Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-03-2015, 13:51   #1
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
[Krew na Toporze] Posępne Zamczysko

Nie ma odwagi i nie ma lęku.
Jest tylko świadomość i nieświadomość.
Świadomość to lęk
Nieświadomość to odwaga

.................................................. ..........................Maestro


Zmierzali z bliska i z daleka. Mężczyźni i kobiety, wojownicy i tropiciele, wróżowie i kapłani. Wieści biegną szybciej niż wiatr i nie minęły dwie niedziele a o klątwie na zamku Ostrogóra wiedziały już całe Sporne Ziemie, ba - nawet i w sąsiednich Storkii i Altamarii coś słyszano. Pół baronii i baronówna, mówiono... ale Ci, którzy zadaniami niemożliwymi zajmowali się zawodowo wiedzieli że nigdy nie ma właśnie tego. Ale jest zawsze sława i złoto - dla tych co odważą się po nie sięgnąć.


Ardnirski góral spojrzał na nienaturalną mgłę w oddali, a jego zwierzęta spłoszyły się, jedynie wierność swemu przywódcy stada powstrzymała je od ucieczki. Mężczyzna złapał klacz za udę i ruszył w dół wzgórza, ku zamkowi.

* * *

Młoda kobieta odwiedzała zamek wiele razy, często pod osłoną nocy, jednak teraz było inaczej, groźniej. Wciąż jednak trzeba było tam wejść, a kto lepiej nada się do tego od niej? Wszak bywała już tam niechciana, może zrobić to znów. Kwestia ceny.

* * *

Zamaskowany człowiek zamknął dziennik, poczyniwszy ostatnie wpisy. Przekazał też listy do wysłania. Dobrze wiedział, że z klątwami nie ma żartów, nawet mając jego wiedzę i umiejętności. Ale mimo to pójdzie.

* * *

Osełka śmigała po ostrzu topora, nadając mu idealną ostrość. Siedzący na przydrożnym kamieniu topornik pociągnął jeszcze parę razy, po czym odłożył broń i ugryzł kęs twardej jak kamień suchej kiełbasy własnej roboty. Spojrzał pogardliwie na mgłę wokół zamku... też coś.

* * *

W środku obozu wysoka elfka szła między ludźmi niczym wilk między psami. Ci tu mieli się za szlachtę, lepszych niż inni, ona jednak zasmakowała życia na południu, gdzie tacy jak oni byli śmierdzącymi dzikusami. Splunęła, myśląc, że musi szukać sojuszników i środków w takich miejscach.

* * *

Młody scholar czuł śmierć idącą za nim krok w krok i było to widać na jego twarzy. Cena którą zapłacił za życie bliskich była straszna, ale nie tracił nadziei. Ocalenie czekało w zamku, a trzeba było mocy tajemnych by tam się dostać... i on te moce posiadał.










14 rujenia, roku po Wyniesieniu 1163, Wczesne popołudnie
Sporne Ziemie, nieopodal Zamku Ostrogóra





Rycerz uderzony tępą kopią z chrzęstem płyt zwalił się z bojowego rumaka, wywołując okrzyki tryumfu i zawodu jednocześnie, na co zwycięzca noszący czerwonego gryfa odpowiedział uniesieniem ręki w geście tryumfu. Kolorowa zbieranina, która dopingowała zawody - żołnierze, obozowe ciury, markietanki - zafalowała, monety zmieniły właścicieli, ktoś stracił przytomność. Była wczesna jesień, ale dzień był niemal letni, słoneczny i tylko żółknące na krawędziach liście mówiły że nadchodzą chłody. Piękna pogoda, jakby na kpinę mgle otaczającej warownię.

Wokół zamku Ostrogóra rozłożyły się obozy pretendentów, chętnych do jego zawłaszczenia, zabezpieczenia dla prawowitych dziedziców czy po prostu do ugrania jak największej stawki przez sojusz z kimś możniejszym. Flagi łopotały na żerdziach, oznaczając zajęte spłachetki terenu, a od barw na plecach żołdactwa mieniło się w oczach, a bitwa dosłownie wisiała w powietrzu.
Stawka była wysoka, dlatego wielu możnych przybyło osobiście, inni przysłali zbrojnych pod dowództwem zaufanych dowódców lub pierworodnych. Całość buzowała niczym krasnoludzki parowar i wystarczyła iskra by wybuchło; ale póki co - nie było to na rękę nikomu.
Dlatego turnieje i konkursy były na porządku dziennym - dowódcy pozwalali ludziom wyładować się w inny sposób niż wszczynanie kolejnej krwawej bitwy, na którą pewnie i tak przyjdzie czas; w końcu nie było miesiąca by na Spornych Ziemiach jakaś się nie odbyła, zupełnie jakby orężny Hrokka pobłogosławił te ziemie krwią i żelazem.
Oczywiście gdzie wojsko zjawili się i Ci, którzy na wojsku zarabiali - handlarze, dziewki, wróżowie i oszuści - każdy chciał sięgnąć do żołnieskich kiesek. Efektem był istny jarmark.
Inną sprawą było to, że im bardziej gwarno i kolorowo, im więcej namiotów przesłaniających widok, tym mniej zerkano w drugą stronę. Na Mgłę.

Właśnie - mgła. Biała, gęsta, niezależna od podmuchów wiatru, ale nie była też nieruchoma. Przeciwnie, zdawała się żyć jakąś wewnętrzną wolą, poruszać się, skłębiać, czasem sięgnąć ledwie widoczną, mżawkowatą macką. Wokół niej wbito paliki drewniane z krasnymi wstążkami, a co bystrzejsi giermkowie mieli polecenie baczyć czy aby się nie rozprzestrzenia i palików nie pochłonie; na razie nie zanosiło się na to, ale straże trzymały oko. Ustalono, że każdego poranka jeden z pretendentów może wystawić ochotników. Minęło już czternaście dni i nikt nie powrócił.



