Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-07-2015, 11:45   #1
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
(Savage Worlds) Czarne Wrota IV: Hic sunt...


Krótki poradnik (na podstawie informacji zebranych przez JPCannona).

Inicjatywa
O kolejności działań w turze za każdym razem będzie decydować losowanie kart.
Jeśli ktoś wyciągnie jokera dostaje dodatkowo +2 do wszystkich testów współczynników i obrażeń na całą turę.

Fuksy
Istnieją. Trzy na osobę.
Wydanie fuksa umożliwia powtórzenie nieudanego test dowolnego współczynnika, wyparowanie obrażeń i automatyczne wychodzenie z szoku.
Nie można wydawać fuksów na powtarzanie rzutów na obrażenia.

Akcja
Postać wykonuje jedną zwykłą akcję (atak, bieg, wymiana broni, rzucenie zaklęcia itp.) bez żadnej kary do rzutu.
Każda kolejna akcja zwiększa karę do rzutu o 2.

Akcja darmowa
Wykrzyczenie paru zdań, ruch (nie przekraczający Tempa), padnięcie na ziemię, upuszczenie broni nie powodują wzrostu kary do testów.

Kość figury
Jako że jesteście bohaterami za każdym razem gdy testujecie jakiś współczynnik, np strzelanie, walkę, siłę, cechę, umiejętność itp. itd. możecie rzucić dodatkowo kością k6 i wybrać lepszy wynik na swoją korzyść.
Kość figury można wykorzystać tylko raz w czasie danej tury.

ST
Stopień trudności testu.
Zależy od rodzaju testu i modyfikatorów (np. wielkość celu, ilość obrażeń, ilość akcji w turze, odległość, rodzaj broni).

Przebicie
Każde 4 punkty powyżej stopnia trudności (uzyskane w teście). Przebicia oblicza się po uwzględnieniu wszystkich modyfikatorów.

Ruch
Poruszacie się na turę o tyle pól, ile wynosi wasze Tempo. Gdy chcecie zabrać jakiś sprzęt z ziemi, musicie na nim stanąć i poświęcić na to akcję. Czyli nie możecie w tej turze strzelać, walczyć itp. chyba, że chcecie mieć kary za wiele akcji. Ruch można standardowo dzielić. Czyli np zrobić krok, zebrać broń z ziemi, zrobić 2 kroki, strzelić i znów zrobić kolejne kroki.

Bieg
Jeśli chcecie możecie biec w swojej turze. Poruszacie się wtedy o dodatkowe 1k6 pól. Losujecie, a potem biegniecie dalej.
Bieg liczy się to jako normalna akcja, więc wykonując coś poza tym, ponosicie karę za wiele akcji.

Asy
Gdy na kości którą akurat rzucacie wypadnie maksymalna wartość (czyli np. na k6 wypadnie 6), rzucacie tą kością jeszcze raz i sumujecie wynik. Można w ten sposób wyrzucić nie lada combo. Nie ma żadnego ograniczenia w wysokości wyniku.
Asy nie mają zastosowania podczas rzutu na bieganie.

Strzelanie/rzucanie
Rzucacie kością strzelania. ST zależy m. in. od odległości, widoczności, wielkości celu.
Jeśli po uwzględnieniu ST otrzymacie wynik 4 i więcej - trafiliście. Jeśli uzyskacie przebicie (lub więcej przebić), zadajecie dodatkowo 1k6 obrażeń.

Walka wręcz
Rzucacie kością walki. Aby trafić trzeba wyrzucić tyle, ile wynosi Obrona celu. Jeśli uzyskacie przebicie (lub więcej przebić), zadajecie dodatkowo 1k6 obrażeń.

Obrażenia
Po trafieniu rzucacie kośćmi (wskazanymi przez obrażenia broni) oraz (przy przebiciu) kością k6.

Skutki obrażeń (gdzie x to wytrzymałość celu)
0 - x-1 - brak reakcji
x - x+3 - szok
x+4 - x+7 - rana i szok
x+8 - x+11 - 2 rany i szok

Szok
Postać będąca w szoku może wykonywać tylko darmowe akcje (rzuciś broń, iść).
Aby wyjść z szoku należy wykonać test Ducha i wyrzucić 4 lub więcej.
Efekty:
1 - 3 - brak efektów; postać może wykonywać tylko akcje darmowe
4 - 7 - postać wychodzi z szoku, ale stale może wykonywać tylko akcje darmowe
8 i więcej - postać może działać jakby nic się nie stało.

Gdy postać w szoku otrzyma obrażenia, które spowodują kolejny szok, otrzymuje ranę.

Rany
Jako najważniejsze postacie w grze możecie wytrzymać do trzech ran. Potem macie kłopoty. Duże kłopoty. Albo i większe, do wyeliminowania z gry włącznie.
Rany nie znikają same z siebie, nawet po 24-godzinnym odpoczynku.

Wyparowanie
Bohater może wydać fuksa, by automatycznie otrząsnąć się z Szoku, nawet jeżeli wykonał już nieudany test Ducha.
Gdy bohater wyda tego fuksa natychmiast po otrzymaniu obrażeń, może ponadto przetestować Wigor. Sukces i każde przebicie niwelują jedną Ranę zadaną podczas tego ataku. Jeśli nie uda mu się wyparować wszystkich Ran, znów jest w szoku z którego wcześniej otrząsnął się automatycznie.
 
Kerm jest offline  
Stary 27-07-2015, 11:46   #2
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację

Napis był nieco kulfoniasty, ale strzałka wskazywała odpowiedni kierunek.

- Ostatnia Gospoda... - Marco pokręcił głową. - Ależ beznadziejne pomysły mają niektórzy ludzie. Jaka znów "Ostatnia"? Ani w jedną, ani w drugą stronę. Tam - wskazał kierunek, skąd przyszli - został zajazd starego Toma, a za cztery, góra pięć dni powinniśmy dotrzeć do "Baryłki". To co? Baryłka nagle zniknęła?
- Jeśli zniknęła, to umrzemy z głodu - zażartowała Shahri.
- Chyba z pragnienia - mruknął Baylof.
Co prawda niedawno minęli całkiem spory strumyk, ale łotrzyk należał do tych, co gustowali w napojach, które zwykle znajdowały się w beczkach lub dzbanach.

* * *


Niski płotek, który nie powstrzymałby nawet sennej krowy, otaczał piętrowy budynek. Lśniące niegdyś świeżym drewnem ściany zszarzały smagane jesiennymi szarugami, a na stromym dachu znalazła schronienie wielopokoleniowa rodzina mchów.
Nieco krzywo powieszony szyld wypłowiałymi literami ogłaszał przybyszom, iż trafili do Ostatniej Karczmy.

W rogu błotnistego podwórka stała zbita z prostych desek stajnia. Na wpół otwarte wrota kołysały się na wietrze. Stos zeschniętych liści, zgromadzony między płotem a ścianą stajni, wyglądał jakby leżał tam od poprzedniej jesieni.
Wyglądało na to, że ten, co opowiadał o zaletach zajazdów lezących przy Trakcie Północnym nie widział nigdy tego miejsca.


Drzwi karczmy otworzyły się ze skrzypnięciem, gdy Garag nacisnął klamkę, a potem pchnął z całej siły.

