Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-08-2015, 21:34   #11
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Ogień trzaskał już wesoło, zachłannie pochłaniając drewno, a w powietrzu rozchodziły się pierwsze zapachy przygotowywanego przez Garaga posiłku. Shahri zasiadła przy stole obok Marco.
- Widzieliście kiedyś coś takiego chłopcy? - zapytała, pokazując im monety znalezione w jednym z pokojów gościnnych.
- Pokaż... - poprosił Marco, po czym dokładnie obejrzał znalezione pieniążki.
- Srebro, bez wątpienia - powiedział. - Ale jakieś dziwne te monety. To znaczy nigdy takich nie widziałem. No i wyglądają, jakby tu leżały pół wieku. Z pewnością od dawna nie przechodziły z rąk do rąk.
- Patrząc po tym, w jakim stanie jest ta rudera… Tu mogło tu nikogo nie być i z pół wieku - mruknęła czarodziejka z dezaprobatą. - Widziałam też inne ciekawe rzeczy na górze. Ot, choćby podręcznik truciciela i przebranego za pokojówkę manekina. Wypadł na mnie z szafy; co za brak wychowania… - westchnęła teatralnie. - Chociaż może to moja wina, w końcu nie zapukałam?
- Najwyraźniej poczuła się dotknięta - uśmiechnął się Marco. - Kto lubi, gdy mu się ktoś pakuje do pokoju bez pukania. Nawet jeśli pokój jest wielkości szafy.
- Coś jeszcze znalazłaś, prócz tego majątku w srebrze i nieczułej panienki?
- Jakieś fiolki, palnik - coś jakby zestaw małego alchemika. Co pasowałoby zresztą do podręcznika truciciela. No i ten manekin wyglądał zupełnie tak, jakby zazwyczaj był wystawiany na dwór. Spłowiał od słońca i deszczu - Shahri wzdrygnęła się ledwie zauważalnie. - Wszystko składa się na dość przerażający obraz tego miejsca. A, i nietoperz. Znalazłam nietoperza.
- Wypchanego? Pasowałby do alchemika. Chyba... Nie bywam w takich pracowniach.
- No nie, żył. Prawie wplątał mi się we włosy! Było też sporo pająków. Dużo pajęczyn. No wszystko to, czego można spodziewać się po opuszczonej budzie - podsumowała swoją małą wyprawę.
- W studni były liście. Podgniłe - do opowieści dołączył Garag. - Z pewnością nie wpadły tam wczoraj. W kuchni duuużo kurzu i nawet śladów jakiegokolwiek jedzenia. Pewnie nawet pleśń umarła z głodu.
- Tylko duchów brak do kompletu - stwierdził Marco. - Jak żyję, nie spotkałem całej, ale opuszczonej od wielu lat gospody.
- Te, staruszek - uśmiechnął się krasnolud. - Globtroter z ciebie, co?
- A ty co? Widziałeś kiedyś takie dziwo? - spytał Marco. - Albo chociaż słyszałeś opowieści o opuszczone karczmie?
- Nie, nigdy. I moim zdaniem z tym miejscem wiąże się na pewno jakaś mroczna historia! Zaryzykowałabym jakichś, no wiecie, chorych na głowę, co tu żyli, wabili ludzi na nocleg, a potem zabijali, zjadali ciała i tak dalej - Shahri zaczęła wyrzucać z siebie potok słów. - Aż przyszli poszukiwacze przygód i położyli temu procederowi kres. Oczywiście po uprzednim zjedzeniu pysznej pieczeni z ludzkiego udźca, fuj. Tyle że takowi chyba dobrze przeszukaliby to miejsce, a skoro i jakieś monety znalazłam, i nic nie wyglądało na ruszone, to sama nie wiem - wzruszyła lekko ramionami. - W każdym razie na pewno piesek się uratował. Był tu jakiś, buda stoi, ale kości tam nie ma, więc na pewno jakoś się oswobodził i nic mu się nie stało!
- Może jeśli trafimy na jakieś miasteczko w pobliżu, to ktoś będzie potrafił coś więcej o tym miejscu powiedzieć - dodała. - W każdym razie nocleg tutaj mnie prze-ra-ża - stwierdziła, mocno akcentując ostatnie słowo.
- Chcesz spać na dworze? - spytał zaskoczony Marco, którego wcześniejsza część wypowiedzi nieco rozbawiła, a równocześnie napełniła podziwem dla wyobraźni czarodziejki.
- Nie! - zaprotestowała niemal natychmiast. - Przecież tam pada. Wiesz jak ja bym wyglądała?! Jak wyglądałaby moja sukien… szata?! - zapytała z przejęciem. - Nie, nie. Po prostu… Nie podoba mi się tutaj. Jest strasznie. Pewnie i tak pół nocy nie zasnę. Wam to nie przeszkadza? A może to właśnie pułapka na takich jak my? - mina Shahri świadczyła o tym, że w jej głowie właśnie powstała kolejna niesamowita teoria; tym razem na temat zdarzeń, które mogłyby zajść w gospodzie tej nocy.
- Pułapka? Chyba nie. Pułapki powinny być bardziej zachęcające - powiedział Garag.
- Och, racja, tak, z pewnością - Shahri gorliwie pokiwała głową. - Ale jak zacznę krzyczeć w nocy, to znaczy, że powinniście sprawdzić, co się dzieje, dobrze? - popatrzyła na nich z nadzieją.
- Dobrze. Z pewnością przybiegnę - obiecał Marco.
- Gdybym i ja był potrzebny, to mnie zawołaj - Garag zwrócił się do przedmówcy. - A nuż się okaże, ze sami sobie dacie radę.
Shahri uśmiechnęła się ciepło.
- Dziękuję. W takim razie jakoś to przeżyję! - powiedziała dziarskim tonem.
Jej towarzysz - smok - tylko przewrócił oczami.