Gonis de Krolle, siódmy hrabia Krolleburga technicznie rzecz biorąc hrabią jeszcze nie był, gdyż jego ojciec dogorywał od dobrych dwóch lat i odejść nie chciał. Nikt go jednak nie widywał, więc młodego Gonisa okoliczna szlachta tytułowała po prostu hrabią, zwyczajnie wyprzedzając nieuniknione. A on się od tego nie odżegnywał, albowiem skromność była jedną z dwóch zalet, którymi dobrzy Bogowie go nie pobłogosławili. Drugą brakującą była oszczędność. Z tego właśnie powodu wszyscy zebrali się w jego namiocie, ozdobionym psim herbem de Krollów - po prostu płacił najwięcej i w dodatku nie był uprzedzony do magików.


- Doskonała robota, Bifs, doskonała! - hrabia odezwał się wyniosłym głosem, niemal graniczącym z pyszałkowatością, a siedząca obok niego ruda młódka o rozpuszczonych włosach i nieco rozchełstanej koszuli wtuliła się w jego ramię oraz nalała mu wina do pucharu.
- Dziękuję mości hrabio. Zgodnie z życzeniem miałem znaleźć takich, co się czarów nie zlękną - Bifs, niemłody rycerz, który śmiało mógłby być jego ojcem, prawdopodobnie miał inne miano, gdyż widać było wyraźnie, jak krzywi się za każdym razem, gdy jego suweren wypowiada jego imię.
- Sprawiłeś się dużo lepiej niż Benek, ściągnął mi tu samych proszalnych dziadów i wariatów - kontynuował de Krolle, patrząc pogardliwie na grubego kapłana w prostym szarym habicie z wyszytą wagą i mieczem Hallasa.
- Ależ milordzie! - oburzył się hallasyta - wszyscy Ci ludzie byli nieskalanej wiary i chcieli ryzykować dla Ciebie życie! Nie godzi....
- Sio! Zabieraj mi się stąd - przerwał mu wielmoża pogardliwie i chlusnął w niego resztką wina - Odpraw modły za powodzenie mych starań. I mam nie widzieć twojej świętoszkowatej gęby aż do rana.
Oburzony duchowny zakasał szaty i szybko wyszedł z namiotu mamrocząc pod nosem prośby o cierpliwość do swojego patrona. Dziewczyna towarzysząca hrabiemu zachichotała i upiła wina ze swojego kielicha. Gonis de Krolle zaś ubrał rękawicę i ze znajomością rzeczy zdjął zakapturzonego sokoła białozora z żerdzi.

- Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie. Sprawcie się, a złoto będzie wasze; lub ziemia, wedle życzenia - arystokrata machnął ręką - Będę miał dużo gruntu do podziału, gdy Ostrogóra będzie już moja. Przygotuj ich, Bifs. Ja jadę na polowanie. Nudzę się.
- Eskorta dla hrabiego - huknął starszy rycerz na wartowników powodując u sokoła nagłe zatrzepotanie skrzydłami, po czym wypuścił suwerena i jego metresę na zewnątrz zasłaniając za nimi klapę namiotu; mimo że słońce było wysoko na bezchmurnym niebie, w środku zapanował przyjemny półmrok.
- Nazywam się sir Bofors Dagomaar i jestem dowódcą wojskowym hrabstwa Krolle - uniżoność zniknęła razem z przełożonym rycerza - nie będę wam prawił pogadanek o dobru i obowiązku, bo nie po to tu jesteście. Złoto - tu otworzył szkatułę i wyjął sześć sakiewek - zgodnie z umową. Pięćdziesiąt za wejście we mgłę, pięśćdziesiąt za powrót z wieściami dla każdego. Dwieście pięćdziesiąt na głowę, jeżeli zdejmiecie tą przeklętą klątwe. Jasne?



 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 17-03-2015 o 21:01. Powód: Znalazłem błęda :)
TomaszJ jest offline  
Stary 18-03-2015, 14:13   #2
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Ostrzałka delikatnie pieściła ostrze topora, mężczyzna dbał o nie niczym golibroda o swoje brzytwy. Nic dziwnego, były jego narzędziem pracy.
- Woły oprawiam, kozy, świnie i indriki, wooooły oprawiam! – Rzucił niemalże od niechcenia. Przybył tu razem z karawaną i ktokolwiek by na niego nie spojrzał, lub na jego topory, mógł się domyślić że fach miał w rękach. Był rzeźnikiem pierwszej klasy, ale ostatnimi czasy było to dla niego raczej zajęcie dodatkowe. Jego ręka zawisła na chwilę w powietrzu, kiedy przypomniał sobie jak zareagował mąż Lei, kiedy ten Walter zajrzał do nich w odwiedziny jakiś czas po ślubie. Kochana siostrzyczka jak zwykle rzuciła mu się na szyję, Jazon za to nieco zbladł. O Walterze różne plotki chodziły, a to że był miał krewki temperament, a to że nie miał duszy, albo że potrafi poćwiartować i przerobić na pyszną kiełbasę nawet człowieka. Większość z tego była oczywiście plotkami. Nawet Walter nie wiedział, które faktycznie są prawdziwe. Za to Leia łatwo mogła trzymać męża w ryzach. Jazon chyba jednak wiedział co robił, był przecież świadom że bierze za żone córkę rzeźnika.

Walter uśmiechnął się do wspomnień. Próbował przez jakiś czas zostać w mieście i pomóc w rodzinnym interesie, który ostatnio prowadził głównie Mirion z pomocą Natana. Nie chodziło o to nawet że nie bylo miejsca dla średniego potomka Elwiry i Joneka, a o to że nie za specjalnie się z nimi dogadywał. Myśleli zupełnie inaczej, pewnie za sprawą kilku lat spędzonych przez Waltera na wojaczce. Może kuternogi Knut, który za zaoszczędzone złoto otworzył karczmę byłby go w stanie zrozumieć, jednak na razie nie korciła go ciepła posadka kucharza w Złamanej Pice.

