Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-02-2014, 00:00   #1
 
Izydir's Avatar
 
Reputacja: 1 Izydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znany
[Autorskie Fantasy] W obronie biednych i uciśnionych

Zadzierając głowę, uśmiechały się do liści muskających ich rumiane od wcześniejszego pośpiechu policzki. Przymykając oczy, czuły słońce delikatnie pieszczące ciepłem ich powieki. Las... Las Audriel, ich dom. Obydwie urodziły się tu i spędziły pierwsze lata ich wiecznego życia. Strażniczka i jej Uczennica. Izydir i Atharna. W żyłach obydwóch płynęła krew Leśnych Elfów, chociaż u tej starszej - trochę mniej. Pierwsza przygoda Uczennicy, w końcu ujrzy prawdziwy świat!
Jej radość nie trwała jednak długo....
- Uciekaj, do jasnej anielki! Zaraz cię dogonię! - zawołała Izydir, sprawnie siekając powietrze. Nawet ona nie nadążała za podstępną Bruxą, która chichotała, uciekając im zwinnie. - potem do kaplicy, już! Do kapłanów...!
Uczennica posłuchała. Ale za późno.
Krzyk. Błysk miecza, jednak obolały, uniesiony głos dalej unosił się w powietrzu z ust młodszej Elfki. Wampirzyca obróciła się w jednym momencie w proch, a Izydir dopadła do dziewczyny, zarzucając włosy do tyłu i rzucając gdzieś miecz.
- Atharna! Atharna, spójrz na mnie...! Szlag.... - jęknęła kobieta, klęcząc nad zakrwawioną Uczennicą. Jej klatka piersiowa była cała rozpłatana przez szpony potwora. - Będziesz miała się czym chwalić jak się wyliżesz, słoneczko. - jęknęła cicho i zerwała się, po czym pędem pobiegła do koni, które czekały kawałek przed opuszczonym zamkiem. Już po chwili znów klęczała nad dziewczyną, ściskając swoją torbę z medykamentami.
- Wytrzymaj. - powiedziała jeszcze do Uczennicy, która po chwili odpłynęła.

Atharna słyszała jak przez mgłę.
- Pani, wyliże się...? Toć to taka drobniusia paniusia... Pomóc może, jeść jej przynieść.... - nie znała tego głosu. Pewnie Izydir zabrała ją do jakiejś pobliskiej karczmy....
- Nie, przynieś tylko miskę gorącej wody. Muszę ją umyć. - ten głos z pewnością należał do jej nauczycielki.
- o najświętsze bogini... Pani, ta rana....
- Bruxa. Śmigaj po wodę, panie, bo mi tu Uczennica zaśmierdnie od potu i krwi.
Znowu odpłynęła.
Atharna. Wróć do mnie, dziecinko. Już wszystko dobrze. Młoda elfka nie była pewna, czy te słowa słyszy naprawdę, czy tylko w głowie. Jednak z lekkim trudem otworzyła oczy.

Piękny, wiosenny ranek.

- Raz, dwa trzy, wyskok, piruet! Do jasnej cholery, czego nie rozumiesz w poleceniu "piruet"?! O tak!
- Auaaaaa!
- Gedan. - Izydir podniosła się z pieńka i podeszła do potężnego Człowieka Gór. Ten postawił młodą elfkę na ziemi, która skuliła się lekko i złapała za ranę. - proszę, delikatniej....
- Co "delikatniej"? Jak ona ma wrócić do formy, jak ja będę się z nią obchodził jak z jajeczkiem? Jak tyś ją w ogóle wyszkoliła, jak ona rusza się tak, jakby nawet teorii nie znała? Furkotko, ty nie powinnaś w tak młodym wieku brać Uczennicy. To ja powinienem się nią zająć. Pomogę ci jakiś czas przy szkoleniu jej. - potężny mężczyzna popatrzył niezadowolony na półelfkę przed nim.
- Z tego co wiem, nie podróżujesz sam? - kobieta zaczęła spokojnie krążyć po placu ćwiczebnym, patrząc z lekko uniesionymi brwiami na Strażnika.
- Trudno. Bryant pojedzie z nami. Ciepłej klusce przyda się nauka obycia z kobietami. - mężczyzna zarechotał, na co Strażniczka pokręciła tylko głową z niedowierzaniem. Tak wykorzystać ją i jej Uczennicę....

