Dziad nie przebierał w środkach. Ledwo ta pstrokata łajza wyleciała z karczmy na plwocinowym rumaku, Bojan zaczął obrywać jakimiś badziewiem, które magus ze stołów zgarniał. Iście przypomniała się wykidajle jego druga żona, co to se kiedyś załatwił na ostrym cugu i ni chuja nie pamiętał co się z nią stało. I dobrze. Bo babsko pokrzywione i pomarszczone było bardziej niż Magnus i Rita razem wzięci. Tak czy siak Bojan zachował się tak jak na obrzucanego zastawą stołową męża przystało. Ucapił taboret i odbijając nim kolejne pociski ruszył na próchno w kiecce by natłuc mu mordę, która i tak przeca brzydsza już być nie mogła. |
O kurwa. Widząc idącego na mnie Bojana pchnąłem stół u góry, aby ten przewalił się prosto na stopy/nogi czy cokolwiek Wikidajły, coby chłopak się ostudził w swoich barbarzyńskich zapędach. |
Shackleton spróbował złapać drewnianą łyżkę w zęby i rozgryźć ją na miazgę drewnianą. |
Korzystając z tego, ze nikt na mnie nie naciera staram się zaimprowizować jakąś broń, uważnie oglądam stół w poszukiwaniu czegoś długiego i ostrego. |
Rita wpadła w czarną dziurę a Huan odetchnął z ulgą. O mały włos! O włos mały, a babsztyl wciągnąłby go do piwniczki ze sobą! Ufff... - otarł wierzchem dłoni spocone czoło. – To by się działo tam na kartoflach! Zamknął klapę i choć trochę przykro mu było, że na dole ciemnica i kobity myszy i szczury o pająkach nie wspominając, wystraszyc się mogą. Aby po drabince nie wylazła na górę prędko, zaryglował klate na zaszczepkę i przetknął łyżeczką, którą matrona ściągnęła za bar wycierając cycem szynkwas w wielkim poślizgu. - Niech sie dobrodziejka nie martwi... – szepnął wprost do dziury po sęku w podłodze. – Ja siem pięknie wszystkiem zaopiekuję! Na pewno niejedna beczka tam na dole czeka na napoczęcie a i pętka kiełbaski z boczkiem zapewne wiszą w różnyc rządkach. Szlag jej nie trafi, pocieszył się chcąc ugłaskać gryzące z lekka sumienie. Wszak Huan szlachetnym był człekiem, który nie mógł sobie pomóc w przezwyciężeniu żądzy ogromnej opieki nad niedocenianymi przez ich właścicieli, osobliwymi fantami, które duszę swa miały i historię, jak każdy szanujący się mały skarb. Zakasał pobrudzone mankiety od ciężkiej wojaczki w Baranim Łbie i ze zdwojoną energią zaczął przetrząsać szafki pod barem. A znalazł tam zaiste świetne trunki, które dobrodziejka schować musiała specjalnie dla Huana. Ustawił szkła w rządku za szynkwasem wraz jedną fikuśny kielonek z zamiarem zrobienia przepysznego miksu z kopem. Korzystając z okazji ze na niego uwagi nie zwracał pochłonięty mordobiciem, Huan w skupieniu z językiem przygryzionym w kąciku ust, postanowił spróbować trudnej sztuki żonglowania butelkami wirującymi nad głową, za plecami i pod kolanem, by tak zruszone trunki z gracją wlewać po kapce do stugramowego szkiełka. Kto wie, może tym eliksirem przekupi moczymordę Bojana, kiedy wredny wykidajło przyjdzie spuścić mu wpierdol... |
Shackleton stara się przewrócić Hansa, a następnie masakruje mu twarz kopniakiem. |
Hans sam pozwala się przewrócić pozorując zdradziecko omdlenie, po to tylko by następnie przeturlać się w bok zasłaniając twarz rękoma. |
Podsumowanie VIII tury Dyskobol Magnus miotał talerze zza przewróconego stołu w kierunku Bojana, który opędzając się od nich taboretem ruszył na maga, żeby obić mu mordę. Czarodziej chwacko przewrócił stół na nogi nacierającego wykidajły. Krzywdy mu żadnej nie zrobił, ale wystający z ławy gwóźdź przyszpilił but Bojana do podłogi. Starcie żaka i barbarzyńcy rozgorzało na dobre. Hans, markując atak pochodnią, zdzielił Shackletona drewnianą łychą w okolice kłapiącej na nią szczęki. W rewanżu wściekły barbarzyńca wyskoczył obunóż chcąc powalić Hansa na ziemię. Ten ostatni uznał, że przeciwko tak brutalnej sile opór nie ma sensu, przeto upozorował omdlenie. Wyszło bardzo naturalistycznie, uderzenie potylicą o podłogę skrzesało nawet kilka gwiazdek. Ledwo zdołał się odtoczyć, by uniknąć oberka na twarzy. Tymczasem ponury grabarz Długi znalazł sobie coś długiego i ostrego, zaś złodziejaszek Huan z gracją przygotował mistrzowskiego drinka. |
- Uaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! - wydarłem się skacząc na Bojana. Chwyciłem wikidajłę za fraki i wykorzystując podobny numer co przy walce z karczmarką. Najmocniejszą częścią czaszki spróbowałem rozkwasić Bojanowi nochala. |
Chwytam Hansa za kostki u stóp i zaczynam nim machać w lewo w prawo, żeby przystosować go jako broń dwuręczną. Zamierzam nim zrobić szaklające uderzenie na kimś, a i odebrać mu resztki godności. Jakby się wierzgał to jak szmatę o stół uderzę. A co. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:33. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0