***

Przygotowana przez Garaga potrawka z królika była - jak na te warunki - przepyszna. Shahri zjadła ją ze smakiem do ostatniego kawałeczka. Chętnie zjadłaby jeszcze, ale nie chciała objadać pozostałych kompanów. Nie wypadało. Podziękowała więc grzecznie, pochwaliła Garaga i zajęła się rozpracowywaniem wina.
Przede wszystkim należało je podać w odpowiedniej oprawie. Nie wyobrażała sobie pociągać trunku z gwinta niczym rasowy ulicznik. Zniknęła więc na chwilę w kuchni, gdzie dość szybko w jednej z szafek wypatrzyła kieliszki. Były nieco zakurzone, ale odrobina wody z bukłaka i przetarcie do sucha w zupełności wystarczyło. Do jadalni przyniosła pięć kieliszków w razie gdyby ktoś jeszcze podzielał jej uwielbienie do elegancji.
Czarodziejka miała już sięgnąć po butelkę, gdy nagle uprzedził ją Marco. Otworzył wino i napełnił jej kieliszek. Podziękowała mu uśmiechem. Na ten widok smok wieńczący kostur zmrużył groźnie oczy, czego dziewczyna nie miała okazji dostrzec.

Shahri uniosła kieliszek na wysokość swych oczu i przyjrzała się dokładnie jego zawartości. Trunek był klarowny i przejrzysty, a suknię miał żywą i połyskującą, co już dawało nadzieję na smak co najmniej przyzwoity. Czarodziejka zakręciła lekko kieliszkiem i obserwowała chwilę. Wino spływało po ściankach naczynia dość powoli, tworząc podłużne smugi, układające się w efektowną koronę. Zawartość alkoholu wydawała się więc zadowalająca.
Wino miało piękną rubinową barwę, a gdy dziewczyna przechyliła kieliszek, tak by dotykało jego krawędzi, z zadowoleniem dojrzała, że u brzegu staje się nieco jaśniejsze i jego barwa wpada raczej w ceglastą. Nie sposób było ocenić w ten sposób dokładnego wieku trunku, ale z pewnością nie był młody.
Im starsze, tym lepsze, pomyślała.

Shahri podsunęła kieliszek pod nos i powąchała. Od razu wyczuła subtelne nuty owocowe i z łatwością wyodrębniła odrobinę cytrusowego aromatu. Następnie zakręciła kilka razy kieliszkiem i powąchała ponownie. Niemal zamruczała, gdy poczuła wspaniałą mieszankę przypraw korzennych, lukrecji i fiołka okraszoną łagodną, miodową słodyczą. Było tam coś jeszcze, czego nie potrafiła jednak określić.
W końcu wzięła do ust małą ilość wina i, delektując się smakiem, przełknęła.
Westchnęła z rozkoszą.
Było wyborne.
Żywe i orzeźwiające, a jednocześnie harmonijne i aksamitne. Kwasowość równoważyła słodycz, słodycz równoważyła cierpką nutę. Shahri jeszcze chwilę po skosztowaniu czuła w ustach smak lata i radość życia.
Nigdy nie piła czegoś tak dobrego.

Z niedowierzaniem popatrzyła najpierw na kieliszek, a potem na butelkę. Jej uwagę przykuło zdobienie - misternie wykonany jednorożec. Stał dęba, wymachując przednimi kopytami. Grzywa i ogon powiewały swobodnie. Wyglądał, jakby miał za chwilę uciec w siną dal w poszukiwaniu wolności. Niestety był tylko wytworem zdolnego rzemieślnika, podobnie jak wino było tylko winem, nawet jeśli smak miało magiczny.
Shahri z przyjemnością popijała wino, długo delektując się każdym kolejnym łykiem.

Po skończonym posiłku czarodziejka skorzystała z obrusa użytego wcześniej przez Marco i wytarła dokładnie kontuar. Rozłożyła na nim swoje posłanie, a pod głowę wcisnęła torbę, którą nakryła płaszczem. Ukołysana cudnym winem i pewna, że w razie niebezpieczeństwa ma na kogo liczyć, mogła spać spokojnie.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 07-09-2015, 12:20   #12
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Solo nie dała się zbytnio ani nabrać, ani przekonać, co do prawdomówności słów Łotra. Cóż, być może wyczuła, że zwyczajnie w świecie się zatrzasnął, a to był już niezły wstyd.
Dlatego też Baylof zachował minę pokerzysty i wciąż udawał, że zawołał ją tylko dlatego, że coś jej chciał pokazać, a nie po to, by ta otworzyła mu drzwi, które za pierdołą się zatrzasnęły. Zerknął na małą rudą z ukosa, po czym bezemocjonalnie ją wyminął, zupełnie jakby go nie obchodziła.