Tego samego dnia popołudniu rozpoczęły się narady Magów-Strażników nie odbywały się często. Jednak sytuacja była napięta.
- Rodzice kolejnej dwójki dzieci z talentem zrezygnowali z wysłania dzieci do nas. Morskie Elfy znów zainterweniowały. Kolejne dzieci wysłano do nich. Ktoś musi zrobić coś w tej sprawie....
Ta i kilka innych istotnych spraw zostały poruszone. Półelfka nie wiedziała nawet, po co tu jest. Przecież jej talent magiczny zablokowano już daaawno temu.W końcu lekko znudzona Izydir drgnęła, słysząc swoje imię....
- ... więc sytuacja wygląda coraz gorzej. Izydir. Potrzebujemy Źródła. Potrzebujemy ciebie. Proszę, daj odblokować....
- Nie ma mowy, Dearekh, dobrze o tym wiesz, mówiłam ci to tyle razy, jednak powtórzę po raz kolejny. Nie zgadzam się i nigdy nie zgodzę na zdjęcie na mnie blokady. - powiedziała sztywno Izydir, patrząc twardym wzrokiem na przywódcę rady.
- Izydir, proszę....
- Prosić możesz ile chcesz. Nie zgodzę się, tak czy siak. - kobieta westchnęła.
- Pozwól, mistrzu. - nagle wstał Kevin i przyjrzał się uważnie Izydir. - wyruszę z nią i spróbuję przekonać, by zmieniła zdanie. - spojrzał uważnie na przewodniczącego. Ten przytaknął w milczeniu głową.
- Ja też, panie. - rozległ się dumny głos Elfa Wysokiego, Advenae'a. Uczestniczył w Obradach Magów pomimo tego, że sam nim nie był. Jego obecność była spowodowana tym, że mógł z pamięci wyrecytować wszystkie znane sposoby użycia magii, pierwszych ich odkrywców, imiona znanych Źródeł, magiczne bitwy i w ogóle.... wszystko o magii.
- Może przy ewentualnym odblokowaniu uda mi się dogłębniej zbadać to ciekawe... zjawisko. - przyjrzał się uważniej Izydir, która zacisnęła tylko szczękę, ale nic nie mówiła.
- Dobrze. w takim razie na najbliższej radzie zostaniecie uchwaleni jako podróżująca drużyna. - Dearekh poprawił się od niechcenia w fotelu. Izydir spięła się i odwróciła lekko w jego stronę, łapiąc podłokietniki.
- Jak to sobie wyobrażasz?! Podróżuję już w czteroosobowej grupie, nie będzie to troszkę za dużo, gdy jeszcze oni się dołączą? - zapytała ostro.
- W takim razie będzie sześcioosobowa. Sytuacja jest wyjątkowa. - stwierdził spokojnie. Kobieta tylko westchnęła i usiadła wygodnie w fotelu. pocierając skronie.
 

Ostatnio edytowane przez Izydir : 24-02-2014 o 18:20.
Izydir jest offline  
Stary 24-02-2014, 00:46   #2
 
Akari's Avatar
 
Reputacja: 1 Akari nie jest za bardzo znany
- Czego nie rozumiesz w słowie "piruet"? Wyżej nogę. Obrót w prawo nie lewo - przedrzeźniała ton głosu Gedana gestykulując przy tym żywo. - Teorii nawet nie znasz. Jakim cudem zostałaś Uczennicą? Coś robiła na zajęciach? Nana, nana, nana, ble, ble. Pf - prychnęła siadając pod drzewem chcąc chwilę odpocząć od ostrych treningów i jego marudzenia. Zdawała sobie sprawę z tego, że alfą i omegą nie jest, ani do geniuszy nie należała, ale bez przesady ciamajdą nie była. Tylko tak jakoś coś ją zawsze rozpraszało. A to przyjemne promienie słoneczne, niespodziewany szelest liści lub zwyczajnie nagle sobie coś przypominała kompletnie zapominając o tym co właśnie robiła czy miałam zrobić.
Westchnęła zła na Gedana, że ten zaproponował uczestnictwo w wyprawie i jego ostrość w treningach szybko nie minie.
- Dobra nie ważne, będzie co ma być! - krzyknęła osuwając się na trawę by w pełni rozłożyć się, po czym założyła ręce za głowę obserwując promienie słoneczne przedzierające się przez liście co dawało bajeczny obraz przeplatającej się zieleni, żółci i błękitu. Przymknęła powieki nabierając w płuca tyle powietrza ile się dało a następnie spokojnie wydychała go.
- Kolejna wyprawa. Już nie mogę się doczekać - oznajmiła uśmiechając się tak szeroko, że nie błędem byłoby powiedzenie, że szczerzyła się. Była przekonana, że wezwanie Izydir oznaczało to, że mają niedługo wyruszyć, z czego była bardzo zadowolona, bo uwielbiała podróże.
Z błogim westchnieniem i nieschodzącym uśmiechem obserwowała niebo przez liście korony drzewa czekając na sygnał do wymarszu.
 
