Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-04-2015, 16:18   #1
 
Reputacja: 1 Rycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodze
[Autorska, Fantasy] " Krew naszej dynastii"

https://www.youtube.com/watch?v=RoVJ...22F6&index= 1



Rozdział I

Nastał kolejny dzień w królewskim zamku. Słońce właśnie nad nim wstawało, otulając go złocistym blaskiem. I chociaż służba już dawno krzątała się po korytarzach i kuchni, to jednak szlachetnie urodzeni dopiero co się budzili. Ale również i oni musieli zająć się swoimi obowiązkami, wyznaczonymi im przez ich nowego króla. A nie należały one do najlżejszych. Większości z nich przypadło bowiem szorowanie wychodków albo krojenie cebuli. Innym, wypas świń na zamkowym dziedzińcu lub zamiatanie. Prawie wszyscy szlachcice niechętnie zabrali się do pracy, wiedząc co ich czeka w razie protestu. Nie wiadomo czym były spowodowane owe działania króla.
Czy chciał narobić sobie wrogów pośród otaczających go potomków szlachetnych bohaterów? Może powód ten wynikał z jego szaleństwa?
Albo była to część jakiegoś planu. Szlachetnie urodzeni mogli teraz jedynie gdybać z miotłą lub szmatą w ręku.

Ehten Emeryk Ironcrest Valarion

Poprzedniego wieczoru, Ethen dał się namówić na kilka kufli piwa jednemu ze swoich znajomych. Nic więc dziwnego, że pobudka wydawała się tak nieprzyjemna, zważając na to, że nadal pamiętał smak pysznego, pienistego trunku. Trzeba to było przyznać, tutejszy karczmarz znał się na swoim fachu, bo nie dość że potrafił dobierać obsługę w postaci ładnych kobiet, to jeszcze sam warzył wszystko co sprzedawał.
Ostatnio jednak, coraz bardziej skarżył się na to, że ma trudności ze zdobyciem potrzebnych składników. Nikt nie mówił tego na głos,jednakże tu i ówdzie dało się słyszeć podszeptywania, wskazujące na to, iż zdobywa on je w sposób raczej niezgodny z prawem. No bo skąd miałby mieć chmiel czy winne grona, skoro prawie wszystko było zabierane okolicznym rolnikom. I warto dodać że nie tylko okolicznym.
Tak czy inaczej, trzeba było wstać. Popędzany przez członków Czarnej Gwardii, mężczyzna na szybko ubrał się i został wręcz wyrzucony ze swojej
komnaty. Ponadto, na odchodne zdążył kontem oka zauważyć, iż jeden z gwardzistów majstruje przy jego kufrze. Na szczęście nie było tam jak na razie nic wartego uwagi. Poza tym, gdyby Ethen miał coś cennego do ukrycia, to wybrał by jedną z kryjówek które znał, a które były "nieco"bardziej dyskretne.
Nie cackając się z nim, rycerze zaprowadzili go na zamkowy dziedziniec, prosto do świńskiej zagrody. Tam dano mu klucze do budy z paszą i innymi rzeczami potrzebnymi do zajmowania się trzodą. Stąpając więc chwiejnym krokiem po zmieszanych z błotem odchodach, powoli przyzwyczajał się do tutejszego zapachu, wyczuwalnego bardziej niż niegdyś, kiedy po prostu szerokim łukiem omijał zagrodę.

Charlotte Valarion

Jadąc zaprzysiężonym w dwie wychudzone szkapy wozie, Charlotte podziwiała otaczające ją krajobrazy. Kiedy stąd wyjeżdżała, była
jeszcze dzieckiem, lecz dobrze pamiętała piękne, zielone wzgórza i pola, ciągnące się całymi milami. Tego dnia, słońce dawało przyjemne ciepło a pogoda była tym samym lepsza niż ta panująca w Skarladii. Pokojowa temperatura zastąpiła bowiem częste deszcze i mgły.
Pomimo pięknej pogody, musiała jednak wysłuchać niepokojących opowieści woźnicy, który nieco ją przestraszył. Opowiadał o tym, jak
Czarna Gwardia odebrała mu śliczne, zdrowe klacze, zostawiając tylko te schorowane lub stare. Ponoć były to jego ostatnie sztuki. Oznajmił
więc bez ogródek, że Charlotte ma szczęście. W innym przypadku, musiała by bowiem iść jeszcze wiele, wiele kilometrów, by dotrzeć do serca kraju.
Stary Rick był bowiem jedynym woźnicom na granicy ze Skarladią. Reszta, albo pozamykała interesy, albo przerzuciła się na granice z Zachodnimi Wybrzeżami lub Sułtanatem Kharlasjańskim. Rick trzymał się jednak praojcowskiej tradycji.
Kiedy w końcu Charlotte dotarła do stolicy, a później do królewskiego zamku, nie mogła uwierzyć własnym oczom.
Na dziedzińcu, pracowała bowiem właśnie większa część dworzan, których znała z dzieciństwa. Ser Henry zwany "Gorliwym", lady Doris "Kwia Emerhill"... co też mogło się tutaj dziać?
Nie zdążyła jednak nikogo o to zapytać,gdyż zauważona przez okrytych niesławą Czarnych Gwardzistów, została wyposażona w miotłę i
popchnięta w stronę placu dziedzińca.
Wystraszony Rick, obiecał poczekać na nią po wszystkim w tutejszej karczmie "Bęben Ogra". Jej kotki nie było nigdzie widać, z pewnością
jednak sobie poradzi. Jak zwykle.

