Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-07-2014, 18:53   #1
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Tropem królowej[+18]

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=QeraWfl-VRY[/MEDIA]
Roche wszedł do wszystkich zebranych w jednym pomieszczeniu, wściekle uderzając okutymi drzwiami o ścianę. Dla efektu? Możliwe. Trawiły go wyrzuty, wściekłość z powodu zaistniałej sytuacji? Któż wie co chodziło mu po głowie?
Siedzieliście, patrząc na się na niego, przy długim drewnianym stole, staranie wyszorowanym. Stół był chyba z dębowych desek… Siedliska nie były wygodne, ale dziwnym to nie było. Jako początkujące asy wywiadu odgadliście, że było to typowe pomieszczenie do sekretnych zwierzeń. Wskazywało na to palenisko, a także liczne łańcuchy zwisające ze ścian czy choćby i podgrzewane wielokrotnie pogrzebacze. Niewielkie pomieszczenie było zapewne niemym świadkiem niezliczonych sekretów, które wypowiedziane, udaremniły niejeden zamach na osoby znaczne, albo wręcz przeciwnie- okazało się, że było już na niektóre rzeczy za późno i zwalczać można było jedynie efekty tych spisków.
Vernon maszerował w kółko, a wy mimochodem podążaliście za nim wzrokiem. Choć posiadaliście swoje własne rzeczy, to albo wam zarekwirowano je na czas spotkania z Rochem. Tak mówili. Teraz byliście odziani w niebieskie mundury, do tego zaś mieliście skrojone, niemalże idealnie pasujące pancerze. Tak, bez broni, bez niczego zdani na „łaskę” Vernona Roche’a…
- No dobra, bez zbędnego gadania….- Rzekł powoli choć byście mogli poprzysiąc, że użyłby innego słowa. Może to ta część oddziału powodowała, iż dobierał łagodniejsze słowa?- Z powodów takich czy też innych, a o których ja wiem, zostaliście przydzieleni jako psy pańskie, która rzucą się w pogoń a Geraltem i co ważniejsze- Midave spojrzał się po was- Gówno mnie obchodzi czy za waszymi pobudkami stoi złoto, tytuły, zemsta, prywatne porachunki, czy po prostu chęć przeżycia fantastycznej przygody…- Westchnął ciężko, myśląc nad czymś- Być może części z was, tej która przeżyje zostanie złożona propozycja służby w ramach wywiadu Temerii, być może nie! Ale wiedzieć musicie jedno – Teraz, jak niektórzy z was przeczuwali, kończy się temat marchewki, a zacznie kija- Ja dowodzę, mnie się macie bezwzględnie słuchać. Żrecie na rozkaz, szczycie na rozkaz i tańczycie na rozkaz. Rzecz zbyt delikatna, by pozwolić na swawole. Ekwipunek dostaniecie z góry, z przydziału. To co wasze, możecie odebrać w magazynie, czego wam nie wydadzą to dostaniecie po misji. Żeby było jasność. To misja ratunkowa i młoda królewna jest naszym celem do przechwycenia. Triss Merigold czy Geralt wała mnie obchodzą, choć jak ktoś skróci ich o łeb płakać nie będę. Są trzy prawdopodobne miejsca, gdzie mogli się udać, a my te miejsca zbadamy! - Grzmiał teraz z błyskiem w oku- I dla jasności, po raz wtóry. Ja tutaj dowodzę, komu się nie podoba, wypad. Pytania? Jak nie to do magazynów po broń i resztę rzeczy. Jak tak to pytać, bo później nie chcę mieć czasem jakichś durnych pytań o podstawy. Łańcuch dowodzenia wyznaczyłem, wynagrodzenie po misji –dodał pośpieszenie.
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.

