Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-12-2013, 20:31   #1
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Psy wojny

PSY WOJNY
Część I
Zarzewie wolności


“Wszytek złe ze wschodu przychodzi” - te właśnie słowa słychać było z ust wędrownych kupców, karczmarzy i miejskich rzemieślników. Wszyscy powtarzali wieść o zdobyciu Siltaż przez wojska buntowniczego kniazia. Lotem błyskawicy rozeszła się plotka, że to dopiero początek i że samozwańczy wódź Harysów pragnie wyzwolić wszystkie wschodnie prowincje i podpalić Cesarstwo.
Blady strach padł na Ohntajów zamieszkujących wschodnie prowincje. Kraina, która płynęła miodem i mlekiem i była źródłem bogactwa dla jej mieszkańców, w jednej chwili miała stać się piekłem na ziemi. Z ust do ust szła wiadomość o brutalnej i krwawej zemście Harysów. Opowiadano sobie, jak wykonywali oni publiczne egzekucje, jak torturowali namiestników i przedstawicieli Cesarstwa, jak palili świątynie i jak mordowali wszystkich, którzy im się sprzeciwili lub nie spodobali.
Zwierzchnicy i zarządcy poszczególnych prowincji starali się uspokoić ludność, ogłaszając poprzez heroldów wieść o tym, że armia Cesarstwa Ohntajów jest nie tylko potężna i bardzo liczna, ale także niepokonana. Ogłoszono nawet powszechną mobilizację i podwojono liczbę straży, jak i patroli.
Na niewiele się to zdało, gdyż w sercach mieszkańców obudził się lęk, który ciężko już było ugasić. Tym trudniej, że cały czas napływały wieści o tym, że armia Darbugów rośnie w siłę.
Strach i obawa były z każdym dnie coraz większe. Ludzie jak zawsze w takich chwilach zwrócili się do bogów. Świątynie były wręcz oblegane, a kapłani mieli ręce pełne roboty. Chyba tylko dla nich był to czas wielce szczęśliwy. Wielu z nich wręcz czuło, że zbliżają się wielkie wydarzenia w których każdy, jeśli tylko się postara będzie mógł odegrać znaczącą rolę. Wszak pojawienie się tak olbrzymiej wrogiej armii, której przywódca jawnie i głośno mówi o pragnieniu zniszczenia Cesarstwa, nie może pozostać bez odzewu wśród bogów.
Kapłani wznosili więc modły, przyjmowali dary i starali się wypatrywać znaków, które mogłyby pochodzić od Valis.

