Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-05-2013, 21:06   #1
 
Mrsanczo's Avatar
 
Reputacja: 1 Mrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znany
[Aut. Savage World - Świat Dysku] W mieście Cataractanium

Prolog

Duchota wam nie odpuszczała. Światło rozpływało się po okolicy rozganiając cienie i półmroki. Skwar rozlewał się pod ubrania, a prawie wszystkich mieszkańców dręczył kac. Ogólnie rzecz biorąc dzień jak co dzień. Patrzenie z boku na umierające miasto było czymś wygodnym. Do tego stopnia wygodnym, że ludzie się już przyzwyczaili do tarzających i wszędobylskich niedobitków imprez. Słowo impreza czy zabawa nie były dostatecznie mocnymi określeniami. To było coś w rodzaju szkodnika, który pełnią wiary i nadziei zjada trutkę na szczury. Chęć dekapitacji* była nieodzowna, ale i tak zjawiali się dzielni i odważni bohaterowie miasta. Zazwyczaj pierwsi do butelki, a ostatni do pomocy.



*dekapitacji – ścięcie głowy gilotyną.

Jednym z najbardziej cenionych bohaterów „Odrodzenia Cataracta*”, który pił aby jego legendy nie osłabły był mag Brytus. Atrybutami rozpoznawalnymi uroczego maga była wiecznie dopita piersiówka oraz podarta czerwona szata, której bliżej było do szmaty niż do szaty. Cenę owej szmaty Brytus chciał kiedyś sprawdzić lecz było to nie możliwe, bo nikt nie chciał jej kupić. Poza nietypowym wyglądem cechował się umiejętnością upijania ludzi, którzy odważyli się podejść do niego bliżej niż rzut beretem. Oddechem podobno nie tylko potrafił powalać ludzi, ale tak samo trolle. Życie mijało mu na przychodzeniu na imprezy i odpowiadaniu historyjek prawie tak wytartych jak jego ubrania.

*”Cataracta” – bóg wymyślony na poczekaniu przez kapłana. Zapytany przez wieśniaków „Dlaczego woda spada w dół” odpowiedział przepełniony powagą, bo tak chciał bóg „Bo Tak” , a imię jego jest „Cataracta”.

Ogólnie:

Wiadome jednak, że wszystko ma swoje dobre strony. Pogoda może i pokazywała swoje straszne oblicze, ale dawała również możliwość usmażenia jajka w przeciągu minuty. Wystarczyło postawić puklerz na podłodze i wbić do niego jajka. Z tego prowizorycznego zestawu „zrób to sam” korzystali głównie żołdacy. Takich umiejętności uczono ich na pierwszych zajęciach z Przysposobienia do życia. Uniknięcie wysiłku było czymś naturalnym jak powietrze czy woda. Uniki te były wykonywane tak precyzyjnie, że nikt ich jeszcze nie zauważał. Dni mijały tak beztrosko jak tylko dało się to wyobrazić. Porcelanowe golemy wyręczały ludzi we wszystkim od zamiatania podwórka, poprzez przestawianie ciężarów aż do poruszania się. Lenistwo roztaczało w okolicy zapach wódki, wina oraz wełnianych prezerwatyw. Tutaj powinna czytelnika spotkać drobna refleksja nad tym co czyta. Zdania powinny być rozwlekłe i napisane tak, aby nikomu nie chciało się ich czytać. Na szczęście jeśli to przeczytałeś to widocznie tak nie jest.

Shao Wei (Mnich historii), Helscythe (Wampirzyca), Roland Rockwood (Wampir)

Chęć życia była minimalna, a zapędy do poruszania się był ograniczony, bo karą za taką nieroztropność był niszczący ból głowy. Nasi bohaterowie w większości byli dotknięci tą straszną chorobą. Powietrze cięło fale mózgowe na dwie części z przepiękną dokładnością. Była pewna istota wymijająca problemy kaca przy użyciu tajemnej techniki „Ja nie piję” nazywanej czasem „dzisiaj nie mogę”. Był to pewien problematyczny mnich, złapany na terenie bagiennym przez okoliczne wampiry. Pojawienie się kogoś tak odważnego lub tak głupiego było wyjątkowe. Otoczony przez grupę miłośników wypijania zawartości ludzkich żył, był co najmniej sparaliżowany przez strach. Ilość refleksji przeszywających jego umysł była co najmniej ogromna. Z tych sentencji dało się ułożyć wielotomową kwintesencje porad „Dlaczego podróże w czasie niebezpiecznie dokształcają”. Z grupy wampirów dało się wyłuskać dwójkę wampirów widocznie dowodzących tym terenem.



