04-05-2013, 20:49 | #11 |
Reputacja: 1 | Ciani zatrzymała się przed fosą u wejścia na most. Już stąd marnie to wyglądało. Garag miał całkowitą rację. Większość bali w pomoście trzymała się bardziej na słowo honoru niż dzięki gwoździom i wiązaniom. Jak na jedyne trzydzieści lat bez konserwacji wyglądał dość podle. Widziała stuletnie konstrukcje trzymające się lepiej od tej. Coś się musiało bardzo postarać, żeby doprowadzić to miejsce do takiego stanu. Przechyliła się, by spojrzeć w głąb rowu fosy. Głęboki na jakieś 4 wysokości człowieka. Mętna woda wypełniająca rów, a właściwie ciecz, która ją jedynie przypominała, nie pozwalała ocenić, co kryje się pod powierzchnią i jak głęboko jeszcze sięga. Za skarby świata by tam nie zeszła. Wzdrygnęła się, kiedy pomyślała, co się tam mogło wylęgnąć i zadomowić przez kilkadziesiąt lat, które upłynęły. - Wolałabym, żebyś tam nie wpadł. Asekuracja liną byłaby jak najbardziej wskazana - stwierdziła Ciani. - Zastanawiam się tylko czy mamy wystarczający udźwig, żeby cię w razie czego utrzymać i wyciągnąć? - dodała z powagą, po czym prychnęła chichotem. - Dobra - dodała po chwili, kiedy opanowała wesołość. - Zgodziłabym się. Może. Tyle tylko, że głupio by było, gdybyś już na samym początku kark miał sobie skręcić. Doceniam poświęcenie, ale nie zgadzam się, żebyś szedł pierwszy. Ja cię nie poskładam, jeśli się połamiesz. Przyjrzała się odległości dzielącej obydwa brzegi. - Z pewnością liny nie wystarczy, żeby asekurować cię aż na przeciwległy brzeg. Ktoś musiałby wleźć z tobą, a któż z nas utrzyma cię na linie, jeśli belka zarwie się pod tobą? Ja? BaBuu? Nawet Theodora pociągniesz za sobą. A we trójkę nie staniemy na jednej żerdzi, bo prędzej sami zarwiemy tę kupę zbutwiałego drewna - tłumaczyła przyjacielowi. - Puście mnie - zaproponowała. - I ty, i Hess z łatwością mnie utrzymacie. Nie ważę więcej niż worek zboża. - Puściła oko do Krasnoluda. - Sprawdzę wytrzymałość bali i wytyczę dla was drogę. Przydałoby się coś do oznaczenia drogi. Macie jakieś pomysły?
__________________ "Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?) Ostatnio edytowane przez Lilith : 04-05-2013 o 22:23. |
04-05-2013, 21:52 | #12 |
Reputacja: 1 | Hess przysłuchiwał się towarzyszom z lekkim uśmiechem, można by pomysleć, że wyśmiewa ich plany, ale kompania znała go już na tyle, żeby wiedzieć, że to postawa, maska, którą mag nosił zawsze. Arogancki, wyniosły, egocentryczny, zbyt pewny siebie typ, kiedy jednak poza się go lepiej widać, że pomimo tego nie zostawia przyjaciół w kłopotach i nie odmawia pomocy słabym. Teraz powiedział tylko. - A co będzie jak beli, na które staniesz i po nich przejdziesz, zostaną w ten sposób naruszone tak, że załamią się pod następną osobą? - zapytał - Nie pozostaje nam nic innego jak to, abyśmy ruszyli każdy sam. Niech każdy weźmie kawał solidnego drzewa, taki z dwa metry i przywiąże się do niego liną, nieście go prostopadle do belek mostu. W ten sposób nawet jak załamie się jedna, to reszta was utrzyma. A teraz ruszajmy, zanim się ściemni, większość tego co możemy zastać w środku woli mrok, więc nie dawajmy temu przewagi. - |
04-05-2013, 22:16 | #13 |
Reputacja: 1 | Nie chcąc tracić więcej czasu na rozważania, krasnolud rozejrzał się w poszukiwaniu jakiejś mocniejszej gałęzi. Szukał na ziemi, a gdy nie mógł znaleźć wystarczającej dla swojej masy, odrąbał jedną grubszą, silnym ciosem młota. Potem nie czekając już ani chwili dłużej, ruszył na most mrucząc pod nosem. -Teraz do mojej piórkowej wagi i ciężkiej zbroi, dla bezpieczeństwa wezmę ze sobą ciężki kawał drewna. Od razu czuję się pewniej.-Krasnolud, jak i większość osobników z jego rasy, lubił marudzić pod nosem od czasu do czasu. Starał się jednak nie mówić nic zbyt głośno by nikogo nie urazić. Nie było to w żadnym wypadku jego celem. Pierwszy krok na deski mostu i głośne skrzypnięcie mocno zachęciła Garaga do szybkiej modlitwy pod nosem. Szybko mogło się okazać czy Teralion mu dzisiaj sprzyja. Kolejne kroki, a deski zaczęły się wyraźnie wyginać w łuk. Ważył teraz tyle co mały byk i wcale nie dziwiła go cała ta sytuacja. W jednej chwili kawałek pomostu pod jego opancerzoną stopą ułamał się, silnie wytrącają go z równowagi. -Psia mać z tą głupią belą!-Zaklął i rzucając grubą gałąź w fosę w ostatniej chwili odzyskał równowagę. Na szczęście był już na końcu mostu i końcówka przeprawy nie sprawiła mu już więcej problemów. Znajdując się na końcu spojrzał tylko na resztę kompanów, parsknął, poprawił zbroję i przyjął kamienną minę, w duchu głośno dziękując swemu bóstwu, wierząc, że widok, chwiejącego się krasnoluda, na starym pomoście dał mu dość rozrywki by dać mu przejść do końca.