Akari jest offline  
Stary 24-02-2014, 09:56   #3
 
Wurg's Avatar
 
Reputacja: 1 Wurg nie jest za bardzo znanyWurg nie jest za bardzo znany
Wielkolud prychnął niepocieszony, zdenerwowany brakiem zapału swojej uczennicy. Zawsze powtarzał, aby młodych strażników jak najwcześniej posyłać w świat ze starszymi przewodnikami. Kpiną jest, by takie bachory dbały o bezpieczeństwo krainy, nieprzygotowani na to, ile śmierci, biedy, nienawiści i smutku będą zmuszeni doświadczyć.

- Powinniście wszyscy więcej ćwiczyć. Od tego zależy wasze życie, starsi nie zawsze będą mogli was chronić na każdym kroku.

Mruknął za odchodzącą Atharną, lecz gdy nie otrzymał odzewu, ze złością uderzył w ćwiczebną kukłę z taką siłą, że ta wyrwała się z piachu, w którym była wbita, wzniecając przy tym tuman kurzu.

- A co z Tobą, Izydyr? Może pokażesz swoje umiejętności w bitce? Wiele o Tobie słyszałem od nauczycieli, ale ani razu w akcji nie widziałem? Co powiesz na małą naukę wizualną dla swojej podopiecznej? - Krzyknął basowym tonem, zaciskając palce, aż strzyknęły stawy w dłoniach. Uśmiechnął się przy tym do niej szelmowsko, bo choć w obyciu Gedan może był trudny i ponury jak samotny głaz, ale w gruncie rzeczy w jego wnętrzu płynęło złote serce. Ale tylko dla ludzi bez winy. Krążyło wiele pogłosek o tym, jak olbrzym samodzielnie dokonuje sprawiedliwości na bandziorach, i nie były to opowieści wyssane z palca. Jeden z młodych adeptów, którego Gedan zabrał ze sobą na pierwszą wyprawę poza mury miasta, błagał Magów-Strażników o zmianę partnera, opowiadając o brutalnych metodach pracy człowieka gór.
 
Wurg jest offline  
Stary 24-02-2014, 15:16   #4
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kevin, Kevem niekiedy zwany, a przez niektórych Krukiem z powodów, które zatarły się już w pamięci wszystkich zainteresowanych, wylegiwał się na łóżku w swojej kwaterze, odpoczywając po trudach ostatniej, udanej na szczęście, misji, gdy ktoś zastukał do drzwi. Nim Kevin zdążył odpowiedzieć drzwi otworzyły się, a w progu stanął niewysoki, siedmioletni na oko chłopaczek.
- Strażnik Dekort? - spytał.
Ciekawe, kto inny mógłby tu być, pomyślał z przekąsem Kev. Chłopak pewnie był nowy, bo wcześniej jakoś Kevin go nie zauważył. Pewnie ostatni nabór.
- Czeka się, aż ktoś odpowie - stwierdził, co na chłopaczku nie zrobiło najmniejszego wrażenia. - Czegóż sobie ode mnie życzysz w ten piękny dzionek?
- Mistrz Dearekh prosi pana Strażnika Dekorta do siebie. Za dziesięć minut - wyrecytował posłaniec, po czym wybiegł, zapominając o zamknięciu za sobą drzwi.
- To chyba na wypadek gdybym dostał nagłego napadu sklerozy - mruknął Kevin, zwlekając się z łóżka.
Wygładził troszkę posłanie, po czym przyodział się nieco bardziej wyjściowo, to znaczy na koszulę założył tunikę.


