Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-05-2015, 22:17   #11
 
NightShot's Avatar
 
Reputacja: 1 NightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodze
Cassadrene dotarła na plac przed świątynią bez większych przeszkód. Starała się kroczyć dumnie, niby nie zwracając uwagi na przepychający się tłum. Wkrótce jednak zorientowała się, że jest to bezcelowe. W chaosie nikt nie zwracał uwagi na najemniczkę. Na miejscu spodziewała się jakiegoś przemówienia, może kazania, ale na pewno nie egzekucji mordercy arcykapłana. Śmierć duchowego przywódcy była sama w sobie podejrzana lecz dziewczynę bardziej zastanowił morderca. Był to tylko chłopiec. Cassie zastanowiła się jakim sposobem mógłby on przeniknąć tak głęboko w wspólnotę, miejąc w planach zabójstwo. Kapłani potrafili przecież wyczuć negatywne emocje. Czuli by jego żądzę. Co nim mogło kierować ? Czym zasłużył sobie arcykapłan ? Jedyne co mogło popchnąć kogokolwiek do tak wielkiego grzechu był patriotyzm - chęć umocnienia pozycji państwa, obniżanej brakiem wsparcia tak ważnej osoby w hierarchii społeczeństwa. W takim przypadku chłopiec nie płakałby. Stałby z dumnie podniesioną głową, przyznałby się do wszystkiego. Może po prostu był szaleńcem ?Cassie w przeciwieństwie do innych nieskandowała " Zabij go ! Zabij !". Wiedziała, że kara jest słuszna. Wiedziała, że tak trzeba. Mimo wszystko jednak nienawidziła patrzeć na śmierć, co kontrastowało z jej zawodem. Cassedrene widząc jak kat unosi topór pochyliła głowę. Z jej oczu popłynęły łzy. Starła je szybko.
Ktoś mógł zobaczyć, a nie chciała wzbudzać zainteresowania. Gdy egzekucja skończyła się, dziewczyna zaczęła przepychać się do wyjścia, nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Zamierzała opuścić miasto. Nie znalazla tu zatrudnienia, a szukać dalej nie chciała. Wolała uciec - byle dalej od tego miejsca.
 
__________________
Nie uciekaj przed snajperem - zginiesz zmęczony.
NightShot jest offline  
Stary 27-05-2015, 23:56   #12
Bob
 
Bob's Avatar
 
Reputacja: 1 Bob jest na bardzo dobrej drodzeBob jest na bardzo dobrej drodzeBob jest na bardzo dobrej drodzeBob jest na bardzo dobrej drodzeBob jest na bardzo dobrej drodzeBob jest na bardzo dobrej drodzeBob jest na bardzo dobrej drodzeBob jest na bardzo dobrej drodze
Eliar dopiero co dotarł do Uiop. Był zmęczony długą podróżą i głodny, wiec nie było niczego dziwnego w tym, że udał się do karczmy.
- Zjem, odpocznę i może dowiem się czegoś o tutejszej zwierzynie od wieśniaków. - pomyślał.
W karczmie zajął miejsce przy stole razem ze starszym mężczyzną, wyglądającym na jednego z bogatszych mieszkańców wioski oraz drobną dziewczyną w kapturze, która nie wyglądała na mieszkankę wioski. Eliar również musiał wyglądać na przyjezdnego. Był załadowany całym swoim dobytkiem, który składał się z luku myśliwskiego, który razem z kłączem strzał zawinął w płótno, tak by nie wzbudzać podejrzeń, bo przecież nie co dzień pojawia się w wiosce obcy człowiek uzbrojony w łuk oraz niewielki, skórzany worek, w którym trzymał rzeczy osobiste i niezbędne narzędzia. Zamówił kufel piwa i strawę, za które zapłacił jednymi z ostatnich posiadanych przez niego monet i zaczął się posilać. W trakcie uczty przysłuchiwał się rozmową innych gości. Zaniepokoiła go trochę wiadomość o zbliżającej się wojnie "Dopiero co tu przyszedłem, a już trzeba będzie się wynosić." żalił się w duchu. Eliar skończył jeść, a dziewczyna, która towarzyszyła mu przy jednym stole wyszła, natomiast starszy mężczyzn wdał się w dyskusje z wieśniakami, którzy rozmawiali o wojnie. Eliar natomiast postanowił rozejrzeć się za jakimś myśliwym, który mógłby powiedzieć mu coś na temat łowiectwa w okolicy wsi, a jako, że w karczmie nikogo takiego nie znajdzie, to opuścił oberże.
 
