Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-06-2015, 10:34   #1
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Przygody niegrzecznej Marceliny [18+]

W pewnym mieście, w pewnym pokoju


Dla Nadii ten dzień zaczął się przyjemnie. Zaczął się popołudniu. Gwar ulicy dotarł do jej uszu i wybudził ze snu. Łóżko było wygodnie, chociaż nieco skrzypiało kiedy się poruszała.

Pokój był niewielki, ale przytulny. Na stoliku było dużo papierów, na półkach było dużo książek, niektóre miały nawet złote grawerunki. Można było dostrzec ubrania rozrzucone na podłodze, zdecydowanie męskie. Pod ścianą stała lutnia, zdecydowanie mocno zużyta. Był też flet, fujarka, bębenek, kastaniety i zapewne wiele innych, ale zginęły gdzieś pod bałaganem. Rudowłosa nie miała nic przeciwko takiemu lenistwu. Powolnym ruchem zsunęła z siebie koc, odsłaniając nagie, szczupłe ciało. Długie włosy leżały rozrzucone w nieładzie na poduszkach, gdy dziewczyna przeciągała się rozkosznie, pomrukując przy tym z przyjemności. Podobnie jak wiele innych, ta noc należała do intensywnych. Przesunęła dłońmi po dużych sutkach, twardniejących na wspomnienie tego co się działo. Leniwie uniosła zgięła jedną nogę w kolanie i odrobinę uniosła głowę. Tak jak myślała, krótkie włoski na łonie, przycięte w wąski pasek, były pozlepiane sokami miłości. Ciekawie rozejrzała się po pomieszczeniu, jakoś wcześniej nie miała do tego głowy, przy okazji zastanawiając się, gdzie podział się jej kochanek.
Jakby na zawołanie do pokoju wszedł młody człowiek. Był kolorowo ubrany, a na jego twarzy zaraz znalazł się szelmowski uśmiech, wykrzywiający jego wąsy, gdy tylko zobaczył nagą kobietę.

- Ach witaj mój ty rudziku. Wyspana? - wkroczył do środka zręcznie omijając swój bałagan. Niósł kolejną stertę papierów i książek, które właśnie z hukiem położył na stole. Nadia znała go. Nazywał się Ludius. Bard i uczony, a przynajmniej za takiego lubił uchodzić. Dziewczyna miała okazję już kilkukrotnie zejść się z nim. Teraz zaś mogła złowić spojrzenie jego ciemnych oczu. Przyglądał się jej piersiom czerpiąc z tego wyraźną przyjemność.

Bez odrobiny skrępowania uniosła się na łokciach, jeszcze lepiej prezentując mu to, co tak przyciągało jego wzrok. Nie miała dużych piersi, cieszyła się natomiast dużą ich jędrnością.

- Dzień dobry - wymruczała w odpowiedzi leniwym, odrobinę zachrypniętym po przebudzeniu głosem. - Wyspana i gotowa - uśmiechnęła się co najmniej dwuznacznie.
- W to nie wątpię rudziku, a co z twoimi planami na noc? Jakiś skok? Coś co mógłbym później opisać jako wspaniałą przygodę niegrzecznej Marceliny? - Ludius miał na myśli oczywiście powieść, o tematyce wielce niestosownej, której bohaterką była Nadia. Oczywiście z zachowaniem wszelkich szczegółów… poza imonami i nazwami.

Co zaś się tyczyło łotrzycy i jej planów na jakikolwiek najbliższy czas, to było kilka kuszących propozycji. Najbardziej jednak pośród wszystkich podszeptów krążyła wieść o szchlachciance, która zaczęła chwalić się jakoby w jej posiadaniu zaczarowany naszyjnik. Bogato wysadzany, okuty w złoto i jeszcze umagiczniony. To była wisienka na torcie, bo oczywiście w jej posiadaniu były też inne kosztowności… jak chociażby zestaw jej biżuterii.

- Myślałam o wyjściu do lasu i oswojeniu jakiegoś wielkiego potwora… - nie zmieniła zmysłowości swojego głosu, oblizując językiem swoje pełne, ciemne wargi. I dopiero po kilku sekundach się roześmiała. - Jest coś co interesuje mnie w mieście - przyznała, jeszcze nie mając ochoty zmieniać swojej pozycji na łóżku. - Mam ochotę udać się na pewne… przyjęcie.
Mężczyzna przygryzł wargi. Kręcąc głową podszedł do drzwi i zamknął je na klucz. Z jego ust wyszło “kogo ja oszukuje”.

- Znaczy, że masz czas jeszcze trochę czasu..? - stanął nad łóżkiem górując nad dziewczyną. Jego spodnie zdradzały, że wcale nie był odporny na jej wdzięki… co z reszta było tylko potwierdzeniem ostatniej nocy.
A ona uwielbiała go kusić, także tak całkiem bezpośrenio. Rozchyliła na chwilę uda, pokazując mu przez ułamek sekundy ciągle mocno zaróżowione po nocnych harcach łono.

- Muszę się przyszykować. Znaleźć odpowiednią suknię, przygotować włosy… to zajmuje tak dużo czasu, że chyba powinnam już zaczynać - na ustach zadrgał jej delikatny uśmiech.

Mężczyzna zacisnął usta w kreskę.
- Rudziku… nie bądź sukubem… - jego wzrok rozmazał się kompletnie błądząc po jej ciele.

- Sukubem? Chciałbyś, bym miała ogon i różki? - kusiła go dalej, przekręcając na bok i wkładając jeden z palców do ust. Już mokrym zaczęła wodzić wokół sutka. - Życzenia powinno wypowiadać się na głos, misiu.

- Ach ty… - mężczyzna chyba sięgnął swoich granic.
- Chcę się zanurzyć w twoich sokach rudziku - zaczął się przechylać w jej stronę.
- Tych sokach? - spytała z uniesioną brwią, podnosząc jedno kolano w górę. - Musisz być świadom, że obecnie jest tam więcej twoich niż moich…

- Pieprzyć to - mężczyzna poddał się grawitacji przygniatając swoim ciężarem kobietę do łóżka. Mocno wpił się ustami w jej własne, soczyste wargi. Jedna dłoń od razu przejechała po barku i wplątała się w jej rude włosy.