- No dobra, to chodź pić. Przynajmniej to dobrze robisz. - rzucił prostacko i uśmiechnął się pod nosem. Nie wiedzieć czemu, czuł satysfakcje z wywyższania się i docinania wojowniczce, a gdy ona odpłacała mu tym samym, miał jedynie więcej chęci na dalsze dogryzanie.

Gdy weszli na górę impreza rozkręcała się na dobre. Ognisko rozpalone, mięso się piecze, polewają. Nie przypuszczał, że w tej zapyziałej chacie dojdzie do takiej pięknej uczty. Gdyby nie wszechobecny brud i kurz, czułby się tutaj jak w prawdziwej gospodzie.

- Ja bym najchętniej wybył stąd jeszcze przed świtem. W piwnicy nie było za ciekawie. Po pokoju tortur, jaki znalazłem oraz napisach wyrytych na ścianie, być może paznokciami przez więźniów, śmiem przypuszczać, że mogła mieszkać tutaj jakaś wiedźma. I kto wie, czy nie ma w zamiarze tutaj wrócić. Musimy być czujni - powiedział stanowczo, choć niespiesznie, ważąc starannie każde słowo. Chciał być dobrze zrozumiany i dać innym stanowczo do zrozumienia, że jest spore prawdopodobieństwo, że tutaj albo jest niebezpiecznie, albo niegdyś było.

Po skończonym posiłku i solidnym napiciu się z Garagiem, bo chyba tylko on i małe-rude potrafili wypić więcej niż lampeczkę cienkiego winka, Baylof postanowił udać się na górę do pokoju gościnnego, jednak miał też w zamiarze być czujnym większość nocy. Może nie miał w planach nie przespać całej nocy, jednakże chciał być przygotowany na ewentualną, nieprzyjemną pobudkę.

Szczerze powiedziawszy już bezpieczniej czuł się w lesie, śpiąc pod gołym niebem.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 07-09-2015, 19:26   #13
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Noc, poprzedzana czarnymi chmurami, nadciągnęła szybciej, niż się ktokolwiek tego spodziewał.
Gospoda, choć ponura i zapuszczona, stanowiła lepsze schronieniem przed deszczem, strugami zlewającym ziemię, niż jakikolwiek szałas.



Podejrzliwe spojrzenia, jakimi członkowie drużyny obrzucali opuszczoną karczmę, zaowocowały podziałem na warty, rozdzielone sprawiedliwie między wszystkich członków drużyny. A ci, co nie czuwali, prędzej czy później zasnęli.


Garag wędrował już drugi tydzień.
Wielka świątynia Teraliona była blisko - wystarczyło przejść przez most. Nim słońce zajdzie krasnolud powinien stanąć przed wielkim kapłanem.
Czego od niego chciał Głos Teraliona? Po co wysłał wezwanie?
Czerwona pieczęć oznaczała sprawę najwyższej wagi. Zaszczyty, ale i kłopoty, bo im wyżej kogoś wyniesiono, tym większa była odpowiedzialność, tym więcej problemów spoczywało na głowie wybrańca.
Garag jednak nie dbał o zaszczyty. Cieszyło go uznanie, jak każdego, ale wolał wędrować po świecie i działaniem przysparzać chwały swemu bogowi.

Nie doszedł nawet do połowy mostu, gdy nagle usłyszał trzask. Potem drugi. Nie zdążył zawrócić...




* * *

Krasnolud otworzył oczy. Leżał na podłodze, w kałuży utworzonej przez strugi deszczu, wlewające się przez otwarte przez wiatr okno.
A podłoga kołysała się, jakby karczma zamieniła się w łódkę, niesioną rozszalałymi falami.




Beczka. Wielka beczka. Na wprawne w tej materii oko Baylofa mogła pomieścić ze dwadzieścia stągwi piwa. I to jakiego... Najlepszego, krasnoludzkiego. Nos mu to mówił, a nos jeszcze nigdy go nie zawiódł. Przynajmniej jeśli chodzi o piwo.
Podsunął wysokie krzesło z oparciem i stanął na poręczy, by móc zajrzeć do środka.
To było oszustwo! Bezczelne oszustwo. Beczka była pełna tylko w połowie.
Rozejrzał się na wszystkie strony, usiłując wypatrzyć winnego. Nikt się jednak nie kręcił w pobliżu jego beczki.
Ale... z drugiej strony... zostało jeszcze tyle, że mógłby pić... i pić... i pić... i jeszcze by zostało.
Pochylił się, by nabrać piwa. Jeszcze ciut... i nagle ktoś z całej siły potrząsnął beczką.
Baylof stracił równowagę i poleciał z krzykiem coraz niżej i niżej.


* * *


Gdy otworzył oczy leżał na kołyszącej się jak pijana podłodze, a świat dokoła kręcił się jak szalony.




Miał na imię Igneus i był pięknym, złotym smokiem. Najpiękniejszym, jakiego kiedykolwiek Shahri widziała w swoim życiu. A teraz siedziała na jego grzbiecie i rozkoszowała się wspaniałym lotem.
Igneus zataczał leniwe ósemki, a czarodziejka podziwiała świat z lotu smoka. Domki małe jak drewniane klocki, zamki niczym budowle z piasku, lasy niczym morze trawy ścielące się pod jej stopami. To było to, o czym zawsze marzyła.
I nie interesowało jej, czy ktoś ją widzi - nie szukała wszak poklasku tłumów, cieszył ją niczym nieskrępowany lot.
Nagle Ignis zanurkował. Shahri poczuła, jak pękają rzemienie, a ona zsuwa się z grzbietu smoka.
- Ignis! - zawołała, ale pęd powietrza stłumił jej głos.
Ziemia była coraz bliżej i bliżej.