Bob jest offline  
Stary 29-05-2015, 10:05   #13
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
- Cieszę się ze się dogadaliśmy. - mężczyzna w czarnym płaszczu poklepał swoją lewą dłonią Acceliusa po ramieniu, po chwili chwycił go za nie z całej siły, zabrzmiały dzwony, ale mężczyźni zachowywali się jakby nawet ich nie usłyszeli. - Moi przyjaciele wyniosą twój towar do powozu który czeka na zewnątrz, a ja sobie w międzyczasie tu z tobą postoje, co by nie przyszło ci do głowy coś głupiego, gdyby przyszło bardzo byśmy się pogniewali...
- Nie ależ skąd- powiedział ironicznie. Gdy tamci dwaj wynosili jego rzeczy wtem odezwał się koleś trzymający Arachne.
- Albo wiesz co..... Steve! - mężczyzna który trzymał Acceliusa zwrócił się w stronę kolesia który właśnie wychodził z magazynu - Może zabierzemy tego kowala ze sobą? Zawsze nam się przyda ktoś kto potrafi wyrabiać porządną broń. Upuścił miecze mężczyzna o białych włosach.
- Mówisz do mnie?... - zapytał ironicznie mężczyzna o białych włosach jednocześnie rozglądał się za siebie i wskazał na siebie. -...czy do mojego buta, który ci zaraz ryj z kopie.- powiedział mężczyzna i kopnął go prawą nogą w jego lewą nogę.


Accelius próbował kopnąć trzymającego go, barczystego mężczyznę w czarnym płaszczu prosto w lewą nogę, w tym samym momencie mężczyzna chwycił kowala za kończynę którą próbował wykonać atak i uśmiechnął się drwiąco, żółte, paskudne zęby sprawiały ze uśmiech wyglądał wręcz paskudnie, groźnego wyglądu mężczyźnie nadawały długie, przysłaniające oczy i niemalże całą twarz, czarne włosy.
- Uspokój się kowalu, bo stanie ci się krzywda. - powiedział uspokajającym tonem - A byłaby wielka szkoda gdyby tak znany z wyśmienitych wyrobów kowal miał przypadkiem wypadek.

-Ja ci dam kurwa wypadek!!!- warknął mężczyzna o białych włosach jednocześnie uderzając jegomościa w twarz lewą ręką zaciśniętą w pięść.

Accelius próbował uderzyć mężczyznę z pięści prosto w twarz, kiedy ten zorientował się ze w jego stronę nadciąga cios podciągnął trzymaną nogę do góry wywracając białowłosego prosto na podłogę, głośny huk rozległ się po całej kuźni, mężczyźni którzy właśnie wynosili bronie spojrzeli na swojego towarzysza.
- Dasz sobie z nim radę? - zapytał jeden z nich. Czarnowłosy kiwnął głową twierdząco
- Tak, tak, zajmijcie się towarem. - odparł mężczyzna patrząc prosto na leżącego na podłodze Acceliusa.

Accelius szybko wstał z podłogi i chwycił jegomościa za kark próbując go udusić. -I co teraz kamracie?- zapytał ironicznie Arachne.

Kiedy Accelius próbował się podnieść, mężczyzna nadepnął prosto na jego nogę.
- Ty poważnie próbujesz się stawiać trzem uzbrojonym napastnikom którzy mają cię w garści? - zapytał mężczyzna i lewą dłonią odgarnął włosy z oczu, jego spojrzenie było wyjątkowo spokojne, biło z niego mądrością i życiowym doświadczeniem, ale i zrozumieniem, nie wydawał się zbyt przerażający jak na bandatyę. - Byłbyś naprawdę przydatny. - mężczyzna wyjął z pochwy miecz i skierował prosto w stronę Acceliusa - Dajemy ci szansę, żyj w naszym, nowym, lepszym świecie, albo umrzyj w swoim, zepsutym do szpiku kości, starym.