Podczas narady Magów zazwyczaj nudne informacje przeplatały się z ciekawymi. Tak było i teraz.
Takie na przykład "podbieranie" uzdolnionych magicznie dzieci.
Każdy był dumny z tego, że z jego rodu wywodził się Strażnik, ale z drugiej strony lepiej było mieć w rodzinie maga. Samą sławą zwykle nikt się nie najadł, a coraz częściej pojawiały się pogłoski, że Elfy płacą za uzdolnione magicznie dzieci.
Fakt, ze Magowie byli w społeczeństwie potrzebni, ale Strażnicy również ich potrzebowali.
Coś na to trzeba było poradzić... z tym, że chwilowo nie była to sprawa Kevina.
Może Advenae by się tym zajął? Wysoki Elf, jakby nie było, a jego zainteresowanie magią było szeroko znane. Mógłby pogadać ze swoimi pobratymcami.
Dla Keva dużo ciekawszy okazał się fakt, że Izydir była Źródłem. Zablokowanym co prawda, ale to w niczym nie umniejszało wagi sprawy. Jeśli Mag był na wagę złota, to Źródło... Szkoda słów.

Wnet jednak się okazało, że Advenae miał inne plany i postanowił dołączyć się do wyprawy. Przeciwko kolejnemu uczestnikowi wycieczki Kev nic nie miał. Co prawda zwykle działał sam, ale odludkiem bynajmniej nie był.

- Kiedy wyruszamy? - spytał. - To wycieczka konna, czy też pieszy spacerek?
- Wyruszycie jak tylko Rada podejmie decyzję - odparł Dearekh. - Oczywiście konno. Niektórym przyda się trochę treningu.
 
Kerm jest offline  
Stary 24-02-2014, 17:12   #5
 
Alien_XIII's Avatar
 
Reputacja: 1 Alien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie cośAlien_XIII ma w sobie coś
-Podziękuje- odpowiedział uprzejmie.
Młody mag będący posłancem patrzył na niego wzrokiem małego szczeniaczka.
-Naprawdę podziękuje. Możesz przekazać im, że mam ciekawsze rzeczy do roboty-
Chłopak wciąż nie wiedział co powiedzieć i stał nad nim dobierając mądrze słowa.
Advenae miał naprawdę dość tych nudnych spotkać magów. Rozmowy zawsze kręciły się wokół polityki albo przekomarzania, który ma większe wpływy co de facto także było powiązane z tematem politycznym.
Pierwszy raz, gdy go zaproszono na spotkanie czuł jakby dostąpił największego z zaszczytów. Z bijącym sercem i cieknącym po plecach potem siedział wśród nich czując, że to szansa dla niego.
Rozczarował się niezmiernie, gdyż wyszło na to, że był ich żywą encyklopedią. Tym, który siedzi w kącie i kończy zdanie przemawiającego, gdy nie pamięta jakiegoś faktu.
Wystarczyło, że przez lata szkolenia na Strażnika był nikim i musiał bólem własnych mięśni utorować sobie drogę. Nie miał zamiaru być popychadłem wśród magów.
Przyszedł na kilka spotkań starając się wcisnąć swój pomysł wysłania go, by mógł na własną rękę zgłębiać wiedzę, której nie znajdzie w księgach. Niestety Rada nie miała ochoty pozbywać się takiego skarbu jakim jest ktoś kto czytał to wszystko, gdy oni ćwiczyli zaklęcia.
-Ale...oni bardzo nalegali - zaczął niepewnie posłaniec.
Advenae podniósł wzrok znad księgi mając nadzieje, że się przesłyszał i że chłopak zostawił go już w spokoju.
Czy nie mogło do niego dotrzeć, że nic nie wskóra, a on woli spędzić dzisiejsze popołudnie na lekturze?
Rozejrzał się dookoła, lecz niestety gmach biblioteki był opustoszały, więc nie mógł zbyć go wymówką, że przeszkadza innym.
Tylko on był tu częstym gościem.
-Nie. Dziękuję za zaproszenie. Teraz pozwól mi wrócić do lektury. To bardzo rzadkie tomiszcze i mam na nie tylko tydzień, bo później zabierają je do Heimdell -
-A o czym to?-
Advenae westchnął przewracając oczami.
-O Źródłach. Bardzo rzadkim zjawisku, bardzo nietypowym i tajemniczym. Autor spędził całe życie zbierając wiedzę na ich temat dlatego czekałem półtora roku, żeby wreszcie móc o tym poczytać. Niestety bardzo mało szczegółów tu opisał. Większość to przypisy z innych ksiąg i... -
-Izydir będzie na spotkaniu -
Advenae nienawidził, gdy mu przerywano. Spojrzał więc na skrybę wzrokiem który zabijał. Niestety chłopak nic sobie z tego nie robił uważając, że powiedział coś niesamowicie ważnego dla niego.
Elf ponownie westchnął żałując, że musi zapytać.
-Kto?-
-Ona jest Źródłem-
Jego oczy się rozszerzyły.
Nie okazuj ekscytacji, nie okazuj ekscytacji, nie okazuj ekscytacji. Weź głęboki wdech. Potem wydech. Zasada Berrgenda oczyszczania umysłu. Dokładnie tak. Nie okazuj ekscytacji. Niech myśli, że nie robi to na tobie wrażenia. Spokojnie zamknij tom. Wdech, wydech. Spokojnie
-Dobrze więc. Ewentualnie mogę się pojawić na chwilę -