Ostatnio edytowane przez one_worm : 07-07-2014 o 18:58.
one_worm jest offline  
Stary 08-07-2014, 20:47   #2
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Podróż była daleka, ale wbrew pozorom bardzo komfortowa, po prostu w życiu panuje jedna zasada: na wszystko istnieje sposób, nie więcej i nie mniej, i z takiego właśnie przeświadczenia wychodziłam jedząc, myśląc, ubierając się, zaspokajając z mężczyzną czy robiąc cokolwiek innego. Na wszystko istnieje sposób, więc i teraz nie było wyjątku. Postawiłam stopy w wygodnych, skórzanych trzewikach na dziedzińcu przed ponurym budynkiem, w którym miałam spotkać się z Vernonem. Nie wiedziałam prawie nic na temat wyprawy, która mnie czekała, ale to tylko sprawiało, że czułam od dawna niemal zapomniane uczucie: ekscytację.

Mężczyźni... a raczej byczki z mięśniami rozrywającymi przydziałowe koszule, zastąpili mi drogę domagając się zdania całego ekwipunku. W innym wypadku zrobiłabym to, co zwykłam czynić w podobnych sytuacjach, ale... ta nie była jak inne, należała do wyjątkowych. Uniosłam uspokajająco dłonie i podawałam im kolejne rzeczy bardziej lub mniej osobiste by na koniec otrzymać charakterystyczny mundur Pasów
- Mam się przebrać tutaj, przed wami, czy przynajmniej się odwrócicie? - skrzyżowałam ręce na piersi patrząc na nich z pewnością w oczach, nieco rozbawiona nagłą konsternacją, która nastąpiła. Nie wiedziałam jakie otrzymali rozkazy, ale próby nawiązania jakiejkolwiek łączności myśli w ich mózgach wyglądały zaiste komicznie. Tępi i silni, najlepsi do działania, ślepego wykonywania poleceń. Z satysfakcją obserwowałam jak ich oczy powiększały się, gdy moje spore piersi wysuwały się spod pancerza zastąpionego błękitną kurtą. Nie przejmowałam się maślanymi spojrzeniami, zaślinionymi ustami, z wprawą rozchełstałam koszulę na biuście ukazując go w sporej, może nawet nieco zbyt sporej, części, nie widziałam powodu by skrywać skrzętnie to, za co wiele kobiet oddałoby wszystko. Odetchnęłam swobodnie patrząc jak dwie półkule wypychają przyciasne ubranie i kręcąc pośladkami w opiętych spodniach wmaszerowałam do pomieszczenia.
- Przytulnie... - mruknęłam widząc ogólną otoczkę – Idealny salonik do przyjmowania gości – zajęłam miejsce na ławie zakładając nogę na nogę, a burzę jasnych włosów zbierając na jednym ramieniu, by lepiej ukazać biust, swoją naturalną dumę.

Przyglądałam się uważnie kolejnym osobom, które pojawiały się w pomieszczeniu notując w głowie spostrzeżenia na ich temat, starałam się póki co ich nie oceniać, zbierać jedynie suche fakty, często pierwsze wrażenie bywa błędne. Mimo wszystko największą uwagę skupiłam na charyzmatycznym mężczyźnie, który wszedł na samym końcu, gdy wszyscy byliśmy już obecni. Kąciki ust lekko mi zadrżały i ułożyły się w łuk; kuszący z zasady, zalotny z wyuczenia, tajemniczy z nawyku. Vernon, słynny skurwysyn Roche. Wysłuchałam jego monologu nie bez przyjemności, to jak mówił, jak ruszał się, jaką pewnością emanował... Nawet słowa, które napływały mi do uszu wydawały się być pomyślne i zastanawiałam się jedynie czy to przypadek czy też czyjaś zasługa.
- Ja mam pytanie – odezwałam się gdy tylko skończył. Wpatrywałam się w niego z tym samym wyrazem twarzy – Jestem Miriel, Miriel z Vicovaro – zrobiłam krótką pauzę próbując rozpoznać z jego choć niewielkiej zmiany mimiki czy wiedział o mnie, słyszał cokolwiek – Jeśli został ustalony łańcuch dowodzenia to jak też on wygląda? - spytałam przekrzywiając głowę kokieteryjnie – A... z czysto organizacyjnych spraw kiedy wyruszamy i gdzie mamy się udać po odebraniu ekwipunku?
 