* * *

Upadek wcale nie był taki straszmy i skończył się nie zamianą w mokrą plamę, a nabiciem sobie paru siniaków, po uderzeniu w twardą podłogę... która chwilami zachowywała się gorzej, niż najbardziej rozhukany smok.



Solo była z siebie dumna. Bardzo dumna. Przed chwilą dosłownie pokonała ostatniego przeciwnika. Bezczelnego osiłka, który nazwał ją cycatym kurduplem rozłożyła na łopatki. Pokazała mu, kto lepiej walczy mieczem. I że nie wzrost decyduje o wielkości.
A teraz wracała, cała w skowronkach, na swoją kwaterę, chcąc się pochwalić przed kompanami. I, oczywiście, zebrać kolejną porcję gratulacji.
Nawet nie zauważyła, jak z ciemnej uliczki wysunęły się dwie potężnie zbudowane sylwetki.
W ułamku chwili znalazła się w worku.
http://www.feierabend.de/images/chan...6/g.654606.gif
Nie pomogły krzyki ni groźby.
Mała wojowniczka poczuła, jak ktoś podnosi worek, niesie, a potem rzuuuuuuuuuuuca w dół.


* * *

Gdy otworzyła oczy ujrzała ciemność. I nie mogła się poruszyć. Na dodatek przetaczała się z boku na bok.
Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że leży na podłodze, zawinięta po uszy w koc, a podłoga pod nią co chwila usiłuje stanąć dęba.




W gospodzie panowała cisza, a jedynym odgłosem, innym niż bębnienie deszczu o szyby i dach, były bliższe i dalsze uderzenia piorunów.
Marco spacerował po korytarzu, od czasu do czasu spoglądając na świat przez niewielkie, zalewane deszczem okienko.
W to, co ujrzał w pewnym momencie, po prostu nie mógł uwierzyć.



Po prostu stał, patrzył i przecierał oczy
A po chwili już nie stał, tylko siedział, bowiem "Ostatnia Karczma" zachowywała się tak, jakby olbrzym podniósł ją z ziemi, a potem zaczął podrzucać niczym piłkę.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 07-09-2015 o 19:43.
Kerm jest teraz online  
Stary 10-09-2015, 09:08   #14
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Czarodziejka była zachwycona. Podziwiała widoki, napawając się tym wspaniałym uczuciem wolności, jakie dawał jej lot. A w zasadzie - jakie dawał im lot. Gdzieś na skraju umysłu czuła zadowolenie Igneusa, a jego radość udzielała się i jej. Przemierzali przestworza, ale nie był to ich pierwszy wspólny lot, w jakiś sposób wiedziała o tym.
Jak przez mgłę pamiętała, że matka gasiła wszelkie jej wyobrażenia o smokach, mówiąc, że to bestie z legend i nie chodzą już po świecie. Ale jej matka była ignorantką - przynajmniej tak twierdziła Shahri - a ona sama zawsze wierzyła. Wierzyła, że w końcu spotka jakiegoś, a potem wróci z nim do domu i udowodni rodzicom, że jej sny i marzenia nie były tylko bzdurnymi mrzonkami!

Ta wiara przyniosła efekty. Miała za przyjaciela najpiękniejszego smoka na świecie - nie dało się bowiem ukryć, że Igneus był wyjątkowy. Złote łuski pod dłonią Shahri, były twarde niczym stal, a przy tym przyjemnie ciepłe w dotyku. Iskrzyły w słońcu przy każdym ruchu smoka. Czuła, jak jego mięśnie grają pod skórą, gdy frunął przez świat. Skrzydła były płatami złota rozpiętymi między delikatnymi, ale mocnymi kośćmi. Stworzenie zwróciło ku niej pysk. Inteligentne, szmaragdowe oczy śmiały się do niej i smok pokazał jej język.

Gdy Igneus zanurkował, Shahri roześmiała się. Wiedziała, że lubił takie manewry.
Potem poczuła, jak rzemienie pękają.

***

- Niee! - krzyknęła Shahri, lądując na podłodze za kontuarem.
Otworzyła oczy i błyskawicznie dotarło do niej, gdzie jest. Z przestworzy nagle przeniosła się na podłogę i górowały nad nią... meble.
Poczuła przemożny żal. Wcale nie chciała budzić się z tego cudownego snu. Chciała być tam dalej z Igneusem; latać, śmiać się, mieć smoka-przyjaciela. Najchętniej westchnęłaby smutno i spróbowała zasnąć ponownie, gdyby nie podskoczyła właśnie na podłodze, porządnie obijając sobie tyłek.
Znowu.
- Marco! Gagar! - krzyknęła lekko spanikowana. - Co się - zaczęła wstawać, ale kolejny podskok gospody obalił ją z powrotem na ziemię - au!, dzieje?!
Obok niej po podłodze poturlał się jej kij. Złapała go czym prędzej. Ze wszystkich rzeczy ta była jej najdroższa. Smok pokazał jej język, a jego oczy śmiały się do niej... albo z niej.