Chryzoberyl (Troll),Khamirs (Krasnolud)

Przygłuszony szum fal, wyniszczające gorące powietrze i raz po raz pozbywający się zawartości żołądków barbarzyńcy dopełniali obraz najemnych zbirów. Pływanie statkiem to nie był wielki wyczyn, przynajmniej nie dla Mocarnych Mocarzy z wyspy Mocarnych. Wrodzona siła oraz bojowy zapęd dawały im wielką przewagę w walce. Swoją przemocą dorównywali co najmniej małym porcelanowym golemom przeznaczonym do wyciskania soku pomarańczowego. Tak dowódca Mocarnych Mocarzy chciał, że dostali na swój pokład Trolla. Kanciasty, silny a co najważniejsze ciężki troll dodawał balansu oraz zwrotności jednostce na której płynął. Jeden nie ostrożny ruch sprawiał sprawiał, że woda zalewała statek. Chryzoberyl czyli imię tego jeszcze nigdzie niesławnego jedynego w swoim rodzaju Trolla barbarzyńcy potrafiło zaniepokoić nawet najodważniejszych wojaków. Co warto zaznaczyć Chryzoberyl był dość dobrze zaprawiony w wspinaczce. Dla ludzi nie obeznanych z nim okazywał się prawdziwą enigmą.

Jednym z barbarzyńców płynących z ostatnio napadniętych stron był Khamirs. Droga powrotna nie była zbyt łaskawa dla Krasnoluda. Stękał on cały czas wychylając się za burtę i ubarwiając słona wodę. Wydawało by się, że nawet jego bezdenny brzuch nie pomieści całego zapasu jedzenia z pobliskiej wioski, a jednak z każdym ruchem fal Khamirs stanowczo przeciwstawiał się tej hipotezie. Jakby tego było mało to uraczył go swoja obecnością znajomy Troll, dając co jakiś czas uszczypliwe komentarze do sytuacji w jakiej znajdował się Przygruby barbarzyńca. Godziny mijały a obydwaj coraz głośniej wrzeszczeli i dogryzali sobie nawzajem. Reszcie kompani to było nie w smak i próbowali co chwila łagodzić kłótnię.

- No ale on na pewno nie mówił o twojej matce, że jest wapniakiem – próbował błagalnie przekonać Trolla, młody Pit. Młody Pit był drobnej postury mężczyzną. Czerwone portki miał zaciągnięte po pachy, a biała luźna koszulka sięgała kolan stanowiąc pewnego rodzaju śliniak. Widać było, że tak naprawdę nie chce przeszkadzać w prawdziwie ważnej kłótni lecz to właśnie na tego biedaka spadła rola rozjemcy. - Właśnie o jego chropowatą plugawą matkę mi chodziło – zapierał się Khamirs.

 
__________________
"Ignorance is bliss." ~ Cypher

Ostatnio edytowane przez Mrsanczo : 03-06-2013 o 18:24.
Mrsanczo jest offline  
Stary 31-05-2013, 08:39   #2
 
noboto's Avatar
 
Reputacja: 1 noboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputację
-Co o tym znalezisku myślisz Helscythe- Powiedział wampir średniego wzrostu ubrany w białą szatę z kapturem, który tworzył cień zasłaniający twarz wampira.
-Ja już wystarczająco się "najadłem"- Popatrzył po mnichu.
-Nie wygląda zbyt apetycznie, nich reszt się za bawi-
W cieniu kaptura na krótką chwilę można był zobaczyć biel zębów wampira ułożonych w uśmiech. Przyglądał się z zaciekawieniem jak młode wampiry powoli przybliżają się do mnicha sycąc i szczerząc zęby.
 