Rdzawe Pole
Tendurmath, wschodnia prowincja Cesarstwa Ohntajów

Od momentu wystąpienia kniazia na rynku w Siltaż, wielu w każdym jego ruchu, geście, czy słowie dopatrywało się ukrytych znaków i przesłań. Wielu bowiem uwierzyło w dawne i po części zapomniane już legendy, że kiedyś nadejdzie wybawiciel ludu Harysów. Wybawiciel, który zrzuci jarzmo niewoli i przepędzi obcych bogów z ich ziem.
Dlatego też, gdy kniaź Radumir zarządził popas armii na Rdzawym Polu wśród szeregów zawrzało. Ludzie oczekiwali czegoś nadzwyczajnego i wręcz mistycznego. Rdzawe Pole było bowiem miejscem w historii Harysów bardzo szczególnym. To tutaj rozegrała się jedna z ostatnich, wielkich bitew przeciwko Cesarstwu, które siłą chciało podbić cały Wschód. To tutaj wielu dzielnych wojów oddało życie w walce o wolność. I to tutaj jak mówiono poległ jeden z wysłanników Valisów, dowódca armii generalis Aaramis Huttenrund. Ród ten od wielu wieków szczycił się tym, że wielu jego przedstawicieli było Naznaczonymi i pełniło zaszczytne funkcje. Aaramis Huttenrund był jednak kimś niezwykłym w całej historii Thirry. Aaramis został bowiem naznaczony aż przez czterech bogów i już w momencie narodzin wiadomym było, że zapisze się on złotym zgłoskami na kartach dziejów.
Przez całe jego życie bogowie dawali wyraźne znaki, że wspierają go i prowadzą. Gdy zapadła decyzja o podboju wschodnich terenów Thirry wiadomy było, że to właśnie on poprowadzi armię do zwycięstwa..
Wbrew jednak przewidywaniom Harysowie od samego początku stawiali zaciekły opór i kolejne glorie nie przychodziły tak łatwo, jak można by to było przypuszczać.
Po wieloletniej kampanii doszło w końcu do spotkania dwóch wielkich armii wschodu i zachodu w miejscu, które naonczas zwano Równiną Przymierza. Obie strony czuły, że jest to decydujący moment w dziejach. Armia Harysów była dużo mniejsza, ale jej członkowie byli zdeterminowani do granic możliwości. Armia Ohntajów miała nie tylko przewagę liczebną, ale także wsparcie swoich bogów oraz wielkiego Naznaczonego na swoim czele.
Bitwa trwała wiele dni. Dokonano wielu ataków, manewrów i walnych starć. Żadna jednak ze stron nie zdobyła przewagi. Wtedy dowodzący Harysami kniaź Gniewomir dokonał zadziwiającego fortelu. Nakazał głównym siłą przeprowadzić szturm na pozycje wroga, a sam z niewielkim oddziałem ruszył na skrzydło.
Gdy szarża zawarła się z pierwszym szeregiem Ohntajów, on i jego oddział skoczył galopem w kierunku, gdzie stał Aaramis Huttenrund i jego przyboczni. Wszyscy byli tak zaskoczeni pojawieniem się niewielkiego oddziału Harysów, że wręcz oniemieli. Po wszystkim mówiono, że to duchy pradawnych bogów miały w tym swój udział. Gniewomir i jego ludzie zwarli się z oddziałem Huttenrunda. Walka była bardzo zażarta i długa. Ostrza wirowały w powietrzu, a krew tryskała pod niebo. W końcu Gniewomir wyprowadził błyskawiczne cięcie, które trafiło w odsłoniętą szyję Aaramisa. Naznaczony zachwiał się, a krew spływała mu po ciele . Niebiosa i ziemia zatrzęsły się, gdy przywódca armii Ohntajów padł na plecy. Jego krew wsiąkała w ziemię, jak w gąbkę. Trwa i gleba w ciągu jednej chwili zmieniały swoją barwę na czerwoną. Zaległa grobowa cisza. Wszyscy wiedzieli, że stało się coś wielkiego i zarazem przerażającego.
Gdzieś w oddali rozległ się potężny grzmot, a niebo zasnuło się ciężkimi, czarnymi chmurami.
Ci, którzy przeżyli bitwę mówili, że wśród szumu wiatru i uderzeń grzmotów, dało się słyszeć czyjś przeraźliwy krzyk:
- Pomsta! Do boju!
Gdy on wybrzmiał wszyscy Ohntaje niczym szaleni rzucili się do walki. Byli jak w obłędzie. Nie znali ani bólu, ani strachu. W przeciągu niecałej godziny wybili oni trzon armii Harysów, a niedobitki uciekali pieszo i konno z pola bitwy.
Od tamtego momentu zaczęto nazywać tą równinę Rdzawym Polem.
I to właśnie miejsce kniaź Radumir, wybrała na kolejny popas swojej armii.

Gdy słońce zaszło za horyzont, zagrały surmy, nawołujące do zbiórki. Ludzie już szykowali się do snu, więc zbiórka, a być może i wymarsz nie były im w smak. Mimo to wszyscy karnie zebrali się wokół wielkiego ogniska, jakie płonęło pośrodku obozu.
Tuż przed nim, na podwyższeniu zbudowanym z wielkich beczka, stał kniaź Radumir Darbug. Ubrany był w kolczą koszulę oraz kościany napierśnik. Stał dumnie wyprostowany w lewej dłoni trzymając róg, a w prawej krótki miecz.
- Baczcie na me słowa, ludu wschodu - krzyknął kniaź, a jego głos podobnie jak w czasie przemowy w Siltaż niósł się hen daleko.
- Tu na Rdzawym Polu, wiele, wiele lat temu miała miejsce wielka bitwa. W bitwie tej mój przodek, Gniewomir zgładził Naznaczonego przez fałszywych bogów uzurpatora, który śmiał podnieść rękę na wschodnie ziemie Thirry. I choć bitwa została przegrana, to czyn ten jest dla nas do dziś znakiem, że można wygrać nawet z Naznaczonymi i że nawet oni podlegają śmierci.
Kniaź podszedł do krawędzi podestu i powiódł wzrokiem po pierwszych szeregach.
- Zdobyliśmy Sitaż, ale to dopiero początek naszej drogi do wolności. Nie spocznę dopóki wszystkie miasta wschodu nie będą wolne, a Cesarstwo nie klęknie przed potęgą naszej armii.
Choć wielu chciało krzyczeć i wiwatować, a krew się w nich gotowała, to nikt nie śmiał przerwać przemowy kniazia.
- Dwa dni drogi stąd znajduje się miasto zwane obecnie Nefdarth, a onegdaj Dargród. Zdobędziemy miast i przywrócimy mu dawne miano.
- Ahaarrrhha! - zawołali wszyscy, gdy Radumir wzniósł w górę miecz.
- Na pohybel!
- Pochylcie głowy - nakazał kniaź - Zvezdan nasączy was mocą.
Z szeregu wyszedł odziany w szeroką, niedźwiedzią szubę postawny mężczyzna.
- Pokłońcie się naszym przodkom, którzy na tej ziemi oddali życie za wolność. Niech ich moc, siła, dzielność i wytrwałość będą z wami. Niech moc bogów prowadzi was do zwycięstwa.
Kapłan uniósł w górę niewielki toporek, jaki trzymał w dłoni i powiedział coś cicho pod nosem.
Nagle płomienie ogniska wystrzeliły wysoko w górę, oświetlając całe Rdzawe Pole. Wszystkim w tej jednej chwili wydawało się, że tuż obok nich stoją dawno polegli wojowie i uderzają orężem o tarcze.
Głośny łomot jaki się rozległ zadawał się mówić, że to nie przewidzenie. Duchy przodków faktycznie tutaj z nimi stały i wzywały do boju.
Kolejno oddziały armii Darbugów zaczęły wali w tarczę. Głośne rumor dotarł ponoć nawet do mieszkańców Nefdarth.