Przyjęła go uchylonymi wargami, wychodząc mu naprzeciw swoim językiem i splatając się z nim w namiętnym tańcu. Jej małe, ciepłe ciało nie stawiało oporu, gdy przygniatał ją do łóżka. Wręcz jeszcze zachęcało. Położyła dłoń na policzku mężczyzny, starając się jeszcze pogłębić ten pocałunek.
Języki śliskie od śliny wiły się wewnątrz ust się podniecając oboje kochanków. Ubranie ocierało się o delikatną skórę dziewczyny, a mężczyzna ślepo wodząc drugą, uwolnioną z włosów, po krągłej piersi. Zaraz jednak sięgnął do kołnierza szarpiąc go nerwowo starając się pozbyć niepotrzebnego odzienia. Pomagała mu na ile mogła, chwytając za dolną część koszuli i z niecierpliwością równą jego, próbując ściągnąć mu ją przez głowę. Nie przerywała pożądliwego pocałunku, wciągając w swoje usta jego język i przygryzając z namiętnością dolną wargę. Trzeba było jednak przerwać aby pozbyć się górnej części odzieży. Za tę chwilę rozłąki Ludius zadośćuczynił zasysając jeden z różowych i kusząco sterczących sutków Nadii, dostarczającąc jej w ten sposób przyjemnych dreszczy. Westchnęła cicho, czując rozchodzącą się po całym ciele przyjemność z tej pieszczoty. Zaraz po przebudzeniu ciało miała jeszcze bardziej wrażliwe niż zazwyczaj i chcąc to wykorzystać sięgnęła do spodni mężczyzny, pragnąc uwolnić na zewnątrz rozpychającą je męskość.

- Pokaż mi jak bardzo cię rozpalam… - wyszeptała prawie wprost do jego ucha.
Odpowiedziało jej mruknięcie zmieszane z jęknięciem. Ludius nerwowo zszarpał z siebie spodnie do połowy ud. Niecierpliwie złapał za nogi dziewczyny zakrywając ją nimi. Zabierając resztki swobody ruchu wbił się bezceremnialnie sztywnym, twardym i rozgrzanym członkiem w jej ociekającą sokami kobiecość. Jęknął z rozkoszy. Z ust Nadii wyrwał się krótki okrzyk, głośna manifestacja szczęścia i przyjemności. Miękka, wilgotna i przygotowana bez trudu przyjęła go w siebie całego, zaciskając dłonie na kocach.

- O tak! - nigdy nie starała się być cicha w takich chwilach. Z szeroko otwartymi oczami patrzyła na kochanka, chłonąc rozkosz wymalowaną na jego obliczu. A było na co popatrzeć. Ludius był jednym z tych co, jak ona, nie lubili się ograniczać. Zatracał się w przyjemności i bez krępacji uzewnętrzniał ją. Twardy członek suwał się w przód i tył, torując sobie drogę żołędziem. Przyjemnie drażnił punkt G pozwalając aby oboje kochanków przeszywanych było słodkim dreszczem miłości. Zdecydowanym, ale i delikatnym ruchem, wyswobodziła swoje nogi z jego uścisku, tylko po to, aby zapleść je na męskich plecach i za ich pomocą jeszcze mocniej docisnąć do swojego niedużego ciała. Pojękując z każdym pchnięciem swojego kochanka zarzuciła mu ramiona na szyję i uniosła własną, aby złożyć na jego ustach namiętny pocałunek i poczuć przyspieszony oddech. Zielone oczy Nadii wyrażały czyste pożądanie.

Rozpoczął się ponowny taniec języków. Przerywany jękami, westchnięciami, mruknięciami. Wydawało by się, że tak potężne podniecenie można było czuć tylko podczas pierwszych razów, a jednak. Ludius drżał, a jego ruchy stały się gwałtowne. Mocno dociskał biodra w nagłych i szybkich uderzeniach. Nakręcająca się spirala ekstazy wyzwalała w obojgu pierwotne zachowania. Nie mogło to jednak potrwać długo. Szczyt był bliski i nieunikniony. Czuła go tak dobrze! Jęki powoli zamieniały się w wyraźne okrzyki rozkoszy. Całowała go tak, jakby miała zamiar wycisnąć z niego w ten sposób całą duszę, biodrami odpowiadając na jego pchnięcia. Niewiele już potrzebowała i całe ciało Nadii zaczęło drżeć i zaciskać się na cudownym intruzie. Krzyk spełnienia na pewno rozniósł się dalej niż jedynie po pokoju, w którym się znajdowali.

Zawtórowało mu niemalże dzikie ryknięcie jakie wydał z siebie Ludius. Dysząc opadł na kobietę.
- Jak ty to robisz? - wysapał. - Tyle emocji… oooch…

- Lubię to, potrzebuję i odczuwam… bardzo intensywnie - odpowiedziała zdyszana, z trudem biorąc kolejne oddechy przygnieciona przez mężczyznę. Nie miała mu tego za złe, bo jej samej sprawiało to przyjemność. Jak również fakt, że po wytryśnięciu w jej wnętrzu pozostawał tam jeszcze przez jakiś czas.
Mężczyzna lekko podniósł się na łokciach patrząc za okno. Przewrócił się na plecy uwalniając drobniutką kobietę.

- Chyba cię już puszę na ten bal. Klucz jest przy spodniach… Wiesz gdzie jest łaźnia. i na litość Tymory niech cię Babunia nie zobaczy. Wygodnie mi tutaj, nie chce szukać nowego lokum.

Nadia leżała jeszcze przez chwilę, delektując się nadal odczuwaną przyjemnością, zanim uniosła się i zsunęła niespiesznie z łóżka. Wzrokiem zaczęła szukać swojego ubrania. Miała nadzieję, ze w zapamiętaniu nie zdezintegrowała go zeszłego wieczora.

- Nie pokazywać się Babuni, zrozumiałam. Pokazywać się wszystkim innym - dodała prowokująco.

Mężczyzna wypuścił powietrze przez usta.
- Już mi powiedziałaś jakie masz podejście rudziku - niedbale machną ręką jakby faktycznie nie zależało mu na tym.

- Nie wiem tylko czy straż miejsca lub jacyś klasztornicy nie będą ci mieli tego za złe… No a już na pewno kobiety z mężami i dziećmi - poderwał się aby zasadzić Nadii klapsa w tyłek. Akurat się pochylała żeby podnieść, szczęśliwie, całe ubranie.

- Osz ty! - krzyknęła i roześmiała się. Zakręciła pośladkami i podniosła sukienkę, zakładając ja na siebie przez głowę. Zwykle starała się nie nosić strojów wymagających długiego i skomplikowanego zdejmowania, chyba, że wymagała tego sytuacja.

- Spotkam cię tu w nocy, gdybym.. potrzebowała towarzystwa?
Mężczyzna przejechał palcami po swoich wąsach.

- No nie wiem, nie wiem… chyba nie tym razem rudziku. Planuję zrobić sobie ładny obchód po karczmach - wyszczerzył się dziarsko. Nadia nie była jednak do końca pewna czy mówi prawdę.