Ostatnio edytowane przez noboto : 31-05-2013 o 16:47.
noboto jest offline  
Stary 31-05-2013, 17:02   #3
 
marcuseq's Avatar
 
Reputacja: 1 marcuseq nie jest za bardzo znany
Shao Wei był chyżym uzdrowicielem. Zwykły łysy mnich, którego oczy przeszywa spokój. Jedynymi przedmiotami, które trzymał w dłoniach to stare igły do akupunktury. Rozejrzał się w około, podrapał się po swoich jedwabnych majtkach i uśmiechnął się. Wiedział że nie ma szans z powodu przewagi liczebnej wroga, lecz strach go nie sparaliżował i zaczął szybko uciekać wzdłuż rzeki.


Odwaga:5 Kostnica
Ruch(Bieg)8+9 Kostnica
 

Ostatnio edytowane przez marcuseq : 31-05-2013 o 20:28.
marcuseq jest offline  
Stary 01-06-2013, 13:54   #4
 
xTouch's Avatar
 
Reputacja: 1 xTouch nie jest za bardzo znany
Wampirzyca widząc to jak mnich ucieka, wydała przerażający ryk. Dreszcz przeszedł po wszystkich wampirach od karku po ich dolne części ciała. Mężczyzna miał za nic ryk wampirzycy i coraz szybciej oddalał się od grupy zdezorientowanych wampirów. Helscyth jest znanym i szanowanym wampirem więc ta mała porażka mocno wpłynęła na jej autorytet wśród pobratymców. Z ogromną złością wydała kolejny ryk i z wampirzym gniewem spojrzała na Rockwooda.
-Czy aby ty jako mężczyzna nie powinieneś się zająć naszym problematycznym gościem ?-

Zastraszanie:4 Kostnica
 

Ostatnio edytowane przez xTouch : 01-06-2013 o 22:51.
xTouch jest offline  
Stary 01-06-2013, 19:03   #5
 
noboto's Avatar
 
Reputacja: 1 noboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputację
-Skoro muszę- W kapturze znowu pojawił się biały błysk zębów wampira.
Roland Rockwood pobiegł za mnichem poprawiając białe rękawiczki.
Podczas biegu sunął mu się kaptur odsłaniając twarz osiemnastoletniego przystojnego mężczyzny, jednak szybko go naciągnął i jego twarz znowu zniknęła w cieniu kaptura.
-Muszę szybko go dogonić, znowu będzie wkurzona i będzie na mnie wrzeszczeć- Pomyślał biegnąc jak najszybciej potrafił

Kostnica
 

Ostatnio edytowane przez noboto : 02-06-2013 o 07:13.
noboto jest offline  
Stary 01-06-2013, 23:49   #6
 
marcuseq's Avatar
 
Reputacja: 1 marcuseq nie jest za bardzo znany
Shao spierdala jak najprędzej.

Ruch(Bieg) 8+6 Kostnica
-
 

Ostatnio edytowane przez marcuseq : 03-06-2013 o 15:11.
marcuseq jest offline  
Stary 02-06-2013, 15:01   #7
 
Khamirs's Avatar
 
Reputacja: 1 Khamirs nie jest za bardzo znany
Podróż była uporczywa, jeszcze trochę i znów oddałby kolejną porcję wchłoniętego jedzenia. Jeszcze jakby spotkała go kara od Bogów, ten cholerny troll nie dawał mu spokoju.-Ciągle musiał się sprzeczać z prawdą o swojej matce-mruknął krasnal pod nosem. Dasz trolla do klatki z krasnalem i masz katastrofę. Kham nie mógł się doczekać kiedy ich podróż dobiegnie kresu. Przy tym trollu nie mógł wytrzymać, myślał że będzie to spokojna wyprawa a na przywitanie widok ogromniastego kupska, które nie miało zamiaru dać mu spokojnie dotrwać do końca wyprawy.
 
__________________
„Jesteś tylko uczniem. Na myślenie przyjdzie jeszcze pora. ”
Khamirs jest offline  
Stary 03-06-2013, 18:28   #8
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
- Odszczekaj to co o niej powiedziałeś albo zrobię z ciebie e... eeee.... e.... zapiekankę wapieeeenną! - Huknął troll po dłuższej chwili zastanowienia. Co prawda nie miał pod ręką odpowiedniego paleniska, ale sądził że przy ilości słonej wody jaką miał dookoła, mógłby po prostu utopić brodacza, wsadzić go do beczki i poczekać aż znajdzie zarówno odpowiedni wapień jak i palenisko.