-Zaraz ci ten miecz w dupę wsadzę- powiedział mężczyzna i wolną nogą podciął rywala. -A tak w ogóle to co oferujesz?- zapytał się z zaciekawieniem w oczach.

- Powiedz mi, kowalu, co sądzisz o inkwizycji, o wierze, religii? - zapytał mężczyzna bacznie obserwując Acceliusa by ten przypadkiem nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów. - Wyobraź sobie, ze moja żona i córka zostały oskarżone o bycie wiedźmami tylko dlatego ze mojej żonie wyrosła na twarzy kurzajka a córka ubierała się na czarno, świetnie funkcjonujący system, nie sądzisz?

-Co ma do tego moja wiara, co?- zapytał się mężczyzny. -Trochę boli ,auć ,może pan ze mnie zejść, by się lepiej gadało, co nie?- Jęknął z bólu. -Może przejdziemy do "polityki" co?- miał na myśli dyplomację.

- Dzisiaj rozpocznie się czas zmian. - odpowiedział zimno mężczyzna, w jego głosie można było wyczuć jakąś niepokojącą nutkę, coś co przyprawiało o dreszcze, jednocześnie zignorował on prośbę Acceliusa i jak gdyby na złość jeszcze mocniej przyszpilił jego nogę do podłogi. - Czas w którym wreszcie sięgniemy po broń i zaczniemy zaprowadzać nowy ład i porządek, nie pozwolimy sobie żyć w takim świecie, stworzymy własny, lepszy, ku chwale naszego prawdziwego pana.
Spokojny i inteligetny wyraz twarzy mężczyzny sprawiał ze pomimo fanatycznych słów wydawało się ze wie co
mówi i robi.

-Dobra!!! Dobra!!!- jęknał raz jeszcze. -Przyłącze się do was, tylko puść moją nogę.- powiedział jękliwym głosem.

- Mam nadzieje ze to nie są próżne słowa. - odparł mężczyzna i obrócił miecz po czym nachylił się nad Acceliusem uderzając go między oczy rękojeścią, przed białowłosym ukazały się gwiazdy
- Obudzisz się w lepszym miejscu.
Zaraz potem obraz zaczął się zamazywać i kowal stracił przytomność.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036

Ostatnio edytowane przez Adi : 29-05-2015 o 19:52.
Adi jest offline  
Stary 22-04-2016, 18:56   #14
 
Egzio's Avatar
 
Reputacja: 1 Egzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie coś
Rozdział 2
Prawo do nienawiści


Accelius zaczął powoli się budzić, czuł ze ziemia potwornie się trzęsie, gdy otworzył oczy, znajdował się w powozie który właśnie przejeżdżał przez usianą kamieniami ścieżkę. W powozie poza nim znajdowało się pięciu mężczyzn, wszyscy nosili ślady ran i brudu na ubraniach. Jeden z nich, o długich czarnych włosach właśnie prowadził jakiś monolog, gdy po chwili spojrzał na otwierającego oczy Acceliusa
- Ciebie też złapali? - zapytał i zbliżył się do Acceliusa, pozostali mężczyźni przyglądali się im w milczeniu. - Znam cię. Wykułeś dla mnie swego czasu miecz. Ten sam który nosiłem z rycerską godnością, i ku chwale bogów walczyłem o nasze miasto do samego końca. Wszyscy walczyliśmy.
Pozostali mężczyźni kiwnęli twierdząco głowami od niechcenia, każdy z nich był wycieńczony. Czarnowłosy podniósł się, kiwał się delikatnie na boki pod wpływem podskakującego powozu.
- A teraz wszystko nam odebrano! - ryknął wściekle - Znieważono nas, i naszą wiarę, naszczano na naszego boga i zaśmiano mu się prosto w twarz, a nas zniżono do roli niewolników, a cała wina leży po stronie heretyków! - mężczyzna uderzył się z pięści w pierś - Zamierzam walczyć do końca, nie dam się złamać, wstańcie, walcie w drzwi, krzyczcie ile sił, zgińcie jak mężczyźni, z imieniem boga na ustach!
- Brzmisz jak pieprzony fanatyk. - rzucił jeden z mężczyzn, ogolony na łyso który siedział przy ścianie bawiąc się złotą monetą trzymaną w dłoniach - Bogowie nie zwracają uwagę na samobójców, jeśli chcesz poświęcać życie, proszę bardzo. Ale nie licz na to ze w ten sposób im się przypodobasz.
- Tu nie chodzi tylko o bogów. - odezwał się czarnowłosy i spojrzał na łysego mężczyznę przy ścianie - Ale i o naszą godność. Jesteśmy wojownikami, chcesz do śmierci usługiwać heretykom jako niewolnik?
- Oczywiście ze nie, jebany naiwniaku. - rzucił kolejny mężczyzna o krótkich, brązowych włosach z ogromną blizną na twarzy która ciągnęła się od lewego ucha do podbródka. - Będziemy szukać okazji żeby się zwinąć, ale nie damy się nabić na oręż w imię pierdolonej godności.
 