Wnętrze niemile zaskoczyło członów pięcioosobowej kompanii, którzy wszak w swym życiu odwiedzili setki najrozmaitszych lokali - tawern, gospód, zajazdów, szynków.
Służba najwyraźniej nie należała do najlepszych, bowiem szyby nie widziały wody i ścierki od dawien dawna, a promienie zachodzącego słońca z ledwością przebijały się przez parutygodniową warstwę brudu.
Podłoga z kiepsko heblowanych desek miotłę widziała pewnie miesiąc temu, albo i dawniej.

Najważniejszy element wystroju wnętrza, długi, obity ocynkowaną blachą szynkwas, również prezentował się nie najlepiej. Na matowej powierzchni nawet mało bystry obserwator potrafiłby dostrzec ślady po licznych kuflach, dzbanach i talerzach.
Wiszące za kontuarem rzędy półek wbrew tradycjom świeciły pustkami, jeśli nie liczyć paru poobijanych kufli i zakurzonej oliwnej lampy. Najwyraźniej w tych okolicach nie zdarzali się bardziej wymagający klienci.
Jeśli w ogóle jacyś tu bywali w ostatnich czasach.

Resztę sali zajmowało kilka długich stołów ponadgryzanych zębem czasu i ostrzami noży klientów. Stołki, ławy i krzesła, z których dwa straciły oparcia nie wiedzieć kiedy, nie ustępowały wiekiem i stanem 'zdrowia' wspomnianym wcześniej stołom.
Wiodące na pięterko schody pozbawione były poręczy, której nędzne resztki ozdabiały co drugi stopień.
Na zbudowanym z polnych kamieni kominku można było chyba upiec całego świniaka. W tej chwili jednak leżały tam tylko trzy grube polana, zapewne czekające na nadejście zimy.

- Halo!? Jest tu kto? - zawołał Marco.

Odpowiedziała mu cisza.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 27-07-2015 o 11:56.
Kerm jest offline  
Stary 30-07-2015, 16:11   #3
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Po ciszy zaś odpowiedziała mu Shahri:
- Wygląda na to, że nie.
Z rosnącym przerażeniem spoglądała na wystrój sali, który zdecydowanie odbiegał od standardów, jakie uznawała. Wszystko było szare, brudne, wstrętne, zbutwiałe, stare i na dodatek niemal się rozpadało. Zupełnie inaczej wyobrażała sobie jakąkolwiek gospodę na Trakcie Północnym - pierwszą czy ostatnią.
- Nie wiem jak wy, ale ja nigdy nie spotkałam się z opuszczoną karczmą na trakcie, do tego nazwanym trakcie - stwierdziła oczywistość, dość jednak miała tej przygnębiającej, niemalże grobowej, ciszy.
- Nie wygląda, jakby opuszczano to miejsce w popłochu - skwitowała swoje obserwacje, przyglądając się półkom za kontuarem.
Obróciła się wokół własnej osi.
- Ciał też nie widzę - wzruszyła lekko ramionami.
Chyba aż tyle czasu od ostatniej ludzkiej bytności tutaj nie mogło minąć, by ewentualne trupy obróciły się w pył.

Chyba że sobie poszły, pomyślała Shahri, ale szybko myśl tę przegoniła.
Przygody przygodami, jednak takie miejsce na ich szlaku nie oznaczało jeszcze, że trzeba spodziewać się najgorszego. Aczkolwiek chyba bardziej sobie to wmawiała, niż naprawdę tak uważała.
- Idę się rozejrzeć - zakomunikowała pozostałym i dzielnie ruszyła w stronę schodów.

Kliknij w miniaturkę

Głowa smoka wieńcząca kij czarodziejki rozglądała się również, jakby miało to w czymkolwiek pomóc. Shahri, widząc to kątem oka, omal nie parsknęła śmiechem.
Ostrożnie sprawdzała końcem kija każdy stopień, napierając nań lekko. Choć była niska i drobnej budowy, wolała nie ryzykować, że stare drewno zarwie się pod nią. Nie spadałaby długo, ale ten syf tam na dole...
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”

Ostatnio edytowane przez sheryane : 10-08-2015 o 10:11.
sheryane jest offline  
Stary 07-08-2015, 19:42   #4
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Karczma pod Srebrnym Talarem
Kilka dni wcześniej…


- A pamiętasz tego czarodzieja?! - Zapytała Baylofa rudowłosa wojowniczka ledwo powstrzymując się od parsknięcia śmiechem, a przy okazji starając się przekrzyczeć otaczający ich gwar rozmów. Tego wieczoru karczma pod Srebrnym Talarem aż pękała w szwach. Wieści o zwycięskiej wyprawie poszukiwaczy przygód rozeszły się echem po okolicy, więc wokół ich stolika dość szybko zebrały się prawdziwe tłumy głodnych heroicznych opowieści słuchaczy. Ich obecność była na tyle irytująca, że spragniona towarzystwa łotra i zarumieniona na twarzy od alkoholowego upojenia, Solo Quelle musiała się wymknąć niepostrzeżenie wraz ze swym towarzyszem broni, pozwalając reszcie awanturników pławić się w blasku własnej chwały. Oboje siedzieli teraz w zaciemnionym kącie sali głównej, przy okrągłym stoliczku, oświetlani jedynie przez kilka ledwo tlących się świec. Zapatrzeni w siebie nawzajem, niemalże nie zwracając uwagi na to co się działo wokół nich, a działo się wiele…
Gdzie okiem sięgnąć kufle spienionego piwa stykały się ze sobą, a ponętne kelnerki hojnie przez naturę obdarzone, z tacami wypełnionymi po brzegi trunkami i jadłem, lawirowały wokół krzeseł, zydli i stolików, zręcznie unikając wyciągniętych w ich kierunku łap podchmielonych mężczyzn. Obskurny, łysy karczmarz z brzuchem rozmiaru beczki piwa, odziany w zabrudzony brązowy fartuch, opierał się znudzony o szynkwas przecierając starą szmatą i tak już z dawna czysty lad, i tylko od czasu do czasu łypał chciwym spojrzeniem na pobrzękujące mieszki rozbawionej klienteli. Po drugiej stronie pomieszczenia, przy ognisku jakiś bard wygrywał na lutni wesołą melodię, od czasu do czasu śpiewając, lecz mało kto go słuchał - wszyscy skupili swą uwagę na poszukiwaczach przygód i ich opowieściach.