Starał się póki co nie ruszać zbytnio, przekonał się już jakie efekty ma nadmierne chybotanie z jego strony. Kiedy nie siedział spokojnie pod masztem, ludziki zaczynały się podtapiać na pokładzie a cała łajba niebezpiecznie przechylać. W zasadzie nic mu nie groziło, co najwyżej poszedłby dalej po dnie morskim, ale wolałby się nie zgubić. Tak więc robił to co trolle potrafią doskonale. Siedział prawie bez ruchu. Jedynym mankamentem był fakt, że jego worek z kamieniami, stanowiący prowiant na drogę, był już prawie pusty.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 04-06-2013, 06:17   #9
 
Mrsanczo's Avatar
 
Reputacja: 1 Mrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znany
I AKT Gdy premia to nie wszystko

Shao Wei (Mnich historii)

Bagienne opary spowijały ciała bohaterów. Zwinny mnich wywijał się wampirom jak tylko potrafił. Ucieczka była błyskawiczna. Tutaj nie było miejsca na chwilę zawahania.
Bieg...
Coraz szybszy i szybszy...
Krzyki wampirów...
Było ich parę...
Była ich mnogość...
Mnich nie był niczego pewny. Tylko domysły kołatały się w jego głowie. Lecz nagle *bam*. Mnich potyka się o złośliwą gałąź. Widzi tylko gwiazdy. Mocne zamroczenie upadek. Chwila zastanowienia. Co to było? Muszę wstać. Szybko biec, uciekać. Pewność opuszczała mnicha. Lecz zły los nie. Dostał prosto w gładką łysinę. Tym razem z czymś wyjątkowo twardy płaskim i błyszczącym. Była to zbroja żołdaka. Jegomość zawadzał mu drogę. Mnich ominął przeszkodę, ale za nią zobaczył tylko ich mnogość. Wielka nie do ogarnięcia wzrokiem armia rozciągała się na mokradłach. Blask zbroi oślepiał mnicha, który próbował się wyprostować. Poczuł przeszywający ból stopy. Noga była zwichnięta. Opuchlizna powoli rosła.

To jednak nie było problemem. Większą przeszkodą, była stojąca naprzeciwko gromada. - Nic ci nie jest – spytał grzecznie żołdak – wyglądasz na zmęczonego. W tym samym momencie wielka żelazna pięść wylądowała na nosie uczonego Shao Wei. Kompletne zaskoczenie. Gwiazdy tym razem nie zagościły. Poczuł tylko omdlenie i nieprzeniknioną czerń. Przebudził się w ciasnej celi. Było ciemno, duszno, a ściany porastał obrzydliwy wilgotny porost. Wilgoć była wszech obecna pod przemokniętymi butami czuł wodę. Rozglądał się dookoła jakby szukał oprawcy. Był całkiem sam. Zupełnie sam. W pokoju towarzyszem została mu mała prycza i jeszcze mniejsze okienko z kratami. Przez nie dało się dojrzeć tylko mroczne pomieszczenie, najprawdopodobniej korytarz. Czuł ból stopy, chyba była złamana.Opuchlizna rosła musiał usiąść. Dlaczego ludzie się tak zachowują. W jednym momencie siedzę u siebie w klasztorze, a w kolejnym w tak niegościnnym miejscu. Mówili, żebym nie bawił się wałkami a ja nie posłuchałem. Smutek przeniknął go.



Roland Rockwood (Wampir)

Pościg za mnichem wydał się zbyt ryzykowny. Obiad był przejęty przez bandę lekkomyślnych zbrojnych. Jedna sztanga w nos wystarczyła aby go powalić. Mnich nie wydawał się groźnym przeciwnikiem. Wampir jednak nie stracił do końca czujności i zobaczył, że to nie tylko mała grupka żołdaków. Widział przedzierających się przez muliste błoto wyczerpanych mężczyzn. Uzbrojeni byli w lśniące napierśniki i długie halabardy. Ilość go przeraziła. Wampir czuł ogromny respekt przed taką siłą. Wiedział jednak, że nie warto się dać złapać dla paru litrów krwi. Zaraz mógł stać się zwierzyną. Co robić?