Ostatnio edytowane przez Egzio : 23-04-2016 o 19:51.
Egzio jest offline  
Stary 23-04-2016, 12:57   #15
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Acceliusowi coś się z facjatą stało, bo nagle wypiękniał i włosy miał blond, ale mniejsza z tym. Arachne powoli dochodził do siebie po ciosie otrzymanym w jego piękną buźkę. Usłyszał jakiś kolesi i czuł po sobie, że się przemieszcza. Nagle ktoś go zapytał.
-Yyy tak mnie też - w głowie mu jeszcze huczało od ciosu mieczem. Rozejrzał się wokół i ujrzał, że było tam kilku mężczyzn pewnie byli tak jak on niewolnikami.
-To dziwne, że mnie znasz iż ja cię nie kojarzę, ale może przez to, że dostałem w łeb - powiedział Accelius i spojrzał się, w którym kierunku mogli zmierzać. Blondyn przypatrywał się tylko pozostałej piątce mężczyzn w powozie jak wymieniają zdania na temat swoich poglądów.
Za honor. Nie będę więziony jak jakiś jebany chłop - pomyślał Arachne. Jakby był przywiązany to by pokombinował z linami jakby tu je rozwiązać zanim dotrą na miejsce.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 23-04-2016, 16:47   #16
 
Egzio's Avatar
 
Reputacja: 1 Egzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie coś
Na niebie powoli zaczęły pojawiać się czarne chmury a wiatr gwałtownie poruszał drzewami. Zbierało się na ulewę.
Kruk rozdziobywał rozkładające się ciało wilka leżącego na poboczu, oderwał spory kawałek mięsa i połknął je w całości, w pewnym momencie przerwał spożywanie posiłku, usłyszał odgłosy nadjeżdżających powozów, spojrzał w prawo, dziesiątki powozów jechały przez usianą kamieniami ścieżkę jeden za drugim.
- Więcej ich matka nie miała? - westchnął kruk i spojrzał na ciało wilka, wnętrzności wypływały z jego brzucha a puste, pozbawione życia oczy wpatrywały się wprost na niego, nadal szczerzył kły - Nie lubię kiedy moje ofiary są bezosobowym pokarmem, to naprawdę zabija całą przyjemność z obcowania z przepysznym mięskiem, a więc, nazwę cię Tommy, Tommy, z przykrością oznajmiam ze muszę lecieć, pozostałe kruki nie będą tak rozmowne jak ja, ale dotrzymają ci towarzystwa. Pa pa. - ponownie spojrzał na zbliżające się powozy i wzbił się w powietrze.