Baylof w sumie nie zdawał sobie sprawy z upływającego czasu. Z początku, gdy przekroczyli próg karczmy, czuł ciągłe spięcie, jakby wciąż był w lochach i wszędzie czaiło się niebezpieczeństwo. Jeszcze ta przeklęta Ramona! Jak on jej nienawidził. Całe szczęście, że po tym zadaniu odczepiła się od nich raz na dobre i już nie musieli siedzieć w ich towarzystwie. Garag zaginął gdzieś w tłumie pijaków, zaś Marco miał własne towarzystwo do picia, przez co zobojętniały Baylof i rozochocona, wciąż narwana Solo pozostali sami, gdzieś w spokojniejszym kącie, by móc chociaż nawzajem siebie słyszeć. Cóż, łotr wciąż był oschły, nieco zdystansowany, a jego ton głosu był mocno dudniący, zuchwały i silnie nacechowany męskim, przyjemnym tembrem.
Niechętny złodziejaszek jeszcze przez pewien czas siedział przy stoliku zasłaniając swoją twarz, której nie lubił pokazywać. Nie wiadomo, czy uważał ją za szpetną czy po prostu, jako złodziej, cenił sobie nierozpoznawalność i po prostu wolał non stop siedzieć pod ukryciem swojej maski.
Nie ukrywajmy jednak - co to za chlanie, gdy ciągle trzeba jakoś ją odsłaniać, przynajmniej w okolicach ust? Żadne. Męczące i nie dające kompletnie komfortu psychicznego, spokoju, odpoczynku i wyciszenia, którego to Baylof w tym właśnie momencie potrzebował najbardziej. Jakby ze złością, gwałtownie wręcz i niespodziewanie, ściągnął maskę z twarzy oraz kaptur z głowy, odsłaniając tym samym całą swoją twarz. Kolejnym ruchem było zdjęcie płaszcza, który do tej pory zasłaniał jego umięśnione ramiona, barki oraz całe ręce.


Mężczyzna milczał. Nie odpowiedział jej słowem, jedynie uśmiechnął się złośliwie półgębkiem, jakby jego mina miała mówić wszystko. A wyrażała kpinę w stosunku do czarodzieja, o którym to wspomniała rudowłosa. Mimo to, nie chciał jej przerywać. Tak pięknie mówiła, była taka rozgadana, a z każdym jej słowem, w ruch wprowadzała też ciało, przez co była taka żywa. Miło mu się jej słuchało i na nią się patrzyło. Lubił ten ogień, który był do niej wręcz przypisany, nie tylko werbalnie ale i niewerbalnie. On zaś był cichym obserwatorem, lustrował ją swoimi zielonymi oczami, najdłużej jednak zatrzymując się na jej twarzy i oczach, w których aż iskrzyło od werwy. On zaś ciągle pił, delektując się nadmiarem alkoholu. Nawet nie miał ochoty na jedzenie.




- Pamiętasz ile chciał nam dać za te śmieszne serce…? - Dziewczyna zamyśliła się, przygryzając wskazujący palec zębami i odbiegając wzrokiem ku sklepieniu i tańczącym na żyrandolach ognikom. - Ech, to chyba było serce smoka, ale na całe szczęście nie kazał nam ubić skrzydlatego gada, bo za te pieniądze, które nam oferował to mogłabym co najwyżej dać mu w zęby. W sumie to nawet zrobiłabym to za darmo, biorąc pod uwagę, że wysłał nas na “misję” do pomieszczenia obok, bo mu się jego zacnej dupy podnieść nie chciało! - Solo przybrała na twarzy udawaną gniewną minę, krzyżując tym samym ramiona na piersi, przez co zupełnie przypadkowo zerwała guzik, który odbijając się od blatu stołu spadł na ziemię, by następnie zniknąć im z oczu w ciemnościach.
- Często tak mi się dzieje - wytłumaczyła z wyraźnie słyszalną nutką irytacji w głosie, przewracając przy tym oczami, choć tak naprawdę była wdzięczna za ten mały “wypadek”, albowiem guzik odsłonił nieco więcej z jej wdzięków, które jak na jej rozmiar były całkiem niemałe.
- Chyba jednak powinnam w pierwszej kolejności kupić sobie jakąś nową koszulę… - dodała, po czym ziewnęła przeciągle i zacmokała kilka razy, cały czas wpatrując się swymi zielonymi oczami w wysłuchującego jej w ciszy łotra.
- Powiesz coś w końcu czy będziesz tak patrzył na mnie cały wieczór? - Spytała z figlarnym uśmiechem na twarzy.

Mężczyzna wciąż ją obserwował. Wydawała mu się być nadmiernie wstawiona, ale mógł się mylić. Było też duże prawdopodobieństwo, że ona taka jest ciągle. Ruchliwa, nadmiernie. Nadmiernie wstawiona, nadmiernie ruchliwa. Wszystkiego miała ponad normę, nawet strzelające guziki były w stanie to udowodnić, kiedy jeden z nich ze świstem przeleciał obok niego, łotr jedynie odprowadził go wzrokiem w trakcie jego lotu, po czym parsknął krótkim śmiechem. Nic jednak nie powiedział, póki rudowłose stworzenie nie przestało gadać. Jej naburmuszona mina sprawiła, że szerzej się uśmiechnął, ale zasłonił to kuflem piwa, które przystawił do ust, by móc je dokończyć i zamówić następne. Dla siebie i swojej towarzyszki.
- Kupię Ci. - Rzucił beznamiętnie i przejechał językiem po swojej górnej wardze, ogarniając wzrokiem otoczenie. Wciąż obserwował, nie tylko ją, ale też to, co działo się wokół. Nie miał co prawda w zamiarze nikogo okradać, ale po jego zachowaniu można było przypuszczać, że jest zupełnie inaczej i po prostu wyszukuje wokół ofiary.
- Co do czarodzieja, był żałosny. Jak każdy zresztą. Za taką kasę to mógł co najwyżej wynająć sobie dziwkę - odpowiedział jej w końcu, choć jego ton głosu wciąż zdawał się być obojętny, zupełnie jakby kobieta będąca obok go nie obchodziła, a jej słowa były dla niego czymś co po prostu jest, ale gdyby ich nie było to też by był szczęśliwy. Błędna interpretacja zachowania, którą sprostował w chwili, gdy jego zielone tęczówki spojrzały na nią, na jej twarz, a potem spojrzeniem bezwstydnie zjechał niżej i z pomrukiem wykrzywił usta w dziwnym grymasie, choć nie był on wcale niezadowolony.
- Kupujesz za tanie bluzki, ten kto przyszywał guzik, chyba stracił ręce i miał kaprawe oko, bo najwyraźniej szył to stopami - westchnął przenosząc z powrotem spojrzenie na zaczerwienioną od gorąca twarz Solo. Znowu zaśmiał się pod nosem.
- Ale jesteś spruta - głośniejszy śmiech uniósł się wokół niej. Nie był on jednak kpiący, a raczej dosyć pociągający w swej bezczelności. W tym samym momencie na stolik z hukiem zawitały kolejne, pełne kufle.
- Pij, zasłużyłaś. Patrzenie na Ciebie podczas walki było największą przyjemnością tuż po dostaniu kasy - rzucił z lekkim uśmieszkiem, unosząc kufel w geście toastu, jakby chciał powiedzieć “za cycki”, po czym przywarł wargami do brzegu naczynia.

Słysząc słowa Baylofa rudowłosa wojowniczka zmrużyła oczy, wciąż spoglądając na jego beznamiętny wyraz twarzy i głęboko zastanawiając się przez moment, czy nie stała się przypadkiem obiektem jego kpin. “Bezczelny”, pomyślała nieco zbita z tropu, gdy najpierw łotr skomentował jej bluzkę, a chwilę później - jej stan upojenia. Mimo wszystko nie dała po sobie poznać, że poczuła się lekko urażona tym dosadnym komentarzem. Choć od samego początku wyprawy zielonooki mężczyzna skutecznie wyprowadzał ją z równowagi, najczęściej swoimi kpiącymi słowami i bardzo obojętnym zachowaniem, do którego jeszcze nie zdążyła przywyknąć, to było w tym wszystkim coś bardzo pociągającego. Charakter Baylofa odpowiadał idealnie wykonywanej przez niego profesji; był lekkoduchem i facetem, który nie bał się sięgać po to, na czym mu naprawdę zależało. Widać to było w jego oczach, po tym jak na nią spoglądał z niekrytą chciwością, a jego nieznoszący sprzeciwu, wręcz rozkazujący ton, był dla niej równie denerwujący co podniecający.