To obecnie były jedynie wspomnienia. Obecnie Długowłosy blondyn, co jak kotów kat miał oczy zielone, siedział wśród tumultu i zbiegowiska, które powstało w pobliżu tajemniczego zamczyska. Tajemniczego przynajmiej od niedawna. Siedział i czekał, spokojnie pieszcząc ostrze. Codziennie władyżkowie wysyłali kogoś do zamglonej fortecy. Tylko ochotnicy im się kończyli i teraz musieli otworzyć szerzej kiesy. Nie musiał czekać aż tak długo na ciekawą propozycję.

Jeden szlachciura oferował właśnie to. Ciężką sakiewkę. Za wejście do zamku i powrót z niego, czego od czternastu dni nie udało się nikomu, ale jednak. Stał teraz przed pozostałymi najemnymi ostrzami z sakiewką w dłoni, wypadało się nieco doekwipować, skoro mieli się pchać do środka. Barczysty blondyn, mierzący dobre trzy i pól cubita, rozejrzał się po pozostałych krytycznymi, nieco martwymi oczyma. Pachniał jatką, ale wygląd miał zdecydowanie wojownika, przynajmniej na to mogła wskazywać kolczuga i topory różnej maści dopełniające poza tym dość prostego stroju. – Jasne. – Odparł krótko i podrapał się po brodzie. Zastanawiał się kto jest w czym dobry, poza nim mało kto wyglądał na znającego się na bitce. Tyle że pozory myliły.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 18-03-2015, 23:02   #3
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Cytat:
14 rujenia, roku po Wyniesieniu 1163, Poranek

Do Arwida Marick’a

Już kilka dni minęło, odkąd zjawiłem się w tej miejscowości.

Mgła sama w sobie jest ciekawym zjawiskiem. Jej natura nie jest do końca mi znana. Niewątpliwie do czynienia mamy z czymś nienaturalnym, podszytym magiczną osnową. Nie jest to jednak magia natury, ni tak zwana czarna magia.
Nie wychwyciłem w niej także nic ze znanych mi, innych magicznych dziedzin, prócz jednego drobiazgu. Gdybym tu nie przybył i sam nie poczuł, nie uwierzyłbym. Mgła owa wzbudza lęk, samą swoją obecnością. Śmiem stwierdzić, że to twór magii, nieomal, jak się okazuje, zapomnianej. Niestety, wiemy o niej niewiele.

Doprawdy wymagasz ode mnie igrania ze śmiercią, bracie. Rozumiem naszą szansę. Lecz mamy do czynienia z czymś nie do końca mi znanym, a więc potencjalnie o wiele niebezpieczniejszym w swojej istocie niżli oczekiwaliśmy.

Sam fakt, że mgła ta nie przejawia w pełni naturalnych zachowań, nasuwa myśl, iż została stworzona w jakimś celu. Czyż nie jest najprościej zachęcić ludzi do patrzenia, mówiąc „nie patrz”? Czyż jawne skrywanie czegoś nie wzbudza ciekawości i nie pobudza do dociekiwań prawdy? Czyż sam nie jestem najlepszym dowodem na słuszność tych słów? A skoro ktoś chce, by nim się zainteresowano, czyż nie mówi nam to czegoś? Czy idąc tam, nie spełniamy czyiś oczekiwań?

Piszę, bracie Arwidzie te pytania, nie dlatego iż nie znam odpowiedzi. Piszę bowiem moja odpowiedź może być inna niż twoja, a obie błędne.

Coraz to nowi śmiałkowie znikają we mgle i nie powracają. Kpiłbym z głupoty tych ludzi, lecz oto ja, już niedługo pójdę ich śladem. Oczywiście, nie pójdę sam…

Niechaj Seth zlituje się nad swym sługą!

Jakub de Farin

Mężczyzna w kapłańskiej masce, odziany w ciemno-fioletowy strój wyprostował się na krześle. Ostatni raz przeczytał swój list i zakorkował buteleczkę z inkaustem. Z przesadnym szacunkiem odłożył go oraz pióro do szuflady wstał i złożywszy list podszedł do klatki z trzema białymi jak śnieg gołębiami. Złapał jednego i dowiązał doń rulonik. Przyciskając ptactwo do piersi otworzył okiennice i wypuścił stworzenie. Chwilę opierał się o ramę okna, badając położenie Słońca. Ustaliwszy, że już czas, wyszedł na spotkanie z hrabią.


Zapłata była godziwa. Ba! Jakub de Farin wybrałby się tam, nawet gdyby nie miał otrzymać pieniędzy. Ta sprawa zbyt mocno go zainteresowała. Nie zdradzał jednak tego, a jego maska skutecznie ukryła kpiący uśmieszek, gdy usłyszał proponowaną kwotę.
Podczas przysłuchiwania się krótkiemu przemówieniu dowódcy wojskowego hrabstwa Krolle, przyglądał się jednocześnie reszcie zebranych osób. Łatwo wychwytywał ukradkowe spojrzenia. W przeciwieństwie do niego, większość kapłanów Setha, ubierało maskę jedynie na czas odprawiania ceremonii. Miał świadomość, że skrywanie twarzy pod maską, wzmaga pewne zainteresowanie jego osobą. Jego myśli natychmiast wychwyciły przypadkowe podobieństwo tego faktu do dużej dozy zainteresowania mgłą i znów się uśmiechnął.

Jakub był zadowolony z dobranej grupy. Widział, że nie byli to tylko „narwani chłopcy”.
 
Rewik jest offline  
Stary 20-03-2015, 15:41   #4
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Zrimiesz z Kadoru… nie przyszła na świat w Kadorze, choć tam się narodziła. Ucieczka z koloni górniczej na północnych kresach imperium nie było takie trudne, najgorzej było znaleźć głupca, który odciągnie pogoń, ale to się jakoś udało. Pewnie nabili go na pal, jedna z pierwszych ofiar wojny, jaką prowadziła z imperium. Wojny jaką prowadziła sama ze sobą, z własnymi grzechami.