Leonel Visigon Valarion

Szlag by to... że też Allisa musiała go namówić na podróż do stolicy. Dlaczego się jej posłuchał? Mógł teraz siedzieć wygodnie w fotelu,
czytając kolejny manuskrypt, a jednak zmuszony był kroić tę cholerną cebulę.
Z każdym kawałkiem, coraz bardziej szczypały go oczy, a łzy rzęsiście spływały po jego polikach. Co jednak mógł poradzić? Te bezmózgie
osiłki w czarnych zbrojach z pewnością by go obiły a może i na nawet zabiły. Po takich typach z pod ciemnej gwiazdy nie można się niczego
spodziewać.
No więc kroił tak i kroił, aż w końcu nadarzyła się sposobność by się stąd wyrwać. Jeden z służących, młody chłopiec z potarganą czupryną,
złożył mu bowiem propozycję. W zamian za wydostanie się, Leonel będzie mu winien przysługę. Do końca nie chciał jednak zdradzić jaką.
Tak więc Leonelowi pozostało albo krojenie cebuli i czekanie na to co stanie się dalej, albo ucieczka.

Pyron Nilris


Jakże Pyron nie nawidził nowego króla... rozpieszczonego paniątka, które czerpało przyjemność z cierpień innych. Aż dziw brał, że ktoś taki jak Michael jest w stanie utrzymać przy sobie jakąkolwiek kobietę. A jednak, miał tę swoją kochanicę, łażącą za nim niczym cień.
To właśnie przemyślenia mężczyzny, połączone z jego niewyparzonym językiem postawiły go naprzeciwko kilku członków Czarnej Gwardii.
Musiał przyznać, ten który stanął właśnie przed nim był potężnie umięśniony i miał równie wiele blizn, co sam Pyron. Wzrok wściekły jak wygłodniały wilk, a włosy zmierzwione jak u barbarzyńców z którymi walczył.
Pyron sam sobie zadał pytanie, skąd "królewiątko" bierze takich odszczepieńców.
Teraz jednak, ważne było jedynie to że musiał stoczyć z nim walkę. I to przed połową dworu.
Odziany jedynie w spodnie i uzbrojony we własne pięści, dostrzegał zerkające zza balustrad, damy i służki, które wyraźnie podziwiały jego ciało.

Rosalinda de Villon

Jak dobrze że Rosalindę ominęła cała ta szopka z wysyłaniem członków rodziny królewskiej do pracy. Z pewnością, gdyby nie jej pozycja
ona również musiała by teraz szorować podłogę lub przerzucać gnój. Była jednak faworytą ówczesnego władcy. Piękną, młodą, taką którą
cenił sobie młody, jurny król Michael. Zawsze brutalnie brał od niej to, co chciał. Ostatnio jednak, zostawiał nawet na jej ciele siniaki,które musiała zakrywać sukniami. Znakomicie się jej to jednak udawało, dzięki czemu nie musiała narażać się na śmiechy co niektórych dam.
Dzisiaj również była szansa na to, że zdobędzie kilka nowych siniaków. Król jak zawsze leżał na łożu w gotowości do doznania przyjemności.
Wskazał na nią palcem i głosem nieznoszącym sprzeciwu nakazał podejść, odsłaniając pachnącą z daleka, różaną kołdrę.

 

Ostatnio edytowane przez Rycerz Legionu : 14-04-2015 o 16:48.
Rycerz Legionu jest offline  
Stary 14-04-2015, 23:50   #2
 