- Spokojnie, to że brzydzi mnie grzebanie w porąbanych na kawałki zwłokach wcale nie oznacza, że jestem bez grosza, ale skoro tak bardzo chcesz mi kupić nową bluzkę to nie będę ciebie powstrzymywać - odparła z lekkim uśmiechem na twarzy, którego przesłanie trudno było rozgryźć. Chwyciła po kolejny kufel, który był tak spory, że po przechyleniu niemalże całkowicie przesłaniał jej twarz, a gdy już upiła łyk piwa, na jej licu pozostał biały, spieniony wąs, na widok którego oboje zareagowali śmiechem.
- Słyszałam, że takie typki spod ciemnej gwiazdy jak ty lubią wykorzystywać pijane kobiety… - dodała uwodzicielskim głosem, pochylając się lekko do przodu, tak że rozpięta koszula nieco bardziej odsłoniła jej pierś, która szybko unosiła się i opadała, gdy dziewczyna z rozmarzeniem spoglądała na atrakcyjne rysy twarzy łotra. Była nietrzeźwa, nawet bardzo, co widać było po jej chwiejnych ruchach, nieustannym przechylaniu głowy na boki i coraz częstszym mrużeniu oczów. Przestała już kontrolować swoje ciało, a w głowie zapanował totalny chaos, którego nie potrafiła już posortować. Nie wiedziała czy dobrze czyni podrywając Baylofa, nawet się nad tym długo nie zastanawiała. Wszystko działo się dla niej tak szybko, że nie była już w stanie powstrzymać się przed kolejnymi sugestywnymi słowami. Miała ochotę na seks, a on był cholernie przystojny. Co z tego, że znacznie większy od niej? Pewnie nie tylko wzrost miał imponujący…

Mężczyzna parsknął z uśmiechem pod nosem. Grzebanie w rozczłonkowanych ciałach, tak? Trafnie to ujęła, choć on akurat nie był hieną cmentarną, a po prostu oprychem. Przesunął dłonią po swojej paskudnej bliźnie w namyśle, jednak nie odpowiedział jej. Skoro już raz powiedział, że kupi, to tak zrobi i nie czuł potrzeby by powtarzać to, co już powiedział.
Nie musiała już dłużej go kusić ani eksponować swoich kształtów, gdyż dla niego najlepszym seksem był seks darmowy, za który nie będzie musiał płacić, a Solo oferowała to każdym swoim gestem. Trochę szkoda mu było, że nie była człowiekiem, tylko niziołkiem, co mogłoby być nieco mniej typowe od tego, co robił zazwyczaj, ale myślał, że po tylu piwach dałby radę i nie miałby nadmiernych wyrzutów sumienia.
- Nie wykorzystuję pijanych kobiet. - odparł stanowczo i oschle, co mogło z początku ją ostudzić i sprawić, że chciałaby się wycofać, jednak szybkie spojrzenie jego bystrych oczu oraz ten szelmowski uśmieszek przyprawiały o dodatkową dawkę emocji.
- To one wykorzystują moją słabość. Do siebie samych. - dokończył i po chwili wstał od stolika. Tu po tym jak dokończył kufel alkoholu, zgarnął swoją maskę oraz płaszcz i wyciągnął otwartą, silną dłoń w kierunku kobiety
- Chodź, odprowadzę Cię do pokoju. Nie chciałbym by ktoś po drodze Cię zaczepiał. - zaproponował pewny siebie nie odrywając od niej spojrzenia, a gdy podała mu dłoń, po prostu pociągnął ją delikatnie ku sobie.
Kiedy doszli pod drzwi wynajmowanego pokoju, Baylof otworzył je swoim kluczem przepuszczając najpierw Solo, a gdy ta była już w środku, dał tylko krok w przód, by nachylić się nad nią i musnąć wargami kącik jej ust, a następnie się odsunąć.
- Mam nadzieję, że będzie Ci wygodnie w moim łóżku - rzucił, a kąt jego ust leciutko drgnął, jakby w prowokacyjnym geście. Już miał się wycofać z pokoju, by dać rudowłosej kobiecie odrobinę spokoju.

- Zaczekaj! - Niemalże krzyknęła rudowłosa wojowniczka, chwytając za dłoń Baylofa zanim ten zdążył zrobić krok w tył. Zmieszała się niemal natychmiast, nie bardzo wiedząc co dalej powiedzieć, kiedy tysiące myśli szaleńczo kotłowało się w jej głowie. Zaczęła się szybko, wręcz rozpaczliwie rozglądać po pomieszczeniu w poszukiwaniu wystarczającego powodu, by zmusić go do pozostania z nią choćby na chwilę dłużej. Jednak dość szybko zrozumiała, że zrobił to intencjonalnie - wcale nie miał zamiaru wychodzić. Była to stara jak świat samcza sztuczka, zwykły podstęp, który zapędził niedoświadczoną w relacjach damsko-męskich Solo w kozi róg. Wojowniczka zmrużyła gniewnie oczy spoglądając na naznaczoną blizną twarz łotra, na której malował się zniewalający uśmieszek. Nienawidziła go, oj jak bardzo… tym bardziej, że nie potrafiła się mu oprzeć.
- Chyba jestem zbyt pijana, by się rozebrać… Pomógłbyś mi rozpiąć tę niewdzięczną koszulę? - Spytała i zrobiła krok w tył, a potem następny, po czym chwyciła go mocno za jego czarną koszulę, ciągnąc ku sobie i nie spuszczając przy tym uwodzicielskiego spojrzenia z jego oczu. Po zrobieniu kilku kolejnych kroków znaleźli się na skraju łóżka, gdzie rudowłosa dziewczyna potknęła się o materac i wylądowała na grzbiecie - trudno było powiedzieć czy zrobiła to intencjonalnie, ale było to na swój sposób podniecające.
- Nie potrafię - stwierdziła z udawaną rozpaczą w głosie po kolejnej nieudanej próbie rozpięcia koszuli. - Facet jesteś, więc może byś się w końcu na coś się przydał i pomógł mi z tym? - Zapytała figlarnie.

