Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-10-2015, 13:52   #11
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Tak właściwie to przepraszam, bo jeszcze się nie przedstawiłem. Jestem Grimo - Krasnolud ciągnął rozmowę z prawdopodobną zleceniodawczynią - Cóż to za ważny przedmiot jest? Ciekawi mnie to bardzo i skoro taki ważny to czemu twa butna przyjaciółka nie pomoże ci w tej sprawie?
- Och… chodzi ci o Lewine? Dopiero co ją poznałam. Zainteresowała się moją sprawą. Była dla mnie miła. Ona jest jedna, a kultystów jedenastu i do tego Veneron, mój były współpracownik. To dość potężny ksenomanta. Potrzebowałam zaprawionych w bojach adeptów. Przedmiot zaś to kryształ, magiczny kryształ. Tak naprawdę to rodzaj więzienia. Wolałabym nie wdawać się w szczegóły. Ta wiedza może być niebezpieczna. Podzieliłam się nią z Veneronem i proszę- wymownie wskazała na swe rany- Uważa, że może zawładnąć mocą kryształu. To szaleniec. Jedyne co jest w stanie utrzymać integralność więzienia to magia krwi. Muszę zniszczyć kryształ, jedynie w ten sposób, wrzucając go do Morza Śmierci zakończę ten koszmar. Veneron zaś chce go użyć jako broni przeciwko Theranom. Podejrzewam, że zmierza teraz do Iopos, gdzie jest przechowywana magiczna wiedza potrzebna do posługiwania się artefaktem.
Skończyła i odetchnęła po czym popatrzyła badawczo na Grimo.
- A ty jaką dyscyplinę praktykujesz? Pochodzisz z Throalu?
-Kryształowe więzienie utrzymywane magią krwi? Brzmi jak w tej pieśni, którą tu słyszeliśmy. - wtrącił Ss’aris, wyraźnie nie zwracając uwagi, że było to niedyskretne.
Keira wyraźnie się zmieszała i zaczęła nerwowo poprawiać włosy.
- Och doprawdy trubadurzy śpiewają o różnych sprawach, najczęściej zmyślonych. Nie przysłuchiwałam się dokładnie tej pieśni i nie wiem ile ma ona wspólnego z moją historią.
- Sarris niegrzecznie tak się wcinać - Grimo skarcił t’skranga, jak zwykle zniekształcając jego imię.- Kto jest uwięziony w krysztale? Pytam bo podobnie jak twój znajomy oszust, też jestem ksenomantą i mam niejakie pojęcie w tych sprawach, a ta wygląda na wyjątkowo poważną.
- Nie chciałabym was niepotrzebnie straszyć. Sprawa rzeczywiście jest poważna, ale jeśli odpowiednio wcześnie odzyskam kryształ będę mogła go zneutralizować. Najważniejsze to pokrzyżować plany Venerona, który chce wypuścić więźniów i nasłać ich na Theran. Po części go rozumiem. Theranie zabili mu całą rodzinę, ale to co chce zrobić doprowadzi wyłącznie do katastrofy. Jeszcze raz dziękuję wam, że zechcieliście mi pomóc.
Keira spuściła wzrok i pociągnęła krótkiego łyka z kubka.
- Ile krwi trzeba dostarczać dziennie do kryształu by utrzymać więzienie? No i jak właściwie wygląda ten kryształ i jego złodzieje? - drążył temat Grimo, zwracają uwagę że Keira nie odpowiedziała na jedno z ważnych pytań.
- Dziennie? Nie, nie… na szczęście nie jest aż tak źle. Ostatni rytuał przeprowadziłam tydzień temu. Szacuję, że wystarczy na cztery tygodnie. Co do ilości krwi to niestety trzeba jej dość dużo. Cały problem z kryształem polega na tym, że kolejne rytuały starczają na coraz krócej. Na początku jeden rytuał starczał na lata, teraz już tylko tygodnie. Obawiam się, że więcej rytuałów nie będzie można już przeprowadzać. Dlatego tak ważne jest by odzyskać kryształ i wrzucić go do Morza Śmierci, gdzie zostanie zniszczony. Kryształ wygląda bardzo pospolicie. Wygląda jak górski kryształ wielkości pięści. Co do złodziei to dokładnie im się nie przyglądałam. Część z nich się maskowała, ci którym zdążyłam się przyjrzeć wyglądali jak ponurzy ludzie ubrani na czarno. Podejrzewam, że tak jak Veneron to czciciele Raggoka. Każdy kto wyznaje szalone Pasje jest bardzo niebezpieczny. Dobrą wiadomością jest ta, że poza Veneronem żaden z kultystów nie zdradzał talentów właściwych adeptom. Powinniście sobie z nimi łatwo poradzić. Czy to wszystkie pytania? Jeśli tak to chciałabym odpocząć. To był bardzo ciężki dzień.
Popatrzyła po zebranych czy nie mają jeszcze jakichś pytań.
- Jeszcze tylko jedno z mojej strony - kończył Grimo - opisz nam dokładnie Venerona.
Keira zamyśliła się na chwilę i westchnęła smutno.
- No cóż jest dość wysoki, około metra osiemdziesięciu, szczupły, ma kasztanowe włosy sięgające ramion, przenikliwe spojrzenie ciemnych oczu, twarz pociągłą bez znaków szczególnych. Dość przystojną- tu ledwo zauważalnie uśmiechnęła się jakby do swoich myśli- Nie musicie się martwić o rozpoznanie Venerona. Rozpoznam go na końcu świata, tylko go znajdźcie.
Keira wyglądała na wyraźnie zmęczoną wypytywaniem.
- Panowie wybaczcie, jeśli to wszystko to wynajmę pokój w karczmie. Chciałabym się doprowadzić do porządku, umyć się i opatrzyć swoje rany.
Popatrzyła jeszcze po zebranych po czym powoli wstała i udała się do karczmarza.

Grimo patrzył na odchodzącą dziewczynę i miał mieszane uczucia. Ta iluzjonistka coś ukrywała, jednak nie sposób było wyczuć co. Być może nie chciała zdradzić że pieśń mówi o niej, a być może zniszczenie kryształu tak naprawdę ma na celu wypuszczenie zaklętego w nim zła. Grimo pomyślał że musi zebrać więcej informacji, tylko kto w Kratas mógłby mu pomóc albo chociaż udostępnić bibliotekę?
 