__________________
"Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski
Erissa jest offline  
Stary 09-07-2014, 06:14   #3
 
Dragor's Avatar
 
Reputacja: 1 Dragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłość
Czułem się niczym chodząca tarcza strzelnicza w niebieskim mundurze, a pancerz był wręcz tragicznie niewygodny. Miałem szczerą ochotę podejść do paleniska, zgarnąć trochę zwęglonego drewna potraktować nim niebieski materiał. Musiałem się jednak powstrzymać mając nadzieję że szybko będzie mógł powrócić do swojego zwyczajowego stroju, szarej koszuli z płótna i skórzanego kaftany.
Wiele wysiłku też włożyłem by utrzymać swoją dumę na wodzy i nie przerwać przemowy czym w stylu "a piwa do tego podać?" lub coś równie głupiego. Jednak milczałem dalej.
No, ale w końcu jestem najemnikiem i jako taki już dawno się nauczyłem że jeśli pracodawca lub jego pełnomocnik dostają słowotoku i jeszcze go pięknie przystroją wszelakimi epitetami trzeba stać i udawać że się słucha. Za długi język można było stracić zlecenie, albo gorzej, wylądować w ciemnym lochu z wizją chłosty lub innej równie przyjemnej kary. Parę razy przez to przeszedłem i nabrałem już dość rozumu, by umieć się przymknąć gdy trzeba.
Powiodłem wzrokiem po zgromadzeniu. Uśmiechnąłem się do pięknej wojowniczki, która przedstawiła się jako Miriel. Kobieta przykuwała wzrok. Jej uroda należała do tych które ogłupiają mędrczyni i muszę przyznać na mnie też dość mono działała. Ja sam natomiast miałem tą przeciętną twarz, którą szybko się zapomina. Nawet teraz gdy włosy miałem krótko ścięte, a na brodzie kilkudniowy zarost nic w mojej postaci nie było niezwykłego. Od tak człowiek z tłumu. Przyznaję to bardzo mi w życiu przydawało.
Gdy w końcu Vernon skończył się na nas wycierać spytałem:
- Zostajemy w mundurach?
Nie cierpię mundurów. Gdybym chciał zaciągnąć się do armii to bym to po ludzku zrobił. Zdecydowanie wolę pracować we własnym zakresie, choć bywa czasem ubogie okresy kiedy stały żołd by się przydał. Jednak nie, wolę się już trochę pomęczyć i żyć tak jak lubię najbardziej. Wesoło, bez zobowiązań i bez monotonii.
Zastanawiało mnie jeszcze ile jest prawdy w Sadze Wiedźmińskiej autorstwa Mistrza Jaskra. Znałem spory jej kawałem i Geralt wychodził w niej na niezwyciężonego wojownika, ale i romantyka. Jedno z drugi dość mocno się gryzło ale to już moje zdanie. Wiem że wiedźmini są wyśmienitymi szermierzami i są piekielnie szybcy. Zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce.
Teraz myślałem o odzyskaniu mojego skromnego dobytku.
 
__________________
Gallifrey Falls No More!
Dragor jest offline  
Stary 09-07-2014, 19:06   #4
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Paskudny kraj. Paskudne miasto. Paskudni ludzie. Takie mniej więcej kolorowe myśli krążyły po mojej głowie, odkąd przybyłem do Temerii. Pocieszam się, że wkrótce nastanie jedno Cesarstwo i jeden Cesarz, lecz mimo nadal jestem niecierpliwy. Ten kraj śmierdzi, ludzie są nieokrzesani, a otoczenie paskudne. Nawet baby jakieś tu gorsze. Eh, nie czas na narzekanie. Trzeba było się wziąć i ruszyć na spotkanie z moim nowym pracodawcą. Cholera, jestem wiedźminem, a nie jakimś szpiclem od siedmiu boleści. Wywiadem się brzydzę i gardzę, ale nie mam wyjścia. Muszę się przemóc, bo kierują mną wyższe cele. Ci śmierdzący Nordlingowie jeszcze mi podziękują. No dobra, łudzę się…