Przedpola Nefdarth
Przed szturmem

Armia Darbugów stanęła pod bramami miasta Nefdarth. Mieszkańcy byli już przygotowani do obrony, gdyż wieść o tym co się stało w Siltaż szerokim echem rozeszła się po wszystkich wschodnich prowincjach.
Miasto było prawie tak samo potężne, jak stolica prowincji Tendurmath. Wniesione na wzgórzu, otoczone było wysokim murem z wieloma strzelistymi basztami.
Kniaź doprowadził armię pod bramy miasta i nakazał kolejny popas. Dwa dni armia Darbugów stała na przed polach Nefdarth. Wszyscy zastanawiali się, czy po tak buńczucznych zapowiedziach kniaź nie zmienił zdania i nie zamierza przypadkiem wziąć miasta głodem. Byłoby to totalne zaprzeczenie wszystkiego, co do tej pory mówił, ale może i jego przerosły realia i potęga Cesarstwa.

Anastasia Fyodorova
Oddział Anastasi całkiem niedawno dołączył do armii Darbugów. I choć jej rodzina żyła od wielu lat w stepie na dalekim wschodzi, to i dla niej postać samowładnego kniazia była tajemnicą i zagadką jednocześnie. Zdobycie Siltaż, jak i kilku innych miasteczek było nie lada wyczynem. Podobnie, jak zebranie takiej masy ludzi pod swoim sztandarem.
Fyodorova była kobietą niezwykle samodzielną i hardą i co najważniejsze zaprawioną w bojach. Dlatego też perspektywa utarcia nosa wszechmocnemu Cesarstwu i jej bardzo przypadła do gustu.
Mimo, że wraz ze swoją osobą do armii Darbugów wniosła całkiem pokaźny oddział swoich zaufanych ludzi, to kniaź Radumir nie był łaskawy się z nią spotkać. Jeden z jego zaufanych ludzi, który rozmawiał z Anastasią prosił ją by nie odbierała tego, jak afront. Ponoć kniaź miał bardzo wiele na głowie i nie mógł się spotykać z każdym osobiście. Jak dowiedziała się później Anastasia, to niewiele osób miało okazję rozmawiać z kniaziem osobiście. A wśród tych niewielu, gro osób byli to ludzie, którzy byli u boku Radumira od samego początku.

Gdy armia stanęła na przed polach Nefdarth, Fyodorova i jej ludzie byli gotowi do walki. Niestety okazało się, że ta nie nadchodziła. Kniaź urządził dwa dni popasu dla swoich ludzi i czekał. Czekał nie wiadomo na co.

Kalkir
Kalkir dołączył do armii Darbugów, gdy usłyszał słowa kniazia na majdanie w Siltaż. Była to niezwykłe płomienna mowa, która poruszyła serce mężczyzny i obudziła w nim tęsknoty, których nie spodziewał się po sobie.
Szybko osoba kniazia, jak i towarzyszący mu kapłani i druidzi stali się autorytetami i przewodnikami duchowymi. Kalkir czuł, że Radumir dokona wielkich czynów i chciał być aktywnym uczestnikiem tych wydarzeń.
Zważywszy na swój talent Kalkir stał się jednym z wielu uczniów druida imieniem Jaromir. Był to siwy starzec, który niczym specjalnym nie wyróżniał się z tłumu. Miał on jednak wielką wiedzę i potrafił się nią dzielić.

Gdy armia Darbugów stanęła pod murami Nefdarth, zarówno Jaromir, jak i inni kapłani i druidzi, mieli zdecydowanie mniej czasu dla swoich uczniów. Przez większość czasu przesiadywali oni w wielkim namiocie, który sąsiadował z namiotem kniazia.
Dla wszystkich było tajemnicą, co też tam się dzieje i co planuje kniaź.

