotarą.
- A nie możesz odejść dalej, by cię nie znalazł? Zresztą, nie szukał ci jakiegoś męża?
Czuł się idiotycznie, rozmawiając o tym. Tak jakby naprawdę wierzył w te bzdury. "Pomóż mi uciec!". Mogli chociaż dać nieco brzydszą, wtedy łatwiej byłoby się od niej uwolnić.
- Nie próbował, odkąd Ken zachorował i ktoś musiał pracować. Gdyby mnie komuś oddał, to już bym z nim nie mieszkała.
Dłonie dziewczyny wsuwały się pod jego ubranie. Były ciepłe, ale stwardniałe wyraźnie od pracy. Podwinęła nagle swoją spódnicę, odkrywając zgrabne, blade nogi i usiadła okrakiem na jego kolanach. Na jej twarzy widniała chęć i nadzieja.
- Będę dla ciebie kim zechcesz, jeśli tylko mnie stąd zabierzesz!

Byłoby to nawet całkiem przyjemne i podniecające, gdyby nie kilka dość istotnych elementów, na czele z tym, że ciągle nie miał pojęcia co tu się dzieje. Dziewczyna była dla niego trochę za szybka. Może w wirtualnej rzeczywistości chcą sprawdzić, czy wszystko jest dobrze zaprogramowane i odczucia są jak na żywo, także przy seksie? Rozejrzał się, jakby szukając ucieczki. Nagle wstał gwałtownie, niemal przy tym przewracając Marthę.
- Ee... pomyślę nad tym. Najpierw muszę rozejrzeć się za Reiną. Obawiam się, że może być tak uparta, że sama nie wróci, a mówiłaś o tych całych potworach. Masz może jakąś lampę? Obiecuję że wrócę.
Uśmiechnął się przepraszająco i podniósł swoją ciężką zbroję, wkładając ją przez głowę.
Martha wyglądała na wielce rozczarowaną, ale wskazała odkrytą lampę.
- Tę możesz pożyczyć. Nie podobam ci się?
Jej głos był smutny, a spojrzenie spuściła na ziemię.
- Obiecujesz, że wrócisz? Proszę, musisz mnie stąd uratować! Lub chociaż sprawić, by ta jedna noc pozwoliła mi zapomnieć - spłoniła się.

Gdyby to wszystko było dla niego realnie, to może nawet współczułby tej dziewczynie. Tylko wtedy. Wziął wskazaną lampę, przez chwilę zastanawiając się jak się to odpala. I mając nadzieję, że nie ma na zewnątrz zbyt mocnego wiatru.
- Wrócę zanim się obejrzysz - mrugnął do niej i wyszedł na zewnątrz. Dobrze, że ścieżka tu była tylko jedna. Uparta, nadpobudliwa baba! Szedł po nią tylko dlatego, że wydawała się być w podobnej sytuacji co on. Co jeśli była podstawiona? Co za problem inną kobietę wsadzić w tę rolę? Splunął, omijając psa. Lepiej o tym nie myśleć, bo nie uwolni się od paranoi nigdy.
Mgła nie ustąpiła, a dodatkowo robiło się naprawdę ciemno. Niewielki płomyk lampy dawał mało światła, a gospodarstwo szybko zniknęło z jego oczu. Mogł głównie patrzeć pod nogi, co szczęśliwie wystarczało, by podążać po prostej, wąskiej, ale wyraźnej ścieżce. Gdy wydawało mu się, że jest już mniej więcej w miejscu, w które trafił piorun, do jego uszu dotarły jakieś okrzyki, dochodzące z dołu po prawej stronie, gdzie wcale nie było ścieżki a urwisko. Potem odpowiedział inny okrzyk. W panującej mgle i ciemności niewiele widział. Co najwyżej własne stopy.
 
Sekal jest offline  
Stary 19-05-2013, 17:32   #10
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Ciężko było wybrać kierunek w tych ciemnościach. Potknęła się, a potem jeszcze raz, lądując na kolanach. Przynajmniej ich sobie nie obtarła, ale i tak zabolało. Przeszła kilka kroków, zdając sobie sprawę, że teren kieruje się chyba trochę za bardzo w dół. A chaty nie było.
Najwyraźniej w tej ciemności musiała się zgubić. Piekielne szczęście. Doszła do wniosku, że lepiej się dalej nie ruszać, bo zgubi się całkowicie i spadnie w przepaść. To był idiotyczny pomysł wychodzić na zewnątrz bez światła. Z drugiej strony obawiała się podglądaczy:
- Hop! Hop! - Zawołała najgłośniej jak mogła - Chyba straciłam orientację. Hop! Hop! Jonathan mógłbyś otworzyć drzwi chaty i trochę mi poświecić? Hop! Hop!
Stłumiony przez mgłę krzyk przeszył powietrze. Przez chwilę nic się nie działo, a potem kilkanaście kroków z boku, w zupełnie innym kierunku niż myślała, pojawiło się małe, migoczące światełko. Oświetliło niewyraźną sylwetkę i wyznaczyło kierunek, ale nic więcej. Nagle przed nim pojawiła się jakaś czarna sylwetka, zasłaniając światło i natychmiast zniknęła. A może nie była to sylwetka? Reina przed sobą nie wyczuwała jednak żadnych przeszkód.
- Tutaj!
Doszedł do jej uszu stłumiony głos Jonathana.