Gdy podszedłem do drzwi, przed nimi przywitało mnie dwu drabów, co to braki w mózgu uzupełniają mięśniami. Nie dziwi mnie to nazbyt – wszak tacy to najlepszy materiał na złodzieji. Silny, skuteczny, bezrozumny. Ideał po prostu. I że też takie poczwary pokonały nas pod Sodden… Widząc, że możni państwo nie spieszą się mnie wpuścić, zmuszony byłem przemówić.
- Do Vernona Roche’a
Draby spojrzały po sobie, najwyraźniej analizując sytuację.
- A coś ty za jeden?
- Abdel z Beauclair. Wiedźmin.
Jeden z nich podrapał się po głowie w wyrazie bezmyślnej błogości.
- A ta… jakiś wiedźmin też miał przyjść. Oddawajcie broń i wchodźcie.
- Że co?
- To coś słyszał. Dowódca broń kazał odbierać, to odbieramy.
Nie było czasu na użeranie się z nimi.
- Dobra – mruknąłem. – Ale jeśli coś mi zginie to osobiście obu łeb urżnę.
Wszedłem, nie będąc zadowolony z tak dziwnego przywitania.

Gdym przekroczył próg, okazało się, że nie jestem pierwszy. Przede mną przyszedł już jakiś, jak podejrzewałem po budowie, wojownik i kobieta z jędrnymi cyckami. Miła odmiana, chociaż żadnego z nich nie znałem. Bez słowa zasiadłem obok, pocierając szczecinę. Czekaliśmy na Roche’a. Wkrótce pojawili się następni, a na końcu sam pracodawca. Postanowiłem wysłuchać, co też ma nam od powiedzenia, jednocześnie chcąc skupić wzrok na czymś ciekawszym niż owy Vernon. I skupiłem na biuście kobiety, kóra później przedstawiła się nam jako Miriel z Vicovaro. Zaciekawiła mnie. Teraz, gdy dokładnie się jej przyjrzałem, zrozumiałem, że gdzieś ją znam. Nie wiedziałem skąd, ale sam fakt, że była moją rodaczką dawał jej pewną przewagę nad resztą zebranych. Poza tym czułem od niej… coś. Nie wiem jak to określić, może to magia? Podobnym impulsem emanowała druga kobieta w tym zbiorowisku. Cóż, teraz nie zastanawiałem się nad tym, szkoda czasu. Kto jest wiedźmą, a kto nie, okaże się później. Jednak fakt, że mogą dysponować mocą nie napawał mnie optymizmem. Wiedźmy były najgorszym gatunkiem kobiet, jakie znałem. Wredne, manipulujące ludźmi i zapatrzone w siebie. Cóż, przynajmniej były ładne. Ale i tak cieszę się, że Cesarz ukrócił ich bezczelne zapędy. To była jego kolejna genialna decyzja.

- A jeśli już zaczęliśmy o pieniądzach, panie Roche, to dokładniej mówiąc, jaką sumę ma pan na myśli? – zaczął prostując się na krześle. – Pragnę też zauważyć, że jestem wiedźminem i mój ekwipunek jest mi jakby potrzebny, jeśli mam się na coś przydać.
 

Ostatnio edytowane przez MrKroffin : 09-07-2014 o 21:18.
MrKroffin jest offline  
Stary 13-07-2014, 23:12   #5
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Nie lubiłam niebieskiego.

Dobry był dla małych dziewczynek, wesołych, pulchnych blondyneczek z dołkami w policzkach.. nie pasował do mojej smukłej sylwetki, rudawych włosów i zielonych oczu. Wolałam ciepłe brązy, biel, zieleń. Nie lubiłam rzucać się w oczy. Nie wtedy, kiedy nie było to konieczne, w każdym razie.