Baylof doskonale zamaskował swoje rozbawienie. Bawiło go to, że niemal każda kobieta dawała się tak łatwo podpuścić i na drugi dzień nie musiał mieć ani wyrzutów sumienia, ani jakichkolwiek zobowiązań, ponieważ to nie on zainicjował takie przyjemności, ani też nie wykorzystał żadnej dziewczyny. W końcu nic nie obiecywał, chciał nawet wyjść, czyż nie?
Jej gniewnie zmarszczone brwi uświadomiły go w tym, że ona doskonale to znała, jednak za późno zorientowała się do czego prowadzi ta gra. Mimo to nie przeszkadzało jej ten fakt w tym, by pociągnąć to dalej, więc mężczyzna jedynie zdążył kopnąć w drzwi, które zatrzasnęły się z głośnym hukiem, kiedy to niska kobieta gdzieś go ciągnęła, a siły do tego nie musiała już używać żadnej, gdyż łotr nie miał żadnych oporów w dalszej zabawie.
- Pomogę Ci w czym zechcesz. - odparł, a gdy kobieta padła na łóżko, nachylił się nad nią i musnął wargami skóry jej szyi, potem obojczyk. Jego dłonie przesunęły się od jej bioder, aż po piersi, w których to okolicy złapał za materiał koszuli i mocno ją pociągnął, aż wszystkie, słabo przyszyte guziki rozsypały się z lekkim gruchotem o podłogę pokoju. Przesunął jej lekkie ciało wyżej na łóżku i sam wszedł na nie kolanami, patrząc na Solo z góry.
- Z czym jeszcze masz problem…. Solo? - spytał nie odrywając od niej wzroku ani nie oddalając za bardzo twarzy od niej, by być ustami blisko jej ucha, którego płatek delikatnie nadgryzł, nie szkodząc tym kobiecie, a bynajmniej.

Solo jęknęła z rozkoszy, gdy Baylof muskał ustami jej szyję. Sprężyła się i wygięła jeszcze bardziej, gdy przesuwał po jej ciele swe zręczne dłonie, by w końcu rozerwać koszulę, której i tak nie lubiła. Przygryzła słodko wargi, spoglądając wyczekująco swymi wielkimi zielonymi oczami na łotra, który zadały jej kolejne pytanie. Uśmiechnęła się szerzej, lecz z początku nic nie odpowiedziała, zamiast tego chwyciła go za koszulę i pociągnęła ku sobie wpijając w niego swe usta. Leżeli złączeni w ten sposób przez kilka dłuższych chwil, aż w końcu dziewczyna odepchnęła go od siebie i złapała głęboko powietrze…
- Dobrze wiesz czego pragnę - powiedziała w końcu Solo, po czym chwyciła go za dłoń i przesunęła ją nieco bardziej w dół, ku swym biodrom.

Łotr to miał jednak farta. Nie dość, że trafił mu się seks, to jeszcze za darmo! Nie było nic lepszego dla złodziejaszków, niż darmowe przyjemności, chyba dziś był jego “happy hour”, który pewnie się skończy za jakąś godzinę. Szybko ściągnął koszulę i odrzucił ją gdzieś na bok, ukazując swoje ciało, skąpane w lekkim blasku świec. Nie opierał się ani jednemu jej ruchowi, zupełnie jakby robił to, co chciała, choć czuć było w jego gestach zaangażowanie, kiedy językiem i wargami masował jej wilgotne usta, pod uniesione z przyjemności ciało wsunął dłoń, by móc z łatwością przyciągać ją do siebie, a drugą wolną ręką gładził jej jeszcze ubrane biodro, które długo zakryte nie pozostało. Kobieta to takie leniwe stworzenie, trzeba je rozbierać, a potem jeszcze nosić do kąpieli, bo zmęczona leżeniem. Zaśmiał się bezgłośnie na same te myśli, gdyż żadna z owych perspektyw mu nie wadziła. Faktem było, że prócz ciśnienia, które chciał z siebie wypuścić, nic więcej do Solo nie czuł, ale i się nie spodziewał, by w jej przypadku było inaczej. Nie zostawiał jej napalonej w oczekiwaniu, aż upora się ze zdjęciem jej odzienia, ponieważ robiąc to w międzyczasie gniótł delikatnie jej miękkie piersi, nie unikając przy tym uciskania naprężonych już sutków, które zwilżył własnym językiem, a nawet lekko ukąsił zębami. Sam był gotowy już od dłuższego czasu, by zagłębić się w jej drobnym ciele, choć z początku miał wątpliwości, czy aby nie sprawi jej swoimi człowieczymi wymiarami więcej dyskomfortu niż przyjemności. Pozostała jeszcze kwestia by samemu pozbawić się ubioru do końca, dlatego w tym czasie postanowił rozpalić ją jeszcze bardziej pracą swojego wilgotnego języka, który niemalże doprowadził ją na skraj namiętnego szaleństwa. Chwilę później oboje leżeli kompletnie nadzy, spoglądając sobie w oczy z płomiennym pożądaniem, gotowi na ciąg dalszy zabawy…




* * *

Baylof nie oczekiwał zbyt wiele po dalszej wędrówce. W sumie poprzednie miejsce mu odpowiadało i najchętniej nie ruszałby się z gospody, w której spędził miłe chwile w wygodnym, miękkim łóżku, które było jedyną rzeczą za którą musiał zapłacić. Ach, nie licząc bluzki, która po rozerwaniu nie nadawała się do niczego prócz wycierania podłogi. Swoją drogą, nawet wziął ją ze sobą, choć celu w tym nikt nie mógłby zgadnąć.

Kiedy drzwi otworzyły się ze skrzypem, łotr miał wrażenie, że cały budynek zaraz rozsypie sie w drobny mak.

- Nie widzę sensu się rozglądać po czymś, co i tak niczym nam sie nie przysłuży, szkoda cennego czasu. - burknął jak zwykle arogancko, opierając się plecami o spróchniałą framugę i zakładając ręce krzyżem na piersiach w geście braku akceptacji dalszych działań związanych z tym miejscem.

Dopiero kiedy czarodziejka podjęła odmienną decyzję, przerzucił beznamiętnie zielonymi oczami i odepchnął się od swojego dotychczasowego oparcia. Zerknął na Solo by odczytać jej zdanie na temat owego miejsca, po czym bez zbędnych komunikatów po prostu postanowił zejść na dół. Jak wszystko pierdolnie to będzie miał gratisową mogiłę, po prostu wybornie! Z początku się rozejrzał za ewentualnymi pułapkami, wewnątrz, na zewnątrz czy też w okolicy schodów, jednak jeśli nic nie dostrzegł, to po prostu wyjął swoją broń i zszedł po schodach do piwnicy.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 08-08-2015 o 10:59.
Nami jest offline  
Stary 09-08-2015, 23:49   #5
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Kolejna przygoda, kolejne nowe twarzy do poznania i kolejne kłopoty do wpakowania się… Zwłaszcza tych ostatnich Solo nigdy nie brakowało. Odkąd tylko opuściła rodzime strony i postawiła nogę na szlaku jej życie odmieniło się drastycznie. Opływała w złocie, choć nie zawsze tak było... Urodziła się w dość ubogiej rodzinie, posiadającej niewielką farmę na wsi, gdzie spędzała długie lata swego dzieciństwa. Życie było ciężkie; praca w polu i domowe obowiązki pochłaniały większość jej czasu. Dopiero późnym wieczorem, gdy wszyscy kładli się spać, ona wymykała się cichcem z domu, aby poznać lepiej okolicę i odkryć nowe miejsca. Zawsze była ciekawska świata, kochała podróże, choć nigdy nie oddalała się dalej niż na kilka godzin od miejsca zamieszkania. Dopiero z czasem, gdy nieco podrosła i stała się dojrzałą kobietą, Solo zdecydowała wbrew swym rodzicom opuścić rodzime strony i wyruszyła w nieznane, ku przygodom, bogactwom i licznym niebezpieczeństwom czyhającym na szlaku.
Na początku nie było łatwo. Nie była mieszczuchem, lecz spanie pod gołym niebem, nieustanne przemieszczanie się z miejsca na miejsce i życie z tego co samemu uda się upolować było czymś do czego trudno było jej przywyknąć. Po pewnym czasie udało jej się zdobyć pracę; najęła się do obrony karawan, które chroniła przed atakami banitów i dzikich bestii grasujących w dziczy. W ten sposób udało jej się zarobić swoje pierwsze uczciwe pieniądze, a podróżując w towarzystwie kupców poznała wiele ciekawych miejsc, tym samym przemierzając niemały dystans. W końcu trafiła do Longdale, gdzie po spotkaniu grupy podobnych jej poszukiwaczy przygód, postanowiła zerwać kontrakt i przyłączyć się do wyprawy do Czarnego Dworu. Tam czekało na nią i jej przyjaciół wiele niebezpieczeństw, lecz wspólnymi siłami udało im się przezwyciężyć wszystko co stanęło im na drodze do bogactwa…