- Gdybyś zatęsknił, wiesz gdzie mnie szukać - odwróciła się do niego z uśmiechem i bez żalu. Oboje wiedzieli, że nie są do siebie przywiązani i było im z tym dobrze. Nadia zresztą tak naprawdę miała nadzieję, że ta noc przyniesie jednak ciekawe, przyjemne wydarzenia.

- Do zobaczenia.
Nie kłopotała się z poszukiwaniem bielizny, pozostawiając ją bardowi, sama wychodząc w skromnej, prostej sukience do ziemi. Zielony jej kolor współgrał z oczami rudowłosej, a czerwone nici z falującymi w rytm kroków lokami. Dekolt nie sięgał daleko i był to strój ogólnie mało rzucający się w oczy, zwykle nieużywany przez Nadię. Potrzebowała czegoś znacznie lepszego na bal, jak również zaproszenia lub osoby, z którą mogłaby na nie pójść. Takie wejścia lubiła znacznie bardziej niż ukradkowe skradanie się. Najpierw jednak musiała się umyć, więc skierowała się ku łaźni.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 23-06-2015 o 10:40.
Asderuki jest offline  
Stary 23-06-2015, 22:44   #2
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Zostawiła za sobą drawniany, piętrowy domek. Mogła złowić spojrzenia niektórych stałych bywalców ulicy. Stary dziadunio, codziennie wystawiający swoje drewniane figurki na przeciwko, uśmiechał się szeroko szczerząc swoje niepełne uzupełnienie. Zagwizdał śmiejąc się na całęgo.
Lawirując pomiędzy wozami i innymi istotami na drodze, minęła dwie odnogi i dotarła na plac. Łaźnia była usytuowana w dużym, białym, kamiennym budynku. Przy jej wejściu stał jak zwykle gnom pobierający opłaty za wejście.
- Dobry - splunął - dwie srebrne.
Nie mogła się powstrzymać i uśmiechnęła się do niego czarująco.
- Dobry gnomie, nawet ode mnie? Nie uważasz, że moja obecność mogłaby zachęcić innych do wstąpienia do środka? - zaśmiała się, nawijając na palec jeden ze swoich loków i mrugając do niego kokieteryjnie.
- Nawet od ciebie. - Gnom pociągnął głośno nosem ponuro patrząc na wdzięczącą się półelfkę. Nie wyglądał na specjalnie zainteresowanego jej wdziękami. Wystawił dłoń po monety.
- Dwie srebrne.
Co za rozczarowanie, ale bard chyba za mocno rozbudził jej ego. Wyjęła monety, sprytnie ukryte w ubraniu i podała je gnomowi.
- Gburowatość nikomu nie przysparza niczego dobrego - powiedziała mu jeszcze i weszła do środka.
Usłyszała jeszcze za sobą jakieś poburkiwania, ale nie miały one większego znaczenia. Przed nią rozpostarła się łaźnia.



Prócz wielkiego basenu były tam też natryski z ciepłą i zimną wodą, którą polewali pracownicy łaźni. Był tam wiele osób, zarówno mężczyzn jak i kobiet większości popularnych ras. Raczej nie widać było elfów. Przewijały się krasnoludy, niziołki, gnomy - najwięcej jednak było ludzi. Nie widać było specjalnego problemu z nagością, choć kobiety trzymały się jednej części basenu kiedy mężczyźni drugiego. Panował gwar i tłok. Większość istot było po swoim czasie pracy. Nadia rozejrzała się, poszukując miejsca, gdzie mogłaby zostawić swoją sukienkę. Nie była droga, w środku nie nosiła nic niezwykle cennego, ale wolała ją potem odnaleźć. Nie przepadała tłoku, o ile nie była w centrum jego uwagi. Zauważając odpowiednie miejsce ruszyła tam i bez skrępowania zsunęła ubranie z ramion. Materiał spłynął po jej ciele, odsłaniając wszystko. Również to, co pozostawił po sobie bard.
Niestety jej nagie ciało nie wywołało oczekiwanych reakcji. Ludzie i nieludzie byli zajęci sobą i mało kto zwracał uwagę na roznegliżowaną półelfkę. Nie była jedyna, która mogła się pochwalić boskim ciałem. Umięśnione torsy i jędrne okrągłe piersi przebijały się pomiędzy tymi zwykłymi i chudymi, lub obwisłymi. Po tym jak Nadia opłukała się z nieczystości mogła wejść do basenu. Dopiero teraz zauważyła, że z jednej strony jest mniej istot. Siedziały tam dwie osoby. Wielki i zielony półork oraz osoba, której raczej się nie spodziewa na publicznej łaźni. Była to ta sama szlachcianka o której chodziły ostatnio pogłoski. Nawet stąd można było dostrzec wiele. Miała włosy nawet bardziej intensywnie rude niż Nadia, piersi niczym dojrzałe arbuzy, pełne usta i spojrzenie kusicielki. Na jej szyi wisiał najwspanialszy naszyjnik jako półelfka widziała. Towarzysz szlachcianki był zaś ponury i patrzył groźnie dookoła szczerząc swoje dolne, pokaźne kły. O dziwo był również w wodzie. Jego Halabarda stałą obok oparta o jedną z kolumn.
No proszę, życie czasami pozwalało sobie na zaskoczenia. Nadia jeszcze nie wiedziała czy to szczęśliwe zaskoczenie. Półorczy ochroniarz robił groźne wrażenie, ale przecież półelfka nie wyglądała groźnie ani trochę. Nie chciała nawet kraść teraz tego naszyjnika, za dużo ludzi dookoła, gdyby coś poszło nie tak. Potrzebowała jednakże zaproszenia na bal, dlatego uśmiechnęła się do szlachcianki i powoli zaczęła zbliżać się w jej kierunku.
Z początku żadne z nich nie zauważyło nadpływającej dziewczyny. Na wpół brodząc na wpół przepychając się pomiędzy większymi skupiskami gubiła się pomiędzy wyższymi sobie. Podczas tego jednak znalazło się kilka wygłodniałych spojrzeń i nieprzyzwoitych rąk “przez przypadek” dotykających jak najbardziej właściwe miejsca.

Gdy Nadia wyłoniła się zza nieprzyzwoitego tłumu półork wstał groźnie patrząc na półelfkę. Woda sięgała mu nieco ponad połowę ud i nie dało się wręcz niezauważyć dorodnego członka. Hrabina najpierw bezwstydnie spojrzała na jego krocze i dopiero po chwili dotknęła jego przedramienia aby usiadł. Sama rozłożyła ramiona wypinając do przodu swoje jędrne półkule. Na jej twarzy widniało zaciekawienie. Wzrok czarodziejki podążył tym samym torem zanim ochroniarz ponownie nie zanurzył się w wodzie. Uśmiech Nadii jeszcze się poszerzył, a język samowolnie przesunął się po pełnych wargach, gdy zbliżyła się jeszcze trochę.
- Hrabino - ukłoniła się odrobinę, spoglądając w oczy kobiety, aby uniknąć niepotrzebnych na razie spojrzeń na wisior lub piersi. - Cóż za szczęście mnie spotkało, że zobaczyłam cię w takim miejscu - słowa płynęły z ust Nadii bardzo gładko. - Cudownie poznać główną… damę dzisiejszego przyjęcia, o którym tyle już zdążyłam się nasłuchać! Nazywam się Ilyena - skłamała gładko - naprawdę bardzo mi miło cię poznać - wraz z tymi słowami podpłynęła jeszcze bliżej, aby znaleźć się praktycznie tuż przy hrabinie.