Pancerz był za to nadspodziewanie wygodny, widać było, że projektował go ktoś znający się na różnicach w męskiej i kobiecej anatomii. Był prawie tak wygodny jak moja skórzana tunika - odpowiednio wycięty w talii i lekko opięty niżej i wyżej.

Słuchając, niezbyt uważnie, Vernona Roche’a, rozglądałam się po moich towarzyszach. Pierwsze, co rzucało się w oczy, to że w niebieskich mundurkach wyglądali – wyglądaliśmy - jak banda komediantów. Ale na to nie można było nic poradzić na ten moment, przynajmniej, póki ten nadęty bufon nie zniknie nam z oczu.

Przyjrzałam się innym.

Miriel.. wiedźma, bez dwóch zdań, taka uroda rzadko jest dziełem natury. Lub gamratka. Nie, chyba raczej wiedźma, i to do tego dość świeża, skoro jeszcze nie zdążyła przywyknąć do swojego nowego wygląda i obnosiła się z nim jak młoda mężatka z rosnącym brzuchem. „Patrzcie, mój mąż jest jurny, ja płodna. Patrzcie na mnie, podziwiajcie, schodźcie mi z drogi, zachwycajcie się” Miriel obnosiła się ze swoją urodą jak brzemienna młódka brzuchem.

Srebrny Kruk… pseudonim, oczywiście, nie poznałam nigdy szczegółów, ale chyba miał jakieś problemy z rodziną, nazwiskiem… uśmiechnęłam się, lekko i przelotnie do mężczyzny. Nie poznał mnie, lub nie chciał przyznawać się do znajomości, sądził, ze jego przeciętna twarz, zakryta teraz zarostem, zamaskuje rysy. Ale ja mam świetną pamięć, nie zapominam ani twarzy, ani ciał. A on nieźle płacił. Naprawdę nieźle. Uśmiechnęłam się jeszcze raz, przypominając sobie skomplikowaną sieć blizn znaczących jego ciało. Tworzyły prawie że mapę. Znałam ją na pamięć.

Abdel.. nie musiał nazywać swojej profesji, dawało się ją poznać na kilometr. Nie znałam go, pewni i lepiej dla mnie, znajomości z wiedźminami rzadko kończą się szczęśliwie.
Jak słyszałam, oczywiście.

Ostatni mężczyzna nie odzywał się. Kojarzyłam go, a raczej jego rodzinę. Co skłoniło szlachcica do podjęcia się takiego podłego zadania? Szukał podniet, czy raczej starł się skrywać swoją tożsamość?

Nie odezwałam się do nikogo, nie zapytałam o nic. Przyjdzie na to czas, później.

- Marina Crest. – przedstawiłam się i spojrzałam na naszego dowódcę. – Potrzebuję mój ekwipunek, bez niego nie podejmę się zadania. To warunek sine qua non. Bezwzględny. Pancerz chętnie zachowam, ale w tych niebieskich mundurkach wyglądamy jak banda papug w stadzie gołębi. Prosimy się o kłopoty. Tutaj mogę to nosić, na zewnątrz – nie. Decydujcie.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 14-07-2014, 01:32   #6
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Wiedziałem, że nie mogło spotkać mnie nic lepszego, jak tak poważne zadanie pod okiem samego Vernona Roche'a. Jeśli od kogoś miałoby zależeć moje życie w starciu z wiedźminem, to na pewno wybrałbym właśnie jego. Swoją drogą, nie miałem szczególnego wyboru, czy podjąć się tego zadania, ale na pewno nie było ono dla mnie przykrym obowiązkiem, lecz kolejną okazją do wykazania się. Sam przywódca wspominał o możliwości uzyskania stałej posadki w wywiadzie Temerii. Bez wątpienia, z racji także paru wcześniejszych zadań, musiałem być do tego naturalnym kandydatem. Taka też już była moja życiowa ścieżka, którą ustaliły sprawy wyższe, nad moją chęcią zostania wspaniałym rycerzem. Już dawno odpuściłem sobie wszelkie płacze i lamenty, a poświęciłem się w pełni swej roli.