-W takim razie na najbliższej radzie zostaniecie uchwaleni jako podróżująca drużyna -
Te słowa dźwięczały mu w uszach.
Siedział więc cicho i czekał na zakończenie, by dopaść to..tę Źródło i ją przepytać o wszystko.
Czekaj. Spokojnie. Jeśli będziemy uchwaleni to będzie czas na rozmowę. Nie teraz. Spokojnie. Wdech, wydech. Nie zaprzepaść tego
 
__________________
Great men are forged in fire
it is the privilege of lesser men to light the flame

Ostatnio edytowane przez Alien_XIII : 24-02-2014 o 17:26. Powód: MG kazała
Alien_XIII jest offline  
Stary 24-02-2014, 18:19   #6
 
Izydir's Avatar
 
Reputacja: 1 Izydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znany
- Odpocznij, Atharna. - powiedziała spokojnie do Uczennicy, a po chwili odwróciła się powolnie w stronę Gedana.
- Ja? Ja mam ci pokazać, jak walczę? - zaśmiała się do niego ciepło, odrzucając głowę do tyłu. Jej śmiech był słodki i melodyjny, naprawdę przyjemny dla ucha. Po chwili spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko.
- Dobrze. Ale nie odpowiadam za to, co ci się stanie. - uprzedziła grzecznie i odpięła pas z mieczami, po czym położyła go na uboczu. - dla twojego bezpieczeństwa, użyjmy kijów, a nie broni. - powiedziala spokojnie. Oczywiście, że żartowała i on o tym wiedział. Znała go od bardzo dawna, był przyjacielem jej nauczyciela.
Ptaki spokojnie śpiewały w koronach nad nimi, promienie wiosennego słońca przyjemnie przebiegały między gałęziami i tańcowały na uklepanej od ćwiczeń ziemi. Zapowiadał się przyjemny, ciepły dzień.
Kobieta podeszła do wielkiego, wysokiego wiadra, wypełnionego kijami ćwiczebnymi różnej długości.
- Cóż preferujesz? - zapytała uprzejmie, w zastanowieniu wypychając biodro i opierając o nie pięść. Drugą grzebała w wiadrze, wybierając sobie odpowiednią broń.

Na radzie wysłuchiwała tych wszystkich gadań o Źródle, o tym jaka jest ważna, jak bardzo ją proszą, żeby się zgodziła....Sranie w banię. Ważna jestem tylko wtedy, kiedy czegoś chcecie - cisnęło jej się na usta, jednak powstrzymała głupi komentarz. co jak co, ale jak chce się być sławnym Strażnikiem, najpierw należy rozsławić się wśród swoich....
 
Izydir jest offline  
Stary 24-02-2014, 19:26   #7
 
Wurg's Avatar
 
Reputacja: 1 Wurg nie jest za bardzo znanyWurg nie jest za bardzo znany
- Zaraz, zaraz, nie tak szybko. Poczekaj... Hej młódko, nauczyć cię dwóch ważnych zasad w walce? - Krzyknął do młodej dziewczyny pod drzewem, jednocześnie się pochylając i nacierając ręce piachem. Miał na sobie jedynie skórzaną zbroję, bez żadnych ozdobień, a także nigdy nie preferował noszenia ukrytych ostrzy. Uważał to za tchórzostwo, przywilej jedynie dla tych, którzy nie mają szacunku dla siebie samych i swego wroga.
- Zasada pierwsza - wszystko może być bronią! - Krzyknął, spoglądając na wiadro z kijami, w którym gmerała Izydir. -Zaś druga, to jedna z ważniejszych. Nigdy nie słuchaj przeciwnika, który chce grać na czaaaaas! - Ostatnie słowo wykrzyczał i rzucił się do przodu z dużo większym impetem niż przystawałoby to na przyjazną potyczkę. Gdy był wystarczająco blisko, okazało się, że nie tylko nacierał dłonie piachem, lecz także sporą garść zatrzymał, by właśnie w tej chwili rzucić strażniczce w oczy.
 