Lukrecja Dupczes, bo tak też miała ona na imię, uniosła brwi do góry. Ponieważ siedziała wciąż w wodzie bezczelnie mogła wodzić wzrokiem po całym ciele Nadii.
- Ilynea… nie pamiętam aby któraś ze szlachcianek tego ponurego miasta miała tak na imię. Ale widzę, że jesteś na tyle poinformowana aby wiedzieć z kim rozmawiasz - hrabina przystawiła jeden palec do swoich ust. Wyglądało, że się nad czymś zastanawia. Półlefce zaś przypomniało się, że Dupczess jest przyjezdną personą, która zasłynęła raptem dwa - trzy lata temu.
- Nie jestem stąd - Nadia w wodzie zanurzała się powoli, pozwalając rozmówczyni wodzić wzrokiem po wszystkim, po czym chciała. - Bywam w tym pięknym mieście zaledwie okazjonalnie, zwykle na zaproszenie hrabiego Kerke - wymieniła nazwisko szlachcica, którego istotnie znała i który mógł potwierdzić opowiadaną bajeczkę ze względu na pewne… stosunki jakie między nimi panowały. - Tak dawno nie byłam na jakimś ciekawym balu! - westchnęła trochę teatralnie ukazując swoje rozczarowanie.
Lukrecja najpierw zacisnęła usta w dziubek, a potem się roześmiała.
- Och złociutka, to już tak źle jest że musicie robić podchody aby dostać się na bal? Naprawdę Kerke chyba zapomniał ci w takim razie wspomnieć, że sam idzie. Cóż za nieprzejmość z jego strony, że mnie nie poinformował, że będzie miał gościa… podzieliłabym się wtedy zaproszeniem…
Nadia spojrzała na nią zaskoczona. Nie do końca udawanym zaskoczeniem.
- To drań! Lubi jak przyjeżdżam do miasta, jestem takim miłym towarzystwem - przedrzeźniała, udając prawdziwy ton Kerke potwierdzając tym samym swoją znajomość z nim. - A tak naprawdę idzie z kim innym. Ciekawe jaka kobieta obiecała mu więcej niż ja mogłabym dać - potrząsnęła głowa. - Dość jednak o mnie, przyciągnęło mnie do ciebie, Lukrecjo, mogę tak do ciebie mówić, prawda? Przycięgnęło mnie zupełnie coś innego. Niewiele takich dam jak ty, o takich niesamowitej… urodzie zwłaszcza, pojawia się w publicznej łaźni - zachichotała, a hrabina jej zawtórowała.
- Och tak, mężczyźni potrafią być niewdzięcznymi dupkami - przyłożyła dłoń do ust udając speszenie. Jej wzrok jednak mówił coś kompletnie innego.
- A jednak nie jestem sama w tej łaźni… Ilyneo. Powiedziałaś, że chciałabyś udać się na bal… Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z jego klimatu. Wszyscy będziemy zamaskowani, tak aby na pewno nasze twarze nie zostały rozpoznane. Strój zaś… jest dowolny jeśli rozumiesz co mam na myśli - przyłożyła dłoń do piersi.
- Kerke może może chciał cie uchronić przed tym… nie, nie wyglądasz na tego typu osobę. Hmm… - zamyśliła się.
- Nie lubię dawać nic za darmo… ale za odpowiednią cenę chyba nawet zaproszę ciebie do siebie na dłużej niż jeden bal… Zgodzisz się na moje warunki? - hrabina przygryzła dolną wargę.
Nadia zbliżyła się bardziej, ich mokre, śliskie ciała prawie się o siebie ocierały.
- Na pewno nie chciał mnie uchronić przed zgorszeniem, piękna Lukrecjo - prawie wyszeptała, odsuwając długie włosy ze swojej twarzy i przerzucając je na plecy. - Jestem bardzo zaintrygowana, cóż to za… warunki?
Hrabina uśmiechnęła się szeroko. Dotknęła twojego barku - delikatnie niczym muśnięcie piórka. Powiodła wolno palcem do góry, po szyi. Złapała za brodę i odwróciła stanowczo w lewą stronę.
- On.
Półork drgnął zauważalnie. Spojrzał z ukosa na ciebie i hrabinę.
- Mała - stwierdził.
- Och myślę, że sobie poradzi… prawda Ilyneo? Tu i teraz, przy wszystkich. Rozbudź go, doprowadź do wrzenia... - kątem oka Nadia mogła dostrzec niemal diabelski uśmiech Lukrecji.
- Jego? - zdziwiona Nadia przesunęła wzrokiem po półorku. Nie miała nic przeciwko temu, ale zastanawiał powód. Czyżby Lukrecja lubiła patrzeć? Ah te zagadki! - Czy to z kolei pobudzi ciebie, piękna?

Wyszeptała, sięgając swoją dłonią w stronę mężczyzny i powoli sunąc paznokciami po twardych mięśniach, przysuwając się bliżej niego.
Hrabina nie odpowiedziała pozwalając działać półelfce. Półork nie zareagował w żaden sposób na pierwsze podejście. Nie zdawał się być jak na razie zainteresowany. No no, biedactwo miało problem z gotowością? Coraz to nowe teorie pojawiały się w głowie rudowłosej, kiedy ta syciła się tym ciekawym ciałem. Otarła się o półorka i znalazła za nim, chwytając za pośladki. Nie wyglądało to jeszcze na bezpośrednie kuszenie, a raczej testowanie. Otarła się o niego raz jeszcze, tym razem całym swoim nagim ciałem, przesuwając dłonie na tors.
- Jestem mała, wszędzie. Wyobraź sobie to uczucie ciasności… - powoli obchodziła ochroniarza Lukrecji, nie zerkając już na kobietę.
Ochroniarz patrzył na Nadię z pewną dozą beznamiętności. A może to był jakiś rodzaj smutku? To wrażenie minęło tylko gdy przeniósł wzrok na ciało złodziejki. Przyglądał się biernie, wyraźnie dając tym znak, że tym razem to ona musi się napracować. Nie ułatwiał zadania. Nie pieścił jej tylko czekając i obserwując.
- Śmiało kotku - padło cicho z ust hrabiny.