Nie chcąc się zanadto odzywać od samego początku, wysłuchałem pozostałych uczestników wyprawy, bowiem nadzwyczaj różnorodna była to kompania, do czego nie przywykłem. Piękna kobieta odezwała się jako pierwsza. Widać, aż zanadto lubiła epatować swoimi atutami, a widać także było jej sporą ekscytację Vernonem. Następny gość zwrócił uwagę na mundury, co wydało mi się pytaniem głupim. Jeśli wydadzą w magazynie jego stary pancerz, to będzie wiedział. Sam nie miałem wielkich obiekcji do pozostania w obecnym opancerzeniu, nawet mimo tego, że przywykłem do droższych zbroi. Wypowiedział się także wiedźmin oraz pozostała kobieta. W gruncie rzeczy, nie ufałem szczególnie tej kompanii, choć nawet tutaj zachodziła pewna gradacja tej nieufności, wynikająca z tego, że niektóre osobniki nie pasowały mi tutaj jeszcze bardziej, niż inne.

Sam nie miałem żadnych pytań. Ani nie czułem potrzeby przedstawiania się, Vernon wiedział pewnie o nas wszystkich więcej, niż nasi rodzice, a pozostałej części drużyny powiem coś więcej, gdy będzie to konieczne. Póki co czekałem na odpowiedzi Roche'a, by po nich niezwłocznie udać się po swój ekwipunek.
 
Zara jest offline  
Stary 15-07-2014, 17:59   #7
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
- Złoto…tak- Uśmiechnął się- Na tyle duża kwota, żeby kupić sobie dom, Foltest złota nie oszczędzi… O ile wrócimy- Spojrzał się w kierunku narzekającej Mariny
-Zatem moja droga uważasz, że kolor, krój albo jeszcze co innego nie jest ładne? –Uśmiechał się jakoś złowieszczo- A zatem posłuchaj mnie zawszony robaku- Warknął podchodząc i waląc pięścią w stół- Będziesz chodzić jak mi się podoba, jak będę chciał to przebierzesz się za krowę w ciapki i będziesz, kurwa, stać na środku łąki i muczeć co sił w gardle!- Teraz już wrzeszczał- A jak się nie podoba to wypierdalać, tam są drzwi! Żeby była jasność. Dowodzę ja. Wszyscy tutaj jak tu jesteście, jesteście najlepszymi jakich mogliśmy na teraz mieć…co nie znaczy, że nie szukamy innych, jesteście tak zbędnymi trybami, że dopiero możecie się przydać i udowodnić swoją wartość!- Ponownie przeniósł wzrok na Marinę- - Czy wyraziłem się jasno?- Zapytał słodkim głosem, jakby rozdawał cukierki. Odszedł kawałek i zaczął chodzić po Sali - Wasz ekwipunek zostanie wydany, nie ma problemu, szczególnie, że tak jak wiedźmin zaznaczył czy zauważył od razu- bez niego możemy nie być w stanie wykonać zadania. Są miejsca, gdzie będziemy mieć mundur i są miejsca, gdzie go ściągniemy…
Usłyszeliście pukanie, Vernon podszedł do okutych drzwi, uchylił je i schował się za nimi na kilka chwil. Gdy wrócił do was, przemówił po chwili
- Dobra, teraz tak. Za kwadrans przyjdą z waszym ekwipunkiem. Za kwadrans i nie minuty dłużej. Komu się nie podoba- Spojrzał na Marinę- Ten może wyjść. Później będzie za późno i nie będzie „odejścia bo w sumie mi się mundur nie podoba”. Czy to jasne? Przemyślcie wszystko dobrze, bo tutaj będę rządził ja, albo ktoś, kogo wyznaczę. Z ekwipunkiem zjawicie się na dole, przy stajniach, tam dowiecie się gdzie jedziemy, to wszystko- Wyszedł, idąc sprężystym krokiem.
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
Stary 15-07-2014, 19:40   #8
 