Ostatnio edytowane przez Wurg : 24-02-2014 o 19:41.
Wurg jest offline  
Stary 24-02-2014, 23:46   #8
 
Ferr-kon's Avatar
 
Reputacja: 1 Ferr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znanyFerr-kon wkrótce będzie znany
[media]http://www.youtube.com/watch?v=C4qANNjH0Xg[/media]

Długi płaszcz zawirował na dziedzińcu, razem z długim kijem, który przeciął ze świstem powietrze. Chłopak, który pod brązowym płaszczem miał tylko szczątkowy, nieograniczający ruchów skórzany pancerz uśmiechał się szeroko w obrocie, po czym zastygł, wyprostowując jedną nogę i zginając ją, opuszczając kij równolegle do wyprostowanej dłoni. Rozczochrane włosy falowały spokojnie na wietrze, gdy Strażnicy przyglądali się Bryantowi, którego - jeśli słuchać by głosu rozsądku - nie powinno tu w ogóle być.

Patrzcie państwo, jak głos rozsądku czasem się myli.

Zamachnął się znowu kijem, szerokim ciosem odtrącając otaczających go, wyimaginowanych przeciwników, po czym poderwał się płynnym ruchem na nogi. Przeskoczył z jednej nogi na drugą, unikając ciosu, zaś kolejny zbijając kijem, który zaraz oparł o ziemię i odbił się za jego pomocą w powietrze, wyskakując w przód kopniakiem. Przez moment wydawało się, że leci, jednak nie była to magia. Kij oderwał się od ziemi w momencie, gdy chłopak na nią opadł, zaraz potem prawie że tanecznym ruchem wyrzucając kij do przodu. Gdyby ktoś tam stał, prawdopodobnie padłby na ziemi z ogromnym bólem brzucha.

Jego drewniana broń odbiła się w bok i Bryant zaczął powoli wstawać z kucnięcia, okręcając go wokół siebie w tak widowiskowy sposób, że co młodsi kadeci aż zaczęli wzdychać i pokazywać go sobie palcami. Chłopak zaśmiał się, jakby był niewiele młodszy od nich, po czym nagle zatrzymał swój kij w samym środku ciosu, zastygając w pozycji, przypominającej rysunki starożytnych mistrzów sztuk walki.

Maeurden. Elfia sztuka, wymagająca niezwykłej siły woli, panowania nad swoim ciałem i szybkości, rzadko przynależącej do kogoś innego, niż do elfów. A Bryant widać śmiał się z tej zasady. Bryant O'Connell był pośmiewiskiem kadetów swojego pokolenia. Uczył się powoli, był niezdarny, słaby, ale nigdy się nie poddawał, ani razu. Nie było momentu, by kiedykolwiek się załamał. I teraz ukończył swoje szkolenie szybciej, niż wielu jego rówieśników, chociaż sceptyczni nadal zrzucali to na przyjaźń ze swoim mistrzem, Randirem, jednym z najstarszych Strażników.
- Bryant, wołają cię! - usłyszał zawołanie, po czym prychnął ze śmiechu i znów zakręcił swoim mieczem.
- To poczekają! Nie powinno się przeszkadzać w treningu, tak nas uczono! - odpowiedział, nie dbając o to, czy wołał go jakiś adept, czy może któryś ze starszych Strażników. Bo jaka była między nimi różnica?
 