Przez chwilę mignęła w głowie Nadii myśl, co półork myśli o zachciankach swojej pani, ale przecież nie powinien wiele narzekać. Szybko więc porzuciła takie dylematy i skupiła się na swoim zadaniu. Nie było proste. Mężczyzna nie dawał po sobie poznać co i czy cokolwiek na niego działa. Rudowłosa przeszła przed niego i wymownie kołysząc biodrami i tym samym swoimi długimi włosami zaczęła powoli opuszczać się w dół. W dół i w górę, muskając co chwilę umięśnione ciało. Wiedziała, że wszyscy mogą na to patrzeć i ona sama czerpała z tego pewnego rodzaju perwersyjną przyjemność. Objęła dłońmi szyję półorka i powoli oblizała swoje wargi, pierwszy raz wyraźniej przesuwając łonem po kroczu wielkoluda.
Przymknął oczy. Poruszył się nieznacznie poprawiając swoje ułożenie. Jego szorstkie dłonie przesunęły się na uda dziewczyny. Gdy otworzył oczy mogła zobaczyć, że jej wysiłki nie szły na marne. W jego spojrzeniu nie było takiego ognistego pożądania jak niejednokrotnie widziała u innych. Jednak jego członek robił się powoli sztywniejszy. Półork upajał się bliskością na swój stoicki sposób. Powoli przesunął dłonie na pośladki kobiety i zaczął je ugniatać w rytm jej ruchów. Mieściły się prawie całe w jego wielkich łapach. Nadia lubiła dużych mężczyzn, dużych wszędzie. Poruszyła biodrami, ocierając się szparką po całej jego długości. Robiła to przez moment, zanim uniosła się wyżej i przejechała językiem po wargach półorka.
- Jestem tak bardzo ciekawa, czy równie opanowany jesteś zgłębiając wnętrze kochanki… przedłużając jej rozkosz…
Szeptała cicho, nie ustając w ruchach bioder oraz dłoni, językiem także dołączając do pieszczot jego ciała. Wzięła w usta jeden z jego sutków i drażniła się z nim, ponownie opadając na sztywniejącą męskość.
Cichy pomruk zadowolenia dotarł do jej uszu. Członek ochroniarza drgał przecząc spokojowi swojego właściciela. Ten dalej masował pośladki aż w końcu mocno zacisnął na nich dłonie. Pewnie trzymając już chciał spenetrować swoją niewielką kochankę kiedy dotarły do niego słowa słowa hrabiny.
- Chcę aby wszyscy widzieli - po chwili wahania półork podniósł się wraz z Nadią tak jakby nic nie ważyła. Po kolejnej chwili zwątpienia usiadł na krawędzi basenu obracając półelfkę od siebie. Trzymając jeszcze jej nogi zamknięte nachylił się nad jej uchem.
- Jesteś pewna? - szepnął tak cicho, że nawet ona ledwo go usłyszała. Teraz mogła zobaczyć to co on. Cały basen ludzi i nieludzi patrzących w jej stronę. Jedni byli zmieszani, inni zniesmaczeni, jeszcze inni zdradzali zainteresowanie tym co się działo.
- Już i tak mnie widzą, prawda? - odszepnęła, ostrożnie ruszając biodrami. Przesunęła wzrok na hrabinę i uśmiechnęła się do niej. - Tego chcesz, prawda? Aby mnie zapamietali penetrowaną przez tego olbrzyma… Myślisz o tym, żeby kiedyś sama tak zrobić? - Nadia była tak samo ciekawa jak podniecona. Za tym przedstawieniem coś stało, ale tak naprawdę nigdy nie miała nic przeciwko pokazywaniu się publicznie. Tu nie było wolno uprawiać seksu, może jednak pozycja hrabiny ten zakaz zmieniała?
- Och jestem ciekawa jak daleko istoty są w stanie się posunąć… aby osiągnąć swoje cele. Ale proszę nie zatrzymujcie się. Szkoda by było stracić zapał. No, no do roboty - ponagliła parę dłonią. Nadia zaś zauważyła, że druga jest schowana pod wodą i niknie pomiędzy udami hrabiny.
Ochroniarz odchylił się nieco aby zrobić miejsce dla półelfki. Mogła poczuć jak mocno jego członek napierał na jej uda i kobiecość. Półork rozchylił nogi kobiety. Nie ciągnął gdyby jakakolwiek wątpliwość miała zaistnieć. Gdy już jej kwiat był widoczny dla wszystkich zielonoskóry uniósł ją i powoli posadził na sobie. Lukrecja mogła tego nie wiedzieć, ale dla Nadii ta sytuacja stała się tak podniecająca, że nie mogła już oponować, ani przerwać tego co zaczęli. Kiedy nasuwała się na grubego penisa, nie powstrzymała jęku. Rozepchnął się mocno, przez co mimowolnie spróbowała zacisnąć uda. Wchodził coraz głębiej, penetrując bardzo ciasną dla jego ogromu grotę. Rudowłosa zagryzła wargi i zamiast patrzeć na tłum, spoglądała prosto na hrabinę. A półork był głębiej i głębiej.
Odgłos rozkoszy jaki wydała z siebie złodziejka zaskoczył nieco hrabinę. Z szeroko otwartymi oczami i uchylonymi ustami patrzyła jak członek niknie we wnętrzu ociekającego sokami kwiatu. Przygryzła wargę i mocniej zacisnęła swoje uda.