Wtedy do niej dotarło.
Igneus.
Srebrne zwieńczenie laski - śmieszna, animowana ozdóbka - wyglądało jak złoty smok z jej snu.
Czy ktoś stworzył ozdobę na podobieństwo prawdziwego smoka? Czy tylko jej umysł spłatał jej figla i stworzył obraz Igneusa na podobieństwo smoka, którego znała najlepiej?
Wolałaby tę pierwszą opcję, wtedy mogłaby próbować go odnaleźć.

Musiała jednak wrócić myślami do tego, co tu i teraz. Podniosła się z ziemi, wspierając się na kiju. Z trudem utrzymała równowagę na tyle, by zaprzeć się o kontuar nogami. W samą porę, bowiem kolejny wstrząs był dużo silniejszy i na pewno posłałby ją pod sam sufit. Chwilowo była więc bezpieczna, miała nadzieję, że ekipa z piętra też jakoś przetrwa to szaleństwo. Zamierzała poczekać trochę aż to się uspokoi, chyba że się nie uspokoi, ale tym będzie martwić się za chwilę.
Zerknęła w stronę okna, ale była tam tylko ciemność.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 10-09-2015, 13:10   #15
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Mężczyzna udając się na górę nie tracił czujności. Nawet skrzypienie schodów wydawało mu się być zaplanowaną pułapką. Zerknął przez ramię by ujrzeć za sobą idące na zasłużony odpoczynek towarzystwo, wśród którego brakowało czarodziejki. Nie rozumiał czemu wolała zostać na dole, ale jeśli w sztuce magii była bezkreśnie dobra, on nie miał nic przeciwko, być może jej czujność pozwoli im przeżyć noc w tym miejscu. Taką miał nadzieję.

Nie spał sam. Pokój dzielił z Solo, która mimo zapowiedzi "wspaniałej nocy", zasnęła jak długa, spita przez swój brak umiaru. Baylof zaśmiał się krótko pod nosem i mimo iż minę dalej miał nietęgą, ułożył się na łóżku, mając w gotowości swoje ostrze. Chciał spać, był wręcz bardzo senny, dlatego nie trwało to długo, zanim odpłynął.

* * *

To była największa beczka, jaką kiedykolwiek widział! Nie do końca to było jego marzeniem, gdyż od alkoholu lepsze były bogactwa, ale na aktualne, niskie potrzeby i ambicje, stanowczo to wystarczyło. Zaspokajało proste żądzę, choć nie było tym, o czym chciałby śnić, a skoro nie chciał...

Ciężko było uwierzyć, że to prawda! Wielka beczka, większa od niego!
Rozejrzał się nerwowo czy w okolicy nie ma Garaga. Ten jakby to zobaczył, to nie dość, że dostałby ślinotoku, to jeszcze by beczkę rozłupał jak orzecha. Waliłby w nią toporem, aż pyszny trunek leciałby wprost do jego rozwartych i gotowych na przyjęcie go ust.
Aghr! Baylof musiał być pierwszy w eksploatacji tego niezwykłego zjawiska.
Wziął krzesło i zręcznie zrobił nim obrót, tak, że dotykająca podłoża nóżka zakręciła się wokół własnej osi, a pozostałe trzy wdzięcznie towarzyszyły jej w powietrzu. Siedzisko ustawione było oparciem w stronę beczki, dzięki czemu mężczyzna mógł wspiąć się po nim. Już miał gotowy kubek w ręku, by nabrać cieczy, kiedy to zaglądając do środka poczuł się oszukany!
- NIECH CIĘ SZLAG GARAG!! JUŻ WYCHLAŁEŚ! - wydarł się wściekle, chcąc cisnąć swym kubkiem o ścianę. Przeklęty krasnolud dorwał się do piwa pierwszy! Pewnie teraz leży na dnie beczki całkiem schlany i jeszcze z samego dna ją ssie, aż w końcu naczynie będzie puste! O nie, Baylof nie mógł pozwolić na ten przejaw egoizmu, chcąc uchronić towarzysza przed rozwojem tej samolubnej cechy charakteru, nachylił się bardziej by nabrać piwo. Kubek ledwie musnął taflę cieczy, kiedy wszystko się zatrzęsło. Łotrzyk stracił równowagę, wiedział, że obije się o podłogę karczmy, jednak ku jego zdziwieniu nie doszło do tego. Spadał w nicość, która nie miała końca, nie było tam nic, prócz przejmującej ciemności, a w jego oczach beczka nikła, stając się coraz mniejsza ze względu na odległość.

* * *

Obudził się gwałtownie z silnym skrętem żołądka. To spadanie w pustkę odbiło się na jego trzewiach i to na pewno nie pozytywnie. Spróbował wstać z podłogi, jednak jedynie się zachwiał, co uniemożliwiło dalsze manewry. Postanowił więc działać na klęczkach.
- Schodzimy na dół. - oznajmił stanowczo patrząc na Solo. Wolałby iść normalnie, a nie pełznąć jak gad, jednakże okoliczności nie pozwoliły mu przemieszczać się inaczej. Gdy wyszedł z pokoju, jego uszu dobiegł krzyk czarodziejki, która pozostała na dole.