Ostatnio edytowane przez Komtur : 12-10-2015 o 14:01.
Komtur jest offline  
Stary 14-10-2015, 00:33   #12
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Gdy tylko iluzjonistka się oddaliła Ss’aris uznał że zabierze głos.
-To wszystko wygląda mi na coś więcej niż zbieg okoliczności. Krzyki tego żebraka, pieśń barda, a teraz zjawiła się ona i pasujący do wszystkiego kryształ. - mówił konspiracyjnym szeptem - Wleźliśmy w znacznie grubszą sprawę niż to się może wydawać, ale będzie się działo! - mimo podejrzanej natury całej sytuacji, t’skrang nie mógł powstrzymać ekscytacji, taka przygoda mogła być doskonałym lekarstwem na chandrę po stracie Yandii. - Aż mnie łuski swędzą na samą myśl.
-Teraz skupmy się na kwestii priorytetowej. Idziemy pożegnać naszą towarzyszkę, zróbmy to jak należy. - powiedział już normalnym głosem - Orgasz! Idziesz z nami? W końcu Yandii była też twoją przyjaciółką. - zawołał do trolla. Spędzali tu tyle czasu, że karczmarz stał się dla nich druhem, nawet jeśli nie podróżował z nimi. No i dziś po raz kolejny pokazał, że można na niego liczyć, nie powinien czuć się wykluczony.

- Lauriel powinna poprowadzić ceremonię - powiedział cicho Kitaan - w Rytuale Wiecznego Życia więzy serca są ważniejsze niż więzy krwi. Powinna - tu elf zrobił pauzę na krótki wdech - powinna wiedzieć jak, trubadurzy wiedzą takie rzeczy. W razie czego pomogę jej. Każdy z nas powinien wziąść ze sobą świecę lub mały kryształ. I opowieść oraz smutek. Wszystko to zostawimy w miejscu gdzie symbolicznie ją pochowamy. Zabierzemy zaś pamięć i wszystko to, co dała nam dobrego. Będzie kilka symbolicznych elfich zwrotów, ale większość ceremonii będzie zrozumiała dla każdego. To jedyny taki z naszych rytuałów.

Nui S’in spojrzał najpierw to na Ss’arisa, następnie na elfa. Ostatnim haustem dopił zawartość swojego kufla, po czym głośno uderzając nim o stół wstał i zwrócił się do obu, przerywając swoje dłuższe milczenie.
- Zatem nie czekajmy. – powiedział, po czym lekko podbiegając zbliżył się do sceny, gdzie pozostawiony sam sobie trubadur, próbował zabawiać ludzi w karczmie. Zamienił z nim słowo, po czym głośno zwrócił się do ogółu.

Posłuchajcie proszę naszej opowieści! Nie zabawnej, być może nie tak barwnej!
Posłuchajcie drodzy moi opowieści prawdziwej, bowiem ja i moi przyjaciele...
- tu Nui wskazał po kolei każdego z Nieposkromionych Pogromców. - ...my w niej uczestniczyliśmy.

Nie jest to łatwa historia. Wciąż porusza nasze wspomnienia i serca...
Opowiada o naszej wspólnej znajomej Yandii, o której sam mówiłem „Złotopalca”, bowiem wszystko czego dotknęła
– Tu Nui pokazał wszystkim pusty mieszek, a następnie złotą monetę, którą zaraz ukrył w swej dłoni - wszystko czego dotknęła, nagle zamieniało się w złoto w jej mieszku. Hah! – Nui otworzył dłoń, lecz nie było już tam monety, za to w magiczny sposób znalazła się nagle w pustym wcześniej mieszku.

-Posłuchajcie tej historii. Dzisiaj to zaledwie było, choć wydaje się, że szmat czasu ubyło.
Nasza to przyjaciółka, wasza znajoma, toć wiedzieć powinniśmy co straciliśmy.
Jedna z wielu wypraw to była. W pełnym składzie... oh! Jakże butni „Nieposkromionymi Pogromcami” się zwali!

Była wśród nich elfka Yandii
Złota kobieta, choć jak metal mroźna!
Wzrok jej piękny, lodem skuty
Głos wspaniały, lecz mina groźna!

Tak, tak... taka była, lecz już nie ma jej wśród nas...

Głos Nui S’in’a załamał się, lecz równie dobrze mógł to być sprytny zabieg aktorski.

Stary kaer to był. Na pogórzy gór Tylońskich
Plugawa „Nienawiść”! Nienawiść leże tam swe ma!
Horror z czasów Pogromu! Poczwara zniekształcona, co na obrazę nas wszystkich oddycha!

Lecz nie wygrała „Nienawiść” dnia tego!
Przyjaźń górę wzięła. Przyjaźń uchroniła... przyjaźń uchroniła nas od złego!
Przyjaźń naszej Yandii, znanej co niektórym z was.
To ona ocaliła mnie, Bluszcza, Ss’arisa, Kitaana, Grimo, nas.

Nie wiem jak mam jej dziękować, kiedy przeklinam jednocześnie za poświęcenie jakiego dokonała.

Walka była długa. Wielu nieumarłych wspólnie pokonaliśmy. Phr!
Sam Ss’aris ponoć dwudziestu położył. Sam nie liczyłem, bo gdzież bym zliczył!
Lecz wrogów było za wiele, widać jak nas okrążają!

Yandii sama jedna, widząc, że słudzy „Nienawiści” przeważają,
podkradła się by kłam jej zadać!
Raniła dotkliwie, samemu ducha oddając.
Za nic "Nienawiść" mając!

Wtedy to droga ucieczki dla nas powstała. Poświęcenie drogę torowało.
Arh!
Poświęcenie, krew, życie i przyjaźń Yandii życie nam zratowało.

Choć ciężko słowom odpowiedniego znaczenia nadać, wy wiecie, co próbuję przekazać...


Tu Yllandarik natychmiast zszedł ze sceny, chwilę nie wiedział co ze sobą zrobić, wreszcie wyszedł z karczmy i tam usiadł gdzieś na płocie, długo patrząc pustym wzrokiem.
 
Rewik jest offline  
Stary 20-10-2015, 21:16   #13
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Pożegnań czas...