Wstała i ubrała się, nie budząc młodej markietanki i udała się na spotkanie z hrabią. Wysoka, roztaczająca aurę absolutnej ponurości białowłosa elfka o ciele poznaczonym bliznami i okrutnym oraz przebiegłym uśmiechu.
Był człowiekiem dosyć żałosnym, zbyt barbarzyńskim jak na południe, ale zdecydowanie za miękkim na jej mroźną ojczyznę, ogólnie śmieszny człowieczek. Pies w herbie wskazywał, że peqnie jego przodkowie byli psiarczykami, a potem wymyśli jakąś bzdurną legendę o psie ratującym lorda przed lwem czy tam smokiem. Za to gust co do kobiet miał bardzo dobry. Z trudem powstrzymała się przed mrugnięciem to do rudowłosej
- Oczywiście, że w to wchodzę - rzekła. Pieniądze się przydadzą, ale miała lepszy plan. Wrobienie w całe zamieszanie imperium może być ciekawe.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija

Ostatnio edytowane przez Slan : 20-03-2015 o 15:49.
Slan jest offline  
Stary 20-03-2015, 22:54   #5
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Niemój nie wyglądał jak mag, a przynajmniej tak nie wyglądał teraz. Podniszczony płaszcz, wytarte gacie i kilkudniowy zarost, wskazywały bardziej na jakiegoś na powsinogę, niż adepta sztuk magicznych. Niemój jednak magiem był i to nawet ze sporą wiedzą, ale jak to w życiu bywa mądrość często zawodzi przy uczuciach. Serce tego młodego, ciemnowłosego, szczupłego mężczyzny zostało złamane i rzucone na pastwę losu przez piękną córkę piekarza. Historia ta byłaby pewnie typową dla miłości historią, gdyby właśnie nie ten los który zakpił sobie z Niemoja i rzucił go w wir potężnych i niebezpiecznych mocy. Zresztą fortuna zakpiła sobie także z rodziców młodego czarownika, gdyż nadanie takiego imienia dziecku i symboliczne wyparcie się go, było w Galenowie swoistym zwyczajem mającym zapewnić nowo-narodzonemu ochronę przed złymi mocami.

Tak więc los sprawił młodemu człowiekowi psikusa, a ten miotąc się niczym ryba w sieci, raz pogrążał się w studiach magicznych, by kilka dni później nurzać się w hazardzie i rozpuście. Zresztą jedyne kobiety jakie teraz choć trochę szanował, były właśnie dziewki wszeteczne w których więcej widział szczerości niż w tak zwanych porządnych pannach.

Teraz jednak gdy spoglądał na pogrążony we mgle zamek, był bardziej zdeterminowany niż kiedykolwiek. Czuł że rozwiązanie jego problemów znajduje się w środku, a żyłka hazardzisty nakazywała mu podjąć ryzyko i zatańczyć na ostrzu noża.
 
Komtur jest offline  
Stary 21-03-2015, 00:42   #6
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Gregor stał na skraju lasu obok niego zatrzymała się szara wilczyca z drugiej strony staną masywny brązowy, prawie czarny dzik za nim ostatnia z pomiędzy drzew wyszła piękna srebrno kara klacz i położyła smukłą głowę na ramieniu w geście zarezerwowanym dla wyjątkowo niesfornych źrebiąt.