Po drodze minął Marco, wgapiającego się w burzę. Cóż, nie dziwił mu się, że go wmurowało, widok był nie tylko zjawiskowy, ale i zdecydowanie przerażający. Raczej nikt nie chciałby się znaleźć w epicentrum tego zjawiska, a niestety, wszystko wskazywało na to, że tak będzie.
- Shahri, wszystko w porządku?! - spytał stojąc przy zejściu schodów, opierając się o barierkę. Tylko dzięki temu kolejny wstrząs nie szarpnął nim i nie zrównał z poziomem gleby. Nie widział jej, tuż za nim szedł Marco, Garag i Solo... Albo przynajmniej tak mu się wydawało, że zeszli razem z nim.

Dopiero po czasie pytanie zdało mu się być tym z serii "głupich". Jak ma być w porządku, skoro każdy wstrząs jest na tyle silny, że chałupą wręcz buja?

Bujanie... A co jeśli ta burza sprawiła, że ich zalało i teraz... Teraz płyną gospodą jak statkiem?

- To jakieś czary? Ktoś wie o co chodzi?
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 19-09-2015, 17:20   #16
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Sen… To był tylko zły sen…

Tak wmawiała sobie w myślach Solo po twardym przebudzeniu jakie zafundowała jej burza. Zawinięta w koc wojowniczka jeszcze szczelniej okryła się nim, wciąż trzęsąc się z zimna. Deszcz z każdą minutą spędzoną na ziemi jeszcze bardziej przybierał na sile wystukując w okna rytmiczną melodię, a szalejące na zewnątrz błyskawice rozświetlały jaskrawym światłem wnętrze jej pokoju. Lecz jeśli był to tylko sen, to dlaczego podłoga pod nią gięła się i trzeszczała, falując jak wzburzone morze podczas sztormu. Czyżby wciąż śniła?
~ Gdzie jest Baylof?, przeszła jej pierwsza trzeźwa myśl przez głowę, a później jeszcze raz powtórzyła pytanie, lecz tym razem zatroskanym głosem. Odezwały się tylko gromy za oknem, więc niewiele myśląc odrzuciła swój koc i podniosła się z ziemi.
Była naga. Nie pamiętała szczegółów zeszłej nocy, ale wciąż miała przed oczami przystojnego Baylofa, który czule obejmował ją przed zaśnięciem. Miała nadzieję, że obudzi się jeszcze raz, lecz tym razem zobaczy go w łóżku tuż obok siebie, ale tak się nie stało. Wolną ręką odnalazła w ciemnościach znajomy jej przedmiot, po czym zrobiła pierwszy niepewny krok do przodu…
Solo ruszyła przez pokój z mieczem w dłoni - zbyt słaba z rana by go podnieść, ciągnęła ostrze za sobą po ziemi żłobiąc w pękającej pod stopami podłodze długą rysę. Podeszła do okna i przez kilka dłuższych chwil z malującym się na twarzy dziecinnym zachwytem obserwowała szalejącą za oknem burzę, kiedy nagle ocknęły ją z transu słowa jej kochanka:
- Schodzimy na dół - powiedział stanowczo Baylof, który zbudził się na podłodze po drugiej stronie łóżka.
Solo obróciła się na pięcie, oparła się o okno kompletnie oddarta z odzienia i wlepiła w niego swe wielkie zielone oczy. W kompletnej ciszy pokiwała posłusznie głową, po czym już nieco bardziej przytomna zaczęła ganiać po pokoju za swoimi rzeczami. Ubrała się naprędce, ściągnęła z haka pobrzękującą kolczugę, przerzuciła ją przez plecy i ruszyła za Baylofem na dół po drodze łapiąc w lewą dłoń swą wierną drewnianą tarczę.

- Jak myślisz? Co to może być? - Zapytała sennym głosem swego kochanka, gdy schodzili na dół. - Trzęsienie ziemi? Olbrzym? Ech… w tych rejonach chyba to drugie bardziej prawdopodobne - cicho zaśmiała się, lecz widząc pochmurny wyraz twarzy Baylofa natychmiast spoważniała. Nie był w nastroju na żarty.

- To może wyjdziemy stąd? - Zapytała, gdy już wszyscy zebrali się w sali głównej na parterze.
- Skoro chata trzeszczy w posadach jak stara łajba na rozkołysanym morzu to pewnie zaraz pogrzebie nas pod tymi dechami. Nie ma czasu do stracenia, musimy stąd czym prędzej wiać! - Tak jak powiedziała, tak też zrobiła - niewiele więcej myśląc ruszyła w stronę drzwi, nacisnęła na klamkę i mocno pociągnęła do siebie...
 
Warlock jest offline  
Stary 20-09-2015, 18:53   #17
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Poruszana nieznaną siłą karczma to kręciła się wokół własnej osi, to kołysała się na boki niczym pijany marynarz.
Wszystko, co nie było przybite do podłogi lub do ściany żyło własnym życiem i poruszało się niczym w upiornym tańcu, niebezpiecznym dla tych, co postanowili spędzić noc w opuszczonej gospodzie. A ci radzili sobie z kłopotami, jak mogli...

Garag wdrapał się z powrotem na łóżko, wraz z którym wędrował od ściany do ściany, z trudem utrzymując się na grzbiecie tego nietypowego rumaka. Co prawda mówią, że najwięcej ludzi umiera w swoim łóżku, ale Garag doszedł do słusznego wniosku, że po pierwsze - nie jest człowiekiem, a po drugie - to nie jest jego łóżko.