-No to wstęp mamy za sobą. Chodźmy zająć się pożegnaniem. - mruknął Ss’aris opuszczając karczmę za swoim rodakiem.
-Obaj wiemy, że położyłem więcej przeciwników niż Ty! - rzucił z udawanym oburzeniem do Nui. Chłopak musiał się otrząsnąć, nie powinni żegnać Yandii z płaczem.
Nui S’in Yllandarik niechętnie przeniósł wzrok na Ss’aris’a. Już chciał coś powiedzieć, lecz w ostatnim momencie jakby zmienił zdanie. Zamiast tamtych słów, wypowiedział inne, zmuszając się do bladego wprawdzie, ale jednak uśmiechu.
-Poszedłeś w... Phr! ...ilość, ja jakość. - Nui rzucił w ciemność kamieniem, który obracał w dłoniach i skoczył na nogi. Zerknął na drzwi od karczmy
-Idą już tutaj? - zapytał.
-Tak se tłumacz. - odburknął mu tylko Ss’aris - Powinni się zaraz zjawić, chyba że chleją jeszcze.

***

Północ, Wodospad Siedmiu Łez, niedaleko Kratas


Woda smutno pluskała delikatnie obmywając gładkie otoczaki. Wedle legendy, to właśnie tutaj skończyli swój żywot bohaterowie opowieści o Brissie Kolczastym, cierniowym elfie który zdradził Alachię, oraz Nalii Niebieskookiej, później zwanej Pobliźnioną, nieskalanej elfce która oddała mu serce. Gdy ona umarła, on sam, mimo że cierniowa klątwa chroniła go przed bólem duszy cierpiał tak mocno, że uronił siedem łez, co nigdy żadnemu przeklętemu z elfów się nie przydarzyło.

Teraz, w tej niewielkiej kotlince wyrytej w płaskiej barsawiańskiej sawannie miała odejść Yandi. Odejść symbolicznie, gdyż zamiast jej ciała były tu drogie jej przedmioty. Na płaskim kamieniu, za życia tak lubianym przez nią i Lauriel miescu pikników i romantycznych spotkań dziś leżały drobiazgi, które lubiła i ceniła.
To nawet lepiej, pomyślał Kitaan, łatwiej jest mówić, gdy nie ma ciała. Pochował wielu swoich jeszcze pod ziemią, gdzie elfia długowieczność często zawodziła. Zbyt dobrze poznał ten rytuał.
Lauriel na szczęście znała go także. W ciemności nasycone magią Imienia, które odchodziło przedmioty lśniły mocno, oświetlając twarze siedzących wokół w równym kole towarzyszy.
Trubadurka jako najbliższa zmarłej rozpoczęła. Śpiewny, elficki język poniósł się w mrok, zwykle kaleczony przez tych, którzy nie mówili nim od urodzenia w ustach śpiewaczki nabrał wspaniałego, dźwięcznego tonu, tak że nawet Kitaan nie odróżniłby jej od rodowitej elfickiej śpiewaczki. Trzeba było zaiste wprawnego ucha, by z prastarych, obrzędowych wersetów wychwycić pełne znaczenie, lecz niemal każdy rozpoznał ozidan imri, czyli pamiątkę, thelem, prawo natury czy w końcu najbardziej ponure - medaron, śmierć.
Gdy ceremonialna przemowa dobiegła końca, Lauriel odczekała kilka dłuższych chwil. W końcu rzekła krótkie słowo, w elfickim oznaczające "światło".
- Mellakabal!
Od podświetlonych pamiątek oderwała się smużka światła i rozpaliła trzymaną przez trubadurkę świecę.
- Pewnego dnia wielki Łupieżca zdenerwował się, gdy śpiewałam pieśń o wietrzniackim spryciarzu przechytrzającym trolla. Łupieżca zdenerwował się i rozbił mi lutnię, którą bardzo kochałam. Gdy Yandii dowiedziała się o tym, zamówiła mi nową lutnię u wyśmienitego rzemieślnika. Wręczając mi ją powiedziała cicho, że zdobienia i wykończenie są z trollowego rogu. Uznałam to za niesmaczne, dopóki nie spotkałam później tego samego brutala z jednym rogiem uciętym. Kochana Yandi dała mu lekcję pokory, jednocześnie pozwalając zachować godność, gdyż jeden róg został. A ja miałam wspaniałą nową lutnię. Nadal ją mam - tu kobieta delikatnie popieściła swój instrument, dar kochanki, której już nie zobaczy.
- Taką Cię zapamiętam - zakończyła wspomnienie ceremonialnym zwrotem.
Znów zapadła cisza.
Kolejny w kręgu był Kitaan Mieczowładny, gdyż po Lauriel on był poprzez krew związany ze zmarłą. - Mellakabal - rzekł cicho i smużka jasności oderwała się znów od stosu by zapalić drugą, kitaanową świecę.
- Pamiętam dobrze ten dzień, gdy skończyłem wykuwać moją zbroję. Długie lata zajęło mi doskonalenie mojego kunsztu, by w końcu zrobić to dobrze, zaś zwinna Yandii naśmiewała się ze mnie, twierdząc że żółwie będą zwinniejsze ode mnie. Kłóciliśmy się o to, ja udowadniając zalety mojego pancerza, ona wskazując mi jego wady i sposoby w jaki można go obejść. Gdy już oboje ledwie dyszeliśmy z wściekłości i zmęczenia, ona podeszła i śmiejąc się wręczyła mi piękne, złote ozdoby do mojej zbroi, tej samej którą przed chwilą wyśmiewała. A że doskonale pracowała w kruszcach, widać było że włożyła w nie serce i wiele dni pracy.
Kitaan uśmiechnął się do swojego wspomnienia, czując jak smutek spala się w płomieniu trzymanej przez niego świecy. Zakończył tym samym zdaniem.
- Taką Cię zapamiętam.
Znów zapadła cisza i dwie świece płonęły w kręgu przyjaciół zmarłej.
-Mellakabal! - rzekł doniosłym głosem Ss’aris, nie był związany z Yandii krwią, ani namiętnym uczuciem, więc ustąpił Kitaanowi i Lauriel, ale był najbliższym przyjacielem złodziejki i uznał że to właśnie był jego moment. Zapłonęła świeczka którą trzymał.
-Pamiętam jak dziś naszą pierwszą przygodę. - zaczął, a na jego usta wpełzł lekki uśmiech - Mieliśmy wtedy zdobyć amulet ze skarbca, którego nazwy nie wymienię, bo uszy są wszędzie. - zachichotał - Yandii chciała to zrobić to dyskretnie, ja oczywiście uznałem wejście cichaczem za niegodne wielkiego awanturnika, czyli mnie i wparowałem od frontu, przebijając się zaciekle przez tabuny strażników. Gdy dotarłem w końcu do właściwej komnaty, w środku czekała ona, trzymając skarb w ręku i śmiejąc się wesoło, z lekką szyderą. Jednakże gdy świętowaliśmy nasz sukces, ona chwaliła moją odwagę i umiejętności głośniej ode mnie samego, choć nie sądziłem że to możliwe. Ta noc była piękna i pełna radości, bawiliśmy się jakby jutro miało nigdy nie nadejść. - w tonie szermierza nie dało się już wyczuć nawet odrobiny smutku.
-Taką Cię zapamiętam. - zakończył. Czekał aż część oficjalna dobiegnie końca, żeby prawidłowo ją pożegnać musiał zrobić coś jeszcze.
- Mellakabal- powiedział Grimo i odpalił swoją świecę - Pamiętam jak drwiłaś z mojego wzrostu i niezdarności, ale były to żartobliwe drwiny bez cienia złośliwości. Taką cię zapamiętam. - krasnolud zapalił czwartą świecę.
- Mellakabal… – jako ostatni zabrał głos Yllandarik. Nieco zaschło mu w gardle, toteż musiał odchrząknąć nim kontynuował.
- Mellakabal! – rozpoczął na nowo i znów coś go zatrzymało. Coś ścisnęło za gardło. Z całych sił próbował wziąć się w garść, lecz widać było, że udawana w późniejszych słowach pogoda ducha, była obłudą. Jakże dziwną i niepotrzebną jego zdaniem, nie potrafił bowiem odnaleźć sensu w tłumieniu tych emocji.
– Lubiła patrzeć jak wykonuję magiczne sztuczki.- spróbował po chwili - Wielokrotnie zastanawiałem się dlaczego tak to ją interesuje. Wielokrotnie... – Nui uśmiechnął się blado - wielokrotnie prosiła bym powtarzał te same ruchy. Pewnego dnia zobaczyłem jak sama je wykonuje, perfekcyjnie odwracając uwagę. Później, stosowała je w różnych sytuacjach, w jej złodziejskim fachu. Zawsze doskonaliła swoje umiejętności, profesjonalna w każdej chwili, a jednocześnie pogodna i otwarta na nasze pomysły... Taką... - Nui S’in znów urwał w pół zdania – Miało nie być... Powiem tylko, że jeśli to co czuje teraz każdy z nas, Lauriel... jeżeli to ma być ceną za znajomość Yandii przez te wszystkie wspaniałe lata, to... to ja sięgam po to w ciemno i wiecie... Nie zamieniłbym tego smutku na nic innego. Bo czym jest ten smutek jak nie odbiciem ogromu radości jakiego nam wszystkim dała? Tak myślę... Taką właśnie Cię zapamiętam, Yandii.*.