Boldur
Boldur siedział przy ognisku wraz z oddziałem do którego został przydzielony. Wstąpienie do armii Darbugów było w jego przypadku nie tyle przejawem patriotycznych, czy klanowych zobowiązań ile zwykłą koniecznością. Jeszcze kilka dni temu jego życie wyglądało zupełnie inaczej. Teraz też nie opływał w luksusy i dostatek, ale przynajmniej wiedział, że teraz wszystko zależy już od niego.
O jego przeszłości wiedziało tylko parę osób i w sumie wolał, aby tak pozostało. Niektórzy mogli by nie zrozumieć niektórych rzeczy, które robił. Na szczęście żaden z ludzi w jego oddziale nie był specjalnie ciekawski i nie dopytywał się co, gdzie, z kim i po co.
Wszyscy zajęci byli rozmowami o kniaziu i o tym, co ich czeka. Przybyli pod mury Nefdarth i Radumir rozkazał popas. Wszyscy byli tym faktem zaskoczeni i przejęci i na tym głównie skupiali się ludzie zebrani przy ognisku.

Fiona Allendt
Przyłączając się do armii kniazia Radumira, Fiona liczyła na wiele więcej.. Niestety ona i jej ludzie zostali potraktowani, jak każdy inny człowiek przyłączający się do armii. Nie dane jej było nawet zamienić słowa z kniaziem. Mężczyzna, który z nią rozmawiał poinformował ją, że kniaź unika spotkań, gdyż ma bardzo wiele na głowie. Woli nie spotykać się z nikim i nikogo nie wyróżniać, niż miałby tworzyć listę potencjalnych osób z którymi należałoby się rozmówić.
Liczyła się ich walka o wolność i słuszną sprawę, a nie prywatne interesy.
To tłumaczenia miało sens i pokazywało, że kniaź wie co robi i dokładnie zastanawia się nad każdym swoim krokiem. Tak było w przypadku zdobycia stolicy wschodnich prowincji Siltaż i gdy wygłosił mowę na Rdzawym Polu. I prawdopodobnie było tak i teraz, gdy cała potężna już armia zatrzymała się pod murami Nefdarth.
Jej ludzie nie palili się do walki. Wykonali po prostu jej rozkaz i wiedziała, że będzie mogła mieć problemy z tym w przyszłości. Teraz gdy wszyscy czekali na decyzję kniazia, atmosfera wśród jej ludzi była jeszcze bardziej napięta.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.

Ostatnio edytowane przez brody : 23-12-2013 o 08:37.
brody jest offline  
Stary 25-12-2013, 17:54   #2
 
Temteil's Avatar
 
Reputacja: 1 Temteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodze
Z pewnością słowa wypowiedziane przez kniazia były niezwykłymi. Wydawały się wręcz natchnione przez samych bogów, a on stał majestatycznie na rynku i przemawiał z powagą i dumą w głosie. Zręcznie wlał je w młode jeszcze serce Kalkira, w którego oczach zapłonął ogień. Pragnął podążyć za tym który przemawiał, pokazać że jest coś wart, że jest godzien służyć komuś takiemu.
Nie spodziewał się nawet, że obecni przy tym wielkim człowieku również będą odznaczali się podobnymi cnotami. Okazało się że w krótkim czasie stali się dla początkującego druida wzorami do naśladowania. Kalkirowi imponowała ich pilność i odpowiedzialność, a także surowość. Ze zdumieniem patrzył jak wielkim otaczani są szacunkiem. Pragnął być kiedyś tak ważny jak oni. Wiedział, że dopiero po nabraniu tak wielkich cnót będzie mógł naprawdę wesprzeć Radumira w jego poczynaniach.
Ale dopiero niezwykła ekscytacja dotknęła go, gdy wielki druid Jaromir przyjął go na swego ucznia. Podobno dlatego że odznaczał się niezwykłymi zdolnościami, które z resztą nabył od swego dawnego mistrza. Nikomu jednak nie zamierzał tego mówić. Trudno mu było opowiadać o człowieku któremu tak wiele zawdzięczał, a który niestety nie był już wśród śmiertelnych. Wolał swą wiedzę zachować dla siebie, z pilnością jednak przyjmując tą, która z wielkim skutkiem "wpływała" do umysłu mężczyzny z ust Jaromira.
W końcu doszło do decydującego momentu. Armia stanęła pod murami jednego z wielkich miast. Mowa tutaj o Nefdarth. Przez to jednak, Kalkirowi zdawało się że mistrz ignorował zarówno jego, jak i swych pozostałych uczniów. Spotykał się bowiem z nimi tylko na krótki czas, w ciągu którego szybko i zdawało się uczniowi druida niedbale przekazywał pozostałym swą wiedzę. Miast tego, przebywał większą część dnia w dużym, wznoszącym się obok kniaziowskiego namiocie.
Podobnie jak reszta, tak i Kalkir zaciekawiony był tym, co działo się w tym tajemniczym miejscu. I choć starał się wraz z innymi wielokrotnie wypytywać mistrza o to co tam robi, to nigdy nie otrzymał klarownej odpowiedzi. Zawsze wielki druid miał coś ciekawszego do zrobienia, lub po prostu zbywał wszystkich ciekawskich. Jak przez całe życie, tak i teraz mężczyzną targały emocje związane z niewiedzą. Musiał, po prostu musiał wiedzieć o planach kniazia i pozostałej elity.
Przerwał więc bezowocne plotkowanie oraz wysłuchiwanie domysłów innych uczniów i ruszył w stronę tej części obozowiska, w której znajdowały się dwa najważniejsze namioty w całej okolicy. Był zdeterminowany i w tej sytuacji nawet strażnicy nie mogli go powstrzymać od dowiedzenia się o tajemniczych, ukrywanych przez wyższych dowódców planach.
 