Półork w tym czasie zaczął lekko drżeć. Widać nie potrafił już dłużej być obojętny mimo, że starał się być niezwykle ostrożny jak na przedstawiciela swojej rasy. Zsunął dłonie z bioder i przesunął je na piersi kobiety zasłaniając je. Zaczął się nimi bawić i nieco nieśmiało poruszać. Jakby bał się, że zrobi krzywdę drobnej w stosunku do niego kobiecie. Nasuwała się tak głęboko, aż niemal cały znalazł się w jej szparce. Dłonie oparła na jego udach, z szeroko rozwartymi w kierunku widowni nogami pokazywała im wszystko. I nic sobie z tego nie robiła. No, prawie nic, bowiem pożądanie drążyło jej małe ciało. Patrzyła na Lukrecję, na jej piersi i rękę, niemal zachęcając do pokazania więcej. Z pomocą rąk uniosła się na półorku i zaraz opadła, z większym impetem. Głośne stęknięcie zgrało się z pogłębieniem tej cudownej penetracji. Delikatny impuls bólu zgrał się z odczuwaną rozkoszą.
Coś jednak było nie tak. Półork burknął czy też westchnął zabierając dłonie z torsu dziewczyny. Na moment przestał się poruszać. Złapał za chude ramiona aby przyciągnąć ją do siebie samemu również nieco się odchylając. Jego silne dłonie sięgnęły do ud rudowłosej rozchylając jej jeszcze bardziej i zaraz podnosząc do góry. Teraz nie było mowy o tym aby ktoś nie zobaczył ich intymnych części. Zielonoskóry widać mógł sobie pozwolić na taką pozę gdyż bez większego wysiłku zaczął pracować podnosząc i opuszczając Nadię na swój członek. Tak jawnego aktu kopulacji dokonywała niezwykle rzadko. Czerwień jej policzków zgrała się w pełni z kolorem włosów, acz z ust wydobywały się jęki nijak nie świadczące o tym, że ma ochotę przestać. Lub, że faktycznie krępuje się tym. Niezwykle przyjemne mrowienie rozbiegało się po całym ciele rudowłosej, z każdym nasunięciem na trzon zielonoskórego.
Intensywne doznania trwały. Nadia była zdana całkowicie na widzimisię ochroniarza i jak się wkrótce okazało szybko skończyły się obsceniczne igraszki. Mężczyzna zadrżał a dziewczyna poczuła wyraźnie w sobie jak jego członek pulsuje. Skończył szybciej niż się można było spodziewać zostawiając niezaspokojoną półelfkę. Co dziwniejsze chwilę po tym jak skończył pospiesznie, choć delikatnie, zdjął ją z siebie i bez słowa odszedł w wyrazem strachu na twarzy.

- O rety… - odezwała się Lukrecja patrząc za odchodzącym półorkiem. - Nigdy go nie widziałam w takim stanie.
Nadia natomiast, odrobinę sfrustrowana, przyglądała się kobiecie.
- Jest bardzo dobrze wyposażony, ale skłamałabym mówiąc, że doskonale zaspokaja kobietę - na ustach pojawił się jej niewielki, krzywy uśmieszek.
Hrabina parsknęła śmiechem.
- Ale muszę przyznać, ze normalnie jest… bardziej cierpliwy. Coś zrobiła śliczności ty moje? - kobieta palcem dotknęła podbródka półelfki. - Pomogę jak mi odpowiesz - znacząco spojrzała w dół.
Nadia podeszła bliżej, swoim małym nagim ciałem prawie się ocierając o Lukrecję.
- Chyba moje małe i… ciasne ciało dało mu wiele przyjemności.
- To na pewno, ale…
- hrabina urwała. - Mniejsza. Z chęcią przyjmę cię jako swojego gościa honorowego. Będziesz wzbogacać wspaniale moje przyjęcie.

Po tych słowach pocałowała półelfkę. Znów obie zatopiły się w swoich doznaniach erotycznych. Zaspokojenie dotarło do nich obu w chlupocie wody, ciężkim dyszeniu i jękach. Po wszystkim hrabina posłała po swojego ochroniarza i sługi. Kazała odnaleźć ubrania Nadii i przynieść swoje. Półork starał się nie patrzeć na drobną kobietę zamiast tego omiatając gapiów wrogim spojrzeniem. Ci zaś byli różni. Co bardziej zgorszeni wyszli wzywając straż. Ta jednak nie interweniowała stojąc ukryta gdzieś po kątach. Z ich twarzy nie dało się wyczytać czy to fascynacja widokiem, czy reputacja hrabiny sprawiły, iż pozostali bierni. Reszta widowni podzieliła się na podnieconych, ale zbyt bojaźliwych aby śmieć dłużej patrzeć na boginie seksu oraz ich barczystego ochroniarza i na chcących doznać rozkoszy ale skutecznie odganianych. Tak też obie kobiety opuściły łaźnię. Dalej zostały zawiezione przez otwartą dorożkę wprost do posiadłości Lukrecji Dupczes.
 
Lady jest offline  
Stary 16-07-2015, 08:27   #3
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Posiadłość

Posiadłość Lukrecji znajdowała się na wzniesieniu. Trzeba było udać się na granice miasta odbijając z głównych ulic. Wznosiła się dumnie ponad innymi budynkami prezentując wspaniały widok. Gdy spojrzało się za siebie można było ujrzeć wspaniałą panoramę miasta i morza. Statki stały w porcie, a promienie słońca rozświetlane w falach podkreślały ich sylwetkę. Miasto było gęsto zabudowane swoją mieszanką niskich i piętrowych uliczek łączonych pomostami i mościkami. Tam gdzie zatoka wdzierała się dalej w ląd uparte zabudowania nie ustępowały i zamiast brukowanych ulic były wodne kanały. Z wzniesienia wszystko było widać. Kościoły, katedry i świątynie, ratusz i wielki plac przy nim, biedniejszą część miasta. Nie było murów. Położenie nie było korzystne do obrony i już dawno miasto zasłynęło ze swojego niesamowitego poddaństwa najeźdźcom. Byle by tylko oszczędzone. Dlatego nawet za kadencji Nadii barwy flag zmieniały się kilkukrotnie. Jednego razu mogła nawet podziwiać morską walkę kiedy to dwie armie biły się o wpływy w okolicach portu. Wody były tutaj spokojne i kupcy chętnie przybijali do portu. Było też blisko do okolicznej kopalni i wioski zbudowanej wokół mniej. Był tylko jeden bezpieczny trakt prowadzący wzdłuż wybrzeża aż wzniesienie nie ustąpi nizinie lub dotrze do wioski. Miasto tchórzy.