Gdy zapłonęła ostatnia świeca, ogień rozjaśniał pięknym błękitem, a blask wszystkich knotów splótł się na ołtarzu pamięci. Tam, z zawirowań światła wyłaniał się kształt, a Grimo poczuł duchową obecność przyjaciółki. Po chwili zaś zobaczyli ją wszyscy, astralne odbicie elfki, niczym esensja wyzwolona z formy ciała. Obejrzała się wokół i każdemu spojrzała w oczy uśmiechając się przekornie. Smutek uciekł, zaś w serca przyjaciół wstąpiła ulga. Unisono, niczym chór wypowiedzieli jej Imię nawet nie myśląc o tym, dokładnie tak jak przepowiedział im Kitaan, opowiadając o elfiej magii pogrzebowej. Yandii zaś ukłoniła się wszystkim i smuga po smudze zaczęła odpływać z materialnego świata, rozpoczynając eteryczną podróż przez zaświaty. Gdy widać było już tylko jej głowę, wydmuchnęła kilka jasnych iskier, a każda poszybowała do dłoni obrzędników. A z dłoni popłynęła do serc.
Yandi odeszła, jednak jej cząstka została w każdym ze zgromadzonych.
Powodzenia na tamtym świecie, złodziejko!
 
Eleishar jest offline  
Stary 21-10-2015, 21:06   #14
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Z samego rana Grimo zaczął zadawać pytania, by rozwiać trapiące go od wczoraj zagadki. Na pierwszy ogień Nelaru - trubadur i jednocześnie wałkoń jakich mało. W sumie nie poszło z nim tak źle, gdyż wiedząc że Grimo jest przyjacielem Lauriel, szybko rozwiązał język. Minstrel nie wiedział za wiele o pieśni, którą śpiewał. Jedyne czego był pewny to to, że historia o kryształach jest dość znana i że bohaterka pieśni, Tisoara była jedyną która uwięziła horrory w ten sposób. Postawione przez krasnoluda piwo pozwoliło trubadurowi przypomnieć sobie nazwisko mieszkającego w Kratas, obsydiańskiego mistrza żywiołów. Hagnat, bo o nim mowa to ponoć jeden z najznamienitszych adeptów i nieoceniony znawca horrorów. Mistrz pięknej Lewine na której wspomnienie Grimo aż się zarumienił.

Zresztą kilkanaście minut później mały ksenomanta, spotkał Lewine osobiście i zarumienił się znowu. Było to w rezydencji mistrza żywiołów, gdy Grimo zapukał do głównych wrót. Chłodne przyjęcie w stylu "czego chcesz kurduplu", szybko ostudziło policzki krasnoluda, który pomyślał sobie że tej pannie przydałaby się ostra lekcja pokory. Gdy wyjaśnił powód przybycia został w końcu wpuszczony do gabinetu Hagnat. Ten właśnie coś pisał gdy ksenomanta po raz kolejny wyjaśniał o co mu chodzi. Zaproponował nawet srebro za informacje, ale obsydianin wysłuchawszy wszystkiego grzecznie odmówił, choć wszystko co wiedział przekazał krasnoludowi. Tak więc magia krwi była w stanie uwięzić lub spętać horrora, ale tylko na określony okres czasu zwykle rok i jeden dzień, no i nie słyszał nigdy o przypadku uwięzienia wielu horrorów na raz. Na temat kryształu także nie wiedział nic, bo w życiu się z nim nie spotkał, potwierdził tylko przypuszczenie że "Morze Śmierci" jest w stanie zniszczyć magiczny przedmiot. Co jednak stałoby się z zaklętymi w nim horrorami, nie był w stanie powiedzieć. Być może zostałyby zniszczone, ale Grimo miał ciągle wątpliwości.