Egzio's Avatar
 
Reputacja: 1 Egzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie coś
Leonel nigdy nie zamierzał zostawać szlachcicem, a tym bardziej nie zamierzał mieszać się w politykę, przez całe swoje życie udało mu się zebrać olbrzymi majątek który zamierzał przeznaczyć na zapewnienie sobie spokojnego i dostatniego życia i książek, książki były dla niego wszystkim, chciał trzymać się z dala od awanturniczych przygód z młodzieńczych lat. Tutaj jednak sprawdziło się słynne powiedzenie ,,miłość nie wybiera'', Leonel ożenił się z członkinią jednego z ważniejszych w polityce rodów, zakochał się w niej bezgranicznie, i chcąc nie chcąc zmuszony był stać się częścią jej rodziny, problem Leonela polegał na tym ze miał duże poszanowanie do praw ludzkich i chciał by wszyscy byli traktowani należycie, równo, niezależnie od pochodzenia, stanu majątkowego i płci, gdy królem został najgorszy z możliwych tyranów dla którego ludzie byli bezwartościowymi śmieciami, zabawką której psucie sprawiało mu frajdę, Leonel natychmiast zaczął poczuwać się odpowiedzialny do wystąpienia przeciwko niemu.
Co oczywiście nie było łatwe, biorąc pod uwagę impulsywność nowego króla, Leonel musiał okazywać mu należyty szacunek i starać się zbytnio nie wychylać, w świecie króla Michaela wystarczyło ze jego sojusznik źle postawił nogę, a natychmiastowo stawał się wrogiem godnym jedynie skrócenia o głowę.
***

Leonel obierał cebulę, nie miał nic przeciw takiej pracy, był zwolennikiem słynnego powiedzenia ,,żadna praca nie hańbi'', gorzej tylko ze bycie niewolnikiem i służącym było średnio odpowiadającą Leonelowi perspektywą na przyszłość. Utrudniało to Leonelowi jakąkolwiek możliwość przeciwdziałania polityce nowego króla, teraz jeżeli będzie robił cokolwiek poza obieraniem cebuli zostanie potraktowany przez Michaela jako potencjalne zagrożenie, a z głową Leonel także nie zamierzał się rozstawać, i to bynajmniej nie z egoistycznym pobudek, a dla swojej żony która po takiej stracie zapewne popełniłaby jakieś głupstwo za które zapewne także słono by zapłaciła.
Młody służący zaproponował Leonelowi wydostanie się, ale mężczyzna pokręcił głową przecząco.
- Nie. - odparł Leonel nadal obierając cebulę, nie podnosząc wzroku, skupiony był tylko na cebuli, krzywił twarz w paskudnym grymasie powstrzymując wzbierające się w jego lewym oku łzy. - Nie ma potrzeby byś to robił, gdyby się wydało ze wyręczasz ,,szlachciców'' w ich pracach, pewnie natychmiast zostałbyś ukarany, powinieneś zająć się sobą, i nie wchodzić królowi ani szlachcie w drogę, to bywa niebezpieczne, wierz co mówię, od lat się w tym babram, i od lat czuje się jakbym był po uszy w bagnie, nie raz widziałem jak ścinano takich młodziaków jak ty za ich dobre serce.
Leonel mówił prawdę, ucieczka dzisiaj zapewniłaby mu pewnie chwilową ulgę, ale jeśli by się wydało ze Leonel jest poza kuchnią w której obiera cebulę (a w końcu w zamku nawet ściany mają uszy), konsekwencje musiałaby zostać wyciągnięte, i oberwałby zarówno on jak i chłopiec.
W dodatku - to był tylko dzieciak, dzieciaki bywają naiwne i głupie, jego plan miał duże szanse na to ze zakończy się niepowodzeniem, mawiają ze do odważnych świat należy i pewnie warto byłoby zaryzykować, ale w niektórych sytuacjach odwaga jest cechą głupców za którą płaci się najwyższą cenę.
- Ale jeżeli chcesz mi pomóc, możesz obierać ze mną cebulę... - rzucił Leonel.
 

Ostatnio edytowane przez Egzio : 16-11-2016 o 19:33.
Egzio jest offline  
Stary 15-04-2015, 01:54   #3
 
Orthan's Avatar
 
Reputacja: 1 Orthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputację
Wizyta w karczmie pozostała tylko wspomnieniem, po niezbyt przyjemnym obudzeniu przez straż królewską, po szybkim ubraniu się, zostałem dość brutalnie wypchnięty z mojej komnaty. Jedyne co dostrzegłem to to że jeden z gwardzistów próbuję dostać się do mojego kufra z ubraniami, w duchu uśmiechnąłem się i pomyślałem sobie że nikt rozważny, a na pewno moja osoba nie schował by czegoś co chciałby ukryć w tak widocznym miejscu. Od tego są bardziej bezpieczne i dyskretne miejsca. Następnie prowadzony przez gwardzistów miałem chwilę czasu na rozmyślania nad ostatnimi wydarzeniami, Szczególnie zainteresowała mnie informacja od karczmarza tym że coraz trudniej zdobyć produkty do wyrobu wina czy piwa, co może oznaczać że wino i piwo może znacznie podrożeć i spowodować spore nie zadowolenie wśród mieszkańców stolicy, w sumie już są nie zadowoleni po tym co wyprawia gwardia króla i sam władca pomyślałem cierpko.
Gdy gwardziści prowadzili mnie na miejsce rozejrzałem się chwilę co tam się dzieję dostrzegając że wielu szlachetnie urodzonych pracuję na dziedzińcu, starałem się wypatrzyć jakieś znajome twarze. Po czym spostrzegłem dokąd mnie prowadzą, w sumie to wyczułem. Była to zagroda dla świń niezbyt przyjemne miejsce i nie za dobrze pachnące. Jeden z strażników dał mi klucz. Podziękowałem mu mruknięciem, po czym udałem się by pełnić moje nowe obowiązki, stwierdziłem w duchu że gołębie to o wiele przyjemniejsze stworzenia niż świnie, a na pewno lepiej pachnące. W myślach stwierdziłem że po tym zajęciu będę musiał sobie kupić nowe szaty i porządnie umyć, nie mówiąc o tym żeby coś zjeść.
 