__________________
"Ani drogi do nieba, ani bramy do ziemi."
Temteil jest offline  
Stary 28-12-2013, 22:09   #3
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
"Chcąc świat oszukać, stosuj się do świata,
Ubierz w uprzejmość oko, dłoń i usta,
Wyglądaj jako kwiat niewinny, ale
Niechaj pod kwiatem tym wąż się ukrywa."


* * *


Anastasia wiedziała o wojnie tyle, co o uprawie chmielu - czyli nic. Owszem, jej edukacja obejmowała taktyki i strategie, ale nigdy nie była zmuszona do wykorzystania swej wiedzy w praktyce. Pięć lat temu, kiedy objęła władzę w Trzygrodzie po śmierci ojca, zdołała uniknąć otwartego konfliktu ze swymi przeciwnikami. Łapówki, tajemnicze zniknięcia i nadawane przywileje poskutkowały we w miarę bezkrwawej sukcesji.

Kniaziowi Radumirowi mogła podziękować za jedno - walki o jej dłoń i coraz to usilniejsze próby wydania jej za mąż w końcu ucichły, kiedy tylko armia Darburgów rozpoczęła swój marsz. Jednak radość Fyodorovej nie trwała długo, bowiem trzygródzki dwór zawrzał i zaczęły się debaty na temat dołączenia do powstania, w które niestety była wciągana wbrew woli. Ana grała na zwłokę z powodu czystego sceptycyzmu, nie mając pewności czy insurekcja ma jakiekolwiek szanse powodzenia.

Koniec końców podjęła decyzję i teraz była tutaj, pod murami Nefdarth, zmuszona użerać się z rwącymi do walki wasalami. Anastasia wraz ze swymi ludźmi zakwaterowali się na obrzeżu darburskiego obozu, przyozdabiając okolicę jej rodowymi kolorami - czerwienią i złotem. Największy z namiotów należał, oczywiście, do samej Fyodorovej, ale służył również jako miejsce spotkań i dyskusji.


Anastasia podkasała rękawy koszuli, dziękując w duchu że nie musiała paradować w tak wytwornych, jak niewygodnych dworskich kreacjach. Sięgając po kubek i dzban wina, uważnie przyjrzała się swym gościom, pogrążonych w dyskusji na temat ich obecnej sytuacji. Pyotr Barisin, przez niektórych nazywany Siwym Niedźwiedziem, był Wojewodą Podgórskim. Mimo upływu lat nadal nosił się jak żołnierz i operował dwuręcznym młotem lepiej niż niejeden kowal. Naprzeciw niego rozsiadł się Wojewoda Zarzecza - Martyn Gavril - który w kubraku i czapce z pawim piórem przypominał kupca. Trzeci i ostatni rozmówca nie mógł poszczycić się podobną tytulaturą. Bojar Borys Białoleski był jednak człowiekiem tak ambitnym, jak bezwzględnym i zyskanie tytułu wojewody było dlań tylko kwestią czasu.

- Strach go obleciał i tyle! - Ryknął Barisin, dla wzmocnienia słów uderzając w stół. - Tak szumnie zapowiadano wzięcie miasta szturmem, i co? Drugi dzień stoimy pod miastem i o ataku nic nie wiadomo.

- Głośniej. - Odezwał się Białoleski. - Darburgów z pewnością ucieszy oskarżanie Radumira o tchórzostwo.