Helscythe (Wampirzyca)

Helscythe została miejscu gdzie ostatnio stała. Przyglądała się braciom biegnącym za zwierzyną. Dzieci mroku szeleszcząc pelerynami przesuwały się między bajorami pełnymi liści. Czuć dało się powiew bagiennych wyziewów wbijających się w nozdrza. Wampirzyca była w swoim żywiole. Czuła, że to jedna z niewielu ofiar jakie będzie jej dane w najbliższym czasie dostać. Nie byłą pewna czy biec za swoim przyjacielem czy lepiej poczekać. Rozdzielili się, ale czy to była właściwa decyzja?

Chryzoberyl (Troll),Khamirs (Krasnolud)

Na horyzoncie pokazały się wasze lodowe góry, dom. Już czuliście zapach kobiet i świeżych kamieni o poranku. Dobiliście do brzegu przystani. Chłód przewiał wam ubrania, a śnieg dostał się do butów, o ile je posiadaliście. - Nareszcie – powiedział młody Pit gdy wreszcie opuścił pokład – banda … - przeklinał pod nosem na temat reszty barbarzyńców. Miał pewnie zamiar zasiąść w jakiejś karczmie, zachlać mordę i się nażreć. Krasnolud miał podobne prześwity świadomości, dorwać się do kufla. Co by nie mówić w tym to nikt go w tej umiejętności nie potrafił przebić. A troll do jakiś kruchych kamieni.

Niestety trójka mocarnych mocarzy została zatrzymana. - dowódca godo, że moce iść do niego, ino się przyrychtujcie – powiedział ubrany w biały płaszcz goniec. Nie było innego wyjścia. Thara już czekał na śmiałków, a raczej na frajerów do wykonania kolejnego zadania. Zazwyczaj wyglądał jak ogromna góra mięśni, lecz ostatnim czasem się rozpasł, apozycja siedząca nie poprawiała jego wizerunku. Przejechał dłonią po siwej brodzie, rozsiadł się w swoim wielkim siedzisku z czaszek poległych, spojrzał surowym wzrokiem po jego wojownikach i powiedział – macie za zadanie pojechać do cataractanium – zamyślił się jakby szukał dobrych słów na gniewne spojrzenia – ale macie chwilę na odpoczynek – Chryzoberyl , Khamirs i młody pit nie wyglądali na zachwyconych – i odstaniecie dużo złota jak wrócicie – Khamirisowi zaświeciły oczy wydawało się, że się zgodzi. Troll niestety nie był zadowolony z wizji worka złota. Chciałsię najeść kamieni i postukać po głowie golemice. - teraz wynocha koniec, yy tej audiencji. Wyglądało na to, że mają pytania do dowódcy. Szczególnie troll wydał się jakby nazbyt sprytny w lodowatych górach.

Jounaj(Handlarz)

Rynek oblewała gęsta papka światła i smrodu. Nie znajdował się on w samym Cataractanium nawet nie na obrzeżach. Jego miejscem honorowym były mokradła niedaleko siedzib nie zawsze przyjaznych wampirów. To kraina zgnilizny dławiąca smrodem. Były to bezdenne bagna z paroma groblami wzniesionymi z niepewnych pobudek i niewiadomą rękę. W powietrzu dało się wyczuć stare ryby sprzedawczyka Krantaczusa jak i świeżość jedwabi oraz szorstkość lnianych ubrań i innych materiałów. W centrum nie było fontanny, bo już dawno ludzie stwierdzili, że mają wody po kolana, a przynajmniej po kostki. Podmokły teren wywoływał odpadanie kostek bruku, które i tak już prawie do końca zostały rozkradzione. Handlowano tutaj od jabłek, poprzez bronie i zbroje, aż do reliktów artefaktów oraz ludzi.