Ostatnio edytowane przez Orthan : 15-04-2015 o 13:20.
Orthan jest offline  
Stary 15-04-2015, 13:38   #4
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Rosalinda – ubrana tylko w spodnią warstwę sukni – bez gorsetu, z odkrytymi ramionami, pochyliła się niżej. Mężczyzna leżał rozciągnięty na łożu, jego strojny strój złożony był obok.
- Gotowy, mój panie? – zapytała miękko. – Mogę już?
Król mruknął potwierdzająco, kobieta uniosła halkę, aby ułatwić sobie wejście na łoże. Usiadła na mężczyźnie, wspierając się na kolanach opartych po obu stronach jego bioder.
Jej dłonie dotknęły nagiej skóry mężczyzny, a potem zaczęły przesuwać się, schodząc coraz niżej. Kobieta uniosła nieco biodra, aby włożyć więcej impetu w swoje ruchy. Król sapał, a potem jęknął przeciągle. Rosalinda zmniejszyła nacisk, aby po chwili znów ucisnąć mocniej. Jej ruchy przyśpieszyły, nabrały mocy, mięśnie ramion i placów napięły się, na czole, na linii włosów pojawiły się kropelki potu.
Z ust króla wydobywały się gardłowe pomruki.
- Z lewej, moja słodka – powiedział, odwracając nieco głowę w bok, aby poduszka nie tłumiła jego słów.
Rosalinda posłusznie przesunęła dłonie, uciskając mięśnie z lewej strony kręgosłupa.
Po kilku następnych minutach zeszła z łoża i pomogła królowi przekręcić się na plecy.

- Michael to chłystek – stwierdził Emerald II opierając się wygodniej o wezgłowie. – Nie obraź się, moje dziecko, masz mnóstwo zalet gdybym był z 30 lat młodszy chętnie bym z nich wszystkich skorzystał. A do tego dureń, skoro wykorzystuje twoje dłonie tylko do masowania przyrodzenia.
- Nie tylko dłonie
– uśmiechnęła się Rosalinda, zakładając suknię. – Staram się go wyuczyć nieco.. finezji w miłosnej sztuce, ale słabo mi idzie.
Emerald patrzył na nią z przyjemnością .
- Opowiesz mi o waszych zmaganiach w łożnicy innym razem. Teraz usiądź przy mnie, chyba historii o tym, jak twój ojciec zasłonił mnie przed strzałą nie słyszałaś, prawda? Ech, byliśmy wtedy tacy młodzi i jurni… cały świat do nas należał.
Stary król uśmiechnął się do swoich wspomnień.
- Chyba coś opowiadałeś, panie, ale to zawsze przyjemność cię słuchać – zapewniła go. I nie powodowała nią tylko uprzejmość, czy wyrachowanie . Była świetną słuchaczką, uważną, skupioną na rozmówcy, potrafiła bez trudu przekonać każdego, że jego opowieść – nawet najnudniejsza – jest dla niej pasjonująca i zajmująca. Ale też na swój sposób lubiła starego król, czuła się dobrze i bezpiecznie w jego towarzystwie. Ojca nie pamiętała – nie znała – zawsze jej ciążyła ta niewiedza, a teraz jej rodziciel ożywał w opowieściach Emeralda. Przyjaciel, druh, kompan. Prawy i szlachetny, uczciwy. Sprawiedliwy. Chłonęła opowieści o Edmundzie de Villon.
Możliwość przebywania w pobliżu starego króla, oraz pozycja, która zajmowała na dworze jako faworyta następcy tronu w pełni wynagradzała jej niedogodność, jaką była konieczność sypiania z nudnym i przekonanym o swojej jurności Michaelem.



Jęknęła raz i drugi, dodała kilka słów zachęty i kilka następnych, które miał odebrać jako podziw dla jego męskości i witalności. Ponieważ nie wymagał od niej zbytniej aktywności, mogła spokojnie skupić się na rozważaniu ostatnich wydarzeń.
Śmierć Emeryka II była dla niej prawdziwym ciosem. Jakby drugi raz utraciła ojca. Na szczęście jej pozycja, równie wysoka jak chwiejna, nie zmieniła się jakoś znacząco. Oczywiście, pewnego dnia król Michael zacznie myśleć o żeniaczce i wtedy będzie musiała się usunąć, przynajmniej na jakiś czas. Oczywiście, wokół kręci się mnóstwo chętnych dziewek, gotowych zająć jej miejsce. Ale nie to ją niepokoiło.
Martwiła ja zmiana, która zaszła w Michaelu. Nigdy nie był zbyt finezyjny, jednak nie dostrzegała w nim rysów okrucieństwa. Czyżby tak dobrze się maskował, czekając, aż przyjdzie jego czas? Czy raczej coś w nim pękło po śmierci ojca?