Accelius nie był związany. Czuł jedynie okropny ból głowy w punkcie między oczyma, najprawdopodobniej znajdował się tam siniak.
- Nie znasz mnie... - odparł mężczyzna - Ponieważ byłem tylko jednym z wielu twoich klientów. Masz prawo nie pamiętać, lecz ja pamiętam twe ostrza, podobnie jak wielu z nas, tu obecnych. Towar z najwyższej półki. Musisz wiedzieć ze wraz z twą bronią godnie reprezentowałeś nasze bóstwa.
- Zatrzymajcie wozy - krzyknął ktoś na zewnątrz. Gdy dyliżans się zatrzymał, wszyscy mężczyźni skierowali swój wzrok w stronę drzwi przy których ktoś właśnie majstrował, te po chwili otworzyły się z głośnym zgrzytem, przed nimi stał mężczyzna o długich czarnych włosach spiętych w kuc, trzymał właśnie rękojeść miecza zwisającego z pochwy przypiętej do pasa po lewej stronie.
- Nawoływanie do buntu. - odparł i spojrzał na długowłosego który właśnie stał przyglądając się Acceliusowi - Jeśli sądzicie ze jesteśmy głusi, grubo się mylicie.
Mężczyzna wszedł do powozu, pozostali strażnicy którzy znajdowali się po bokach próbowali go powstrzymać, ale ten uspokoił ich gestem uniesionej dłoni.
- Poradzę sobie. - odparł, przyjrzał się każdemu więźniowi z osobna - Jeśli któryś z was naprawdę ma tyle odwagi by się nam przeciwstawić, oto macie okazje, drzwi stoją przed wami otworem.
Mężczyzna który przed chwilą prawił kazania o godności i o walce z imieniem boga na ustach, stał i przypatrywał się przybyszowi w milczeniu.
- Tak myślałem. - rzucił a na jego twarzy pojawił się drwiący uśmieszek. Jeden z mężczyzn, wielkolud o groźnej twarzy który dotychczas nie odezwał się ani słowem, podniósł się i spojrzał prosto w oczy przybysza.
- Pamiętasz jeszcze? - zapytał olbrzym, czarnowłosy skinął głową twierdząco
- Franklin, oczywiście ze pamiętam, jesteś największym zwierzęciem jakiego miałem okazje spotkać, zabiłeś moją kuzynkę a potem posiekałeś na drobne kawałeczki dziesięciu wojowników... - odparł mężczyzna, Franklin skinął głową twierdząco.
- I zabije i ciebie, kiedy przyjdzie na to pora. - odparł i ponownie usiadł na ziemi. Czarnowłosy zaśmiał się cicho i ruszył w kierunku wyjścia.
- Wiesz Franklin, nie sądzę byśmy mieli okazję się jeszcze spotkać. Szybko cię utemperują, ewentualnie zabiją, co jest bardziej prawdopodobne, jesteś człowiekiem zepsutym do szpiku kości, z takimi można poradzić sobie tylko w jeden sposób. Powodzenia więc życzę. Bawcie się dobrze! - rzucił na pożegnanie po czym spojrzał na Acceliusa - Wstawaj młody, idziemy. Wybacz ze cię tu wrzuciliśmy, wynika to z niekompetencji naszych ludzi, miałeś znaleźć się w zupełnie innym wozie. Nie chcemy cię zniewalać, wolelibyśmy żeby wszystko odbyło się w pokojowych warunkach, jeśli można. Kiepski początek, ale przyszłość może okazać się dla ciebie jak i dla nas bardziej owocna.
Mężczyzna z blizną parsknął śmiechem
- I oto nasz wspaniały kowal, człowiek któremu rzekomo jesteśmy kurewsko wdzięczni odchodzi wraz z pierdolonymi poganami, ktoś ma jeszcze coś do dodania? - zapytał
 

Ostatnio edytowane przez Egzio : 23-04-2016 o 19:59.
Egzio jest offline  
Stary 24-04-2016, 12:38   #17
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Arachne nadal czuł ostry ból między oczami po uderzeniu rękojeścią przez jegomościa w kuźni blondyna.
To ma być to lepsze miejsce? - pomyślał zielonooki mężczyzna gdy ktoś zatrzymał powóz po czym powiedział na głos -Kim ty jesteś gnoju - powiedział Arachne gdy gość wszedł do powozu. Accelius nic nie odpowiedział tylko przypatrywał się mężczyźnie z długimi czarnymi włosami. Wtem ktoś z powozu przemówił do blondwłosego mężczyzny.
-W takim razie gdzie ja miałem być! Co!? - po czym chciał odepchnąć jegomościa. Był wściekły na to gdzie się obecnie znajdował po czym dodał -Bardziej owocna! Gadaj gdzie jesteśmy. No dalej! - zirytował się Accelius zapominając o bólu głowy.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036