Karczma była… nijaka. Już z zewnątrz wyglądała na zapadającą się ruderę i Solo wcale się nie zdziwiła, gdy po otwarciu drzwi nie zastali tam nikogo. Kilkucentymetrowa warstwa kurzu, którą ściągnęła palcem z blatu chwiejącego się stołu świadczyła o tym, że właścicieli tego przybytku nie było od wielu tygodni, może miesięcy…

- Halo!? Jest tu kto? - Usłyszała za swoimi plecami głos Marco, który sprawił, że z zażenowaniem przewróciła oczami.
- Naprawdę sądzisz, że ktoś mógłby tu być? - Odparła wojowniczka, opierając się łokciem o drewniany parapet, z jedną brwią krytycznie uniesioną do góry.
- A nawet jeśli ktoś tu jest to zapewne nie byłby zadowolony z przybycia gości. Inaczej by tu trochę posprzątał - odparła, po czym skierowała wzrok na stojącego niedaleko niej Baylofa, który uważał, że nie znajdą tu nic ciekawego i powinni ruszyć dalej.
- Doprawdy słowa godne łotra… - pokręciła głową, po czym dodała z przyjaznym uśmiechem na twarzy - A co z piwem? Może są tu też jakieś mocniejsze alkohole. Lepsze to niż picie zabrudzonej wody ze ścieków, które przepływają przez okoliczne farmy. No, chyba, że nasza urodziwa czarodziejka ma również na to jakieś zaklęcie - spojrzała wymownie na przechodzącą obok Shahri, ale widząc jej reakcję śpieszyła się sprostować swoje słowa - Twoja poprzedniczka na niewiele się nam zdała. Rzucać kulami ognia byle kretyn potrafi - stwierdziła niedbale wzruszając przy tym ramionami, po czym ruszyła śladem magini w stronę piwnicy. Przed schodami wyciągnęła z plecaka pochodnię, rozpaliła ją i prowizorycznie dobyła miecza… a nuż znajdzie jakiegoś przerośniętego szczura cierpiącego na niedobór żelaza…

Solo rzuciła ostatnie przelotne spojrzenie przez zabrudzone okna w stronę podwórza, po czym zeszła do piwnicy trzymając rozpaloną żagiew wysoko przed sobą.
 
Warlock jest offline  
Stary 10-08-2015, 00:02   #6
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ani Garag, ani Marco nie zareagowali na słowa Solo, która w niektórych kwestiach miewała rację, ale z pewnością nie jeśli chodzi o możliwość przebywania w tym miejscu kogoś innego.
W końcu oni tu byli, prawda?


Kliknij w miniaturkę

Garag, czując jak jego żołądek powoli przywiera do kręgosłupa, wybrał się do kuchni, przeklinając pod nosem brak obsługi, co - w sposób oczywisty - zmuszało go do samodzielnego zabrania się za kucharzenie.

Teoretycznie w kuchni było wszystko - piec, garnki, talerze, kocioł na wodę, nawet parę drewek. Nie było tylko wody...

Z kociołkiem w dłoni i użyczoną przez Shahri liną Garag wybrał się do studni.
Plusk!
Dźwięk był nieco stłumiony, lecz dobitnie świadczył o tym, że studni woda była. Nie to zatem stało się powodem, dla którego opuszczono gospodę.

Oględziny zawartości kociołka przyniosły bolesne rozczarowanie - parę pływających liści tudzież zapach, znacznie odbiegający od ogólnie przyjętych standardów sugerowały, że od ładnych paru lat nikt studni nie oczyszczał. I że nikt nie pomyślał, by zakryć czymś wylot studni.
Pozostawał tylko suchy prowiant. No i królik, którego Marco upolował kilka godzin wcześniej.


Kliknij w miniaturkę

Pozostawiwszy kuchnię w rękach Garaga Marco wybrał się na zwiedzanie parteru, a dokładniej części izby, wydzielonej najwyraćniej dla lepszych gości.
Porządek panował tutaj dokładnie taki sam, jak w głównej sali, ale meble były rzeźbiona, ława wyściełana była suknem, zaś na stole, na lnianym obrusie, stały dwa srebrne świeczniki z resztkimi świec.
I to było wszystko, jeśli nie liczyć samotnego miedziaka, który zabłąkał się w kącie sali.

Marco ściągnął obrus (który i tak nie był pierwszej czystości), przetarł stół i z paru krzeseł zrzucił na podłogę kurz.

- Może zjemy kolację w saloniku? - zaproponował Garagowi, który biedził się nad rozpaleniem ognia w kominku
 
Kerm jest offline  
Stary 10-08-2015, 12:19   #7
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Shahri na słowa Solo uniosła lekko brwi. Właściwie nie do końca wiedziała, czy ten kurdupel bardziej ją bawi, czy bardziej irytuje. Z pewnością nie wyruszyła z nimi po to, aby na zawołanie wyczarować im jedzenie czy alkohol. Trzeba sobie było poszukać służącego. Czarodziejka nie zamierzała jednak wdawać się w dyskusje z plebsem. Wchodząc po schodach, odpowiedziała zmierzającemu ku piwnicy niziołowi tylko dwoma słowami:
- Jak ty?
Więcej uwagi nie zamierzała poświęcać małej. Srebrna głowa smoka, wieńcząca kij czarodziejki, odwróciła się powoli i spojrzała nad ramieniem Shahri na małą wojowniczkę. Smok zachichotał. A przynajmniej tak to wyglądało - nie wydał z siebie jednak żadnego dźwięku.

Znalazłszy się na piętrze, czarodziejka rozejrzała się i dostrzegła cztery przejścia do dalszych pomieszczeń. Postanowiła metodycznie sprawdzić każde po kolei, poczynając od swojej prawej. Pierwsze trzy pokoje okazały się izbami gościnnymi. Wystarczyło tylko nacisnąć klamkę, by wejść. Słabe światło zmierzchu wpadało przez zabrudzone szyby, delikatnie rozjaśniając wnętrza. Dwa mniejsze i jeden większy pokój urządzone były w podobnym standardzie. W większym znajdowały się trzy łóżka, w tym jedno podwójne; w mniejszych - po dwa. Były zaścielone - poduszka, prześcieradło, koc, a na tym warstwa kurzu. Pod łóżkami tylko więcej syfu, a pod ostatnim wypatrzyła zniszczony grzebień. Miski i dzbanki na wodę były całkiem puste. W jednej Shahri dostrzegła coś, co wyglądało na uschnięte, rozsypujące się truchełko pająka. Dwie lampki oliwne również nie zawierały już ani kropli oliwy, a w fajansowym świeczniku był tylko ogarek świecy. W każdym pokoju znajdowała się też szafa i kufer. Po wstępnych oględzinach dziewczyna przeszła do sprawdzania ich zawartości.