Syknęła, bo skończył i na pożegnanie potraktował ją siarczystym klapsem.
- Lubię twoją gwałtowność mój panie, tak dobrze współgra z męskością – powiedziała. – Wydaje się jednak, że twoi poddani jej nie doceniają… To nie moje zdanie, prosiłeś, żebym miała otwarte uszy, więc słucham. Oczywiście, posłuch i szacunek są niezbędne, ale lud kieruje się prostymi zasadami, chce móc szanować swojego władcę, a nie panicznie się go obawiać. Wierzę, że w swojej mądrości rozważysz moje słowa.
Przeciągnęła się, żeby mieć pewność, że spojrzenie króla zatrzyma się na jej nagich piersiach.
- Podać wina, mój panie, czy masz inne życzenia? – uśmiechnęła przesuwając dłonią po jego udzie.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 15-04-2015 o 18:18.
kanna jest offline  
Stary 15-04-2015, 18:00   #5
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Pyron był strasznie zmęczony. Męczyły go dworskie gierki, półsłówka, udawane sojusze, zmowy, tajemnice i sekrety. Wcale by mu nie przeszkadzały gdyby ich nie dostrzegał, gdyby dał się wciągnąć w tę rutynę oszustw. Niestety wewnętrzna duma i butność kazała mu przeciwstawiać się wszelkim wymuskanym kłamcom i pochlebcom, zdrajcom i okrutnikom.
Ostatecznie jakikolwiek konflikt czy to osobisty, czy to polityczny, mógł zostać rozwiązany w bardzo prosty sposób. W zasadzie to nawet na wiele różnych, równie prostych sposobów. Roztrzaskana głowa, przebite serce, wyrwana ręka, obcięta noga, zmiażdżona klatka piersiowa.
Gdyby dworzanie nie bali się walki i nie ratowali się ucieczką do gier słownych i potyczek politycznych, świat i życie prostych ludzi, wyglądałoby znacznie bardziej kolorowo, chociaż głównym kolorem byłaby czerwień.
- Nie twierdzę, że Michael to król zły - tłumaczył się ostatkiem sił przed patrzącym na niego krzywo dworem, zanim jeszcze wywiązała się warka. Odziany był jeszcze w wyczyszczoną zbroję, podszytą ciemnym futrem w miejscu, do którego przypiął czarny płaszcz. Mówiąc, chcąc nie chcąc, położył rękę na mieczu zawieszonym u pasa. Odstawił gdzieś na bok kieliszek w winem, którego swoją drogą i tak nienawidził. Powoli podniósł wzrok na jednego z rozgniewanych członków Czarnej Gwardii, który wystąpił krok przed resztę grupy. Największy z nich, który zbierał się z wyzwaniem go na oficjalny pojedynek stał z tyłu, ze skrzyżowanymi rękoma.
- Nie mówię też, że jest okrutny, naprawdę tak nie sądzę, czasem trzeba żelaznej ręki - powiedział potrząsając głowę i zaciskając wysoko pięść. Wykonał pełny obrót by do wszystkich wyraźnie trafiły jego kolejne słowa. - Twierdzę po prostu, że to idiota, który nie ma zielonego pojęcia o rządzeniu w taki sposób, by nie doprowadzić królestwa do rozpadu. Ma nasrane we łbie i kto tego nie widzi...

***

Gdy już złamał nos najbardziej narwanemu z gwardzistów, o jego rozsądek upomniała się nieuodporniona na alkohol głowa. Powstrzymał gestem kolejnego gwardzistę, który ruszał w jego stronę pełen gniewu i tego co uważał za usprawiedliwioną furię.
Drugą ręką zaczął zdejmować zbroję, bezczelnie zaczął wręczać kawałki metalu dla okolicznych szlachciców, ten któremu wręczył napierśnik, padł na ziemię, ku swojemu szczęściu ciałem uchronił kawałek zbroi od zderzeniem z ziemią. Miecza nie dał nikomu, oparł go o pobliską ławę.
Płaszcz podał dla jednej z dam uśmiechając się ciepło.
- Tylko na chwilę. Będę dozgonnie wdzięczny - poprosił zanim ostatecznie stanął nieco napruty i prawie nagi przed gwardzistą.
- Pięści? Uczciwie? - spytał przeciwnika rozkładając ręce w gościnnym geście. - Jeden na jednego, ale inni mogą ustawić się w kolejkę - ręką wskazał resztę gwardzistów.