Na łęku siodła spała sowa. Gregor odruchowo pogładził Here po chrapach co wyraźnie uspokoiło wierzchowca. Nagle z plecaka wychyliła się mała kudłata mordka fretki połaskotała zwiadowcę w ucho powęszyła chwile w powietrzu zapiszczała i na powrót zagrzebała się w plecaku.
- Osz ty mały tchórzy ale nie martw się i tak cię to nie minie.
Wyprawa do grobowca utwierdziła go w przekonaniu że gdy trzeba żaden ze zwierzaków nie zawiedzie nawet Lulu. Na chwile zatopił się we wspomnieniach. Wyprawa… stracili sześciu członków chociaż jak by zapytać doktora czy Sabira to pewnie powiedzieli by że czterech. Nikt nie liczy zwierząt. Przywykł do tego co nie znaczy że mu się to podobało ale co poradzić to nie był doskonały świat. Ściągną spłowiałą od słońca zieloną chustę z głowy oblał wodą i przetarł twarz i kark potem ponownie zawiązał skrywając rude włosy. Czupryna i broda już dawno odrosły od czasów Sakwy mógł to wykorzystać jako okazję do zmiany ale zwierzęta nie lubią zmian, także znów miał zarost długi na palec i gładko ogolone policzki i spłowiałe od słońca ubranie.
Podszedł do juków wygrzebał dwa nabijanie stalowymi płytkami pasy i założył je jak obroże wilczycy i dzikowi. Zwierzęta dały się „ubrać” bez sprzeciwu. W końcu ćwiczył to z nimi wiele razy.
- No teraz to już każdy głupi zobaczy że jesteście udomowieni – Powiedział i roześmiał się z żartu. Powód założenia obroży był jak najbardziej poważny. Działały uspokajająco… głównie na ludzi. A skoro wracali między ludzi musieli się przygotować. Jarmark na podzamczu potwierdził słuszność tych przygotowań.
Całość spowitej we mgle twierdzy wraz z przyległościami z daleka nasuwała skojarzanie z bladym sinym trupem oblazłym przez kolorowe robactwo namiotów i pewnie uznał by to porównanie za zabawne gdyby właśnie nie ta sina nienaturalna mgła.
Poprawił plecak i ruszył między namioty. Jedną komendą ustawił zwierzaki w szyku „marszowym”. Najpierw On za nim Hera po jej bokach wilk i dzik. Elena swoim zwyczajem na siodle. Pochód jak zwykle wzbudził sensacje. Ludzie wskazywali go palcami inni wołali że cyrk zajechał. A od kiedy była z nim Hera też zazdrość co bardziej obeznanych koniarzy.
Bez większego trudu odnalazł namioty hrabiego. Zwierzęta zostawił pod opieką nieszczęśliwego parobka któremu dla odmiany przyszło zadbać też o dzika i wilka. Początkowo próbował protestować ale kilka miedziaków i widok broni skutecznie uciszyły protesty. Przy klaczy zostawił plecak i sajdak z oszczepami i szpontonem.
- Pilnować – poleci i szara wilczyca usiadał obok jego dobytku tak by znajdował się on między nią a koniem.
Przed namiotem otrzepał porządne skórzane spodnie, poprawił zielonkawo bladą koszulę i zapiął kurtkę by zakryć zestaw noży. W końcu szedł między ludzi. Zjawił się chyba jako ostatni.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline  
Stary 21-03-2015, 01:24   #7
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
Słońce grzało mocno, a wietrzyk delikatnie muskał długie blond włosy spoczywającej na dachu jednego z budynków złodziejki. Czerwona dachówka która spoczywała teraz pod jej pośladkami należała do lokalnego kantorku który otworzył się wraz z przyjazdem całej armii wielmożów gdy nagle okazało się, że pozostawione w namiotach złoto ma paskudną skłonność do znikania. Jednakże ten skromny przybytek Zoa odwiedziła dziś w innym celu, dosłownie przed chwilą gdy właściciel wychodził, jak zresztą codziennie, około południa na targ by nieco się pożywić włamała się do środka przez małe okienko w miejscu gdzie stykały się dwie połówki dachu i zabrała z kantowa jedną z pieczęci którymi właściciel wystawiał weksle. Właściwie powinna się już oddalić zabrała co chciała i mogła ze spokojem oddalić się ulicą wyszedłszy tylnymi drzwiami ale pogoda była tak piękna, że aż wstyd było by ją zmarnować, a straż i tak nigdy nie sprawdza dachów.Inna sprawa, że zanim okradziony zorientuje się ,że coś zniknęło i tak miną pewno z dwa dni.
Niestety wrzaski jednego z klientów kantoru nie dały jej w spokoju odpocząć. Podeszła do krawędzi dachu i zeskoczyła wylądowawszy na klepisku zaułku delikatnie niczym piórko. Z przypiętej do pasa torby wyjęła nieco wymiętolony list i zaczęła się w niego intensywnie wpatrywać poruszając przy tym ustami, czytać nauczyła się zaledwie kilka miesięcy temu i jakoś średnio jej to szło. Na szczęście po chwili wytężonego wysiłku udało jej się odcyfrować zapiski i upewniwszy się w ten sposób o miejscu spotkania z uśmiechem na ustach skierowała się do namiotu hrabiego.

*******

Gdy przekroczyła poły namiotu wszyscy byli już wewnątrz i zaszczycili ją krótkim spojrzeniem, a co bardziej uprzejmi nawet skinieniem głowy. Zoa była bardzo drobną osobą mierząca trochę ponad trzy łokcie, bardzo młoda, wyglądająca na zaledwie piętnaście wiosen dziewczyna mogła co poniektórym wydawać się nie na miejscu ale na szczęście monolog Hrabiego przyciągnął ich uwagę nim rzucili jakieś komentarze. Reszta jej wyglądu też była trochę dziwna ciemny niemal czarny strój opinał jej ciało, a nieustannie goszczący na jej twarzy pocieszny uśmiech aż zachęcał do rozmowy. Tylko co bardziej spostrzegawczy zauważyli tylko długi i cienki sztylet wiszący przy udzie który niby od niechcenia ale jednak skutecznie był ukryty w połach płaszcza. Wychodząc z namiotu za resztą "towarzyszy" nie odzywała się wiele umilając sobie za to czas przyglądaniem się im, a w szczególności małej kuli futra siedzącej w torbie jednego z nich.
 