Drużynowy łotrzyk z nieznanych nikomu powodów zdecydował się na małą wyprawę na parter. Całkiem jakby spodziewał się tam właśnie odkryć źródło kłopotów, jakie nagle zaczęły dręczyć karczmę.
No i w końcu udało mu się tam dotrzeć...
Pokonawszy w nieco przyspieszonym tempie schody wylądował na podłodze, trzymając w dłoni kawałek poręczy, która pękła w chwili, gdy gospoda nagle stanęła dęba.
Okupiwszy podróż paroma bolesnymi siniakami nawet nie próbował ponownie wstać, tylko jak najszybciej wczołgał się pod schody, by tam przeczekać całe zamieszanie.


Wciśnięta między kontuar a dwie ściany Shahri dziękowała wszystkim bogom, że na półkach nad nią nie było żadnych, typowych dla każdej karczmy ozdób. Gdyby nie to, zostałaby zasypana stosem szklanych i glinianych skorup. Była co prawda ciekawa, co się dzieje z karczmą, ale nie na tyle, by wychylić głowę z w miarę bezpiecznego schronienia.


Solo bardzo szybko pożałowała, że miast chwycić się czegoś nieruchomego, solidnie przytwierdzonego do podłogi, trzymała miecz i tarczę.
Jej szczęścia starczyło akurat na tyle, by się ubrać, ale ledwo wyszła z pokoju straciła grunt pod nogami. W locie minęła Marco i z trzaskiem zatrzymała się na przeciwległej ścianie. Z trzaskiem, bólem w boku i świadomością, że pękło jej co najmniej jedno żebro.
Dalej poruszał się już z dużo większą ostrożnością. Z całych sił trzymając się poręczy zsunął się na dół, by dołączyć do Baylofa w kryjówce pod schodami.


Marco nie miał zamiaru dołączyć do tych, do zrobili sobie wycieczkę na parter. Wykorzystując odpowiedni moment dotarł na czworakach do jednego z rogów korytarza, przykleił się do ściany, po czym wbił miecz między deski podłogi, chcąc w ten sposób zabezpieczyć się przed zbyt pospieszną wędrówką w inny narożnik.
Przykład Solo zdecydowanie zniechęcał do takiego sposobu podróżowania.

* * *

Zabawa w "kto się utrzyma na swoim miejscu" trwała w najlepsze, gdy w pewnym momencie "Ostatnia Gospoda" jakby się wzniosła, by po chwili gwałtownie się obniżyć i zatrzymać się z wielkim ŁUP!, któremu towarzyszył brzęk tłukących się szyb.

Na zewnątrz panowała ciemność, przerywana od czasu do czasu błyskami uderzających o ziemię piorunów.
I stale lało jak z cebra.
 
Kerm jest teraz online  
Stary 23-09-2015, 08:09   #18
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Solo powoli podniosła się z ziemi, a tej prostej czynności towarzyszył niewyobrażalny ból, który utwierdzał ją w przekonaniu, że wciąż żyje. Wstrząsy skończyły się równie nagle jak się zaczęły. Zapadła martwa cisza, tylko od czasu do czasu przerywana przez odległe grzmoty oddalającej się burzy, która tylko potęgowała ponurą atmosferę niepewności.

- Żyjecie? - Zapytała się z troską wojowniczka, gdy powoli, krok po kroku, schodziła po schodach, krzywiąc się na twarzy przy każdym najdrobniejszym ruchu.
- Nie zostanę tu ani chwili dłużej - dodała kierując się w stronę drzwi. - Chata może się zawalić w każdej chwili, a ja pomimo deszczu wolę spać pod otwartym niebem i nie martwić się sypiącym się stropem.
- Nie mam zamiaru zostać pogrzebana pod tą stertą gruzów - Solo nacisnęła na klamkę i opuściła zrujnowane domostwo. Nie zdążyła przejść kilka kroków, gdy nagle padła plecami na mokrą od deszczu trawę. Była wykończona i obolała. Leżała w takim bezruchu przez dłuższą chwilę, spoglądając na gęste burzowe chmury na niebie, które roniły łzy prosto na jej wykrzywioną z bólu twarz.
 
Warlock jest offline  
Stary 25-09-2015, 01:41   #19
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
- Żyję - Shahri pierwsza odpowiedziała na pytanie Solo.
Ostrożnie puściła kontuar i stanęła już normalnie. Była gotowa złapać się mebla ponownie, w razie gdyby gospoda była podstępną bestią i nagle zaczęła na nowo brykać. Zaczekała trochę, by upewnić się, że głośne ŁUP zakończyło szaleńczy taniec budynku. Dopiero wtedy opuściła swoje schronienie i przeszła na środek pokoju. Stoły i krzesła leżały, gdzie popadło, w najróżniejszych pozach, niektóre z nich połamały się od impetu uderzeń o sufit i ściany. Shahri przebrnęła przez to istne pobojowisko, zmierzając powoli ku drzwiom.
Różne teorie przemykały przez jej myśli, ale jedna wracała nieustannie i czarodziejka musiała ją sprawdzić.