Ray przysłuchiwał się odgłosom, jakby chcąc upewnić się, czy to co słyszy to prawda. A nie jakaś kolejna ułuda. Niby gdzie tam na dole mieliby nagle pojawić się ludzie i jakieś chaty? W tych warunkach nie do końca poznawał także głos. To mogła być Reina. Ale kim do cholery jest jakiś Jonathan?
Ostrożnie, bardzo powoli, zaczął schodzić w dół. Nagle potknął się i wylądował na tyłku, zjeżdżając kilka metrów w dół.
- Jasna cholera! - zaklął bardzo głośno.
Słysząc głos Jonathana Reina ruszyła wolno w kierunku światła. Wolała nie ryzykować kolejnego nadziania się na kolce, albo zwichnięcia kostki w tym miejscu. Pewnie chcieliby ją leczyć jakimiś prymitywnymi metodami. Wzdrygnęła się na tę myśl.
Nagle gdzieś z tyłu za sobą usłyszała odgłosy toczących się kamieni. Zmartwiała ze strachu. Te opowieści o stworach naprawdę działały gdy się było nocą w ciemnych, pustych górach...
Otrząsnęła się z tych absurdalnych myśli.
Dźwięki wyraźnie się przybliżały, jakby ktoś schodził ze skarpy. Potem coś sporego stoczyło się gwałtownie w dół.
- Ray? - Głos wydawał się podobny, ale wolała się upewnić.
Teraz już oboje widzieli światło z domu, słabo majaczące w ciemnościach. A Reina do tego dostrzegła trzymaną przez Raya lampę.
- Co tam się dzieje? - dobiegł do nich lekko przestraszony głos Jonathana.

Ray zapatrzył się na nowe światło, a potem spojrzał mniej więcej w stronę głosu Reiny. Tylko ona chyba znała jego imię. Choć biorąc pod uwagę absurdalność tego wszystkiego, to cholera wie.
- Reina. Gdzieś ty zalazła kobieto?
Chwilowo nie zamierzał się zastanawiać jak bardzo rozebrany jest ów Jonathan. Wystarczyła mu ciągle majacząca w umyśle wizja Kena. Jak ten od lalek barbie. Tylko pewnie w wersji XXX.
- Wszystko w porządku Jonathan. To przyjaciel. - Usłyszał ponownie głos Reiny.
Kobieta ruszyła w kierunku światła, które rzucała lampa trzymana przez Ray’a. Podeszła do mężczyzny i popatrzyła na niego z szerokim uśmiechem:
- Ojej poszedłeś mnie szukać. Jak jakiś romantyczny bohater! Cudownie! Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś był dla mnie taki... - Wyraźnie ucieszona objęła go za szyję i wycisnęła na jego policzku mokry pocałunek.
Popatrzył na nią dziwnie. Teoria o kimś podstawionym nabierała nawet sensu. Poza tym te kobiece sposoby na omijanie pytań. Nie żeby nie było to miłe.
- To nie wyjaśnia dlaczego tu jesteś i kim jest Jonathan. Ta cholerna lampa nie daje wcale światła, nie mam pojęcia czy wdrapałbym się teraz na tę skarpę.
- To kolejny z ekipy tych co się nami bawią. Kazał mi przysięgać na krew że nie zrobię mu krzywdy patrz - Podsunęła mu pod nos rękę, która naciął Jonathan, ale w ciemnościach Ray pewnie i tak niewiele by zobaczył. - Gada cały czas o jakichś stworach, ale przynajmniej pozwolił mi jeść z jednej miski.
- Tam akurat też była jedna miska - z rozbawieniem odpowiedział Ray. - Ale tu na zewnątrz faktycznie jest paskudnie. Martha też coś gadała o jakiś potworach i zabitych owcach. Mów co chcesz, ja tam i tak nie wiem, czy mógłbym zasnąć w takich warunkach. Wiadomo co się stanie, gdy się znów obudzę?
- Miałam miskę tylko dla siebie - sprostowała z uśmiechem, ucieszona, że znowu go widzi, był tu jedyna osobą, która nie udawała, że jej nie rozumie. - Jonathan i tak ma tylko jeden siennik. Jakoś nie miałabym ochoty go z nim dzielić - Wzruszyła ramionami - Możemy spać na podłodze na zmiany.
- Słodko. Mam nadzieję, że chociaż nie chrapie. Ten staruch tam to ryczał jak traktor bez tłumika - westchnął Ray, popychając dziewczynę w stronę prawie niewidocznej chaty. - Miłe spanko na podłodze, już się nie mogę doczekać. Jakby już samo noszenie tego żelastwa nie wystarczało.

Reina poprowadziła mężczyznę w kierunku majaczącej na tle otwartych drzwi sylwetki.
- To jest Ray - wskazała na swego towarzysza - a to Jonathan - wskazała na gospodarza i uśmiechnęła się do niego - Trafiliśmy tutaj razem - powiedziała jakby to miało wszystko wyjaśnić.
- Czyli jednak nie szłaś sama... - Jonathan wyglądał jakby węszył jakiś wielki podstęp. Ciągle blokował wejście do środka, przyglądając się Rayowi. - Czy za niego jesteś w stanie przysiąc? Wiedziałem, że taka wiedźma musi mieć ochroniarza!
Powiedział to głośniej, jakby nagle odkrył Amerykę.
- Chcesz mi pociąć drugą rękę czy tym razem wystarczy moje słowo? - Zapytała wzdychając. Gdyby nie to, że zupełnie nie wierzyła w jego historię uznałaby go za niezłego paranoika.
Ray bez słowa przyglądał się temu kolesiowi. Co tu się niby działo? Owszem, był ubrany, ale wcale nie aż tak bardzo. Zabawne było za to patrzeć na faceta, który udaje, że się ciebie boi, bo masz jakąś broń. Gdyby nie kilka innych niezbyt przyjemnych okoliczności to by się głośno roześmiał.
 
Lady jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172