W szkole rycerskiej staczał niezliczone pojedynki czy to na miecze czy pięści. Te z których nie wychodził zwycięsko stanowiły dla niego świetną nauczkę. Zawsze wyzywał ponownie tego, który go pokonał po tym jak uznał, że dostatecznie długo ćwiczył pod kątem tego szczególnego przeciwnika i choć nie zawsze przy tej drugiej próbie to ostatecznie dopinał swego i zwyciężał. Teraz jednak miał jedną jedyną szansę w pojedynku. Wiedział, że jeśli zostanie znokautowany, to przeciwnik będzie mógł zmiażdżyć mu głowę swoimi wielkimi łapskami.
Na szczęście sam też nie należał do wątłych, więc mógł liczyć na równie łatwe, czy też równie trudne znokautowanie przeciwnika. Lekko tracił jeśli chodziło o wzrost, bo gwardzista był naprawdę wielki, ale sprowadzenie walki bardziej do parteru, bliskiego zasięgu było i tak tym do czego zawsze dążył. Zresztą tracąc nieco na wzroście, łatwiej było mu wyprowadzić podbródkowy, dający większe szanse na szybko nokaut czy oszołomienie, a z krótszego dystansu, łatwiej było wyprowadzić taki cios.
Nie miał zamiaru bawić się w półśrodki i skupiać się za bardzo na defensywie, bo wielkolud tego z pewnością oczekiwał, że mniejszy jak zawsze przeciwnik będzie uciekał, bronił się aż wypatrzy okazję. Pyron miał serce zawsze z przodu i nigdy się nie cofał. Jeśli miał wygrać to zabijając, tłukąc aż zmiażdży, jeśli przegrać, to ginąc, w rzece własnej krwi, ale i godności.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 22-04-2015, 22:12   #6
 
Kaeru's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumny
Charlotte mrugnęła. Po chwili mrugnęła jeszcze raz. Skinęła głową woźnicy i zaczęła zamiatać.
Chyba potrzebuje nieco więcej wprawy w posługiwaniu się miotłą. Po kilku pierwszych ruchach zauważyła, że cały kurz i pył znalazł się na butach członka Czarnej Gwardii, który wręczył jej to bardzo skomplikowane narzędzie
I to wcale nie tak, że zrobiła to specjalnie.
Kiedy zauważyła swój “błąd” zaatakowała witkami stopy mężczyzny, aby naprawić swoją pomyłkę.
- Przepraszam - odpowiedziała i przeniosła swoje nieprzytomne spojrzenie na twarz mężczyzny, wręczając mu miotłę. - Nie wiem jak to się robi. Byłby pan na tyle uprzejmy, żeby mi pokazać?
- Że co? Z koniem się na mózgi pozamieniałaś?! - krzyknął i silnie popchnął Charlotte do tyłu.
Usilne próby zachowania równowagi nie wyglądałyby odpowiednio wytwornie w mniemaniu szesnastolatki, więc po prostu pozwoliła się przewrócić. Podniosła się na ramiona i spojrzała na swojego oprawcę jakby nawet tego nie zauważyła. Zachowała swoją typową twarz, która przypominała kamienną rzeźbę, nieskalaną ruchem jakiegokolwiek mięśnia twarzy czy mgnienia powieki. Patrzyła na niego tak jakby jednocześnie go nie widziała, jakby jednocześnie tu była i była gdzieś indziej. Może w Skarladii? Może w letniej rezydencji rodziców? Może w zamku jaki pamiętała z dzieciństwa?
Nieśpiesznie wstała, twarzą cały czas zwróconą w stronę mężczyny, tylko po to, aby następnie go zignorować i otrzepać swoją suknie z pyłu.
- To jak? Zabierzesz się do roboty paniusiu czy mam ci dać nauczkę?
Nie rozumiała o co właściwie chodzi. Po co ta brutalność? No i... "paniusiu"? Ona ma dopiero szesnaście lat i już jest "paniusią"? Mogliby jej chociaż pozwolić odpocząć po podróży. Odwiedzić starych znajomych. W końcu widzieli ją po raz ostatni kiedy miała niecałe dwanaście lat, była dzieckiem. A teraz była już u progu bycia kobietą! Jak bardzo się zmieniła? Poznają ją?
Tylko ten pan jej trochę w tym przeszkadza.
Jeśli już ma zamiatać... jeśli już nie ma innego wyjścia... to może to robić dostojnie, z wysoko podniesioną głową!
 