- Taka prawda! - Warknął Niedźwiedź, zniżając głos. - Mieliśmy wziąć miasto szturmem, dowieść wartości, pokazać Cesarstwu że to nie byle powstanie, i co? Chuj, za przeproszeniem Waszej Mości. Ludzie zaczynają się niecierpliwić i powątpiewać w kniazia.

- Niemniej, nakazał czekać. - Gavril zabrał głos. - I dokładnie to powinniśmy zrobić.

- Zgadzam się. - Anastasia odezwała się, widząc jak Barisin szykuje się do odpowiedzi. - Musimy zaufać osądowi kniazia Radumira i jego doradców. Osobiście cieszę się, że zrezygnowano ze szturmu. Zginęłoby zbyt wiele naszych ludzi, a nie możemy sobie na to pozwolić. Nie możemy sobie również pozwolić na zwłokę.

- Co Wasza Mość proponuje? - Barisin spojrzał na szlachciankę powątpiewająco. - Jeśli nie szturm i nie oblężenie, to co?

- Nie ja tu dowodzę. - Fyodorova wzruszyła ramionami. - A i na wojnie się nie znam, dlatego wy, drodzy panowie, dowodzicie siłami Trzygrodu w mym imieniu. Proponuję jednak poczekać. Kniaź Radumir, jestem tego pewna, ma jakiś plan i zapewne wprowadzi go wkrótce w życie. Nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na jego sygnał do ataku.

Anastasia widziała, że jej słowa niezbyt przekonały jej generałów, ale to jej nie zdziwiło. Radumir ją intrygował, ale nie pokładała w nim ślepej wiary, w przeciwieństwie do reszty armii. Kniaź był dla Fyodorovej charyzmatycznym dowódcą, nikim więcej. Inni dopatrywali się w nim proroka, odnowiciela wiary czy wybawiciela. Może i był pomazańcem bożym, ale Ana nie zamierzała ślepo wierzyć w byle plotki.

Nie zamierzała również siedzieć bezczynnie i czekać na jakieś rozkazy.

* * *


Po tym, jak generałowie opuścili namiot, Anastasia rozsiadła się wygodnie z kubkiem wina w jednej dłoni i mapą Nefdarth - lub, jak kto woli, Dargrodu - w drugiej. Tak właśnie, zajętą studiowaniem kawałka papieru, znalazł ją Cyryl Lazarov. Jej najwierniejszy i najstarszy sojusznik, któremu mogła ufać w sprawach "delikatnej" natury. Barisin, Gavril i Białoleski dowodzili armią Trzygrodu, zbrojnym tałatajstwem różnej maści, ale Anastasia miała też armię zgoła innego rodzaju. Szpiedzy, podsłuchiwacze i cała reszta osobników o zagadkowej proweniencji była pod wspólną komendą Fyodorovej i Cyryla właśnie.

Lazarov był niewiele od niej młodszy i wielu osobom nie podobało się, jak blisko trzyma się Pani na Trzygrodzie. Nie był szlachcicem, jego rodzina nigdy nie piastowała wysokich urzędów i wedle niektórych nie było dla niego miejsca w "wyższych sferach". Anastasię mało obchodziły takie opinie, podsycane zwykłą zawiścią i zazdrością.

- Wasza Mość mnie wzywała? - Cyryl ukłonił się z uśmiechem na wargach.

- Jesteśmy sami. - Odparła mu Ana, wskazując krzesło naprzeciw. - Darujmy sobie formalności.

- Jak sobie życzysz. - Lazarov posłusznie zajął miejsce i wbił w szlachciankę oczekujące spojrzenie. - Nie mam żadnych nowości na temat Radumira, ani jego współpracowników. Ten człowiek to chodząca zagadka.

- Wiem. - Anastasia skrzywiła się i rozłożyła mapę miasta na stole. - Mimo to, niech nasi ludzi dalej nadstawiają uszu. Może czegoś się w końcu dowiemy. Ale nie po to cię tutaj wezwałam.

- A po co?

- Nefdarth. Stoimy jak te słupy soli pod murami, tracąc cenny czas.

- Kniaź nakazał popas. - Przypomniał Lazarov.

- Owszem. - Przytaknęła Fyodorova. - Ale to nie znaczy, że musimy siedzieć i nic nie robić. Możemy poczynić przygotowania.

- Przygotowania? - Cyryl zdawał się być zaintrygowany. - Co masz konkretnie na myśli?

- Wiadomo, że do szturmu dojdzie prędzej czy później. Kiedy już dojdzie, powinniśmy być gotowi do zminimalizowania szkód. - Anastasia uśmiechnęła się. - Nefdarth to forteca, szturm kosztowałby nas i Darburgów wiele. Pomoc z wewnątrz wiele by ułatwiła.