__________________ "Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego" |
04-05-2013, 23:02 | #14 |
Reputacja: 1 | Hess widząc przejście krasnoluda, sam ruszył za nim. Nie za szybko, ale tez nie za wolno. Właściwie to szedł jak na przechadzkę, wspierając się na lasce. W pewnym momencie belka wysunęła się w szczelinę po innej już brakującej i spadła. Theodor zgrabnie i z szybkością całkowicie nie pasującą do jego wieku, obrócił się przez lewe ramię i opadł nogi na stabilniejszych. Widać lata spędzone na statku pozostawiły mu odruchy, które przydając się w takich sytuacjach. |
05-05-2013, 00:40 | #15 |
Reputacja: 1 | Pomysł z żerdziami wydał jej się rozsądny. Trzeba było tylko odszukać odpowiednią. Zanim jednak znalazła coś, czemu była w stanie zaufać Garag już człapał po moście z młodym drzewem w łapskach. Theo ruszył tuż za krasnoludem i to w dodatku bez zabezpieczenia, które sam zaproponował. Czysta, żywa głupota. Niewiele brakowało, żeby sprawdziły się jaj złe przeczucia. Zamarła w pół kroku, kiedy najpierw pod jednym, a po chwili także pod drugim zachwiały się belki. - Bangus, ruszaj - rzuciła halflingowi, który w sumie nie musiał niczego szukać. Miał przecież swoją zaufaną kosę. Lepszej i wytrzymalszej żerdzi znaleźć tu nie mógł. Ruszyła tuż za nim, zamykając pochód. Ściskając w rękach długą gałąź, stąpała ostrożnie, badając wytrzymałość i stabilność każdej beli, zanim zdecydowała się oprzeć na niej cały swój ciężar. W końcu przed nią przeszło po nich trzech cięższych od niej osobników. Jeśli Theo miałby rację z tą groźbą naruszenia konstrukcji przez jej poprzedników, to miała przechlapane. Tym razem jednak przepowiednie maga, na jej szczęście, nie sprawdziły się. Przekroczyła ostatnią, dopiero co powstałą wyrwę i z ulgą stanęła na trwalszym nieco gruncie. - Miło was widzieć po tej stronie. - Wyszczerzyła się w uśmiechu, odrzucając przez ramię niepotrzebną już gałąź. Do fosy.
__________________ "Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?) Ostatnio edytowane przez Lilith : 05-05-2013 o 00:48. |
05-05-2013, 15:08 | #16 |
Reputacja: 1 | Kosa jak zwykle zaczepiła się w drzwiach wyjściowych karczmy. Walnął w ziemie z łoskotem. Ała – jęknął – już idę – zrobił sprężynkę i wstał na dwie nogi – to do roboty. Po chwili podeszli do rozpadającego się mostu. -Cóż na najtrwalsze to to nie wygląda. Normalnie zaproponował bym, by Bangus szedł przodem – no dobra pomyślał wojownik, wyprzedził kapłana i przebiegł przez most. Co dziwne nikt tego nie zauważył do czasu gdy znalazł się po drugiej stronie – idziecie czy wracamy do karczmy – zawołał.