Ostatnio edytowane przez Adi : 24-04-2016 o 12:41.
Adi jest offline  
Stary 23-06-2016, 14:50   #18
 
Egzio's Avatar
 
Reputacja: 1 Egzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie coś
Czarnowłosy spojrzał na Acceliusa obojętnie, pozostali w wozie przyglądali się im z wyraźnym zainteresowaniem a co poniektórzy z oburzeniem.
- No i co pieprzysz ze pogan, jak nawet nie wie ki chuj tu się znalazł... - rzucił ktoś w kierunku mężczyzny z blizną, ten z kolei oparł się o ścianę i westchnął głośno - Widać żeście niedokształceni, nie powiedziałem ze kowal jest poganinem, ale chyba nie bez powodu chcą go stąd zgarnąć, nie? Chcą żeby im broń kuł! Założę się o sto koron ze nie odrzuci propozycji... - Mężczyzna położył dłoń na ramieniu Acceliusa w geście uspokojenia i spojrzał prosto w jego oczy, spojrzenie mężczyzny natychmiast złagodniało, można było dostrzec w nim coś, co przypominało troskę.
- Kim jestem? Nazywam się Vincent. Miasto i twoja kuźnia spłonęły, Acceliusie, co w żadnym wypadku nie znaczy ze jesteś dla nas bezwartościowy. - mężczyzna wskazał na pozostałych mężczyzn znajdujących się w powozie - Tutaj wrzuciliśmy głównie zbrodniarzy stawiających nam opór. Nie dojdzie do żadnej egzekucji, nie jesteśmy złymi ludźmi, jeśli o to pytasz. A więc, czy mógłbym wyjaśnić ci wszystko w bardziej sprzyjających przyjaznej konwersacji warunkach?
Mężczyzna z blizną parsknął śmiechem
- Kowalu! Jak nie chcesz stracić szacunku nie tylko w naszych oczach, ale w oczach całego narodu, jebnij mu z główki w ten pusty czerep! - krzyknął
 

Ostatnio edytowane przez Egzio : 15-11-2016 o 18:44.
Egzio jest offline  
Stary 26-06-2016, 12:10   #19
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Accelius uspokoił się czując dłoń na swoim ramieniu po czym zastanowił się nad odpowiedzią.
Rachshan moje miasto. Kuźnia spalona? Niemożliwe - pomyślał blondyn.
-Skąd wiesz jak się nazywam? - zapytał Arachne. Mężczyzna spojrzał na powóz, którym jechał.
-Nie nie możesz - powiedział spokojnie Accelius i jebnął pajacowi z Zidane’a dodając -Teraz możemy rozmawiać - powiedział blondyn pochylając się nad przeciwnikiem, by chwilę później wrócić do powozu.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 15-11-2016, 16:11   #20
 