Odwracając wzrok można było podziwiać posiadłość Lukrecji. Dwuskrzydłowa, szeroka, z bujnym ogrodem dookoła. Po prawej stronie można było dostrzec fontannę otoczoną kolumnami. Po lewej… po lewej było ciemno od drzew i roślin, które wchodziły ręcz na całe skrzydło skrzętnie je pokrywając. Nie sprawiało to wrażenia na celowy zabieg. Jednak umykało to gdy tylko wracało się wzrokiem na resztę posiadłości. Bogato zdobiona, z kolumnami i witrażami w oknach. Zachwycała wielkością. Nadia była tu pierwszy raz, ale miała wrażenie, że to nie była do końca prawda. Również jednak i te myśli się rozwiały gdy tylko hrabina się odezwała.
- No to jesteśmy na miejscu. Czyż nie jest wspaniała? Poczekaj aż zobaczysz wnętrze. Poczyniono już przygotowania do balu - uśmiechnęła się szeroko i zalotnie wychodząc z karocy. Obok niej stanął półorczy ochroniarz mocniej opierając się na halabardzie. Wydawało się, że zżółkł nieco na twarzy.
- Moja pani - dobiegło do uszu Nadii i zobaczyła najdziwniejszego służącego w swoim życiu. Wysoki, o ostrych, szlachetnych rysach elf stał w drzwiach do domostwa. Miał obojętną minę. Jego ubrania były bardzo bogate, w kolorze kolbatu. Pokłonił się i jego długie białe włosy spłynęły ku ziemi. Złodziejka nigdy nie słyszała o służącym elfie.
Nadia nie kryła swojego zachwytu, rozglądając się ciekawie. Wyszła z karocy, odwzajemniając uśmiech Lukrecji i poprawiając swój strój. Wydawał się teraz zbyt prosty na otoczenie.
- Istotnie, jest tu pięknie! - powiedziała bez śladu fałszu. - Czuję się wręcz nie na miejscu, nieprzygotowana. W obecnym stroju nie mogę się pojawić na balu - roześmiała się. - Jakieś sugestie w co powinnam się odziać? - spytała cicho, wręcz kusząco, popatrując przy tym na elfa, ale nie zadając cisnącego się na usta pytania.
- Znajdziemy coś dla ciebie. Coś wymyślnego a jednocześnie frywolnego aby mogli cię podziwiać. Chodź oprowadzę cię po posiadłości. Mamy jeszcze chwilę czasu - hrabina ujęła Nadię pod rękę i raźnie ruszyła przed siebie prowadząc ją do środka. Elf ustąpił im drogi przytrzymując drzwi. Unikał kontaktu wzrokowego i ruszył za nimi niczym pstrokaty cień. Szedł dumnie mimo swojej pozycji. Jednak gdy tylko zauważał, że jest obserwowany natychmiast spuszczał wzrok.