__________________
Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy
czajos jest offline  
Stary 23-03-2015, 04:26   #8
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Pierwszy do reszty odezwał się Jakub. - Udało się ustalić, że mgła jest tworem magii datowanej przynajmniej na osiemset lat wstecz. Być może to pozostałość z tamtych lat… podkreślam być może. Jakub zbadał rysy twarzy zebranych. Nie zwracając uwagi na uważne spojrzenia próbujące przejrzeć osłonę jego twarzy, kontynuował:
Jestem pewien co do tego, że nie jest to zaklęcie tak zwanych magii natury, ani czarnej magii, a to w tych odłamach najczęściej pojawia się mgła pod różnymi formami. Również inne powszechniej znane dziś dziedziny magiczne, nie tłumaczą jej pochodzenia.
- Nie, to ma kryć to coś w środku, cokolwiek by to było. - Rzucił Walter w odpowiedzi na wywody. - Walter jestem, ty kto?.
Jakub zbadał wzrokiem raz jeszcze potężnego Waltera, po czym odparł:
- Jakub de Farin do usług... - kapłan ukłonił się lekceważąco.
- Walter Rzeźnik, oby usługi nie były potrzebne. - Topornik się wzdrygnął na słowo mężczyzny.
- Ta… - treser zrobił mądrą minę jakby to co usłyszał już wcześniej wiedział i nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia choć na mgle wcale się nie znał - i to w środku jest paskudne. Czuć na dobrą staje od zamku.
- ... i lubi wilgoć…- Jakub spoważniał nagle i swój wzrok z twarzy Gregora, skierował z powrotem na Waltera- Możliwe, ale wątpliwe... Czy próbując coś skryć, krzyczysz “chowam”?
- Tak, ale po tym jak wszystkich dookoła trzepnę solidnie w łeb, żeby nie wiedzieli gdzie chowam. - Mruknął blondyn.
- Co by nie było Gregor. - ukłonił się oszczędnym ruchem zebranym. - Skoro tak twierdzisz. - Wzruszył ramionami i odpowiedział Jakubowi. - Nie mniej i wcale nie musi chcieć się skryć przed całym światem a tylko ukryć co tam sobie robi żeby nikt nie widział a tych co przeszkadzają odstraszyć lub łatwiej wytłuc. Co się udało bo pono nikt z tej mgły jeszcze nie wylazł. No i kolejka chętnych się jakby skróciła no nie? - To ostatnie pytanie zadał oficerowi który wyjaśnił szczegóły “kontraktu”.
- Według mnie sprawcą mgły jest jakaś potężna istota, ale oczywiście mogę się mylić - odezwał się magik z Galenowa - Ktoś mógł się tam w środku bawić magią, której do końca nie rozumiał i przyzwał coś nad czym nie miał kontroli. Tak poza tym to zwą mnie Niemój.
- Ojciec czy matka wrzasnęła to jako pierwsza? - Zapytał Rzeźnik słysząc imię nieznajomego. To już jemu lepsze wybrali chociaż staruszek czasem miewał wątpliwości. Według Sztruma nawet całkiem słusznie.
Niemoja aż zatkało z wściekłości i nic się nie odezwał, a i bójki też nie wszczął. Urazę jednak zapamiętał i nosić ją w sobie postanowił.
Zamaskowany mężczyzna parsknął śmiechem, zaraz wrócił jednak do sedna sprawy:
- Obecność tak starej magii, faktycznie może być spowodowane obudzeniem jakiejś… jak to nasz przyjaciel nazwał: “potężnej istoty”, klątwy bądź jednego i drugiego. Z czymkolwiek przyjdzie nam się zmierzyć, przydałoby się znać nasze mocne i słabe strony. Rozumiem jednak, że część z was wolałaby zachować pewne umiejętności w sferze tajemnicy.- Tu spojrzał na dowódcę wojsk hrabstwa Krolle, wyraźnie dając znać, że nie jest zadowolony z jego obecności. - Proponuję zatem byśmy się udali do wynajmowanej przeze mnie izby. Mamy wiele ciekawych spraw do uzgodnienia, czyż nie?
- Chociażby to, jakie usługi w zasadzie kto oferuje. Można to zrobić i z dala od innych uszu. Skoro nagroda jest na głowę. - Zgodził się z przedmówcą Walter.
- Mnie tam za jedno. - Zgodził się zdawkowo Gregor “Wcale się aż tak bardzo od zwierząt nie różnimy” ta myśl już nie pierwszy raz pojawiła się w jego głowie ”Też się tsza obwąchać przy pierwszym spotkaniu” - A co to jest zajazd, kwatera?
- Zwykła austeria. Wynajęty pokój na czas mego pobytu - Jakub niedbale skłonił się dowódcy, w geście pożegnania - Proszę za mną- zwrócił się do pozostałych, samemu wychodząc z namiotu.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 23-03-2015, 11:29   #9
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
* * *

Podgórko, niewielkie miasteczko ledwie ćwierć klepsydry marszu od Zamku Ostrogóra było otoczone niewysokim murem z dwoma bramami i kilkoma półbasztami. Profilaktycznie, bo jak wszyscy wiedzieli, wielmoże ze Spornych Ziem wyznawali zasadę "Wojna Wojsku, Pokój Ludziom". Nie z dobrego serca, ale gdyby zaczęto palić wsie i miasta, wkrótce nie byłoby o co walczyć.


Jak na nieduże miasteczko było tu całkiem ładnie - widać było, że mieszkańcom wiedzie się nie najgorzej. Straż miejska była czujna i dokładnie Was sprawdziła, mimo że widać było, iż nie należycie do wojsk wielmożów, którzy to mieli zakaz przekraczania bramy miejskiej. W mieście niemal nie było kupców - większość przeniosła chwilowo swoje interesy pod Zamek, zostawiając składy zamknięte na głucho. Były tu dwie karczmy i dwa zajazdy, plus jedna mordownia bez nazwy.
Ta zaś do której się udali, miała opinię najschludniejszej w mieście.