Ferr-kon jest offline  
Stary 25-02-2014, 16:22   #9
 
Akari's Avatar
 
Reputacja: 1 Akari nie jest za bardzo znany
Atharna spojrzała w stronę Strażników odwracając na chwilę wzrok, który pochłaniał błękit nieba. Uwielbiała patrzeć na ten bezkres gładki niczym wypolerowany stół. Pragnęłaby móc wiecznie po nim wędrować. Iść ciągle na przód i mieć dokładnie ten sam horyzont do którego nigdy by się nie mogło dojść. Przygoda, która nie ma końca. Jednak donośny głos mężczyzny rozproszył wizję układaną w głowie i zmusił by spojrzeć w stronę dwójki Strażników.
Ciche westchnienie wyrwało się jej z ust. Znów ktoś stara się ją czegoś na siłę nauczyć, czego bardzo nie lubiła. Należała raczej do osób, które wolą zdobywać doświadczenie na własnej skórze. Toteż będąc jeszcze dzieckiem pchała się dosłownie wszędzie koniecznie chcąc zobaczyć to na własne oczy. Do tego stopnia, że kiedyś kierowana ciekawością zakradła się do szklarni gdzie hodowano rzadkie rośliny głównie na potrzeby medycyny. Jednakże wstęp tam był zakazany, co tylko jeszcze bardziej pobudzało ciekawość małoletniej Atharny, która dzięki zwinności i drobnej budowy wślizgnęła się do środka. A usłyszawszy kroki wskoczyła między wysokie rośliny. Pech chciał, że to była randa w okresie kwitnienia podczas którego jej kwiaty wydzielają opary barwnika o intensywnie kolorze. Młoda Atharna w salwach śmiechu i wytykania palcami chodziła przez miesiąc od stóp do głów niebieska. Stąd zaczęli ją przezywać właśnie Randa.
Dziewczyna miło wspominała okres nauki mimo iż często nie bywało lekko, ale od czego jest czas, który wszystko rozmazuje.
Chwilę przyglądała się walce pół elfki oraz Człowieka Gór, lecz szybko zaniechała to na rzecz ucieczki. Przypomniała sobie, że zawsze po pokazowej walce następowały serie pytań odnośnie technik i mechanik użytych podczas potyczki, a Atharna wolała podziwiać piękno ruchów niż skupiać się na takich drobnostkach. Toteż chcąc uniknąć kolejnych krytycznych uwaga podniosła się obchodząc drzewo i migiem znikając z pola treningowego. Jednak jako, że znajdowała się w Stolicy Strażników a tutaj roiło się od nich, więc szybko z jednego znalazła się na drugiem.
Na chwileczkę zatrzymała się obserwując walkę młodego człowieka z wyimaginowaną przeciwnikiem, która wzbudzała dość spore zainteresowanie w pobliskiej grupce kadetów. Już miała udać się dalej gdy jej wzrok padł na młodego chłopca na oko góra dziesięcioletniego stojącego samotnie w znaczącej odległości od pozostałych.
- Cześć - rzuciła zagadując, na co mały podskoczył widocznie zaskoczony.
- Wi-witam - wydukał patrząc w swoje buty zamiast na rozmówce.
- Może masz ochotę się pobawić? - zapytała licząc na krótką przyjemną przygodę. Skoro nie dali jej jeszcze wyruszyć to sama poszuka sobie rozrywki.
- Ja nie mogę! - oburzył się podnosząc głowę tak by spojrzeć na tym razem zaskoczoną elfkę. - Muszę się uczyć - oznajmił dobitnie. - Za pięć lat mam egzaminy na Ucznia a pragnę je zdać z wysokimi wynikami by potem tak jak ty zostać szybko Strażnikiem.
- Widzisz tyle, że ja jeszcze nim nie jestem.
- W takim wieku? - zapytał z wyraźnym niedowierzaniem w głosie po czym szybko zlustrował krytycznie dziewczynę od stóp do głowy. - W sumie się nie dziwię jak tylko o zabawie myślisz.
- Chciałam cię tylko rozweselić tak sam stoisz. Ale nie to nie - dodała i wzruszywszy ramionami oddaliła się w celu poszukania innego zajęcia.
Szwendała się od pola treningowego do pola nie mogą znaleźć czegoś co zwróciłoby jej uwagę na dłużej niż pięć minut. Ze zrezygnowaniem klapnęła na schodach prowadzących do jednego z licznych budynków kompleksu Stolicy Strażników. I gdy tak znudzonym wzrokiem obserwowała spieszącą się grupę przechodniów wpadła na genialny pomysł zrywając się na równe nogi.
- Wiem! - krzyknęła zwracając uwagę ludzi w pobliżu, lecz nie bacząc na to pędem ruszyła ku bramie miasta.
Jak wszystko zawodzi, pora podgrzać stare danie.
Z rosnącym entuzjazmem przyspieszyła omal nie taranując pilnie studiujących zawartości książek kadetów. Zwolniła dopiero przed bramą, gdzie skręciła z głównej drogi na rzecz przemieszczania się między drzewami. Bez problemu odnalazła swoje ulubione wpinając się na jego potężne konary. Jako Elf Leśny od maleńkiego biegała po drzewach, więc dla niej to nie był wielki wyczyn. A roślina została chlubnie obdarzona nazwą ulubiona, gdyż jej korona była bardzo duża i rozłożysta. Do tego stopnia, że swobodnie - przynajmniej dla osoby o drobnej budowie - można był przedostać się ponad murem przeskakując na kolejne drzewo. Czego właśnie dokonywała. Jednak mają na uwadze złość Izydir jak się okaże, że zwiała do Dearbhail Sineag z nie do końca wyleczoną raną zaniechała plan na rzecz nowego, który właśnie w jej głowie powstał.
Z wielkim uśmiechem od ucha do ucha wyskoczyła z pomiędzy liści na drogę po drugiej stronie muru.
- Ble! - krzyknęła wystawiając język do Strażnika, który pilnował ruchu na bramie.
- Co ty tam robisz! - krzyknął odrywając plecy od ściany oraz robiąc kilka kroków w stronę dziewczyny, która wiedziała co się święci, więc szybko dała nura w stronę powrotną. I nim wartownik zdołał ją dogonić, Atharna siedziała już bezpiecznie na gałęzi, ukrywając się pomiędzy bujnymi liśćmi koron drzew. Po czym udała się znów na właściwą stronę.
- Gdzie ona jest? - mruczał Strażnik rozglądając się uważnie.
- O mnie mówisz? - Zjawiła się na drodze uśmiechając się promieniście do zdezorientowanego mężczyzny.
- Ty przecież byłaś tu, a teraz? Wiesz, że nie wolna przekraczać tej bramy! - furknął podchodząc do niej w celu udzielenia ostrej reprymendy, lecz zatrzymał się aby przyjrzeć się uważniej rozradowanej twarzy elfki. - Znam cię skądś? Chwila moment - rzucił zatrzymując wzrok na naszyjniku dziewczyny, który zawsze i od maleńkości widniał na jej szyi. - Atharna.
- Witam ponownie - odparła uśmiechając się jeszcze szerzej, o ile to w ogóle możliwe.
- Eh... Nie wydoroślałaś jeszcze? Nadal nie możesz w miejscu usiedzieć? Doskonale wiesz, że tylko Strażnicy mogą przekraczać bramę.
- I Uczniowie pod opieką Strażników. Wiem.
- Jak się czujesz? Podobno nieźle się urządziłaś.
- Od zwykły drobny wypadek.
- Drobny? Ponoć dowieźli cię na wpółżywą.
- Ponoć.
- No opowiadaj, kto cię tak załatwił? - zagadał chcąc się dowiedzieć czegoś więcej. Stojąc tutaj ciągle nie ma zbytnio towarzystwa a jak już się ktoś napatoczył to szkoda zmarnować taką okazję.
 