Mimo swojej niezwykłości elf nie był najciekawszą atrakcją. Wnętrze posiadłości odpowiadało swojemu zewnętrzu. Łagodne światło zachodzącego słońca przebijało się przez witraże zdobiąc kamienną podłogę wymyślnymi wzorami. Wielki żyrandol zwisał u sufitu łapiąc promienie światła rozświetlając dodatkowo sale tęczowymi błyskami. Złodziejka świetnie wiedziała, że wiele warte musiały być te wszystkie kryształki. U końca para schodów prowadziła na wyższe piętro. Te w lewą stronę były zasłonięte kotarą u szczytu. Prawe zaś zapraszały przyjemnymi kolorami. Tam też hrabina poprowadziła półelfkę. Korytarz zakręcał i był długi. Rzędy drzwi na jednej jego ścianie prowadziły do kolejnych pokojów. Przy ostatnich drzwiach zatrzymał się pochód.
- No, to tutaj będziesz miała swój pokój.
Nadia szła prawie, że przytulona do hrabiny, z lubością korzystając z miękkości i ciepła jej ciała. Rozglądała się otwarcie po wnętrzu, nie ukrywając swojego zachwytu. Przepych nie był tym co uwielbiała, piękno jako takie zawsze rudowłosą mocno pociągało. Hedonistyczna natura siedziała w niej do głębi. Uśmiechała się, również w stronę elfa i przesuwała dłonią po co piękniejszych zdobieniach.
- Czuję się zaszczycona twoją gościną, Lukrecjo - zwróciła się bezpośrednio do kobiety, spoglądając hrabinie w oczy.
- Naturalnie. A teraz rozgość się. Mój służący przygotuje ci posłanie i zajmie się twoim posiłkiem. Dokona też pomiarów i zobaczymy czy uda nam się coś przeszyć.
Hrabina pocałowała dziewoję krótko w usta po czym zostawiła ją wraz z elfem. Zniknęła za zakrętem kusząco kręcąc tyłkiem. Bezimienny elf podszedł do drzwi i nieco niepewnym ruchem odtworzył je dla Nadii. Pokój był zdecydowanie większy niż Ludiusa. W środku było podwójne łoże z baldahimem, toaletka, szafa na ubrania i szafka z alkoholami, pulpit do pisania i biblioteczka. Dodatko było wyjście na balkon.
- Khm… Pani? Twe imię to..? - odchrząkną służący patrząc na rudowłosą z mieszanymi uczuciami.
- Ilynea - odparła Nadia, używając swojego wymyślonego, ale mającego dobre podłoże imienia. Ruszyła powoli w stronę balkonu, ciągle nie mogąc oderwać oczu od pięknego otoczenia. I przez moment także od elfa.
Ten pokłonił się kiedy dostał odpowiedź.
- Proszę wybaczyć pytanie, ale jesteś jedną z przyjaciółek hrabiny? - zapytał wciąż w pokłonie. Złodziejce zdało się, że jego głos był nieco słaby kiedy zadawał pytanie.
- Tak… - zawahała się na moment. - Od niedawna, ale tak. Zaprosiła mnie, abym towarzyszyła jej na balu… i może później.
Elf nie odpowiedział. Nadia zaś otworzyła drzwi na balkon i ujrzała cudną zdobioną białą, kamienną balustradę z dwiema donicami. Rosły w nich czerwone i różowe kwiaty. Za tym rozciągał się widok na zadbaną część ogrodu. Po środku była kamienna fontanna z długim korytem. Wokół prowadziła ścieżka i rosły starannie przystrzyżone krzewy. To wszystko okalały kolumny porośnięte winoroślem. Dalej były drzewa i za ogrodzeniem zaczynał się las.
Gdy półelfka podziwiała widoki nagle zjawił się za nią elfi sługa.
- Pani… proszę wybaczyć śmiałość… ale nie powinnaś konszachtować się z hrabiną.
Nadia drgnęła, zaskoczona. Nie była szlachcianką i nie miała nigdy własnych sług w pełnym tego słowa znaczeniu, ale i tak wydawało się, że ten elf faktycznie należy do śmiałych. Odwróciła się ku niemu i zmarszczyła brwi.
- Czemuż to? - spytała zaintrygowana.
Białowłosy zdawał się być blady. Blady i zdenerwowany. Zanim odpowiedział niepewnie omiótł okolice spojrzeniem. Spojrzał się nawet za siebie.
- Pani, hrabina nie jest człowiekiem… - szepnął niemal konspiracyjnie, gdyby jego głos nie zdradzał strachu.
Przyjrzała mu się dokładniej, zbliżając odrobinę.
- Kim… czym jest w takim razie? Dlaczego jej… służysz? - spytała cicho, niemalże szeptem. To brzmiało jak tajemnica, a Nadia uwielbiała tajemnice. Dreszczyk emocji musiał towarzyszyć jej życiu, aby czuła jego pełnię.
- Ja… - zająknął się i urwał, a jego twarz wymalował wyraz przerażenia. Pokłonił się.
- Pani, pozwól mi wziąć twoje pomiary. Czasu nie ma wiele - wystawił dłoń. W tym geście było wiele gracji i nawet półelfka wiedziała, że żaden służący w ten sposób by nie podał ręki. To wymagało ćwiczeń. Wielu.
Zbliżyła się jeszcze bardziej, pozwalając mu wykonać polecenie hrabiny. Spojrzała mu głęboko w oczy.
- Mnie nie musisz się obawiać - szepnęła. - Proszę, jeśli chcesz bym posłuchała twojej rady… może będę mogła pomóc i tobie.
Spojrzenia spotkały się. Elf wciąż wydawał się niepewny, ale nadzieja też spozierała z jego oczu.
- Doceniam odwagę pani. Ale to nie jest zadanie dla szlachcianki Ilyneo - powiedział cicho wyciągając z kieszeni centymetr krawiecki. Zaczął ustawiać Nadię i mierzyć jej ciało.
- Masz rację, nie jest - odpowiedziała mu, pozwalając mu robić to co musiał. - Lecz ja mam wiele twarzy… - zawiesiła głos - ...i część z nich ma wystarczająco siły i odwagi.
Elf zamarł się na chwilę.
- W takim razie przyjdź na drugą stronę posiadłości… po balu. Nie daj się ponieść za bardzo… jeśli będziesz potrafić - wyszeptał szybko zerkając na drzwi od pokoju i ogród. - Za dnia usługuje, nie ma tu innych prócz półorka. Nie znam nawet jego imienia. Postaram ci się wszystko wytłumaczyć… o ile sama nie zrozumiesz.
W tym momencie klamka od drzwi szczęknęła. Elf spuścił głowę tak raptownie, że o mały włos nie uderzył nią o głowę półelfki.
- Czy wszystko gotowe? - zapytała hrabina wchodząc.
- Tak pani…
- Ilyneo, mam nadzieję, że mój sługa nie naprzykrzał się w żaden sposób? - Lukrecja spojrzała na półelfkę.
- Oczywiście, ze nie - Nadia odpowiedziała swobodnie, z uśmiechem. W konspiracji miała spore doświadczenie i musiała jedynie pilnować się, aby nie przyglądać hrabinie uważniej niż wcześniej. Na szczęście łatwo było wymówić się kontemplacją jej urody. - Mam nadzieję, że uda się coś dopasować do moich… niewielkich rozmiarów - zaśmiała się rudowłosa, obracając się. - Piękny widok.
- Nieprawdaż? - widać było, że Lukrecja uwielbiała komplementy. - Trzeba było nieco się nasilić aby zapanować nad chaszczami. I jeszcze chwasty. No ale udało się, udało. Podejrzewam, że możesz być nieco głodna nim nastąpi bal. Oczywiście będzie posiłek, lecz głównie chcę aby gości tańczyli i bawili się niż siedzieli i stali po kątach. Będziesz potrzebowałą dużo energii.
Dupczes ujęła półelfkę pod rękę. Posłała jej jednak pytające spojrzenie nie ruszając się z miejsca.
- Zawsze mogę cie jeszcze oprowadzić lub jak wolisz możesz wypocząć przed balem. Jesteś tutaj gościem w końcu.
- Chętnie coś zjem i nabiorę trochę sił, ale twoje towarzystwo Lukrecjo, sprawia mi niezwykłą radość - rudowłosa nie miała problemu z utrzymaniem uśmiechu. W sumie nawet nie do końca kłamała, a zmiana w zachowaniu mogłaby wydać się podejrzana. - Nie mam nic przeciwko krótkiej wycieczce. Potem nabiorę tyle energii, ile będziesz ode mnie potrzebowała - otarła się leciutko o hrabinę.
- Wyśmienicie - Lukrecja uśmiechnęła się szeroko i zaczęła prowadzić dziewczynę. Bezimienny elf sługa zniknął już z pokoju.
Prawe skrzydło posiadłości kryło w sobie mniejszy wspólny pokój wypoczynkowy, bibliotekę, jadalnię i dwa wyjścia na zewnątrz. Jedno prowadziło do wcześniej widocznej fontanny, drugie do ogrodu za posiadłością. Jak się okazało to właśnie w tamtym miejscu ma się odbyć bal. Widać już było pierwsze ozdoby i powystawiane stoły. Nigdzie jednak nie było widać sług, które by ustawiły to wszystko. Hrabina ględziła cały czas o posiadłości. Sens jej słów czasem umykał jakby hrabina na dobrą sprawę nie wiedziała o czym mówi. Kilka razy do Nadii dotarło, że pomyliła się w datach. Teraz idąc pomiędzy stołami rozglądając się dostrzegła pod obrusem jakiś ogon. Ruszał się i był czerwony z dziwną końcówką przypominajacą grot od strzały. Niestety Hrabina też go dostrzegła i zaraz przydepnęła. Spod stołu rozległ się wrzask niczym koci i ogon znikła wraz z właścicielem czmychając w krzaki.
- Doprawdy, te dzikie kocury potrafią być takie uciążliwe! - oburzyła się doniośle Dupczess. Dla Nadii jednak było jasnym, że żaden kot nie ma takiego ogona. W końcu nieco sama maczała palce w magii i zdążyła wyczytać o kilku stworzeniach mogących posiadać taki ogon.
Zachowanie pokerowej twarzy i udawanie stawało się coraz trudniejsze, lecz Nadia wybrnęła z tego fortelem. Miała być przede wszystkim naiwną pół-krwi szlachcianką, która zrobi wszystko, aby być na balu. Zachichotała więc, jakby nic nie zauważając.
- Za to pozbywają się niegrzecznych myszek…
Tak, brawo. Oby nie zaczęła nic podejrzewać! Dupczess najwyraźniej maczała palce, albo nawet była, jakąś demonicą albo diablicą. Sukkubem może. Nie wróżyło to dobrze, ale rudowłosa nie chciała się wycofywać.
- Och, a żebyś wiedziała jak się ich pozbywają. Potem wszędzie walają się te małe obgryzione ciałka. Zostawiają tylko głowę i ogon. Obrzydlistwo! - kobieta wykrzywiła twarz w grymasie odrazy.
- To nie jest temat przed jedzeniem. Przepraszam, ale potrafią mnie one wyprowadzić z równowagi. Przeklęte… - wyglądało na to, że jak naradzie hrabina nie spostrzegła się zmiany w zachowaniu swojej towarzyszki. Prowadziła ją do jadalni, gdzie był już na stole posiłek. Dla biednych i mieszczan na pewno mógł już zachodzić o ucztę, ale Dupczess określiła go jako “drobny” w porównaniu do tego co będzie na balu. Zasiadły do stołu, zwyczajem po dwóch przeciwnych stronach.
- Ty, polewaj - pstryknęła na elfa, który służalczym sposobem, mimo swojej krzykliwej szaty, pojawiał się znikąd.
- A więc Ilyneo… na co masz ochotę?
 
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172