Kaeru jest offline  
Stary 26-04-2015, 14:41   #7
 
Reputacja: 1 Rycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodzeRycerz Legionu jest na bardzo dobrej drodze
Leonel Visigon

Chłopiec spojrzał się dziwnie na szlachcica, po czym w błyskawicznym tempie umknął z kuchni. Najwidoczniej nie miał ochoty spędzić całego dnia na uczciwej pracy, bo wyglądał na takiego, który to podkrada smakołyki przekupkom na targu a nie utrzymuje się z pracy własnych rąk. A praca dzieci nie była w Emerhill czymś obcym.
O dziwo, po jakimś czasie wrócił i pomógł dokończyć Leonelowi krojenie. Krzywiąc się i wycierając ściekające mu po policzkach zły, odburknął tylko, że mężczyzna koniecznie musi iść z nim tego wieczoru do lokalnej tawerny. Widocznie ktoś przymusił go do powrotu, gdyż pod okiem miał purpurowego sińca.

Ethen Emeryk Ironcrest Valarion

Praca Ethena nie była specjalnie ciekawa, a już na pewno nie mogła się równać z jego niegdysiejszymi zajęciami. Musiał ją jednak wykonać, chociażby z powodu przymusu i pilnujących dziedzińca rycerzy Czarnej Gwardii.
Jedna rzecz była jednak ciekawa. Pomijając wszechobecny odór i odchody, mężczyźnie udało się wypatrzeć w podłożu drewniany pierścień. Solidnie wykonany, ozdobiony znakiem dębu, herbem Emerhill. Co ciekawe, nie nosił takich pierścieni żaden szlachcic, a nawet królewscy zbóje. To mogła być okazja do poprowadzenia własnego śledztwa i zniknięcia na jakiś czas z dworu.

Rosalinda de Villon

- Mam tylko jedno życzenie. - orzekł król, robiąc przy tym pogardliwą minę. - Zamknij się i po prostu mnie ujeżdżaj. Taka jest twoja rola Rosalie. - mówiąc to, pogłaskał ją po włosach. - I pamiętaj, to co mówiłem wczoraj nie jest już dziś istotne. Dzisiaj, chcę jedynie twoich cycków i niczego więcej.
Po chwili wstał z łoża i nalał sobie wina z karafki stojącej na kredensie.
- Wiesz co? W sumie to niezła jesteś gdybyś nie była dziwką, pewnie pojął bym cię za żonę. Chociaż nie. Nigdy nie spłodziłbym bękartów z kimś tak niskiego rodu. Twój ojciec nie był wcale bohaterem. - skwitował swoja wypowiedź uśmiechem i odłożył kielich z powrotem na kredens. - Jedyne, co mu się w życiu udało, to spłodzić dla mnie prywatną kurwę. Ale nie przejmuj się kochanie, jeszcze przez jakiś czas mogę w ciebie wkładać swoją męskość. Ekhm... tak czy inaczej możesz już stąd spieprzać. - rzekł, otwierając drzwi i wyrzucając za nią suknię Rosalindy.

Pyron Nilris

- Uczciwie. - odparł wielkolud, rzucając się na Pyrona. Ten zdołał jednak wykonać unik, po czym uderzył go pięścią w tył głowy. Olbrzym, od razu się odwrócił , oddając mężczyźnie pięknym za nadobne i wykonując jeszcze kilka innych ataków, przybił Nilrisa do ściany.
Na szczęście, dzięki swemu wzrostowi zdążył się wymigać przed serią ciosów, które miast niego, przyjęła bazaltowa kolumna. Pięść za pięścią, walka trwała w najlepsze. Żaden z mężczyzn nie wydawał się zdobywać przewagi i po chwili obaj padli na kolana, wyczerpani i spoceni.
- Dobry jesteś. - ocenił olbrzym, przymykając jedno oko. Po chwili, padł ze zmęczenia na posadzkę. Zdawało się, że Pyron wygrał walkę. Kilka dam skryło zarumienione twarze za wachlarzami i spuściło wzrok.
Ciszę przerwał miarowy stukot kanclerzowego kostura. Zbliżał się sam Cecil Winemouth we własnej osobie. Z charakterystyczną dla siebie, pełną powagi minom, zatrzymał się tuż przy Pyronie.
- Możesz mi wytłumaczyć sir, co to ma znaczyć? - rozejrzał się po zebranych wokół dworzanach i wskazał zwieńczonym prostym, drewnianym pierścieniem palcem na omdlałego wielkoluda. - Zabrać go stąd. Przynosicie wstyd całemu królestwu. Cóż za skandal wybuchłby, gdyby na dworze przebywali zagraniczni dygnitarze?

Charlotte Valarion

Po sprzątaniu, Charlotte mogła w końcu udać się do karczmy w której czekał na nią Rick. Klucząc ulicami miasta, zdołała na szczęście do niej dotrzeć. Tak, to musiała być ona. "Bęben Ogra". Cóż za nazwa... .
Niepewnie weszła do środka, rozglądając się na boki. Pomimo niezbyt bogatego wystroju, było tutaj całkiem przytulnie. Stojący na scenie bard wesoło brzdąkał pod kolejne wychylane przez obecnych w tawernie kufle, a stojąca za barem kobieta wyglądała na całkiem miłą, pomimo niezbyt skromnej suknie jaką na sobie miała. Był tylko jeden problem. Nigdzie nie było widać Ricka.
 