Ksenomanta podziękował i pożegnał się z mistrzem żywiołów i wrócił do karczmy. Czas było przygotować się do podróży.
 
Komtur jest offline  
Stary 22-10-2015, 01:51   #15
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Po dopełnieniu należnych zmarłej obrzędów "Nieposkromieni" powrócili do karczmy. Bluszcz tak jak go zostawili spał niczym pies pod stołem. To nie był udany dzień dla całej grupy naszych podróżników, dla wietrzniaka zaś był nieudany podwójnie. Nie tylko stracił towarzyszkę i przyjaciółkę, ale na dodatek zapomniał o sile trollowego piwa. Przez to ominęło go pożegnanie zmarłej i większość tego co tego wieczoru wydarzyło się w karczmie. Orgasz patrzył z uśmiechem politowania na wietrzniaka wycierając kufel. Widząc was patrzących na niego z zafrasowaniem pospieszył z pomocą.

- Lepiej chyba go nie budzić. Trzeźwy potrafi narozrabiać a co dopiero pijany. Dzisiaj już nie spodziewam się więcej gości. Może tu leżeć. W razie gdyby komuś przeszkadzał przeniosę go w inne miejsce. Idźcie na górę, Kevcuth już przygotowała wam pokoje.

"Nieposkromieni" pokiwali głową z uznaniem nad roztropnością trollowego karczmarza i posłuszni jego słowom udali się na spoczynek. Noc minęła im w miarę spokojnie. Skoro świt obudził ich sam Orgasz.

- Wstawajcie, Pani Keira się niecierpliwi- mówił potrząsając swoją ogromną ręką każdym ze śmiałków.

Gdy zeszliście na parter karczmy zastaliście wyraźnie rozzłoszczoną Keirę. Stała na środku izby opierając dłonie na biodrach i wpatrywała się z wzrokiem pełnym oburzenia w wietrzniaka. Poza nie najlepszym humorem prezentowała się zdecydowanie lepiej niż wczoraj. Widać wieczór w karczmie i kąpiel dobrze jej zrobiła. Doprowadziła też do porządku swój strój.

Widząc was wybuchła.

- Ależ panowie myślałam, że mam do czynienia z profesjonalistami! Ten wietrzniak nie nadaje się do drogi! Wy zaś się wylegujecie do późna w łóżkach nie bacząc, że zbójcy, którzy mnie napadli uciekają coraz dalej.

Wietrzniak, który do tej pory siedział na ławie i z zamkniętymi oczami, cicho mrucząc, masował swoje skronie postanowił się odezwać.

- Ciiiichooo! Ghłooowa mnie boooli. Zharazzz będę gothowyy. Tho thylkoo dhrobna niedyspozycja. Orgasz daj mleka w khieliszku.

Karczmarz wybuchnął śmiechem wprawiając swe sporych rozmiarów brzuszysko w drgawki. Kiwając głową udał się na zaplecze i po chwili pojawił się z zamówieniem. Wietrzniak ujął swoimi trzęsącymi się rączkami kieliszek i zaczął popijać małymi łyczkami.

Oświadczenie Bluszcza wcale nie uspokoiło Keiry, dodatkowo oliwy do ognia dolało oświadczenie Grimo, że musi udać się na miasto by się czegoś wywiedzieć. Keira wydała z siebie głośne "Och!" po czym zaczęła ze złożonymi z tyły rękami przemierzać karczmę niczym schwytane zwierzę klatkę.

Minęła około godzina nim Grimo wrócił. Wy zdążyliście się posilić i napić, Bluszcz nieco doszedł do siebie, Orgasz nie zapomniał o psie wietrzniaka pozostawionym na zewnątrz. Jedynie Keira dalej była nie w humorze. Kiedy ksenomanta oświadczył, że możecie ruszać wydała z siebie jedynie głośne "No wreszcie!"
Orgasz niczym troskliwy ojciec wręczył każdemu porcję sucharów i suszonego mięsa na tydzień i skasował za wszystko trzynaście srebra "po starej znajomości".

Ruszyliście przez skąpane w promieniach porannego słońca Kratas ku stajniom. Bluszcz przywołał swojego wierzchowego sokoła, sprawdził także juki na psie. Dawcy imion aktywni w nocy- złodzieje, szulerzy, płatni zabójcy i dziwki powoli udawali się na spoczynek robiąc miejsce kupcom, przekupkom i rzemieślnikom. Odebraliście swoje wierzchowce regulując rachunek ze stajennym. Zauważyliście, że Keira ma rzadkiej urody białego ogiera wartego zapewne majątek.

W końcu ku zadowoleniu waszej zleceniodawczyni ruszyliście w drogę.

- Pokażę wam miejsce gdzie mnie napadli- powiedziała, po czym wysforowała się na czoło grupy jeźdźców.

Zaprowadziła ich na rozdroża nieopodal Kratas. Trawa wokół była wyraźnie zdeptana, było też widać kilka kraterów wypalonych w ziemi, niektóre średnicy kilku kroków.

- Tu walczyliśmy. Nie wiem w którą stronę się udali po pozbawieniu mnie przytomności i okradzeniu. Mam podejrzenia, że Veneron prowadzi ich na zachód, by w okolicach Puszczy Liaj skręcić na północ w kierunku Iopos. Pożąda zapewne zgromadzonej tam magicznej wiedzy by zawładnąć kryształem.- pośpieszyła z wyjaśnieniem.

Bluszcz wylądował, zsiadł z sokoła i zabrał się do tego z czego był najbardziej znany i czym nie raz przydawał się drużynie- tropienia. Jeszcze nie do końca doszedł do siebie i to co dotychczas robił z łatwością przychodziło mu z niejakim trudem. Mamrocząc do siebie zaczął chodzić w kółko co jakiś czas kucając i dotykając ziemi. W końcu przemówił.

- Dziesięciu, nie, jedenastu! Wczoraj z rana. Dziewięciu w normalnych butach, dwóch z okuciami. Walka, także z użyciem magii. Po wszystkim poszli w tym kierunku- wskazał kępę krzaków.