W kufrach znajdujących się w mniejszych pokojach znalazła tylko zapasowe koce, zalatujące już dość mocno stęchlizną. Za to w tym przynależącym do dużego pokoju, z samego jego dna wygrzebała dwie srebrne monety. Pokryła je już patyna wieku, a symbole na nich były nieco wytarte. Shahri była pewna jednego - nigdy takich nie widziała. Srebrniki powędrowały więc do sakiewki.
W szafach znalazła kolejne warstwy kurzu, upstrzone tu i tam zdechłymi molami. W największej z nich wisiał męski płaszcz. Dziewczyna była pewna, że kiedyś był bardzo ładny i musiał sporo kosztować. Niestety teraz całkiem zżarty przez mole nie mógł się jej już na nic przydać.

Drzwi do ostatniego z pomieszczeń były zamknięte na klucz. Szczęściem w nieszczęściu zamek był już mocno nadwerężony zębem czasu, więc wystarczyło, że Shahri naparła mocno ramieniem i drzwi puściły. W pomieszczeniu było ciemno.
- Lumen - szepnęła czarodziejka.
Jej pierścień rozjarzył się łagodnym światłem, rozjaśniając mrok niczym sporych rozmiarów lampa. Kilka ośmionożnych punktów pouciekało ze środka podłogi w ciemniejsze kąty. Shahri usłyszała nagle dziki trzepot skrzydeł i przykucnęła. W samą porę - z pomieszczenia wyleciał spłoszony jasnością nietoperz.
Wampir?!, krzyknęło w jej głowie.
Na szczęście latająca mysz nie przeistoczyła się w nic groźniejszego. Dziewczyna odprowadziła nietoperza wzrokiem pod sufit, gdzie zniknął w mroku.

Bujna wyobraźnia czarodziejki podsuwała jej różne mało zachęcające obrazy, pomijając nietoperza-wampira - czające się w mroku zombie, czekające aż wejdzie do środka; olbrzymiego pająka niezadowolonego z wizyty intruza; małe karzełki, które wykurzyły prawowitych właścicieli gospody. Wzdrygnęła się lekko, zrobiła dwa kroki wgłąb pomieszczenia i...
Nic.
Westchnęła cicho, lekko zawiedziona. Oświetlając pokój pierścieniem, rozejrzała się uważnie. Na pierwszy rzut oka stryszek wyglądał jak skrzyżowanie suszarni z rupieciarnią. W pierwszej części pomieszczenia wisiały rozciągnięte sznury od bielizny, na której "suszyły się" wyłącznie gęste pajęczyny. Póki nie atakowały jej pająki wielkości psa i wzwyż, nie chciała psuć domków małym stworzonkom. Przeszła więc ostrożnie pod srebrnymi nićmi. Głębiej dostrzegła bowiem kilka połamanych krzeseł, stół bez nogi, sporą szafę, kufer i biurko. Ustawione bez żadnego ładu i składu z pewnością tkwiły tu już dłuższy czas w zapomnieniu.

Na pierwszy ogień poszła szafa. Shahri otworzyła drzwi i nagle wypadła na nią dziewczyna w stroju pokojówki. Czarodziejka tylko zachłysnęła się powietrzem, ale zdołała nie krzyknąć z zaskoczenia. Wiadomo, że z zaskoczenia, bo przecież nie ze strachu. No skądże. Dopiero po chwili dotarło do niej, że to, co trzyma w ramionach, to tylko manekin...
- No dobra, to jest chore - mruknęła do siebie, a jej smok tylko pokiwał lekko głową.
Odstawiła "pokojówkę" na bok, przyglądając się jej uważnie.
Drętwa jak Baylof, przyszło jej do głowy i prawie roześmiała się na to porównanie.
W każdym razie to, co stało przed nią, przypominało stojak, na którym przechowuje się chociażby zbroję. Spłowiały od słońca i zniszczony deszczem manekin wyglądał zupełnie tak, jakby stał większość czasu na zewnątrz i zapraszał gości do środka.
- Ktokolwiek był tu właścicielem, chyba nie był normalny - szepnęła Shahri do smoka.
Niestety jej teoria o dziewczynie zamienionej magią w manekina upadła po dokładnych oględzinach. Nic nie wskazywało na udział takiej czarnej magii w tworzeniu stojaka.
A gdyby tak..., pomyślała i wyobraziła sobie, jak animowany magią manekin w strojupokojówki zlatuje powoli na parter i zaczyna gonić Solo. Już, już prawie miała wprowadzić ten niecny plan w życie, gdy w ostatniej chwili uznała, że szkoda mocy i czasu kogoś, kto i tak nie doceni kunsztu. Westchnęła więc cicho i wróciła do przeszukiwania strychu.

Otworzyła kufer i kichnęła, gdy warstwa kurzu wzbiła się w powietrze. W środku znalazła dwie księgi zapisane nieznanym jej pismem. Na szczęście ilustracje były uniwersalnym językiem i każdy mógł je zrozumieć. Z nich Shahri wywnioskowała, że pierwsza książka musi być jakiegoś rodzaju zielnikiem; druga zaś wyglądała na zwykłą książkę kucharską.
Albo poradnik truciciela, pomyślała, przerzucając strony.
Raczej to pierwsze, ale cholera wie, kto tu mieszkał i kto to tu schował.
Przeszukiwanie biurka zaczęła od szafki, w której znalazła jakieś szkła - probówki, słoiki, menzurki i palnik. Przyjrzała się temu małemu laboratorium krytycznie.
Definitywnie poradnik truciciela, pomyślała.
Następnie zajrzała do pierwszej szuflady, ale tam były tylko jakieś połamane linijki, ołówki, pióra, kałamarz... Sprawdziła więc drugą. Ta była pusta. Coś tu jednak nie pasowało. Półka była wyraźnie krótsza niż poprzednia, a to nie było normalne! Po chwili poszukiwań i siłowania się z drewnem czarodziejka znalazła skrytkę, w której leżał ciemnoczerwony kamień.

Kliknij w miniaturkę

Obejrzała go dokładnie. Z jej wiedzy wynikało, że to korund. Tej wielkości i barwy mógł być całkiem sporo warty.
- Nie widzę sensu się rozglądać... - powiedziała, parodiując Baylofa.
Znalezione - nie kradzione, pomyślała i schowała kamień do sakiewki.
Zachęcona tym małym znaleziskiem obejrzała jeszcze stół bez nogi. Niestety dowiedziała się tylko tyle, że skrytka kiedyś tu była - właśnie w brakującej nodze - ale obecnie zawierała jedno wielkie nic.
Shahri rozejrzała się raz jeszcze, czy aby na pewno niczego nie pominęła, po czym zeszła na dół. Postanowiła wyjść na zewnątrz, nim pozostali wrócą ze swoich poszukiwań.