Pomieszczenie do którego się udali, znajdowało się na piętrze “Rogatego Łba”. Niewielkiej karczmy na uboczu miasta. Na środku stał niewielki stolik, na którym już ktoś wcześniej przygotował poczęstunek i dwie butelki dość kosztownego wina. Wszędzie wokół leżały jakieś księgi i papiery. Na regale pod ścianą, na biurku pod oknem, czy nawet na niedbale uporządkowanym posłaniu. W pomieszczeniu znajdowała się także klatka z dwoma gołębiami oraz kilka przedmiotów o raczej nie znanym większości zastosowaniu.
- Proszę się częstować - kapłan wskazał tacę z jedzeniem i wino- jak widzicie...- ciągnął dalej-... jestem przede wszystkim teoretykiem hmm… - zamyślił się chwilowo, po czym dodał - nie będzie przesadą, gdy powiem, że wiem o wszelakiej maści potworach niemal wszystko.
- Wyśmienicie. A jak z praktyką? - Zapytał obcesowo Walter. - Ja się znam na machaniu toporem, od strony praktycznej, teorii nie za wiele. To tak z moich ważniejszych talentów. - Dodał.
Kiedy Walter mówił, Jakub de Farin rozlał wino do drewnianych kubków. Kiedy skończył podał mu jeden, podobnie jak reszcie.
- ...a ja na wiedzy… od strony teoretycznej- Jakub wypił łyk wina. Mimo maski na twarzy, której wciąż nie ściągał poradził sobie bezbłędnie, dzięki specjalnemu wycięciu. Kiedy pił, część zebranych zauważyło nietypowe śnieżnobiałe kosmyki długich włosów, wychylające się mu spod kaptura- można by rzecz identyczne do włosów Zirimesz. - wierzę zatem, że idealnie się uzupełnimy. - mówił dalej w stronę topornika- Oczywiście… hmm… znam się także dość dobrze na medycynie w najnowocześniejszej jej formie, lecz niech ta umiejętność pozostanie bezużyteczna. A wy?- Jakub wskazał kubkiem resztę zgromadzonych osób.
- Ja zatem łącze teorie z praktyką. - odezwał się Rudy zwiadowca. - O tym że mam talent do zwierzaków to sami widzieliście - Gregor miał na myśli “stado” które przywołał gdy wyszli z namiotu gdzie czarno srebrna klacz niosła w pysku za jeden z pasków plecak oraz wilczycę niosącą sajdak z oszczepami oraz zamykającego pochód dzika. - Gdy trzeba to krwi upuszczę albo rannego do kupy poskładam i drogę przepatrzę.
- Gregor, o ile mnie pamięć nie myli? Z pewnością przyda mi się pomocnik, jeżeli faktycznie pojawią się ranni...- Jakub z pewnym zadufaniem założył, że to on jednak będzie wiódł prym w tej dziedzinie. Mogło się to nie spodobać, jednak nie wyglądało na to, by celowo chciał urazić zwiadowcę tymi słowy.
- Ja znam się trochę na sztukach tajemnych - powiedział cicho Niemój jakby obawiając się reakcji towarzyszy, choć podejrzewał że ten Jakub w masce też posiadał sporą wiedzę w tym temacie.
- Czyż nie jest dość niebezpiecznym mówić w tych stronach o takich sprawach ?- Jakub kiwnął z uznaniem Niemojowi- Jednak, chyba niebezpieczniej byłoby nie znać takich atutów. Pozwól, że później pomówimy o tym więcej.
- A ja jestem Zoa - odezwała się wreszcie odziana w czerń dziewczyna która przed chwilą przy pomocy kawał ka ciasta wywabiła właśnie z torby Gregora jego fretkę Lulu.
- Na magi się nie znam ale o tej mgle dużo tu od ludzi słyszałam. - mówiła dalej nie patrząc nawet na zebranych tylko gładząc teraz futrzaka palcem po łebku - a i w zamku byłam już nie raz więc mogę wam o tym co nieco opowiedzieć jak chcecie iść ze mną.- dodała jeszcze po chwili.
- A jak już się wszyscy chwalą co umieją to mogę wam teraz powiedzieć, że dziś obudzicie się w samych gaciach - tu zaśmiała się lekko z własnego żartu - i nie jesteście w stanie zrobić nic co by mnie mogło powstrzymać. -
- W samych gaciach powiadasz? - rzekła elfka. Towarzystwo było iście zacne. Osiłek Wal Tera, Niemój Magiczianin, a do tego Co by nie było Gregor. Inna rzecz, że wyglądali na kompetentnych, więc nie było co się czepiać.
- Osobiście uważam, że winnych zamieszania powinniśmy ustalić zanim udamy się do zamku. Nie widzę powodu, aby był sens włóczenia po najpewniej przeklętych ruinach. Poczekamy sobie gdzieś na dziedzińcu z dziesięć dni i wrócimy z rewelacjami…
- Informacji nigdy za wiele. Trzeba się porządnie przygotować, jeśli nie chcemy skończyć jak tamci. - zgodził się zamaskowany kapłan.- Za pozwoleniem powiedz nam… Zoa..., co ludzie mówią o tej mgle?
Zoa odpowiedziła po chwili gdy tylko oblizała palec z resztki lukry.
- Wiele ciekawych rzeczy, na przykład wczoraj słyszałam, że to klątwa bękarta. Tutejszy władca wiele miał takich ale jeden się urodził przepełniony mistyczną mocą. Mówi się, że przybył do zamku trzy wiosny temu i prosił by go ojciec przyjął ale ten odmówił więc ten rzucił czar który teraz działa. O albo, że nocą nim mgła się nad zamkiem rozciągnęła na ciemnym niebie widać było wielkie skrzydła, a ktoś nawet słyszał, ryk przeogromny. Więc to zapewne smok się w zamku osiedlił i ta mgła to od niego bo cielsko ma tak gorące, że jak się w sadzawce zamkowej zanurzył to ona teraz parą strzela. - tu przerwała na chwilę i zamyśliła się sekundę - Ale jak by tak pomyśleć to to nie wierzę bo w zamku nie ma sadzawki. - skończyła i wróciła do zabaw z fretką.
Jakub słyszał już podobne bajania. Jako specjalista nie tylko od potworów, ale także dziedzin magii- zwłaszcza tych powiązanych z klątwami, oczywiście traktował je pobłażliwie. Wcale nie skomentował tych ekscesów. Zamiast tego poruszył inny temat.
- Wejdziemy we mgłę i nagle staniemy się bezbronni na niespodziewane ataki. Znam pewien sposób, by częściowo przejrzeć jej gęstwiny, lecz z pewnością nie ujrzymy w ten sposób bytów niematerialnych. A byty takowe mogą się pojawić…