__________________ "Ignorance is bliss." ~ Cypher Ostatnio edytowane przez Mrsanczo : 05-05-2013 o 15:10. |
05-05-2013, 16:50 | #17 |
Administrator Reputacja: 1 | Kratownica była na szczęście podniesiona. Przekroczyliście ledwo trzymające się na zawiasach wrota, za którymi rozciągał się przestronny dziedziniec. Nieco zapuszczony. Widać było, że burmistrz nie kłamał - faktycznie wiele lat upłynęło od chwili, gdy zmarł ostatni z hrabiów von Tilde, a do zamczyska zaczęli zaglądać tylko poszukiwacze przygód i skarbów. Starannie niegdyś wypielęgnowany podjazd porośnięty był wysoką trawą i krzewami. Ba, nawet kilka niewielkich sosenek zapuściło swe korzenie pod południowym murem. Z przyklejonej do zamkowego muru stajni zostały okopcone ściany i smętne resztki spalonego dachu. Pod przeciwległą ścianą, kawałek od prowadzącej do wnętrza zamku bramy, kilka wilków ucztowało w najlepsze. Ich pożywieniem były czyjeś zwłoki. Świeże. Albo więc burmistrz nie powiedział wam wszystkiego, co wie, albo też niespodziewanie w zamku pojawili się jacyś poszukiwacze skarbów, z których jeden miał wyraźnego pecha. Gdy tylko weszliście wilki uniosły zakrwawione pyski i spojrzały w waszą stronę. Na razie z ciekawością, ale wnet ich bierne zainteresowanie mogło zamienić się w coś całkiem innego. Musieliście zdecydować - ominąć je, czy - na wszelki wypadek - pozbyć się ich definitywnie. Wilki: Tempo:8, Obrona:5, Wytrzymałość:4 _______________________________________Kolejność w turze: Lilith deMaus wilki Mrsanczo JPCannon |
05-05-2013, 23:56 | #18 |
Reputacja: 1 | Wewnętrzna strona dziedzińca, robiła równie nieciekawe wrażenie, co okolice zamku i most. Cały dziedziniec porastała trawa i krzaki. BaBuu, który wyrwał trochę naprzód, ledwo ponad nie wystawał. Może nawet nie tyle on sam, co jego kosa. Gdyby tak złapać go pod pachę i nim pomachać, wyciąłby im jakąś ładną ścieżkę aż do bramy. Chociaż, prawdę mówiąc, obeszłoby się bez koszenia. Na podjeździe prowadzącym do wielkich drzwi wejściowych, wysypanym żwirem i kamyszkami było jej o wiele mniej i wyglądała tam jakby trochę bardziej rachitycznie. Przyczajona nieco z tyłu za lewym ramieniem Garaga, ogarnęła szybkim uważnym spojrzeniem teren po swojej lewej, od zewnętrznych murów dziedzińca, aż po porośnięte mchem mury twierdzy, nieodżałowanej pamięci, Ottona von Tilde. Ruch dostrzegła niemal w samym kącie dziedzińca. Wyciągnęla szyję, stając prawie na palcach. To był lekki wstrząs. Pięć wilków zajmowało się tam właśnie rozczłonkowywaniem zdobyczy, którą stanowiły, jeśli jej wzrok nie mylił zwłoki. Ludzkie zwłoki. - Cholera. Tam w rogu - wskazała, choć reszta też już musiała to zauważyć. - Żrą człowieka. Nawet przez moment się nie wahała. Kochała zwierzęta i uważała, że powinny żyć swoim własnym życiem, ale wiedziała, że wilki, które zasmakowały w ludzkim mięsie nie mają prawa żyć dłużej. Może w ogóle to za przyczyną tej watahy przepadło kilka osób, a strachliwi mieszczanie przypisali wszystko zjawom z nawiedzonego niby zamczyska. Zrobiła trzy kroki w stronę wilków, by zmniejszyć dystans, kładąc równocześnie pierwszą strzałę na cięciwie. Wycelowała. Upierzony pocisk pomknął w stronę najbliższego ustawionego na strzał wilka. Brzęk zwolnionej cięciwy niemal pokrył się z krótkim, śpiewnym skowytem zwierzęcia. Wilk padł, jak rażony piorunem. - Dobrze ci tak - mruknęła mściwie Ciani, po czym szybko cofnęła się. Gdyby wilki zaatakowały, wolałaby, żeby coś solidnego oddzieliło ją od ich paszcz i kłów. Albo ktoś solidny. Garag wydał jej się odpowiedni do tychże celów. _________________________________________________ Celowanie: k12 - 2 = 7 - 2 = 5 (trafiony) k6 - 2 =2 - 2 = 0 (pudło) Obrażenia: 2k6 = 1 + 6 = 7 k6 = 2 2k6=7+2 (as) =9 (trup)
__________________ "Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?) |
06-05-2013, 12:07 | #19 |
Reputacja: 1 | Theodor spojrzał w stronę wilków i ruszył pewnym krokiem w ich stronę. Po kilku krokach wyciągnął rękę zatoczył trzy małe kręgi, które popchną w stronę wilków, jeden z krążków roztrzaskał się za wilkami na murze, drugi trafił wilka w pysk, sprawiając, że chlusnęła z niego krew, trzeci natomiast trafił, w łapę następnego wilka, sprawiając że ugięła się pod zwierzęciem. |
06-05-2013, 13:11 | #20 |
Administrator Reputacja: 1 | Trafiony magicznym krążkiem padł kolejny wilk. Inny również zwalił się na ziemię, lecz zerwał się natychmiast na równe nogi, jakby nic się nie stało. Śmierć dwóch członków małego stada bynajmniej nie przestraszyła pozostałych osobników, które nie zamierzały pozwolić, by kto inny odebrał im smakowity łup. Z wyszczerzonymi kłami, cicho jak szare cienie rzuciły się w waszą stronę. W mig przebyły połowę dzielącej was odległości. ___________________ Kolejność w turze: Mrsanczo JPCannon |
| |