- Która? - Cyryl w lot zrozumiał, o co chodzi.

- Są cztery. Ta najbliżej nas jest pewnikiem najsilniej obsadzona. Trzy pozostałe też będą bronione, ale na pewno mniej zawzięcie. - Fyodorova zakreśliła piórem bramy oddalone od darburskiego obozu. - Jeśli jedna z nich zostanie otwarta, miasto popadnie w chaos.

- Co jeszcze?

- Zamieszki. Oblężone miasto jest rajem dla rabusiów i innego marginesu społeczeństwa. Można ich przekabacić do utrudnienia pracy obrońców.

- Co z dowódcami? - Cyryl uważnie wsłuchiwał się w słowa Fyodorovej.

- Zostawić ich. Jeśli nadarzy się okazja, zarżnąć. Podobnie jak inne ważne persony.

- Miejsca strategiczne?

- Tak samo, zostawić. Podpalić, jeśli będzie okazja.

- Może nie starczyć nam ludzi. - Cyryl przyjrzał się uważniej mapie. - A i nie ma pewności, czy zdołają dostać się do miasta.

- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. - Anastasia sięgnęła po wino. - Większość ludzi zostanie tutaj, w obozie. Wybierzesz małą grupę ludzi, którzy będą mieli za zadanie przedostać się do miasta i otworzyć którąś z bram podczas szturmu. Wszystko inne jest opcjonalne, otwarcie bram jest priorytetem.

- Czy to wszystko?

- Tak.

- W takim razie nie będę zwlekać.

Cyryl skłonił się i opuścił namiot, a Fyodorova wzięła solidny łyk wina. Nie mogła mieć pewności, czy jej plan się powiedzie, ba!, nie miała pewności czy jej ludzie będą mieli wystarczająco dużo czasu, żeby dostać się do Nefdarth. Radumir mógł nakazać atak w każdej chwili, nawet za kilka minut i cały plan spaliłby na panewce. Anastasia nie mogła jednak znieść bezczynności i podjęła ryzyko działania.

Miała nadzieję, że się opłaci.




______________________________
Herb
 
__________________
"Information age is the modern joke."

Ostatnio edytowane przez Aro : 29-12-2013 o 02:32.
Aro jest offline  
Stary 29-12-2013, 02:10   #4
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Boldur tryskał dobrym humorem. Nie wynikało to jednak z jego dobrego samopoczucia, tylko w ten sposób walczył ze stresem, problemami, czy wszystkim tym, co mu nieznane. A niestety tak wyglądało dla niego wojsko. Dyscyplina, wierność, oddanie, ideały. Większość swego życia uciekał od tych cech. A wierzyć, że tak po prostu wstąpienie do wojsk jak jakiś dziki czar od tak zmienia życie, mogąc przeobrazić je w kompletnie inne, mógłby tylko naiwniak. On na pewno za takiego siebie nie uważał. Cechy te raczej przypisywał swym kompanom, tak bardzo zapatrzonym w swego wodza. Musiał przyznać Radumirowi, że potrafił porwać tłum, nawet i ludzi pokroju Boldura potrafiłby natchnąć do czegoś więcej, niż zwykłego oddania za żołd. Dlatego nowy rekrut w wojsku bawił się nieco tą sytuacją, udając podobny zachwyt wodzem, jak reszta wojowników. Wszystko to było też podporządkowane jednemu celowi - tylko w ten sposób mógł piąć się wyżej. Bo kto dałby awans lekceważącemu sobie wszystko obszczymurowi, jakim w naturalnej swej istocie był? Za to zdawało mu się, że trochę oleju w głowie ma, więc musiał jak najszybciej spróbować coś zrobić ze swoją pozycją, bo takich jak on wysyłano jako mięso armatnie. Musiał więc zacząć od zdobycia zaufania.

- Pomyślcie, jak muszą czuć się te łajzy wewnątrz swych ciasnych murów, słysząc grzmoty naszych tarcz, pokazujące, jak wielka siła tkwi w nas, a przede wszystkim w naszych, jedynych i prawdziwych bogach! - Włączył się z pasją do rozmowy kilku młodych wojowników, którzy nie sprawiali wrażenia zbyt doświadczonych. Jak to było we wcześniejszych miejscach "pracy", wolał zdobywać uznanie wśród współtowarzyszy, by ci mając do niego coraz większy szacunek, sprawili, że mógłby zajść wyżej. Co zauważalne, starał się nieco naśladować górnolotny ton wypowiedzi władców, którzy zapewne tak bardzo imponowali młodym wojownikom.