Cały czas pochylony poszedł w stronę krzaków. Po chwili znowu usłyszeliście jego głos.

- Wsiedli na konie i udali się na zachód. Przeczucie cię nie myliło Keiro. Dobra, możemy ruszać. Teraz gdy oznaczyłem magicznie ich ślad mogę ich tropić nawet z powietrza. W drogę!

Wietrzniak wsiadł na swego sokoła i lecąc kilka metrów nad ziemią poprowadził resztę grupy pościgowej zarośniętym traktem na zachód w kierunku Gór Tylońskich. Wkrótce płaska jak stół sawanna ustąpiła miejsca porośniętemu krzakami i drzewami pogórzu.


Wśród takich krajobrazów zastał ich wieczór. Ss'aris i Nui wraz z Bluszczem ruszyli sprawdzić okolicę obozowiska i przy okazji zapolować. Grimo zaczął rozkulbaczać konie i pętać im nogi, by nie ryzykując ich utraty, puścić je na pobliską polanę by się pasły. Szybko robiło się chłodno z racji wieczornej pory i bliskości gór, więc Kitaan zebrał naręcze chrustu i z właściwą zbrojmistrzom znajomością żywiołu ognia rozpalił ognisko.
Keira w tym czasie przygotowywała swe składane posłanie do snu. Gdy wszystko już było gotowe przykucnęła przy ognisku i ogrzewała dłonie przyglądając się zbrojmistrzowi, który w międzyczasie wyciągnął narzędzia do rycia w metalu i zaczął ozdabiać wolne miejsce na swoim mieczu. W końcu zebrała się na odwagę i tajemniczo się uśmiechając podeszła do zajętego pracą elfa. Przykucnęła i położyła dłoń na dłoni Kitaana trzymającej dłuto.

- Chciałam przeprosić za moje zachowanie dzisiaj rano w karczmie. Przez te wydarzenia i utratę kryształu nie jestem sobą. Tyle dla mnie robicie, szczególnie ty- tu kobieta zarumieniła się i spuściła wzrok- nie jest łatwo samotnej kobiecie na świecie. Dziękuję.

Wyraźnie zawstydzona wstała i udała się spać nie patrząc w kierunku zbrojmistrza. Tymczasem wróciła grupa łowiecka nie notując jednak sukcesów. Bluszcz trajkotał coś o tropach lwów, tych zwykłych i kamiennych. Co jakiś czas słychać zresztą było ryki jakichś zwierząt. Uporawszy się z końmi wrócił także Grimo. Jednogłośnie zdecydowaliście się na wystawienie wart. Była to zresztą wasza stała procedura nocna.

Noc minęła w miarę spokojnie nie licząc odgłosów łamanych gałęzi i wspomnianego już porykiwania. Wstaliście skoro świt i zaczęliście się posilać. Keira niezmiennie w dobrym nastroju i pełna nadziei na dogonienie złodziei. Z rozbawieniem przysłuchiwała się przechwałkom i przekomarzaniu się dwóch t'skrangów, którym dzielnie dotrzymywał pola Bluszcz latając nad grupą i szermując w powietrzu swym małym wietrzniackim mieczykiem. Mimo przedstawienia jakie urządzili fechmistrze i wietrzniak śniadanie nie przedłużyło się na tyle żeby popsuć zleceniodawczyni humor.

Ruszyli, jednak nie ujechali dwóch kilometrów, gdy natknęli się na prawdopodobnego sprawcę nocnych hałasów.


Zwierzę należało do słynnych w okolicach Gór Tylońskich kamiennych lwów. Były magiczną krzyżówką zwykłego lwa z żywiołakami ziemi. Ich skóra miała kolor kamienia i podobną wytrzymałość, oraz grubość cala. Przez to większe grupy tych nieustraszonych zwierząt były wyzwaniem nawet dla doświadczonych adeptów.
Ten konkretny osobnik leżał w poprzek drogi skutecznie blokując przejazd. Konie niespokojnie mełły wędzidła i drobiły kopytami w miejscu wyraźnie zaniepokojone obecnością drapieżnika.

- Co teraz? Panowie jesteście mężczyznami czy nie? Zróbcie z nim porządek!- Próbowała zmotywować "Nieposkromionych" Keira.

"Nieposkromieni" zaczęli pochrząkiwać i wymieniać zakłopotane spojrzenia. Bluszcz latający na swoim sokole nad lwem i grupą niespodziewanie wylądował wprost na czubku złocistego hełmu Kitaana powodując krótkotrwały grymas rozdrażnienia na jego twarzy. Elf nawet popatrzył do góry próbując zobaczyć natręta, szybko się jednak opanował i poniechał tych prób. Po chwili znów z godnością wpatrywał się w lwa.
Tymczasem Bluszcz zorientowawszy się w potrzebach grupy postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Przeciągłym gwizdem poderwał sokoła do lotu powodując jednocześnie zsunięcie się Kitaanowi hełmu na oczy, po czym wzbił się na jakieś dwadzieścia metrów i zapikował dziko hałłakując. W locie przygotował swój wietrzniacki łuk i jedną z zatrutych strzał nałożył na cięciwę. Gdy był już tuż tuż nad lwem wypuścił pocisk.
Wszyscy w napięciu obserwowali co się wydarzy. Ku rozczarowaniu kompanii strzała trafiła lwa w korpus i odbiła się nie czyniąc stworzeniu najmniejszej krzywdy. Lew tylko rzucił głową rycząc groźnie a z ust jeźdźców wydobyło się pełne rozczarowania jęknięcie. Kiedy już się wydawało, że impas będzie trwał zwierze niespodziewanie się podniosło po czym powarkując groźnie i łypiąc na podróżników powędrowało w zarośla. Droga była wolna!

Wszyscy odetchnęli z ulgą i ruszyli w dalszą drogę wymieniając uwagi na temat brawurowej akcji wietrzniaka. Nawet Keira pochwaliła Bluszcza za odwagę co wywołało na jego twarzy pogodny i pełen zadowolenia uśmiech.

Po dwugodzinnej podróży drużyna wjechała wreszcie w cień Tylonów. Majestat najwyższych gór Barsawii przytłaczał i zachwycał jednocześnie pięknem widoków.

Poza pięknem zaczęły dawać się we znaki także niedogodności. Od ośnieżonych szczytów dął lodowato zimny wiatr, co przyzwyczajeni do cieplarnianych warunków Barsawianie znosili nie najlepiej. Dygocząc z zimna wędrowali jednak dalej prowadzeni przez wietrzniaka.