W obejściu nic się nie zmieniło - udająca stajnię szopa, drewutnia, studnia, buda dla psa były w tym samym miejscu, w którym były chwilę temu.
Zajrzała do studni - ciemno.
Zajrzała do budy pełna najgorszych myśli - na szczęście było tam pusto. Po psie został tylko solidny, ale nieco zardzewiały łańcuch i kolczatka. Wyglądało na to, że psisko zerwało się z uwięzi i opuściło niegościnne miejsce, gdy już zabrakło jego człowieków.
Zaczęło kropić, ale zajrzała jeszcze do drewutni - niepodzianka! - drewno. Shahri wzięła kilka szczap.
Chciała jeszcze obejrzeć tajemniczą szopo-stajnię, ale wtedy rozpadało się już na dobre i nie miała ochoty dłużej moknąć. Wracając do gospody, spostrzegła w oddali błyski, a jej uszu doszły odległe dźwięki burzy.

Drzwi do "Ostatniej Gospody" otworzyły się powoli, bo były zbyt stare i zbyt zbutwiałe, żeby porządnie trzasnąć. Na dworze oślepiające białe światło rozbłysło na moment, oświetlając sylwetkę stojącej w drzwiach czarodziejki. Gdzieś daleko rozszedł się kolejny pomruk grzmotu.
Shahri uśmiechnęła się do Marco i Garaga. Podeszła do kominka i położyła obok niego szczapy drewna. Przez chwilę obserwowała bezowocne starania krasnoluda.
- Ignis - powiedziała, pstryknąwszy palcami.
Z jej dłoni wyskoczyły trzy złociste iskierki i leniwie opadły na przygotowane drewno, które natychmiast zapłonęło radosnym ogniem.
- Widzieliście kiedyś coś takiego? - zapytała obecnych towarzyszy, wyciągając z sakiewki dwie srebrne monety znalezione w kufrze.

Kliknij w miniaturkę
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”

Ostatnio edytowane przez Kerm : 05-06-2016 o 18:06.
sheryane jest offline  
Stary 10-08-2015, 14:44   #8
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Baylof zszedł do piwnicy, a ruda zlazła za nim. Nie wiedział po co, ale czuł w kościach, że po prostu chce mu coś podwędzić i go poirytować. To było jej ulubione zajęcie, być dla niego jak kolec w dupie i czekać aż mężczyźnie skończy się cierpliwość. Niestety, tej miał on w nadmiarze, czego nie było można powiedzieć o Solo.

Przeczucie go nie myliło. Mały, rudy stworek rzucił się na skrzynki jak szczerbaty na suchary. Da łotra pozostały jakieś beczki i butelki o wiadomej, według niego, zawartości oraz okute, opancerzone, kurewsko dobrze zabezpieczone drzwi.

- Cudownie - zamarudził pod nosem rzucając niezadowolone spojrzenie do rudej, jakby chciał jej powiedzieć, że dzisiaj jej to daruje i niech sobie weźmie te skrzynki. On za to zajął się drzwiami, które o dziwo nie okazały się być aż tak trudne. Albo po prostu on miał tyle zdolności.

Po otworzeniu ich wszedł do środka, a te się za nim zamknęły. Zerknął znudzony przez własne ramię i wzruszył ramionami. A w dupę z tym, pomyślał i począł rozglądać się po pokoju, które wyglądało jak sala tortur, albo jak bawialnia dla sado-maso. W środku prycza, stół pod ścianą. Wielki - kojarzony z łożem tortur, choć on by zdecydowanie wykorzystał go inaczej. Były też liczne łańcuchy, kajdany.

Na ścianie niezgrabnie wyryte, jakby nabazgrane "Wstrętna wiedźma" "Tkwię tu już czwarty dzień". Łotr wykrzywił usta. Ponownie ogarnął pokój wzrokiem, z dziesięć osób by tutaj weszło, niezłe orgie. Inni napis na ścianie głosił "kara za grzechy."

- Dla jednych kara, dla drugich nagroda.

Baylof podszedł do drzwi, które się za nim zamknęły. Próbował je pchnąć za barku, ale to nie pomogło.

- Solo! Chodź coś zobaczysz, mam idealny pokój dla Ciebie. Kochanie!
- wydarł się, lekko drwiąco i na tyle głośno, by ona go usłyszała. Nie będzie się prosił o otwarcie, niech myśli, że celowo ją woła. Stanął przy drzwiach, co by je złapać jak ta juz je otworzy, bo jak nie to utkną tutaj razem i będą się pierdolić aż do śmierci.

- Spodoba Ci się, musisz to zobaczyć.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 27-08-2015, 18:48   #9
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
- Przestań się wygłupiać! - Powiedziała Solo otwierając zatrzaśnięte drzwi po to by wypuścić z pokoju tortur uwięzionego Baylofa. - Nie mam ochoty na zabawy, nie na trzeźwo przynajmniej… - dodała z wymownym uśmiechem na twarzy, po czym wyciągnęła z plecaka butelkę najprzedniejszego wina i pomachała nim przed oczami łotra.
- Łap, to twoja działka. Znalazłam za skrzyniami jeszcze kilka takich, a także to – powiedziała wskazując kunsztownie wykonany sztylet, którego rękojeść została bogato ozdobiona – Aż żal sprzedać – westchnęła, po czym udała się na górę by rozdać znalezione butelki wina reszcie drużyny.

***

Tej nocy zabarykadowała się w pokoju wraz z Baylofem i aby nikt im nie przeszkadzał w ich rytualnym wieczornym uniesieniu, wspólnie przesuneli wielką szafę, tak że teraz blokowała drzwi. Solo rozpięła pas, odrzucając na bok swój oręż. Ściągnęła lekką kolczugę, tarczę, łuk, a także resztę swego dobytku, po czym wskoczyła w samej koszulce nocnej pod kołdrę, czekając na swego ogiera.
 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 29-08-2015 o 20:42.
Warlock jest offline  
Stary 28-08-2015, 18:47   #10
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jedzą, piją, lulki palą,
Tańce, hulanka, swawola;
Ledwie karczmy nie rozwalą,
Cha cha, chi chi, hejza, hola!*

Atmosfera w opuszczonej karczmie nie należała do najlepszych i zgromadzonym w saloniku poszukiwaczom przygód daleko było do radosnej atmosfery opisywanej w utworze znanego na cały świat wierszoklety, który bawił się ze znanym magiem w całkiem innej karczmie. Na dodatek żaden z bohaterów nie gustował w zgubnej dla zdrowia i nieprzyjemnej dla otoczenia manii palenia śmierdzących liści.

Z drugiej strony trzeba było przyznać, że znalezione przez Solo wino, którym wojowniczka uczynnie poczęstowała kompanów, należało do najprzedniejszych, zaś upichcony przez Garaga królik mógłby śmiało się znaleźć na szlacheckim stole. No, powiedzmy nieco zubożałego szlachcica.



Po skończonym posiłku i wymianie opowieści członkowie dzielnej drużyny udali się na zasłużony odpoczynek.
Shahri postanowiła spędzić noc na parterze, w sali głównej, pozostali zaś udali się na piętro, gdzie czekały do ich dyspozycji pokoje gościnne.


________________________________
*Adam Mickiewicz, Pani Twardowska
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172