-Hah, ale jakże mądry to nasz władca. Pewnie wielu z was pomyślałoby, że najlepiej zaatakować od razu, nie tracić czasu na takie czekanie popas. Ale to my, z każdym kolejnym przemówieniem naszego wspaniałego kniazia Radumira, rośniemy w siłę, gdy tamci z trwogą wyczekują ze strachem naszego nadejścia w każdej chwili. Taktyka prosta, a jakże skuteczna. - Boldur starał się, by wyjść w oczach innych na znawcę wojaczki. Także w dalszych rozmowach z żołnierzami wypowiadał się podobnie. Starał się ugrać sporo na samych konwersacjach, by powszechnie uważano go za doświadczonego, mądrego wojownika. Nie wiedział tylko, jak dużo było takich ludzi jak on, które starały się nagiąć sytuację do własnych korzyści. Zdawał sobie sprawę, że natykając się na kogoś znacznie bardziej obytego w sztuce wojny, mógł napytać sobie biedy. Ale kto nie próbuje, ten nie ma.
 
Zara jest offline  
Stary 29-12-2013, 15:20   #5
 
Sznycelek's Avatar
 
Reputacja: 1 Sznycelek nie jest za bardzo znanySznycelek nie jest za bardzo znanySznycelek nie jest za bardzo znanySznycelek nie jest za bardzo znanySznycelek nie jest za bardzo znanySznycelek nie jest za bardzo znany
Fiona nie miała doświadczenia w prowadzeniu oblężeń, ani nawet w dowodzeniu armią na lądzie. Zajmowała się handlem morskim i całe swoje doświadczenie skupiła właśnie w tym kierunku. Podczas misji handlowych przewoziła bardzo cenne ładunki, przez co statki często stawały się ofiarami abordażu, gdyż zatopienie było zwyczajnie nieopłacalne. Właśnie w ten sposób ona i jej ludzie udoskonalili swój fechtunek, stając się niezwykle skutecznymi szermierzami. Z czasem wody stawały się spokojniejsze, ciężko jednak stwierdzić czy to z powodu wybicia wszystkich agresorów, czy z ich strachu przed śmiercią. Teraz, wraz z kilkoma swoimi zaufanymi ludźmi, czekała na dalsze rozkazy kniazia. W przeciwieństwie do jej towarzyszy, nie stresowała się całym wydarzeniem. Była święcie przekonana o słuszności podejmowanych kroków, a odizolowanie miasta od szlaków handlowych i wzięcie go głodem było – jej zdaniem – dobrym posunięciem. Szczerze wolałaby, aby Nefdarth poddało się samo, aniżeli mieliby tracić znaczną część armii na jednym z pierwszych miast. Sama nie miała wiele do stracenia i pewnie byłaby tu sama, gdyby niewielka część załogi nie zdecydowała się wspomóc swej pani kapitan. Fiona spojrzała swym srogim wzrokiem na ich niepewne wyrazy twarzy, skupiając na sobie całą uwagę.
- Co macie takie miny? Jaja wam odcięli? Są w tym obozie kobiety, które mają więcej woli walki od was. Ostrzegałam, że wyprawa nie będzie należała do najłatwiejszych, a mimo to zdecydowaliście się za mną pójść. Gdzie zniknęła wasza odwaga? – zmierzyła każdego pewnym spojrzeniem, które wręcz wymuszało na nich skruchę. Nigdy nie stosowała takich zagrań, zawsze podchodziła do załogi jak do rodziny. Czyżby udzieliła jej się powszechna atmosfera? A może po prostu każde jej słowo ma jakiś cel?
- Słuchajcie, rozumiem waszą niepewność, ale teraz jest już na to za późno. Jest nas raptem sześcioro, jednak wiem na ile was stać. W fechtunku mało kto wam dorówna, jesteście najlepszym morskim oddziałem jaki mogłabym sobie tylko wyobrazić. Będziemy działać w grupie i nikt z was nie zostanie sam, bo w tym tkwi nasza siła. Już ja się o to postaram panowie. – wyciągnęła z pochwy rapier, będący rodzinną pamiątką przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Przez wszystkich traktowany niemal jako relikwia, stał się symbolem władzy w rodzie Allendt. Każdy nowy właściciel wkładał w restaurowanie go znaczne pieniądze, przez co można go uznać za jeden z najbardziej kosztownych oręży. Mimo to nieświadomy kupiec wyceniłby go jak zwykły, wojskowy miecz. Fiona wyciągnęła ostrze przed siebie, a gest ten powtórzyła piątka mężów. Symbolika tego czynu była znana wyłącznie kobiecie i jej ludziom, napawając wszystkich nadzieją i wiarą w sens ich działań. Uśmiechnęła się, widząc w spojrzeniach towarzyszy odwagę i siłę. Zupełnie jak u ojca…
 
Sznycelek jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172