Jak się okazało Pasje postawiły na drodze wędrowców kolejną niespodziankę. Jadąc zobaczyli wychodzącego zza zakrętu trolla.


Przedstawiał sobą opłakany widok. Potargane włosy, ubranie podarte, mokre od rosy i oblepione nasionami chwastów. Wędrował w jednym bucie w kamienistym przecież terenie i nie najcieplejszym klimacie. Patrzył obojętnie przed siebie przywodząc na myśl lunatyka, bądź kogoś odurzonego narkotykami. Był uzbrojony i w zbroi, nie sprawiał jednak wrażenia agresywnego. Uwagę zwracał nietypowy pupil siedzący na ramieniu. Duży, biały szczur. Siedział sobie niczym jeździec i gdy mijali się z "Nieposkromionymi" patrzył na nich w dziwny, jak na zwierzę sposób zdradzający jakąś pierwotną inteligencję. Mieliście wrażenie, że jesteście oceniani.

- Biedactwo. Pijaniutki troll zaraz z rana. Może powinniśmy mu jakoś pomóc? Może mu się stać krzywda. Pamiętacie tego lwa?- powiedziała konspiracyjnym szeptem wyraźnie zatroskana Keira.

W tym samym momencie Bluszcz na swoim sokole wylądował nagle na zadzie konia Grima.

-Widzieliście tego szczura? Przysiągłbym, że miał sześć łap. Dziwne- powiedział po czym na powrót wzbił się w powietrze płosząc nieco konia ksenomanty.

Wszyscy jak na komendę odwróciliście się i jeszcze raz spojrzeli za dziwnym stworzeniem.

 

Ostatnio edytowane przez Ulli : 22-10-2015 o 04:32.
Ulli jest offline  
Stary 22-10-2015, 12:11   #16
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
W podróży czas się nie dłuży


Zwlekli się z łóżek bladym świtem, co dla ich zleceniodawczyni już wydawało się zbyt późną porą. Na dodatek Bluszcz za ostro zachlał i miał kaca jak stąd do Krwawej Puszczy, co jeszcze bardziej psuło jej humor. Dzisiejszym zachowaniem Keira niepokojąco przypominała Ss'arisowi Lewine, a to nie wróżyło dobrze dalszej współpracy. Decyzja Grimo o wyjściu na mały rekonesans też wyraźnie ją wzburzyła. Ostrzegali ją przecież że mieli ciężki okres, a ona najwidoczniej po wylaniu żalów i przespanej nocy całkowicie o tym zapomniała. T'skrang jedynie westchnął gdy siadali do posiłku. Nawet teraz nie omieszkał pochwalić się swoją zręcznością, podrzucając kawałki mięsa niemal pod sufit i łapiąc je potem zębami. Nie musiał się spieszyć z jedzeniem skoro czekali na swojego Wesołego Ponuraka.

***

Podróż mijała im na spokojnie, o ile można tak powiedzieć, gdy w kompanii znajduje się dwóch t'skrangów fechmistrzów i wiecznie zakręcony wietrzniak. Nie byliby sobą gdyby nie odstawiali popisów po drodze. W krótkim czasie znaleźli trop, który prowadził w kierunku przewidzianym przez Keirę. Na szczęście Bluszcz nawet lekko niedysponowany radził sobie z tym zadaniem jak należy.
Bez niespodzianek jechali do wieczora, kiedy to postanowili rozbić obóz, a Ss'aris i dwójka towarzyszy jak mieli w zwyczaju ruszyli na łowy, by na kolację było coś smaczniejszego niż suszone mięso.
Niestety nie odnieśli w tym sukcesu, gdy zeszli się z powrotem w drodze do obozu, młody fechmistrz zawzięcie opowiadał na jaką wspaniałą zwierzynę trafił.
-Mówię wam, ten dzik to była poezja. Wyrośnięty, dobrze odżywiony, ze lśniącą sierścią, czyli zdrowiutki, ah na tatara wymarzony, nie mówiąc o pieczeni. Gdybym był poetą rzekłbym, że sama matka natura w uznaniu mych talentów podsunęła mi dar. - perorował tak, żywiołowo gestykulując - Przedstawcie sobie, podkradam się do niego, cichutko jak myszka, szykuję włócznię, a tu jak nie rozlegnie się ryk tak ja się odwracam, by uderzyć na lwa... a tu pusto drapieżcy nie ma. No i oczywiście gdy zwróciłem się z powrotem do dzika, już go nie było widać się przestraszył. Eh... a kolacja by była palce lizać. - westchnął
Gdy już wrócili do obozu oczywiście musiał całą historię opowiedzieć od początku, jakżeby miała reszta nie usłyszeć o jego znalezisku?

***

Dnia następnego odkryli źródło tego zamieszania. Kamienny lew na środku drogi, no pięknie. Keira po raz kolejny dała pokaz zachowania a'le Lewine, ale szczerze to chyba żaden z jego towarzyszy nie widział powodu by atakować "bestię". Jakby nie patrzeć, magiczne stworzenie nie wykazywało żadnej agresji w ich stronę. W końcu Bluszcz, z typowym dla siebie chaosem podjął się szaleńczej i o dziwo skutecznej próby przepłoszenia lwa, w związku z czym mogli ruszyć w dalszą drogę.
Po niedługim czasie dotarli w cień gór, gdzie nagle zrobiło się znacznie zimniej, ale nie był to żaden problem dla gorącokrwistego awanturnika pokroju Ss'arisa. No właściwie to był, ale młodzieniec szybko się z nim uporał, wyciągając z plecaka płaszcz przeznaczony właśnie na takie okazje i od razu zrobiło mu się cieplej.
Gdy minął ich troll ze szczurem na ramieniu, idąc za wskazówką wietrzniaka, młody fechmistrz przyjrzał się stworzeniu.
-Szczur pijawka... - szepnął. Zwierzak może nie stwarzał dla nich bezpośredniego zagrożenia, ale widać było do jakiego stanu doprowadził swojego obecnego nosiciela, Ss'aris nie zamierzał pozwolić by szczur kontynuował swój destrukcyjny wpływ na trolla.
Obrócił swój latający fotel w powietrzu wziął głęboki wdech by uchronić się przed zapachem, który wydzielał gryzoń i wyskoczył gwałtownie dobywając jednocześnie broni. Skierował rapier przed siebie, wyprowadzając pchnięcie mające przejść tuż nad ramieniem nieszczęśnika, by zamienić szczura w szaszłyk.
Ostrze błyskawicznie przecięło powietrze, wbijając się w małą bestię tuż nad ogonem i wyszło przez pysk, zabijając stworzenie na miejscu.
-Aha! - zakrzyknął triumfalnie.