Niewolników dało się spotkać prawie, że wszędzie rozpleniali się jak pokrzywy. Ich odór często odpędzał potencjalnych nabywców. Przeciętny niewolnik był traktowany jak bezdomny. Oczywiście wiadomym faktem było to, że jak zaatakowało się bezdomnego to koledzy poszarpańca przyjdą nocą i przy użyciu desek i kamieni udzielą wam paru wskazówek dotyczących anatomii ciała. Co do niewolników to sprawy miały się z gołą inaczej. Pan jak i przechodnie często kopali niewolnika dla rozrywki. Dzień mijał jak dotychczas ludzie przechodzili i odchodzili raczej zadowoleni. Gdzieś po dachu dało się dostrzec małe grupy czarnych i brudnych kotów polujących na małe ptaki.

Niestety spokój nie mógł trwać zbyt długo. Za palisadą dało się słyszeć stukot zbroi i głosy żołdaków. Było to wiadome, bo tylko oni byli tak głupi aby przez niebezpieczne mokradła skradać się w ciężkich puklerzach i z niewygodnymi halabardami w dłoniach. Obrońcy bramy znikli w małych strażnicach. Oddział zbrojnych wkroczył do miasta, a ludzie się rozchodzili w zaułki. Brudne dzieci uciekały w losowych kierunkach. Dorośli spoglądali z pode łba na nieproszonych gości. Starsze panie zerkały zza stokrotek na dzielnych pogromców szczurów i wybawicieli kotów uwięzionych na drzewie. Banda brudnych i spoconych chłopów wkroczyła brudnymi buciorami na ostatnie kawałki bruku rozsypanego w miejscu nazywanym rynkiem. Banda żołdaków rozwiała się po okolicy odgradzając okręgiem całe forum. Hałas dygoczących zbroi zakończył się głośnym *Łups*. Ciężko opancerzeni i zmęczeni mężczyźni wyglądali jak banda spasionych różowych wieprzy wokół koryta. Handlarze z lekkim opóźnieniem zrozumieli sytuację, byli w potrzasku.

Między małymi kramami z marchewkami i skórzanymi stał dość pokaźny bazarek Jounaji'a. Chłopak był dość zamożny ubrany był na czarno i pochodził z dalekich krajów. Sprzedawał przyprawy po zawyżonych cenach i używał fałszywych ciężarków do warzenia towarów. Nie był wzorowym obywatelem to tym bardziej przestraszył się oddziałów. - lechaim – zawołał lekko jak gdyby rozmawiał z obwiesiami – naphijcie się mojego wina zaphaszam - *łik* - kwiknął.
Z pośród szeregu sucho ustawionych zbroi wystąpił żołdak Mari. Była drobną istotką lecz surową miną rozgromiła figlarny uśmiech Jounaji'a.
- idziesz z nami – powiedziała potrząsając długimi włosami – nie stawiaj oporu – dodała widząc, że uśmieszek powraca na gębę pyszałka
 
__________________
"Ignorance is bliss." ~ Cypher

Ostatnio edytowane przez Mrsanczo : 07-06-2013 o 21:10.
Mrsanczo jest offline  
Stary 04-06-2013, 13:37   #10
 
marcuseq's Avatar
 
Reputacja: 1 marcuseq nie jest za bardzo znany
Mnich popatrzył na swoją spuchniętą nogę, wyglądała to jak ciąża pozamaciczna. Użył swoich igieł do uśmieszenia bólu, zerwał trochę mchu ze ściany i przyłożył do nogi owijając bandażem ściągniętym z reki. Wtedy to celi wszedł strażnik, który przyniósł mu parę jabłek. Shao zauważył że wojownik nie używa w ogóle prawej reki. Mnich rzekł :
-Dziękuje ci za te jabłka, czy z twoja ręką wszystko w porządku ?
-To nic takiego - odparł strażnik.
-Mogę ci pomóc - namawiał go mnich.
Strażnik zgodził się i duchowny opatrzył jego rękę, kradnąc mu przy okazji jeden klucz z pasa. Gdy Shao był już sam dokładnie obejrzał klucz. Nie pasował to drzwi od celi lecz mnich spostrzegł różnice i zaczął szlifować klucz na kamieniu.

Leczenie (Przewaga)2+2 : Kostnica
Przekonywanie 6 : Kostnica
Spryt 6 : Kostnica
Spostrzegawczość 2 : Kostnica
 

Ostatnio edytowane przez marcuseq : 07-06-2013 o 08:44.
marcuseq jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172