Egzio's Avatar
 
Reputacja: 1 Egzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie cośEgzio ma w sobie coś
Uderzony mężczyzna złapał się prawą ręką za głowę, dwójka strażników przyglądających się całej scenie wparowała do powozu, trzymając dłonie na rękojeściach swoich mieczy.
Czarnowłosy podniósł lewą dłoń do góry, nakazując strażnikom zatrzymać się.
- Wracajcie na zewnątrz. To sprawa między mną a kowalem. - odparł, strażnik stojący po prawej stronie pokręcił przecząco głową.
- Wybacz panie, ale dostaliśmy rozkazy, mamy chronić pana za wszelką cenę. - odparł - Zostaniemy tutaj, dopóki nie opuści pan powozu, sir.
- Sami jesteście temu winni. Umieszczanie tutaj Acceliusa nie było specjalnie z waszej strony błyskotliwe. - odpowiedział karcąco czarnowłosy.
- Sir, zapewniamy ze nie mieliśmy nic z tym wspól...
- Milczeć! - krzyknął czarnowłosy i rzucił gniewne spojrzenie dwójce strażnikom - Skoro zamierzacie tu stać, to przynajmniej darujcie sobie te cholerne wymówki.
Mężczyzna przyjrzał się rozgniewanemu kowalowi, i spróbował położyć rękę na jego ramieniu.
- Nim zwrócisz się przeciwko nam... - zaczął - Czy pozwolisz, ze przedstawię ci nasz punkt widzenia? I z łaski swojej nie strzelisz mi ponownie w pysk?
Dopiero po kilku sekundach wszyscy zorientowali się, ze od minuty są obserwowani przez kobietę w długiej czarnej sukni, sięgającej jej aż po kostki. Miała krótko przystrzyżone blond włosy i usta pomalowane czarną szminką. W milczeniu stała tuż przed powozem, przyglądając się zaistniałej sytuacji.
- Acceliusie. - odparła - Chodź ze mną. - spojrzała na czarnowłosego mężczyznę - Przepraszam za ten cyrk. Vincent nigdy nie miał odpowiedniego stosunku do ludzi.
- Narasho... - powiedział cicho Vincent i skinął głową twierdząco. - Przepraszam, wiem ze to nieodpowiedni moment, ale muszę spytać. Jak się tu znalazłaś?
- Kazano mi złożyć raport. Oddziały twojego wuja, Enivira podążyły w ślad za wami. - rzuciła obojętnie - Najprawdopodobniej do wieczora zostaniecie wytropieni.
- Ha! Oby was wszystkich wyrżnęli! - krzyknął mężczyzna z blizną, jeden ze strażników uderzył go rękojeścią miecza w nos, rozległo się głośne chrząknięcie. Mężczyzna złapał się dłonią za nos, spomiędzy jego palców wypłynęła krew.
- Uspokoić się, bo wszyscy oberwiecie. - ostrzegł strażnik.
Pozostali więźniowie siedzieli w milczeniu, starając się nie zwracać na siebie uwagi. W napięciu oczekiwali na dalszy rozwój wypadków. Jedynie olbrzymi mężczyzna nazywany Franklinem siedział obojętnie z zamkniętymi oczyma i rękoma splecionymi na piersi.
- Co sugerujesz, Narasho? - zapytał Vincent
- Nie dać się zabić. Porozmawiamy później, Vincencie. Na razie nic wam nie grozi. Acceliusie, byłbyś łaskaw? - zapytała
- ,,Wam''? Dlaczego mówisz tak, jakby ciebie to nie dotyczyło? - zapytał Vincent wyraźnie urażony.
- Nie łap mnie za słówka, nie mam teraz czasu na twoją błazenadę . - rzuciła posyłając mu lodowate spojrzenie.
- Na miłość boską Narasho! To wojna! - zaczął Vincent - Każdego dnia otwieram oczy, z nadzieją ze to wszystko było tylko i wyłącznie przerażającym snem. Żyję w ciągłym strachu, myśląc o tym wszystkim co wydarzyło się tamtego dnia... po tym wszystkim zostałaś mi tylko ty, a ty z kolei nie wykazujesz nawet cienia zainteresowania! Zjawiasz się po kilku dniach z raportem, mówisz mi, ze ja i moi ludzie jesteśmy tropieni przez Enivira, a potem znowu zamierzasz zniknąć, zresztą... gdzieś ty do cholery się podziewała?! Bałem się o ciebie!
- Nie tutaj, Vincencie. Między nami nic nie ma. Twój ojciec nie żyje, nie mam już żadnych zobowiązań w stosunku do twojej rodziny. Pomagam ci z czystej przyzwoitości. - warknęła Narasha - Acceliusie, wyjdziesz?
- Między nami nic nie ma... - powtórzył cicho Vincent, jak gdyby nie dowierzając, Accelius dostrzegł ze mężczyzna z całych sił zaciska pięści.
[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/70/97/25/709725a844504e0618800e5ee9342c87.jpg[/MEDIA]
 

Ostatnio edytowane przez Egzio : 16-11-2016 o 18:02.
Egzio jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172