Wyjrzała za drzwi. Na zewnątrz było ciemno i lało jak z cebra. Ściana deszczu, w której zanurzyła się Solo, niemal odpowiadała intensywnością kurtynie niewielkiego wodospadu. W rozbłysku światła Shahri próbowała dojrzeć cokolwiek. Nie widziała jednak ani stodoły, ani drewutni, ani choćby studni. O ile budynki mogło zdmuchnąć, o tyle studni już nie bardzo. W każdym razie albo wszystko rozpadło się w drzazgi albo teoria dziewczyny właśnie się potwierdzała.
Czarodziejka schowała się z powrotem do środka. Nie zamierzała spać w tej ulewie. Biedna Solo musiała naprawdę mocno uderzyć się w głowę przy tych podrygach karczmy, skoro miała takie wyśmienite pomysły.

Z piętra zeszli Marco i Gagar, więc Shahri prędko nakreśliła im sytuację.
- Solo chce spać na zewnątrz. Tyle że tam nie da się spać! Wiecie jak leje?
Srebrna głowa smoka, jakby na podkreślenie jej słów, wzdrygnęła się niechętnie.
- Dom stoi i nawet nie przecieka - mruknął krasnolud.
- Chyba jest chora, jeśli myśli, że pójdziemy za nią - dodał Marco.
- Jeszcze nie jest, ale niedługo może być - westchnęła Shahri.
Przez moment zastanawiała się, czy mogłaby jakimś zaklęciem ochronić trochę wojowniczkę przed deszczem, ale nie znała nic, co utrzymałoby efekt bez odpowiedniej koncentracji.

- Solo, to my zostaniemy tu w środku. Tam jest ciemno, zimno i mokro. Poza tym nawet nie wiemy, gdzie nas zaniosło i co może grasować w okolicy! - Zawołała do niziołka.
Huk gromu rozniósł się po okolicy, zupełnie jakby przyroda przytaknęła dziewczynie.
- Lepiej będzie jak wrócisz. Jak wstaniesz, może nas już tu nie być, jeśli w nocy znów nas gdzieś przeniesie.
Czarodziejka nie zadała sobie trudu tłumaczenia komukolwiek swojej teorii. W końcu mieli własne mózgi i na pewno do podobnych wniosków doszli.
- No. Dobry uczynek zrobiłam, próbowałam ją zawrócić - stwierdziła do pozostałych wyraźnie zadowolona z siebie. - Nie wiem, jak wy, ale ja wracam spać. Miałam taki wspaniały sen! - Westchnęła rozmarzona, a srebrny smok rzucił jej podejrzliwie spojrzenie.

Uspokojona bezruchem, który nastał w gospodzie i pewna tego, co właśnie zaszło, Shahri udała się na powrót do swojego prowizorycznego łoża. Podniosła koc i torbę, która robiła za poduszkę, po czym wdrapała się na kontuar. Ułożyła się tak wygodnie, jak tylko mogła i zamknęła oczy. Przywoływała w głowie obraz Igneusa i towarzyszące lotowi uczucia.
Tak wspaniale byłoby tam wrócić...
Byle nie w momencie uderzenia o ziemię.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 26-09-2015, 23:45   #20
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Kiedy karczmą przestało miotać, Baylof wstał niepewnie na równe nogi i rozejrzał się dookoła. Ładne pobojowisko. Gospoda wyglądała dokładnie tak, jak po przejściu pijanych i awanturujących się klientów, którzy nie mili żadnej litości dla właściciela i jego źródła zarobku.

- Czary, bankowo. Czuję, jak wewnątrz mnie coś wkurwia, a tylko magia tak negatywnie na mnie działa - warknął zakrywając twarz swoją czarną chustą i zerknął na Solo, na to jak wychodzi z domu, a potem jak długa ląduje plecami w błocie. Skrzywił się, pokręcił głową i udał się w kierunku kobiety, by stanąć nad nią jak kat, w progu, i karcić ją spojrzeniem patrząc na nią z góry.

- Nie będę spał z brudasem, więc przestań pajacować. Boisz się? - zakpił z niej, a po chwili schylił się by wciągnąć ją za chabety do wewnątrz i zamknąć drzwi nogą.

- Jedynym sposobem na przetrwanie jest trzymanie się grupy.

- Śpię tutaj, w razie czego bliżej do wyjścia. - oznajmił jedynie, choć wątpił, by kogoś to nadmiernie interesowało, jednak warto by było, żeby wiedzieli, gdzie ewentualnie kogo szukać.

Trudno, wielkiego wyjścia nie mieli, bo gdzie iść? Błąkać się w ciemnościach i deszczu? Nie odnalazł sensu w tym planie.
Co prawda siedzenie w jakimś przeklętym budynku też wydawało się być kiepskie, ale może wyjdą z niego, gdy na dworze już zacznie świtać, póki co nawet nie potrafiliby dostrzec, gdzie idą.

Mężczyzna wziął dwa krzesła i rozłożył się na nich. Potrafił spać w każdej pozycji, więc nie miał z tym problemu, by nie móc rozwalić się na łóżku. Na jednym z krzeseł usiadł, na drugim oparł nogi. Ręce założył krzyżem na piersiach i spuścił głowę. Chciał być gotowy na szybką reakcję.
Jeszcze tylko ukradkiem zerknął na Solo, choć nie uwierzyłby, że ta się przestraszyła. Ona?
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172