Pojęcia nie mam czy wstrzymanie oddechu coś da gdyby szczur chciał użyć na mnie zapachu swojego, ale i tak spróbuję.
Błyskawiczny atak
Wielki skok by pokonać dystans do przeciwnika (zakładam że najwyżej na parę metrów się oddalił, jeśli więcej to wykonam kilka skoków, bo to nie pochłania akcji)
Akrobatyka
Atak rapierem

 

Ostatnio edytowane przez Eleishar : 22-10-2015 o 19:52.
Eleishar jest offline  
Stary 22-10-2015, 20:33   #17
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Szczur widząc zainteresowanie jakie wzbudził, zapiszczał i zaczął pośpiesznie pocierać łapki przed nosem trolla, nie zdążył jednak.
Po trafieniu Ss'arisa kończącym żywot pasożyta, troll zachwiał się i zamrugał oczami, po czym runął jak długi. Keira westchnęła, szybko zeskoczyła z konia i podbiegła z bukłakiem do nieszczęśnika. Przyklęknęła nad nim i jedną ręką uniosła mu głowę a drugą wlała odrobinę napoju do jego rozwartych ust. Poszkodowany zakrztusił się, przełknął i odzyskał przytomność. Popatrzył zdziwiony na zgromadzonych wokół niego dawców imion, jakby widział ich pierwszy raz po czym powoli się podniósł. Gdy stanął chwiejnie na nogach pierwszą rzeczą, którą zrobił był głęboki ukłon i przedstawienie się.

- Bądźcie pozdrowieni. Zwę się Irrerd Kamienny Łeb w klanu Rozbijaczy Czaszek. Ten przeklęty szczur napatoczył się w momencie, gdy uciąłem sobie drzemkę po drzewem w trakcie polowania. Straciłem większość swego ekwipunku i gdyby nie wy straciłbym pewnie życie. Ta przebrzydła kreatura w ciągu ostatnich trzech dni zmuszała mnie do ataków na wiele stworzeń, w tym innych dawców imion- tu wyraźnie się zasmucił- mój honor obciąża wiele nieprawości, których się za jego sprawą dopuściłem. Teraz jednak nie czas o tym mówić. Nie chcę dołożyć do swoich przewin kolejnej i okazać się niewdzięcznikiem. Uczyńcie mi łaskę i zgódźcie się odwiedzić moją wioskę i być moimi gośćmi. Jestem starszym rady klanu. Zapewniam was, że ugościmy was najlepiej jak potrafimy. Uczyńcie mi ten honor i przyjmijcie moją gościnę.

Popatrzył smutno na was oczekując odpowiedzi.

Milczenie przerwała Keira.
- Szlachetny Irrerdzie, moje podróże nauczyły mnie czym jest dla trolla honor i nie śmiałabym mu uchybić. Jednak musisz wiedzieć, że nie podróżujemy dla przyjemności, tylko ścigamy okrutnych zbójców. Jeśli zmitrężymy możemy zgubić trop.

Niespodziewanie w słowo Keirze wszedł Bluszcz, który wylądował swoim sokołem na ziemi pomiędzy kobietą a trollem.
- Phi, jestem najlepsiejszym tropicielem Barsawii! Jeden czy dwa dni nie zrobią żadnej różnicy i tak ich wytropię. Jeśli tylko chcecie możemy przyjąć zaproszenie.

Keira, której wytrącono argumenty bezradnie opuściła ręce i z kwaśną miną powiodła po was wzrokiem.
 
Ulli jest offline  
Stary 22-10-2015, 20:45   #18
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Kitaan nawet nie zdążył dobyć broni. Nie aby spodziewał się innego finału, fechtmistrzowie nie takich sztuk dokonywali w mgnieniu oka nim on sam podjął decyzję, co dopiero mówiąc o działaniu.

- Cieszę się, że ostrze Ss'arisa uwolniło Cię Irrerdzie. Chętnie przyjelibyśmy Twoje zaproszenie i skorzystali z gościnności Twoich ziomków, ale jak mówiła Keira, wiąże nas obietnica i zadanie którego się podjęliśmy. Nie skreślajmy jednak tej opcji - zbrojmistrz uśmiechnął się - jeżeli porozmawiasz z Bluszczem, Najlepszym Tropicielem Barsawii może okazać się że nasz trop i Twoja wioska przypadkiem leżą w podobnym kierunku. Wtedy wizyta u Was będzie nam nie dość że po drodze, ale może dać nam potrzebne informacje.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 22-10-2015, 21:03   #19
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
- Moja wioska jest na północny-wschód stąd. Pokażę wam ścieżkę- pośpieszył z odpowiedzią troll.
- To nie po drodze, ślad wiedzie jak strzelił na zachód traktem- odpowiedział Bluszcz.
- Czyż nie macie najlepszego tropiciela Barsawii? Co to dla was jeden dzień zwłoki.- kusił Irrerd.

Wietrzniak, którego duma została mile połechtana, wyprężył się na swym wierzchowcu i dumnie uniósł głowę.

- Jeśli odmówicie trudno. Jeszcze jedna rzecz obciąży mój honor, ale zrozumiem. Proszę was jednak byście się zastanowili. Uczta z dziczyzny, dobre trollowe piwo i nocleg w cieple pod dachem jest nieoceniony na szlaku.
 
Ulli jest offline  
Stary 22-10-2015, 21:09   #20
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
-Honor rzecz święta mości Irrerdzie Kamienny Łbie z Klanu Rozbijaczy Czaszek, na pewno nie spróbujemy uchybić twojemu, jakem Ss'aris Ognisty Tancerz. - przedstawiwszy się, t'skrang wykonał zamaszysty dworski ukłon - Uważam iż powinniśmy skorzystać z gościnności, którą nam zaoferowano, choćby przez krótki czas. Albowiem prędzej skonam niźli wzgardzę okazaną wdzięcznością. - zwrócił się do swoich towarzyszy.
 
Eleishar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172