- Też jestem żeby się nie pchać tam na ślepo. Dzień dwa poszukać tu w okolicy. Może się znajdzie ktoś kto s pierwszej ręki opowie czy się coś stało przed pojawieniem się mgły. Ja sprawdzę czy są jakieś ślady wokoło zamczyska no i może w nocy coś się w okolicy dzieje. - Zaproponował.- Może znajdzie się ktoś kto jednak był za murami i teraz zapija to co tam zaobaczył w jakiejś spelunie.
- Mówiłaś Zoa, że byłaś na hmm... Ostrogórze. Kiedy po raz ostatni? Może wskażesz nam osoby, które mogą coś wiedzieć?
- Sprawdźcie historię zamku, bo pewnie na jakiś demonicznych ruinach zbudowany… - przeglądała się dziewczynie bawiącej się z fretką i nachyliła nad Walterem - Coś z nią nie tak?
- Zoa, a jakby ci uciąć rączki i nóżki? To też byśmy się w samych gaciach obudzili? Znałem taką jedną, ale ona to w burdelu pracowała i klienci do niej się aż lepili. No i gacie sami nawet ściągali. - Rzucił w odpowiedzi na żarcik kobiety, a może dziewczyny. - Możemy poczekać z wejściem w mgłę, ale każdy szlachciura się ustawił w kolejeczce, zdaje się że jak przyjdzie ich kolejka, mogą kogoś w nią wpuścić. Także jak dzisiaj nie wejdziemy, to pewnie za pare dni dopiero. Jak ktoś był w środku, a teraz miałby zapijać, to raczej nie tu, prędzej w najdalszej gospodzie, do jakiej mógł dotrzeć, przecież jeśli aż tak by mu to we łbie nakorciło, to nie siedziałby tuż pod zamkiem jak ze spuszczonymi gaciami. - Prychnął na wzmiankę o kimś, kto byłby na zamku zaraz przed nastaniem mgły. - Co do ciebie paniusiu. - Palcem wskazał na kobietę, twierdzącą że w zamku już była. - Nagroda jest na głowę, pchanie się tam samemu czy w mniejszej grupie, to jedynie zmniejszanie szans na powrót. Więc raczej idziemy tam kupą, nawet jak smok będzie w środku, to jest szansa że ktoś będzie miał farta i albo bestię o głowę skróci, albo da drapaka z resztą. - Rzeźnik wyraźnie przedstawił swoje podejście do walki. Pewnie, można było walczyć, ale nie zawsze było po co. - Nie wiem czy ktoś już próbował, ale może by sznurka wziąć tyle żeby z łąk do bram zamku starczyło a potem drugą taką szpulę do biegania po twierdzy, żebyśmy się w tym oparze nie pogubili? - Zaproponował na koniec swojej tyrady.
Zoa spojrzała na Waltera bardzo nie przychylnie, komentarz porównujący ją do ladacznicy zdecydowanie jej się nie spodobał.
- Jak taki z ciebie prostak, że wszystko byś załatwiał toporem to nie dziwota, że z takimi “znamienitymi osobami” się znałeś - odpowiedziała wyraźnie obrażonym głosem i pokazując mu język.
- A co do twojego pytania Jakubie to już wcześniej odpowiedział ci ten tu - tu wskazała na Waltera - kto coś wiedział i nie miał siana między uszamy już uciekł, a ci co zostali to są już tak dokładnie przemieleni, że nie ma sensu nawet ich szukać jak by co wiedzieli to by już całe miasto o tym gadało. -
- Rzeźnik z zawodu i nazwiska. - Odparł dziewczynie, biorąc pod uwagę zachowanie, to na pewno jeszcze był dzieciak. Przynajmniej za uszami.
- Z pewnością baron Ramon Ostrogóry miał pewne koneksje z ludźmi w tym mieście, ale hmm… racja nie mamy za dużo czasu. Pół dnia i jedna noc do wyruszenia.- Jakub powiedział te słowa, głównie by zwrócić uwagę Waltera i Zoe? na inny tor. - Twój pomysł Walterze, co by sznurek rozciągnąć, uważam za wart zastosowania. Do klasztoru, zapoznać się z początkami zamku, pójdę osobiście jeszcze dziś. Jakieś inne pomysły?
- Trzy trebusze, sześć onagerów i zasypać to wszystko płonącymi beczkami z oliwą, w sensie zamczysko, to może cokolwiek tam jest samo wylezie. Chyba że pytałes o sensowne i wykonalne, to nie, poza tym że może będzie trzeba oliwy nieco faktycznie zabrać, ewentualnie coś na wampierze jesli wierzyć plotkom. - Odparł zagadnięty.
- Przydałoby się przepytać też miejscowych o to, czy ktoś z ludzi barona magię praktykował - zaproponował Niemój - Sporo pewnie bajań i plotek usłyszymy, jak te co nam koleżanka od gaci przyniosła, ale może się trafi jakieś ziarno wśród plew. Do klasztoru i ja udam się z Jakubem, tam najrzetelniejsze informacje można będzie zdobyć.
- Młoda, nie nerwuj się, taka ładna dziewczyna a takie maniery. - pokręciła głową z dezaprobatę - Nie znam się na demonach, ale warto by ze dwa srebrne groty kupić, sporo pochodni i trochę jedzenia. Oliwa też się przyda, a także czysta woda i może klatka z ptaszkiem, bo w podziemiach gazy bywała i pierw ptaszki wybuchaja - zaśmiała się z zrozumiałego dla siebie dowcipu
Gregorowi zdecydowanie dowcip się nie spodobał.
- A ciebie puści się przodem bo poza gazami pułapki się trafiają i ptaszek mógłby nie starczyć żeby drogę wybadać. A jak będziesz protestować co prawda w klatkę się nie zmieścisz ale jakąś beczkę ci znajdziemy i będziemy cię w niej turlać. Co do reszty pomysłu też się zgadzam.
- Ale jakbyś mnie zamknął, lub Zoe to by nie było ptaszka w klatce… Nie unoś się, rozśmieszyła mnie gra słów. Dość żartów - otarła łzy i rzekła - My z Zoe pójdziemy może w nocy na zwiady? Mała, narysujesz zamek? - zamówiła dzban wina
- Jasne, na zwiady, mam rozumieć że we dwie będziecie lepsze niż całe drużyny, które tam do tej pory posłano? Nie wątpię w wasze talenta i umiejętności. Po prostu grzecznie pytam. - Chwilowo ignorował żarcik z ptaszkiem, chociaż miał łobuzerski uśmiech na twarzy.

* * *

Wiele rzeczy było do ustalenia, a czasu brakło. Wreszcie jednak postanowiono, co należy poczynić. Jakub i Niemój spróbowali wywiedzieć się więcej o historii powstania zamku oraz o tym czy ktoś w otoczeniu barona parał się magią. W pierwszej kolejności udali się do miejscowego klasztoru.
 
Komtur jest offline  
Stary 23-03-2015, 21:19   #10
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Wybuchnęła śmiechem
- Pewnie, że jesteśmy. Nie wierzysz w nas wielkoludzie?
Zaśmiała się znowu, a potem rzekła
- Nie, chcem, Żebyśmy poszły przodem
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172