Dragor's Avatar
 
Reputacja: 1 Dragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłość
- Nerwus - powiedziałem gdy Vernon znalazł się poza zasięgiem słuchu. - Wywaru z rumianku by się napił zamiast żłopać piwa
Przesunąłem się tak by stanąć obok Mariny, po czym otoczyłem ja ramieniem i pocałowałem w policzek. Ostaniom razem gdy to zrobiłem dziewczyna się wściekła, ale dziś liczyłem na szczęście.
- Wybacz że się nie przywitałem - przeprosiłem. - Jakoś tak wyszło moja kochana - uśmiechnąłem się do medyczki.
Kilka razy łatała mnie gdy zebrałem cięgi. Trafiałem do niej gdy noga powinęła mi się w twarnianych burdach. Żadna dobra popijawa nie była prawdzie udana o ile ktoś komuś nie dał w zęby. No ale to temat inny czas.
- Panie wiedźmin - zwrócił się do Abdela. - Powiedz nam... czy wiesz jak dobry jest ten cały Geralt? Słyszałem pieśni, ale im jakoś ciężko mi wierzyć.
Dalej obejmowałem Marinę. Jeśli medyczka go odepchnie to przerosił, ale tymczasem uśmiechałem się do niej udając niewiniątko.
 
__________________
Gallifrey Falls No More!
Dragor jest offline  
Stary 15-07-2014, 20:56   #9
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- Pieprzony warchoł! –warknęłam. – Jak mu ktoś urwie pytę i w rzyć wsadzi, to się nauczy kobiety szanować! Myśli, że może do mnie gadać jak do tych dziewki zawszonych z zamtuza, co je obraca, bo inna by się nawet kijem go tknąć brzydziła…
Zorientowałam się, że damie taki język nie przystoi, i pohamowałam się nieco.

- Miło cię znowu widzieć, tym razem w jednym kawałku – zajrzałam Krukowi w oczy, wywijając się z jego uścisku. – Ale trzymaj łapy przy sobie. A ”moja kochana” to chyba tylko w twoich snach, Kruku – lubiłam go, ale na lubieniu się kończyło. Sypianie z pacjentami – stałymi pacjentami, do których Kruk się zaliczał - było nieprofesjonalne. Nie powinno się mieszać pracy i przyjemności, to raz, a dwa – jak już mnie do kogoś wzywano, to rzadko silę na amory miał. Po pracy zaś… szkoda było ryzykować rozrywanie szwów. Nie po to traciłam czas i siły na łatanie, żeby potem własną robotę rwać.

- Żałuję, ale rozstać się będziemy musieli. Liczyłam na zarobek, ale nie mogę pozwolić sobie na takie traktowanie. Nie ten buc, to ktoś inny mi zapłaci. Zawsze będą flaki do wpychania do środka i dzieci do wyciągania na zewnątrz.
Spojrzałam, z żalem, na Kruka i przeciągnęłam dłonią po jego zarośniętym policzku. Dobrze go zszyłam, blizna była ledwie wyczuwalna.
- Pilnuj się, żeby w tym jednym kawałku pozostać. – powiedziałam, a potem pożegnałam innych.

Poszłam do okutych drzwi i otworzyłam je szarpnięciem.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 15-07-2014 o 20:59.
kanna jest offline  
Stary 15-07-2014, 21:27   #10
 
Dragor's Avatar
 
Reputacja: 1 Dragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłość
-Czekaj! - Zwołałem i złapałem za drzwi. - A jak obiecam że dostanie ode mnie w mordę po wszystkim? Jestem najemnikiem i umowa obowiązuje mnie tylko do wykonania zadania, no apotem...
Uśmiechnąłem się wesoło. Wolałem mieć kogoś znajomego w tej potłuczonej robocie, a w dodatku Marina była świetną medyczką. Jakby co wolał by ona majstrowała przy jego ewentualnych ranach.
 
__________________
Gallifrey Falls No More!
Dragor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172