Rycerz Legionu jest offline  
Stary 29-04-2015, 23:29   #8
 
Orthan's Avatar
 
Reputacja: 1 Orthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputację
To nie była przyjemna praca szczególnie ze względu na zapach i leżące wszędzie łajno które musiałem uprzątnąć, wolałem już od tego gołębie i pracą jako pomocnik gołębiarza, ale z przymusu to przymus. Niestety pracę którą kazano mi wykonać musiałem zrobić, wolałem z własnej woli nie zadzierać z czarną strażą i nie sprawdzać na własnej skórze plotek obecnie o nich krążących po stolicy.
Gdy tak pracowałem w moje oczy rzucił się leżący na ziemi wśród odchodów drewniany pierścień. Początkowo zdumiałem się, szczególnie że pierścień wyglądał na naprawdę dobrze i misternie wykonany. Podniosłem z ziemi jeszcze bardziej się zdziwiłem na pierścieniu był wyryty znak drzewa dębu, herbem królestwa. Z tego co pamiętałem żaden z możnych którego kojarzyłem i widziałem na dworze, ani żaden z sług naszego nowego króla nie nosił takiego pierścienia. Wydawało mi się to niezwykle interesujące, kto mógł być właścicielem takiego pierścienia i dlaczego właściciel go zgubił, może ktoś go szuka, a także dlaczego na tym pierścieniu był herb królestwa? To był interesujące pytania na które postanowiłem znaleźć odpowiedź, choć na razie wolałem dokończyć zleconą mi pracę i nie za bardzo rzucać się w oczy pilnującym mnie czarnym strażnikom.
Potem kiedy skończę pracę w zagrodzie, odświeżę się i zmienię strój i poszukam odpowiedzi na pytania dotyczące pierścienia. Być może trzeba będzie znaleźć kogoś kto posiada taki sam pierścień, lub na początek zajrzeć do biblioteki i znaleźć informację o herbach i znakach rodowych ziemi Emerhill, być może tam znajdę informację o tym pierścieniu. Lub poszukać kogoś kto wykonał ten pierścień lub pierścienie, ale w każdym razie należało zachować ostrożność, lepiej nie budzić podejrzliwości u królewskich sług dziwnymi pytaniami. Kończąc swoje przemyślenia schowałem pierścień do sakiewki i zająłem się dalej swoją pracą.
 

Ostatnio edytowane przez Orthan : 01-05-2015 o 15:54.
Orthan jest offline  
Stary 03-05-2015, 15:03   #9
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Pyron wzruszył ramionami, uspokajając ciało i zaczynając odczuwać rzeczywisty ból po pojedynku. Orzeźwiający i pobudzający ból.
- Nie większy wstyd niż ten który przynosi nam obecny król - powiedział siarczyście spluwając w bok krwią. - Poza tym to oni nalegali na walkę. Niegrzecznie z mojej strony byłoby odmówić samej Gwardii, czyż nie? - spytał odwracając się od kanclerza i odzyskując kawałek po kawałku swoje ubranie i zbroję, którą mozolnie zaczął sam zakładać. Naprawdę potrzebował giermka, by tak długo się z tym nie partolić.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 03-05-2015, 16:05   #10
 
Kaeru's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumny
Powrót do stolicy był jak odkrywanie całego miasta na nowo. Gdy była dzieckiem rodzice nie pozwalali jej chodzić samej po mieście, ani tym bardziej zwiedzać przybytki takie jak karczmy i gospody. Teraz, gdy wróciła, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że tak naprawdę nie znała tego miejsca. Nie wiedziała czy “Bęben Ogra” był tu wcześniej, czy może jest to coś nowego. Zauważyła parę znajomych sklepów, ulice, którymi wydawało jej się, że kiedyś przechodziła, może nawet zamieniła kiedyś parę słów ze starszą panią, która właśnie wyglądała przez okno swojego domu, doglądając porządku na zewnątrz.
“Bęben Ogra” z miejsca zyskał jej sympatie. To było przyjemne miejsce, miała ochotę tu zostać i posłuchać wesołego brzdąkania barda. Zatęskniła za strunami harfy pod swoimi palcami. Tylko grając mogła dać upust swoim uczuciom, które każdego dnia odpychała jak najdalej od swojego ciała. Czuła się jakby wyrzekała się wtedy części samej siebie, ale musiała to robić. Tak, to było słuszne, właśnie taka powinna być.
Powoli podeszła do kobiety stojącej za barem, poruszając się jak dama, mimo swojej ubrudzonej pyłem sukni. Przez tyle lat weszło jej to w nawyk.
- Pani - zagadnęła Charlotte skłaniając lekko głowę. - Szukam niejakiego Ricka. Miał tu na mnie dzisiaj czekać. Może widziała go pani?
 
Kaeru jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172