Akari jest offline  
Stary 27-02-2014, 20:34   #10
 
Izydir's Avatar
 
Reputacja: 1 Izydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znanyIzydir nie jest za bardzo znany
Kobieta stała pochylona nad wiadrem i akurat wyciągała jeden z dłuższych kijów, gdy doskoczył do niej Gedan i rzucił jej garścią piachu w twarz. Krzyknęła przeciągle, kuląc się i padając na kolana, jednak drugą ręką zamachnęła się silnie do tyłu, mając nadzieję, że trafi.
- mogłam się spodziewać po tobie takiej podłości! - wrzasnęła, zrywając się i odskakując parę susów, pocierając intensywnie oczy. - do jasnej cholery! - wrzasnęła i stanęła do niego przodem w pozycji bojowej, lekko rozwierając załzawione oczy. Splunęła siarczyście na bok.
- zapamiętam ci to! - jęknęła cicho i potarła lekko po raz kolejny wierzchem dłoni oczy. W końcu jednak poddała się i mrużąc je, doskoczyła do niego, robiąc zgrabny piruet i zamachując się na niego silnie z dzikim wrzaskiem. Wściekłość buzowała od niej z daleka, wręcz dyszała ze złości. Pomimo tego, że była szybka, potężny człowiek wykorzystał element zaskoczenia. I pomyśleć, że nawet najbizsi mogą cię perfidnie ograć....
 
Izydir jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172